Bóg ukryty 2



PISMA MISTYKÓW KARMELITAŃSKICH
(Fragmenty)

GDZIE SIĘ UKRYŁEŚ?
(Św. Jan od Krzyża, doktor Kościoła, Pieśń duchowa)
Gdzie się ukryłeś,
Umiłowany, i mnieś wśród jęków zostawił?
Uciekłeś jako jeleń,
Gdyś mnie wpierw zranił,
Biegłam za Tobą z płaczem, a Tyś się oddalił.
W tej pierwszej strofie dusza, rozmiłowana w Słowie, Synu Bożym, swym Oblubieńcu, pragnąc złączyć się z Nim przez jasne i istotne widzenie, daje wyraz swym udrękom miłosnym. Skarży się na Jego nieobecność. Zraniona bowiem głęboko przez Umiłowanego, dla którego opuściła wszystko i wyzuła się z siebie samej, musi jeszcze żyć z dala od Niego, gdyż On nie uwalnia jej z więzów śmiertelnego ciała, aby się mogła radować Nim w wiekuistej chwale. Pyta więc:
Gdzie się ukryłeś?
Czyli innymi słowy: O Słowo, mój Oblubieńcze, ukaż mi miejsce, gdzie jesteś ukryty. Prosi więc dusza, by jej ukazał swą boską istotę, gdyż miejscem, gdzie jest ukryty Syn Boży, jaki mówi św. Jan, jest "łono Ojca" (J 1,18), czyli sama istota Boga, niedostępna dla żadnego śmiertelnego oka i ukryta przed wszelkim poznaniem człowieczym. Dlatego też Izajasz, rozmawiając z Bogiem, mówi: "Zaprawdę Ty jesteś Bóg ukryty" (Iz 45,15).
Należy tu zaznaczyć, że nawet najściślejsza łączność z Bogiem, najżywsze odczucie Jego obecności, wysokie i wzniosłe Jego poznanie, jakiego może dostąpić dusza w tym życiu, nie jest jeszcze samą istotą Boga i nie może się z nią równać. W tym życiu bowiem Bóg jest rzeczywiście ukryty przed duszą i mimo te wszystkie nieocenione dary winna Go dusza uważać za ukrytego i jako ukrytego szukać, wołając: Gdzie się ukryłeś ?
Bo jak z jednej strony ani ciągłe obcowanie z Bogiem, ani odczuwalna Jego obecność nie może upewnić o tej Jego łaskawej obecności, tak z drugiej strony ani oschłość, ani brak tych wszystkich łask nie świadczy o Jego nieobecności w duszy. Stąd prorok Job mówi: "Jeśli przyjdzie do mnie, nie ujrzę Go; jeśli odejdzie, nie zrozumiem" (9,11).
Wynika więc z tego, że choćby dusza przeżywała nadzwyczajną łączność z Bogiem, poznanie Boga albo jakieś inne uczucie, nie powinna sądzić ona, że przez to bardziej posiada Pana Boga albo jest bardziej z Nim, ani też, że coś z tego, co odczuwa czy też rozumie, jest istotnie Bogiem, chociażby to było coś wielkiego. I chociażby nie posiadała tych wszystkich darów zmysłowych i duchowych i pozostawała w oschłości, w ciemnościach i osamotnieniu, nie powinna sądzić, że Bóg się od niej oddalił. W rzeczywistości bowiem ani przez jedno, ani przez drugie nie może z pewnością poznać, czy jest w Jego łasce, czy nie. Mówi bowiem Mędrzec: "Nie wie człowiek, czy jest miłości, czy nienawiści godzien przed Bogiem" (Koh 9, 1). [...]
O ten więc pokarm, którym jest Słowo, Oblubieniec, którym się w chwale nieskończonej syci Ojciec, i o łoże kwieciste, na którym w nieskończonej rozkoszy miłości spoczywa, ukryty głęboko przed wszelkim wzrokiem śmiertelnym i przed stworzeniem, błaga tu dusza-oblubienica, gdy mówi: Gdzie się ukryłeś? [...]
