"Finish Line (aka Rally 2)"
Autor: DB
(cz 3)
Loeb stał na podium na drugim miejscu, robiąc wszystko, żeby tylko nie dotykać Szejny. Dzieciak podskakiwał i śmiał się, jakby nigdy nie wygrał. Odebrał od hostessy kwiaty, uśmiechając się sztucznie, a fotografowie ciągle wykrzykiwali, żeby wszyscy się objęli. Prędzej rozbije im na głowie ten wiecheć, niż to zrobi. Jak mógł dać się tak podejść? Hirvonen też wyglądał na mało zachwyconego. Właśnie miał się odezwać do Eleny, że chce już iść, kiedy na jego głowę wylał się wodospad szampana. Wściekły do granic możliwości otarł oczy ze spływającego, klejącego się alkoholu i rzucił im wrogie spojrzenia. Niestety nie zwracali na niego uwagi, ciągle się obściskując i wylewając pieniącego się szampana. Ściągnął ze stopni Elenę i zanim fotografowie zrobili swoje zdjęcia, uciekli. W ich namiocie kręcili się ludzie, ale Sebastian nie zwracał na to uwagi.
- Czy ty ich widziałeś? - Wydarł się do pilota
- Sebastian, wyluzuj, proszę cię - Jego spokój wyprowadzał go z równowagi jeszcze bardziej. Czy on nie rozumiał, że te dwa kozie bobki znowu wróciły?
- Kurwa, nie mów mi, że mam wyluzować, kiedy ci idioci stoją na podium! Na naszym miejscu!
- Gdyby było nasze, to by go nie zajęli. Jeszcze się nie nauczyłeś, że to jest sport? Wygramy następnym razem, jak
- Zamknij się! - Miał ochotę go uderzyć - Im się wszystko trafia, jak ślepej kurze ziarno! Rozpieszczone pod skrzydła mi Tomasa dzieciaki, które myślą, że mają i mogą wszystko.
- Wiesz, że tak nie jest - Trudno było odmówić im bezczelności i pychy, ale swoje to chyba przeszli.
- Mam to w dupie. Zrobię wszystko, żeby pokazać im gdzie jest ich miejsce
***
Sasza biegł między ludźmi, ciągnąc za sobą swojego pilota. Wpadli za plandekę i natychmiast wpadli sobie w ramiona. Krystian wskoczył na kochanka, oplatając go nogami w pasie. Aleks ciągle podciągał do go góry, bo ich kombinezony ślizgały się o siebie. Młodszy nic mu nie pomagał, bo zamiast trzymać go za szyję, to chwycił jego twarz w dłonie i przybliżał się wolno.
- Wygraliśmy - Mruknął
- Nie da się ukryć
- Dzięki tobie
- Tak - Aleks uśmiechnął się wrednie, teraz dotykali się już nosami
- Świnio, powinieneś docenić też moje zasługi
- Docenię, jak się zamkniesz i w końcu mnie pocałujesz.
Krystian nie mówił więc już więcej, tylko przylgnął do kierowcy, w intensywnej pieszczocie. Starszy musiał odstawić chłopaka na ziemię, bo ręce mu mdlały, a poza tym, miał dla nich ciekawsze zajęcie. Uwolniwszy się od słodkiego ciężaru, zaczął szukać suwaka od kombinezonu. Nie to, że chciał tu coś... ale trochę zabawy nikomu nie zaszkodziło. Obaj otworzyli oczy i przestali się na chwilę całować. Zwilżali wargi, opierając czołami o siebie.
- Nie zapędzaj się - Krystian chwycił jego rękę i lekko musnął nią swoje wypukłe już krocze.
- Mój piękny, młody, porywczy kochanek - Każde słowo oddzielał muśnięciem, czy całusem.
- Mówię poważnie, bo zaraz będzie za późno - Gardłowo roześmiał się pilot. Sasza oparł jego głowę o swoje ramię, przytulając mocno.
- Udało nam się
- Zawsze nam się udaje, kiedy jesteśmy razem - Krystian szepnął, tak, że ledwo go usłyszał. Uśmiechnął się mocno. Kątem oka zauważył jak poły namiotu ruszają się dziwnie, jakby ktoś z niego właśnie wyszedł. Zaciekawiony wypuścił pilota z objęć i podszedł tam.
- Co jest? - Zaciekawił się młody
- Coś mi się chyba zdawało - Machnął na niego ręką, ale poszedł za dziwnym przeczuciem. Wyjrzał na dwór, gdzie na chwilę oślepiło go słońce, ale i tak zauważył jak do stojącego nieopodal samochodu pakuje się mężczyzna z aparatem w ręce. Złapał na moment jego spojrzenie. To ten sam palant co pod sądem! Już miał ruszyć za nim i skopać mu tyłek, ale obok stanął Krystian.
- Co tam widzisz?
- Nic, mówiłem, zdawało mi się - Nie chciał go niepotrzebnie denerwować. On miał wystarczająco dużo namieszane, żeby jeszcze jakiś buc miał go wyprowadzać ze świeżo zdobytej równowagi.
***
Wracali do domu już tyle godzin, że oboje przysypiali, kiedy prowadzili. Teraz za kierownicą siedział Aleks, ciągle zagadując do Krystiana, żeby tylko mieć zajęcie.
- Możesz dać mi się zdrzemnąć? - Wymruczał młodszy, zwijając się na przednim siedzeniu, dokładnie tak jak Sasza nie lubił.
- Wytrzymaj do domu, co? Inaczej nas zabiję.
- Wierzę w ciebie kochanie, odczep się
Kierowca pokręcił zrezygnowany głową, uśmiechając się pod nosem. Przeciągnął się, wyciągając ramiona przed siebie.
- Trzymaj kierownicę!
- Uuu, bez trzymanki! - Zarechotał.
- Wiesz co, to ja już wolę z tobą pogadać. O czym chcesz pokonwersować? - Rozplątał się z oplatających go kończyn i usiadł prosto.
- Nie wiem, o dupie Maryni.
- Nie znam żadnej Maryni - Prychnął.
- O, to już wiem, możemy się pokłócić. Według Tomasa nieźle nam to robi - Spojrzał na niego bykiem, bo widział, że jest nie w humorze.
- Wiesz co, ugryź się.
- Jesteś taki bo się nie wyspałeś czy masz jakiś lepszy powód? - Przestał się śmiać już na dobre. Wróciliśmy do normy proszę państwa?
- Przepraszam. Jakoś mi tak niebardzo. Nie powinienem się na tobie wyżywać.
Aleks prawie zatrzymał samochód ze zdziwienia. Nie chciał robić afery, ale Krystian chyba zauważył jego zaszokowane spojrzenie. Poklepał jego dłoń pokrzepiająco i wyszczerzył zęby.
- Jak wrócimy do domu i się prześpimy, to możemy iść na imprezę. Może poprawi mi się humor i będę mógł cię ładnie, po twojemu przeprosić.
- Kusząca propozycja. Tylko nie rozumiem czemu mnie sprowadzasz do roli niewrażliwego napaleńca a to ty masz być tym dojrzałym, który przeprasza używając słów.
- Sam sobie odpowiedz napaleńcu.
Zajechali pod kamienicę i jak dwa zombie weszli do środka.
- Zaklepuję dużą łazienkę - Krzyknął na progu Sasza i od razu poszedł wziąć kąpiel. Krystian, który też chciał dużej łazienki, postanowił poczekać i zrobić sobie coś do picia. Usiadł przy blacie w kuchni i sięgnął po laptopa. Chciał sprawdzić wiadomości z Polski i Norwegii, bo kiedy są na rajdzie nigdy nie wiedzą co się dzieje. Wszedł na jeden z ulubionych portali i nagle jego wzrok został przyciągnięty przez dziwnie brzmiący link.
"Mistrzowie kierownicy namiętnie świętują (zdjęcia)". Pchany niezdrową ciekawością, zwalczając w sobie uczucie głupiej pychy (w końcu oni to mistrzowie, prawda?) kliknął. Zobaczył chyba ostatnią rzecz, jakiej się spodziewał. On i Sasza spleceni w gorącym pocałunku na środku ich namiotu. Tam, gdzie nikt nie powinien ich widzieć. Przesuwał suwak w dół i mógł sobie dokładnie odtworzyć to, co się wczoraj działo. Zagotował się w nim. Skąd te padalce mają takie zdję... Dotarło do niego. Ten głupi Sasza go oszukał. Widział wtedy tego, kto ich sfotografował. Zeskoczył ze stołka i ruszył jak taran w kierunku piętra. W tym samym czasie na schodach pojawił się kierowca.
- Czemu mi nie powiedziałeś, że ktoś robił nam zdjęcia!? - Prawie dopadł do niego z pięściami.
- Ej, stój - Chwycił go za nadgarstki - Kto? Kiedy?
- W namiocie, wczoraj!
- A...ha - Zmieszał się - Skąd wiesz?
- Widziałem je w Internecie!
- Myślałem, że się nie dowiesz. Nigdy nie kupujemy takich debilnych brukowców i nie w ogóle.
- Czyli uznałeś to za wystarczający powód, żeby mi nie mówić, że ktoś nas śledzi?
- To chyba za duże słowo. Po prostu jakiś paparazzi się uwziął i
- I łazi za nami, żeby zrobić nam zdjęcia. Czy to jakby nie definicja śledzenia? - Z własnej woli opuścił ręce, więc Aleks zwolnił uchwyt.
- Kochanie, idźmy spać, chodźmy na imprezę, nie przejmuj się idiotami. Jeśli ktoś będzie chciał zrobić nam zdjęcia, to je i tak zrobi.
- Tylko kogo to interesuje, że jakiś kierowca rajdowy sypia ze swoim pilotem?!
- No najwyraźniej kogoś tak. I nic na to nie poradzisz. Jeśli zaczną wypisywać bzdury, to możemy ich pozwać. Za publikację takich zdjęć nic nie możemy - Chodź - Pociągnął go na górę.
- Miałem się wykąpać.
- Później, chodź się położyć, jak się obudzisz, to spojrzysz na to inaczej.
- Ale i tak mogłeś mi o tym powiedzieć - Mruknął z wyrzutem.
- Chodź, przeproszę cię po mojemu.
Niestety nie mieli już siły na nic oprócz snu. Zasnęli w trzy sekundy, przytuleni do siebie.
Sasza miał rację, po obudzeniu Krystian był bardziej w nastroju do wszystkiego. Kiedy kierowca jeszcze się ogarniał, wziął szybką kąpiel i zaczął kręcić się po domu. Było ciemno, bo kładli się w dzień. Mogli albo siedzieć w domu, albo, tak jak wymyślił wcześniej przejść się na imprezę.
-Pożyczysz mi jakieś ciuchy? Nie mam tu nic, co by się nadawało do klubu.
- Jeśli znajdziesz coś w szafie, to jasne. Na twój mały tyłek może nic nie pasować.
Krystian wzruszył ramionami i skierował się do garderoby. Rzucał okiem na półki zawalone stertami, często nienoszonych, ciuchów i próbował coś znaleźć.
- Spróbuj w komodach, tam są rzeczy, których już nie noszę.
Chłopak wolał tego nie komentować, bo połowę tego wszystkiego można by oddać do sklepów, a przede wszystkim w ogóle z nich nie wynosić. Zgodnie z sugestią otwierał jednak wszystkie szuflady po kolei. Jedna, na samym dole wzbudziła jego ciekawość. Coś jakby jego spodnie? Wyciągnął dżinsy i ocenił. To były jego spodnie. I jego koszule i bluzy. Co tu robią jego stare rzeczy?
- Aleks, co to jest? - Zawołał go, żeby upewnić się w swoich przypuszczeniach.
- Co? Aha - Zażenowany kierowca unikał jego wzroku - Nie wyrzuciłem tego kiedy wyjechałeś. Zapomniałem. No to powinieneś znaleźć coś w swoim rozmiarze - Odwrócił się w drugą stronę, udając, że czegoś szuka, kiedy nagle doznał olśnienia - Czekaj! - Ale było już za późno. Krystian między koszulkami znalazł czarne pudełeczko i otwierał je.
- Tego też nie wyrzuciłeś? - Wiedział co jest w środku. Pamiętał to opakowanie. Na białym jedwabiu leżały ich obrączki. Wyciągnął je na dłoń i przesuwał między palcami.
- No tak jakoś... Nie miałem serca ich sprzedać ani nic. Zostaw - Wyciągnął po nie ręce - To głupie. Odłóż.
