ZYGMUNT WASILEWSKI
DYSKUSJE
Życie szkoły i szkoła życia — Sekret człowieka twórczego — Automatyzacja i twórczość — Idea pracy — Bezdroża metafizyki — Rozbrajanie duchowe narodu — Propaganda epimeteizmu.
NAKŁAD KSIĘGARNI ŚW. WOJCIECHA
POZNAR — WARSZAWA — WILNO — LUBIJN
PRZEDMOWA
Uważałem za swoje dobre prawo przekraczać granice publicystyki politycznej, ilekroć ze sfer przyległych (a wszystko w życiu duchowym przenika się wzajemnie): socjologii, filozofii, krytyki literackiej, czy nauki wychowania zalatywało coś wskazaniem drogowskazowym. Na kierunek dróg, którymi stąpamy, wpływa nie tylko korzyść doraźna, ale także światło idei ogólnych. Gościńcami pochodu cywilizacyjnego są szlaki wielkich idei. Z tego względu obowiązek publicystyki rozkłada się na wszystkie dziedziny, zajmujące się życiem idei.
Hodowla zasadniczych myśli, przyświecających ludzkości, a narzucających się w danej chwili, jako zagadnienie, poszczególnemu środowisku, nie może być kwestią rozrywki umysłowej. Nam chodzi o życie. Niema tak wielkiej idei metafizycznej, której wartości nie możnaby wymierzyć na skromnym odcinku życia, przez który ona ma przechodzić. Publicysta, musi być tym filozofem greckim, który utrzymywał, że człowiek jest miarą rzeczy.
Sądzę, że na wytwarzaniu równoległości między życiem idei a ideą życia jak najgorzej wychodzi i życie i myśl ludzka. Dlatego pachną mi trupem doktryny, pozbawione żywej krwi rumieńca. Dlatego niedowierzam drogom idei, których nie podobna przeprowadzić przez człowieka samego socjologicznie, ale nade wszystko psychologicznie. Do takich dróg należą przede wszystkim owe „liberalne”, nie liczące się z psychologią społeczną, której jednostka jest reprezentantką, po prostu z naturą człowieka, owe doktryny, ulegające modom literackim, dające się nakręcać na wszystkie strony, bo zawieszone w powietrzu i nieodpowiedzialne za swój stosunek do prawdy.
Człowiek jest miarą rzeczy, skoro je widzimy realizowane przez cywilizację. Człowiek jest ośrodkiem, źródłem i punktem, do którego ciąży wszystko w cywilizacji. O cywilizacji zaś nie można myśleć w liczbie pojedynczej; tyle ich jest ile jest twórczych społeczeństw narodowych. Noszą one imiona narodów, a treść mają swoistą wedle nacji, która tworzy. Nie masz człowieka psychiką generalną „ludzkości”, są reprezentanci psychiki narodowej ze stemplem swojej cywilizacji. Tę markę można zatrzeć, można doskonale spożywać owoce cywilizacji w obcych ogniskach. Spożycie może być międzynarodowe ale urodzić się gdzieś trzeba i wychować skądś duszę wziąć. Międzynarodowy ideał cywilizacji- hotelu ma w sobie coś z bezpańska komiwojażerskiego lub kelnerskiego i umysłowo i moralnie. Idea „drzewa” w ogólności jest w hodowli niej możliwa do zrealizowania; trzeba się zadowolić sosną, dębem, jałowcem, cisem, limbą.
Gatunek w świecie ducha produkuje się w ten sposób, że naród stwarza mozolnie wielki aparat cywilizacji, obejmujący wszystkie przejawy i potrzeby życia, aparat, w którym wszystko organicznie jest związane, bo jest życiem samem. Jednostka jest współtwórcą cywilizacji i jej wykładnikiem. Bez tego aparatu, gdzie jednym z zasadniczych włókien jest mowa rodzima, człowiek cywilizowany nie jest do pomyślenia.
Tam, w swym wielkim środowisku, zdobywa on kulturę i serca i myśli, tam ujście dla troski jego programów dziejowych. Jeśli tam idea jakaś nie ma zastosowania żywotnego, to tej idei niema wcale.
Idea jest owocem przeżyć pewnych tendencji psychicznych, a rodzi się wtedy, gdy jest sankcjonowana przez wszystkie władze duszy zarówno intelektualne, jak emocjonalne i estetyczne, gdy jest przeżyta jednym słowem organicznie i pasowana na wartość duchową człowieka. Jest to — rzec można — wyższa ranga myśli, to nie jest opinia, estetyczne widzimisię, nieokreślony popęd chwilowy, lecz wartość moralna lub religijna. Otóż produkowanie takich wartości ideowych bez pełnych przeżyć psychicznych jest niemożliwe. A pełnię przeżyć osiągnąć może jednostka tylko dzięki swemu wcieleniu (czy wduchowieniu) w aparat swojej rodzimej cywilizacji. Idea jest funkcją cywilizacyjną środowiska, dokonywającą się w jednostce.
1*
PI
PRZEDMOWA 5
ybyla tylko płodem pomyślenia iii o nikłby za nią życia nie dawał. Za taly człowiek na życie i śmierć. Idei
-. jako najwyższej wartości, nie można ciwstawić w charakterze ideału — pomysłu
ustosunkowania się moralnego do ludzkości wo góle — w trybie przeżyć międzynarodowych. Pomy słowi tak zbywa na zasadniczych warunkach psychicznych, mianowicie nie będzie on nigdy przeżyty emocjonalnie. Pozory mylą fanatyków. Jeśli ta myśl niiewa fanatycznych rzeczników to żarliwość ich ma zgoła inną budowę psychiczną, niż ofiarn płynąca z miłości dla idei.. O mi łoś Ojczyzny nie dyskutujemy, jest „ona popro”stu faktem, a żarliwość fanatyka da się zanalizować. Jest ona sycona najczęściej afektem społecznym, płynącym z należenia do organizacji, ad hoc tre nującej wyznawców. Organizacje wolnomularskie, wiemy o tym z opisów, mają cały aparat obrzę dowy przysposobiony do sugerowania pewnych pomysłów i narzucania im ia€ fixe. Ta idea nie udziela się z wychowania, jak to mówią, z atmosfery, lecz musi być wpajana indywidualnie i bezpośrednio jednostce. Z ideą Ojczyzny ludzie się rodzą, żeby zaś świecić ideą międzynarodo wości, jednostka musi być specjalnie ładowana, jak się nabija latarkę bateryjką elektryczną. Nie ma tam światła bez pociśnięcia palcem z zewnątrz.
Czymże są tajne organizacje międzynarodowe, konkurujące z życiem prawdziwym ideałami?
Aparatami do nabijania ludzi elektrycznością. Fa natyzm propagandy jest sztuczną uczuciowością, szukającą człowieka niekompletnego, fabrykac.ją komuakulów, gdy życie daje ludzi.
Myślą przewodnią pism tu zebranych jest to, że człowiek jest twórczy istotnie tylko wtedy, gdy działa całą swo istnością psychiczną, gdy jest centralnie zorganizowany, integralny. Jest tą myśl płodna i naukowo postępowa. Można ją po przeć powagą nauki psychologji i powagą do świadczeń. Powtarzamy z elementarza psycho logu i z katechizmu, jakie są trzy zasadnicze ele menty duszy. Ale to nie znaczy, żeby dusza była tryptykiem, malowanką w trzech odrębnych Po lach: tu wola, tam uczuci tam znowu rozum. Ustrój duszy jest natury organicznej, a jeśli mo wa o twórczości, to wola jest syntetycznym jej wyrazem. Brakować tam niczego nie może, co jest w psychice, a jeśli brakuje, to życiowej war tości tworu dusza nie wyda. Idea, żeby była płodna, musi przejść probierz życia, to znaczy, przejść przez człowieka; ale nie przcz jedno ja kieś pole, lecz centralnie, poruszając całą jego istność, wtedy staje się jego własnością.
Czynnikiem probierczym dążeń ludzkich jest wóla życia, skorygowana wolą życia całości (któ rej jednostka jest cząstką),. a tą całością jest ustrój cywilizacyjny społeczeństwa, stanowiącego środowisko jednostki. Społeczeństwo jest rozpla nowane w różnych polach świadomości, ale jażń i myśl ogólną daje mu organizujący go duchowo
PRZEDMOWA
y żyć historycznie. Dusza jodnostki
PRZEDMOWA
7
takie myśli, aby innych, którzy nie mieli sposob ności pisać i mówić o tern, zmusić do myślenia przez czytanie.
Najmniej mam nadziei przekonania tych, których krytykuję. Niechby przynajmniej nie wi dzieli we mnie wroga osobistego. O prawdę mi chodzi.
4
arem psychicznym tej całości.
inie tej prawdy przez uczonych poczy ołąkanie się po bezdrożach, za świadec t nich smutne, że oni sami żyją trzecią czę swojej duszy, mając martwe dwie części „ tryptyku duchowego. Budowanie życia na
jakiejs wprawdz wysnutej rozumem z logiki, albo wyobraźnią z wątka widzenia metafizycznego re hgijnej natury i forsowanie tej prawdy w zyc aby je skłócić, nie jest rQbotą twórczą. Taka ro bota tylko bałamuci, odracza termin poznania prawdy, ona jest jałowa Prawdziwe idee, wytrzy mujące próbę głębokich przeświadczeń cżłowie ka, w życiu. się nie kłócą. Zamęt robią tylko doktryny i zgadywankb Zamęt robią snoby, szu kające oryginalności swej w cudzej modzie, i mody w cudzej oryginalnosci Zupełnie orygmalnym człowiek byc nie moze, chocby ze względu na tę okoliczność, stwierdzoną przez socjologję, że nil esi in inf cieciu, quod. non fuerit prius in so ciebie. Jednostka s się oryginalną, gdy naj mniej się tego spodziewa, jeśli czerpie polot z ge njnszu narodowego, udzielającego się tylko tym, co żyją całą duszą, a nie jej kawałkiem.
Nie dla przyjemności polemizowania prowadzi lem dyskusje, w tej książce podane, lecz żeby na użytek. wychowawczy oddnć szczerze tok swej myśli, nietylko jej wynik. Często pisze się dla tego, żeby myśleć przy tej sposobności, podobnie jak mówi się, aby głośno myśleć. Ogłasza się zaś
z.w.
Życie szkoły i szkoła życia
L
Interesujący wykład kol. Rybarskiego zazna-. jo nas z dziejami gimnazjum kieleckiego. Mo- jem zadaniem jest mówić w dalszym ciągu o szko.. le, mianowicie o szkole życia, którą przeszliśmy po opuszczeniu Kielc. Ja mam za sobą tej szkoły życia już lat cżterdzi
Jak przebyliśmy tutejszą szkołę, która nas do życia sposobiła, o tem opiewają świadectwa w ar chiwum gimnazjalnem przechowywane, nieraz ze śladami łez naszych. Dzisiaj wypadłoby nam zdać sprawę, jak zużytkowaliśmy ową dalszą szkołę życia. Ponieważ nie” możemy każdy zosobna czy— ić spowiedzi, powiem za wszystkich, jak wy gląda teren wędrówki naszej, ukażę zgrubsza wnętrze życia, w które zstąpił każdy z nas, jak.
Dante w kręgi czyścowe.
Przemówienie, wygłoszone 9 września 1924 r. w Kiel cach na akademii z powodu zjazdu wychowaficów gimnazjum miejscowego. (Ob. „Księga pamiątkowa zjazdu pod re dakcją T. Ruśkiewicza” Warsz. 1925.)
2) Bezpośrednio przed tym przemówieniem p. Antoni Rybarsld wygłosił wykład o dziejach gimnazjum.
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
Nie będę opowiadał dziejów politycznych, a je śli o. nie chodzi, zapewne szliśmy różnemi dro gami. Każdy inaczejby te dzieje opowiadał, a opo wiadanie innych skłonny byłby kwestjonować. Ja chciałbym mówić o rzeczach bezspornych, nie budzących polemiki, bo leżących we wspólnym mianowniku dziejów każdego z nas.
Nikt nie zaprzeczy, że wkońcu dokonało się w naszej Ojczyźnie wielkie przeobrażenie, rady kalniejsze, niż w Kielcach mogliśmy sobie wy obrazić. Ta jedna okoliczność uzasadnia dosta tecznie potrzebę zjazdu naszego. Gdy żaden z nas oczom swoim nie wierzy, patrząc na to, co się stało, to wzywa innych, aby się podzielić wraże niem i utwierdzić, czy to jawa, czy sen. Któ się ma zwoływać, jak nie ci, którzy od lat dziecin nych przywyklipatrzeć na świat z jednego punk tu, jednemi oczyma?
Nie o dzieje osobiate mi chadzi. Chciałbym, aby młodsze pokolenie, które dróg życia jeszcze nie zna, dowiedziało się od nas cośmy widzieli, co to jest życie wewnętrzne społeczeństwa wo góle, a naszej Ojczyzny w szczególności. Są to wiadomości, które każdy zdobyć musi doświad czeniem, przeżyć te zagadnieziia jeśli je opowia dam, to dlatego że tej spec postaci życia, jaką inyźmy poznali, młodzież w wolnej Polsce
nie zobaczy.
Czy nas szkoła przygotowała do życia?
Nie moż tego zadania spełnić dobrze szkoła obca wogóle, a tem mniej szkoła przez wrogów
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
narodu tak prowadzona, aby dziecku zmylić dro gę do własnego społeczeństwa, szkoła, do której rodzice posyłają dzieci z przestrogą: nie dawajcie wiary nauczycielami Szczęściem spotkaliśmy w szkole kieleckiej jeszcze kilku nauczycieli Po laków, którym wierzyliśmy, a ci na drogę dalszą to i owo nam szepnęli. Tym hołd złóżmy (tutaj słuchacze powstają).
Byli przedewszystkiem prefekci, którzy wy chowaniem religijnem umocnili w nas zasady, z domu wyniesione. A wierzajcie, młodzi, do świadćzenie żywota uczy tej prawdy, że najcen iiiejszą wartością człowieka i siłą twórczą jest charakter, L j. możność postępowania według za sad.
Jedynym zasobem naszym na drcgę były pewne wartości moralne i bezsporne: miłość Ojczyzny, choć niezawsze uświadomiona. Wska zówek konkretnych, jak się orjentawać, mieliśmy mało ale nie z winy tej tylko szkoły. Wogóle młodzież polska w owych czasach nie miała nale żytej instrukcji ani ze szkoły, ani z domu. Kie- dym w przedsionku uniwersytetu warszawskiego czytał zdumiony wywieszone na ścianie rozkłady nauk według fakultetów, ujrzałem przed sobą roz droże w cztery strony świata, a czulem przed sobą tylko ścianę.. O. tę ścianę rozbiła się fala nasza, rozpylając się w krople.
Nasza młodość nie była ani chmurna, ani górna. Ona była szara. W narodach wolnych na ścieżki dziecięce kładą się wesołe światłocienie — bądź
10
11
12
ŻYG!E S I SZKOŁA ŻYCIA.
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
13
od światła przeszłości, zachodzącej tradycjami żywemi, bądź od zórz. przyszłości. W naszych cłu- szach było szaro Wychowało nas pokolenie, spa rzone wybuchem 1863 r., nakazujące nam dmu chać na zimne. Nie m6wiono nam ze strachu o pTzeszlości, o przyszłości zaś milczano, bo stra cono nadzieję. Poza domem panowało jakieś straszne południe od słańca rosyjskiego, które było w zenicie swego władania, a dla nas było zimne. W okropnem tym świetle cienie przez nas rzucane były cieniami karłów. W duszy było szaro od stałego upokorzenia i beznadziajności,
a raćzej z braku uświadomień, jak dałece był beznadziejny ten nasz dzień. -
Nie trzeba jednak nigdy wątpić o słońcu, żę jest za chmurą.
Któż mógł wyobrażać sobie, że przypadnie nam w udziale odbudowanie Polski niepodległej? A jednak ta rola nam przypadła, a -historja pociąga nas do odpowiedzialności za tę robotę. Nie uczo no nas tego - w szkole, ale uczyło życie. Wcho dziliśmy w życie poomacku — to prawda,- ale nie byliśmy zostawieni sobie całkowicie. Tajemnicza siła instynktu narodowago kierowała naszemi krokami.
Żył naród, a to życie przejawiało się w na s2ych instynktach. Ma je lud, dzieci z niemi się rodzą. Te instynkty były tej wojny naszą naj większą siłą i dyrektywą. I to w większej mierze, niż świądomość polityczna, która jako wytwór cywilizacji wyższej powinna mieć swoje siedlisko
w sferach oświeconych narodu. Ta świadomość nieraz zawodziła, ale sprawa nie była stracona, dopóki manifestowały się zdrowe instynkty i pul sowało życie narodu. Nie było państwa, ale żył
naród.
A ten. fakt wszystko tłumaczy — uietylko zja wiska polityczne, ale i psychológiczno-wycho wawcze. Nie powtarzajmy wyrazu naród, jako symbolu bez treści. Uprzytomnijmy go sobie jako proces życia. Powtarzamy go tutaj nie nato, by podniecić wasze uczucia patrjotyczne, jak się robiło na obchodach żałobnycb po. umarłej Polsce. Ona żyje; chodzi nam o podzielenie się odkryciem rze czy samej, jak wygiąda objektywnie to życie narodu.
Wiedza o życiu narodu należy do nauk naj trudniejszych. Zwłaszcza taka wiedza, która ma się stać własnością osobistą, przetrawioną uczu ciami, stwierdzoną żydem, podwaliną mądrości człowieka. Do śmierci człowiek uczy się tej wie dzy i ż jej tajemnicą umiera. Ale syn uczy się jej już nie od początku, dziedziczy ją w kulturze, a nabywa ją tym łatwiej, im wyższe jest w kultu rze całe społeczeństwo.
Trzeba przyznać, że nasze młode społeczeń stwo niewiele tej wiedzy odziedziczyło; za mało mieliśmy kultury w psychice narodowej. Instynkty surowe wymagają długiej uprawy, aby na ich gle bie zakwitała świadomość tego, co jest naród i jaki do niego stosunek jednostkL
Cobyśmy wiedzieli o duszy własnaj, gdybyśmy sami nie miteli w sobie duszy do studjowania?
4.
14
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
Życie narodowe jest zagadnieniem psychiki i dla tego tak trudnem cló poznania, że trzeba duszę narodu w sobie mieć naprzód, aby potem o niej coś wiedzieć.
A do tego dołączają się przeszkody zewnętrz ne poznawania tej duszy. Uprzytomnijmy sobie, że przez 150 lat przeszkadzano nam myśleć o na rodzie. W każdym zaborze różnemi metodami zmierzano do jednego calu, abyśmy faktu istnie nia narodu sobie nie uświadamiali.
Wiedziano, że są, w nas instynkty, z których ta świadomość może się narodzić. Więc głuszono je przez wychowanie, przez kierowanie myśli ku bezdrożom kosmopolityzmu, albo kierowanie ku przeniewierstwu na rzecz innej cywilizacji. Wie dziano, że uczucia narodowe wiążą się głęboko z religijnemi i znajdują sankcję w nauce Kościoła; usiłowano więc zachwiać wiarę, przeciągać na inne wyznania. Wiedziano, że fizycznym 1 mora1 nym wyrazem przynależności narodowej jest mowa; prześladowano więc ją, usuwano ze szkól i z życia publicznego. W zaborze pruskim, gdyby tak rzeczy dłużej pozostały, w wielu okolicach nie byłoby już pamięci mowy polskiej.
Zaborców geograficznych było trzech, ale wy rósł czwarty, a była to różne formy przybierająca. doktryna internacjonału, zwalczająca ideę życia. narodowego i wiedzę O niem. Udzieliła się ona i nauce, która od dziesiątków lat boryka się z ja— kiemiś niewidzialnemi przeszkodami i nie może wyłonić z siebie śmiałaj, godnej wieku oświece—
iś
nia nauki o narodzie, mianowicie nauki o cywili zacji narodowej. Trzeba stwierdzić, że pomimo odmiennych pozorów żyjemy w czasach• obskuran tyzinu i reakcji, stosowanej przez tych, którzy głoszą hasło wolności powszechnej. Pojęcie na rodu usiłuje się więzić w partyjuytn zakamarku, tymczasem ono musi być podstawą nauki o czło wieku zbiorowym.
I
Najszerszem ujęciem narodu jest pojęcie cy wilizacji narodowej. Dusza ludzka nie wylegity mowałaby się nigdy ze swego boskizgo posłan nictwa, gdyby nie zawdzięczała swego rozwoju cudownemu działaniu cywilizacji narodowej; Czemże byłby człowiek bez tej nadbudowy psy chicznej, jaką mu daje mowa i rytm środo wiska?
Im bardziej świadomy jest związek jednostek tą cywilizacją, tym większy jest jej rozrosL
•Bajką jest niewiarogodną, aby istniała psychika bezpai internacjonalna. Każdy musi mieć w sobie krew duchową z tej czy innej cywilizacji.
Świat cywilizowany należy do określonego systemu historycznago. Duch ludzkości przejawia się cywilizacjami swoistemi, które jak ciała w kosmosie ustosunkowują się między sobą i two rzą swój system planetarny. Do historji przecho dzą ciała narodowo zorganizowane, ciała mate— rjalne i duchowe zarazem, mające swoje orbity
międzynarodowe, swo prawa narodzin, rozwoju, swoje prawo ciążenia wewnętrznego, protnienio wana, zaćmiewania się i t. d. Cóż jest ich siłą
-w odrębne ciało? Ciążenie ku sobie. instynktów
-wydobywania ślę z chaosu, siłą organizowania się iiarodowych wierzeń, świadomość, wyraża się decyzją jaźni narodowej: jesteśmy. Siła woli hi storycznej, urabiająca się w instynktach, a potem prowadzona przez inteligancję, zahartowana wal ką o byt, utrwalana zdobyczami kultury, a więc czynnik czysto psychiczny, jest. czynnikiem decy dującym o istnieniu narodu.
Zjawisko narodu złożone jest z dwu ciemen tów: ducha i środowiska materjalnegó. Całą pracę cywiiiźacji narodowej na te dwa czynniki rozło żyć można. Nic pona to”, ale tajemnica tworze nia poiega na cudownem zespoleniu tych pier wiastków, przynoszących chwałę Myśli, nadanej światu. W życiu cywilizacji znajduje potwiardze nie ogólne prawo natury, a tym prawem jest ruch. Cywilizacja narodu istnieje dzięki ruchowi, który jej nadaje ciągła wymiana między duch czło wieka a jego środowiskiem materjalnem. Czło wiek jest w środku każdego poczęcia i osnuwa się ze środowiskiem przędzą swego ducha. Wnętrze społeczeństwa — to jedna nieprzebyta masa włó kień psychicznyćh, psychizujących wszystko, co człowiek stałem działaniem sobie przyswaja i cze mu sam się oddaje. Człowiek przyswaja ziemię, stworzenie i bogaćtwa, i sam ślę staje tego środo wiska własnością. Wyraża się to przywiązaniem
ŻYCIE” SZKOŁY SZKOŁA ŻYCIA
jego do środowiska przywiązaniem na życie i- śmierć. A poniaważ robi to niekażdy zosobna, ale wszyscy czynią w rytmie wspólnych potrzeb, wspólnych cierpień. pragnień, tęsknot marzeń, skonspirowani wspólną mową, zgrani obyczajem i nałogiem, przeto wytwarza się zwarty związek życia i jedno tętno.
Podobnej organizacji nie daje żaden rozmysł społeczny. Jest to nie zlep mechaniczny, lecz zrost, organiczny, jedno dało. Wszystko w tym ciele psychofizycznem należy „do siebie I tworzy „jedną całość — jest własnością lub wytworem cy wilizacji narodowej — od kamienia w polu do książki filozofibznej. A wszystko jest tak du chowo związane z człowiekiem, że nieraz niewia domo, co dla cywilizacji jest c czy ka mień w polu, upamiętniony krwią ofiarną, czy ja kaś książka. Bo bywają niepotrzebne i szkodliwe. Nieraz kamień cenniejszą bywa wskazówką dla życia, więcej powie, niż dzieło umysłu.
Człowiek wytwarza swoją cywilizację i sam jest przez nią wytwarzany, jest cywilizowany przez nią. Obywatelem (ciyis) jest ten, kto bierze udział w tworzeniu z miłością dla dzieła. Życie wewnętrzne — to ruch, polegający na wymianie między duchem a materją ćywilizacji. Jest to nie ustający w ruchu warsztat pracy, tym żywotniej szy I tym więcej znaczący na świecie, im silniej szy duch narodu, to znaczy lim więcej w nim jed nostek, które cywilizację narodową tworzą ze świadomością i miłością dzieła.
I
16
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
17
Dyskusje.
2
18
ŹYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
19
. w tym warśztacie pracy?
Ona przygotowyWa młoclziez do roli obywa lelskiej, iizdalma ją do pracy w tym wielkim warsztacie lin pełniejsze jest zycie w tym war sztacie i bardzie; skomplikowane, tym więcej wy- maga uprzedniego przygotowania. Trzeba nabyć sił moralnych do roboty odpowiedzialnej i w krót kości przynajmniej przebiec umysłowo ten kurs, jaki datychczas cywilizacja przebyła, aby móc stanąć na przedzie.
Duch jest z natury emulacyjny, pracuje na konkurs; nie dla walki, lecz z wrodzonego popędu do doskonałości. Życie cywilizacji — to wyścig; o to, kto ma nią kierować. tym się tłumaczą ambitne walki klas, sięgających po ster, walki przez złe zrozumienie instynktu często schodzące na manowiec zawiści. Trzeba uczyć się nie dla tego, by panować nad innymi, lecz żeby jak naj więcej stworzyć. W twórczości wyzwolonej od żądz ziemskich — w nauce, sztuce — natura tej emulacji jest najzrozumialsza połączona jest z ra chubą na poklask i wawrzyny.
Szkoła uczy różnych rzeczy i różne są szkoły,
ale każda uczyć winna jednego: świadomości że
człowiek jest własnością cywilizacji narodowej
i jej nadzieją. Ciyis — jest ten, kto przystępuje
do społeczeństwa z tą świadomością. Szkoła jest
z natury rzeczy insfytucją narodową.
Gdy to wszystko, co powiedziałem pokrótce zbierzemy w snop światła i skierujemy na naszą epokę z przed 40—50 lat, to sobie uprzyŁomnimy,
w jak smutnych warunkach wchodziliśmy w życie owej cywilizacji polskiej. I subjektywne warunki naszego przygotowania do walki były niedosta teczne, bo szkoła nie była narodową i objektyw nie cywilizacja była w rozstroju.
Mówiliśmy przez półtora wieku o zbrodni roz-. biorów. Ale jakż rzadko tym wyrazom, pomy ślanym przez kogoś, co głęboko rzecz rozumiał, umieliśmy nadać moc obrazu w swoim umyśle.. Czasy, o których mówię, były okropne tern, że już nie widziało się żywo. treści tych słów „zbrodnia rozbiorów”.. Już się przyzwyczajono do położe nia, jako do stanu normalnego. Po ostatnim wy buchu protestacyjnym 1863 r., krwawo uśmierzo nym, a skierowanym tylko do jednego zaborcy, opadly ręce, a rodzice nasi szeptem mówili nam o Polsce, jeśli mówili.
Dziś z wolnego pola obserwacyjnego patrząc na dzieje pod tym kątem widzenia, który ukaza łem, widzimy z przerażeniem, jak wielka to była zbrodnia ów rozbiór. Taki owoc dziejów jak cy wilizacja narodowa, nie da się rozbierąć bez krwawienia. Kto sobie myślał, że Polska — to tylko ziemia z dodatkiem ludności — to zapewne mógł spokojnie myśleć o podziale terytorjum mię dzy trzy państwa ościenne. Ale kto rozumiał, że państwo jest formą zewnętrzną pewnej żywej isto ty, naczyniem cywilizacji narodowej, że jest posta cią ciała organicznego, żyjącego o tyle, o ile jest w całości i w ruchu,, ten widział, że tu chodzi o wykreślenie Polski z systemu planetarnego
2*
.1
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
21
20
ludzkości o jej śmierć. I byłaby ona nastąpiła gdyby nie sprawiedliwość dziejowa która raziła państwa zaborcze.
- Polska była wciągana po kawałku w orbity trzech ościennych cywilizacyj (właściwie dwóch
— rosyjskiej i niemieckiej, jeśli Austrję liczyć za niemiecką). Polska cywilizacja trzymała się ca łości już tylko pewnemi włóknami ducha, których kordon nie zdołał jeszcze przeciąć, a głównie je dnością wspólnej mowy. Z podziałem ziemi roz padły się instytucje w dwie strony świata, owo zaś przędziwo twórczości gospodąrczej i diicho w-ej czepiało się urządzeń cywilizacji obcej. Po tworzyły się pochyłości i ciążenia ku centrom obcych środowisk, i wkońcu brakło już wyobraźni na to, czy wogóle możliwe jest odzyskanie daw nego kształtu i przywrócenia dawnego blasku cy wilizacji polskiej. A jednocześnie świat, straciw szy z oczu światlo- naszej planety, wzbronił nam nazywać się Polską i sprawę naszą uznał za prze
graną.
II
Zadaniem naszego pokolenia było wmyśleć się w tę tragiczną sytuację i, zebrawszy w sobie ży wotność rasy, iść na ratunek naszym dziejom. Spotkaliśmy się z ludźmi z różnych stron kraju którzy to zadanie pojęli. Wciągała nas okale czona rozbiorem cywilizacja, rozdmuchująca iskry w popiele ostatnią płuc potęgą, jak mówi poeta.
Czemże była praca oświatowa wśród ludu, którą prowadziliśmy, jeśli nie instynktem przysparzania narodowi świadomości, aby nie zgasła iskra ży cia duchowego? Czem było zalecanie związków tajemnych z rodakami za kordonem, jak nie in stynktem nawiązywania zerwanych nici owej tka niny, które przecinał rozbiór? Czem była praca nad wzmaganiem życia polskiego we wszystkich dziedzinach, jak nie przeczuciem, że tylko silne życie wewnętrzne może wytworzyć zczasem sza cunek dla nas, konieczność hczenia się z nami, jako możliwością życia samoistnego, i wreszcie wytworzyć podstawy państwa?
Ostatnie generacje polskiej inteligencji, wy tworzonej przez szkoły, spełniły maximum zada nia, jakiego społeczeństwo może oczekiwać od warstw oświeconych. Czy zrobiono wszystko, co należało, czy wojna i jej wynik nie przyszły za wcześnie, czy społeczeństwa dostatecznie było przygotowane duchowo d6 naprawy całego apa ra cywilizaćji, tak rozbitego przez rozbiory, i do postawienia go odrazu na wyżynie odpowiedniej, aby mogła emulować z ościennemi cywilizacjami, które bez przeszkód w XIX wieku się rozwijały,
— to inna sprawa. Pięcioletnie dzieje naszej nie podległości świadczą, jak trudne to było zadanie, trudne nietylko ze względu na zaniedbanie sa mego aparatu materjalnego i ubóstwo kraju, ale głównie ze względu na rozbicie duszy polskiej w trzy różne nałogi myślenia kategorjami cywili zacyj obcych. Przy najlepszych chęciach służenia
22
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
ZYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
23
Ojczyźnie jednostki nałożone do trybu cudzej twórczości, zwłaszcza gdy używane były do obcej służby państwowej, nie mogą odrazu obudzić w sobie wyobraźni twórczej ory bezpo średnio odczuwającej zadania dziejowe.
Polska w XiX st. upadkiem swoim przyczyniła się w całym świecie do upadku wiary w to, że jedyną formą istnienia cywilizacji jest naród, two rzący naród, jak przedstawiłem, wyzwalający w ruchu i wysiłku duchowym maximum danej mu energii i taluntu. XX wiek kroczy już pod zna kiem tej wiary, umocnionej doświadczeniem i na uką. Będzie to wiek więlkiej gry narodów, nie imperjalizmów, nie państw, dyszących żądzą pod bojów, ale osobowości narodowych, pragnących żyć pełnią sił własnych. Tyle narodów, ile ory ginalnych cywilizacyj wystarczających do wydoby cia ambicyj historycznych. Te narody mają histo rję, które mają cywilizację, które opierają twór czość na wartościach dziedzicznych kultury du chowej.
Przekonała o tym wielka wójna, która była katastrofą dla imperjalizmu i internacjonalizmu. Zwycięsko wyszła z niej. idea narodów, jako in dywidualności twórczych, wylegitymowanych pra wem do samodzielnej cywilizacji.
Znany historyk francuski Gabrjel Hanotaux:
napisał 16-to tomową historję wielkiej wojny.
A więc pewno dobrze się przypatrywał światu
J jego dążeniom. W zakończeniu tej pracy, ogło-.
szonej tego lata w „Reyue des Deux Mondes” (lipiec 1924) takie robi wnioski (pozwólcie, że je przeczytam). O międzynarodówce Hanotaux wy-
daje opinję następującą:
„Dziewięć lat, które upłynęły, nie zdołały ani spotę gować, ani utrwalić tego strupieszałego romantyzmu. Marxizni ledwo dyszy po swojej próbie realizacji. Jed ność ekonomiczna narodów jest równie mało prawdo podobną w przyszłości, jak jedność polityczna świata. Rodziny ludzkie dążą raczej do separacji, aniżeli do ze clnoczenia i zlania się. Sto nowych narodowości powstało z ostatniego wybuchu i każda chce żyć życiem wlasnem Nad imperjalizmami światowemi usiłują brać górę pa nowania Iókalne.
„A jednocześnie międzynarodówka pokazała, do czego jest zdolna: nie umiejąc pohamować wielkich apetytów, pomnożyła tylko ruiny na świecie. Do tysięcy ofiar wojny dorzuciła tysiące zabitych w walce bratobójczej. Dziwny to środek leczniczy!
„Zresztą ci sami, którzy usiłowali doktrynę międzyna rodową zastosować, zaprzeczają jej. Nie mając wyjścia z dziwacznego nacjonalizmu, z którego zrobili więzienie, zbroją się i za kratami zgrzytają zębami. 1 to ma być pa cyfzzm!
„Bolszewizm pożarł swą matkę .międzynarodówkę, od wrotnie niż stary Saturn, który pożerał swoje dzieci”.
Znany ze swego liberalizmu Hanotawc w zna mienny dla naszych czasów sposób z całą kate gorycznością przeświaciczenia pisze dalej:
„Idea narodowa ze swym nieodłączonym towarzyszem .patrjotyzmem jest dzisiaj bardziej żywotna niż kiedykol- wiek i coraz bujniej rozrasta się w sercu i wnętrzach ludności. To jest faktem”!
4
24 ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA 25
Dlaczego? —• zapytuje uczony historyk i tak
odpowiach:
- „Człowiek chce kochać, człowiek chce rozumieć, czło wiek chce być karnym. Pierwszą rzeczą. jaką mają do zrobienia dwie istoty żyjące, jest to, że rzucają się ku sobie, aby się złączyć i wznosić razem dom dziedziczny.
„Bóg wyznaczył pewne granice siągu dla ciała, rnte ligencji i serca ludzkiego. a te koliska to są strefy na miarę doniosłości glosu ludzkiego przenikalności wzajemnej inte lektów, slrefy możliwego współżycia w jednym rytmie serc ludzkich. Pochodzi to z ustanowienia Bożego i wynika z zasadniczego prawa życia.
„Jedyną rzeczą możliwą, dającą się realizować, rodzącą się i odradzającą nieustannie, jest Ojczyzna. Jest ona ni cze.m innem, jak wieczysią i zawsze płodną miłością. Z ustanowienia wiecznegc nigdy nie będzie zniszczona, a1bowien jest przyrodzona”.
Powołałem się umyślnie na liberalnego p. Ha notaux, w bałamuconej bowiem Polsce wydaje się nieraz ludziom, że teorją narodu jest wymysłem partyjnym, obliczonym na wyzysk idei wolności powszechnej; Tymczasem rozumie3ie tych rzeczy
test elementarnym obowiązkiem jasnego uMysłu. Potem dopiero, od tego poziomu poczyna się kwest ja myślenia party o środkach walki i pracy dla dobra Ojczyzny.
Proszę panów, pokazało się, że dążenie, któ remu ulegaliśmy już na ławie uniwersyteckiej, do budzenia sił realnych w narodzie przez uświado
mianie go jako całości pomimo rozbiorów, dobrze wyczuwało nadchodzące czasy. Byliśmy w rytmie tętńa powszechnego, a kto wię, czy Polska nie wyprzedzała innych narodów wskutek szczegól nego uduchowienia, wyczulonego cierpieniami.
Zyskaliśmy przewagę nad pokoleniem roman-
tycznem przez to, że wszedłszy w życie, dosta liśmy się pod wpływ myślicieli pozytywistycznych którzy nauczyli nas patrzeć w rzeczywistość, nie zaś tylko w symbol poetycki. Byliśmy, wycho— dząc ze szkoły, w tym szczególnem położeniu, ża jednocześnie uczyliśmy się i romantyzmu i poz y tywizmu. Te dwa kierunki wówczas walcźyły między sobą. Romantyzm podobno już się byI wtedy przeżył, ale myśmy poetów romantycz nych dopiero poznawali, kupując chyłkieni w księgarni cenzurowane utwory. Jednocześnie w kl. 8-ej czytywaliśmy „Prawdę” pozytywistycz ną. W głowach mieliśmy chaos. W szkole samej mieliśmy wśród profesorów przedstawicieli. obu kierunków, co zresztą do później oceniliśmy. ChoĆby wymienić dwóch humanistów, którzy wielki, choć ukradkowy wpływ mieli na naśze umysły: A. G. Bema i Tomasza Siemiradzkiego..
Zanim wyrośliśmy z powijaków elementarnego myślenia, i pozytywiźm się przeżył. Myśmy nale żeli właściwie do generacji syntetyzującej, mi-e— liśmy w sercu romantyzm w głowie pozytywizm. Dowiedliśmy, że nieobca nam była zasada: „mierz siły na zamiary”, nieśmy ją traktowali nie uczu
ciowo, lecz rozumowo.
1
26 ŻYUE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA.
ŻYCIE SZKOŁY I SŻKOŁA ŻYCIA 27
Realnie narzucała się nam kwestja dróg i środ ków postępowania i ona stanęła przed nami jako zagadnienie pracy. Doświadczeniem naszego ży cia było, że rozwój i nawet radykalny przewrót w warunkach bytu zapewnić można Ojczyźnie tylko wytężoną i celową pracą, nie jednorazo wym wybuchem uczuć, ale pracą, która w świe ci moralnyźi jest postacią ruchu powszechnego. Walka bohaterska jest także pracą. W każdym razie doświadczyliśmy tego i możemy zapewnić, że praca, jak my ją pojmujemy, jest walką, walką codzienną, może nie bohaterską, ale wymagającą oddania się sprawie.
Nie walczyliśmy na froncie, bośmy byli już za starzy, ale braliśmy żywy udział w wojnie, która była pracą dla naszej niepodległości. Dzieci na sze przelewały krew. One związały nasze po kolenie z tą młodzieżą, która teraz jest tutej w szkołach. •Ci, co padli na polu walki, umierali z wizją żywej Ojczyzny, która karmi się nietylko duchem, al i krwią swoich synów. Uczcijmy ich pamięć przez powstanie (zebrani powstają).
Szanowni Państwo! Tylko wola, ona jedna
i płynący z niej czyn mają moc syntetyczną dla
ducha. Nie widzenie póetyckie odkrywa światy
i rządzi niemi, nie intelekt, jeno wola przy po mocy tych. skrzydeł.
Romantyzm nasz spierał się z pozyLywizmem.
•o tó, co ma większą wartość: marzenie czy ro-. zum, poezja czy nauka. Życie samo odpowie działo na to pytanie praktycznem hasłem pracy
organicznej. To. hasło pogłębiło nasze pokolenie. syntetyzując i marzenie i rozum w ogólniejszem prawie życia — w realizacji i marzeń i myśli przez czyn.
Czyn bez poetyckiego pierwiastka nie mógłby nigdy być ideowym; racjonalne podstawy ćzynu nie są wystarczające tam, gdzie motywy życia często są irracjonalne dla jednostki. Kultura po etycka jest więc niezbędna w cywilizacji.
Daleko wyraźniej narzuca się potrzeba kul tury rozumu. Czyn, jeśli ma mieć wartość realną, musi być kierowany rozumem. Ale co .z poezji i z rozumu, jeśli nie będzie dla nich zastosowania w czynie? Natomiast wielką podnietą dla młó- dzieży w zdobywaniu wiedzy jest to, gdy się ją stawia frontem do życia i wskazuje zadania twórcze, dla których wiedza i polot są niezbędńe. Młodzież lepiej uczyć się będzie, jeśli będzie wie działa, poco się uczy, jaki czyn ją czeka.
Tylko ten może wytężyć w sobie wszystkie siły, talenty, - wiedzę i dobrą wolę,. kto mierzy się ze światem na czyn twórczy. A ten tylko może zapałać tą żądzą, kto od młodości kształconą miał wyobraźnię życia, kto zdolny jest ożywić w sw-ej wyobraźni widok realny społeczeństwa.
Szanowni państwo! . „Z żywymi naprzód iść”
— to nie znaczy zmieniać poglądy filozoficzne, to znaczy zmieniać psychologję swego narodu. Z ży wymi naprzód iść — to poznawać coraz lepiej.
psychikę narodu i czerpać stąd mądrość.
28 ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYC]A 29
To, co mówię, ma ważne znaczenie dla wycho wawców. I życie i nauka w owym czasie, o któ rym mowa, zgodziły się na jedno, że życie —. to jest ruch, nieustający ruch. Im wyższa postać życia, tym większą rolę odgrywa w procesie roz woju dusza. W życiu ludzkiem, narodowem duch jest owem primum mobile wszystkiego, jest to spi ritus moyens w porządku tworzenia cywilizacyj-
nego.
Stąd wynika, że w duszy ludzkiej największą życiową wartością są stany psychiczne ruchu, a. więc siła nerwów ruchu, wola, charakter. Ten system w budowie człowieka jest zasadniczy, ten domaga się szczególniejszej pieczy wychowaw czej i uprawy. Uczucia w człowieku tyle są warte, o ile dają się zamienić w siłę motoryczną woli. Z pośród uczuć zaś, największe znaczenie w życiu, wyniesionem do godności cywilizacji, ma miłość, instynkt zasadniczy życia, miłość sąmego życia, twórczyni wszelkiego ideału, zaczyn twór czego czynu, motor wytwórczej pracy, ogień, który zapala duchy, że płoną ofiarnie, aby zwy ciężyło dobro, a więc życie.
Rację więc ma przytoczony wyzej historyk Hanotaux, ze owa to miłość tworzy gmach dzie dziczny narodu i cywilizację. uczyn ków martwa jest, ale i miłość bez czynu jest ja łowa. Ona wytwarza ów patxjotyi uczuciowy, który tak łatwo wyradzał śię w czasach pśeudo romantyzmu w końcu XIX wieku w werbalizm,
w puste klepanie nie obowięzującyćh do niczego
symbolów. Jeśli chcemy, żaby patrjotyzm mło dzieży był zawsze natury czynnej, żeby wpływał na charakter i postępowanie, musimy w wycho waniu uwzględniać przeclewszystkiem aparat woli wraz z jego siłą popędową.
Nie zrobimy z siebie nigdy narodu prawdziwie cywilizowanego, dopóki nie wydobędziemy z psy chiki na pierwszy plan tej naczelnej siły ducha, jaką jest zorganizowana do twórczego wysiłku wola.
Nie wystarcza dać na drogę maturzyście paru frazesów: mierz siły na zamiary, łam czego ro zum nie złamie, orla twych lotów potęga i t. p. Ze szkoły młodzieniec wynieść powinien w umy śle żywy obraz społeczeństwa, które czeka na jego siły, na jego skrzydła. Powinien mieć rozwi niętą wyobraźnię rz dziejącej się i widzieć to miejsce, gdzi jest potrzebny do po mócy, aby cywilizacja narodowa nietylko nie ustawała w ruchu, ale rosła.
Maturżysta wchodzi w szeregi klasy oświeco nej, która nadaje polot, kierunek I natężenie cy wilizacji. Gdzie inteligencji, mało, tam tempo ży cia słabnie, jak np. na nasźym wschodzie. Gdzie szkół było „więcej i pracować musiano, jak w Wielkopolsce, tam cywilizacja jest wysoka. Polska” buduje się na pochyłości, trzeba ją pod nieść od” wschodu i od Warszawy do poziomu Wielkopolski. Komisja ekspertów z ramienia rządu opracowała podobno plan meijoracji ziemi. Doszła ona do wniosku, ż na jakie takie opa
30
ŻYcIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYcIA
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
31:
nowanie ziemi w kraju potrzeba lat 80, żeby za podnieść ją ch wysokości Wielkopolski potrzeba lat 160.
Wszystko jest w takim stosunku, cała cywili zacja porzebuje takiej meijoracji. Proszę pań stwa. Polska ma dzisiaj szkół średnich około 800. Lekko liczac, szkoły te mogą dawać. krajowi ro cznie około 10.000 maturzystów, oficerów tej a która upTawia Polskę. Gdyby każdy z nich dziennie w rnyś zasady „uulla dies sine linea — choć jedną pożyteczną rzecz dla społeczeństwa zdziałał celowo i umiejętnie, to przecież inaczej wyglądałaby Polska. Zjazd koleżeński po 30 la tach niz pozriawaiby. rodzinnego miasta, tak wiel kie zasta.wałby przeobrażenia.
Szanowni słuchacze! My uczestnicy obecnego Zjazdu zdajemy sobie sprawę, żeśmy swóich 30 lat dostatecznie nie spożytkowali, żeśmy nie- zawsze dorastali do wyżyn chwili dziejowej i nie- zawsze po nizinach stąpali z tą świadomością, że nie należymy tylko do siebie i że każda chwila jest droga.
W miarę wymierania starszej generacji — mam nadzieję — będzie lepiej. Pokolenia, które teraz do pracy slaaą, które widziały od początku dzieje wolnej Polski, które mają w żywej tradyćji, jak krwawo o wolność trzeba wałczyć,. obserwujące ciężką pracę odbudowywania Polski i popiołó
nie mogą być ślepe na tę prawdę, że potęga Oj czyzny pozostaje w prostym stosunku do wysiłku każdego i wszystkich.
Polska nie będzie dla nich mitem, jak dla nas była w młodości, lecz rzeczywistością znaną z dó— świadczenia. Dla ludzi z czasów upadku Polski nie było nic trudniejszego, jak obudzenie w sobie obrazu pełni życia; nie macie pojęcia, taki to był wysiłek przedstawić sobie realnie byt Polski jako nąrodu żyjącego. Za naszych czasów chorowali ludzie na obłąkanie literackie, pochodzące stąd, że o Polsce wiedzieli tylko z poezji — z symbó łów, które można dowolnie wykładać, alę najłat wiej upajać się nieml bez pomyślenia o ich treści.