Najpierw trzeba zaznaczyć, że Słowo, Syn Boży, wraz z Ojcem i Duchem Świętym jest przez swą obecność istotnie ukryty w najgłębszej istocie duszy. Dusza zatem, która pragnie Go znaleźć, musi wyjść ze wszystkich rzeczy odnośnie do przywiązań i woli. Musi wejść w siebie przez głębokie skupienie, aby wszystkie rzeczy uważała, jakoby nie istniały. To właśnie wyraża św. Augustyn, gdy rozmawiając w Solilokwiach z Bogiem, mówił: "Nie znalazłem Cię, Panie, na zewnątrz, gdyż szukałem Cię błędnie na zewnątrz, a Tyś był wewnątrz mnie". Przebywa zatem Bóg ukryty w duszy i tam Go powinien szukać z miłością człowiek kontemplatywny, pytając: Gdzie się ukryłeś?
O duszo, najpiękniejsza pomiędzy wszystkimi stworzeniami, która tak pragniesz poznać miejsce, gdzie przebywa twój Umiłowany, abyś Go mogła znaleźć i złączyć się z Nim, wiedz o tym, że ty sama jesteś schronieniem, gdzie On przebywa, ty sama jesteś Jego ustroniem i miejscem tajemnym, gdzie On się ukrywa. Jakież to zadowolenie i wesele dla ciebie wiedzieć, że wszystko twe dobro i całą twa nadzieja jest tak blisko ciebie, że jest w tobie, a raczej by się lepiej wyrazić, ty nie możesz istnieć bez Niego. Wiedzcie, mówi Oblubieniec, że "królestwo Boże w was jest" (Łk 17,21), a Jego sługa św. Paweł apostoł mówi: "Wy jesteście świątynią Boga" (2 Kor 6,16).
Jest to wielka pociecha duszy wiedzieć, że ona nigdy nie jest bez Boga, choćby była w grzechu śmiertelnym, tym bardziej, kiedy jest w łasce. I czegóż więcej chcesz jeszcze, o duszo? I czemu szukasz Go poza sobą, gdy w samej sobie masz wszystkie swe skarby, swe rozkosze, swoje zadowolenie, swoje nasycenie i swe królestwo, czyli twego Umiłowanego, którego pragniesz i szukasz?
Wesel się i raduj w wewnętrznym skupieniu z Nim razem, gdy posiadasz Go tak blisko. Tu Go więc pożądaj, tu Go uwielbiaj, a nie wychodź Go szukać poza sobą, gdyż wówczas rozproszysz się i zmęczysz i nie znajdziesz Go ani nie będziesz się Nim radować pewniej i szybciej, ani bliżej, niż w samej sobie. Wiedz jednak, że chociaż jest w tobie, to jednak pozostaje tam ukryty. Jest to bardzo pożyteczne wiedzieć, gdzie się ukrywa Oblubieniec, by Go móc znaleźć z pewnością. To właśnie wyrażasz, duszo, i o to prosisz, gdy pytasz z miłością: Gdzie się ukryłeś ?
Lecz możesz zapytać: Skoro przebywa we mnie Ten, którego miłuje dusza moja, czemu Go nie znajduję i nie odczuwam? Dlatego, że jest ukryty, a ty nie wchodzisz również w ukrycie, by Go znaleźć i odczuć. Jeśli bowiem ktoś chce znaleźć jaką rzecz ukrytą, musi wejść w takie ukrycie, gdzie ta rzecz się znajduje. A wówczas, gdy ją znalazł, pozostaje razem z nią ukryty. Ponieważ zatem twój umiłowany Oblubieniec jest skarbem na roli twej duszy, za który mądry kupiec "sprzedał wszystko, co miał" (Mt 13,44), potrzeba, abyś zapomniała o wszystkim i oddaliła się od wszystkich stworzeń; wtedy, ukryta w kryjówce twego ducha, znajdziesz Oblubieńca. Gdy "zamkniesz drzwi za sobą [czyli swą wolę odnośnie do wszystkich rzeczy] i w skrytości modlić się będziesz do swego Ojca" (Mt 6, 6) i tam z Nim będziesz przebywać, wówczas w tym ukryciu odczujesz Go, będziesz Go miłować, radować się Nim i rozkoszować się Nim będziesz więcej, niż to język może wyrazić, a zmysły odczuć.
