Osoba uzależniona od alkoholu
Alkohol towarzyszy wielu wydarzeniom w naszym życiu. Niemal każda rodzinna uroczystość staje się powodem do napicia się. Wesele, potem urodziny dziecka, jego Komunia, czy też pogrzeb w rodzinie to okazje, przy których pojawia się alkohol. Często więc nie uświadamiamy sobie, że bliska nam osoba ma już poważny problem z alkoholem, jest od niego uzależniona, albo na zgubnej drodze do uzależnienia. Pojęcie alkoholik kojarzy nam się z ruiną człowieka, z bezdomnym śpiącym na ławce w parku, bądź z degeneratem, który błąka się po ulicach prosząc o kilka złotych tłumacząc, że to na bułkę, bo jest bardzo głodny. Prawda jest taka, że alkoholizm doprowadza człowieka do zupełnej degradacji psychofizycznej. Alkoholikiem człowiek staje się dużo wcześniej niż to zauważają jego bliscy.
Pokutuje u nas bardzo wiele mitów, które podtrzymują wizję nie-bycia alkoholikiem. Często słyszymy, że jeżeli ktoś się nie leczy, to przecież nie jest alkoholikiem, bo to, że od czasu do czasu wypije alkohol nie jest niczym złym - dobry kompan zapraszany do zabawy. Mówi się, iż ten, który "nie wylewa za kołnierz" jest typowym mężczyzną, a nie jakimś pantoflarzem. A dodatkowo jeśli nie pije samotnie, nie wszczyna awantur pod wpływem alkoholu, nie jest na "bani" od rana - to jak tu mówić o uzależnieniu od alkoholu? Nic bardziej zgubnego niż takie przekonanie. Warto zadać sobie pytanie: Czy osoba, która jest chora na nowotwór złośliwy i nie podejmuje leczenia jest zdrowa? Oczywiście jest chora, podobnie jak alkoholik, który nie poddaje się na terapii, co nie oznacza, że nie jest osobą uzależnioną.
Alkoholik bardzo długo nie dopuszcza do siebie myśli, że ma poważny problem z alkoholem. Wynika to z mechanizmów obronnych podtrzymujących rozwijającą się chorobę alkoholową. Alkoholizm jest chorobą, którą możemy zatrzymać, nigdy natomiast nie potrafimy jej wyleczyć. Mówimy, więc, ze ktoś kto przeszedł mozolny proces terapeutyczny i nie pije - jest "trzeźwym alkoholikiem", a nie osobą wyleczoną. Wynika to z prostego powodu: alkoholik nigdy nie będzie mógł pić w sposób kontrolowany, nawet jeśli nie pije od 15 lat - to jeden, drugi kieliszek alkoholu mogą spowodować nawrót choroby.
Dlaczego sięgamy po alkohol? Początkowo picie alkoholu wprowadza nas w przyjemny nastrój. Powstaje odczucie, że pomaga w sytuacjach stresowych i umożliwia bycie bardziej "na luzie". Przecież często słyszymy, że osoby smutne, przeżywające trudności, cierpiące pomagają sobie kieliszeczkiem koniaczku, czy czegoś mocniejszego. Z przekazów historycznych wiadomo, że człowiek używał substancji zmieniających nastrój, uśmierzających ból czy aktywizujących psychicznie.
