Steve Perry
OBCY: AZYL
v.1.0 a [14.VI.2001] POINT RELASE
Tekst zoony w cao z nadesanych kawaków. W odrónieniu od wczeniejszych projektów gdzie osobicie dokonywaem finalnych poprawek przy tym projekcie ograniczyem si do nadzoru i „opieki” nad caoci. Finalnego sprawdzenia tekstu i poprawiania wszelkich literówek i brakujcych przecinków podj si SUCHY. Poniewa nie dysponowa on oryginaem nie by w stanie dokona drobnych poprawek w postaci wstawienia pustego wiersza dzielcego co poniektóre rozdziay na mniejsze czci - niemniej tekst powinien by kompletny i nie powinien zawiera jaki racych bdów. Pomimo próby nadania caoci wygldu ksikowego oryginau wygldu moe prezentowa si do dziwnie. Ale co tam - daje si czyta a to najwaniejsze!
a) - Tekst w formacie „doc” dla Microsoft® Word 2000
b) - Tekst w formacie „doc” dla Microsoft® Word 6.0
Krótki wstp :
Nowelizacj filmów z obcym autorstwa Alana Dean'a Foster'a kupiem w 1992 roku zaraz po tym, gdy si ukazay. Wydao je wydawnictwo ALFA, kosztoway 34 000 z sztuka. Dzi po wielu latach moje egzemplarze rozpady si na pojedyncze kartki, wydawnictwo zdaje si pad - od dawna nie widziaem adnej wydanej przez nich ksiki, a rzeczy, które ukazaa si w niewielkim zdaje si nakadzie jest nie do dostania (wielokrotnie rozgldaem si za nimi po antykwariatach i giedach). Std te zainspirowany podobnymi "akcjami" podejmowanymi przez fanów filmu za granic wskrzeszajcych w formie elektronicznej róne rzeczy (przewanie gry planszowe) zwizane z filmem postanowiem przenie je na nonik elektroniczny a owe multimedialne "wydanie" wzbogaci w zdjcia i wavy z filmu - oczywicie jest to przedsiwzicie nieoficjalne, nie komercyjne, robione dla wasnej zabawy i satysfakcji! - Taki tekst umieciem na mojej powiconej obcemu stronie pod koniec 1999 roku. Zaoenie byo proste - kademu, kto zadeklarowa ch pomocy przesaem poczt ksero 10 lub wicej stron, które po wklepaniu mia odesa na mój e-mail i obiecaem przesanie mailem penej wersji tekstów, gdy tylko uda mi si j zoy. Efektem jest ten kolejny ju plik - posklejany prze ze mnie z nadesanych fragmentów.
TEKST WKLEPALI :
Artur
Suchy
Kowal
AVATAR
Tony Soprano
TerryQ
Majkel
Piotrek "Gizmo"
Micha A. (BANAN)
LordReYHoT
Facehugger
KOREKTA I POMOC PRZY SKADANIU CAOCI :
Suchy - BIG THANX !
COPYRIGHTS:
Myl, e jest to temat rzeka i mona powiedzie, e status tego pliku jest pó legalny - podobnie jak mp3 czy romów do gier. Pomimo to chciabym jeszcze raz podkreli, e nie chodzi tu o piractwo, czy o to, aby kto dosta ksik i mia moliwo zaoszczdzenia kilku zotych. Plik ten powsta po to, aby fani filmów z obcym, którzy nie mog jej nigdzie dosta - w adnej bibliotece, giedzie czy antykwariacie mieli moliwo przeczytania jej - rzecz jest biaym krukiem - wydana dawno i w niewielkim nakadzie. By moe kiedy powstanie „multimedialna” wersja, o której mowa we wstpie i zostanie udostpniona na moim WWW do wolnego downloadowania, na razie jest ten plik doc, który wysyam tym, którzy przekonaj mnie, e zasuguj na dostp do tych ksiek. W zwizku z tym proba o nie kolportowanie dalej tego pliku w adnej formie!
Wicej informacji o tej ksice, tym pliku, oraz o pozostaych bazujcych na filmach o obcym ksikach mona znale na „STRONA CIACHA O OBCYM” - http://www.aliens.ibt.pl
Poniej znajduj si kompletny tekst ksiki, która w oryginalnym wydaniu liczya sobie 271 stron.
STEVE PERRY
OBCY
AZYL
Tłumaczył
Waldemar Pietraszek
Wydawnictwo “ORION”
Kielce 1994
Tytu oryginau
ALIENS
NIGHTMARE ASYLUM
All rights reserved.
Copyrights © 1993 by Twentieth Century Film Corporation.
Aliens TM © Twentieth Century Film Corporation.
Cover art copyrights © 1993 by Dave Dorman.
Redaktor techniczny
Artur Kmiecik
Wszystkie prawa zastrzeone
For the Polish edition
Copyrights © by Wydawnictwo „ORION” Kielce
ISBN 83-86305-01-0
Dianie oczywicie;
I Johnowi Lockowi, który pewnie
Napisaby to troszk inaczej...
Skadam podzikowania: Mike'owi Richarsonowi za jego
Prac i uwagi; Jannie Silverstein za uwagi i zielony oówek;
Verze Katz i Samowi Adamsowi za ich bezinteresown
pomoc. Ludzie, bez was nie dokonabym tego.
„Takie jest Prawo Dungli -
prawdziwe i stare jak Niebo;
Wilk, który si go trzyma przeyje,
Kto go zamie, musi umrze.”
Rudyard Kipling
1.
Na zewntrz, w miertelnej pustce, nie byo dwików. Lecz w rodku statku kierowanego przez roboty zawibroway silniki grawitacyjne. Rozleg si niski odgos jakby ogromnego instrumentu muzycznego. Przenika przez tkanki, koci a do gbin duszy. Powoli otworzyy si pokrywy komór i uwolniy swych mieszkaców. Mechanizm, który ich usypia, teraz, przywoa ich z powrotem do ycia.
Billie siedziaa w kuchni i wpatrywaa si w co, co miao by kaw. Kolor by prawidowy, ale to byo wszystko. Smaku nie byo prawie wcale - gorca woda. Z jak dziwn zawiesin. Patrzya jak pyn stygnie, czciowo jeszcze przebywajc w letargu po dugim nie. Jej wasne ruchy byy mocno niepewne. Czua si jak w czasie grypy - nie moesz tego wyleczy i musisz przeczeka. Kawa wibrowaa. Na jej powierzchni tworzyy si mae piercienie, które biegy od rodka i rozbijay si o cianki kubka.
Za plecami Billie rozleg si gos Wilksa:
- Smakuje jak gówno, co?
- Nie mona tego zmieni - smtnie zauwaya dziewczyna. Nawet nie odwrócia si, by spojrze na Wilksa. Ten siad obok niej i przyglda si jej badawczo przez kilka
sekund.Potem znowu przemówi.
- Dobrze si czujesz?
- Ja? Tak, w porzdku. Dlaczego miaabym si le czu. Siedz na bezzaogowym statku, który leci Bóg wie dokd, opuciam Ziemi, któr opanoway potwory, przebywam w towarzystwie poowy androida i komandosa, który prawdopodobnie nie jest do koca normalny.
- Eje, co to znaczy „nie do koca”? - achn si Wilks. Billie zerkna na niego. Nie moga powstrzyma bolesnego grymasu, który skrzywi jej twarz.
- Jezus, Wilks.
- Hej, dzieciaku, we si w gar. Sprawy nie stoj a tak le. Mamy siebie. Ty, ja i Bueller.
Na chwil zapado cikie milczenie. Po minucie komandos odezwa si ponownie.
-Id przejrze komunikaty. Chcesz i ze mn?
Billie podniosa si ze skrzyni, która zastpowaa jej krzeso. Popatrzya na Wilksa. Blizny na jego twarzy byy czym, czego dotychczas prawie nie zauwaaa. Teraz jednak, w skpym owietleniu, wydao jej si, e twarz komandosa, nacechowana jest wszelkimi znamionami wciekego okruciestwa. Jakby jaki demon bawi si czarodziejskim lustrem:
-Nie - powiedziaa w kocu.
- Twoja sprawa - odwróci si.
Pociągnęła łyk obrzydliwego płynu. Zmarszczya nos z niesmakiem.
-Poczekaj. Zmieniłam zamiar. Idę z tobą.
Wygldao na to, e nie bdzie zbyt wiele zaj na tym, statku. Odkd zostali obudzeni, min tydzie i nic nie wskazywao na to, e maj hamowa. Urzdzenia pokadowe byy prymitywne, ale i tak potrafiyby wykry obecno ludzkich osiedli, gdyby takie znajdoway si w pobliu. Napd grawitacyjny by o wiele wydajniejszy ni stare silniki reakcyjne, lecz nawet, jeeli w pobliu znajdowa si jaki system planetarny, to, Wilks nie potrafi go wykry. Byy lepsze sposoby na umieranie ni godowa mier na statku pdzcym donikd.
Billie powinna pój i dowiedzie si, czy Mitch nie chciaby i z nimi. Mitch. Cigle j to drczyo. Tak, kochała go, ale czy kochała tę puszkę z robakami, którą się okazał być? No, może nie dokładnie z robakami, ale to, co androidy miały zainstalowane wewnątrz swych ciał, mocno przypominało długie dżdżownice. Kochała go i jednoczeœnie nienawidziła. Jak to możliwe, że tak krańcowo różne uczucia można żywić do tej samej osoby? Może konowały w szpitalu, którzy poœwięcili jej przypadkowi tyle lat, mieli rację? Może jest obłąkana?
Statek by ogromny, a wikszo jego przestrzeni przeznaczono na magazyny. Tak naprawd to jeszcze nie zdoali obej wszystkich zakamarków. Billie przypuszczaa, e zostan tu jeszcze dugo. Miaa co do tego mocne podejrzenia, ale nie obchodzio j to. Nie bya jeszcze wystarczajco znudzona. Po co sobie zawraca gow? Kto dba o jakie gówno?
Kabina sterownicza bya maleka, ledwo wystarczaa na dwie osoby. Projektanci zostawili miejsce dla technika, na wypadek jakiej naprawy. Od pocztku swego istnienia statek sterowany by przez komputer i kilka robotów. Ekran monitora przekazujcego komunikaty by pusty, z wyjtkiem biegncych z góry na dó kolumn danych zapisanych w jzyku maszynowym.
- Czas na pokazy - odezwa si Wilks. Nie umiecha si jednak.
Czowiek wygldajcy jak Albert Einstein w wieku okoo szedziesiciu lat powiedzia:
- Mamy sygna? Mamy poczenie. W porzdku. Suchajcie wszyscy, jeeli gdzie tam jestecie. Tu Herman Koch z Charlotte. Nie marny ywnoci, prawie nie mamy te wody. Jestemy opanowani przez te przeklte potwory, które zabijaj albo porywaj wszystkich wokoo! Zostaa nas tylko dwudziestka!
Mczyzna znikn i nagle pojawio si inne miejsce. Na zewntrz panowa jasny, soneczny dzie. Wokó kwity wiosenne kwiaty, jasnozielone licie okryway drzewa. Jednak co niesamowicie okropnego niszczyo t sielankow sceneri:
Jeden z obcych taszczy w swych apach kobiet. Niós j jak czowiek dwigajcy maego psiaka. Potwór by wysoki na okoo trzy metry. wiato migotao na jego czarnym zewntrznym szkielecie. Gow mia w ksztacie jakiego dziwnie zmutowanego banana, a caa posta przypominaa groteskow krzyówk insekta z jaszczurk. Z pleców sterczay mu kociste wyrostki, jak zewntrzne ebra - po trzy pary z kadej strony. Szed wyprostowany na dwóch nogach, co wydawao si prawie niemoliwe przy jego budowie. Z tyu wi si dugi, uminiony ogon.
Pocisk odbi si od gowy potwora, nie czynic mu wicej krzywdy ni uderzenie gumowej kulki o ulic z plastekretu. Obcy odwróci si i popatrzy w stron niewidocznych strzelców.
- Celuj w kobit ! - kto krzykn. - Zastrzel Jann! Zanim bestia zdoaa uciec ze sw zdobycz, zabrzmiay jeszcze trzy strzay. Pierwszy chybi, drugi trafi w pier potwora i rozpaszczy si na naturalnej zbroi. Trzecia kula trafia kobiet tu nad lewym okiem.
- Dziki Bogu! - rozleg si gos niewidocznej osoby. Obcy wyczu, e wydarzyo si co niedobrego. Podniós kobiet i trzyma j w wycignitych przed siebie apach. Krci gow na wszystkie strony, jakby bada sw ofiar. Potem popatrzy na strzelców. Cisn na ziemi martw lub umierajc kobiet, jakby bya niepotrzebnym ju mieciem. Zacz biec w kierunku zabójców jego zdobyczy. Wydawa przy tym gony syk...
Teraz bya to szkolna klasa. Rzdy ciemnych ekranów komputerowych terminali. Jedyne œwiatło padało od strony rozbitego okna. Na podłodze leżało częœciowo zjedzone ludzkie ciało. Reszta przypominała krwawą miazgę. Rozkładające się tkanki przyciągnęły mrówki i innych małych padlinożerców. Resztki były zbyt małe, by okreœlić płeć ofiary. Nad nimi, na œcianie, półmetrowe litery głosiły: DARWIN ESTIS KORECTO.
Darwin mia racj.
Czy to leca na pododze osoba napisaa te sowa jako ostatnie przesanie? Lub moe kto by tu póniej, zobaczy, co si wydarzyo, i poszuka wyjanienia, zanim nie przyszy stworzenia stojce teraz na szczycie acucha pokarmowego? Sowa jak te, miay sw wymow, ale w dungli miecz, zby i pazury byy potniejsze ni pióro. Zawsze...
Mody mczyzna, moe dwudziestopicioletni, siedzia w kociele we frontowej awce. Religia nie bya popularna w cigu ostatnich dwudziestu lat, ale cigle byy jeszcze miejsca do modlitwy. Delikatny blask spod krzya zawieszonego nad otarzem pada na modego czowieka. Ten siedzia w pierwszym rzdzie awek, w pustym kociele. Oczy mia przymknite i modli si gono.
- ...i nie wód nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode zego mówi - Bo Twoje jest królestwo, potga i chwaa na wieki. Amen.
Prawie bez chwili wytchnienia modzieniec ponownie zacz monotonnym gosem:
-Ojcze nasz, który jest w niebie...
Mroczny cie pad nagle na cian przy kocu rzdu awek.
- ...Przyjd królestwo Twoje, bd wola Twoja... Cie rós.
- ..jako w niebie, tak i na Ziemi...
Rozlego si gone szuranie po posadzce. Lecz mczyzna nie poruszy si, jakby nie sysza.
- ...Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpu nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom...
Obcy stan nad modlcym si czowiekiem. Przejrzysta lina ciekaa z rozwartych szczk. Wargi odsoniy ostre zby. Paszcza otworzya si powoli i ukazaa drugi komplet mniejszych zbów, które przypominay cienkie, ostre gwodzie.
- ...i nie wód nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode zego... Wewntrzne zby zawieszone byy jakby na olizej, postrzpionej tyczce. Wystrzeliy nagle z paszczy z oszaamiajc szybkoci i si. Wyrway dziur w szczycie gowy mczyzny, jakby jego czaszka nie bya grubsza i twardsza ni mokry papier. Mózg i krew trysny w gór. Oczy modlcego si otworzyy si w ostatnim zdumieniu, a usta zdoay jeszcze wyszepta:
- Boe!
Potwór wycign szponiaste apy i wyrwa sw ofiar z awki. Pazury rozerway tkanki i dotary do serca, które nie wiedziao, e ju jest martwe.
Obcy i jego zdobycz zniknli z ekranu, na którym pozostao tylko troch krwi i strzpki szarej substancji na awce. Wntrze kocioa stao puste i ciche.
Bóg, jak si wydawao, nie zbawi nas ode zego.
Wilks odchyli si do tyu w fotelu i patrzy ponuro na pusty koció.
- Automatyczna kamera - odezwa si. - Prawdopodobnie zainstalowana z powodu zodziei. Ciekawe, e jej sygna dotar tak daleko.
Z oczu.stojcej obok Billie cieky zy. - Wilks! - jkna.
- Zadziwiajce, jak daleko ludzie potrafi przesya wiadomoci. Rzeczywicie potrzebuj pomocy. A moe jest to ju tylko nagrobek? No wiesz, sygnay mog kry w przestrzeni przez wieczno. S niemiertelne. Moe pomyleli, e kto o milion lat wietlnych od Ziemi, przechwyci je i zwróci przez chwil uwag. Rozumiesz, chrupic praon kukurydz przygldasz si zagadzie ludzkoci.
Billie wstaa.
- Zamierzam zobaczy si z Mitchem - powiedziaa. . - Ucauj go ode mnie - rzuci Wilks.
Billie zesztywniaa. Spostrzeg jej reakcj i pomyla o przeprosinach, ale nic nie powiedzia. Pieprzy to. Niewane. Dalej przeszukiwa komunikaty, oczekujc czego innego, ale wszystko wygldao podobnie. mier. Zniszczenia. Ciaa porzucone na ulicach. Zwierzta ywice si trupami. Zgraja psów walczcych o ludzkie rami. Nie byo dwiku. Obraz pochodzi pewnie z kamery nagrywajcej uliczny ruch, ale atwo byo si domyle, e warcz i szczekaj na siebie. Rami byo napuchnite i sinobiae. Pewnie leao dugo na socu. Ktokolwiek by jego wacicielem, nie musi si ju o nic martwi. Z pewnoci ju nie dba o to, e psy si o nie bij. Teraz byo tylko padlin. Wyczy w kocu obrazy z Ziemi. To ju tylko historia, Wszystko, na co patrzy, ju si wydarzyo, skoczyo si.
Ponownie zacz bawi si przegldaniem. Szuka informacji, dokd zmierza ich statek Sytuacja bya nie za ciekawa - transportowiec zosta zaprojektowany tak, e nie móg przewozi pasaerów. W kocu udao mu si uruchomi kilka programów i dowiedzie si z ekranu paru rzeczy. Statek zosta wysany z powodu obcych na Ziemi. By to stary trup poatany drutem i modlitw o utrzymacie si przez jaki czas w caoci. Po tym, jak Wilks zobaczy tego faceta w kociele, nie czu szacunku do modlitw. Nie znaczyo to wcale, e odczuwa go kiedykolwiek.
Statek wiedzia, dokd leci, ale to niewiele pomogo komandosowi. Musiaa to by planeta lub stacja kosmiczna gdzie tam w przestrzeni. Okoo dwustu milionów kilometrów przed nimi znajdowao si jakie soce klasy G, ale nie potrafi dostrzec adnych jego satelitów. Musiay tam by bo w przeciwnym razie komory hipersnu nie uwolniyby ich.
„Mogo by jakie uszkodzenie, dupku - zabrzcza cichy gos w jego gowie. - Moecie wszyscy umrze.”
„Pieprzy to - odpowiedzia Wilks gosowi. - Mam interesy do zaatwienia przed mierci.”
„Mylisz, e Wszechwiat zwróci uwag na twoje interesy?”
„Odpieprz si, kolego. Ty i ja jedziemy na tym samym wózku.”
Odpowiedzia mu szyderczy miech.
2.
Mitch spoczywa na wózku, który zmajstrowali dla niego, i wygldao to; jakby normalnie siedzia. Biorc pod uwag, e poniej talii nie pozostao nic, prawdziwe siedzenie nie byo moliwe. Koczy si porodku. Niemal dokadnie pó czowieka, - pó androida zaklajstrowanego medyczn piank. Sam naprawi uszkodzenia ukadu krenia. Utworzy nowe poczenia i jego krwiobieg znów by zamknitym systemem. Druga jego poowa zostaa na planecie obcych oderwana przez rozwcieczonego potwora bronicego swego gniazda. Ten jeden obcy zosta zabity, a pozostae prawdopodobnie wyparoway w atomowych eksplozjach, które przygotowa im Wilks jako poegnalny podarunek. Czowiek rozerwany jak Mitch zmarby na tej diabelskiej planecie od szoku i utraty krwi. Androidy byy lepiej skonstruowane.
Siedzia w kabince stworzonej dla napraw komputera. Bya mniejsza ni pokój, w którym siedzia Wilks. Usysza Billie, gdy wchodzia, i mia nadziej, e to nie ona.
- Mitch? Potrzsn gow.
- Nie mog wej do systemu komputera - powiedzia. Kod dostpu do obszaru nawigacyjnego jest szedziesiciocyfrowy i na dodatek jeszcze zakodowany przy uyciu kolejnych czterdziestu cyfr. eby si tam wedrze, trzeba wiecznoci. Ale, ale. Gdzie s inne statki? Opuszczalimy Ziemi wraz z ca armad. Powinni tu gdzie by, a nie ma ich. Jestemy sami. W tym nie ma adnego sensu.
Stana obok jego wózka. Z trudem powstrzymaa si od pogadzenia go po czuprynie.
- Wszystko w porzdku...
- Nie, nie wszystko w porzdku! Nie wiemy, gdzie jestemy, dokd lecimy, czy w ogóle przeyjemy! Musz, taka jest moja rola jako... - Odjecha w ty.
Ponownie potrzsn gow.
Billie chciao si krzycze. To, co zrobia w ostatnim tygodniu znaczyo wicej ni cae ycie. Zakochaa si w androidzie. Co gorsze, on zakocha si w niej i mia z tym wicej problemów ni ona. Kiedy wchodzili do komór hipersnu, zaakceptowaa to, co si wydarzyo. Wierzya, e jako to bdzie. Lecz kiedy si obudzili, co si zmienio. Co w nim. I co w niej samej. Nie uwaaa, e jest jedn z tych osób, które obnosz sw nienawi jak wóczni i dgaj kadego, kto si z nimi nie zgadza. Zawsze bya tolerancyjna. Czowiek jest czowiekiem, niewane, czy urodzia go kobieta, czy wyszed ze sztucznej macicy, czy te zrobiono go w fabryce androidów. Niewane byo, skd pochodzisz, ale dokd zmierzasz. Powicanie czasu na spogldanie wstecz nie miao dla niej sensu. Cigle to powtarzaa.
A androidy byy ludmi.
Oczywicie, ale czy chciaaby, eby jej siostra polubia którego? Albo eby kto taki zosta jej mem? Jezus!
Nie powiedzia jej, kim jest, i to byo jego zbrodni. Dowiedziaa si tego, gdy ju zostali kochankami i gdy ju zapad jej gboko w serce. To bolao. Nigdy nie spodziewaa si, e moe j spotka co takiego. Zadziwiajce, ale tak byo. A. teraz? Chocia z drugiej strony nadal znaczy dla niej bardzo duo. W sprzyjajcych warunkach Mitch mógby znowu by cay. Móg by jak nowy. Mie perfekcyjnie zaprojektowane minie, delikatn skór i wszystko inne na swoim miejscu... Dosy! Co jeszcze tkwio w tym wszystkim. Sama nie bya pewna co. Mczyzna - sztuczny czy nie - by czym nowym w jej yciu. Mczyzna, którego pokochaa zmieni j. Co zmienio si w jej wntrzu. Chciaa to zrozumie, chciaa da mu wszystko, czego bdzie od niej potrzebowa, ale nagle sta si dla niej kim innym - zimnym, przestraszonym czowiekiem, który nie pozwala jej si zbliy. Kim, kto nie chce sucha o jej uczuciu, o gniewie i potrzebach. Kim, kto ukry si za murem i zakry rkami uszy. Cigle jednak próbowaa.
- Mitch, posuchaj. Ja... - wycigna rk i tym razem dotkna jego wosów. Byy tak naturalne jak jej wasne, takie, jakby wyrosy ze skóry czowieka. Tylko pod mikroskopem mona byo zauway rónic.
- Nic nie mów, Billie.
Poczua, jakby od tych sów nadlecia mrony podmuch. Tak zimny, e a zaparo jej dech w piersi. Jak móg to zrobi? Nie chce z ni nawet rozmawia?
- Billie, prosz... Spróbuj zrozumie. Nie... nie chciaem ci zrani. To... ja nie... nie mogem. Przykro mi...
- Jestem zmczona - powiedziaa Billie. - Zamierzam troch odpocz.
Wysza tak szybko, jak tylko pozwalaa na to sztuczna grawitacja. Problem polega na tym, e nikt nie uwaa za konieczne wczania cienia w statku kierowanym przez roboty. Jednak Wilks uruchomi ten system, jak wiele innych, gdy tylko weszli na pokad. Teraz mogo si zdarzy, e statek rozleci si od silniejszego, kichnicia.
Magazynek, którego uywaa jako sypialni, by niewielkim pomieszczeniem o rozmiarach dwa na trzy metry. Byo tu gorcej ni gdziekolwiek na statku, gdy w ssiedztwie znajdoway si urzdzenia zasilajce system grzewczy transportowca. Rozebraa si prawie do naga, pozostajc jedynie w majteczkach i staniku. Pooya si. Pot cieka po jej nagim ciele i po chwili resztka ubrania, któr zostawia na sobie, bya kompletnie przemoczona. Czua, e caa si lepi. Drzemaa, gdy w drzwiach pojawi si Wilks. Nie zdya zacign zasony. Jego nage wtargnicie wrcz j zamurowao.
- Rób troch haasu, kiedy wchodzisz, Wilks. Przestraszye mnie.
Wszed do komórki. Jego stopy prawie dotkny lecej na pododze dziewczyny. Usiada i podwina nogi pod siebie. Widzia j nag i nie obchodzio j to. Lecz sposób, w jaki si jej przyglda by denerwujcy
- Wszystkiego si boisz, Billie - odezwa si. Zamrugaa oczami.
- O czym ty mówisz?
Podszed bliej. Wycign rce i chwyci j za ramiona. - Kiedy bya dzieckiem, baa si mierci, póniej baa si ycia.
- Jezus, Wilks! Wyno si...
Zanim zdya zareagowa, jego donie zacisny si na jej piersiach.
- I zawsze baa si mnie - dokoczy.
Szarpna si ze zoci. Potem chwycia jego rce i odepchna od siebie.
- Do diaba! Co ty sobie wyobraasz!
Zapa j za nadgarstki i pochyli si nad ni. Jego twarz znalaza si teraz o kilka zaledwie centymetrów od jej ust. Poczua zapach jego potu i... pima.
-Naprawd wolisz t rzecz z pokoju komputerów? Jedyny, który jest odpowiednio wyekwipowany, co?
Poczua co twardego na brzuchu. Chryste, czyby chcia j zgwaci?
-Wilks! Przesta! Dlaczego to robisz?
Odsun si nieco do tyu, jego twarz na moment zamara, oczy byy przymknite. Potem powieki uchyliy si i dwa strumienie wewntrznego wiata wytrysny jej prosto w twarz. Komandos wyszczerzy zby w szerokim umiechu.
- Dlaczego? Bo chc, eby popatrzya na siebie. Na to, czego si obawiasz. Na mio. Na namitno. Na ludzi. Billie popatrzya w dó i dostrzega, e jej brzuch uciska nie to, o czym mylaa. To jego brzuch... -Aaaaghhh!
Wraz z tym krzykiem wytrysna fontanna krwi i szcztków wntrznoci. Po chwili pojawi si dorosy okaz obcego. Niemoliwe! To byo fizycznie niemoliwe! Potwór umiechn si do niej , ukazujc ostre zby drapiecy. Kapaa z nich lina i krew. Ruszy ku niej...
- Wilks!
Billie usiada. Bya sama w swej pakamerze. Caa bya zlana potem, a wosy zlepiy jej si od wilgoci. Do licha, to by sen. Tylko sen! Jednak nie by to wycznie koszmar. Wiedziaa o tym, to bya wizja... komunikat. Wszystko widziaa zbyt wyranie i odczuwaa zbyt gboko. Byli tutaj. Na statku. Dziewczyna chwycia swe ubranie i wybiega.
Wilks cigle walczy z programem, który uruchamia zewntrzne kamery. Mia nadziej, e zdoa powikszy obraz, kiedy zobaczy Billie. Woya swój kombinezon do poowy. Caa ociekaa potem. Na statku nie byo zbyt wiele wody i wszyscy prawdopodobnie ju cuchnli. Nawet Bueller, który mia tylko imitacj ludzkich gruczoów potowych.
- Wilks, oni s tutaj. Na statku. Zapaa go za koszul.
- Spokojnie, spokojnie - zawoa. - Widziaa jakiego? - nia o nich - odezwa si Bueller.
Billie odwrócia si i popatrzya na niego, jakby zdradzi jak ich wspóln tajemnic.
- To nie by zwyczajny koszmar, Wilks. Czuam ich. Pamitasz tego soniowatego podrónika, który nas uratowa? Czuam wtedy, e nas nienawidzi.
- Tak, kolekcjoner gatunków.
- Co w tym rodzaju. I teraz byo tak samo. Cigle je czuj. To tak, jakby wietlny promie wpada do mojego mózgu. Nie potrafi tego dotkn, ale to jest we mnie!
Wilks pokrci gow. Ten dzieciak zosta zbyt mocno okaleczony. Wszyscy zostali w jakim stopniu zranieni: Stres atakowa ich ze wszystkich stron. Ale bdzie próbowa na wszelkie sposoby wydosta ich z tego latajcego grobu.
-Suchaj, Billie, to nie ma sensu...
- Gdzie jest karabin? Jeeli nie chcesz mi pomóc ich znale, zrobi to sama!
Wilks spojrza na Buellera. Android odwróci wzrok. Sprzeczanie si ze zdesperowan kobiet nie byo nigdy jego najmocniejsz stron. Wilks wiedzia o tym. Chryste, kobiety czasami zachowuj si, jakby naleay do innego gatunku. Nie rozumia ich.
- Wic?
- Dobra. Chcesz bawi si w komandosa? To si pobawimy. Ale to ja wezm karabin. Mamy tylko jeden i to niepeny magazynek. Wsta i podszed do szatki, gdzie trzymali karabin. Wyj go, a potem wycign jeszcze pistolet, który nosi, zanim nie uoyli si do hipersnu. Powinien zabra wicej amunicji, a moe nawet kilka karabinów M-41 E. Dobry komandos zawsze gromadzi tyle broni, ile tylko zdoa, ale tym razem nie starczyo czasu. Kiedy pieszysz si na statek, który ma uratowa ci przed wybuchem jdrowym albo spotkaniem z godnym potworem, nie rozgldasz si za amunicj.
Mia jeszcze kilka granatów do wyrzutnika, ale byy one bezuyteczne na statku pdzcym przez kosmiczn pustk. Dziura w powoce oznaczaa wtargnicie próni do wntrza. Zostayby po nich tylko mae liczne krysztaki. Tylko szaleniec chciaby tak skoczy. Nawet pociski przeciwpancerne o kalibrze 10 mm byy problemem, chocia dziury, jakie mogy zrobi, byy niewielkie. Wstrzelenie specjalnego kleju w strumie uciekajcego powietrza powinno zalepi takie uszkodzenie powoki. Sprawdzi baterie, a potem stan magazynka na ciekokrystalicznym wywietlaczu. Pozostao pi adunków. Cholernie mao.
„Chwileczk. Wyglda na to, e nie bd potrzebne. Dzieciak jest po prostu wystraszony. Obejdziemy statek i przekona si, e jestemy tu sami.”
Odwróci si do Billie.
- Chcesz wzi pistolet? Nie przebije pancerza, ale gdyby tak obcy otworzy paszcz, to moe...
- Daj mi go - przerwaa mu.
Poda jej bro - standardow wersj wojskowego pistoletu automatycznego typu Smith. Zabra go generaowi na Ziemi, gdy tamten zastrzeli Blake. Genera wystrzeli trzy pociski, potem Wilks jeszcze pi. Razem osiem. Ten model nie mia doadowywacza. Bya to tania wojskowa bro z magazynkiem na pitnacie naboi. Zostao, wic siedem, moe osiem, jeeli genera zwyk trzyma nabój w komorze.
-Masz siedem strzaów - powiedzia do Billie. Sprawdzia bro.
-Potrzebuj tylko dwóch - powiedziaa. Spojrzaa na Buellera i poprawia si: - Trzech.
-No, idziemy znale te potwory - powiedzia Wilks. Bueller, idziesz pobawi si z nami?
-Naprawd mylisz, e istnieje jakie niebezpieczestwo?
Wilks zerkn w stron dziewczyny, potem z powrotem na Buellera.
-Szczerze? Nie.
- Wic zostan tutaj i bd dalej pracowa z komputerem. Sierant widzia, jak gniew wrcz kipi wewntrz Billie. Gdyby jednak powiedzia, e wierzy w obecno obcych na statku, to Mitch musiaby pój z nimi, gdy jest androidem. Próbowaby chroni dwójk prawdziwych ludzi.
-Ruszajmy Billie. Zacisna zby i rzucia stumionym gosem:
-W porzdku. Idziemy.
„Do diaba! - myla Wilks. - trzeba byo to zrobi. Jak dotd jest dokadnie tak, jak przewidywaem. Zero:' Obszukali prawie cay ogromny statek. By wystarczajco duy, by przegapi maego psa czy kup insektów. Czasem mona przemyci co na statek pomimo pól zabezpieczajcych. Niektórzy maj na pokadzie swych maych ulubieców.
- No i wanie, Billie. Koniec. Nikogo nie ma.
- Co z magazynami na rufie? Wilks opar karabin o cian i podrapa si w rami.
- Nie wejdziemy tam. Zamek kodowy. Skoro my tam nie wejdziemy, nic stamtd nie wyjdzie.
- Eje, Wilks. Widziaam, co one potrafi. Ty te przy tym bye.
- Moemy zerkn na drzwi. Skoro to ci uszczliwi.
- To nie moe mnie uszczliwi. Po prostu musz sprawdzi. - Wzruszy ramionami. Mógby w tym momencie da jej klapsa. To prawda, nie miaa lekkiego ycia. Oboje rodzice zginli, zabici przez obcych. Moe nawet spotkao ich najgorsze i zostali zamienieni na pokarm dla poczwarek. Lata, które dziewczyna spdzia w szpitalu psychiatrycznym na Ziemi, te pozostawiy lady. I cae to gówno cigle w niej siedziao.
Korytarz prowadzcy do rufowych magazynów by wski i sabo owietlony. Wilks dostrzeg jednak, e waz prowadzcy do wntrza by zamknity, a czerwone wiateko zamka informowao, e wszystko dziaa. Jak wszystkie inne wewntrzne drzwi waz by hermetyczny i zabezpieczony na wypadek nagej dekompresji - standardowa duralowa pyta, szecio lub siedmiocentymetrowej gruboci. Nawet obcy miaby kopoty z przedarciem si przez ni.
- Puk, puk - odezwa si Wilks. - Czy jest kto w domu? Zatrzymali si na chwil przed wejciem do magazynu.
- Przykro mi, Billie, ale polowanie skoczone. - Co to za zapach? - spytaa nagle.
Wilks pocign nosem. Co si palio. mierdziao jakby... jak topica si izolacja przewodu. Krótkie spicie? atwo mogo powsta, biorc pod uwag sposób, w jaki zbudowano ten statek.
- Zapach jest tutaj silniejszy - odezwaa si Billie i wskazaa w stron, z której przed chwil przyszli. - Lepiej sprawdzi... Leniwa smuga dymu peza wzdu korytarza jak gruby w suncy nad podog.
- Lepiej ap za ganic - poradzi Wilks. Billie zdja jedn z nich ze ciany.
Nagle doszed ich dwik metalicznego zgrzytu, a potem ryk alarmu. Piana z sufitowych przeciwpoarowych spryskiwaczy pojawia si tu przed nimi. Szybko zbliaa si w ich kierunku.
- Cholera! - wykrzykn komandos.
Bueller zobaczy na monitorze bysk alarmu i napis: POAR. Na pokadzie nie byo komunikatorów. Nie móg porozumie si z Wilksem i Billie. Przy pomocy rk wyczoga si ze swego wózka i zacz „i” tak szybko, jak tylko potrafi. Zadziwiajce, do czego jest zdolny czowiek, kiedy pieszy si na umówione spotkanie i jednoczenie wie, e ju jest spóniony.
Piana przestaa pyn, a w sekund póniej umilk dwik alarmu. Wilks odetchn. Oznaczao to, e ogie zosta ugaszony. Moe by to faszywy alarm, bo w korytarzu nie czu byo podwyszonej temperatury.
-Zosta tutaj. Sprawdz to.
- Odpieprz si. Bd osania twoj dup. Musia si umiechn.
- Dobra. Uwaaj, podoga jest liska.
Szli obok siebie w stron rufy. Ju po kilku metrach odnaleli ródo dymu. Nadtopiony kabel, który jeszcze troch dymi, chocia by prawie cakowicie pokryty pian.
- Wilks.
Odwróci si i zobaczy to, co chciaa mu pokaza Billie. W cianie pomidzy korytarzem a magazynem ziaa dziura. Miaa stopione, postrzpione brzegi i bya wystarczajco dua by móg przez ni przej czowiek. Otwór by wypalony kwasem.
- O, kurwa - jkn Wilks.
- No wanie - Billie skina gow.
3.
Billie rzucia na ziemi ganic i wycigna z kieszeni pistolet. Zacisna rkoje w obu doniach, które nagle stay si mokre i spocone. Strach zamieni jej wntrznoci w lodowat bry. Chciaa uciec i ukry si gdzie, ale nie byo gdzie.
- Miaa racj - odezwa si Wilks. - To ja si myliem. Mikko jak kot podszed do dziury i zbada j, starajc si nie dotyka brzegów.
- Ostronie - powiedzia do dziewczyny.
Przeszli przez otwór w cianie. Pomieszczenie byo ciemne, a lekka powiata padajca z korytarza bya jedynym ródem wiata. Nie, byy jeszcze malekie punkciki wieccych diod...
Sierant odnalaz tablic kontroln i popatrzy na cyfry, które wywietlaa.
Jezusie!
Billie pokiwaa tylko gow. Usta miaa zbyt wyschnite, eby przemówi.
Na pododze lea obcy. Podoga wokó niego bya czciowo przearta jego krwi - kwasem tak mocnym, e trudno w to byo uwierzy. Jedna z teorii, któr usyszaa Billie z nagranych komunikatów, gosia, e wanie z powodu swej krwi miso potworów ma tak nieprzyjemny smak. To brzmiao naprawd okropnie. Jakie stworzenie mogo zjada takie monstra?
Obok obcego stay urzdzenia, które zdaway si by gównym adunkiem w tym magazynie: cztery komory do hipersnu. Kada krya jeszcze niedawno jednego czowieka.
Z tych resztek, które pozostay, nie zoyoby si nawet pojedynczej osoby. Pokrywy komór byy potrzaskane i zbryzgane krwi, bez wtpienia ludzk krwi, która ju dawno zascha.
Billie chciao si wymiotowa. Z trudem zdoaa zapanowa nad sob.
Wilks bada pulpit sterowniczy jednej z komór. Po chwili odwróci si do dziewczyny, która bez przerwy rozgldaa si wokoo, oczekujc nagego ataku bestii.
Ta czwórka tu podróowaa - powiedzia. - Byli gboko zamroeni, ale ywi. Prawdopodobnie wiedziano, e s zainfekowani, i kto pomyla, e w ten sposób mona powstrzyma wzrost poczwarek. Wyglda na to, e si pomyli.
Dlaczego? Dlaczego kto to zrobi? Komandos pokrci gow.
Nie mam pojcia - rozejrza si uwanie dookoa. - Polityku. Moe jaki zysk. Póniej bdziemy prowadzi takie akademickie dyskusje. Prawdopodobnie bya tu czwórka obcych. jeden zosta zabity, a jego krew uyta do wytopienia dziury, eby pozostali mogli std wyj. Ta trójka najwyraniej skoczya niadanie i teraz posza szuka obiadu.
Wilks wskaza luf karabinu na prawie cakowicie zjedzone zwoki.
- Mitch!
- Nie bój si o Buellera. One nie znosz nawet zapachu androidów. Przekonalimy si o tym na ich planecie.
- Ale gdy go znajd, zabij go.
Pewnie tak. I nas take. Musiay std wyj krótko przed tym, jak nadeszlimy. Kwas uruchomi system przeciwpoarowy. Idziemy. Musimy wróci do przedniej czci statku i zabarykadowa si tam.
Co zaskrobao za ich plecami.
- Wilks...
- Syszaem.
Odwróci si i podniós karabin. Uruchomi laser celownika. Maleka czerwona plamka zataczya w odlegym kcie. Co sykno.
- Biblie...
Obcy pojawi si w krgu mdego wiata. By wysoki na trzy metry i byszczco czarny. Jeeli monstrum miao oczy, to byy one ukryte. Jakichkolwiek jednak uywao zmysów, wiedziao, e s tutaj ludzie. Zewntrzne szczki potwora rozwary si i gsta ma zacza sczy si z ostrych jak igy zbów o gruboci palca. Spiczasto zakoczony ogon porusza si na boki jak u kota na chwil przed skokiem.
- Wilks!
- Mam go.
Komandos podniós powoli karabin do ramienia. Billie zobaczya, jak czerwona plamka laserowego promienia przesuwa si z piersi bestii w gór. Czerwona zorza zamigotaa na wyszczerzonych zbach.
Obcy jeszcze szerzej otworzy paszcz. Czerwone wiateko znikno.
- egnaj, skurwysynu - powiedzia Wilks.
Wystrza karabinu w pustej przestrzeni magazynu zabrzmia jak grzmot. Dwik odbi si od twardych cian i na chwil oguszy dziewczyn. Bestia upada. Mona byo dojrze, e czubek jej gowy, jakie dziesi centymetrów powyej górnej szczki, jest otwarty jak puszka. Mae kawaki pancerza posypay si na boki. Cienki strumie ótawego pynu sczy si na podog.
- Trafie go! - wykrzykna.
Waz zacz dymi, gdy dotara do niego krew potwora. Coraz wicej rcego pynu wydostawao si z rozupanej czaszki obcego.
-Wychodzimy, Billie, prdko! To jest cinieniowy waz, który prowadzi do komory pomidzy magazynem a powok zewntrzn! Gdy to gówno przere si przez zewntrzny...
Nie musia mówi wicej. Billie skoczya ku dziurze w cianie i wypada na zewntrz. Wilks dosownie depta jej po pitach.
- Szybciej, szybciej!
Alarm przeciwpoarowy ponownie wypeni ostrym dwikiem korytarz. Piana zacza lecie z sufitu tu za ich plecami. Biegli, lizgajc si na resztkach pozostaych z poprzedniego alarmu.
Ruszajmy si. Musimy dotrze do tamtego wazu! Billie wyprzedzaa Wilksa o jakie dwa metry, kiedy wczy si nastpny alarm. Byo to ostrzeenie przed dekompresj. Pi metrów przed nimi zaczy zamyka si awaryjne drzwi sigajce od sufitu do podogi. Czerwone wiato migao w szaleczym tempie. Jeeli co nie zatka dziury w powoce statku, cae powietrze po tej stronie drzwi zostanie wyssane przez próni. Nikt, kto tu pozostanie nie zdoa przey. Udusi si.
Billie dopada zamykajcych si drzwi i pooya si na pododze. Czogaa si pod drzwiami, czujc, jak kaleczy sobie donie i kolana. Ale przesza! Odtoczya si na bok. Zrozumiaa, e Wilks nie zdoa zrobi tego co ona.
Jednak spróbowa. Rozcign si na pododze i wcisn pod drzwi, które opaday nieubaganie. Dziewczyna ujrzaa, e wciskaj si w jego ciao.
- Aaach! - zawy z bólu.
- Cholera! - rykna i podbiega na czworakach do drzwi. Musiaa co pod nie wetkn. Wsadzi co pod t przeklt pyt! Moe ganic, cokolwiek! Nie byo czasu si zastanawia. Za sekund Wilks bdzie mia zamany krgosup...
Bro. Cigle miaa pistolet. Wycigna go i spróbowaa wcisn pod drzwi. Prawie pasowa.
- Wypu powietrze! - krzykna.
Wilks nie widzia, co ona robi, ale zrobi to, co mu kazaa. Wpychaa bro z caych si i w kocu lufa wesza pod doln krawd pyty. Kiedy Wilks wypuci powietrze, dao jej to pó centymetra. Ty rkojeci opar si o podog i nagle twardy metal broni zacz trzeszcze. Zaraz pknie!
Billie zapaa Wilksa za nadgarstki i pocigna. - Dalej, Wilks, pchaj.
Cienki materia jego spodni rozdar si. Brzeg pyty zdziera ciao z poladków, kaleczy minie, ale komandos powoli si przesuwa.
Pistolet wyda dwik jak gwód wbijany w mokre drewno. W tym momencie Wilks przesuwa pod drzwiami uda. Billie zapara si pitami o podog, odchylia do tyu, a sierant czoga si w jej stron i przepycha swe ciao w szaleczym popiechu. Jego stopy wylizny si ze zmniejszajcej si szpary dokadnie w momencie, gdy pistolet pk jak drut z krystalicznej stali, a on sam pad wprost na Billie. Co ostrego uderzyo dziewczyn tu pod okiem. Wilks cigle lea na niej, kiedy drzwi zamkny si cakowicie.
Billie czua, jak napite minie pleców lecego na niej mczyzny odpraj si pod dotkniciem jej doni. Leeli tak przez nastpne kilka sekund. Potem Wilks wzi gboki oddech i stoczy si z dziewczyny. Pooy si na plecach obok niej.
- Dzikuj - odezwa si po chwili. Billie próbowaa uspokoi oddech.
- Nie ma sprawy. Zwykle nie posuwam si tak daleko na pierwszej randce.
Wilks pokrci gow. Na ustach pojawi mu si ni to umiech, ni to bolesny grymas. Kiedy rozleg si alarm, Bueller by w poowie drogi na ruf. Nie porusza si zbyt szybko przy pomocy rk, ale dwik syren wyzwoli w nim dodatkowe siy. Billie i Wilks byli w niebezpieczestwie! Musi ich uratowa. Szczególnie Billie.
Wilks dostrzeg Mitcha wlekcego si w ich kierunku. Bueller by wrcz karykatur czowieka ucitego w pasie. Z tego szczególnego kta widzenia wyglda, jakby wynurza si z podogi.
- Billie! Wilks!
- Wszystko w porzdku - odezwa si Wilks. - Po prostu kolejny dzie wakacji na statku kosmicznym.
Wycign rk.
Bueller przechyli si na jedn stron. Cay swój ciar opiera teraz na palcach lewej doni. Praw rk wycign w gór i dwójka mczyzn zczya si w mocnym ucisku. Po chwili sierant wywindowa Mitcha na plecy.
- Billie...?
- Mielimy towarzystwo - powiedziaa dziewczyna. - Moe nastpnym razem bdziecie mnie sucha.
Po powrocie do pokoju komputerów Wilks uruchomi wewntrzne kamery i zacz przeszukiwa statek. Sprzt nie by zbyt wyrafinowany, po prostu tanie urzdzenia produkowane w Kambody. Ziemskie przepisy wymagay instalowania kamer na wszystkich statkach, nawet tych kierowanych przez roboty, i w tym momencie Wilks by zadowolony z tych zarzdze. Kamery nie posiaday wykrywaczy ruchu ani czujników podczerwieni, ale zawsze lepsze to ni nic.
To Bueller siedzia przymocowany do fotela operatora. Jego reakcje byy szybsze i lepiej zna system komputerowy.
- Sdzimy, e pozostaa jeszcze dwójka obcych - powie
dziaa Billie. Opieraa si o ty fotela, na którym siedzia Wilks, i wpatrywaa w monitory. Sierant uparcie przeszukiwa wszystkie pomieszczenia statku.
Niczego nie zobaczyli w gównym korytarzu. - Jak dostali si na pokad?
- Kto zaadowa czwórk ludzi do komór hipersnu. Wszyscy byli nosicielami poczwarek - odpowiedzia Wilks.- rodkowe adownie równie byy czyste.
- Dlaczego to zrobiono?
- Nieze pytanie. Zabij mnie, jeeli wiem. - O, do diaba - zawoa nagle.
- Dobrze si czujesz? - spytaa Billie.
- Skurcz mini na karku. Nie zamierzam w cigu najbliszych dni bra udziau w adnych biegach - popatrzy na Buellera. - Gdyby Billie mi nie pomoga, stabym si twoim bliniaczym bratem. Waz przeciby mnie na pó.
Nadal nie byo wida adnych potworów.
Wilks przywoa na ekran kolejny obraz. Tym razem bya to kuchnia. Nikogo.
- No wanie - rozzoci si Wilks. - Te oszczdne skurwysyny zainstaloway tylko tyle kamer, ile wymagaj przepisy. Poza nimi jestemy lepi.
Nikt nie odzywa si przez kilka sekund.
- Mog wam zapewni dodatkowe oczy - nagle odezwa si Bueller.
Sierant odwróci si raptownie. Ból wkrci mu si w krgosup i przenikn a do stóp. Wilks zagryz wargi.
- O czym ty gadasz? Nigdzie nie pójdziesz.
- Nie, w mojej sytuacji nie byoby to moliwe. Ale jest tu kilka samobienych robotów na baterie. Jeeli przymocujemy kamer na jednym z nich, moemy przeprowadzi dodatkowe poszukiwania.
Wilks zdoby si na umiech.
- Wspaniale, Bueller. A ja mylaem, e macie mózgi w dupach. No, to zabierajmy si do roboty.
Przygotowanie urzdzenia zajo Mitchowi kilka godzin, ale kiedy skoczy, mieli do dyspozycji ruchom kamer. Billie nie bardzo wiedziaa, co zrobi, gdy odnajd obcych, ale wyobraaa sobie, e lepiej wiedzie, gdzie tamci s. Cigle jeszcze mieli cztery naboje w karabinie.
Robot razem kamer by tak duy jak redniej wielkoci pies. Cao poruszaa si na szeciu silikonowych kókach i potrafia wej wszdzie tam, gdzie móg wej czowiek.
- Dobra, smyku - powiedzia Wilks - biegnij i odszukaj nam te brzydkie potwory.
Miny prawie dwie godziny, zanim wytropili obcych. Byli na suficie w korytarzu, w rodkowej czci statku. Gdyby Wilks nie wiedzia, e potrafi to zrobi, nie zauwayby ich. Jednak by jednym z tych, którzy widzieli, jak bestie chodz po cianach we wntrzu swych kopców. Potwory nie poruszay si i dla niewprawnego oka mogy uchodzi za dziwn rzeb stworzon przez nowoczesnego artyst.
- S tam - odezwa si sierant.
Billie pochylia si do przodu, by lepiej widzie.
- Co teraz? - spytaa.
- Oczekuj propozycji.
- Mog wzi karabin - zacz Mitch. - Jeeli tylko zdoam zbliy si do... .
- Nie - przerwaa Billie. - Potrafisz tak zrobi, eby robot haasowa?
Wilks i Mitch popatrzyli uwanie na ni.
- Zwabimy ich do luku - tumaczya dziewczyna - a gdy si tam znajd...
- Tak - Wilks zrozumia, co miaa na myli. - Moemy wyrzuci je w próni. Moe si uda.
- Macie lepszy pomys?
Mitch i Wilks spojrzeli po sobie. Pokrcili gowami. - Wic zróbmy to.
Bueller by dobry w kierowaniu robotem. Przesun go przez wewntrzny waz do luku wyjciowego i zacz uderza robotem o cian. Nie syszeli dwiku, ale musiao by to cakiem nieze dudnienie.
- Przesu go w poblie zewntrznego wazu - zaproponowaa Billie.
Bueller zrobi tak, jak powiedziaa. Skierowa kamer w stron otwartej klapy wiodcej do wntrza statku. Po niecaej minucie dwójka obcych pojawia si w polu widzenia.
- Zach je do ataku - powiedzia Wilk.
Robot zacz porusza si w przód i w ty tu przed klap wiodc w pustk kosmosu.
- Prawdopodobnie wiedz, e to jest niejadalne. - S wewntrz - zauwaya Billie.
- Zamknij ten pieprzony waz - powiedzia Wilks.
Mitch przerwa zabaw z robotem i przycisn guzik zamykajcy wewntrzny waz. Zanim obcy zdyli zareagowa, ponownie uruchomi robota i pchn go wprost na dwójk potworów. Maa maszyna wbia si w nog jednego z nich.
Obraz zataczy dziko, gdy obcy kopn robota.
- Chwytajcie si czegokolwiek. Wyczam grawitacj!
Wilks poczu znajomy ucisk w odku. Mózg powiedzia ciau, e spada w dó i moe si roztrzaska.