Skoro więc, o piękna duszo, już wiesz, że w twym łonie ukrywa się twój upragniony Umiłowany, staraj się przebywać z Nim dobrze ukryta, a obejmiesz Go w twym łonie i poczujesz Go odczuciem miłości. Pomyśl, że do tego ukrycia On cię wzywa przez Izajasza, mówiąc: "Idź, wejdź do komór twoich, zamknij drzwi twoje za sobą (tj. wszystkie twe władze dla wszystkich stworzeń): skryj się na mały czas" (26, 20), tj. na czas życia doczesnego. Duszo, jeśli przez krótki czas twego życia będziesz strzegła pilnie twego serca, do czego zachęca Mędrzec (Prz 4, 23), to z całą pewnością udzieli ci Bóg tego, co obiecał przez Izajasza, mówiąc: "Dam ci skarby ukryte i tajemnice kryjówek" (45, 3). Istotą tych skrytych rzeczy jest sam Bóg, gdyż Bóg jest treścią wiary i jej przedmiotem, wiara zaś jest sekretem i tajemnicą. Skoro zaś objawi się i ukaże to, co jest tajemne i ukryte w wierze, tj. doskonałość Boga, wedle określenia św. Pawła (1 Kor 13,10), odsłoni się wówczas przed duszą sama istota ukrytych tajemnic.
W życiu ziemskim, chociażby dusza weszła w najgłębsze ukrycie, nie ujrzy tego tak doskonale, jak w przyszłym. Jeśli jednak ukryje się tam, jak Mojżesz, w jaskini kamiennej (Wj 33, 22), czyli będzie naśladowała doskonałe życie Syna Bożego, swego Oblubieńca, Bóg zakryje ją prawicą swoją, a wtedy ona zasłuży na to, by ujrzeć plecy Boże, czyli dojdzie już w tym życiu do takiej doskonałości, że się zjednoczy i przemieni przez miłość do swego Oblubieńca, Syna Bożego. Zjednoczy się z Nim tak ściśle i tak jasno pozna Jego tajemnice, że co dotyczy poznania Go w tym życiu, nie będzie już musiała pytać: Gdzie się ukryłeś ?
Wiesz zatem, o duszo, jak masz postępować, by znaleźć swego Oblubieńca w twojej kryjówce. Jeśli jednak pragniesz dowiedzieć się czegoś więcej, posłuchaj słowa pełnego znaczenia i prawdy najgłębszej: Szukaj Go przez wiarę i miłość, nie zadowalając się żadną inną rzeczą i nie pragnąc niczego posiadać czy poznać poza tym, co musisz z konieczności. Te dwie cnoty są przewodnikami ślepego i zaprowadzą cię tam, gdzie sama nigdy byś dojść nie mogła, czyli do tego ukrycia, gdzie Bóg przebywa, Wiara bowiem to głębia tajemnic, jak to już powiedzieliśmy, i jest ona jak nogi, prowadzące duszę do Boga. Miłość zaś jest przewodniczką, co ją prowadzi. Gdy dusza na tej drodze rozważa i zgłębia tajemnice wiary, zasłuży sobie na to, że miłość odsłoni jej to, co kryje wiara, czyli jej Boskiego Oblubieńca. Posiądzie Go wtedy w tym życiu przez najściślejsze zjednoczenie się z Nim, jak to już powiedzieliśmy, a w przyszłym przez istotną chwałę, radując się z Nim już bez żadnych zasłon, twarzą w twarz. W tym wszystkim jednak, choć dusza dojdzie do tego błogosławionego zjednoczenia, które jest najwyższym stopniem doskonałości, jaki można osiągnąć w tym żuciu, Oblubieniec jej wciąż jest przed nią ukryty w łonie Ojca, jak było wspomniane, a ona pragnie radować się Nim tak całkowicie, jak w przyszłym życiu, dlatego wciąż pyta: Gdzie się ukryłeś?