Wy teraz macie w ręku treść Polski, rzecz samą, wolny warsztat pracy.. Poezja wyniknie sama z pracy, jaką w Polskę włożycie. Myśmy mieli przed oczyma tylko symbol jej cierpienia i konania na krzyżu. Wy stoicie w obliczu otwar tego przed sobą realnego życia.
Powołani jesteście do wydobycia z dziejów nowego, symbolu Polski, symbolu życia, rozwoju i potęgi!
Zjazdy koleżeńskie w tym mają swój sens, że przyczyniają się do utrzymania w ciągłości ruchu historycznego w gniazdach. Rodzina jest pod stawą narodu, a szkoła jest rozszerzoną rodziną. Szkoła, przez. którą płyną pokolenia, jest insty tucją dziedziczną; krąży przez nią pewien wątek dziejów.
32
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
L
Lucjan Zarzecki, jeden z najtęższych działaczy na polu wychowania publicznego, podniósł nie zmiernie ważną kwesiję: czy szkoła ma dawać tylko wiedzę książkową, czy też raczej ma kształ cić duszę całą
.„DIa narodu — są jego słowa — może być zgóła obojętnem czy kończący szkołę p r z es z li mniej lub więcej paragrafów nrzędowej wiedzy. Dla niego naj bardziej ważnem jest, czy wchodzą w życie z poczuciem swego obywatelskiego powołania, z umiejętnością pracy, ze świeżym umysłem i jasnem sercem. Siła moralna młodzi i zdrowy jej wzrost w atmosferze, opartej na jędrnym gruncie narodowej tradycji, jest rzeczą naj ważniejszą. Marzenia mesjanistyczne romantyków nie są pozbawione realnego gruntu. Jest w nich zdrowe jądro p r a w d y ż y c ja... Szkoła służy narodowi przez ciągłe odmładzanie w każdem pokoleniu tych źródeł siły i woli życia, jakie prowadzą naród w jego historji. To są przedewszystkiem siły moralne, to wola spełniania posłannictwa swego w dziele tworzenia kul tury ogólno-ludzkiej...”
1) „PrzeglądWszechpolski”,zeszyt zamaj 1922 w rozprawie p. t. „O zagadnieniach wychowawczych w Polsce
współczesnej”.
Przybyliśmy do swego giiiazda, aby poprzez dziesiątki lat wędrówki życiowej podać wam wą tek rozpoczętej przędzy. Podcjniijcie ją i nawiąż cie do swoich poczynań, abyśmy żyli w was du chem i nie całkiem zginęli dla potomności!
1924..
Sekret człowieka twórczego
Dyskusje.
3
CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
a nam w ludzi Mysi o nich ać mńsi ważnemu dziełu wychowania.
.nego; ale dzieło to winno opierać się na.
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
35
mem wytwarzaniu licznych zastępów ludzi:
mich wartościowych.. Człowiek zaś redni który mo zapewnić trwałość naszej egzystencji,, musi mieć zasadniczy typ człowie ka wielkiego.
Ną więlkiego człowieka niemą rećepty, ant terminu; jest on darem dziejów. Ale o tern, Z ja. kie typu człowieka rodzi się wielki duch,, o tym trzeba wiedzieć; Bo inaczej w cóż się obróci wychowanie? Trzeba przecież wiedzieć,. co mamy udoskonalać, aby dojść do ideału :dosko- nałości.- Trzeba utrafić w:-ów typ przeciętny by warto go było -doskonalić Potęgować bowięm. układ, źle obmyślany w założ- jest to potęgo— wać wądę, -czynić. przez, powiększenie tej wądy karykąturę -. -człowieka, gdy się młało o ideał. O wielkim -człowieku- nie powinno -się tylko marzyć,. trze-ba mniej więcej wiedzieć, na jakie drodze znaleźć go. można.
Wdzięczny jęstęm Zarzeckiemu - w k . „marzeniacl mesjanistycznych-romantyków,. kt6re nie są pozbawione. realnego gruntu”, .bo daje możność sięgnięcia poza podręcznik psycho- logji. Gdy chodzi o spenetrowanie człowieka, daleko. skutęczniej. jest iniawać się po, wskazówki. do rewelatorów--ducha ludzkiego - :do relig-ji i do poetów. Oni mają miarę wielkości::
człowiek religijny i poeta, i ktoś trzeci: człowiek,
zbiorowy lud, przez wieki wytwarzający zbio ro-wo prawdę o człowieku wie”kim w znakach mitologicznych.
Każdy z tych twórców pojęć. o człowieku we wnętrznym daje zarys człowieka wiecznego, jako ideału. Zarys ten każdy tworzy ze swego -stano wiska, w duchu s czasu,. a,jędnak.. gdyby zebrać te -wielkie linje w jeden -wizerunek, wszystkie one się zejdą. Co: daje rękojmię tej ścisłości, •że te zarysy idealnę- układają się jak rzecz realna, w jakąś prawdę psychiczną? To, żę prawdy o człowieku nie. są zgadywane, jeno czer-. pąne.. są z własnego wnętrza przez samoobser wącję.. Wielkie duchy,. oddąjąc. się pracy :- wnętrznej, bardzo głęboko przenikąją świądoino ścią swój ustrój, są przeto rewelatorami psy
chologji. .-. ----:
Mickiewicz w. czasach mesjanizmu traktował zagadnienie wielkości człowieka. ze.. stanowislś czysto religijnego. „Bóg czuwą nad kwiatem i za kreślił człowiekowi drogę ku prawdzie”.
„Bóg przez mężów świętobliwych i mądrych daję człowiekowi poczucie prawdy, a zsy mężów mocnych dla zrelizowania jej na ziemi”. - -Mesjanizm -Mickiewicza polegał na lem, że wier.zył i-ż Bóg zeslał ludzkóści osobę Chrystusa -na- —wzór. wiekuisty. -Nie- nate jednak tylko zesłał, eby mu ludzie cześć. oddawali, jeno żeby Go wzięli za ideał i wecliug tego wzoru się doskonalili.” Mickiewicz wierzył, że „wszyscy ludzie prędzej czy później muszą się stać w istocie i w czynie, w duchu i w ciele podobni Chrystusowi”.
1) „Wykłady” Lwów 1900, t. VII, str. 157.
3*
36
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
37
choiogjL
zdolność czynu. W niej Mickiewicz widzi pier wiastek boski. Zagadnienie ściąga się d psy-
Nie mo dać imi schematu zasadzie wy chowania: wzór idealny i doskonalenie. Genjalny Mickiewicz stawiał rzecz tak: doskonalenie nie polega na dociekaniu tajemnicy bóstwa Chrystu sowego lecz na czynie, na pracy, aby się stać mu podobnym. Tu rzucił przypowieść @ iskrze i słońcu. Iskry zadaniem nie jest badanie tajem nic światła słonecznego; jej rzeczą jest „rozżarzać swoje ognisko, stać się pochodnią, kulą płomieni stą, gwiazdą gorejącą”.,.
Dla Mickiewicza wielkość zasadza się na r e alizowaniu prawdy; nie na tern, żeby ją wie dzieć z książki, widzieć artystycznie, ale żeby ją zrobić. Po mędrcach i wieszczach starożytnej Grecji, którzy tę prawdę wiedzieli, czy widzieli, „przyszedł Aleksander Wielki, czlowi n a j z u p e I n I e s z y, jakiego Grecja wydała”. „Bez Aleksandra Wielkiego — dodaje Mickiewicz — mitologja zostałaby bajką; on ją wprówadzii w rzeczywistość”
Druga ważna wskazówka leży w tern, że Mic kiewicz, gdy mu wypada bliżej określić wielkość tych postaci, stosuje obok przymiotnika „mocny co oznacza przewagę woli w budowie psychicz nej, drugi atrybut — „n a j z u p e I n I e j s z
albo „zupełny”. Mickiewicz bowiem pojmuje wielkość duchową, jako „zupelność”, komplet ność wszystkich władz psychicznych pod prze wodem woli.
Tutaj miejsce na parę uwag.
Gdy Mickiewicz, dla mnie niezawodny od krywca tajemnic ducha, wielkość widzi w takich postaciach, jak: Aleksander, Cezar, Karol Wielki, Dżyngishan, a zwłaszcza Napoleon, to nie dlatego żeby one odpowiadały jago ideałowi religijnemu, nawet etycznemu, jeno dla ich przyrody ducho wej. Ich wspólny mianownik — to tajemnicza
Trzecia wskazówka, dana przez Mickiewicza, jast ta, że ci wielcy ludzie, jak Aleksander, Ce zar, Napoleon, nietylko objektywnie uznani byli za wielkich, ale że byli takimi w swojem własnem poczuciu. Aleksander zdziwił się szczerze, kiedy zobaczył, że mu krew płynęła z rany, uważał się bowiem ża coś wyższego od człowieka. Ten pierwiastek subjektywny wielkości może łatwo wysuwać się jako poczucie ustrojowe w człt wieku niezwykle sharmonizowanym. W to wie rzę, a to przekonanie utwierdza we mnie fakt, że na ludziach wielkich poznają się i kult ich szerzą ludzie tego samego typu i podobnego wymiaru. Tylk człowiek, obdarżony taką doskonałą bu dową duch zdolny jest przez poczucie we wnętrzne swojej wartości zdobyć się na intuicyjne wyczucie wielkości cudzej. Do tegó zdolni są — jak mówiłem — intuicjoniści, jak wielcy poeci,
1) Tamże 158. I Tamże 159.
KEf CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
4; IL
I człowiek zbiorowy, o którym z że wtdzi, -czttje
iud, tradycję żywą
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO 39
— nie objawiają się inaczej jak czynem” I wi rzył,- jak-lud -wie p jełkiego. człó
Wieka czynu. „- -
„Zawsze kiedy idea przychodzi do realizacji, musi ko niecznie z-jawiĆ- -ideał,— ś wzórowy. Co naj sławniejszemu z Mez nie: Iawa1o zasnąć -spokoj nie? Nie- książka, nie rzecz. z powieści słyszana,. --nie idea, ale Milcjades. ideał w człowieku. Ceząx nie płk kał nad książką; tylko ludzie nieczynni płaczą nad książkami.—” Cezar wylewał-—lźy przed” posągiem. Ale ksandra ..•:: :... . .. -
L czwarta uwaga: mity o nadczłowieku po .z takiegb źh jak Mickiewicz-lub-z wy
$ni 1uchi duch jednostkowyi wielki duch- zbiorowy powszechności — o-ba łakną i szu kają rieikiego - człowieka, oba -mają na ni zńi - -w organ-iczneu s wieIkośk ob-a- tworzą mity-o nadczłówieku-,- -Cóż robił -Mic kie z postacią Napoledna? - -
Mickiewicz dosłow:ni tak tworzył mity, jak żywa tradycja pokoleń; On- je brat-z t strony, z której- -traktuje wartości- samo życie-. Onó - szuka wielkich hidziach boskidj mocy,— skutecżności aż do” -cudowności; Bó czyn, działanie”- „ -sumie o -wysiłku -psyćhicźnego jest- t ciem -ży cie stawa na swej wysokości, jako- pokóńywanie rożkładu przedłuża się, --rozwija i- zbliża do - -naj- - ogólniejszego ideału - Dobra. W tVm ideale p —życie - samo,— widzi - i - Prawdę I :Pi
- l uosabiał w swoim ćzasie ten naj wyż zmysł życia powszechnegó w ciele na rodd. Mesjanizm był religijnem tiapięciem ro nTa a -tBn — stibjek:tywizmu na-ro”dowegó-. Naród” doszedł w Mick jqj poczucia siebie. Nie był-” to już poeta, wieszczył -duszę narodu, szukal dla- niej postaci. A „lud — według niego
Pod koniec tego samego stulecia, gdy przez reakcję umysłowość poiśka przesunęła się z bie guna subjektywizmu rómantycznego do bieguna „objektywiżiu póżytywiśt t Prus, dućh bi bardzo odobny do Mickiewicz skicgó, nie miał - już - tej „ wej miary ideahi 1udzkiegó kó iaukbwó. Byłó baMzociek żjawisko Bó w „grt”ći” rzećzy wśzystkó, co wićdział o tym ideale, to wiedział ż we joczifćhi z którego płynęła i sama potrzeba. szukanhi ide ału.: Tak śamo jak Mićkie*icż widział syntezę człowieka * wó1i ie ź - - ćżpiu kł”adl w dzieje pojęcie - pracy (organicznej). - Pracował nad systemem - naukowym, aby- odsunąć naturalny proces mitu. W osobnej książce „ najogólniej szych ideałach ludzkości” dowodził, że poczucie
1) Tamże, 173.
2) Tamże, 178.
40
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
41
Niezmiernie znamienne było przemówienie jego, na uroczystości odsłonięcia pomnika jednego z największych Polaków końca 19 wieku T. Cha-S łubińskiego Zakopanem w r. 1903. Podnosił w jego ukochaniu Polski to, że kóchał jej istotę, rzecz samą, nie zaś formy. Nie brał jaj z przygód dziejowych i osobistych, lecz brał ją w treści wiecznej.
„Ze zrozumieniem i odczuciem głęboko w duszy narodu uwięzionych, od czasu do czasu z mocą wy stępujących na widownię dziejową pierwiastków ideal nych zespoliło się w Chniubińsldm zrozurnenie i od czucie ziemi — nietylko jako żywicielki. nie jako aureoli Piękna.
1) Streściłem obszerniej pogląd Prusa w książce „Wspó cześni” Warsz. 1923.
2) Przykład ten zaczerpnąłem z pracy swojej o Kasprowi czu (Szkic wizerunku. Warszawa 1923. Gebethner i Wolff).
„Dymiły się przed nim, abo kajały się w słońcu te majeżtatyczne wirchy, opasane ciemno-błękitną wstęgą regli, szumiały przed nim te siklawy i potoki, aromatem świeżości przepełnione było to powietrze; pod sosrę bami izb góralskich opowiadali sobie napól dzicy po tomkowie zbójników o zuchwałych pod Kraków i Budzin wyprawach, o miłości Giewocta i Bystrej, o śpiących pod Krzesaną turnią w Kościeliskiej dolinie Bolesła wowych rycerzach.
„Bywali tu przed nim, którzy te wirchy I te regle wi dzieli, którzy słyszeli huczne i szumne potoki i siklawy, którym o uszy odbila się niejedna z tych starodawnych i starosławnych homerowskich opowieści, a przecież wskroś naszegó kraju nie poszedł hyr, któryby nas taką gromadą ściągał w Zakopane.
„On, Chałubiński. jeżeli nie pierwszy spóstrzegł ten czar przyrody tatrzafiskiej, to pierwszy najsilniej i naj widoczniej go odczuł i jak prawdziwy poeta, lecz nie mający daru zamykania swych -wrażeń w wiązane słowa. czar ten przemocą swego udzielającego się innym od czucia rozpowszechnił. Mówią o wielkich twórcach, że w mistyczny, w głębie tajemniczych pierwocin bytu się gający sposób zlewają się z Przyrodą.
„Chalubiński lekarz i przyrodnik, Chałubiński profe sor, Chałubiński działacz, kładący podwaliny pod roźwój Zakopanego jako instytucji społecznej, już nam prawie ginie z oczu, już się w naszej zaciera pamięci. Ustę— puje jakiejś jak gdyby z odwiecznych, prabytowych przy pomnień wyrastającęj postaci z czasów, kiedy w móz gach „stworzeń bożych nie było miejsca na odróżnienie skończonego od nieskońcżoncści, na stawianie granic pomiędzy tein. im znikome a Lem co trwa nieustannie, z czasówr kiedy siły ziemi i nieba stapiały się z si łami legendowych Waligórów i Wyrwidębów w. jeden twórczy, przeogromny żywioł. — — — „Tak nagradza Piękno tych, którzy je odczuli i uko chali, i taką wyznawców swoich darzy władzą, że zanim
ideału człowiek zawdzięcza . objektywnej obser wacji świata, w którym ‚„p o d p a t r z y ł” ład, mądrość i doskonałość
W następnem pokoleniu znajdujemy wybitną rewelacyjność psychologiczną w liryce Jana Ka sprowicza. Jest to dziecko Mickiewicza i cza sów nowych przechhiotowego widzania.
Typ mickiewiczowski, ale kąt widzenia czy sto poetycki. Praca wewnętrzno-etyczną na ele mentach głębokiego poczucia Prawda i piękno jest dla niego jedno.
Poszukajmy wzoru, jak Kasprowicz tworzy mit ó człowieku wielkim
42
SEKRET CZŁOWIEKA. TWÓRCZEGO
się spostrzegam ta mi!oś i to odczucie rozlewa się wo w •spoieczefistwie -pierwiastki twór . F -tym plastyczny• wyraz
Ta i bardzó mądra konstrukcja du i ioże śluŻyć za wzór, jak po jenito nadczłowieku, bogatym w pier wiastek twórczy Tak działaniem wieków w skład nicy yobr pokoleń, grupujących się ko hi dzi natchnionych, urabiają się - postacie - mitolo ićz ń.by uośobiały -według dcźucia żywych dusz ten lub inny dar twórczy, dany człowiekowi. Wyobrażenie wielkich ludzi i• ich kult w czasach naszych, gdy każde -widzenie może być spisane i oznaczone datą oraz imienieiii aitóra, niema cz4 pówstają. Jasnowidzący poeta swego wzoru wewnętrznegó, kt6rego istnienia u siebie możeby nie stwierdził, konstruuje obraz duszy
twórczej dla siebie zrozumiały. - - -
ćo móWią o -wielkich twórcach, że w mi styczny spośób, sięgający - w głębie tajem-nicz3rch pierwocin bytu, „zlewają się z przyroda$, charak teryzuje samego Kasprowicza. Jego „ja”, ulega jące poetyckim uniesieni i decydujące nawet w- życiu pówsżedniem-- jego osóbist śtosunku do rzeczy; ilie jest płyLkie jak u wowców; ła two reagujących na bodźce zewnętrzne czy towa rzysko, czy artystycznie mniej lub więcej pięk ue formami. Mijają całe okresy na takiej tylko tworczosci, rzec mozna, naskorkowej Kwitnie
1) Przemówienie Jana Kasprowicza „Kurjer Codńenny nr. 230-zr;-1903.
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
wtedy miły, bo nie trudzący g estetyzm, kult• forty zadówala potrzeby xtystycznó, nawet moralne. Sztuka, zamieniona w igrzysko sportowe dla twórców, staje się grodkiem lekko póc1n jącym- nerwy beż pociągania- dramatycznegó- w- za gadnienia moralności - i mądrości. W takich ókre sach, gdy śpią- gi oceanu a sztuka jest roz kószą:plaży na -jasnykn bi myśl -i zleniwiona z niechęcią -podąż w głąb o aby sobie uprżytomnić, iż pó grą pózorów-i pięknem iśt nieje jakaś treść - i -pra istota żyda.
Kasprowi nęci gł Na takiej rozigranej światł plaży gotów oddalić si od - towarzy stwa, aby znalazłszy w piasku muszlę, z niej do bywać uchem tajemnicę dna morskiego. Tak raz było; opówiada oteni w sonecie; Tuląc rmśzię-do ucha, łowił szum w niej- zaklęty i zdawało mu- się, Źe „serc serca wód tych słucha i lądn i niebio sów”; -Ta pieśń morza miala dla niego taki urok, że zda*ało mu się; „że nigdy już do ludzkiej:-nie
Źatęskńi pieśni” -
Kasprowicz śzuka w każdem zjawisku ino meńtu wiecznego, powszechnego: czy w człowie ku, gdy obcuje z nim towarzysko, czy w dziele ztuki. Szuka w otóczeniii zrównania z tym po żiomem, na którym pozostaje - jego natura du chowa. W naturze ma tó, że widzi sta ri2Ćzy od korzenia wiekuistości, od. związku ich
1) Nad morzem raz w po1udn „Chwile”. Lwów 1911.
Str. 50. -
43
44
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
45
z wszecbhytem, od „głębi tajemniczych pierwocin
Tworząc mit o Chałubińskim na obraz i po dób swoje, stał według ninie na mocnym grmicie psychologiczny1 Bo ten dar ściągania zjawisk do źrócllisk życia, do istoty ich w tym. punkcie, gdzie one wyłaniają się z nieskończono- ki, zanim przybrały formę bytu indywidualnego, jest istotnie cechą natur twórczych. Niema innego wytłumaczenia tajemnic mądrości, jeno w tym da— rz-a widzenia jedności wśród rozmaitości form.
Dwa są rodzaje umysłów. Jeden pospolitszy, który zaczyna pracę od byle powierzchni życia, której się zmysłem uczepi, a drugi rzadszy — tę— skniący do Prawdy. Cokolwiek poruszy duszę taką, spragnioną mądrości, czy w porządku do znawań estetycznych, czy umysłowych, czy etycz nych, dla każdej rzeczy szuka ona oparcia w gruncie stałym prawdy, a tej nikt nie znajdzie bliżej, jeno tam, gdzie się już nie da odró2nić „skończone od nieskończoności” ani postawić granic „pomiędzy tym co znikome a tym co trwa. nieustannie”.
Od zyskania tego gruntu pod sobą zaczyna się wszelka prawdziwa twórczość, w której widzimy pierwiastek boski. Bo ona rzeczywiście zaczyna odnowa i współzawodniczy ze zjawiskiem życia. Dzięki tej właściwości układu psychicznego wielcy twórcy mają wolność tworzenia na nowo, tworze nia oryginalnego. Ni krępuje ich nic surowym. wzorem, bo nie są przywiązani do form i goto
wych uzewnętrznień. Nie dbają o zadowolenie trzeb partykularnych i przelotnych człowieka, ży jącego naskórkiem. Szukają takich kolo siebie, którzy mają jaką taką tęsknofę prawdy I nie uga niają się za zewnętrznością. Ich natura i towa rzyska i twórcza układa się wedle tego zasadni czego prawa ich ducha, I dzieła ich stają sub spe cie aeternitatis. W sztuce, jak Kasprowicz, twa rzą symbolami życia powszechnego, do tego stop nia dbając o nieskończoność linji swoich widzeń, że nawet gdy naród mają na myśB, ni zamykają
-go w nazwie, aby snać istoty świętych pojęć nie gubiono w nominalizmie. Jego dzieła są „pełne Ojczyzny”, t. j. tego, co jest treścią jej życia
-wiecznego, ale widok emblematu narodowego nie poruszy jego natchnienia.
Takie głębokie, pełne mądrości widzenie świata daje- wolność tworzenia oryginalnego
-w sztuca, ale jest również warunkiem twórczości życiowej, gdy ma oprzeć użyteczność na warto ściach trw.aiych. Stąd siła społeczna takich po stad jak Chałubiński, bo one czar odczutych przez siebię wartości „przemocą udzielającego się innym odczucia” rozpowszechniają.
I
To prawo naturalnego ciążenia do „prawdy”
-w ostatnich czasach nazywane jest. prawem intui cji, z której zrobiono jakby dodatkowy organ po znania, „intelektualnego widzenia”, organ meta-
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓi
zyŁĘJ tez. organ mistycznego widzenia rze czi psychicznej:, poza. sobą. . Upatrująę ejsce dla intuicji w dziedzinie tworczosci filo zoflcznej z artystycznej widzi się w mej szcze gólny. dar intelektu, jakoby jakiś :nowy pierwia stek pomiędzy kilku - inn składającemi się na. kycie psychiczne. WyoĘrażają. sobie ten dar in tuicji jąkby . nowy pierwiastek chemiczny jąki4 promień prześwietlaja,cy, którym człowiek wyjąt kowy.przebijać może mury niepoznąwalnego.
Jak na moją intuicję. - ograniczam intuicję. jeśli :trzeba jakoś to. zjawisko nazwać, zakresem.
osobistego świata wewnętrznego; jest to specjalna. wrażliwość organiczna, zdolność wyczu.wanią prawdy całym ustrojem psychicznym. A zdarza. się —wtedy, gdy ustrój psychiczny jest pełny i zu pełnie Jiarironijny
Siła-twórcza pozostaje wstosuirku prostym do siły instyak prawdy, który . przyświeca tworze niu. -Intuicja jest instynktem, prawdy. ale. prawda. ę.jest dziedziną tylko- intelektu. Pącichodzić. do. niej otna.tylko wtedy,. wszystkie wła— dze duchowe są w -porządku. -.
Prawda ponętna jest dla natur czynnych, nie— tylko intelektualnych. Trzeba mieć wolę docho dzenia jej i wcielania. I tu leży pierwiastek oso bisto-uczuciowy, czyniący cuda w zakresie sto sunku - jednostki. do . prawdy.
Inny znów, stosunek jest artysty. Oii prawdy- tęskni jako do istoty.- rzeczy, którą ma tworzyć odnowa. Tęsknota jest negatywną ener—
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
gją, ona spała tym ogniem, w ktorego swi-etle człowiek penetruje. swoje wnętrze -w pQkładach podświadomości,” aż do najgłębszych wspomnień
„pierwocin. - - . .. ..„.
Inny znów stosunek iilozofa,1.wogóle. intelektu, który -zdolny jest dociekać. przedmiotowo w. chłodnam, świetle wiedzy, w trybie myślenia dyskursywnego9. . . . . „.. . -
Pospolite” to zjawisko,. że: ludzie :nowocześni, ubiegający się nietyle za mądrością, ile za inteli gencją. poszczególnych .swoióh władz ducha,.. two# r-zą ułamkowo, ni powołując do .pomocy całości ducha.. To- ci, którzy. nie mogą m to. ludzie -inte.Iigentnie myślący, rozumujący - dys kursywnie i dochodzący nieraz do. dużych wyni-. kówr”. ale te wyniki - mają wartość.. zbliżoną do prawdy,. o ile: są sprawdzone i potwierdzone przez praktyków .i ludzi.. instynktu moralnego. . -
Trzeba jasno odczuć, że ideały prawdy, dobra i -piękna,. przyświecające jako cel każdej. twórczo ści, są nazwami trzech atrybutów : czy wymiarów jednej rzeczy, jednego ideału. dóskonałoścL” .Za leżnie .od tego, - z której. strony twórca podchodzi do tego. ideału (myślenia, działania, czy uniesienia estetycznego), nazywa tę potrzebę doskonałości
.1 W kwietniowym zeszycie - - „ Wszechpol skiego z r. 1922 . p. J w ąrtykule. .„Romantyzm. a- ży cie” przytoczyt „z książki mojej. „Mickiewicz . i Słowacki” pogląd mój na klasyhkację psychologiczną funkcyj twór czych. Powołując się na te cytaty, nie powtarzam tutaj tego poglądu w całości.
46
47
48
SEKRFf ZŁOW]EKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
49
prawdą, dobreni lub pięknem. Dla ducha żądnego pornania yzy zetknięcia się z tajemnicą absolutu u celu wszystkich t d jest zawsze Praw da. Te trzy strony ideału odpowiadają trójwymia rowości psychicznego ustroju człowieka i w tym ustroju mają realne oparcie.
Człowiek się zbliża do ideału Prawdy o tyle, o ile ona się potwierdza jego całkowitem życiem psychicznem, całą duszą, głębokiem przeświad czeniem. Takie przeświadczenie jest czemś wię cej niż poczuciem logiczności w wyniku myślenia, ma ono pierwiastek uczuciowy, i więcej nawet — moralny (moralne przekonanie), jest czemś w ro dzaju przysięgi, złożonej przed sobą na daną Prawclę. Moment, kiedy taka przysięga pada, oznacza się błyskiem intuicji.
Taki błysk przeświadczenia intuicyjnego na stępuje wtedy, gdy wszystkie narai władze dw. chowe, z sobą współdziałające, wpadają jedno cześnie na ten sam trop Prawdy, wzajemnie się potwierdzając. Wtedy następuje olśnienie we wnętrzne, co nazywamy błyskiem. Możliwe to jest w organizacji duchowej, żyjącej całą pełnią, syntetycznie, a więc w organizacji czynnej, obda rzonej wolą twórczą, która bodaj jedynie ma moc pociągania za sobą całego ducha, aż do głębi sta nów podświadomych.
Cała tajemnica mądrości, moralności I skutecz Dości twórczej leży w tym obowiązku względem integralności ducha. Duch tworzy centralnie, gdy porusza się cały, mi o tó, z jakiego punktu
wyjścia, z czyjej inicjatywy: czy daje pochop do twórczości artysta, działacz czy myśliciel. Cel twórczości zawsze jest jeden, choć z różnej strony widziany — Prawda (Piękno, Dobro). Gdy wszyst kie władze są poruszone w jej poszukiwaniu, jest ona osaczona, człowiek jest na jej drodze; wtedy może na niego spaść łaska intuicji, że tę Prawdę
możliwej dla człowieka bezwzględnóśćj, nie na miarę relatywnej wiedzy o rzeczach, posiądzie.
Oczywiście może być mowa o intucji w tym znaczeniu tylko w zakresie humanistycznym; in tuicja jest darem widzenia rzeczy w świecie du chowym poznawania człowieka i jego tworów, darem wyczuwania dróg dziejowych i ideowych, darem religijnym, filozoficznym, artystycznym, po litycznym, darem przedewszystkjem etycznym. Wogóle zdarza się tam, gdzie człowiek modelo wać może dzieło tworzone według skarbów, jakie sam w duszy posiada, a syntetyzować wielość zja wisk wedle tej jedności, na jaką stać jego własną duszę.
Innego użytku intuicji nie umiałbym sobie wy obrazić. Wydaje mi się nieporozumienjei stoso wanie tego pojęcia do czynności poznania czysto objektywnego, np. w mechanice lub astronomji. Nazwałem ją wyżej wrażliwością ustrojową I mniemam, że lekarz może intuicyjnie przenikać organizm cudzy, o ile sam posiada uwrażliwiony zmysł ustrojowy, dający mu jasnowidzenie swoich stanów fizycznych (Chałubiński) w związku ze stanami psychicznemi.
Dyskus
4
50
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
51
To tyiko. pewna, że człowiek nierozchwiany, wszechstronnie rozwinięty i umiejący działać ciu chowo synt ma nieskończenie większe sżanse genjalności we wszystkich kierunkach, niż 1 wyspecjalizowany uczony. Odkryw cami wielkich praw rządzących przyrodą byli nie rutyniści i rachmistrże, lecz myśliciele, natchnieni czcią religijńą dla przyrody. Kopernik zawdzię czał swóje odkrycia tyleż wiedzy książkowej, ile swójej wyobraźni religijnej o mądrości wszech świata.
Wielkie obszary życia duchowego zostawiane są bez oceny ze stanowiska psychologicznego, co sprawia, że w czasach myślenia naukowego dzie dziny te są pomijane jako niepoznawalne. Sądzę, że dzieje się to z krzywdą dla kultury umysłowej, pozbawionej połączeń z pracą. myśli religijnej, która te zagadnienia jedynie porusza. Podziwu i czci dla Stwórcy nie pomniejszył Kopernik, wprowadzając ład do pojęć o architektonice i życiu ciał niebieskich. Studja psychologiczne i swobodne myślenie o tajemnicach ducha umoc nić tylko mogą pięrwiastek religijny w naszem żyćiu moralnem. Istota bowiem życia duchowego nie przestanie nigdy być cudem.
Iv
Na wzorach psychologicznych, ukazanych nam przez dwóch poetów, obdarzonych niezwykłą siłą widzenia wewnętrznego, starąłem się uprzytom
nić ten fakt, że człowiek nie może wytwarzać so bie ideału życiowego inaczej, jak tylko na pod stawie swoich własnych możności wewnętrz nych — na wzór i podobieństwo swoje. Czy cho cizi o widze Prawdy aż do jej źródeł metafi zycznyćh (Kasprowicz), czy o wykonywanie jej, realizację (Mickiewicz), czy o jej wyczucie, czy
o wydanie na świat w ruchu — w
dziele sztuki
lub w czynie, człowiek wtedy tylko zbliża się do wzoru boskości, gdy swoje władze duchowe ma ześrodkowaiia. Ideałem człowieka będzie po wszystkie czasy genjusz, to znaczy cudowna siła twórcza, dzięki której dzieło rodzi się gotowe, już zorganizowane w człowieku, w tej myśli, którą on tchnie w dzieło, w jego „natchnieniu”
Podziw ludzi — ustalmy to sobie — obraca się między dwoma zjawiskąmi: idealnym duchem, który tworzy, I idealnem dziełem stworzonem. By najmniej to nie umniejszy siły wychowawczej, jaką ma w sobie podziw, jeżeli jasno pojmiemy, że w obu wypadkach podziwiamy ducha własnego. Bez idealnej budowy ducha nie może być mowy o idealnem dziele żywota
Z mitem• o genjalnyin twórcy i z ideałem, do którego dążymy, dzieje się tak, jak z - żarówką między dworną przeciwległemi lustrami. Owa nieskończona perspektywa ogni to tylko żarówka. Zgańmy ją, a ogarnie nas noc, nie dająca możności widzenia żadnego ideału, ani w ludziach, ani w dziełach i więcej — co już wychodzi za porów-
4*
52
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
53
nanie — możności tworzenia czegokolwiek dosko nałego i w sobie i w środowisku.
Mickiewicz którego wyobraźnia widziała za wsze siłę ducha w iskrze (Improwizacja) lub w ogniu, nazywał tę żarowość ducha ludzkiego „ogniem świętym”, ogniem, który przetapia wła dze duchowe w jeden aljaż wybuchowy, zdolny światy burzyć lub tworzyć. Z tego stanowiska patrzył na człowieka, jako na siłę postępu i dziejów.
„Próby te podobne są do usiłowail tych greko i gotofilów, co chcieli wskrzesić sztukę grecką i gotycką. Nie mogli pojąć tego, że aby to zrobić, trzeba było żyć, jak żyli Grecy i rycerze wieków średnich. Gdyby wieża gotycka wyszła nagle z drzwi którego salonu pa ryskiego, byłoby to mniejszym cudem niżeli poczęcie się syntezy w gabinecie jakiego literata.”)
Syntezę prawdziwą — według Mickiewicza — daje tylko syntetyczny duch, duch caly, pełny pracujący centralnie, nie zaś poszczególnemi wąt kami. Wielkie dzieła powstają z wielkich du
„Co u nas jest postępowego ciągle, to nasz czło wiek, nasz duch. Postęp zależy nie na czem innem, jeno na rozwijaniu się naszego jestestwa wewnętrznego na zbliżaniu się ku Bogu. Jesteśmy „w postępie, kiedy czujemy się być rn o cni e j s z ym i, bo to dowodzi, żeśmy bliżsi Bogu, kiedy czujemy się, być 1 e p s z y mi, a tym samem zbliżonymi do najwyższej dobroci; jesteśmy w postępie, kiedy nam jaśniej i szczęśliwiej, jako połączonym ściślej ze źródłem światła i szczęścia.”)
„Źródio, skąd wychodzą wielkie czyny boha terskie i wielkie odkrycia .scientyficzne, jest jedno”: stan ducha który rodzi ewangeliczne S ł 0W O. „Ten sam pierwiastek, co wydaje bo haterstwo mądrość prawodawczą, sztukę, jest za razem źródłem odkryć na polu umiejętności”. Mickiewicz odróżniał „umiejętność” czerpaną z natchnienia, z ducha — od umiejętności w y ś 1 ę c z n e j”. Drwił z usiłowań szkólników wy nalezienia syntezy w drodze złączenia i zestawie nia naukowego.
4-
chów, żądnych tworzenia, a ta żądza jest płodna, gdy człowiek żyje pełnią ducha. „Ogień święty” — to najpełniejszy wyrób pracy wewnętrznej”. Tę siłę mają na względzie tradycje wielkiej twórczo ści. Tak tworzy lud, tak. tworzą narody, dopóki
-przeważa w nich cywilizacja ludowa. „Ludzie i epoki — mówi Mickiewicz — z których wycho dziły literatury, należą do rzędu ludzi i epok naj mniej literackich” I wymienia Homera, Koran, trubadurów, Szekspira. A ja dodam: nikt nie na zwie. Mickiewicza literatem, a krytyków Młodej Polski gniewało, że w Kasprowiczu niema literata i artysty,. że jest wrogiem sztuki. Grecy” dawni tworzyli ideał człowieka jednolitego: kalos-agatos sof os. Stąd ich wielkość. Ale ulegli zepsuciu, gdy „zaczęli upatrywać mądrość w specjalizowa niu wątków ideału (i tym zepsuli Rzymian), gdy tej mądrości zaczęli dochodzić za wskazówką so fistów, epikurejczyków lub cyników.
„) Tamże, 171.
2) Tamże, 202.
) Wykłady, t. VII 183.
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
55
54
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
Pod tym względem potrzebna jest człowiekowi pierwotność, według Mickiewicza — „barbarzyń skość”. „Lud francuski nigdy nie wdawał się w spory nominalistów i realistów, nie trzymał
Arystotelesem albo Gassendim, nie obchodziły go również sprzeczki eklektyków i zwolenników Hegla. Pod względem filozoficznym i literackim był zawsze barbarzyńskim, zawsze młodzieńczym i świeżym. Dlatego to Francja nie postarzała jako ńaród i nie ma co lękać się najścia barbarzyń stwa obcego
Tezą Mickiewicza jest: „Tylko człowiek. z u pe ł n y może w jedności zrealizowaó słowo, bądź artystyczne, bądź polityczne, bądź swoje osobiste, bądź narodowe”
Na początku wszystkiego musi być Słowo, za ród duchowy, jako zogniskowanie mądrości, siły i polotu. Zanim to słowo ma być zrealizowane, potrzeba, żeby wprzód człowiek zrealizował je w sobie sam stał się przez to naczyniem, narzędziem Słowa”. Są to wielkie idee wycho wawcze, a te można odnaleźć nie w protokólach stowarzyszeń pedagogów, lecz u rewelatorów ducha. Mickiewicz powiedział o ułomności my ślenia tych, którzy realizują „słowo cząstkowe”:
„.Zamiast czerpać życie i siłę z jednostki najpełniej szej w potęgę i światło, wolą jednoczyć się w nierucha
-mości opornej i mówią sobie: Potączmy się my wszyscy
„) Tamże, 188.
25 Tamże, 156.
ciemni, a stworzymy światło, połączmy się my wszyscy obumarli i nędzni, a wydamy życie i potęgę, połączmy się my wszyscy, nie umiejący liczyć, a wyjdzie z nas wielki matematyk.”
Tymczasem tylko człowiek z u p e I n y może w pełności zrealizować Słowo, bo tylko ten jest na drodze do pirawdy, może bowiem intuicyjne sięgnąć w głębię „tajemniczą pierwocin bytu”.
Siłę twórczą Mickiewicz widzi, gdy jeszcze nie wydzieliła się z człowieka nazewnątrz, w napięciu duchowem. Utrzymuje, że ta siła ma moc oddzia ływania na innych już wtedy, kiedy nie powstało Słowo. Przytacza przykłady propagandy, zniewa lającej wśród ludu obcego bez pomocy mowy. Słówo zaś j pierwszą postacią zrealizowaną tej siły i ma moc mistyczną, jeśli wypowiada ca łego, człowieka. Lud pamięta dawną moc słowa, a ta pamięć została w czarodziejstwie. Człowiek, ogarnięty wielkiem uczuciem .bez myślenia dys kursywnego, wybucha słowem. „J,akiś ogień we wnętrzny —. słowa Mickiewicza — zapala się na tenczas po wszystkich żyłach, przejmuje, roztapia niejako całą naszą organizację i z tak roztopio nego człowieka duch jego, wyciągając pierwia stek, wyskok najmocniejszy, tworzy tę iotn4 ipło mienistą kulkę, którą” nazywamy słowem, która wylatuje z „nas, nie rozłączając się z nami, która zdaje się” znikać, a jednak trwa tak dhigó, jak duch, co ją wydał, to jest bez końca”
1) Tamże, 157.
2) Tamże, 94.
56 SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁOWiEKA TWÓRCZEGO 57
Ten przepiękny obraz rodzenia się słowa ży wego, które ma mieć po wyjściu swój żywot, jest obrazem rodzenia się każdego - czynu, dokonywa nego z przekonania głębszego, z poruszenia ca łego ducha. Wielkość cywilizacji francuskiej Mic
kiewicz upatruje w tym że „nigdzie niernasz tylu, jak we Francji ludzi, oddających się c a 1 k i e m temu,, co robią. Są to ludzie wyżsi, bo już poczuli, że istnieje tajemny skład wszelkiej mocy, bo z wiedzą dobierają się do niewidomej sprężyny, poruszającej wszystko i czy to w czynie, czy w mowie chcą okazać się ludźmi zupełnymi.”
• „Francuz — mówił Mickiewicz gdzie indziej — znalazłby chleb w naszych stronach północnych i pła ciłby zań blaskiem swego ognia...” „.Ten ogień, który jest ostatecznym i najświętszym wyrobem pracy narodti francuskiego, jest ogniem Prometeusza w mitoiogji sta rożytnej, jest ogniem, który Eljasz sprowadził z nięba na ołtarz, jest ogniem Westy, strzeżonym przez kapłanki pod karą śmierci. Szczęśliwe narody, które go prze chowaIy!
Każda epoka ma obowiązek” widzieć i wypo wiedziec swoj ideał człowieka według swoich potrzeb duchowych i możności. „Jeżeli przyta czam wzory psychologiczne dane przez poetów, to nie dlatego, by z nich kuć schemat obowiązu jącej nas teorji, lecz że one wyjawiają fakty psy chologiczne, a te są obowiązujące. Fakty, stwier
„) Tamże, 95,
dzone przez wielkich moralistów, poetów i mito— logję, są wyraźniejsze w swoich wielkich linjach, niż te, które wydobywamy ze statystyki i z ankiet szkolnych. Wielkie li tych prawd dotyczą wielkości, genialności, świętobliwości. Ale, jak mówiłem wyżej, typ układu człowieka średniego. jakiego na myśli ma szkoła, musi być ten sam. Człowiek średni wzoruje się na wielkim, dlatego
•e ma w sobie w zasadzie wszystkie jego kwalifi kacje Każdy ma w sobie zaród boskości.
Powoływałem się na świadectwo póetów, obda— rzonych indywidualnym darem widzenia. -Ale Len dar ma również człowiek średni, który po wszyst kie czasy tworzył mity o wielkości. Lud, ta żywa księga tradycyj duchowych i ideałów, zupełnie potwierdza w swoich wyjawieniach, że zasadą życia duchowego jest. jego dośrodkowość według prawa ciążenia wszystkich władz do Prawdy i współdziałania integralnego ich z sobą. Twór
czość zbiorowa wieków (w znaczeniu etnologicz—
nem) w dziedzinie idealu jest niczem innem, jak
• nieskończonem pasmem doświadczeń, których
dokonywa praca wewnętrzna jednostek jedna
kowo zbudowanych psychicznie. Te drobne co
dzienne tęsknoty, rozpalające się w uniesieniu.
zbiorowem do pożaru dusz, nakładając się na
siebie, jak owe fotografie robione w celach an
tropologicznych, wytwarzają wreszcie wydatny
• kontur ideału, wyolbrzymiający się do rozmiarów
mitu. Na tym oparty kult bohaterów, rycerzy,
ludzi świętobliwych wyLwarza z jednej strony ową
58 SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁÓWIEKA TWÓRCZEĆO 59
siłę duchową tradycji, której trzyrna się duch na rodu a z drugiej wytwarza normy wycho
wawcze.
Cóż daje ludowi tę moc zmysłu moralnego
i mądrości? Tylko to, że żyje w zgodzie z naturą. budowy psychicznej, że na jej wyżynie, na jaką go stać, żyje centralnie, poddając swój nurt psychi czny prądowi organizacyjnemu woli życia według
-wyczucia prawdy. Ta praca układa się napozór l,ezwiednie, niemal biologicznie, a jednak jest tam życie psychiczne, a każdy drobny wysiłek, zmierzający do realizacji, skrapla się jak u Mic kiewicza w jakiś moment nabrzmiały Słowem. Nie będzie to zawsze czyn prometejski, ale będzie czyn, w którym człowiek „,oddaje się c a ł k i e in temu, co robi”, a co Mickiewicz uważał za siłę cywilizacji francuskiej. Ta siła potencjalna jest
-wszędzie wśród ludu, niezdemoralizowanego złym przykładem i złą szkołą. Nałóg pracy, ciągłej realizacji, nałóg drobnego czynu wytworzył w lu dzie nieuświadomioną tęsknotę do wielkich dzieł i wielkich przedstawicieli czynu oraz niezawodny zmysł orjentowania się w postępowaniu nawet zbiorowem, tam, gdzie inteligencja, która stoi u steru spraw politycznych, spiera się i zgaduje kierunek. Przykład świeży mieliśmy tej wojny
-w zachowaniu się politycznem ludu polskiego, który nie porozumiewając się przecież, stanął in stynktownie z sympatiami swojemi przeciwko Niemcom, pomimo pokuszeń ze strony zdezorjen towanej. doktrynami inieligęncji.
To samo tyczy mądrości.: Jak tam lud nie jest mężem stanu, tak również w kontemplacji nie jest filozofem, ani poetą. A jednak prawdy za warte w folklorze, zwłaszcza w przysłowiach, na zywamy mądrością narodu. Zazdrościmy ludowi t. zw. „prostego chłopskiego rozumu”. Ten ro zum jest niczem innem, tylko pośrodkowaniem rzeczy ze wszystkich stron przez stałe trzymanie w pogotowiu całego ducha, - ześrodkowanego w zmyśle rzeczywistości.
A zmysł rzeczywistości jest zmysłem prawdy. On trzyma stale duszę człowieka z ludu, choć tego nie zobaczy jak poeta i nie na .dzy tern, co znikome, a co trwa nieustannie”, on go czyni z natury zmysłów, nie z pojęć, panteistą. Widzimy tego dowody w stosunku ludu do przy-
- rody i do zwierząt.
Minęły czasy romantyzmu. Nikt -nie będzie. wzorem Rouss-eau”a namawiał dzisiaj na powra canie do natury, do stanów barbarzyństwa. Jest bowiem inna droga dochodzenia do zgodności z prawami natury, mianowicie przez umiejętną kulturę. Z prostactwa dojść możną przez kulturę do prostoty, zadowalającej smak najbardziej ra finowany. To samo z wymaganiami cywilizacji. I tu leżą wielkie zadania nowoczesnego wycho wania i kształcenia.
Zdaniem Inojem, wychowanie dzisiejsze, na ktÓre się skarżymy, wykracza przeciwko prawu jedności i integralności duszy. Systemy wycho
60
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRĆZEGO
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
61
I.
wania szkolnego upierają się przy kształceniu poszczególnych władz psychicznych (prawie wy łączenie iatelektu przez ładowanie mechaniczne wiedzą z zaniedbaniem władz innych, jak zmysłu prawdy, tkwiącej w rzeczywistości, i zmysłu re alizacji — działania. Przy tym systemie kultury z inteligencji, mającej przewodzić narodowi, wy twarzamy misterne nieraz aparaty wykonawcze, ale twórców dorobić się nie możemy.
Twórców w Polsce — taki paradoks napozór
— można znaleźć między tymi, którzy uniknęli urzędowej edukacji, rozdzielającej. duszę na ka wałki. Uszu cało ci, którzy duszę swoją zamknęli szczelnie przed gospodarką szkolną i rozwijali się sami według przyrodzonego zmysłu.
