Scenariusz teatralny
W poszukiwaniu szczęścia. (Na podstawie biografii H.Ch. Andersena)
MARZENIA DOBRYCH WRÓŻEK
- W POSZUKIWANIU SZCZĘŚCIA -
WYSTĘPUJĄ:
HOSI
BABCIA
MAMA
TATA
WRÓŻKA I
WRÓŻKA II
WRÓŻKA III
DZIECKO I
DZIECKO II
DZIECKO III
BURMISTRZ
DZIEWCZYNA
CHŁOPAK OD PLAKATÓW
SŁUŻĄCA
SIBONI
DYREKTOR
SCENA I
(wbiegają trzy wróżki w ręku trzymają pierwsze wiosenne kwiaty)
WRÓŻKA I
Czujesz siostrzyczko? Wiosna jest blisko.
WRÓŻKA II
Tak!!! Czuję słoneczka złocisty blask i ten wiaterek taki wesoły…
WRÓŻKA III
Ach, może by tak w kwietniowy dzień, komuś biednemu życie umilić?
WRÓŻKA I
Zmienić mu życie w baśniowy sen!!!
WRÓŻKI I i II
Zróbmy to szybko!!! Zróbmy to szybko!!!
WRÓŻKA III
Nie. Jeszcze nie teraz.
WRÓŻKA II
Nie teraz.?
WRÓŻKA I
Więc kiedy?
WRÓŻKA III
Cierpliwości moje panie. To miasteczko, tam w oddali, to Odense?
WRÓŻKA II
Tak, to Odense. Biedni ludzie tam mieszkają.
WRÓŻKA III
W najbiedniejszej chłopskiej chacie dziś na świat przyjdzie dziecko małe.
WRÓŻKA II
I co my mu w darze damy na życia długie lata?
WRÓŻKA III
Damy mu dar najpiękniejszy: miłość.
WRÓŻKA I
Tak!!! Damy mu miłość całego świata!!!
SCENA II
(Bardzo ubogi dom. Nad kołyską pochylają się trzy osoby. Mają połatane ubrania i tylko Babcia ma buty)
BABCIA
Hosi, mój aniołku, wyrośnij na wielkiego człowieka i bądź szczęśliwy. Niech życie twoje płynie lekko, jak najpiękniejsza z baśni.
MAMA
Och, dziecko, nie słuchaj tego. Wierz w Boga i szczęście swoje. Wierz w Boga i szczęście swoje.
(Robi nad synem znak krzyża dwa razy)
TATA
Cóż ja ci mogę życzyć, synu, w tych pierwszych chwilach życia? Nauka i wiara, oto są wartości. Ucz się i zachowaj wiarę w to, co czynisz, a los cię wynagrodzi.
BABCIA
On będzie kimś wyjątkowym!!!
TATA
On będzie kimś wielkim!
MAMA
Kim ty będziesz, mój biedny synku? Nie mamy co jeść, nasza chata jest taka mała i skromna? Nie mamy porządnych ubrań, nie mamy porządnych butów. Co to będzie? Jak to będzie?
BABCIA
Rośnij mała jasna gwiazdeczko! Rośnij w miłości i w szczęściu, ja ci będę kołysanki śpiewała. Ja ci będę baśnie opowiadała. Rośnij nam mała dziecinko, rośnij nam.
TATA
A ja mu zrobię kukiełki i małe żabki, co śmiesznie skaczą. Takie najpiękniejsze wystrugam dla niego. Niech jego śliczne oczka, gdy się ze snu zbudzą, na małe zabawki popatrzą.
MAMA
Och, wziąłbyś się lepiej do szewskiej roboty. Tylko czytasz i czytasz, a brzucha tym nie nakarmisz. Nie nakarmisz, mój drogi. Już ludzie z nas się śmieją, że bieda każdą dziurą pcha się do naszej nędznej chaty.
BABCIA
Jakoś to będzie, moi kochani. Dobrze, że zdrowi jesteśmy, a samo i przez to - bardzo bogaci.
SCENA III
(Wbiegają wróżki)
WRÓŻKA I
O, jak nam mały Hosi urósł.
WRÓŻKA II
Dawno nas tutaj nie było.
WRÓŻKA III
Dawno nas tutaj nie było, a tyle rzeczy się zmieniło.
WRÓŻKA I
Choć w biednej izbie mieszka, ale czoło ma jasne.
WRÓŻKA II
I błyszczące oczy.
WRÓŻKA I
Powiedzcie, tak między nami, co to wszystko znaczy?
WRÓŻKA III
To znaczy, że dusza jego żyje marzeniami, ale…
WRÓŻKA II
Ale, ale… Czegoś mu chyba brakuje…
(wróżki odchodzą w tył sceny, bo wchodzi Hosi)
HOSI
Mama mnie nie rozumie, a zresztą za ciężko pracuje. Tata tak często się zamyśla, aż się o niego boję. Babcia, jest kochana, ale ma własne zmartwienia… A moje kłopoty? A moje marzenia? Komu o nich opowiem? Żeby chociaż jedna osoba chciała ze mną serdeczną przyjaźń nawiązać, byłbym najszczęśliwszy w świecie…
DZIECKO I
Ty, widzisz go? Wiesz, że jego dziadek…
DZIECKO II
Tak słyszałem nieraz, że po ulicach w kapeluszach śmiesznych chodzi.
DZIECKO III
To wariat. Mówię ci, to wariat.
DZIECKO I
To wariat! Idiota!
DZIECKO II
Nie bawmy się z tym chłopakiem!!!
DZIECKO I
Nie! Nie bawimy się z nim. On jest ze zbyt biednej rodziny, żeby się z nim bawić.
(Podchodzi do nich Hosi)
HOSI
Czy mogę się z wami pobawić?