Dobrze jednak, że szukasz Go, ukrytego, bo pewniej Go posiędziesz i szybciej przyjdziesz do Niego, jeśli Goi będziesz uważała za o wiele wyższego i głębszego niż wszystko, co możesz osiągnąć. Dlatego nie zatrzymuj się nigdy, nawet przelotnie, na tym, co twe władze mogą pojąć. Chcę powiedzieć, abyś się nigdy nie zadowalała tym, co pojmujesz o Bogu, lecz tylko tym, czego nie pojmujesz. I nigdy nie zatrzymuj swojej miłości i rozkoszy na tym, co rozumem lub zmysłami poznajesz o Bogu, lecz kochaj i rozkoszuj się tym, czego z Boga nie możesz zrozumieć i odczuć. To bowiem, jak mówiliśmy, jest szukaniem Boga przez wiarę. Wobec tego więc, że Bóg jest niepojęty i ukryty, powinnaś Go zawsze za takiego uważać i ukryta służyć Mu w ukryciu, choćby ci się zdało, że Go znajdujesz, odczuwasz i pojmujesz. I nie bądź w liczbie tych niemądrych, którzy po ziemsku myśląc o Bogu, sądzą, że jeśli Go nie pojmują, nie odczuwają i nie smakują w Nim, to On jest od nich więcej oddalony czy bardziej przed nimi ukryty. Owszem, rzecz ma się zupełnie przeciwnie: im mniej kto pojmuje Boga, tym więcej zbliża się do Niego, gdyż jak mówi prorok Dawid: "Uczynił ciemność kryjówką swoją" (Ps 17,12). Jeśli więc zbliżysz się do Niego, z konieczności musisz odczuwać ciemność, gdyż oczy twe są zbyt słabe. Dobrze zatem czynisz, gdy zawsze, tak w chwilach cierpienia, jak i w chwilach pomyślności duchowej czy doczesnej, uważasz Boga za ukrytego i wołasz do Niego, mówiąc: Gdzie się ukryłeś, Umiłowany, i mnieś wśród jęków zostawił?

W WEWNĘTRZNYCH CIEMNOŚCIACH
(Św. Teresa od Dzieciątka Jezus, Pisma t. I)
W radosnych dniach okresu paschalnego Jezus dał mi odczuć, że istotnie są dusze pozbawione wiary, które przez nadużywanie łask utraciły ten cenny skarb, źródło jedynej radości czystej
i prawdziwej. Pozwolił On, aby duszę moją spowiły najgęstsze ciemności, że myśl o Niebie, tak dla mnie słodka, stała się przedmiotem walki
i udręki... Doświadczenie to nie trwało kilka dni czy kilka tygodni, wygląda na to, że będzie ono trwać aż do godziny wyznaczonej przez Boga... godzina ta jeszcze nie nadeszła...
Chciałabym móc wyrazić to, co czuję, ale cóż! wiem, że jest to niemożliwe. Trzeba samemu przebyć ten mroczny tunel, aby być w stanie zrozumieć, czym są jego ciemności. Spróbuję to wyjaśnić przez porównanie.
Przypuśćmy, że urodziłam się w krainie gęstej mgły i nigdy nie podziwiałam radosnego widoku natury zalanej i przemienionej promiennym słońcem; co prawda od dzieciństwa słuchałam opowiadań o tych wspaniałościach, wiem, że kraj, w którym przebywam, nie jest moją ojczyzną, że jest inny, do którego winnam nieustannie tęsknić.
Jego istnienie nie jest bajką zmyśloną przez mieszkańca smutnego kraju, w którym się znajduję, lecz prawdą niezbitą, albowiem Król owej słonecznej ojczyzny przyszedł do krainy ciemności, by żyć w niej przez trzydzieści trzy lata. Ale cóż! Ciemności nie mogły zrozumieć, że ten Boski Król był światłem świata...