- Wysadzaj zewntrzn klap!
Bueller nacisnął guzik. Statek zakoysa si. - Mamy tam jak kamer? - zapytaa Billie.
Do Mitcha kontynuowaa swój taniec po klawiaturze, palce przebiegay klawisze jak szalone. Pojawi si obraz.
- To kamera na zewntrz statku - oznajmi. - Przekrcam... Tam, tam jest jeden!
Zatrzyma obraz. Jeden z obcych odlatywa w przestrze. Odlatywa ze swego sanktuarium i bdzie podróowa w pustce przez miliony, moe miliardy kilometrów. Tak to sobie wyobraa Wilks.
- Gdzie jest drugi?
- Nie widz go - odpowiedzia Bueller - ale mam podgld do wntrza luku.
Nacisn kilka klawiszy. Luk by pusty.
- Wspaniale! - powiedzia Wilks. - Hasta la vista, skurwysyny! - odwróci si do Billie. - Jeszcze jeden punkt dla dobrych chopców, dzieciaku.
W zerowej grawitacji wosy dziewczyny pyway w powietrzu we wszystkich kierunkach. Zamkna oczy i kiwna gow.
Bueller wczy grawitacj i wosy opady... Nagle co zaczo wali w powok statku.
4.
Dudnienie wywoujce wibracj statku zmienio si w odgos skrobania. Jakby pazury giganta drapay o metal.
- Brzmi to, jakby jaki kot chcia wej do rodka - powiedzia Wilks. - Dopadn go.
Spróbowa wsta. Niewidzialny mistrz karate wbi stalow pi w krzy komandosa. Skurcz i przenikliwy ból zmusiy go do pozostania w bezruchu. Kada zmiana pooenia bya niewskazana. Po chwili opad ciko na fotel. Ten ruch równie wiele go kosztowa.
- A moe i nie - wydusi przez zacinite zby. - Tamten pewnie zapomnia si wysika i teraz chce wróci.
- Ja pójd - odezwa si Bueller.
- Chwileczk - wtrcia si Billie. - Dlaczego ktokolwiek ma co robi? Obcy jest na zewntrz. Nie ma powietrza, zamarznie i zginie!
Wilks pokrci gow. Zabolao go.
- To nie jest czowiek, Billie. Nie wiemy, w jaki sposób magazynuje tlen i energi. Jednak moe przey w tamtych warunkach przez dugi czas. Kade z nas byoby ju tylko wspomnieniem.
- Wic co? Zostawmy go. Niech tam zdycha powoli. Bueller podniós gow.
- Billie, to nie jest statek wojskowy. Nie ma opancerzenia. Na zewntrz znajduj si elementy, które mog zosta uszkodzone. Przewody grzewcze albo hydrauliczne s zabezpieczone przeciwko tarciu atmosfery i pyu kosmicznego, a nie przeciw temu co, robi ta bestia.
- O czym ty mówisz?
- Wsadzi palec w nieodpowiednie miejsce, walnie w co wanego, albo rozerwie jak instalacje i zniszczy statek - doda Wilks.
- Nie wierz.
- Zaufaj moim sowom, dziecko. Czowiek w próniowym ubraniu z pókilogramowym motkiem w rce mógby to zrobi. I nawet by si nie spoci, wysyajc nas do wiecznoci.
Billie z zaambarasowaniem pokrcia gow.
- Cudownie. Po prostu wspaniale.
- Mamy par skafandrów próniowych - odezwa si Buller. - Z ppowin. Zobacz, czy uda mi si który zaoy.
Billie patrzya na niego uwanie, gdy mówi. Potem wzia gboki wdech.
Wilks wiedzia na co si zanosi.
Nie - powiedziaa dziewczyna. - Ja pójd.
Billie... - zacz Mitch.
Skafander jest wyposaony w buty magnetyczne - mówia patrzc Bullerowi prosto w oczy. - Nie myl si, prawda?
No tak, ale...
Wic jak zamierzasz porusza si i jednoczenie nie karabin, Mitch? Bdziesz trzyma go w zbach, a buty zaoysz na rce? Wilkis nie zdoa wyj na zewntrz, ty w aden sposób nie zdoasz tego zrobi. Pozostaj ja.
Wilks i Buller wymienili spojrzenia.
Sam siebie nienawidz - powiedzia komandos - ale ona ma racj.
Billie rozebraa si do krótkiej koszulki i majtek. Luk wyjciowy by wychodzony, skafander za zakurzony i cuchncy. Wesza do dolnej jego czci i podcigna nogawki. Mrone dotknicie skafandra wywoao dreszcze. Czua si, jakby co usiowao zamieni j w sopel lodu. Wilks tumaczy jej z tuzin razy, jak ma ubiera ten strój, jak sprawdzi szczelno i upewni si, e wszystko jest w porzdku. Gdyby móg si porusza, z pewnoci sam by wszystko sprawdzi. Z drugiej strony, gdyby móg chodzi, to wanie on wyszedby na zewntrz.
Skafander mia komunikator i gos Wilksa rozleg si natychmiast, gdy tylko zaoya hem.
Suchaj, dzieciaku. Nie bdziemy ci mogli zbyt wiele pomóc tam, na zewntrz. Wewntrzne kamery zamarzyby, a to gówno z tamtej strony nie nadaje si do niczego. Moe uda si uruchomi sensory dalekiego zasigu i skierowa je na ciebie, ale nawet wtedy musisz polega na sobie.
Chcesz zobaczy, jak mnie zjada ten potwór?
Billie... - w komunikatorze odezwa si gos Mitcha.
To tylko art, Mitch. Nie obawiaj si. Znajd t besti i zastrzel j. Mam jeszcze cztery adunki. Powinny wystarczy.
Chciaaby czu si tak odwan, jak usiowaa im wmówi. Przewaga bya po jej stronie. Wiedziaa, co ma robi, miaa karabin, który potrafi zniszczy potwora. Bya te inteligentniejsza, sprytniejsza ni on. Obcy byli jak wielkie mrówki czy pszczoy. Okrutne, miertelnie niebezpieczne, ale gupie. Wszyscy to potwierdzali. Niezmordowane - tak, sprytne - nie. Sztuczna grawitacja istniaa tylko wewntrz statku. Po tamtej stronie luku jej nie byo. Trzeba by bardzo ostronym, eby nie odlecie w pustk kosmosu. Billie bdzie moga chodzi po powierzchni statku, uywajc swych magnetycznych butów; obcy musi trzyma si czego. No i nie spodziewa si jej.
W porzdku, jestem ubrana. Powietrze jest dostarczane prawidowo, ciepo i inne zabezpieczenia dziaaj, jeli wierzy zielonym wiatekom obok mojego policzka. Zamierzam zamkn wewntrzny waz i usun powietrze z luku.
Jeste pewna, e chcesz wyj? - spyta Wilks.
Tak, Mamusiu.
Billie. Uwaaj na siebie - to by gos Mitcha.
W jego gosie usyszaa mio. Zastanowio j to. Pokiwaa gow, chocia wiedziaa, e jej nie widzi.
Nie obawiaj si. Mam zamiar by naprawd ostrona.
Pompy zaczy pracowa. Ciki skafander nad si od wewntrznego cinienia, gdy tylko luk zosta opróniony z powietrza. Na Boga! Billie czua si, jak gdyby siedziaa we wntrzu grubego balonu. Moga porusza rkami i nogami, ale nie byo to atwe. Karabin mia specjalny uchwyt, dziki któremu moga swobodnie naciska spust mimo grubych rkawic. Upewnia si e przecznik ognia jest ustawiony na pojedyncze strzay. Wywietlacz stanu magazynka pokazywa cyfr 4, która jarzya si czerwonym, jaskrawym wiatem. Cztery strzay powinny wystarczy.
Inne czerwone wiato zwrócio jej uwag. Oznaczao, e cinienie wewntrz luku jest praktycznie równe zeru. Billie przekna lin. Gardo miaa wyschnite na wiór.
Jestem gotowa do otwarcia zewntrznej klapy - powiedziaa.
Przyjem. Ruszaj.
Waz si otworzy. Gwiazdy byy jaskrawymi punkcikami na miertelnie czarnej kurtynie przestrzeni. Lokalne soce wiecio po przeciwnej stronie statku. Billie ruszya ku wyjciu. Wychylia si na zewntrz i rozejrzaa si na wszystkie strony. wiata zewntrzne wieciy si i w ich nikym blasku natychmiast zobaczya, e najblisze otoczenie wyjcia jest puste. Powietrze, które ucieko ze statku, zamarzo i unosio si teraz cieniutk mgiek niedaleko od wazu.
Nikogo w polu widzenia. Wychodz...
Nie zapomnij, e przeczniki butów masz na prawym biodrze. Podnie jedn nog i wcz magnesy najpierw po tej samej stronie.
Pamitam.
Billie wysuna na zewntrz praw nog, zdja ochraniacz z guzika na biodrze i nacisna go. But bezdwicznie przylgn do powierzchni statku.
Magnesy s silniejsze pod ródstopiem, a sabsze na pitach i palcach - usyszaa gos Wilksa. - Id normalnie, tak jak chodzisz, a buty ci utrzymaj. Bdziesz si czua, jakby sza po zwykym, twardym podou. Stale trzymaj jeden but na powoce statku.
Wilkis, ju to mówie i to cakiem niedawno. Mój mózg jeszcze yje.
Billie wysuna na zewntrz drug nog i nacisna przycisk lewego buta. Poczua nage chybotanie ciaa, gdy stawaa „pionowo”.
Poczujesz si prawdopodobnie jakby miaa upa - znów wczy si Wilks. - To nic, nie martw si. Szybko si przystosujesz.
Billie rozejrzaa si. Boe, jakie to wielkie! Pomimo strachu, jaki cigle czua, zdaa sobie spraw z pikna scenerii, w której si znalaza. By to rodzaj przenikliwego poczucia doskonaoci Wszechwiata. Ogrzewanie skafandra wczyo si i czua si cakiem dobrze we wntrzu cikiego ubioru. Jednak zimno pustki kosmicznej byo tak wielkie, e prawie syszaa jego dwik. Niezwykle si czua stojc tak porodku nicoci, o miliony kilometrów od czegokolwiek. Zdaa sobie spraw, jak naprawd jest maa w porównaniu do bezkresu kosmosu.
To jest naprawd niezwyke.
Myl, e tak - usyszaa Wilksa. - Nigdy nie zapomnisz swojego pierwszego wyjcia w przestrze.
Jeeli tylko je przeyj - stwierdzia.
Chodzenie, tak jak powiedzia sierant, nie sprawiao jej trudnoci. Maa niewygoda, do której mona byo si szybko przyzwyczai. Na czubku hemu miaa ma lamp i teraz wanie j wczya. Znowu poczua si, jakby bya jedyn osob w otaczajcej j nieskoczonoci.
„Zbud si, Billie - powiedziaa do siebie. - Nie zapominaj po co tutaj jeste.”
Przechodz obok wielkiej tarczy - powiedziaa na gos.
Gówna antena - odezwa si Wilks. - Widzisz co?
Nic. Id w kierunku rufy. Pozostan na brzegu, eby widzie, co dzieje si pode mn.
Przyjem.
Billie ruszya dalej. Karabin trzymaa gotowy do strzau, palec na spucie. Nie powinno si tego robi, ale nie chciaa ryzykowa majc rce w tych cholernych rkawicach, w których w ogóle nie miaa czucia. Syszaa, e naukowcy pracowali nad skafandrem, który potrafiby przewodzi impulsy w czasie rzdu nanosekund. Miay by te cienkie jak papier i mocniejsze ni pajczy jedwab. Inwazja Obcych z pewnoci przerwaa te badania.
Mina paraboliczn anten i obejrzaa j od tyu, eby upewni si, e nic nie skryo si w jej cieniu. Ppowina, która czya j ze statkiem, pyna za ni bez dwiku. Sprawdzia tyy anteny i zacza si odwraca, gdy nagle ktem oka dostrzega jaki ruch.
Obrócia si w miejscu. Jej lewy but oderwa si od powoki statku.
Obcy szybowa ku niej jak prehistoryczny gad latajcy. Wycign ramiona, a szponiaste apy usioway j schwyta.
„Musia rozpaszczy si na talerzu anteny” - pomylaa. Wiedziaa, e powinna bya popatrze w gór. Fatalny bd...
Wrzasna gono pierwotnym krzykiem rozpaczy i uniosa karabin. Skupia uwag na celu, mylc jednoczenie, e jej okrzyk wywoa reakcj Wilksa, który co mówi do niej przez komunikator. Po sekundzie znikn nawet jego gos. Teraz caa uwaga dziewczyny zogniskowaa si na czarnej mierci, która bezgonie zbliaa si do niej. Odlege soce rzucao refleksy wiata na pancerz potwora, którego cie dosign ju Billie. Nic dla niej nie istniao w tym momencie oprócz bestii i jej najeonej zbami paszczy. Nie byo czasu na dokadne celowanie. Musiaa po prostu wystrzeli...!
Odrzut karabinu oderwa od metalu drugi but dziewczyny. Nie potrafia stwierdzi, czy trafia obcego. Drugi strza odrzuci j w ty, a nogi zasoniy jej widok na potwora. Ppowina utrzymaa j przy statku, ale zamiast powstrzyma jej ruch rzucia j z powrotem w kierunku powoki.
Obcy przelecia obok niej moe o metr. Jeden z jej strzaów musia trafi, bo strumie pynu wydobywa si z czubka czaszki monstrum. Ciecz szybko zamarzaa, tworzc fantastyczne krysztay. Kula najwyraniej tylko lekko zrania obcego, ale wewntrzne cinienie wypychao krew z ogromn si. W jej kierunku...
Billie naciskaa spust raz za razem. Nie syszaa strzaów, ale poczua przez rkawice elektroniczny sygna oznaczajcy, e magazynek jest pusty. Wszystko odbywao si w przeraliwie miertelnej ciszy.
Obydwa strzay chybiy, ale odrzuciy j z drogi nadlatujcego monstrum. Tym razem bestia przeleciaa znacznie bliej. Niespena o pó metra. Nie byo jej atwo zawróci. Skrcia si caa, ogon zatrzepota, a wewntrzne szczki wysuny si i kapny jakby ze zoci. Potwór obraca si powoli i cigle lecia w stron czarnej pustki.
Billie zdoaa podcign si na ppowinie i utrzymywaa si twarz w kierunku obcego. Kiedy zmniejszy si do wielkoci mrówki, prawdziwej mrówki, spostrzega, e wiateko komunikatora byska bez przerwy.
Billie, do diaba, odezwij si!
W porzdku. U mnie wszystko jak najlepiej.
Co si stao?
Znalazam naszego kotka. Nie dawa si przegoni. Widocznie polubi nasze towarzystwo.
Na Budd i Jezusa razem!
Wanie do nich leci.
Z tob wszystko dobrze?
Tak.
Wracaj do rodka.
Id.
Pocigna za ppowin i stana na nogi. Buty przylgny do powoki statku. Nareszcie.
Gdy sza w kierunku wazu, spostrzega, e co poyskuje w socu. Kt widzenia by chyba waciwy i dlatego moga to zauway.
Hej, Wilks?
Billie?
Co fruwa obok statku.
Obcy?
Nie, on odlecia ju daleko. Wyglda to jak smuga. Biegnie prosto ku tyowi statku, ale pod ktem.
Zamarznita para - powiedzia Wilks. - Z powietrza, które wypchno potwory. Albo lad twojego wyjcia.
Myl, e to co innego. Widywaam ju lady zamroonego powietrza. To wyglda raczej jak lad odrzutowca na niebie. Jest cieniusiekie i wyglda jakby zataczao ptl. Nie widz dokadnie z tego miejsca.
Jaka anomalia. Zapomnij o tym. Wchod do rodka.
Skoro ju tu jestem to musz to sprawdzi.
Powiedziaem, daj sobie z tym spokój.
Tak, wiem. Mówisz wiele rzeczy, Wilks.
Billie, moe to obcy si wysika. Albo puci bka. To niewane.
Moe. A moe obcy sikn tak mocno, eby zawróci do statku.
Przesta. One nie s takie sprytne.
A syszae o jakim stworzeniu, które moe y w próni bez skafandra? Albo o takim, które stuka w powok statku nie majc zapasu powietrza ani zabezpieczenia przeciwko temperaturze zera bezwzgldnego? Moe nie s zbyt byskotliwe, ale maj twarde ycie, Wilks.
Komunikator milcza.
Pójd zobaczy. Pewnie to nic takiego.
Ile strzaów ci zostao? - wczy si Bueller.
Hmm, faktycznie to aden.
Cholera, Billie...
Bez znaczenia - powiedziaa. - Nie ma tu ju nic do zastrzelenia.
Nie miaa ju nawet karabinu. Nie pamitaa te, jak go stracia.
Co zrobisz, jeeli okae si, e to nastpny obcy? - spyta Wilks. - Pójdziesz na skarg do jego mamy?
Tylko popatrz. Jeden potwór naraz wystarczy.
Buller zacz gramoli si ze swego fotela.
Dokd si wybierasz?
Na zewntrz.
Porzu te marzenia kolego. Nic takiego si nie wydarzy.
Sierancie, jeeli tam jest jeszcze jedna bestia, to Billie nie ma adnych szans. Jest nieuzbrojona.
A ty? Ostatnim razem, jak stare si z obcym, stracie dup, Bueller. A bye wietnie wyszkolonym komandosem i miae bro.
Wilks...
Cywilizacji moe zapada si w nico, ale ty cigle jeste komandosem pod moimi rozkazami. Mam racje, Bueller?
Dobrze wiesz, e masz.
Wic zosta tam, gdzie jeste. Nie wiemy, co si tam na zewntrz dzieje, a Billie nie jest na razie w prawdziwym niebezpieczestwie.
Bueller zdusi w sobie wcieko. Wilks widzia, jak walczy z sob i wasn niesubordynacj. Zaprogramowane posuszestwo zwyciyo.
W porzdku - powiedzia Mitch guchym gosem.
Dobry chopiec. Zobaczymy, co moemy zrobi, gdyby Bnillie potrzebowaa pomocy.
Billie posza w kierunku rufy statku. Dotara a do urzdze cumowniczych. Silniki grawitacyjne nie potrzeboway ich; wytwarzay fale, przenikajce cay statek, o ile to dobrze zrozumiaa. Ale zarzdzenia byy wyrane i statek posiada równie rakiety sterujce. W czasie pracy gównego napdu silniki rakietowe nie pracoway. Tak jej powiedzia Wilks.
Gówny silnik hamujcy by rur o rednicy okoo trzech metrów. Jego dalszy kraniec skry si w cakowitej ciemnoci. Jedynym sposobem na jego zbadanie byo przechylenie si przez krawd i wczenie wiata na hemie. Oznaczao to, e jeeli w rodku siedzi cokolwiek, dojrzy j natychmiast.
Powiedziaa Wilksowi i Mitchowi, co zamierza zrobi.
Dyszaa gono. Wizjer hemu wykonany ze specjalnego plastiku pokryy kropelki wody o perfekcyjnie sferycznym ksztacie. W nieobecnoci grawitacji wyrany by efekt dziaania napicia powierzchniowego.
Dobra. Id.
Billie przylgna pasko do powoki statku. Dotykaa powierzchni tylko czubkami butów. Pochylia si i wyjrzaa nad brzegiem dyszy silnika. Jej krawd powleka gadki ceramiczny materia. Trudno byo utrzyma go w doniach. Wreszcie udao jej si wlizgn do rodka.
Niczego nie dostrzega. Przynajmniej z tego kata widzenia. Wychylia si dalej, eby zobaczy cae wntrze rury.
Maleka plama wiata wyowia z mroku mniejsz dysz, która suya do kontrolowania kierunku strumienia gównego. Nic. Odetchna swobodniej.
Nagle zobaczya obcego. Przykucn za ma dysz, gotowy do skoku. Jakby wiedzia, e dziewczyna przyjdzie do niego.
Do cholery! Jest w dyszy silnika!
Billie drapaa si jak szalona po cianie. Donie w rkawicach zelizgiway si z gadkiego brzegu. Prawy but odczepi si od statku.
Obró si! - wrzasna na siebie. - Skieruj te pieprzone buty w dó!
Monstrum podnioso gow i zdawao si umiecha do niej. Zamierzao skoczy. Jeeli nie wyjdzie std, atwo zostanie schwytana.
Billie, uciekaj z dyszy! - krzykn Mitch. - Odpal silnik!
Próbuj!
Czas zwolni swój bieg. Sekundy zamieniy si w dni, miesice, eony. Billie skrcaa si, usiujc skierowa w dó buty, ale cigle jej si nie udawao. Bez pomocy nie poradzi sobie.
Billie!
Obcy skoczy. Zdawa si by zbudowany wycznie z zbów i szponów.
Billie!.
Nagle dziewczyna zrozumiaa, e w desperacji próbowaa robi rzecz zupenie niepotrzebn. Na zewntrz nie byo przecie grawitacji. Nie musiaa wraca na powok statku. Wystarczyo usun si z drogi leccej bestii. Jej mylenie byo dwuwymiarowe, a przecie tutaj i ona miaa skrzyda. Moga odlecie.
Jestem poza dysz!
Zahucza ogie. ótopomaraczowy blask uderzy w wizjer hemu i polaryzatory natychmiast przyciemniy plastik.
Wydao jej si, e syszy wrzask obcego, gdy odlatywa od statku spowity w poncy gaz, który spala go ywcem. Cieszya si na widok tej pieczeni. Stwierdzia nagle, e umiecha si z dzik, wilcz satysfakcj.
Usma si, ty sukinsynu - mrukna pod nosem.
Billie?
Fajny strza, Match. Nastpny punkt dla dobrych chopców. A teraz ju naprawd wracam.
5.
Dwa dni po tym, jak Billie posaa ostatniego obcego w pustk kosmosu, Bueller przechwyci sygnay radiowe. Byy na wojskowej dugoci fal i na dodatek kodowane, wic nie wiedzia, co zawiera transmisja. Jednak z mocy sygnaów wywnioskowa, e ich ródo musi by blisko. Niestety, statek nie mia aparatury nadawczej. Mia tylko odbiornik.
Wilksowi nie zajo zbyt wiele czasu ustalenie skd zostay wysane dobiegajce ich sygnay.
- Hej - odezwa si. - Popatrzcie tutaj.
Billie przechylia si nad jego ramieniem i patrzya jak sierant pracuje z komputerem.
Mamy tu planetoid. Jest niewiele wiksza ni Ksiyc, ale okra lokalne soce po wasnej orbicie. Bya po przeciwnej stronie swojej gwiazdy ni my, gdy wyszlimy z komór, wic nic dziwnego, e jej nie widzielimy.
Po ekranie monitora przesuway si kolejne liczby. Wilks co nacisn i pojawi si z grubsza sferyczny ksztat spowity w siatk linii.
Baza Komandosów Kolonialnych? - zdziwi si Bueller.
Tak. Mona si byo domyle. Pocz kilka hermetycznych budynków, napompuj je powietrzem, wstaw kilka generatorów grawitacji i otrzymasz komfortowy dom. Zakadajc , e wychowae si w slumsach. Wojsko ma setki takich baz w galaktyce, albo przynajmniej miao.
To tam lecimy? - spytaa Billie.
Nie widz w okolicy innego celu wycieczki, dziecko. Jeeli ten cholerny czujnik nie kamie, to bdziemy na miejscu za kilka dni.
Caa trójka wpatrzya si w monitor komputera. Billie zaciekawio, czy Wilks i Mitch myl o tej samej rzeczy co ona. Czy jest to przysta dla uciekinierów takich jak oni, czy te prosto z patelni wpadn w pomienie?
Wygldao na to, e szybko si o tym przekonaj.
Napd grawitacyjny by czym, co Wilks zawsze podziwia. Podróowali z szybkoci nawet w czci nieosigaln przez dawne silniki. Kiedy zbliyli si do planetoidy - bya niemal dokadnie wielkoci ziemskiego ksiyca - bezustanny pomruk generatorów umilk. Statek obróci si i zacz hamowa w odlegoci stu pidziesiciu milionów kilometrów od celu. Pojawia si niewielka wibracja pochodzca z silników rakietowych, ale w porównaniu z poprzednim stanem statek by waciwie nieruchomy.
Moemy zuy ca pozosta wod na umycie si - powiedzia Wilks. - Chcemy przecie wyglda porzdnie na przyjciu, prawda?
Pewnie. Szczególnie, e nie spodziewaj si goci - stwierdzia ironicznie Billie.
Wzruszy ramionami.
Pomimo pozornego spokoju sierant by zdenerwowany. Znaleli si daleko od miejsc, które mogli nazywa domem. Za gocinno mieszkaców bazy moga okaza si dyskusyjna.
Statek opada ku maej planecie. Grawitacja wzrosa, gdy tylko dosta si w zasig dziaania generatorów grawitacyjnych wojskowej bazy. Bueller wyczy wewntrzn grawitacj i od razu zrobio si przyjemniej.
Ldowanie byo fatalne - statek osiad wprost na ogonie, na ogniu silników hamujcych. Cay statek dra, gdy kompresory wtaczay powietrze do doku cumowniczego. Gdyby byo go wystarczajco duo, syszeliby pracujce maszyny.
Plecy Wilksa w dalszym cigu byy obolae, ale przynajmniej móg ju chodzi. Bueller siedzia w wózku, który znalaza Billie. Wreszcie rufowy luk wykaza wystarczajc do oddychania ilo powietrza i trójka pasaerów zesza po rampie rozadunkowej, która opucia si na zewntrz. Hydrauliczne teleskopy zasyczay i pochylnia zatrzymaa si. Poza statkiem byo zimno, ale powietrze okazao si znacznie wiesze ni to, którym przywykli oddycha.
Oddziaek komandosów w penym oporzdzeniu sta obok statku. Karabiny trzymali w pogotowiu. Na widok wychodzcych, czterech najbliszych onierzy przystawio bro do ramienia. Za ich plecami, w elektrycznym pojedzie siedzia oficer. Grube cygaro zwisao mu z ust. Nosi sfatygowany mundur polowy, a zote naszywki i czapka informoway, e jest modszym generaem, brygadierem.
Spokojnie! - wrzasn genera.
Wyszed z maego samochodu. By redniego wzrostu, lecz potnie zbudowany. Mia ciao mistrza w podnoszeniu ciarów. Oprócz czapki nosi na gowie komunikator ze suchawkami i maym mikrofonem. Na biodrze dynda mu starodawny pistolet kalibru 10 mm. Bro bya wykonana z nierdzewnej stali, a rkoje miaa wyoon autentycznym santoprenem. Rkawy munduru mia podwinite. Na przedramionach mona byo dostrzec tatuae: na lewym krzyczcego ora rozrywajcego acuchy, na prawym godo Komandosów Kolonialnych i flag skrzyowan ze sztyletem. Tczowy hologram wieccy na lewej piersi mówi, e oficer nazywa si T. Spears.
Genera podszed bliej i zatrzyma si o krok przed trójk przybyszów.
Nie spodziewaem si tu zobaczy caego ambulatorium - burkn.
Wilks zamruga oczami. Nikt nie wiedzia, e s na pokadzie. Skoro ten czowiek spodziewa si zobaczy kogo innego ni oni, to oznaczao, e wiedzia o tamtej czwórce.
Jeeli mówi pan, generale, o czterech ludziach w komorach, to nie my.
Spears uniós jedn krzaczast brew.
Co powiedziae, komandosie? Wyjanij to.
Po prostu, lecielimy razem z nimi.
W porzdku - genera kiwn gow i powiedzia do onierzy stojcych z tyu: - Maxwell, Dowling, sprawdcie adunek.
Skoro mowa o tej czwórce w komorach hipersnu, to tracicie czas - powiedziaa Billie. - Byli zainfekowani przez obcych.
Billei bya bystra. Wilks take zrozumia, o co chodzio oficerowi.
Byli?
Bestie wyjady sobie drog na zewntrz. Ludzie nie yj.
Sierant zrozumia, e genera ma w dupie ludzi.
Co z obcymi? - spyta Spears.
Zanim Wilks zdy zareagowa, Billie powiedziaa:
Zabilimy ich.
Genera zacisn zby. Jeszcze chwila i przegryzby cygaro.
Co takiego? Zabilicie moje ziemskie okazy.
Teraz Billie zamrugaa zakopotana
Paskie ziemskie okazy?
Sytuacja bya jasna - odezwa si Bueller. - Albo oni, albo my.
Genera spojrza na Mitcha.
Suchaj no, sztuczniaku. Mam baz pen ludzi i nie potrzeba mi wicej. Chc mie wyklute na ziemi potwory! Chc, eby moi naukowcy zbadali wszelkie moliwe mutacje! Jest wojna. Moe nawet o niej nie syszelicie. Ale mówi wam, e wanie pogrzebalicie misj o najwyszym priorytecie. Mógbym was za to rozstrzela.
Wilks przyjrza si uwaniej generaowi.
Ten wycign cygaro spomidzy warg i strzsn popió.
Wsadzi t trójk do izolatek i przewietli - rozkaza. - Moe sami s nosicielami i próbuj to ukry. Dobrze byoby uratowa cokolwiek.
Wczy komunikator
Powell! Natychmiast do mnie. Mamy problem.
Lufa karabinu stukna Wilksa w plecy. Sierant poczu przeraliwy ból i uderzy onierza, który to zrobi. Potem zdoa zapanowa nad sob. Nie byo sensu zadziera z tymi chopakami. Ruszy do przodu. Moe póniej zdoaj si dowiedzie, o co tu, do diaba, chodzi.
Jeden z onierzy popycha wózek z Buellerem, drugi trzyma pod broni Wilksa i Billie. Dziewczyna nie rozumiaa zupenie, co si dzieje. Weszli w dugi korytarz, a kiedy dotarli do jego koca, znaleli si w progu wielkiej sali.
Billie jkna.
Przy przeciwlegej cianie sta rzd byszczcych cylindrów. Sze rur dugich wysokich na cztery metry i o rednicy okoo dwóch i pó metra. W rodku znajdowa si bladoniebieski, póprzeroczysty pyn. W kadym z pojemników siedzia dorosy obcy.
Billie stwierdzia nagle, e wbija paznokcie w rami Wilksa.
o, Jezu - wykrztusi sierant.
Komandos z karabinem wskaza luf na zbiorniki i powiedzia:
Nie obawiaj si, sierancie. Te dziecitka s upione. To fluoro polimer. yj, ale nigdzie std nie odejd.
Billie spostrzega mniejsze cylindry poukadane na dugim stole. Kady z nich zawiera podobn do kraba poczwark. Kilku techników w sterylnych, osmotycznych ubraniach stao lub siedziao obok. Dziewczyna, która spdzia pó ycia w szpitalu, natychmiast rozpoznaa mikroskopy, lasery chirurgiczne, autoklawy i inny sprzt medyczny.
Poczua, e za chwil zwymiotuje. Prowadzono tu badania nad obcymi. Po co? eby dowiedzie si, jak je zabija?
Tak wanie musiao by. Po có innego mieliby to robi?
6.
Wózek widowy toczy si bezgonie po pododze na swych grubych oponach z wókna szklanego. Potny elektryczny silnik zabucza gono, gdy kierowca zamkn specjalne uchwyty wokó jednego z kontenerów i podniós zbiornik z obcym w rodku. Bardzo ostronie - operator wiedzia doskonale, czym grozio zniszczenie pojemnika - ruszy w sw drog do komory królowej.
Spears przyglda si i kiwa z zadowoleniem gow. Kierowca by dobrym fachowcem. Starannie unika najechania na przewody podczone do pozostaych zbiorników. Genera mia w bazie wicej ni setk obcych. Kady z nich znajdowa si pod dziaaniem specjalnie dobranych rodków chemicznych. Naukowcy twierdzili, e podawane im chemikalia czyniy je bardziej podatnymi na sugesti.
Umiechn si do siebie, przeuwajc koniec cygara. Byo to prawdziwe tytoniowe cygaro, nielegalne jak cholera. Nie miao to dla niego najmniejszego znaczenia. Prawo pozostao poza jego planet. Tyto nie by tak dobry jak ten wyhodowany w promieniach ziemskiego soca, ale tutaj móg mie wycznie taki. No i mia jeszcze sze bezcennych cygar Jamaican Lonsdale. Prawdziwych maduros, czarnych i aromatycznych, zapiecztowanych w szklanych rurkach z gazem szlachetnym. Za kade z nich mógby atwo dosta z dziesi tysicy kredytek, gdyby tylko chcia sprzeda.
Chrzkn. Gdyby pienidze znaczyy cokolwiek. Dla niego byy niczym. Potrzebowa ich jedynie na zaopatrzenie bazy w sprzt, ywno i wszystko inne. Tu, w Trzeciej Bazie, nikt nie uywa pienidzy. onierze dostawali to, czego im byo potrzeba i musiao im to wystarczy. Jego drogocenne cygara pochodziy z Kuby i stanowiy dar od bogacza, którego dup kiedy genera uratowa. Dosta wtedy osiem sztuk. Pierwsze wypali w dniu, kiedy dosta swe generalskie gwiazdki jednoczenie dowództwo Trzeciej Bazy. Drugie, kiedy jego medycy przywieli tu królow obcych i umiecili j w sztucznym, kontrolowanym mrowisku. Planowa wypali trzecie po pierwszej zwyciskiej bitwie przeciwko dzikim obcym na Ziemi.
Thomas S.M.Spears mia swoje plany, wielkie plany i miay si one wypeni poprzez odbicie kolebki ludzkoci przy uyciu najbardziej mierciononych onierzy, jakimi kiedykolwiek dowodzi czowiek.
Odwróci si i poszed w kierunku biura. Idc, pali bez przerwy cygaro. onierz rodzi si do walki, a w jego przypadku byo to stwierdzenie prawdziwsze ni zwykle. Znalaz si wród pierwszych przedstawicieli ludzkiego gatunku, którzy przyszli na wiat za pomoc sztucznej macicy. Do dzi z dum uywa rodkowych inicjaów, które wanie to oznaczay. Zdarzyo si to w bazie wojskowej, gdzie zjawiy si pierwsze dzieci wyhodowane w ten sposób. Wychowywa si w ochronce jak i inne dzieci wtedy urodzone. Byo ich dziewicioro i wszystkie, oprócz jednego, zostay onierzami. Ten jeden te by pewnie zosta, gdyby nie zgin w wypadku jeszcze jako may chopiec. Pewnie, mózgowcy wymylili póniej androidy, ale on nie by adnym sztuczniakiem. By prawdziwym czowiekiem z wszystkimi chromosomami na swoim miejscu. Czowiekiem, który wiedzia, czego chce. Co moe zrobi i co musi zrobi.
Genera przystan przy jednym z kontenerów. Pooy donie na grubej powoce z pleksiglasu. Powierzchnia sztucznego tworzywa bya zimna. Obcy siedzcy w rodku nie porusza si, ale oficer wyobraa sobie, e potwór wyczuwa go i boi si nawet bdc upionym.
„Poznaj mnie - myla Spears. - Jestem twoim panem. Twoje ycie jest w moich rkach. Bd posuszny i bdziesz y, nie bdziesz sucha i umrzesz”.
Odszed kilka kroków od zbiornika, odwróci si i raz jeszcze spojrza na t okrutn maszyn do zabijania, jak pywaa upiona w rodku. To by onierz doskonay. Zniszcz wroga albo umrzyj za królow. Skin gow obcemu i wyszed.
Na kocu korytarza skrci i poszed do maego biura, z którego kierowa ca baz. Cholerne wadze cywilne na Ziemi robi to co zwykle. Próbuj ugasi poar lasu konewk. A jedynym sposobem, eby zniszczy wielki ogie jest rozpalenie jeszcze wikszego. Trzeba zniszczy paliwo - pokarm dla ognia - odci dopyw tlenu, zje to, co mógby zje poar. Oczywicie, mona strzela do obcych z pocisków przeciwpancernych, mona rzuca na nich bomby, ale to strata czasu. Czy nie lepiej zwalczy besti przy uyciu innej bestii o równej zacitoci w walce? Nie lepiej wykorzysta co, co moe polowa na wroga, bo zna jego sposób mylenia, bo jest takie samo jak on? Tak jak uywa si królewskiej kobry do polowania na jadowite we czy psów myliwskich do cigania dzikiej zwierzyny, tak i w tym przypadku rozwizanie jest bolenie oczywiste. Genera sam nie móg w to z pocztku uwierzy. Nie wierzy, dopóki nie zobaczy jak dziaaj obcy. Teraz by ich gorliwym wyznawc. Wtpliwoci zostay wyeliminowane. Samotnie podejmie ten wysiek.
Dotar do biura, otworzy staromodne drzwi i wszed do rodka.
Major Powell, jego pierwszy oficer, sta obok stou z terminalem komputerowym. Przyglda si holograficznemu obrazowi, który unosi si nad podog. Spears móg odczyta sowa obrazu, a nawet obejrze obraz od tyu, gdyby zechcia, ale poczu tylko zaskoczenie i zo.
- Powell, sdziem, e wyranie poleciem ci posprzta ten bajzel.
- Tak jest. Wszystko ju uporzdkowane. - Do mojej wityni - rozkaza genera.
Major skin gow i pody za swym zwierzchnikiem do wewntrznego pokoju.
Urzdzenie wntrza byo skromne: biurko, fotel, terminal komputerowy i kilka pamitkowych zdj na plastikowych cianach. Spears okry burko, ale nie usiad w fotelu.
- Wic?
- Có... lu... po... kontenery na obcych zostay... zniszczone, panie generale. wiadczy to, e najgbsze moliwe zamroenie nie zahamowao rozwoju poczwarek. Lu... eee... kontenery... eee... nie yy. Sposób wyjcia obcych normalny, sdzc po rozpryskach krwi. Ciaa byy w znacznej czci zjedzone. Dorose osobniki zabiy bez wtpienia jednego ze swoich i uyy jego krwi do wydostania si z zamknitej przestrzeni magazynu.
- Niezwykle pomysowe - powiedzia Spears.
Wyj spomidzy warg cygaro i przyjrza si zimnemu supkowi popiou, który utrzyma si na czubku. Woy cae cygaro do popielniczki na biurku.
- Mów dalej.
- Nigdzie nie byo ladu po pozostaych. - Sdzimy, e pozostaa trójka bya ywa. lady kwasu w kilku miejscach statku wskazuj na walk pomidzy tymi gapowiczami i obcymi. Wstpnie przepytaem sieranta. Z jego raportu wynika, e jeden zosta zastrzelony na pokadzie, a dwa pozostae wyrzucone w przestrze.
- Cholera!
- Prawdopodobnie ta kobieta wysza na zewntrz i zniszczya pozostae dwa osobniki, które przeyy wiele minut w próni bez wyranego uszczerbku.
- Kobieta to zrobia? Dlaczego nie ten komandos? - Odniós do bolesne obraenia podczas walki.
- Hmm. ycie w próni. Wiedzielimy ju o tym. Komora w gowie i jeszcze... jak si to nazywa?
- Regulator pseudohipotalmiczny - odpowiedzia Powell. - Wanie. Podgrzewaj ten swój kwas i dziki temu nie zamarzaj.
- Ciaa dwóch zabitych na statku zostay wyrzucone. - Niedobrze. Moglimy uzyska, chocia DNA
Spears popatrzy na wygaszone cygaro i pomyla, czy warto zapali je ponownie.
- Dwoje ludzi i pó androida przeciwko czterem obcym w bezporednim starciu. Nigdy nie pomylabym, e to si moe tak skoczy. Ich taktyka moe by interesujca.
- Ci pasaerowie na gap mieli wczeniejsze dowiadczenia z obcymi.
- Tak?
- Nie mamy adnych informacji o kobiecie, ale wojskowe archiwa zawieraj dossier komandosa i androida. Ten ostatni, swoj drog, jest z oddziaów bojowych.
- Jeden z naszych? - To pewne.
- Interesujce. Czy które z nich jest zainfekowane? - Przewietlenie nic nie wykazao.
- Niedobrze. Poka mi wycig z archiwum. Subowy dostarczy wcigu osiemnastu minut. - To wszystko, Powell.
- Tak jest, panie generale.
Spears usiad, gdy tylko major znikn za drzwiami. Odchyli si do tyu i pooy nogi na biurku. Podniós cygaro i zapali je ponownie. Zacign si gboko i po chwili wydmucha wielk, bkitnoszar chmur dymu. Wentylatory wessay szybko obok w swe przepastne gbie. Genera pomyla, e moe uda si jednak wycisn co wartociowego z tej beznadziejnej sytuacji. Czasem najgorszy podmuch wiatru moe przynie co poytecznego. Dobry onierz powinien to dostrzec i wykorzysta. Trzeba obejrze dokadnie dane na temat sieranta i androida. A jeeli nie bd mieli nic ciekawego do zaoferowania, to technicy dostan par cia dla wylgarni...
- W porzdku? - spyta Wilks Billie. - Tak, cakiem niele.
- Powinna depta tym chopakom po odciskach. Oni tylko wykonuj rozkazy.
- Tak? Jak te niewinitka, co zrównay z ziemi Caberr podczas Wielkiego Buntu w 82.
- Co z tob, Bueller? . - adnych nowych uszkodze.
Wilks rozejrza si. Pokój by wikszy ni niektóre z cel, jakie zwiedzi w swoim yciu. Pi na pi metrów, okno zabezpieczone plastikow szyb, podwójne drzwi z prostym zamkiem. W jednym z któw znajdowaa si chemiczna toaleta, obok której wystawa ze ciany zwyky pojedynczy kran. Mie miejsce. Sprytny facet z kawakiem drutu móg atwo otworzy tak prymitywny zamek. Inna rzecz, e waciwie nie byoby gdzie ucieka po sforsowaniu tych drzwi. Musieliby znowu ukra statek, ale bez podstawowej chociaby wiedzy na temat nawigacji i znajomoci rozmieszczenia siedzib ludzkich nie zaatakowanych przez obcych, nie wiedzieliby, dokd odlecie.
- Widziae monitory, które mijalimy? - spytaa Billie. - Tak. Cigle maj na orbicie satelity szpiegowskie. Wycznie do uytku wojska. Ten major, który nas wypytywa? Powiedzia mi, e mog si przyda w czasie wojny. On sam wyglda na porzdnego faceta. Jest taki... apologetyczny. Prawdopodobnie spotkamy go jeszcze.
- Nie mam zbyt wielkiego dowiadczenia z wojskowym sposobem mylenia. Co si tutaj dzieje, Wilks?
- Nie wiem, do diaba. Genera wyglda mi na ZK - to jest zawodowego komandosa - znam takich. Je, oddycha i sra nawet na chwa Korpusu. Prawdopodobnie rzdzi baz jak despota. Pewnie wcale go nie obchodzi, co si dzieje na Ziemi. Ma swoje rozkazy i je wykonuje. yje tym. A moe myli, e jest tu czym w rodzaju bóstwa - wielu generaów tak myli - uwaa, e moe zrobi wszystko. Trudno powiedzie, jak jest tutaj.
- Jak mylisz, co stanie si z nami? Wilks potrzsn gowa.
- Nie wiem. Pewne jest, e prowadz tutaj jaki eksperyment z obcymi. Mog si zaoy, e jest to - albo byo - co bardzo dziwnego. cile tajne. Jestemy ziarnkami piasku w dobrze nasmarowanej maszynie tego faceta.
- Zawsze zabierasz mnie do niezwykle przyjemnych miejsc, Wilks.
Rozemia si.
- Nie mona powiedzie, e to jest takie ze.
- No, nie - Billie zmusia si do umiechu. - Te sowa po prostu przyszy mi do gowy. Dobrze, a co teraz?
- Kolej na ich ruch. My czekamy i patrzymy, co zrobi. I chyba musimy zapa troch snu.
Z tymi sowami Wilks rzuci si na jedno z óek. Bueller zrobi to samo. Po chwili zastanowienia Billie zaja trzecie posanie.
Wilks mia za sob wystarczajco dugi trening jako komandos i zasypia na zawoanie. Cokolwiek ma si sta, to si stanie. Bdzie si tym zajmowa, gdy przyjdzie na to czas. Teraz w cigu kilku sekund zapad w gboki sen.
Trójka onierzy znajdowaa si na trzecim poziomie inodoros, stoczona w przestrzeni przeznaczonej na jednoosobow kabin toalety. ciany miay uszy w caej Trzeciej Bazie, ale oni wyobraali sobie, e ubikacja jest tym jedynym bezpiecznym miejscem. Mae pomieszczenie wykonano z biaego, twardego plastiku. Na cianie widniay litery SUOL-C - system utylizacji odpadków ludzkich- chemiczny.
- Ile mamy czasu? - spyta jeden z komandosów. By to Renus, Wolfgang R., Szeregowy Pierwszej Kategorii.
- Trzy dni - odpowiedzia drugi z onierzy. Peterson, Sean J., kapral.
- Do dupy - rzuci trzeci. - Do cywilnej kolonii jest cztery dni, a potrzebujemy piciu, by dotrze do kanionów. - Trzecim mczyzn by Magruder, Jason S., równie SPK. - Wic bdziemy godni, kiedy ju dotrzemy na miejsce - Powiedzia Peterson. - Suchajcie, mam ju do tego jedzenia, tych wiziennych porcji. Spears ma wszystko w tej pieprzonej bazie. Z luksusowym papierem do dupy wcznie. Poza tym pezacz ma skafandry próniowe na wyposaeniu. Ma te dodatkowe zapasy jedzenia.
- Wspaniae, jeeli lubisz te ytnie trociny- odezwa si Magruder.
- Eje, czyby wola zosta tutaj?
- Uwaasz, e cywile nas przyjm i ukryj? - spyta Renus. Peterson wzruszy ramionami.
- Kontaktuj si ze Spearsem. Wiedz, e balansuje na krawdzi. Mog si obawia nas przyj, ale zrobi to. Jemu powiedz, e nigdy o nas nie syszeli.
- Jednak to ryzykowne - Magruder nie by przekonany.
- Tak jak powiedziaem, moesz tutaj zosta. Wczeniej czy póniej, przekroczysz punkt regulaminu, o którym nawet nie syszae i... wiesz co to oznacza.
Komandos kiwn gow.
- Wiem. Na papu dla obcych.
- Jak duo czasu nam zostao? - zada pytanie Renus.
- Par... moe trzy godziny. Spears i Powell zabawiaj si w szalonego doktora z gapowiczami - powiedzia Peterson. - Nasz genera lubi oglda implantacj. Myl, e podnieca si patrzc, jak te bestie wpychaj si komu do garda. Jeeli zdoamy dotrze do Kanionu Tysica i wyczymy ogrzewanie, nie bdzie móg nas znale na podczerwieni. Osona pezacza pozwoli nam znikn z pola widzenia.
Trzej mczyni popatrzyli po sobie.
- Mamy przynajmniej szans - zakoczy Peterson. Wyszli chykiem na korytarz..
Przy Poudniowym Luku sta na warcie Patin, Robert T., SPK. Opar si o cian. Jego karabin sta obok. Popatrzy przed siebie i zobaczy; e kto nadchodzi. Umiechn si, ale nie zmieni niedbaej pozycji. Nudna prac: I bez wtpienia mia ten sam pogld na pilnowanie luku, co wikszo komandosów: Nie dostaniesz si z zewntrz, jeeli nie znasz kodu, który musi by dodatkowo potwierdzony. Skoro go znasz, jeste swój. Mógby wyj na, zewntrz, ale kto chciaby to zrobi? Planetoida nie bya zbyt przyjaznym dla czowieka miejscem, wic, po co?
- Hej, Renus. Przyszede dotrzyma mi towarzystwa?
Renus podszed bliej.
- Mylisz, e mógby wygra troch forsy ode mnie? Nic z tego. Decker przysa mnie, ebym ci zmieni. Pompy na Czwartym wskazuj czerwony alarm w komorze zwrotnej. Ciekawe, kto jest jedynym wykwalifikowanym pompierzem midzy nami?
- Pieprzysz - rzuci Patin. - Czerwony oznacza automatyczne wyczenie. Nie byo tam nikogo, kto zadzwoniby po mnie przy ótym?
- Nie pytaj mnie, Bobby. Ja nic nie wiem.
Patin odlepi si od ciany i przeszed przez hal v~ stron wbudowanej w cian pytki.
- Pocz si tylko z nadzorem i bd cay twój, kole. W dzisiejszych czasach nigdy nie za duo przezornoci. Wartownik nie móg zobaczy, e Renus wycign co, co wygldao na skarpetk wypenion czym cikim. - Przepraszam, Bobby - powiedzia.
- Co...?
Renus spuci skarpet na gow Patina. Rozleg si dwik przypominajcy uderzenie grubej liny w plastikow beczk pen pynnego myda. Cienki strumyk szaroci wytrysn ze skarpety. Oowiany rut rozprysn si dookoa, uderzajc w lampy na suficie i obsypujc nieprzytomnego ju wartownika.
- Idziemy! - krzykn Renus.
Peterson i Magruder podbiegli do niego. Kady z nich trzyma w rce karabin. Renus zabra bro Patina. Poniewa znali wewntrzny kod zamka, waz szybko stan otworem.
Kod zewntrznego wazu stanowi problem. Kiedy Peterson zacz próbowa swych si z komputerem, Magruder wyciga próniowe skafandry. Razem z Renusem zaczli si szybko ubiera.
- Nic z tego -oznajmi Peterson. - Nie mog zama zabezpieczenia. Musimy stopi zamek. Wanie uruchomiem alarm.
Magruder, który mia ju na gowie hem, skin gow i podszed do drzwi. Wzi plazmowy przecinak skradziony z magazynu. - Ustawi go na pen moc.
- Uwaga na oczy - ostrzeg kolegów.
Bysn olepiajcy strumie plazmy, zamieniajc mroczne wntrze luku w soneczne poudnie na rozpalonej pustyni. Peterson zasania oczy dopóki nie zaoy skafandra i hemu z filtrem polaryzacyjnym.
Z zamkiem uwinli si szybko. Zabezpieczenia miay chroni przed wejciem z zewntrz. Od rodka nie byy adn przeszkod. Plazmowy pomie zjada je prawie z tak szybkoci, z jak Magruder przesuwa przecinak. Durastal staa si najpierw pomaraczowa, potem stopia si i zacza kapa grubymi kroplami na podog.
- Jeszcze tylko kawaek!
- Wychodzimy! Szybko! Szybko!
Waz zacz si otwiera, lecz nagle zatrzyma si. Czciowo stopiony metal zakrzep w strumieniu uciekajcego powietrza i unieruchomi klap. Jednak szpara, która zdya si utworzy, bya wystarczajco szeroka, by móg przez ni przecisn si czowiek. Trójka mczyzn wygramolia si w lodowat ciemno i pobiega w stron zaparkowanych opodal pojazdów. Generatory grawitacyjne rozcigay swe pole na kilkaset metrów poza baz, wic nie musieli obawia si ulecenia w przestrze.
Dezerterzy zaadowali si do pierwszego pezacza, który napotkali. Po chwili wielokoowa maszyna potoczya si w mrok i znikna.
Spears odchyli si w ty w swoim fotelu i przyglda si migoczcemu przed nim obrazowi holograficznemu. - Powtórzy obraz z kamery 77, z godziny 6.30. Powietrze nad jego biurkiem zamigotao i pojawia si trójka komandosów, siedzcych w ubikacji..
- Powikszy obraz do jednej ósmej. Kontynuowa . Ponownie przyglda si, jak trzech mczyzn zawizuje spisek. Kiedy wyszli z kabiny, inna ukryta kamera przeja ledzenie, nie tracc ich z oczu nawet na sekund.
Scen z wartownikiem genera zaplanowa sam. Postawiony tam onierz nigdy nie cieszy si jego sympati. Gdyby ten sukinsyn wykonywa swoje obowizki jak naley, nigdy nie wypuciby tej trójki. Jest jednak waciwe miejsce dla takich gnojków jak ten wartownik. W wylgarni.
Spears z zainteresowaniem przyglda si, jak uciekinierzy topi zamek zewntrznego wazu. Dziaali jak zgrana grupa. Jak doskonale znajcy si zespó. Niedobrze, e swoje zdolnoci wykorzystuj w ten sposób.
- Generale?
Spears spojrza w stron drzwi. - Wej.
Wszed Powell. Genera ruszy doni i projekcja znikna.
- Sucham.
- Wycig z archiwum jest ju w komputerze. - Numer wejcia?
Powell powiedzia.
Genera wystuka kilka znaków na klawiaturze. - Jak si nazywa ten komandos?