DZIECKO I, II, III
Nie!!! Nigdy!!! Odejdź od nas!!! My nie chcemy się z tobą bawić!!!
HOSI
Ale ja was tak proszę…
DZIECKO I, II, III
Nie!!! Wynocha!!!
(Gdzieś z tyłu wysoki chłopiec rozwiesza plakaty, pogwizduje. Widzi całe zajście pomiędzy dziećmi)
CHŁOPAK OD PLAKATÓW
Mały! Jak się nazywasz? Pomożesz mi w pracy?
HOSI
Tak!!! Niczego innego nie pragnę!!!
CHŁOPAK OD PLAKATÓW
To bierz pędzel i klej. Ja biorę wiadro. Zostały jeszcze dwa słupy do oklejenia afiszami.
HOSI
A co to są za afisze?
CHŁOPAK OD PLAKATÓW
Teatr z Kopenhagi będzie u nas gościć. Słynni aktorzy do nas przyjeżdżają.
HOSI
A skąd oni jadą?
CHŁOPAK OD PLAKATÓW
Nie wiesz?
HOSI
Nie (nieśmiało)
CHŁOPAK OD PLAKATÓW
Z Kopenhagi. W Kopenhadze tylko sławni ludzie mieszkają.
HOSI
Ach, co to musi być za piękne miasto.
CHŁOPAK OD PLAKATÓW
O tak. Ale zobacz, cała robota poszła jak z płatka. Masz, to dla ciebie.
(Wręcza Hosiemu jeden plakat)
HOSI
Dla mnie ten piękny afisz?
CHŁOPAK OD PLAKATÓW
Tak, to drobnostka.
HOSI
O dzięki ci, mój przyjacielu. Wielkim było dla mnie zaszczytem pracować z tobą. A plakat ten zostawię na pamiątkę po tobie.
CHŁOPAK OD PLAKATÓW
Wiesz, dziwny jesteś trochę, ale lubię cię ogromnie. W sumie fajny z ciebie kumpel.
(Zza kulis słychać wołanie Mamy)
MAMA
Hosi póżno już, wracaj do domu!
(Hosi biegnie do mamy, macha ręką do chłopaka od plakatów)
CHŁOPAK OD PLAKATÓW
Trzymaj się mały! Powodzenia!
SCENA IV
(Mama krząta się po izbie. Tata czyta przy lampie gaśnie światło. W tyle Hosi tuli i całuje plakat i kładzie się z nim spać.)
MAMA
Zobacz, jak nasze dziecko lubi teatr. Zasnął z afiszem teatralnym pod poduszką.
TATA
Rzeczywiście (Nagle zerwał się, klasnął w dłonie i krzyknął)
Zróbmy mu niespodziankę! Zaoszczędzimy trochę pieniędzy i zabierzemy go do teatru!
MAMA
Dobry pomysł. Tylko... Tylko… Tylko nie mamy na to pieniędzy…
SCENA V
(Wbiegają Wróżki)
WRÓŻKA I
On musi pójść do teatru!
WRÓŻKA II
Tak oni muszą iść do teatru!!!
WRÓŻKA III
Ja zaczarowałam, że oni są już w teatrze.
WRÓŻKA I
Dobrze zrobiłaś siostrzyczko, a co oglądali?
WRÓŻKA III
Jak to co? Grali Kopciuszka! Moje ulubione przedstawienie.
(Wróżki oddalają się w tył sceny. Wchodzą Mama, Tata i Hosi)
MAMA
Synku, jak ci się to podobało?
TATA
I co mój mały, cieszysz się?
HOSI
Mamo, tato! To wszystko, ten wielki świat, ach żeby tak był na wyciągnięcie ręki.
MAMA
Synku, zbyt biedni jesteśmy, zbyt biedni.
TATA
W życiu wszystko jest możliwe, mój synu, gdy pójdziesz do szkoły…
MAMA
Nie nabijaj mu znowu głowy bzdurami.
HOSI
Tatusiu, jestem taki szczęśliwy. Nawet nie wiesz, że ja będę sławny.
MAMA I TATA
Co takiego?
HOSI
Będę sławny! Zostanę aktorem!
(Hosi kładzie się spać)
TATA
Dobrego mamy syna. Ma wrażliwą duszę. Musi iść do szkoły.
MAMA
Daj już z tym spokój. Wiesz przecież, że szkoła jest tylko dla dzieci z bogatych domów.
TATA
Nasz mały musi iść do szkoły! Ja jestem szewcem, ale, wierz mi, nienawidzę tego zawodu. Przez całe życie marzyłem o sławie, że nauczę się pisać, że coś w życiu osiągnę, ale niestety… Może uda się to naszemu synkowi?
MAMA
Przecież w całym naszym kraju jest bieda. Ludzie nie mają co jeść, gdzie pracować.
TATA
Jutro zaciągnę się na ochotnika do wojska. Może zostanę bohaterem, a nasz syn będzie miał za co się uczyć.
(Hosi zrywa się z posłania)
HOSI
Tato, wszystko słyszałem! Nie rób tego! Możesz zginąć! Proszę, nie rób tego!
TATA
Hosi, nawet jeśli zginę, nie będę żałował. Ja też marzyłem niegdyś o wielkich czynach, ale… Zostałem szewcem i wierz mi, nienawidzę tego zawodu. Teraz nadszedł czas, że mogę to zmienić. Zostanę bohaterem wojennym. Zabiję wroga, a wtedy...
HOSI
Tato! A jeśli nie wrócisz?!!!
TATA
Wrócę synku, a kiedy wrócę, pójdziesz do szkoły. Przyrzekam!
SCENA VI
BABCIA
Nie smuć się Hosi. Tata wróci. Na pewno.
HOSI
Tak pusto i smutno w moim sercu bez niego.
BABCIA
Mój maleńki. Opowiem ci bajkę.