Twoje dziecko, o Panie, zrozumiało jednak boskie światło, więc przeprasza Cię za Twych braci, godzi się pożywać chleb boleści tak długo, jak Tobie się będzie podobało, i wcale nie ma ochoty wstać od tego stołu zastawionego goryczą, przy którym pożywiają się biedni grzesznicy, zanim nadejdzie dzień przez Ciebie oznaczony... Ale czyż nie może wołać w imieniu swoim i swoich braci: Zmiłuj się nad nami, Panie, bo jesteśmy biedni grzesznicy! O Panie! dozwól nam odejść usprawiedliwionymi... Niech ci wszyscy, którzy nie byli dotąd oświeceni jasnymi promieniami Wiary, zobaczą w końcu jej światło... O Jezu, jeśli trzeba, by dusza miłująca Ciebie oczyściła stół przez nich skalany, pragnę gorąco pożywać ten chleb ciężkich doświadczeń aż do chwili, w której spodoba Ci się wprowadzić mnie do Twego promiennego królestwa. O jedną tylko łaskę proszę, abym Cię nigdy nie obraziła...
[...] Nie zniechęcając się, będę więc dalej snuć moje małe porównanie, podejmując je od miejsca, w którym je przerwałam. Wspomniałam już o swej trwającej od dzieciństwa pewności, że kiedyś opuszczę ten kraj smutny i ciemny; swą pewność opierałam nie tylko na tym, co słyszałam od osób mądrzejszych ode mnie, ale również na wewnętrznym dążeniu serca w sfery najpiękniejsze. Jak geniusz Krzysztofa Kolumba pozwolił mu przeczuć istnienie nowego świata, choć nikomu się o tym nawet nie śniło, podobnie i ja miałam poczucie, że kiedyś zamieszkam na stałe na innej ziemi. A oto nagle otaczające mnie mgły zgęstniały, przeniknęły aż do wnętrza mej duszy i zasnuły ją do tego stopnia, że nie jestem już w stanie odnaleźć w niej słodkiego obrazu mojej Ojczyzny - wszystko zniknęło! Jeśli biedne moje serce, zmęczone otaczającymi je ciemnościami, chce znaleźć wytchnienie, wspominając promienny kraj, ku któremu się wyrywa, udręczenie wzmaga się jeszcze. Zdaje mi się, jakoby te ciemności szydziły ze mnie, zapożyczając głosu bezbożników: "Marzysz
o światłości, o ojczyźnie napełnionej cudowną wonią, marzysz o wiecznym posiadaniu Stwórcy tych wszystkich wspaniałości, spodziewasz się, że kiedyś wyjdziesz spośród otaczającej cię mgły! Naprzód, naprzód, ciesz się na śmierć, która ci da nie to, czego oczekujesz, ale noc jeszcze głębszą, noc nicości".
Matko ukochana, to wyobrażenie, które chciałam Ci dać o ciemnościach zalegających moją duszę, jest tak niepełne, jak szkic w stosunku do modelu, mimo to nie chcę dalej pisać z obawy, aby nie zblużnić... Lękam się, że i tak już za dużo powiedziałam...
O! niech mi Jezus przebaczy, jeżeli zrobiłam Mu przykrość. On dobrze wie, że choć nie czerpię pociechy z Wiary, staram się jednak pełnić jej uczynki. Wiem, że w ciągu tego roku wzbudziłam w sobie więcej aktów wiary niż w ciągu całego mego życia. W każdej nadarzającej się okazji, kiedy to mój nieprzyjaciel chce mnie sprowokować do walki, dowodzę mojej dzielności, wiedząc bowiem, że tchórzostwem jest pojedynkować się, odwracam się plecami do mego przeciwnika, nie patrząc mu w oczy. Biegnę wówczas do mego Jezusa i mówię Mu, że jestem gotowa wylać ostatnią kroplę krwi dla wyznania tej prawdy, że Niebo istnieje. Mówię Mu, jak jestem szczęśliwa, że nie cieszę się tym pięknym Niebem na ziemi, bo dzięki temu mogę otworzyć je na całą wieczność biednym niewierzącym. Toteż mimo tej próby, która odbiera mi wszelką radość, mogę przecież zawołać: "Panie, napełniasz mnie RADOŚCIĄ przez WSZYSTKO, co uczyniłeś" (Ps 91). Bo czyż może być radość większa od tej, którą daje cierpienie z miłości ku Tobie?... A cierpienie im bardziej jest ukryte, im mniej jest widoczne dla oczu stworzeń, tym większą radość sprawia Tobie, mój Boże! A gdybyś nawet, co jest niemożliwe, i Ty nie miał o nim wiedzieć, jeszcze cierpiałabym z radością, w nadziei, że przez nie powstrzymam lub wynagrodzę choćby jeden grzech popełniony przeciw Wierze.