- Wilks.
- Nazwisko zostao wpisane.
Powietrze zadrgao i zbudziy si do ycia zarówno obrazy jak i informacje. Z szybkoci wytrawnego profesjonalisty Spears przeglda dane.
- No, no. To pewne, e nasz komandos jest tym samym Wilksem?
- Identyfikacja zostaa potwierdzona przy uyciu magnetycznego wszczepu. To on.
- Ten sierant ma wicej dowiadczenia z dzikimi obcymi ni ktokolwiek z wyjtkiem tej cywilnej baby, jak jej tam?
- Ripley, panie generale.
- Wanie. Nikt nie wie, gdzie ona jest, ale za to mamy w naszej bazie sieranta Wilksa: Co za szczliwy traf? Los si do nas umiechn, co, Powell?
- Tak jest. .leeli przejrzy pan dane androida, szybko zauway pan kolejn zbieno.
- Powiedz mi o tym.
- By onierzem Grupy Specjalnej przygotowanej do akcji na rodzinnej planecie obcych. Dowodzi nimi pukownik Stephens. Dziao si to przed opanowaniem Ziemi przez obcych.
- Stephens. Pamitam go z Kwatery Gównej. Papierkowicz. Nie potrafi znale nawet swojego kutasa.
Pierwotna misja zdobycia przedstawiciela gatunku speza na niczym. Dane o podróy s mocno niekompletne. Do czasu zanim ci, co przeyli akcj, wrócili na Ziemi, ta bya ju podbita.
- A kobieta?
- adnych danych. Nie jest i nie bya w Armii. Nie moemy przeledzi jej historii - Powell wzruszy ramionami. Wie pan doskonale, jak ci cywile nie dbali o przechowywanie danych. Nawet w czasie pokoju.
Spears skin w zamyleniu gow.
- Wic nasz sierant i ten sztuczniak maj za sob walki z dzikimi obcymi. S zbyt cenni, eby przeznaczy ich na przeksk dla naszych pupilów. Przynajmniej do czasu, kiedy ju wszystko z nich wycigniemy.
- Tak wanie mylaem, panie generale. - Utnijmy sobie z nimi ma pogawdk. - Tak jest.
Billie poczua zimny uchwyt na nogach. Metalowe obrczki zacisny si na jej kostkach i rozszerzyy si kolana. Spojrzaa w dó i zobaczya, e caa jest naga.
Co wilgotnego i liskiego upado na jej goy brzuch. Czysty, paski i z gadk skór. Popatrzya w gór, eby wiedzie, skd ta wilgo. Nic nie dostrzega. Wokó niej rozciga si obszar czego w rodzaju mgy. Koczy si zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy. Zasona bya szara i nieprzejrzysta.
" Pragn ci" - dobieg j cichy gos.
Nie, to nie by gos. Sowa nie zostay wypowiedziane. Po prostu pojawiy si w jej mylach. To byy sowa kochanka, lecz nie miay nic wspólnego z czowiekiem.
Mga nagle odpyna na bok i przed jej twarz bysny zby. Biae, grube igy w masywnych czarnych szczkach, które sterczay z dugiej, niemoliwie dugiej gowy.
Billie jkna. Przepenia j strach. Kada komórka ciaa zawieraa ziarenko przeraenia.
" Przechyl si do tyu."
- Niezdolna do sprzeciwienia si rozkazowi Billie wygia w uk szyj i zobaczya tu za sob wielkie, krge jajo 0 rozmiarach kosza na mieci. Wierzchoek jaja otworzy si, w dó pobiega pajcza siateczka pkni. Wygldao to jak obsceniczny w swym wygldzie kwiat, który rozkwita na przyspieszonym filmie.
Podobne do odnóy kraba koczyny wysuny si ze rodka, dugie kociste palce z ostrymi pazurami baday zewntrzny wiat. Szukay czego.
Billie domylia si, e to jej poszukuj.
- Otworzya usta do krzyku i w tym momencie strumie liny z paszczy stojcej nad ni bestii pociek jej na policzek. Wpyn pomidzy wargi i do oczu. Billie próbowaa przekn, ale byo tego zbyt duo.
"Pragn ci - monstrum przekazywao jej swe myli. - Nie obawiaj si. Bdzie nam dobrze:'
- Nieeee!
Billie zbudzia si, krzyczc przecigle.
- Spokojnie, Uspokój si- mówi do niej Wilks.
Siedzia obok i trzyma j za ramiona. Na pododze obok, balansujc na jednej rce spoczywa Mitch. Drug do opar o nog dziewczyny.
Billie wypucia ze wistem powietrze. Potrzsna gow. Nie byo potrzeby niczego mówi. Wilks i tak wiedzia. On take mia koszmary.
Popatrzya na Buellera. Czy androidy maj sny?
- Hej, wy tam - rozlego si od drzwi. - Wstawa. Dwójka uzbrojonych komandosów staa wejciu do ich celi. - Genera chce was widzie - poinformowa jeden z nich. - Powiedz mu, e nasz terminarz na dzi jest ju peny odpowiedzia Wilks.
onierz wyszczerzy zby.
- Nie do mnie taka gadka, komandosie - powiedzia - sam mu to powiedz. Ruszajcie.
Machn karabinem.
Wilks popatrzy na Billie i Mitcha i wzruszy ramionami. - Skoro tak nalega.
Caa trójka opucia pokój. Billie pchaa wózek, na którym jecha Mitch.
8.
Stó by z czarnego szka, o ile Wilks dobrze zauway. Zbyt kosztowny jak na oficersk mess gdzie w odlegej bazie na nieznanej planetoidzie. Oczywicie, móg by wykonany z miejscowego minerau, a nie przywieziony na statku z Ziemi. Jednak nawet w takim przypadku nie by czym, czego mona si byo spodziewa na tym kocu wiata. Krzesa wydaway si by bardzo proste, lecz kto dooy wielu stara i umiejtnoci, eby je wycieli i ozdobi snycerskim ornamentem.
Po lewej stronie sieranta siedziaa Billie, po prawej Bueller. Ich trójka zajmowaa jeden koniec stelu. Wzdu duszych jego boków mogoby zasi dwunastu ludzi, ale wszystkie krzesa byy puste. Po drugiej stronie siedzia samotnie Spears. Taca z czym, co wygldao jak pieczone miso, staa przed nim, a w powietrzu unosi si aromatyczny zapach. Dugi nó i widelec o dwóch ostrzach wbite byy w piecze.
- To nie jest, oczywicie, prawdziwe miso -przerwa cisz genera.
Wycign z misa sztuce i przesun ostrze noa wzdu brzegu widelca.
- Mocno upakowane proteiny i soja. Nasz kucharz potrafi to jeszcze odpowiednio spreparowa. Cakiem nieze.
Spears siad do stou bez czapki. Gow mia ys jak jajo. Nie mia na niej ani jednego woska z wyjtkiem brwi i bokobrodów. Przynajmniej tyle dostrzeg Wilks.
Genera wbi widelec w piecze i zacz j kroi na plastry.
Za jego plecami pojawi si ubrany w kuchenn biel sucy. Gdy tylko genera skoczy oddziela pierwsz porcj, mczyzna podstawi talerz. Ruch by perfekcyjnie wyliczony. Gdyby spóni si o pó sekundy, miso upadoby na szklany blat stou. Spears nawet nie spojrza, czy talerz jest podstawiony.
Zacz odcina kolejny pat. Drugi sucy pojawi si w drzwiach i zdy akurat na czas, by chwyci spadajc porcj na talerz.
Trzeci plaster i trzeci sucy.
Wydawao si, e wszyscy tworz doskonale wywiczony zespó, jak oddzia onierzy podnoszcy na komend karabiny. Spears wiedzia o tym.
Kiedy talerze dotary do Wilksa, Billie i Buellera wraz ze szklaneczkami czerwonego pynu - czyby wino? - genera ukroi wreszcie kawaek dla siebie.
Czwarty sucy by o uamek sekundy zbyt powolny. Zdoa chwyci na talerz jedynie poow plastra pieczeni. Przez chwil wygldao na to, e porcja zsunie si z talerza i planie o stó, ale mczyzna w biaym kitlu zdoa gwatownym ruchem powstrzyma katastrof. Piecze pozostawia brudny lad na brzegu biaego plastiku, ale zostaa na talerzu.
Generaowi drgny minie uchwy, potem uoy twarz w nieszczery umiech.
- Spocznij, onierze.
Czwórka sucych znikna za drzwiami, zanim skoczy mówi.
Wilks nie chciaby znale si w skórze ostatniego z nich tego, który o may wos nie upuci porcji generaa i spowodowa, e oficer musia spojrze na niego ze zoci. W bazie wojskowej uwaane to byo za niebezpieczn zbrodni. Genera podniós szklank.
- Za Korpus - powiedzia.
"Co, u diaba" - pomyla sierant.
Podniós wasne szklane naczynie. Ktem oka zauway, e Billie i Bueller zrobili to samo, lecz bez zbytniego entuzjazmu.
Wino nie byo ze. Wilks nieraz pija duo gorsze. - Jedzcie - zachci genera.
Kucharz musia by tutaj doskonay. Sierant musia to przyzna. Doskonale wypieczona woowina bya najlepszym daniem, jakie jad kiedykolwiek. Waciwa mikko, wspaniay smak. Gdyby Spears o tym nie powiedzia, pomylaby, e to prawdziwe miso. Nie zauwayby rónicy. Nie znaczyo to, e by wietnym znawc. Z jego zarobkami nie byo moliwe objadanie si prawdziwym misem. Ot, tu i ówdzie jaki królik, rybka albo przy specjalnych okazjach kurczak. To byo wszystko. Ostatnim razem podejrzewa, e je prawdziw woowin na przyjciu ze starymi kumplami par lat temu. Biorc pod uwag dylatacj czasu podczas jego ostatnich podróy, byo to jeszcze dawniej.
Cokolwiek dziao si w gowie Billie, nie przeszkadzao to temu, e dziewczyna wyranie delektowaa si spoywanym daniem. A Bueller? Kto to móg wiedzie? Ten model androida móg je, nawet taki przecity na pó osobnik jak Mitch móg to robi. Zupenie inn spraw bya kwestia smaku. Nie wiadomo byo, czy androidy odczuwaj go w ten sam sposób, co ludzie.
- Dobre jedzenie? - spyta genera majc wypenione usta. Wilks skin gow.
- Bardzo dobre.
Billie i Bueller take kiwnli potwierdzajco i co zamruczeli. Znaleli si w dziwnym otoczeniu i postanowili uwaa przy konwersacji, czegokolwiek by dotyczya. Ze swej strony Wilks by przekonany, e facet siedzcy po drugiej stronie stou jest szalecem, który dorwa si do wadzy. Nie byo jednak sensu sprzeciwia si mu, zanim nie dowiedz si, o co w tym wszystkim chodzi.
- Musicie wybaczy mi sposób, w jaki was tu powitaem odezwa si Spears. - Jest wojna i ostronoci nigdy za wiele. "O, Jezu - pomyla Wilks. - Ten dupek czego od nas chce. To jasne. Tylko czego bdzie oczekiwa?"
- Zwrócio moj uwag, e posiadacie niebagatelne dowiadczenie z dzikimi obcymi, sierancie Wilks.
Sierant przeuwa chwil w milczeniu. - Tak jest - powiedzia w kocu.
Genera wepchn wielki kawa pieczeni do ust i u go w zamyleniu.
- Bralicie udzia w walkach w kilku rónych miejscach, prawda?
- To prawda, generale.
Oficer pokiwa gow. Oczy jakby mu nagle zajaniay. - Dobrze. Wspaniale.
Popatrzy na Buellera.
- A ty komandosie? Swoje rany otrzymae w walce, czy nie?
- Tak jest.
- Ci chopcy s onierzami, komandosami. Wiem o nich wszystko. A ty, moda damo?
Wilks zauway, e Billie nie moe wydoby ani sowa.
- Panie generale - wtrci si - Billie bya na Rim, kiedy po raz pierwszy spotkalimy si z obcymi. Tylko ona przeya. Genera uniós swe grube brwi.
- Czy to prawda?
Billie z wysikiem skina gow.
- Przeya samotnie cay miesic, ukrywajc si - doda Wilks.
Brwi Spearsa ponownie powdroway w gór.
- Naprawd? Niesamowite. Ile lat wtedy miaa, dziecko? - Dziesi - wykrztusia Billie.
Twarz generaa skrzywi faszywy umiech.
- Cudownie - przekn nastpny ks. - Podziwiam was wszystkich troje. Walczylicie przeciwko najpotniejszemu przeciwnikowi, przeciwko najdoskonalszym onierzom, jakich kiedykolwiek spotka czowiek. S doskonali. Nieustraszeni, potni, niemal nie do powstrzymania. To, e przeylicie jest czym niezwykym. Szczliwym trafem, co nie zaprzecza waszemu bohaterstwu.
Odsun talerz z prawie w poowie zjedzon porcj. Sucy wypad z drzwi, zabra talerz i napeni winem pust szklank generaa. Potem znikn tak cicho i szybko, jak si pojawi. Spears odchyli si w ty w fotelu i powoli sczy trunek.
- Jedynym sposobem, by pokona wroga tak potnego jak ten, jest uycie równie potnych sprzymierzeców. Takich, którzy przeciwstawi dokadnie identyczn zacieko i umiejtno walki.
Billie nagle doznaa olnienia.
- Próbuje pan wyhodowa tutaj oddziay obcych?
- Pod odpowiednim dowódc moi onierze odzyskaj Ziemi dla ludzkoci - powiedzia Spears. - Pomylcie o tym. Czy istnieje lepszy sposób? Dzikie potwory zachowuj si jak mrówki. Z oddziaami o równej sile, ale zuyciem odpowiedniej strategii i taktyki nie damy tamtym najmniejszej szansy.
Billie zamierzaa co powiedzie, lecz Wilks kopn j pod stoem. Nie otworzya ust.
- Wspaniay pomys, panie generale - pochwali sierant.
Genera kiwn gow wyranie, zadowolony.
- Wiedziaem, e to zrozumiecie, sierancie. Caa wasza trójka walczya z obcymi. Wiecie, jak niewielkie szanse ma czowiek, a nawet specjalnie szkolony android przeciwko nim. Tu machn szklank w kierunku Buellera.
- W czym moemy panu pomóc? - spyta Wilks.
Billie popatrzya na niego, jakby nagle utraci w jej oczach wszystko. Ponownie kopn j pod stoem, nie zmieniajc wyrazu twarzy. '
Jeeli Spears zauway spojrzenie dziewczyny, to nic nie da pozna po sobie.
- Wasze dowiadczenie jest bezcenne, sierancie. Mam stworzone w komputerach scenariusze walk oraz nagrania star z Ziemi. Waciwie sama teoria. Wasza trójka tam bya, znacie realia. Potrzebuj waszej rady, waszej wiedzy. Moje od= dziay musz by przygotowane najlepiej jak to tylko moliwe. Wtedy stworz waciw strategi.
- Z pewnoci, panie generale - Wilks uoy sw pokryt bliznami twarz w rodzaj umiechu. - Bueller i ja jestemy mimo wszystko komandosami. Billie równie chce. pomóc. Prawda, Billie?
- Prawda - skina gow.
Spears wprost promienia. Podniós szklank z winem. - Wzniemy, wic toast...
Zanim jednak zdy cokolwiek wicej powiedzie, wszed major. Pojawi si w tych samych drzwiach, których wczeniej uywali sucy.
Genera zastyg w bezruchu. - Co jest, Powell?
- Przepraszam, generale, e przeszkadzam. Sprawa bezpieczestwa. Wartownik przy Poudniowym Luku zosta pobity, a zamek zewntrznego wazu stopiony. Znikn jeden z terenowych pazaczy. Genera machn rk.
- Ach; to.
- Panie generale?
- To moja baza, majorze. Zrozum to wreszcie - popatrzy na Wilksa. - Musisz wiedzie o wszystkim, skoro jeste na szczycie. Koczcie, pastwo, spokojnie posiek. Moecie chodzi po caej Trzeciej Bazie, macie moje zezwolenie. Gdybycie mieli jakie pytania, major Powell bdzie czu si szczliwy mogc wam pomóc. Musz niestety teraz i i zobaczy, co z tymi malkontentami, którzy niszcz wasno armii.
Z tymi sowami Spears wsta, skoni si po wojskowemu Billie i wyszed z majorem Powellem.
Wilks patrzy w plecy generaa. W tym momencie chciaby mie w rkach karabin.
W korytarzu Spears odezwa si do majora:
- Pilnuj ich. Androida skieruj do dziau napraw i dopilnuj, eby dali mu, co tylko mog.
- Tak jest. - Jeszcze ten wartownik z Poudniowego Luku. Wsad go do komory z jajami. Wszystko spieprzy.
Spears poczu satysfakcj, widzc, jak Powell przeyka z wysikiem lin, syszc rozkaz. Wszechwiat sta si miejscem, gdzie tylko silny i okrutny moe przey. Sentymenty naleay do innych czasów. Do przeszoci i do dni po jego zwycistwie. Do niedalekiej ju przyszoci. W midzyczasie trzeba podejmowa cikie niejednokrotnie decyzje. A on, Spears, nadawa si do tego.
Billie stwierdzia, e caa si trzsie. Nie bya pewna, czy ma dreszcze ze strachu, czy ze zoci. Wstaa, ale Wilks by obok. Przygarn j i zanim zdoaa cokolwiek zrobi, wyszepta:
- Gramy razem, Billie. Uwaaj. Maj tu pewnie kamer i poza tym nagrywaj kade sowo.
Rozlunia si nieco. - Co ty mówisz?
- Jeeli nie zrobimy, czego od nas oczekuj, nakarmi nami potwory. Udawaj, graj.
Dotaro wreszcie do niej, o czym mówi Wilks, i naga myl zamienia j w sopel lodu. Przez chwil nie moga nawet oddycha.
Do jadalni wszed szeregowiec i zacz wyjeda z Mitchem. Billie byskawicznie wrócia do ycia.
- Co robisz?
- Rozkaz majora, psze pani. Zabieram go do Rebabu. Po co? - Prosz mnie nie pyta. Robi tylko to, co mi kazano. - W porzdku, Billie - odezwa si Mitch. - To tak jakby posaa swojego latacza do warsztatu.
Billie popatrzya z wyrzutem na niego. Komandos wyjecha z Buellerem: Szybko zniknli w korytarzu.
- Odpr si - powiedzia Wilks normalnym gosem. - Genera po prostu chce si przekona, czy jego oddziay maj waciw opiek. Nie widziaem urzdze, jakie tu zgromadzili, ale myl, e potrafi co zrobi z doln czci Mitcha. On sam te potrafi zadba o siebie.
Billie nie potracia skupi myli. To wszystko przypominao jej jaki pieprzony, nierealny obd.
- Chodmy, rozejrzymy si troch. Moemy przecie zapozna si z nowym domem, nie?
Billie kiwna gow. Im wicej bd wiedzieli o tym ponurym miejscu, tym lepiej.
- Tak - powiedziaa. - To dobry pomys.
9.
Mino wiele dni. Wilks i Billie cigle badali baz. Przypominaa tuzin innych, w których sierant przebywa w przeszoci i bya standardowo wyposaona w sprzt najniszej jakoci, tak tani, jak to tylko moliwe. Jedyn rzecz, która go tutaj uderzya, byli ludzie, a waciwie ich liczba. Wydawao si, e jest zbyt maa jak na baz tej wielkoci. Zwykle wojsko miao za duo onierzy do pracy. Oficerowie lubili mie pod swoj komend jak najwiksze oddziay. Ciepe ciaa znaczyy wicej ni zimna skaa. Biorc pod uwag wielko miejsca, w którym przebywali, powinno by tutaj, co najmniej kilkuset ludzi wicej.
Jak na razie Wilks i Billie cigle mczyli si nad sposobem dotarcia do miejsc nie tak atwych do znalezienia.
- Co tam jest? - spyta sierant wartowników stojcych przy wielkich podwójnych drzwiach.
Dwójka onierzy, mczyzna i kobieta, miaa bro w kaburach przy boku, ale wydawao si, e nie myl nawet o jej uyciu. Prawie dwumetrowego wzrostu mczyzna umiechn si do Wilksa i Billie.
- Genera da nam pozwolenie poruszania si po caej bazie - powiedzia sierant. - Zechcecie otworzy te drzwi?
Teraz kobieta wyszczerzya zby w szerokim umiechu. - Nie bdziecie chcieli tam wej. Poka im, Atkins. Wysoki wartownik dotkn przycisku w cianie.
Hillie sapna.
- O, kurwa pieprzona - powiedzia Wilks:
- Do diaba, ona nawet nie musi tego robi - odezwaa si kobieta. - Zapadnia siebie sama.
Obraz pulsowa na cianie. Królowa obcych siedziaa w centrum ogromnej sali, jej monstrualny odwok wyrasta z tyu jej ciaa jak jakie nieprzyzwoite, póprzezroczyste jelito. Opleciony zabezpieczeniami umocowanymi do cian i sufitu by peen jaj. W czasie, gdy patrzyli na ni, królowa zoya nastpne do kolekcji innych zacielajcych podog. Para robotnic staa obok i natychmiast delikatnie przeniosa nowe jajo na bok, a królowa zacza skada nastpne.
- Cigle chcecie, ebymy otworzyli drzwi? - Po co tu stoicie na warcie? - zapyta Wilks. - Taki obowizek - odpowiedziaa kobieta.
Wartownik przycisn guzik i holograficzna projekcja znikna. Na jej miejsce pojawia si nowa.
Przy cianie naprzeciw jaj stao dziesicioro ludzi spowitych w mocne sieci. Baweniany materia skrywa ich prawie cakowicie, pozostawiajc jedynie goe twarze. Niektórzy z nich byli przytomni, oczy mieli szeroko rozwarte. Nie wiadomo, czy byli ju zainfekowani, czy jeszcze czekali na horror, który mia nadej?
- Wyczcie to - warkna dziewczyna.
Kiedy Wilks i Billie odchodzili, wysoki wartownik rzuci za nimi z rozbawieniem:
- Miego dnia, ludkowie.
Jasne byo, e zarówno on, jak i jego koleanka, nie stoj tam, by przeszkodzi komu w wejciu do rodka.
Stali tam, eby nikt nie wydosta si na zewntrz.
Spears przyglda si sierantowi i kobiecie, gdy odchodzili od projekcji pokazujcej komor z jajami. Byli sabi. Wikszo ludzi jest taka. Ale mimo to moe ich uy. To byo wane dla niego
Popatrzy na zegarek.
- No, myszy prawie gotowe. Pora na kota, eby si obudzi.
Dotkn przycisku na klawiaturze.
- Tu Spears. Potrzebuj Pierwszego Plutonu z Kompanii A. Maj by gotowi do akcji. Pene wyposaenie bojowe, polowe racje ywnoci. Bd przy Luku Poudniowym za dziesi minut. Lepiej dla was, ebym nie czeka, onierze.
Wilks wszed pod prysznic. Przynajmniej wody w bazie nie brakowao. Pompowana bya z jakich podziemnych grot.
Samotna Billie wóczya si po mrocznych, wskich korytarzach. Czua si, jakby bez przerwy kto j obserwowa. Mylaa, e oszaleje. Majc za sob lata w szpitalu psychiatrycznym, gdzie wszyscy sdzili, e ma halucynacje, posiada pewn wiedz o szalestwie. Tak wanie dziao si tutaj. Spears powinien si znale w silikonowym pokoju bez klamek, zwizany po czubek gowy i skazany na pen psychiczn renowacj. Co to byli za ludzie w komorze królowej? Co zrobili, e taki los ich spotka? adna zbrodnia nie moe by tak okropna, eby skazywa czowieka na tak kar. Spears jest kopnity i powinien by usunity. Zamiast tego dowodzi onierzami i ma prywatn wylgarni pen najbardziej mierciononych potworów, z jakimi zetkn si czowiek. Co za Bóg pozwoli na taki rodzaj oszoomienia? A moe to bóstwo samo byo kopnite.
Podesza do drzwi z napisem "czno". Otworzyy si, kiedy si do nich zbliya.
Techniczka siedziaa przed rzdem monitorów. Obejrzaa si, dostrzega Billie.
- Syszaam o was - powiedziaa. - Wchod. Wiem, e masz pozwolenie tu przebywa.
Billie zamylona popatrzya na kobiet. Dlaczegó by nie? Drzwi zamkny si za ni cicho.
Wilks spuka z ciaa el i rozkoszowa si spywajc mu po skórze gorc wod. Siedzieli tu po uszy w gównie, nie byo co do tego wtpliwoci. Musi si z tym pogodzi. Spodziewa si, e na planecie obcych bdzie wcha kwiatki od spodu. Do licha, y na kredyt od pierwszego spotkania z tymi potworami na Rim. To ju tyle lat. Powinien by wtedy zgin z caym swoim oddziaem. To, e przey, graniczyo z cudem. Lata, które upyny od tamtych wydarze, byy wypenione nocnymi zmorami i wcale nie byy przyjemne. Przez cay czas by przygotowany na Wielki Skok i niech go diabli wezm, jeeli dba o to. Przeciwnie, równo to olewa. Wysadzi w powietrze planet obcych i nie wystarczyo. On sam by, z niewiadomych przyczyn, cigle ywy. Nie miao to adnego sensu. Nigdy nie by religijnym czowiekiem, lecz wygldao na to, e zosta stworzony do wypenienia jakiej wielkiej misji. Gdyby popatrze z boku, to nie by przecie szczciarzem. Poza tym by zmczony, chciaby rzuci to wszystko, ale nie potrafi. Czu si tak, jakby by odpowiedzialny za ten bahy problem: za rozprzestrzenianie si obcych, za potwory, które prawie cakowicie zniszczyy ludzk ras.
To nie byo w porzdku. Nikt nie moe wymaga od jednej biednej gowy komandosa, eby podoaa takiemu zadaniu. Lecz kiedy przybi swe wtpliwoci do ciany logiki, poczu, e istnieje tylko jedna droga: musi uratowa ludzko.
Do cholery! Nawet nie potrafi zbyt dobrze pywa, a co tu mówi o chodzeniu po wodzie...
Stary czowiek mia siw brod, a jego lewe rami spowijay niechlujnie zawinite bandae. Ciemn, lepic si od brudu baseballow czapk zsun w ty gowy. Mia ze sob antyczn strzelb, która leaa obok. Ten kawaek oksydowanej stali i drewna wyglda na myliwsk bro sprzed setek lat, z czasów, kiedy ludzie polowali dla sportu, a nie by przey. Mczyzna siedzia ze skrzyowanymi nogami oparty plecami o stos poamanych mebli i potrzaskanych resztek jakiej budowli. Przed nim pono mae ognisko, a blask jego pomieni tworzy na twarzy starca ruchome malowido o rónych odcieniach czerwieni.
Szecioletnia z wygldu dziewczynka opieraa si o bok starego mczyzny. Twarzyczk miaa brudn, wosy tuste. - Nadlatuj - powiedzia starzec.
Wyj z kieszeni buteleczk i sypn w ognisko jakiego proszku. Ogie buchn silniej zielononiebieskim pomieniem. - Mam nadziej, e te skurwysyny maj wczone osaniacze.
Nad ich gowami, w ciemnociach nocy pojawiy si ruchome wiateka wojskowych myliwców - czerwone i zielone punkciki na tle smogu, który w wikszoci by dymem. Siedzcych przy ognisku doszed huk silników.
- Zobacz nas, Wujku? - spytaa dziewczynka.
- Mam nadziej, kochanie. Powinni - pokaza znaczco na niebieski w tym momencie ogie.
Smuka sylwetka rakiety oderwaa si od jednego z myliwców, potem inne przeciy powietrze. Jak meteory przemkny i znikny byskawicznie, tylko jasne byski wybuchów i sztuczne gromy wiadczyy o ich niedawnym istnieniu.
- Pieprzone pógówki - mrukn starzec.
Dziecko zakryo rczkami uszy, gdy rozlegy si pierwsze eksplozje. Fala uderzeniowa przytumia ogie z tak atwoci, jak czowiek zdmuchuje wiec.
W krgu wiata pojawia si kobieta. Wygldaa na jakie pidziesit lat. Jej ubranie byo brudne i pobrudzone popioem. Na ramieniu niosa pneumatyczny karabin.
Podesza szybkim krokiem do dziewczynki. - Hej, Amy. Co u ciebie?
Dziewczynka podniosa w gór oczy.
- W porzdku, mamusiu. Znalaza co do jedzenia?
- Tym razem nie, maleka. Moe Leroy znalaz. Powinien by tu niebawem. O, do diaba!
Te ostatnie sowa odnosiy si do gonego wybuchu i bysku jasnego wiata. Py i mae kawaki okruchów skalnych przeleciay nad gowami trójki przy ognisku. Ogie ponownie zachwia si od podmuchu.
- Co oni sobie myl? - spytaa kobieta. - W taki sposób nie trafi z pewnoci adnego potwora.
- Pieprzone pógówki - powtórzy stary czowiek i rozejrza si dookoa. - Lepiej chodmy std, Mona. Obcy pewnie zaczn porzdki, kiedy tamci std odlec.
- Co z Leroyem? - spytaa dziewczynka.
- Nie martw si o niego, dziecko. Spotka si z nami przy zbiorniku. Wie, e nie moemy tu zosta.
Starzec popatrzy poprzez ogie, jakby zwraca si do niewidzialnego obserwatora.
- To by byo na dzisiaj tyle. Spotkamy si jutro, o tej samej porze, na tym samym kanale w kolejnym odcinku serialu "ycie na gruzach Ziemi". Pojawimy si o 19.00, chyba e zjedz nas bestie. Lato si koczy i wczeniej robi si ciemno. Do zobaczenia...
Wycign przed siebie starodawnego pilota na podczerwie i caa trójka znikna...
Billie zacisna do na plastikowym oparciu fotela. Raptem stwierdzia, e mimowolnie wstrzymaa te oddech, gdy obraz znikn z ekranu monitora. Z trudem dosza po chwili do siebie. Westchna gboko.
- Zjawiaj si regularnie - odezwaa si techniczka. -Amy, Mona, Wujaszek Burt. Czasem Leroy - ten jest Chiczykiem. Tak nam si przynajmniej wydaje. Dzieciak wyglda na sze lat. Uwaamy, e jej matka dobiega trzydziestki, jak wiadcz niektóre ich rozmowy. Stary ma gdzie koo siedemdziesitki i prawdopodobnie nie jest z rodziny, chocia dziecko mówi do niego Wujku.
- Boe! - westchna Billie.
- Nie mam pojcia, dlaczego nadaj. Raczej nie po to, eby kto tam polecia i uratowa ich.
Billie pokrcia gow w zadumie.
- Moe to wszystko, co im pozostao. Wane, e próbuj. Tacy s ludzie.
Techniczka wzruszya ramionami i przywoaa kolejny obraz.
- Albo robili. Lokalizacja tej bazy jest utajniona, ale mog ci powiedzie, e to, co przed chwil widziaymy, to historia. Nawet biorc pod uwag podró w upieniu po hiperciciu, jestemy bardzo daleko od Ziemi. Maa dziewczynka byaby teraz cae lata starsza. Jest starsza albo dawno zjedzona. To by taki list w butelce wyowiony z oceanu próni.
Billie skurczya si w sobie. Wiedziaa, co musiaa czu ta maa dziewczynka.
Istnieje co takiego jak dobre samopoczucie po kpieli. Kiedy ocierasz si o mier tak czsto, jak sierant Wilks zwyk czyni, drobiazg w postaci szalonego generaa nie ma dla ciebie znaczenia. Wilks mia do mierci stosunek podobny jak mistrzowie miertelnej sztuki walki Zen - nie przeraaa go. yjesz albo umierasz, kiedy nadejdzie twoja kolej. Wiele razy ju myla, e to jego karta jest na wierzchu talii, ale kostucha cigle cigna od spodu. Pieprzy to. Gorcy prysznic i czyste ubranie byy teraz najwaniejsze. Nic nie dao si z nimi porówna. Za sekund ziemia moga si rozstpi i pokn ci albo kometa moga spa na t cholern baz, jeden z obcych móg te zrobi hop zza wga i wyje ci twarz, lecz to wszystko wisiao gdzie w niepewnej, zasnutej mg przyszoci. W teraniejszoci natomiast, Wilks czu si wietnie. Cholernie dobrze. W tej jednej sekundzie wybranej z rzeki czasu.
Statek, którym tu przylecia, nie wzbudza w nim szczególnego uwielbienia, lecz wóczc si bezmylnie po bazie, Wilks stwierdzi, e idzie w jego kierunku. Pojazd zosta ju rozadowany; a teraz potrzebowa jeszcze paliwa i by moe jakich napraw, by by ponownie gotowym do startu. Umieszczono go w jednym z ogromnych magazynów, w ciemnej, zimnej hali, której owietlenie i ogrzanie byoby czystym marnotrawstwem energii.
Kroki sieranta rozlegy si gonym echem, kiedy szed przez pusty magazyn w kierunku Amerykanina. Klapa luku towarowego cigle bya otwarta, a wiata wewntrz statku zostay wyczone. Wilks wszed po pochylni i nacisn przycisk wczajcy owietlenie. W rodku byo odrobin cieplej.. To system grzewczy i silniki cigle oddaway resztki ciepa. Wszed gbiej i znalaz pust skrzyni. Usiad. Otoczenie byo tu niezwykle spokojne, a jedynym dwikiem by cichy szum obwodów zasilania. Po kilku sekundach sierant usysza dwik, którego oczekiwa: kroki na zewntrz statku.
Zblia si kto, kto go ledzi.
Wilks napry minie i pochyli ramiona w oczekiwaniu.
By gotowy do ruchu, jeeli zajdzie jego potrzeba. Kroki zbliay si.
Billie posza w stron dziau medycznego. Chciaa zobaczy, co robi z Mitchem. Moe jej na to pozwol.
Po drugiej stronie drzwi, które wyglday na skrzyowanie drzwi do poczekalni z lukiem statku kosmicznego, siedzia niski tusty mczyzna w laboratoryjnym kitlu, wygldajcy na malowido. Dziewczyna dotkna plastikowej ciany. Okazaa si bardzo zimna. Dobieg j znieksztacony elektronik gos mczyzny:
- Ten obszar jest Czysty - powiedzia. - Jeeli chcesz wej, musisz by najpierw odwszona.
- Odwszona?
- Chemicznie i elektrycznie oczyszczona z wszelkiej zewntrznej i wewntrznej flory i fauny - wskaza na poziomy cylinder o rozmiarach trumny. - Nie mog si tu przedosta adne bakterie. Potem twoje ubranie zostanie jeszcze spryskane.
Wycign jedn grub nog i dotkn materiau spodni.
- Osmotyczne. Pozwalaj skórze oddycha, ale wszystko inne nie potraci przez to przej. cznie z potem.
To wyjaniao, dlaczego w pokoju jest tak zimno. - Troch to wszystko kopotliwe - powiedziaa.
- Przepisy. Nie moe tu si dosta aden dziki lokator. Nawet mimo uywania promieni UV nigdy nie jestemy pewni. Jeeli chcesz tylko zaspokoi swoj nieposkromion ciekawo, lepiej obejrzyj sobie projekcj holograficzn. Zaoszczdzisz sobie troch czasu B.
- Czasu B? - zdziwia si.
- Jak bidet. Gdy wszystkie twoje wewntrzne bakterie si usma, ciekawe rzeczy zaczn si dzia z twoimi kiszkami.
Po pierwszym odwszeniu bdziesz miaa po prostu tygodniow sraczk. Nie bdziesz si moga nigdzie ruszy, bdziesz cay czas siedzie na klozecie.
-Aha. Szukam tu Sztucznej Osoby, która przybya do bazy razem z nami.
- A, tego droida? Jest w laboratorium mechanicznym. Dopasowuj mu urzdzenia do chodzenia. To nie potrwa ju zbyt dugo. Mog poczy ci przez komunikator.
Billie zastanowia si przez chwil.
- Nie. W porzdku. Porozmawiam z nim póniej.
- Nie ma sprawy. Bdziesz czego potrzebowa, popro. Jestem tu po to, eby ci pomóc. adnej pomyki nie bdzie. Billie odwrócia si i odesza. Mylaa o ostatnich sowach tuciocha.
To by dla niej kolejny dugi dzie. Czua si zmczona. Wszystko, czego teraz pragna, to pooy si i zasn. Nie, tylko nie sen. Nie koszmar, w którym obcy wdzieraj
si w jej upiony umys i wywouj w nim przeraajce obrazy.
Mylaa kiedy, e szpital jest okropnym miejscem. Przeraaa j planowana operacja na jej mózgu - chemiczna lobotomia, na któr zdecydowali si lekarze.
Biorc pod uwag to, co wydarzyo si od dnia ucieczki ze szpitala, pozbawienie jej czci mózgu nie wydawao si ju takie ze.
10.
Wilks dostrzeg mczyzn wchodzcego do luku towarowego, ale nie rozpozna go - wiata hangaru byy sabe, a lampy statku równie nie wieciy janiej. Przybysz rozejrza si wokoo.
- Tutaj - odezwa si sierant.
Mczyzna zastyg w bezruchu, potem sign doni do biodra, opar j na kaburze i ponownie znieruchomia.
- Tak mylaem, e to moesz by ty - powiedzia Wilks. Przed nim sta Powell.
- Co tu...? - zacz.
Major zamacha gwatownie rk, uciszajc go w ten sposób. Komandos zamilk. Przyglda si, jak oficer wyciga jaki elektroniczny przyrzd i wciska guzik. Zielone znaczki pojawiy si na wywietlaczu instrumentu.
- W porzdku. Czysto.
- ciany maj uszy? - spyta Wilks.
- A sufit oczy. Tak jest wszdzie w bazie. To miejsce jest wyjtkiem. Za par dni i ten statek bdzie zapluskwiony.
- Spears. - To paranoik. Jest tak szalony, jak pajk na gorcej pycie. - Wyobraam to sobie.
- yje swoim pomysem odzyskania Ziemi i pragnie zosta bohaterem tysiclecia. Myli, e kady musi mu suy. Podejrzewa, e kto dodaje mu trucizny do jedzenia i kae próbowa wszystkie potrawy sucym. Wszdzie wszy spiski przeciw sobie. W normalnych czasach badacze pokrtnoci ludzkiego umysu pisaliby o nim ksiki.
- Normalne czasy - sarkastycznie zauway Wilks - bd musiay chwil poczeka.
Powell skin gow. - To prawda.
Major westchn. Wydawao si, e toczy jak wewntrzn walk.
-Moe istnienie czowieka jako gatunku nie ma sensu. Moe ludzkoci potrzebny jest psychopatyczny morderca, eby pokona obcych.
Kolejny raz potrzsn gow.
- Sam w to nie wierzysz, majorze - powiedzia sierant. - Nie. To byby krok wstecz, powrót do jaski. Jestemy... jestemy ponad to. Mamy rozwinit cywilizacj, jestemy... yjemy wród gwiazd. Nie moemy zawróci.
- Nie broni Spearsa, ale sdz, e rozmowy nie maj wikszego wpywu na potwory.
- Rozumiem to. Lecz królowe s inteligentne. Mona si z nimi porozumiewa. Robimy to tutaj !. Nasza królowa wspópracuje, bd, co bd. Obcy chc, w gruncie rzeczy tego, co my - przey.
- Jeeli oczekujesz na co w rodzaju Braterstwa ycia, to tracisz swój cenny czas. Widziaem moich przyjació zaszlachtowanych przez te bestie. Byem na Ziemi tu przed tym, jak ludzie woleli zgin od wybuchu jdrowego, ni by zjedzonym przez potwory.
- Wiem, wiem. Nie powiedziaem, e powinnimy wzi w objcia obcych i oczekiwa, e bd si do nas umiecha. ycie w jednym wiecie z nimi jest mao prawdopodobne: Zbyt przypominaj gatunek ludzki sprzed milionów lat. S za bardzo egocentryczni, eby myle o innych gatunkach jako podobnych sobie. Nie, nie sugeruj niczego. Ale jestemy przecie inteligentni, cywilizowani. Wojna jest gupot, zniszczenie, anihilacja innego gatunku, barbarzystwem.
- Zabawnie sysze takie sowa wychodzce z ust Koman
Bosa Kolonialnego.
- Nie wszyscy onierze s zabójcami. I nie kady oficer jest automatycznie infantylnym gupkiem.
- Nie oszukasz mnie.
Wyszczerzy zby. Powell by kim posiadajcym sumienie i niewtpliwie chcia czego dokona. Wilks nie by pewien czego, ale czu, e szybko si to wyjani.
- Nie wysadzili si cakowicie. Wiesz o tym, prawda? . - Co?
- Na Ziemi. Nic takiego si nie stao. adnego totalnego atomowego zniszczenia. Nic wicej tylko taktyczne, niewielkie eksplozje, jeli wierzy przekazom stamtd.
- Prawdopodobnie stao si tak tylko, dlatego, e twoi przyjacielsko nastawieni obcy zjedli tego, który mia nacisn guzik.
Wzruszenie ramion.
- No dobra, o co chodzi, majorze? Dlaczego mi mówisz o tym wszystkim i naraasz wasn dup?
Powell kiwn gow i gboko wcign powietrze.
Roliny nie mogy wyprodukowa na tyle grubej warstwy azotowo-tlenowej atmosfery, która pozwalaaby ludziom oddycha swobodnie, jeeli tylko poruszaliby si gdzie indziej ni po dnie gbokich kraterów. To prawda, e planetoida bya wystarczajco dua by utrzyma niektóre gazy przy powierzchni, ale termin, „ziemiopodobna" by grubo przesadzony. Chyba, e kto uwaaby ludzi za krety albo pieski preriowe.
Stao si jednak inaczej. Cywiln koloni zaoono z powodu duej liczby podziemnych jaski, które mogy zosta hermetycznie zamknite i wypenione powietrzem. Uywano ich jako schronów oraz do produkcji ywnoci. Natychmiast, gdy may wiatek sta si samowystarczalny, pojawiy si moliwoci jego wykorzystania: baza wojskowa, kopalnie, wizienie bez moliwoci ucieczki. To by koniec podobiestwa do ziemskich warunków. To, co wyprodukoway roliny, byo zabezpieczane pod powierzchni gruntu.
Skradziony pezacz zbliywszy si do fabryki, zwolni. Potem zatrzyma si. Wewntrz, w maej kabinie siedziaa trójka dezerterów. Od czterech dni si nie myli i skoczya im si ywno.
- Udao si - powiedzia Renus.
- Taka Jak na razie - doda Magruder.
Kierujcy w tym momencie pezaczem Peterson poruszy wargami, ale nie odezwa si.
- Radio cigle milczy za wyjtkiem sygnaów naprowadzajcych z Trzeciej Bazy - odezwa si Renus.
- Spears móg nakaza cisz radiow. Nie bdzie sycha nawet pierdnicia.
- Wanie - tym razem Peterson otworzy usta - ale powinnimy zapa choby Dopplera albo co w tym rodzaju. - To nie jest miejsce, gdzie ludzie przychodz na piknik, no nie, kurzy módku? Wszystko tu jest pod ziemi.
Peterson popatrzy na Renusa. Wyglda tak, jakby mia zamiar wsta i waln koleg w szczk..
- Skoczcie to - powiedzia Magruder. - Zrobilimy to. Udao si i to jest najwaniejsze. Spears nawet nie spojrza w t stron. Nie widzielimy adnych patrolowców. Jestemy wolni.
- Poczuj si lepiej, gdy ju znajd si w rodku. - Peterson by wyranie niespokojny.
- Wic na co czekamy? - spyta Renus. - Ruszajmy. Pezacz powoli ruszy.
W luku Amerykanina rozleg si gos Powella:
- Faszeruje badane obiekty wszelkimi rodzajami chemikaliów, a naukowcy sprawdzaj ich wpyw na obcych. Nikt nie wie, co i jak na nie dziaa. Wewntrzny metabolizm potworów jest zaskakujcy.
Wilks odruchowo dotkn blizn na swej twarzy. Spostrzeg, co robi, i opuci rk.
- Tak. Zauwayem. Krew w postaci kwasu prawdopodobnie jest ich podstawowym rozpuszczalnikiem.
- Zrobilimy kilka podstawowych testów z królow. Nie przejmuje si zbytnio losem swoich podwadnych. Zabilimy kilka, a ona nie okazaa najmniejszego zdenerwowania czy wrogoci. Ale kiedy chcielimy uszkodzi lub zniszczy jakie jajo, bya bardzo poruszona.
- Tacz, jak ci zagramy, albo zgadzimy twoje dziecko?
- Co w tym rodzaju. Wydaje si, e to dziaa. A królowa kontroluje reszt. Nie cakiem wiemy, w jaki sposób jaki rodzaj transmisji telepatycznej albo radiowej na ekstremalnie niskich czstotliwociach. Wsadzilimy... eee... wprowadzilimy pojedynczego czowieka do komory penej obcych i dalimy mu jajo oraz miotacz ognia. Królowa patrzya na to i aden potwór nie dotkn czowieka.
- Rany,. ale z was zimnokrwiste skurwysyny!
-To nie mój pomys, Wilks. Ca zabaw kieruje tu Spears. - Czemu kto nie wpakuje mu kuli w czaszk? A moe lepiej byoby wrzuci mu granat do bidetu?
- Ma swoich zaufanych ludzi. I tak, jak powiedziaem, jest cholernie ostrony.
Wilks pokrci gow z niedowierzaniem.
- Ufa ci?
- Nie cakiem.
- Ale mógby go usun. Wtedy by tu dowodzi. - Nie jestem zabójc, mówiem ci.
- Tak. Mów dalej. Powell zacz opowiada.
Billie siedziaa w pokoju, który dla niej przygotowano w klitce wielkoci ubikacji. Miejsca starczyo jedynie na óko, krzeso, prysznic i toalet. Wanie skoczya sprztanie. Nie chciaa spa, ale czua si tak zmczona, e z pewnoci szybko unie. Jeden z lekarzy, z którym rozmawiaa, da jej tabletk i powiedzia, e powinna j zay. Miaa uwolni j od koszmarów. W caej bazie tylko ona je miaa.
Patrzya na swe odbicie w lustrze, dziwic si, kim jest ta chuda, z podkronymi oczami kobieta.
- Billie? Odwrócia si. Mitch.
Zreperowali go, ale, w jaki sposób. Górna cz ciaa utrzymywaa si na podwójnej ramie metalowych nóg przypitych do korpusu uprz pasków biegncych przez ramiona i wokó talii. Platforma zaczynaa si tam, gdzie koczyo ciao, i dalej przechodzia w par hydraulicznych teleskopów z nierdzewnej stali i twardego plastiku. Zakoczone byy owalnymi podstawami w niczym nie przypominajcymi ludzkich stóp. Nie postarano si take o proporcje - Bueller by osiemnacie lub dwadziecia centymetrów niszy ni wtedy, gdy mi swe ciao w caoci. Wskutek tego donie sigay metalowych kolan. Pierwszym wraeniem Billie bya myl, e widzi czowieka, którego doln cz odarto z ciaa i pozosta tylko metalowy szkielet.
- Có - powiedzia Mitch. - Jak mylisz, czy to ja?
art wypad pasko i zama jej serce. Lecz to byo wanie to, co prawdopodobnie chcia zrobi. Przyja wymian ciosów.
- Myl, e sprzedali ci wersj demonstracyjn. Powiniene poczeka do przyszego roku na nowy model.
Zapada cisza.
W kocu Bueller przerwa milczenie.
- Nie maj tutaj odpowiednich urzdze. Zrobili i tak najlepiej, jak tylko mogli.
Znowu upyna duga chwila.
- U ciebie wszystko w porzdku?
- Skoro o to pytasz, to nie. Mój wiat jest w ruinie, moja mio jest gówno warta, ja sama jestem uwiziona w wojskowej bazie z facetem, który uwaa, e potrafi hodowa obcych jak domowe bydo. Galaktyka zmierza ku zagadzie. A moe ty nic nie zauwaye, Mitch?
Odwrócia si:
- Billie. Przykro mi.
- Dlaczego. Nic tu nie zawinie z wyjtkiem tego, co dotyczy mioci. W porównaniu z kosmicznym wymiarem innych wydarze nie mato najmniejszego znaczenia. Zapomnij o tym.
- Billie...
- Co, Mitch? - odwrócia si gwatownie i spojrzaa mu w oczy. - Co zamierzasz z tym zrobi? Czy technicy schowali w swoim metalowym urzdzeniu jakiego maego, milutkiego kutasika? Napompuj go, a bdzie ci stercza ca noc, co?
Bueller zamruga oczami. Podniós rk jak w obronnym gecie, ale szybko j opuci. Potrzsn gow. Potem odwróci si i wyszed. Cichy szum jego nowego napdu cich i sycha byo tylko odgosy kroków. Szybko umilky i one.
Billie westchna ciko. O, ludzie. Stpaa po cienkiej linie. Chciaa go zrani i udao jej si. nauczono go, jak walczy z uczuciami, i teraz prawdopodobnie czuje si zamany. Walczya nieuczciwie, skaczc mu do garda. Jak moga to zrobi?
"Jak? - dobieg j cichy gos z gbi duszy. - Jak móg kocha si z tob, pozwoli ci na uczucie do siebie i nie powiedzie ci, e jest androidem?"
Czy mogy by jakie wtpliwoci, czyj grzech jest wikszy?
Billie ykna na sucho tabletk, któr da jej lekarz, i pada na óko. Podoya ma tward poduszk pod gow. ycie jest tak nieuczciwe.
Có to bya za oryginalna myl.
Gdy pezacz zatrzyma si, trójka komandosów wysza do wntrza przedsionka wytwórni powietrza. Zamki byy tu kodowane, ale jeden z cywilów zapisa im waciwe cyfry..
- Na Boga, jaki pczek kluczy - odezwa si Renus.
- Nie wyglda na to, ebymy mieli tutaj jakie towarzystwo, nie? - rzuci pytanie Magruder. Pracowicie wprowadza kod.
Wewntrzny zamek otworzy si i weszli do rodka. Drzwi natychmiast zamkny si za nimi. Zdjli hemy.
Mog nie przyj zbyt dobrze goci wymachujcych karabinami - zauway Peterson.
- To prawda. Ale bd si czu pewniej trzymajc swój przy sobie.
Machn karabinem. Uzbrojony komandos wart by tyle, co trzydziestu nieuzbrojonych cywilów.
- Jeeli dadz nam jakie dziako, przechodzimy do planu B - do promu kosmicznego.
- Czy on naprawd moe nas zabra, dokd bdziemy chcieli?
- Przywióz tu farmerów, nie?
- No tak, ale kto z nas umie tym kierowa? Chyba nie ty? Renus by sceptyczny.
- Kto, kto nim przylecia - wtrci Magruder. - Zaproponujemy mu co rozsdnego - tu podniós znaczco karabin. Korytarz by szeroki i ciemny. Sklepienie gino w mroku, wysoko nad gowami. Owietlenie byo kiepskie.
- Zaduch - odezwa si Peterson. - I gorcej ni w dupie u diaba.
. - Jakie efekty uboczne dziaania generatorów gazu - stara si wyjani Magruder.
- Nagle stae si ekspertem od tego gówna? - spyta Renus.
W ciemnociach ich kroki odzyway si gonym echem. - Gdzie jest ktokolwiek? - zdenerwowa si Peterson.
- Moe maj przyjcie - powiedzia Renus. - Albo orgi. Te mógbym si troch teraz zabawi z jak malutk cipk. - Mae s najlepsze - mrukn Magruder. - Ej, mógby przesta pierdzie.
- Pieprz ci.
- Jak to mówi? Z czym do ludzi. Syszaem, e uywasz mikroskopu, kiedy chcesz si wysika.
Peterson rozemia si, a Magruder chichota z wasnego dowcipu. Poczuli si nagle lepiej. S bezpieczni, genera ich nie wypatrzy i nie zatrzyma. Gdyby cywile nie chcieli wspópracowa, to... pieprzy ich. Mog ukra im transportowiec i ruszy, dokd bd chcieli.
- Co to jest na cianie? - spyta nagle Peterson. - Co? Gdzie?
Renus stukn karabinem w rami Magrudera. - W górze, po lewej.
Caa trójka podesza bliej.
- Dlaczego tu, do diaba, nie ma wiata? Czuj si jak w grobowcu.
Magruder wczy latark i skierowa na cian strumie wiata.