Krystian już miał to zrobić, kiedy kątem oka zauważył jego minę. I usłyszał tę żałosną nutę w jego głosie. Nie chciał nosić tego pierścionka. Nie czuł tego, co w chwili, kiedy go dostał. Nie wiedział, czy kiedyś to poczuje. Ale najwyraźniej Sasza czuł i nie chciał robić mu przykrości. Przełykając gulę w gardle ścisnął tytanowe krążki. Bez słowa sięgnął po dłoń kochanka i wsunął mu większy na palec. Swój kręcił jeszcze przez chwilę, ale zdecydowanie nasunął go na serdeczny palec. Aleks skinął głową, nieporadnie udając, że mało go to obeszło, ale w słodkim pocałunku, którym go obdarzył było wszystko co chciał powiedzieć.
- Szykuj się - Poczochrał mu włosy i wrócił do swoich wieszaków.
Kiedy jechali samochodem Krystian czuł się, jakby na ręce miał kilkutonowy ciężar. Jakby zsunął się z serca na dłoń. No cóż, przynajmniej oddychało mu się lżej. Aleks wyglądał za to, jakby nawąchał się lakieru do włosów. Przygłupi, maślany uśmiech wyrażał więcej, niż by chciał. Gapił się ślepo przed siebie, nie zwracając uwagi na otoczenie.
- Kto pije?
- Słucham?
- Który z nas pije? Chyba, że założyłeś, że ty i nie wziąłeś dokumentów - Krystian próbował odwrócić jego uwagę od tej garderobianej deklaracji.
- Wziąłem. Bez różnicy, mogę prowadzić.
Pilot tylko skinął głową. Było mu to na rękę, drink, albo dwa były mu potrzebne. Aleks już i tak był nieźle "upojony". Na tyle, że nie zauważył, że niemal spod domu ktoś za nimi jedzie...
- Widzisz go? - Wskazał palcem w lusterko. Sasza ocknął się trochę i obejrzał za siebie. Jęknął - Wiesz kto to?
- Tak. Ten fotograf.
- Chyba żartujesz? - Krystian mało sobie karku nie skręcił, obracając gwałtownie.
- Patrz na drogę - Upomniał go - Zamienić cię, czy sam go zgubisz?
- Tylko patrz - Młodszy zmienił bieg i wbił gaz w podłogę. Chwilę później ogona już nie było. Odetchnął z ulga. Tylko tego mu było trzeba. Idioty, który zrobi mu zdjęcia jak się nawali. Podjeżdżali pod klub i chyba po raz pierwszy cieszył się z tego, że może korzystać z przywilejów VIPa. Zaparkował byle gdzie i przepchnął się przez tłum. Ledwo przywitał się z Christianem i ruszył prosto na parkiet na dole. W ogóle nie chciał się socjalizować z elitką na piętrze. Sasza prawie go gonił, uważając, żeby nie zgubić jego małej postaci w tłumie. Dobili do baru i od razu w ruch poszły dwie czy trzy kolejki wódki.
- Tak cię wpienił ten fotograf?
- A ciebie to naprawdę nie rusza? - Wypił strzał i skrzywił się.
- Najwyraźniej mniej niż ciebie - Przekrzykiwali się - Chodź tańczyć - Wskazał ręką na parkiet. Krystian skinął głową i podążył za nim. Zlepili się w jedno, obściskując między ludźmi. Wystarczył kwadrans, żeby obaj spocili się jak szczury i nie mieli czym oddychać. Nawet pilot zmiękł i postanowili wyjść na górę, a potem na taras. W oszklonej sali wypili jeszcze coś i poszli na dach. Cisza w nich uderzyła. Krystian przytulił się do Aleksa. Ten splótł ich zaobrączkowane dłonie i uniósł przed twarz.
- Dzięki - Mrugnął do niego i pocałował je - Chłopak nie wiedział co ma mu odpowiedzieć, więc tylko uścisnął go mocniej.
- No, no - Usłyszeli obok siebie - Kogo widzę - Odsunęli się od siebie. Naprzeciwko nich, z cynicznym, obślizgłym uśmieszkiem stał, nie kto inny, ale Johan. Aleksowi zebrało się na wymioty, Krystian zesztywniał u jego boku. Wspomnienie tamtej koszmarnej nocy wróciło ze zdwojoną siłą. Zadrżał i w duchu podziękował kochankowi, że nie puścił jego ręki.
- Spieprzaj - Starszy nie miał zamiaru z nim rozmawiać.
- Tak się odzywasz do starych znajomych? - Johan zrobił krok w ich stronę. Sasza instynktownie przesunął się do przodu, odgradzając go od pilota - Nie rozliczyliśmy się za nasze ostatnie spotkanie - Przestało być śmiesznie (jakby w ogóle było...), bo mężczyzna przybrał złowrogi ton.
- Powiedziałem, żebyś spieprzał. Krystian - Zwrócił się do niego - Idź do środka
- Nie musisz go tak bronić - Mrugnął w stronę młodszego, który nie chciał zostawiać Aleksa samego, ale zrobiłby wszystko, żeby znaleźć się w bezpiecznej sali.
- Krystian powiedziałem, że masz iść! - Prawie na niego krzyknął.
- Idziemy obaj - Odezwał się w końcu i szarpnął go za rękę - Już.
Przeszli tyłem kilka kroków, jakby obawiając, się że mężczyzna do nich strzeli, albo coś. Na schodach objęli się i zbiegli niżej. Kiedy tylko znaleźli się w otoczeniu ludzi serca przestały walić im tak niespokojnie.
- Chodźmy stąd - Zaproponował Sasza.
- Nie. Nie dam mu się zastraszyć. Zostaniemy - Zadecydował Krystian, idąc do baru po kolejnego szota.
Tego wieczoru Aleks pilnował młodszego jak oka w głowie. Kiedy tylko odrywał się myślami od "tu i teraz" przed oczy wpływał mu obraz nieprzytomnego Krystiana na kanapie w domu Johana. Miał ochotę wrócić na górę i zrzucić go z dachu. Chłopak upomniał go tylko raz, kiedy wyczuł o czym myśli, ale więcej nie wracali do tego wydarzenia. Bawili się całkiem nieźle, każde pochłonięte swoimi niepokojącymi myślami. Krystian miał tylko o tyle lepiej, że chyba był już pijany. W końcu po czwartej Aleks zholował go do auta i odwiózł do domu. Położył go w łóżku i, ponieważ sam nie mógł zasnąć, przyglądał się mu. Na kołdrze trzymał zaciśniętą w pięść dłoń, na której błyszczała się obrączka. Węższa od jego własnej, z dwoma rządkami wtopionych w nią diamencików. Nie wierzył, że on ją założył. Było mu tak głupio, kiedy je znalazł. Kiedy powiedział, że ma je odłożyć, chłopak wyraźnie wahał się chwilę, ale potem... I to spotkanie z Johanem, kiedy drżał za jego plecami. Znowu czuł tę odpowiedzialność za niego, za jego życie i szczęście. Nie mógł tego spieprzyć drugi raz. Ufał, że on też to czuje i nie pozwoli sobie na powtórkę z rozrywki.
***
- Pieprz się idioto! - Krystian wrzasnął, trzaskając za sobą drzwiami. Był tak wściekły, że nawet nie potrafił sobie przypomnieć od czego zaczęła się ta kłótnia. Wsiadł do swojego samochodu, kopiąc po drodze w błotnik aleksowego wozu i uruchamiając w nim alarm. Mieli iść na tę imprezę razem, ale skoro on zachowuje się jak palant, to nie będzie się na niego obracał. Otworzył schowek i wrzucił tam, zerwaną z palca, obrączkę. Niech spieprza.
- Krystian, może chwila na zdjęcie? - Wysiadając z samochodu zaczepili go, bo już nie był tylko jeden, fotografowie. Pokazał im środkowy palec i wszedł do klubu. Znowu poszedł prosto tańczyć i na dodatek szybko znalazł sobie towarzystwo. Bawił się znakomicie, do chwili, kiedy zmęczenie nie dotarło z jego głowy do nóg. Musiał usiąść, a że w chillout'cie nie było miejsca, musiał iść na górę, chociaż nie chciał. Na schodach minął kilku znajomych, którzy zatrzymywali go na kilka minut. Kiedy dotarł do foteli był wykończony. Kelner przyniósł mu zamówionego drinka, którego sączył sobie, odpływając myślami daleko. Nagle na stoliku pojawiła się butelka szampana.
- Przepraszam, ale ja tego nie zamawiałem - Powstrzymał go gestem ręki.
- To od tamtego pana - Wskazał ręką na stolik po drugiej stronie. Krystian musiał skupić wzrok na sylwetce, ale szybko go rozpoznał.
- Proszę to wziąć, natychmiast - Prawie zrzucił kubełek na ziemię - Nie chcę nic od tamtego pana.
- Ale prosił... - Kelner nie dawał za wygraną.
- Poradzę sobie, dziękuję - Johan stał już obok nich i z uprzejmym uśmiechem odsyłał chłopaka do baru. Krystian dosłownie w ostatniej chwili powstrzymał się do chwycenia go za rękę i proszenia, żeby został.
- Odejdź, bo wezwę ochronę - Zagroził mu.
- Dzisiaj jak widzę, jesteś bez odstawy - Johan w ogóle nie zwrócił uwagi na jego słowa.
- Powiedziałem coś? - Pilot podniósł się z miejsca, ale procenty, które zdążył wypić, zatoczyły nim lekko. Mężczyzna potrzymał go - Nie dotykaj mnie! - Podniósł głos, zwracając uwagę kilku osób.
- Nie rób scen, podszedłem się przywitać.
- Ok., przywitałeś, się, a teraz mnie zostaw. Nie starczy ci, że Aleks już raz obił ci mordę? - Wysyczał
- Nie strasz mnie, bo się ciebie nie boję. Ani twojego ochroniarza - Mocniej ścisnął go za ramię.
- Mówię poważnie, jeśli mnie nie puścisz, narobię takiego rabanu, że nas stąd wywalą.
- Jeszcze lepiej, porozmawiamy sobie na osobności - Johan błysnął zębami jak drapieżnik. Krystianowi zimny pot popłynął po plecach. Spokojnie - Mówił do siebie - Jesteś wśród ludzi, nic się nie stanie. Mężczyzna zwolnił uścisk i cofnął się o krok - Jeszcze się spotkamy.
Chłopak nie mógł już wydobyć z siebie słowa. Rozejrzał się tylko, czy nie zostawił nic na stoliku i biegiem puścił się przez salę i po schodach w dół. Kiedy znalazł się na ulicy rozglądał się nerwowo dookoła siebie. Pluł sobie w brodę, że nie zaparkował pod wejściem, tylko gdzieś po drugiej stronie ulicy. Oczywiście tych pieprzonych paparazzi też nie było, kiedy akurat teraz by się przydali. Kiedy stanął przy samochodzie odetchnął. Otworzył drzwi i...
Kiedy otworzył oczy siedział na tylnim siedzeniu swojego auta i pulsowała mu głowa. Co się do cholery stało? Wyprostował się i rozmasował obolały kark. Zaczęło do niego docierać. Serce przyspieszyło mu gwałtownie a w ustach zrobiło się sucho. Na miejscu kierowcy siedział jakiś barczysty gościu, a obok Johan, który zorientował się, że chłopak jest już przytomny.
- Powinieneś bardziej uważać. Mógł cię napaść jakiś bandyta - Roześmiał się, a kierowca mu zawtórował.
- Zatrzymaj się! - Wydarł się, rzucając się z pięściami do przodu.
- Słyszałeś co powiedziała nasza gwiazda? - Johan zwrócił się do towarzysza - Zatrzymaj się o tu - Wskazał dłonią jakieś pobocze - I wsiądź do mojego auta - Krystian dopiero teraz zauważył, że za nimi jedzie limuzyna - Możecie jechać. Poradzę sobie - Mężczyzna kiwnął głową, skręcając i hamując. Chłopak nie wiedział co jest gorsze, to, że jechali, czy to, że stają. To, że kark był z nimi, czy to że zaraz odjedzie. Nie miał pojęcia gdzie są, nie miał swojej komórki, ani dokumentów. Wpadał w panikę.
Drzwi po jego stronie otworzyły się i ich towarzysz podróży wyciągnął go na zewnątrz. Pchnął w stronę swojego szefa i zgodnie z jego poleceniem zniknął we wnętrzu drugiego auta i odjechał w stronę Oslo.