Pomyślisz może, moja ukochana Matko, że zbyt czarno przedstawiam moje doświadczenie. Istotnie, sądząc po uczuciach, które wyrażałam w wierszykach w tym roku ułożonych, mogłabyś mniemać, że moja dusza opływa w pociechy, że zasłona wiary została prawie rozdarta. A tymczasem... dla mnie to już nawet nie jest zasłona, to mur, który się wznosi prawie do nieba i przysłania gwiaździsty firmament...
Kiedy śpiewam o szczęściu Nieba, o wiecznym posiadaniu Boga, czynię to bez żadnej wewnętrznej radości, opiewam po prostu to, w co CHCĘ WIERZYĆ. To prawda, że czasem nikły promyk słońca rozjaśnia moje ciemności, ale doświadczenie ustaje tylko na chwilę, po czym wspomnienie tego promyka, zamiast mnie pocieszyć, sprawia, że ciemności wydają mi się jeszcze bardziej nieprzeniknione.
O moja Matko, nigdy jeszcze mocniej nie odczułam, jak słodki i miłosierny jest Pan; zesłał mi On bowiem to doświadczenie dopiero wtedy, kiedy miałam już siły je unieść; wiem dobrze, że wcześniej przywiodłoby mnie ono do zniechęcenia... Obecnie oczyszcza ono tylko moje pragnienie Nieba od wszelkiej przyrodzonej radości... Matko ukochana, zdaje mi się, że teraz nic już nie stoi na przeszkodzie, bym uleciała do Nieba, bo nie mam już większego pragnienia nad to, by kochać i umrzeć z miłości...

UKRYCI Z CHRYSTUSEM W ŁONIE OJCA
(Bł. Elżbieta od Trójcy Świętej, Pisma wszystkie)
"Ojcze, chcę, aby także ci, których mi dałeś, byli ze mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata" (J 17, 24). Taka jest ostatnia wola Chrystusa, taka jest Jego ostatnia modlitwa przed powrotem do Ojca. On chce, aby tam, gdzie On jest, żebyśmy także i my byli, nie tylko w wieczności, ale już w doczesności, która jest rozpoczętą wiecznością, lecz będącą w stałym rozwoju. Stąd jest ważne, żebyśmy wiedzieli, gdzie mamy żyć z Nim tak, aby zrealizować Jego boskie marzenie.
"Miejscem, gdzie jest ukryty Syn Boży, jest łono Ojca, czyli Istota Boża, niewidzialna dla każdego oka śmiertelnego, niedostępna dla każdego intelektu człowieczego" (św. Jan od Krzyża), to, co kazało mówić Izajaszowi: "Prawdziwie Tyś Bogiem ukrytym" (Iz 45,15).
A mimo to jest Jego wolą, abyśmy osiedli na stałe w Nim, żebyśmy mieszkali tam, gdzie On mieszka, w zjednoczeniu miłości, żebyśmy byli, by tak się wyrazić, cieniem Jego samego.
Przez chrzest - mówi św. Paweł - "zostaliśmy wszczepieni w Jezusa Chrystusa" (por. Rz 6, 5). I jeszcze: "Bóg nas posadził na wyżynach niebieskich w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać" (Ef 2,6-7). I dalej: "Przeto już nie jesteście gośćmi i przychodniami, lecz jesteście współobywatelami Miasta świętych i mieszkańcami Domu Bożego" (por. Ef 2,19).
Oto nasze mieszkanie - Trójca Święta, nasze "u siebie", dom ojcowski, skąd nie powinniśmy nigdy wychodzić. Mistrz pewnego dnia powiedział: "Niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz syn przebywa na zawsze" (J 8,35). [...]