Choroba alkoholowa podobnie jak większość procesów chorobowych składa się z pewnych etapów. Pierwszy etap nazywany jest fazą wstępną. Jest to okres wzmożonego poszukiwania okazji do wypicia. Właściwie każdy powód jest dobry. W pracy imieniny kolegi, w domu kłótnia z żoną, a potem koniecznie piwo z kumplem, no bo przecież trzeba się jakoś zrelaksować po awanturze domowej. Kolejna to faza krytyczna. Jest to etap, w którym pojawiają się pierwsze "przerwy w życiorysie". Zmienia się system bilansu emocjonalnego. Ilość korzyści związanych z piciem maleje, a wzrastają jego koszty tzn. co raz rzadziej człowiek po wypiciu odczuwa długotrwały przyjemny stan. Pije po to, żeby zniwelować uczucie pojawiającej się pustki, zniechęcenia i cierpienia. Pije, żeby poczuć się lepiej, a za chwilę żeby nie czuć bólu. Pojawia się mechanizm błędnego koła. Dodatkowo koszty picia w tej fazie związane są z coraz częściej powtarzającymi się wyrzutami sumienia, spowodowanymi brakiem kontroli nad swoim zachowaniem. Podczas tej fazy dochodzi często do zachowań nieakceptowanych społecznie tj. do bójek, awantur. Uzupełnieniem tego są zachowania nie akceptowane nie tylko społecznie, ale przez samego uzależnionego. Do nich może należeć wyrządzenie komuś bliskiemu przykrości, niedotrzymanie obietnic, zobowiązań wobec rodziny. Błędne koło uzależnienia zbiera swe żniwo. W ten sposób dochodzi do wczesnej fazy uzależnienia. Tu potrzebna jest już fachowa, profesjonalna pomoc. Człowiek będący w tej fazie nie jest już w stanie sam sobie pomóc. Relacja alkohol-człowiek - jest zdecydowanie ugruntowana z przewagą dla alkoholu. To alkohol wyznacza bieg zdarzeń. Człowiek nie jest już w stanie bez niego funkcjonować. Nie wystarczają już dwa kufle piwa. Wypije się ich kilka i dopiero wtedy czuje oddziaływanie alkoholu. Faza ta charakteryzuje się "dbałością" o stałe bycie "pod wpływem" i lękiem, że pod żadnym pozorem nie może zabraknąć alkoholu. Osoba uzależniona "doprawia" się więc przed pójściem na przyjęcie towarzyskie. Podczas jego trwania przyśpiesza kolejkę. Jest chętna do robienia fantazyjnych drinków, gdzie ma sposobność kosztowania wszystkich specyfików. W tej fazie powtarzają się też incydenty samotnego picia. Koniaczek przy interesującej książce, piweczko podczas meczu, kieliszek na dobry sen, czy złą pogodę. Alkoholik w tej fazie nie opuści towarzystwa, dopóki na stole jest alkohol. Istotne tu jest również "klinowanie" tj. kiedy pojawia się dyskomfort po przepiciu, należy wypić "klina", żeby poprawić samopoczucie. W fazie tej uwidaczniają się również skutki ekonomiczne picia. Osoba uzależniona nie jest już w stanie ukryć swojego problemu, w związku z czym pojawiają się kłopoty w pracy - spóźnianie się, nieuzasadnione nieobecności. Nierzadko prowadzi to do zwolnienia pracownika, co oczywiście jest kolejnym powodem do picia. Często alkoholik w tej fazie próbuje przekonać samego siebie i swoje najbliższe otoczenie, że nie ma problemu z alkoholem. Dowodem tego są "urządzane" dla pokazu okresy abstynencji. Nie zmienia to oczywiście niczego, żaden człowiek nie mający problemu nie musi niczego udowadniać. Wiadomo jest, że alkoholik może nie pić w ogóle przez jakiś czas, a potem mieć tzw. ciągi alkoholowe umożliwiające nadrobienie zaległości w piciu. Alkoholik często oszukuje sam siebie jeśli chodzi o ilości spożytego alkoholu. Nie dopuszcza do siebie prawdy związanej z uwikłaniem chorobą alkoholową. I tak rozpoczyna się późna faza uzależnienia. W tej fazie charakterystyczne są systematyczne "ciągi alkoholowe". Złe samopoczucie (spowodowane wytrzeźwieniem i pojawieniem się przysłowiowego "kaca") - klin - poprawa samopoczucia i znowu - złe samopoczucie - klin i tak w kółko. W tej fazie alkoholik upija się już małymi ilościami spożytego alkoholu. Organizm alkoholika "daje znać" o sobie. Wysiada wątroba, pojawiają się problemy z sercem, nerkami i żołądkiem. Jednak wielu lekarzy nie rozpoznaje tutaj pierwotnej choroby jaką jest alkoholizm. Dostrzegają oni wtórne kłopoty zdrowotne jakim są te dolegliwości. Często mówi się, że pacjent zmarł z powodu marskości wątroby, a nikt nie mówi, że powodem był alkoholizm. A szkoda, może w ten sposób społeczeństwo uświadomiłoby sobie zgubne skutki nadużywania alkoholu, a środowisko medyczne postawiło na wczesną diagnostykę tej choroby.
Zaznaczam, że przedstawione przeze mnie fazy uzależnienia są ogólną charakterystyką przebiegu choroby alkoholowej. Jednakże każdy alkoholik jest inny.
Są alkoholicy, którzy nigdy nie są agresywni, lecz przeciwnie - potulni jak baranki. Pozornie nie robią kłopotu swoją osobą. Istnieją również różne style picia. Jedni piją tylko i wyłącznie koniak, nie sięgając nigdy po inne trunki, a inni piją "co popadnie". Niektórzy piją systematycznie "ciągami" bez przerw, a pozostali piją tylko i wyłącznie podczas urlopów, nadrabiając zaległości, upijając się do nieprzytomności lub w ogóle nie trzeźwiejąc.
Renata Salwowska-Stachowiak