- A my teraz dokończymy to, co nam kiedyś przerwano - Wymierzył Krystianowi silny policzek, że ten zatoczył się na drzwi.
- Proszę cię Johan - Wyjęczał.
- Widzisz, tak możesz do mnie mówić ciągle - Podszedł do niego i uderzył drugi raz, ale chłopak zdążył się uchylić. Na moment zyskał przewagę, bo stał już nie przed, ale obok oprawcy. Chciał się rzucić do ucieczki, ale nogi zbyt wolno odpowiadały na sygnały z mózgu i Johan już znowu zaciskał pięści na jego ramionach - Teraz nie uciekniesz - Uderzył, tym razem celnie i pchnął do wnętrza samochodu. Krystian bił na oślep, ale starszy złapał jego ręce i silnym uściskiem zablokował je. Wolną ręką ścisnął jego policzki i zmiażdżył usta w pocałunku. Kiedy oderwał się, niezadowolony, z tego, że nie udało mu się przebić przez zaciśnięte wargi, natychmiast zaczął rozpinać jego spodnie. Chłopak wyrywał się i darł jak opętany, ale Johan był od niego zdecydowanie silniejszy.
- Ciekawe go powie twój ochroniarz, kiedy się dowie, że sobie ciebie pożyczyłem - Zadrwił, a Krystian zachłysnął się powietrzem. Już nawet nie chodziło o te obleśne ręce, które dotykały go wszędzie, o zapach jego perfum, który doprowadzał go do mdłości. Jeśli Sasza się dowie, to zabije Johana. Nie metaforycznie. On go dopadnie i zabije na najruchliwszej ulicy Oslo, jeśli będzie trzeba. I znowu będzie miał poczucie winy i znowu będzie patrzył jak na ofiarę. Tylko tym razem jeszcze gorzej, bo zza krat więzienia. Kiedy dłoń Johana dotknęła jego penisa, odruchowo znowu spróbował się wyrwać, ale zobaczył jak ten znowu się na niego zamierza.
- Nie! - Krzyknął i na ułamek sekundy powstrzymał go - Nie bij mnie - Załkał - Zrobię co chcesz, ale mnie nie bij, proszę cię - Mężczyzna zrobił zdziwioną minę i zawahał się - Zrobię co tylko zechcesz, proszę - Powtórzył. Johan uśmiechnął się i lekko zwolnił uścisk na jego nadgarstkach.
- Jeśli blefujesz, dostaniesz dwa razy mocniej - Zagroził mu.
- Nie oszukuję. Poobijany nie będę mógł pojechać w rajdzie - Zełgał na poczekaniu. Mężczyzna nie dopatrzył się fortelu. Nie domyślił się, że Krystian chce uniknąć śladów, żeby Aleks się nie dowiedział. Puścił go.
- W takim razie zabieraj się do roboty.
***
Wszedł do domu, modląc się, żeby Aleks spał i nie zobaczył go w takim stanie. Spojrzał na siebie w lustrze w przedpokoju. Załzawione oczy, spuchnięte usta i policzek, bo w końcu oberwał te dwa razy. Skulony wszedł do wanny w łazience na dole i szybko umył się, żeby szum wody nie zbudził kochanka. Zamiast iść do sypialni poszedł do pokoju gościnnego. W końcu przed wyjściem się pokłócili, prawda? Może spać bez niego, nie wzbudzając podejrzeń. Położył się w miękkim łóżku, ale to tylko wzmogło ból, który czuł w całym ciele. To było straszne. Nigdy nie czuł czegoś takiego. Nikt nie obszedł się z nim w takim sposób jak Johan. Nie wiedział jak ma się położyć, żeby nie chcieć rozpłakać się z bólu. Kiedy przestał się już trząść, usłyszał jak na piętrze otwierają się drzwi. Aleks cicho zszedł na dół i zrobił inspekcję, szukając go. Chłopak natychmiast postarał się uspokoić oddech, żeby móc udawać, że śpi. Mężczyzna rozsunął drzwi pokoju i wślizgnął się do środka. Nasłuchiwał czy pilot zasnął i upewniając się, że tak, położył się obok niego. Najwyraźniej w ten sposób chciał się pogodzić. Obudzić się obok siebie, tak? Przerzucił rękę przez jego ciało, a ono zdradziło go, znowu wpadając w drżenie.
- Krystian? - Szepnął zaniepokojony, ale chłopak nie odpowiedział. Bał się, że się rozpłacze - Śpisz? Krystian? - Dotknął jego ramienia - Coś się stało?
- Idź sobie - Wymusił z zaciśniętego gardła te dwa słowa.
- Co? - Aleks usiadł zdziwiony. Ok., pokłócili się, ale aż tak? Tak, żeby wywalać go z łóżka?
- Słyszałeś, idź sobie, zostaw mnie - Krystian znowu się odezwał. Sam był zdziwiony, jak dużo jest w stanie z siebie wyrzucić.
- Skoro tak - Obrażony kierowca klapiąc bosymi stopami, wyszedł z pokoju i kilka chwil później ostentacyjnie trzasnął drzwiami sypialni. Krystian w końcu nie wytrzymał i znowu łzy poleciały mu ciurkiem po twarzy.
Kiedy się obudził, nieśmiało przeciągnął, sprawdzając jak bardzo jest wciąż obolały. Było zdecydowanie lepiej niż myślał, ale nie spieszyło mu się do wstawania. Słyszał jak w kuchni tłucze się Aleks, mocując się z garnkami. Spojrzał na przegub ręki, żeby sprawdzić godzinę, ale tarcza była stłuczona i wskazówki się nie poruszały. Niechętnie podniósł się z łóżka. Zanim skonfrontuje się z kochankiem, musi mieć jeszcze chwilę dla siebie. Wszedł do łazienki i puścił gorącą wodę. Zanurzył się w wannie, rozluźniając mięśnie. Odetchnął i schował głowę pod powierzchnię. Wszystkie odgłosy domu zmieniły się w szum. Otworzył oczy, ale woda szybko je podrażniła. Aleks wszedł do pokoju, usłyszał to, ale nie przeszedł dalej. Pewnie sprawdzał czy jeszcze śpi. Krystian po kilku minutach wyszedł, ubierając się w biały szlafrok dla gości. Spojrzał na odbicie w lustrze i zrobił inspekcję swojego ciała. Wszystko było raczej ok. On widział tylko lekko opuchnięty policzek, zaczerwieniony ślad przy ustach. Ale gdyby nie wiedział, że oberwał, to pewnie by nie zauważył. Drzwi od pokoju były rozsunięte, więc bezszelestnie przeszedł do kuchni. Usiadł przy blacie, obok talerza z wciąż jeszcze ciepłym obiadem. Pewnie dla niego, bo Aleks zmywał już jakieś naczynia. Zaczął gmerać widelcem w daniu, bo niezbyt miał ochotę na jedzenie. Kierowca skończył i obrócił się w jego stronę. Nie wyglądał na zaskoczonego. Najpierw przyglądał mu się badawczo, a potem obszedł blat dookoła i chwycił go pod brodę. Kciukiem przejechał po opuchliźnie. Krystian roześmiał się w środku. Naiwny, myślał, że Aleks tego nie zauważy.
- Lód już tu nie pomoże. Będziesz musiał poczekać, aż zejdzie - Puścił go i poszedł po kawę dla nich - Długo spałeś.
- Faktycznie - Zerknął na zegarek na piekarniku. Dochodziła trzecia - Musiałem odespać.
- Co takiego robiłeś, że aż tak się zmęczyłeś - Ironicznie spytał Aleks. Myślał pewnie, że jest na kacu. Że zachlał w nocy.
- Co, mam zdać raport? - Sarknął, bo wiedział, że w ten sposób Aleks się odczepi i nie będzie chciał z nim rozmawiać.
- O, widzę, że primadonnie nie przeszło - Odstawił kubek z kawą tak gwałtownie, że trochę wylało się na blat. Obaj wyciągnęli ręce do szmatki, ale kiedy Krystian poczuł jego dotyk cofnął ją gwałtownie, potrącając kubek i wylewając wszystko.
- Przepraszam! Przepraszam, nie chciałem! - Chciał wyrwać ścierkę mężczyźnie, ale ten nie chcąc oddać, uniósł ją do góry. Szybki ruch ręki sprawił, że coś w środku Krystiana kazało mu się uchylić, jakby spodziewał się ciosu. Aleks zmarszczył brwi, bo zauważył dziwny odruch. Zanim zdążył to skomentować, Krystian starł plamę i wyszedł z kuchni.
- Wiesz co, ustaliliśmy, że rozmawiamy ze sobą, tak? A ty znowu walisz fochy - Aleks szedł za nim i gadał, machając ścierką, którą chwycił po drodze.
- Jak będę ci miał coś do powiedzenia, to się zgłoszę - Jego oschły ton uderzał jak policzek.
- Może ja chcę porozmawiać, co?
- To zadzwoń sobie do kogoś, ja nie mam ochoty - Krzyczał już z piętra, znikając za drzwiami sypialni. Wściekły Sasza zaklął pod nosem i znowu podążył jego krokami. W ostatniej chwili zatrzymał się przed pokojem i skręcił do gabinetu. Usiadł głęboko w fotelu i pogrążył się w lekturze, pierwszej książki, która leżała na biurku. W końcu przerwało mu burczenie w brzuchu i zachodzące za oknami słońce. Nie miał wyjścia, musiał iść się najeść. Skierował kroki do kuchni i pech chciał, że dokładnie w tej samej chwili z pokoju obok wyszedł Krystian. Obaj wywrócili oczami na swój widok. W końcu Aleks stwierdził, że musi być tym mądrzejszym, skoro inaczej się nie da. Chwycił go za ramię i chociaż w Krystian próbował je wyszarpnąć, przytrzymał go stanowczo. Ustawił go naprzeciw siebie, tak, że musiał na niego spojrzeć.
- Cały dzień się do siebie nie odzywamy. Tamta kłótnia nie była tego warta, już nawet nie wiem o co poszło
Chłopak gryzł usta, wahając się co powiedzieć. Nie miał wymówki. Ile może się gniewać o jakieś pierdy. Będzie się musiał po prostu kłamać mu prosto w oczy. Przywołał na twarz słaby uśmiech i pokiwał głową. Sasza odetchnął i przyciągnął go do siebie, za wciąż trzymane ramiona. Krystian położył mu dłonie na barkach i wtedy zauważył, że nie ma obrączki. Boże, co z nią zrobił? Wrócił do poprzedniej nocy, omijając ostatnie jej godziny. Schowek. Wrzucił ją tam, kiedy wyjeżdżał. Poczekał, aż kochanek go puści z objęć i zeszli na dół. Aleksowi wciąż burczało w brzuchu. Młodszy kombinował jak wyjść z domu, żeby nie wzbudzić zbytnich podejrzeń. Jeszcze na chwilę został z kierowcą. Zaczął szykować sobie herbatę, kiedy ten chwycił go w pasie i obrócił jego twarz do siebie. Krystianowi żołądek zwinął się w supeł.
- Zjem coś i porządnie cię przeproszę - Niby na zachętę pocałował go, torując sobie językiem drogę. Chłopak nie wytrzymał, wyrwał mu się, zasłaniając usta wierzchem dłoni. Oddychał ciężko. Jezu, jeśli tak ma wyglądać to jego udawanie, to nie będzie łatwo - Co jest? - Aleks żachnął się zły.
- Przepraszam, źle się czuję - Naprawdę czuł się chory, a jeśli wyglądał jak się czuł, to był wiarygodny. Mężczyzna zmartwił się wyraźnie i położył mu dłoń na czoło.
- Boli cię coś?
- Nie, po prostu po imprezie tak mi dziwnie.
- Może weź coś?
Krystian pokiwał głową
- Mam coś w aucie - Znalazł idealną wymówkę. Chwycił kluczyki i poszedł swojego SUVa. Obchodził go jak pies. Zanim otworzył drzwi stał tam kilka minut. Jak najszybciej się dało wszedł do środka i zaczął wyrzucać wszystko ze schowka. Chociaż zostawił drzwi otwarte i tak dotarł do niego ten zapach, perfum Johana. Skurcz żołądka wrócił ze zdwojoną siłą. W ostatniej chwili zauważył krążek i wcisnął go na palec. Wypadł z auta na ulicę i biegiem rzucił się do kamienicy. Aleks, który zmartwił się, że długo go nie ma, akurat do niego wyszedł. Chłopak potrącił go w przejściu, upuszczając kluczyki i pognał do toalety. Sasza zatrzasnął auto i poszedł za nim. Klęczał przy toalecie, wstrząsany przez torsje. Szybko zmoczył ręcznik i położył mu go na kark.