"Aby zbliżyć się do Boga, trzeba wierzyć" (por. Hbr 11, 6). Tak mówi święty Paweł. I mówi jeszcze: "Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy" (Hbr 11, 1). To znaczy, że "wiara czyni nam tak pewne
i obecne przyszłe dary, że one zaczynają swój byt w naszej duszy i tam trwają, zanim z nich korzystamy".
Święty Jan od Krzyża mówi, że ona nam służy jako "nogi", abyśmy mogli iść "do Boga", i jeszcze, że ona jest "posiadaniem stanu mrocznego". To ona "sama może nam dać prawdziwe światła" o Tym, którego miłujemy, i że nasza dusza powinna "wybrać ją jako środek, by dojść do szczęśliwego zjednoczenia". "To ona rozlewa potokami w głębi nas wszystkie dobra duchowe. Jezus Chrystus, mówiąc do Samarytanki, wskazał wiarę, którą obiecał tym wszystkim, którzy uwierzą w Niego, że im da źródło "wody wytryskującej ku życiu wiecznemu" (J 4, 14)". "Tak więc wiara daje nam Boga już w tym życiu, prawda, że okrytego zasłoną, lecz mimo wszystko Boga samego". ""Kiedy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe", to jest jasne widzenie, "to, co jest niedoskonałe", czyli innymi słowy poznanie dane przez wiarę, "otrzyma całą swoją doskonałość" (1 Kor 13,10)".
"Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam" (1 J 4, 16). To jest wielki akt naszej wiary; jest to sposób, by oddać naszemu Bogu miłość za miłość; to jest ta "tajemnica ukryta" w sercu Ojca (Kol 1, 26), o której mówi św. Paweł, którą w końcu przenikamy, i całą nasza dusza drży!". Kiedy potrafi uwierzyć w tę "zbytnią miłość" (Ef 2, 4), która jest nad nią, wtedy można o niej powiedzieć to, co zostało powiedziane o Mojżeszu: "Wytrwał, jakby na oczy widział Niewidzialnego" (Hbr 11,27). Ona nie poprzestaje na upodobaniach czy uczuciach; mało ją obchodzi, czy czuje Boga, czy Go nie odczuwa; mało ją obchodzi, czy On jej daje radość czy cierpienie: ona wierzy w Jego miłość. Im bardziej jest doświadczana, tym bardziej wzrasta jej wiara, albowiem - by tak rzec - pokonuje wszystkie przeszkody, aby dojść do odpoczynku na łonie nieskończonej Miłości, która może tylko tworzyć dzieła miłości. Również do tej duszy, całej obudzonej w swojej wierze, głos Mistrza może wypowiedzieć wewnętrzny sekret tego słowa, które pewnego dnia On skierował do Marii Magdaleny: "Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!" (Łk 7,50). [...]
Jeśli chcę, by moje wewnętrzne miasto zyskało pewne podobieństwo do miasta "Króla wieków nieśmiertelnego" (Tm 1, 17) i otrzymało wielką Bożą jasność, powinnam zgasić wszelkie inne światła, aby - jak w Mieście Świętym - jedyną jego pochodnią był Baranek. Tym, co mnie oświetla, jest wiara, wspaniałe światło wiary. Jedynie ono powinno rozjaśniać moją drogę na spotkanie Oblubieńca.
Psalmista mówi, że ukrył się On w mroku (Ps 17, 12). Potem jednak zdaje się zaprzeczać sam sobie, mówiąc, że światło okrywa Go jak płaszczem (Ps 103, 2). Z tej pozornej sprzeczności wynika dla mnie to, że powinnam zanurzyć się w ów święty mrok, sprawiając, że we wszystkich moich władzach zapanuje noc, pustka. Wtedy spotkam mojego Mistrza, a światło, które Go okrywa jak płaszczem, okryje również mnie, ponieważ On chce, aby oblubienica jaśniała Jego światłem, tylko Jego światłem, stając się jasnością Boga (por. Ap 21,11).