HOSI
Babciu jesteś taka dobra dla mnie. Kocham cię najbardziej na świecie.
(Babcia i Hosi siedzą przytuleni do siebie. Babcia głaszcze Hosiego)
BABCIA
Żyła sobie kiedyś mała dziewczynka. Śliczna była jak obrazek. Mieszkała w bardzo biednym domu. Rodzice kazali dziewczynce żebrać. Dziewczynka nie chciała i płakała całe noce i całe dnie. Żeby chociaż mieć zapałki. Można by je sprzedawać i ludzie inaczej by na mnie patrzyli myślała sobie. Zapałek jednak nie miała. Wstydziła się stać z wyciągniętą po pieniądze rączką. Nazrywała więc mnóstwo polnych kwiatów. Ułożyła je w pęczki, chciała w ten sposób zarobić pieniądze, ale ludzie ją przepędzali. Uciekała przed nimi pod most i tam czekała do nocy. A gdy w domu wszyscy już zasnęli, wracała. Bała się lania. Była głodna, zziębnięta i strasznie samotna. Rodzice może nawet ją kochali, ale nie okazywali tego i byli dla niej bardzo, bardzo niedobrzy. Któregoś dnia...
HOSI
Babciu, jaka to strasznie smutna historia.
BABCIA
Tak, mój aniołku, bardzo smutna, ale życie jest smutne.
HOSI
Babciu, a powiedz, czy ta dziewczynka żyła naprawdę.
BABCIA
Tak, Hosi, ona żyła i żyje nadal. Znamy tę dziewczynkę.
HOSI (Ziewając)
Babciu, a co to była za dziewczynka? Powiedz proszę.
(Po dłuższej chwili, gdy Hosi zasnął w jej ramionach)
BABCIA
To była twoja mama.
(Nagle wpada Mama i krzyczy radośnie)
MAMA
Hosi!!! Tata z wojny wrócił!!!
HOSI (Zrywa się z pościeli)
Tato. Tatusiu, jak dobrze, że wróciłeś.
TATA (Przygarbiony, kaszlący)
Hosi, resztę czasu, który mi pozostał, a jest go niewiele, tobie poświecę, synu. Nauczę cię wszystkiego, co sam umiem. Nauczę cię czytać. Tak jak obiecałem, pójdziesz do szkoły. Ucz się dobrze, bo od wiedzy, którą posiądziesz i wykorzystasz, zależeć będzie całe twoje życie.
HOSI
Zrobię, co każesz, ojcze.
(Cała rodzina kładzie się spać, ale Hosi budzi się w środku nocy)
HOSI
Tatusiu, miałem okropny sen, śniło mi się, że dzieci mi w szkole dokuczają i że przez to nie mogę się uczyć…
TATA (bardzo cicho, prawie szeptem)
Walcz o siebie, synu.
HOSI
Tato! Tatusiu czy ja dam radę? Boję się. Tatusiu, pomożesz mi?
MAMA
Nie usłyszy. Odszedł na wieki.
(Zanosi się głośnym szlochem).
(Wchodzi Babcia, kładzie dłoń na ramieniu Mamy)
BABCIA
Tak chciał los, moja droga. Tak chciał los. Nie płacz, teraz najważniejsze to to, że Hosi musi iść do szkoły, tak chciał jego ojciec.
MAMA
Tak, to jego ostatnia wola, ale jak to zrobić?
BABCIA
Jest przyklasztorna szkółka dla ubogich chłopców. Tam się nauczy czytać i pisać.
MAMA
Tak to dobry pomysł. Pójdę ich błagać, by go przyjęli.
SCENA VII
(W szkole sami chłopcy siedzą w ławkach wchodzi Hosi, bez butów. Chłopcy, którzy wcześniej rozrabiali, milkną)
DZIECKO I
Ej, ty! To ty nazywasz się Andersen?
HOSI
Tak ja.
DZIECKO II
Ten wariat, co chodzi po ulicach, to twój dziadek? A twoja matka pierze brudy w rzece?!
HOSI ( z płaczem)
To nie jest mój prawdziwy dziadek, a ta pani nie jest moją prawdziwą mamą. Moja mama i mój tatuś są bogaci. Mieszkają w wielkim zamku z trzema wieżami bardzo daleko stąd. Zamku tego strzegą dzielni rycerze. Gdy byłem malutki, to podczas uczty, porwano mnie i uwięziono tutaj, ale pewnego dnia rodzice mnie odnajdą i wrócę do prawdziwego domu.
DZIECKO III
Andersen, Jesteś nie tylko głupi, ale w dodatku kłamczuch. Wiem, że to twój dziadek!
DZIECKO I i II
Kłamczuch, kłamczuch! Wstydzi się swojej rodziny!
DZIECKO III
Nie bawimy się z tobą. Nie będziesz miał tu przyjaciół.
HOSI
Ja już mam przyjaciela.
DZIECKO I
Tak? A jakiego?
HOSI
Prawdziwego. Takiego na dobre i złe chwile, takiego, co mnie nigdy nie zawiedzie i nie porzuci.
DZIECKO II
Ciekawe, kto to jest?
HOSI
Książka. Moim przyjacielem jest książka.
SCENA VIII
HOSI
(W domu Hosi budzi się, a na krześle obok łóżka wisi ładne ubranie przerobione z ubrania Taty oraz pierwsze buty w życiu. Są to kozaczki bordowego koloru)
Mamo, Babciu to dla mnie?
BABCIA
Tak, kochanie. Dziś twoja komunia.
MAMA
Dziś kończysz szkołę. To ode mnie i od babci prezent.
HOSI
Dziękuję, ach dziękuję. Moje pierwsze buty w życiu.
(Hosi wybiega przed dom)
(Obok przechodzi burmistrz Hosi na niego wpada)
BURMISTRZ
Hosi, a ty dokąd biegniesz?