Jasno halogenowego reflektora wyowia z mroku co przylepionego do ciany. Wygldao to jak szarawa ptla wykonana ze skamieniaych wntrznoci.
- Jaka rzeba? - spyta Renus. - O, kurwa, kurwa!
Magruder i Renus spojrzeli zdziwieni na Petersona. - Co...?
- Ja... ja widziaem wczeniej to... to gówno! - No i?
- Jak staem na warcie przy komorze królowej.
- O czym ty mówisz, do cholery? - krzykn Renus.
- Komora pieprzonej królowej ! Takie ajno byo tam wszdzie na cianach!
Magruder skierowa wiato na dalsz cz ciany. Dziwne "rzeby" cigny si w gb korytarza. Nieco dalej pokryway ju cian od podogi do sufitu.
- Aaa!
Renus i Magruder skamienieli i skierowali karabiny na swego koleg.
- Co...?
Peterson ciera co z twarzy. Czyst, cignc si ciecz. - Có to jest, do diaba?
Peterson spojrza w sufit.
Renus i Magruder poszli za jego wzrokiem.
11.
Cudo nowoczesnej chemii nie pogryo Billie we nie. Dodaa lek do specjalnej techniki relaksacyjnej, której nauczya si w szpitalu, lecz cigle nie spaa. Mitch odszed i nie wiedziaa dokd. I, co gorsza, nie dbaa o to.
Wanie. Pieprzy to.
Wstaa. Bya wyczerpana, ale pozostawia ju za sob najgorsze chwile. Umya twarz i spojrzaa w mae lustro nad umywalk. Jej twarz cigle bya zmczona, oczy miaa podkrone, minie cignite grymasem zmczenia. Kiedy Wilks wydosta j ze szpitala - jake dawno temu to byo - miaa szare wosy, dugie prawie do ramion. Kolor pozosta, ale cia je gdzie w trakcie podróy. Nawet nie pamitaa kiedy. Zapewne w czasie jednego z letargów po hipernie. Jeeli istnia jaki wszechpotny Bóg, który zwraca uwag na to, co robi ludzie, musia mie perfidne poczucie humoru.
Osuszya twarz, kilka razy wcigna gboko powietrze i wysza z malekiego pokoju.
Sza noga za nog, jakby siedziaa na swych wasnych ramionach. Zupenie nie kontrolowaa, gdzie i po co idzie. Po pewnym czasie spostrzega, e nogi zaprowadziy j ponownie do pokoju cznoci. Moe patrzenie na innych, którzy zajmowali si potworami, przyniesie jej ulg. Poczua, e boi si o ma dziewczynk, któr widziaa ostatnio. Dziewczynk oddalon o biliony kilometrów. Jak jej byo na imi? Amy?
Musiaa nastpi zmiana, gdy w pokoju siedzia tym razem mczyzna. Mia jednak te same polecenia co jej poprzedniczka.
-Annie mówia, e bya tutaj wczeniej - odezwa si technik.-Wchod do rodka.
Billie kiwna mu gow i usiada obok jego fotela.
Obrazy migotay na rónych monitorach. Czasem byy to testy urzdze, czasem zakodowane informacje przebiegajce po ekranach komputerów tak szybko, e nie mona byo ich odczyta. Ludzko wysyaa swe komunikaty zamienione w niewidoczne fale przemierzajce galaktyk we wszystkich kierunkach Czy kto syszy? Czy kto jest tam, w pustce?
Na ekranie po lewej stronie pojawia si kobieta. Miaa atrakcyjn sylwetk, ciemne, krótko obcite wosy, wskie wargi i lekko wystajce koci policzkowe. Mówia co szybko, ale obraz nie wydawa adnego dwiku. Pot pojawi si na jej czole i zacz spywa po twarzy.
-Kto to jest?
Technik spojrza na obraz. Umiechn si.
- To Ripley.
- Ripley?
Mczyzna spojrza na ni jakby bya niezbyt rozgarnitym dzieckiem.
-Ellen Ripley. Ta Ripley. Bya na Nostromo i Sulaco. Bya tam od samego pocztku, na LV - 426, co oznacza pierwszy kontakt z obcymi. ya przez ostatnie lata w jaskini, czy co?
- Monaby tak powiedzie. Co si z ni stao ?
Technik nacisn kilka klawiszy.
-Przykro mi, ale nie bdzie dwiku. To naprawd stare nagranie. Od czasu do czasu przechwytujmy jakie. Prdko wiata jest tak maa. Jeeli chcesz, mog to podczy do komputera czytajcego z ruchu warg.
- Co si stao z Ripley? - powtórzya Billie.
- Nie wiadomo -technik wzruszy ramionami. - Ze wszystkich, którzy lecieli Nostromo, przeya tylko ona. Wszystko stao si z powodu jakiego debilnego pilota transportowca, który usiad nie tam gdzie trzeba w nieodpowiednim czasie i zosta zainfekowany. Ona wrócia póniej do tamtej koloni jako doradca zaogi zoonej z Komandosów Kolonialnych. Kolonie zniszczya eksplozja adunku nuklearnego Prawdopodobnie wszyscy zginli. Byy pogoski...
Billie, psychicznie wyczerpana, wpatrywaa si w technika. Czekaa.
- Miaem kumpla, zwykle pracowa w cywilnym Dziale Biotechnologii w jednej z ziemskich spóek. Twierdzi, e Ripley udao si opuci baz przed wybuchem. Jest uwiziona gdzie w Jakim odcitym wiecie. Wysano kogo na poszukiwania i na tym koczy si ta historia. Wiele wydarzyo si po inwazji. Zreszt kto wie?
-Wydaje mi si, e wiesz duo na ten temat.
- Nie cakiem. Spears...eee. genera Spears bada wszystko, co dotyczy obcych. Jakie szcztki jego wiadomoci przedostaj si do nas. Popytaj zaog.
Billie patrzya na kobiet na ekranie. Poczua co w rodzaju wspólnoty dusz. Jak zachowaa si w obliczu grozy obcych? Czy gdzie yje? A moe istnieje tylko w postaci atomowego pyu, po mierci w nuklearnym piekle podobnym do tego, jakie przygotowa Wilks na planecie potworów? Moe miaa pecha i skoczya jako ludzki ywy inkubator do wylgu poczwarki obcych?
Obraz znikn. Billie przechylia si w ty i pozwolia, by nowe piksele przelatyway przed jej oczami. Ich dziaanie byo podobne do hipnozy, dziaay jak wiato stroboskopu, a niski dwik dodatkowo wprowadza jej umys w stan odrtwienia, powodowa senno.
Zanim si spostrzega, zapada w ciki sen.
lina, która kapna na Petersona, wiadczya, e on bdzie pierwszym celem. Komandos podniós karabin i otworzy ogie, wodzc luf we wszystkie strony. Rozsiewa we wszystkich kierunkach Rozsiewa we wszystkich kierunkach 10-milimetrowe oowiane pociski ze stalowymi koszulkami Przeciwpancerne kule jczay i wizgotay, rozbijajc si o sufit, a odgos wybuchajcych adunków uderza w uszy wszystkich trzech onierzy, niemal ich oguszajc.
Renus i Magruder podnieli równie bro, ale nie zdyli wystrzeli. Potwory posypay si ze sklepienia. Póki si nie poruszay, pozostaway niewidoczne, teraz cay korytarz zaroi si nimi.
Pierwsza bestia spada na Petersona i rozpaszczya go na pododze. Bro brzkna o cian.
onierz krzycza krzykiem bez sów.
Potwór uniós gow jak jaki monstrualny przeuwacz. Ze szponów zwisa mu czowiek wygldajcy w tym momencie jak lalka.
- Kurwa! Zastrzel go! - wrzasn Magruder.
- Nie mog, Peterson jest na linii strzau...!
- Uciekajmy, wiejmy std. Prdko!
- Na pomoc! - wrzeszcza Peterson. Wreszcie zdoa wyartykuowa sowa.
Obcy trzymajcy czowieka zbliy si do ciany i wycign apy. Inni obcy - dwójka, nie trójka - wyonia si z mroku tu przed komandosami i chwycia Petersona. Podaway go sobie z ap do ap.
- O, Jezu! - Renus Wystrzeli i najbliszy obcy pad rozpryskujc we wszystkie kierunkach óty pyn jak wod z pknitego balonu.
- Aach! - krzykn onierz, gdy kwas spryska mu kombinezon wypalajc natychmiast mae dziury. Odwróci si i uciek.
Renus nie widzia jego ucieczki, Strzela bez przerwy z karabinu rozsiewajc w caym korytarzu haas i mier. Upad kolejny potwór, przecity na pó na wysokoci bioder. Jednak Peterson by ju zgubiony. Znikn z pola widzenia.
Coraz wicej bestii skakao z sufitu i otaczao Renusa.
- Gicie skurwysyny!
Cigy ogie karabinu M.-41E wyrzuca teoretycznie siedemset pocisków na minut, czyli nieco wicej ni jedenacie na sekund. Z broni nastawion na ogie automatyczny magazynek zawierajcy sto pocisków oprónia si w cigu okoo dziewiciu sekund.
Byo to dziewi najduszych sekund w yciu Renusa.
W chwil potem - serce komandosa zdyo uderzy trzy razy, jeden z obcych skoczy na niego. Z paszczy potwora wystrzelia szczerzca zby wewntrzna szczka i zamkna si na krzyczcym z przeraenia gardle onierza. Wrzask cich natychmiast do guchego charkotu. Obcy zachowali Petersona do implantacji, ale Renus by dla nich tylko wieym misem. Ostatni rzecz, któr udao mu si zrobi przed mierci, byo nacinicie spustu wyrzutnika granatów 30-milimerowy adunek uderzy w cian pod ktem, odbi si w gór i eksplodowa gdzie pod sufitem. Wybuch zasypa korytarz mierciononymi odamkami i deszczem ognia.
Magruder ucieka, ponaglany strachem i adrenalin. Kwas wypala coraz gbsze dziury i wydziela gryzcy dym. Fala uderzeniowa prawie go przewrócia, ledwo utrzyma si na nogach.
Przed nim znajdowao si wyjcie oznakowane jako Wewntrzna Ochrona ycia. Komandos dotar do drzwi i uderzy kilka razy jak oszalay w pytk zamka, Drzwi stany otworem. Wskoczy do rodka i przycisn kolejny guzik. Trzyma go tak dugo, a wejcie nie zamkno si cakowicie.
- O, Jezu, Jezu!
By bezpieczny, bezpieczny. Przynajmniej chwilowo. Musi teraz jak najszybciej znale drog na zewntrz! Rozejrza si wokó.
Co zazgrzytao. Twarde pazury na metalowej kracie.
Magruder spojrza w gór. Dojrza obcego siedzcego mu nad gow na aluminiowej perforowanej pycie sufitu.
- O, do diaba!
Podniós karabin i wypali. Pó tuzina pocisków uderzyo w krat. Jeden z nich musia trafi potwora, który upad jak marionetka z przecitymi sznurkami. Kwas zacz wylewa si z rany. Przepala metal, kapa na podog poniej. Szybko zacz unosi si dym.
Komandos cofn si przed rcym deszczem i rozpaszczy na cianie.
Co walno w drzwi. Cienki metal wybrzuszy si do rodka jakby to bya folia.
-O, ludzie!
Szpon przeszed prze cian i chwyci Magrunera tu nad nerk. Ten szarpn si z bólu i poczu, jak co ostrego wyrywa mu kawa ciaa na plecach. Wrzasn z bólu. Dziura na ldwiach onierza wypenia si natychmiast krwi. Zrobi krok do przodu i wdepn w kau kwasu rozlanego na pododze. Natychmiast zaczy dymi byty i poczu, jak ogie ogarnia mu stopy.
Rzuci bro, cign buty parzc sobie rce. Potem rzuci si do drzwi po przeciwnej stronie tych, przez które usiowa si wedrze obcy. Opar si o nie, a te otworzyy si pod jego ciarem. Upad.
Jaki ruch nad nim! Obcy! Nie, to nie by potwór, to czowiek! Dziki Bogu!
Wtedy spostrzeg, e stoi nad nim Spears.
- Kar za zdrad jest mier - powiedzia genera.
Umiechn si.
Spears obserwowa wszystko. Pocztek dezercji, szaleczy rajd przez kaniony, wejcie do wytwórni powietrza. Ci gupcy myleli, e mog bezkarnie ukra pezacz i uciec. Nawet nie poszukali ukrytych kamer na pokadzie. Genera bawi si widokiem kadej najmniejszej chwili tej podróy. Zna kady szczegó, kade sowo, jakie pado w czasie tej ucieczki. Tak samo jak ostatni atak obcych, który zarejestroway urzdzenia do inwigilacji. Wprawdzie niektóre przewody zostay uszkodzone przez robotnice podczas budowy mrowiska wewntrz opustoszaej fabryki, ale i tak wiele fotoczuych oczu pozostao na swoich miejscach. Wszystko byo nagrywane i kierowane do komputera w Trzeciej Bazie, gdzie obrazy byy analizowane, by poszerzy wiedz na temat potworów.
Trojka dezerterów wpada w panik i to napenio Spearsa niesmakiem. Prawdziwi komandosi powinni kontrolowa swoje zachowanie, panowa cakowicie nad polem ostrzau u przej przez gromad obcych do bezpiecznego miejsca. Lecz ludzie s sabi, przepenieni strachem i trac panowanie nad sob. Gubi ich wasne cholerne uczucia. Gdyby na miejscu dezerterów znalaza si trójka uzbrojonych potworów, cae stado dzikich obcych nie zdoaoby ich pokona. S takie, jacy powinni by prawdziwi onierze - bez uczucia strachu, bez adnego emocjonalnego gówna, które bierze si z tego z tego, e czowieka rodzi kobieta. NA swój sposób Spears utosamia si z obcymi. On sam pochodzi od jaja i plemnika, ale nie by uzaleniony w adnym momencie od yjcej matki.
Komandos u jego stóp wyjcza:
- Ge... genera! Dzie... ki Bogu...
- Spieprzye to, synu. Zesrae si ze strachu. Bo jeste saby. Ale przydasz si. Twój przypadek bdzie dugo jeszcze ogldany i analizowany. Twoja mierdzca ucieczka bdzie nauczk, bdzie lekcj, jak nie naley postpowa, bdzie klasycznym przykadem zej taktyki zbudowanej na jeszcze gorszej strategii.
Odwróci si. Para onierzy w penym rynsztunku bojowym staa obok. Byli zdenerwowani. Wokó nich unosi si zapach strachu. Nie byli wiele lepsi ni ten lecy na pododze kundel, ale przynajmniej wykonywali rozkazy.
- Skoczyem z tym gównem - Spears wskaza na Magrunera. - Robotnice musz by godne. Dajcie im kolacj.
- Nie!- krzykn dezerter. - Nie moe pan! Prosz!
Usiowa si podnie.
Jeden z onierzy otworzy drzwi. Obcy i tak byli o wos od wtargnicia przez ssiedni pokój. ciana zacza ju pka pod ich uderzeniami.
- Prosz! Proosz!
Dwóch komandosów pocigno Magrudera w kierunku drzwi. Wierzga nogami i pry rce, by powstrzyma to, co nadchodzio. Chwyci jedn doni za futryn. Strach dodawa mu si. Udao mu si powstrzyma na chwil wleczc go dwójk.
Spears podniós nog i kopn Magrudera w rk. Strzaska mu palce. onierz wrzasn, puci drzwi i natychmiast zosta wypchnity z pokoju. Drzwi zamkny si cicho.
Genera patrzy przez plastikow pyt, jak obcy wdzieraj si do pomieszczenia, w którym znalaz si nieszczsny komandos. Gos skazanego na mier przenikn przez cian. Wida byo, jak kopn pierwszego potwora który si do niego zbliy, lecz by to ostatni, rozpaczliwy wysiek walczcego o ycie straceca.
Spears odwróci si.
- Chodmy - powiedzia. - Skoczone.
Dwaj komandosi rzucili si do wyjcia. Ten widok wywoa umiech na twarzy Spearsa. Mia przykad, jak mona utrzyma onierza w ryzach. Tak jest panie generale! Tak wanie powinno by.
12.
Powell chodzia tam i z powrotem nerwowym, szybkim krokiem.
- Byo tu stu szedziesiciu omiu cywilów - powiedzia.
- Mczyni, kobiety, dzieci. Spears da ich obcym. Wytwórnia powietrza sjest w peni zautomatyzowana, wic ludzie s... byli zbdni.
Wilks stwierdzi nagle, e stoi i zaciska z caych si pici.
Major przesta kry, odwróci si i popatrzy na sieranta.
- Pozwolie mu na to.
- Nie jestem morderc - broni si Powell. - Nie potrafi zabi nawet Spearsa.
- Widziaem, e signe po pistolet, kiedy wszede tutaj.
- Ale go nie wycignem Mógbym, myl, e mógbym to zrobi, gdybym naprawd uwaa, e moje ycie jest w niebezpieczestwie.
- A nie pomylae, e tak wanie jest? Czego ty waciwie oczekujesz? Formalnego wypowiedzenia wojny?
Powell przez chwil przetrawia ostatnie zdanie Wilksa.
- Suchaj - powiedzia w kocu. Przybyem tu, by suy mojej planecie. Studiowaem, byem w swoim czasie by zosta ksidzem. Planowaem po zakoczeniu nauki, e bd kapanem. Nie wyszo i trafiem tutaj. To, co robi Spears, napawa mnie odraz, ale droga do wiatoci nie wiedzie przez tworzenie mroku.
Wilks przyglda si swemu rozmówcy. Mia ju wczeniej do czynienia z takimi facetami. Wojsko musi mie w swych szeregach pewn liczb lekarzy i typków od religii. Ich mentalno, ze wzgldu na ich pochodzenie, jest z reguy pacyfistyczna. Jeeli zostajesz ranny w bitwie, to potrzebujesz kogo, kto ci poskleja, i od tego jest chirurg. Skoro jeste emocjonalnie rozbity musisz mie kogo w rodzaju powiernika - Wilks nigdy tego nie potrzebowa - i s psycholodzy czy ojczulkowie. S potrzebni, ale nikt nie chce mie ich u boku, kiedy wszystko wokó ponie, a przeciwnik zaczyna strzela. Tym bardziej nikt nie chce mie takiego dowódcy, kiedy siedzi na pierwszej linii. Nie znaczy to, e wszyscy s tacy sami. Wilks widzia lekarzy, którzy potrafili z umiechem wyrwa serce, i wyznawców rónych bogów, którzy bez namysu spaliliby stadion wypeniony maymi dziemi, gdyby tylko tego od nich zada. Lecz Powell nie by jednym z nich.
Biorc pod uwag sytuacj, bya to za wiadomo.
Czego waciwie ten czowiek chce? Dlaczego mówi Wilksowi o tym wszystkim?
Nagle zawitao mu dlaczego. Powell by jednym z tych, którzy kupuj na targu miso w opakowaniu, i z myl, e to sojowy substytut zjadaj go ze smakiem. Nie by owc i by ponad uciechami gry, jak jest mylistwo Lecz kiedy ju miso byo zapakowane... Przecie zwierz zostao zabite i skrwawione. Móg je miso, byle nie polowa i zabija.
Potrafi jednak rozpozna myliwego od jednego rzutu oka.
Wilks pokiwa gow. Fajnie, przeyje to. Przyzwyczajony by do wykonywania za kogo brudnej roboty.
Królowa bya gigantyczna, wiksza ni inne wadczynie.
Bya sia natury, nie do powstrzymania i niewiarygodna jak co ze staroytnych mitów. Bya Niszczycielem wiata, poeraczem dusz i gupot byo przeciwstawia si jej. Szalestwem byo nawet mylenie o tym.
Królowa szeroko ziewna, jej cztery wewntrzne czaszki otworzyy si i zamkny jak chiska ukadanka. Wygldao, e moe pochon wszystko, od myszy do sonia. Nie bya jednak zainteresowana ani myszami, ani soniami. Pragna zdobyczy. Pragna...
Billie odwrócia si, by uciec, ale nogi wrosy jej w ziemi. Potrafia si jedynie przesuwa powolnym, limaczym ruchem jak pyncy lodowiec. Czua si, jakby miaa na nogach oowiane buty albo sza po dnie basenu wypenionego gstym syropem.
Krzykna, cigle usiujc uciec, ale jej wysiki byy daremne. Poczua zapach królowej, gdy podesza bliej. By ostry, gorzki, jak palcy si plastik. Stosy cia skadane od lat otoczyy Billie oceanem, w którym nie byo ryb. Najeony krwaw pian grzywacz za chwil zaamie si nad jej gow...
- Nie obawiaj si - powiedziaa królowa.
Gos miaa agodny, melodyjny jak gos matki uspokajajcy przestraszone dziecko.
- Kocham ci. Pragn. Potrzebuj.
- Nie! - krzykna dziewczyna. Ju syszaa to wczeniej. Wiedziaa, e to kamstwo. Szarpna si w swoim osobistym pynnym bursztynie jak prehistoryczna mucha czekajca na dotknicie mierci, jak uwiziony owad czekajcy na Wieczno, która ma go pochon.
- Kocham ci. Chod. Pozwól mi dotkn ci...
Zimny szpon chwyci j za rami.
- Nie!
- Spokojnie! - powiedzia technik. Sta obok i trzyma rk na jej ramieniu.
- Wszystko w porzdku. Po prostu nio ci si.
Billie zamrugaa i spróbowaa przej z otchani koszmaru do rzeczywistoci.
- Wiem jak to jest - Mówi dalej technik. - Jak take o niej ni.
Billie popatrzya na niego niezdolna do wydania z siebie najmniejszego dwiku.
- Powied lekarzom. Maj tam rónoci, które powinny pomóc.
- Nie pomagaj - zdoaa wreszcie powiedzie kilka sów. - mam z tym do czynienia od dziesitego roku ycia. To tylko kwestia czasu, eby sny zmieniy si w rzeczywisto.
Na zewntrz rozlegy si odgosy, jakby, kto szed korytarzem w metalowych butach. Billie dokadnie wiedziaa, kto moe wydawa takie dwiki.
Do licha. Co ma zrobi z Mitchem? Nawet kiedy tak go olaa ostatnio, czua w sobie t dziwn energi, to cinienie, ten napór. Do diaba, trzeba to wreszcie nazwa po imieniu.
Czua mio.
Cholera.
Gdy tylko opucili t cz wytwórni, gdzie spotkali Magrudera, Spears zoy krótk wizyt w najnowszej komorze z jajami. Z grubsza byo ich tam tuzin. Leay na zrobionej przez obcych pododze, wszystkie wieutkie, najwyej kilkudniowe. Wszdzie mona byo dostrzec sprzt do podgldania i podsuchiwania. Genera wiedzia, e ma moliwoci szybkiego wyczenia albo zniszczenia tego systemu. Drzwi do tej komory pozostaway cay czas otwarte, tak e robotnice mogy pracowa bez przeszkód. Jednak wchodzc do komory Spears zakrci korb i zamkn je, by mu przez chwil nie przeszkadzano.
Lubi odwiedza jaja. Skórzaste, byszczce muszle zamknite mocno, chroniy swoj cenn zawarto. Zawsze ich widok dziwnie porusza generaa. Nie by czowiekiem zdolnym do gbokich przey duchowych, adnym mydkiem rozmylajcym o niemoliwej do zmiany przeszoci, albo o nieprzewidywalnej przyszoci. By czowiekiem czynu, nie mylicielem, jednak w tym pomieszczeniu cigle odnajdywa jakie bezlitosne pikno. Leeli przed nim nie narodzeni wojownicy zrodzeni z najwikszych i najokrutniejszych onierzy, jakich spotka czowiek. A genera by czowiekiem wojny.
Wraz z dwoma miertelnie przeraonymi onierzami u boku Spears podszed do najbliszego jaja i pooy do na szorstkim pojemniku kryjcym w swym wntrzu tajemnic ycia. Mona byo zrzuci t ma beczuk z wysokiego budynku w ziemskim polu grawitacyjnym, a odbiaby si jak plastikowa pieczka nie powodujc najmniejszego uszkodzenia swej zawartoci. Genera wiedzia o tym, bo kiedy ju tak zrobi. W sali o zmiennej wielkoci przyspieszenia grawitacyjnego, któr zbudowali uczeni, zrobiono dotychczas kilka takich eksperymentów. Jaja miay ogromn wytrzymao. Nawet przy 3g zachowyway spoisto. Mona je byo przeci - istniay narzdzia wystarczajco ostre - lecz lepiej, eby robicy to czowiek mia byskawiczny refleks. W przeciwnym wypadku móg straci twarz, gdy kwas który tryska ze rodka, by bardziej rcy ni krew dorosego obcego. Natura dobrze zabezpieczya ycie nie narodzonych potworów. Za mae poczwarki byy istnymi diabami.
Speras umiechn si szeroko i pogaska jajo, jakby to bya gowa ulubionego psa. Królowe obcych rozmnaay si na drodze partenogenezy, a robotnice byy cakowicie bezpciowe Istniay te samce- laboratoria bazy znalazy kilku, które jak si okazao, stanowiy obiekt czego w rodzaju seksualnej nagonki ze strony samic. Samce, kiedy ich liczba przekroczya pewn granic, walczyy ze sob zajadle, a pozostawa przy yciu tylko jeden osobnik. To on spókowa potem z królow. Jeeli to przey, a by to okrutniejsza zabawa ni bitwa z innymi samicami, niedugo pozostawa przy yciu. Jego tryumf by krótkotrway. W cigu kilku sekund po wyczerpujcym stosunku by zjadany przez okrutn kochank.
Naukowcy bekotali co o genetyce, ale nie byo to wane. W ogóle si nie liczyo. Przecie nawet gdy nie byo samców, królowa moga si rozmnaa bez przeszkód. A gdyby zabrako królowej, u jednej z robotnic nastpowao to, co badacze nazwali burz hormonaln, po której robotnica stawaa si królow.
Genera potrzsn gow w zachwycie. Co za niesamowite skurwysyny! Obcy byli tacy, i jakich marzy kady dowódca. Mona byo odbudowa swoje oddziay w cigu kilku miesicy pod warunkiem, e przey przynajmniej jeden onierz.
Jego komandosi kryli wokoo, a Spears czu ich strach. Ponownie wytrzeszczy zby w umiechu, czciowo dlatego, e doskonale wiedzia i ich przeraeniu, czciowo z powodu widoku wasnej erekcji, która napinaa mu spodnie. Dotd nigdy mu si to nie zdarzyo podczas gaskania jaj obcych. Widocznie on równie przeywa burz hormonaln. W jego yciu byo to rzadkie zjawisko, dotychczas wyadowywa si w waniejszych dziedzinach ycia. Nie dlatego, e uwaa seks za co niemiego, nie, to nie o to chodzio. Po prostu jego praca pochaniaa zbyt wiele czasu i energii. Na nic wicej nie zostawao. Oczywicie, kiedy by modszy, myla, e bdzie y wiecznie i wiecznie bdzie móg pieprzy kad dziur. Kiedy zrobi to pierwszy raz, nauczy si jednak czego wanego, bardzo wanego.
Za mia si gono do swoich wspomnie. Ech, sierant Instruktor Strzelania Brandywine. Co si z ni teraz dzieje?
Kadet Komandosów Kolonialnych Spears by w wieku pitnastu lat cigle o dwa lata przed sw pierwsz walk, chocia nosi ju trzy tatuae. „Strzelba” Brandywine miaa prawdopodobnie dwa razy tyle co on, bya potnie zbudowana i potrafia trafi z dwudziestu kroków w szczurze oko zarówno z karabinu, jak i z pistoletu Moge sobie zayczy, które to ma by oko. Swe czarne wosy nosia krótko obcite, miaa tward, zacit twarz i adnych widocznych oznak kobiecych piersi. Spears daby si zabi, byle j zdoby. „Strzelba” bya miercionon maszyn do zabijania i to podniecao modego kadeta. Kilka razy podglda j kpic si pod prysznicem, starannie ukrywajc przed jej wzrokiem salut swego najkrótszego ramienia. Byo w takich momentach diabelnie twarde i sterczao niemal pionowo w gór.
Zawsze myla, e Brandywine niczego nie widzi, ale pewnego popoudnia po wiczeniach w sali gimnastycznej znalaz si z ni pod prysznicem sam na sam. Jak zwykle, jego fiut usiowa wystartowa w powietrze. Spears bez przerwy krci kurkami, by „Btrzelba” nie zauwaya, co si z nim dzieje.
Po chwili zakrcia wod w swoim natrysku i zacza wychodzi. Bardzo dobrze.
Lecz odgos kroków po mokrym plastiku wydawa si dochodzi z przeciwnego kierunku. Dojrza j ktem oka, kiedy stana tu za nim i klepna go w rami.
-Chod, kadecie. Musisz si nauczy, jak tego uywa.
Spears myla dotychczas o sobie jak o prawdziwym komandosie. Potnym, nieustraszonym, zimo oceniajcym kad sytuacj. Teraz poczu, e si czerwieni.
- Sucham?
- Chcesz mnie nadzia na swoj dzid ju od kilku tygodni, dzieciaku. W mojej kwaterze, za pi minut. Bdziesz móg troch postrzela.
Odwrócia si i wysza. Patrzy na ej muskularne poladki i nie móg zapa tchu. By przeraony.
Jednak byo cakiem fajnie. „Strzelba” miaa dowiadczenie, z ca pewnoci rozprawiczya wielu kadetów i bya cierpliwa.
Pierwsza runda trwaa nie duej jak trzy sekundy. Potem Spears wypróni magazynek swej broni. Pi strzaów, nie wicej. To byo wspaniae, ale natychmiast zorientowa si, e nie zrobi waciwe nic dla Brandywine. Zacz przeprasza.
- O, rany. Przykro mi, ja...
- Zapomnij o tym, kadecie - przerwaa mu. - Znam was doskonale, modzików. Poza tym nawet nie zaczlimy. Daj no tu ten twój instrumencik.
Nastpne trzy godziny byy dla kadeta Spearsa jedn cudown chwil. Owszem, zazna w yciu wiele przyjemnoci, ale nic nie dawao si porówna z tym, czego go nauczya tego popoudnia. „Strzelba” Brandywine. Zadziwiajca rzecz. Najwaniejsz spraw bya cierpliwo. On by napalonym kadetem, yjcym w cigym popiechu, w biegu, w wycigu, w którym musia by pierwszy. Nie móg, nie umia czeka.
Brandywine nauczya go tego.
Byli w jej óku, zczeni po raz pity. Ona leaa na plecach, jedn nog zgia i odsuna na bok, a stop wsadzia pod poladek. Spears, ciko dyszc. Lea na niej i zawzicie porusza si w przód i w ty.
- Zwolnij troch, chopczyku.
- Co?
Signa rk i chwyciwszy go za biodro zwolnia jego ruchy.
- Kiedy jeste na strzelnicy i cel pokazuje si tu przed tob, co robisz?
- Strza na punkt, trzy kule, nie? Jedna w gow, w serce dwie - odpowiedzia znanym wierszykiem, jakby by w klasie. Potem, duo potem, doszed do tego, e naprawd w niej by.
- Prawidowo. Namys moe ci zgubi w bezporedniej walce. Ale kiedy znajdujesz si pidziesit metrów od celu, czy postpisz tak samo?
Kadet kontynuowa swe ruchy w tempie, jakie mu narzucia „Strzelba”.
- Nie, prosz pani. Staranni wyceluj i wpakuj dwie kule w korpus.
- Brzmi niele - wyszczerzya zby.
Podniosa nog tak, e palce stóp celoway w sufit.
- Teraz wyjanij, dlaczego tak postpisz.
- Strza na punkt jest niedokadny na dalszy dystans. W takiej sytuacji dokadno jest waniejsza ni szybko. Strzeli za szybko i chybi? To oznacza, e wróg zdy wycelowa i trafi. Lepiej by wolniejszym, ale pewnym.
- Poruszaj si teraz troch mocniej i odrobin szybciej - uniosa kolana prawie do twarzy. -Dobrze. Teraz wó tu palec. Potrzyj troch.
By ju znów bardzo blisko. Zmusi si jednak do utrzymywania tempa, jakiego chciaa.
- ycie jest jak odlego, kadeciku. Czasem trzeba si pieszy, czasem zwolni. Nauczenie si robienia wszystkiego we waciwym czasie i tempie jest tak samo wane jak wszystko inne. Rozumiesz mnie?
Skin gow. Zbliajc si do szczytu, zgodziby si ze wszystkim, co by mu powiedziaa. Jednak zrozumia lekcj. Metoda nauczania bya unikalna.
- Teraz szybko. Ruszaj si, kadecie, ruszaj si.
Wykona rozkaz. To bya naprawd diabelnie dobra metoda nauczania.
Spears wróci do rzeczywistoci. Poklepa jajo i wsta. Jego seksualne podniecenie mino. Czowiek mniej cierpliwy ni on straciby szans stworzenia niezwycionej armii. Jeeli „Strzelba” Brandywine jeszcze yje, jest staruszk dobiegajc osiemdziesitki. Ciekawe byoby spotka si z ni, eby pokaza, jakie jej lekcja wydaa owoce. A moe, do diaba, i wypieprzy j w imi dawnych czasów.
- Wychodzimy, onierze.
Tego rozkazu nie musia powtarza dwa razy.
13.
- Królowa nauczya si wykonywa rozkazy generaa - powiedzia Powell. Gow mia spuszczon i patrzy pod nogi.
- Sucha go? - spyta Wilks.
Przebywali ju dugo we wntrzu statku i Wilks czu si zmczony, ale chcia usysze wszystko, co tylko mia do powiedzenia major.
- Tak. Spears tresowa j jak psa. Uywa do tego swej zapalniczki do cygar. onierz trzyma miotacz pomieni wycelowany w jajo, a królowa musiaa na to patrze. Potem wpuszcza do jej komory czowieka, a kiedy sigaa po zdobycz, zapala zapalniczk. Bestia szybko poja, o co chodzi. Moge zostawi kogo razem z ni i tuzinem robotnic na cae godziny, z adne z nich nawet go nie dotkno. Ta królowa nie jest gupia.
- Dziwnie to brzmi - kontynuowa Powell - ale ona potrafi powici robotnice bez chwili zastanowienia, ale sucha Spearsa, by ochroni jaja.
- Jest obca - Wilks wzruszy ramionami. - To, co dziwne dla nas, nie musi by takie dla niej. Moe jej odpowiedzialno koczy si, kiedy te cholerne potwory si ju wykluj.
- Tak wanie uwaa genera. Ale królowa kontroluje robotnice. Telepatycznie, empatycznie, czy jeszcze w inny sposób. Nie mamy tak czuych przyrzdów, eby by do koca pewni. Na pewno nie jest to zwizane z dwikami ani adnym przekazem wizualnym. Wszystko to potrafimy wykry i zarejestrowa. Robilimy testy z zamknitymi w szczelnych komorach robotnicami. W aden sposób nie mogy widzie ani sysze królowej, a robiy to, czego oczekiwa od nich Spears.
- Macie wicej ni jedn królow - stwierdzi nagle sierant.
- Skd wiesz - Powell a zamruga oczami ze zdziwienia.
- Skd bior si jaja w wytwórni powietrza. Chyba e wozicie królow tam i z powrotem.
- Nie. Woylimy tam jedno jajo z tutejszej hodowli. Spears zrobi to wasnorcznie. Teraz s tam dziesitki robotnic, które opiekuj si mod królow.
Wilks z niesmakiem potrzsn gow.
- Spears nie zdaje sobie sprawy, do czego w rezultacie dojdzie.
- Uwaa, e wie. Pracowa nad tym wicej ni ktokolwiek. Miesic temu zabra dwudziestk robotnic i kaza maszerowa w szyku. Kilka z nich nauczy trzyma zmodyfikowany M. - 69 i pozwoli im strzela.
- Jezu!
- Tak, wanie tak. Co do celnoci, to s jak klown w cyrku. Nie trafiyby w wiee kocieln z dziesiciu kroków, ale zawsze...
Wilks kiwn gow ze rozumieniem. Monstrum z karabinem maszynowym. Jedyn przewag czowieka w spotkaniu z tymi potworami bya bro. Gdy zostan uzbrojone jak ludzkie oddziay, bd nie do powstrzymania.
- Robotnice s gupie - mówi Powell - ale nawet najgupszy czubek potrafi w miar prosto wystrzeli. Mylimy te, e zdolnoci królowej pozwalaj widzie jej to, co widz jej podwadni. A ona jest sprytna co najmniej ta, jak my. Gdyby wierzy zapewnieniom psychologów.
- Na Budd i Chrystusa.
- Okrutne, ale prawdziwe.
Wilks wsta i zacz przemierza pusty luk.
- Lecz co za sens? - zastanowi si gono. - Ziemia to historia. Kiedy wyruszalimy tutaj, prawie caa bya ju opanowana. Jeszcze kilka lat i nie bdzie tam nikogo ywego. Par bomb neutronowych moe wysterylizowa caa planet. Wszyscy ci kowboje to gupcy.
- To nie chodzi o uratowanie Ziemi i ludzi, którzy tam s - powiedzia major. - Chodzi tu o Spearsa i jego wasn chwa lub co w tym rodzaju. Tak do koca to nie wiem, o co tu chodzi.
Wilks skin gow.
- W porzdku. Doszlimy do sedna sprawy, majorze.
Powell westchn.
- Wystarczajco duo ludzi nie yje, sierancie. To si musi skoczy. Spears jest teraz w wytwórni powietrza. Na zewntrz szleje burza magnetyczna spowodowana wzrostem aktywnoci sonecznej. Bdzie odcity przez kilka godzin, moe nawet przez cay dzie lub dwa. Nie bdzie móg w tym czasie wróci. Powinnimy rozpocz nasze przygotowania natychmiast.
- Dobrze - zgodzi si Wilks.
- Mitch?
Drzwi do jego pokoju byy otwarte. By teraz na wpó maszyn, ale druga poowa bya zaprogramowana na sen. Lea na wznak, a przecierado okrywao go do poowy piersi.
- Wejd, Billie.
wiato wewntrz byo przymione i z trudnoci mona byo cokolwiek dostrzec. Zbliya si do palety zastpujcej Buellerowi óko. Zatrzymaa si ze dwa metry przed ni.
- Przepraszam - powiedziaa. - Nie powinnam tego powiedzie.
Cigle lea na plecach, tylko rce zaoy za gow. Patrzy cigle prosto w sufit.
- Rozumiem, e byo ci smutno.
- Nikt nie da mi prawa mówi do ciebie w ten sposób. To jest jak... - przerwaa.
- Jak co?
Odwrócia si troch. Patrzya teraz na cian, a nie na niego.
- To enujce - powiedziaa. - Mylaam, e to mino, e przestaam ci uwaa za sztuczn osob, e to si nie liczy.
- Ale cigle ma to znaczenie, prawda?
Jej westchnienie byo prawie szlochem.
- Kiedy opucilimy komory hipersnu, wydae mi si taki zimny, nieprzystpny. Taki odlegy. Nie rozumiaam tego. Cigle nie rozumiem. Co si stao, Mitch? Zmienie si. Czy to ja si zmieniam?
Usiad, a przecierado zsuno si w dó a do bioder. Cigle okrywao metalowy szkielet przypity do dolnej czci jego ciaa. W tym owietleniu Bueller wyglda dla niej jak czowiek.
„Jest czowiekiem - upomniaa si w mylach - moe nie takim samym jak ja, ale czowiekiem.”
- Zrobiono nas tak podobnymi do ludzi, jak to tylko byo moliwe. Odeszlimy tak daleko od pierwszej generacji androidów, jak oni odeszli od robotów. Jestemy prawie ludzkimi istotami.
Zabawne, ale chodziy wieci w wytwórni, e nastpne pokolenie syntetyków bdzie mogo powsta w macicy i od urodzenia uwaa siebie za ludzi. Mieliby zaprogramowane wspomnienia dziecistwa, rodziny, a poza tym mieliby mie zaprojektowane ciao, cae ciao, równie wntrze, dokadnie jak u czowieka. Nie do odrónienia dla nieuzbrojonego oka.
Mieliby nie tylko wyglda tak samo, ale te myle, e s ludmi. Mieliby mie wbudowane Zasady Funkcjonowania, ale myleliby, e s to ich osobiste normy etyczne. Posiadaliby te same wymagania energetyczne, moliwoci przetwarzania ywnoci, tlenu, te same naturalne cykle biologiczne. We wszystkich normalnych zastosowaniach byliby ludmi. Nie mogli si jednak rozmnaa, ale byliby silniejsi, szybsi i bardziej trwali.
- Mitch...
- Oczywicie - Bueller mówi dalej, ignorujc, ignorujc j zupenie - pojawia si pytanie: Co za sens? Skoro potrzebujesz zwykych ludzi, czemu nie produkowa ich metodami znanymi od pradziejów? Normalna para rodziców albo ostatecznie sztuczna macica. Odpowiedzi s ograniczone moliwoci czowieka. Nie moe lub nie potrafi on wykonywa wielu brudnych lub niebezpiecznych prac. Promieniowanie, eksploracja obcych, wrogich wiatów, ratownictwo w próni, róne samobójcze misje.
Nowe androidy byyby perfekcyjne. Akceptowane w spoecznoci, ale moliwe do usunicia bez odrobiny alu, bez podranienia delikatnych uczu czowieka. Permanentni obywatele trzeciej kategorii. Nie, nawet nie obywatele, ale niewolnicy, prywatna wasno, lojalni jak psy, gotowi suy caym sob na rozkaz.
- Jezus, Mitch...
- Jeszcze nie skoczyem. eby uzyska tak doskonay model, trzeba eksperymentowa. Model przechodni musi mia si we waciwych momentach i paka, kiedy wypada, a nawet zakochiwa si, jeeli to potrzebne. I w tym punkcie si znalelimy, ty i ja. To dziaa. Moje hormony zachowuj si, tak jak zaplanowano, i zakochaem si w tobie. Jedyna przeszkoda w tym, e rozumiem moje uczucia i potrafi je dokadnie rozdzieli.
Billie popatrzya na niego.
- I obrazie si na mnie?
- Nie. Nie na ciebie. Suchaj, ja naprawd ci kocham. Ale nienawidz ludzi za to, e mnie takim uczynili. Nie dali mi adnej wskazówki, adnego sposobu na to, eby poradzi sobie z uczuciem w sposób racjonalny.
Billie umiechna si nikym, smutnym umiechem. Jego oczy byy lepsze ni jej. Dojrza wyraz twarzy dziewczyny.
- Powiedziaem co zabawnego?
Usyszaa zo w jego gosie.
- W pewien sposób, tak. Mnie te nikt nie da najmniejszej wskazówki, jak mam postpowa z „tymi rzeczami”, Mitch.
- Mio i logika nie id w parze. Szukasz czystej, prostej drogi. Midzy nami, „naturalnymi”, równie nie zdarza si to czsto. Mio jest zwykle szalestwem, oszoomieniem, czasem jest bolesna, a czasem wrcz okropna.
- Ty masz co najmniej moliwo wyboru.
- I co mi to daje, jak mylisz? Nie moesz wybiera, zanim nie zrobisz pewnych rzeczy.
- Moesz odej. Nie musisz mnie kocha.
- Mog odej od ciebie, ale nie uciekn przed wasnym uczuciem. Dlatego nie mog poradzi sobie ze sob. Mogabym odej, ale to, co czuj kae mi zosta z tob.
- Jest to poza moimi moliwociami zrozumienia.
- Witamy w klubie.
Zapada cisza. Gdyby powiedzieli to sobie, zanim zacz si ich romans. Gdyby Billie wiedziaa. Nie bya bigoteryjna, mogaby to pewnie zaakceptowa.
„Naprawd? Jeste tego pewna, Billie? Jeste pewna?” To byo jej cholerne drugie „ja”. Teraz nie bya ju pewna.
Przynajmniej do koca.
Spears siedzia w statku i czeka, eby przesza ta pieprzona burza. Gupiec. Powinien wiedzie, e wzrasta aktywno magnetyczna soca. Powinien zniszczy zdrajców i natychmiast zbiera dup z powrotem do bazy. Mogliby zdy, gdyby si popieszyli.
Dobra. Co jest, to jest. Nie warto paka nad rozlanym mlekiem. Trzeba wykorzysta czas jak najlepiej. Mia zaplanowanych kilka scenariuszy walk, a symulator zosta ju zaprogramowany do pola bitwy z oddziaami obcych w roli gównej. Jeszcze tego nie wypróbowali, ale to tylko kwestia czasu. Kiedy bd gotowi, nic w caym wszechwiecie nie bdzie w stanie ich powstrzyma. Sowo za Spearsa bdzie znaczyo wicej ni sowo Boga, kiedy jego oddziay zostan ju sforsowane. Naprawd tak bdzie.
To tylko kwestia czasu.
14.
Mczyzna dwigajcy straacki topór z durastali przebieg przez otwart przestrze.
- Tutaj, szybko - zawoa.
Po sekundzie drugi mczyzna pojawi si w polu widzenia. Tenniós ma opat z rczk z zielonego plastiku. Obaj byli brudni, a ich ubrania byy znoszone i w wielu miejscach podarte. Pierwszy mia na sobie skórzan marynark, która kiedy pewnie bya czarna, a teraz rzucaa si w oczy wyblaka szaroci. Drugi nosi wiatrówk z kapturem z ciemnoniebieskiego nylonu czy sylonu.
- Jeste pewny? -spyta Nylon.
- Nie, nie cakiem - odpar Skóra. - Ale jeeli to prawd, bdziemy si pawi w tuszczu. Dalej kopmy.
Mczyni stali obok zawalonego budynku. Tu za nimi znajdowao si ukowate wejcie wygldajce na wykonane ze stali - widniay na nim pomaraczowo brzowe placki rdzy. Z boku sterczao kilka powykrcanych metalowych prtów.
- Czowieku, dokopanie si tam zajmie par godzin.
- Pewnie, ale tam jest skad wojskowej ywnoci. Mówi si o zapuszkowanych tonach i caych cysternach czystej wody. Moemy zabra to do ukrytego podziemia i ju nigdy nie obawia si tych wstrtnych potworów.
Nylon podniós opat wypenion gruzami odrzuci zawarto za siebie.
- Ukryte Podziemie. Wierzysz w te bzdury? - zapyta.
- Wierz, e mona kupi najpikniejsz kobiet za pi puszek, a dziesiciu uzbrojonych drabów za sto. Z ciarówk pen wojskowych protein jestem pewny, e mona znale Ukryte Podziemie. Teraz zamknij si i kom.
Skóra uywa topora, jakby to by oskard, odrzucajc na boki cegy i kawaki betonu.
- Dobra, dobra. Gdzie Petey?
- Na wiecy, gupku. Na wiey.
Nylon popatrzy w gór na wyniosy budynek po drugiej stronie ulicy. Cz konstrukcji wyrastaa o trzy, moe cztery kondygnacje ponad wszystkie budowle w otoczeniu i sterczaa jak dziwna skaa uformowana nie przez wiatr i deszcz, ale przez bomby i ogie.
- Nie widz go.
- Nie powiniene go widzie. On ma widzie ciebie i kadego, kto bdzie si tutaj zblia. Chyba nie mylisz, e wóczybym si po otwartym terenie i nie pomyla o ochronie dla mojej cennej dupy?
Nylon wzruszy ramionami, nic nie powiedzia i wróci do kopania. Obaj mczyni zajli si prac i sycha byo tylko odgosy.
- Amy, co robisz? Spyta szeptem niewidoczny gos.
- Nagrywam, Wujaszku Burt. Mona usysze wszystko, co mówi. Wyglda na to, e s blisko kamery.
- Nie powinna wychodzi, Amy. Wiesz o tym. Mama byaby... Hej, daj mi kamer.
Obraz drga, pojawi si obraz gruntu i kawaek nogi dziewczynki. Potem znieruchomia ponownie na dwóch sylwetkach kopicych zawzicie mczyzn. Tylko kt widzenia zmieni si nieco.
- Nie rusza si - dobieg gos niewidocznego czowieka.
Sekund póniej pojawi si wysoki mczyzna z trzymanym przy biodrze karabinem na mikkie, przeciwludzkie adunki. onierz mia bro wycelowan w dwójk kopaczy.
- O, kurwa - rzuci Nylon. -Gdzie, do diaba, by Petey?
- Suchaj - odezwa si Skóra - Tu jest tego duo. Nie jestemy zachanni, podzielimy si.
Przybysz rozemia si gono.
- Nic tam nie ma, moje kotki. Rozpucilimy plotk, eby wyapywa takich frajerów jak wy.
- Skurwysyny - powiedzia cicho Skóra.
- O, rany! - krzykn nagle Nylon. - Jeste jednym z tych pieprzonych dokarmiaczy potworów!
onierz zrobi krok do przodu i uderzy mczyzn luf karabinu w twarz. Uderzenie byo wystarczajco silne, by powali Nylona na kolana, ale nie na tyle potne, by go oguszy.
- Przesta warcze, kundlu. Nigdy tak do mnie nie mów. Suymy królowej. To zaszczyt. Zaszczyt, syszysz? Ty tego i tak nie zrozumiesz. Nie jeste jednym z Wybraców - odwróci si w lewo - Simmons, King, do mnie.
Dwójka onierzy uzbrojona w karabiny pojawia si w polu widzenia kamery. Przed nimi szed trzeci mczyzna z rkami zwizanymi z tyu.
- Petey!
- Nie nakarmicie mn tych pieprzonych potworów! - krzykn Skóra.
Rzuci toporem w pierwszego onierza, odwróci si i zacz ucieka.
Simmons i King podnieli bro.
- Mam go! - krzykn który z nich. - Pilnujcie reszt!
Pad strza i kula trafia biegncego mczyzn w kostk. Zdoa jeszcze tylko jeden krok i zwali si na ziemie. Zacz rozpaczliwie krzycze.
Topór nie zrobi adnej widocznej krzywdy pierwszemu z onierzy.
- Idcie i wecie go - powiedzia wysoki. - Przypilnuj tych dwóch.
Dwójka onierzy posza po wrzeszczcego Skór.
- Królowa bdzie zadowolona z tej trójki - odezwa si pierwszy onierz. - Obdarzy nas umiechem.
Powiód wzrokiem po pustce wokó, pustce, która kiedy bya ruchliw ulic duego miasta.
Obraz zacz dre.
- Idziemy, Amy - w gosie niewidocznego Wujaszka Burta zabrzmiao zniecierpliwienia. - Szybko!
Obraz znikn. Skaner zacz wyszukiwanie kolejnego przekazu.
Billie siedziaa przed pustym teraz ekranem, a serce walio jak oszalae.
- Wielu stao si takimi - Powiedziaa techniczka Annie. - Nie tylko chroni polujce na ludzi robotnice, ale sami dla nich pracuj. Ciko sobie wyobrazi, jak czowiek moe to robi.
Billie westchna ciko. Tak. Niezwykle trudno byo to sobie wyobrazi, ale tak byo. Jak czowiek móg upa tak nisko? Jezu!
Znajomy ciar karabinu ucieszy Wilksa. Sierant nie mia osony pancerze, ale za to cztery zapasowe magazynki dyndajce mu przy pasie. Pi setek adunków to duo.
Powell poszed do centrum komputerowego, eby zrobi to, na czym si zna. Mia przej kontrol. Wilks by przyzwyczajony do niebezpieczestwa i walka bya jedyn rzecz, któr komandosi nauczyli go dobrze wykonywa
Drzwi do pokoju cznoci nie byy nawet zamknite. Oczywicie , nie byo adnego powodu, eby obawia si czegokolwiek. Waciwie to nie byo dotd takiego powodu.
Kiedy sierant wszed do maego pomieszczenia, ujrza Billie siedzc w jednym z foteli. Wpatrywaa si w pusty ekran. Obok niej siedziaa techniczka.
- Odejd od konsoli - rozkaza. Billie podniosa gow.
- Wilks. Co tu...?
Kobieta z cznoci chciaa wcisn jaki guzik.
- Hej, nie chcesz tego zrobi, prawda? - skierowa karabin w jej stron. - Odjed w ty z fotelem i wsta powoli.
. Zrobia, co jej kaza. - Wilks!
- Stań obok, Billie.
Dziewczyna potrzsna gow ze zdziwienia, ale zrobia, co jej kaza.
