3. Historia lubi się powtarzać
Wsiadłam do mojego nowiutkiego audi, a Paul poszedł w moje ślady. Zapięłam pasy i to samo kazałam zrobić mojemu towarzyszowi. Odpaliłam silnik i wyjechałam z garażu, zakręciłam autem i już jechaliśmy przez leśną drogę w stronę centrum Forks. Ani razu się nie odezwałam, tak samo jak Paul. Katem oka zobaczyłam, że znowu mi się przygląda w ten sam sposób kiedy się poznaliśmy w salonie. Jego spojrzenie trochę mnie peszyło. Skręciłam na prawo i w końcu przerwałam tą ciszę.
-To jesteś wilkiem.
Paul kiwnął głowa.
-Jak to jest nim być?
-Wspaniale - odpowiedział z entuzjazmem wilkołak - możemy przemieniać się w wilka i walczymy z wampirami.
-Z wampirami? - zainteresowałam się.
Przecież skoro wilki walczyły z wampirami to dlaczego mają przyjazne nastawienie z Cullenami? Paul zaraz przyszedł mi z wyjaśnieniami.
-Tak. Ale z Cullenami mamy przymierze, dwa razy walczyliśmy u swojego boku, a Jacoba trafiło wpojenie na córkę Belli.
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. I ponownie zabrzmiała cisza. W sumie nie widziałam co mam robić w tym centrum, więc zaparkowałam pod restauracją Mike'a. Wysiadłam z samochodu i poczekałam aż Paul także opuści auto. Kiedy wyszedł zamknęłam drzwiczki i powiedziałam.
-Zapraszam na kawę.
Paul się tylko uśmiechnął i wszedł razem ze mną do restauracji. Zajęliśmy pierwszy stolik przy wejściu i wzięłam do reki kartę menu. Do naszego stolika podszedł Mike. Przywitałam się z nim, a on się do mnie uśmiechnął.
-Randka? - zapytał.
-Nie - wypad na kawę z nowym kolegą - odpowiedziałam - ja poproszę latte macchiato.
-A dla ciebie? - zapytał chłopak.
-To samo -uśmiechnął się Paul.
Mike zapisał nasze zamówienie i zniknął za barem. Ja jeszcze przeglądałam menu, a Paul spoglądał na mnie. Odłożyłam kartę i wyjrzałam za okno. Kilku nastolatków podziwiało właśnie mój samochód. Westchnęłam. Byłam zła na Alice, że kupiła mi takie auto, które przyciąga oko każdego przechodnia.
Pojawił się Mike z naszym zamówieniem, podziękowałam mu i od razu zapłaciłam.
Upiłam łyk swojej kawy i ponownie wyjrzałam przez okno. Wszyscy przechodnie dalej patrzyli się na moja auto.
-Więc jak to się stało, że mieszkasz u Cullenów? - zagadnął mnie Paul.
-Alice to moja… babcia - odpowiedziałam.
-Myślałem, że wampiry nie mogą mieć dzieci,.
-Bo nie mogą. Alice urodziła moją mamę przed swoją przemianą.
-I co ty pewnie też chcesz zostać wampirem - zadrwił chłopak.
-Nie, nie chcę. Alice została już jedna z mojej rodziny. Moja matka zmarła dwa lata temu.
-Przepraszam.
Kiwnęłam głową i upiłam kolejny łyk kawy. Paul zrobił to samo. Spojrzałam na niego. W sumie jako kolega wcale nie był zły, gdyby tylko nie to jego patrzenie na mnie. Po za jego ironią w głosie był nawet do zniesienia. Dopiłam do końca swoją kawę. Paul też. Wyszliśmy z restauracji i podeszłam do samochodu. Chciałam już wracać do domu, ale chłopak złapał mnie za ramię.
-Chodźmy się przejść.
-Okej.
Było mi wszystko jedno, a ten spacer miał plusa. Zwiedzę chociaż trochę Forks, skoro miała tu chodzić do szkoły i tak jakby mieszkać. Szliśmy kawałek w milczeniu. Koło sklepu ze sprzętem sportowym spojrzałam na Paula i zapytałam.
-Mieszkasz tutaj w Forks?
-Nie, w La Push - odpowiedział na moje pytanie - jestem Indianinem.