HOSI
Dzień dobry panie Burmistrzu. Biegnę do kościoła. Dziś moja komunia.
BURMISTRZ
Ach tak? A powiedz mi rzecz taką… Czy to twoja matka pierze ubrania nad rzeką?
HOSI
Tak, proszę pana.
Burmistrz
To powiedz jej… (Chrząka lekko zakłopotany)
HOSI
Tak, proszę pana Burmistrza?
BURMISTRZ
(Lekko zirytowany powoli zaczyna mówić podniesionym głosem)
Powiedz jej, że ludzie się na nią skarżą, że wódkę pije. Co za niedobra kobieta!
HOSI
Nieprawda!!! Nieprawda!!! Jest najlepsza na świecie!!!! (i szeptem) A pije tylko po to, żeby jej nogi w rzece nie zamarzły, bo woda jest tam lodowata.
BURMISTRZ
Ach, ty też się wynoś. Pewnie też będziesz pijakiem, albo takim leniem, jak twój ojciec.
(Chłopiec z płaczem ucieka, ale nagle zatrzymuje się w miejscu, ociera oczy rękawem i woła do siebie)
HOSI
Nie poddam się!!! Zostanę sławny! Nienawidzę tego miasta, tych ludzi, nigdy tu nie wrócę! No, chyba, że jako sławna osoba. Muszę koniecznie stąd wyjechać. Pojadę do Kopenhagi. Jest to największe miasto, o jakim słyszałem. Tam mnie czeka sława!
(Nadchodzi Mama)
Mamo. Wyjeżdżam.
MAMA
Dokąd?
HOSI
Jadę do Kopenhagi.
MAMA
Po co tam jedziesz, synku? Nawet nie wiem, gdzie jest Kopenhaga.
HOSI
Ja też nie wiem, mamo, ale jeszcze dziś będę wiedział. Słyszałem, że jest to największe miasto w Danii. Mieszkają tam sami sławni ludzie.
MAMA
Ale, po co tam chcesz jechać, Hosi?
(Wchodzi Babcia i przygląda się tej scenie w milczeniu, ale naraz zaczyna płakać cichutko)
HOSI
Czeka mnie tam sława.
MAMA
Synku, ale jak ty pojedziesz?. Nie masz pieniędzy. Nie masz żadnego zawodu. Nawet nie umiesz dobrze pisać. Gdzie będziesz spać? Z czego żyć? Kim będziesz?
HOSI
Będę sławny, mamo. Z pewnością sobie poradzę. Wiem jak zostać sławnym. To proste. Najpierw trzeba przejść niezliczoną ilość przeszkód i przykrości, a potem już zostaje się sławnym.
MAMA
Cóż? Chyba tak musi być.
BABCIA
Chyba tak musi być.
HOSI
Mamo, Babciu, jadę w podróż swojego życia.
(Mama i Babcia tulą Hosiego)
SCENA IX
(Kopenhaga, przechodnie spieszą się, nikt nie zwraca uwagi na modlącego się na kolanach Hosiego)
HOSI
(Modli się na kolanach)
Wierzę w Boga i szczęście swoje. Wierzę w Boga i szczęście swoje. Wierzę w Boga…
DZIEWCZYNA
(Uśmiechnięta młoda dziewczyna z koszem pełnym zakupów nuci sobie piosenkę i rzuca Hosiemu monetę, nie zatrzymując się)
Masz chłopcze.
HOSI (Zrywa się na równe nogi, podnosi monetę i biegnie za Dziewczyną)
Ależ, proszę pani! Nie jestem żebrakiem. Czy nie widzi pani, jak jestem pięknie ubrany? Mam nowe buty. Proszę to zabrać!
DZIEWCZYNA
Zatrzymaj to. Przyda ci się na szczęście.
HOSI (Otrzepuje ubranie)
Och, wzięła mnie za żebraka. To nic. Idę do dyrektora teatru. Mam przecież zostać aktorem.
(Puka do drzwi dyrektora teatru)
HOSI
Wielmożny panie dyrektorze, przyjechałem tu, aby zostać sławnym aktorem.
DYREKTOR
Co takiego?
HOSI
Chcę zostać sławnym aktorem.
DYREKTOR
Chłopcze… Na aktora jesteś za chudy.
HOSI
Och, to nie problem. Jak da mi pan chociaż najmniejszą pensję, to ja się tak najem, że na pewno przytyję. (Żarliwie) Na pewno!
DYREKTOR
Nic z tego chłopcze. Wynoś się stąd.
(Hosi wychodzi. Po scenie chodzą przechodnie zajęci swoimi sprawami, a Hosi prosi zaczepia ich i chce śpiewać tańczyć, recytować wiersze naprasza się, zaczepia, ale oni odtrącają go lub w ogóle nie zauważają. Po długiej chwili udaje mu się zatrzymać Służącą.. Zaczyna przed nią tańczyć)
SŁUŻĄCA
Chłopcze, czy ty się dobrze czujesz?
HOSI
(przestaje tańczyć i zaczyna płakać)
Proszę pani, jestem bardzo głodny. Od kilku dni nic nie jadłem, bo chcę zostać sławny, a i tak pieniądze już się skończyły. Nie wiem, co robić. (Klęka przed nią na kolana)
SŁUŻĄCA
Biedaku, wstań, pomogę ci. Zaprowadzę cię do mojego pana. Ja jestem tylko służącą, ale to dobry człowiek, on ci na pewno pomoże. Jest śpiewakiem, nazywa się Siboni.
(Bierze Hosiego pod rękę i wychodzą)
SCENA X
(W pięknym salonie u Siboniego)
SIBONI
Co umiesz, chłopcze?