Nie wiem, jak będzie w Polsce przy dzisiej szyni systemie, ale tak było z pokoleniami w szkołach zaborców. Szkoła w Galicji bodaj najwięcej szkód zrządziła, bo wdzierała się w duszę młodzieży swoją pozorną polskością, nie wydała też ani jednego człowieka prawdziwie twórczego. W ostatniem stuleciu żyliśmy dorob kiem i tradycjami szkół Komisji Oświecenia, która dbała o syntetyczność rozwoju duchowego.
Czem się tłumaczy fakt, że duchy głębsze, z których wykwitły genialne organizacje twórcze, w szkołach źle się czują i źle się uczą? Bo dla nich to odrywanie szkolne intelektu od central nego ogniska, żyjącego całością darów przyro dzonych duchowi, ową intuicyjnością, jest groźne, jak kalectwo. Myśl wychowawczą należy zwrócić
na zagadnienie kształcenia c a ł e j du s z y, nie zaś samego tylko inteiekhL
• Ma rację Zarzecki, że celem wychowania powinno być wytwarzanie wartości moralnych i obywatelskich, ale nie dochowamy się dobrych obywateli, mądrych i odpowiedzialnych jedynie przez wlewanie w młodzież jakiejś specjalnej wiedzy moralnej i obywatelskiej. Dzielność spo łeczna i narodowa sama sobie treść znajdzie, gdy wychowamy młodzież zdrową psychicznie, we dług wskazań psychologji.
VL
• Co do potrzeby ksztalcenia duśzy panuje bo daj zgoda między ludźmi rozumnymi, ale zachodzi kwestja, jak to kształcenie rozumieć. Popełniamy zwykle błąd, łącząc pojęcie kształcenia z poję ciem książki i uczeniem się napamięć mądrości. Nawet gdy zgodzimy się na to, że młodzieniec nie samą łaciną i matematyką ma się ży że trzeba w nim wykształcić zaród wartości moralnych i społecznych, to i wtedy konkludujemy: a więc ii c zm y go moralności patrjotyzmu, nauk spo łęcznych. To samo z estetyką. Chcąc w dziecku wyrobić dobry smak, uczymy go estetyki, histozji sztuki i t. d.
• Zawsze kończy się na. pchaniu wiedzy, jak do worka. Program szkolny łatwo w takich warun kach doprowadzić do absurdu. Z zapam nadziewamy dzieci wiedzą, a skutek jest taki, że
62 SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
im bliższe jest dziecko ideału szkolnego, tern
mniej wartości życiowej przedstawia.
Oczywiście, trzeba dzieci uczyć jakiegoś ele mentarza. Ale to nie wszystko — trzeba .je wy= chować. Jest to sprawa a p a r a t u duchowego, żeby był mocny i dobrze zmontowany. Co czło wiekowi z wiedzy, gdy będzie życiowym pokraką. gdy od balastu w glowie mu się kręci I krzywo chodząc, do niczego dojść nie może, a nieraz cię żarem jest cywilizacji, którą szkoła mu zalecała
Mojem zdaniem należałoby jakiś porządek zrobić ze swoją wiedza o człowieku i z niej wy snuć wnioski o hodowli. Psychologja w ostat nich czasach bardzo się posunęła naprzód. 1 my nawet posiadamy towarzystwa psychologiczne. pracownie, sporą - literaturę, wiele materjału do świadczalnego. Na cóż to wszystko, gdy swojej wiedzy psychologicznej nie stosujemy do głów nego zadania, jakie -jej przystoi, — do sztuki y chowania?
Dziecko będzie dobrze wychowane, kiedy po trafi dobrze wziąć się do wykonywania swego planu życia. Czy myślicie, że na to potrzebna jest tylko wiedza książkowa? Że na to nie po trzeba mieć przedewszystkiern zmysłów w po-
nie wynajdzie sobie środków, jakie mu są po— trzebne do celu. Ale głównem zadaniem wych-D wanta musi być po wszystkie czasy. — zdatność orjentowania się w celach życia, czyni z nich jednego systemu i zasadnicza m o ± n o ś ć aktyw nego osiągania tych celów.
Nazwijmy to, jak chcemy: energją, biologiczną
żywotnością, czy dzielnością, ale uprzytomnijmy
sobie, że bez silnego motoru dąże-niowe O
o wykonywaniu stałem i celowem jakiegokolwiek
planu życia mowy być nie może.
• Od czego zaś zależy, taka moc biologiczna siła woli i zdatność wysiłku, o tym nie ja pierw szy będę mÓwił. Przeczytajcie w „Gazecie War—
• szawskiej” niezmiernie ciekawy list z Londynu prof un. . Eugenjusza . Piaseckiegó p. Ł „Źródia energji rasy”, traktujący o tern, co- Anglosasi robią z mlodzieżą aby podnieść hodowlę czio wieka, a stanie wam w oczach wielka misja wy chowania u nąs w Polsce, gdzie jeszcze porządnej cywilizacji nie mamy, a już nam człowiek zwy rodniał.
Wiąże się to zagadnienie bezpośrednio z kwe— stją charakterów. Jakiż jest schemat typu czio— wieka normalnego? Naszą główną chorobą, którą przez wychowanie trzeba leczyć, jest brak cha— rakterów. Trzeba więc dobrze wiedzieć, o czem się mówi. Człowiek „ma charakter wtedyr gdy urnie w każdym wypadku z korzyścią dla ogól nego planu cywilizacji, a bez tragicznego wysilku wybrnąć ze stale nastręczająćego się rozdroża..
rządku?
Wyjąwszy wypadki, kiedy wiedza . narzuca się jednostce jako cel życia gdy ma się być prof e sorem, rabinem,. naogół zapasy• wiadomości nau kowyćh są tylko środkiem. Głupiec, kto w porę
64 SEKRET CZŁOWiEKA TWÓRCZEGO
SEKRET ĘZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
65
Mianowicie (według doskonałej formuły Z. Ba Jickiego), człowiek musi rozcinać stale taki węzeł:
czy mam postąpić 1) jakby mi się chciało, 2) czy tak jak można (jak łatwiej), 3) czy też tak, jakem powinien?
Tutaj nagwałt potrzebne jest dobre wycho wanie, abym czy przy pomocy samowiedzy, czy
-też automatycznie (w drobniejszych sprawach) postępował, jak gentleman. Gdy na tym punkcie ludźie się plączą i ciągle sposób postępowania
-improwizują, gdy co do zasad moralnych niema w opinji zgodności, wtedy daremny trud rozpo czynać kampanje dziejowe, szkoda marzeń o po tędze, żal wspomnień o dawnej wielkości. Wszelkie politykowanie, polegające na wykręca nin programów partyjnych i sadzeniu się na ka rjery, będzie awanturnictwem, gadanie o dobru
narodowem — błazeństwem, gdy niema w pod stawie charakterów, to znaczy mocy postęp owa nia według zasad.
Co nam pomoże wiedza, co szkoły nauk poli tycznych, gdy nam zbywać będzie na mocy do chodzenia, poprzez wszystkie drobniejsze, do cel największego?
Dać słabym charakterom politykę w rękę, to z próżniactwa, z kaprysu rozwalą raczej cywili zację, niżby mieli czynić, co powinni. Powinność
— to- krępowanie wolności dla barbarzyńców. Wymyślą raczej całą wiedzę (marxowską), aby dojść do wolności bolszewickiej. A jeśli mają pewne ludzkie zalety poczciwości, to w bezpia
nowości życia, płacząc grzebać będą najświętsze jego wartości, bo nie potrafią żyć.
Wychowanie ma na celu nietyle nadziewanie przepisami wiedzy, ile wyrobienie w człówieku tęgich zmysłów z tego, co ma od natury. A więc przedewszystkiem wypielęgnowanie, jak węchu u psa, zmysłu zasadniczego łaknienie prawdy, dobra i piękna. Tu podstawą jest kultura reli gijna w szerokiem znaczeniu.
Bo ten zmysł jedynie daje możność człowie kowi stawiania wielkiego celu idealnego i sze regowania pomniejszych w pewnej hierarchji.
Zmysłu zaś tak syntetycznegó nie może mieć człowiek bez harmonijnej kultury wszystkich śwoich władz duchowych. Zasada Marka Aure
- - ijusza: postępuj zgodnie ze swoją naturą — jest w wychowaniu maksymą naczelną.
Duszy nie można pozostawiać w kłótni. Czło wiek twórczy działa zawsze w zgodzie z sobą, z najgłębszą swoją naturą. Ona cała musi w każ- -
dym wypadku w decyzji jego myśli brać zgodny udział. To znacży, że człowiek jest coś wart, cly działa z głębokiego przeświadczenia, gdy cały
• jest w działaniu. -
Dobre wychowanie jest nato, aby dusza nie zezowała, lecz zawsze swój wzrok wewnętrzny miała zakomodowany. Wtedy, ćokólwiek czto wiek robi, wszystko będzie głębókie i będzie miało charakter. Czy myśli, czy puszcza wodze uczuciom poetyckim, czy działa, wszystko będzie miało jakiś związek z prawdą, a zarazem będzie
•1 -
Dyskusje.
5
CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
67
piękne. A co najważniejsza, będzie siła przecinania węzłów, nie będzie ham wauia, rozpustnego samogwałtu, będzie
__iakter, będzie pęd naprzód. I to jest dopiero twórczość.
Na każdem polu tylko tyle bywa prawdziwej twórczości, ile było całkowitej duszy.
Dość przyjrzeć się czynom twórczym ludzi genjal.nych. Wszystkie one miały źródło w tern, co nazywamy intuicją, a co mianowicie jest unie sieniem ducha na ten kulminacyjny punkt świa domości, gdzie ona jako przeświadczenie stapia się. z całością procesu psychicznego, pokryta mu sem wewnętrznym wyrażenia si tak, a niema czej. W twórczości poetyckiej. znane są dzieła wyobraźni, dokonywane. jakby nieświadomie. Każdy z nas miał pewne chwile dobrych prze świadczeń, że tak należy myśleć lub postąpić, którychby nie mógł narazie uzasadnić.
Zjawiska genjalności nie są do naśladowania, ale dają bardzo ważną wskazówkę wychowaw com. Nie chodzi o wytwarzanie w szkole Na poleonów, ale każdy powinien mieć szanse zo stania wielkim, a w każdym razie wielkość cy wilizacji zależy ód tego, jak jest utrafiony typ człowieka średniego.
Pomyślmy, jak wielką siłę przedstawia szary lud, ów człowiek zbiorowy, złożony z bezimien-. nych drobnych ustrojów psychicznych, ten lud, który jest żywą księgą tradycji i podstawą dzie jów narodu ze względu na jego zmysł prawdy.
To, co się mieści w przysłowiach ludowych, na-
zywamy mądrością, narodu, a gdy chodzi o zmysł- postępowania, zapytajmy, czy widział kto w Pol sce w czasie tej wojny, żeby polski lud sprzyjał Niemcom, jak to się zdarzało intehgencji polskiej?
Tą siłą mądrości ludu jest jego skoncentro wane kolo jednej osi życie psychiczne, nie po zwalające człowiekowi traktować spraw powierz chownie, bez gruntownych decyzy doskonale w duszy skontrolowanych. Człowiek prosty, a niepopsuty przez złych cywilizatorów, ma cha-” rakter. To znaczy jest obliczalny w swoich dys pozycjach psychicznych i w zasadach. Dlatego można go uważać za fundament społeczności. Oświecony zaś człowiek, ale pozbawiony podstaw charakteru, nie może być — pomimo swej wiedzy
— tej społeczności kierownikiem. Niema takiego architekta, któryby mógł obliczyć wytrzymałość bu dowy narodu, gdy ten ma inteligencję bez charakteru.
Człowieka trzeba douczać cale życie, chodzi tylko o to, żeby c h ci a ł być douczany. Wy chowawcy zadaniem jest zrobić z nim za miodu to, aby wogóle czegoś chciał w interesie dosko nalenia się wewnętrznego.
Z które strony do sprawy wychowa nia pokoleń przystąpimy, zawsze „skończy się na kulturze ówego chcenia, — systemu pożądań i dążeń.
Świadomość bowiem stanów aktywnych jest wynikiem ostatecznym wszystkich prac we wnętrznych i ona decyduje o indywidualności. W sprawie wychowania większe bodaj ma zna
5*
68 SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
69
czenie uczucie niż rozum. Ono bowiem ściśle wiąże się ze sprawą energji życiowej; jako wyraz życia organicznego, roślinnego głębiej leży w na turze. I dlatego w wychowaniu od uczuć zaczy nać potrzeba. Świadomość uczuciowa jest świa domością energii życiowej. Wszystko trzeba robić, aby ją potęgować.
Ona pociąga w człowieku do zgodnej decyzji wszystkie jego wątki duchowe i syntezuje .w re alizacji, w czynie. To, co nazywamy neurastenią naszej inteligencji, bywa najczęściej objawem psy chIcznym, nie zaś chorobą nerwów. Jest to nie możność uzgodnienia. wewnętrznego poszczegól nych świadomości, rozłażenia się ducha, brak we wnętrznego spoidła, jakiem jest poprostu zwykła energia, dóprowadzona przez kulturę do stano wiska w duszy rządzącego.
Rozchwianie duchowe naszej inteligencji daje w życiu przerażające wyniki. Jednych szkoła wtrąca na drogę estetyzowania, na drogę trakto wania wszystkiego ze stanowiska świadomości piękna. Przyczynia się do tego przesadne kar mienie młodzieży poezją.
Wychowawcy sądzą, że to właśnie jest sposób kształcenia uczuć, o których wyżej mówiłem, a w tym poglądzie tkwi błąd psychologiczny. Świadomość bowiem piękna tylko częściowo obej muje stany uczuciowe. Przy jej pomocy odbywa się przedewszystkiem postrzeganie i proces po znawania, ona też może decydować o stośunku czynnym do świata. Całego człowieka łatwo
przystosować do życia tak, że bęchie traktował świat i życie tylko ze stanowiska estetycznego.
Tak jak nie jest celem wychowania ogólnego, aby ono jednostkę uzdolniało jedynie do medyto wania, aby wytwarzało w niej ambicję, że tylko ma mędrkować i nic więcej, tak samo nie może być zadaniem wychowania, aby człowiek umiał tylko delektować się pięknem rzeczy.
I to jest potrzebne i tamto. Ale człowiek uro biony tylko na jedno włókno: czy na medytowa nie, czy na delektaoję, do życia nie jest zdo1ny I rozum i poczucie piękna potrzebne mu są do uskrzydlenia woli życia. Tutaj, w tym głównym korpusie człowieka, jako reprezentanta energii życia, leży uczuciowość zamieniająca się w dążenia. Tu zastosowane rozum i. świadomość piękna czy nią życie ludzkiem i nadają mu polot oraz celo wóść. Ale bez tego zastosowania te wielkie siły duchowe, pozostawion.e sobie, odbierają człowie kowi rację życia. A dzieje się to wskutek tego, że nieprzeładowane na system czynny spalają energię i czynią człowieka paralitykiem ciuchowym.
Nawet więcej powiem.- Przy tak jednostronnej metodzie wychowania (rabinackiego, czy też li terackiego) niepodobna wychować ani filozofa, ani poety.
Cóż to za myśliciel, który nie zna mądrości? A mądrość zdobywa tylko człowiek kompletny.
Cóż to za poeta, który nie ma wyobraźni naj większej dziedziny życia duchowego, jaką daje działanie, pęd, czyn?
7O SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
71
Te-n tylko może coś stworzyć — czy w dzie dzinie myśli, czy koncepcji artystycznej, czy
-w czynie życią — kto zdobył mądrość, kto ma zmysł prawdy. A to osięgnąć można tylko wtedy, gdy na samowiedzę złożą się w dobrej kulturze harmonijnie wszystkie dary ducha, y.rszystkie centry świadomości — pod przewodem woli życia.
Jak widzimy, istnieje ścisła łączność między zjawiskami psychicznemi a etyką. Sprawa cha rakteru należy do obu dziedzin. Silny charakter, jak. go określiłem, posiada tylko człowiek kom .pletny psychicznie, w którym zmysły prawdy, dobra i piękna mogą być w sposób naturalny mobilizowane i harmonizowane.
Jednostka silna tylko w popędach i dążeniach, niezdolna zaś do refleksji i pozbawiona zmysłu piękna -— będzie w postępowaniu barbarzyńcą, zupełnie niezdatnym do osiągania jakichkolwiek celów idealnych. Będzie wykonywała tylko ruchy żwierzęce. - -
Typ psychiczny z jednostronnie rozwiniętą re fleksyjnością — to Hamlet bez możności prze świadczeń, potrzebnych w działaniu. W życiu będzie wykonywał to, co się da zrobić najłatwiej i będzie oportunistą-ugodowcem,
Trzeci zaś ty — - pięknoducha — traktujący życie ze stanowiska estet będzie w dzia łaniu nieobliczalny, jako „widzimisię a podawać się będzie za romantyka, - bo najczęściej senty ment będzie motywem jego poglądu. -
Dopiero typ syntetyczny, łączący integralnie powyższe trzy. pierwiastki psychiczne, może jasno myśleć, pełną mieć wyobraźnię i prosto iść. Ten tylko zdobyć się może na przeświadczenie, in tuicję, posługiwanie się zasadami, nietylko na geajalność, ale na ideowość. -
Ten tylko :typ jest zdrowy.
Jakiż stąd wniosek?
- Pierwszy ten, który na początku wysunąłem jako tezę, że w wychowaniu młodzieży zwrócić należy uwagę przedewszystkiem - na dyspozycję psychiczną jednostki, na to, aby ona była kom pletna i harmonizowała daną indywidualność, a dopiero potem na to, ile i jakich gotowych wyobrażeń, pojęć i systemów w umysł jej wlewać,
A powtóre, większy nacisk kłaść na charakter niż na intelekt. Bo to jest centralny punkt ma szynerii człowieka. - To jest rubin w -jego zegarku.
A sprężyną jest ogólna energja, siła popę dowa, zagarniająca całą duszę i organizująca. A stąd wniosek co do środków, że na cielesną stronę nacisk trzeba położyć •z całem zroziimie niem nowoczesnej psychofizjologji. Bierzmy przy kład z Anglików, podany przez prof. Piaseckiego
jak- oni dbają -o kulturę świadomości energii
i uczuć. -
Ale tam nie przeciążają uczuć programem - książkowym. Trzeba uczyć „non multa, sed multum”.
1922. - -
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
73
Automatyzacja i twórczość
Jan M. Rozwadowski, znakomity lingwista, profesor uniwersytetu Jagiellońskiego, ogłosił w krakowskim „Kwartalniku Filozoficznym” (zesz. 1 z r. 1922) rozprawę p. L „Zjawisko clys automatyzacji i tendencja energii psychicznej”. Na niewielkiej przestrzeni kilkunastu stron zmieścił w zwięzłym wykładzie pogląd swój na istotę życia. Myśl, rozwinięta przez prof. Rozwa dowskiego,, aczkolwiek poczęta w odrębnem ko lisku zjawisk psychiczno—kulturalnych, a jeszcze ściślej określając w sferze zjawisk życia mowy,
— należy do rzędu generalnych teoryj filozoficz nych, mających za przedmiot tajemnicę życia.
Sprawa twórczości., jako wykładnika imma nentnej funkcji energii życiowej, będącej p r
m u m m o b ił e ogólnego rozwoju i zasadą układu świata, stanowi treść rozprawy prof. Roz-. wadowskiego. Świadczy o tym końcowy jej wnio sek, zamknięty w tych słowach:
„Niema wcale rzeczy a p r i ort martwych, są tylko ebumarłe, skostniate formy i postaci żywej pierwotnie treści, innemi słowy t. Zw. martwa materja jest tylko zau
tomatyzowaną, zwykłą formą żywej siły, czyli t. zw, ducha” (str. 36).
„Ewolucja i tendencja energji psychicznej, ujawuiająca
się w ciągłem luzowaniu się tworów i towarzyszących
temu zjawiskach. jest niewątpliwie objawem ewolucji
i tendencji życiowej wogóle, innemi słowy — twórczości
• życiowej. życie — to nieustannie falująca twórczość,.
• przyczem fale naprzemian wzmagają się i opadają, wy rzucając nieustannie, jako rezultat tego ruchu, twory, a ten prąd jako całość ciągle się wzmaga i wykazuje stalą tendencję rozwojową. Każda żywa jednostka, każdy z nas jest upostaciowaną treścią tak samo jak każdy nasz twór- psychiczno-kulturalny z jednej. a cały gatunek, gatunki i różne królestwa żywych istot wogóle, z drugiej strony.. Ewolucja jednostki jest tak samo jak ewolucja gatunktt nieustannem wytwarzaniem, obumieraniem i odświeża niem formy dla ciągle wytwarzającej się i potęgującej
-treści, ciągłem przeobrażaniem i dyferencjacją tworów,. ciągłą automatyzacją i dysautomatyzacją” (str. 35 i 36).
Ta ogólna zasada obowiązuje i życie ludzkie” społeczne.
„Luzujące się i zwalczające -prądy i t-wory społeczne. religijne, filozoficzne, artystyezne i wynikające z nich co dzienne starcia — to nie są działania dwóch zasadniczo różnych i wrogich sił; to tylko dwie strony jednolitej twór czej syntezy... to ciągłe dopasowywanie formy do po tężniejącej treści” (str. 37L.
Autor w takiem rozpięciu myśli na cały ogól:
zjawisk - życia upatruje wielki pożytek kształcący i wychowa Istotnie człowiek— dla swoje jaźni winien mieć wyznaczone miejsce w prze— ogromnym procesie życia i jasno rozumieć, w jaki sposób jego twórczość spiata się z całością, która wiecznie jest w ruchu i -tern się trzyma całości,
74 AUTOMATYZACJA 1 TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA TWÓRCZOŚĆ
75
że jest w ruchu, że tworzy. Świadomość, że zu pełnie nowych rzeczy niema, że odbywa się tylko uzgodnienie form z potężniejącą treścią, przy „czynić się może suadniej — według autora — do oświecenia i umoralnienia pokoleń, niż rozmaite sposoby — jak się. wyraża — „obywatelskiego wychowania
A więc sprawa treści i formy, oraz procesu między niemi. Autor ujmuje ten proces w pojęciu automatyzacji I dysautomatyzacji. Ukazuje go zaś na zjawiskach sobie najbliżej znanych, .psychicz
iio-kulturalnych.
Za punkt wyjścia swoich dociekań prof. Roz waclowskJ wziął spostrzeżenie powszechnego-.
-w życiu ludzkiem. zjawiska, .że co jakiś czas czło wiek potyka się o to, co sam. wytworzył, jako o coś martwego. To, co mu się w swoim czasie wydawało nowem i potrzebnem w rozwoju, staje „się dla niego przeszkodą, czemś stwardniałem,.
zwietrzałem, wyzutem. z życia, martwem, a więc
-niewygodnem, nawet nienawistnem. Cóż to jest? „Oto forma, w której człowiek nie czuje już swej treści, nie widzi się z nią związanym psychicznie. Mowa, oczywiście, o człowieku w pokoleniach, nie o kapryśnej jednostce, żądnej nowości.
Czemu śię tak dzieje? Człowiek tworzy w na pięciu energii• psychicznej; ta energia wyłado wywa się w ekspansji uczuciowej. W miarę na „łogowania danej czynności, po zdobyciu wprawy, wyzwolić może ten pierwiastek na inny użytek, czynność zaś swoją automatyzuje do tego stopnia,
że spełnia ją tylko” formalnie: treść psychiczną za stępuje forma; wkońcu człowiek, niepomny pier wotnej racji tej czynności, przestaje wyznawać się w niej, traci żywy, życiodajny z nią kontakt, przestaje ją rozumieć, następuje hyperautomaty „zacja; „powstaje dysproporcja między zamiarem psychicznym a jego wyrażeniem, a wskutek tego mniej lub więcej. silne uczucie niezadowolenia I niezaspokojenia” (str. 21).
W te.j reakcji uczuciowej niezadowolenia autor
-widzi nowy moment ewolucyjny twórczości, mo ment, zniewalający do dysautomatyzacii. Na przy kładach z życia języka wykazuje, że przycżyńą żakiegó zastępowania (dysautomatyzacji) dawnych tworÓw językowych nowami staje się zanik
-w tamtych pierwiastka uczuciowego i potrzeba odświeżenia wyrazu w interesie jego dosadności. Opierają się temu prawu odświeżania wyobraże nia słowne, pod względem uczuciowym zupełnie
-obojętne, albo też — o silnym i stałym tonie uczucIowym, związane z rzeczami bardzo waż nemi lub podręcznie użytkowemi (np. nazwy rzek liczebniki jednostkowe, znaki negacji, wyrazy ta kie jak matka i t. p.). Naogół jednak przycżynę najwążniejszą wszystkich zmian językowych au tor upatruje w potrzebie psychicznej dysautoma iyzacji.
Wszystkie twóry ludzkie — utrzymuje autor — podlegają temu samemu prawu, dość uprzytomnić sobie ewolucję życia religijnego, politycznego i społecznego ze zmieniającemi si”ę wciąż formami
76
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
77
i hasłami rewolucjami i restauracjami, konserwa tyzmami i liberalizmami, monarchjaini i demokra cjami, dość przejrzeć historję sztuki i literatury, aby się przekonać, że wszystko w dziejach cywi lizacji polega na nieustannej walce w celu zluzo wania się: tradycji z postępem, autorytetu z indy widualizmem, klasycyzmu z romantyzmem, obo— wiązków ze swobodą, materjalizmu z idealizmem.
i L p. A ta ciągła walka starych i młodych, sta rych form z niezadowoleniem nowego życia, prze sądu z postępem, rutyny z inicjatywą, przeżytku z „futuryzmem”, starych idei z nowemi nie jest bynajmniej walką na śmierć, lecz jest właściwie procesem odnawiania W tej walce ginie nie treść tworów, lecz tylko ich forma; obie strony wal czące w rezultacie społem. nowy twór wydają, sprawiając w ten sposób ciągłość rozwoju. Gdzie się na tym współdziałaniu nie kończy, gdzie na stępuje zniweczenie całkowite bądź starych form bądź nowych usiłowań, tam następuje przerwa w rozwoju (str. 29—30). Autor posuwa uogólnienie tak daleko, że pod to samo prawo walki i luzo wania podciąga zjawisko mody. Postęp kultury polega — według niego — na „stopniowem prze zwyciężaniu form, tkwiących w pryinity my śleniu i prymitywnej psychice, a wprowadzaniu coraz wyżsżych I lepszych” (str. 31).
Historja zatem cywilizacji wypełniona jest roz— ważaniem ewolucji, jako łańcucha zjawisk auto niatyzacji hiperautomatyzacji — dysautomaty zacji. Jak z jednej strony hiperautornatyzacja,.
doprowadzająca do martwoty form, jest psycholo gicznie zjawiskiem zaniku wszelkiego elementu uczuciowego; tak z drugiej strony uczuciowa dys automatyzacja jest wprowadzaniem nowej treści, rodzeniem nowych tworów. „ „Dysautomatyzacja — to życie, narodziny, młodość; zautomatyzowanie — to starość i śmierć” (str. 32).
IL
Wrażenie swoje po przeczytaniu rozprawy prof. Rozwadowśkiego zacząłbym od zakwestjono
-wania ostatniego wniosku, wkraczającego w cizie cMnę zagadnień moralności. Mianowicie uczuwam wątpliwość, czy dobrze byłoby, gdyby szkoły, zwłaszcza niższe, jak chce autor, wdrażały urny sły w tak bardzo uogólniające, filozoficzne widze nia życia, jako czegoś, copomimo zmian nie zmie nia się, choć tak jest różnorakie i tak żądne zmian. Czy toby się przyczyniło „do podniesienia moralnego ludzi, tego biednego — jak sza cuje autor — gatunku stworzeń, chorującego na ślepotę i megałomanję” (str. 37)? W innem miej scu (str. 29) prof. Rozwadowski, roztacza obraz
-wiecznej walki starych form z nowemi pojęciami walki starych z młodymi, nie może powstrzymać ;się od okrzyku: „Wieczna głupota ludzka!”, co daje do myślenia, że uważa te walki za naiwne,
-a więc zbyteczne, a może szkodliwe.
Gdy filozof wzywa włodzież, aby z nim dzie ula widok na świat z jego stanowiska, to pewna
78 AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
chciałby, żeby doszła do tych samych wynikó w poszukiwaniu prawdy. Bo dokądże dalej od mozo poszedłby uczeń? Uznałby również, że walka jest głupotą, chorobą megalomanii. A tym czasem to nie jest prawda wogóle, a w żadnym razie nie jest prawda, którąby przez dyscyplinę ychowawczą w interesie hodowli społecznej go— dziło się młodzieży narzucać.
Wychowanie jest jedną z dziedzin twórczości życia, tej twórczości, której wyjaśnieniu poświę cona jest rozprawa proL Rozwadowskiego. Celem wychowania jest właśnie potęgowanie owej siły twórczej, będącej według autora wyrazem ogólnej energji życiowej. Prof. Rozwadowski wskazuje, że upadek twórczości ludzkiej ma przyczynę w zaniku pierwiastka uczuciówego, owego ele mentu irracjonalnego, a jednak decydującego w sprawie twórczości. Wychowanie, mające na celu potęgowanie siły twórczej człowieka, nie po— winno godzić w stronę uczuciową duszy ludzkiej,. zabijając uczucie na rzecz refleksji filozoficznej. Ideałem wychowania jest kompletność człowieka. Osiąga on ją, jako zupełną równowagę władz po znawczych, jako mądrość w wieku dojrzałym, człowiek bowiem ciągle się wychowuje. Ale w młodości, zwłaszcza w szkole niższej, bodaj cz nie najtrudniejszem zadaniem wychowania jest wysunięcie do roli przewodniej w psychice mło dzieńca właśnie owej siły twórczej, utajon w pierwiastku uczuciowym, który prze do walki i pracy? Ze stanowiska uniwersalnej nyśli filo—
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
zoficznej jest to, być może, głupota i megaloma nja,. a jednak tą głupotą żyje świat moralny, t% irracjonalnością pozorną się trzyma i rośnie.
W dziejach filozofji poczesne miejsce zajmują. sofiści greccy. Oni tak samo dążyli syntetycznie- do prawdy drogą upatrywania tożsamości w róż norodności zjawisk życia, które ciągle się zmie nia w przestrzeni i w czasie. Nauka ich wszakże w zastosowaniu swego relatywizmu do wychowa nia złe wydała owoce. Dlatego tylko po tych do- st-ojnych zresztą filozofach pozostała w tradycjach pamięć pomniejszycieli ducha. Ich wpiywom przypisują zanik greckiego ideału człowieka jako- typu harmonijnego i twórczego, i wogóle upadek. cywilizacyjnej myśli grec Dosyć przypomnieć sobie pogląd na to zjawisko Mickiewicza.
Skoro pogląd na życie z założenia humani- styczny, bo biorący za punkt wyjścia człowieka jako miarę rzeczy, nie odpowiada elementarnej prawdzie psychólogicznej i moralnej, to widocz— nie tkwi w nim jakiś błąd rozumowy. Błąd ten w danym wypadku tkwi w zbyt pochopnem utożsa- mianiu praw twórczych w naturze z prawami twórczości ludzkiej, mianowicie w zbyt prosteni zrównaniu pojęć: energja życiowa —wola ludzka. Zapewne, jeżeli się oddamy opisowości, to sama. następczość faktów, towarzyszących początkom zjawisk, ich dojrzewaniu a potem zanikowi, albo bardziej obrazowo mówiąc, młodości, przejrza-. łości i śmierci, faktów stwierdzających tyiko, że- wszystko ma swój początek, środek i koniec, sani
79
I
Hrrjjj
I
:80 AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
81
widok tej kolejności daje nam dostateczną pod stawę do odmalowania w wyobraźni pojęcia:
a n t a r e L Ale to jest tylko ogólne wrażenie,
-nie zaś prawdą, stwierdzona wszystkierni środ kami poznania, prawda w jakimkolwiek stopniu ontologicznie pogłębiona i wystarczająca potrze bie umysłu.
W tern, że człowiek nauki szuka w podobnych uogólnieniach zadowolenia, widzę dowód, jak ła
-two myśl badacza -korzysta z pomocy zmysłu piękna. Takie syntezy widokowe dyktuje po trzeba estetyczna umysłu. Szukanie jedności
-wśród nieskończonej ró zjawisk, tak
- uporczywe w filozofji, rodzi się ze skrzyżowania
:rozumu badawczego z poetyckiem widzeniem rze
• -czy. Nie jest to bynajmniej związek nieprawo-
--wity, każda niemal myśl zawdzięcza temu zmy
- słowi swój polot. Ale ona może unieść zbyt da
leko a to nie leży w interesie ani wiedzy o świe
cie, ani mądrości życia. Mądrość koryguje -na
swój użytek dane poznania rozumowego i este
tycznego kryterjami, płynącerni z poznania do
brego i złego. Prawda, na jaka, człowiek chce
• sobie starczyć, do której dąży całą wysiloną twór
czością -ducha, - jako do ideału jest tworem psy-
- chicz-nym całkowitym wtedy, gdy ma trzy wy- I miary idealne: prawdy (zbadania objektywnego),
piękna i dobra. Stara to koncepcja, ale pewna. Każdą myśl trzeba sprawdzać z tych trzech stron, czy jest krystaliczna, czy tylko literacka, płona .czy usiewna; Myśli prof. Rozwadowskiego bywa
na tym trzeciem krytea dlatego nie odpo wiada rzeczywistości świata duchowego, w któ rym dokosiywa się twórczość celowa, czerpiąca siły w człowieku moralnym. -
- - Myśl ludzka, najpotężniejsze narzędzie, jakiem człowiek rozporządza w swojej twórczości, nie ma być pozbawiona kryterjum ideału dobra bo tam właśnie mieści się ów pierwiastek uczu ciowy, którego łrak — jak to właśnie . stwierdził
- prof. Rozwadowski — sprowadza śmierć na dzieła ludzkie. - Myśl jest najdonioślejszym tworem czło wieka. I ona- ulega prawu. automatyzacji. Ale „hiperautomatyzacji zwycięsko opiera się ta
tylko, którą mądrość ludzka sprawdziła we wszystkich wymiarach swego ideału. Idee -są wieczńe, jak owe wyrazy, o których prof. - Roz wadowski mówi, że trzymają się dzięki wyso kiemu napięciu uczuciowemu im towarzyszą-
cemu. Na „dysautomatyzację” zaś skazane - są przedewszystkiem doktryny i teorje, tworzone na jednym jakimś wątku prawdy bez- względu na sto sunek do życia, któremu myśl ma służyć.
uL
Teorja prof. Rozwadowskiego nosi w sobie za ród „hiperautomatyzacji właściwej przyrodni cżemu traktowaniu procesu życia psychicznego pod kątem widzenia mechaniczności zjawisk, ule gających - prawu bezwładu materji. Zjawiska, które przytacza na potwierdzenie swojej teorji,
6
Dyskusje.
82 AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ 33
dzieją się w świecie twórczości człowieka i nie mogą być rozpatrywane bez pomocy wyobraźni socjologicznej.
Jest niezaprzeczonym faktem istnienie auto matyzacji psychicznej. I zupełnie trafnie prof. R. na początku istotę tego mechanizowania czyn ności psychicznych ?określa jako nałóg, który po zwala wyzwoloną resztę energii psychicznej prze znaczyć ną dalszą twórczość bardziej skomp1iko waną. Nawet elementarne wychowanie moralne na tem polega, żeby człowieka tak wytresować, aby nie mógł inaczej postępować jak tylko we dług normy. Cóż byłoby z twórczością, gdyby człowiek każdą czynność najprostszą musiał im prowizować, zgadywać, na nowo studjować Jak nogami w stąpaniu, tak wogóle elementarnemi ni chami człowiek nie kieruje w napięciu świado mości. Rusza się automatycznie.
Jak z nóg strącić go może tylko przypadek w postaci jakiejś siły z zewnątrz, tak i postępo waniu. automatycznemu jakaś siła może postawić famę. Oczywiście może dobrowolnie upaść, cof nąć się od działania. Ale żeby ktoś sam siebie? psychicznie dysautomatyzował z nadmiaru ener— gji psychicznej — tego psychologja nie zna. Wy łamywanie się z a,utomatyczności pełączonę jest z cierpieniem, obrona nałogów jest podstawą konserwatyzmu.
ĘroL Rozwadowski. popęlnia więc pewną sprzeczność, albo niejasno tok myśli ykłada,
gdy, dalej (na str. 34) tak przedstawia potrzebę dysautomątyzacji:
„Ponieważ przez automatyzację, pozostaje niby pustka uczuciowa, więc przez to powstaje zarówno potrzeba no wego zasobu ożywczego elementu, jak i miejsce dla niego, konieczność dysautomatyzacji. A cóż to jest? Oto po wstaje nowy twór psychiczny; trzeba wytworzyć coś no wego, czy też przerobić twór dawniejszy”.
Niejasność obrazu pochodz.i stąd, że autor operuje pojęciem „człowieka” jako kategorją przyrodniczą gatunku. W układzie społecznym, w którego ramach odbywa się twórcza praca ludzka, nie da się rozważać tworu czysto ob iektywnie bez relacji do subjektu tworzącego. Twórca i twór w procesie „stawania się” cywi lizacyjnego stanowią jedną zależną od siebie ca łość. Twórcą jest również twór cywilizacyjny:
jednostka, grupa społeczna, czy etniczna, ale to są indywidualności historyczne. Historję można dzielić formalnie na okresy według typu tworów, ale zrozumiałą staje się wtedy, gdy ją podzielimy na okresy według twórców, L j. według tego, kto w danym okresie (jaka warstwa społeczna czy etniczna) trzymał prym w tworzeniu cywilizacji.
tym kierunku rozwinąwszy wyobraźnię, spo
• strzeżemy odi że kto inny „automatyzuje”, kto inny „dysautomatyzuje”.
• Do najbardziej utartych w słownem użyciu, bo
• potocznych, ale pozbawionych żywej treści wsku tek osłabienia wyobraźni i wyparowania pier wia uczuciowego należy pojęcie wyrażonę
84 AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ 85
w słowie „cywilizacja” Mamy w tym dowód jednostronności życia nowoczesnego spo1 Zaciekając się namiętnie w pewne specjalności tworzenia, zwłaszcza w poninażatiże dóbr mate rjalnych, nie miaiy możności zwrócenia wyobraźni twórczej ku sklepieniu swej budowy psychicznej, ku swojej jaźni, ku subjektowi twórczemu. Myśl nie szla wyżej układu społecznego klas między sobą walczących i budowy państwowej. Wyżej nie wiL dziano nic, coby mogło te czynniki syntetyzować. Wszystko wyższe, jąk naród, a zwłaszcza cywili zacja znalazło się w rupieciarni pojęć oderwa nych. Wyrazu cywilizacja zaczęto używać w naj rozmaitszych znaczeniach. i nie wiedziano, coby właściwie znaczył. A jednak są to nietylko wy razy, nietylko idee, ale istnienia, mające byt psy chiczny, oparty o duszę człowieka. Człowiek, nie ogarniając ich stale swoją świadomością, zwija je, jak luksusowe apartamenty, w swojej wyobra źni. Puste, wyziębnięte czekają lepszych czasów. Tak samo pustką stoją gmachy myśli religijnej, wzniesionej kii Bogu. Dlaczego? Bo myśl ba dawcza, myśl poetycka, myśl filozoficzna pracują nad techniką życia, nad indukcją przyrodniczą, nad materją. A powtóre czai się w tych poję ciach narodu i cywilizacji myśl niebezpieczna dla szarlatanów humanizmu, narzucających umysłom do niczego duszy nie obowiązujące. pojęcie „ludz kości”.
Stoją więc te przybytki ducha największe, na jakie zdobyć si może twórczość ludzka, nietylko
puste, ale zakazane, jako te, w których straszy upiór przesądu nacjonalnego. Wszystkie drogi do nich naukowe, poprzez psychologję, socjologję zwłaszcza, pogrodzone, poodprowadzane wbok opłotkami nauki o przyrodzie, przez bagna bodaj „wiedzy tajemnej”, przez wertepy wyobraźni ży dowskiej futurystycznej, aby tylko myśl nie za gościła w regjonach pojęć 0 narodzie i dumnej. z siebie, samoistnej cywilizacji narodowej, obej mującej swoją misterną budową z tkaniny ducha narodowego całokształt twórczości historycznego środowiska.
Odkąd pamięć sięga, jakieś tysiąc lat, dźwiga liśmy budowę cywilizacji polskiej ze świadomo ścią, ulokowaną w organie państwa niepodleg łego. Była to mozolna „automaŁyzacja” skombi nowanych czynności. Uległa przed półtora wie kiem „dysautomatyzacji”, mówiąc językiem teorji prof. Rozwadowskiego. Ale czy zniweczył ją ten sam „człowiek”, który ją tworzył? Czy to zja wisko mieści się w koncepcji schematycznej od rodzenia przez dysautomatyzację? Czy .to zro biono z nadmiaru energii twórczej, czy ten nowy twór .pod zaborami był kro postępu?
Oto przykład największych tworów myśli i działania: nąród — . cywilizacja — państwo, re alizowanych psychicznie i rzeczowo, stanowią cych naszą istńość, ugruńtowanych w instynktach naszych i związanych ideą. Te twory niszczone są w nas dzisiaj także i subjektywnie, jako nasze życie duchowe i w naszych rękach objektywnie,
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
jako2 zrealizowane ciało — działaniem sił e wnętrznych
Do wnętrza naszej polskiej cywilizacji dostały się żywioły z obcych cywilizacyj i potrafiły zbu rzyć nam państwowośĆ, a nawet wdarły się nam w duszę z zamiarem wyniszczenia w niej źródeł twórczości w naszej psychice. Skłonni jesteśmy
— z pewną podstawą — uważać za cud nad Wi słą, żeśmy ocaleli od Niemców i rosyjskiej wschodniej cywilizacji; ale mamy jeszcze w sobie 2ydów, zatruty owoc jakiejś starej azjatyckiej cy wilizacji, który niszczy nam coraz natarczywiej najsubtelniejszy nasz twór — zmysł posiadania własnej wielkiej cywilizacji,
Co robi nauka, co robi filozofja, aby przewie trzyć Polskę z gazów żydowsko-masońskich, za truwających nam te centra mózgowe, które or ganizują narodom jaźń, że jak słońce w stropie najwyższych ambicyj cywilizacyjnych przyświeca wszystkim czynnościom i stosunkom? Co się robi, żeby obudzić wyobraźnię ku jasnemu rozumieniu budowy tego ciała psycho-fizycznego, które na zywamy cywilizacją narodu?
Teraz zwłaszcza Polska niecić w sobie winna wyobraźnię, jak wygiąda wnętrze tej najogólniej szej, wszystko obejmującej budowy, którą nazy wamy cywilizacją, i czego ono od nas wymaga. Dlatego odsuwać trzeba od umysłów wyobraże nia, jakoby cywilizacja miała coś wspólnego z maszyną i mechanicznym bezwładem przyrody martwej jakoby można było wyczekiwać od niej
87
rezultatów mechanicznych bez świadomych wysił ków obywateli, którzy jej byt i nazwę (ciyis) dąli wraz ze swą duszą.
Stosunek obywateli dó cywilizaćji narodowej jest z istoty swej stosunkiem czynu. Budzenie wyobraźni czynu pocia za sobą potęgowanie energji twórczej. Dlatego zrobiłem wyżej za strzeżenie z powodu refleksji prof. Rozwadow skiego, któremu w obrazie ogólnym ewolucji twórczej wysiłki bojowe jechióstek czy. pokoleń wydają się czemś nąiwnem lub megalomańskiem. Istotą życia cywilizacji, jegó sprawcą jest wysiłek jednostki. Cały tuch, którym trzyma się cywili zacja przy życiu, zawdzięcza ona tym krótkim, urywanym, a jednak ciągłym tchnieniom. A każde tchnienie, zawarte w twórczym żywocie jednostki
— to najmniejsza podziałka miary historycznej wysiłku narodowego. Czasem jeden człowiek epokowy decyduje o wielkich zdarzeniach w ży ciu cywilizacji.
Rzecz tedy ma się inaczej niż z atomem i energją fizyczną materji. W świecie spraw ludz kich zjawisko przemiany uchyla się od traktowa nia czysto objektywnego, upatrującego w każdej t zw. dysautomatyzacji zwycięstwo energji świe żej nad martwą formą. Oprócz bowiem czynnika ilości wchodzi w grę. jakość, a dalej wchodzi lcwestja, czy siła działająca. należy dó tego śa mego organizmu zbiorowego, czy też działa z ze wnątrz, bo wtedy walka toczy się nie o lepsze, lecz o życie wogóle.
86
-I
88
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
89
I
Obiektywne stwierdzenie rezultatów ruchu twórczego jako wyczerpania w ten czy inny spo sób energii nie przyczyiiia się do wyjaśnienia Sa mego procesu twórczości ludzkiej, a to byłby naj bardziej twórczy dorobek filozofji na rzecz życia. Bardziej ontologiczny niż teorja dysautomatyzacji obraz „fizjologji wszechświata Supińskiego miał znaczenie bodaj większe dla estetyki myśli i dla metafizyki niż wpływu na pogłębienie wiedzy o twórczości ludzkiej. A. jego prawo rzutu i roz kładu ma wiele wspólnego z. teorją prof. Rozwa— dowskiego. Eraz Majewski, p?zyrodnik, kładąc podwaliny pod osobna naukę o pracy ducha — naukę cywilizacjĘ wyczuł lepiej niż wielu huma— nistów przeciwstawność, ducha i materji.
Skierowanie wyobraźni i myśli intuicyjnej W ten świat odrę bez rozpraszania na ana— logję z przyrodą. dałoby myślicielowi widok. „że twórczość ludzka odhywa się gniazdami narodo dowych cywilizacyj, co nie wyklucza oddziaływań wzajemnych między temi odrębnemi ciałami,, a nawet między niemi walk” .o życie; że są to postaci życia organicznej budowy, nie mecha nizmy, aczkolwiek wiele zawdzięczające automaty zacji psychicznej; że są to jak krosna o rozpięciu całej psychiki naródowej, bez których nie może powstać żaden twór człowieka, od mowy poczy nając poprzez zwyczaje, wierzenia, idee, aż do najogólniejszych instytucyj. Nie będę zresztą roz wijał tego obrazu, bo powtarzałbym tor, co szerzej
wypowiedziałem gdzie indziej w kilku zasadni czych momentach zupełnie zgodnie z tern, co- o automatyzacji pisze prof. Rozwadowski. Chcę tylko wskazać, że we wnętrzu tego wielkiego la boratorjum odbywa się jednocześnie wiele róż nych automatyzacyj psychicznych, że ściśle mó— wiąc, niema takich tarć wewnętrznych w któ— rychby, jak wypada ze schematu prof. Ro-zwadow- skiego — jakaś strona nie była zautomatyzowana i przez to samo, że zwycięża, wnosiła z sobą od— świeżenie i postęp, bo dopływ nowej energji. Ten dobór naturalny, o ile kończy się postępem, życie danej cywlizacji zawdzięcza „nie wolnej grze ście rających się czynników, lecz sile organizmu, który je absorbuje w pewnem ustosunkowaniu.
