Głos poparcia środowiska Uniwersytetu Opolskiego dla protestu naukowców Uniwersytetu Warszawskiego
O „nagości króla.” Głos poparcia środowiska Uniwersytetu Opolskiego dla protestu naukowców Uniwersytetu Warszawskiego „W obronie prawdy”
(zamieszczonego w Rzeczypospolitej z 09. 02. 2011 - http://www.rp.pl/artykul/607247.html).
Nasi koledzy z Uniwersytetu Warszawskiego w sposób jasny i rzeczowy opisali przysłowiową „nagość króla.” Nie tylko oznajmili „jego” oczywistą nagość, ale, co ważniejsze, wytłumaczyli, czemu ów „król” jest „nagi.” Piszą oni: „Gdyby Uniwersytet kiedykolwiek zrezygnował z poszukiwania Prawdy, to stalibyśmy się tylko zbiorowiskiem przebierańców w togach. Pokusa zapytania za Piłatem: 'Cóż to jest prawda?' choć pozornie atrakcyjna, jest niezwykle niebezpieczna, prowadząc w prostej drodze do nihilizmu i podając w wątpliwość nie tylko sens prowadzenia badań naukowych, ale też wszelkiej ludzkiej aktywności.” Tymczasem, jak podkreślają oni, istotną treścią naszej przysięgi doktorskiej jest wierność dążenia do prawdy. Tak jak oni, widzimy wyraźnie, że język nieprawdy, zarazem język niejasnych uprzedzeń i zakamuflowanej nienawiści, przenika z przekazów medialnych do języka, a nawet do sposobu myślenia środowisk akademickich, tworząc niebezpieczny podział na tych, którzy mają monopol na formułowanie jedynie słusznych opinii, i tych którzy są wykluczeni z dyskusji z powodu niepoprawności ich poglądów.
Nasi warszawscy koledzy trafnie wskazują, że: „w zasadzie nie widać w Polsce miejsca, gdzie odbywałaby się dostępna dla społeczeństwa, spokojna, poważna dyskusja na jakikolwiek istotny społecznie temat, odpowiednio długa, aby zaprezentować racje w sposób pełny, oparty na prawdzie i na poszanowaniu każdego uczestnika. Zamiast tego jest albo przekrzykiwanie się na inwektywy w 'dyskusjach' w TV czy radiu albo artykuły w gazetach czy tygodnikach, gdzie z reguły już na początku artykułu, delikatnie lub nie, ustawia się czytelnika tak, aby nie lubił tego kogoś, kogo nie lubi autor (a jest to czysta manipulacja opisana przez Ascha). Niektórzy są praktycznie eliminowani z merytorycznej dyskusji publicznej wyłącznie z powodu etykietek nadanych im wcześniej przez zawiadujących mediami.”
Eliminacja ta może przybierać formę brutalną, czego przykładem dla naukowców warszawskich jest medialna kampania pomówień i upokorzeń skierowana przeciw prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu. Historia ta nasuwa szereg wniosków, m.in. spostrzeżenie o braku (a zarazem o konieczności) przeprosin i zadośćuczynienia wobec świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego i jego najbliższych, ze strony mediów, które brylowały w „doprawianiu gęby” tragicznie zmarłemu prezydentowi. Filozofia podejrzliwości wobec tradycji, wartości i ważnych instytucji naszego społeczeństwa, pseudo-filozofia podejrzeń o domniemaną nietolerancję i faszyzm, stała się w ten niezauważalny sposób, a raczej od dawna już była, niepisanym dogmatem ogromnej części mediów i w konsekwencji części naszego społeczeństwa.
Dla nas ważną ilustracją takiego medialnego samosądu jest tragiczny los naszego kolegi, świętej pamięci Dariusza Ratajczaka, oskarżonego o kłamstwo oświęcimskie, wyrzuconego z pracy, fałszywie pomówionego o neonazizm, praktycznie zniszczonego przez „politycznie poprawne” media. Naszym kolegom, którzy uwierzyli donosom medialnym, przypominamy o naukowej konieczności zbadania całej prawdy. Innym przykładem była dla nas nagonka na prof. Camerona, amerykańskiego psychologa, głoszącego „politycznie niepoprawne” poglądy na temat homoseksualizmu. Dominujące media i ci, którzy im uwierzyli, nie byli nawet zainteresowani jego badaniami, m. in. opartymi o niezwykle obiektywne sondaże przeprowadzone przez socjologów utożsamiających się ze środowiskiem gayowskim, stwierdzającymi wysoki stopień zależności między pedofilią a homoseksualizmem. Zdradzali zainteresowanie jedynie podważeniem jego tez za wszelką cenę. Przykład spoza naszego środowiska, związany jednak z wizytą prof. Camerona, to nagonka na p. Joannę Najfeld, tłumaczkę jego prelekcji, i zarazem rzeczniczkę jego naukowych badań. Czy trzeba się koniecznie zgadzać z programem Lecha Kaczyńskiego, lub z prof. Cameronem, albo z tezami dr Ratajczaka? Nie, takiej konieczności nie ma. Ale cechą dyskusji akademickiej jest kultura słuchania, a także wolność od nacisków politycznych, jakkolwiek byłyby one subtelne lub w „dobrym tonie.” Nie jest nim brutalny język tzw. „faktów dokonanych,” medialnego wyroku śmierci, przemocy w majestacie prawa.
Jako pracownicy uniwersytetu oraz świadomi członkowie polskiego społeczeństwa jesteśmy pierwszymi odbiorcami publicystyki prasowej, telewizyjnej i radiowej. Dlatego zobowiązani jesteśmy do poszukiwania prawdy również na tym polu. Naszych poglądów nie możemy opierać tylko na najpopularniejszych mediach. Powinniśmy sięgnąć również do mediów reprezentujących głos Kościoła, jak również do owych niepoprawnych politycznie jak Tygodnik Solidarność, Nowe Państwo, Najwyższy Czas, Fronda, Gazeta Polska, czy Nasz Dziennik. Poszerzona lektura lub cierpliwe wysłuchanie wielu stron dyskusji (nie tylko w TVN, ale również w TV-Trwam czy w TV publicznej) daje większy dystans, głębsze poczucie rzeczywistości, a zatem większą wolność. Środowisko akademickie nie może stać się zakładnikiem „politycznie poprawnych” mediów, inaczej przegra tę niezauważalną rywalizację o kształt naszej kultury, naszego życia społecznego, ostatecznie naszej cywilizacji. Możemy nagle odkryć, iż nasze społeczeństwo padło ofiarą politycznie poprawnej przemocy, programu wojny „wszystkich ze wszystkimi,” co więcej rozpętanej bynajmniej nie przez te środowiska, które wciąż są eksponowane jako domniemane zagrożenia dla demokracji.
W istocie, karmimy nasze otoczenie tym, czym sami żyjemy. Potrzeba nam zatem ciągłego odkrywania i określania naszej tożsamości w świetle wartości uniwersalnych. Wysoka, prawdziwie europejska jakość naszego życia społecznego, zależy od czterech kardynalnych cnót: sprawiedliwości, roztropności, umiarkowania i męstwa, również w poszukiwaniu prawdy w ramach debaty publicznej. Dlatego doceniamy głos naszych kolegów z Uniwersytetu Warszawskiego i popierający ich tekst naukowców poznańskich. Dołączamy nasze poparcie i apelujemy o składanie podpisów pod apelem poznańskimnastronie:
Komisja Zakładowa NSZZ Solidarność Uniwersytetu Opolskiego