HOSI
Umiem tańczyć i śpiewać oraz recytować wiersze. Chcę zostać aktorem.
SIBONI
Dobrze, pomogę ci. Wynajmę ci mały pokoik i zapłacę za lekcje gry aktorskiej. Jeśli masz talent, to zostań aktorem.
HOSI (pada Siboniemu do stóp)
Dziękuję, wielmożny panie, dziękuję. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu. To najszczęśliwszy…
SIBONI
Dobrze już dobrze. Idź już. Chcę zostać sam.
(Hosi wychodzi tyłem, zwrócony przodem do Siboniego. Cały czas się kłania i dziękuje)
SCENA XI
(Hosi siedzi w ciemnym kąciku przy świecy, uczy się i trzęsie się z zimna)
HOSI
(szczękając zębami)
Dobrzy ludzie są na świecie. Pomogli mi. Niedługo już będę sławny.
(Cały się trzęsie pióro wypada mu z dłoni. Mdleje. Po chwili ktoś puka. Wchodzi Siboni. Podchodzi do Hosiego. Nachyla się nad nim)
SIBONI
Chłopcze, co tobie?
HOSI
(bardzo zachrypłym głosem)
Straciłem głos, panie. Buty dawno się rozpadły. Płaszcza nie mama, a tu zima przyszła. Nie mogę nic mówić.
SIBONI
Ach, to źle, to źle. No cóż, mój chłopcze, idź swoją drogą, ja ci już pomagać nie będę. Aktorem z takim głosem nie zostaniesz. Nie wiem, co mógłbyś robić. No ale na mnie już pora. Aha, byłbym zapomniał, pokój jest opłacony tylko do jutra.
(Siboni wychodzi, a Hosi zanosi się płaczem)
(Znowu ktoś puka. Wchodzi Służąca)
SŁUŻĄCA
Chłopcze, zjedz coś. Patrz, przyniosłam ci chleb z masłem i troszeczkę dżemu. Zjedz coś. Trzy dni nic nie jadłeś.
HOSI
O pani, nie chcę jeść, nie chcę żyć!
SŁUŻĄCA
Co się stało?
HOSI
Nie mam gdzie mieszkać! Straciłem głos! Straciłem głos!
SŁUŻĄCA
Wróć do domu, chłopcze.
HOSI
Nie! Nigdy! Nigdy tam nie wrócę! Ludzie mnie tam nienawidzą! Chcieli mnie i Mamę wygonić!
SŁUŻĄCA
Nie rozpaczaj, chłopcze nie wolno tak płakać. Co mogę dla ciebie zrobić? Jak mam ci pomóc?
HOSI
(zrywa się biegnie do biurka)
Pani (podaje jej kartki papieru)
Zanieś to do Dyrektora teatru. To moja jedyna anadzieja.
SŁUŻĄCA
Co to jest?
HOSI
To moja sztuka teatralna. Sam ją napisałem.
SŁUŻĄCA
Dobrze, chłopcze, zaniosę. Oby ci szczęście przyniosła.
(wychodzi)
HOSI
(klęka na kolanach i modli się)
Panie, nie opuść mnie teraz, nie opuść mnie teraz w potrzebie. Co mam robić? Znikąd pomocy. Co mam robić?
(Głos taty gdzieś zza kulis)
TATA
Nie poddawaj się! Walcz o siebie, synu!
(Wbiegają zdyszane Wróżki. W koszyczkach mają złote gwiazdki)
WRÓŻKA I
Siostrzyczki, zapomniałyśmy o naszym chłopcu!
WRÓŻKA II
Czas rozsypać wokół niego gwiazdeczki szczęścia.
WRÓŻKA III
Tak obsypmy go gwiazdeczkami szczęścia.
(posypują złote gwiazdki)
SCENA XII
(Za stołem zasnutym czerwonym suknem siedzi Dyrektor teatru. Wchodzi Hosi)
DYREKTOR
Siadaj, chłopcze. Przeczytałem twoją sztukę
HOSI
I co, panie?
DYREKTOR
No cóż, chłopcze… Sztuka ta nie nadaje się do niczego…
HOSI (Pochyla głowę, cała sylwetka się garbi)
Straciłem już wszelką nadzieję…
DYREKTOR
Sztuka twoja nie nadaje się do niczego, ale było też w niej jedno złote ziarenko talentu, nad którym nie mogłem przejść obojętnie.
HOSI
(Prostuje plecy, podnosi głowę)
Naprawdę?
DYREKTOR
Tak chłopcze. Naprawdę. Dlatego ja i cała miejska rada postanowiliśmy, że miasto Kopenhaga wyśle cię do szkoły. Pojedziesz na cztery lata do słynnej szkoły w Slagelse, zdasz maturę, pójdziesz na studia. Twoim opiekunem będzie odtąd radca Collin. Będziesz przed nim odpowiadał za wszystkie swoje osiągnięcia. U niego zamieszkasz i otrzymasz pomoc pod każdym względem.
HOSI
To niemożliwe!!! Niemożliwe!!!
DYREKTOR
Tak, możliwe. Spakuj się bo jutro wyjeżdżasz.
HOSI
Dziękuję, panie. Bardzo, bardzo, z całego serca panu dziękuję!!!
DYREKTOR
Pamiętaj jednak, że musisz pieniądze, które są własnością króla Danii, przeznaczyć z pożytkiem dla siebie i swej ojczyzny.
HOSI (Pada gwałtownie na kolana)
Panie! Nie zawiodę króla! Nie zawiodę kraju! Pana też nie zawiodę! Dania będzie kiedyś ze mnie dumna! Przyrzekam!!!
(Z przodu sceny wchodzą trzy Wróżki. Ściskają się wzajemnie. Cieszą się)
WRÓŻKA I
Teraz już zawsze będzie szczęśliwy.