Nic nie jest dobre lub złe, postępowe lub za cofane tylko z tego względu, że jest nowe i burzy;; miara rzeczy leży w pożytku całości organicznej,. jaką jest dana cywilizacja. Dlatego przy konstru- owaniu ogólnego prawa rozwoju do zrównań. wprowadzać trzeba pozycję historyczną danego
zdarzenia t, zw. „dysautomatyzacji” w oduiesieriśw.
do życia całości danego. organizmu cywilizacyj.-
nego.
Prof. Rozwadowski stawia takie zrównanie:
Odświeżanie tworów, czyli uczuciowa ich dysautoma— tyzacja jest wprowadzeniem nowej treści, tworzeniem no- wych tworów.
1) „O życiu i katastrofach cywilizacji naródowej War— szawa 1921. Perzyński, Niklewicz i Sp. Ob. rozdziały 1—8..
„
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
91
„Ciasnota hiperautomatyzacji ciasnota i martwota form przekazanych jest brakiem, zanikiem wszelkiego elementu Uczuciowego”.
Ergo: „Dysautomatyzacja, to życie, narodziny, mb dość; zautomatyzowanie to starość i śmierć” (str. 32).
Ze starcia tych procesów wynika kompromis:
„zwycięzca obejmuje stary spadek za stare bał wany ustawia nowe ale zawsze bałwany” i koń czy się zwykle „niewielką zmianą”. „Obie te siły nowy twór wydają; bez. t. zw. starego niema t. zw. nowego, stąd ciągłość rozwoju
Doskonale wypadłoby to prawo, bardzo gład ko i symetrycznie, bardzo estetycznie, . gdyby nie refleksja, że istnieją fakty historyczne. Autor je spostrzega i dodaje mimo.chodem:
.„A gdzie wskutek różnych przyczyn jedna siła zwy cięży drugą zbyt radykalnie, gdzie nnastąpi zbyt radykalne odnowienie, albo zbyt radykalne utrzymanie starego, tam następuje zawsze długi zastój, niemoc, często śmierć” (str. 30).
To zastrzeżenie obraca w niwecz całą teorję. Nie mozna, pokazuje się, liberalnie traktować .„bałwany” po obu stronach na miarę przypadko wej energii, psychicznej walczących lecz należy je brać w stosunku do” potrzeb i wytrzymałości całego organizmu. Dlatego potrzebny jest w oczach widok całości.
Weźmy .prżykład przeciwstawny, jaki daje larcie między prądem pracy konserwatywno-na
-rodowym a prądem socjalistycznym. Czy można iwedług schematu prof. Rozwadowskiego określić
pierwszy z tych tworów duchowych jako coś hi perautoma stareg pozbawionego pier wiastku emocjonalnego, a w drugim widzieć coś młodego, niezautomatyzowanego, świeżego, uczu ciowego? Kto tu kogo ma „dysautomatyzować”, jaki wspólny dorobek może wyniknąć z wypad kowej tych dwu sił, skoro druga z w zą sadzie racji bytu cywilizacji narodowejj jako od rębnej indywidualności dziejowej?
Pytałem w Rosji inteligentnego liberała po wybuchu rewolucji bolszewickiej, co myśli o przy szłości, a on mi odpowiedział:
— Czto nibud” da wyjdiet (coś przede będziej. Oto najógólniejsza, jaka może być, teorja ewo lucji. Jest tam również miejsce na refleksje, że jeżeli z tej „dysautomatyzacji” nie wyjdzie nic dobrego dla życia Rosji, to nastąpi „dlugi zastój, niemoc, nawet śmierć”. Wiemy., jaki obrót wzięła sprawą: zwyciężyła martwa forma socjalizmu, za przeczająca ogólnemu prawu życia.
Rozwój, o którym mówi prof. Rozwadowski, po linji kompromisowej sprzecznych pozornie sił, odbywa się w społeczeństwach cywilizowanych naródowych nie przez dysautomatyzację, lecz przez emulację i współdziałanie w interesie ogól. nym życia, a odbywać się może, dlatego że ist nieje hierarch ja twórczości, ciągle odświeżana nowemi siłami, pnąćerni się do udziału w coraz rozl”eglejszych działaniach cywilizacyjnych. War stwy dolne (lud) są psychicznie najbardziej zauto matyzowane w zakresie swoich czynności, i dla-
4
I i
L I
92
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
93
tego właśnie, dostając się na wyższy szczebet twórczości, wnoszą pewną dozę energii żywej, że są mocno w sobie zautomatyzowane. Formuła prof. Rozwaciowskiego, że „postęp kultury polega na stopniowem przezwyciężaniu form, tkwiących w prymitywnem myśleniu i prymitywnej psy— chice”,. że „człowiek prymitywny jęczy w tyranji tradycji”, człowiek zaś cywilizowany cierpi na beztradycyjność i że przez dysautomatyzację pierwszego wytwarza się coś pośredniego, dobro czynny prąd między Scyllą a Charybdą (str. 30),. ta formuła ma tylko pozory treści psycholo gicznej.
Błąd tkwi, niojem zdaniem, w niedość ścisłem rozgraniczeniu zjawisk psychicznych. Nie można mówić o automatyzacji wyobrażeń i pojęć. Auto matyzować można czyr psychiczne ruchowe, które pozostawiają ślad na drQgach nerwowych i wytwarzają t. zw. dyspozycję psychiczną. Auto matyzacja wtedy w twórczości cywilizacyjnej jest czynnikiem znaczącym, kiedy jest” oparta na dzie dziczeniu. Nie bagaż tradycyj pojęciowych jest ważny, lecz dziedziczone skłonności, takiego a nie innego postępowania. Tradycję kultu zatem religij-. nego, uwięzioną w pewnym sposobie z a c h 0W y w a n ja się duszy i postępowania, trzeba odróżniać od przekazanych wyobrażeń, stanowiących zasób w i ed z y. . Pierwsze należą do dyspozycyj psy chicznych, decydujących o typie budowy czło- wieka i jego charakterze; drugie dostępne są do- skonaleniu i zmianom, mogą bowiem być ibjekty—
wizowane, należąc do tworów. Tutaj miejsce na teorję przeżytków, znanych w etnologji nowo-
czesnej.
Dlatego teorja cała prof. Rozwadowskiego, pomimo swojej pięknej budowy i głębokich pod murowań filozoficznych, chwieje się, gdy się ją penetruje, bo niewiadomo dostatecznie, gdzie autor kończy myśleć o automatyzacji psycholo gicznej człowieka, jako aparatu twórczego, a gdzie ma na myśli sam twór jego w obrocie cy wilizacyjnyni.
Prof. Rozwadowski w interesującym rozdziale o mechanizowaniu języka utrzymuje, żę od żanie języka leży w potrzebie psychicznej, stare bowiem. formy.wietrzeją. Język należy raczej do sfery automatyzacji psycho - fizycznej, bliskiej prawu chodzenia. Ale napływ nowych wyrazów czy sposobów mówienia do języka ogólnego nie „wymaga właściwie żadnej dysautomatyzacji, jest lylko pomnożeniem zasobu. Nowy wyraz był doskonale już zautomatyzowany, ale gdzie indziej, w jakiejś gwarze, a staje się podręcznym nietyle z potrzeby. „odświeżania I wzmacniania wyrażeń I wyrazów o silnym z natury rzeczy nastroju ucy.i ciowym” (str. 22), ile poprostu w drodze faktu socjologicznego, że przybyły, do ogólnej rozmowy sfery nowe z tą formą językową. Oczywiście wy raz „nowszy lub bardziej prostaczy będzie dosad niejszy i modniejszy; lecz wyraz ten wpłynął nie
-w drodze leksykografji bezpośrednio; cały aparat cywilizacji (owe krosna) były do .tego użyte. Dzia
*
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
94
łanie cywilizacji poruszyło sfery ludowe, wytwo rzyło się poruszenie społeczne, z w pog1ą ciach społecznych, w. literaturze — w rezultacie zasilił się język ogólny, nawet literacki tym lub innym zwrotem czy• wyrazem, tutaj nowym, ale gdzie indziej doskonale zautomatyzowanym. Gdy Żeromski użyje w powieści wyrazu „tytłać” za miast nurzać, to niewątpliwie ożywia to mowę, ale wyobraźnia. socjologa ożywia się jeszcze bar— dziej na myśl, ile to dróg w złożonym aparacie cywilizacji idea potrzeby tego wyrazu przebyła.. Wszystko to są zjawiska społeczne.
Skłonny więc jestem upatrywać w . trwałoścl niektórych wyrazów tej wskazówki społecznej,. że dotyczą one pojęć ogólnej d dla całej wspólnej budowy cywilizacyjnej, że należą do elementarnych znaków porozumiewawczych w użyciu wszystkich grup dlategó, iż dotyczą ob jektów bądź sposobów, bez których trudno sobie wyobrazić możność istnienia. W „tem znaczeniu rozumiem treść, jaką prof. Rozwadowski wkiada, w formułę: wyrazy o silnym i stałym tonie uczu— ciowym”
Potrzebą psychiczną dysautomatyzacji prof.. Rozwadowski tłumaczy nawet tak typowo spo łeczno-towarzyski tryb postępowania, jak moda.. Tę potrzebę „wywołuje — według niego — z jed— nej strony nieustanne falowanie uczuć i afektów w człowieku, z drugiej nieustanne dążenie do po tęgowania i zaznaczania swego ja, do wyróżnienia i odznaczania się od innych, co się wyraża za—
95,
równo w najrozmaitszych modach, jak i w języku (str. 27).
Pozytywnym czynnikiem mody jest odwrotnie-
— naśladownictwo. Najwyższą rozkoszą dla ludzi, liczących się z modą, jest ubierać się wedlug:
mody; obroną mody jęst obawa śmieszności. Nikt. z tych, co w nałóg mody weszli, nie cźu na pewno potrzeby jej zmieniania. Dlaczegoż moda wiejska u ludu trzyma się setkami lat? Za. haf uważałby każdy ubrać się według mody ze wsi sąsiedniej. Ale dzleje się znowu to samo, co z ję— zykiem.. Przybywa nowość z zewnątrz, mająca stąd czy z inąd ąutorytet i ten autorytet (czynnik:
społeczny) decyduje o zmianie mody. Ogół ludzt ściga się, żeby się upodobnić i bynajmniej nie chce się wyróżniać. Gdyby potrzeba zmiany i wy- różniania była istotnie tak żywa, mielibyśmy- przed sobą istną maskaradę kostjumową. Każdy• ubierałby się inaczej. Narody, dumne zę swoj cy wilizacji, przywiązanie śwoj.e do obyczajów, ob rzędów, kosi jumów doprowadzają do fanatyzmu i chełpią się oznakami zewnętrznemi odrębności” swojej cywilizacji.
Jednem. słowem, o ile wszędzie widzimy prawo automatyzacji, o tyle nigdzie nie widać dysautomatyzacji, z potrzeby własnej. Zmiany na rzucane, są z zewnątrz: czy przez działanie obeych ciał cywilizacyjnych, czy też wewnątrz przez fer ment społecznej natm-y, wprowadzający do szer szego działania grupy, ząutomatyźowane psychicz-.. nie w życiu na uboczu w sposób odmienny.
96
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
97
V
Piszę te uwagi może zbyt chaotycznie, szuka. jąc raczej drogi dla własnej myśli niż z chęci kry tykowania. Do jakichże wniosków doszedłem? )4oże prof. Rozwadowski na niektóre przyn mniej się zgodzi. Może nawet miał je na myśli, ale nie uważał za. potrzebne momentów tych iiwy datniać.
Wszystko, co związane jest z twórczością ludzką, jest natury społecznej. W tym świecie psychiczno-kulturalnym człowiek, według formuły Protagorasa, jest istotnie miarą wszystkich rze czy, dlatego że wszystko dzieje się tutaj na. miarę jego psychiki. Zjawiska w tym świecie mają skłoeność organizowania się psychicznego i wy (warŻania odrębnego bytu, który się narzuca na uce jako objekt pod nową gałąź psychologji Ł zw. psychoJogji społecznej, w której przyrodnicze wa runki życia psychicznego jednostki trzeba brać za nawias, jako wspólny mianownik życia organicz nego, natomiast na pierwszy plan wysuwać wa runki życia społecznego.
Te nowe, wyższe ciała psychiczne organizują się w nadbudowi naci człowiekiem około osi, którą historja wytwarza w postaci jaźni narodo wej. Czy „ludzkość” ma, lub będzie miała jakąś wspólną oś duchową, czy ją widzą istotnie prze ciwnicy pojęć o krystalizacji psychicznej narodo wej, tego nie wiem. Ja ej nie widzę. Wytwarza się około tej osi narodowej przez długi. czas mgła we, w miarę wzrostu świadomości narodowej co-
raz konkretniej zarysowane ciało psychiczne, ma jące swój byt objektywny, wyłoniony odrębnie z mgławicy poyzyna wszechludzkich.
Przedmiotem historji powszechnej nie są dzieje ludzkości lecz dzieje tych indywidualności, tó rych najogólniejszem ujęciem jest miano „ zacja” tego lub innego narodu. Historja zajmuje się dziejami zewnętrznemi tych cywilizacyj, jak one między sobą się tarły, wżerały w siebie lub asymilowały, i dziejami . wewnętrznemi, w jaki sposób każde z tych ciał dochodziło do swej bu dowy I mocy. .Psychologja zaś społeczna. na za danie ustalić prawa, kierujące życiem wewnęirz nem tych ciał psychicznych we współdziałaniu procesów wewnętrznych i w reakcjach na cizia łania zewnętrzne. Tu miejsce na naukę . o auto matyzacji.
We wstępie do tej psychologji trzeba zgóry przeprowadzić linję metodyczną, co należy w tem ogólnem zjawisku psychicznem do subjektu życia psychicznego, co zaś należy do .objektu. Tak samo jak w psychologii jednostkowej. I tu spo-. strzeżemy odrazu, że stosunek się odwraca. Dla wytwórzonej przez energję życiową świadomości (subjektu) I jej spraw psychicznych uznać musimy za przedmiot wszystko, co poniżej niej leży wraz ze zmysłowemi wrażeniami i stanowi dla świado mości teren. i materjał działania. Wyzwolona w tworzeniu nazewnątrz energja psychiczna, zbrojna świadomością, jest w dalszym ciągu dla świadomości ludzkiej objektem, ale już jako na-
Dyskusje.
I
98 AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ 99
rzędzie w stosunku do obj ektu. szerszego, jakim jest psychizowane środowisko wraz z tworami ducha, będącemi własnością zbiorową.
Aczkolwiek w procesie funkcjonalnym życia wszystko cx się integralnie, a tutaj już zu pełnie widocznie człowiek cały, choć twórca, jest akże objek „cywilizowania” wraz ze swoją świadomością i całe.m na energji psy ch to jednak ze względów metodycznych ńależy linję powyższą przeprowadzić. A wtedy będziemy mieli na •oku kontur indywidualności człowieka, który pośrodku wielkiej tkaniny sf
rycziiej, jaką jest świat cywilizacji, odgrywa rolę pająka.
Powiedzmy krótko, dusza ludzka stwarza dla siebie w materjalnem środowisku (w postaci spo łecznych urządzeń, ziemi im danej i bogactw) nowy świat życia móralnego z jego wielkierni ce lami. Jest to pole niezmierzonej twórczości. D sza może się do tych zadań wyzwolić, o ile do brze zautornaty2uje swoje narządy psychiczne już nietylko w funkcjach czysto psycho-fizycznych,
w czynnościach elementarnych moralnej na tury. „CharaktW bez którego nie może być mowy o pracy zbiorowej, powinien by na pozio. mie życia cywilizowanego automatem. Tutaj wła ściwie mą zastosowanie to pojęcie, które nazy wamy kulturą, stopą kultury, na jakiej człowiek żyje. Ponieważ ta kulturą psychiczna jest wytwo rem pracy cywilizacyjnej, dlatego pojęcie czło
wieka kulturalnego I cywilizowanego zlewa się w jednoznaczność.
Typy automatów nawet w jednem środowisku są różne wskutek odmienności dziejów różnych grup tej śamej gromady. Najwydatniej wyróżnia się typ, który się dostał do szczytów cywilizacji i .wytwarza dłuższy czas dobra cywilizacji najogól niejsze, dotyczące zwłaszcza jej osobowości na— zewnątrz, typ. kierowniczy, reprezentujący jaźń osobowości całej. Ale ogólne podłoże psychiczne wszystkich grup jest automatyczne, nawet tym mocńiej, im mniejszy zakres czynności był grupy udziałem. tym się tłumaczy tęgość instynktów u ludu nawet w elementach życia psychicznego
narodowego.
Z automatyzmem własnym nikomu nie jest ni gdy źle, bo to jest własność subjektywna i. dla tego nie podlegająca kontroli świadomości, że jest automatyzmem. Swoi ludzie tej samej kultury do tej wysokości, dokąd wszyscy są jednako zauto matyzowani, niszczyć się nie będą. Walka toczy się: albo z obcym żywiołem, następującym na cy wilizację, albo z własnym na wyższych kondygna— cjach spraw cywilizacji o udział .w. jej wytwarza nin. Ą wynikiem tej walki jest nie dysautomaty zowanie ludzi, lecz usuwanie (lub tępienie). „rzy czem dwojaki może być obrót rzeczy: 1) albo zwycięzca ma dostateczny w sobie automat, aby nowym zadaniom sprostać, wtedy twórczość idzie dalej, 2) albo nię jest przygotowany, a wte wyż-
100 AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
sze funkcje cywilizacji ulegają zastojowi, a może nawet upada cała cywilizacja.
Najlepszym dowodem że w Rosji działa teraz obcy żywioł, nie swojski, jest zjawisko niszczenia podstawowych elementów automatyzacji ludu — religii i moralnoścL Robi się to na rachunek ludu, który psychicznie na takie Ęamobójstwo nie mógł by się zdobyć.
Myśl moja idzie ku temu, że wszystkie prze miany, z tej strony subiektywnej brane, łatwiej jest wyjaśnić socjologicznie, niż ze stanowiska energji psychicznej, której suma nie jest wielko ścią stałą, bo zależna jest od układu społecznego. Potrzeby psychicznej dysautomatyzowania, mo jem zdaniem, niema. .A to, coby ją .z wyników przemian wskazywać mogło, pochodzi z przesu nięcia grup, fermentujących społecznie pod dzia łaniem pozytywnej całkiem siły ducha, prącego do brania udziału w twórczości coraz wyższej. Excelsior.
I dzieje się to po stronie subjektu twórczego, który się wymienia: Zmian zaś, które się doko nywają wskutek tego po stronie objektywne — w tworach samych i w ich funkcjonalności, nie można, zdaje mi się, nazywać dysautomatyzacją w znacżenin tern, jakie temu zjawisku daje prof. Rozwadowski, momentu bowiem automatyzacji tam nie było
Ponieważ w twórczości cywilizacyjuej wszyst ko polega na psychiżowaniu, więć po wyrugowa niu twórcy przez nowych ludzi, los tworu może
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
być dwojaki: 1) albo nawiąże kontakt z nowym twórcą, 2) albo obumiera, jak zaschły liść i idzie do rupieciarni zabytków historycznych, staje się rzeczą muzealną. Są to przeżytki.
Bałbym się także tych zjawisk łączyć wprost ze sprawą działania energii psychicznej i upatry wać w każdej przemianie („dysautomatyzacji”) faktu przezwyciężenia śmierci na rzecz życia, faktu zwycięstwą pierwiastku uczuciowego i twórczego. Może być tak, może być — nie. Powiedzieć o tem może p o s t f a c t u m historja po przyjrzeniu się, czy to wyszło na zdrowie danego organizmu cy wilizacyjnego, czy nie.
Istnieje kryterjum bezwzględne dla zjawisk społecznej psychologji — dóbro całości, kryte rjum, wykluczające relatywizm liberalny, prze niesiony z dziedziny badań nad zjawiskami świata amoralnego.
1923.
101
I.
mEA PRACY i
Idea pracy
L
Wyszła świeżo książka prol. Marjana Zdzie chowskiego p. L „Gloryfikacja pracy. Myśli z pism
i o pismach Stanisława Brzozowskiego” (Kraków
1921. Nakładem Krakowskiej Spółki Wydawni czej. Stron 107).
Sam fakt napisania tej książki ma w sobie pe wien pierwiastek osobisty.
„,Rzecz tę — wyznaje ąutor w przedmowie — wypadło mi pisać przed laty pięciu w najcięż szych dniach mego życia, pod obuchem ciosu, któ rym mnie Bóg druzgotał, zabierając mi syna w rozkwicie bujnej młodości. Tęsknota i ból były mi przewodniczkami w poznawaniu twórczości pi którego czylal śp. mÓj syn i który dla niego i jego rówieśników był nauczycielem, mi strzem, dającym najgłębsze wyjaśnienia idei Oj czyzny, najpiękniejszą filozafję parjotyzmu.”
Sama myśl o tern, że syn wczytywał się w dzieła Brzozowskiego, mogła być przyczyną zainteresowania się ojca teini pismami, ale była inna jeszcze pobudka. W roku 1915 autor roz mawiał w Warszawie, jak widać z jego słów
profesorem Ignacym Baranowskim słynnym lekarzem chorób wewnętrznych. I ten zachęcił go do przeczytania dzieł Brzozowskiego. „Odkąd czytam Brzozowskiego — zapewniał on — mogę powiedzieć, że narodziłem się na nowo, że no wym jest człowiekiem”.
Czem sobie, wytłumaczyć to zjawisko, że pisma Brzozowskiego tak silne wrażenie zrobiły na przedstawicF śtarszego pokolenia, prófe sorach Zdziechowskim, Baranowśkim (czy Chle bowskim)?
Starsze pokolenie w Polsce trzymało się w Qstatnich lat dziesiątkach na uboczu od fer mentu wewnętrznego w społeczeństwie. Pokole nie to, zwłaszcza na kresach, jak prof. Zdzie chowski., zwłaszcza oddane pracy naukowej, żyło równolegle do życia nowego, odgrodzonę od niego zasadą niewglądania w dość ni wyglądający proces demokratyzacjL Powabny był lud jako pierwiasiek poetycki dla romanty jako elem kośynierski w pojęciach narodowo polityczńych tradycyjnych, ale prawda realna pracy i walki, towarzysząca przemianom społecz nym nowożytnym, nie wabiła ku sobie. Starsze pokolenia z natur rzeczy patrzeć musiały na !ió*e przeobrażenia w życiu, jako na ro
) O ile ńas pamięć nie myli, w wydaniu tej książki na emigracji przed pięciu, laty autor powoływał się ńa śp. Bron. Chlebowskiego i jemu wkładał w usta entuzjastyczne iłowa o Brzozowskim. Autorytet Chlebowskiego wydawałby mi się bardżiej uzasadniony.
104 IDEA PRACY
IDEA PRACY 105
• nie. form, które powinny być staLe, więc patrzono jak na zło. W najlepszym razie umysły, nie bo jące się przemian, mijały je z roztargnieniem po błażliwem, jakby chodziło tylko o namiętności.
Życie wewnętrzne Polski w ostatnich latach trzydziestu było terenem przyśpieszonej. pracy, ale poufnej, nie szukającej zbytnio światła dzien nego ze względu na warunki polityczne, więc nie ciekawym dla pokolenia starszego popowstanio wego, przyzwyczajonego patrzeć na dzieje, jako na szereg zdarzeń politycznych, mających efekt zewnętrzny. Towarzysząca tym przemianom wal ka partyjna, konspiracyjność i jej skutki zrażały ludzi bez temperamentu czynnego i poprawnych politycznie. To, co się działo w g społe czeństwa, było legendą drastyczną młodej Polski, z której dochodziły do gabinetów Lylko epizody nieraz dramatyczne, ale zawsze „niepoprawne”.
Niety te cienie przysłaniały rzeczywistość. - Odgrywał tu wielką rolę sposób myślenia filozo ficznego, który właśnie w tym okresie zbankru tował, w tym punkcie mianowicie, że naród jest istnością stałą, przekazaną nam do przechowania w czasach ciężkich; że w tych czasach je dnak narazie nic się nie dzieje, skorio niema warsztatu prawno-państwowego. Że życie narodu test procesem ciągłego stawania się, że istnieć nie może bez ciągłego nakładu energji- myślowej, że dzieje trwają nietylko układem politycznym, że naród zmienia mocą pracy wewnętrznej : swoją psychikę i wytwarza żywiołowo nową sytuację
polityczną, nowe plany, nową myśl — to było niespodzianką.
Zmieniło się prze-dewszystkiem pojęcie ludu. Operowano niem dawniej, jak pojęciem ziemi lub skały, mając w oczach obraz ludu, jako bytu nie- zmienionego od Piasta i bez ruchu. Tymczasem w ostatnich lat dziesiątkach przybyło pojęcie ludu miejskiego; wogóle lud polski swoją zmienioną po uwłaszczeniu pozycją przeobraził nietylko sto sunki społeczno-ekonomiczne, ale i układ sił psy chicznych w społeczeństwie.
Dokonywać się zaczął podwójny proces „demo. kratyzacji narodu i unarodowienia ludu. To zaś, co nazywamy wyrazem demokratyzacja, jest ni czem innem jak procesem wzmożonej pracy we wnętrznej społeczeństwa. Najnowszy okres na szych dziejów był właśnie poświęcony wytwarza niu żywiołowemu idei pracy. Idea ta legła w pod waliny nowoczesnej myśli narodowej: mierz pracę na zamiary. Do pojęcia pracy ściągnęły się ma rzenia o sile I. szczęśliwym losi.e narodu. Dawne warstwy kierownicze, które wytwarzały cywiliza cję wysoką, gdy lud zadowalał się swoją ludową, muszą czynić między sobą miejsce dla nowych pracowników. Nowe pierwiastki wypływają ku wyżynom społecznym przez uszlachcanie dotąd mechanicznej tylko swojej pracy,.- wnosząc świe że. napięcia energji, wołi I myślenia, kruchsze zaś ekonomicznie, niezdolne do pracy elementy u góry sypią się na dół. Dość było rzucić okiem na faktyczne przeobrażenia w Galicji,” Poznań-
śkiem, a nawet w Królestwie ż progu tego stu lecia, aby ujrzeć, że nastąpił już okreś zupetnegó przeszacowania dawnych wartości społecznych. W Królestwie stało się to ja dla każdego pó roku 1905 nawet w dziedzinie narodowo-połi tycznej.
Jakże te zmiany wyrażały się w stanach psy chicznych narodu, w jego pojęciach? Przede wsźystkiern, jako wzmożenie procesu biologicz nego — tęższein poczuciem ustrojowem, poczu ciem siły. Szedł za tym wzrost poczucia rzeczy wistości narodowej w calem społeczeństwie; pręż ność nowego układu sił choćby tylko na gruncie gospodarczym dawała żywo odczuwać ciasnotę stosunków.
Uczucie tej ciasnoty znane było śferorn górnym już od rozbiorów, które staiy się powodem kata stróf osobistych i majątkowych wiehL rodzin zie miańskich, przedewszystldem katastrofy ideałów politycznych i uczuć patrjotycznych Polski ów czesnej. Ale jakże inaczej działały na psychikę ńarodu zdarzenia, decydujące o by ale idące niejako z góry, godzące w górną cywilizację, gdy lud odcięty od wspólnego krwi óbiegu, nie dó świadczył ich w środowisku swójej. odrębnej cy wilizacji!
Od ciośu tegó psychika ńajwyższej inteligencji wzbiła śię w górę wybuchem romantyzmu, odbfe gającego od rżeczywistości; to zaś wszystko, co robiło się potem w kraju dla ratówania bytu, było niejako dedukcją polityczną, dokonywaną przez
IDEA PRACY
wybitne jednostki, ópartą o ich rozmysł bez po moćy żywiołu narodowego. Naród wówczas nie miał ani poczucia rzeczywiśtości, ani skrystalizo wanej myśli narodowej, skoro pódatny był do ni chów za podnietą z zewnątrz, a za gestem roman— tyzmu politycznego, będącego wyrazem nietyle siły, ile rozpaczy.
Inacźej budowała się psychika narodowa pod koniec wieku XIX wskutek zmian wewnętrznych od dołu. Budowała się socjologicznie, nie w dro dze zaburzeń w centrach duchówych, katastr )fal nie, lecz organicznie, przez uzdrawianie organiz mu i wzmaganie się jego żywotności. Ta przytem była różnica od przemian w organizmie fizycz ńym, że działy się one w społeczeństwie nie bez udziału świadomości. Myśl wysokiej cywilizacji. penetrowała odrądzające się wnętrze narodu, a idące stąd poczucie siły czyniło tę myśl coraz zdatniejszą do przerabiania aowy wartości.
Jakież wartości się wyłaniały, które wypadło w drodze mozolnej pracy duchowej przetrawić, aby doszły do świadomości i wytworzyły nowo czesną myśl narodową?
Przedewszystkiem idea pracy. Jest to idea, która ma wartość życiową o tyle tylkó, o ile się wyłoni w drodze faktu psychicznego. Poza tym jeśt kat logiczną do dyspozycji filozofów, symbolem słownym.
Idee wielkie są własnoŚcią duchów zbioro wych, które je wytworzyły praktyką życiową przedświadómą. Idee, w odróżnieniu od tworów
1•06
IDEA PRACY
107
108
IDEA PRACY
dowcipu umysłu ludzkiego, wytwarzają się taki jak postaci mitologiczne w świecie antycznym przez projekcję faktu duchowego na firmament wyobraźni. Stamtąd dopiero umysł bierze fakty psychiczne za przedmiot swoich uświadomień.
Jak były bóstwa narodowe, które według swego stanu posiadania „duchowego wytwarzało każde skupienie, mające swoje zbiorowe doświad czenia życiowe, tak i do idei życiowych dochodzą nai o tyle o ile je praktyką życia wypracują. W żaden już sposób do idei pracy dojść nie moż na, gdy praca nie stała się dla duszy faktem życia, gdy dusza zbiorowa nie wyczuła, że praca jest jej dobrem, czy złem. Do idei zasadniczych, mających być zasadą życia świadomego, dochodzi się praktyką; do. idei pracy — faktycznem do świadczeniem pracy Wszystko poza tym jest literaturą.
Idea pracy jako morał,, jako pomysł filozo ficzny jest stara jak życie samo. Ale losy jej są bardzo rozmaite w zależności od metody docho dzenia do niej. W dzieciństwie przeklinamy ją, w sferźe uprzywilejowania najątkowego lekce ważymy,, ze stanowiska jednostronnie pojętej re ligijności uważamy za karę Bożą,. ze stanowiska romantyzmu idealistycznego — gardzimy jako sprawą ziemską. Tylko fakt pracy, będącej siłą życia, doprowadzić może do idei pracy jako za sady” filozoficznej. Marks nie doszedłby do swojej filozofji pracy, gdyby nie epoka pracy fabrycznej; ludowi polskiemu nie” trzeba tej „idei szczepić; on
Trentowski w r. 1846 w rozprawie p. t. „Czy można” uczyć się filozofji od ludu?” pisał: „Teorja przecież ma li o tyle wagę i znaczenie, o ile ubija gościniec do świetnej praktyki. Idealna filozofia istnie narodowa ma być systemem dokonanych boskich czynów. Dobrobyt cielesny — to mamona; myśl czysta i czcze słowo — to cacanka dla tchó rzów i próżniaków. Mądrość najwyższa zależy na nieustannym boskim czynie.” -
To, co wyrozumiał „Trentowski wówczas jako filozof, stawało się dobytkiem myśli narodowej, coraz” bliższym samodzielnego formułowania z do świadczeń. Nikt się idei życiowej nie nauczy od filozofów; każdy ją musi wywieść z praktyki du
Okres t. zw. pracy organicznej był już prądem umysłowym gloryfikacji pracy; Na „czem zbywało temu prądowi, że się nie stał syntezą „życiowej idei? Związania zasadniczego z myślą narodową, pracą unaradawiającą, czyniącą z niej funkcję du szy narodowej, nie zaś służebnicę „rnamony Synteza” nastąpiła w okresie następnym. Po wstał naonczas prąd syntetyczny, który” głosił:
praca organiczna jednostek — to „mamona”; kult wielkich słów i doktryny — to „cacanka próżnia ków. Mądrość narodowa zależy na nieustannej we wszystkich dziedzinach pracy, mającej „na celu dobro narodu — „jego siłę materjalną i moralną.
IDEA PRACY
109
ją ma z faktu życia; filozofja polsku od niego właśnie ideę tę powziąć mogła i rozpiąć ją nad wrotami domu naszego jako zasadę.
chowej.
LDĘA PRACY
IDEA PRACY 111
• Myśl narodowa nowoczesnej Polski wydobywa. widownię dziejów demokratyzacją w postaci
naturalnych krus życią: siły i pracy będą cych fąktarni przyrodzęnemi życia ludowego; z „tych elementów powstała idea jako myśl filozo ficzna i program.
Świadomość narodowa, wyrażająca się w idei, po”czyna się nie w książce filozoficznej, lecz w głę biach duszy kosmicznej narodu, gdzhi na ideę nie ma słów jaszcze. Zanim przyszedł pragmatyzm, bę ćlar yital i filozofja Jerzego Sorela, wiadomy był fakt, że w pokładach ludowych .spo qzywa siLą psychiczna narodowości, organicznie połączona z zasadą pracy.
D tęgo bogactwa kopalnego narodowości dą- żyli po skarby prawdy narodowej poeci roman tyczni, odkrywcy. prąwd. ontologicznych życią, hi tuicjoniści ważniejsi dla nas niż Bergson, bo, prą qując,y na koakreinym polskim materjale. Nowe cza dowi9dły, że lud. jest skarbnicą nietylko pięi narodowego, ale i jego siły poljtycznej.. Pod tym, względem. praktyka XX wieku potwier- ciziła wnioski Goszczy poczynione w cza sie działainośc wśród luduw alicji po roku 1830.
Zadaniem myśli nowoczesnej było wytworzyć organiczną świądomość woli narodowej, tak jąk organiczne jest. połączenie pierwiastków psychicz nych w. głębiach narodu w stanie surowym. Bio rąc rzecz historycznie, nastąpiła synteza prąd6w, uja po roku 1863-im .w postaci haseł; pracy organicznej, z. prądami okresu romantycz
nęgo; powstała organiczna idęa prący demokra tycznej, będącej walką narodową, koncepcją od powiedziąlnej pracy w celu budowania potęgi ną rodowej, wytwarzania z sił przyrodzonych ludu celowego życia, obejmującego cąłość narodu. W ludzie spoczywa siła, fantazja narodu, poczucie jedności; w nim marzenie o odro narodo węm znajduję moc .rea1izacj i środek dochodzenia celu: pracę. Dusza narodowa odnajduje się, do chodzi do syntezy w. idei; idea zaś narodowa nie jest” wynalazkiem spękulacji umysłowej, ale pra wem psychicznem, które dojrzewa do” świadomej władzy nad” duszami w atmosferze pracy.
Niemniej niż trzydzieści, lat ostatnich zeszło tęgim umysłom w Pobce na ciężkiej pracy nad sobą i nad społeęzeństwem, zanim te zasady my ślenia wyrobić w sobie i w życie zaszczepić zdo lali. Byłą to praca nie gabinetowa, lecz w ogniu praktyki na cąłym obszarze we wszystkich pokła dach narodu dokonywana. Nie jeden lub drugi człowiek, ale epoka, żywioł, kierowany myślą badawczą, myśl na tych fundamentach trwale osadził, doprowadzając ducha narodowego „do ta kiej postawy, aby mógł nietylko znieść zamachy, ale tworzyć życie dalsze.
Po tym okresie prac zasadniczych w dziedzi nie nowoczesnej myśli narodowej został i w lite rąturze dorobęk znaczny:. całą biblj pism czasowych, broszur. i dzieł. W jakim stosunku po zo do dziela zbiorowego tego okresu działal ność Sta,nisława Brzozowskiego?.
1. io
IDEA PRACY
112 IDEA PRACY
Prof. Zdziechowski pracowicie spopularyzował jego poglądy, w tym przekonaniu. „że dobry speł nił czyn i że przyczyńił się choć w drobnej mie rze do zasilenia energji narodu, dając krótki za rys : twórćzości pisarza, której ideą przewodnią była gloryfikacja pracy”. Gdyby naród z książek czerpał nie energję, ale tylko wiedzę o tern, co ludzie utalentowani myślą, to czyn prof. Zdzie chowskiego byłby już pożyteczny i godny uznania. tym bardziej w tym wypadku, gdy Brzozowski sam o -sobie mówi: „Ja jestem pierwszym czło wiekiem w Polsce, w którym praca polska po czuła się jako myśl”. Prof. Zdziechowski dodał:
‚„I miał prawo do durny”.
Mnie się wydaje—godziwem zastrzeżenie pewne
w tym względzie. Nie durna, ale smutek byłby
naszym udziałem na myśl, że dopiero o-koło roku
1910 zdarzył się w Polsce człowiek, który w ukła dzie życia znalazł miejsce na ideę pracy.
Że książki Brzozowskiego były rewelacją dla profesora Zdziechowskiego, tłumaczę. sobie tern, co zaznaczyłem na początku. Uszedi jego uwagi cały -obraz dziejów wewnętrznych Polski, który był właśnie procesem wytwarzania idei pracy poi skinj w życiu, nietylko w książce.
I
Czy można ustalić ściśle datę narodzin danej idei? Rodzi się ona w głębinach przedświado móści. Idea potrzebna jest życiu, ale idei po trzebne jest życie; poza życiem jej niema. Ta
113
sama idea powielokroć w dziejach ludzkości
- < do formuły; raz przysłowiowej, innym razem dogmatyczno-religijnej, ówdzie — filozo ficznej, albo też narodowo-politycznego wskaza
-nia; zawsze jednak wyjawia się z życia po długim procesie dojrzewania.
Idea pracy, jako hasło naszej obecnej umysło wości, uświadamiającej sobie sens i zadania życia
-narodowego, dojrzewała coraz szybciej w ostat nich latach kilkudziesięciu w procesie demokra tyzacji. Jednakże uświadamianie tej idei rozpo częło się daleko wcześniej. -
Wspomniałem już poprzednio, jak różną wagę miała ta idea na początkach okresu porozbioro
-wego od wagi jej obecnej. Pojęcie narodu obecne jako pojęcie uczestnictwa wszystkich w dziele bu dowania przyszłości narodowej jest w istocie koncepcją pracy; przeniesienie się punktu cięż kości odpowiedzialności za los z państwa (roze branego) na naród uczyniło całą zbiorowość ko walem losu, wszystkich uczyniło, robotnikami sprawy, którą dawniej widziało się załatwianą na gruncie racji stanu i czynów militarnych. O rzyły się przytern niezmierzone przestwory pra cy wewnętrznej przed umysłem, który pojął, że losu się nie da odczekać, jeno go trze-ba odrobić; epoka nowożytna brać się musi do robienia na rodu, jakby miał się poczynać na nowo. Zadani; leżące przed jednostką, pogłębiło się: patrzymy na nie dzisiaj jako ludzie pracy, którzy wiedzą, że naródowiś nie uda się w życiu nic zdobyć na lo
Dyskusje. 8
IDEA PRACY
terji jednorazowym wybuchem, jeno że. wszystko co być ma, znajduje się w prostym stosunku do pracy włożonej w byt narodowy; bez wypraco wanej w sobie mocy naród nie zdoła zapewnić sobie na trwąłe daru fortuny, gdyby się ona na-. wet uśmiechnęła.
Myśl ta ńieobca była naszym pradziadom, któ” rzy pracowali na przełomie poprzedniego stulecia nad poprawą bytu narodowego. Twórcy Kon stytucji 3 maja, „c drożej nad życie,. nad szczęśliwość osobistą — egzystencję narodu dla „ocalenia ojczyzny” obmyślili tak reformę. spo łeczną, aby powołać do pracy dla niej jak naj szersze warstwy: mieszczaństwo i lud rolniczy, stanowiący „najdzieluiejszą kraju siłę”. W tej ustawie mamy już skodyfikowaną ideę pracy. Mieli ją mężowie stanu, miał sejm. Tą samą ideą kierowali się twórcy zasad wychowania ńarodo— wego w ustawach Komisji Edukacyjnej.
W jakimże stosunku do tego pojmowania za dań przez kierowników polityki i wychowania pozostawał ogół umysłów, w jakim stosunku była
praktyka życia duchowego, — ta praktyka, która się ujawnia w obyczaju, a w momuntach pewnych urasta do znaczenia czynów zbiorowych narodu pod kierunkiem umysłowym warstwy oświeconej?
Na tó odpowiada historja porozbiorowa. Od czytywać jej treść mamy możność w trzech po lach widzenia: 1) przez zestawienie czynów poli tycznych zbiorowości zewnętrznych, 2) przez śle dzenie ewolucji szarego życia w kierunku oby-
cza ekonomicznym i społecznym, i 3) w li teraturze. Jeśli chodzi o przejawy myśli sformu łowanej, najbardziej czytelne są karty pierwsza i trzecią. Te dwie dziedziny, literacka i politycz na ściśle się w. dziejach myśli zespalały.
Nie „będę przypominał znanych powszechnie rzeczy, jaką rolę gest romantyzmu odegrał w czy nach politycznych narodu w 1830 i 1863 roku, a zarazem w jakim stopniu nałóg afektacji utrud nił pokoleniom późniejszym posługiwanie się myślą polityczną przez to, że ją przetapiał na walory uczuciowo-estetyczne.
Ogół wziął z praktyki politycznej romantyz mu to, co było w czynach i poezji popularne, ale, nieznane mu są przejścia duchowe samych po etów na tej niezmiernej wyżynie, jaką zajęły ich umysły, odcięte od rzeczywistości narodowej na emigracji. Byli to wielcy pokutnicy kultury pol skiej. Umysły ich, odcięte od ogniska narodowe-” go, pracowały rozpędem nabytym w kraju. Na tym deseniu myśli, który tam produkowały w spo sób od życia oderwany (w poezji, programach re ligi jno-moralnych), możemy łatwo rozpoznać, ja kie było wkraju. usposobienie duchowe, jaka po tencjalność twórcza.
Otóż widzimy ciekawe nadzwyczaj zjawisko na emigracji, że wieszczowie nasi, wyczerpawszy się w czysto uczuciowej fantazji na pOlU poetyc kiem, „zaczęli koło r. 1840 szukać dla siebie opar cia w jakiejś syntezie. Wola życia, która kieruje rozwojem ciał zbiorówych i jednostek upominała””
8*
114
IDEA PRACY
115
116 IDEA. PRACY
IDEA PRACY 117
się w tych umysłach o swoje prawa. Myśl naro dowa, oderwana od ciała tam na emigracji po częła gorączkowo pracować w tym samym kie runku, w którym szedł rozwój ducha zbiorowego w kraju. To co w kraju było nieczytelne, gu biące się w głębiach życia nieuświadomionego, to w dziełach poetów, myślących za miljony, wy- patrzeć można, jakby to były zegarowe wska zówki wielkiej maszynerji duchowej narodu. Jakiż czas wskazywał ten zegar? Czas działania, pracy,
czynu.
Drgnęły te wskazówki pod dz prądu religijnego. Czyn natury religijnej uprzytomnił póetom, że zaszli. za daleko od życia na moty- wajch duchowych, czysto poetyckich. Spostrzegh, że widzenie poetyckie rzeczy ma tylko pozory boskiej twórczości, nie jest syntezą, że jest to punkt zewnętrzny względem życia; w życie wcho dzi się od wewnątrz wolą, działaniem, siłą prze mieniania rzeczywistości. Zrozumieli tę prawdę na praktyce religijnej, która daje poznać wielką tajemnicę ducha twórczego, że wszelki czyn za czyna się już wewnątrz człowieka przez przesi lenie w sobie egotyzmu i zewnętrzności na rzecz tego, co ma powstać jako twór objektywny dobra
czy to w oczach Boga, czy cywilizacji.
Mickiewicz w r. 1842 pisał w liście: „Poco poezja? Czy to poezja ma być w książkach?... Mamyż obmalowywać życie dziełami pięknemi zewnątrz a wewnątrz być grobami, pełnemi kości spróchniałych? Czas, bracie, zrobić poezję!”
„Cała dotychczasowa poezja — pisał w innym liście — jeśt zamknięta, a do nowej poezji tajem nic -trzeba nam własną pracą ducha dobijać się, jak i do tajemnic sprawy Pańskie
Mickiewicz, prześ się o tern, za rzucił pisanie poe.zji i da nam tą swoją ofiarą przykład, jak należy brać się do przemienianią życia: nie w drodze” widzenia estetycznego, lecz w drodze pracy, czynu, wcgóle dziaiania.
Po okresie czekania cudu, po okresie wiaryt że napiętern uczuciem poetyckiem, rozgrzanym do czerwoności symbolem zapalać można lonty prze mian dziejowych, nastąpila reakcja. Jasność wi dzenia estetycznego, jaką daje poezja, jest świa tłem zimnem księżycowem; po ogień trzeba zejść do głębin ducha, gdzie jest wola życia; to samo uczucie, które w procesie estetycznego wzrusze nia wywołuje widziadła fantazji, wtopić trzeba
H . w wolę dokonywania przemian w życiu przez działanie.
Ofiara leży na początku wszelkiej służby na rzecz życia Życie żywi się życiem, ofiarą jedno stek. „W tym jest — mówił Mickiewicz na jed nym z wykładów swoich — ostateczny wypadek (wynik) żywota pojedyńczych ludzi i narodów. Ludzie przechodzą szybko, podając jedni drugim lampę życia. Człowiek, któremu dano wznieść tę lampę,, tę. czarę życia, powinien ją trzymać czysto i wysoko, zeby się mogła napełnić treścią całej żywotności i mocy narodu. Powinien wtedy zapomnieć o sobie. Zapcmnieć — to mało jest
118
IDEA PRACY
IDEA PRACY 119
powiedzieć: powinien zatrzeć samego siebie wśród swojęj = publiczności” (zbiorowości).
Duch polski, wcielony w naszych poetów, sta nąwszy na gruncie religijnego ideału doskonałości, pojął, że nie o formę poetycką ideału tutaj cho dzi, ale o przemianę rzeczy aby się do skonaliła, a do tego potrzeba czynu, pracy. Za częli od swego wnętrza i ujrzeli, dotąd pesymiści, możność osiągnięcia lepszego jutra. Jedynie po czucie woli swojej daje optymizm i wywołuje przedświt przed oczyma.
Tak wśród przedświtów lepszego. poranka Marzył wygnaniec, marzyła wygnanka...