- Chyba naprawdę jesteś chory - Kucnął przy nim i pomógł wstać.
- Nie - Pokręcił głową - To nic. Mam kaca najwyraźniej. Podszedł do umywalki i umył zęby, ciągle asekurowany przez Aleksa.
- Położysz się?
- Chyba tak. Odeśpię i będzie ok - Uśmiechnął się z wysiłkiem, ale szczerze. Nie poszedł do sypialni na górę, zasnął w sypialni dla gości, gdzie położył się nad ranem, gdy wrócił. Sasza wrócił do przygotowywania sobie kolacji. Zmartwił się tym wszystkim. Przypomniało mu się, jak panikował, kiedy Krystian leżał w szpitalu, jeszcze wtedy kiedy on był z Bonne. Trząsł się nad nim jak nad jajkiem. Próbował się uspokoić wracając do książki, ale nie mógł usiedzieć. Poszedł z nią do Krystiana i położył się obok. Dopiero obok niego mógł się skupić na czytaniu. Akurat zdążył zamknąć okładkę, kiedy kochanek przeciągnął się, otwierając oczy.
- Już lepiej? - Pogłaskał go po włosach
- Chyba tak - Miał zachrypnięty głos, trochę wiąż zmęczony. Aleks patrzył na niego chwilę i pochylił się w końcu, całując lekko w usta. Mniej natarczywie niż przedtem.
- Cudownie wyglądasz, taki zaspany - Uśmiechnął się do niego i znowu pocałował, tym razem kładąc się na niego. Krystian z całych sił próbował się nie spinać, próbował powstrzymać mdłości, które wzbierały z każdym ruchem kochanka. Mężczyzna rozpinał mu już koszulę i obcałowywał jego szyję o obojczyki. Jęk chłopaka wziął za zachętę i jeszcze gorliwiej zaczął go rozbierać. Kiedy zsunął mu spodnie, usiadł, żeby rozebrać siebie. Krystian niemal nawet tego nie zauważył i znowu czuł na sobie jego ciężar i erekcję. Aleks jednym ruchem ściągnął z niego spodnie i bokserki. Cały noc przelatywała młodszemu przed oczami. Miał ochotę krzyknąć, poprosić, żeby tego nie robił, ale głos uwiązł mu w gardle. Aleks z błyskiem w oczach sięgnął między jego nogi i wtedy już nie wytrzymał. Zrzucił go z siebie i skulił w najdalszym kącie łóżka.
- Krystian! - Sasza krzyknął sfrustrowany. Już zupełnie nie rozumiał o co chodzi - Powiesz mi co się dzieje, czy mam się domyślać? Już mi najgłupsze myśli przychodzą do głowy!
- Przepraszam - Jęknął
- Nie przepraszaj mnie, tylko mi wytłumacz! Masz kogoś?
- Nie! - Zaprzeczył gorliwie i przysiadł na piętach. Jego nagość go zawstydziła, przykrył się więc rzeczami, które wciąż walały się po materacu. Będzie musiał mu powiedzieć. Albo mu powie, albo wszystko się posypie. Nie da rady się zmuszać, nie da - Powiem ci, ale poczekaj tu chwilę. Zaufaj mi, dobrze? - Dotknął jego dłoni. Ubrał się, zasłaniając się najbardziej jak się da. Wyszedł z sypialni i nakluczył drzwi wejściowe. Pochował wszystkie klucze i dokumenty od samochodów. Jeśli ma się przyznać, to przynajmniej musi mieć pewność, że Aleks nie wyjdzie. Zatrzymał się przed wejściem do sypialni. Na pewno tego chce?
Usiadł na łóżku, naprzeciwko drugiego.
- Najpierw mi coś obiecaj.
- Co?
- Obiecaj mi, że nie wyciągniesz z tego co powiem konsekwencji.
- Nie mogę - Od razu powiedział Aleks - Nie wiem co zrobiłeś, nie mogę obiecać, że nie będę zły.
- Nie chodzi o to czy będziesz zły. Chodzi o to, żebyś posłuchał mnie, kiedy będziesz już wiedział.
- Krystian do cholery, ja już naprawdę mam wszystkie myśli świata w głowie. Nie denerwuj mnie dłużej i po prostu z siebie wyduś.
- Wczoraj jak wyszedłem.
- Jak ode mnie uciekłeś. Znowu - Wytknął mu złośliwie.
- Tak. Jak uciekłem - Przytaknął smutno - Pojechałem do klubu - Dukał, przerywając, biorąc głębokie oddechy. Aleks prawie wyszedł z siebie - Spotkałem go tam - Rzucił mu wyzywające spojrzenie. Miał nadzieje, że nie będzie musiał tego dokładnie opowiadać.
- Kogo?
- Jego. Johana.
- Co?! - Poderwał się, ale Krystian ścisnął go za ręce i uspokoił.
- Słuchaj, proszę cię. Trochę na siebie pokrzyczeliśmy, a potem sobie poszedł. Nie mogłem... Nie chciałem tam... Poszedłem do samochodu i wtedy - Oczy zaszły mu łzami. Odruchowo dotknął opuchnięty policzek. Aleks ciągle patrzył z nic nierozumiejącym spojrzeniem. Kiedy pierwsza kropla potoczyła się po jego policzku, nagle jakby zrozumiał. Krystian już wiedział, że on wie. Przytrzymał jego ramiona jeszcze mocniej, ale wyrwał mu się. Zbladł, poruszał ustami jak ryba. Nie... On tego nie zrobił... Kręcił głową, nie wierząc w słowa Krystiana.
Zerwał się na równe nogi, odpychając chłopaka do tyłu. Ubierał się, plącząc w ciuchy.
- Aleks, prosiłem cię, żebyś mnie wysłuchał.
- Nie mam zamiaru cię słuchać - Wybiegał już z pokoju. Krystian szedł za nim, próbował chwycić go, ale wyrywał mu się.
- Aleks, stój!
- Nie! Zabije gnoja - Szarpnął za klamkę, ale prawie została mu w ręce. Obrócił się do komody, na której zawsze leżały klucze. Zawsze, ale nie tym razem - Otwórz te drzwi! - Wrzasnął na chłopaka.
- Nie! Nie mam zamiaru odwiedzać cię w więzieniu idioto! - Prawie płakał - Posłuchaj mnie!
Aleks chwycił go za ramiona tak mocno, że Krystian był pewien, że będzie miał ślady. Nie mógł mu pozwolić, żeby cokolwiek zrobił.
- Nie pytam cię o zdanie! Za to co ci zrobił - Zaciął się - Zabiję go - Zaczął przetrząsać szuflady, ale tam też nie było kluczy - Krystian, daj mi je! - Ale on już go nie słuchał. Usiadł na podłodze, trzęsąc się. Szlochał, ale łzy nie leciały. Jakby w nocy wypłakał już limit. To zatrzymało na chwilę Aleksa. Przestał się rzucać i usiadł obok niego. Nie wiedział czy może go dotknąć. Boże, czuł się jak szuja, przez to co robił mu w sypialni. Ale skąd mógł wiedzieć.
- Krystian - Przytknął palce do jego policzka, czekając na reakcję. Chłopak chwycił ją i przycisnął mocniej do swojej twarzy - Nie możemy tego tak zostawić - Zbliżył się do niego i objął ramieniem.
- Musimy. Nic nie możemy zrobić. Nie pozwolę ci na to. Jeśli zrobisz mu cokolwiek i ja się o tym dowiem, odejdę od ciebie - Zagroził mu całkiem poważnie.
- Zgłośmy to na policję.
- Nie zostanę ofiarą, rozumiesz? - Znowu wrócił do swojego płaczliwego tonu, którym rozmiękczał Aleksowi serce. Kierowca przyglądał mu się dłuższą chwilę w milczeniu. Próbował zebrać myśli, które wartkim strumieniem płynęły mu przez głowę.
- Chodź - Przytulił go już mocno, tak jak należy przy pocieszaniu - Przepraszam - Wyszeptał w jego włosy.
- Za co?
- Za to, że nie umiałem cię przed nim obronić.
Krystian chciał zacząć zaprzeczać, ale nie miał siły. Pozwolił, żeby Aleks ułożył go w swoich objęciach i poddał się mu. Drżące oddechy zdradzały, że mężczyzna walczy ze łzami albo z wściekłością.
- Chodź do łóżka - Teraz on wpadł w rolę pocieszyciela, głaszcząc do po plecach.
- Chcesz spać sam? - Upewnił się. Nie chciał go więcej krzywdzić.
- Nie. I musimy dokończyć to co zaczęliśmy - Zaskoczył go zupełnie.
- Nie możemy - Gwałtownie pokręcił głową - Przecież ty - Nie wiedział jak to ubrać w słowa. Najchętniej zapomniałby o tym co usłyszał.
- To nie ciebie się boję. I teraz wiesz, więc będzie inaczej - Znowu go uspokoił. Dziwnie czuł się w tej roli - Tylko musiałbyś się zgodzić, żebyśmy dzisiaj zamienili się rolami - Aleks przytaknął, szukając w jego oczach podpowiedzi, jak ma się teraz zachowywać. Jego twarz lśniła od łez. Odgarnął mu z niej włosy i pocałował.
- Nie boję się ciebie - Powtórzył z naciskiem, przekonując Aleksa, że między nimi nic się nie zmieniło
***
- Jak się czujesz? - Spytał Sasza zaraz po przebudzeniu. Chłopak przetarł zaspane oczy, ledwo ogarniając.
- Jeszcze nie wiem. Śpię - Przewrócił się na bok, ale poczuł, że już go prawie nic nie boli. Dotknął swojego policzka
- Nic już nie widać - Zapewnił go partner, domyślając się co sprawdza - Zrobić ci coś do jedzenia?
- Czemu się tak zrywasz?
- Bo dzisiaj kręcimy reklamówkę, pamiętasz?
Ugh... Nie pamiętał. Mieli wziąć udział w reklamie jednego ze sponsorów. Zupełnie wyleciało im to z głowy. Z jękiem niezadowolenia podniósł się z łóżka. Aleks już zdążył wybrać się pod prysznic. Poszedł za nim rozbierając się po drodze z tshirtu w którym spał. Przed lustrem zauważył, że tak jak myślał, na obu ramionach ma ślady palców kochanka. Woda przestała szumieć i Aleks pojawił się w odbiciu. Dopasował ręce do siniaków.
- Przepraszam, nie powinienem.
- Jeśli tylko nie będziemy występować topless, to nic się nie stało - Ironizował Krystian - Moja kolej - Przepchnął się za szklane drzwi - Na którą mamy tam być?
- Na siódmą.
Nie za bardzo mieli o czym rozmawiać przy śniadaniu. Udawali, że fascynuje ich faktura sałaty czy dziurki w chlebie.
Dopiero przy drzwiach, przypomnieli sobie, że pilot pochował wszystkie klucze.
- Mam nadzieję, że chociaż pamiętasz gdzie je odłożyłeś - Zawołał za nim Aleks, ale młodszy już wracał z brzęczącym pękiem w dłoni. Usiedli w Land Roverze kierowcy i już mieli ruszać, kiedy silnik zajęczał. Spojrzeli po sobie, a Sasza jeszcze raz przekręcił kluczyk. Reakcja maszyny była taka sama. Nie mieli czasu na grzebanie pod maską.
- Trudno, musimy jechać twoim - Nie widząc problemu, wysiadł na ulicę i skinął na Krystiana, który wciąż siedział w środku. W końcu zwalczył galeretowatość nóg i poszedł za nim Otworzył auto i z daleka próbował wyczuć, czy zapach się ulotnił. Już jakby mniej, ale wciąż to czuł. Obawiał się, że jest już w jego głowie i nigdy się go nie pozbędzie.
- Co tu jest taki burdel? - Sasza zebrał z siedzenia wszystko, co Krystian poprzedniego dnia wyrzucił ze schowka. Chłopak bez słowa, oddychając płytko ustami, usiadł obok niego. Zatrzasnął drzwi i znowu był w pułapce. Szybko zrobiło mu się duszno i słabo od zbyt płytkich wdechów.