-Zauważyłam. Ile masz lat?
-Dwadzieścia dwa. Wiecznie mam dwadzieścia dwa. Wilcza cecha, nie starzejemy się - uśmiechnął się chłopak.
-Czyli nikt w moim środowisku się nie starzeje - westchnęłam - ani wampiry, ani wilkołaki. Świetnie.
Paul zaśmiał się z mojego stwierdzenia faktów, a ja rzuciłam mu pełne wyrzutów spojrzenie. Też chciałam być wiecznie młoda i się nie starzeć. Ale nie miałam zamiaru stać się wampirem. Jakoś nie widziałam siebie w tej roli. Widząc moje zamyślenie Paul odezwał się.
-Ale my możemy się zestarzeć. Wystarczy, że nie będziemy zmieniać się w wilki. Ale to jest świetnie, więc chyba nigdy nie przestane.
Szliśmy dalej i nawet nie zauważyłam jak znaleźliśmy się w parku. Usiedliśmy na ławce i patrzyłam na przed siebie, na innych ludzi, którzy wracali z pracy, albo do niej dopiero szli. Spojrzałam na matki z dziećmi, na robotników i zwykłych przechodniów. Poczułam na sobie wzrok Paula, ten sam natarczywy. Czy on nie wiedział, że mnie to peszy i że tak nie wypada? Najwyraźniej nie. A to źle. Nie miło było by mu zwrócić uwagę, więc po prostu starałam się to ignorować. W końcu po jakiś czasie wstaliśmy z ławki i udaliśmy się do samochodu. Jak doszliśmy, koło niego stało kilku młodych chłopaków i podziwiało go. Na pewno upomnę za to Alice. Nie mogła mi sprezentować zwykłego audi?
Kiedy podeszłam do niego chłopcy popatrzyli na mnie zazdrośnie i sobie poszli. Otworzyłam drzwiczki i usiadłam za kierownicą. Zaraz u mojego boku pojawił się Paul. Zapiął pasy bez mojego ostrzeżenia i ruszyliśmy w stronę domu Cullenów. W połowie drogi ciszę przerwał Paul.
-Jeśli chcesz się czasami wyrwać z grona wampirów to zapraszam do mnie do La Push.
-Będę pamiętać - zaśmiałam się.
Czułam się dobrze w towarzystwie tego chłopaka. Nie żebym się w nim zakochała, czy coś, po prostu był dla mnie jak kumpel.
-Może wpadnę jutro - dodałam - ale niczego nie obiecuję.
-Super - ucieszył się Paul.
Podjechaliśmy pod dom i wjechałam do garażu. Zgasiłam silnik i wyszłam z auta. Nawet nie zauważyłam kiedy u mojego boku stał Paul. Poszliśmy razem do salonu, gdzie Edward, Bella, Reneesme i Jacob wrócili już z polowania. Po za nimi w salonie byli jeszcze Jasper i Alice.
-Długo was nie było - zaczęła Alice.
Spojrzałam na zegarek, faktycznie nie było nas aż pięć godzin!
-Przepraszam - powiedziałam.
-Jeśli się dobrze bawiłaś Scarlett, to nie przepraszaj - uśmiechnęła się do mnie Alice.
-Bawiła się dobrze - wtrącił Paul.
-Daj jej odpowiedzieć kundlu!- warknęła Alice.
-Dobrze się bawiłam - odpowiedziałam - ale proszę bądźcie dla siebie milsi.
Żadne z nich nie odpowiedziało. Alice zniknęła w kuchni, a ja usiadłam w fotelu, bo kanapę zajmowali Jasper, Edward i Bella. Paul usiadł w fotelu naprzeciwko mnie i bacznie mi się przyglądał. Dłużej tego nie wytrzymam. Jak będzie się dalej tak nachalnie na mnie patrzeć to zwrócę mu uwagę. Do pokoju weszła moja babcia z talerzami w ręku. Podała jeden mi i z nie ukrywaną niechęcią podała drugi Paulowi. Zabraliśmy się za jedzenie. W salonie było słychać tylko radosny śmiech Reneesme i szczęk naszych sztućców.
Po skończonym posiłku wzięłam swój i Paula talerz i w kuchni go umyłam. Wytarłam je do sucha i położyłam na swoje miejsce, po czym wróciłam do salonu. Ku mojemu zdziwieniu odbiegła do mnie córka Belli.