Otworzy najpierw konsol, a potem wycelowa w monitory. Nosi w uszach specjalne tumiki, wic strzay nie byy dla niego czym nieprzyjemnym, lecz obie kobiety zakryy uszy rkami. Techniczka krzykna. Trzydzieci pocisków wystarczyo. Twardy plastik rozprysn si, niebieskawe, delikatne ogniki krótkich spi przebiegy po powierzchni zniszczonych obwodów. Obrazy znikny i pozostaa tylko paska szaro martwych ekranów.
czno dalekiego zasigu bya ju histori, przynajmniej na razie. Byo jeszcze radio i Doppler w pezaczach i statkach. Niektóre z nich mogy osign pojazdy Spearsa poniej horyzontu, ale przy ucie szczcia nikt nie zdy tego zrobi. Trzeba si popieszy. Gdyby stao si inaczej, to te nie ma to wikszego znaczenia.
- Wilks, co ty, do cholery, robisz?
- Zamach stanu. Albo rewolucj, jak wolisz. Kiedy Spears wróci, zostanie pozbawiony dowodzenia. Powell je wanie przejmuje.
- Cholera, ten miczak? - odezwaa si techniczka. - Spears pore go ywcem.
- Gdyby to by tylko on, to z pewnoci. Ale jest paru onierzy, którzy nie chc sta si karm dla bestii generaa i bd po stronie nowego dowódcy. No i jeszcze jestem ja. W której druynie chcesz zagra, siostrzyczko?
Kobieta oblizaa wargi. Westchna.
- Jestem z tob. Wczeniej czy póniej kady co spieprzy. A wtedy idzie si do mrowiska. Wol raczej pokn kul ni jajo.
Wilks kiwn gow.
- Wic chodmy. Opowiedz mi wszystko o systemie cznoci bazy.
- Co z burz, onierzu?
Mczyzna potrzsn gow. Wyranie by zdenerwowany.
- Cigle szaleje, panie generale. Nie ma nadziei na start przez co najmniej trzy godziny - onierz przekn gono lin - panie generale.
Spears skin gow. Nie byo moliwoci wpyn na warunki atmosferyczne. Na niektórych planetach prowadzono pomiary, które pomagay przewidywa pogod na powierzchni. wiat z kontrolowanym klimatem nie wepchnby onierzy w boto albo nie zamrozi w niegu w nieodpowiednim momencie. Dobry dowódca musi przewidzie wszystko, take pogod. Wiele bitew przegrano nie z powodu przewagi wroga, ale z powodu zmiany pogody. Kamikadze - Boski Wiatr uratowa kiedy stare ziemskie imperium Nihonese od inwazji z morza. Lepsza pogoda na pocztku konfliktu pozwolia na marsz na poudnie w czasie Wojny Secesyjnej. Australijskie Wojny, Akturiaska Akcja Policyjna, Konflikt Berringetti. We wszystkich przypadkach kaprysy natury miay decydujce znaczenie. Jak denerwujce musi by dla dowódcy uczucie przegranej w wyniku, powiedzmy, monsunu. Wie, e jest doskonaym strategiem, ma najlepsze wyposaenie i doborowe wojsko. I co z tego? W takim przypadku nawet zagorzay ateista moe zacz wierzy w bogów.
Pokiwa gow w zamyleniu.
- Co z cznoci? Mamy poczenie z baz?
- Niestety, panie generale. Nawet transmitery LOS nie mog si przedrze przez to diabelstwo. Przykro mi.
- Nie twoja wina, onierzu. Próbuj dalej.
Genera odwróci si od cznociowca. Cigle tkwili przy poudniowym wejciu do wytwórni powietrza w umocnionym terenie, gdzie robotnice nie mogy wej, nawet gdyby pozwolia im na to królowa. Podoga wydawaa metaliczne dwiki pod grawitacyjnymi butami Spearsa, gdy szed w kierunku interkomu. Wczy go i popatrzy na swoich ludzi. Siedzieli skupieni razem i rozmawiali przyciszonymi gosami. Tak dziaao na nich przeraajce ssiedztwo obcych.
- Komputer, pokaza obraz z komory królowej.
Projekcja holograficzna pojawia si tu przed generaem. Cztery kamery daway obraz modej królowej napczniaej od jaj. Znajdowaa si w komorze pooonej cztery poziomy pod miejscem, gdzie sta Spears.
- Dobra dziewczynka - odezwa si z umiechem. - Dbaj o moich przyszych onierzy. Komputer, uruchom miotacz podogowy w komorze.
- Wylot miotacza jest zablokowany - odezwa si komputer.
Umiech generaa nieco przygas. Wystarczy tylko na to pozwoli, a królowa nie przestanie próbowa. Jej robotnice pokryy pewnie ujcie metrow warstw przetworzonej skay, by nie mona byo uruchomi gównego przyrzdu do tresury ich królowej. .
- Oczyci wylot.
Po chwili jasno pomaraczowy pomie pojawi si w jednym z któw komory. Szybko jania, by w kocu sta si olepiajco biaym. Bysna cieniutka niebieska linia. W ciemnym pomieszczeniu wygldaa jak promie lasera.
- Wylot czysty - zakomunikowa komputer.
Królowa zauwaya to równie, a Spears mógby postawi milion kredytek przeciw mysim bobkom, e wiedziaa, co nadchodzi.
- Zapali miotacz. Pomie przez pó sekundy.
Bysk poncego gazu wystrzeli pod sufit w pojedynczym wytrysku gorca i zgas tak nagle, jak si pojawi.
Królowa patrzya, jak ogie znika, potem przesuna gow i spojrzaa wprost w obiektyw kamery.
Spears zachichota. Wiedziaa, e si jej przyglda.
- Komputer, obraz pulsujcego pokoju do komory, a moj twarz na ekran. Niech mnie widzi.
W komorze zadrgao powietrze i pojawia si projekcja. Kamery nie przekazyway zbyt dobrze jej obrazu, ale genera wiedzia, e królowa widzi go dokadnie. Potwór popatrzy na to, co dziao si przed ni, potem ponownie wprost w kamer. Otworzy paszcz i sykiem potwierdzi, e widzi obraz generaa wewntrz komory.
- Bardzo mdrze, mamusiu. - Spears z aprobat kiwn gow. Popatrzy na swych ludzkich onierzy.
- Gizhamme, Ceman, Kohm za mn. Idziemy do pomieszczenia znakowania.
Trójka mczyzn wymienia spojrzenia, ale wykonaa rozkaz.
Bardzo dobrze, kiedy ci suchaj. I kiedy id za tob bez szemrania.
Billie sza razem z Wilksem.
- Damy ci karabin, Billie - powiedzia sierant. - Dostaniesz go, gdy tylko opanujemy sytuacj na tym poziomie.
- Co my waciwie robimy?
- Szukamy sprzymierzeców. Powell da mi list mczyzn i kobiet, na których moemy polega. Dostaem te namiary tych, którzy z ca pewnoci pozostan po stronie Spearsa. Zamierzamy ich unieszkodliwi. Kiedy genera wróci do domu, nie bdziemy musieli si go zbytnio obawia. Schwytamy go, rozpieprzymy cay jego gówniany interes i bdziemy yli dugo i szczliwie.
- Ju to kiedy mówie.
- Cigle nad tym pracuj, dziecko. Daj mi troch czasu. Ziemia te nie zostaa zbudowana w cigu jednego dnia. Wiesz o tym, co?- wyszczerzy zby.
Billie te si umiechna. Bya zmczona i miaa wiele problemów na gowie, lecz nie miaa kopotów z zaakceptowaniem tego planu. Jeeli nie zrobi czego z tym szalecem dowodzcym baz, wczeniej czy póniej ich zabije. Wygra albo zgin, to byo najlepsze wyjcie.
- Wiesz, gdzie jest Mitch?
- Jeeli jest tam, gdzie w tej chwili powinien by, to tak. Ma przej kontrol nad systemem ochrony ycia.
- Dlaczego tam?
- Baza jest wojskowa, wic s tu modularne systemy zabezpieczajce powietrze, cienie, ciepo i wiato, ale jeeli gówny system zostanie wyczony, zamkn si klapy
bezpieczestwa. My bdziemy mie nowe kody, nasi przeciwnicy nie. Zostan zakorkowani, dopóki im nie pozwolimy wyj.
- Fajna sztuczka.
- Tak myl. To pomys Powella. Nie jest to dobry onierz liniowy, ale nie jest najgorszy za konsol.
Wilks wycign may instrument z pokrowca przy pasie i popatrzy na niego.
-Aha, jestemy tutaj. Przed nami pitka zych chopców w poczekalni przed komor królowej. Stój za mn i nie wchod w pole ostrzau.
- Zrozumiaam.
- Dobrze znowu by w akcji, prawda?
- Tak. Ciko mi to mówi, ale masz racj.
- To nic trudnego. Powinna tylko czciej powtarza i bdzie ci to przychodzio z atwoci.
- Najpierw musisz mie racj raz na zawsze, Wilks. - Lubi ci, dzieciaku. Chodmy.
Spears trzyma pulsacyjny pistolet do malowania pi centymetrów od czaszki robotnicy. Potwór mia zamknit paszcz, ale mona byo wyczu jego mierdzcy oddech. Bestia mogaby go zabi w mgnieniu oka, lecz nie robia tego. Królowa rozumiaa, co by si stao z ni i jej bezcennymi jajami, gdyby która z jej robotnic choby dotkna generaa pazurem. Wszystko byo pod kontrol. On mia tu wadz. Zajo troch czasu znalezienie pity Achillesa obcych, ale gdy tylko zostaa znaleziona, genera cigle trzyma strza wycelowan prosto w to sabe miejsce. Byo tylko jedno, a on wiedzia, jak je wykorzysta.
Genera porusza miarowo pistoletem do znakowania. Farba bya wzbogacona kapsukami z trytem. Pistolet zosta zaprogramowany i umieszcza po naciniciu spustu waciwe numery na dowolnej powierzchni. Równie kolory zostay zaprogramowane. Nieruchomy obcy mia sta si za chwil czonkiem oddziau Zielonych. Nowi Komandosi Kolonialni generaa byli zgrupowani w siedmiu korpusach, po jednym dla kadego koloru tczy. Dotychczas mia w kadym z oddziaów po dwadziecia robotnic. Nie byo to wiele, ale od czego trzeba zacz.
Numer 19 wgryz si w zewntrzny szkielet obcego wystarczajco gboko, by zosta tam na stae, wystarczajco pytko, by nie uszkodzi wewntrznych organów potwora. W nocy radioaktywny tryt by widoczny z duej odlegoci, natomiast w wietle dnia duy, kolorowy numer odcina si wyranie od ciemnoszarej czaszki. W specjalnym owietleniu identyfikator pulsowa wiatem przypominajcym laserowe i dowódca móg w ten sposób kontrolowa swych onierzy z odlegoci wikszej. ni zasig wzroku.
Spears umieci numer na czaszce obcego, potem przechyli si w ty i popatrzy na swoje dzieo.
- Witaj w oddziale Komandosów Kolonialnych, synu. Potwór nie zareagowa, ale genera wyobrazi sobie, e syszy gboki pomruk zrozumienia.
Poklepa robotnic po czaszce. Bya zimna, gadka, troch lepka w dotyku.
-Teraz nie ruszaj si z miejsca, onierzu, dopóki nie wyjd std.
Spears dojrza trójk komandosów obserwujcych go, jak porusza si po platformie.
- Jezu Chryste - wyszepta jeden z nich.
Musia przypuszcza, e Spears go nie usyszy. Ale usysza. Zanotowa to sobie w pamici. Nielojalno jest wszdzie. Nawet wród tak zwanych najlepszych.
Wycign rk i dotkn czaszki kolejnego obcego, by uspokoi si, zanim ponownie podniesie pistolet do znakowania. Z tymi onierzami nie bdzie problemów. Bd robi to, co im rozkae królowa, a on potrafi kontrolowa królow.
Byszczca ziele wtopia si w gow nowego rekruta. Semper fidelis. Ju nigdy nie bdzie to prawd - ten komandos zawsze bdzie posuszny. Bdzie perfekcyjnym onierzem. Doskonaym.
ROZDZIA 15
Jeden ze sprzymierzeców Powella przyszed tu za Wilksem i Billie. Take by uzbrojony w karabin. We dwójk nie mieli problemów ze schwytaniem czterech mczyzn i jednej kobiety - zdeklarowanych zwolenników Spearsa. Tak przynajmniej myla o nich Powell. Wilks nie do koca ufa majorowi, ale w tym przypadku wybór by prosty. Powell nie by mciwym zabójc.
- Co to za idiotyzm, sierancie? - spyta jeden z pojmanych onierzy.
- Zmiana warty - pada odpowied. - Najprociej mówic: Spears poszed w odstawk. Na jego stoku jest teraz Powell. Co si nie podoba?
Pitka komandosów spojrzaa po sobie. Potem wszyscy popatrzyli na bro, któr Wilks trzyma gotow do strzau.
- Zamae kilka przepisów naraz, sierancie - odezwaa si kobieta - Spears wytnie ci w dupie now dziur.
- Tak? Jak dugo zamierzasz nie przekroczy jednego z przepisów generaa i nie skoczy jako przekska dla jego pupilów? - spyta Wilks. - Znaa tych ludzi, którzy teraz wisz tam, u potworów?
Machn rk w stron ciany po lewej stronie. Za ni znajdowaa si komora królowej.
Wida byo, e to ich poruszyo. Gdyby Spears wróci i odzyska kontrol nad baz, siedzieliby gboko w gównie. By niezwykle pamitliwym czowiekiem. Z drugiej strony, jeeli Powell jest nowym honczo, to nie odda ich na poarcie
obcym. Sprytny komandos siedziaby cicho i czeka na rozwój sytuacji.
Ale sprytny komandos pomylaby te, e droga do komory królowej w charakterze zapasu protein dla nowego wojska Spearsa to tylko kwestia czasu. Szybko mona si o tym przekona, jak trójka dezerterów. Tylko podpadniesz i ci nie ma.
Ten naprzeciwko ma karabin. Nawet gupi komandos wie, e mier w nieokrelonej przyszoci jest lepsza od natychmiastowej.
- Wyglda na to, e to twoje przedstawienie, sierancie odezwa si jeden z onierzy.
- No wanie. Chodmy ju na may spacer, co?
wiata zamrugay i rozleg si dwik hermetycznych klap opadajcych w swoje lea. To z pewnoci dziaanie Buellera. Owietlenie awaryjne zawiecio si prawie natychmiast. W cigu pó sekundy, moe nawet szybciej. Niestety ta krótka chwila wystarczya najwikszemu z jeców, by spróbowa wykorzysta ciemnoci. Skoczy na Wilksa.
W pierwszym odruchu sierant chcia zastrzeli frajera. By to mczyzna potny, ale powolny i Wilks mia duo czasu, by go trafi. Lecz zabicie onierza tylko za to, e le pojmowa swe obowizki, nie trafiao do przekonania komu, kto cae prawie ycie spdzi w korpusie. Robi to ju wczeniej i nienawidzi tego.
Zrobi may krok w lewo i wyrzuci w gór nog w potnym kopniciu, które trafio atakujcego w odek. Uderzenie pozbawio onierza tchu i pozwolio sierantowi na wyprowadzenie drugiego ciosu, tym razem w prawe kolano. Chrupna ko i wielki komandos zwali si na podog, przeklinajc z bólu.
Lojalny Powellowi onierz podniós do oka karabin i wycelowa w pozosta czwórk.
- Nie strzela! - krzykn Wilks. - Nie potrzeba nam trupów.
Uzbrojony mczyzna zerkn w stron sieranta.
- Mój czowiek jest w kontroli ycia - powiedzia Wilks. Jeeli cokolwiek stanie si ze mn, stracicie ciepo i powietrze. Jestecie tu zakorkowani bez kodów wyjcia. Kto chce si udusi, moe mnie zabi.
eby pokaza, e nie obawia si tego, opuci bro. Czworo komandosów popatrzyo na siebie niepewnie. Co innego zgin szybko w walce, a co innego lee na pododze i wciga powietrze coraz bardziej przesycone dwutlenkiem wgla. Niezbyt przyjemny sposób na umieranie.
Nikt wicej nic nie zrobi, sierancie. Moesz by pewny. - To dobrze. Pomócie temu pajacowi i idziemy. Wspaniale. Jak dotd szo dobrze. Wilks mia nadziej, e dalej pójdzie równie atwo.
Billie zauwaya, e Wilks zdaje si panowa nad sytuacj. Przechodzili przez kolejne drzwi. Sierant wyjmowa magnetyczn kart i wkada do czytnika. Za jedn z klap czekaa trójka mczyzn, ale Wilks wysa naprzód jednego ze schwytanych komandosów z rkami podniesionymi w gór, eby wyjani tamtym sytuacj. Wybór by prosty: oddanie broni albo zamarznicie w ciemnociach pozbawionych na dodatek powietrza. W zapale akcji musia zapomnie, e obieca Billie da karabin, bo jak dotd nie dostaa adnej broni. Nie byo tu jej zbyt wiele, par karabinów i kilka pistoletów. Z pewnoci Spears nie lubi, kiedy jego ludzie wóczyli si po bazie z naadowan broni. Moga przecie naj kogo pokusa strzelenia do niego zza wga.
Dotychczas udao im si zgromadzi okoo trzydziestu ludzi, z czego poowa bya lojalna generaowi. Tak twierdzi
Wilks. Wydawao si, e odrónia ich za pomoc tajemniczegq instrumentu, który nosi ze sob. Interesujace.
- Dokd idziemy? - spytaa go Billie.
- Do Centralnej Montowni - odpowiedzia. - Trzeba rozdzieli to bractwo na swoich i przeciwników. Powell mówi, e w bazie jest stu siedemdziesiciu piciu komandosów, czterdziestu omiu naukowców, par androidów i pitnacie robotów pomocniczych. Spears ma ze sob pluton - dwudziestu piciu ludzi. Nie moemy zostawi nikogo biegajcego tu na wolnoci. Mógby narobi kopotów.
- Duo ludzi do odszukania - stwierdzia zaspiona. - Par setek.
- Byo wicej. Powell mówi, e byo tu prawie piciuset komandosów. Domylasz si, gdzie jest ponad poowa z nich? Billie nagle poczua sucho w gardle. Przekna lin.
- Razem z kolonistami Spears da obcym na poarcie ponad czterystu ludzi.
- Boe!
- Powiedziabym, e jest gorszy od diaba, gdybym w niego wierzy.
Billie zamrugaa i pomylaa o czowieku, który posa tylu przedstawicieli swojego gatunku na t okropn mier. Musi by szalony.
- Z pewnoci jest - odezwa si Wilks.
Stwierdzia ze zdumieniem, e od duszej chwili gono mylaa.
-Ale nie martw si. Zamierzamy to skoczy. Powell twierdzi, e medycy, którzy s po naszej stronie wiedz, jak szybko zaatwi si z obcymi. Moemy ich zgasi jak wiato - strzeli palcami - o tak szybko. Gdy tylko zamkniemy wszystkich lojalistów, zamienimy t baz w cmentarzysko potworów. Nieco gorzej wyglda sprawa wytwórni powietrza, ale co wy
mylimy. W najgorszym wypadku zrobimy mae nuklearne bum!
Jedna ze schwytanych kobiet odwrócia si i krzykna:
- Nie moecie tego zrobi! Ta wytwórnia jest warta miliardy! I potrzebujemy tlenu!
- Siostro, ta planetoida jest stracona. Nawet gdybymy j ca upiekli, to i tak jaki obcy mógby zakopa si gdzie gboko. One mog bardzo dugo y bez poywienia, wody, nawet bez powietrza. Mog trwa cae lata, czekajc na gupca, który tu wylduje. Najlepsze, co moemy zrobi, to zabi je wszystkie, wystartowa na sterylnym statku i zniszczy planet.
- I pozwoli, by Ziemia zostaa opanowana i zniszczona przez potwory? Straci jedyn szans na jej odzyskanie? Wilks popatrzy na kobiet.
- Kupia to gówno, co? Mylisz, e Spears zamierza oczyci nasz Ziemi z pomoc setki potworów?
- On wie, co robi. Sierant pokrci gow.
- Ruszaj, siostro. Skoro w to wierzysz, jeste tak samo stuknita jak on.
Spears nauczy si, e sytuacja, w której si znalaze, czsto pozostaje poza ludzk kontrol. Kiedy schwytaa ich burza magnetyczna, nie byo moliwoci dostania si do bazy. Genera pogodzi si z tym i nie marnotrawi czasu. Opracowywa komputerowe scenariusze walk, znaczy nowych onierzy, a teraz sta w nie uywanym korytarzu. Na jego kocu znajdowaa si mikka pyta przeznaczona na kulochwyt. Nie bya to nowoczesn, holograficzna strzelnica, ale cigle speniaa swe zadanie. onierz sta w ukryciu o dziesi metrów od generaa i ciska w powietrze metalowe puszki.
Genera trzyma do zacinit na rkojeci pistoletu tkwicego w pochwie.
- Rzut! - krzykn i wycign bro.
Puszka pojawia si na wysokoci oczu i leniwie powdrowaa ukiem w stron sufitu. Bya jaskrawo czerwona i dua jak niewielki kosz na mieci. Poruszaa si powoli w maej grawitacji planetoidy. Mona byo stworzy tu sztuczne cienie, ale wymagao to dobrego programisty do obsugi generatora i wiele czasu.
Genera strzeli. Pocisk trafi w puszk, kiedy osigna swoje najwysze pooenie. Przy niskiej grawitacji uderzenie pocisku powinno zmie puszk z pola widzenia Spearsa. Genera strzeli jeszcze dwa razy, kiedy opadaa w dó. Doszed go sodki zapach, kiedy syrop i miazga owocowa wylay si z podziurawionego naczynia. Grzmot wystrzaów wypeni korytarz, lecz Spears mia w uszach specjalne tumiki, które przepuszczay normalne dwiki, a powstrzymyway wszelkie odgosy o nateniu wikszym od osiemdziesiciu decybeli.
- Dobry strza, panie generale - usysza gos niewidocznego komandosa.
Genera zachichota. Gówno prawda. Na pó lepy onierz trafiby z tej odlegoci w cel tak duy jak ta puszka. Nastpnym razem we mniejsz onierzu. Gotowy... rzucaj!
Strzay zadudniy w pustej przestrzeni. Wszystkie trafiy w kolejn puszk, tym razem ót, wielkoci gowy czowieka. No, teraz byy to rzeczywicie dobre strzay.
Powell doczy do Wilksa i Billie w Gównej Montowni. - Majorze?
- Mamy wszystkich ludzi Spearsa z wyjtkiem tych, których zabra ze sob - oznajmi Powell.
- Jestecie trupami, majorze - odezwa si najwyszy rang
jeniec. - Genera zgniecie was jak pluskwy, kiedy wróci.
- Moe, ale zaryzykujemy. Mam zamiar da wam szans. Ci, którzy zostaj wierni generaowi Spearsowi i jego chorym marzeniom, przej na lewo. Ci, którzy zgadzaj si sucha moich rozkazów, zanim nie skontaktujemy si z Dowództwem Sektora, zebra si po prawej, przy cianie od strony rufy.
Doki i miejsca, gdzie cumoway statki, byy wiksze, ale to pomieszczenie stanowio normalne miejsce spotka. Dwie setki ludzi zaszemrao, potem utworzyo kbicy si tum rozprawiajcy i gestykulujcy gwatownie. Musieli wymieni midzy sob drczce ich niepewnoci:
- Powell postrada zmysy i...
. - Nie chc wisie jako arcie dla potworów... - Co jest zgodne z prawem, sierancie...?
- Tak czy owak jestemy straceni... - Ech, pieprzy to. Id z majorem...
Wilks przyglda si mczyznom, kobietom i androidom. Roboty si nie liczyy, nie miay statusu Sztucznych Osób. Androidy nie miay równie wyboru bo zostay zaprogramowane do wykonywania rozkazów tego, kto dowodzi. Spears odszed, Powell by teraz najwyszy rang. Ludzie z wolna podzielili si na dwie grupy z grubsza o tej samej liczebnoci. Stanli po przeciwnych stronach pomieszczenia. Na stron Powella przesza wikszo naukowców. Moe ich czste kontakty z obcymi nauczyy ich czego. Równie wikszo zwykych onierzy stana przy cianie od strony rufy, podczas gdy oficerowie - paru kapitanów i poruczników - a take wikszo podoficerów, pozostaa przy Spearsie. To byo typowe. Sieranci yli zwykle od akcji do akcji i bardziej wierzyli w wojskow dyscyplin ni w jakiekolwiek mrzonki. Oficerowie zwykle trzymali si razem, bo... byli oficerami.
- Nie przypuszczaem, e tak wielu bdzie przy nim
obstawa - stwierdzi cicho Powell.
- Do diaba, ja nie wierz wasnym oczom, e tak wielu jest z nami - powiedzia Wilks. - Co zrobimy z tamtymi?
- Wsadzimy ich pod klucz. Bdzie im troch ciasno, ale musieli si tego spodziewa.
- Co z niepewnymi?
- Bdziemy ich pilnowa - zdecydowa Powell. - Z wyjtkiem ciebie i jeszcze kilku, nie wierz adnemu na tyle, eby da im bro.
Wilks skin gow. - Zgadzam si.
- W porzdku. Wszyscy przy tamtej cianie, macie wróci do swych normalnych zaj. Wkrótce zostaniecie zatwierdzeni. Wasze komunikatory maj by wczone bez przerwy. Dostaniecie przez komputer wiadomo, gdzie macie si zgosi. Bdzie troch zamieszania, ale postaramy si utrzymywa wszystko w ruchu.
- Co z generaem? - odezwaa si Billie.
- Hmm - mrukn Wilks - czy macie tu jak bro przeciwlotnicz?
- Nic z tego - odpowiedzia major. - Nie spodziewalimy si nigdy ataku z powietrza. Niektóre pezacze i skoczki maj zamontowane lekkie karabiny maszynowe kalibru 20 mm.
- Wystarczy, by cign na ziemi may transportowiec zauway sierant. - Lepiej polij kogo zaufanego, kto potrafi strzela. Najlepszym sposobem zatrzymania Spearsa bdzie zestrzelenie go, zanim dowie si, e ma kopoty.
- Wolabym go schwyta ywcem - stwierdzi Powell.
- Z caym szacunkiem, majorze. Spears bdzie niebezpieczny tak dugo, jak dugo pozostanie przy yciu. Jeeli znajdzie si tu ponownie, bdzie mia armi zwolenników równie liczn jak nasza. Doda do tego trzeba jego umiejtno kontrolowania obcych, prawda? Sam powiedziae, e królowa jest mu posuszna.
Powell westchn gono. - To prawda.
- Nie lubi gubi dobrych komandosów. Musiaem ju to kiedy robi i wolabym nie powtarza. Lecz do takich celów mnie wynaje, majorze. Do brudnej roboty. Mam racj?
Major przymkn na chwil oczy i pokiwa z rezygnacj gow.
- Tak.
- No i dobrze. Ty rzdzisz baz, majorze, a ja zajm si Spearsem.
Powell znowu kiwn gow i Wilks odwróci si, by odej. Major wolaby nikomu nie wydawa rozkazu zastrzelenia generaa, ale móg sta z boku i pozwoli to zrobi Wilksowi.
- Idziemy, Billie. Bd si lepiej czu, gdy bdziesz ze mn. - Co z Buellerem?
- W porzdku. Bdzie siedzia tam, gdzie dotychczas, dopóki nie bdziemy wiedzieli, co jest co.
- Dokd idziemy?
- Przygotowa powitanie dla Spearsa. Kiedy go tu nie ma, moemy upi wszystkie jego zwierzaki.
Billie pokrcia gow. - Dziki Bogu.
- Niewane dziki komu. Idziemy.
ROZDZIA 16
- Burza mina, panie generale. Moemy startowa, kiedy pan zechce.
Spears kiwn gow na potwierdzenie i podniós w gór palec w czym w rodzaju salutu.
- adowa si.
Ludzie pobiegli do skoczka. Spieszno im byo opuci to przeklte miejsce. Wytwórnia powietrza naleaa teraz do obcych, a ludzie po prostu si ich bali. A przecie dopóki byli potrzebni generaowi, nie mieli si czego obawia. Niebawem mogo si to zmieni, ale nie w tej chwili. Dobry dowódca nie marnuje niczego co moe by jeszcze potrzebne.
Spears wdrapa si na pokad transportowca i przeszed do kabiny sterowniczej. Pilot wczy ju wszystkie systemy, albo moe trzyma je cay czas w gotowoci. Spears umiechn si.
- Startujemy - rozkaza.
Pojazd zadra z wysiku i uniós si w gór. Podmuch wyczyci ldowisko z najmniejszego pyku. Ruszyli powoli do przodu. Kiedy wydostali si ju z hangaru, may statek powietrzny pomkn jak strzaa do dalekiego celu.
- Nie sysz naprowadzania - odezwa si genera:
- Prawdopodobnie jakie pola resztkowe. Zawirowania mog powodowa zakócenia. Nie jest to niczym niezwykym po takiej burzy.
- Nasz komunikator dziaa?
- Wszystkie systemy wiec na zielono, wic tak, panie
generale. - Wezwij Trzeci Baz. Sygna kodowany. - Tak jest.
Pilot przesun palec po wraliwej na ruch poprzeczce kontaktu, a potem dotkn guzika obok.
Genera przyglda si tym czynnociom. Czeka.
- Jest odpowied, panie generale - odezwa si pilot. Przyjte, potwierdzone, zielony i zielony.
Spears potar kciukiem policzek. Natrafi na punkt, gdzie wyrwa ostatnio kilka wosków. To by tylko may pieprzyk, ale nawet takie mae znami moe przynie ci mier.
-Wywoaj ich ponownie. Podaj kod 096-9011-D jak delta. - Panie generale? Nie rozpoznaj tego kodu...
- To byo do przewidzenia, synu. Zrób po prostu, co ci kazaem.
- Tak jest.
Pilot wystuka cyfry.
Skoczek mia wiele holoprojektorów. W chwil po przesaniu kodu powietrze nad konsol zawirowao przez chwil, potem pojawi si kolor bladego bkitu. Czysty sygna.
- Patrzcie, patrzcie - powiedzia genera. - Mamy w domu jakie kopoty.
- Panie generale, tam nic nie ma. - Dokadnie tak.
Pilot wyglda na zakopotanego.
- Nie znasz, synu, historii o psie, który nie szczeka? Pilot pokrci gow.
- Dawno temu, na Ziemi, y sobie znany badacz zbrodni. W czasie rozpatrywania jednego z przypadków powiedzia: "Jest to sprawa psa szczekajcego w nocy:' Jego asystent, który zbiera wszelkie dane, zauway: "Ale pies przecie nie szczeka:' Detektyw odpowiedzia: "No wanie."
Pilot wyglda, jak kto zbudzony po pidziesicioletnim nie. Spears potrzsn z niezadowoleniem gow.
- Sygna nie powinien by czysty. Taki jak ten oznacza kopoty.
- Aha. Rozumiem.
To, czy zrozumia rzeczywicie, nie miao najmniejszego znaczenia. Genera nie by tak gupi, by zostawia baz bez odpowiednich zabezpiecze. Czas sprawdzi nastpne. Zawsze istniao prawdopodobiestwo, e burza uszkodzia co w skomplikowanej elektronice urzdze,
- Posad tu gdzie nasz transportowiec - powiedzia do pilota.
- Panie generale?
- May trik. Nie obawiaj si.
Wilks naoy hem ubrania próniowego. Ogrzewacze pezacza dziaay tak sabo, e mona byo odmrozi sobie uszy. Billie siedziaa w fotelu drugiego operatora i czekaa na polecenia.
- W porzdku. Musimy przyj, e ich pojazd ma tak sam si ognia co nasz. W takim przypadku musimy strzeli pierwsi. Bro jak mamy jest podobna do tej, jaka bya na ldowniku, kiedy bylimy na ojczystej planecie obcych: dziaka kierowane przez roboty, 20-milimetrowe uranowe adunki przeciwpancerne. Wszystko, co musimy zrobi, to wprowadzi opis celu, jako... - Wilks przycisn kilka klawiszy podajc specyfikacj lekkiego skoczka wojskowego - wczy system, o tutaj... - podniós zabezpieczenie i przycisn guzik. Zawiecia si lampka kontroli ognia
- Jeszcze kod bezpieczestwa...
Zawieci si ekran monitora. Bysny na nim jaskrawe litery: UZBROJENIE. SYSTEM W GOTOWOCI BOJO
WEJ. - To jest to. Odtd wszystko bdzie przebiega automatycznie. Kiedy statek pojawi si w zasigu wykrywaczy, nasz system zestrzeli go.
- Razem z nim jest dwudziestu piciu onierzy - przypomniaa Billie. - Czy syszae kiedy wyraenie: "spali co razem ze szczurami"?
- To zaley o jaki rodzaj szczurów chodzi, dziecko. Ci faceci s po jego stronie. Nie myl o nich czy o ich rodzinach. Nie myl o niczym takim.
- To zimne, wyrachowane okruciestwo.
- Wojna jest okrutna, Billie. Ludzie umieraj. Czasem trzeba dokona wyboru: ty czy oni. Jeeli Spears zdoa si tutaj dosta i uwolni lojalnych sobie ludzi, reszta zostanie posana w charakterze papu dla mamusi i maych dziecitek. W doskonaym wiecie nie byoby miejsca dla onierzy i komandosów. W tym realnym s potrzebni.
Pomimo tego, co czua, Billie potakujco skina gow. Mia racj. Czua to. Sama wczeniej zabijaa zarówno androidy, jak i ludzi. Pamitaa napastnika, który zaatakowa ich statek. Nie do koca si zgadzaa z Wilksem, ale mia cholern racj.
- Skoro dziaka s automatyczne, to po co tu siedzimy? Wzruszy ramionami.
- To tak jak z pilotem na transportowym statku kosmicznym. Na wypadek, gdyby co poszo le. Moe spa napicie prdu, co moe przesta dziaa, moe dziaa trafi w skoczka, ale kto z niego ucieknie i przedostanie si tutaj. Musimy by w pogotowiu.
Billie zdusiła westchnienie. Ludzie czuwający nad działaniem maszyny niosącej œmierć. Czasem zastanawiała się, czy ludzie są lepsi od obcych. Tamci byli zabójcami, ale raczej na sposób mrówek czy pszczó. Potwory szukały zdobyczy, pożywienia, nie rozrywki. Wątpiła, czy potrafią planować pułapki na przedstawicieli swojego gatunku.
Jednak nie chciaa zosta obiadem dla jakiej bestii. Kilka razy bya ju tego bliska. Ludzie, jak Spears i tamci na Ziemi, którzy apali innych dla królowej, byli obkani. Trzeba zrobi wszystko, eby ich powstrzyma. Chciaaby, tylko eby nie musiaa tego robi ona.
- Generale, przynta jest ju dziesi kilometrów od nas. Spears spojrza na ekran komputera i odwróci si od pilota.
- Dziaaj jak zwykle.
- Tak jest.
Pojazd, w którym teraz si znajdowali, mia przytchy zapach starego, zepsutego powietrza, ale wszystko pracowao jak naley. Genera wiedzia, skd pochodzi ten odór. Zapasowy pojazd sta w wytwórni powietrza przez duej ni rok, zaparkowany i zabezpieczony, czekajcy na tak okazj jak ta. Skoczek, którym przylecieli z bazy, znajdowa si teraz daleko przed nimi. By pusty i zdalnie kierowany przez czowieka, który zwykle go prowadzi. Drugi pilot sterowa pojazdem, w którym si znajdowali, i utrzymywa takie same parametry ruchu jak pierwszy. Nie byo to waciwie konieczne - ten statek mia przewag nad przynt lecc przed nimi. Mia zamontowane specjalne osony, które czyniy go niewidzialnym dla radaru i Dopplera, a czrno oksydowana powoka ukrywaa go prawie cakowicie take przed ludzkim okiem i przyrzdami optycznymi. Gdyby jednak czapka niewidka miaa le funkcjonowa, to i tak leniwy operator radaru zobaczyby dwa echa zamiast jednego. Pomylaby, e to normalne zjawisko podwójnego odbicia.
- Pi kilometrów, panie generale.
- Teraz spokojnie, synu.
To moga by przesada, ale genera nauczy si, e lepiej by ostronym ni martwym. Byo jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. wiat czeka, by go podbi, chwaa by j zdoby, wojna, by j wygra.
Umiechn si do siebie. A zwycistwo zaczyna si w domu, czy nie?
- Nadlatuj - powiedzia nagle Wilks. - Tu na samym dole. May zielony punkcik pez po ekranie radaru w kierunku jego rodka. Po chwili zacz pulsowa, zmieniajc kolory od zieleni do bursztynu.
CEL WSTPNIE ROZPOZNANY - zabyso na dole ekranu.
- Zaczyna si gra - szepn sierant.
Punkt rozpali si jaskraw czerwieni.
CEL POTWIERDZONY. WPROWAD KOD ZAPRZESTANIA OGNIA, JEELI CHCESZ PRZERWA AKCJ.
Wilks zerkn na Billie. Potrzsna gow.
- Wszyscy s twoi - mrukn sierant, chocia wiedzia, e komputer i tak go nie zrozumie.
Pulsujcy punkt rozszerzy si i przybra ksztat oczka. Bkitna siatka pojawia si w rogu ekranu i wkrótce pokrya sylwetk pojazdu. Piercie w rodku siatki zlewa si z obrysem celu.
SZEDZIESIT SEKUND DO OPTYMALNEGO DYSTANSU.
Zaczo si odliczanie od szedziesiciu w dó.
Wilks obserwowa dziewczyn. Wzrok miaa wlepiony w ekran i mrugaa gwatownie. Dyszaa ciko. Kiedy do otwarcia ognia zostao jeszcze trzydzieci sekund, odezwaa si:
- Jezu, czuj si, jakbym patrzya na egzekucj.
- Bo tak wanie jest.
PITNACIE SEKUND DO OPTYMALNEGO DYSTANSU.
Wilks przycisn jaki guzik i wyczy monitor zewntrznej kamery.
Zobaczyli najeon gwiazdami ciemno.
- Jest tam - zamrucza Wilks bardziej do siebie ni do Billie.
Maleki punkcik przesuwa si powoli na granicy widocznoci.
PI SEKUND DO OPTYMALNEGO DYSTANSU.
Hydraulika dziaek cicho szumiaa, gdy lufy wodziy powoli za celem.
OPTYMALNY DYSTANS. ROZPOCZCIE OGNIA.
Dziaka byy bezodrzutowe, wic siedzcy w rodku pezacza ludzie nie poczuli mocnych wstrzsów. Jednak bro wibrowaa i oboje czuli si, jakby dostali drgawek. Prónia na zewntrz nie przenosia dwików, ale powietrze wewntrz robio to nienajgorzej. Odgos by taki jak przy rozdzieraniu grubego betonu. Co dziesity pocisk by smugowy, a dziaka strzelay tak szybko, e wida byo jedn wietln smug kolorowego ognia biegnc ku nadlatujcemu skoczkowi. Komputer przelicza byskawicznie wszystko: prdko celu, cienie, prdko cikich uranowych pocisków. Nie byo mowy, by spudowa.
aden pocisk nie chybi.
Opancerzenie pojazdu nie byo wystarczajcym zabezpieczeniem. Nawet ogie zwykego karabinu maszynowego móg je przebi. Wilks widzia iskry, które powstaway przy uderzeniu pocisków o powok i inne, tworzce si, kiedy pojawiy si pierwsze pomienie.
Smugi trafiy w skoczka, niektóre dotary do silnika i zniszczyy go. Pojazd straci moc i stabilno. Opada powoli w polu niewielkiego cienia jak zepsuta zabawka, któr rzucio znudzone dziecko.
- Boe! - wykrztusia Billie.
Wilks patrzy. Nie pojawi si aden uciekinier. To wygldao zbyt prosto. Do zobaczenia w piekle, Spears.
- Panie generale, przynta dostaa si pod ogie.
Spears pokiwa z zadowoleniem gow.
- Ustaw parametry ognia na nasz bateri.
- Bdziemy musieli pozby si osony.
- To nie ma ju znaczenia. Niebawem bdziemy ich mieli.
Obaj piloci rzucili si wykona rozkaz.
"Musi si za tym kry Powell - pomyla Spears. - Powinienem si domyle, e jednak masz jaja, chocia nie masz kutasa, ty skurwysynu. Ale jeeli zdecydowae si gra z najlepszymi, musisz by lepszy ni oni, majorze. Mam zamiar wasnymi rkami nakarmi królow twoim cierwem."
Skoczek schodzi w dó, rozsiewajc podsycane tlenem pomienie, które gasy jednak szybko w prawie cakowitej próni. Statek uderzy o grunt, podskoczy, uderzy raz jeszcze, wysyajc w gór strzpy rozerwanego metalu. Maa grawitacja pozwolia polecie niektórym z nich na cakiem spor odlego. Ci cwaniacy od sztucznej grawitacji powinni jednak przyoy si do roboty. Zewntrzna kamera przybliya obraz. Wilks nie dostrzeg adnych cia, ale przypuszcza, e wszyscy pasaerowie zostali w rodku przypici do swych foteli. Widok martwych cia porozrzucanych na powierzchni planetoidy nie by czym, co sierant chciaby oglda.
Adios, generale.
POJAWI SI NASTPNY CEL - bysn napis na monitorze - OPTYMALNY DYSTANS: MINUS TYSIC METRÓW. ROZPOCZCIE OGNIA.
Wilks podskoczy. Wpatrzy si w monitor i w cigu sekundy odnalaz radarowy obraz zbliajcego si celu. Musieli mie drugi pojazd.
- Cholera! Zakdaj hem! Ruszaj si! Uciekamy std, ju!
Opuci swoj oson twarzy, chwyci Billie za rk i pocign j za sob. Wspieli si do wyjcia. Sierant przycisn guzik, zamek otworzy si.
Byli ju na zewntrz, kiedy pierwszy pocisk wyrwa dziur w powoce pezacza.
17.
Spears obserwowa, jak twarde zby pocisków z jego karabinów rozrywaj pezacz na strzpy. Czu swoist satysfakcj z powodu wyprowadzenia przeciwnika w pole. Nie da si schwyta w puapk, nie da si oszuka.
Ostrzeliwany pojazd trzs si od uderze, dra i podskakiwa. Odlego bya na tyle maa, e kamery dostrzegy dwie sylwetki onierzy opuszczajcych statek i uciekajcych jak najdalej od niego.
- Zabi ich - rozkaza genera.
Gdyby troch si zastanowi, moe wydaby inny rozkaz. Przecie nowe wojsko stale potrzebuje poywienia i pojemników na swoje poczwarki. Ale komenda pada, a on nie by czowiekiem, który cofa swe rozkazy bez wanego powodu. Uniewanienie rozkazu zawsze le wiadczy o dowódcy, czyni go niezdecydowanym w oczach innych. Nie ma znaczenia, e jego ludzie i tak szybko zapomnieliby o tym - Spears sam nie chcia si czu czowiekiem niepewnym.
Pezacz kontynuowa swój konwulsyjny taniec pod kulami, a dwójka uciekinierów cigle biega.
- Czy nie wyraziem si jasno? - powiedzia genera zimnym spokojnym gosem.
- N... nie, pa.. panie generale. Ale komputer jest ustawiony na pezacz. Musz go przestawi na czowieka.
- Wic zrób to.
- Tak jest.
Palce pilota pobiegy po klawiaturze.
Karabiny maszynowe zaszumiay i zaczy celowa w biegnce sylwetki.
Za póno. Para ludzi dotara bezpiecznie do bazy i znikna z pola widzenia.
- Przykro mi, panie generale.
- Niewane. Pezacz jest zniszczony i to byo najwaniejsze. Zniszczy inne statki na ldowisku.
- Panie...
- Ostrzelaj je. Nie chc dosta ognia w plecy i nie chc zostawi przeciwnikowi adnego sprawnego pojazdu.
Pilot skin gow.
- Tak jest.
Podstawow zasad walki jest zniszczenie przeciwnikowi takiej iloci sprztu, by nie móg go na czas naprawi lub odbudowa. Spears kontrolowa przestrze i zamierza utrzyma swoj przewag. Na razie Powell uwaa, e jest bezpieczny w bazie. Nie wiedzia o drogach wiodcych do wntrza. Mdry oficer nie pozwoli sobie na zablokowanie wszystkich wej czy wyj. Powell nie by mdry. Spears by.
Billie dyszaa ciko. Ubranie próniowe nie byo przeznaczone do biegania i tak szybkiego zuycia tlenu. Lecz wreszcie byli w rodku. Bezpieczni.
Wilks zdy ju do poowy rozebra si ze skafandra. Po chwili podszed do komunikatora wiszcego na cianie luku. Uruchomi go.
- Tu Wilks. Mamy niespodziank. Spears wysa pustego skoczka. Sam przylecia drugim. Nasz pezacz zniszczony. Jestemy w luku poudniowym. Billie, co si dzieje na zewntrz?
Dziewczyna podesza do klapy i uruchomia kamer obserwacyjn. Zawiecia si niewielka holoprojekcja. Kurz unosi si wokó pojazdów na ldowisku. Bysna pojedyncza iskra na powoce jednego z pezaczy, a stojcy obok skoczek run nagle na bok.
Billie odwrócia si od sieranta.
- Wanie rozwalili nam wszystkie pezacze i skoczki.
- Syszae? - rzuci Wilks do komunikatora.
Gos Powella rozlegajcy si przez gonik by wyranie zdenerwowany:
- Boe. Co teraz mamy robi? On moe obupi baz jak skórk z banana!
- Nie zrobi tego - nie zgodzi si sierant. - Nie bdzie chcia ryzykowa strat wród obcych. Jednak z pewnoci ma jaki plan ataku. le go ocenilimy. Skoro, zdecydowa si wysa przynt, musi duo wiedzie i zna sposób dostania si do bazy. My nie wiemy co planuje. Uzbrój wszystkich, którym ufasz. Szybko. Zabezpiecz wszystkie wazy. Wszystkich, którzy mogliby pomóc Spearsowi pod klucz.
- To nie bdzie atwe, nie jestemy pewni...
- Suchaj, majorze. Jestemy pewni czego innego. Jeeli jaki cholerny cwaniak otworzy drzwi i wpuci Spearsa, wpadniemy w gówno po uszy. Nie moemy da mu najmniejszej szamsy. Gdy istnieje jakakolwiek wtpliwo co do lojalnoci onierza, zamykaj go za grubymi drzwiami..
- W porzdku. Zrozumiaem.
Spotkam si z tob za pi minut w Centrum Dowodzenia.
Wilks odwróci si do Billie.
- Genera niszczy nasze moliwoci walki w przestrzeni i ucieczki std na powierzchni. To zajmie mu nieco czasu. Chodmy.
- Dokd?
- Powell moe wydawa rozkazy, ale nie jest liniowym oficerem. Potrzebuje kogo, kto potrafi powiedzie mu, co ma robi. Kogo, komu ufa. Jedn rzecz ju spieprzyem, nie chc tego zrobi po raz drugi.
- Sytuacja jest taka za?
- Moe by gorsza. Spears moe zgromadzi wszystkich swoich onierzy w jednym miejscu, a my musimy pilnowa kadego wejcia, wic bdziemy rozproszeni. Musi jednak przedrze si przez luk. Tak dugo, jak dziemy mieli onierzy przy wejciach, potrafimy go powstrzyma. Powell ustawi nowe kody i postawi ca baz w stan alarmu, gdy tylko genera wyldowa ze swoimi ludmi. Przewaga jest cigle po naszej stronie. Myl, e moemy j utrzyma, ale nigdy nie wiadomo. Spears jest niezwykle przebiegy. Dlatego jest generaem, a ja sierantem. Chodmy.
Ruszyli biegiem.
- Postpy w akcji? - spyta Spears.
Krew w nim wrzaa, czu si jak myliwy tropicy niebezpiecznego zwierza. Istniao pewne ryzyko, ale by pewny, e to on wygra.
- Panie generale, wszystkie pojazdy ldowe i przestrzenne s unieruchomione. Wszystkie silniki zniszczone, a systemy zasilania nie dziaaj.
- Bardzo dobrze.
Wewntrz bazy byy jeszcze statki kosmiczne, ale nikt nie moe ich uy nie pojawiajc si na powierzchnie planetoidy. Jeeli Powell planuje uciec kosmicznym transportowcem, bdzie mia ma niespodziank. Genera nie dba nigdy o kody na pezaczach czy skoczkach - nie byo gdzie na nich ucieka. Jednak statki kosmiczne nie mogy si unie nawet na centymetr bez jego zezwolenia. Ani Powell, anie jego maa grupka buntowników nigdzie nie uciekn. Byli unieruchomieni w bazie i zapewne myleli, e maj nad nim przewag. Jake si mylili.
- Wylduj na tych wspórzdnych - powiedzia do pilota.
Wyrecytowa kilka cyfr. onierz wykona rozkaz bez zbdnych pyta. By to lepy zauek opodal Pónocnego Luku, skd nie szerszy ni dwudziestometrowy korytarz wiód do pomieszcze reaktora bazy. Ogromne aluminiowe i ceramiczne pyty mogy by uyte jako radiatory usuwajce z bazy nadmiar ciepa w przypadku awarii. Pluton móg przej tdy do dalszych czci zupenie niezauwaony. Nie byo tu kamer. Nikt nie móg ich zobaczy, jak zbliaj si do luku, nikt nie bdzie siich spodziewa, dopóki nie zastukaj w drzwi. Powell wprawdzie zmieni kody, jeeli by tylko wystarczajco przewidujcy, ale genera i na to mia odpowied.
Kolejn wielk niespodziank dla nieposusznych. Nie ma wtpliwoci, do kogo bdzie naleao zwycistwo. Gównym problemem jest dokonanie tego jak najczyciej, przy jak najmniejszych stratach. Za setki lat bd uczy taktyki na sytuacjach, które przygotowa Spears.
Powell wyglda, jakby próbowa chodzi po cianach. Rce mu si trzsy, by blady, pot pojawi si mu na skroniach i górnej wardze. Z tuzin karabinów leao na stole, a skrzynki z amunicj stay obok na pododze. Kiedy Wilks podszed do majora, Billie ruszya do broni. Cokolwiek si wydarzy, nie bdzie bezbronna.
onierz stojcy przy stole machn karabinem, jakby chcia j odpdzi.
- Wilks - Zawoaa dziewczyna.
Sierant odwróci si.
- Pozwóle jej wzi jeden - powiedzia do onierza.
Komandos nawet nie spojrza na Powella, by ten potwierdzi rozkaz. Wiedzia, kto tak naprawd dowodzi niezalenie od stopnia. Kiwn gow na znak, e zrozumia. Billie wzia karabin, sprawdzia go. Komora nabojowa bya pusta. Wyja ze skrzyni magazynek i wcisna go na waciwe miejsce. Potem zabraa jeszcze trzy, kady po sto adunków przeciwpancernych, i woya po jednym do kadej kieszeni. Trzeci wsadzia za pas. Majc czterysta strzaów moga teoretycznie zabi wiele potworów pod warunkiem, e one nie zapi jej wczeniej. Zarzucia bro na rami. Poczua si troch lepiej. Bya uzbrojona.
Wilks i Powell chodzili tam i spowrotem. atwo byo dostrzec, e z majora zrobi si may, przeraony gówniarz. Ten czowiek by stworzony do pokoju. Wilks powiedzia kiedy Billie, e powinien by kapanem albo lekarzem, nie onierzem. Cywilizowani osobnicy nigdy nie bd dobrymi wojownikami.
Billie podesza do komunikatora. Poprosia o poczenie z Mitchem.
- Tu Bueller.
Nie byo wizji, Billie nie wiedziaa, jak j wczy, ale on z pewnoci j widzia.
- Mitch.
- Billie. Co u ciebie?
- Jestem z Wilksem w Centrum Dowodzenia - powiedziaa.
- U mnie w porzdku.
- Widziaem, jak uciekalicie z pezacza. Baem si o ciebie.
- To ju przeszo. Powiedz mi co ty tam robisz?
- Zamierzam zosta tutaj, a sytuacja si nie wyjani. Jeeli Spears albo jego ludzie dostan si do rodka, bd móg zrobi par poytecznych rzeczy. Zamkn dopyw powietrza, albo ciepa, wyczy wiata. To spowolni ich ruchy. Mog zrobi duo dobrego.
Billie kiwna gow, kiedy dotaro do niej, o czym mówi.
- Rozumiem.