WRÓŻKA II
Teraz spełnią się jego marzenia o wielkiej sławie.
WRÓŻKA III
Teraz…
(Nie kończy, bo wchodzą dzieci pojedynczo a każde z nich półgłosem czyta tytuł jakieś baśni Andersena i trzyma w ręku otwartą książkę - dużo dzieci)
HOSI (siedzi przy biurku i pisze)
Życie moje jest jak piękna baśń: bogate i szczęśliwe. I gdyby przyszła dobra wróżka i powiedziała do mnie: „Wybierz sobie drogę i cel, a ja będę ochraniać cię i pomagać, to i tak niczego bym nie zmienił. Losem moim nie można było pokierować lepiej, mądrzej i szczęśliwiej. Istnieje pełen dobroci Bóg, który wszystko wiedzie ku najlepszemu.
TATA (Głos zza sceny)
Synu, jestem z ciebie dumny.
MAMA (Głos zza sceny)
Wierzyłeś w Boga i szczęście swoje, mój kochany synku...
BABCIA (Głos zza sceny)
Spełniłeś swoje wszystkie marzenia, aniołku.
(Do przodu sceny podbiegają trzy Wróżki)
WRÓŻKA I
Spełniły się też nasze marzenia.
WRÓŻKA II
Zdobył miłość.
WRÓŻKA III
Zdobył miłość całego świata!!!
DZIECI (razem)
Kochamy cię Panie Hansie Chrystianie Andersenie!!!
(Aktorzy wychodzą. Opada kurtyna. Po chwili przed kurtynę wychodzą trzy Wróżki, trzymają koszyczki z gwiazdkami i zwracają się do publiczności)
WRÓŻKA I
Niech każdy, kto jest tutaj z nami, od dziś zasypia i budzi się z marzeniami.
WRÓŻKA II
Bo marzenia się spełniają!
WRÓŻKA III
Bo marzenia się spełniają, jeśli naprawdę czegoś chcemy!!!
WRÓŻKA I
Jeśli tego mocno pragniemy!
WRÓŻKA III
I jeśli nad tym pracujemy.
WRÓŻKA II (robiąc szeroki łuk ręką i wskazując na salę)
Zobacz, siostrzyczko, szczęście jest blisko…
WRÓŻKA I
A może by tak w słoneczny dzień…
WRÓŻKA II
Komuś miłemu życie umilić.
WRÓŻKA III
Zmienić mu życie w baśniowy sen!
WRÓŻKA I i II
Zróbmy to szybko! Zróbmy to szybko!
WRÓŻKA III
Bo szczęście jest w waszych rękach.
WRÓŻKA I
I od was wyłącznie zależy, czy pozwolicie mu odejść.
WRÓŻKA II
Czy odkryć w sobie swój talent.
WRÓŻKA III
I całą duszą w niego uwierzyć.
(Wróżki posypują dzieci złotymi gwiazdkami i wychodzą)
Tytuł: „O KRÓLEWNIE ŚNIEŻCE BAJKA INACZEJ”SCENARIUSZ
PRZEDSTAWIENIA TEATRALNEGO DLA UCZNIÓW SZKOŁY PODSTAWOWEJ W RAMACH AKCJI
PROFILAKTYCZNEJ „ALKOHOLOWI I NARKOTYKOM - NIE!”
Treść:
------------------------------------------------------------
OBSADA:
Narrator I, Narrator II, Śnieżka, Królowa , Macocha, Krasnoludek I, Krasnoludek II, Krasnoludek III , Krasnoludek IV, Krasnoludek V, Krasnoludek VI, Krasnoludek VII
NARRATOR I:
Przed wielu laty, w słoneczny, zimowy poranek przy uchylonym oknie zamkowej wieży siedziała dobra królowa. Wyszywała piękny obrus, a bielutkie płatki delikatnego śniegu wpadały do środka komnaty, ocierając się o hebanowe ramy okien. Królowa odłożyła na chwilę swoją robótkę i pomyślała:
KRÓLOWA:
Ach, jakże chciałabym mieć córeczkę o cerze białej jak śnieg, policzkach rumianych jak krew i czarnych jak heban włosach. Pragnęłabym, aby zawsze otaczała ją miłość, by miała wielu przyjaciół i jak najmniej doświadczyła złych stron życia.
NARRATOR II:
Nagle królowa posmutniała zdając sobie sprawę, że na jej córeczkę może czyhać wiele niebezpieczeństw i pokus.
NARRATOR I:
Niedługo potem królowa powiła malutką dziewczynkę, której dano na imię Śnieżka.
Lata mijały a dziewczynka dorastała w szczęśliwej, pogodnej atmosferze, pod czujnym okiem matki.
NARRATOR II:
Niestety królowa wkrótce zachorowała i czując zbliżająca się śmierć przestrzegała Śnieżkę:
KRÓLOWA
Pamiętaj córeczko na swej drodze spotkasz wielu życzliwych ludzi, ale znajdą się i tacy, którzy będą chcieli wykorzystać twą dziecinną wrażliwość i naiwność. Staraj się odróżnić dobro od zła. Bądź zawsze rozsądna i pamiętaj, że na każdy problem znajdzie się rozwiązanie.
NARRATOR I:
Po śmierci królowej król pojął za żonę inną kobietę bardzo piękną, ale jakże przy tym złą i próżną. Nowa królowa nie znosiła dzieci i w ogóle nie interesowała się małą Śnieżką. Jej ulubionym zajęciem było natomiast siedzenie przed lustrem, które codziennie pytała:
MACOCHA:
„Zwierciadełko, powiedz przecie,
kto jest najpiękniejszy w świecie?”
NARRATOR II:
A lustereczko odpowiadało:
LUSTERECZKO:
„Piękna jesteś królowo,
Ładniejsza niż gwiazdy na niebie,
Lecz Śnieżka jest stokroć piękniejsza od ciebie.”