Wieszczowie nasi nie przez zgadywanie i le kturę, jeno pracą samoistną ducha doszli do idei czynu i zeszli się w tym poglądzie z filozofją pol ską, z Cieszkowskim i Trentowskim.
To co my, ich potomkowie, uświadomieni już z całem społeczeństwem, widzimy jasno, po czynało się, jako idea,, w mękach duchowych tam tej emigracji. Poczynała się ta idea ni jako po mysł literacko-filozoficzny, lecz w krwawej p:ak tyce ducha. Naród widzieli poeci nasi w tej męce własnej, jako ciężkie przejście do życia wyższego w szczęśliwości wiekuistej. Po drodze jednak doskonałości, zbliżającej do: Boga, wiedzie ten sam czyn, którym dźwiga się do rozwoju wszelkie życie na ziemi. Z Bogiem — pisał Krasiński w psalmie — „żyć musim razem i jako On nas stworzył, tak my tworzyć dalej (musimy) i .z wńę
trza nas samych wyprowadzać światy”. „Zgińcie me -pieśni — wstańcie czyny moje 1” — wołał w tęsknocie.
Dość już diugo — dość już długo
Brzmiał na strunach- wieszczów żal,
Czas uderzyć w strunę drugą,
W czynów stal.
„Z wiary waszej wola wasza, z woli waszej — czyn wasz będzie” — pisał Krasiński w tym Sa my psalmie.
Według Mickiewicza — a było to ostatnie
-słowo pracy jego- ducha — „jedynie syntetycznem jest - działanie”. „Ducha przeprowadzić trzeba przez - ciało” (to znaczy wcielać); „wydać go trzeba w słowie, w czynie, wałce. Niedość być w duchu wielkim cziowiekim”. On też doszedł do nówożyLnej całkiem koncepcji narodu, jako siły psychicznej: „Wstala z martwych ojczyzna - wasza i jest pośród was. Nie szukajcie jej - na - niebie, ani na ziemi, zapytajcie was samych, gdzie
jest, zejdźcie do głębi duszy waszej, natężcie du cha wewnętrzną pracą, a ujrzycie ją !„
Juijusz Słowacki, który pośród wieszczów na szych bodaj najmniej miał - mocy bezpośredniego prżetwarzania życia, widział - jasno: prawdę leżącą w istocie życia narodowego, te tą istot jest twór czość wszystkich i całości. Mając kolo sibb na lemigracji wyrodniejącą chorobliwie manierę czy nu dorywczego, batalistycznego, uczuwa pragnie nie pełni rzeczywistego życia, opartego na do-
120 IDEA PRACY
robku. Widzi w te pełni ideę, która jedynie użdrowić może tak (w rozprawie „Do emigracji
o potrzebie. idei9 o niej mówi:
„Polska najnieszczęśllw.sza L.. Twórczość swoją posta wiła pod ideałem kolorowego Ułana... Cóż zostaje tym, którzy na wzór takiego ideału kształcić się nie mogą? Cóż się stanie z starcem, z kupćem, z urzędnikiem cy wilnym, z gospodarzem? Żaden z nich widzimy (wobec tego ideału) w każdej chwili patriotą być nie może. A tak kraj 20-miljonowy przez wyłączność ideału swego. pozbawił się codziennego usiłowania 19 miljonów, a tylko” ku jednemu miljonowi popisowej młodzieży obraca swoje wejrzenie... Taka to bezwładność ogarnąć musi masę
• narodu... Nad ideałem bułana, nie zniszczywszy go wcale, owszóm świętością go celu podnosząc, postawić trzeba wyższą ideę prawdziwą •— matkę czynów, któraby w niebo” prowadząc ku celom ostatecznym, wskrzeszała pył drogi. po której stąpa, a wszystkich podniesionych w kraj je den zaprowadziła.
„Idei każdy człowiek służyć może. A jeżeli jest jedna i ńajwyższa, w nikim (Dna) nie złamie sił, natchnień nie wystudzi, cnót nie uczyni bezużytecznemi, ale wszystko. to, jako wielka duchowa Osoba, będzie obracała w krew jedną i w siłę narodu... Tak jako Angija, która rośnie dziś każdym zegarmistrzem, każdym kredytem kupca,. każdym majątkiem, każdym ministrem...”
W tych słowach zawarł Słowacki ideę iracy wszystko ogarniającej, zaczynającej się od przero bienia jednostki a mającej na celu przerobienie całego narodu na wzór nowożylnych w Europie
Słowacki wyznaw wtedy ideę pracy wew nętrznej w duchu religijnym, chciał, aby naród, ogarnięty w każdej jednostce ideą patriotyczną, dźwigał się w sile i stawał się potrzebnym Bogiż
IDEA PRACY .. 121
w spełnieniu Jego woli na ziemi. Nie zmienia to jednak bynajmniej faktu, że ideę życia pełnego widział w pracy, w twórczem napięciu jednostki, cokolwiek robi. w służbie narodowej.
Linja religijna woli tak pojętej łączy się na całej przestrzeni życia z zadaniami ziemskieini; przedłużenie jej metafizyczne nie imienia istoty pracy, a pogłębienie w duszę jednostki w postaci religijnego czynu wewnętrznego, właśnie pomocne est do zrozumienia wogóle istoty pracy twórczej.
Praca w znaczeniu czynnika twórczegb zaczy na się nie zewnątrz. człowieka od daty mechauicz nego swego początku, lecz wewnątrz jako nasta wienie duszy na wolę. twórczą. Nazwa czynu. pracy, twórczości przys1ug tylko wysiłkom, po wziętym w duszy na mocy wewnętrznej decyzji moralnej..
W ten sposób niejako z dwu stron: od góry swojej w poetach i filozofach z jednej strony i od. dołu w społeczeństwie samein, gdzie dokonywa się życie narodu jako fakt — myśl narodowa do chodziła „do idei pracy. Tam w sposób inten sywny w retortach jednostkowych umysłów, tu powstawała silą faktu z instynktu, jako światło samej siły życia.. Te dwa prądy odnalazły się wzajemnie, zeszły się, przeniknęły jeden drugiego I w ostatnich dziesięcioleciach wydać mogły rezul taty w szeregu korzystnych dla życia narodowego przemian dokonywanych z corąz większą celo wością myśli w drodze pracy wewnętrznej na wszystkich polach.
IDEA PRACY
IDEA PRACY
Ostatnie nasze pokolenie w kraju było wyko nawcą coraz bardziej intensywnym myśli, która się rodzić poczęła w czasie rozbiorów o reformie życia narodu od gruntu pracą organiczną Myśl ta rozszczepiała się na dwa pasma w wieku 19 na pracę myśli oderwaną od życia wśród inteli gencji i na pasmo powolnego rozwoju życia mas w wegetacji za instynktem, jednak pasma te zet knęły się z sobą I splotły, dając nam życie n dówe coraz bardziej syntetyczne I pianowe. Idea pracy stała się prawem duchowem całego ogółu.
Znowu zabrakło mi miejsca na powiedzenie zdania o samej książce prof. Zdziechowskiego. Musiałem jednak przypomnieć czytelnikom tej książki pewną księgę z roztargnieniem przez hu manistów pomijaną, a bardzo na bliską księgę naszego własnego żywota. W tej księdze idea nie z pomysłu literackiego jednostki się ródziła, ale w krwawym znoju; ducha całego narodu; Chcia łem pokazać, że nie czekaliśmy na Bergsona. tak modnego dzisiaj, ale ideę działania, jako bo myśli stawania się świata od stu lat prz w sobie w drodze faktu realnego i pracy niyślo wej. Idea ta była od początku w organicznej łącz nosci z patrjotyczną myślą narodową, myśliciele zaś polscy znaleźli dla niej głębokie uzasadnie nie filozoficzno-religijne.
Trzeba z tą księgą, się liczyć; niewszystko
w myśli• polskiej zaczyna się od najnowszej
książki, przywiezionej z zagranicy. Księga polska
o idei pracy to foijał, zapisany maczkiem mrów-
123
czej pracy odwiecznego hidu, usystematyzowany przez filozofów, moralistów i reformatorów życia, ilustrowany w inicjałach i zamknięciach krwią serdeczną poetów. Kto wczytał się tam w roz działy z taidemi nagłówkami, jak Mickiewicza:
q,Jedyiiie syntetycznem jest działanie lub Tren towskiego: „Mądrość najwyższa zależy na nie ustann boskim czynieu, ten zawaha się f) klasnąć durnie Brzozowskiego, który w r. 1910 wykrzyknął:,
„Ja jestem pierwszym człowiekiem w Polsce, w kt6rym praca polska poczuła się jako myśli
I
O książce prof. Zdziechowskiego piszę tak szeroko bynajmniej n dla polemiki, jeno dlatego, że ta książką daje sposobność poruszenia waż nych zagadnień naszej umysłowości. Ponieważ autor zebrał w niej myśli o życiu, które mają swoje tętno w Polsce pragnąłbym, aby patrzano na nie w pewnej perspektywie historycznej. Nie bezpiecznie jest bowiem utrwalać przesąd, że idee I ideały mają tylko żywo4 książkowy i że je komponować może literat, choćby najzdolniejszy. Z książek zaś w dzie myśli, narodowej pierw szeństwo mają te, które powstały bezpośrednio z życia, jako wynik jego pracy duchówej. Nie można bez wychodzenia z biblioteki pisać historji idej życiowych, potrzebne jest bowiem rozgląda nie się w życiu, które przecież niecałe wyiawia
122
124
IDEA PRACY
IDEA PRACY
125
się w książach. A z drugiej strony niekażda książka jest wyjawieniem życia, nawet gdy doty czy życia idei.
Dlatego też histoirja literatury .polega nie na streszczaniu pod odpowiednią datą wypowiedzia nych w. każdej książce myśli, ale oparta jeśt na badaniu związków każdej książki z życiem danego narodu i świata. Zakres historji literatury jest tak szeroki, jak szeroko .sięga życie idei w piśmen-. nictwie, bez względu na to, czy to jest literatura
- „piękna”, czy —brzydka. Ale w tym zakresie nie obejdzię się nigdy bez metody biograficznej, głów— nym. bowiem łącznikiem między książką a życ.ieni jest autor.
Więc i tutaj, jeśli chodzi o zdanie 3obie spra wy, jaki stopień pokrewieństwa myśl Brzozow skiego zajmuje w stosunku .do naszego życia na rodowego, należy sobie uprzytomnić genezę jego książek. Wtedy się pokaże, że one. są z na.rni w powinowactwie ale nie w pokrewieństwie.
Okoliczność ta ma ntetylko formalne znacze- nie. Ma ona pewne znaczenie, powiedziałbym na— wet moralne, jeśli się naukę czyjąś wystawia za ewangeiję z pominięciem wzorów, wytworzonych pracą życia rodzimego, ale nadto sądzę, że po chodzenie idei ma znaczenie dla systemu filozo ficznego i dla prądów narodowych w społęczeń— stwie.
nie żywe z duszą społeczeństwa, zwłaszcza gdy dostają się do filozofji z praktyki życia przez pu blicyĄtykę, jak to było właśnie z ideą pracy w Polsce w XIX wieku. Wtedy idea nie kończy się na książce i ma zapewniony żywot zdrowy w rozwoju narodowym. Inaczej bywa z ideami, które się wylęgły w książkach. Jeśli idee speku latywne przedostają się do życia, ja było z idea mi filozofji niemieckiej, które wytworzyły u nas romantyczny ruch umysłowy, [ wtedy życie na rażane bywa na bardzo niebezpieczne ękspery menty.
Podczas gdy doktryny filozoficzne książkowe są swobodną grą sylogizmów, myśl polska pracuje wespół z życiem. W wytwarzaniu jej, jak widzie liśmy, biorą udział reforniatorzy, publkyści, wy chowawcy, poeci, w których ręku życie samo się uduchowia. i wyjawia swój sens w prawach życia ukryty. Po za tym jest literatura, bywająca też filozoficzną. Do tej kategórji należy też• Brzo zowski.
Jako krytyk muszę patrzeć na warsztat pisa rza, szukam bowiem w książce, czy wiąże się
z życiem, jako jego wyjawienie i czy powodować
może dalsze w tyciu skutki. Druk sam nie legi tymuje mi tego• czynu, muszę widzieć jego. nature
w charakterze pisarza.
Brzozowski, zanim wydał książki, które stresz cza prof. Zdziechowski, był już słyirnym publicy stą socjalistycznym, t. zw. „ideologiern” socjalizmu w dućhu Marxa i Engelsa. Każdy wie, jak strasz-
Istnieje pewna równoległość między życiem. idei w książkach a w życiu. Poglądy, wyrażane w książkach, stają się ideami, gdy mają polącze—
IDEA PRACY
ne spustoszenie w umysłowości polskiej czynił so cjalizm, jako zły obyczaj• w szeregach pracowni ków i jako zawada w centrach mózgowych społe czeństwa.. Ideologia soqalistyczna działa wprost w przeciwnym kierunku, niż szło życie w Polsce, które ukazywałem poprzednio jako dążność do wytworzenia nowożytnego społeczeństwa, opar tego na idei pracy. Wskutek skażenia ogólnej idei demokratyćznej motywami walki klas, albo gorzej jeszcze, motywami politycznemi żywiołów obcych, które socjalizm opanowały, a miały na względzie sparaliżowanie życia polskiego — ruch ten w Pol sce był jedną z największych klęsk społecznych I narodowych. Rychło zapomniał ten ruch o. celu swoim podnoszenia ludu w duchu demokratycz nym, stał się pracą, skierowaną ku obniżaniu ca łego społeczeństwa do poziomu życia proletariac kiego przez rozstrój. myśli twórczej. Atakowane były przezeń przedewszystkiem wszystkie te idee, które podnosi prof. M. Zdziechowski w Brzozow skim jako zasługę, że on je: wynalazł.
Weźmy pierwsze lepsze złote myśli Brzozow skiego, przez prof. Zdziechowskiego upamiętnione:
„Potrzeba nam nie prógramu dla... stronnictwa, lecz wiary, któraby. zdołała stać się siłą duchową dla całego narodu „Naród polski chce być... własnym swoim panem, żyć chce w słońcu myślą• swoją los własnyś stwarzać, siłami swojemi kie rować”... .„Twórzcie energję narodu, bo wyrzec się bytu narodowego, to znaczy duszę właina. uni cestwić, bo ta żyje i działa tylko przez naród”.
IDEA PRACY
Tak pisał Brzozowski w r. 1910, przerzuciwszy się do wręcz przeciwnego obozu. Ale przecież z równą precyzją słowa służył dotąd wręcz prze ciwnym ideom. Są to w jego ustach nietyle stwier-. dzenia, ile zaprzeczenia pod adresem tamtego spo sobu myślenia. Któż bowiem wprzód zabijał wiarę, kto doprowadził do sponiewierania idei, nawet symbolów narodowych Przypomnijmy lata 1905—6.
Żywotny, pomimo wszystko co dzieje przy niosły, optymizm życia polskiego rozkładał się pod wpływem „icieologji” socjalizmu w zatrute opary powszechnego niezadowolenia ze wszyst— kiego, co.w społeczeństwie. mogło być wartością dodatnią A jeśli chodzi specjalnie o tę ideę pracy, to należy sobie przy tej sposobności uprzytomnić, że ruch socjalistyczny wiódł zaciętą walkę z tą ideą. właśnie. Daleki był ten ruch w praktyce od marksowskiej filo•zofji pracy, która legła w po dwaliny socjalizmu. Ruch ten, skłócony wogóle z ideą społeczeństwa, nietylko narodu, przeciw stawiający tym pojęciom warstwy pracujące, dojść musiał do propagowania zasady biernego oporu. Nienawiść pracy — oto zdobycz duchowa, którą kultura nasza ma do zawdzięczenia smutnej prak
t socjalizmu.
Trzeba sobie jasno zdawa sprawę z faktów i wiedzieć prawdę, gdy na myśli są plany co . do przyszłości. Przestudjować zwłaszcza należy ży cle w GalicjI, gdzie żywotność pracy wskutek złych warunków ekonomicznych była. słaba, a gdzie swobodnie rozwijały śię działania partji społeczne
126
127
IDEA PRACY
i polityczne. Zwulgaryzowane hasła socjalisty czne doprowadziły tam zasadę biernego oporu przeciwko wszelkim funkcjom życia społecznego, a zwłaszcza uczucie nienawiści pracy, do taldej popularności, że w oczach żyjącego jeszcze poko lenia zaszla pod tym wpływem zmiana.w psychice warstw pracujących. Widzieli to z przerażeniem starzy demokraci socjalistyczni, bezsilni w walce z coraz nowszą ideologją Brzozowskich.. Deniora lizacja pracy stała się klęską publiczną.
Kwestja polegała już nie na motywie wyna grodzenia pracy; robota fizyczna lepiej wkońcu była opłacana w Galicji, niż wszelka intelektu alna. Klęska polegała na tern, że dziczał czło wiek, całą myśl mając w tym kierunku nastawio ną, w jaki sposób za maksymalną płacę dać mini malną robotę. Ten prąd rozkładowy żeszedł się z obyczajem biurokratycznego traktowania pracy wśród inteligencji i w rezultacie całe społeczeń stwo robiło wrażenie inaszyny, która lada chwila stanie.
• Objawy te, mniej rzucające się w oczy w ży
•wotnlejszym organizmie Królestwa, które roz kład moralny przezwyciężało, ale zato wstrzą sane było katastrofalnemu wprost zamachami so cjalistów na warsztaty praćy, łączyły się z dzia łaniem przeciwko interesom narodowym. Rozstro jem kieruje zwykle jakaś myśl polityczna zewnątrz
stojąca.
Temu ruchowi negatywnemu życia przeciwsta wiał się coraz świadorniej ruch polski pozytywny.
IDEA PRACY
On to wysuwał ideę pracy, łącząc ją także z my lą polityczną, al”e własną, narodową. Stąd cały nowożytny ruch patrjotyczny w Polsce pod ha słem pracy. Stanęły prżeciwko sobie dwa pro gramy polityczne: 1) pracy narodowej na wśzyst kich polach i 2) walki z tą ideą na wszystkich polach.-
Do tej walki użyto jako środka rozstroju na wet hasła „kolorowego hulana”, ktÓremu już Slo wacki rogów przycierał. Ideologowie socjalisty czni wołali, że nie przystoi potomkom bohaterów z pod Samossiery imać się przemysłu i handlu; oni też poprowadzili młodzież do walki w Krakowie z katedrą w uniwersytecie, z której wykładano naukę organizacji ruchu spółdzielczego. Tutaj
-w punkcie najbardziej dla wrogów niebezpie cznym, zaużakowano rozwój życia polskiego, mia iiowicie w idei pracy.
Idea zaś narodowa, którą socjalizm polski
-w maksymalnych hasłach od kilku lat wypisuje :na swoim sztandarze, pokrywając si dla celów politycznyćh tą zwodniczą banderą, była mu tak nienawistna jak i praca narodowa. Kto wyobra żał ją działaniem lub w literaturze talentem• swo im, ten był przedmiotem obławy. Wszystkie nazwiska wybitniejsze, niosące w Polsce sztandar idei narodowej, były ścigane przez coraz szersze kola sprzymierzeńców socjalizmu w sferach po stępowych. Wtargnięto do literatury, a na Sjen idewicza wysunięto najbardziej utalentowanego krytyka właśnie St. Brzozowskiego. Wiele zgor
Dyskusje.
128
F
129
.1
9
130
IDEA PRACY
mE PRACY
131
I
szenia w ływ w swoim. czasie niesprawie ciliwe napaści jegó na: wielkiego pisarza, jakotego”, który” idealizuje życie polskie; one to wsławiły nazwisko młodego krytyka ber sławą.
Niezmiernie więc ważną dla historyka naszych czasów jest karta dziejów pozytywnej myśli poi skiej jak ona z tym rozkładem walczyła, jak bu dowała naród do bytowania w warunkach nowo czesnych, które są walką na wszelkich polach o prawa pracy i rozwoju. Dla historyka myśli pol skiej ciekawe są dzieła Brzozowskiego z. końca jego życia, ale zrozumieć, diaczago miłe i zna mienne było jego nawrócenie, że z Szawia stal się Pawtem, można tylko wtedy, jeśli się, wie, co było już w Polsce religjąr co Brzozowski potwierdził „teraz,” a Z. czem przedtem walczył. Literatura. filozoficzna książkową tego nawet nie ma, ce nia,c wyżej idee egzotyczne, wzięte z literatury „świata, wydaje się bawtem. humanistom,, że nasz dorobek, w walce życia osiągnięty, jest „nacjo— nalistyczny”
W. dziejach polskiej „glaryfikac.ji pracy” daleko ważniejs pozycjĘ bibijograficzną stanowią,. daj my na to „M$ii nowóczesnego Polaka”, pisane kilkan”aścielat przed” nawróceuiem Brzozowskiego wła wśród walki ziileą rozstroju. Jest tam system. i przeświarŁcz myśL tam jest czynem nie iiteratur hisierycmie i. lógicznie wuotywo waaym Z”asłagą Btzo”zowskieg jest, iż siwier dził że. myśl narodowra na” Zaci do tych. sa
mych wyników teraz doszła, co my w Polsce stworzyliśmy samodzielnie.
Na. pytanie,. czemu humanistów. naszych własny” dorobek nie interesował, prof. Zdziechowski od powiedzie.ć mógł. chyba słowami Pisma• świętego:
„$ynu, tyś. zawsze ze mną, .a wszystkie dobra moje — twoje są. Lecz trzeba było weselić się i radować, że ten brak umarł był, a zasię ożył — zginął był, a znaleziony jest”..
Momentem zwrotnym w karjerze pisarskiej. Brzozowskiego” był” jego proces” p okropny nie wynikiem swoim,, d którego. nie doszło dla braku” dowodów, ale tern”, że towarzyszosn wina” jego” wydawała się prawdopodobną. Była to” już chwila tak strasznej d”emoralizacji W; szeregach socj że brat brata nie był pewien. Soc ja liścL ginęli we własnych gazach, któremi truli spo łeczeństwo polskie.
Brzozowski trzymał się „ideologji” zobowią zanient partyjnem. Zwolniony od niego wypadka mi, zniechęcony do szeregów” dawnych odzyskał swobodę literacką. „Przez reakcję towarzyska. znalazł się wśrócł. książek swoich przeciwników i tam, gnany ciekawością idei,” żąd ą. książek, sy cił się kwieciem” Jotąd zakazanem. Podróżował, znał wiele języków. Wszystko, co pisał potem, było brane przez” niego: nie. z literatury polskiej, tent mniej z. życia polskiego,. lecz. z piśmiennictwa obcego francuskiego, zwłaszcza włoskiego, a śzcze gói interesował go bujnie zakwitający” w tym czasie „kwiat myśli nacjonalistycznej. Prof. Zdzie
9*
132
IDEA PRACY
IDEA PRACY
133
tylko, by poddać ją kierownictwu niekompeten tnej ekonomicznie inteligencj Brzozowski „pię taował pogardą swoją ten cały. świat Perlów, Ko nów, Haeckerów, Kulczyckich, którzy umysłowo są bankrutami i w znacznej: mierze idą do stron nictw skrajnych, jako tych, w których niewiedza, niechlujstwo kulturalne uchodzić mogą za pro testu.
chowski trafnie charakteryzuje umysł Brzozow skiego: „Obdarzony umysłem wszechstronnie i niezmiernie ciekawym i wrażliwym, czytał z furją, a wszystko co przeczytał, każda powa żniejsza i głębsza książka wywoływała w nim szeregi myśli, cisnących się i wchodzących sobie w drogę, nieraz zaciemniających jedna drugą. Myśli te wszystkie szły na papieru.
Ktoś. ze znających bliżej Brzozowskiego pisał w petersburskim „Głosie Polskim (1916): „Brzo zowski nie umiał, organicznie nie był zdolny za jąć jednegó stanowiska i utrzymać się na nieni. Myśl jego ciągle pracowała, poKlk własne podstawy i budując wciąż nowe, w które wkła dał wiele entuzjazmu, wiele intuicyjnego wczu cia się w każdy nowy kierunek myślowy... Niena zbyt tedy nadaje się Brzozowski na przewodnika narodu... „Dla Brzozowskiego każda wybitna książka była objawieniem...” „Wir wciąż nowych myśli porywał Brzozowskiego, odbierając mu ster i niosąc niewstrzymanym pędem..”
Brzozowski, odzyskawszy wolność myślenia, rzucił się przez reakcję dó literatury przeciwnego obozu. „Socjalizrn w tej postaci, jaką mu dał En gels, stal się dla Brzozo przedmiotem obrzydzenia. Zaszczepiać pogląd Engelsa w masie robotniczej to znaczy wprowadzać w nią ferment, obniżać jej poziom moralny”. „To., co uchodzi dziś za socjalizm — pisał Brzozowski — jest punk- tym widzenia ludzi, którzy usiłują wydrzeć kie rownictwo wytwórczości z rąk kapitalistów poto
W ten sposób słowami Brzozowskiego . cha rakteryzuje prof. Zdziechowski przejście myśli ciela od Marxa do .Jerzego Sorela, Bergsona i in. Tutaj znalazł Brzozowski ideę pracy, jako bu downictwa narodowego i z pisarzy obcych prze niósł ją do literatury polskiej, „aby — jak pisze jegó wydawca Ortwm — zasilać nią energję orga nizmu narodowego, wzmacniać jego poczucie rze czywistości. jego świadomość i prężność...”
Prof. Zdziechowski. uznając Brzozowskiego za twórcę odradzającej Polskę idei, przypisuje mu wieszczą siłę czynu: „Filozofję swoją, tłumaczącą wyrazem p r a c a istotę bytu, Brzozowski two rzył jakby w proroczem przeczuciu, że przyjdzie czas, w którym. trzeba będzie wytężyć pracę aż do heroizmu, aby naród I kraj wydźwignąć z ka tastrofy i zniszczenia, jakiego nie znały dzieje. Niechże filozofja ta stanie się, zwłaszcza dla mb dzieży, krynicą odrodzenia duchowego i niewię dnącej miłości ojczyzny”
Nawrócenie Brzozowskiego jest faktem — jak zaznaczyłem już — nader pocieszającym; pisma jego z ostatnich lat kilku mogą mieć wpływ ko-.
IDEA PRACY
rzystny dla tych, którzy, nie znając ruchu luny słowego, organicznie w Polsce rozwijającego się i lakceważąc” myśl „rodzimą, czekali potwierdzenia jej pi literaturę obcą. Dla kultury polskiej wielka stąd chluba, że jak się, pokazuje, dotrzy nuije” kroku rozwojowi myśli Europy zachodniej nawet w tak trudnych okresach, jak okres nowo żytny, kiedy myśl nie w książkach jedynie się ho- „duje, ale wyrasta z głębin życia każdego zosobna narodu.
Mieliśmy już przykład na Wyspiańskim, który, nie znając ruchu narodowego w Polsce, wpadł w niego za przewodem nacjonalistów francuskich; to samo „stało „się z, Brzozowskim. Ani ten jednak, ani tamten, nie” byliby w Polsce dzisiaj rozumiani, „gdyby nie samoistna praca myśli polskiej, która już przedtem umysłowość polską uczyniła właśnie w tym kierunku wrążliwą i twórczą.
Brzozowski od „ idei narodowej przefrunął wreszcie „do kwiatów modnej obecnie w pewnych kołach” filozoficznych na Zachodzie literatury na tematy religijne. Zainteresował go módernizm, przez który humaniści współcześni przedostają się do” wnętrza Kościoła katolickiego. Ten okres ośtatni zainteresowań zjednał dla Brzozowskiego autora książki p”. t. „Gloryfikacja pracy”.
Brzozowski stał się specjalnie hołdownikiem nauki kardynała Newmana i myślał o tern, jakby z, idei pracy uczynić „filozofję współpracy czło wieka z Bogięm”. .1 tu widzę, jaka jest różnica między pracą organiczną myśli narodowej a pra
IDEA PRACY
cą zbierania myśli po książkach. Wydaje mi :się, że „myśmy to — jak mówią „w” szkołach — „już brali”; „my w swojej kulturze mieliśmy już okses mesjanizmu i „ „z Bogiem”. Jest”eśtny
już dalej.
Zaznaczałem poprzednio, jak wieszczowie nasi na emigracji poczynali ideę pracy. To, o ozem marzył Brzozowski za Newmanem, aby na miejsce automatyczności postępu „postawić ideę pracy, która się poczyna w człowiekti, jakowalka z sobą i ofiara ze swego „ja” na rzecz misji człowieka, to” przerobiły w naszej kulturze duchy polskie
-w połowie zeszłego stulecia.” cierpienia „p śpieszyły naszą kulturę duchową. Tu jest różnica między filozofją naszej kultury a kulturą filozcfji Brzozowskiego, że myśmy ideę pracy nowcżytnej pocz od Boga, a on na Bogu kończy. My organicznie wyrastamy w przyszłość, w czasy nowe; on z prof. Zdziechowskim idą „w średnio wiecze.
Pracę od Boga zaczynać trżeba, a jest ona dla życia. To jest duch katolickief kultury Zachodu. Dlatego właśnie wprowadziłem pierwiastek „hi storyczny do wyświetlenia genezy „Gloryfikacji pracy”, aby wskazać jej egzatycz Brzozow ski przeszedł przez sferę myśli polskiej, ale z my ślą ta. nie kizie.
Mamy w nim jeden dowód więcej, że narodziny i kult idei są „zjawiskami genjuszu pewnego środo wiska historycznego”. Idea, mająca w życiu swoją glebę, potwierdzenie i przeznaczenie, nie wpada
p134
135
136 IDEA PRACY
IDEA PRACY 137
w czczość literacką, owszem staje się wzmoże niem optymizmu filozoficznego Te same jednak idee, traktowane jako ciekawostka literacka, mo gą powiększyć tylko poczucie pustki, jeśli ich z ży— ciem nie łączy charakter człowieka:.
Z wyznań Brzozowskiego w Ustach z owego czasu (ogłoszonych teraz w czasopiśmie „Kro kwie”, Warsz. 1921, zeszyt 1) widzimy, jak ón sam bolał nad tern, że entuzjazm jego do głoszonych idei był czysto literacki, on bowiem do żadnej pracy wewnętrznej nie czuł się zdolnym.
Taki intelektualny entuzjazm życia może bu dzić chwilowo pewną ciekawość, ale nie zapłodni epoki, ani nie zapobiegnie osobistemu pesy mizmowi.
Prof. Zdziechowski w zupełnej harmonji z Brzo zowskim kończy akordami najgłębszego pesy mzmu „Nie celem, lecz środkiem, drogą do celu jest życie; celem requies aeterna... Odpoczywanie wieczne w wiekuistej światłości — jest celem ży cia... Zmaganiem się ze złudą bytu cielesnego, ze złem, które w nim tkwi — jest żywot człowieka na ziemi”.
Pocóż więc było gloryfikować pracę, poco wy dawać dzieła a potem jeszcze je streszczać? Poco je zalecać jako „krynicę odrodzenia duchowego” które natężyć ma pracę naszą „aż do heroizmu”? Jeśli claodzi o czysto religijną prawdę, byłoby da leko prościej przypomnieć słowa Chrystusa o pta kach niebieskich, które nie orzą i nie sieją...
Mam wrażenie, że polska myśl filozofująca nie sharmonizowała się dostatecznie ze stanem fak tycznym rozwoju naszej myśli rodzimej. Huma niści nasi stronią w myślicielstwie od życia, a tro piąc myśl po książkach, schodzą na bezdroża.
Jest to właściwością literackich miłośników idei,, że wielbią w nich piękno, nie prawdę, i tym się różnią od tych, którzy idee wytwarzają w pra cy wespół ze środowiskiem, w dążeniu do ideału życiowego. Kierując myśl za popędem poczucia piękna, nie za popędem -woli życia, stają się liry kami, opanowanymi tęsknotą do początku wszech rzeczy w absolucie, gdzie widzą szczęśliwość wie czn odpoczywania. Jest to droga wtył, gdy życie woła naprzód!
Przenosząc zaś te marzenia na układ stosun kow ziemskich, zycie narodów traktują oni jako przejscie do „powszechnego koscioła i powszech nego w nim- braterstwa”. To jest także forma
„odpoczywania wiecznego”, ideał życia bez walki
i pracy.
Taki ideał otrzymujemy w wyniku „Glotyfi kacji pracy” prof. Zdziechowskiego.
1921.
BEZDROŻA METAFIZYKI 139
Bęzdroża metafizyki
I.
Metafizyk .1 polityka.
Czytelnikom „Gazety Warszawskiej” znana jest ze streszczenia książka moja p. t. „O życiu i katastrofach cywilizacji narodowej” Może więc interesować ich będzie przygoda, która spotkała tę książkę w prasie warszawskiej.
Wnet po jej wyjściu, w listopadzie 1920 r. „ Poranny”, nie dający zwykle po sobie poznać, że czytuje książki i nie podający nigdy sprawozdań naukowych, wystąpil w dwóch feije tonach z namiętną krytyką p. t. „,Życie i katastrofy cywilizacji narodowej”.
Oryginalnością żewnętrzną tej krytyki, niespo
• tykaną chyba nigdzie w literaturże, było to, że
nie wymienionó w niej nazwiska autora książki.
Na początku wspomniano tylko: „Pod tym. tytułem
wydał niedawno redaktor bardzo poczytnego pi-.
sma książkę wielce charakterystyczną”... A pod
1) Zyg mu n t W a sil e wsk i. „O życiu i katastro fach cywilizacji narodowej”. Warszawa, 1921. Nakładem księgarni Perzyński, Niklewicz i S-ka.
koniec rozprawy krytyk tłumaczy się: „Ni wspomniałem dotąd nazwiska. autora i nie chcę go wspominać. Pocóż?...”
Skończyło się na tern, że sam się nie podpi saL. Bo .i .pocóż? Krytyk widocźnie ćhciał wy równać w ten sposób szanse idei czystych wobec czytelnika, nie obciążył więc ich autorytetem na zwiśka po obu stronach. Nie mogę przypuszczać bowiem, żeby się kierował obawą zrobienia auto rowi książki reklamy, obawy zbyt daleko posu wanej w naszym . świecie literackim. Bo gdyby o to chodziło, to tym skuteczniej byłoby nie pisać o kśiążce mojej wcale.
Jak zobaczymy niżej, potrzebna była ta kry tyka jako pretekst literacki; aby rzucić w umysły czytelników parę ziarn pewnych idei, mogących
mieć praktyczne zastosowa.nie w polityce; Niech kiełkują — powiedziano sobie — w pewnych oko lkznościach mogą się przydać. Trzeba bówiem sobie uprzytomnić, że „Kurjer Poranny” jest .dnien-. nikiem dworskim pewnych sfer politycznych I nietylko ich echem, ale tajnym radcą, sofisty cznym obrońcą, a nawet poszukiwaczem idei, któ reby można dorobić tym sferom na użytek poli tyczny. Styl konspiracyjny, polegający na zata janiu nazwisk, odpowiada właśnie charakterowi tego środowiska i wzmacnia supozycję moją co do istotnego przeznaczenia owej krytyki.
1) Dziennik ten był wówczas organem Naczelnika Pań stwa Piłsudskiego. Kto się ubiegał o stanowisko zapomoca. pochlebstwa, uciekał się do tego organu.
140
BEZDROŻA METAFIZYKI
Jak zobaczymy niżej, spór literacki toczy się w sferze zagadnieti filozoficznych. Autór kry tyki utrzymuje, że zagadnienia, w książce poru szone, mogą. być. rozwiązane tylko przy pomocy metafizyki, a dalej, sam hołdując poglądom spiry_ tualizmu, zarzuca mi, e wysługuję się mater jalizmowi i pozytywizrncwL
Jakże to wszystko — powiecie — jest odległe od polityki!
A jednak, jak zobaczymy, polityka może się gnąć i w te regjony. myśli, aby. je naginać do swych celów. Któż, zdawałoby się, może być bardziej bezwzględny. w dochodzeniu. prawdy. jak metafi zyk, rozważający rzeczy same w sobie ze stańo wiska . ich pierwszej przyczyny, bez względu na sw.oje wrażenia zmysłowe, tym mniej na prakty czne korzyści, a jednak doświadczenie uczy, że nawet w dziedzinie czysto poznawczej spekula cyjnej nad metafizykiem trzeba rozciągać kontrolę etyczną. Nawet metafizyk grąży się nogami w ży cie ziemskie, jest człowiekiem, a ten musi zawsze odpowiadać wymiarowi. społecznemu jaką war tość przedstawia etyczną. Jegó „prawda” nie daje żadnej rękojmi, dopóki nie jest sprawdzona w swej uczciwości. Myślenie, zwłaszcza wyrażane drukiem, zwłaszcza w dzienniku, jest postępowa niem, tak dobrze, jak każdy czyn społeczny zew nętrzny i podlega kryterjum etyki.
To samo, szanowni czytelnicy, dzieje się w świecie sztuki, gdzie również człowiek ubiega się o prawdę. Jak tam tak i tutaj potrzebna jest
BEZDROŻA METAFIZYKI
141
uczciwość, nazywana w sztuce szczerością, aby
twórca nie podrabiał siebie na użytek zapotrze bowafi, jeno żeb.y wierny był sobie, żeby śobą nie handlował.
Niema takiego kąta w twórczości, czy to bę dzie filozofja, nauka, sztuka, czy polityka, w któ rymby można było schować się poza dobro i zło, zasłaniając się od oka moralisty mgłą tajemni czości — specjalnego wtajemniczenia, magji, „prawdziwej kompetencji czy natćhnienia. Wszę dzie jest nieźbędny człowiek uczciwy i ten jedy nie jest twórczy. Co mu Pan Bóg ponadtó da:
genjusz, talent, szczególną silę wydajności — to będzie jego czysty zysk, którym się zapisze jego chwała w dziejach. Ale. zaczyna się człowiek od swego minimum — od poczytalności etycznej.
W takich stosunkach literackićh, które po zwalają na ogłaszanie krytyki dzieła bez wyn nienia jego autora, woJ.no chyba w obronie, wy magającej indywidualnego rozprawienia się, być niedyskretnym i wymienić tego autora, skoro się wie, kto nim jest. Krytykowi literackiemu łatwo przecież rozpoznać, kto pisze, a poco mamy się bawić w ciuciu-babkę?
- Prof. Lutosławski (on bowiem . jest tym anoni mem) ubolewa, że nie należę „do tego szeregu pi sarzy, co Jan Kochanowski, Wojciech Dziedu szycki, Stanisław Szczepanowski, Wyspiafiski . — którzy w ostatniem pokóleniu wskazywali drogi ducha narodowi i wyzwalali go z pętów płytkiego pozytywizmu”.
„
1 przeczytanie — pisze dalej — całego dzieła. każdemu, co jest oswojony z filozofją ducha, ukazuje jasno, że. ten rzekomy rzecznik ducha na rodowego tkwi jeszcze sam w materjalizmie i po zytywizmie przedostatniego pokolenia. i nie” wię wcale- o tern,, że od początku XX stuleoiana Za chodzie, a. szczególnie we Francji. wszczął, się ruch potętny myśli religijnej. Twierdzi on, te. „wszędzie. przed wojną wziął górę kierunek my ślenia. uproszezon pog mechaniczny i ma terjaiistyczny p teligencji”, a przez” to się zdr.a dza, te zna tylko Ni a ni-e sł wcale o takich” nowych niyślicieiach jak Renouyier, Er nest Nay.ifle Seeretan,. Botttroux, Rawa Lą- chelier i o całem gronie pisarzy, skupiających. się. koło redakcji „Reyue do- Metaphysique cŁ de Mo-. rale” w „Societ- Franęaise de Philosophie”
UniyśWe przytaczarn. ten ustęp aby pokazać, jak mało ohj jest mój kryt Nawet” sią nie .nack tern,: co-właściwi czyta,, my śląc tylko o tcm co napisze; „Wpada. do cudzej ksia ahy wynaIeź.ć:. swego- konika, a nie” zna laziszy: go, g.nlewa się. na autora książkL
Ja piszę o ruchu •umysławyrn powszechnym, o :. ten CZ 1: jak cały naród dochodzi. do świado niośei dziejowej, jak i. dlaczego tworzą.. się; obok. narodowych prądy rokadowe”: myślenia; mam.-na. oku nie spekuiatywae teorje” fikzoficzne,, iecz stan taktyczny; ducha narodowego;. . jakó „wychowawca,. analizuję i-. wskazuj poprawki myśl ludzi. oświeconych wprowadzić musi do swego postę
BEZDROŻA METAFIZYKI
powania, aby naród. nie psuł się w swojej jaźni i woli. wskutek fakszy ego uświadamiania sobie” rzeczywistości.
Więc gdy mówię, że „przed” wojną wziął górę sposób myślenia uproszczonego póliateligencji”, to mam na myśli nie pracownie filozofów we Francji, lecz godny opłakania stan umysłów w Polsce, gdzie ludzie nawet oświeceni zgadywać muszą najprostsze prawdy, zdobywane krwawem doświadćzeniem,, ale. wskutek próżniactwa ducho wego niedópuszczane do świadomości. Szereg rozdziałów poświęcam temu faktowi ścierania się dwu prądów, rozlanych w umysłowości mas (z więks.zem lub niniejszem uświadomieniem) .z jednej strony prądem myślenia o życiu spo nem jako” procesie etycznym, budowania orga nicznego woli zbiorowej, a z drugiej strony prądem uproszczonego. poglądu., te to życie jest wynikiem mechanicznego ścierania „się sił materjalnych i brutalnych. Mówię jodnem słowem o zjawię skach., narzucających” się, jako fakty, zjawiskach masowych psychologicznej i moralnej natury. R tyczy psychoiogji. empir i byi
nie jest „dia mnie motywem.. literackim, któryhy mnie pociągał do- rzucania. p z. dziedziny eta -
Pa-L.. utrzymuje1 że zajmuję się zjawiskami żyeia realnego,: bo nie „ słyszałem: o” ludziach we:
Ex którzy- teraz pracują nad filozofją religji. CzyŻb jz tutaj sięgał teror” mody paryskiej? Bo. a to ma jedno do drugiego? Pan Nayiile. 7*
BEZDROŻA. METAFIZYKI
143
144 BEZDROŻA METAFIZYKI
BEZDROŻA METAFIZYKI 145
muje się tei a pan Wasilewski zajmuje się czem innem. Nigdy nie należałem do umysłów, którzy- by się czemś zajmowali ze snobizmu, dlatego tylko że to gdzieś jes1 modne.
Nie spekuluję na oryginalne teorje i nie urzą dzam sobie sportów szczepienia w życie wyspe kulowanych idei filozoficznych. Nie jestem jak wmawia p. L., materjalistą i pozytywistą, lecz mam moralne poczucie rzeczywistości i poczucie historyczne... I rozumiem wskutek tego, że śpo leczeństwa dźwigają się. nie ilością metafizyków, jeno zdrowym sensem mas które przedewszyst kiem trzeba wdrożyć w normalny rozwój świado mości swoich kroków powszed:ninh.
Siłami społecznemi, organizującemi świado mość i ruch umysłowy w tym zakresie mas. są kierunki (lub partje), wyrażające zasadnićze prądy myślowe w środowisku. Dlatego nie myślałem o docentach filozofji, bo ci, jeżęli na życie chcą oddziałać sami muszą wejść do jakiegoś prądu ale o szerszych zjawiskach propagandy. W dzie jach óstatnich czasów trudno nie spostrzec dwu prądów: 1) demokratyczno-narodowego i 2) de mokratyczno- Zwrócił”em uwagę na pierwszy z nich, przeciwstawiając go. drugiemu
na to p. L. srodze . się obruszył powiadając do mnie: „Autor zapolnina o tern, że cały ruch jego partji (DN.) nie wydał jednego twórczego umysłu, a najwięksi Polacy ostatniej doby wcale do niej. nie ńależelL” .
Pan .L. musi jednak przyznać że choć czasami
-nie należeli, ale zaszczycali tę partję swoją przy jaźnią i zaufaniem; dość wspomnieć jego samego. Dzisiaj uwierzył w korzystny dla siebie stosunek <lo innego obozu to inna sprawa. Ale w tamtym obozie nie wstydził się .zato nigdy podpisywać swoich opinij...
II.
I oto najcięższy we mnie pocisk, że pomijam
istnienie Boga, bo wierzę w siły duchowe mas kiedy „duch jest silą, idącą z góry od Boga i prze :nikającą człowieka natchnien•iem Tutaj proL Lutosławski powołuje się na najnowszą
Jkę. prot J. Kochanowskiego, z której się do
- że „wsjiółczesny mędrzec chiński Ku Mun orzekł: „wszyscy ludzie, odznaczający zsi umysłem przednim, wierzyli w Boga”. Wynika
- z tego, że nie jestem umysłem przednim.
Przypuszczam, że odwrotnie prof. L. dlatego
-tylko posądza mnie o brak wiary w Boga, że nie
-uznate mnie za umysł przedni. Bo na czemże opiera to posądzenie? Samo zajmowanie się psy chologją i etyką empiryczną nie przesądza zupeł :nie o tern, jakbym traktował w dyskusji z nim kwestje metafizyczne. Nie dotykałem nigdy w pu blicystyce zagadnień początku i końca rzeczy, ani
-rzeczy samycĘ w sobie, mając zawsze za przed :miot tworzącą wolę ludzką, dostępną wychowaniu i doskonaleniu. Psychologja nie jest nauką atei
Dyskusje.
10
146
BEZDROŻA METAFIZYKI
BEZDROŻA METAFIZYKI 147
styczną. Przestała nią być astronomja już w cza sach ks. Kopernika, nieposzlakowanego w spra wach wiary. Nie jest nią fizjologja, a czyż przy rodnik naukowy ma koniecznie kwestjonować, że- od Boga pochodzi nietylko duch, ale mater}a, ży cie, zabarwienie kwiatów? Dlatego i ja mówię o. boskości duszy, ale jestem katolikiem i wiem,. że doskonalenie jest w ręku ludzkiem.
Gdańszczanin Szopenhąuer rzucił heglistoni ironiczną uwagę: „Profesorowie filozofji sądzą, że nie: mogą zaszczytnię spożywać swojego chleba,. dopóki nie posadzą na tronie Pana Boga, jakgdy by On ich potrzebował...”
Ale powiem serjo: p. L. popeinia insynuację, gdy mi wmawia, że nie widzę miejsca dla Boga,. skoro przyŁaczam zdanie Lippsa, iż „najwyższyn szczeblem, który pojąć możemy, jest człowiek”.. Powinien wiedzieć, że jest tu mowa o hierarchjt człowieczeństwa, którą Lipps w ten sposób za mykał, nie dając w niej miejsca na „nadczłowie— czeństwó” .Nie”tzschego. Przecież niegdyś sam tę ideę nadczłowieczeństwa zwalczał.
Prof. Lut. pisze: „Kto chce ducha pojąć bez Boga i Boga unicestwić, przerabiając Go jedynie na „wewnętrzne wartości moraliie” jak autor .„Katastrof cywilizacji narodowej”, ten niechybnie sam się naraża na najgorszą katastrofę, zdradzając swą nieudolność w posługiwaniu się terminami”..