Wilks dawno temu poinformowa j, e androidy zaprojektowane do akcji na planecie obcych nie mogy w warunkach bojowych strzela do ludzi. Problem z Mitchem polega na tym, e Zmodyfikowane Prawo Asimova nie pozwalao mu tego robi. Jeeli nie mia pewnoci, e tylko zrani czowieka i nie spowoduje to jego mierci, nie wystrzeli, chocia potrafi umieci kul tam, gdzie zechce. Czowiek mógby si przecie wykrwawi nawet ze zranionej stopy, a androidowi nie wolno tak ryzykowa. Oczywicie, z wyjtkiem tych androidów, które nie s zaprogramowane zgodnie z prawem. A to jest prawie niemoliwe, chocia Billie wiedziaa, e to nieprawda. Wikszo napastników, którzy zaatakowali ich podczas poprzedniej misji, bya sztuczna. I zabijaa ludzi.
- Suchaj, Mitch. Kiedy to wszystko si skoczy, musimy usi i spokojnie porozmawia. Nie potraktowaam cizbyt dobrze, sama nie rozumiem dlaczego, ale chc si poprawi.
- Dzikuj, Billie. Nawet nie wiesz, jak si ciesz, e to powiedziaa.
- adnych gwarancji. Myl, e sama dokadnie nie wiem co z tym zrobi.
- Cokolwiek jest zawsze lepsze ni nic.
Poczua niezadowolenie. Cigle traktowaa go tak samo. Jednak myl o swojej albo jego mierci bya okropna.
- Dobra. Posuchaj. Musz ju i. Porozmawiamy póniej.
- Bd ostrona - usyszaa jeszcze. - Nie chc, eby co ci si przytrafio. Ja...ja...
- Nie mów tego, Mitch. Nie teraz.
Wyczya si.
Za jej plecami Wilks i Powell zaczli krzycze na siebie.
- Suchaj - wrzasn sierant ostrym tonem. - Trzymaj te pieprzone wazy pod cig stra! Zaspawaj je, szczególnie te do rozadunku towarów! Nie wiesz przecie, jakie przyrzdy ma ten pieprzony genera. Moe mie dostp do gównego komputera, nawet bdc na zewntrz.
- Niemoliwe. System jest zabezpieczony, wewntrzne modemy zablokowane...
- Do cholery, Powell. Ten czowiek jest onierzem, zjad na tym zby i ju raz nas oszuka. Jeeli wedrze si do rodka i zacznie dziaa, umrze wielu ludzi. Nie wiedziae o drugim skoczku, prawda?
Szczki majora napiy si, wargi utworzyy cieniutk kresk, ale potrzsn przeczco gow.
- Nie.
- Zapamitaj sobie, e ma co wicej ni tylko naszywki. Suchaj, my jestemy samowystarczalni, a oni maj tylko polowe racje ywnoci i sprztu. Jeeli wystarczajco dugo potrzymamy ich na zewntrz, wygramy.
Powell gono wypuci powietrze.
- W porzdku. Wydam rozkazy.
Wilks kiwn gow i popatrzy na Billie. Dziewczyna nie wiedziaa zbyt wiele o sprawach armii, ale wydawao jej si, e nastpny ruch naley do Spearsa. Nie podobao jej si to. Ten facet by wariatem. Nikt nie móg przewidzie, co zrobi. Mona by tylko czeka.
Spears wiód swój pluton w kierunku Luku Wschodniego. Zdrajcy pewnie stracili skoczka z oczu, kiedy lecia na pónoc, i teraz spodziewali si ataku z tamtej strony. To prawda, e teraz myla o czyms wicej. Jeeli dostanie si do rodka bez wikszych strat, bdzie to wygldao lepiej na historycznych tamach. Kto za sto lat powie :"Có to za znakomity dowódca. Jaki przewidujcy."
Dotarli do ukrytego miejsca w pobliu luku. Nikt nie wiedzia, e s tutaj. Genera sam zaoy materia wybuchowy na zamek. Uwaa na wszystko. Uywa tylko rcznej sygnalizacji i cznoci przy pomocy wzroku. Radio musiao zamilkn.
adunek zaoony, ludzie w pogotowiu. Spears wycign specjalny transmiter i popatrzy na przykryty oson guzik. Nie spodziewa si, e bdzie kiedy w takiej sytuacji, ale teraz nikt nie moe powiedzie, e genera Thomas A. W. Spears zosta schwytany ze spodniami w garci, kiedy zacza si bitwa.
Zdj oson przycisku i przycisn guzik jednym, stanowczym ruchem. Umiechn si szeroko. Powell i jego banda bohaterów bdzie miaa si czego ba.
Tak, panowie. Drzwi do komory królowej i krata zabezpieczajca pomieszczenie dwudziestu piciu robotnic za chwil stan otworem, a przed nimi pojawi si may holograficzny obraz Spearsa trzymajcego w rce miotacz.
Genera zachichota, wyobraajc sobie zdziwienie królowej. Powell te si zdziwi.
- Czas na obiad - powiedzia. - Idcie i wecie go sobie.
18.
- Skurwysyn! - wrzasn jaki czowiek. Zagrzechotay strzay.
W Centrum Dowodzenia Wilks odezwa si cichym gosem:
- Powell...?
- To stranik przy komorze królowej - poinformowa major i nacisn kilka klawiszy.
Pojawi si kolorowy obraz, holoprojekcja z kamery w korytarzu. Wida byo stranika strzelajcego do czego, co znajdowao si poza zasigiem obiektywu.
Powell znowu co nacisn. Obraz przesun si nieco. Ukazywa teraz otwarte drzwi.
- O, kurwa! - mrukn Wilks.
Stranik znów krzycza. Byto ten sam mczyzna, który kiedy artowa sobie z Wilksa i Billie, kiedy chcieli obejrze komor.
Ostro zakoczony ogon pojawi si nagle w polu widzenia. Trafi wrzeszczcego onierza i przebi mu klatk piersiow tak atwo, jak iga przebija cienk tkanin. Mczyzna zwiotcza, bro wypada mu z rk i stukna o podog. Masywny ogon napry si i odrzuci martwe ciao.
- Sodki Jezu - powiedzia cicho Powell.
- Wypuci królow - odezwa si Wilks. - To Spears.
Zaczy napywa kolejne raporty.
Królowa miaa u boku swoj gwardi.
- Idziemy do statków kosmicznych - zadecydowa sierant.
- Baza jest skaona. Wszyscy bdziemy trupami, jeeli tu zostaniemy.
W kocu jednak plan tego sukinsyna te moe spali na panewce. Bdzie mia przynajmniej sporo zabawy zaganiajc do komór potwory przy pomocy ludzi, którzy mu zostan.
Pic minut do wypuszczenia królowej i jej orszaku na wolno i zachcenia ich do zabijania wszystkiego na swej drodze Spears machn rk i jego ludzie wysadzili waz. adunek wybuchowy rozerwa si bezgonie w pozbawionej powietrza pustce, ale metal zamka skrci si, a tlen z wntrza luku natychmiast zamarz w krystaliczny py.
- Naprzód!
Stranicy zaczli strzela, przynajmniej ci, których wybuch nie pozbawi przytomnoci. Ludzie generaa mieli przewag zaskoczenia i tylko jeden z nich pad, zanim luk nie zosta zdobyty. Byli wewntrz, wróg by w rozsypce, a ich akcja przebiega niespodziewanie gadko. Wszystkie szczegóy walki byy przekazywane do skoczka i nagrywane. Bdzie je mona potem zmontowa, eby zapewni cigo wydarze i zachowa dla potomnych oraz heroicznego generaa. W kocu nie by jakim fotelowym dowódc i nagranie pokae prawd.
Waciwie to jeszcze tego nie dokona. O, nie. Ten, kto stanie mu na drodze, gorzko poauje. Jeeli tylko bdzie mia do czasu, by poczu cokolwiek.
Machn na swych onierzy, by podnieli swe osony twarzy.
- Idziemy - powiedzia. - Nie zdejmowa skafandrów. Bd chcieli prawdopodobnie zniszczy nas uywajc systemu podtrzymywania ycia. Idziemy do szóstki. Cisza radiowa nie obowizuje. I tak wiedz, e tu jestemy - opuci oson i doda przez radio: - Spróbujcie bra ich ywcem. Strzela nisko.
Wilks bieg z karabinem gotowym do strzau. Billie i Powell podali tu za nim. W powietrzu wibrowa dwik alarmu. Czerwone wiata byskay na kadym zakrcie. Wszdzie przebiegali spanikowani ludzie. Wykrzykiwali informacje, które i tak byy znane wikszoci, ale nikt z nich nie spotka si jeszcze z najgorszym.
Wilks wiedzia, e ci, którzy napotkali obcych, nie mogli ju biega. Spears wypuci te cholerne bestie, a te szybko wpady w sza polowania i chwytay kadego czowieka, który znalaz si w zasigu ich szponów.
Billie natkna si na przenony komunikator i zabraa go.
- Mitch! Mitch, odezwij si! Uciekaj stamtd, spotkamy si przy statku! Obcy s na wolnoci! Spears jest w bazie! Mitch!
Jeeli j usysza, to nie odpowiedzia. Sierant nie mia teraz czasu na zastanawianie si dlaczego.
Obcy pojawi si w korytarzu i ruszy ku biegncej trójce. Rozwar swe diabelskie szczki. Gsta, lepka lina ciekaa dugimi pasmami z ostrych zbów.
- Pieprz ci - rykn Wilks.
Podrzuci byskawicznym ruchem karabin wycelowa bez uycia lasera - nie starczyoby na to czasu - i wystrzeli krótk seri.
Przeciwpancerne pociski trafiy obcego w gow i rozerway na kawaki tward chitynow pokryw czaszki. Trysn kwas. Potwór zatoczy si, uderzy o cian i osun si w kocu na podog.
Grom wybuchów wdar si do uszu sieranta i uderzy w bbenki jak cika apa olbrzyma. Poczu ból, który szybko min. Pozostao tylko uporczywe, gone dzwonienie. Powinien zaoy ochraniacze. Oczywicie, jeeli cigle si obawiasz, e oguchniesz na staro, to na pewno si tak stanie.
Pyn na pododze kipia i wysya w powietrze chmury gryzcego dymu. Szybko wera si w gadk podog.
- Uwaajcie na krew, nie wdepnijcie w ni!
Pobiegli dalej.
onirz wyszed zza rogu z broni gotow do strzau. To Spears pierwszy go dostrzeg. Podniós pistolet i opar go na palcach drugiej doni. Przyj klasyczn pozycj i wypali trzy razy. Technika nazwana potrójnym strzaem z Mozambiku. Nazwa wzia pocztek od pewnej akcji staroytnej policji w jednym z afrykaskich krajów. Bya to standardowa procedura w tamtych czasach: dwa szybkie strzay w serce i jeden w gow. Zawsze w tej kolejnoci. Spears podejrzewa, e takie postpowanie spowodowane byo kamizelkami kuloodpornymi noszonymi pod zwykym ubraniem. Technika miaa dawa pewno, e cel zostanie zlikwidowany. Ostatni strza by dodatkowym zabezpieczeniem.
Nieszczsny komandos nie nosi adnego pancerza i wszystkie trzy strzay byy miertelne.
Kiedy upad, genera poczu co w rodzaju triumfu, ten rodzaj uniesienia kiedy wychodzisz zwycisko z pojedynku jeden na jednego. Wrócio stare wspominanie z czasów, kiedy by chopcem i pokona swego pierwszego...
Tommy ukry si w komórce pomidzy szczotkami i odkurzaczami. Proszki do czyszczenia wywoyway krcenie w nosie. Chciao si kicha, ale cinicie nozdrzy zapobiegao temu. Na zewntrz kry Jerico Axe. Szuka Tommy'ego. By blady wit i wszyscy powinni jeszcze spa. I doroli i kadeci byli jeszcze w ókach nie Jerico.
Axe by gupim dupkiem i Tommy wiedzia o tym, ale znaczyo to tyle, e tamten by wielkim, gupim dupkiem. Tommy by na jego czarnej licie chocia nie wiedzia dlaczego. Zawsze, kiedy w pobliu nie byo nikogo z dorosych Jerico kopa Tommy'ego gdzie popadao. Tommy broni si, ale tamten by starszy, dziesi kilo ciszy i o sze miesicy bardziej zaawansowany w sztuce walki. Tommy zawsze zadawa kilka ciosów, raz nawet zama nos temu kutasowi, ale zapaci za to zaman rk, wybitymi dwoma zbami i pitnastoma szwami nad lewym okiem.
Tommy yczy swemu drczycielowi wycieczki przez pustyni pod palcym socem a do wyczerpania si. yczy mu, by nikt nie znalaz jego ciaa, dopóki padlinoercy nie zaatwi si z jego ciaem.
Mógby równie dobrze spodziewa si, e Jerico stanie przed komisj, w której skadzie bdzie Tommy Spears. Ten dupek nie by a tak gupi.
Tommy siedzia w komórce i mia nadziej, e jego przeladowca nie zajrzy tutaj. By zmczony i chcia znale si w óku, eby nie zosta skopanym przez tegi wielkiego pógówka.
Bose stopy zaklaskay o podog tu za drzwiami kryjówki. Jerico zdj buty, ale i tak stpa ciko jak zepsuty robot i robi duo haasu. Tommy usysza, e otwiera drzwi do azienki, eby zobaczy czy nie ukrywa si tam jego ofiara.
Cholera. Móg zajrze tutaj. Waciwie nie byo tu miejsca, gdzie naprawd mona by si schowa z wyjtkiem ogromnego kosza na odpady. Pewnie, gdyby tak zakopa si w mieciach i przykucn na dnie pojemnika, Jerico nie zobaczyby go.
Tommy wsta i zacz przekada nog przez krawd kosza, ale nagle zatrzyma si. Ogarna go niepowstrzymana wcieko, gorcy gniew zawrza mu we krwi, spyn do krocza, potem do nóg. Wypeni mu pier nieznanym dotd uczuciem, wreszcie zawirowa pod czaszk.
Pieprzy to!
To nie mogo by tak. Nie powinienem si ukrywa przed tym fiutem Jerico Axem tylko dlatego, e tamten jest wikszy i silniejszy oraz lepiej wyszkolony ni on sam. To nie tak.
W nikym wietle lampek kontrolnych stojcego przy drzwiach robota zdo dojrze skrobaczk do podogi umocowan do jego pojemnika na narzdzia. By to po prostu aluminiowy prt, nieco duszy ni pó metra i gruby prawie jag przegub Tommy'ego. Na kocu mia doczony komplet rónego rodzaju ostrzy. Maszyna uywaa go do zdrapywania rónego rodzaju zanieczyszcze przylepionych do podogi. Narzdzie przypominao nieco kos, któr kto wygi pod dziwnym ktem.
Tommy wzi skrobaczk. Zway w rce. Bya przyjemne cizka.
Kiedy Jerico otworzy drzwi, Tommy by ju gotowy.
Wikszy chopiec zdy tylko mrugn i otworzy szeroko oczy ze zdumienia gdy Tommy skoczy i wbi ostrze w czaszk znienawidzonego drczyciela. Trafi tu nad prawym okiem. Usysza chrupnicie!
Jerico wrzasn - jak to wspaniale brzmiao - potem zatoczy si do tyu. Cofa si, a plecami opar si o przeciwleg cian. Osun si w dó i usiad. Wycign skrobaczk z rany. Krew zalaa mu cakowicie oko. Popatrzy w gór na Tommy'ego i dopiero wtedy zrozumia, co si stao.
Tommy ruszy w jego kierunku.
- Dawaj to - powiedzia cicho i sign po metalowe narzdzie. Chwyci skrobaczk, a Jerico pozwoli mu na to. Tommy nie wiedzia, co tamten myli, ale czu strach starszego chopca. Sam przeywa rodzaj przeraenia zmieszany ze zoci i czym, czego nigdy wczeniej nie odczuwa. Byo to poczucie wielkiej siy, potgi i zadowolenia z pokonania wroga.
- Ja krwawi!
- Ju niedugo - powiedzia Tommy. Podniós skrobaczk i ruszy do przodu.
Tommy Spears mia dziewi lat, kiedy zabi swego pierwszego wroga...
- Na wite gówno! - rykn jeden z komandosów Spearsa. Genera pozby si wspomnie w mgnieniu oka i popatrzy na zabitego onierza. Zadziwiajce. Jego wyczenie si trwao moe pi sekund, a ilo informacji bya olbrzymia. Pami musiaa dziaa jak modem.
Nad martwym ciaem sta jeden z obcych i gotowa si do ataku.
Genera ruszy do przodu. wiato z sufitu owietlio dokadnie jego twarz.
- Wiesz, kim jestem - powiedzia i wycign zza pasa transmiter. - A królowa wie, co to jest.
Machn przyrzdem. Podoga w komorze z jajami naszpikowana bya materiaami wybuchowymi, a transmiter móg spowodowa ich wybuch. Oczywicie, teraz królowa moga kaza robotnicom poprzenosi jaja w inne, bezpieczniejsze miejsce, ale nie miaa czasu, by ewakuowa wszystkie. Poza tym nie wiedziaa, czy Spears nie zaminowa caej tej pieprzonej bazy.
To, co widziaa robotnica, widziaa i królowa.
Potwór zasycza, potem odwróci si i pobieg w przeciwnym kierunku.
- Na wite gówno - powtórzy onierz. - On si pana przestraszy!
- Mia powody - stwierdzi genera. - Idziemy. Pluton nie zawaha si nawet przez moment.
- Powell?
- Tdy - pokaza major.
Wilks odwróci si, by popatrze na dziewczyn.
- W porzdku - sapna Billie. Zaczynao jej brakowa tchu.
- Co z Mitchem...?
...kiepsko smakuje - odpar sierant. -Jeeli si nie bdzie rusza, przejd obok i nie zauwa go.
- Ale nie Spears - odezwa si Powell.
- Dzikuj, majorze - sarkn Wilks, za do Billie powiedzia:
- Suchaj, wie dokd idziemy i zrobi wszystko, co bdzie móg, eby nam si udao, a potem doczy do nas.
- Nie chce go tu zostawi - powiedziaa Billie. - No i dobrze. Poczekamy na niego. Obiecuj.
Billie skina gow. Tak musiao by. Nie miaa wyboru. Musiaa zaufa Wilksowi.
Kto krzykn za nimi bulgoczcym. niesamowitym wrzaskiem.
- Czas nas goni!
Billie wydawao si, e biegnie ju od nie wiadomo jak dawna. Moe cae ycie. Jednak nie byo czasu na odpoczynek.
- Dalej - krzykna na Wilksa i Powella. - Jestem tu za
wami. Przyspieszyli biegu.
19.
Wilks nie ba si mierci. Bieg do miejsca, które wydawao mu si najbezpieczniejsze na tej maej planecie, ale jeeli si to nie uda, to trudno. I tak y na kredyt, co powtarza sobie bez przerwy. Jak dugo ju? Dwanacie, czternacie standardowych lat? Billie miaa dziesi, kiedy pierwszy raz spotkaa si z obcymi. Musi j zapyta, ile ma teraz. On sam powinien zgin z reszt swego oddziau, ale tak si nie stao. Od tamtej pory duo czasu spdza nad butelk i faszerowa si chemikaliami, by zapomnie. Los tak chcia, moe jaka nadprzyrodzona sia wszechwiata, a moe po prostu szczcie Kolonialnego Komandosa. Gdzie na ciece jego ycia pojawi si nowy cel: zniszczy obcych do ostatniej robotnicy, do ostatniego jaja. Gdyby pozwoli si tutaj zabi, zniweczyby nieodwoalnie moliwoci wypenienia swej misji, a to przeraao go bardziej ni mier. Tylko jeden raz w yciu naprawd si ba, ale to byo bardzo dawno temu.
Kilka lat wczeniej, podczas jednego a jego chemicznych ekscesów, Wilks zosta znaleziony przez cywilów na ulicy. Zastali go nagiego, a jego wszczepione identyfikatory przepady. Ludzie, którzy go obrabowali i próbowali zabi nie chcieliby kto zidentyfikowa ciao. Cywile nie wiedzieli, e maj do czynienia z onierzem i zabrali go do centrum medycznego, gdzie zaopiekowano si nim. W standardowym postpowaniu terapeutycznym bya równie przewidziana sesja z psychiatr. Pech chcia, e trafi do szpitala akademickiego, gdzie wielu modych lekarzy chciao zaj si tym dziwnym pacjentem i jego depresj. Bo czy czowiek z tak znieksztacon twarz moe by normalny?
Nie zajo im duo czasu wykrycie, e maj do czynienia z komandosem. Szybko te postawili diagnoz. Czekajc na zabranie swego podopiecznego przez andarmeri Wojskow, chcieli wydusi z niego, ile si da. Taka gratka moga si wicej nie powtórzy.
W czasie jednej z takich sesji z atrakcyjn mod lekark, któr w innych warunkach chtnie by sprawdzi w óku, dowiedzia si o Syndromie Doca Hollidaya.
Holliday, jak si dowiedzia, by kim w rodzaju felczera w dawnych czasach na Ziemi. A moe by dentyst czy kim w tym rodzaju. zachorowa na gron i w tamtych czasach nieuleczaln chorob.
- Wic - powiedziaa mu moda pani doktor - spakowa manatki i wyjecha w miejsce o ciepym i suchym klimacie, co miao mu przynie ulg przy jego dolegliwociach. Zosta tam zawodowym graczem w karty i szulerem. Uczestniczy w wielu pojedynkach na rewolwery, chocia nie by szczególnie dobrym strzelcem. I zawsze potrafi pokona przeciwnika. Na przykad móg w publicznym miejscu strzeli do czowieka uywajc broni nazywanej szecio strzaowcem i za kadym razem chybi z odlegoci siedmiu metrów. Biorc pod uwag, e taka bro bya we wprawnych rkach skuteczna mniej wicej na pidziesit metrów, by to aosny wynik. Póniej przerzuci si na co, co nazywano "obrzynem", i na ile dobrze mnie poinformowano, bya to straszna bro na krótki dystans.
- Interesujce - zgodzi si Wilks i pomyla, e chyba j przeleci, jeeli nie znajdzie innego sposobu, eby si zamkna. Zanim zdy cokolwiek powiedzie, moda kobieta zacza
opowiada dalej, w sposób oczywisty zakochana w swoim wasnym gosie.
- Z tego, co nasi badacze historii medycyny potrafi nam powiedzie, wynika, e wygrywa, bo nie dba o przegran. Wilks zmarszczy brwi.
- Co to oznacza? - zapyta i od razu tego poaowa.
' - Pan Holliday przypuszcza, e szybko umrze. Faktycznie y poza przewidywanym terminem mierci. Moe diagnoza bya niedokadna. Ale poniewa myla, e jego dni s policzone, a ich liczba jest niewielka, wierzy, e nie ma nic do stracenia. Kiedy stawa do pojedynku, nie czu strachu przed mierci. By ju, w swoim przekonaniu, martwy. Póniej regularnie zacz spoywa ogromne iloci alkoholu, a to dodatkowo go znieczulao. Kiedy doda to do czasu reakcji jego przeciwników i jakoci broni, moemy wytumaczy sobie przewag, jak posiada. Wikszo ludzi stajcych do takiej rywalizacji nie chce umiera. To powoduje moment zawahania albo nawet co v rodzaju paniki. Czowiek, który nie dba o to, czy bdzie y czy umrze, ma jedyny cel: strzeli i niech to diabli. I oczywicie to wszystko razem wzite okazywao si fatalne w skutkach dla przeciwników Pana Hollidaya.
Wilks potrzsn gow.
- Cudownie. A teraz nie chciaaby si rozebra i powiczy troch z bohaterem wojennym, zanim przyjd mnie zabra? Umiechna si, jakby jego rubaszna odzywka wcale jej nie zaskoczya.
- Myl, e nie, kapralu Wilks. To nie byoby nic profesjonalnego...
Biegnc korytarzem, w którym kryy potwory poszukujce zdobyczy, Wilks wyszczerzy zby w szerokim umiechu. "Teraz wiem, co czue, Doc - pomyla. - Kiedy poyczasz sobie troch czasu od kostuchy i nie dbasz o to, czy umrzesz, wszystko wydaje si proste i mie.
Billie dojrzaa mczyzn z karabinem, który usiowa si ukry. Kiedy zorientowa si, e go zobaczya, podniós karabin i wycelowa w jej stron.
- Wilks! - krzykna.
Podniosa sw bro i skierowaa j w stron strzelca. - Nie rób tego, onierzu! - wrzasn Powell. Jednak komandos nie usucha.
- Genera wróci! Wszyscy jestecie ju padlin!
Billie i Wilks strzelili niemal jednoczenie. onierz okrci si wokó wasnej osi i upad. Z dwóch ran w klatce piersiowej bluzgaa krew.
Billie poczua mdoci. Zabijanie ludzi nigdy nie jest atwe. Biega jednak dalej. Instynkt samozachowawczy zwyciy.
Kto wyczy wiato i wszystkie urzdzenia podtrzymania ycia. Spears by na to przygotowany. Jego onierze byli ubrani w skafandry próniowe i dwigali ze sob wszelki sprzt potrzebny w walce.
- Wczy duchy, onierze - powiedzia genera.
Sam przeczy filtr w osonie na podczerwie i zobaczy korytarz w zielonkawym, upiornym owietleniu. Pstrykn przecznikiem lampy na hemie i od razu ciany zajaniay jaskraw zieleni. Zrobio si jasno, prawie jak normalnie. Jednak dla kogo, kto sta obok lampy, wieciy ledwo zauwaalnym, ciemnofioletowym wiatem.
- Zatrzyma si! Cofn si z pola ostrzau!
Kto pojawi si przy kracu korytarza dwadziecia metrów z przodu. Genera ujrza mczyzn wymachujcego rkami i usysza woanie:
- Generale! Czy to pan? Nie strzelajcie, jestem po waszej stronie!
Spears nie widzia zbyt wiele, ale dostrzeg, e krzyczcy czowiek nosi subowy kombinezon i nie ma adnej broni.
- Ognia - zakomenderowa.
Dwóch komandosów wystrzelio. Rozleg si przytumiony, ale wyranie syszalny dwik. Mczyzna upad, jakby nagle ucieky spod niego nogi. Z pewnoci w bazie jest wielu sprzymierzeców, lecz Spears nie mia czasu sprawdza kadego. Jeden wróg z granatem mógby wyrzdzi ogromne szkody. Lepiej najpierw oczyci pole, a dopiero potem zaj si sortowaniem jeców.
Niespodziewanie znikna grawitacja. Nie byo adnego ostrzeenia, po prostu nagle jej nie byo. Biegncy komandosi wyskoczyli raptownie w gór, uderzajc w ciany i sufit albo sunli niepowstrzymanym pdem po pododze, niezdolni do kontroli swych ruchów. Przeczenie z prawie penego ziemskiego cienia do moe jednej dziesitej nigdy nie byo przedmiotem treningu onierzy.
- Wczy buty! - rykn Spears.
Pod podog znajdoway si magnetyczne paski umieszczone tam z myl o takich wanie przypadkach. Buty komandosów pozwalay chodzi niewiele wolniej ni przy normalnej grawitacji.
Kiedy wszyscy onierze ochonli z zaskoczenia, okazao si, e tylko jeden zosta ranny zbyt ciko, by kontynuowa marsz. Sanitariusz stwierdzi, e poama sobie szyj i wymaga natychmiastowego umieszczenia w sekcji medycznej.
- Moe chodzi?
- Nie, panie generale. Jest sparaliowany.
- Zostawcie go. Kto póniej po niego przyjdzie. "Tak naprawd to jaki obcy" - pomyla Spears.
Ten czowiek by teraz bezuyteczny jako onierz, wic moe posuy jako jedzenie dla nowego wojska. Mona na to pozwoli.
- Panie generale! - krzykn ranny czowiek. - Prosz! Nie zostawiajcie mnie tutaj! Nie zostawiajcie mnie tym potworom!
- Suy take ten, kto ley i czeka - powiedzia Spears. To wojna, synu. Spieprzye spraw i pacisz za to. onierze, idziemy.
Pluton przeszed obok, buty dudniy o podog. Krzyk rannego ucich, kiedy genera wczy radio na trzeci kana.
Powell sucha komunikatora, który niós ze sob. Potrzsn gow. On, Wilks i Billie zbliali si do korytarza koczcego si hangarami statków kosmicznych. Cigle mieli wiato i energi, chocia prawie caa baza ich nie miaa. W raportach, które mona byo usysze przez komunikator, sycha byo objawy paniki. Gosy zdaway si krzycze tym samym, przeraonym tonem:
- Podtrzymanie ycia wyczone w D-2...
- Stracilimy Maurego, potwory go porway i...
- Luki powietrzne zamknite, powtarzam, zamknite... - ...wpadlimy pod ogie. Kto tu strzela...
- Potwory, potwory! Aaaa!
Odgosy wybuchów, karabinowe strzay, brzk metalu o metal i inne zwiastuny gwatownej mierci. Wszystko mona byo usysze w goniku.
Wilks poczu si przez chwil ciszy, jakby kto nagle usiad mu na ramionach. Potem to uczucie znikno.
- Wilks?
- Kto bawi si grawitacj - powiedzia. - Myl, e Bueller usiuje opóni marsz Spearsa albo odrzuci obcych.
Powell sam by na granicy paniki i sierant to widzia. Twarz majora poblada, pot wypywa wszystkimi porami skóry. Cigle wciska coraz to nowe klawisze komunikatora, jakby od tego zaleao jego ycie.
- Baza jest zdobyta - powiedzia w kocu. - Spieprzylimy to. Powinienem to lepiej przygotowa, zanim spróbowaem. On jest zabójc. Szalecem. Przegralimy.
- Suchaj - odezwa si Wilks tonem, jakim mówi si do maego dziecka. - Suchaj, moemy std odlecie. Wemiemy jeden ze statków.
Powell pokrci gow.
- Nie moemy. Zbyt duo czasu zajmie programowanie lotu. Dopadn nas. Dopadn!
- Uruchomimy stary program - powiedzia sierant. - Zabierze nas tam, skd przylecia.
- Niezbyt dobry pomys. Przyleciay z Ziemi. Wszystkie. - Zmienimy ten cholerny program w czasie lotu! Ruszaj si, Powell!
Major popatrzy na niego uwanie. .
- W porzdku. Teraz ty dowodzisz, dobra?
aosny frajer. Powinien zaj si inn prac. Powiedzmy, popija sobie herbatk gdzie na uniwersytecie, rozmawia z profesorami o sztuce wspóczesnej albo historii staroytnej. Jest tylko jedna maa przeszkoda. Bez zabójców takich jak Spears i -ech! - jak Wilks nie bdzie ju takich miejsc. Moe ju nigdy.
Przed nimi wysza z cienia dwójka obcych i zacza sycze. Sierant poczu, e si umiecha.
"Pieprz was - pomyla. - Znacie mnie, co? Jestecie zgubione w pojedynku z Doc Holidayem, wy gupie skurwysyny. Stan obok Billie, która równie dostrzega potwory. Stali rami przy ramieniu i jednoczenie podnieli karabiny.
Korytarz wypeni si grzmotem wystrzaów. - Idziemy, Powell. Trzymaj si nas.
Caa trójka ruszya ku wejciu do hangaru.
20.
Hangar by jeszcze cichym, spokojnym miejscem. Obcy nie zdoali do niego dotrze. Dwójka straników wpucia ich do rodka bez problemów. Rozkaz Powella jeszcze dziaa.
Ogromna przestrze hangaru wydawaa si prawie pusta. W chwili; gdy rozleg si pierwszy dwik alarmu, pracowa tu tum ludzi. Teraz nie byo nikogo.
- Na który ze statków najatwiej si. dosta? - spyta Wilks - I który jest przygotowany do drogi?
- Tamten - wskaza Powell.
W bazie mogo znajdowa si wicej statków, ale ten hangar mieci cztery, wczajc w to kierowany komputerem transportowiec, na którym przylecieli Wilks, Billie i Bueller. Sierant by zadowolony, e to nie Amerykanina pokaza Powell. Wolaby mie w podróy bardziej ludzkie warunki ni poprzednio. Z drugiej strony, w czasie burzy kady port jest dobry. To miejsce ze Spearsem i gromad obcych za plecami przypominao nie tylko burz. To by prawdziwy huragan.
- Wszyscy na pokad - machn karabinem w kierunku statku.
Baza bya zniszczona. Spears i jego oddzia poruszali si wród chaosu, strzelajc do wszystkiego, co pojawio si w polu widzenia. W wikszoci byli to ludzie, ale zastrzelili te kilka robotnic, które byy zbyt opieszae w wykonywaniu polece generaa. Do diaba, przecie atakowanie go byo prawie samobójstwem.
Tylko kilka potworów udao si uratowa. Bdzie musia ograniczy straty. Wprawdzie zmierza do zwycistwa w bitwie i wojnie, ale baza bya stracona. Có, dobry dowódca wie, kiedy zabra swoje czogi i wycofa si. Trzecia Baza spenia ju swoj rol. Chciaby mie troch wicej czasu, ale jaki dowódca ma go w wystarczajcej iloci? Próbujesz osign perfekcj, ale musisz pogodzi si z tym, co masz, i ruszasz dalej. Kiedy wchodzisz do walki, musisz wykorzystywa to, co masz a nie to, co chciaby mie. W doskonaej galaktyce mógby zawsze mie onierzy i sprzt, jaki byby ci potrzebny do realizacji planów. W realnym wiecie rzadko tak si zdarza.
Oddzia straci jeszcze dwóch ludzi. Jeden zosta zastrzelony, drugi zgin na minie. Wszystko jednak szo dobrze. Miejsce, gdzie zgromadzi swe najlepsze potwory, swego rodzaju mietank, byo dobrze zabezpieczone nawet przed wybuchem jdrowym i tylko on mia klucz otwierajcy drzwi. Te robotnice byy bezpieczne i stanowiy jedyn cenn rzecz na tej goej skale, z której trzeba wreszcie odlecie. To take dobrze zabezpieczy. Biedny byby genera, który nie potrafi sobie zapewni drogi odwrotu. A Spears nie chcia by takim generaem.
Poprowadzi swój oddzia w kierunku hangarów.
Billie ju si nie baa, jej poziom adrenaliny we krwi obniy si, lecz cigle bya w pogotowiu. Dziwna bya myl, e moe czu si tak jak teraz, ale tak wanie byo. A moe w kocu postradaa zmysy. Bya jednak zbyt zmczona, eby si nad tym zastanawia.
- I co? - odezwa si Wilks.
Byo to skierowane do Powella, który marszczy brwi nad kontroln pytk przy wazie. Wpisa ju ca seri liczb i popatrzy na statek.
- Klipa nie otwiera si - powiedzia drcym gosem. - Widz. Dlaczego?
Major pokrci gow.
- Nie wiem. To jest Rozkaz Otwarcia i powinien otwiera kady zamek w bazie, cznie z chodziark w kuchni. Spears dba o to, kiedy tu by. Kod ustala kady, kto dowodzi baz. To dziaao. I powinno nadal dziaa.
- Jeste pewny, e podae waciwe cyfry? - spytaa Billie. - Oczywicie. Jestem pewny.
Wilks westchn gboko.
- Spears. Ten pieprzony czubek znowu nas okpi. Powinnimy si domyle. Taki paranoik jak on nie ufa nikomu co do statków. Szczególnie, kiedy go tu nie ma. Musimy si wama.
- To zajmie duo czasu - stwierdzi major. - Pytka zamka
fiest opancerzona.
- Nie widz innej moliwoci.
Spears ze swymi onierzami dotar do zewntrznego hangaru przez tunel ewakuacyjny, który dawno temu sam kaza wybudowa. Dwa transportowce stay cicho w ogromnej hali. Genera zostawi pó plutonu na zewntrz jako oson, ale okazao si to niepotrzebne. Byli tu sami. Spears prawie poczu lito nad wrogiem. Byli bez klasy. Tak naprawd Powell nigdy nie mia szansy.
- Dobra. Reszta za mn do wewntrznego hangaru. Powoli zbliyli si do przejcia.
- Myl, e gotowe - powiedzia Wilks.
Pytka zostaa stopiona, mieli jut dostp do elektroniki zamka. Teraz atwo byo go otworzy . Wilks zamkn dopyw zasilania do zamka i uy rcznego podnonika, eby odsun klap. Zrobi ju pitnastocentymetrow szpar, kiedy usysza gos za plecami:
- Nie rusza si!
Odwróci gow i zobaczy pó tuzina komandosów w skafandrach próniowych z wycelowan w niego broni. Rzuci szybkie spojrzenie Billie. Zrozumiaa. Lepiej zgin w walce ni zosta oddanym potworom.
- egnaj, Billie - szepn. - Przykro mi.
Schyli si po karabin oparty o powok statku i ktem oka dostrzeg, e dziewczyna ju trzyma bro w pozycji strzeleckiej. Czeka na uderzenia pocisków, które by go zabiy, wiedzc, e nie ma sposobu uniknicia mierci. Pieprzy to!
Olepiajce biae wiato spyno na Wilksa i zabrao mu wiadomo. Dziwne, nigdy nie przypuszcza, e to tak wyglda...
Kiedy Wilks odzyska przytomno, lea na plecach obok Powella, a Billie znajdowaa si po drugiej stronie majora. Zamruga oczami. Nic z tego nie rozumia.
- Fajna sztuczka, sierancie - powiedzia Spears.
Wilks przetoczy si na bok i spotka kpicy wzrok generaa. Za oficerem stali komandosi, a kady z nich trzyma w rce prt najeony drutami. Powodoway przy dotkniecie utrat przytomnoci.
- adunki oguszajce - odpowiedzia genera na nieme pytanie sieranta. - zamontowaem je we wazach wszystkich statków. Gdyby uniós klap jeszcze o jakie pi, sze centymetrów, nie musiabym uywa tego - pokaza mu may przyrzd.
Wilks popatrzy na Spearsa, w gowie cigle mu szumiao. Co mia urobi, ale co?
- Nie ma sensu porywa si na jakie bohaterskie gesty, sierancie - cign genera. - Po prostu znowu zostaby oguszony. Nie umrzesz. Jeszcze.
Genera popatrzy teraz na Powella, który cigle by nieprzytomny.
- Powinienem wiedzie, e ten kutas jednak nie ma jaj. Czy to wy bylicie w pezaczu, z którego zestrzelono mojego skoczka?
Wilks zmusi si do kiwnicia gow.
Spears zrobi to samo.
- Trak mylaem. Masz punkt za próbowanie, ale wybrae z stron. Niedobrze. Podziwiam facetów z ikr nawet, jeeli s wrogami.
Billie zamruczaa przez sen.
- Kto przegrywa, kto traci - zakoczy genera. Odwróci si do swoich onierzy.
- Dobra, panowie. Znacie swoje zadania. Zaadujcie statek, zbierzcie sprzt. Posortujcie jeców i uwolnijcie tych lojalnych. Dam wam list.
- Co zamierza pan zrobi? - spyta Wilks.
W gowie mu szumiao i czu, e za chwil moe wymiotowa. Wcign powoli i gboko powietrze.
- Có, nie powinno ci to zbytnio obchodzi w twojej sytuacji. Ale poniewa dostarczye mi przyjemnoci prawdziwej walki, powiem ci. Wracam do domu, na Ziemi. Zabieram may oddzia obcych. Gdy tylko zademonstruj warto swojego wojska, dostaniemy wsparcie na utworzenie penej armii zoonej z obcych. Zamierzamy skopa dupy dzikim potworom, synu. A kiedy poka nagrania w jaki sposób si to robi, dostaniemy wszystko co potrzebne do wygrania tej wojny.
Na Boga! On naprawd w to wierzy! Ten facet by o kilka kilogramów lejszy od masy krytycznej, a gupi jak rozgnieciony karaluch.
- Co z nami? - to odezwa si Powell, który wróci do przytomnoci i nawet zdoa usi.
- Pan i pascy sprzymierzecy powinnicie stan przed sdem. wojennym, majorze. Nie mam za duo czasu na takie gupstwa, wic zostaniecie tutaj, dopóki nie przyl po was oddziau, eby was zabra.
- Nie moe nas pan tu zostawi! W bazie s obcy! Zostaniemy zabici, zjedzeni!
- Powinien pan o tym pomyle, zanim zaczlicie dziaa, majorze.
Spears odwróci si i wyszed.
Wilks zrobi ruch, jakby chcia wsta, ale dwóch onierzy zrobio krok do przodu. Znaczco podnieli oszaamiacze. Sierant pooy si bez sowa. Próba ataku skoczyaby si tylko wikszym bólem gowy po przebudzeniu. Gdyby w ogóle si obudzi. Teraz nie wolno mu byo spa. Cokolwiek miao si im przydarzy, chcia widzie, jak nadchodzi.
21.
Mitch lea na Billie i porusza si powoli lecz z wielk si. Wypenia j ca. Pot perli si na jego twarzy. Podpiera si na rkach, prc potne muskuy, zczony z ni jedynie przy jdrach, w miejscu, gdzie styka si z jej onem.
Nadzy i poczeni. Taczyli.
Billie jeszcze nigdy nie czua takiego spenienia, tak cakowitego spenienia si jako kobieta, jako ludzka istota. Zawsze miaa nadziej, e to j spotka, ale nie oczekiwaa tego. Miaa kogo, kto ja kocha, kogo ona kocha. Oddawaa si cakowicie i czua cakowite oddanie...
Byli czym wicej ni dwojgiem kochanków, byli jednoci. Zacz porusza si szybciej, zbliajc si do szczytu, a ona poruszaa si razem z nim. Tak, tak. Tak, tak, tak! Krzykn.
Billie patrzya na jego otwarte usta i zobaczya, e szpon rozrywa mu wargi. Nie siga jednak w jej kierunku. Szponiasta do rozrosa si w rami zbyt grube i dugie by mogo wysun si z ust Mitcha. Opucio si w kierunku jego brzucha. Rozdzierao na swej drodze skór i minie, by w kocu rozdzieli ciao na dwie czci. Górna zostaa odrzucona i na niej pozostay tylko ldwie i nogi. Biay pyn wytrysn z rozerwanego ciaa i spryska j obsceniczn fontann- gorc, son. W tym samym momencie poczua w sobie wytrysk... - Nie!
Billie cigle czua ucisk na nogach, szarpaa si pod obezwadniajcym j ciarem...
- Billie! To ja, Wilks. Obud si.
Zamrugaa, wracajc do przytomnoci. Bolaa j gowa, mdoci wypeniy jej przeyk gorcym, gorzkim smakiem. onierze stali obok, obserwujc wszystko uwanie. W rkach cay czas trzymali prty oszaamiaczy.
- Wilks?
- Spears. Zostalimy oguszeni granatami.
Billie nie wiedziaa, o czym on mówi. Gdzie si znajduj? Ostatni rzecz, któr zapamitaa, by ich szaleczy bieg. Czua si jakby cigle jeszcze biega.
- Billie. - Co?
- W porzdku?
Po kawaku wracaa jej wiadomo. Obcy w korytarzu. Drzwi statku nie chc si otworzy. Mczyni z karabinami wycelowanymi w nich. Niema decyzja jej i Wilksa. Bd walczy. - Ju wszystko wiem. Co teraz?
Powell siedzia z plecami opartymi o cian, kolana przycign do piersi.
- Spears zamierza zaadowa potwory na najwikszy transportowiec i wystartowa. Mówi, e leci na Ziemi. My zostaniemy tutaj razem z komandosami i naukowcami.
- Hej, skoczcie te gadki - jeden z onierzy stan obok nich. - Zostaniecie tutaj ze zdrajcami. Ci, którzy byli wierni generaowi, polec z nim.
Powell zamia si histerycznie.
- Naprawd jeste tak gupi, onierzu? On ju ci nie potrzebuje, jeste zbdnym adunkiem. Zawadzasz tylko.
- Nie masz racji, majorze - odezwa si drugi z onierzy - genera dba o swoj wasno.
- Swoj wasno? Chryste, on, genera myli, e jest jakim pieprzonym Bogiem, ty imbecylu! Jestecie dla niego nie wicej warci ni zuyty papier toaletowy. Wykorzysta ju was i teraz zostawi razem z nami.
Stranicy popatrzyli po sobie. Dowódca, starszy sierant, z którym Billie zamienia kiedy kilka sów, pokrci gow. - Zapomnijcie o tym, chopaki. Major usiuje nas podzieli i rozbroi. Jak dotd genera dba o was, prawda? Nie dajcie si oszuka temu pajacowi. Nie syszelicie, jak genera kaza wam adowa sprzt, gdy tylko zdrajcy zostan wyapani?
Pozostaa pitka komandosów zamruczaa co niewyranie. Billie wydao si, e wyjanienie dowódcy nie zadowolio ich do koca, ale nie miao to znaczenia. I tak nie pozwoliliby im wyj.
- Dobra - odezwa si znowu dowódca. - Teraz, kiedy pica królewna si obudzia, idziemy. Rusza si.
Wilks wsta i pomóg Billie. Dwóch komandosów szturchno Powella.
Billie poczua, jak Wilks spry si cay. Zamierza nadal walczy. Nie wiedziaa, jak chce to zrobi; ale pójdzie razem z nim.
Zgasy wiata.
- Co do cholery... - kto krzykn:
Rozleg si trzask, jakby nastpio krótkie spicie, a potem rzenie.
- Wczy duchy - rozdar si dowódca komandosów. Wczy duchy, do cholery!
Przez dusz chwil nic si nie dziao, czas jakby zawisn w pajczej sieci...
- Wszyscy widz? Meldowa! Rozleg si chór gosów.
- Niech nikt si nie rusza - rozkazywa dalej dowodzcy onierz.
- Widzimy was tak dokadnie, jakby byo poudnie na równiku.
wiata zapaliy si ponownie, lecz trzy razy janiejsze ni wczeniej.
onierze wrzasnli, niemal jednym, gosem. Rce powdroway do opuszczonych na twarze oson. Jeden z komandosów podniós plastik i pociera piciami oczy.
- Co...?
- Bueller! - krzykn Wilks.
Kopn jednego z onierzy w odek, chwyci oszaamiacz, zanim ten upad na podog i dotkn nim szyi drugiego stranika. Nawet przez skafander musiao to by nieze uderzenie. - Szybko! Tdy!
Billie pobiega za Wilksem. Powell by tu za nimi. - Co si stao?
- S olepieni. Dostali w oczy nagy impuls par milionów razy silniejszy ni normalne wiato hangaru. Zwyke skafandry nie maj w osonach filtrów tumicych takie byski. Wojsko jest za biedne, by wydawa pienidze na gupoty. To musiao by jak spojrzenie w centrum wybuchu jdrowego. Szybciej!
Wyduyli krok.
Spears osobicie doglda zaadunku pojemników z obcymi na transportowy wózek, kiedy w komunikatorze rozleg si oszalay z przeraenia gos:
- Panie generale, Powell i tamtych dwoje uciekli!
Spears poczu wcieko. Trzyma ich przecie w matni. - To niewane. Zamknici, czy na wolnoci i tak musz tu zosta. Uwaajcie. Strzelajcie, gdy tylko si poka, ale nie szukajcie ich. Mog si chowa gdzie chc.
Po wydaniu polece dalej przyglda si, jak kontener wdruje w gór i ostronie jest opuszczany na transporter. Tylko on zna kody zamków statków. Dwa z nich byy przygotowane do lotu w tandemie. Na jednym bdzie jego cenny adunek, drugi bdzie wióz tylko jednego pasaera - generaa Spearsa. Inne statki pozostan tutaj. Straszne marnotrawstwo sprztu, ale nie myla o tym. Wojna wymaga powice zarówno w sprzcie, jak i w ludziach. Czowiek, który nie potrafi podejmowa takich decyzji, nie powinien dowodzi.
Silniki statków, które tu pozostan , zostan zniszczone w trzydzieci sekund po jego odlocie. Ktokolwiek tu zostanie, bdzie musia czeka, a kto przyleci i go std zabierze. A biorc pod uwag apetyty pozostajcych potworów, nie bdzie kogo zabiera.
Oczywicie, zabiera ze sob królow. Tego wymaga jego plan. Kontrolujc j, moe kontrolowa robotnice. Niektórzy z techników sdzili, e nowa królowa moe powsta z robotnicy, jeeli nie bdzie adnej w pobliu, ale tutaj tak si nie stanie. Ilo poywienia na tej prawie pozbawionej powietrza planecie jest mocno ograniczona. Zapasy komandosów i naukowców szybko si skocz, a wraz z nimi nadzieja na jedzenie. Chyba e obcy maj swoja wersj cudownego rozmnoenia chleba i ryb, jakiego dokona Jezus.
Umiechn si do swych myli. Pomys mesjasza wród obcych by zabawny. Waciwie, kontynuujc myl, jego mogli obwoa zbawicielem. Jest to wystarczajco prawdziwe. Zamierza poprowadzi ich do lepszego wiata, do królestwa potgi i chway. Dlaczego nie mieliby tak o nim myle? Nie znaczy to, e w ogóle myl, ale tak samo jest w przypadku ludzkiego wojska.
- Ostronie z tym adunkiem - zawoa. - Nie otwiera klapy przed czasem.
Niedobrze z pozostaymi w wytwórni powietrza, ale czasem nie wszystko idzie jak po male. Stare przysłowie, że najlepsze plany bitwy mają krótkie życie, tu nie ma zastosowania. Ciągle była to niewielka strata. Nic, co mogłoby powstrzymać dobrego dowódcę.
Spears ponownie umiechn si szeroko. Postanowi, e gdy tylko wystartuj, zapali jedno ze specjalnych cygar. Przecie wanie wygra pierwsz bitw w wojnie przeciwko obcym. Cigle móg zapali nastpne po pierwszej wygranej na Ziemi.
Tak zrobi, na Boga.
Co teraz? - spyta Powell.
Wydaje mi si, e ju tu bylimy - powiedzia Wilks.
Znajdowali si w nieuywanym magazynie. Wszdzie stay puste puda pitrzce si w nierównych stosach i wygldajce jakby zaraz miay si zwali w dó.
Moemy uciec, ale si nie ukryjemy - mówi dalej sierant. - Musimy opuci planetoid albo bdziemy trupami.
Ale jak?
Spears wemie najwikszy statek. Tak przynajmniej myl. Moe jeszcze jeden do pary. Musimy znale sposób, eby dosta si na który, zanim genera nie przycinie guzika.
Ale jak? Ponownie spyta major.
Wiesz, gdzie s obcy, których ma zabra?
W specjalnym magazynie. Wiem, gdzie to jest.
Idziemy tam.
Jeeli nas kto zobaczy...
.. to nas zastrzeli - nie da mu skoczy Wilks. - Pieprzy to, majorze. Idziemy.
Spears poszed za pierwszym zaadowanym kontenerem, a jego ludzie zaczli wciga nastpny. Nic nie mogo pój le, skoro osobicie wszystkiego doglda. atwo schwyta ponownie królow. Wszystko, co musia zrobi, to odszuka nowe miejsce znoszenia jaj i machn jej przed nosem miotaczem ognia. Gdy tylko to zrobi, wszystkie potwory biegajce po bazie uspokoiy si natychmiast. ciany kontenera, w którym zamkn królow, byy nieprzezroczyste tak, e nie wiedziaa, dokd j zabiera.
Wszystko byo pod kontrol.
Hala bya mocno strzeona, ludzie pracujcy z transporterami równie byli pilnowania, lecz pusty pojazd sta wanie w korytarzu. Kierowca i dwóch onierzy nic nie robili. Czekali.
To jest to - powiedzia cicho Wilks.
Co? - Powell wyranie nie rozumia.
Nasza szansa. Moemy ukry si na transporterze, a ten zawiezie nas prosto do statku, który zabiera Spears.
Oszalae. Nigdy nam si to nie uda.
Oczekuj innych propozycji.
Powell przyglda mu si przez chwil, potem spojrza na Billie. Dziewczyna pokiwaa gow.
Wilks jest naprawd dobry w te klocki - powiedziaa- Uratowa nas ju wczeniej. Cokolwiek kae...
Wilks skin gow.
Dobra. Zrobimy tak...
Spears obserwowa zaadunek kolejnego kontenera. Wszystkie jego plany zaczynay si spenia. Jest to historyczny dzie dla Korpusu.
Billie wysza naga zza rogu, przy którym staa trójka mczyzn opartych o pusty transportowiec.
Jezu Chryste - zawoa jeden z nich. - Popatrzcie.
Billie umiechna si i przejechaa koniuszkiem jzyka po opuszce palca. Potem dotkna lekko swego lewego sutka, który natychmiast stwardnia i powikszy si. Zrobia krok w ty i znikna z pola widzenia.