- Co jest? - Aleks zauważył jego niewyraźną minę. Ostatnio często, zbyt często, się o niego martwił.
- Nic. Jedź - Ponaglił go. Im szybciej dojadą, tym szybciej wysiądzie. Kierowca niezbyt ufał tym jego uśmieszkom i zapewnieniom, ale wolał nie prowokować kłótni
- Ej, czy to tylko moje zwidy, czy tu jakoś czymś pachnie - Pociągnął nosem - Zmieniłeś perfumy? - Wychylił się w jego stronę, żeby bo obwąchać. Wtedy do nozdrzy Krystiana znienawidzona woń dotarła ze zdwojoną siłą.
- Stój! - Próbował krzyknąć, ale wyszło mu jakieś chrapliwe jęknięcie
- Co? Tu? - Wskazał zdziwiony na chodnik i zatłoczoną ulicę.
- Zwymiotuję - Uprzedził uczciwie chłopak. Faktycznie pozieleniał na twarzy. Sasza natychmiast włączył migacz i chociaż przeciął dwa pasy, udało mu się bezkolizyjnie wjechać w zatoczkę dla autobusów. Krystian, który już wcześniej rozpiął pasy, wyskoczył na chodnik i dobiegł do kosza na śmieci. Mało go obchodziło ile osób go widzi. Zaraz obok pojawił się Aleks, nie wiedzący jak mu pomóc. Krystian zatoczył się wprost w jego ramiona.
- Co ci jest? To już drugi raz - Znowu drgnęła w nim struna wspomnienia białaczki.
- Ten zapach w aucie - Wydukał, kiedy kierowca prowadził go do niego.
- Co z nim? Co to za perfumy? - Aleks nie rozumiał.
- Jego - To miało wystarczyć za odpowiedź.
Starczyło. Sasza domyślił się o co mu chodzi.
- Poczekaj - Zostawił go na chodniku i sam przepakował kawałek dalej. Wrócił, trzymając w ręce ich portfele - Nie pojedziemy nim dalej. Powinieneś mi powiedzieć od razu - Zarządził i pociągnął go na postój taksówek. Krystian odetchnął z ulgą.
Dojechali na umówione miejsce oczywiście spóźnieni, ale i tak nie wszystko tam było gotowe. Czekały na nich makijażystki i ich kombinezony z logo sponsora. Były też auta. Jedno rajdowe i dwa, w modelu, który mieli reklamować. Krystian już chciał znaleźć się w bezpiecznej klatce. Podszedł do wieszaka z ciuchami, które były dla nich przyszykowane.
- To rekwizyt - Jakaś dziewczyna wcisnęła mu ręce notatnik. Te twoje instrukcje, czy coś.
- Boże co za bzdury - Roześmiał się, patrząc w znaczki.
- Co? - Zaciekawił się Aleks, już umalowany. Wyglądał jak z plastiku.
- Gdybyśmy mieli jechać taką trasą kiedyś, to lepiej, żebyśmy w takim rajdzie nie startowali - Podsunął mu pod nos kartki.
- Wiesz, że ja z tego nic nie rozumiem prawie? - Spojrzał na niego z politowaniem - Po to mam ciebie, żebyś mi to dyktował.
- Żałosne. A w ogóle to co to ma być za reklama. O co w niej chodzi?
- Czyżby jeździmy? - Ironia z ust Kena nie ruszyła Krystiana w ogóle.
- Dokładnie panowie - W garderobie zjawił się reżyser. Koncepcja jest prosta. Pierwsza scena, ubrani w kombinezony wychodzicie z hali, ubieracie kominiarki, kaski, rękawiczki i idziecie w stronę rajdowego auta. Scena druga, zmieniamy ujęcie, zamiast do rajdówki podchodzicie do naszego auta, wsiadacie i jedziecie. Ty czytasz instrukcje, wiraże, te sprawy.
- I to wszystko?
- Nie, potem kamera jest w środku, wjeżdżacie do miasta. Zatrzymujecie się przed budynkiem, gdzie jest bankiet. Wysiadacie z samochodu, rozpinacie kombinezony i pod spodem widać koszule i muszki.
- No nawet może być - Zawyrokował Aleks.
- Dobra, zaczynamy, czas ucieka
- Ile to zajmie? Godzinę? Dwie? - Krystian zapinał się w kombinezon, a dziewczyna od notatnika się roześmiała.
- Pierwszy raz na planie, nie?
- Tak, a co?
O siedemnastej, przed muzeum które było miejscem reklamowego bankietu, kręcili już chyba pierdyliard ósme ujęcie. Co chwila coś nie wychodziło. A to podjechali za gwałtownie, a to za wolno, to za śmak, to za owak. Krystian nie przypuszczał, że nie umie rozpiąć kombinezonu. Najwyraźniej nie umiał.
- Jak wszystkim idzie? - Jakiś tubalny głos poniósł się po ulicy, kiedy przerwano kolejne ujęcie. Pilot miał ochotę zakląć.
- Witam, witam - Mężczyzna podszedł do nich - Andrew Mathewson - Podał im rękę - CEO Land Rovera na Skandynawię. Porozmawiamy jak skończycie - Jeszcze raz podał im dłoń i zszedł z planu. Reżyser był na przemian biały i szary. Wsiedli do auta i po raz pierdyliard dziesiąty podjechali.
- Nigdy w życiu nie zostanę aktorem - Krystian opadł z jękiem na krzesło, sięgając po wodę. Ta reklama trwa z 30 sekund. Ile kręci się normalny film, który ma dwie godziny?
- Dlatego panowie, jesteście gwiazdami szosy, a nie ekranu! - Roześmiał się Andrew - Jak nastroje?
- Dzięki - Obaj skinęli
- Jak wam się podoba nasza nowa zabawka?
- Właśnie miałem powiedzieć, że bardzo przyjemny sprzęt. No i na dodatek ładny - Tak, nie dało się ukryć, że zgrabny LRX był ładniejszy niż ciężki Range Rover Sport Aleksa. Krystian był pod wrażeniem.
- Panie Mathewson, tak sobie pomyślałem, że skoro już reklamujemy te... zabawki, to powinniśmy jeździć takimi na co dzień. Ja już mam Range Rovera, ale mój pilot nie - Krystian nie rozumiał do czego pije.
- Kiedy ja właśnie do was po to przychodzę! Co powiece, żeby przyjąć od nas te samochody, którymi dzisiaj jeździliście?
- Poważnie? - Krystian prawie spadł z krzesła. Oprócz luksusów na które sam sobie mógł pozwolić i dziennikarskiej upierdliwości, nie poznał jeszcze tej strony bycia gwiazdą, a czuł, że mogło mu się to spodobać.
- Oczywiście. To byłoby duże uchybienie, gdybyście będąc twarzami firmy nie mieli naszych aut. Pana mąż od dawna to praktykuje.
- To nie jest mój mąż - Obaj jednocześnie sprostowali zakłopotani
- O przepraszam, wziąłem wasze ozdoby za obrączki - Wskazał na ich dłonie. No bo to są obrączki - Cisnęło im się na usta, ale żaden się nie odezwał. Po co się tłumaczyć.
***
Wracali do domu, każdy swoim nowiutkim, czarnym autkiem. Krystian wiedział, że Aleks postanowił wydębić jeden dla niego, żeby nie musiał jeździć swoim wysłużonym SUVem. Doceniał to bardziej, niż tamten myślał. Wcisnął guzik na swojej komórce, która znalazła miejsce w wygodnej wnęce. W słuchawce, którą miał zaczepioną o ucho usłyszał pikanie, a potem Saszę.
- Co?
- Chciałem ci podziękować za auto.
- Przecież ja ci go nie dałem. Nie ma za co
- Wiesz o czym mówię. Chciałeś go dla mnie, żebym miał nowy, nie tamten.
Sasza westchnął.
- Skoro nie pozwalasz mi rozprawić się z Johanem.
- Nie pozwalam - Wciął się. Będzie to powtarzać do skutku - Mówiłem poważnie, że odejdę.
- Nie musisz mi przypominać. Skoro się upierasz, to będę robił chociaż to, co mogę. Jeśli nie dostalibyśmy samochodów, jeszcze dzisiaj kupiłbym ci nowy.
- Nie wiesz nawet jak bardzo to doceniam.
Przez chwilę było cicho. Nawet nie było słychać silników.
- A tak w ogóle... to jak się czujesz? - Przez telefon było łatwiej rozmawiać.
- Nie wiem - Odparł zgodnie z prawdą. Wiedział, że Aleksowi nie chodzi o to, jak czuje się fizycznie.
- Myślę... Tylko się nie wściekaj - Uprzedził jego reakcję - Że może powinieneś z kimś porozmawiać.
- Umówiłem się już - Zupełnie go zaskoczył. Ucieszył się, ale z drugiej strony zmartwił. To oznaczało, że źle się czuje - Tylko to było zanim ci powiedziałem. Kiedy byłem w sypialni na górze. Teraz nie wiem czy chcę iść.
- Idź, co ci szkodzi. Najwyżej trzaśniesz drzwiami, jak u Marczyka.
- W sumie fakt, ej! Nie wyprzedzaj mnie - Zauważył, że kochanek włączył migacz i wymija go. Zrównali się na moment i spojrzeli na siebie. Zanim Krystian zdążył się choćby uśmiechnąć, silnik Saszy zawył i czarne auto było już przed nim. Zamrugał mu światłami.
- Świnia.
- Po prostu lubię cię mieć za plecami - W kontekście zeszłej nocy to zabrzmiało jednoznacznie.
- I za to mi podziękowałeś awaryjkami? - Krystian parsknął śmiechem
- Nie wiem o czym mówisz - W słuchawce znowu zrobiło się bardzo cicho. Krystian odezwał się znowu, dokładnie w chwili, gdy Aleks chciał się rozłączyć.
- Dziwnie się poczułem, kiedy pomyślał, że jestem twoim mężem
- Wiem - Nie wiedział jakiej odpowiedzi oczekuje. "Aha"? Trochę zranił go ten fakt, bo widział wtedy jego minę, ale nic nie powiedział
- Nigdy tak o nas nie myślałeś?
- Jak o małżeństwie?
- No
- Nie wiem. Chyba nie. A ty tak?
- Kiedy dałeś mi tę obrączkę, to myślałem, że zaraz padniesz na kolana i się oświadczysz.
- Przepraszam, że cię zawiodłem - W jego głosie było słychać nutę rozbawienia - Co byś mi odpowiedział?
- Wtedy? Kiedy przestałbym się śmiać, to pewnie bym się zgodził - Skręcili na chodnik pod kamienicą i wyszli do siebie - Fotograf cyknął ich nowe samochody
- Może powinienem pomyśleć o oświadczynach, w takim razie? - Roześmiał się, obejmując go zamieniem.
- Tak. I o wyprawie na Księżyc - Podsumował go Krystian
***
Wchodząc do wielkiej kliniki, Krystian cieszył się, że paparazzi, którzy za nim jechali, nie dowiedzą się do jakiego gabinetu idzie. Mógłby równie dobrze być umówiony u ortopedy. Ochrona zatrzymała ich przed wejściem, więc spokojnie się zarejestrował i podszedł pod gabinet. Nie zdążył nawet zdjąć płaszcza, kiedy w drzwiach stanął dość młody mężczyzna.
- Pan Szejna? - Z trudnością wymówił nazwisko i wyciągnął rękę - Hans Yuve, zapraszam.
- Um - Krystian zajął miejsce na jednym ze wskazanych foteli. Żadnych kozetek, dobrze - Chciałem na początku spytać, tylko proszę się nie obrazić, czy obowiązują pana te wszystkie tajemnice i w ogóle?
- Oczywiście - Zapewnił gorliwie - Nawet nie nagrywam pacjentów. Notuję i zapamiętuję.
- To dobrze. Widzi pan, szczerze mówiąc, wolałbym, żeby gazety nie wyszarpywały sobie sensacji z mojego życia. Mój lekarz w Polsce był... Nie lubiłem go. Nie chciałbym pana też nie lubić.
- Męczą pana paparazzi?
- Niech mi pan mówi po imieniu. Męczą... Nie wiem co we mnie jest takiego interesującego. Aleks jest przynajmniej przystojny, a ja - Wzruszył ramionami i zaobrączkowanym palcem dotknął blizny.