P. Lut. coś wie o katastrofach i to stokroć większych od tej, jaka może gr9zić z powódu złe—
go posługiwania się terminam-L Nie tak dawno
jako metafizyk usuwał Boga ze sfery wpływów duszę człowieka. Nie było to nieudolne po sługiwanie się terminami, ale zaprzeczenie „nau kowe” wpływu. Boga i natchnienia Boskiego.
W rozprawie swojej „O istocie duszy” pisał:
„Doskonałość Boga z punktu widzenia ludzkiego wydaje się tak wielka, że wyobraźnia ludowa, a nawet termiuologja wielu teologów i filozofów nie• poprzestaje na okresieniu Boga jako istoty najdoskonalszej w porówn ze wszystkieini ist niejącemi duszami, lecz robi go wszechmocnym, wszechwiedzącym twórcą innych dusz. Konsek wentne przeprowadzenie takiego poglądu odjęłoby duszom wszelką samodziehiość... W miarę jak spirytualizm przeważać zaczyna nad panteizmem,
także znika bezwzględnośó dawnych religij i pozy skuje uznanie samodziehiość człowieka wobec Boga...” „Jeżeli bezstronnie spojrzymy na całą
hierarchję lusz we wszechświecie, to wszelkie przypuszczenie bezpośrednich stosunków między duszami ludzkiemi a najwyższą istotą wyda się chyba dowodem wielkiej zarozumiałości... Nie mamy dowodów na to, że Bóg chce i może kiero wać wszystkiemi duszamL” (str. 117—118).
O natchnieniu zaś z góry pisał wtedy: 1 ludzkiego natchnienia, jakkolwiek nam się wy-
- doskonałe, nie są godne osobistego udziału jr najdoskonalszej, czyli Boga. Wystarczy
I .2 dziedziny myśli”.
S filozoficzne 1900.
10*
148 BEZDROŻA METAFIZYKI
BEZDROŻA METAFIZYKI 149
przypuścić, te są natchnione przez. jedną z istot o wiele doskonalszych niż ludzik
Pisał tak w czasach wielkiego rozigrania wy obraźni w przedmiocie „wychowania narodowe go”, dla którego zakładał uniwersytet Mickie wicza we Fryburgu I Eleusis; ogłosił wtedy swoją „Seelemnacht” w Lipsku. Miał być jednym z tych duchów równych Bogu, udzielającym innym na tchnienia, wierzył, że „swoim duchem tak naród zapłodni,. że go dźwignie, postawi na nogi dzia łaniem od góry na jednostki wybrane...
Tu musiała zajść jakowaś katastrofa. Kiedyż się mylił, kiedy miał rację: wtedy, czy dzisiaj, gdy z równą kompetencją metafizyka mówi o Bogu co innego?
Pan L. za się me i to go intelektu a”lnie rozpalało, tworzył szkołę filozoficzną. Ja zaś pracowałem, jak dziś,. w bezpośredniej służbie wychowania narodowego, empirycznego od dołu.
i Bóg, jak to przyzna każdy historyk4błogosławił widocznie robocie tego obozu mojego (pomimo, że nie wydał żadnego z pośród siebie metafizyka), bo przez tych 30 lat rozwój świadomości dziejo wej w masach dzięki tej właśnie pracy znacznie postąpił.
Kiedy prof. L. w poczuciu swej „Seelenmacht” wołał za Konradem „O Ty, o którym mówią, że czujesz na niebie — widzisz, jaka ma potęga! Stamtąd przyszły siły moje, skąd do Ciebie przy szły Twoje” — Polska z wiarą w Boga pracowała pod kierunkiem ludzĘ którzy rzeczywistość wi
dzieli i bohatersko ją przerabiali. Pan L. doznał zapewne wiele rozkoszy osobistych pychy w swo ich improwizacjach metafizycznych, podczas gdy .!pospohtacy pracując nad psychą ludu, którą on tak gardzi, byli cisi. Im było bliżej do ks. Piotra, niż jemu. A teraz p. Lutosławski pisze nil naukę o Konradzie i ks. Piotrze...
Kiedyż zaszla ta przemiana, która go dopro wadziła do „Kurjera Porannego” z has1 Boga i ks. Piotra na ustach?
Prof. Lutosławski w okresie tworzenia eleute ryz był wyznawca, indywidualizmu spirytuali stycznego, to znaczy uznawał duszę ludzką za byt niezależny, nie uznawał wspólnego pochodzenia dusz od jednego Twórcy świata. W tym charak terze zwalczał wszelki monizm czy to w postaci uniwersalizmu, czy panteizmu. Hołdował plura lizmowi.
Dusza indywidualna według niego posługuje się ciałem, jako narzędziem. Ciało zaś jest znowu całem społeczeństwem istot podobnych do duszy o różnych zakresach działania. „Podobny sto sunek, jak między ciałem i duszą, zachodzi między duszami ludzkiemi a. wyższemi duchami, stano wiącemi ich Opatrzność. Najwyższy duch, czyli Bóg, nie jest wszechmocnym, ani wszechwiedzą cym, aul stwórcą świata, ani wykonawcą praw przyrody
2 dziedziny myśli” str. 338.
150
BEZDROŻA METAFIZYKI
BEZDROŻA METAFIZYKI
Có od tego czasu stało się ze spirytualizmem prof. Lutosławskiego? Z artykułu pp. „Zadania i metody metafizyki” teraz ogłoszonego widzimy zwrot do nauki chrześcijańskiej. Do rzędu zna komitych metafizyków wprowadza św. Augustyna i św. Tomasza, pomija myślicieli niemieckich, do niedawna tak propagowanych (jak Herman Lotze), a nam za wzór stawia już nie Konrada, ani To wiańskiego, lecz Cieszkowskiego (Ojcze nasz). 11 metafizyka — pisze tutaj — ma zadanie pogodzenia wiary z wiedzą, nauki z objawieniem, ogólnoludzkich dążeń z życiem narodowem”. Wielki przytem nacisk kładzie na pokusy „fałszy wej metafi7 i na jad zawarty w myśli niemiec kiej.
151
:nim idealista, panteista, ale dopiero spirytualista t j. filozof, traktujący duszę jako odrębny byt nie zależny od Boga, może mistycznie dojść do bez pośredniego obcowania z duchami nadludzkiemi. Tak utrzymuje p. L. teraz jeszcze w r. 1920,
-w rozprawie, która ukazała się już po ataku na noją książkę. A w swojej krytyce zwalcza mój pogląd,. Że siła psychiczna mas w kulturze zyskuje
-właściwości siły twórczej, że duch narodu może ilokonywać „cudów takich, jakim była obrona Warszawy. Natchnienie odbiera naród od Boga przez wybrane jednostki.
T-u widzimy całe niebezpieczeństwo skoku, ja kiego metafizyk dokonał, przechodząc z terenu filozofji na grunt publicystyczny. Czyż Polska, iako naród ma pozostać zerem w twórczości? Nie ma więc ratunku dla żadnego narodu? Bo prze cież masa narodowa nie posiacia żadnych szans dojścia po szczeblach metafizyki d tego stanu mist że bez udziału zmysłów wstąpi w ob cowanie ze Stwórcą.
W krytyce swojej p. L. poucza nas: „Tylko metafizyka prawdziwa może wytknąć drogi myśli narodowej, a nie płytka demagogia, pod.chlebia jąca masom i wmawiająca w nie, że one dają na terjał genjuszom i że z tego materjału mechanicz nie wynikają cuda”.
I konsekwentnie (ku przerażeniu zapewne szpalt dziennika, który się podawał dotąd. za de-:
mokratyczny) autor . snuje dalej:
Jak widać jednak - z tej rozprawy, pozostał na dal sphytualistą, ten bowiem sposób myślenia sta wia najwyżej. Nie widzimy bynajmniej, żeby zmie nił pogląd na duszę, jako indywidualną substancję niezależną w pochodzeniu od Boga i wolną wobec Niego. Zachował nadal autonomiczność duchów. Szuka wyjścia w mistycyzmie, .który mu daje mo żność wpadania „w bezpośredni stosunek z . du chami wyższemi bez pośrednictwa zmyśłów” i czerpania stąd natchnienia od „duchów nadludz kich i samego Stwórcy” (str. 93).
Taki mistyk według niego stoi na najwyższym szczeblu metafizyki. Można bowiem być metafi zykiem, stojąc na gruncie ma.terjalizmu, może być
1) Nowy Przegląd Literatury i Sztuki, październik 1920, od str. 82.
152
I
BEZDROŻA METAFIZYKI
BEZDROŻA METAFIZYKI
I
153
• „Cuda dzieją się nie przez wpływ od dołu, ale
przez działanie ducha z góry. Z tego, co niższe,
nie wynika nic wyższego bez wpływu p e w n e
s iły n a j w y ż s z e j. Suma lub iioczynz zer po zostaje zerem, a mnożenie ułamków zmniejsza je,
a nie zbliża do jedności.”
Krytyk, odwołując się dalej do autorytetu. pol- skich wieszczów i Cieszkowskiego, a nawet Tren towskiego, ochnawia prawa wyrażania myśli, na rodowej komukolwiek, jeśli ni jest metafizykiem (spirytualistą-mistykiem):
„Kto chce w. imieniu polskiej myśli przema wiać, ten powinien jej nieomylne dogmaty prze trawić I uznać. Nie godzi się kuszonego przez różnych rodzimych bolszewików ludu oszukiwać,. „wmawiając weń, że się bez g e n j a 1 n y c h t w ó r- ców obejdzie i że sam zbiorowym jakimi wysiłkiem cudów dokona, pomiatając sługami Bo żymi” (?.).
Kogóż to przeciwstawła autor masom narodo— wym jako. genjalnych twórców, działających z ra mienia Boż
Przypoinina mi się kongres „antybolszewicki w Warszawie z r. 1920. P. Lutosławski w prze mowie podał sposób walki z bolszewikami i obro ny Polski: powołać jednego człowieka (i tu wskazał siebie). Ten podniesie naród do obrony i wyleczy go z choroby ducha. „Należy mu tylko dać do rozporządzenia flotyllę aeroplanów, aby mógł spadać nagle w rozmaitych punktach kraju i przemawiać. Niestety, nie uchwalono takiego
wniosku, i genjaJny twórca nie zapobiegł inwazji,. która nastąpiła latem.
Naród jednak ocalał, stał się jakiś „cud”. KIÓ go w takim razie dokonał?
P. Lutosławski wie.
Prof. Lutosławski, szydząc z mojej koncepcji „ambknego ducha narodu”, powiada: „ „M e tafi zyka jest dla tego ducha mglistą, a cywilizację wytwarzają wszyscy. Nie potrzeba na to geniu-. szów, nawet w bitwie pod Warszawą zwycięstwa nie zawdzięczamy Naczelnemu Wodzowi, ani mo- dlitwom tych, co blagali o zbawienie stolicy. Nie! (mówi krytyk z ironją) dokonał tego czynu .„cały naród, poruszywszy w sobie do głębi świadomość obowiązku”. Tu p. L. dodaje z szyderstwem .„Rzecz dziwna, że nie uczynił tego podczas dl giego cofania się wojsk od Kijowa do Warszawy”.
Metafizyk nie orjen tuje się w rzeczach fizycz nych. Naród nie chodził do Kijowa, więc nie mógł czynu swego tam dokonać. Tam mógł do konać go właśnie Naczelny Wódz, bo tam były jego wojska.
„Dosyć już mamy — pisze dalej p. L. :_. róż nych szerzycieli zarozumiałości wśród balamuco-. nego przez niedokształconych mędrków ludu. Nie łudźmy go, jakoby w nim była siła, która się może obejść bez Boga. Pamiętajmy, że największy z Polaków, którego pomnik wznosi się w środku miasta, jako symbol naszych dążeń do niepodle głości, był nauczycielem pokory i uznał swą Im prowizację w 3-ej części „Dziadów” za upadek.
z którego bohater mozolnie się dźwigał przy po mocy pokornego sługi Kościoła. Ksiądz Piotr, a nie Konrad miał sławne widzenia m ę ż a, k t ó rego imię jest czterdzieści cztery”.
„Taki mąż może się zjawić tylkó w narodzie, gorąco wierzącym w prawdziwie istniejącego Boga, Stwórcę świata, nie będącego. płodem subjektyw nyni ludzkiej personifikacjL A dusza jego będzie jaźnią świadomą celu, czerpiącą natchnienie z góry od Boga, nie z dołu od mas ludowych
Taki jest finał rozprawy, właściwie jej cel na wet. N zrobić w narodzie miejsce dla męża opatrznościowego, którego imię jest 44.
I
• W rozprawie o „Zadaniach i metodzie metafi zyki”, ogłoszonej teraz w pewnym miesięczniku prof. Lutosławski kładzie niemały nacisk na to, w jaki sposób można ocenić kompetencję metali żyków, jak ją sprawdzić, jak „odróżnić prawdzi wych nauczycieli od wymownych sofistów pro wadzących na bezdrożn”, słusznie zaznaczając, że „fałszywa metafizyka wielkie czyni spustoszenia w umysłach i sercach, a nawet paraliżuje rozwój woli”
I daje wskazówkę: „Kamieniami probierczemi (metafizyki) są dzieła wielkich myślicieli o wszech światowej sławie, które przetrwały wieki i były
1) Nowy Przegląd Literatury i Sztuki 1. C. str. 94
BEZDROŻA METAFIZYKI
źt”ódłem poglądu na świat dla tysięcy wyznawców. Kto z nimi obcuje, kto choć jednego takiego praw dziwego metafizyka pozna, ten nie da s i ę o s z u .kać żadnemu z współczesnych sofi st 6 w”.
Oto: Platon Arystoteles, Plotyn, św. Augu styn, św. Tomasz, Kartezjusz i Leibnitz. Po za tym za kryterjurn wartości współczesnych metafi zyków uważać trzeba „zgodność z ewangeiją chrześcijańską i z naszą tradycją myśli narodo wej
Zdaje się jecinak, że najwłaściwszym kamie niem probierczym, od którego trzeba zaczynać w sprawach myśli, jest zdrowy sens. Wyraża się on przedewszystkiem w konsekwencji. Tutaj nie widzimy nawet powiązania twierdzeń.
Bardzo ładny jest pomysł duszy jako woli kie rowaimj ręką miłości, ale ta miłość właśnie nie powinna pozwalać na uważanie powszechności lńdzkiej za zero. Powołany przez p. L. Plotyn,
o Ile wiem, utrzymywał, że• poza cnotą Bóg jest czczym wyrazem. Onby się nie śmiał, ani św. Augustyn z mojego twierdzenia, że człowiek Boga szukać winien przedewszystkiem w sobie. Skoro
-doskońalenie wewnętrzne ma być ideałem po wszechnym, to któż konsekwentny zaprzeczy ogó
łowi, duchowo zorganizowanemu, możności roz porządzania potęgą duchową, zwłaszcza moralną?
Cywilizacja chrześcijańska, nowożytna, uzna jąca prawo rozwoju, który zbliża do Boga przez
154
BEZDROŻA METAFIZYKI
155
156
BEZDROŻA METAFIZYKI
BEZDROŻA METAFIZYKI 157
doskonalenie ludzi, mogła znaleźć ukojenie na ło nie św. Augustyna. Poza Bogiem nie uznawał on bytu, człowiek więc wierzący jego szkoły mógł si spodziewać, że do Boga dojctzie, mając Go w sercu. Człowiek znajdował probierz metafi zyki religijnej zarówno w uczuciac ludzkich jak i w rozsądku. Ale ten sam człowiek odsunąć się musi nieufnie od improwizacyjnej metąfizyki p. Lutosławskiego, który, jak widzieliśmy, inny ma całkiem pogląd na stosunek Boga do duszy ludz
kiej.
Ktoby mu chciał wierzyć, czego się ma osta tecznie hzytnać? Czy tej duszy jego, pojmowanej spirytualistycznie, która posiada moc mierzenia się z Bogiem (Seelenmachtb czy też trzymać się ma drogi ks. Piotra, pokornego sługi Kościoła? Nie można bez przekreślania całej swojej meta fizyki spirytualisiycz przysięgać na św. Augu styna, św. Tomasza i ks. Piotra. Bo inaczej każdy
powie, że p. L. ma dwa modele duszy: jeden dla Prómeteusza, Konrada, 44, który wydrze Bogu władzę nad ludźmi, a drugi dla ludzi zwykłych którzy z pochyloną głową czekać mają w pokorze i bierności na władcę. Jeśli każda dusza jest nie zależna od Boga, j.ak dotąd od. p. Lut, słyszeliśmy, to wszystkie muszą konkurować w prometeizmie. Ks. Piotr napewno nie był spirytualistą.
Podobnie rzecz się ma z Leibnizem, na któ rego powołuje się p. L. Filozof teai, przenikający tak trzeźwo życie realne, że dostrzegł w niem
prawo świadomości. dziejowej, nie ma nic wspól nego z improwizacjami p. Lutosławskiego.
Sposób metafizycznzgo myślenia ma w soMe coś z ekstazy I wniebowzięcia. Umysł tak zacie czony ratując się ód bezruchu szukaniem klasy fi lozoficznej i spekulacją, widzi najczęściej rzeczy ziemskie naopak. Kojarzy mu się wszystko z po jęciem ruchu nadziemskiego, bodaj w aeroplanie, a cała ta perwersja intelektualna pochodzi z ka lectwa, jakim jest brak poczucia historycznego..
Tę chorobę duchową wywołały w umysłowości niemieckiej warunki polityczne, wpędzające filo zof ów w metafizykę, aby się od nich uwolnić w życiu. Spekulacja metafizyczna niemiecka na przełomie poprzedniego stulecia zaciążyła- jak zmora nad umysłowością Europy. Myśl . polska (Śniadecki, Micki-ewicz3 broniła się od niej, ale nie uchroniła prof. Lutosławskiego, który — jako wy chowaniec filozofji ni — stał się jej epi gonem ze. wszystkiemi cechami schyłkowca, za słaniającego ślady niemieckie kontusze polskim.
W wysokiej temperaturze duch polskiego ów czesnego potrafili cudów na sobie dokonać zdrowsi saać duchowo, choć bardzo zniemczeni: Libeit, Cies Trentowski. Oni wpadli w prąd umysłowy polski I nim się -odmłodzili, ale nie może tego dokonać p. L., pczbawiony zupełnie. poczucia historycznego i nie zdający sobie sprawy, która na świecie godzina.
Umysły tego typu, zawieszone w powietrzu, tęsknią do życia. Całą naturę swoją stopiwszy
-..
BEZDROŻA METAFIZYKI
w wysiłku intelektualnym metafizycznego ujęcia prabytu, wpadają imaginacyjnie w orbitę bytit Boskiego, bądź szukając z Nim zlania, bądź prze ciwstawiając się mu. Biada, gdy doznawszy złu— dzenia, że są wybrańcami Boga, zapragną dyrygo—
wać życiem!
Nie mając z tym życiem zetknięcia, znajdują ulgę od mąk swego paralelizmu w stosunku do ziemi gdy tam w zenicie ich bytowania dojdzie icJ głos poety prorneteisty, który (jak Konrad) w erupcyjnym wzlocie subjektywizmu uczucia— wego dociera do bram metafizycznych.
Dramatycznem wprost położeniem metafizyka trzeba tłumaczyć to, że czepia się tych poetyckich wzlotów i w nich szuka połączenia z życiem. I tu się zaczyna nieporozumienie, świadczące o upadku myśli Mołzoficznej, bankrutującej na gruncie ele mentarnej psychologji, nieporozumienie, kończące się tern, że „metafizycy” przeszkadzają życia, ile kroć do spraw „fizycznych raczą wejrzeć.
„Ni do Bogą, ni do ludzi” — dzieje się tak z nimi dosłownie według polskiej lokucji.
• Umysł polski ma poczucie, że metafizyka nie karmi, lecz truje. Trentowski mówił o niej, że jest pokarmem z piersi nieboszczyków.
Umysł polski nie miał nigdy nic wspólnego
z tem, co p. L. podaje dziś za esencję polskości.
Z tym sposobem myślenia walczył Śniadecki,
wzdrygał się przed nim Mickiewicz. Preparaty
filozoficzne z najlepszych poetów polskich czy-
BEZDROŻA METAFIZYKI
ie, nie będą z ducha polskie, jeśli się je wtło— zy w niemiecld system duchowy.
Cały system polskiego myślenia jest z natury swojej indukcyjny, posuwa się od szczegółów do pojęć ogólniejszych, od doznawań (przeżyć) i og dn do wniosków. Umysł polski — powiem — nie wie nic, nic nie rozumie, czego nie przeżył. Każda prawda w Polsce, zanim się przyjmie, kosztuje życie pokolenia.. Duch układa się w falę dzie- jów swoich i śpiewa hymn Bogu, jak według Kar— pińskiego śpiewa Mu żywioł wszelki, ziemia. i morze.
Duch polski Boga nie „poszukuje” jak rosyjski, bo wie, że On jest tam u ideału, dokąd go siłą wewnętrzną rozwoju pociąga natura. Boga nie trzeba szukać, bo On jest wszędzie. Chodzi o to,
żeby Bóg człowieka zawsze znalazł na swojem. miejscu i w nim zamieszkał. O Bogu Polak nie- mówi, bo on Go nie wynajduje, nie kwalifikuje na odczytach, nie ogranicza Go do roli partuęra dla wybranych jednostek.
W Polsce Boga wyznają, al-e wykrzykują Boga. tylko dziady po odpustach. Pan L., który, jak wi— dzieliśmy, nigdy Go nie wyznawał, traktuje tę chwilę polityczną w Polsce po odpustowemu, ro biąc zBoga zastosowanie metafizyczne do potrzeb politycznych.
W Polsce nawet słuchy Kościoła, ulegając ogól nemu prawu duchowemu, byli raczej pozytywi stami, stroniącymi od metafizyki. Dość przyto czyć księży Staszica i Kołłątaja, twórców nowo-
I
158
159
160
BEZDROŻA METAFIZYKI
żytnej wiedzy polskiej o duchu narodówym i etyce. Dla nich abecadłem było, że „ nie dla metafizyki się rodzi że im doskonalsza jest filo-. zofja, tym mniej zajmuje się zagadnieniami po czątku rzeczy, ale dochodzi porządku w takim świecie, jaki jest.
Gdyby nie ten tor, na który pchnęli umysło wość naszą porozbiorową ci dwąj księża, Śnia .cieccy i falangi ich współpracowników w oświa cie, w znacznym stopniu księży, jakże nikczemnie przedstawiałby się stan dzisiejszy Polski! Przede wszystkiem, czy mielibyśmy Mickiewicza?
Oni położyli podwaliny pod ten gmach świa domości nowożytnej, który nas czyni narodem aktywnym, ucząc, że duch narodowy może być istnością organiczną, osobową, twórczą, gdy cy wilizacja wytworzy w dziejach z jego instynktów.
z jego myśli ustrój moralny sobie niezbędny.
Naród, jako masa, nie jest wtedy zerem, lecz potęgą, jak tego zresztą dzieje dają dowody. W Poi sce ta myśl posłuszna „fizyczno-moralnemu po rządkowi księży wierzących (Kołłątaja) zapowie działa nasze odrodzenie i cudy tego -odrodzenia. Tacy myśliciele, a potem poeci jak Mickiewicz ocalili nas od bankructwa, że nie puściliśmy z rąk cugli świadomości dziejowej, wprowadzając do umysłowości pojęcie nowe społeczeństwa, narodu 1 odpowiedniej etyki.
Prof. Lutosławskiego gniewa, że w książce swojej dowodzę przynależności Mickiewicza do tej rodziny myślicieli. Tej prawdy mogą nie znać
I
BEZDROŻA METAFiZYKI
161
zaiste tylko metafizycy, współżyjący jeszcze z my ślkielainj średniowiecza; dla nich naród istotnie
- musiał. być zerem.
- - Dlatego właśnie Staszic, Kołłątaj, Śniadecki, Mickiewicz walczyli z metafizyką niemiecką, że ona -zatruwa ducha swoją ahistorycznością- i za-
- kł-óca twórczość myśli, która jest zjawiskiem dzie jowem I nie da się zrozumieć bez swojego środo wiska. Prof. Lutosławski pomysłami szczepienia metafizyki na portach, zbawiania świata - przez wybrane jednostki raz w stylu Konrada, to znów „44 jest czk -nie a propos w czasach nowożytnych. Nie można bowiem dowolnych prą
•dów ży puszczać z - hibljotek na - życie i eklektycznie konstriwwać porad politycznych swemu, pokoleniu z pierwiastków myślowych Plo tyna, św. Tomasza z Akwinu, Cieszkowskiego, Towiańskiego - i widzeń po (traktując bohate rów dramatów poetyckich jako osoby żywe), bo życie umysłowe jest produktem organicznym, a dziejów zawracać się nie da, ani budować we dług psychologji uczuć poetyckich. -
Cywilizacja polska ma ugruntowane w sobie
- poczuci-e hierarchiczności. Możemy jej prześtrze gać i w układzie politycznym możemy dojść do wniosku, że nam potrzebna jest monarchja. Ale na to nie mamy potrzeby szukać uzasadnień w li lozofji śi-edniowiecznej
Wzory swiatowych metafizy mogą byc naj
• piękniejsze, ale gdy dla nich niema zastosowania,
1-I
Dyskusje
162
BEZDROŻA METAFIZYKI
BEZDROŻA METAFIZYKI 163
wtedy fi1ozÓ ozhawieny źmysłu histycźn i hk musi się .wkońcu wyprzedawać i zrzekając się wielkieh zamierzeń ref orińy, przy stać musi a jakiekolwiek zastosowanie swego wynalazku. Owóczysio bizantyjskie py wanie rsieniu iIozofi do praktycznego użytku politycznego na rzecz jednostki, która Opatrzność wybrała na personiiikację narodu „44” istotnie jest pomystem, tównoległym do owego dyktatorskiego ratówania narodu przy pomocy aero
Żaden z polskich myślicieli I poetów pod tą teorja nie podpisałby się, ani Leibniz, ani nawet myśliciele sredniow na których p. L. się powołuje. Podpisałby śi natomiast Pobiedo nóścew, Iłowajski Słowatynskij I hi. teoretycy autókratyzmu, p na głowę jednostki od Boga. Ale, jak wiaikanó, do tej metafizyki i etyki dawaM tym myślicielom pomysły niemieccy iio zofowie;
Nie utrzymała się jednak ta teoria razem z praktyką. Życie je zmiotło. Że Żaś w tym miej sen pówstaie bagno, z którego wyiścin niema to tylkó dlatego, Ż ci filowfowie po”dzuwa.li jedno e naukę fałszywą, że naród jest sumą
którą cudów dokónać noże tylko jednos w od Boga.
Tu się widzi, w jak wielkim śtóphht jest prawda, „his it czyni s
Iv
Książkę swoją „O życiu i katastrofach cyw lizacji narodowej” poświęciłem idei organiczności cywilizacji narodowej. Proces historyczny jej róz woju polega na pracy ducha wszystkich jednostek, pracy produkującej siłę i genjusz narodu. Udu chowienie naróciu jest produktem historycznym, przyczem rozwój normalny zapewnia coraz korzy stiiiejszy stosunek świadomości i woli celowej da-. cha narodowego do pokładów surowych instynktu mas, będących podwukną i kapitałem ducha na rodu, a w pewnych okolicznościach wielką siłą czynną.
Nie mainy potrzeby dzisiaj wzorem średnio wiecza wierzyć w jaźń metafizyczną narodu, da leko prościej I zgodniej z duchem filozofji polskiej jest widzieć ją syntetycznie w duszy człowieka budzącego w sobie, pierwiastki Bóskie.
Tak widział te spra nawet Trentowski, na którego powołuje się gołosłownie p. Lut., tym bardziej Mickiewicz. Polska myśl filozoficzna widzi w woli twórczej siłę rozwoju i źródło „cu dćw dziejowych. Żadna jednostka, a tym mniej całość narodówa nie jest zerem.
Na tej zasadzie opiera się cały system demo kratyczny myślenia nowoczesnego. Jeżeli prof. Lut. chce wmówić nam w wieku 20, że masa na rodowa „jest zerem i że musimy tę „prawdę” jako, dogmat mysh polskiej „ 1 uznac „a w do datku powołije się w tym względzie na Mickie
11*
164
BEZDROŻA METAFIZYKI
BEZDROŻA METAFIZYKI
165
wicza, to muszę mu powiedzieć, że podrabia bi storję. Dosyć przytoczyć rozprawę Mickiewicza:
• duchu narodu polskiego, gdzie tego ducha i jaka, drogą szukać należy (1832) aby się prze konać, . że to fałsz. „Jaka więc siła — pyta Mic kiewicz — jaka zasada moralna, jakie i czyje dzia lanie ożywiło w nas uczucie narodowe? Jeżeli znajdzięmy to źródło zdaje się, że będziemy wie dzieli, skąd czerpać i rozlewać. na braci naszych życie polskie”
Oto odpowiedź Mickiewicza: „Owóż łatwo do- wieść, że główną i jedyną nauką narodówą były dla nas mniemania i uczucia dawnej Polski, ży. jąće dotąd w pamięci rodziców, krewnych i przy jaciół,. objawiane w ich rozmowach, zebrane w różnych maksymach moralnych i politycznych, kierujące sądami pospólstwa o ludziach i wypad kach, rozdzielając, jednym pochwałę, drugim na ganę. Ta wewnętrzna domowa tradycja składa się” z resztki mniemań i uczuć, które ożywiały na sżych przodków. Ta tradycja „po upadku rozer waniu i przytłumieniu opiaji publicznej schroniła się •w domach szlachty i pospólstwa. Jak w” clió rem i osłabionem ciele krew I siła żywotna” zgro- macha się koło serca, tam jej szukać, tam ją oży wiać, stamtąd już na całe ciało znowu rozprowa dzać należy, — z tych tradycyj musi wywinąć się I niepodlęgłość kraju I przyszła forma. uarodu
Słowem :Mickiewicz widział silę .Lwórczą na rodu*” i mas. Przy „swójej teorji prof.
LuŁ, pozbawióny zmysłu historycznego. i nie ma-. jący wprost organu myślenia o narodzic, gdzież. umieści tradycję narodu? Gdzież ulokuje nadzieje naśze na odrodzenie? W natchnieniu cudownem jednostki opatrznościowej Jakież to dla umysłu polskiego I niezrozumiałe i żartobliwe. Może w to wierzyć umysł zdolny rozpoczynać epoki od chwili przeczytania w bihijotece jakiejś rozprawy, jak się zdarzyło prof. Lutosławskiemu z Towiań skim. Duch narodu żyje organicznie. Z niegę się rodzą książki, nie on z książek. Książki udosko nalają tylko metodę operowania prawdami, z ży cia dobyłeini.
Mickiewicz przyp omina . śmieszne doktryny urządzania życia l”abbć Sićyes”a, którym się oparł zdrowy rozum Napoleona. „Formy rządu .i prawą
— pisze Mickiewicz — należy stosować do po trzeb i woli mas, bo te potrzeby i ta wola nie w je daej głowie, nie w jednem wylęgły się sercu ale są wypadkiem pracy i życia wieków i pokoleń”
Naród nie czeka na aprioryczne idee filozofów przeciwnie ci w rzeczach ducha narodowego tyle są mądrzy ile wyrozuinieją z. doświadczenia wie ków. To właśnie było silą myślicieli polskich, że z życia myśl czerpali i do życia ją nagiaali
Czytajmy dalej Mickiewicza: „Potrzeb i. dążeń narodowych jest zasadą pewna myśl, pewne po wszećhne uczucie; Pókt trwa ta myśl, to uczucie póki wszystkich ożywia, póty narody żyją i rosną.
BĘZDROŻA ME”
167
BEZDROŻA METAFIZYKI
Z jej osłabieniem chorują a .z jej zniszczeniem umierają...
Cc Mickiewicz myślał o duchu narodowym, gdzie czekał cudów, na to mamy. dowód nietylko w rozprawach, ale w arcydziele jego widzeń poe tyckich — w „Panu Tadeuszu”. Oto rozedrgane w słóńcu życie, łan dziejowy, poruszany jak fala półświadomym instynktem czynu twórczego. Cała tajemnica tego •cudu poetyckiego, jakim jest ten utwór, tego właśnie, że jest epopeą, tkwi w tym. zmyśle Mickiewicza wyczuwania w narcidzie du. cha, możliwości czynu, możliwości dokonywania „cudów”.” W „Pauu Tadeuszu” Mickiewicz do szedł prawdy drogą wzruszenia estetycznego, aby dowieść, że prawda jest jedna; potwierdził tem jasnowidzeniem swoją myśl filozoficzną. I dla ninie taka prawda, podwójnie •w geniuszu stwier dzona, więcej jest warta niż zgadywany pomysł metafizyczny, patentowany w średniowieczu, z fał szywym stemplem romantyzmu polskiego.
Nic z p r a w4 ą nie ma wspólnego ici gonie nie w piątkę myśli polskiej p. L. Jest to raczej próba schwytania momentu psychologicznego w politycznym układzie stosunków. Takie chwy tanie momentu do celów ubocznych znamionuje zawsze upadek myśli w społeczeństwie.
Ten upadek zaczął się u nas już dawno. Za nim przyszło do tej choroby, której społeczeństwo nasze teraz uległo, z powodu nadgnicia radykalnej myśli społecznej, mieliśmy już gnicie od góry w sfera.ch myśli konserwatywnej, która pod zabo
runi zwątpiła o Polsce. Dla, niej przed wojną. nadarzał się podobny warunek psyęhąlogiczny
ogłaszania mas narodowych na zero. Góra de cydowała się decydowac o losach Polski w drodze ugody z cywilizacia panstw zaborczych Masy przeszkadzały myśleć o polityce „metafizycz
—. trzeba je było podać za zero.
Pamiętam, gdym ogłosił książkę p. t. „Myśl przebudowy”. (w r. 1913), napadł na mnie w ów ezesnem konserwatywnem „Słowie” warszawskam p. W. Kosiakiewięz (pseud. Ciyis) tak samo za to, że szukam stylu przebudowy narodowej w ludzie polskim. „Z ludem — pisał Kosiakiewicz — pow tarza się ta sama historja, co w anegdocie ludowej z owym kołkiem b.ronowyin, z którego. babą robiła zupę”. Lud według ówczesnych myślięięlś ze
wa” był kołkiem. Społeczeństwo mnsi doprawić go produktami rzetehiemi, żeby mieć jakąkolwiek zupę . (zapewne najlepiej produktami sprowądi
nenii).
W tych czasaęb R Dmowski ogłosił książ1c o „Upadku myśli ko w Polsce Nie czekał na dzisiejszą jej likwidację, spostrzegł już wtedy jej upadek. Cóż mówić o obecnym stanie myśli radykalnej w Polsce, która szuka ratui dla si W odkąrmianiu się zwłoka mi tą y lj kosisęrwątYW chłonąc w siebie wszystl toksyny rozkładu.
Złe myślenie społeczne jest zwykle ęhc nie umysłową, lecz ętyc Nąnią szukać t ba lei nie w eętafizyęe, lecz popiroĘtl*
166
BEZDROŻA METAFIZYKI 169
BEZDROŻA METAFIZYKI
* katechizmie. Nie na tronie nam brak Boga lecz w sercu.
Pierwsze przykazanie społeczne jest: iść do- Boga z ludźmi. Tego wymaga od nas prawo hu— manizmu myśli polskiej. Środowiska swojego nie móżna szacować jako zero. Prometeusza nie tyle siły zawiodły, ile pokonało sumienie. Trzeba mieć sumienie, biorąc się do czynu. Człowiek obliczony jest na sumienie, bo jest tworem społe cznym. Ono go wiąże ze środowiskiem tak, it człowiek etyczny, choćby miał siły prometeiczne nie pójdzie zbawiać się osobiście, zanim nie wy— próbuje sił zbawienia wszystkich pospolu. Zginie w fali życia, beż zmierzenia się z metafizyczną tajemnicą Bytu, aby dźwigać całe środowisko, aby ginąc w niem, podnieść sobą falę. Tak życie karmi się prometeizmem humanizmu.
Naturalnyw duśzy polskiej prometeizm Mickie wiczów i Kasprowiczów zawsze się kończył zwy ch sumienia społecznego. Z regionów ma tafizycznych za refleksją hmnanitarną zstępowali na padół ziemski, aby tworzyć z „zerami — m ljony razem cierpiące i tworzące.
Prof. Lut. liczy na nieświadomość czytelników,. gdy prżysięga na naszych myślićieli Dosyć prży toczyć parę zdań z każdego z tych, na których on się pówołuje, aby się przekonać, że żaden z nich życia realnego nie lekceważył.
Myśliciele ci, idąc za wielkim pędem odrodze— nia myśli polskiej, wyrwali się ze śzponów nie mieckiej filozofji spekulatywnej i umieli znaleźć
duszę polską. Bó było to dążenie do Prawdy, nie uganianie się za szkołami, za odpustami polity cznemi i jarmarkami. Myśl taka odradza ducha narodowego etycznie; aby Prawda była, potrze— bniejsza bodaj jest etyka niż logika.
Prof. Lutosławski w poszukiwaniu stwierdzeń lógiki spekulacyjnej nawołuje teraz (jak dawniej do Lotzego) do filozofów francuskich, a ja mu ra— dzę, jeśli jeszcze czas, niech pokornie wpłynie w prąd historycznej myśli polskiej. Co straci na ekscentryczności i na rozkosżacb osobistych zga dywanie, tyle zyska na cieple etycznem, które- daje rzetelna twórczość z narodem.
Gdy mówi do mnie: „Dosyć już mamy różnych szerzycieli zarozumiałości wśród bałamuconego przez niedokształconych mędrków ludu to ja mu odpowlem jego stylem: dosyć już mamy różnych nad naszym narodem niedokształconych etycznie eksperymeńtatorów!
Lepi”ej jest wmawiać narodowi że zdolny jest do czynienia cwlów, niż wmawiać mu, że jest ze— rem i obiecywać mu, że go zbawi jednostka, niech tylko naród da mu aeroplan albo koronę.
Istotnie dósyć. już mamy tych pretensjonalnych zbawień politycznych, objawień filozoficznych,. ekspresjonizmów poetyckich, futuryzmów malar skich, kończących się powszechnem kłamstwem bandytyzmem, szarlatanerią, spirytyzmem i porno— grafją. Idziemy przez „Mousalwaty do upadku umysłowego i wogółe duchowego. Wkraczamy w dobę niesłychai óbskurantyzmu. Tracim
168
I
170
BEZDROŻA METAFIZYKI
BEZDROŻA METAFIZYKI 171
swój sens cywilizacyjny, gubdąc jaźń swoją narodo
-wa. i swoje ambicje twórcze. Znajdujemy się
-w Polsce w okresie jakiegoś makaronizmu umy słowego i etycznego, zupełnego poplątania pojęć.
Może tak pękają lody naszej zhny — niewoli
-i wszystko zamienia się w krę, która spłynie. .Ja kaś smutna epoka przejściowa, że zaledwie poznać można wiosnę w tych mgłach.
Wypełzaja. w Polsce duchy ciemności, wyzy
-wane przez tych, którzy pragną ją zbłąkać na dro :gach dziejowych. Pierwszem zadaniem pomylonej mnyśli społecznej byłoby uczynić z ludu polskiego
-rzeszę niewolników, tak jak to uczyniono teraz z ludem rosyjskim.
Zbywało tylkó na metafizyce tym uroszcze niom. Zjawia się i ona na usługi.
U Dostojewskiego zły duch dziejów, ubez
-władniwszy Chrystusa, urąga mu, że liczył na roz
-wój ludzki przez danie ludziom wolności wewnę trznej doskonalenia się. To są niewolnicy — mówił. Dla. nich istnieje tylko sprawa chleba. :Nie chciał”eś ludzi zniewalać cudami, myśląc, że sami dokonywać będą cudów, pozostawieni swo bodnej decyzji serc. Tymczasem trzy są tylko sposoby zbawienia mas: cud, autoryLct i tajemnicą.
Na tę drogę władania wpychani są Polacy zę psuci socjalizmem, czarowani ideałem mechar
-czuycb przewrotow I siły materjalnęj, idea zbuntowai niewolników. Zdalęk3 w ich plą nach wyłania się reakcja, na której tak konse kwentnie skończyło się teraz w Rosji. W Polsce
iamią się te - plany wpół drogi, zatrzymując się na
wzorach autokratyzmu monarchicznego. )cześnie z poszukiwaniem korony królewskiej ają się w „liberyjnym organie teorje meta me, uzasadniające boski pierwiastek dziejów,
- -powierzonych jednostce, a sprowadzające rolę na- rodu do zera. -
Marny więc znowu do czynienia z kuszeniem umysłów na metodę cudu, autorytetu i tajemnicy. Konspiracja już była, co można robiono na rzecz autorytetu, zbywało -na cudowności. Zdawało się n -narodowi, żę on sam w napięciu woli zdoła dokonywać czynów, któreby na sposób po etycki można nazywać cudami. Znalazł się meta fizyk, -który się podjął zatruć w nim tę wiarę.
W lutym 1921 r.
Rozbrajanie duchowe narodu
L
Od trzydziestu lat zgórą polska myśl demo— kra pracuje nad tern, aby wpro wadzić do patrjotyzmu polskiego pierwiastek or— ganizacyjny rozumnej woli, któryby z tego skarbu, narodowego uczynił prawidłową siłę rozwoju. Patrjotyzm polski w czasach upadku państwa za-r ma się na cały świat swoistemi znamio nami i przyczynił się niewątpliwie do ocalęnia. Polski. Był to żar w popiele, który utrzymał ży cie narodowe, że nie gasło, utrzymał w naszem ciele temperaturę życia. Był to patrjotyzm naogól typu uczuciowego, a przeto surowy. Wielki ka pitał, ale w stanie żywiołu niezorganizowanego, surowy, wybuchający od czasu do czasu, a zre sztą tlejący. Palił się w poezji polskiej ogniem przedziwnej piękności, strzelającym do niebios, że zdawało się Polska cała płonie. Wytwarzał spo radycznie zjawiska typu czynnego, ale to była czynność wulkanu. A gdy organizm znużony wpa dał w reakcję, patrjótyzm ten automatyzował się jako gest, ratujący pozory ognia fajerwerkowem światłem.
Życió psychiczne najpiękniejsze estetycznie, pozostawione pokoleniom dziedzicznie bez iewolticji, musi ulegać zwyrodiniieniu. Wytwarzało no fatalne usposobienie duchowe, robiące z ludzi bezmyślne aparaty do wykonywania odruchów. „Wkońcu nie stać Ich na własne czucie; wykony wają ruchy przez ńaśladownictwo. Naśladują obcych lub ruchy swoich ojców.
Spółeczeństwo, mające inteligencję w tym sta nie, nie może być twórczem. Ponieśliśmy wiele strat z tego powodu i opóźniliśmy swój rozwój, .a gdy przyszła wojna, pokazało się dowodnie, że .sf oświecone pod osłoną najjaskrawszych haseł patrjotycznych uprawiały defetyzm, albo szły na przekór.. logice dziejów.
W społeczenstwie w związku z tą chorobą psychiczną wytworzył się zamęt co do hierarchji duchowej, zdawało się nie ze panuje wyscig o głupotę. Im kto niedorzeczniej interes narodowy traktował, tym wyższy miał tytuł patrjoty. W za ulkach tej niejasnej perspektywy zbierała się nie
-czystość moralna. Występek polityczny- rodzi się
—sam w złych warunkach higieny duchowej. Prawda Iuteresu narodowego stała się rzeczą względną zrazu teoretycznie, a w praktyce uzależnioną od względów prywatnych lub koteryjnych. Patrjo {yzin uczuciowy. na zawołanie, łatwo płonący jak ogień bengalski, przyzwyczaił do pozy, rodził i bo liaterów i wodzów. Bohater kładł się- w ogniu,
Mucjusza Sćeyolę, w gruncie rzeczy —. dla
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
173
174
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
ROZBRAJAME DUCHOWE NARODU
175
piękimgo oświetlenia swej postaci; a widzów zno wu nic moralnie nie kęsztowało brać to za prawdę..
Nowy ruch umysłowy, nadany przez demo krację narodową, wziął sobie za pierwsze zadanie-
wychowawcze, żeby z tej choroby społeczeństwo. uleczyć. Powstała szkoła patrjotyzmu czynnego i realnego myślenia politycznego o interesie na rodu. Dzieje trzydziestu lat tej pracy są dziejamt walki z nałogami i teorją patriotyzmu uczucio wego. Bierność bowiem walczy o swe prawa roz paczliwie. Z leżenia na żywiole, który ponosi,. zmienić pozycję tak, aby żywioł okiełząć i nim po— wodować — to wysi] niełada. W oczach ludzi zwyrodniałych widniał blady strach przed nauczy cielami: zostawcie nas w spokoju!
Że to był rys psychiczny głęboki, widzimy po. tempie życia w wolnej Polsce. Warunki nowe, jut nie nauczyciele, wzięły się do łudzĘ żądając oc nich wytrwałego patrjotyzmu czynnego, jako pierw— szej zasady konstytucji moralnej w życiu samo dzielnem.; Życie samo wzięło na próbę patrjotyzm; naprzód wojna, potem odbudowa. Wypróbowało. naprzód możność wysiłku politycznego, a teraz próbuje wytrwałość kywateiską. Zwyrodniały patrjotyzin szedł wbrew temu nakazowi życia na. wojnie w kierunku najmniejszego oporu, a poteul żeby opanować ustrój państwowy, Idóry jak okręt miał ich dalej kołysać na fali. Państwo było t postacią nowego życia,, które od nich zażądało
• pracy obywatelskiej. Uczynić je od siebie zalet..
• n w tym jedynie „widzą wyj.ście I tym warun
kiem godzą się na państwo, inaczej będą jego wro— gami. Tymczasem dać bn państwa nie można, b ten aparat pracy i obrony w ich rękach się roz łazi; uproszczony ze swego wielkiego skornpliko” wania do jednostronnego użytku przybiera kształt
koryta.
Patrjotyzin uczuciowy wyro”dniejąc przechodzi w pozory, a w pewnych warunkach staje, się siłą rozkładu. „JaJco stan subjektywny słabo uświada „miany ma on, jak widzieliśmy, skłonność zatra cania w poczuciu stosunku do swego przedmiotu, którym jest owa patrja. Jest to stosunek psychi cznie niezorganizowany. Salwując swój przywilej bezwładu psychicznego, bardzo łatwo może si zwrócić przeciw objektowi swych uczuć. tym się tłumaczy łatwość, z jaką dokonywała poboru re kruita w tych sferach rniędzynąrodówka. Ona ich uwalnia od męki. niejasnego do ojczyzny stosunku.
„T.