Hej - krzykn onierz - poczekaj kochanie! - Zwariowae - odezwa si drugi - Spears przeuje ci na papk, jak si std ruszysz.
To tylko minuta - upiera si pierwszy.
Spears... - tym razem wtrci si kierowca.
Pieprzy Spearsa - rozzoci si komandos.
Ech - zdecydowa drugi - Id z tob. Wol raczej wypieprzy t ma. Chodmy.
Dwójka komandosów ruszya tam, gdzie przed chwil znikna Billie.
Kiedy skrcili za róg, zobaczyli, jak stoi z rozstawionymi nogami, ramionami wycignitymi w ich kierunku i zachcajcym umiechem na twarzy.
„Jak mczyni mog by tak gupi? - pomylaa - Czy naprawd wierz, e kobieta, której nigdy przedtem nie spotkali, moe by tak podniecona na ich widok, e rozbiera si do naga i idzie do nich wilgotna i gotowa?”
Widocznie tak byo. Dwóch komandosów zbliao si do niej zostawiajc po drodze sprzt i rozpinajc kombinezony.
Wilks stan bezgonie za nimi i waln ich w gowy prtem, który zabra stranikowi. Obaj mczyni upadli.
teraz mamy bro i mundury - powiedzia Wilks.
Jezu, Wilks. Czy to s ci, którzy mieli broni cywilizowanego wiata? Nic dziwnego, e obcy nas pokonali.
Wilks wyszczerzy zby i pokrci gow.
Có mog powiedzie? Jak znajdziesz przyjemniejsze miejsce ni galaktyka, powiedz. Przycz si. Teraz zakadaj te achy.
Szybko wam poszo - zauway kierowca, kiedy ujrza dwójk onierzy idc w kierunku transportera. Mino zaledwie pi minut odkd odeszli.
Jaka bya?
Byam wspaniaa - powiedziaa Billie, podnoszc gow i pozwalajc, eby zobaczy jej twarz.
Kierowca sign po pistolet, ale Wilks wycelowa wieo zdobyty karabin w jego pier.
Nie rób tego - powiedzia. - Zrobimy sobie may spacer.
Trzy minuty póniej kierowca i dwaj komandosi leeli zwizani w dole korytarza, a Powell uruchamia transportowiec. Szef zaadunku wanie zamacha na nich, by podjedali.
Szef zna Powella z widzenia, wic major ukry swoj twarz. Wilks i Billie nie musieli tego robi. Byli po prostu dwójk komandosów.
Spears obserwowa kontener z królow, jak powoli wsuwa si do wntrza statku. Jeeli nawet bya zdenerwowana, nie okazywaa tego. Siedziaa cicho, zamknita w pojemniku z czystej stali.
Kiedy bya ju w bezpiecznym miejscu, genera poczu ulg.
Kaza jednemu z poruczników nadzorowa dalszy zaadunek robotnic:
Dobra, jak ostatni kontener bdzie na pokadzie, chc by wszyscy onierze zebrali si w hangarze Bydgoszcz wraz ze sprztem i natychmiast zaczli adowa si na Granta. Chc mie na pokadzie kadego wiernego mi komandosa do 16.00 Wykona.
Twarz porucznika rozjania si.
Tak jest, panie generale!
Staraj si, synu.
Genera poszed do swojej kwatery. Mia par rzeczy, które chcia sam zapakowa. Kiedy tylko to zrobi, wszystko bdzie zapite na ostatni guzik. Umiechn si na wspomnienie przysowia, które pozna w swej pierwszej podróy: „Kiedy wyjedasz, nie ogldaj si za siebie.” Co w tym byo. Tutaj te zostawia wiele, ale nic, co mogoby go ciga. Rusza ku penej chway przyszoci. Tutaj pozostawaa tylko mier.
Victis honor. Zostawmy to straceńcom.
22.
Co z Mitchem?
Wilks obserwowa szeroki korytarz, przez który Powell prowadzi transportowiec. Szuka kogo, kto mógby ich rozpozna. Jak dotd, nie byo nikogo.
Nie wiem - odpowiedziaa Billie. - Po tym ostatnim numerze ze stranikami powinien opuci centrum kontrolne. Spears z pewnoci wysa onierzy, by je zabezpieczyli. Mielimy szczcie, e zosta tam tak dugo.
Obiecae, e go nie zostawimy.
Suchaj Billie. On jest inteligentniejszy ni dziewidziesit komandosów w bazie, wczajc w to mnie. Wie, e musimy opuci planet. Nie potrafimy przewidzie, co zrobi Spears, ale kiedy ju std odleci, wszyscy, co tu pozostan, szybko bd tylko wspomnieniem.
Nie spotkalimy ostatnio adnego obcego - powiedziaa Billie. - Moe wszystkie zginy.
Nie wierz w to.
Powell chrzkn i przemówi:
Spears prawdopodobnie znowu je opanowa przy pomocy królowej.
Ale Mitch...
Ma nowe metalowe nogi i wystarczajc ilo rozumu, by znale si tam, gdzie powinien - dokoczy Wilks. - Prawdopodobnie ju schowa si w którym z hangarów.
Billie zamilka. Nie bya pewna swych uczu, ale widziaa, e nie chce zostawi Mitcha.
Nie zamierzamy chyba wjecha tak po prostu do statku, prawda? - odezwaa si po chwili.
Niby dlaczego. Schyl gow i nikt ci nie rozpozna. Wszyscy si spiesz, nikt nie spodziewa si nas na tym transporterze. Zaparkujemy, zrobimy hop i znikniemy gdzie w gbinach statku.
To brzmi nieprawdopodobnie.
Nie znasz dobrze komandosów - zamia si Wilks.
On ma racj - wtrci Powell. - Kady bdzie tak zdenerwowany, bojc si zosta tutaj, e nikt niczego nie zauway.
Billie pokrcia gow z niedowierzaniem. Nie wierzya, e im si uda, ale nie miaa adnego lepszego pomysu.
Spears szybko zapakowa wszystkie rzeczy, które uwaa za cenne, do pojedynczej skrzyni z twardego plastiku. Bya to para wykonanych z nierdzewnej stali rewolwerów Smith & Wesson z rkojeciami wyoonymi rzadkim gatunkiem drewna. Naleay kiedy do poudniowoamerykaskiego dyktatora, który sam siebie ustanowi Wadc Drugiego Lebanonu w Systemie Khadaji. Spears wyj bro zza jego pasa w chwil potem, jak przestrzeli frajerowi gow.
W skrzyni znalazo si te miejsce na paczk cygar, z których kade skryte zostao w hermetycznym pojemniku, a te woone w plastikowe pudeeczko. Obok cygar spocza maa kolekcja dysków informacyjnych, sowniki wojskowe i historyczne. By tu take hologram z codziennymi wiczeniami.
Mia jeszcze oczywicie inne rzeczy, ale tych nie pozostawiby za adna cen. Poza tym onierz wtedy podróuje najlepiej, kiedy ma lekki baga.
Skoczy pakowanie i opuci swoj kwater. Ruszy do statku. Nie odwróci si ani razu.
Pomimo tego, co powiedziaa Billie, Wilks by zdenerwowany. Hangar by ogromny i wszdzie byo mnóstwo zamieszania, ale co mogo pój le. Dobra, zrobi, co musz zrobi, i pieprzy reszt. Przynajmniej byli teraz uzbrojeni i jeeli zgin, to zgina w walce. Byy gorsze sposoby umierania. A wyjedzenie od wewntrz przez poczwark obcych byo najgorsze z moliwych do wyobraenia.
Dwójka onierzy zaja si zaadunkiem obcych do adowni. Nazw statku wypisano duymi literami na powoce: CMC MACARTHUR.
Zaje za tamten transporter - powiedzia Wilks - Zatrzymaj i wysid na przeciwn stron. Tam jest waz konserwacyjny, prawda?
Tak.
Co zrobimy, gdy nas kto rozpozna? - spytaa Billie.
Zaatwimy go. Ten statek ma odlecie. Jeeli bdzie trzeba, musimy wywalczy sobie drog do rodka. Moemy te wedrze si przez gór. Majorze? Poradzisz sobie z tym?
Powell potrzsn gowa i nic nie odpowiedzia.
Wilks nie by pewny majora, ale w tym momencie nie mia wyboru. Billie, ech, Billie. Jeszcze Bueller, jeeli si zjawi. A Powell? Có, poyjemy, zobaczymy.
Transporter ze swym mierciononym adunkiem potoczy si dalej na swych silikonowych koach.
Spears zobaczy ostatni wózek transportowy zbliajcy si do statku. W cigu pitnastu minut zaadunek bdzie zakoczony. Pierwszy krok do ostatecznego celu, do odzyskania Ziemi.
Porucznik, którego zostawi odpowiedzialnym za zaadunek, podszed szybkim krokiem.
Panie generale, wanie przyby ostatni transportowiec.
Czas?
Dziesi minut, panie generale.
Dobrze, bardzo dobrze. Gdy tylko skoczycie, zaczynacie adowa si na Granta. Potem polecicie za MacArthurem i Jacksonem na orbit i dokonacie skoku w przestrze E. Jakie pytania?
Nie, panie generale.
W porzdku. Dziaajcie.
Spears popatrzy na ludzi pracujcych przy statku. Skin gowa na jednego z nich, który wanie spojrza w jego stron. Potem odszed w stron Jacksona.
Wilks i Billie byli ju przy wazie konserwacyjnym, kiedy kto za ich plecami krzykn:
Hej, wy trzej ! Co tam robicie? Przebywanie na tym terenie jest zabronione!
Wilks odwróci si gotowy nacisn spust karabinu, lecz Powell wszed mu na lini ognia.
Spokojnie, onierzu - powiedzia.
Major Powell?
Masz racj.
Przez chwil mody komandos wyglda na zakopotanego. Wbijano mu do gowy od pierwszego dnia suby w Korpusie: „ Kiedy oficer kae ci skaka, skacz i bd ju w powietrzu, zanim powie ci, jak wysoko powiniene skoczy.” Moe wody intelektu komandosów byy muliste, ale jedno widzieli jasno: genera by wyszy rang od majora, a to genera wyda mu rozkazy.
Id dalej, Billie - szepn Wilks. Poniewa Powell zasania go przed wzrokiem onierza, powoli podniós karabin i ostronie wysun luf.
Lepiej bdzie, jak pójdzie pan ze mn, majorze - odezwa si onierz
Nie mam na to czasu, onierzu - odpowiedzia Powell. - Genera Spears i ja przedyskutowalimy rónice zda i teraz mam sprawy, które nie mog czeka. Zadzwo do niego, jeeli chcesz, ale ja si spiesz.
Wilks dostrzeg, e komandos sign do przecznika przy prawym uchu. W cigu sekundy wczy si na lini i gra bdzie skoczona. Sierant mia ju bro wycelowan prosto w wartownika, tylko Powell zasania mu widok. Teraz albo nigdy.
Powell, padnij !
Major by bardzo szybki. Skoczy w prawo i pad pasko na ziemi, odsaniajc Wilksowi komandosa.
Mody onierz zdbia. Nie wiedzia, czy ma nawiza czno czy strzela. Spróbowa zrobi obie rzeczy naraz.
Wilks wystrzeli tylko raz i trafi onierza w rodek piersi. Czysty strza prosto w serce. Pocisk 10 mm zabija natychmiast. Gowa czy krgosup byy lepszym celem dla serii, ale pojedynczy strza móg zgin w szumie ogromnego hangaru. Cigy ogie na pewno zwróciby uwag.
Komandos upad. Na jego twarzy cigle malowao si zdumienie. Jego karabin stukn o podog i wypali. Krótka seria zagrzmiaa w hali. Pociski z niekontrolowanej, rzucanej odrzutem broni posypay si wokó.
Co najmniej jeden z nich trafi toczcego si po pododze Powella. Wilks dojrza, jak eksplodowaa gowa majora.
Sierant, kiedy by chopcem, woy pewnego razu petard do melona. Pocisk wystrzelony z tej odlegoci musia wywoa taki sam efekt jak wybuch niewielkiego przecie adunku w arbuzie.
O, kurwa!
Wilks?
aduj si do statku, Billie . Prdko!
Siedzcy ju w kabinie sterowniczej Jacksona Spears otrzyma nagle meldunek.
Panie generale, jaka maa strzelanina obok MacArthura.
Spears wczy komputer.
Przyczyna? - zapyta.
Panie generale, znalelimy ciao majora Powella obok jednego z wej.
Rozumiem. Jakie inne odznaki wrogiej dziaalnoci?
Nie, panie generale. MacArthur jest zaadowany i zabezpieczony.
Dobrze. Niech zdrajcy pochowaj Powella - powiedzia Spears. - Startuj w cigu trzech minut. Oczyci hangar i wyczy grawitacj.
Tak jest, panie generale.
Spears poczy MacArthura z Jacksonem i sprawdzi jeszcze raz kody, eby upewni si, e w komputerach wszystko jest w porzdku. Zielone wiateka pokazyway mu prawidowe funkcjonowanie wszystkich systemów. Nad gow powoli zacz przesuwa si ostatni otwarty jeszcze waz. Genera wyczuwa prace wielkich pomp, które wysysay powietrze z hali hangaru do pojemników statku. Cienie zaczo male. Teraz tylko may cig silników i statek podniesie si. Kiedy wysunie si z hangaru, silniki wyniosa go pen moc na orbit.
Jedna minuta do startu - obwieci gos komputera kontrolnego.
Jackson mia ju woln przestrze nad sob, a w cigu trzydziestu szeciu sekund równie nad MacArthurem rozsunie si powoka hangaru...
Spears pokiwa gow. Doskonale.
Wewntrz statku Billie i Wilks przygldali si rzdom kontenerów kryjcych w swoich wntrzach obcych .
Chryste - wyszeptaa Billie.
Taaa... Chodmy znale kabin sterownicz.
Zrobili moe dziesi kroków, gdy nagle zmalao cienie.
Wilks, co to jest?
Nie wiem. Moe jakie zaburzenia w bazie, albo...
Albo co?
Nic.
No, Wilks. Nie zaczynaj drani si ze mn.
Moe to przygotowania do startu. Wycz grawitacj wewntrz hangaru, eby atwiej wysun statek na zewntrz. W ten sposób nie usma hali w czasie startu.
Nie moemy odlecie. Mitch ...
Wiem, wiem. Zobaczymy, czy uda nam si znale sterowni i co zrobi.
Przy naturalnym cieniu planetoidy, normalne chodzenie byo niemoliwe, skakaliby do sufitu przy kadym kroku. Wilks porusza si stosujc co w rodzaju pywania pod wod. apa si za co i wypycha cae ciao do przodu. Billie szybko nauczya si tego samego.
Z kadym ruchem byli bliej kabiny sterowniczej.
Pocztek startu - powiedzia komputer.
Spears poczu lekki wstrzs, gdy silniki podnosiy statek. Po chwili wyczyy si i masywny pojazd zacz dryfowa jak balon wypeniony gorcym powietrzem w zimny poranek. Genera dotkn przycisku. Zewntrzne opancerzenie odsuno si i polaryzacyjna pyta zabezpieczajca kabin pojaniaa. Czer przestrzeni otaczaa statek i ma planet jak zasona usiana punkcikami laserowego wiata.
Lubi podróe kosmiczne. wiadomo pokonywania tak ogromnych przestrzeni napeniaa go dum. Czu potg czowieka, wiedzia, e moe ruszy na podbój galaktyki bezpieczny w swej cudownej maszynie, osonity przed zabójczym dziaaniem próni, która potrafia zestali powietrze.
„Nie moesz mnie nawet dotkn” - pomyla. Zamia si z impotencji kosmicznej pustki.
Nacisn inny przycisk i wczy zewntrzne kamery. Przywoa na ekran obraz z tyu statku. Zobaczy MacArthura wynurzajcego si z hangaru.
Kiedy drugi statek by ju na górze, Spears odnalaz nastpny przycisk. Nie byo go tutaj, kiedy budowano t kabin. Duy guzik wieci jaskraw czerwieni z wierzchoka duego transmitera. Genera wasnorcznie go tu umieci. Teraz wcisn kciukiem przycisk.
Poniej, w bazie, silniki pozostaych statków zaczy zamienia si w pynn, bezuyteczn mas. W cigu minuty to, co byo szczytowym osigniciem ludzkiej techniki, stao si rozpalona do biaoci zup wrzcego metalu i plastiku. Tylko Bóg potrafiby to odbudowa. I nawet on musiaby by diabelnie dobrym inynierem.
Spears otworzy z namaszczeniem plastikowe pudeko z cygarami. Wybra jedno ze rodka skrzyneczki, wyj i odkrci zabezpieczenie hermetycznej rurki. Cichy syk uciekajcego gazu niós ze sob zapach wieego tytoniu. Stukn w rurk i wyj ciemne cygaro Jamaican Lonsdale. Przyjrza mu si z zachwytem. Bezcenna, warta fortun, wysmuka pikno. Za chwil ja zapali. Umiechn si. Czy to nie normalna kolej rzeczy? Nawet to wspaniae cygaro bdzie tylko popioem po wypaleniu. Nic nie jest wieczne. Licz si tylko czyny. I nikt nie dokona wikszego ni odbicie planety z rk wroga i przywrócenie rodzajowi ludzkiemu jego domu rodzinnego.
Obci koniec Lonsdala, zwily licie pomidzy wargami, potem przez chwil lekko ssa kocówk. Sign po zapalniczk.
Pierwsze pocignicie wypenio mu nozdrza. Wydmuchiwa powoli aromatyczny dym w zimne powietrze kabiny i patrzy, jak znika w otchaniach wentylatorów.
„Niewiele jest rzeczy wspanialszych ni to” - pomyla zbawca ludzkoci.
Niewiele, panie generale.
23.
Wilks! - krzykna Billie. - Zatrzymaj statek!
Grawitacja znikna, statek unosi si w gór i Wilks wiedzia, ze z tego miejsca, gdzie siedzia, nic nie potrafi zrobi. Konsola kontrolna statku bya zablokowana; nic nie czego próbowa, nie odpowiadao. Jednak cigle próbowa.
Wilks, do diaba, obiecae...!
Wic wytocz mi proces! Nie mog ugry tego gówna! Statek leci na automatach
Billie gapia si na niego, jakby nagle wyrosy mu rogi i ogon.
Jest pewnie podczony do Spearsa - powiedzia ju spokojniej. - polecimy, gdzie on poleci. Przykro mi.
Cigle patrzya na niego. Nie odezwaa si ani sowem.
Wilks westchn, odchyli si w ty i zacign swój pas bezpieczestwa. Pewnie z Buellerem nie wyszo najlepiej, ale to nie jego wina. Mógby sprowadzi statek na dó dla tego jednego androida, gdyby tylko potrafi. Ale tak nie byo. Nie lubi zostawia komandosów ze swego oddziau na pewn mier. W przeszoci ju mu si to zdarzao. Wielu jego kumpli zgino w ten sposób. Do diaba, kiedy na ciebie kolej, to przepado. Billie powinna doj do takiego wniosku ju dawno. Jeeli tego nie zrobia, to le. ycie jest twarde. Powinna to wiedzie.
Spears mia wczony komunikator i zanim upyno kilka minut, usysza to, czego si spodziewa.
Generale Spears! Tu Pockler na Grancie! Mamy uszkodzone silniki. Statek nie daje si uruchomi! Nie moemy wystartowa panie generale!
Komunikator nie przekazywa obrazu, ale Spears móg sobie z tonu gosu wyobrazi jak przeraony by ten onierz, który tak rozpaczliwie krzycza do mikrofonu.
Generale Spears? Mamy meldunki z innych statków. Kto uszkodzi wszystkie silniki! Panie generale! Generale! Prosz, niech si pan odezwie!
Spears pocign kolejn porcj dymu. Boe, co to by za wspaniay tyto! Musia oczywicie wypali cae, chocia mógby poow schowa na póniej, nawet bez otoczki szlachetnego gazu. Nie, nie zrobi tego.
Generale Spears! Jestemy tu w puapce! Musi pan zawróci MacArthura!
Wentylatory wessay dym. Pomyla, e mógby je wyczy i spróbowa wypuci kilka kóek. Powinny dugo si utrzymywa przy tak maej grawitacji.
Panie generale! Robotnice oszalay. Dobijaj si do statku, s wszdzie. Zachowuj si, jakby potraciy zmysy!
Spears obserwowa arzcy si koniuszek cygara. Trzyma je pionowo. Supek popiou by ju tak duy, e najmniejszy ruch móg go strci. Nie trzeba zamieca kabiny odpadkami niezalenie od tego, czym byy wczeniej. Ciekawe, e obcy ju wiedz, e królowa odleciaa. Naprawd interesujce. Ciekawy by zawsze, czy empatyczna czno dziaa na due odlegoci. Wyglda na to, e tak. Mama odesza i dzieci s smutne. Bardzo interesujce.
Generale...!
Co za wspaniae cygaro, teraz tylko ono si liczy.
Konsola statku bya zablokowana, ale dziaa komunikator.
Wilks nie chcia nadawa, nie chcia, by ktokolwiek odkry, gdzie si znajduj. Uwaa, e nikt nie wie, gdzie s i najlepiej, gdyby tak pozostao.
Jednak kto wiedzia, gdzie si znajduj. I poczy si z nimi kompletnym przekazem razem z wizj.
Bueller.
Cholera.
Mitch!
Nie wyglda gorzej ni w rzeczywistoci. Billie nie potrafia rozpozna, gdzie jest. Byo to jakie pomieszczenie przypominajce biuro. Siedzia przy biurku. Jego nowe nogi nie byy widoczne i gdyby nie wiedziaa tego, mogaby myle, e cay jak wtedy, gdy spotkali si po raz pierwszy. To byo tak dawno temu I tak daleko std.
Cze Billie. Ten kana jest bezpieczny. Nikt nie przechwyci przekazu, jeeli co powiesz. Jeeli nie chcesz, zrozumiem.
Billie popatrzya na Wilksa. Wzruszył ramionami.
Gadaj. Nikt nawet nie domyla si, e tu jestemy. Wanie stwierdziem, e ten statek jest jak transportowiec, a my pilnujemy Spearsowi adunku.
Mitch. To ja.
Ciesz si, e znowu ci widz. Obawiaem si, e ci trafi, gdy zacza si ta strzelanina.
Widziae to?
Byem po drugiej stronie korytarza.
Mitch, tak mi przykro...
Nie twoja wina -przerwa jej. - Spears tak zaprogramowa wasz statek. Nie zatrzymalibycie go bez powanego uszkodzenia.
Moesz dosta si na inny?
Umiechn si nikym smutnym umiechem.
Prawdopodobnie, ale to by nic nie dao. onierze zgromadzili si w jednym i nie wystartowa. Na mój rozum, to Spears uszkodzi silniki. Nie chcia, by ktokolwiek polecia za nim.
Gdzie w tyle rozlega si gucha eksplozja.
Co to byo?
Chyba granaty. Robotnice wyszy std i wpady w amok.
Spears zabra ich królow. Chyba to wyczuy.
O, Boe...
Nic nie mona na to poradzi, Billie. Ja jestem tutaj, a ty tam. Jeeli istnieje Bóg, ma nieco spaczone poczucie humoru. Po tym, co widziaem..
Mitch! Ja... ja...
Nie, Billie. Miaem troch czasu na mylenie i doszedem do wniosku, e masz racj. Jestemy zbyt róni, by wytrwa razem przez duszy czas. Próbowalimy i pewnie w kocu zamczylibymy si na mier. To nie dlatego, e ja pojmowaem to na swój sposób, a ty na swój. Po prostu jestemy inni.
Udaoby nam si, gdyby si tak cholernie nie ba - powiedziaa Billie.
Potrzsn gow. Kolejny odgos wybuchu przepyn kanaami telewizyjnymi i rozleg si w kabinie statku.
Nie. Nowsze modele androidów, naprawd doskonae, bd moe zdolne radzi sobie z problemami czysto ludzkimi. Zanim nie zostaem rozdarty przez obcego, potrafiem oszuka czyje oko. To wszystko. Oszukiwaem równie siebie przez krótki czas. W kocu nie jestem prawdziwym czowiekiem. Nie w taki sposób jak ty.
Billie nie moga wykrztusi sowa.
Wczy si Wilks.
Jeste lepszy ni my oboje. I to jest twoim problemem, Bueller. Silniejszy, sprytniejszy, szybszy i kiedy sprawy zaczynaj i le, bardziej ludzki, wicej wybaczajcy. Gdybym to ja siedzia w twoich butach - jeeli cigle je masz - olabym totalnie wszystko. Ty pozwolie nam odlecie czowieku. Mitch.
Billie zamrugaa i popatrzya na sieranta. Po raz pierwszy uy imienia Buellera.
Mitch take to zauway.
Dziki, Wilks.
Gos mu dra tak, e ledwo potrafi wymówi te dwa sowa. O, Boe!
Zaopiekuj si Billie.
Zrobi to.
Mitch.
Musz i Billie. Tam umieraj ludzie. Chocia nauczyem si, e nie kadego warto ratowa, cigle nie potrafi zama tego prawa etyki, które mi wbudowano. Uwaaj na siebie, Billie. Kocham ci. Teraz wiem, e zawsze ci kochaem. I przez cay czas, jaki mi pozosta, bd ci kocha. egnaj.
Obraz znikn, zanim zdya cokolwiek powiedzie.
Mich!
Wyczy si - powiedzia Wilks.
Patrzy na puste miejsce, gzie przed chwil migotaa holoprojekcja. Nie móg spojrze na Billie.
Gdyby bya na jego miejscu te nie mogaby patrze na nikogo. Czua si podle. Mitch by androidem, ale Wilks mia racj. By lepszy ni ona. Duo lepszy.
Paka jeszcze przez dugi czas.
Zeszlimy z orbity i poruszamy si ju w kierunku celu - odezwa si Wilks.
Skina gow, ale nie odezwaa si.
Prawdopodobnie niebawem wejdziemy w przestrze Einsteina. Jest tu z pó tuzina komór. Inne zostay zdemontowane, eby zrobi miejsce na kontenery obcych. Te, co zostay, wydaj si sprawne.
Billie dalej nie odezwaa si ani sowem.
Powinnimy zej na dó i sprawdzi je. Nie wiadomo, jak dugo bdziemy lecie. Moe miesice, moe lata.
Spojrzaa na niego. Jej milczenie denerwowao go.
Suchaj, ju sprawdziem statek ratunkowy. Usunito go, eby zrobi miejsce na adunek. Gdyby zosta, moglibymy wróci. Jest tu kilka cikich skafandrów próniowych, ale to nam nic nie da. Nawet, gdybymy przeyli lot w dó - co jest prawie niemoliwe - nie wydostalibymy si std. Obcy opanuj baz, wiesz o tym. Powrót bez moliwoci ucieczki byby samobójstwem. Nie moemy w aden sposób im pomóc.
Rozumiem - powiedziaa paskim, wypranym z emocji, cichym gosem
Moe kiedy dotrzemy do celu, uda nam si zmusi Spearsa do zapacenia za wszystko.
Nigdy nie bdzie to wystarczajc rekompensat - stwierdzia tym samym tonem Billie.
Moe nie, ale poczuj si lepiej.
Po tych sowach nie rozmawiali ze sob przez duszy czas.
W swoim statku genera Thomas S. M. Spears spa spokojnym snem czowieka, który nie obawia si niczego, nie poczuwa si od adnej winy i nie wstydzi si adnego ze swoich czynów. Odpoczynek uzupenia przyjemny, lekko seksualny sen o wojnie. Genera jecha wraz ze Stonewallem Jacksonem. Wanie rozpoczynaa si Bitwa o Chancellorsville. Jackson jeszcze nie odniós swych ran.
Dzi Pan da nam zwycistwo - odezwa si do Spearsa.
Genera, który pogardza kad religi, umiechn si i skin gow. Pan pomaga tym, którzy maj onierzy i najlepsz strategi oraz taktyk. Jednak cigle „Zwycistwo” jest kluczowym sowem
I tak bdzie zawsze.
24.
Wilks siedzia w tym, co pozostao z kabiny sterowniczej, i patrzy na obraz z kamery umieszczonej na dziobie statku. Drugi pojazd kosmiczny by moe o kilometr dalej i nieco z boku. Oba statki mogyby by jeszcze bliej siebie, gdy napd grawitacyjny nie stwarza adnego niebezpieczestwa uszkodzenia ssiada. Jednak silniki manewrowe byy starego typu i mogy narobi kopotów.
Na tle czarnej zasony czerni i srebrzystych punktów gwiazd statek generaa wyglda jak zamroony pomnik. Nie byo adnego wraenia ruchu. Wydawa si wisie w pustce.
Jak we wszystkich wojskowych pojazdach zaprojektowanych dla czowieka, Jackson mia na pokadzie zapasy pewnych artykuów. Racje ywnociowe nie zadowoliyby nawet do przecitnego podniebienia, ale mona byo dziki nim przey. Ich ilo bia wystarczajca, by Wilks i Billie mogli przetrwa nawet kilka lat w penym zdrowiu. Mieli tu zapewnion sta dostaw zarówno witamin, jak i soli mineralnych. Oczywicie na wypadek, gdyby cay czas pozostawali w normalnej przestrzeni.
Billie nie odzywaa si zbyt wiele i Wilks to rozumia. Bya smutna i podziela jej uczucie. Próbowa j ostrzec dawno temu, przy pierwszych oznakach niebezpieczestwa, ale nie chciaa go sucha. Problemem byo, e by starszy i mdrzejszy, lepiej znajcy róne galaktyczne cieki. Mylisz, e masz co do zaoferowania, ale nikt nie chce ci sucha. Billie bya dzieciakiem, a on by wystarczajco stary, by by jej ojcem. Nie, nie myla o sobie nigdy w ten sposób, ale dostrzeg zwizek pomidzy Billie i Buellerem zaraz, kiedy si rozpocza ich znajomo. Próbowa jej powiedzie, ostrzec j, ale ona bya jak rekruci Komandosów Kolonialnych, których oglda przez tyle lat. Zarozumiali, myleli, e nikt nie potraci zrobi nic lepiej ni oni, wynajdujcy od nowa koo na wasny uytek, wywaajcy otwarte drzwi. Czsto ich wysuchiwa, tych napuszonych gadek i niewypowiedzianych myli: "Stary farciarz jak ty? Co ty wiesz, dziadku? Nigdy nie bye mody, a jeeli bye, to tak dawno temu, e ju wszystko zapomniae. Oszczdzaj si, staruszku, stoisz nad grobem." Pieprzone dzieciaki.
Mieli racj tylko co do jednego: prawie nie pamita, e by kiedy równie gupi jak oni. Potrafi sobie to przypomnie, ale zawsze potrzsa przy tym z niedowierzaniem gow. Gdyby móg mie znowu dziewitnacie lat, zaatwiby si z tymi maymi zarozumiaymi skurwysynami w pi minut. Nawet w trzy minuty.
- Wilks? - Hmm?
- Co zamierzamy zrobi?
Wzruszy ramionami. Mógby zrozumie jej pytanie na sto sposobów, ale wiedzia, e waciwy jest tylko jeden: Co maj zrobi ze Spearsem? Facetowi daleko byo do witego. Zostawi na mier swoje oddziay, wielu onierzy zabi, a teraz by na drodze do celu, który móg okaza si kresem ludzkiej historii.
- Wilks?
- W tej chwili, nic. Nie mamy adnego sprztu, adnej broni z wyjtkiem rcznej. Karabin nie zrobi krzywdy takiemu statkowi, nawet gdybymy zdoali go dosign. Oczywicie, moglibymy wyj w próni, mamy kilka ubra, ale przy
pieszamy i nie ma szans na osignicie wikszej prdkoci wzgldnej. Pistolety odrzutowe w skafandrach s za sabe.
Nie mówi nawet o tym, co by si stao, gdyby Spears wpad w takim momencie na pomys przejcia do przestrzeni Einsteina.
Billie zamrugaa. Nie wiedzia, czy jest rzeczywicie zainteresowana tym, co mówi do niej, ale takie sprawiaa wraenie.
- Suchaj, pola napdowe prawie w caoci podaj za statkiem, który je generuje. Gdybymy podnieli klap Wazu, moe udaoby nam si lecie wraz z nimi. Ale cokolwiek wyszoby poza nie, rami, noga albo gowa, zostaoby z tyu.
Billie znów zamrugaa, ale nie powiedziaa ani sowa.
- Pole jest lepsze ni najlepszy pancerz. No wiesz, nic nie moe si dosta do wewntrz, wic nie mielibymy szans na powrót. Nawet gdybymy nie zostali rozcici, a to mogoby si zdarzy, musielibymy pozosta na zewntrz tak dugo, jak statek przebywaby wewntrz pola. Miesice, moe rok, moe duej.
- Moe nie byoby to najgorsze - odezwaa si Billie.
- Moe, gdyby ci nie zaleao na tlenie i chciaaby si udusi w swoim wasnym dwutlenku wgla. Potem, gdy statek zrobiby skok w normaln przestrze, nasze ciaa wytrysnyby do przodu i podróoway sobie w pustce przez wieczno. Znam lepsze sposoby na odejcie z tego wiata.
-A ja gorsze.
- Zgoda. S i gorsze. - Co nam pozostaje?
- Czekanie. Moglibymy zniszczy ten statek. Spears nie chce tego, nie z jego armi na pokadzie. Moe udaoby nam si go oszuka. Jako wedrze si do komputera, przej kontrol i przygwodzi tego sukinsyna. Albo moe kiedy wyjdziemy na zewntrz moglibymy zacz powoli spada i mie szans.
- Na...?
- Do diaba, nie wiem, Billie. Nie znam wszystkich odpowiedzi. Wdepna w to wszystko wtedy co i ja. Moe gdyby tak siebie cholernie nie aowaa, wymyliaby co! Przyjrzaa mu si uwanie.
- Wiedziae, e Mitch jest androidem. Wiedziae, zanim go spotkaam. Nie powiedziae mi.
Wzrok Wilksa bdzi gdzie po suficie.
- No tak. Próbowaem ci wbi do gowy, eby trzymaa si z daleka od niego, nie? W ogóle ci to nie obchodzio. Nie obwiniaj mnie o to, dziecko. Zrobiem wszystko z wyjtkiem zamknicia ci w kabinie na klucz. Nie suchaa, co do ciebie mówiem, prawda? Stary lekoman od dwudziestu prawie lat w odstawce. Co on si na tym zna? Tak mylaa, mam racj? Billie spucia wzrok.
- Tak - szepna. - To nie twoja wina. Przepraszam. Czu, jak ulatnia si gdzie jego zo. Jezu. Potny, niezwyciony komandos pobity przez ma dziewczynk.
- W porzdku. Ja te ci przepraszam.
W tym momencie zostao powiedziane chyba ju wszystko. Zanim na nowo zaczli rozmawia, rozlegy si dzwonki alarmowe.
- Do licha. To sygna oznaczajcy, e zostao nam dziesi minut. Do tego czasu musimy znale si w komorach. Lepiej si popieszmy.
- Czemu mamy si pieszy?
- Przechodzenie w inn przestrze moe skoczy si bardzo brzydko dla twojej psychiki, jeeli nie bdziesz spaa. Byem w takim stanie przez pó godziny. Rodzaj testu kontrolnego. To byo trzydzieci minut najokropniejszych koszmarów,
jakie kiedykolwiek widziaem.
Wzdrygna si, a Wilks wiedzia dlaczego. Oboje nili o obcych zbyt wiele razy i wiedzieli, co znacz koszmarne sny. Popieszyli do komór hipersnu.
Spears mia trzy komory do wyboru i wszystkie funkcjonoway doskonale. Genera by czowiekiem dbaym o swoje bezpieczestwo i dlatego wyznawa zasad potrójnego zabezpieczenia. Nic nie mogo zosta pozostawione na pastw lepego losu.
Wszed do rodkowej komory. Wszystkie trzy byy wyposaone w specjalny system alarmowy. Jeeli którykolwiek z podzespoów bioelektroniki zaczby le funkcjonowa, genera zostaby obudzony i przeniesiony do innej komory. Nawet w stanie pósnu daby sobie rad z zaprogramowaniem swego drugiego oa.
Nie sdzi, e co mogo si przydarzy, ale wola by przygotowany. We waciwym czasie musi przyby na Ziemi. We waciwym czasie musi osign punkt, z którego rozpocznie podbój planety. Spodziewa si stoczy szereg bitew, które przejd do historii, jak: Gettysburg, Alamo, Waterloo, moe jeszcze bitwa na Równinie Dzbanów i w ruinach El Salvador. Bya jaka tajemnicza symbolika czca tych dawnych onierzy i jego now armi. Stojc na barkach jakiego historycznego olbrzyma, móg doda tylko pomnik swojej chway. Na marginesie mówic, na Ziemi byo jeszcze troch terenów, które nigdy nie zaznay wojny. Mona by wybra takie miejsce jako kolebk zwycistw generaa Thomasa S. M. Spearsa.
Gdy pokrywa komory zasuna si i medyczna maszyneria podczya swe kocówki do jego ciaa, Spears dokonywa wyboru.
Bunker Hill, Rio del Morte, Pearl Harbor, Wzgórza Golam Bagdad, 38 Równolenik, Sparta, Rzym...
Tak wiele miejsc, sporód których moe wybiera. Jakim cudownym zjawiskiem jest wojna...
25.
Sen: Myli trójki ludzi przetaczane chemicznie przez wilgotne
obwody ich mózgów pyny prdami przez neurony, kondensatory dendrytów, a podwiadomo piewaa sw hormonaln pie.
Samotne w miliardach kilometrów pustki broniy siebie ~i czuway nad innymi, nieludzkimi istotami. niy.
Jedne bawiy si. Dwójka innych wia si schwytana w szpony strachu. Z tej ostatniej pary, jedna sza na spotkanie mierci, lecz walczya nieustraszenie, chocia wiedziaa, e mier zwyciy. Druga odkrya, e bdzie y wiecznie, ale z potworem jako staym towarzyszem jej dni.
Nie byo wtpliwoci, który ze snów by najbardziej przeraajcy.
26
Billie przebudzia si i przez chwil nie wiedziaa, gdzie jest i jak si tu znalaza. Bolaa j gowa, ramiona i nogi miaa zdrtwiae, a usta wysuszone. W zadziwiajcy sposób czua, e to najszczliwsza chwila w jej yciu: nie miaa bagau. Nagle przypomniaa sobie.
Pokrywa komory bya odsunita, pompy wyczone, a powiew przytchego powietrza statku owion jej twarz. Usyszaa szczk od strony komory Wilksa, odwrócia si i zobaczya, e równie si obudzi.
Sierant usiad, przetar oczy i obliza wargi. Spostrzeg Billie i skin jej gow.
- Czas wstawa i oczyci si troch - powiedzia. Gos mia mocno zachrypnity. - Nastpny dzie ku chwale Korpusu.
Billie spojrzaa pytajco.
- Tak mówi sierant w moim starym plutonie, kiedy koczylimy sesj z którym z tych frajerów.
- Co si z nim stao?
- Jedno mie stworzonko miao inne zdanie ni on i go zjado.
Poszli oboje pod prysznic. Billie rozebraa si i wesza pod strumie wody. Ta leciaa niemrawo, ale bya gorca i dziewczyna czua, jak spywa z niej cae odrtwienie kilkumiesicznego snu.
Wilks patrzy na ni, na jej nago, potem odwróci si i pozwoli spywa wodzie po wosach, twarzy i w dó po caym
ciele. Billie ujrzaa na jego skórze blizny, niektóre jeszcze gorsze ni na twarzy. Widoczne lady jego onierskiego ycia zarówno na polu walki, jak i w rónych spelunkach. Ciekawa bya, dlaczego nie kaza sobie tych szram usun. Nawet tak pokancerowany, mia cigle spryste, muskularne ciao jak na czowieka w wieku jej ojca. Jakie mia ksztatne poladki.
Zabawne, ale nigdy nie mylaa w ten sposób o Wilksie, z wyjtkiem koszmarnych snów. Jej sny byy, swoj drog, standardowe od dziecistwa. Potwór wychodzcy z kogo, kogo znaa. Wszystkie najstraszniejsze rzeczy dziay si zawsze z bliskimi jej ludmi. Z rodzicami, z bratem.
Wilks odwróci si i spostrzeg, e Billie mu si przyglda. Jej wzrok bdzi gdzie w okolicy ldwi sieranta. Gdyby myla o niej jak o godnej podania kobiecie, byoby to atwe do zauwaenia. Mczynie trudno ukry tego rodzaju reakcj. Nie znaczyo to, e miaa due dowiadczenie z mczyznami, zaledwie kilku miaa w yciu, ale kady, kto wychowa si w szpitalu, ma nieze pojcie o anatomii. Wiedziaa, co i gdzie powinno wchodzi i jak to co wyglda na moment przedtem. Wilksa czonek nie zasalutowa jej i wida byo wyranie, e nie okazuje najmniejszego zainteresowania Billie jako kobiet.
- Jak dugo spalimy?
Wilks sta z zamknitymi oczami i wystawia twarz na dziaanie gorcej wody. Wzruszy ramionami.
- Nie wiem. Nie sprawdziem jeszcze zapisu. Ale skoro statek nas obudzi, musimy by blisko celu.
- Co teraz?
- Skoczymy si kpa i co zjemy. Potem pomylimy nad nastpnym posuniciem. Jedna recz naraz, to najlepsze wyjcie.
Billie skina gow i pochylia si nieco tak, eby woda
spywaa jej w dó po krgosupie. Moe to jest naprawd sposób na pokonywanie cieek ycia bez ryzyka postradania zmysów. Robi jedn rzecz naraz, odgryza mae kawaeczki i u bez naraania si na zadawienie.
Spears dokona odkrycia waciwie przez przypadek. Obudzi si sze godzin wczeniej, umy si, zjad pierwszy posiek. Potem woy pokadowy kombinezon i poszed sprawdzi systemy swego królestwa. Bya to czynno, która bardziej miaa uspokoi jego umys, ni wykry cokolwiek. Komputer pokadowy by wystarczajcym nadzorc caej aparatury, lecz genera by czowiekiem ostronym i stara si zawsze sprawdza, czy wszystko przebiega jak naley.
W tym przypadku tak nie byo. System wicy statek transportowy, który lecia kilka kilometrów za Jacksonem, wykry, e dwie komory do hipersnu byy uywane podczas podróy przez hiperprzestrze. Woda zostaa pobrana ze zbiorników, a potem zwrócona do oczyszczenia. Pobór mocy by nieco wyszy, ni wymagany do zapewnienia jego wojsku odpowiednich warunków. Zuycie tlenu równie przekraczao troch oczekiwan warto.
Mogy by dwie tego przyczyny: pierwsza - ze funkcjonowanie albo komputera, albo systemów MacArthura, lub druga...
Kto bez jego zezwolenia znalaz si na statku. Spa w jego komorach, a teraz oddycha jego powietrzem, pije jego wod i uywa jego wiate. Bdzie take zjada jego zapasy ywnoci. Poza powizaniem ze sob napdów, statki nie byy poczone ze sob winny sposób. Genera nie pomyla, e bdzie to konieczne. Teraz nie mia na transportowcu swych uszu i oczu ani adnej moliwoci odcicia dopywu powietrza czy eaergii. Wprawdzie mia na pokadzie Jacksona wystarczajc ilo broni, by zniszczy swego towarzysza podróy, ale oznaczaoby to strat jego ukochanego, drogocennego adunku.
Siedzia rozparty w fotelu i ponuro przyglda si dostarczanym przez komputer informacjom. W porzdku. Wic ma tam par pasaerów na gap. Niewielki kopot. Nie wiedz, e on wie o nich. Kiedy wylduj na Ziemi, zaopiekuje si nimi troskliwie, zanim zd cokolwiek zrobi. Dwójka dezerterów, przestraszonych ludzkich onierzy. Nie bdzie z nimi najmniejszych problemów. Jeden granat oguszajcy do wazu i nikt stamtd nie wyjdzie o wasnych siach. Po swojej stronie mia przewag szkolonej latami taktyki. Do ldowania cigle pozostawao kilka tygodni i bdzie mia mnóstwo czasu na przemylenie sposobu na wykurzenie tych szczurów.
W midzyczasie trzeba byo jeszcze zrobi wiele rzeczy. Musia przygotowa si do nadchodzcych bitew. Wojna bya coraz bliej. Ju staa za drzwiami.
Wilks wiczy. Uywa do tego czci statku wcale nie przeznaczonych na przyrzdy gimnastyczne. Grubych rur uywa do podcigania si na nich, stoków do robienia pompek. Czegokolwiek do zaczepienia stóp i robienia skonów. Pracowa ciko, ciej, ni gdyby przebywa na statku sam. Epizod pod prysznicem wywoa u niego mieszane uczucia. Z jednej strony, pamita j jako ma dziesicioletni dziewczynk, któr uratowa od mierci, gdy zginli jej rodzice. Ale stojc obok nagiej Billie spostrzeg nagle, e dziewczynka wyrosa na atrakcyjn kobiet, a jemu nigdy nie zdarzao si by obojtnym na tak pocigajce wdziki. Billie kochaa si z Buellerem i on o tym wiedzia.
Lecz... Jezu Chryste. Mia tyle lat, e mógby by jej ojcem. Co wicej, przez duszy czas wanie tak rol odgrywa. Nie widzia jej od dziesitka lat, moe duej, i tamto dziecko oraz ta kobieta niewiele miay ze sob wspólnego. Có, to nieuczciwe z jego strony myle w ten sposób. Przynajmniej w czci.
Skoczy trzeci parti po pidziesit przysiadów. Brzuch mu pon, minie dray, jakby za chwil miay si rozlecie. Lea na pododze, a por spywa mu z ciaa. Ciko wiczy przez ca godzin. Teraz pod prysznicem puci zimn wod.
Billie otworzya pojemnik z jedzeniem. Przeoya zawarto do plastikowego naczynia i ogrzaa porcj. Miao to zapach misa w sosie warzywnym. Pomylaa, e musi to by jaki sojowy substytut.
Wszed Wilks i skin jej gow. Otworzya dla niego drugi pojemnik.
Przez chwil jedli w milczeniu. Miny ju trzy dni, odkd wrócili do normalnej przestrzeni. Wikszo tego czasu Wilks . spdzi na wiczeniach.
- Unikasz mnie? - spytaa Billie. Popatrzy na ni znad talerza.
- Nie. Dlaczego pytasz?
- Wydajesz si by cigle zamylony.
Patrzy bez sowa na brzow bryj stojc przed nim. -To prawda. Obmylam plan, to wszystko. Myl.
- Tak? - Tak.
- Powiesz mi o nim?
- Oczywicie, chocia nie jest jeszcze doskonay: - Nigdzie si nie piesz.
- W porzdku. Jestem pewny, e znajdujemy si ju w Ukadzie Sonecznym: Nie mog tego potwierdzi adnym
gównianym instrumentem, wszystkie s zablokowane, ale czuj to. Z napdem grawitacyjnym bdziemy niedugo na Ziemi. Najwyej kilka tygodni. Musimy porusza si z prdkoci blisk prdkoci wiata i kilka ostatnich dni podróy bdzie powiconych na hamowanie przy uyciu silników hamujcych.
- Dobra. To wszystko wiem.
- Gdy tylko Spears je wczy, wszystko zacznie zwalnia w tym samym tempie. Statki, on i my. Jeeli ubierzemy si i wyjdziemy na zewntrz, moemy uy odrzutu do przyspieszenia. Bdziemy poruszali si.tak szybko jak kula karabinowa, ale to prdko wzgldna.
- Wic, ubieramy si, wyskakujemy i apiemy Spearsa. I co?
- Poniewa nie wie, e tu jestemy, moe uda nam si go zaskoczy.
- Moe?
- Hmm, có. Ma wykrywacze masy. Plus radar i Dopplera. Gdyby si nam przytrafio przesun przed jego wykrywaczami, zobaczy nas. Prawdopodobnie jest tam te zainstalowany alarm, który go ostrzee przed niespodziewanymi gomi.
- I rozstrzela nas na kawaeczki, prawda?
- Moe nie. Moe wyczy silniki i zostawi nas wiszcych w próni. Zakadajc, e nasz statek nas nie rozgniecie jak robaki, kiedy przeleci obok.
- Powiedz mi, dlaczego twój pomys wcale mi si nie podoba?
- Moemy jeszcze poczeka i waln go w eb, kiedy otworzy waz do statku, by wypuci swoje zwierztka.
- To ju bdzie na Ziemi, ale tam jest kilka milionów obcych. Nie, dzikuj.
- W porzdku. Jego detektory wychwytuj kad mas wielkoci statku albo wszystko, co zblia si z du prdkoci. Asteroidy, zom, tego typu rzeczy.
- No i?
Gdybymy zbliyli si bardzo wolno, moe wykrywacze nie zobaczyyby nas, dopóki nie bylibymy w statku?
- To brzmi dziecinnie.
- Mog jeszcze zej do komory silników i porozrabia troch z motkiem. Jeeli reaktory nie zamieni nas w nadprzewodzc kul, to moe genera przyleci do nas zobaczy, co si dzieje. Z pewnoci nie chce straci swego adunku.
- Ten plan te mi si wcale nie podoba.
- Mnie równie. Jeeli nie wymylisz niczego lepszego, poczekajmy, a wylduje, i wtedy zobaczymy.
Billie westchna.
- Zawsze co si wydarzy, co, Wilks? Z tob nigdy nie mona si nudzi.
- Wanie. Przecie ycie to zabawa.
Spears przygotowywa swój galowy mundur. Bdzie w nim podczas pierwszej na Ziemi bitwy. Wycign czapk ze zoceniami na daszku, generalskie gwiazdki, regulaminowe jedwabne baretki odznacze i byszczce buty z ortoplastu. Wyj te pas z przypitymi do niego kaburami swych dwóch antycznych rewolwerów i kordzik mundurowy. Prawd mówic, nie byo zwyczaju nosi go, tak jak i odznacze, na polu bitwy, ale najpierw wyjdzie na scen, a dopiero potem poprowadzi sw now armi do boju. Nie, zostanie na tyach. Jego osoba jest zbyt cenna, by ryzykowa. Niedobrze. Nigdy nie nalea do ETS - eszelonu tyowych skurwysynów - nie by dowódc zza biurka. Ale w tym przypadku musi powici przyjemno stania rami w rami ze swymi onierzami, kiedy zaczyna si wymiana strzaów. Bdzie przecie najcenniejsz postaci na polu walki, nie tylko dlatego, e bdzie tam jedynym czowiekiem, ale gdyby jemu co si przytrafio wojna bdzie przegrana. Tylko on i królowa mog dowodzi onierzami, a jej nie ufa. Nie bdzie walczy, kiedy jego zabraknie.
Nie, tym razem musi pozosta na tyach. Przynajmniej do chwili, gdy bdzie mia wicej wojska i wicej ludzi do pomocy. By przecie teraz, byo nie byo, generaem dowodzcym Kolonialnymi Komandosami. Ba, gównodowodzcym wszystkich si militarnych. Dlaczego nie? Kiedy przypomnia sobie dugie pasmo swych wojskowych sukcesów, nie wtpi, e nadaje si do takiej funkcji. Gdyby kto zaprzeczy jego prawu to tego, gdyby kto okaza si tak gupi, jeden ruch rki, i usunby go. Zjedzcie go, chopcy.
Umiechn si. Wszystko szo jak najlepiej. Z wyjtkiem paru ciemnych plam pozostawionych w Trzeciej Bazie. Oczywicie nie byo to nic, co mogoby zainteresowa przyszych historyków, czy spowodowa zgrzyty w gadko toczcej si maszynerii. Teraz licz si tylko nadchodzce dni. Wszystkie lata przygotowa zaczynaj owocowa. Odwiesi mundur i odoy na bok kordzik i buty.
Zdecydowa si na ldowanie w Poudniowej Afryce, w jej pónocnowschodniej czci, któr nazywano prowincj Natal. Tam wanie, pod koniec dziewitnastego stulecia, tubylec o imieniu Keczwajo dowodzi wielk armi wojowników znanych jako Zulusi. To byli wspaniali onierze, ci Zulusi. Byo ich te cae mrowie, ale nie mieli szans w walce z zaawansowan technologicznie armi brytyjsk. W jednej ze synnych bitew may oddzia brytyjskich onierzy stan przeciwko ogromnej armii Zulusów i normalnie wyci j w pie. Po prostu, mieli lepsz bro, lepsz taktyk i byli lepiej wyszkoleni.