- Aleks to pana mąż? - Upewnił się. Krystian zrobił wielkie oczy.
- Naprawdę? Pan też? Nie, Aleks to nie mój mąż. Nosimy obrączki, bo chcemy - Obkręcił swoją i zsunął z palca, zamykając w dłoni.
- Przepraszam, to dość jednoznaczny symbol.
- Teraz już wiem.
- Dobrze - Lekarz chciał zmienić, najwyraźniej drażliwy temat, nie traćmy czasu. Powiesz mi z czym do mnie przychodzisz?
- Tak ogólnie, to moje życie jest jak kiepski melodramat.
- A bardziej szczegółowo? Nie mam lekarstwa na kiepskie scenariusze.
Krystian podciągnął nogi pod siebie i założył ramionami. Wziął wdech i zaczął.
- Kiedy miałem 18 lat, mój ojciec zmarł na białaczkę. Przyjechałem tu, żeby zarobić na życie i zająłem miejsce pilota Aleksa, bo mieli wypadek i prawie się zabili. Najpierw ja z Saszą, znaczy Aleksem - Poprawił się - ... No chcieliśmy się pozabijać, tak najprościej rzecz ujmując. Ale potem się porobiło, napadł mnie taki jeden facet, Johan, myślałem, że jestem chory jak mój ojciec, byłem z facetem, którego zupełnie nie kochałem, przez to wszystko Aleks i ja zrozumieliśmy, że się kochamy i zeszliśmy się. - Mówił właściwie na jednym wydechu. Mężczyzna słuchał, kiwając głową, ale sprawiał wrażenia jakby nie do końca rozumiał co jest źródłem problemu. Krystianowi ta część nie sprawiała już bólu, przyzwyczaił się do niej. Mówił, dużo gestykulując - Jak już myślałem, że mi się ułożyło, to skonfrontowałem Aleksa z jego przeszłością, o co pokłóciliśmy się i on uciekł ode mnie. Wsiadłem do samolotu, żeby wrócić do domu, ale samolot się rozbił i prawie umarłem.
- Nie wiem czy się cieszyć, czy martwić, że mówisz o tym tak spokojnie - Mężczyzna aż wstrząsnął ramionami. Tyle rzeczy na takiego małego chłopaka.
- No ja też nie. Mam wrażenie, że wszystkie złe rzeczy tracą na wartości, kiedy uderza we mnie nowa rzecz. - Zawiesił się, ale po chwili ciągnął dalej - No więc, Aleks dbał o mnie, troszczył i chuchał. Prawie zagłaskał mnie na śmierć, bo traktował mnie jak kalekę. Twierdził, że ten wypadek to niby jego wina. Zerwałem z nim i wróciłem do Polski, bo miałem nadzieję, że chociaż tam będzie lepiej, ale niestety moja matka traktowała mnie dokładnie tak samo jak on, albo jeszcze gorzej. Ja nie miałem tam zajęcia, więc zacząłem sobie intensywnie wmawiać, że nie kocham Aleksa. Dopingowali mnie w tym wszyscy, tylko nie moja siostra, która wymyśliła podstęp, dzięki któremu wróciłem do Alka - Przerwał w końcu, widząc zszokowaną minę towarzysza - To tak w telegraficznym skrócie.
- I... która z tych rzeczy cię do mnie sprowadza?
- Żadna Przedwczoraj - Teraz głos mu się złamał. Terapeuta wyraźnie to zauważył. Krystian miał pierwszy raz ubrać to w słowa. Tu spojrzenia i półsłówka na nic by się zdały. Jeszcze ściślej owinął się ramionami.
- Tak?
- Nie wiem jak to sformułować, żeby mnie samego nie zemdliło.
- Jeśli mi nie powiesz, to ci nie pomogę, ale jeśli nie jesteś gotowy, to możemy o tym nie mówić.
- Nie... Widzi pan. Wspomniałem, że wtedy, dawno, napadł mnie jeden facet - Mężczyzna kiwnął głową, że pamięta - Miałem 18 lat, upił mnie i zawiózł do siebie. Potem wsypał mi coś do drinka - Zawiesił się na tym mglistym wspomnieniu - Aleks pojawił się w ostatniej chwili.
- Tak? - Rozumiał, że to nie jest koniec historii, bo Krystian zamarł ze słowem na ustach.
- Przedwczoraj spotkałem Johana w klubie. Pokłóciliśmy się, wyszedłem - Głośno przełknął ślinę. Nawet Aleksowi nie opowiadał szczegółów. - Wsiadałem do samochodu, kiedy uderzył mnie w głowę i... tym razem.
- Aleks nie zdążył - Matowy głos terapeuty dokończył za niego. Krystian skinął głową, gryząc usta - Zgłosiłeś to na policję? Byłeś w szpitalu?
- Nie - Zaprzeczył stanowczo - Nie zrobię tego. Proszę mnie nie przekonywać. Nie chciałem nawet mówić Aleksandrowi, ale musiałem.
- Jak zareagował?
- Chciał do niego jechać i go załatwić. Byłby do tego zdolny, bo nienawidzi Johana.
- I co zrobił?
- Nic. Udało mi się go powstrzymać i uspokoić. A teraz jest cudowny - Uśmiechnął się głupkowato.
- Krystian - Stanowczo zaczął mężczyzna - Po pierwsze musisz zrozumieć, że to nie twoja wina.
- Nie, nie - Machnął ręką - To nie o to chodzi. Wiem, że to nie moja wina. Johan jest bandytą - Mówił poważnie, z zaciętą miną - Wziął sobie to, czego ode mnie nie dostał. Nie zrobiłem nic, żeby go sprowokować.
- Wybacz - Terapeuta zamknął notatki - Ale ja chyba nie nadążam. Nie rozumiem z czym mam ci pomóc.
- Nie wiem czy ja w ogóle kwalifikuję się do pomocy. Po prostu, coś we mnie... Kiedy po katastrofie samolotu Aleks był dla mnie czuły, doprowadzał mnie do furii. Uciekłem od niego. Nie chcę, żeby to się powtórzyło. Chcę umieć panować nad tymi emocjami i umieć rozumieć Aleksa. Ciągle się kłócimy, ale tylko wtedy się naprawdę dogadujemy. Kiedy dostaliśmy zakaz kłótni przed rajdami, to przegrywaliśmy. Wygrywamy, kiedy buzuje w nas testosteron i adrenalina. Załamka...
- Ile masz lat?
- 21
- A Aleks?
- 25
- I dziwisz się, że buzuje w was testosteron? To tak, jakby wpuścić do jednej klatki dwa tygrysy. W końcu zaczną walczyć o terytorium.
- Tylko, że my walczymy zawsze i od zawsze. I tak jest źle i jak się nie kłócimy to też jest źle. A bez siebie to w ogóle jest najgorzej.
- Myślę, że nauczycie się jeszcze szanować swoje emocje. Możemy nad tym też pracować. Na razie jest w twoim życiu mnóstwo rzeczy do uporządkowania. Nie naprawimy nic na jednej sesji, wiesz o tym, prawda?
***
Wracając do domu ciągle myślał o sobie i o Aleksie. Co on mu obiecał? Że jeśli go to uszczęśliwi, to będzie na niego wrzeszczał? Był jego wentylem bezpieczeństwa.
***
- Jak było? Świr? - Aleks otworzył drzwi
- Ujdzie - Nie chciał wdawać się w szczegół, bo wciąż sam myślał - Co robiłeś? - Zdziwił się na bajzel w papierach w salonie.
- Szukałem dokumentów. Potrzebuję jeszcze tylko twojego dowodu.
- Polskiego? - Zdziwił się - Znaczy po co?
- Sprzedałem twój samochód - Podsunął mu umowę - Musisz wpisać numer dokumentu i się podpisać.
- Jak ci się udało załatwić to tak szybko?
- Nie chciałem, żebyś się z nim męczył - Odruchowo pogłaskał go po plecach. Krystian przymknął oczy i podrapał się po czole. Może jednak nie muszą się żreć? Może to tylko jego takie widzimisie?
- Możemy porozmawiać? - Przysunął się do niego, dając znać, że nie ma nic złego na myśli.
- Dobrze, że nie dodałeś "poważnie", bo bym uciekł.
- Nie - Uśmiechnął się przyjaźnie - Chciałem ci podziękować.
- Za co? - Ostatnio dużo było tego przepraszania i dziękowania - Nie wiem za to ty możesz mi dziękować. To ja powinienem tobie, że pomimo wszystkiego, co spotyka cię w Norwegii, to ty i tak tu wróciłeś. Ja po jednym ekscesie w Polsce wyjechałem i zrzekłem się obywatelstwa.
- Tylko nie wiedziałeś, że w Polsce jestem ja.
- Jesteś jedynym plusem tego kraju. Jedynym, dla którego w ogóle chce mi się mówić po polsku.
- Poza tym, to nie wina miejsca. Większość tych rzeczy zdarzyła się z mojej głupoty. Albo nie słuchałem ciebie, albo Tomasa. Kiedy próbuję być najmądrzejszy, to wychodzi jak zwykle.
- Więc jaki wniosek? - Aleks umościł się wygodniej, podciągając nogi na kanapę. Sięgnął po papierosy i poczęstował Krystiana.
- Takie, że czasem muszę odpuścić.
- No - Zaciągnął się - Jeśli to refleksja po jednej rozmowie z tym terapeutą, to może ja też się przejdę - Krystian pacnął go w ramię.
- Zamknij się. To moja prywatna refleksja. Muszę odpuścić i tobie i sobie, bo za bardzo chcę z tobą być. Nie mogę ciągle wymagać, żebyś mi przytakiwał, albo się domyślał jak ja się czuję i dostosowywał się.
- Myślałem, że kwestię kompromisów wypracowaliśmy dawno.
- Ta, takie kompromisy, że zawsze musiało być na moje - Zaśmiał się gorzko.
- Nie zgodzę się - Pokręcił głową zdecydowanie - Założyłeś to - Sięgnął po jego dłoń, na której błyszczał krążek i w której trzymał papierosa - Założyłeś tylko po to, żeby mi zrobić przyjemność.
- Wcale nie! - Cholera, czy jemu naprawdę wszystko zawsze wypływało na twarz? Takim był kiepskim aktorem? Aleks spojrzał z politowaniem.
- No dobra, tak. Ale już tak nie jest.
- Tak?
- Tak.
- Zmieniłeś zdanie w dwa tygodnie? - Jakoś słabo wierzył w jego nagły powrót gorących uczuć.
- Zmieniłem. Bałem się, że zawsze będę się trochę obawiał i wahał, ale ty mnie przekonałeś. Nawet jak się zawaham, albo ty, to i tak się odnajdziemy. Znam cię na wylot, a ty mnie.
- Dwa tygodnie temu też mnie znałeś, prawda?
- Tylko ty się zmieniłeś od mojego wyjazdu, a ja tego nie zauważałem.
- Jak się niby zmieniłem?
- Mądrzej mnie kochasz - Alek się roześmiał. Nic z tego wywodu nie rozumiał.
- Jak niby?
- Boże, Aleks, nie wiem jak! Kochasz mnie i tyle. Nie wiem o czym gadam, zgubiłem myśl - Rozłożył ręce zły i bezradny jednocześnie.
- Chyba już jakiś czas temu - Pogłaskał go po głowie.
- Jak chcesz się śmiać, to proszę bardzo. Mnie to nie bawi - Nadąsał się.
- Oj już - Mocno go przytulił i pocałował w skroń - Kocham cię strasznie. Robię co mogę, żeby obronić cię przed twoimi głupimi pomysłami.
- A kto nas obroni przed twoimi?
- Ja mam same mądre - Prychnął - A tak serio - Spoważniał - To możesz jej nie nosić. Naprawdę, nie obrażę się.
- Zróbmy tak - Krystian sięgnął do jego dłoni i zdjął obrączkę. Potem to samo zrobił ze swoją. - Założymy je, kiedy weźmiemy ślub - Wyszczerzył zęby. Aleks wywrócił oczami.
- Terapeuta też pomyślał, że jestem twoim mężem.
- Przeszkadza ci to? Co za różnica? - Aleks zawsze miał zły wzorzec małżeństwa. Pomijając nawet to, że byli parą gejów, co też było trochę abstrakcyjne, to nawet w małżeństwa heteroseksualne średnio wierzył. Nie to co Krystian i jego kochająca rodzina.
- Niby nie przeszkadza, ale muszę się tłumaczyć. Jeśli mam ją nosić, to tak, żeby nic nie prostować.