-Pobawisz się ze mną? - usłyszałam jej dziewczęcy dźwięczny głosik.
Spojrzałam zdziwiona na Bellę i Edwarda a oni na mnie, a później na swoją córkę.
-No dobrze - powiedziałam i usiadłam razem z nią na podłodze. Dziewczynka przyniosła mi swoje puzzle i poprosiła, abym razem z nią je ułożyłam. Wysypałam puzzle na podłogę i razem z Reneesme dopasowywałyśmy kawałki, aż w końcu je ułożyliśmy w jednolita całość. Dziewczynka podskoczyła radośnie i przyniosła kolejne pudełko puzzli. Je także ułożyliśmy dość szybko. Później Reneesme wdrapała się na kolana Jacoba i zasnęła w tej pozycji. Wstałam i ponownie zasiadłam w fotelu. Właśnie leciały wieczorne wiadomości. Dwoje ludzi zaginęło w nie wyjaśnionych okolicznościach. Wampiry spojrzały po sobie.
-Co kolejne wampiry mordują ludzi? - zapytał z ironią Paul.
-Jeszcze na takie stwierdzenie jest za późno - odpowiedział mu Edward.
Bella podeszła do córki i wzięła ją w ramiona. Jacob wstał i oznajmił Paulowi, że muszą się zbierać. Kiedy oba wilki wyszły, Alice znalazła się zaraz przy mnie.
-Powiedź mi Scarlett jak możesz co robiliście?
-Byliśmy w restauracji na kawie, a potem na spacerze - odpowiedziałam jej zdziwiona.
-Podoba ci się?
-Nie. Traktuje go tylko jak kumpla.
Dziwiły mnie te pytania zadawane przez Alice.
-Nie zrobił ci żadnej krzywdy?
-A dlaczego miałby mi zrobić? Nie, nie zrobił.
-Bo widzisz - po raz pierwszy odezwał się Jasper - wilkołaki nie panują czasami nad sobą…
-A zwłaszcza Paul - dodała Bella.
-Jeśli się zezłoszczą nie panują nad sobą i mogą ci zrobić krzywdę dokończył Jasper.
-Nie, Paul nie zrobił mi żadnej krzywdy - powtórzyłam i szeroko ziewnęłam.
Ta wycieczka do centrum oraz spacer trochę mnie wykończyły. Pożegnałam się ze wszystkimi i poszłam na górę wziąć prysznic. Puściłam gorącą wodę i spieniłam swoje nagie ciało. Uwielbiałam gorącą wodę spływającą po moim ciele. Działało to na mnie tak odprężająco. Po dziesięciu minutach przebrałam, wyszłam spod prysznica i przebrałam się w piżamę. Poszłam do swojego pokoju i wpełzłam pod kołdrę. Wzięłam do reki ramkę ze zdjęciem Charlotte. Tak bardzo za nią tęskniłam.
-Spełniłam twoje marzenie mamo - powiedziałam do zdjęcia.
Myślę, że byłaby ze mnie zadowolona, gdyby jeszcze żyła. Tak bardzo chciała poznać swoją matkę. To dlatego odnalazłam Alice. Odłożyłam zdjęcie na stolik i położyłam się. Zamknęłam oczy i już porwały mnie objęcia Morfeusza. Znowu miałam sen o wilku, ale tym razem wiedziałam co on oznaczał. W moim życiu pojawił się wilkołak. Wilkołak z nachalnym spojrzeniem.
Obudziłam się dzisiaj po dziewiątej. Wzięłam prysznic i założyłam na siebie czarne dżinsy oraz niebieską bluzkę z długim rękawem.
Na niebie były czarne chmury, ale i tak nie chciało mi się siedzieć w domu, więc po śniadaniu postanowiłam pojechać do La Push, do Paula.
Zeszłam na dół, gdzie Rosalie z Emmettem oglądali telewizję, a Edward bawił się ze swoją córką.
-Dzień doberek Scarlett - przywitał się ze mną wesoło Emmett.
-Cześć Em - przywitałam się - gdzie jest Alice.
-Pojechała z Bellą na zakupy.