O Mojżeszu powiedziano, że był niezachwiany w swojej wierze, jakby widział Niewidzialnego (por. Hbr 11, 27), i wydaje mi się, że taka właśnie powinna być postawa Laudem gloriae, która nieustannie powtarza swój hymn dziękczynny. Niezachwiana w swojej wierze, jakby widziała Niewidzialnego... niezachwiana w swojej wierze w "zbytnią miłość"... "Myśmy poznali miłość, jaką Bóg ma ku nam, i uwierzyliśmy" (1 J 4,16). [...]
Wydaje mi się, że nic nie wyraża większej miłości, jaka jest w Bożym Sercu, jak Eucharystia. Jest to zjednoczenie, dopełnienie, to jest On w nas, a my w Nim. Czyż nie jest to niebo na ziemi? Niebo w wierze w oczekiwaniu na tak upragnione widzenie twarzą w twarz. Wtedy "będziemy nasyceni, gdy ukaże się Jego chwała" (Ps 16,15), kiedy ujrzymy Go w Jego światłości [...] dusza doznaje uspokojenia na samą myśl o tym spotkaniu, o tym widzeniu się z Tym, którego jedynie miłuje. Wtedy wszystko znika i już wydaje się, że wnikamy w tajemnicę Boga!...
Ta cała tajemnica jest jak najbardziej "nasza" [...]. Chciałabym bezustannie trwać przy Ty, który zna całą tajemnicę, aby usłyszeć wszystko o Nim. "Język Słowa jest wlaniem daru". Och tak, zaprawdę. Jest tak dobrze, gdy On mówi do naszej duszy w milczeniu. Stwierdzam, że to drogie milczenie jest szczęśliwością.
Od Wniebowstąpienia do Pięćdziesiątnicy miałyśmy skupienie w Wieczerniku w oczekiwaniu na Ducha Świętego, i to było takie dobre. W czasie tej całej oktawy miałyśmy wystawiony Najświętszy Sakrament w oratorium. Są to godziny boskie, jakie spędzamy w tym małym zakątku nieba, gdzie posiadamy widzenie w substancji pod pokorną postacią Hostii. Tak, to jest jak najbardziej Ten Sam, którego błogosławieni kontemplują w światłości, a my adorujemy w wierze. [...]
Tutaj [w Karmelu] codziennie robię porządki w chórze. Nie mam jednak tej pociechy, abym mogła podejść bardzo blisko, tuż, do Tabernakulum, jak to bywało w Carlipa. Nawet nie widzę ołtarza, gdyż wszystko jest pozamykane, ale mimo wszystko o wiele lepiej być karmelitanką. Kocham te gęstą kratę, która zamyka przede mną mojego Umiłowanego i równocześnie czyni mnie więźniarką Jego miłości! [...]
Przedwczoraj wypisałam piękną myśl [...]: "Wiara to twarzą w twarz w mrokach". Dlaczegóż by to nie miało być w naszym przypadku, skoro Bóg jest w nas i żąda tylko od nas, aby nas wziąć tak, jak brał świętych? Tylko że oni byli zawsze uważni, jak mówi ojciec Vallee: "Oni milczą, skupiają się i działają tylko tyle, by być istotami, które otrzymują". Jednoczmy się więc [...] aby uszczęśliwiać Tego, który nas "zbytnio umiłował", jak mówi święty Paweł (Ef 2, 4). Uczyńmy Mu w naszej duszy w pełni wyciszone mieszkanie, w którym wciąż śpiewa się pieśń miłości i dziękczynienia; a potem to wielkie milczenie, echo tego milczenia, które jest w Bogu!...


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bóg ukryty 0
Bóg ukryty 1
R 2 Bóg historiotwórczy
DOSTOJNOŚĆ KRÓLA CHWAŁ JAK WIELIKI JEST BÓG
Obj 7w 17 BÓG OTRZE WSZELKĄ ŁZĘ
Albowiem tak Bog swiat umilowal
czy wiesz ze bog miluje cie
019 Bóg Wojny
bog kiedys stal sie jednym z nas
BÓG WIE KTO

więcej podobnych podstron