Sasza poirytowany podniósł się z kanapy i pomaszerował do kuchni. Krystian zgasił papierosa i podreptał za nim. Nalał im po drinku i znowu zapalili. Tak, tak, mieli rzucić.
- Zdenerwowałeś się? Przecież na żartuję.
- Tak? Nie widać. I nie, nie zdenerwowałem się - Odstawił szklankę tak gwałtownie, że trochę rozlał na blat. Krystian chciał to sprzątnąć, ale Aleks zatrzymał jego rękę - Myślisz, że moglibyśmy być małżeństwem? Słyszysz jak to dziwnie brzmi?
- Wiem, że dziwnie. Pewnie byśmy mogli. Przecież żyjemy jak małżeństwo, a papier nic nie zmieni - Wzruszył ramionami. Uwolnił się i wytarł blat.
- Nawet sobie nie wyobrażasz ile zmienia. Nie można od siebie tak po prostu odejść. Wszystko jest wspólne. Jesteś oficjalnie czyjś.
- Od dawna jestem twój, nie zauważyłeś? A odejść nie zamierzam. Chyba, że ty masz - rzucił mu podejrzliwe spojrzenie. Sasza tylko zirytowany wydął usta. - Jeśli umarłbym po tym wypadku, to nie masz prawa nawet do moich dżinsów. Pamiętasz jak mówiłeś mi, że moja mama musiała cię upoważnić, żebyś mógł się dowiadywać o mój stan?
- Czy ty mnie NAPRAWDĘ przekonujesz do małżeństwa? - Aleks odrobinę zapiszczał, gardłem ściśniętym przez nerwy i zaskoczenie.
- No... nie... Tylko tak mówię - Krystian się zmieszał - To jest wygodne ze strony formalnej.
- I kiedy na to wpadłeś?
- Przed chwilą.
- No i nie trzeba się tłumaczyć z obrączki, nie?
- O Jezu, zapomnij - Rzucił w niego ścierką, którą wycierał ręce.
- No co? - Obszedł wyspę i podążył za odchodzącym chłopakiem - Co mam ci powiedzieć? Jeśli chcesz, żebym się zgodził na ślub, to mnie chociaż porządnie poproś, a nie zachwalaj małżeńskiego pożycia - Krystian zatrzymał się, a Aleks na niego wpadł.
- Ja mam ci się oświadczyć?!
- No a kto, ja? Kochanie w związkach jednopłciowych jest równouprawnienie. Chyba, że deklarujesz się jako ta bardziej kobieca strona - Rzucił mu wyzwanie, które Krystian podjął.
- Tak? Proszę bardzo, Panie Równouprawnienie - Podciągnął lekko rękawy swetra, tak jakby szykował się do ciężkiej pracy.
- Co robisz? - Aleks oniemiał, kiedy ten klęknął. Zaraz parsknął śmiechem - Nie wygłupiaj się.
- Chciałeś to co masz! Aleks kocham cię. Jestem z tobą bezpieczny i z tobą chcę stworzyć swój dom. Wiem, że będziemy razem zawsze, bez względu na okoliczności. Nawet jeśli będzie nam trudno, to będziemy mieli siebie. Zrobisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moim mężem?
Sasza przestał się śmiać i gapił się na klęczącego Krystiana, który był w tej chwili absolutnie poważny.
- Mówisz serio?
- Tak
- Chcesz żebyśmy wzięli ślub? Zastanów się, bo jeśli to kolejny głupi pomysł, t
- Aleks! Tak czy nie!? - Krzyknął na niego. Mężczyzna zamilkł, przerywając swoją tyradę.
- Tak.
***
W Grecji gorące słońce nastrajało ich lepiej niż norweska szaruga. Szykowali się do kolejnego startu, wśród kręcącej się dookoła ekipy. Auta warczały, ludzie się przekrzykiwali. Aleks i Krystian siedzieli za to zupełnie cicho, wystawiając twarze na ciepło. Od tych nieszczęsnych zaręczyn nie rozmawiali o tym więcej, chociaż pewnie powinni.
Andrzej, zaskakująco czysty, jak po grzebaniu w samochodzie, wszedł do namiotu.
- Co tu tak grobowo? Znowu Tomas zabronił się wam kłócić?
- Nie - Mruknęli obaj. Spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się. Nie byli na siebie źli. Nie chcieli, żeby inni tak myśleli. Po prostu dopadło ich rozleniwienie.
- Gorzej was zrozumieć, niż własną żonę, naprawdę. Szykujcie się, Loeb już się kręci.
- Mam to w dupie - Sasza warknął
- Wasi ulubieni fotografowie też czekają - Głupio się uśmiechnął - Może się z nimi dogadacie, to zrobią mu głupie fotki - Krystian skrzywił się, ale wizja całkiem mu się spodobała.
- Już widzę jak oszaleją, kiedy się dowiedzą, że bierzemy - Aleks urwał. O w dupę... Wygadał się. Jeszcze nikomu nie powiedzieli! Andrzej patrzył to na jednego, to na drugiego, totalnie zaskoczony.
- Bierzecie ślub?!
- Ciii! - Krystian machnął na niego, rozglądając się czy nikt nie słyszy.
- Serio?!
- Tak, ale nie mów nikomu! Sami powiemy!
- No dobra - Mechanik podparł się pod boki i kręcił głową - Ale numer... - Był wyraźnie rozbawiony, ale nagle go olśniło i podszedł do Aleksa z wyciągniętą dłonią - Stary, gratulacje - Powtórzył to samo z Krystianem
- Co się dzieje? - Jeden z kręcących się mężczyzn zainteresował się dziwną sceną.
- Życzę im powodzenia
- Nie trzeba. Wystarczy, że się chłopaki pobiją - Szturchnął Saszę z mrugnięciem. Ha ha, bardzo śmieszne...
Krystian darł się do mikrofonu, jakby go w ogóle nie miał. Aleks uciszał go co jakiś czas, kiedy byli na prostej, ale młody nie umiał się opanować. Mieli taką przewagę! To był ostatni odcinek. Loeb już jechał i wygrywali. Gdyby tylko chłopak tak się nie darł. Tak, jakby jeszcze nie przywykł, że znowu wygrywają. Sasza wyprowadził samochód ze wzniesienia i po krótkim locie, upadli na ziemię. Coś pod maską strzeliło i uniosła się trochę. Jeśli się podniesie, to mają przesrane.
- Kurwa! - Krzyknął Krystian, zamiast czytać notatki, zagapił się - Zatrzymaj się!
- Jedziemy - Zarządził Aleks. Krystian wiedział, że nie mają czasu gadać, więc szybko odnalazł się i czytał dalej. Maska złowrogo gruchnęła przy kolejnym wyskoku i zasłoniła im świat. Sasza nie miał już wyboru. Dał po hamulcach i Krystian, już gotowy, wyskoczył z pasów. Naprawienie usterki było teraz niemożliwe, więc niewiele myśląc, chwycił metal oburącz i wyrwał z całej siły. Odrzucił ją na bok i już był w środku. Aleks natychmiast ruszył jak zerwany ze smyczy. Przegrali, czuł to. Stracili całą przewagę. Nie poddał się jednak i jechał jeszcze szybciej. Kiedy zobaczyli metę i wiwatujących kibiców, wróciła im nadzieja, że może jednak nie jest za późno. Przydepnął i znowu wyrwali do przodu.
Dwie setne sekundy. Tyle sprawiło, że jednak stanęli na pierwszym miejscu. Krystian, kiedy to usłyszał, aż się zatchnął z radości.
- Niezła akcja z tą maską. Nie wiedziałem, że masz tyle siły - Aleks ucałował go, chociaż dookoła błyskały flesze.
- Ja też nie. Adrenalina robi swoje - Sam był zdziwiony, ale i dumny.
Tomas szedł między ludźmi, pchając się w ich kierunku. Był bladoszary.
- Jezus Maria, czy wy upadliście na głowy? Jechaliście z półotwartą maską! - Dopadł ich. Każdego chwycił za ramiona, jakby sprawdzając czy nic im nie jest.
- A to pierwszy raz? - Aleks się skrzywił - Tylko nie myślałem, że się otworzy. Młody dał radę.
- Nic ci się nie stało? - Chwycił dłonie Krystiana i obejrzał je z każdej strony.
- No przestań - Chłopak spojrzał a niego, jak na wariata - Zamieniłeś się z moją mamą na mózgi?
- Ja już mam dość waszych wypadków. Wy je przyciągacie! Każdy z was to worek nieszczęść, ale razem to chodzący kataklizm.
- No już się tak nie denerwuj Kasandro. Jedziesz z nami do hotelu?
- Nie - Był obrażony - I wy też nie jedziecie - Zabrał od nich kaski - Po dekoracji macie konferencję prasową.
- Co? - Jęknęli zniechęceni. Czekała ich masakryczna droga powrotna, chcieli się położyć spać, może iść na spacer. Ten cyrk zajmie im dużo czasu. No ale co zrobić?
Siadali za długim stołem. Oczywiście weszli w złej kolejności i musieli zamieniać się karteczkami z nazwiskami.
- Jakbyśmy mieli jedno, to byłby prościej - Krystian zakrył mikrofon, który stał przed nim i uśmiechnął się zawadiacko.
- O nie, na to mnie nie namówisz - Zrobił groźną minę. Jasne, może sobie jeszcze dziecko adoptują. Co mu w ogóle odbiło z tym ślubem? Jego argumenty o uproszczeniu formalności były dobre, ale tak ogólnie, to chyba upadł na głowę. I to tego Aleks dobrowolnie dał się w to szaleństwo wciągnąć.
- Witamy państwa na konferencji prasowej poświęconej Krystianowi Szejnie i Saszy Ratowiczowi z teamu Citroena, chyba nie muszę ich państwu przedstawiać - Obaj skinęli głowami i nieśmiało pomachali rękami - Młoda kobieta zwróciła się do zebranych na sali dziennikarzy. Sasza sięgnął po wodę dla siebie i kochanka - Nie będziemy przeciągać, prosimy o pytania. Proszę - Wskazała ręką na mężczyznę w pierwszym rzędzie.
- Wygracie ten sezon? - Co za głupie pytanie. Chyba będą musieli zrobić listę pytań, których nie wolno im zadawać. Spojrzeli po sobie. Aleks w końcu wzruszył głową i zaczął.
- Nie wiemy. Chcielibyśmy i mamy szanse. W sporcie nigdy nic nie wiadomo. Gdyby nie dzisiejsze komplikacje, to bylibyśmy dużo szybciej. Gdyby Krystian nie zareagował tak ekspresowo, to przegralibyśmy.
- Czy takie przypadki jak ten dzisiejszy na długo wyprowadzają z równowagi?
- Na trasie dzieje się tyle - Głos zabrał Krystian - Że za następnym zakrętem nie pamięta się, co było wcześniej. Rozpamiętywalibyśmy to, gdybyśmy przegrali.
- Pani z tyłu - Prowadząca wybrała inną reporterkę
- Bardzo emocjonalnie podchodzicie do wygranych i przegranych. Po waszym powrocie, atmosfera udzieliła się też innym zespołom. Nie czujecie się jak takie... spiritus movens wszystkich napięć?
- To nie nasza wina, że Loeb nie umie przegrywać. My też nie umiemy, dlatego tego nie robimy - Sasza objął ramieniem Krystiana i uśmiechnął się do niego złośliwie - Kiedy nie jeździliśmy, to tu było mdło. Teraz przynajmniej coś się dzieje - Był zadowolony ze swojej odpowiedzi, ale Tomas zmroził go wzrokiem. Nie podobało mu się, że publicznie obraża konkurentów. Ta bezczelność, kiedyś odbije im się czkawką.
- Sebastian Loeb twierdzi, że macie po prostu szczęście. Że wasza praca, nie przekładałaby się na sukcesy, gdyby nie wsparcie finansowe, które pompuje w was firma pana Jurgena i wasz fart.
- Przecież to oczywiste, że potrzebujemy szczęścia. Nie wiem natomiast jak Tomas może wpływać na nasze wyniki.
- Jedynie negatywnie - Wtrącił się Krystian - Jak zabronił nam się kłócić przed startem, to przegraliśmy - Dziennikarze się roześmiali. Dziewczyna wskazała następnego.
- Czy w domu też się tak kłócicie? - Chłopak się spiął.