Wielkie wypadki, wyprówadzające żywioł”z Ża stoju, . są okazjami segregowania dusz. Odbywa „się wtedy obrachunek wewnętrzny, a jechiocze śnie połów dusz. Nakaz patrjotyzmu czyi skupia koło idei Narodu jednostki organicznie źdrówsze. Inne niezotganizowane idą w rozsypkę i „szukają dla siebie form społecznych rnechaui
Doskonała. to sposobność la organi iulędzy
Międzynarodówka socjalistyczna a tej””śintni 4 wojnie zb Ale, żdaje
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
zyskała międzynarodówka kapitalistyczna wiei kich finansistów i liberałów, pracująca z tamtą
-w cichym sojuszu. Ona to objęła komendę na :froncie światowym, idącym łamaną linja. do walki z nacjonąlizmem. Liuja jest powyginana, zacho dząca nieraz głęboko w obóz nacjonalistyczny;
-podchodzi drogami podziemneini przeciwnika, osa cza go, otacza niewidzialnemi, ą jednak kolcza
-steini żaporami; działa wśród przeciwników swo
-ich konspiracyjnie, przybierając podstępnie. ich postać, a zaczyna od gazów bardzo łagodnych, ale
1umaniących.
W tej chwili w Polsce ciężkie są warunki pra cy umysłowej, znajdującej wyraz w literaturze
nauce. Natury czynniejsze mają mnóstwo ro boty praktycznej przy odbudowie społeczeństwa i państwa, a kryzys gospódarczy odbija się .prze
-dewszystkiem na produkcji pisarskiej. Moment to jest bardzo korzystny do propagandy ze strony organizacyj międzynarodowych. Rozwija się też ońa w Polsce na wielką skalę. Wysiłek trzeciej rniędzynarodówki, zasilany ze wschodu sowie c kiego, a skierowany do sfer dolnych, ustępuje xozmiarami akcji innej, obliczonej na sfery oświe c one i usiłującej niczem nie zwracać uwagi na swo ją uniwersalność i na swoje cele. Powstaje wiele zasopism ni proweniencji dla ło :.dzieży, kobiet, dla ludzi z wyższem wykształce ulem, filozoficznych, reUgijnych, humanistycznych, publicystycznych, -literackich, doskonale uposa żónych, jak widać .z szat welinowych i okazałości
177
rozmiarów. Wszystko to jest obsługiwane przez j nie plamiących się nigdy dotknięciem wy dawnictw narodowych. Wytwarza się tam jakaś s rozszerzająca swoją sieć na wszystkie dzie dzbiy myśli i twórczości, konsekwentnie bojkotu jąca wszelkie objawy twórczęści w obozie t. zw. nacjonalistycznym. Kto nie należy do tęj zorgani zowanej sekty, nie będzie tam nigdy dopuszczony. O książce nacjonalisty najobojętniejszej politycznie treści nie będzie w tych wydawnictwach wzmiąnki nawet bibijograficznej. Jedne z tych wydawnictw są bardziej specjalne, jako organy jakiejś sekciar skiej doktryny, inne stają pozornie na gruncie na rodowym i szerzej się rozchodzą, ale wszystkie oprócz pięknego papieru mają to wspólnego: we wnętrznie, że zgodnie a planowo biją w nacjona Izm, a natomiast szerzą ideję miłości bratniej lu dów, pacyfizmu i zjednoczenia międzynarodowego.
Weźmy z pod ręki np. pismo „Nowe drogi” I lutego 1924. Artykuł naczelny przekład z Toł stoja „Wierzę”. Tołstoj, którego po rewolucji pi sarze rosyjscy uznali za sprawcę ideowego bol szewizmu, poucza polskich czytelników, że ńie trzeba „sprzeciwiać się złu”, że. utratą najwyższegó dobra „jest rozdział, jaki ćzynimy pomiędzy wła snym a obcemi narodami”. Inny artykuł mówi po kaznodziejsku o Bogu, który łączy wszyśtkich lu „dzi jako braci, potem kawałek z Towiańskiego; irzeci artykuł przeciwko kościołowi rzymsko-ka tolickiemu; później rozprawa o Cieszkowskbn Br. Siwika, a tutaj typowy haczyk na patrjotyzrn unżu
176
Dysk
12
1
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
I
tycznej.
ciowy: ‚„Kochamy Polskę i pragniemy z całej d szy jej szczęścia i rozwoju... Lecz co uważać za szczęście i rozwój Polski?” Odpowiedź: „Spraw dzianem być móże tylko wielka i święta idea Kró lestwa Bóżego na ziemi, Społeczności Ludów, Spo łeczności Pracy. I dlatego winniśmy pamiętać na przestrogi dziejów i mądre słowa myślicieli (oto co wyciągnęli z Cieszkowsk oraz tępić w du szach naszych jad szówinizmu, nacjonalizmu”... Oczywiście wiersz Antoniego Słonimskiego, po wiastka, kroniki, a wreszcie w bibijograiji rekla ma dla „Myśli wolnej” (ateistycznej — Baudouin”a de Courtenay), dla tygodnika „Iskry” (dla mło dzieży) i dla „Polski Odrodzonej, dwutygodnika poświęconego idei kościoła narodowego w Polsce”.
Artykuł Br. Siwika o Cieszkowskiri był dni- kowany także w innem wydawnictwie p. t. „Spo łeczna myśl religijna” (1923) nakładem jakiegoś tow. Pracy społecznej „ Skład główny w Książnicy Polskiej, przez Tow. nauczycieli szkół wyż. i średnich fundowanej i prowadzohej z po parciem Ministerstwa Oświaty. W tym czaso piśmie, głoszącem „wolnościow i „wieczno ściowe” zasady, na rachunek Cieszkowskiego idą takie . tezy:
„Na ćwiczenia szczupłych kadrów Piłsudskiego
- inteligencja polska patrzała jak na praktyki sza leńców, utopistów. A oto dziś Polska jest wolna i. zjednoczona” Propaganda bezmyślności połi-
„Do niedawna oburzaliśmy się na Rosjan, ż uważali ziemie polskie za swoje, że fałszowali:
historję i statystykę, że nazywali b. Końgresówkę
— Priwisiinjem, a oto dziś nazywamy Ruś Czer woną — Małopolską Wschodnią i rumieniec twa rzy nam nie krasi”. Propaganda rozwalania gra nic Polski.
Dalej w tym wydawnictwie marny wiersze, arty kuł. o „drogach ku kościołowi powszechnemu (propaganda „zupełnej wolności religijnej i tole.. rancji”, tamże reklama do „Wolnej Myśli”). A ńa końcu spis poparcia godnych organizacyj „odro dzenia wewnętrznego” wśród młodzieży: wolne:
harcerstwo, polska YMCA i in.; wśród starszycl
Pol. Stow. Etyczne, Instytut Mesjaniczny; Stow. Wolnomyślicieli polskich,. Wspólnota Twórczości. Pol. Tow. Teozoficzne, Filarecki Związek Elsów. Tow. Krzyża promienistego, Koło Oświatowe Słu chaczy Kursów dla dorosłych, Tow. Pracy Spoi. „Znak”
Z tych dorywczych wypunktowań na mapce dyzlokacyjnej naszej inteligencji widzimy, jak sze roko zatoczona jest sieć, łowiąca dusze polskie i jaki zamęt wprowadza ta agitacja w życie nte lektualne społeczeństwa.
Ilościowo ruch ten przedstawia się pokaźnie; Rozporządza on szeregiem miesięczników i iygo daików, popiera go . w stolicy samej kilka dzien ników. Jak widzimy, mnożą się stowarzyszeni także pod pretekstem prac natikowych, społe cznych, nawet ćwiczeń religijnych.. Walka o po-
12
ROZBRAJANE DUCHOWE NARODU
steranki oświatowe ocibywa się już nie pod ha słem socjalizmu, czy postępowości niechętnej ob skurantyzmowi religijnemu, lecz trybem konspi racyjnym, przez wciskanie się personalne i wy ciskanie innych. Systematycznie ruch ten zagai— nia pracę oświatową pozaszkolną, czytelnie, wolne „wszechnice” ii przez urzędy ministerjum oświaty strzeże posterunków naukowych i wydawnictw organizuje personalnie towarzysiwa wydawnięze, naukowe, wpływa na obsadę katedr w mliwersy tetach i prof esorów wiąże w obozy, nie dopuszcza jące do wpływu „nacjmahistów” Związany sym patją z obozem socjalistycznym zasila się coraz gęściej ludźmi z tego obozu.
Zewnętrznie ruch ten chroni się od pozorów że ma cokolwiek wspólnego z ŻydamL Są tam odłamy bodaj szczerze łudzące się, że niezależne od Żydów i antysemickie. W gruncie rzeczy wy-
• konywają to, co leży w widokach. Żydów. Jak wnósić mo z zachowania się prasy żydowskiej, która nieraz monituje t. zw. lewicę, istnieje od pewnego czasu rozdzIał organizacyjny między gru pą żydówśką a polską, co ułatwia robotę wobec zmian, jakie zaszły w stosunku społeczeńśtwa pol skiego do Żydów. Odkąd Żydzi przybrali wobec Polski postawę, jako odrębny naród i to naród wrogi, stracili możność bezpośredniego oddziały wania na Pniaków. Pozostaje jednak działanie pośrednie i to powierzoue masonęrji. Myśl ży dowska przewiduje zbliżające się przesilenie. ni chu. separatystycznego• Żydów i przygotowuje psy
180
ROZBRAJANIE DUCHOWE NAROI
- chikę narodów do współżycia z nimi na warunkach gościny najbardziej uprzywilowanej. Żydzi wszę dzie. muszą się czuć jak .u siebie w domu. Stanie sięio wtedy, gdy narody zrz się praw gospo darza i wybiją sobie z głowy „me.gaiomanję” na rodową i ambicję suwerenności. Wszyscy są braćmi w rodzinie ludzkości i prawnie równi we be państwa. Pojęcie socjologiczne i polityczne narodu, tworzącego pańsiwo i mającego swoją udzielność, jest szkodliwym błędem myślenia na cjonalistycznego. Nowa szkoła (St. Bukowieckij pojęcie narodu nakrywa pojęciem państwa.
RankruOtwa internacjonalizmu, ujawniónego dzięki wielkiej wojnie, Żydzi nie biorą do siebie. Nawet, powiedziałbym, nie mogą brać do siebie. Bo przecież oni sami w tym czasie ogłosili się za na ród. Nie znikły narody, owszem wiele odrodziło się, zyskując niepodległość; a przedewszystkiem Żydzi zrobili wszystko, co mogli, aby zamanifesto wać siebie jako naiód. Najlepszym dowodem, że idea narodu jako siły tworzącej święci triumf, jest mojem zdaniem dojrzewająca w ambitnych p nach żydowskich koncepc utworzenia ze społe czeństw cywilizowanych jednej wielkiej rodziny, jal środdwiska narodu żydowskiego po tych spe lnczeństw rozrzuconego. Faktycznie byłoby tę jedno cialb z unerwowiernem 1 mozgiem zydow sldm. B to nie mechaniczny twór,.. któregę idea zbankrttowała, lecz. [ organiczny narodu z psychiczną suwerennoscią Zydow, jako czynnika
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
:órganizacyjnegó. Jest w tym dowód uznania pierwiastka narodowego za siłę twórczą.
Polska w tych planach odgrywa wielką rolę, jako objekt środkowo-europejski, skupiający pla zmę żydowską w wielkiej ilości. Polska esi przedmiotem szózególnego zainteresowania twór ców tajnych tego planu — nietylko pod względem politycznym, aby była słaba, bez granic i zawich rzona, ale i pod względem psychicznym, aby du chowo była zachwiana w wierze ca do swych praw i sił. To, co z nią robi teraz propaganda na polu życia umysłowego, ma na celu odebranie jej tej wiary i ambicji wielkiego narodu, a wreszcie — zniszczenie w niej swoistości psychicznej. Sięga się do nauki, żeby nas ogłupić, a do obyczajów i sztuki, aby nas pozbawić instynktów narodo wych i stylu własnego. Jednocześnie, jak widzi my, zapomocą polskich teoretyków i artystów od bywa się niszczenie polskiej twórczości i polskie go smaku z myślą, najczęściej niennaną wykonaw= com planów likwidowania od podstaw rasowych cywilizacji polskiej.
Jestem zdania, że dzisiejszy stan filazofji w Polsce będzie uważany w historji jako okreś scholastyki, przerabianej pod wpływem nauczy cieli niemieckich. Obawa zagadnień życia zapę dziła ją w logistykę, a psychologia nie pozwoliła jej przekraczać zakresu zagadnień psychologji po znania. Filozofowie polscy, mający wrószcie sporo katedr, nie mogli odrodzić myśli polskiej, bo zrze szeni w sektę odosobnili się od życia i jeden tylko
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
robili użytek z wolności: pozbawiali wolności myśl polską w obawie, aby nie popadła w błędy filo-
polskiej XIX w., która zasilała „nac Żeby. usunąć z badań pierwiastek społeczny, pier wiastęk ten przenieśli do snbjektu, mającego iwo-. rzyć filozofję, biorąc za punkt wyjścia dla siebie zasadę organizacji kartelowej międzynarodowej, a tę zasadę — niestety podsunięto im z dziedziny obcej ńąuce, bo politycznej. Stworzono rodzaj świętego przymierza filozoficznego, mającego za cinnie dławić wszelkie zakusy ujawniania zagad :nień, które się wiążą z myślą narodową. Filozofja stworzyła po cichu blok z publicystyką i krytyką 11 w celu wywołania sztucznego ruchu umysłowego w Polsce, antynacjonalistycznego, bojkotującego i zniesławiającego wszelką samo dzielną myśl polską. Do kartelu tego wciąga ba daczy historji, dziejów iłteratury i sztuki. Cechą znamienną ludzi, do tej roboty wciągniętych, jest to, że personalnie ujawniają swoją przynależność do obozu politycznego „lewicy uprawiając zcałą bezmyślnością wszystkie szkodliwe dla dziejowe- go rozwoju Polski sympatje do Niemców i Żydów; a jakaś siła niewidzialna, która wysunęła niespo dzianie na czoło państwa Narutowicza, I w tej sferze filozofów potrafi wynajdywać ministrów. Tak się stało z prof. logiki na wiiw. warszawskim Łukasiewiczem, który się pewno, sam zdziwił, skąd. mu przyszło do rządzenia w państwie.
Żeby dać ilustrację, na jakim poziomie kultury polskiej odbywa się praca filozofów . polskich
182
183
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
184
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
przytóczę ustępy komunikatu prasowego, rozesła nego przez Instytut filozoficzny w Warszawie. Pi— sała już o tym komunikacie „Gazet.a Warszawska
Do instytutu tego należy kilkunastu profesorów i docentów filozofii; jest on wydawcą „ Filozof icznego” Komunikat zapowiada serię od— czytów. w Warszawie. Czytamy tam:
Do udziału w tych ykladach p o c i ą g ni ę t e s ą
-wszystkie silyfachowe całej Polski. a nadto są zaproszeni najwybitniejsi przedstawiciele filozofji z a gr ani c za e J.
W tych wykładach Warsz. Instytut Filozoficzny, dając zdrowy pokarm szerszym rzeszom, chce dać przegląd obec nego stanu filozofii. I e J wy ż s z e J mistrzyni życia i kró— lowej nauki. W każdej dziedzinie będą to ostatnie po- mysiy i spółczesny stan rzeczy (e).
Podnieść zainteresowanie do poważnego rozwiązywa nia ważnych zagadniefi, wyrobić zamiłowanie do nauko wego myślenia wogóle — oto cel tych wykiądów. Dadzą one szereg wzorów, jak. istotna wiedza z a 1 a t w ja S i ę .z najważniejszemi zagądnicniami życia i hytu.
Wykłady .te mają jeszcze i inny cel wymiany myśli międzynarodowej. bliższego osobistego zapoznania się na szych i obcych fachowców i zacieśnienia więzów kultu-” ralnych
Wykład inauguracyjny serji filozofów obcych odbędzie sięw języku polskim. następne w językach europejskich najwięcej u nas znanych-.. i t. d.
Pierwszy wykład wygłosi prof. uniw. waxsz. dr. Jan .Łukasiewicz (b. minister i b. i:óktor) na temat „Determinizm a wolność”. Potem mło dych, wreszcie profesorowie Wolnej Wszechnkiy .Takób Segał.i Benedykt Bornsztein,. ale. ci nie na leżą do „serji filozofów obcych”
iś5
-Podkreśliłe rażące . nieporadnciści żargonu... W sposób z takim językiem dokonywać . mo— żna precyzyjnych robót filózoficznych, to pozó— sianie tajemnicą roczników Instytutu. Do litera ttiry ogólnej dzieła te nile wejdą, krytyka literacka:
badać ich nie będzie..
Z komunikatu przytoczonego widzimy, że filo zofowie polscy naszych czaśów, nap ożór ak od— sunięci od życia, mają swoje ambicje kulturalno— społeczne i polityczne: 1) uczyć chcą filozołji..swo— jej „szersze rzesze” i 2) wymieniać „ y il! mi ę d z y n a r odo w ą”. Ekspansywność filozofów warszawskich, idących z propagandą, tłumaczy się- jakimś obowiązkiem zewnętrznym,. nie tłumaczy- się bowiem wewnętrzną potrzebą. Nie mają nic- do powiedzenia zerszym rzeszom, bo te się lo giką formalną nie intere a cóż izlają swojego, coby dać mogli obcym?
Filózof — podobnie jak poeta — musi być twórcą, a twórczości pierwszym warunkiem jesŁ wolność osobistości, niezależność myśli od naka— zów zewnętrznych i połączenie się w a twórczych ze swojem środowiskiem narodowem. Wtedy i rzesze słuchać będą.i obcy.przyjdą podzi.—
wiać a pożyczać.
Filozófja polska słynęła żywością i obrazowo ścią wysłowienia.. Na to nie trzeba kosilecznie tworzyć fil-ozo narodowej w ścisłem znaczeniur t. j, na• tematy narodówe. Ale. koniecznie trzeba mieć poczucie i dumę, że się myśl- tworzy w ma
186 ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
ROZBRAJANIE• DUCHOWE NARODU t87
-terjale językowym wziętym z życia duchowego swego narodu. W tym znaczeniu niema filozofji międzynarodowej. W żargonie komunikatu okt”5- rym wyżej, mysi własna się nie zrodzi. Przecież to nie kancelarja, lecz rodzenie się myśli, która musi mieć swe ciało. Polak, tłumaczący mozol nie swoją myśl z nienileckiego, nie ma nic na eks port. Filozofowie warszawscy powinni przypom nieć sobie wykład o języku Jana śniadeckiego. Nie „nacjonalistyczne” motywy nim kierowaly, lecz fachowe psychologiczne.
I
Zanalizujmy na przykładzie jeden z objawów rzeczonej penetracji rozkładowej. Biorę przykiad z dziedziny propagandy naukowej, przykład tym bardziej pouczający że jednocześnie pokaże, jaka
lest moc hipnozy, biorącej w niewolę umysły poi skie, hipnozy wywieranej przez organizacje sak
ciarskie. -
W „Przeglądzie Współczesnym” (Kraków 1924 luty), profesor J. St. Bystroń ogłosił rozprawę o „Mega1omanji narodowej”. Jęst to na po-zór studjum etnologiczne z dziedziny psychołogji spo łecznej o zjawiskach zarozumiałości plemiennej na tle mętnej świadomości społecznej. Autor zajął się tą kwestją przynaglony widokiem obecnym Eu ropy, która według niego dąży do upa z po
-wodu megalomanii nacjonalistycznej narodów.
Teorje wlasnej wielkości - podważyły „ iiauki moralności, religji, a z drugiej strony roz pętały imperializm”. Stąd pochodzi upadek skul tui i państwo dąży ku kataklizmowi.
Prof Bystroń, aby uzasadnić swój pogląd prze biegł- dzieje cywilizacji hidzkości, poczynając od liórdy aż do naszych czasów, i stwierdził w sposób godny etnologa, że• człowiek pierwotny uważał zawsze swoje środowisko za centrum świata. Śro dek ziemi okazywał się we wszystkich krajach:
ii Żydów i. u Greków (DeHy), Francuzów Angli-. ków. Wszyscy zawsze wywodzili swoje plemię z kolebki świata. Podania, uzasadniane nieraz przez mędrków teoretycznie, wyprowadzały rodo wody narodu z legendarnych krajów i czasów. Nas Polaków Dęb olecki w XVII wieku. wywodził z raju od Adama, stamtąd też mowę polską. W cza sach nowszych opowiadają dziwy o naszej prze zlości Rakowiecki, Maciejowski, Chodakowski, albo idealizują nasz byt na sielankę (Brodziśiski). To samo zresztą robili Niemcy bez poczucia iniary aż doprowadzili i siebie i świat do katastrofy;
W poczuciu wielkości narodowej przechował się najdłużej poganizm przez stwarzanie antropo morficzne bogów na obraz własny. Chrystjanizm usiłował postawić ideał bóstwa ponad bogami ple miennymi, ale ta koncepcja okazała się zbyt nie dostępna większości ludzi. Każdy naród przy właszcza sobie bóstwa. W imię Boga prowadzą się wojny, Joanna d”Arc królem Francji obwołuje
188
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
-189
Chrystusa, Polak Matkę Boską mianuje -Królową Korony Polskiej. Narody myślą, jak chłop, że w- niebie -mówi się ich językiem i że Bóg zajmuje się wyłącznie ich losem. Stąd cudy Marny lub Wisły, stąd nacjonalizacja Boga. Przeradza się ta idea w przekonanie, że Bóg uczynił dany naróc wybranym przez siebie, a potem prostą drogą człowiek - wierzy w świetną przyszłość i misyjność narodu- kończy się mesjanizmem. I tak potrocĘu z zarozumiałości ambitnej naród -wybrany staje się narodem Bożym, a zczasem -narodem-Bogiem (das Gottyolk).
Takie prawo rozwoju upatrzył prof. Bystroń w nacjonalizmie: „Rozwijając — powiada — kon— sekwentnic teorję (?) megalomanji narodowej, mu— simy dojść do nacjonalizacji Boga lub deifikacji narodu, a więc do zaniku tych podstawowych po jęć religi4nych i etycznych, na których wspiera się kultura europejska” Nacjonalizm zabija to, co mogliśmy zdobyć. przez chrystjanizm!
Myśliciel polski dochodzi tą drogą — nazbyt skróconą — do tego wniosku, co Spengler czy Le Bon- że cywilizację europejską czeka- kata— kitzm. Czy takt czy owak sprawę badać.— koniec świata -pewny. Filozofowie wzięli się po wojnie do badania skutków kataklizmu wojennego; zdąje się- jednak, że przyjdzie psycholog, który łatwo te
-skutki odnajdzie- i w myślicielach. To pewna, że ogólne przerażenie m przedewszystkiem -się udzieliło i- przeszkadza w objektywnein a spokoj
iieni -sądzeniu o rzeczach. -Można dopatrzyć się
---w tych wnioskachi przepowiodniach powojennych tendencji, narzuconej światu naukowemu. Nauka a- -udowodnić na strasznym przykładzie, że za sada narodu, jako podstawy układu politycznego swiata, grozna jest dla zycia cywilizacji P By
-ś1i podjął się udowodnić to po swojemu.
- - Interesuje nas w tej chwili - pytanie: -czy uczony
i myśliciel, zostawiony -śobie - w - -spokoju do obco wariia- z faktami i metodą -naukową, -mógłby- dojść
<lo wniosków, do- - jakich doszedł próL Bystroń?
- Wniosek jego zaczyna się od słów: „Z głębo kitu smutkiem patrzymy na -tak obfite a tragiczne żniwo (pówrót do epoki bogów plemiennych i L dj. Uczony reaguje na fakty uczuciowo. Widzi bujny rozwój narodów, •„rozpętanie nacjonalizmu „Być może — powiada — era - zwycięskiego na cjonalizniu zdoła stworzyć nowe społeczeiistwa, silniejsze i zdrowsze. . On jest pełen scępty cyzmu, a gdyby się nawet nadzieje nacjonalizmu ziściły, to dla tych, „którzy ukochali kulturę idea Jistyczną, na gruncie pojęć - chrześcijańskich wy zosią, będą te nowe twory zawsze dalekie, obce i niezrozumiałe. Całą pracę naukową poświęcił na to, żeby stwierdzić, ż-e - wiara w naród. I
-nąca stąd zarozumiałość są wrodzone, że przez <Iługi szereg wieków kultury „ udało się ludz— kości wyzbyć „tych popędów,” słowem, że -istnieje prawo -psychologiczne (systernu- uczuof 0w-ego -naro ów) egotycznego --traktowania swojej osóbowości..
190 ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU -
Sądzilibyśmy, śledząc z takim nakładem erudycji szeregowane doświadczenia wieków, że wystarczy uczonemu stwierdzenie 1) że poczucie osobowości narodowej właściwe jest nawet psychice plemienia w stanie hordy. i że ono rośnie w miarę rozwoju,. 2) że to. poczucie zostawio wolnej .grze uczuć, niepokieroWane należycie świadomością . na drogi rozumnej kultury politycznej, do wy obraźnię do cL zboczeń, ale 3) jest wielką siłą twórcżą, mianowicie siłą tworzenia odrębnych cywilizacyj, dzięki którym może być mowa o. rozwoju ludzkości.
Prof. Bystroń nie znalazł innego wyjścia z my ślowej sytuacji, w jakiej się znalazł po rozważeniu dziejów uczuć narodowych, jeno sceptycyzm i smu tek. Kłopocze się, co będzie dalej. Możemy mu poradzić, żeby się nie kłopołał, bo to •do uczo nego nie należy. Coby prof. Bystroń powiedział o zmartwieniu fizyka, który zrobił wywód oparty na dóświadczeniach, że istotnie ciążenie do środka ziemi jest prawem fizycznem, a na zakończenie dodał „Z głębokim smutkiem tó stwierdziłem,. bo ileż przyjemniejsze byłoby ciążenie do księ życa!
P. Bystroniowi to prawo uczuciowości nato—” dowej przeszkadza, nile podoba się. Przez nie powiada — „zatracamy wiarę we wszystko, co mogłoby być wielkie dla wszystkich ludzi”.. Ale bliżej tej straty nie określań .
Dla nas słuchaczy jego nauki to jest smutne,. że on się smuci, a zwłaszcza to, że uczuwa potrze
bę publicystycznego Tegulowania pojęć, propago— wanta idej, nie mających związku z jego pracą na ukową. W pracy tej badał syst uczuciowy na rodów i jego patologję, tymczasem w wieszczych wnioskach za punkt wyjścia bierze samo poczu cie narodowe. Mówi o pewnych cećhach kwali fikujących zboczenie (megalomanja), a kończy, że mu się cała rzecz nie podoba.
Odrzucając nacjonalizm, odrzuca pojęcie no woczesne narodu jako podmiotu dziejów. Uczony musi być precyzyjny w używaniu określeń; to . co p. Bystroń mówi, świadczy, że naród ze swoją całą psychologją jest zawącią w dziĘjach ludzkości. We dług niego wogóle przywiązanie do narodu jest sprzeczne z kulturą chrześcijańską. Jest tedy przeciwnikiem I jako uczony i jakó chrześcijanin nacjonalizmowi, ale jak człowiekówi szanującemu się przystoi, przeciwnikiem sk do kompro „Stanowisko antynacjonalistyczne — powiada
on — byłoby względnie proste i łatwe, gdyby nie pewne względy t a k ty c z- e”. Ma ono swoje dobre strony,.w jego imienin dokonano niejednego aktu bohaterstwa czy poświęcenia. Przydało się zwłaszcza artystom, „wzb ogacając kulturę n mi motywami”.
Wiara w naród jest, według p. Bystro-nin, bądż co bądź ludowym, popniarnyin pierwiastkiem. Są motywy wyżsże. Jakie bliżej nie określa. „;Po
misu
192
ROZBRAJAME DUCHOWE NARODU
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
„glądy są najwidoczniej po trzebne dosk3nałe jęst to „najwidoczniej” w us ąch uczonego) i jakkolwiek z wysokich stano wi (?) patrząc, należałoby je b e z względnie potępić, niemniej jednak trzeba, wejść w kompro mis z ..życiem; podobnież z punkiu widzenia prak iycznego Kościół toleruje nieraz prymitywne .spo :soby podtrzymania wiary wśr ludu”.
„Cała wielka sztuka życia polega tu na dużem poczuciu. miary i taktu; trzeba owe rzeczy popu larne, konieczne taktycznie, uważać jako malum necessarium i żyć w komp z rze czywistością, ale z drugiej strony nie na leży zatracać Enigdy z ęczu wielkićh ideałów”...
W
Nigdy nie uczuwałeni podobnego zażenowania, sluchając w dyskursie towarzyskim niedorzecz iiości, jak w tym wypadku. Pali mnie wstyd, że
-w naszym świacie naukowym może dochodzić do takich widowisk. Nie tego wstydzić się trzeba, że czegoś nie wiemy, że nie mainy jakiej gałęzi
-nauki, ze jestesmy ubodzy w cywilizacji, ale to iest strasznem swiadectwem upadku, gdy mysl
-zdewastowana jest uiemQralnością. „Bo i W myt leniu obowiązuje etyka.
Cóż to się stało z umysłowością- polską Śnia 4 Sfasziców, Kołłątajów, Ochorowiczów, Świętoćhowskich, że” doszło .-do p Bystrónial Nie
mu przecież ±udycjĘ ma. metodę naukówą,
ale nie urnie, czy nie wolno mu myśleć. Co wlazłó między niego a przedmiot, o którym. myśli? Więcej jeszcze: p. Bystroń nie odczuwa upokorzenia, Że niyśl jego tak bezradnie włóczy się koło przed miotu, aby wytworzyć kompromis. Myśl naukowa
szuka ratunku
w kompromisie towarzyskim
i chwali się tym jako manewrem taktycznym.. Skoro stwierdził jakieś prawo przyrodriinze, skoro wie, że ono jest potrzebne do życia, skoro stwier dza, że jest „necessarium”, to jakież to” „wyśokie stanowisko” przeszkadza mu do tego prawa się zniżyć i wziąć „je do laboratorjum cywilizacji?
Za dużo mówi o jakiemś swojem stanowisku wysokiem, a jednocześnie zą mało; Poprostu mi tyfikuje nas, nie urnie go nawet nazwać. Zdaje się, dopiero go szuka, że” jakaś moda, czy nowy kurs każą mu szukać wyższego stanowisko niż
narodowe.
Coby zrobił p. Bystroń w położeniu ks. Koper nika, gdyby odkrył, że ziemia się obraca? Z tą swoją moralnością myślenia napisałby cło papieża:
„Ona się obra i to jest malum neceasarium; nie będę jej wstrzymywał, ale będę myślał o czem innem,, żeby nie zgrzeszyć”.
Do takiego upadku doszła myśl w w. XX wskn Lek niesłychanego obskurantyzmu., krzewionego przez propagandę głupkowatych idei internacjo nalnych. Prof. Bystroń wykłada jxxiobtio etiiolo gję na uniwersytecie poznańśkim ma p przy swojej prącowitości możność gruntownego zajęcia.
I
Dyskui
13
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
się nauką, ó narodzie. Jest Pólakiem, zna dzieje naszej cywilizacji i wie, z jakim trudem i kata strofami Polska, wśród swoich złych granic, oto czona zewsząd wrogami, czyhającenii na jej zie mię, organizowała swoją myśl cywilizacyjną. Do— tą sądziliśmy, że to było bonum necessariunl i prof. Bystroń może na to się zgodzi, choćby ze względów taktycznych, że dobrźe się stało, iż ple mię słowiańskie potrafilo się obronić od zagłady i więce potrafiło stworzyć swoją indywidualność cywilizacyjną. Dlaczegóż ten przywilej tworzęnia naro cywilizacji miałby zostawiony być tu- taj Niemcom?
Nię chcieliby nas jęszcze stąd wyprzeć, ale stało się — już tu jest cywilizacja, jest ciało orga niczne i mamy za sobą prawo fizyki, że w jednein miejscu. dwa ciała się nie mieszczą. Zapewne już w tyta instynkcie plemiennym trzymania się zie mi, gdy kłoś mużniejszy chce ją zabrać, jest pewna doza zarozumiałości, bodaj megalomanii. Być lub
nie być, ja i nie ja — to takie przeciwieństwa bez względne że równych im niema. Nic i wszystko. W tym śmiałym wyborze życia ębjektywnie kryje się megalomanja ze wszy grzechami b czości bezwzględnej, chwytania ma.ximum. Można dostąć metafizycznego awrotu głowy od pomy ślenia, co tojest „być”. P Bystroń dziwi się uczu ciom przywiązanią do życia. A przęcież one są tylko konsekwencją wyboru tego być, żyć, roz W1j4C: się.
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
Naród nie ma innych uczuć prócz tych, które daje z siebie jednostka. Ona jest reprezentantką psychólogji narodu. Gdyby p. Bystroń w s z y s t k im jednostkom w narodzie wybił z g i z serca miłość, która idealizuje i powiększa rze czywiistość, to oczywiście nie byłoby narodu. Szczęściem, że tego nie zdoła. Przyklaśnie mu paru Polaków zwyrodniałych i paru. Żydków..
dobny jest racjonaliście, któryby, patrząc na mi łość dziecka, martwił się, że dziecko jest głupie i matkę „ubóstwia”, podćzas gdy objektywnie bio rąc, to pospolita kobieta. Cóż łatwiejszego dla rap ejonalisty niż drwić z megalomanji kochanka, który
zwykłej dziewczynie znajduje „skarb”, mówi do niej „aniele” i L p.; jakże głupi jest chłopiec ze wsi, który w mieście bogatym kolegom swoim opowiada o swoim domu niestworzone rzeczy, jako o raju; albo ten dorosły człowiek, który utrzymuje uparcie, żę najpiękniejszem rnjastern w Polsce jest Włocławek, w którym on się kształ cił! Cóż prostszego niż wyśmiać poetów, nasłu chujących nad morzem, czy kto z kraju ni-e woła, wyszydzić latarnika sienkiewiczowskiego, który us.ycha z nostalgji, a zwłaszcza zgromić Micide wiczą już nietylko za późniejszy mesjanizm, jak tu rc.b.i p. Bystroń, ale za przesadne pretensje. do Boga w Improwizacji, że nie liczy się z jego: na rodęni. Ale takich racjonalistów nie było i nie. będzie. Nie trzeba być człowiekiem nąnki, trzeba
tylko. być rozsądnym, .ż oceniać znaczenie bio
194
195
196
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
197
logiczne systemu uczuciowego. Niema żadnego powodu wstydzić się go, ani martwić nim, nauka
ma zadanie myśleć o tern, jak pokierować wycho waniem, aby życie uczuć nie byłó zostawione sa mopas i było należycie psychicznie zorganizowane. Z powodu częstych objawów złej przemiany ma terji śmiesznie byłoby narzekać na los, że czło wiek jest z krwi i kości zbudowany, bo dogodniej byłoby mieć ciało gutaperkowe. Nauka musi się liczyć z faktami i pierwszym jej obowiązkiem jest zbadać ich. . prawa. P. Bystroń ma zupełnie wy raźny obowiązek, zbadawszy prawo A, badać da lej prawo B, zagłębić się. w naukę o narodzie, tak niezbędną dla cywilizacji, jeśli dalszy rozwój ma się odbywać z głębszą i normalną samowiedzą społeczną jej ognisk. To, co poruszył p. Bystroń, jest to zaledwie fragment tej części psychologii społecznej, która traktuje o patologji zjawisk psy chicznych i w dziedzinie życia etnicznego. Nauka psychologji społecznej, zwłaszcza socjologii etnicz nej w ćzasach najnowszych stała się przedmiotem
bojkotu. przez organizowany w tym celu świat na ukowy. Dlaczego? Bo stała się groźna dla teorji intemacjońalizmu Polskie czasopisma naukowe i filozoficzne, na których położyły rękę organizacje masońskie, o dziełach Z Balickiego i E. Majew skiego nawet nie wspominają, a w prasie ulicznej, id ternu obozowi w sukurs, nazwiska te były wprost nieprzyjaźnie traktowane. . Jest . to jaskra wy przykład obskurantyzmu i rozbratu, jaki zapa-”
nował w naszych czasach między nauką a idea lem prawdy.
P. Bystroniowi nie z tego robię zarzut, że trzy- ma się ram ciasnych, lecz, że potrzebę prawdy naukowej podporządkowywa jakimś celom ubocz nym i bawi się w karygodną ze stanowiska nau kowego publicystykę, że znajdując jakieś ponęty w obskurantyzmie, zbywa się ambicji naukowej. Jakieś praktyki społeczne, które nie powimr mieć wpływu na naukę, zatrzymały na katedrach polskich rozwój socjologji nowożytnej, opartej na badaniu świadomości zbiorowej. Przedmiot badań stał się niebezpieczny; na drodze stanęło pojęcie narodu, jako realnego ustroju psychicznego, właś nie wtedy gdy w widokach internacjonalnych le żało zaprzeczenie realności i konieczności tego faktu.
Kto ma z drogi ustąpić: życie samo, czy dok tryna? P Bystroń krakowskim targiem propouuje kompromis; ze względów taktycznych radzi razem, tolerować rzeczywistość, salwując jednak duszę myśleniem o ideałach bliżej nieokreślon
Gdybyż w jakimś porywie duszy dał przed smak, że potrafi wysokiemi przeżyciami owych ideałów zastąpić rzeczywistość wyszydzoną; ale nie — mówi o nich jak o rzeczach znanych z po— giośki; A z najzimniejszą krwią zabija bliski mu. w nauce ideał prawdy.
I poco to robi? Postępek jego wiąże się za— znaczónemi wyżej dążeniami po „ dro—
198
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
199
gach” jakichś p. Siwików Mamy mordować po czucie w sobie narodu dlatego, żeby jakieś plemię koczownicze c się u nas tak dobrze jak u. sie bie w domu i- żeby miejsce zrobić dla jego psy chiki? Ależ ta psychika jego jest także smutna, chora jest wybitnie na megalomauję, uważa swój naród za wybrany. Byłoby prościej pogodzić. się „z polską „meg-alomanją Śmiech o niej mówić my wstydzimy się swego istnienia.
P. Bystroń się smuci na widok uczuciowego kwitnienia narodów, bo zwątpił o swoim. Taki sceptycyzm trąci śmiercią, bliżej stąd do niej niż od „megalómaiajj”.
V.
Pominąwsz- wpływy zewnętrzne, dla mnie. wi doczne, w p. Bystroniu widzę reakcję chorej urny słowości polskiej z czasów niewoli. Jest dziec kiem tego okresu, kiedy dusza wyjaławiała się prze jawami patrjotyzmu uczuciowego bez rozkoszy tworzenia. Wkońcu zwątpiła o sobie. Na tle tego osłabienia funkcjonalnego duszy możliwe są zdo bycze niezdarnej myśli „ludzkościowej”, „wólno-. „ściowej” i „wLeczńościowej podsuwanej przez apostołów „nowych dróg”.
Tej duszy — trzeba zważyć — podsuwają piat-.• formę tego samego poziomu psychicznego, a więc bardzo dogodną. Nieokreślonemu bliżej naitro jowi wzruszenia patrjotycznego odpowiada jeszcze.
mniej sprecyzowany przez świadomość nastrój miłości braterskiej dla ludzkości. Jeżeli tam było klęską złego wychowania, że tego nastroju nie. można było zużytkować w funkcjonującej stale i celowo woli, to tutaj dusza polska jest już zu pełnie rozgrzeszona, bo życie codzienne nie daje pozytywnego zastosowania takim naStrojom. Pod kład marzeń i egzaltacji, niszczących . energję, w patriotyzmie uczuciowym można wyzy w pewnych warunkach na przejawy manil esta cyjnn psychiki zbiorowej zpewnym pożytkiem dla narodu; w dziedzinie analogicznych nieokreślo nych wyobrażeń z podkładem uczuciowym o sto sunku jednostki do ludzkości nie da się nic zrobić, coby miało trwałą użyteczność społeczną, nąwet porządnej filantropj.i.. Wszystko) się kończy na. frazesie, tem szkodliwszym, że — jeśli frazes brać za rodzaj weksla zobowiązującego — t6 na tym
-wekslu niewymieniony jest wierzycisL Kto ma przynaglać do realizacji? A gdzie niema realizacji, tam jest demoralizacja.
Jeśli patrjotyzm uczuciowy nie realizujący się
-wyniszczył duszę naszą w czasach niewoli, dopro wadzając ją do stanu bierności i rozleniwienia, to basła kwietyzmu narodowego wyzwalająćego ja kóby do realizowania jakichś wyższych idnałów,
-wprost to rozleniwienie sankcjonują.. Dlatego ćne są stawiane, aby duszom leniwym wydawały się ponętne. A już wprost jest mistyfikacją, gdy się jednostce staw.ia wybór między ideałem społeez
200
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
nyrn a religijnym. Kultura religijna. ma swoje pra wa bynajmniej nie alternatywne. Nieuczciwością jest mówić kcmuś wybieraj albo ideał narodowy albo chrześcijański. Ideał. chrześcijański nie każe zabijać cywilizacji, a bez ideału narodowego o twórczości cywilizacyjnej nie może być mowy.
• Nauka sceptycyzmu i indyferentyzmu narodo wego, propagowana dzisiaj tak gorliwie, obliczona jest u nas — jak powiedziałem — na reakcję wy czerpanego w jednostronnej kulturze patrjotynnu. Praca dla narodu w ciężkich warunkach państwo wości nowej, będącej na dorobku, jak się pokazało, jest ponad siły tych, którzy tak oyhoćzo wojowali frazesem o niepodległości pawiem piórkiem. a na wet szabelką. Duszy, wyczerpanej frazesem i ge- stem” do lustra nie stać na robotę i na koncepcję. dorobku, nie stać na wytwarzanie wartości, gdy. całe życie marzyło się o efektach rewolucyjnych, a całą odpowiedzialność za dzieje narodu zwalało się żwyczajem niewolników na innych. Samo- wiedza niewolników jest ułudna bo pod ciśnie niem niewc4i, gdy się pręży do buntu, sobie samej wydaje się bogatą. Gdy ucisk zejdzie, z przera żeniem widzi swoje ubóstwo; Ona szuka, do kogo mogłaby stanąć w stosunku niewolnika, aby od- zyskać złudzenie siły. Wolność ją męczy. Pierw szym jej ruchem jest opanować władzę; realizację wolności widzi w jej konsumowaniu. A gdy długo ten fałszywy apetyt oszukiwać się nie da, wpada „w złość.
• Wyzwóleniec panować nie potrafi,” ale I
żyć już nie może. Wpada w dawną rutynę duszy negatywnej I knuje rewolucję przeciwko własnemu. państwu, które mu miało wolność gwaraniowaZ.
Byliśmy świadkami dziwnego napozór zja— wiska, mianowicie w listopadzie r. 1923 w Krako- wie. Ci sami ludzie, którzy w czasach wojnT z „egzaltacją traktowali symbol ułana polskiegQ z najzimniejszą krwią obmyślili mord tego ułana. Oni tego ułana realizowali, ale po kilku latach oni siebie w tym ułanie już nie rozpoznawali, mieli go za swego wroga. Wabili ułanów na ulicę, zwil— żywszy asfalt czemś tłustem, a gdy ci padali, moi dowali ich z okrzykiem swego wodza, na ustacK Z żałobnej piosnki o ułanie, kiedy z konia spad— nie, zrobiono krotoćhwilę kabaretową w stylu. krakowskim.
Ten wypadek jest symbolem jest karykatural- nym obrazem psychologii wolności w tych d szach, które nie zasłużyły na wolność. Wyraża on. jaskrawo ten moment właśnie,” o którym mówiłem, konfliktu, między patrjotyzmenl zwyrodniałym
rozpróżniaczenia a nakazem moral,nyzn i poli- tycznym służby dobrowolnej, poddanie interesiL partykularnego interesowi narodowemu.
W tych sferach reakcja wyraziła się tak krań cowo, bo to były sfery rozwydrzone praktyką ze— wolucji i nie znające granic między bohatersi i zbrodnią. Ale, twierdzą, ogół ludzi, nienałożo nych do tego wysiłku na rzecz dobra publicznego
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
pozbawiony wyobraźni, na czem polega życie i rozwój narodów wolnych, pragnących się doro hić pótęgi, ten ogól patrjotyczny tylko z uczuć.
-ale bez kultury politycznej — powiadam. — do znał w wolnej Polsce pewnego zawodu. Nietylko
-dlatego że inaczej wyobrażał sobie Polskę, lecz dlatego że inaczej wyobrażał sobie siebie samego
-w tej Polsce. Wpada w melancholijny sceptycyzm, Idóry przed sobą tłumaczy zmęczeniem nerwów,
-ale w gruncie rzeczy nie znajduje w duszy mo rnesitów emocjonalnych, któreby go zaintereso
-wały źupełnie uowemi widokami. One mogą za palić człowieka typu czynnego żyjącego koncep
-cją wielkiej cywilizacji, której jest współtwórcą. l”rżyzwyczaj ony do konsumowania tylko cywili zacji lub jej niszczenia nie ma bodźców I życie wydaje mu się szare, hasła są dia niego zbyt popu lanie, ambicje narodowe zbyt poziome. Przydało by się coś szczytniejszego, jakieś wyższe Ideały...
Krzewiciele sceptycyzmu narodowego utrafiają
-w sedno dusz takich. Jest to sedno głębokiego upadku, a nie tęsknot twórczych, to też na ta Iśiej opoce nie zbudują kościoła. Podziwiać nale żałoby słabą inteligencję pisarzy, którzy chcą na
-chorobie wieku coś budować, gdyby się nie wie działo, że i oni są tej choroby ofiarami, że z tej
-chorej generacji pochodzą. Operujące w Polsce inafje „cywilizatc pragnęłyby rozkład tych ofiar zatruć duszę narodu polskiego. Plany te godne skrytobójców, rodzą się w głowach Żydów,
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
zajmujących si podrabianiem dziejów narodom euro.pejskim. W społećzeństwie polskieni odhywa się szybko ewolucja, uzdrawiająca umysły. Stan
-dzisiejszy umysłowości polskiej jest bez porówna nia lepszy, niż był przed laty dziesięciiL Przeszli śmy szkołę myślenia politycznego, i dzisiaj naród jest dla ogółu pojęciem zupełnie realnem, uzna nem za najwyższ wartość społe I moralną,.
-w której odradza się jednostka.
Na indyferentyzm narodx>wy i zwątpienie co raz mniej miejsca. Nowe prądy, obliczone na cho rych, -wraz z ich wymieraniem lub r
-cją, muszą zapadać w prÓżnię; Niemniej żeby sobie oszcz zamętu i demoralizacji, chronić powinniśmy młodzież przed propagandą odrazy do narodu.
Nie nato naród po wielkich cierpieniach wy walcza sobie byt państwowy, nie nato tworzy z wielkim nakładem szkoły, aby profesorowie bą laniucili się po tajnych związkach międzynarodo wych i demoralizowali młodzież. Mamy prawo domagać się, aby wychowanie było prowadzone w duchu narodowym, a przedewszystkiem żeby profesorzy ni.e byli obskurantami i wiedzieli, co jest naród, który ich wynosi na wysokie sta nowiska.