NARRATOR I:
Och, jakże rozzłościła się zła królowa. Twarz jej zrobiła się czerwona jak burak, a rozczochrane włosy latały niczym miotła, gdy rozwścieczona macocha biegała po izbie obmyślając jak pozbyć się pięknej pasierbicy. Udała się w końcu do myśliwego i powiedziała:
MACOCHA:
Wyprowadź małą królewnę w ciemny las i zabij ją tam, ale tak by nikt cię nie zobaczył.
NARRATOR II:
Myśliwy zgodził się. Kiedy jednak chciał ją zabić, Śnieżka zaczęła go błagać:
ŚNIEŻKA:
Proszę daruj mi życie, a obiecuję, że nie wrócę do zamku, tylko pójdę sobie w świat.
NARRATOR I:
I poszła Śnieżka myśląc:
ŚNIEŻKA:
Jakże mi smutno. Nikt mnie nie kocha i nikt nie rozumie, jak bardzo czuję się samotna i opuszczona. Chciałabym jakoś zapomnieć o tym, poczuć się szczęśliwa i bezpieczna.
NARRATOR II:
Idąc tak Śnieżka spotkała pracujące w lesie krasnoludki, które gdy usłyszały smutna historię dziewczyny, powiedziały:
KRASNOLUDEK III:
Oj biedne dziecko...nie masz zatem gdzie się podziać. Może zostaniesz u nas? My staniemy się twoją rodziną, razem będzie nam dobrze.
ŚNIEŻKA:
Och, tak! Bardzo bym chciała. Będę dbała o domek i wasze ubranka.
NARRATOR I:
Od tej pory Śnieżka mieszkała razem z siedmioma krasnoludkami w ich chatce. Wieczorem krasnoludki wracały do swojego domu, a przed każdym wyjściem do pracy mówiły:
KRASNOLUDEK I:
Tylko zamykaj Śnieżko dobrze drzwi i przed naszym powrotem nikomu nie otwieraj, bo kiedy zła królowa dowie się, gdzie mieszkasz, będzie chciała ci jakoś zaszkodzić.
KRASNOLUDEK VI:
Źli, podstępni ludzie mogą przybierać różne postacie, czaić się i czyhać na twą niewinność.
KRASNOLUDEK IV:
Zanim zgodzisz się na coś, zanim ulegniesz pokusie, zwróć się do nas, bo my jesteśmy twymi prawdziwymi przyjaciółmi i pomożemy ci dokonać właściwego wyboru.
(krasnoludki idą do pracy śpiewając piosenkę „Hej ho, hej ho, do pracy by się szło...”)
NARRATOR II:
W złą godzinę wypowiedział krasnoludek te słowa. Zła władczyni przebrała się za handlarkę, wzięła duży kosz ze słodyczami, umalowała twarz, tak aby nikt jej nie rozpoznał i ruszyła w stronę chatki krasnoludków.
NARRATOR I:
Tymczasem Śnieżka pozostawiona sama pogrążyła się w smutku; zatęskniła za swym domem i za mamą.
ŚNIEŻKA:
Tak bardzo chciałabym mieć rodzinę, tęsknię za mamą. Czuję się taka samotna i przez wszystkich opuszczona. Krasnoludki są kochane, ale kiedy wychodzą do pracy i zostaję sama, wydaje mi się, że znów nie mam na kogo liczyć.
NARRATOR II:
Nagle ktoś zapukał do drzwi, Śnieżka zapytała:
ŚNIEŻKA:
Kto tam?
MACOCHA:
Handlarka. Sprzedaję pyszne, cudownie działające cukierki. Mam coś w sam raz dla smutnych dzieci.
ŚNIEŻKA: (do siebie)
Nie może mi zaszkodzić zwykła handlarka.
NARRATOR I:
I Śnieżka otworzyła drzwi , uradowana, że ktoś ją odwiedził.
MACOCHA:
Biedne dziecko, weź ode mnie ten pyszny cukierek, a zobaczysz, jak wspaniale się poczujesz. Nagle świat wyda ci się piękny, pozbawiony trosk i zmartwień. Uwolnisz się od smutków i problemów, będziesz wesoła i szczęśliwa. No weź, tylko ten jeden raz, przecież nic ci się nie stanie, to tylko „cudowny cukierek”.
ŚNIEŻKA:
Zjem tylko jeden cukierek, przecież on na pewno mi nie zaszkodzi, a może ona mówi prawdę i poczuję się lepiej? Przecież ta handlarka wygląda na osobę dobrą i poczciwą.
NARRATOR II:
I łatwowierna dziewczynka zapomniała o przestrogach krasnoludków, zjadła cukierek, a zła królowa, śmiejąc się po cichu, odeszła do zamku.
ŚNIEŻKA:
Jak dziwnie lekko się czuję, cały świat wiruje mi przed oczyma.
NARRATOR I:
I Śnieżka upadła zemdlona na podłogę.
NARRATOR II:
Pod wieczór krasnoludki wróciły do domu (śpiewają „Hej ho...”). Jakaż był aich rozpacz, gdy znalazły Śnieżkę. Podnosząc dziewczynkę z ziemi mówiły:
KRASNOLUDEK II:
Dlaczego ona nas nie poznaje?
KRASNOLUDEK V:
Dlaczego spogląda na nas takim nieobecnym wzrokiem?
KRASNOLUDEK VII:
Co jej się stało? Dziwnie się zachowuje.
NARRATOR I :
Kiedy Śnieżka całkowicie oprzytomniała, opowiedziała krasnoludkom, co się wydarzyło podczas ich nieobecności, a jeden z małych towarzyszy powiedział:
KRASNOLUDEK IV:
Z pewnością zła królowa maczała w tym palce. Uważaj Śnieżko, bo kiedy dowie się, że żyjesz, przyjdzie tu ponownie. Nie otwieraj nikomu drzwi, kiedy nie ma nas w domu.