Spears znalaz si w podobnej sytuacji. Jego may oddzia, dobrze wyszkolony i kierowany przez znakomitego dowódc, pokona tubylcz armi. Wszyscy obcy byli sobie równi, ale decydujce znaczenie maj dowódcy, którzy decyduj o bitwie. Obcy byli okrutni, twardzi jak elazo, ale walczyli jak mrówki. Nie znali sztuki wojennej jak ludzie, a wród ludzi niewielu znao j tak dobrze jak Spears.
"Dajcie mi dwigni i punkt podparcia, a porusz galaktyk" - pomyla genera. Mia ju punkt podparcia. Dwignia leciaa za nim drugim statkiem. By w tym momencie tak podniecony, e ledwo móg oddycha.
27.
- Obudzia si?
Billie leaa na brzuchu. Odwrócia si na plecy i popatrzya w gór. Miaa na sobie tylko bielizn i nie nakrywaa si niczym, bo w statku byo gorco. Nad ni sta Wilks w kombinezonie.
- Teraz ju tak.
- Zaczynamy hamowa. - O, kurcz.
- Wanie. Czas ubiera si na przyjcie, dziecko.
Przed Spearsem widnia obraz olbrzymiejcej z kad chwil Ziemi. Jeszcze tylko tydzie. Usiowa czyta histori Powstania Gladiatorów, ale nie móg si skupi nad tekstem. Przez cae lata uczy si cierpliwoci, czekania na waciwy moment, ale teraz trudno byo nie niecierpliwi si, gdy cel by tak blisko. To byo wiato w jego tunelu, wstga na mecie dugiego i cikiego biegu. Patrzy na obraz planety przez wizjer. Nie wystarczao mu to, wic podniós opancerzenie i bezporednio spojrza na odleg kul przez grube, hartowane szko.
Nie obawiaj si, staruszko: Genera Spears leci ci uratowa. Ju si zblia. Jeszcze kilka dni i rozpocznie si twoje wyzwolenie.
Wilks wiedzia, e nie wolno mu myle o porace. Nie wszystko moe pój dobrze, ale gdyby kto potrafi prze
widywa wszelkie potknicia, nawet nie ruszyby si z miejsca. Do licha, pieprzy to. Jeeli bdziesz si trzs przez cay czas ze strachu, nigdy niczego nie dokonasz. Masz plan i zrealizuj go, to najlepsza metoda.
Stali we dwoje w luku, prawie cakowicie ubrani do wyjcia. Mieli ze sob wszystko, co mogoby im si przyda. Zabrali dodatkowe butle z tlenem, karabiny i amunicj, zabrali wszystko co tylko udao im si znale. Poczeni byli dug na trzy metry link przywizan do piercieni na biodrach, jego na prawym, jej na lewym. Nie byo innego sposobu na utrzymanie takiej samej prdkoci po wyjciu na zewntrz. Wilks spodziewa si, e bd porusza si okoo dwóch kilometrów na godzin prdkoci wzgldnej. Na pewno nie szybciej. Powietrza mieli na okoo trzy godziny i w tym czasie musieli dosta si do statku Spearsa. Inaczej bdzie z nimi le. Sierant cae skafandry obwiesi granatami do karabinowych wyrzutni. Jeeli braknie im tlenu, to wysadz si w powietrze. To lepsza mier ni powolne duszenie si. Usuwasz tylko ochronn powoczk i bum!, koniec wiata.
- Billie?
,Mocowaa si ze swoj uprz. Cigle nie moga zamkn zatrzasku w kroczu.
- Nie mog wcisn tej cholernej wtyczki. Musz tego uywa?
- Jeeli nie chcesz, eby fruway ci przed oczami óte kuleczki za kadym razem, kiedy zrobisz si, to musisz.
- To nieuczciwe - stwierdzia. - Musiao to by wymylone przez jakiego mczyzn.
- Natura tak urzdzia swoj hydraulik, przykro mi. Pomóc ci?
Na chwil zapado milczenie.
- Raczej nie. Gdyby to zrobi, moe nie wyszlibymy std
tak szybko.
Wanie, to byo to. Wilks kiwn gow i umiechn si. Wic równie jej chodziy takie myli po gowie. Poczu si nieco lepiej, chocia nie bardzo wiedzia, z jakiego powodu.
Billie odpowiedziaa umiechem i Wilks zrozumia, e dziewczyna wie, o czym pomyla.
- No, udao si - powiedziaa. - Jej, to jest zimny, may diabe.
- Szybko si ogrzeje. Gotowa? - Jeli chodzi o wyjcie, to tak.
- Dobra. Moemy zaczyna nasze przedstawienie.
Billie umiechna si do niego, kiedy otwiera zewntrzne drzwi. On take myli o seksie. To s chyba jedyne przyjemne rozwaania.
W jej przypadku marzenia zawsze byy przyjemniejsze ni sam akt. Nie w czasie robienia tego, ale potem. Pomys, e mogaby obudzi si nastpnego ranka u boku Wilksa wyda jej si dziwny. Moe jej refleksje miay zwizek z tym, e znowu jej ycie wisi na cieniutkiej nitce. Mylisz o spókowaniu, kiedy moesz za chwil nie istnie. Nauczya si tego w szpitalu. Powiedzieli jej tam, e jest to normalna reakcja na zagroenie ycia, szczególnie w nagej i okrutnej konfrontacji z gwacicielem. Byo te co o zmniejszaniu stresu.
Klapa otworzya si powoli. Powietrze wypyno na zewntrz i zaraz zmienio si w mgiek biaych krysztaków. Wilks wyszed na zewntrz i uywajc magnetycznych butów stan na powoce. Wyglda jak cier wyrastajcy z gazi. Billie wysza za nim.
Kiedy ju oboje stanli obok siebie, Wilks obróci si tak, by stan plecami do odlegego o kilometr drugiego statku. - W porzdku? Nie odpowiadaj, tylko kiwnij gow. Billie zrobia to. Powiedzia jej, e uyj laserowych komunikatorów o zasigu kilkuset metrów. Rozmówcy musz pozostawa ze sob w kontakcie wzrokowym. Spears nie moe usysze ich rozmów, jednak w pobliu jego statku nie naleao w ogóle otwiera ust. Gdyby dowiedzia si, e s tak blisko, szybko wymyliby jaki miertelny trik. Kiedy bdzie chciaa mu co przekaza, musi odwróci si plecami do Jacksona.
Wilks ruszy wzdu statku. Bez posiadania punktu odniesienia nie mona ustali, gdzie jest góra, gdzie dó. Billie szybko przywyka do myli, e idzie po wierzchoku powoki, nie po jej spodzie.
Kilka minut zajo im dotarcie do dziobu MacArthura. Kiedy ju wisieli na czubku jak muchy na bananie, Wilks odwróci si i popatrzy na ni.
- Pamitasz wszystko? Billie skina gow.
- W porzdku. Wycz zasilanie butów i n trzy wcz odrzut. Raz... dwa... trzy!
Jednoczenie wykonaa te dwie czynnoci, o których mówi Wilks. Urzdzenie dziaao jak domowy spryskiwacz do kwiatów. Bya to cienka dysza z dwigni i may, pkaty pojemnik ze spronym gazem.
Po wczeniu usiowao wyrwa si jej z doni, ale cisna mocniej wycigna rami przed siebie. Oderwaa si od statku. Obrócia si lekko i zobaczya Wilksa, jak kieruje swój odrzut we waciwym kierunku. Zrobia to samo.
Gaz tworzy migotliwe krysztaki.
Wymagao to troch wysiku, ale ju po kilku minutach sierant i Billie pynli w próni obok siebie. Cienka linka, która ich czya, nie bya w ogóle napita. Dziewczyna uniosa troch gow i zobaczya przed sob statek. Ich wasny szybko zmniejszy si do rozmiarów zabawki zawieszonej w czarnej
otchani. Wilks ponownie wypuci kilka niewielkich porcji gazu i obróci si do Billie.
- Zrelaksuj si i baw si tym lotem.
Billie kiwna gow. Stwierdzia, e oddycha zbyt szybko i zmusia si do spowolnienia oddechów. To rzeczywicie byo czym niezwykym tak lecie poród nicoci jak magiczny ptak leccy przez otcha wiecznoci. Co by nie mówi, to byo co.
Spears wiedzia, e nie moe sobie pozwoli na zmczenie na tym etapie ekspedycji. Poniewa nie móg usn, zay rodek nasenny. Lekarstwo przenikno go chodem i w cigu minuty poczu senno. Postanowi usn patrzc na zbliajc si Ziemi, wygldajc teraz jak maa pókula owietlona na "górze". Znaczyo to, e soce wieci ponad ni. Z tej odlegoci byo ju tak jasne, e polaryzatory przyciemniy szko.
Lek zawadn nim i zabra go w objcia Morfeusza. Wilks móg ju dostrzec niektóre szczegóy statku. Znaczyo to, e s w odlegoci okoo szeciuset, siedmiuset metrów od niego. Zwolnili troch, ale wygldao na to, e cigle poruszaj si zbyt szybko. Nie zastanawia si ju nad tym. Albo im si uda, albo... pieprzy to.
Przekaza Billie, e kieruj si do jednego z luków rufowych. Pomyla, e jeeli Spears jest w kabinie na dziobie statku, gdzie powinien by, to zajmie mu minut lub dwie dostanie si na tyy. Nie by to duy statek, ale nie byo powodu, eby genera przesiadywa na jego rufie, jeeli nikt nie puka do kuchennych drzwi. Moe to da im troch czasu. Dziecinne mylenie, ale co im pozostao.
Kiedy tylko wejd do statku, jeeli wejd, zrzuc ubrania, chwyc karabiny i powitaj Spearsa.
W tym momencie koczy si plan Wilksa. Przypuszcza, e genera jest sam, Bueller zdawa si to potwierdza, ale nie byo to pewne. Moe jest tam kto jeszcze. Powinni uwaa, jeeli dotr ju tak daleko.
Jednak cigle by optymist. Czy nie przedostali si a tutaj? Mimo wszelkich przeciwnoci i niechci nieznanych bóstw, cigle yli. Moe maj jakiego patronujcego im Boga, który nie robi nic innego, tylko opiekuje si nimi. A moe wanie wszystkie zapasy szczcia s ju na wyczerpaniu. Nie da rady si dowiedzie. Trzeba po prostu i naprzód.
Billie zauwaya, gdy zbliyli si do statku, e czuje strach. Nigdy si nie przyzwyczaia do tego uczucia. Unikna mierci ju wielokrotnie w cigu swego ycia. Po raz pierwszy na Rim. Oczekiwaa, e przywyknie do tego, jak mona przywykn do zbyt gorcej kpieli. Kiedy wejdziesz i nie poruszasz si, twoje ciao samo si przystosuje.
Nic takiego si nie zdarzyo. Skok adrenaliny we krwi, gwatowne bicie serca i zbyt szybki oddech byy takie same za kadym razem. Wntrznoci skrcay jej si w jeden wielki supe, a usta wysychay. I dobrze si stao, e Wilks kaza jej wcisn t moczow wtyczk. Odczuwaa to tak, jakby strach wyciska z niej wszystkie pyny. Im bardziej si zbliali do statku generaa, tym bardziej chciaa zawróci i uciec. Jej wiadomo zdawaa sobie spraw, e nie wolno jej tego zrobi, ale jakie gbokie pokady podwiadomoci chciayby znale jak gbok dziur i ukry si w niej.
- Uciekaj! - szeptao jej co za uchem. - Odpy! piesz si, zanim bdzie za póno!
Z jednej strony zawsze miaa fatalistyczne podejcie do ycia, z drugiej, panicznie baa si umrze. Waciwie to nie
baa si samej mierci, ale sposobu, w jaki przyjdzie j spotka. Zapa w wieczny sen w wieku stu dziesiciu czy dwudziestu lat, w otoczeniu rodziny i przyjació, którzy j kochaj, patrze na wnuki i prawnuki, to nie byo najgorsze. Ale by zjedzon przez bezrozumne obce potwory albo pyn a do mierci przez pustk? Nie, to nie by dobry sposób na zakoczenie jej krótkiego ycia.
Nic nie mona byo jednak zrobi. Trzeba podj ryzyko i wybra pomidzy mierci moliw a pewn.
- Poczekaj ! - krzycza jej wewntrzny gos. - Zawsze lepiej poczeka!
Spears sta w Laswari, obok nowej drogi zbudowanej przez Inynierów Królewskich, a ciemna ziemia dymia jeszcze po przejechaniu dzia cignitych przez konie. SirArtur odwróci si do niego i powiedzia:
- No, stary, co o tym mylisz? Zatrzymamy tych cholernych dziadów?
Spears skin gow. SirArtur nie by jeszcze ksiciem Wellington - co genera wiedzia dokadnie - ale sta naprzeciw rodzin Sindhia i Bhonsle z Maranty. Wiedzia te, e Hindusi przegraj .
- Zatrzymamy ich.
- Wic bierzmy si za nich, co?
Sir Artur zamacha do oficerów, którzy czujnie czekali na jego sygna.
Rykny dziaa, odezway si muszkiety.
Boe, jak Spears kocha ten zapach spalonego czarnego prochu.
Fale umierajcych Hindusów zaczy pyn nad terenem bitwy. Krzyk jednej z biednych dusz wzniós si ponad inne w caej gamie rozpaczliwych okrzyków, jakby kto przerywa
tylko dla zaczerpnicia oddechu i dalej cign monotonny jk z regularnoci maszyny. Aaachhh! Aaachhh! Aaachhh!
Spears przebudzi si na dwik alarmu. Jeszcze otoczony oparami swego chemicznego snu, nie bardzo wiedzia, co oznacza ten haas. Wycign rk i wyczy dwik. Przymkn oczy. Sdzi, e jeszcze ni...
Przeama kleszcze narkotyku. Alarm oznaczajcy zblianie si do statku jakiego obiektu.
Nic nie byo wida przez szyb. Pomimo posiadania czuej aparatury elektronicznej, pierwszym odruchem generaa byo spojrzenie przez okno. Dopiero po chwili zacz posugiwa si przyciskami konsoli.
Radar nic nie pokazywa. Na ekranie Dopplera te nie dostrzeg niczego. Ale szybko dowiedzia si, o co chodzi. Dwa obiekty wielkoci czowieka znajdoway si przy rucie Jacksona. Szybkie skojarzenie faktów kazao mu doj do wniosku, e musz to by gapowicze z MacArthura.
Tak jakby mogli przylecie z innego miejsca.
Patrzcie, patrzcie. Oczywicie. Ju wiedzia, kim byli. To ten cholerny sierant! A skoro Powell nie yje, drug osob musi by ta kobieta. Zadziwiajce. Jeeli to rzeczywicie oni, musz mie ycie twardsze ni kot.
Spears cieszy si, e si tu znaleli. W ten sposób jego adunek nie jest w aden sposób zagroony.
Wsta szybko, chwyci pasz pistoletem i ruszy na ruf. Nie wiedzia, jak dugo spa, zanim nie obudzi go alarm, ale widocznie wystarczajco dugo, by zdyli przylecie z drugiego statku. A zamki wazów nie zostay zakodowane. Któ spodziewaby si goci w gbokiej pustce? Bd mogli wej na pokad. Bdzie musia ich zabi, zanim co uszkodz...
Zwolni kroku. Zatrzyma si na chwil. Przecie mog by uzbrojeni. Doskonale wiedz kto dowodzi tym statkiem. Gdy
by nie wzi tego pod uwag , mógby atwo zosta zastrzelony. Tak nie moe si sta. Sta cigle w miejscu. Nie, bohaterszczyzna nie ma teraz sensu. Byli chwastami i tak musi ich potraktowa.
Odwróci si i poszed z powrotem do kabiny sterowniczej. Mia tu wszelkie wyposaenie do kontroli statku nie tak jak na MacArthurze. Powietrze, zasilanie, nawet grawitacja. Szczury wejd prosto w puapk, o której jeszcze nie wiedz. Czas uruchomi nagrywanie. Historia wojskowoci bdzie miaa w przyszoci niezy ubaw.
28.
- Co teraz? - spytaa Billie. - Moemy zdj te ubranka? Otworzya swoj oson twarzy, a Wilks zrobi to samo,
eby mogli rozmawia swobodnie. Po sekundzie jednak sierant gwatownie j zamkn.
- Nie. Spears nie przyszed po otwarciu wazu, co oznacza, e wie o nas. Moesz zostawi niepotrzebne rzeczy, ale bro trzymaj w pogotowiu.
Wilks ju zdy sprawdzi swój karabin. Suche czci broni byy mniej wicej odporne na dziaanie niskich temperatur, ale ruchome czci niekoniecznie. Strzeli kilka razy przeczrikiem ognia i wyrzuci na prób kilka adunków. Nie chciaby mie niczego zaspawanego na mur przez lodowat próni, kiedy Spears pojawi si z karabinem w doni.
- W porzdku. Mój jest sprawny. - Dobrze.
- Co teraz?
- Teraz poczekamy troch i zobaczymy, co si stanie. Jeeli wie, e tutaj jestemy, zrobi co.
-Albo wrzuci nastpny granat oguszajcy, jak to zrobi w bazie. Poczeka i nacinie spust.
- To moliwe. I to jest kolejny powód, ebymy zaczekali tutaj. Gdy nic nie wydarzy si w cigu nastpnej godziny, wyjdziemy std. Bardzo ostronie.
Billie skina gow. - Ty dowodzisz.
Wilks chciaby si czu tak wspaniale, jak usiowa jej to wmówi.
Spears skoczy przygotowania. Musia zaoy, e ten sierant - jak on si nazywa? Watts? Jenks? Jako tam? - jest wystarczajco dobrym onierzem, by sprawdzi wszystko zanim zacznie dziaa. Jeeli tak, to domyli si, e przeciwnik wie o nim i jest przygotowany na spotkanie. I jest to prawd. Na jego miejscu Spears zakopaby si w jakiej kryjówce, przygotowa do obrony i czeka na okazj, eby zdoby przewag. Wystarczyby jeden strza. Sierant musi wierzy, e genera zrobi jeden gupi krok i da mu tak szans.
- Przykro mi, onierzu, nie tym razem - mrukn do siebie.
Niedobrze, e zrezygnowa z dowodzenia ludzkimi oddziaami. Ten sierant mógby by wietnym oficerem. By odwany, sprytny, zdolny do podjcia ryzyka. W innych czasach Spears wywindowaby go w gór i cieszyby si, e ma takiego zdolnego onierza pod swoimi rozkazami. By pewny, e jedn z osób, które ukryy si gdzie na rufie, by... Wilks. O wanie, tak si nazywa: Wilks.
Spears zasalutowa swemu niewidocznemu przeciwnikowi. Moe w kolejnym wcieleniu bdziesz mia wicej szczcia, synu.
Ruszy do ataku.
Billie pochylia si i próbowaa wcisn w kontener. Wygldao na to, e jest pusty i bdzie w nim wystarczajco duo miejsca. Nie bya przekonana, czy jej kryjówka naley do najlepszych. Skafander próniowy te nie by projektowany do takich wyczynów.
Znajdowali si w miejscu skd mogli obserwowa waz wiodcy do dalszych czci statku. Innymi drogami, którymi mona si tu byo dosta, byy wazy wychodzce w próni, ale wtpliwe byo, e Spears skorzysta z tej moliwoci. Wilks jednak zabezpieczy je tak, e nie dao si ich otworzy z adnej strony. Nikt nie móg ich zaj od tyu. Tak przynajmniej twierdzi sierant. Lecz nikt nie móg take wyj nie wkadajc w to duo wysiku.
Czekanie, e co si wydarzy, denerwowao Billie. Zocio j coraz bardziej z kad minut. Nie moga tego znie.
Nagle zapada ciemno. Kiedy rozejrzaa si, by znale Wilksa, wystrzelia nagle w powietrze. Cholera...!
- Billie, zamknij oson! Natychmiast!
Wilks byskawicznie zatrzasn swoj i wczy dopyw tlenu. Usysza, e drzwi do korytarza otwieraj si i próbowa na wyczucie skierowa karabin w tamtym kierunku. Byo to trudne zadanie przy braku cienia. Spears odci wiato i grawitacj, prawdopodobnie te powietrze. Wilks nie sdzi, e zaraz wysunie si zza drzwi lufa jego broni. Mógby si raczej zaoy, e zaleje wod ca ruf albo wrzuci tu granat. Nie mogo to by nic wielkiego, nic, co wyrwaoby dziur w pododze statku.
Bomba oguszajca?
Skafander nie jest osona przed czym takim, nie mówic ju o pocisku 10 mm. Cholera, jasna cholera!
Kiedy komputer wyczy zasilanie, powietrze i grawitacj, genera by ju na pozycji. Nawet gdyby tamci uniknli skutków zaskoczenia, to i tak ich na chwil oszoomi. Starczy mu czasu, by wrzuci granat do dziury. Kiedy strac przytomno, zaatwienie ich bdzie ju dziecinnie proste.
Drzwi otworzyy si cicho. Spears pochylony prawie do podogi wrzuci granat, cofn si szybko i przylgn do ciany. Blask wybuchu móg si w czci wydosta przez otwarty waz i nie chcia si znale w jego zasigu. Bez grawitacji granat móg dugo si porusza, zanim uderzy w cian. W tym czasie kto mógby wyskoczy zza drzwi, ale raczej si tak nie zdarzy - granat mia ustawiony zapalnik na bardzo krótki czas. Okoo sekundy.
Grawitacja wrócia. Spears by na to przygotowany. Odgos upadku poza wazem powiedzia mu, e przeciwnik nie by. Umiechn si...
wiata oczywicie byy wyczone, ale mae lampki kontrolne przy drzwiach zasilane byy z baterii. Czerwone i zielone punkciki nie daway zbyt wiele wiata, lecz wystarczyy by Wilks dostrzeg szybki ruch przy wazie.
Cigle wisia z pó metra na d podog i strza z karabinu wprawiby go w ruch z prdkoci rakiety. Lecz przecie musia co zrobi.
Skierowa luf w kierunku drzwi. Nacisn rkoje, co oywio laserowy celownik. Czerwona plamka taczya dziko w okolicy drzwi. Kiedy znikna, wyobrazi sobie, e kto chce wej. Wystrzeli.
Odrzut wyrzuci go w powietrze...
Billie zobaczya bysk wystrzau, czerwono pomaraczow gowni pomieni. wiato, jakie zabyso, pozwolio jej dostrzec, gdzie si znajduj, ale natychmiast cae pomieszczenie utono w nieprzeniknionych ciemnociach. Hem stumi odgos strzau, ale usyszaa, jak pocisk uderza w co przy drzwiach. A moe jej si wydawao? Byo tak ciemno.
Olepiajcy bysk odrzuci j, kiedy co uderzyo w ni, przewracajc do tyu. Pofruna jak ptak z poamanymi skrzydami.
Cienie wrócio i upada na podog, przejechaa po niej kawaek i zatrzymaa si.
O, Jezu...!
Spears rozpozna karabinowy wystrza i usysza, jak pocisk uderza w cian tu koo niego. Strza i wybuch granatu zlay si prawie w jeden dwik. Poczeka sekund i wszed zobaczy co si stao...
Wilks ciko uderzy o podog, wyldowa na lewym barku, przetoczy si i przyj pozycj strzeleck. Wysun karabin i umieci czerwon plamk celownika na cianie obok drzwi. Na wypadek, gdyby Spears rozpaszczy si tam, puci seri. Karabin mia przeczony na ogie póautomatyczny dla lepszej kontroli. Mia nadziej, e Billie jest na tyle przytomna, by lee na pododze...
Pociski zagrzechotay o cian pomidzy ciaem generaa i jego ramieniem. Kilka centymetrów i byoby po nim. Do diaba! Granat nie trafi!
Kule wyrway spore dziury, a ciana wygldaa tak, jakby poku j ostrym narzdziem.
Czas na przegrupowanie. Jego pierwszy atak nie uda si. Spears wiedzia kiedy si wycofa.
Nacisn guziki zamka przy drzwiach. Zamkny si bezgonie. Odbieg szybko w ty ku nastpnemu wazowi w korytarzu. Przeszed na drug stron i zatrzyma si. Zamkn klap. Ten waz by przeznaczony do odcicia tylnej czci statku na wypadek uszkodzenia powoki. By hermetyczny, zbudowany ze specjalnego stopu i odporny na strzay ze zwykego karabinu.
Genera wyj miniaturow spawark punktow i zaspawa drzwi u ich podstawy. Potem doda jeszcze pó metra z prawej i lewej strony. Potem otworzy pytk zamka i spali ca elektronik. W kocu przyspawa dwigni rcznego otwierania wazu. To wejcie pozostanie zamknite, chyba, e kto uyje laserowego przecinaka do wycicia dziury. Nie przypuszcza by Wilks by na to przygotowany. Jednak na wszelki wypadek przymocowa do wazu na wysokoci oczu dwa granaty i przecign cienki drucik. Gdyby jakim cudem udao im si wedrze tutaj, nieostrony krok i bdzie po nich. Potykacz umieci trzy metry od drzwi. Mog rozejrze si za puapk w samym wejciu, ale nie zauwa drutu, gdy ju bd mieli waz za sob.
„Nie - pomyla- przede wszystkim tu nie wejd.”
Nie móg dugo utrzymywa maego cienia na tak maym statku, ale móg wyczy ogrzewanie, wiato, powietrze. Nawet jeeli maj ze sob zapasy tlenu, nie mog go mie wicej ni na dzie czy dwa.
Aha, lepiej wyczy nagrywanie. Nie wszystko poszo tak gadko jak przewidywa. Nie ma problemu. Zwycistwo jest zwycistwem. Moe nie by to oszaamiajcy wyczyn, ale s przecie zakorkowani w rufie, a to ich koniec. Da im moliwo spróbowania si z nim, ale nie skorzystali.
To nie bya, swoj drog, wygrana godna cygara.
Zamia si cicho z wasnego dowcipu i ruszy na przód.
Wilks i Billie zapalili swe lampy na hemach i wreszcie mogli si spokojnie rozejrze. Byo ciemno, a sierantowi wydawao si, e robi si równie zimno. Powietrze take stawao si coraz cisze.
- Moemy jeszcze troch pooddycha jego powietrzem - powiedzia do dziewczyny. - co si miao sta, ju si stao. Bdziemy musieli znowu wykorzysta nasze butle. Cholera.
- Wilks, jestemy odcici?
- Tak. Zamkn waz hermetyczny i rozwali zamek. Musia od dawna wiedzie, e tu jestemy. Mielimy i tak szczcie, e bomba oguszajca nas nie unieszkodliwia. Có, jestemy zamknici. Teraz nigdzie si nie moemy wydosta.
- Nie moemy wyj na zewntrz?
- Moe by si udao. Chyba potrafibym odblokowa waz, ale Spears natychmiast strzsn by nas, jak pies strzsa pchy. Nie uda nam si znale wyjcia.
- Moe wysadzi statek w powietrze?
Popatrzy na ni. Zrozumia co miaa na myli. Jeeli mieli tu umrze, mogli zabra ze sob tego skurwysyna.
- Nie sdz. To wojskowy statek. Mog spróbowa wybuch granatów, jakie mamy, ale to zniszczy w najlepszym przypadku tylko ruf. Ten statek jest zbudowany z segmentów, z hermetycznych czci. Moglibymy wysadzi ciany dziaowe, ale segmenty s mocno opancerzone. Napd znajduje si w rodkowej czci i jest poza zasigiem. Nawet gdybymy dokonali powanych uszkodze, zawsze zdy przenie si na MacArthura.
- Co nam zostao?
- Có, moemy dosta si do magazynów tlenu i przej nad nim kontrol. To da nam moliwo oddychania jeszcze przez par dni.
- Ale nie do samej Ziemi?
- Nie sądzę.
- Cholera!
- Przykro mi dzieciaku. Próbowalimy. Nie udao si. Czasem co nie wyjdzie.
- Nic nie moemy zrobi?
- Nic, dopóki nie przekonamy Spearsa, eby da nam klucz do statku ratunkowego.
- Moe gdybymy powiedzieli grzecznie „prosz”?
Wilks myla o tym od sekundy
- Hmm. Mam lepszy pomys. Moe jeeli dodamy do tego sówko „albo”.
- Halo, generale Spears - rozleg si gos z komunikatora. Pochodzi z kanau, na jakim znajdoway si komunikatory skafandrów próniowych.
Genera siedzia usadowiony wygodnie w fotelu. Pokiwa gow z zadowoleniem.
- Spodziewaem si ciebie, synu. Fajnie, e próbowae, ale przegrae.
- Moe tak, moe nie. Billie i ja przypuszczamy, e wiedzia pan co robi, odcinajc nam drog.
- Co za rónica onierzu? Do domu daleko. Wy nigdy tam nie dojdziecie.
- Moglibymy, majc jeden z ratowniczych statków.
Spears rozemia si.
- Tak, wtedy zdoalibycie tego dokona. Ale musiabym da wam który z wasnych, a nie widz takiej moliwoci. Nie macie nic do zaoferowania.
- Ale moe mamy co na sprzeda.
- Synu, co ty mi moesz sprzeda?
- A co z tymi dziewicioma granatami M-40, które wybuchn wszystkie naraz?
- Wic wysadzisz dup statku i zabijesz siebie. To nawet nie zadranie ródokrcia. Moesz próbowa, ale powiniene wiedzie, e to nic nie da.
- Ech, generale. Przecie nie mówiem , e granaty wybuchn tutaj.
Genera gwatownie pochyli si do przodu.
- O czym ty mówisz?
- No có, Billie i ja pomylelimy, e dobrze bdzie dosta na paski statek. Biorc pod uwag nasze wczeniejsze dowiadczenia, musielimy zakada, e nas pan pokona.
- Dobre zaoenie.
- Tak. Pan jest przecie generaem, a ja sierantem. Ale pomylelimy, e skoro mamy umrze, to do diaba, warto pomia si na koniec.
- Mów dalej.
Spears wiedzia o czym si dowie za chwil, i przeszy go zimny dreszcz.
- Zanim opucilimy statek, nafaszerowaem MacArthura materiaami wybuchowymi. Co w rodzaju maej niespodzianki, zna to pan, generale, prawda? Z zapalnikiem czasowym. Dalimy sobie mnóstwo czasu, eby móc dotrze tutaj i pokona pana. Pozostao jeszcze okoo godziny.
- Blefujesz.
- Przewidziaem, e pan tak pomyli. Ale nie oszukuj. Poza tym, czy potrafi pan podj takie ryzyko? Jeeli rzeczywicie uzbroilimy adunki, paskie potwory dostan bilet do wiecznoci w cigu pidziesiciu omiu minut. Decyzja naley do pana, generale.
Spears wpatrywa si w komunikator. Wilks blefowa, by tego pewien. A jeeli nie...
Cholera, czy zaryzykowa?
- Jeeli decyduje si pan na ten may handel, to warunki s nastpujce: odblokuje pan jeden ze statków ratowniczych w cigu dwóch minut. W ten sposób wystarczy panu czasu, eby polecie i rozbroi zapalniki. Billie i ja wyjdziemy ze statku gównego i przejdziemy na ratowniczy. Przez radio podam panu, gdzie umieciem bomby. Moe pan zabrac drug rakiet i polecie do swoich pupilów. Dwadziecia minut powinno wystarczy.
- Zakadajc, e wierz ci i zrobi to, co mówisz - powiedzia Spears - co mnie powstrzyma przed zamienieniem was w atomowy py zaraz po tym, jak dowiem si, gdzie s adunki?
- Paskie sowo mi wystarczy.
Genera umiechn si.
- Moje sowo?
- Jest pan czowiekiem honoru, prawda?
- Oczywicie, synu.
Spears u kciuk. Nie moe zaryzykowa. Nie moe narazi swojej armii. Poza tym, kiedy tylko znajd si w ratowniczym statku, bd dla niego atwym celem, a gdyby pozostali na rufie mogliby mu przygotowa niejedn niespodziank. Ten sukinsyn jest diabelnie ywotny.
- W porzdku, komandosie. Układ stoi.
Billie umiechna si do Wilks.
- Kupi to!
- Jeszcze nie jestemy wolni - ostrzeg sierant, ale równie si umiechn. - Prawdopodobnie planuje, e zestrzeli nas z dziaek, gdy tylko znajdziemy si na pokadzie rakiety.
- Co z jego honorem?
- artujesz? To typowy socjopata. Ma tyle honoru co pajk.
- Wic jak powstrzymamy go od zniszczenia nas?
- Mam pomys. Jeeli bdziemy szybcy i bdziemy mieli troch szczcia, to nam si uda. Jeeli nie, nie bdziemy w gorszej sytuacji ni teraz.
- Jestem z tob - powiedziaa. - Chocia nie znaczy to, e mam inne wyjcie.
Kiedy tylko znaleli si w statku ratowniczym - maa rakieta przygotowana bya do kilkutygodniowej podróy - odezwa si komunikator.
- Dobra. Teraz chc wiedzie, gdzie s bomby?
Wilks zajty by uruchamianiem napdu. Odpali mae silniki i wczy systemy podtrzymywania ycia.
- Zapnij pasy - poleci Billie.
- Zrobia co kaza, ale jednoczenie zapytaa:
- Dokd lecimy? Nie moemy si nigdzie ukry.
- Moemy patrz uwanie.
Nacisn guzik i may stateczek ruszy do przodu.
- Wilks, chc zna natychmiast pooenie bomb albo uniewaniam nasz ukad i posyam ci do diaba.
- Za póno - powiedzia sierant.
- Co to znaczy...?
- Paskie dziaa s na górze, po bokach i na dziobie. Pole ostrzau pokrywa ca, pen stref, ale nie ma adnych dziaek bezporednio pod miejscem kotwiczenia statków ratunkowych. Nie moe pan ostrzela tego miejsca bez ryzyka, e przypadkowo trafi w siebie albo w nas.
Maa rakieta oddalia si o kilka metrów od wikszego statku.
- Potrafimy si utrzyma?
- Niezbyt dugo. Zacznie kombinowa z napdem i szybko stracimy kontakt. A przecie nie moe czeka, czas nie stan w miejscu. Trzymaj si.
Wilks wczy komunikator.
- Generale, pomieszczenia kontroli zasilania w magazynach z Obcymi, gówny kabel biegncy do kabiny sterowniczej, napd grawitacyjny obok kompleksu yro.
- Cholera! Mylaem, e blefujesz.
- Nie, ale kamaem. Ma pan okoo dziesiciu minut na unieszkodliwienie adunków, a nie dwadziecia. Gdyby spróbowa pan pobawi si z nami za pomoc dziaek Jacksona, nie starczy panu czasu na uratowanie MacArthura.
Na chwil zapada cisza, potem w komunikatorze zabrzmiay sowa generaa:
- Mógby by doskonaym oficerem liniowym, synu. Masz wicej ikry ni w caej awicy ryb.
- Dzikuj generale.
- W porzdku. Moesz opowiada swym wnukom, e stane ze mn do walki i przeye. A to co znaczy.
- Wyczy si - powiedzia do Billie Wilks.
Wraz z tymi sowami obróci stateczek i szybko znalaz si o dwa kilometry za wikszym towarzyszem. Wygldao to tak, jakby maa rybka uciekaa z paszczy rekinowi.
Przyspieszenie wcisno ich w fotele.
- Nie sdz, e bdzie strzela w tym kierunku - zauway Wilks. - Nie bdzie ryzykowa ostrzelania MacArthura. Mam nadziej.
- Myl... Sdz... e masz... racj.
Tym razem okazao si, e j mia.
May stateczek oderwa si od Jacksona i pen moc silników pomkn ku MacArthurowi.
29.
Po wyjciu z pomieszczenia silników Spears potrzsn gow. Nie byo adnych bomb. Nie byo ich te w podanych przez Wilksa miejscach. Ten sukinsyn jednak blefowa. Przez chwil genera czu si tak zirytowany, e mógby udusi wasnymi rkami czowieka, który go oszuka. Jednak po chwili oprzytomnia. Nic przecie si nie stao. Po prostu jeden komandos i jeden cywil uratowali swoje skóry. I co? Po tym, jak zademonstruje swój sposób na zbawienie Ziemi, nikt nie uwierzy w ich opowieci, nawet gdyby byli tak gupi, eby je rozpowszechni. Facet by zbyt dowiadczonym komandosem i wiedzia ile na dusz met warte jest okpienie generaa. Nie, z pewnoci zakopi si w jakiej dziurze i bd chcie pozosta niewidzialnymi. Gdy bd cicho siedzie, maj szans, e nikt ich nie odnajdzie. Kiedy tylko otworz gby, zostawia lad.
Nie. To si nie moe zdarzy.
Oczywicie bomby mogy zosta ukryte gdzie indziej, ale Spears nie wierzy w to ani sekund. Nie, po prostu zosta wystrychnity na dudka. Jeszcze raz podniós dwa palce w niemym gecie salutowania.
Wilks. Naprawd dobry komandos.
- Czy naprawd nam si udao?
W malekiej kabinie statku ratunkowego Wilks wypuci ze wistem powietrze.
- Tak. Zrobilimy to. Jest poza zasigiem naszego radaru, ale musi na pewno polecie na transportowiec, eby wszystko sprawdzi na miejscu. Och jak chciabym zobaczy jego gb, kiedy przekona si, e nie ma adnych adunków wybuchowych.
- Nie chc go wicej oglda, dzikuj za taka przyjemno.
Wilks rozemia si gono. Nagle zamilk i zmarszczy brwi.
- Udao mu si uciec. Pobi nas i uciek. Chc spotka go jeszcze raz. Na odlego strzau.
- Powiniene by zadowolony, e on nie ma nas na odlego strzau. Swoja drog, gdzie jestemy i dokd lecimy?
- Za par dni znajdziemy si wewntrz orbity ksiyca, jeeli tylko mona ufa komputerowi. Odebraem kilka sygnaów z tego rejonu, ale zbyt sabe, by je zrozumie. Moe automatyczna stacja na Ziemi. Albo co z kolonii na Ksiycu, jeeli taka jeszcze istnieje. Moe stacja wejciowa L-5? Ustawiem szperacz na najsilniejszy sygna. Suchaj, moesz ju zdj skafander, jeli chcesz. Tam z tyu jest chemiczna toaleta, za tym niebieskim przepierzeniem. Niestety, musimy spa w fotelach, a nasza dieta bdzie troch ograniczona. Powinnimy jednak to wytrzyma.
- Jeste naprawd dobry, Wilks. Duo sprytniejszy ni na pierwszy rzut oka.
- Tak mylisz?
- Tak. I w ogóle jeste inny, ni wygldasz.
Umiechna si, a on odwzajemni umiech. By strasznie niezadowolony, e Spearsowi udao si wymkn, ale Billie miaa racj. Lepiej by ywym i by moe podj pewnego dnia walk.
Spears rozbudzi Królow z gbokiego snu. Oczywicie, cay czas musia pozostawa zamknita, ale moga przyglda mu si przez przezroczyste ciany. Moga patrze, jak raz za razem zapala zapalniczk. Moga widzie migotanie maego pomienia na twardej powoce swojego wizienia.
- Tak, wiem, e mnie pamitasz. Nadchodzi czas bitwy. Czas dla ciebie i twoich dzieci. Moesz zoy milion jaj, jeeli bdziesz mnie sucha, a moi onierze bd wykonywa rozkazy. Zrozumiaa?
Pooy do na plastikowej cianie.
Królowa lekko odwrócia gow, ale poza tym nie wykonaa adnego ruchu.
By pewny, e go zrozumiaa. Moe nie same sowa, ale bya wystarczajco sprytna, by wiedzie o co mu chodzi. Robotnice nie byy zbyt byskotliwe, ich umysy byy wrcz ciemne, ale Królowa nie bya gupia. Znaa go i pamitaa. Spears by pewien, e jest dla niej kim w rodzaju Boga.
- Do zbliajcego si statku - rozleg si nagle gos w komunikatorze. - Tu Stacja Wejciowa. Podaj swój identyfikator.
Wilks umiechn si szeroko.
- Tu statek ratunkowy rakiety Komandosów Kolonialnych Jacksona - powiedzia. - Na pokadzie dwoje nieskaonych, powtarzam nieskaonych pasaerów.
- Ratunkowy z Jacksona, otwórz modem kontrolny do przejcia komputera.
Cigle byli jeszcze daleko od stacji, tak, e transmisja trwaa kilka sekund. Wilks odda kontrol nad napdem komputerowi.
- Ratunkowy Jackson, jestecie na automatach. Bdziemy was powoli ciga, dopóki zespó dekontaminacji nie spotka waszego statku. Przybliony czas ich przybycia: dziewi godzin.
- Przyjem. Bdziemy czeka.
Billie uniosa brew.
- Musz nas sprawdzi, czy nie mamy ze sob, a raczej w sobie, zbiastych niespodzianek - powiedzia sierant. - To znaczy, e stacja jest czysta. Wejcie L-5 jest cakiem due, mniej wicej jak poowa stacji Luna Jeden. Dwanacie, pitnacie tysicy ludzi mieszkao tam zanim zaczy si kopoty na Ziemi. Pewnie dobudowali kilka moduów, eby zrobi miejsce uciekinierom. Bdziemy trzymani w kwarantannie, zanim nie upewni si, e nie jestemy zainfekowani. Poza tym przepuszcz nas przez CAT skaner albo zafunduj nam fluoroprojekcj. Potem ju bdziemy wolni.
- Nie mog w to uwierzy - powiedziaa Billie. - Dotarlimy wreszcie do jakiego bezpiecznego miejsca.
„Moe” - pomyla Wilks.
Popatrzy na twarz dziewczyny i nie odezwa si. Kiwn tylko gow.
Ldowanie transportowca wymagao zuycia wikszoci pozostaego paliwa, ale Spears mia jeszcze w zapasie ldownik. Powodem, dla którego przesiad si na MacArthura bya obawa o moliwe ofiary wród onierzy podczas przechodzenia statku przez atmosfer.
Kiedy statek opada ku lecemu w poudniowej Afryce obszarowi wybranemu na ldowanie, Spears wzi prysznic, ogoli si i zaoy mundur. Przypi pas z rewolwerami, kordzik, woy buty. Przyjrza si swemu odbiciu w monitorze. Wspaniale. Tak powinien wyglda gównodowodzcy genera. Sprawnie, bojowo, imperialnie.
Wzi jedno z drogocennych cygar i woy je za pas, by wyj i zapali, kiedy statek znajdzie si na Ziemi. onierze zostali ju uwolnieni, chocia Królowa nadal pozostawaa zamknita. Do czasu, kiedy wylduj wszystko musiao by gotowe. Spodziewa si gdzie w pobliu znajdzie si jakie mrowisko Obcych. Kiedy tamte potwory przypuszcz atak na statek, spotkaj si z nieprzyjemn niespodziank.
Kamery byy wczone, automatyczny reyser bdzie nagrywa najbardziej dramatyczne ujcia zgodnie z programem wprowadzonym do komputera. Zblienia dowódcy i wiele plenerów. Bdzie to mona póniej odpowiednio zmontowa.
W peni ubrany podszed do czci statku, gdzie byli zgromadzeni jego onierze. Identyfikatory wieciy blado na ich gowach. Stali spokojnie i czekali na rozkazy. lina ciekaa im z paszczk i sycha byo szelest chitynowych pancerzy.
- Bdcie teraz w pogotowiu - odezwa si gono.
Pogodowy radar doniós o burzy przesuwajcej si wzdu terenu, na którym mieli ldowa. Cholera. A mia nadziej na soneczne popoudnie. Có, kamery potrafi dostosowa si do kadego owietlenia. Poza tym sabe wiato i deszcz mogy doda dramaturgii. To w kocu byo tylko to. Kiedy wylduj, musi zleci komputerowi wysanie przekazu na ywo z pierwszej bitwy. Szczliwcy, którzy przechwyc transmisj, bd mogli widzie to tak, jak si naprawd wydarzy.
W Stacji Wejciowej Billie i Wilk umyli si i poszli zoy raport miejscowym wadzom. Wiele wydarzyo si, odkd opucili Ziemi. Prawie wszystkie wieci byy ze. W skrócie opowiedzia im o tym lekarz, który si nimi zajmowa.
- Tak - cign mczyzna - nikt nie wie, ilu ludzi yje jeszcze tam na dole. Ci, którzy pozostali, s dobrze ukryci.
Billie pomylaa o maej dziewczynce, któr widziaa na ekranie monitora w Trzeciej Bazie. Czy jeszcze yje?
- Hej, Henry, popatrz na to.
Lekarz zwolni, kiedy jaka kobieta zamachaa do nich.
- O co chodzi, Brucie?
- Przekaz na ywo, z Ziemi. Spójrzcie.
Wilks i Billie poszli za swoim przewodnikiem.
- Jezu! - krzykna Billie. - To Spears!
Henry i kobieta spojrzeli na ni.
- Znasz tego czubka?
Dziewczyna i sierant popatrzyli po sobie.
- Tak - odezwa si wreszcie Wilks. - Jestemy starymi przyjaciómi.
Rampa opada i Spears wyszed w deszcz. Daszek jego czapki dawa wystarczajc oson i cygaro, które trzyma w zbach nie gaso. Wciga dym raz za razem.
Przez kurtyn ddu dojrza zbliajce si sylwetki. Wycign kordzik i zakomenderowa:
- Pierwszy oddzia naprzód, wyrówna. Drugi oddzia, osania skrzyda.
Postanowi wstrzyma si z rozdaniem broni, zanim nie przekona si, jak jego onierze zachowuj si w polu.
Numer 15 zbliy si do generaa. Przekrzywi gow i zacz mu si przyglda.
- Docz do oddziau onierzu - powiedzia Spears. Machn byszczc gowni kordzika.
Numer 15 sta w bezruchu. Nagle otworzy paszcz i przezroczysta lina cieka z rozwartych szczk.
- Wydaem ci rozkaz! - rykn Spears.
Z pomidzy szczk numeru 15 wysuny si wewntrzne zby.
- Nie bd tolerowa niesubordynacji!
Genera machn kordzikiem. Nie bya to tylko ozdobna zabawka. By wystarczajco ciki, a ostrze wykonane z chirurgicznej stali byo ostre jak brzytwa. Dosigo szyi potwora, a cios by perfekcyjnie wymierzony.
Numer 15 straci gow i pad jak raony piorunem.
Kwas obla ostrze kordzika i natychmiast uniós si gryzcy dym. Metal rozpuci si i ciek razem z deszczówk.
Spears popatrzy na swój zniszczony kordzik.
- Jasna cholera!
Rzuci na ziemi ocalaa rkoje i wycign swoje rewolwery marki Smith & Wesson. Wystrzeli w ciao Numeru 15.
- Na Boga - szepna Brucie.
Wilks i Billie nic nie powiedzieli. Patrzyli na ekran bez sowa. Sierant zerkn w dó i spostrzeg, e dziewczyna kurczowo ciska jego do.
Pó tuzina Obcych wyszo ze statku za plecami Spearsa. Dwigay królow razem z jej kontenerem. Wadczyni gestem wskazaa zamek i jedna z robotnic szybko zacza przy nim manipulowa.
- Nie dotykaj tego - wrzasn genera.
Wystrzeli pozostae pociski w robotnic - onierza Numer 9. Nie zrobio to na Obcym adnego wraenia. Mikkie oowiane kule rozpaszczyy si o twardy pancerz.
Drzwi kontenera stany otworem.
Spears wycign zapalniczk. Trzyma j wysoko podniesion, eby moga j dostrzec Królowa. Zapali pomie. Pomimo deszczu i wiatru, may ogie nie zgas i taczy w podmuchach burzy.
- Ogie, widzisz! Ogie! Spal wszystkie twoje pieprzone jaja, jakie kiedykolwiek zniesiesz! Ogie!
- O, ludzie - jkn kto cicho.
Billie nie bya pewna kto. cisna rk Wilksa. Odpowiedzia jej mocnym uciskiem.
Królowa stana naprzeciw Spearsa i patrzya w dó ze swej czterometrowej wysokoci.
- Tak, to prawda suko! Jestem czowiekiem z ogniem! Upiek twoje malestwa! Zadrzyj ze mn, a zrobi z nich jajecznic, moesz si zaoy!
Tak, jak psy Obcy nie umiechali si. Ale w tym momencie wydawao si, ze Królowa wanie to zrobia. Wycigna jedno ze swych mniejszych ramion i jednym ruchem zgasia zapalniczk.
- O kurwa...!
Nagle królowa chwycia Spearsa i podniosa go, uywajc wikszych ramion. Genera szarpa si, kl, wycign z ust cygaro i usiowa rozarzonym kocem przypali chitynowy pancerz. Wszystko szo le! Nie tak miao by! On mia kontrolowa Królow!
Królowa wycigna ap i chwycia gardo Spearsa w swe potne szpony.
- Nie rób tego! - wrzasn genera. - onierze, nie pozwólcie jej! To ja jestem waszym dowódc! Mnie macie sucha! Powstrzymajcie j! powstrzymajcie!
To byy jego ostatnie sowa. Ostatni myl byo stwierdzenie, e kto musia si pomyli. Mia jeszcze czas, by doj do wniosku, e to on zrobi bd. Nie powinien pozwoli...
Szybkim ruchem królowa oderwaa Spearsowi gow. Zrobia to z tak atwoci, z jak czowiek odrywa gówk kwiatu. Rzucia ciao w bok u podnóa rampy. Gow trzymaa chwil duej, potem take odrzucia j na bok.
Przez przypadek gowa potoczya si dokadnie przed obiektyw jednej z kamer. Wyraz jej twarzy wyraa jedno uczucie. Niewysowione przeraenie.
- To by byo na tyle o rewolucji - powiedzia Wilks wpatrujc si w martw twarz generaa.
Miejscowi Obcy zatrzymali si i przygldali nowo przybyym. Po chwili niedoszli onierze odwrócili si i odeszli w szalejc burz.
Królowa zabraa swe dzieci i powioda je w dal.
Byszczce numery na ich gowach byy jeszcze przez jaki czas widoczne, ale i one szybko znikny w potokach deszczu.
- O, kurwa - powiedzia Henry.
30.
Po zoeniu krótkiego raportu wadzom Billie i Wilks spotkali si w sali konferencyjnej, której chyba nikt nie uywa. Na cianach byo wiele ekranów, ale dziewczyna nie miaa ochoty patrze na cokolwiek.
- Dosta, na co zasuy - odezwa si Wilks. - Wolabym jednak, gdybymy to my zrobili. A bylimy ju krok od tego. Lepiej samemu rozwizywa takie problemy, nie uwaasz?
- Chyba tak.
- Wracajc do rzeczy, Spears nie wiele pomóg Ziemi.
Billie pokrcia gow.
- No wiesz, moe jestem szalona, jak by on, ale miaam nadziej, e moe to zrobi. To znaczy nienawidziam go za to kim by, co robi, ale w jaki dziwny sposób chciaam, eby mu si udao. Moe naprawd jestem tak kopnita jak on.
- Nie cakiem.
- Wielkie dziki. Jestemy znów w tym samym punkcie. Potwory opanoway Ziemi, miliardy ludzi zginy, reszta czeka na swoja kolejk i nie ma moliwoci eby cokolwiek zrobi.
- To nie za dobre podejcie do sprawy - powiedzia kto od drzwi.
Billie odwrócia si i spojrzaa. Przy wejciu staa kobieta. Wysoka, szczupa, z krótko citymi wosami. Nosia kombinezon zwykle spotykany na statkach kosmicznych.
- Czy my si znamy? - spyta Wilks.
- Nie sdz, ebymy spotkali si wczeniej.
Billie poznaa t twarz. W cigu kilku sekund przypomniaa sobie, gdzie j wczeniej widziaa - w pokoju cznoci Trzeciej Bazy. Ta kobieta bya w jednym ze starych nagra.
- Ripley - odezwaa si gono - Ty jeste Ripley.
Po ustach kobiety przebieg niky umiech.
- To prawda.
- Przypuszczano, e nie yjesz...
- Z tego co syszaam, wy take. Wszechwiat jest peen niespodzianek, prawda?
Znowu si umiechna, tym razem nieco szerzej.
- Cholera, jeeli tak nie jest - mrukn Wilks.
- Myl, e mamy ze sob wiele wspólnego - powiedziaa Ripley. -Moe powinnimy usi i porozmawia.
Tym razem to Billie si umiechna.
- Myl, e masz racj.
W jednym ta Ripley z pewnoci si nie mylia:
Wszechwiat jest peen niespodzianek.
KONIEC