Kiwnęłam głową i poszłam przygotować sobie śniadanie. Kiedy skończyłam go zjeść, pozmywałam po sobie i weszłam do salonu.
-Emmett, wiesz może jak dojechać do La Push?
-Pewnie.
Mięśniak zaczął mi tłumaczyć drogę do rezerwatu. Narysował mi nawet mapkę. Podziękowałam mu i poszłam do garażu. Odpaliłam auto i wyjechałam na leśną drogę. Spoglądając na mapkę Emmetta w końcu dojechałam tam gdzie chciałam. Jedyne co mi zostało to dowiedzieć się, gdzie mieszka Paul. Na ulicach nikogo nie zauważyłam, więc postanowiłam zapytać w sklepie. Wysiadłam z samochodu i już chciałam wejść do sklepu, kiedy przechodził koło mnie młody chłopak.
-Fajne auto - zagadnął.
-Dzięki. Ej nie wiesz może gdzie mieszka Paul?
-Ale jaki Paul.
No tak, nazwiska to ja nie znałam.
-Nie znam go z nazwiska, ale koleguje się z Jacobem.
-A chodzi ci pewnie o Paula Faisona - uśmiechnął się chłopak - jestem Jared.
-Scarlett - przedstawiłam się.
Jared wytłumaczył mi jak dojechać do Paula. Na krzyżówce skręcić w prawo, drugi dom po lewej należał do Paula. Podziękowałam za pomoc i pojechałam tak jak mi polecił chłopak. Zaparkowałam na podjeździe, wysiadłam z samochodu, a na ganek wyszedł Paul we własnej osobie.
-Część Scarlett. A myślałem, że nie przyjedziesz.
-A jednak - uśmiechnęłam się- to co będziemy robić?
-Mam pomysł - uśmiechnął się tajemniczo chłopak.
Weszliśmy do jego domu, podał mi puszkę coli i wyszliśmy na zewnątrz. Poszliśmy w las. Trochę się bałam sam na sam z chłopakiem w lesie, ale zaraz się okazało, że jesteśmy na plaży. Na jej widok dech w piersiach mi zaparło. Była piękna. Oboje usiedliśmy na piasku, ja bawiłam się patykiem pisząc nim, a Paul rzucał kamienie do morza.
-Podoba ci się?
-Bardzo - odpowiedziałam.
-Nie boisz się, że któryś z Cullenów się na ciebie rzuci wypić twoją krew?
-Nie, tak samo jak nie boję się przebywać z wilkiem, który w każdej chwili może się zmienić - uśmiechnęłam się.
-A więc ci powiedzieli.
-Mniejsza o to. Nie jest ci zimno? - zapytałam, widząc że chłopak ma na sobie tylko spodenki.
-Nie. To taka kolejna wilcza cecha. W każdych warunkach jest nam ciepło.
Poszliśmy się przejść wzdłuż plaży. W miedzy czasie zadzwoniłam do Alice i powiedziałam jej gdzie jestem i o której wrócę. Wróciliśmy później do Paula, który przygotował dla nas obiad. Mogłam ja go zrobić, bo nie bardzo mu on wyszedł. Szkoda że była brzydka pogoda, tak to bym sobie popływała w morzu. Po obiedzie wróciliśmy jeszcze na plaże, a godzinę później wracałam już do domu Cullenów.
Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie.
-Byłaś w La Push u tego kundla?
-Tak. Alice nie możesz na niego mówić chociaż wilk?
-A mówiłem, że historia lubi się powtarzać, tylko bohaterowie zmieniają imiona - wtrącił się Edward.
-O co ci chodzi? - zapytałam go.
-Już tłumaczę. Jesteś człowiekiem i pojawiasz się w naszej rodzinie, przyjaźnisz się z wilkołakiem. Jeździsz do niego do La Push i spędzasz z nim całe dnie.
-A co to ma do tego? - zapytałam z irytacją w głosie.
-A to, że z Bellą było tak samo. Tyle, że ona jeździła do Jacoba.
-Edward po pierwsze - włączyła się Alice - Bella zakochała się w jednym z Cullenów, a Scarlett nie.
-To kwestia czasu. Nie mówię, że musi się zakochać w jednym z nas. Ale może to być inny wampir.
-Bzdury - powiedziałam i jak oparzona wyszłam z salonu.
1