KRASNOLUDEK III:
A kiedy jesteś smutna lub masz jakiś problem zwróć się do nas, a my ci
pomożemy
KRASNOLUDEK:
Przecież wiesz, że możesz na nas liczyć. Pamiętaj nie otwieraj nikomu drzwi.
KRASNOLUDEK VI:
Bądź rozsądna. Przecież widzisz, że zła kobieta podstępem chce ci wyrządzić krzywdę.
ŚNIEŻKA:
Dobrze kochani będę pamiętała. Idźcie spokojnie do pracy.
(krasnoludki odchodzą śpiewając)
NARRATOR II:
Gdy królowa dowiedziała się, że Śnieżka ożyła z furią miotała się po komnacie, krzyczała i niszczyła różne przedmioty. Rano przebrała się za wieśniaczkę i ruszyła w stronę chatki krasnoludków. Gdy dotarła na miejsce, zapukała.
ŚNIEŻKA:
Kto tam?
MACOCHA:
Jestem wieśniaczką i sprzedaję słodkie, soczyste jabłuszka. Mają one jeszcze tą wspaniałą właściwość, że zapomina się o wszelkich zmartwieniach, gdyż po ich zjedzeniu człowiek, przenosi się do krainy szczęścia. Zobacz tylko jakie są piękne (i pokazała je).
ŚNIEŻKA:
Idź sobie dobra kobieto gdzie indziej. Nie mogę otwierać nieznajomym.
MACOCHA:
O, to bardzo rozważnie z twojej strony, tylu podejrzanych ludzi się tu kręci, ale czyż ja wyglądam na kogoś, kto ma jakieś niecne plany i mógłby ci zrobić krzywdę?
ŚNIEŻKA:
(do siebie)Ta wieśniaczka wygląda bardzo miło , wzbudza moje zaufanie i tak dobrze rozumie co mnie trapi. Może to jabłuszko, które tak smakowicie wygląda, będzie lekiem dla mojej samotnej duszy, może źle robię, że odmawiam.
NARRATOR I:
I Śnieżka sięgnęła po jabłko i ugryzła je.
ŚNIEŻKA:
Co się ze mną dzieje. Miałam posprzątać domek krasnoludków, ale nie mogę się ruszyć. Jak bardzo chce mi się spać. Nie, teraz już nic nie jest ważne i nic się nie liczy.
NARRATOR II:
Dziewczynka upadła na podłogę. Tak znalazły ją wracające do domu po pracy krasnoludki.
KRASNOLUDEK VII:
Królewna znów leży zemdlona na podłodze!
KRASNOLUDEK II:
Pewnie znów złej kobiecie udało się ją namówić do zjedzenia czegoś zatrutego
KRASNOLUDEK I:
Czy Śnieżka nigdy nie zrozumie, że to podstęp, który ma ją z czasem uzależnić od tej kobiety
I jej zatrutego :
Gdy Śnieżka odzyskała przytomność, opowiedziała krasnoludkom, co się wydarzyło, a zatroskane krasnoludki postanowiły jeszcze raz z nią porozmawiać.
KRASNOLUDEK VI:
Kochana Śnieżko, przecież widzisz, że to co obiecywała ci wędrowna handlarka czy wieśniaczka nie było prawdą.
KRASNOLUDEK IV
Nie ma cudownych lekarstw czy cukierków, które pomagają rozwiązywać problemy, a te, które ofiarowała ci zła kobieta mogły przecież doprowadzić cię do śmierci.
KRASNOLUDEK VII:
Czy nie słyszałaś nigdy o narkotykach, od których można się uzależnić i które zabijają organizm oraz o ludziach namawiających do zażywania tego trującego specyfiku?
KRASNOLUDEK III:
Strzeż się tych osób, nie ufaj im i nie przyjmuj ich fałszywych prezentów.
KRASNOLUDEK IV:
My cię kochamy i pomożemy ci zapomnieć o twych troskach. Będziemy przy tobie kiedy będzie ci źle, tylko przyjdź do nas i powiedz co cię trapi.
ŚNIEŻKA:
Dobrze, będę już pamiętała o waszych przestrogach i nie ulegnę pokusie, gdyż wiem już na pewno, że to wy jesteście moimi prawdziwymi przyjaciółmi.
NARRATOR II:
Lecz zła królowa nie dała za wygraną i po raz kolejny zapukała do drzwi chatki krasnoludków.
ŚNIEŻKA:
Kto tam?
MACOCHA: Stara, poczciwa kobieta. Mam pyszne ciasteczka do sprzedania.
NARRATOR I:
Lecz tym razem Śnieżka pamiętała słowa krasnoludków i nie otworzyła drzwi nieznajomej.
ŚNIEŻKA:
Odejdź kobieto, przekonałam się jakie działanie mają ofiarowane cukierki, lizaki, jabłuszka i wiem, że nie powinnam ich zjadać. Krasnoludki ostrzegły mnie przed ludźmi kuszącymi słodyczami o cudownym działaniu, a ja sama już wiem , jak mam sobie poradzić z mymi smutkami - musze zwrócić się o pomoc do przyjaciół - mej nowej rodziny.
NARRATOR II:
I wściekła królowa odeszła rozumiejąc, że więcej dziewczynka nie uwierzy w jej kłamstwa.
NARRATOR I:
Kiedy krasnoludki wróciły, ogromnie ucieszyły się widząc Śnieżkę zdrową i wesołą.
ŚNIEŻKA:
Nareszcie zrozumiałam, że w życiu najważniejsza jest rodzina i przyjaciele. Dzięki nim możemy uporać się z każdym problemem i zmartwieniem.