Kołłątaj widział zasadniczą ideę Komisji Edu kacyjnej w tem, że twórcy jej pragnęli „wrócić
L Polakom dawne męstwo i w sercach przyszłych
ojczyzny następców zaszczepić chęć dźwignienia
Rzeczypospolitej z upadku My dzisia po 150
202
203
204
ROZBRAJANIE DU NARODU
latach nie mamy ż ochoty odbierać tego mę stwa, ani zniechęcać do dźwigania RzplLej. Cywi lizacja polska. już jest ustalona. Jest. to cywili— zac narodowa.
W zakusach rozbrajania Polski czy z sił obron— nych militarnych, czy duchowych (co jednocześnie i na jedną komendę jest planowane) musimy wi dzi zbrodniczy zamach na cywilizację polską.
1924.
Propaganda
epimeteizmu
Mamy tutaj znaczenie bajki o Prometeuszu i Epimeteuszu... Epiineteusz. chcąc naśladować brataj stworzył tylko małpę.
MicIdew (Wykład z 13. X. 1842.)
L
W zeszycie listopadowy „Przeglądu Wszech polśkiegd z r. 1924 zwróciłem uwagę na próby .„Rozbrajania duchowego narodu dokonywane coraz systematyczniej w literaturze publicysty cznej, moralno-religijnej, nawet w nauce. Odbywa się jakiś ruch planowy, osaczający myśl polską usiłujący zwabić ją ze ścieżek duchowości naro lowej na dowolne (wolnościowe) błąkanie się po świecie (ludzkościowe) lub poza światem (wieczno ściowe). Charakterystyczna jest w tym ruchu swoboda inicjatywy, w którą stronę ten spacer ma się skierować: w góry metafizyczne, czy w doliny bezwzględnego realizmu, czy na rozłogi huma nizmu. Wszystko jedno. O to tylko wszystkim 11 chodzi, aby Koa zeszedł: z drogi, prowadzącej do pielcieł „nacjonalizmu”. A do kąd się skieruje, to jest obojętne. W każdym wy padku będzie wyzwolony i uratowany dla ludzkoścL
206
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
207
Rozglądając się dalej po świecie literackhn,. mówiąc nawiasem, w Polsce nader ubogim, natkną- tym się w dwóch czasopismach na robotę bliżej mi dotąd nieznanego p. Jana Nepornucena Millera. Us on wyperswadować pisarzom polskim „in— dywidualizm”, zaleca drogi uniwersalne, nowe tory twórczości artystycznej bez piętna osobo— wości narodowej.
Pan Miller perswaduje li wabi. Jeżeli się nim zajmę, to nie dlatego żebym przypisywał jego ar— gumentom i ponętom jakiś urok szczególny, któ ryby osobiście p. Millera czynił dla myśli polskiej niebezpiecznym, lecz że szukam symptomów akcjf ogólniejszej i że widzę w p. M.iflerze jedną z „ma sek”, której jakiś organizowany „duch czasu” su fleruje. Niektóre argumenty p. M. wywołały w prasie polskiej oburzenie. Widziałem gdzieś przytoczoną drastyczną jego opiaję o „Panu Ta— deuszu” z dopiąkiem redakcji: komentarze zbyte czne. Mojenś zdaniem komentarz jest potrzebny..
Pan Miller w pierwszej swojej rozprawie przecL rakiem był Ograniczył się ogólnem uzasadnieniem nowego prądu w sztuce, który się będzie nazywał uniwersalizmem. Przełom w sztuce najnowszej według niego polega na fakcie „olbrzy
- 1) „Przegląd Warszawski”, rnies w zesz. listo— padowym 1923 „.Od indywidualizmu do uniwersa1izmu w zesz.
lisiopad. 1924 „U źródeł uniwersalizmu w poezji polskiej
„Wiadomości Literackie”, tygodnik wydawany w Warszawie
w duchu lawnie bolszewicko - żydowskim, artykuły p. Miflera
„Panu Tadeuszu” i o Reymoncie (1925)..
miej doniosłości i nieobliczalnych skutków”, uda— nowicie na zmianie indywclualnego widzenia świata przez twórców na „widzenie społeczne gro iad kie, kolektywne”. Zdobyczą tego ruchu, jego ide.. ową treścią jest panujący w ży prąd uspołecz- nień. Temu prądowi zawdzięcza w sztucę swój byt kubizm, znajdujący podniety w „wibrująceni tętnie społecznego życia”. Kubizm „ujawnia naj większą świadomość ducha zbiorowości”. Uni wersalizm będzie syntezą ekspresjonizmu, ąsocja. cjonizmu futuryzmu, kubizmu i dadąizmu. Oii złączy kubizm z kląsycyzniem.
Żądza nowości pociąga p. Millera da wszyst kich świetności, które widzi na straganie jarmar--. cznym, pragnie je złączyć I. niemi uszczęśliwić kul— turę polską. Uniwersalizm p. Millera „wyrwie twórczość nowoczesną z cuchnących(?) powijaków dzJecinnego liryzmu I konfesjonalnego mazgajstwa,. pchnie sztukę w kierunku szukania farm przedmio- towych, w poezji odrodzi epikę i dramat, które te raz nie wychodzą poza zakres stawania się duszy jednostki, jakby poza nią nic ciekawego w świe- cle -nie było”
Nowa sztuka — zakcińczył p. Miller przed ro kiem delikatnie — nada twórczości polskiej ogólno— luclizkie znaczenie, pozbawi ją skazy p nych czysto zainteresowań, lokalnego patriotyzmu i odosobnienia, wprowadzi nas w „życie natchnień chóralnych i twórczej współpracy wielktch bez.. imiennycĘ życie żywiołów ważącego się w kosmi cznych bezkresach całokształtu świata”..
1
I
1
i
PROPAGANDA EPI.METEIZMU
W. drugiej rozprawie: „U źródeł uniwersalizmu w poezji polskiej p. Miller ustawia Nkkiewicza Ei Wyspiańskiego frontem do „uniwersalizmu, ja ko tych poetów, którzy przełamywali w sobie za ś lokalnego patrjotyzmu -i wyrywali się Z „cuchnących powijaków dziecinnego liryzmu” Ale jakże daleka jeszcze droga do odrodzenia po ezjĘ która nastąpi z syntezy kubizmu, futuryzmu si dadaizmu!
Ale przedewszystkiem co to jest uniwersa lizm? Ścisłej definicji autor nie dał, należy więc dojść, jak on go widzi z toku myśli. Czasami autor daje do myślenia, że światu jednostki, jako -podmiotorwi, przeciwstawia uniwersum jako przed
-miot. Z drugiej sb-ony przeciwstawnię tę upatruje
-w samej jednostce „Jednostkę ludzką — powiada możemy rozpatrywać jako świat zamknięty
sobie (indywidualistyczny.punkt widzenia) i jako cząstkę gromady (uniwersalistyczny punkt widze
-nia). Indywidualizm może być jednostkowy, albo też grupowy — stanowy, narodowy. Za wzór na-
-rodowego indywidualizmu autor przytacza mesja
•nizm romantyczny, który „wyabstrahowaną przez
-siebie psychologię narodu chciał narzucić światu
-jako najwłaściwszą i jedyną prawdę” Pamięta
-my, że niedawno inny pisarz w innym mienię czniku przytaczaL mesjanizm jako szczyt mega
—
1) W „Przeglądzie Współczesnym” prof. Bystrofx. Par. :WÓi artykuł „Rozbrajanie duchowe narodu” „.Przegl. Wszechp listop. 1924 (przez pomyikę druku nazwano tani ów mie . .„Przeglądem Społecznym.)”
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
lomanji narodowej. Pan Miller przećiwstaia jednostce za w sobie jednostkę odemknie tą na gromadzkość, świadomą, że jest tylko czą .stką gromady. Więc zalecając uniwersalizm, nie uznaje zamknięcia w sobie indywidualności nar dowej, naród bowiem -należy do grupy szerszej — do ludzkości. Indywidualizm zamyka duszę w ja kiemś „j a” jednostkowem lub szerszem, podczas gdy nowy człowiek, a w szczególności Polak po r. 1918, dusi się w cuchnących powijakach liry— zmii, w „kaczym dole cnoty obywatelskiej”. Dzie je ostatniego stulecia wtłoczyły duszę polską, pel- - ną kosmicznych tęsknot w „wąskie koryto za ściankowych stosunków”. Mickiewicz, Wys ski, Żeromski oświetlają „tragtzm jednostki w wal ce między prawem jednostki do pełni życia a wą skiem korytem obowiązku narodowego”. Przede wszystkiem uniwersalizm wyzwoli duszę polską, sztukę polską z ucisku „tendencji patrjotycznej”.
Widzimy, że tendencja publicystyczna ponosi
p. Millera nie tyle ku zdobywaniu pozytywnych zdobyczy dla sztuki, ile w kierunku likwidowania subjektu twórczego. I tu się ujawnia znaczenie I cel całego traktatu. Zadaniem nowej epoki we-- dług niego będzie przezwyciężyć w sobie. indywi dualizm osobisty i narodowy na rzecz uniwersal nego zlania się z ludzkością. Ten ucisk patrjoty czny dawał się usprawiedliwić w czasach niewoli, ale teraz nie ma już racji bytu. Obecnie poezja polska „może rozwijać te wieczne, absolutne war-. tości na które nie mogła sobie pozwolić przed
Dyskusje.
08
209
14
210
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
PROPAGANDA EPIMETEIZMTJ
21 V
r; 1918” Krytycy zarzucają najmłodszej poezji indyferentyzm i kosmopolityzm?
„Właśin — o”dpowiada p. Miller — ta cał kowita swoboda, ludzkie czy wszechludzkie, uni wersalistyczne oblicze tej sztuki jest najwspanial szym pomnikiem naszej niepodległości
„Dopiero teraz — ciągnie dalej — po ocizyska ulu el”ementarnych praw narodu, można być w Polsce wyznawcą międzynarodo w o ś c i, dopiero teraz Polak może stać się czło wiekiem i dojrzeć człowieka nawet we wrogu ck teraz czas na realizację wszechludzkiej tęsknoty Konrada Wallenroda, czującego, że
i Ni e m c y ś ą I u d z 1 e (otóż to!). Rok 1918 jest niewątpliwie erą dla całej nowej sztuki”.
Oto wyznanie programowe nowej sztuki w Fol sce, wypisane na łamach miesięcznika literackiego, mającego zadanie regulowania w Polsce ruchu umysłowego.. Biedna ta Polska: cały zysk z jej niepodległości, że uniwersalista będzie mógł nie taić w sobie sympatji do Niemców! Niestety nie taił jej w czasach niewoli i walki o niepodległość. Pod tym względem nic nowego era nie zapowiada
I
Czy warto poddawać rozbiorowi wywody kry tyczno-literackie p. Millera? Usiłuje on udowod nić, że cała nasza literatura romantyczna była. upiorem wolnej myśli, że „Pan Tadeusz” jest apo
Leczą szlacheckiego „dosytu, sybarytystycznych cnót litewskiego partykularza i optymizmu, usy piającego na laurach kopalnianych doskonałości”. Jedyny człowiek, obok Robaka (zbrodniarza), któ ry tam „usiłuje myśleć — to spolszczony Niemiec, Buchman” (otoż to!), ale i ten jest głupi. A jednak i tam „wdarła się w obejście uśpionego dworku jakaś siła dziejowa (uniwersalna), jakiś dech. ożywczy b e z u k o j n e j w a ś ni, kt6rej nie po skromi kańczug karbowego ani zażegna pacierz bernardyński”. Za to rozbicie spokoju dwoi-ka, za ten „dech ożywczy waśni” p. Miller darowywa Mickiewiczowi miano pochlebne prekursora uni wersalizmu. Według niego Norwid, Brzo zowski i Wyspiański „aatycypowali” nowy pro gram sztuki, Zresztą nie widii potem, kogoby wymienić aż do „Skamandra” .1 „Wiadomoścj Li terackich”. Tutaj znalazł się spadek po Mickie wiczu i Wyspiańskim. Prosta linja.
Pan Miller bez ceremouji fabrykuje antenatów kubistom l dadaistom na użytek „Wiadomoścj Li terackich”, które nimi zdobią ściany swego uni wersalnego szaletu. Pan Miller urządził tam już numer specjalny Mickiewiczowi, Leraz z okazji nagrody Nobla —- Reymontowi, Reymont od czasu tej nagrody stał się dla p. Millera uniwersalistą, Dlaczego? Powieść Reymonta „ — to „antycypacja” uniwersalizmu. Powieść ta ma „uniwersalną” osnowę, jest poezją pracy i gro mady, dziełem „ epokowem Rey
14
212 PROPAGA EPIMETEIZMU
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
213
mont „zantycyp owal” „neopozytywistyCzt kon cepcję życic”wą
Żeby się narodził imiwersalizm, potrzebny był wpierw snobizm. Gdzież byli uniwersaliści przed nagrodzeniem Reymonta? Jeśli czytali „Chłopów to wydziwiali, że się komuś chciało pisać tyle o chamach... idea pracy i gromady chłopskiej istniała -w życiu przed nagrodą Nobla i ani Jankie, ani żaden Buchman nie zachwycali się dotąd „obórką Bardziej uniwersalną od wsi była dla nich Łódź. Ale Reymont w „Ziemi Obiecanej” „antycypował” zdaje się antysemityzm był tam więc pierwiastek „indywkIualistYCz11Y”
Zresztą na tle historji literatury nie dogadamy się z p. Millerem. W jego wywodach nie widać żadnej metody naukowej. Mógłby coś ciekawego pod kątem uniwersalizmu ułożyć, ale zgóry po .w tendencja krzyżuje mu robotę. Pozorami myśli krytycżnej pokrywa jedyny głębiej odczuty motyw obrzydzenie do pierwiastka narodowego w sztuce. Ten negatywny cel tak silnie jest mu żasugerowany, że na pierwszy plan się dobywa ze szkodą dla myśli pozytywnei Konstrukcyjno- filozoficzną część swojej teorii p. Miller bardzo niestarannie ugruntował w podstawie filozoficznej. Zbyt pilno mu iyło do wniosków publicystycznych, pognębiająrych żywioł narodowy w sztuce i wsku tek tego cały wysiłek włożył w analizę „indywi dualizmu” rozwijając tezę, że jednostkę można
1) „Wiadom Liter. nr. 7 z r. 1925.
rozważać jako świat zarnknięty w sobie I jako cząstkę gromady. Tak czy owak rozważając je dnostkę, nie mógł z niej zrobić czego innego, jeno jednostkę (indywiduum) szerszą czy węższą, ale reprezentantkę życia duchowego indywidualnego. A że o człowieku wogóle może być mowa tylko jako o cząstce gromady, bo tej gromadzie umysł zawdzięcza swój rozwój, nawet najpierwotniejszy pogląd na świat, więc dla p. Millera wynikła kar kołomna, naukowo biorąc, konieczność ućzynienia czegoś takiego, coby jednostkę in abstracto uczy niło organem społecznego uniwersum z pominię ciem gromady narodowej, przeszkadzającej wido ko jego propagandy. publicystycznej.
Kłopot zaiste niemały. Socjologja orzekła: nil est in intellectu quod non fuerit prius in societate (Gumplowicz). Najbliższem środowiskiem społe cznem jednostki jest narodowe; ono ukształto wało jednostkę itak z sobą związało, że twórczość jednostki zwłaszcza angażująca całą jej psychikę wraz z systemem uczuciowym, jak twórczość arW styczna, staje się poprostu sprawą tego środowi ska, przełamanego przez indywidualność artysty. Artysta jest własnością tego środowiska, co tu mówić — rasy. Myśl o tern, skoro nauka niezbi cie ten fakt ustaliła, dla organizatorów planowej dezorganizacji tego subjektu twórczego, jaklom jest naród, stała się nieznośną.
Ten fakt, niedość jeszcze uświadomiony przez ogół umysłów, wydał się Żydom w tej dobie sta
214
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
PROPAGANDA EPIMETEIZMU 2
bilizowania wartości narodowych najważniejszem zagadnieniem. Jeśk tak jest istotnie — powiadają, to wykonać trzeba jak najśpieszn]ej pracę w dwu kierunkach: 1) wyniszczenia, ile się da, twórczej świadomości aryjskim gromadom narodowym i 2) podstawienia na to miejsce siły twórczej rasowej
żydowskiej. Ponieważ świadomość. twórcza na rodu dojrzewa w piśmiennictwie i jest główną siłą propagandy wśród mas przeto — powiadają (a mają dzisiaj wartkich i. sprytnych myślicieli na cjonalistycznych) — uprowadzimy na manowce
-w takiej np. P•ols pisarzy (na byle co można ich wziąć, za byle co kupić), a nie będzie zagadnie :nia tubylczej nacjonalne.j twórczości.
Na to są właśnie fundusze kulturalne świato wych kapitałów żydowskich, na to tak potężne narzędzie, jak zorganizowane z oświeconych tu bylców łoże masońskie, którym dyrektywy dają w ostatniej instan Żydzi, aby ten głupi, choć zuchwały plan. mógł wejść w okres realizacji. Na komendę rozpoczęły się tedy w Polsce zrazu nieśmiałe, ale otem coraz zuchwalsze próby „odświadomiania” narodowego. Zainteresowano świat naukowy filozDfów, historyków Ikeratury, krytyków, artystów — i oto rozpoczęła się obława „masek”, które się podjęły wyzwolenia twórczo :.ści polskiej „z- .r (koniecznie . cuchną cych) powijaków” nacjo i. puszczenia jej
-wolno na bezdroża „ludzkościowe” uniwersalne. Stąd pochodzi ów jarmarczny harmider kolo ta-
lentów. Powstają pisma jak „Wiadomości Lite rackie które regestrują coraz nowszych zwo4en- ników nowego kursu pozanarodowego. Liczą tam na snobizm literatów i żądzę jeśli nie zarobku to pochlebstwa publicznego, wciągają wielkie na zwiska pisarskie, którym się urządza, jako swoim, numery specjalne, wciąga się podstępnie słabsze jecinostki, aby je skompromitować i potem usidlić.
Ponieważ teren w Polsce jest niewielki, a życie literackie nader płytką bieży falą, więc ta robota nie da się odpowiednio zamaskować i dla wszyst kich jest widoczna. Płytkość polega między in nemi i na tern, że literatura łączy się z dziennikar stwem, a tam gadatliwość więcej wydatkuje, niż by pozwalały zasoby umysłowe; każda komenda jest chełpliwie, bezpośrednio zużytkowana na po pis przy lada okazji. Oto przykład: żydowski pi sarz feijetoników w „Kurjerze Polskim” w no tatce reporterskiej o tern, że w Warszawie ludzie nile umieją zręcznie chodzić ulicami, pozwala so bie na -koncepty o „narodzie”, który jest indywi dualistyczny, którego trzeba oduczyć indywiduali zmii tam, gdzie chodzi onuch uniFwersahiy. Na ta kich konceptach w Warszawie zżydziałej cały ten prąd „fflozo-ficzny” się kończy. Niecierpliwi Ży dzi nie pozwolą długo walczyć pp. Millerom, któ- rzy częstókroć w dobrej . wierze rzucają się do psucia kultury polskiej.
Przy akompanjamencie prasy wtajemniczonej czasopisma naukowe i literackie pracują nad. te-
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
orjami jakby. na konkurs: tam się uderzy na nie- galomanię narodową, ówdzie na zaściankowość na rodową, jednocześnie odbywa si ruch, odciąga jący od zagadnień narodowych ku religijnym (bra nym przeciwstawnie: religja albo patriotyzm), tu znów propaganda wiedzy tajemnej, okultyzmu i .t. cl. A poza tym z jakiejś cichej inicjatywy, nie wiadomo skąd wyrastają gotowe organizacje, ze spalające polskich pracowników z życiem korpo racyjnem zagranicznem.. Nie zjazdy, nie wymiana myśli i prac, ale personalne stałe łączenie korpo racyj naszych z obcemu w charakterze filij war szawskieh — oto nowość. Tak zorganizowali się już z inicjatywy masonów literaci, tworząc jakiś klub literatów poLskich, podległy centrali w Lon dynie,. tak połączyli się muzycy, wytwarzając w Warszawie sekcję „Międzynaxodowego Tow. muzyki współczesnej”, wreszcie powstała w War szawie „Konłederacja pracowników u jako sekcja konfederacji międzyuarodowe I ta nawet potwornego pomysłu sieć rzucona na War szawę ma szansę wyłowienia całego grona lute ligencji. Gdy w prasie narodowej wyrażono obu rzenie, że b”ezceremonjalnie robi się w Polsce ob— ławy na niedojrzałość umysłową i obywatelską inieligencji, wtedy Żydzi dziennikarze, po przer wie potrzebnej na porozumienie się ze zwierzchni ctwem nazwali tę krytykę poważną bez dyskusji
— kołtunerją i błazeństwem
1) Ob. „Kurjer Polski” z 22 lutego rb.
PROPAGANDA EPIMETEIZMU 217
- II
• Poglądy p. Millera są zrozumialsze ze stano wiska jego zamiarów publicystycznych, filozof i—
• oznie bowiem nie układają się w żaden logiczny deseń. Wyraz „indywidualistyczny” lub „indy widualizm brzmią dla niego raczej obelżywie, niż naukowo. Stosuje te określenia. tam, gdzie na leżałoby użyć słów: indywidualny i indywidual ność, to znaczy mówić poprostu o osobowości. Jest to wybitna różnica, a zatarcie jej sprawia że autor zmieszał fakty psychologiczne (I socjologi czne) z pojęciami z zakresu etologii, wciągając w grę swoje wyóbrażenie o moralnej wartości roz dymania osobowości przez jednostkę, stan, czy na ród ze szkodą osobowości ogólniejszych. Bo ten pierwiastek, krzywdzący środowisko, przywykło się widzieć w „indywiddahzmie”.. P. Miller jest zdania, że indywidualność może być zarówno je dnostkowa, jak stanowa, naradowa, nawet ludzka. Z czego można wnioskować, że uważa za możli wą osobowość psychiczną „ludzkości” (ja i ludz— kość to jedno), osobowość, która byłaby obda rzona jaźnią i samowiedzą. Tu zapewne widzi kres pychy indywidualistycznej.
Taki cud psychologiczny współżycia gromadz kiego ludzkości ma być przyśpieszony przez wy tworzenie sztuki uniwersalnej, odczynionej z wszel- kiego innego pierwiastka osobowego. „Ja — er wiek” w czystej . postaci tak ześrodkuje duszę ludzkości mag ją sztuki kubistycznej, wypranej
216
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
2 subjektywiztnu, czysto rzeczowej, żę wytworzy się wreszcie „jaźń” udzkościowa. Dotąd wzo rem zbiorowej twórczości była mowa, ale w za kresie ciasnym osobowości narodowej. Kubizm, wogóle przyszła sztuka uniwersalna, będzie mo wą ludzkości. Cry p. Miller zna podanie o Epi meteuszu, który naśladował Prometeusza i. stworzył małpę?
Gdy komuś ciasno w - gromadach mniejszych, gdy ktoś sobie miejsca znaleźć nie może, daje się. pojąć myśl samobójcza zagubienia swojej. osobo wości, nawet twórczej, w uniwersum. Nudę powszechną okupi pewno zaspokojona potrzeba humanitarna serca absolutem uspołecznienia. Można i tak. Ale tak czy owak sprawa nie da się rozwiązać na terenie stosunku człowieka do człowieka. Uniwersum, jest szersze. Trzeba roz wiązać jeszcze zagadni człowieka do rzeczy otaczających, do świata. .
Rzecznik un.iwerśalizmu p Miller nie zapoznaje tej potrzeby. Jest neopozytywistą, hasłem jego sztu ki jest posiąść rzeczywistość, odnaleźć się w niej. Jest realistą.
„Dwa są — powiada — sposoby zbliżania się do rzecz przez siebie i przez świat ota
-czający, przez przedmiot i podmioL. Świat przed
-miotowy jest formą realności niemniej rzeczywistą
-od . świata podmiotowego”. P.oprosi.u: świat ze
-wnętrzny jest niliemniej realny niż podmiotowy. Przedmiot — według autora — „jest nietylko na szem wyobrażeniem”, „lecz posiada również- pe
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
wną dozę (?) istnienia rzeczywistego”. Do po :znanja świata dochodzi się nietylko przez porna- nie siebie; „hasłem uniwersalizmu jest: poznaj
-świat w całej wartości jego i bogactwie, a rozwią żesz tajemnicę własnego istnienia”.
Jednem słowem p. Miller wskrzesza w- sobie stare ambicje poznania ontologieznego i z reali zmu wpada w metafizykę. Jakieś odgłosy roman tyzmu filozoficznego niemieckiego i jemu po gromcy romantyzmu się narzucają w czern tkwi przekleństwo zapewne rasy, a wi grzechu indy widualizmu narodowego.
Wzgardą historyczności trzeba tłumaczyć, że pan Miller niejasno w sobie uporządkował zdoby
-cze niemieckiej myśli metafizycz Dawniej byt realny traktowano jak --fantasmagorję.; .,„rornanty
-yzny punkt widzenia w sztuce opierał się na mo iiistycznyrn spirytualizmie (?) pokanitowskiego
-idealizmu”, obecni.e „przeważa wieloś.cio:wy, plu ralistyczny -punkt widzenia; w związku z tym —. wbrew indywidualistycznej zasadzie spiryłz listy
-eznego monizmu (?) jesteśmy skłonni u podłoża wielokszta świata dopatrywać się jakiegoś
-przejawu zasadniczego, elementarnego rozczepie nia odpowiadającego metafizycznej treści bytu”.
Z tego wertepu sprzecznych pojęć trudno bę dzie p. Millerowi wyprowadzić myśl na gładką drogę logiki. Pluralistyczny punkt widzenia w me tafizyce odpowiada spirytualizmowi, a ten w prze „ełwieństwie do panteizmu jest indywidualistyczny. Pan Miller nie wie jeszcze, w jaki sposób trafić do
-
218
219
220.
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
221
terenów zaświatowości, czy przez panteizm czy spirytualizm czuje tylko, że należałoby duszy pol skiej, więzionej w indywidualizmie narodowym, dać jakąś furtkę. Wszystko jedno czy przez roz czepienie jaźni na świat realny, czy w porządku metafizycznym w zaswiat, aby tylko sczezł ten upiór narodowego myślenia I czucia. Jest neopo zytywistą, wielbiącym do mistycyzmu materję I wszystko, co człowiek zbiorowy z nią dokonywa zdawałoby się, że tu na ziemi, zlikwidowawszy osobowość społeczną, znajdzie dla psychy zbio rowej zatrudnienie. Albowiem według niego „wbrew indywidualistycznej pysze jednostki, prze ciwstawiającej się światu, istnieje najwznioślejsza droga kornego zatopienia się w przedmiocie Zaleca więc... ks. Piotra,: który zatarł swoją oso bowość w religijnem poczuciu nieskończonej Oso bowości. To znów wydaja mu się, że odwrotną drogą krańcowego indywidualizmu również można wejść „w progi uniwersalizmu” i utożsamić się z Uniwersum, z Bogiem, Absolutem. Wszystko jedno, czy to będzie bunt Ko!nrada, czy pokora ks. Piotra, aby tylko zlikwidować poczucie oso bowości narodowej.
Są to sprzeczności nie do pogodzenia. Ale nie chodzi w tym wypadku o dosżukiwanie się prawdy za przewodem pana Millera. Chciałem tylko na jego odruchach myślowych wykazać, w jakim Star nie znalazł się umysł nowoczesny po dłuższej tre surze myślenia kategoriami soc.jalistycznenii. Wi dzę jakiś niepokój zamkniętego w ścianach ma-
terji nietoperza, rozbijającego głowę o te . ściany, w których jego szkoła widział zawsze cel upra gniony i wytłumaczenie wszystkiego. Głowa wże ra się w materję rzeczy, szukając tam mistycznego .pókarmu, jakiegoś „swoistego” znaczenia (powrót do pierwotnego animizmu?) i jeda bije we wszystkie punkty świetliste, szukając wylotu. Ale przecież drogi metafizyczne ten sam umysł zarobił był grubem szkliwem wątpienia. Więc niema wyjścia. Umysł zmaterjalizowane.gę do szpiku kości socjalisty, tyle włożywszy w• duszę nałogu odśrodkowego funkcjonowania, tyle po gardy dla kształtowania wewnętrznego duszy, że aż doszło da znienawidzenia wszelkiego 1 próżno liczyć będzie na mechaniczne skonstruo wanie jakiegoś surogatu idealistycznego, jakiegoś sztucznego ks. Piotra, czy też sztucznego Kon rada. Ot, epimetejska robotal
Niema innej drogi, jeno zpowrotem wejść w siebie i przez urabianie wewnętrzne dojść do idealizmu naturalnego, który się rodzi w bogatem życiu . podmiotowem. Niema twórczości poza wewnętrznem lab oratorjuin osobistości. A więc tylko indywidualność.
W
Wiekuiste, odkąd człowiek myśleć zaczął, za gadnienie stosunku dwóch światów wewnętrznego i zewnętrznego, dochodzi znowu do stanu zapal nego. W tym wypadku widzimy próby rozwią
222
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
223
zywania go na poc sztuki; chodzi o to, co da lej ma robić z twó człowiek, opanowany już całkowicie życiem zewnętrznem, czy uda się- uduchowić rzecz samą, uniwersum, skoro czło wiek duszę zlikwidował, wyzbywszy się bogactw wewnętrznych, Na polu społecznem umysły ra cjonalistyczne, idąc w tym samym kierunku z nie ubłaganą, niemiecką konsekwencją (Lenin), doszły do nadzwycza rezultatów praktycznych przez eksperymenty na ciele Rosji. Oczywiście teorje Leninn pozostałyby utop ją gdyby nie brutalne okoliczności, a zwłaszcza brutalna siła intereso wanych w rozkładzie osobowości rosyjskiej Żydów. którym teorja ta przypadła do „instynktu. Jeżeli to była twórczość, to i tu się pokazało, że twór czości potrzebny jest żywy człowiek,” indywidual ność — w tym wypadku żydowska. Życiu rosyj skiemu postanowioio narzucić bezwzględny rea lizm przez wynicie go z motywów historyczności,. hierarchji oraz idealizmu, tych motywów, które kształtują w gromadzie rozwój indywidualności. Dekapitowanc Rosję. Ścięto głowę podmiotu,. mianowano przedmiot (uniwersum, ludzkie) pod miotem i oto leży w konwulsjach, rwąc pazurami świętą ziemię. Ale co mu da ta ostatnia real ność, gdy życie ducha zabito?
Gdy u nas w Polsce warunki życia, dzięki pra cy „indywidualistów” i kulturze religijnej ludu, również „indywidualistycznej” na taki przewrót” nie pozwalają marzy się przynajmniej przewrót w sztuce na tle wiary w magiczną moc tej sztuki,
że ona zrobi dalej, co należy, Ale widzimy. na zanalizowanym wyżej przykładzie p. Millera, jak” trudno mu skonstruować coś, co robiłoby wrażenie obrazu twórczości, gdyby sobie nie pomagał mo tywami czerpanemi na wyrywki ze skarbnicy do świadczeń ducha indywidualnego, wypracowanego wewnętrznie czy religijnie, jako osobowość w sto sunku do Boga, czy społecznie, jako osobowość narodowa. Niema innego sposobu . w tym kieru uniwersalnym, tylko ten prakty- czny, mechaniczny czysto, radykalny, wykonany według naukowej recepty Lenina, przy pomocy geniuszu niszczycielskiego Żydów.
N da się skonstruować sztucznie Prometeusza Są to złudzeitiiia epimetejskie „obłąkanych mate rjalizmem epigonów Marxa. Zamordowali w sobie Prometeusza, wyżarła mu serce małpa. Czy przez to zyskała jego siły twórcze? Przez naśladowa— nie samego gestu pełnych życia wewnętrznego in dytw nie dojdzie nikt do rezultatów” w sztuce. Dopóki człowśek now-y nie wróci do- swego wnętrza i nie wypracuję go, dopóty tworzyć” nie będzie. Czyż p. Miller nie widzi tego, że cała twórczość w jego otoczeniu literackiem to- zabawa raczej, polegająca na wygrywaniu lub pa-. rod walorów dawnej sztuki i dlatego w tak naturalny sposób łączy się z kabaretem?
Twórczość Goethego powinna zastanowić dzi siejsze umysły, które chcą widzieć przyszłość” sztuki w przerzuceniu jej całkowitem na świat” zewnętrzny Twórca monizmu przyrodoznawczego.
-J
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
mial wiele uzasadnionych (naukowo przeświad czeń, że jednostka jest cząstką.powszechności. Za gacinienie przeciwieństwa między światem ze wnętrznym a wewnętrznym człowieka rozwiązywał raczej na korzyść zewnętrzności, wbrew ciuchowi czasu w filozofii i w poezji. Ale doszedł synte tycznie, zwłaszcza jako poeta, do uznania, iż oba te napozór przeciwstawne światy są od siebie za leżne i że tylko przez zpsychizowanie rzeczy na swoją wewnętrzną własność można stosunkowi ze światem nadać wartość twórczą. Goethe — rzec można — poszedł na spotkanie zewnętrzno ści do połowy drogi. I dalej w sztuce iść nie można. Wyraził swój pogląd lirycznie, że nie mo że życia ani swego, ani zewnętrznego drobić na części, że musi traktować je jako całość, bo ina czej zginąłby dla siebie i dla ludzi. A jednak i na tej połowie drogi mroził go chłód rzeczy (udzie lający się też czyteLnikom jego poezji). Wyrażał wdzięczność Schillerowi, który swoim stbjekty wizmem wyr wał go z toni pesymizmu i dnrowy wając mu radość twórczą, przywrócił młodość..
Czemże była radość życia i twórczości w okre sie odrodzenia, który przecież dał podstawy nowo czesności, jak nie wybujaniem życia wewnętrzne- go na glebie, uprawnej poznaniem rzeczywistości? Czy nie dlatego był to wiek tak twórczy we wszyst kich dziedzinach, że doskonale złączył siły róckie rozumu, woli i wyobraźni piękna? Ale główną si twórczą był rozrost jednostki jako podmiotu twórczego. Były to przecież czasy możliwie roz
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
lewnego uniwersalizmu, powiedzmy — wszech ności której sprzyjały rozwój przyrodoznawst wa podróże, powrót do starożytnego na świat po glądu. Świeżość, siłę i radość życia twórczego ten odwrotny biegun przeżartej pesymizmem cłu szy dzisiejszych uniwersalistów ze szkoły M odrodzenie zawdzięczało wyzwoleniu jednostki i pogłębieniu jej życia wewnętrznego, indywidual nego. Kwitły równolegle i sztuka i religja, i na I polityka, I człowiek. Nigdy już potem
świat nie .był widownią tak harmonijnego zespołu sił. Człowiek dźwigał świat do znaczenia dzieła sztuki, pełnego blasku i entuzjazmu; ani rozpo znać, gdzie życie, a gdzie artyzm. Nigdy potem, gdy na czoło wysunął się despotyzm jakiejś jednej władzy ducha (rozumu czy uczucia), twÓrczość nie doszła do tak uniwersalnego ujęcia życia. A te raz mówią nam o wielkiej sztuce, która ma się zrodzić na mogile osobistości! Zapowiadają nam erę odrodzenia przez sztukę ci którym każdy objaw życia w ręku zalniera, którzy — powiedzmy krótko — zbankrutowali.
Podmiot twórczy każdej cywilizacji ma swoje przypływy i odpływy. Po okresie wzrostu subjek tywizmu, który się znamionuje w twórczości buj nością życia wewnętrznego, uczuciowością, póczu ciem siły, optymizmem i przedewszystkiem ideali zmem, następuje odpływ na rzecz realizmu. Okres realizmu rozpoczyna się rządami rozumu przez reakcję do rządów uczucia, w nauce zwrotem do przedmiotowego badania świata, w sztuce ciąże-.
- Dyskusje.
224
225
15
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
227
226
niem do bezpośredniego oglądu. Świadomość twór cza, która była w zenicie subjektywizmu twór czegą przesuwa się potrochu nazewnątrz, pocią gana coraz więcej potrzebą rozumienia otoczenia i pódbicia go. W stosunkach ludzkich wyraża się ten ruch rozwojem idei społecznych, w sztuce rea lizmem i uniwersalnością. A gdy ruch ten wy studziwszy i wyczerpawszy ducha, utknie w ku- pasie, wtedy rozpoczyna się zwrot do subjekty wizniu. Dosyć przpomnieć kolejność wieku oświe cenia po odrodzeniu, romantyzmu, pozytywizmu. Oczywiście nie odbywa się to ściśle według sche matu, warunki dziejowe w czasach nowóżytnych coraz szybćej rzecz komplikują, ale rolę większą niż sztuka odgrywa w kształtowaniu tych zja wisk życie religijne, a obok tego obecnie życie świadomości narodowej.
Odkąd realizm nowoczesny, obciążony nowemi zagadnieniami gospodarczemi i społecznemi, wpadł w obroty marksyzmu, sprawa owej fluktuacji umy słowej uległa skomplikowaniu zarówno w treści jak i w tempie. Nauka Marxa nadała ruchowi umysłowemu kierunek skrajnie tnaterjalistyczny, zabarwiony jako ideą s.pecyticznym poglądem na sposoby uszczęśliwiania mas. Myśl, opanowana tą ideą szczęśliwości i przeszkód na drodze do szczęścia leżących, przestała zajmować się sto sunkiem jednostki do świata, co było dotąd głów nem zagadnieniem fllozofji, i przesunęła się na stosunek człowieka do człowieka. Socjalizm, wy sunąwszy na czoło zagadnienia społeczne i poli
tyczne, zaszachował życie idei faktami dokony wanemi przez niecenie walki klas i dążenie do dyktatury ludowej. Życie duchowe społeczeństwa pękło, wytwarzając dialektykę dwu światów, z któ rych jednemu narzucono świadomość zaprzysię żoną ze wszystkiemi właściwościami sekty, po zbawioną plastyczności, nie reagującą na argu menty inne, jak tylko siły fizycznej i materjalnej.
Ponieważ życie cywilizac oparte na psychice żywej, ma naturę organiczną, więc zostato” po ważnie zahamowane i zagrożone. Ma ono zada nie strawienia, przerobienia na swoją własność lub wyrzucenia z siebie wielkiej dawki wprowa dzonego do organizmu działania mechanicznego, niepoddanego jaźni społeczeństwa. Jest to ciężki zatarg z psychiką społeczeństwa. Tym atakiem m zaprźysiężonego działania mię dzynarodówki społeczeństwo cywilizowane, ur bione już w swej jaźni, czuje się zaatakowane jak działaniem ciała obcego. tym się tłumaczy wzrost świadomości po stronie społeczeństwa history cznego, wyrażający się w póstaci t. Zw. „nacjona lizmu” Walka przeniosła się daleko poza teren walki klas. Zmaterjalizowane umysły straciły z oczu świat ducha, nienawidzą go, jak to widzie liśmy z przykładu tutaj przytoczonego, ale nie ro zumieją. Walka przeniosła się w głąb istoty psy chicznej społeczeństwa. Nie „burżuj” reaguje. na mechanistyczny i materialistyczny światopogląd socjalizmu (jak w Rosji nauczano myśleć), lecz człowiek historyczny. Dla socjalisty
15*
228
PROPAGANDA EPI1
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
229
społeczeństwo jest zjawiskiem przestrzennem, a dla człowieka poza sektą człowieka żywego jest ono w większym znacznie stopniu zjawiskicm w czasie. Czemże jest sięgnijmy do byle podrę cznika psychologji, zjawisko psychiczne? „Jest to proces, stanowiący część historji życia jakiejś indywidualnej świadomości”. Od tych słów Stout zaczyna swój podręcznik do użytku szkolnego. A społeczeństwo jest istnością psychiczną.
Czasy nasze” znaiiiionuje owo pęknięcie duali styczne i walka o ducha. Trzeba, to jasno zrozu mieć, że n reagowaniu myśli społeczeństwa może być mowa wtedy gdy zaatakowana jest jaźń jego. Wszystkich robót wewnętrznych dokonywa ono ze świadomością, więc regulować może z więk szym lub mniejszym nakładem tej świadomości walkę klas u siebie, szkodliwe działanie obcego ciała, jak było zawsze z udziałem w życiu Ży dów, ale -Lo są, rzeczy dla świadomości objektywne. Wtedy dopiero walka staje się zasadniczą, gdy zaatakowana jest jaźń społeczeństwa, gdy czy Ży dii, czy jakaś wola międzynarodowa zak”westjo nuje prawo tej świadomości osobowej społeczeń stwa. Wtedy rodzi się walka o „ja”.
To prawo do swego „ja”, przyznane nam po litycznie w rezultacie walk światowych, pragną nam zlikwidować w drodze perswazyj naukowych, przez działanie na wyobraźnię religijną i poetycką, nie mówiąc już o zatruwaniu moralnem przez po.. kuszenia na zysk i przeniewierstwo. Wtedy to czy się już walka o życie.
W tym wypadku, gdy strona atakująca z włą snej bezduszności doszła do nienawiści względem tak” elementarnych zjawisk, jak osobistość w situ ce walka zdaje się wchodzić w okres przełomu. Przeciwnikowi broń duchowa wypada z „dionL Zrzeka się jej. Jest to już jawne bankructwo.
W gruncie rzeczy socjaliści pracują na wzmo żenie świadomości narodowej i na wzrost nacjona lizmu. Losy marksyzmu są ściśle związane z lo sem skrajnego realizmu, usuwającego z pola twór czości duszę. Próby takie, jak klaa „uniwersa1i zmu w sztuce, a zwłaszcza idea państwa uniwer salnego, bezindywidualnego w Rosji, przyśpieszają upadek” tego światopoglądu i reakcję spoyJewiera nej lub zagrożonej duszy. Ze wszystkiĘh sprze czności, w które wtrącił umysły wiek XIX, le czyć będzie ludzkość jedyny przyrodzony regula tor życia, psychika narodowa, która z większą lub mniejszą manifestacją świadomości po „wszyst kie wieki była żywiołem twórczym cywilizacji”. Prawda ta ma czas i działa jak słońce, a wszystko,
co ją” zaciemnia, jest tylko chmurą.
Heróldowie nowych praw tworzenia, powołu jąc się na myślicieli polskich, wymieniają St. Brzo zowskiego, jako uniwersalistę. Tymczase pisarz ten w przystępie szczerości, gdy zerwał z organi zacją socjalistyczną, pisał:
„Nie ma beznarodowej, międzynarodowej psychiki, beznarodowej, międzynarodowej sztuki ani literatury. Każdy odruch duszy ludzkiej jest momentem dziejów tego narodu, w którym dusza ta stworzona została”. „Narody są jedynymi organami dziejowego działania psychiki i czysto ludzka, międzynarodowa płaszczyzna kulturalnej inteligencji jest złudzeniem. Wierzę i jestem przekonany, że Europa, ludzkość nie są czczymi słowami, lecz wierzę też, że można działać w nich i dla nich tylko przez swój naród. Narody to są zbiorniki gotowej już dziejowej siły; uszczuplenie jakiegoś z nich jest ogólną stratą; sprawie ludzkości służymy więc, potęgując siłę własnego narodu, rozwijając w nim zwycięski, postępowy, dumny typ człowieka”. „Postęp w każdym narodzie tworzony jest miejscowym, samoistnym wysiłkiem. Postępowa międzynarodowa myśl jest złudzeniem operowym”...
Zadaniem naszych czasów i w życiu i w sztuce nie jest wróżenie przyszłości z oznak świata zewnętrznego, przez animistyczne doszukiwanie się w nim twórczej treści, lecz kształtowanie wewnętrzne w tym przeświadczeniu, że tylko przez wytworzenie doskonałych osobowości duchowych możemy się przysłużyć powszechności. Radzą nam rzucić siebie w świat, aby pokazać, jak działa przypadek na chaos. To — powiadają — „ krotni siłę twórczą jednostki, rzucając ją z zamkniętego koła indywidualnych wyobrażeń na nieprzewidziany szlak rozrastających się w nieskończoność ramion paraboli”.
Otóż to; gdy się wzgardziło duchem, to zostają tylko takie frazesy bez sensu. Może się na nie wziąć tylko snob, którego wynalazł Epimeteusz.
1925.
SPIS RZECZY.
PRZEDMOWA
Idea jako wartość życia. Psychologia idei. Dusza nie jest tryptykiem.
ŻYCIE SZKOŁY I SZKOŁA ŻYCIA
I. Nasz wiatyk szkolny. — II. Cywilizacja narodowa i rola szkoły. — III. Zwycięska idea narodów a międzynarodówka. — IV. Kultura woli i pracy. — V. Tradycja szkolna.
SEKRET CZŁOWIEKA TWÓRCZEGO
I. Idealny typ człowieka. Człowiek wielki we dług Mickiewicza. — II. Ideał doskonałości Prusa. Mit Kasprowicza o Chałubińskim. — III. Intuicja jako zmysł prawdy i jej związek z budową psychiczną. — IV. Pełność duchowa warunkiem genialności. Narodziny słowa. — V. Dusza ludowa jako wzór kompletności i zdrowia; — VI. Energia rasy — zdolność dochodzenia celu. Kultura umysłu czy woli? Intelekt i charakter.
AUTOMATYZACJA I TWÓRCZOŚĆ
I. Teoria prof. J. Rozwadowskiego. — II. Znaczenie wychowawcze tych pojęć. Czy można utożsamiać wszechenergię z wolą ludzką? — III. Pierwiastek moralny i historyczny. Kto inny automatyzuje, a kto inny dysautomatyzuje. Niebezpieczeństwo mechanicznego pojmowania cywilizacji. — IV. Zmysł asymilacyjny cywilizacji i kryterium pożytku. Ewolucjonizm i historia. Automatyzacja jako zjawisko psychiczne w dziedzinie ruchu. Moda. — V. Wnioski.
IDEA PRACY
I. Dwa pokolenia. Czy Brzozowski pierwszy. — II. Idea pracy w Polsce nowoczesnej. — III. Idee żywe i książkowe. Praca jako wyraz woli twórczej.
BEZDROŻA METAFIZYKI
I. Metafizyk i polityka. — II. Metafizyk i teologia. — III. Duch spekulacji a myśl polska. — IV. Droga do upadku.
ROZBRAJANIE DUCHOWE NARODU
I. Tło uczuciowego patriotyzmu. — II. Zorganizowana obława na myśl nacjonalistyczną. — III. Uczony etnolog o „megalomanii narodowej” — IV. Prof. Bystroń i Kopernik. — V. Propaganda sceptycyzmu narodowego.
PROPAGANDA EPIMETEIZMU
I. Kuszenie Konrada. Niepodległość jako wolność międzynarodowego myślenia. — II. Uniwersalizm p. Millera jako walka z nacjonalizmem. — III. Przez rzeczywistość do powszechności. — IV. Jak zrobić sztukę twórczością bezosobistą?
„Głosy wśród nocy” Lwów 1912, str. 193 i n.
Strona 2 z 106