- Nie odpowiadamy na pytania dotyczące naszego prywatnego życia.
- Dzięki paparazzi widzieliśmy już wasze zakupy, jak się całujecie czy bawicie, albo kłócicie na ulicy - Dziennikarz nie reagował na przerywającą mu prowadzącą i po prostu mówił coraz głośniej.
- Do czego pan dąży? - Alek się wkurzył - Czy przez to, że ktoś włamuje się do naszej prywatności, daje prawo innym, żeby nas śledzili? Mamy was wpuścić wszędzie? Jestem kierowcą rajdowym, a nie gwiazdą estrady, żeby robić sobie sesje i okładki.
- Swoim zachowaniem do tego prowokujecie.
- Proszę usiąść! - Stanowczo przerwała mu dziewczyna - Będziemy zmuszeni pana wyprosić.
- Nie, niech mówi - Aleks podniósł rękę - Proszę.
- Gdybyście chociaż raz udzielili komentarza, to na pewno mniej byłoby spekulacji.
- Proszę pana, nie rozumiem dlaczego mielibyśmy się na to zgodzić. Mamy z własnej woli wpuścić kogoś do naszej sypialni, tylko dlatego, że chce? Moja prywatność nie jest na sprzedaż, tylko dlatego, że ktoś tego oczekuje. Nie będę udzielał odpowiedzi na takie pytania. Nie pozwolę, żeby ktoś zmuszał mnie do udzielenia wywiadu i wiem, że Aleks myśli tak samo. Nie będziemy opowiadać o kolorze naszej pościeli, jakie jajka jem na śniadanie czy jaki kształt mają nasze ślubne zaproszenia! - Zatkał usta ręką. Werbalna sraczka! Cichutki głos w jego głowie uświadomił mu, co właśnie zrobił. Wszyscy dziennikarze zaczęli mówić na raz, przekrzykując się. Aleks patrzył na niego, jak na rozdeptanego robala. Co za wtopa...
Szybko wyszli, ciągle pod obstrzałem fleszy i pytań. Tomas wepchnął ich na ewakuacyjną klatkę schodową.
- Czy ktoś z was zechce mi wyjaśnić o co chodzi? - Spytał, gdy tylko znaleźli się za stalowymi drzwiami.
- Przepraszam! - Jęknął Krystian - Wyrwało mi się!
- Trzeba się było nie odzywać! - Aleks zbiegał wściekły po schodach.
- Przeprosiłem przecież! Ty się też wygadałeś!
- Tak! Andrzejowi! A nie zgrai pijawek! Powstrzymasz ich przed opublikowaniem tego? Nie dadzą nam żyć
- Ale o co chodzi! - Tomas starał się za nimi nadążyć, ale to nie było łatwe.
- Bierzemy ślub - Odpowiedzieli mu obaj, trochę na odczepkę.
- Oszaleliście?
- Ja na pewno - Żachnął się Aleks, kiedy dotarł na ostatni poziom i wychodził na parking.
- Jakbyś nigdy niczego nie palnął!
- Tak, palnąłem, zgadzając się na ten cyrk!
- Wiesz co? - Spojrzał na niego zły i smutny.
Za otwartymi drzwiami też czaili się dziennikarze. Jak karaluchy... Wszędzie wlezą.
- Może jakiś komentarz?
- Tak, jeden - Aleks zatrzymał się przy samochodzie - Spierdalaj.
- Naprawdę wiesz, jak zyskać sympatię - Tomas wsiadł za nimi do Land Rovera.
- Staram się nas chronić jak mogę, a on jednym zdaniem psuje wszystko!
- Jeszcze niedawno tak ci nie przeszkadzali.
- Ale ile można? - Uchylił okno i zapalił - Ty - Odwrócił się do siedzącego z tyłu Krystiana - Lepiej pomyśl, jak wytłumaczysz się swojej mamie. Geniuszu...
- Kurwa - Chłopak pacnął czołem w zagłówek przed sobą. Szarpnął kurtkę, żeby znaleźć komórkę.
- Chcesz im powiedzieć teraz?
- A kiedy? Jak się dowiedzą z Vivy, to mnie zabiją. - Wybrał numer. Olga odebrała po chwili.
- Gratuluję kochanie - Usłyszał jej ćwierkający głos. Miała dobry humor. ...Nie na długo.
- Dzięki. Chciałem ci coś powiedzieć. Tylko proszę, nie denerwuj się.
- Właśnie się zdenerwowałam.
- Proszę cię. Rozmawiałem z Aleksem i podjęliśmy jedną decyzję.
- Ty ją podjąłeś - Mruknął kierowca
- Chciałem ci powiedzieć...
- No wyduś to z siebie w końcu.
- Weźmiemy ślub - Powiedział to tak szybko, że połykał literki.
- Nie żartuj z matki! - Była już zła - Pytam ostatni raz, o co chodzi.
- Nie żartuję. Mogę ci dać Aleksa, albo Tomasa.
Obaj pomachali rękami, że nie ma mowy, ale komórka już wędrowała w ręce starszego.
- Cześć - Obrzucił Krystiana lodowatym spojrzeniem - Tak, chyba poważnie. Też się dopiero dowiedziałem - Głos Olgi było słychać nawet z tyłu - Nie wiem od kiedy. Olga, ja naprawdę jestem niewinny. Nie wiedziałem, że myślą o ślubie.
- Bo nie myśleliśmy! - Aleks wtrącił swoje trzy grosze, wyraźnie zły.
- Aleks, przestań burczeć. Jak mam cię przeprosić? Rzucić się pod samochód? - Warknął na niego młodszy. Sam był na siebie zły. Walnął samobója, ok., ale teraz nic nie poradzi. Z resztą, i tak by się kiedyś dowiedzieli - Chciałeś to ciągle trzymać w tajemnicy? Jeśli się wstydzisz, to możemy wszystko odwołać.
- Zamknijcie się! - Tomas zakrył głośnik telefonu i krzyknął na nich - Kazaliście mi z nią rozmawiać, to nie przeszkadzajcie.
- On kazał - Aleks mruknął, ale zamilkł, kiedy zobaczył wzrok przyjaciela. Krystian bez słowa wyciągnął rękę po telefon.
- Mamo, zadzwonię później, dobrze? Nie sztorcuj wszystkich jak leci, bo to moja i Aleksa decyzja. Nie, nie kłócimy się. Rozmawiamy. Nic się nie martw, bo nie ma o co. Pa - Rozłączył się i schował komórkę - Ok., wracając - Spojrzał na Saszę, który łypał na niego przez lusterko.
- Nie wstydzę się głupku. Kocham cię - Zawiesił wzrok na chwilę dłużej - Po prostu oni nie dadzą nam tego zrobić w spokoju. Na początku był jeden, teraz ciągle jeździ za nami kilku. Nawet teraz.
- Aleks, tylko ten dziennikarz na konferencji miał rację Prowokujecie ich - Tomas liczył się z atakiem, ale musiał im to uświadomić.
- Co?! Ty też?
- Ale to prawda. Wy się publicznie bijecie, obrażacie konkurencję, żyjecie jak gwiazdy rocka - Sparafrazował jego słowa - I na dodatek jesteście w ich oczach złote dzieci. Dwa piękne smarkacze, którym życie serwuje zwycięstwa na tacy.
- To nie prawda! - Obaj się zatchnęli
- Ja to wiem, wy to wiecie, ale oni nie. I pewnie nie chcielibyście, żeby ktoś wiedział. Pamiętacie jaka byłą afera, jak dowiedzieli się kim jest Krystian?
...Ok. Musieli mu to oddać.
Z ich perspektywy faktycznie to mogło tak wyglądać.
- To co mamy robić?
- Teraz to już jest za późno. Jesteście na widelcu. Jeśli przestaniecie szaleć, to według nich to będzie podstęp. Z resztą teraz nie przepuszczą wam tego ślubu. Co wam przyszło do głowy - Wzniósł oczy do nieba.
- Nie rozumiem o co wam chodzi! - Krystian oparł się o zagłówki, prawie włażąc do przodu - Jak się ludzie kochają, żyją razem, to biorą ślub, tak? Tak! I tylko dlatego, że wiedzą o tym dziennikarze i, że jesteśmy narwani, to jest źle? - Pytanie zostało bez odpowiedzi, więc chłopak kontynuował - Rozstajemy się, źle, kłócimy się, źle, bierzemy ślub, źle.
- Kochanie, tylko czemu zawsze przechodzicie ze skrajności w skrajność? - Tomas przybrał opiekuńczy ton - Gdybyście byli razem spokojnie, długo, nikt nie powiedziałby słowa, oprócz gratulacji.
Aleks zaśmiał się smutno.
- Masz trochę racji.
- A ja uważam, że nie. My jesteśmy tacy i chyba można się było przyzwyczaić, nie?
- Krystian, nie chcę niczego poza waszym szczęściem. Twoja mama też. Tylko po was trudno się zorientować, kiedy jesteście szczęśliwi.
W samochodzie zrobiło się cicho. Żaden z nich nie kwapił się do zabierania głosu w tej kwestii.
- Jeśli to jest wasza decyzja, to ja się cieszę. Może to jest to, czego chcecie.
- Ja chcę - Natychmiast przytaknął Krystian.
- Ja też - Po chwili ciszy, która mało nie zeżarła pilota, dodał Aleks.
- No to teraz musicie się wziąć za przygotowania - Tomas otwierał już drzwi, bo dojechali do hotelu. Przed wejściem oczywiście czaili się fotografowie.
- Sasza, zdjęcie!
- Stańcie na chwilę!
- Ej, chłopaki, obejmijcie się!
Przekrzykiwali się, próbując zwrócić ich uwagę. Tomas rzucił okiem na parę, która szła właśnie po schodach, kilka kroków za nim. Aleks ściągnął usta, ale wyraźnie starał się powstrzymać złość.
- Jedno zdjęcie - Warknął gardłowo na hałastrę. Objął ramieniem Krystiana, przyciągając go blisko do siebie. Ten położył mu rękę na biodrze.
- Ale uśmiechnijcie się - Krzyknął któryś z nich. Aleks poczuł jak chłopak dźga go palcem pod żebra i uśmiechnął się, spoglądając na niego. Kilka razy cyknął aparat.
- Starczy - Chwycił pilota za dłoń i pociągnął do środka. Chyba teraz hieny nie mogły narzekać, w końcu im się poddali.
***
Spali w najlepsze, w ekskluzywnym hotelowym pokoju. Teraz już nie musieli się bać, że Tomas nakrzyczy na nich, za zbyt duży rachunek. Mogli robić co chcieli. Krystian, rozwalony jak samolot, zajmował większą część łóżka. Jego ciało wykazywało niezwykłą umiejętność kompresji, ale i zwiększania swojej powierzchni kilkukrotnie. Aleks bał się, że obróci się na drugi bok, to spadnie na ziemię. Przebudził się, kiedy jego dłoń dotknęła chłodnych paneli.
- Posuń się - Szepnął, ale to nie dało rezultatu - Weź się - Szturchał go w bok, ale Krystian tylko jęknął i jeszcze bardziej przesunął się na jego część. Ponieważ Saszy było bardzo niewygodnie i naprawdę chciał, żeby młody się posunął, postanowił dobudzić go starym, bajkowym sposobem. Przysunął się do niego i pocałował, najpierw w skroń, potem policzek, a na końcu w wilgotne i lekko rozchylone usta.
- Nie! - Krystian obudził się tak gwałtownie, że zrywając się do tyłu, walnął głową w ścianę. Przyciągnął nogi bliżej siebie i rozglądał się niespokojnie, chcąc przypomnieć sobie gdzie jest.
- Hej - Przestraszony Aleks bał się go dotknąć - Hej, kochanie, już dobrze.
- Wystraszyłeś mnie - Krystian już spokojniejszy przeczołgał się do niego i przytulił bardzo mocno - Bałem się, że to on.
Aleks zacisnął boleśnie szczęki. Nie pomyślał o tym.
- Nie bój się, to ja. Już chodź, dobrze - Wciągnął go na swoje kolana, głaszcząc po plecach uspokajająco.
- Tylko się wystraszyłem. Jest ok - Krystian odsunął się od niego troszeczkę, żeby mógł spojrzeć mu w twarz.
- Na pewno? - Dotknął jego policzka.
- Tak. Po prostu spałem, a ty pocałowałeś mnie tak nagle i nie wiedziałem gdzie jestem. Ale już ok. - Uspokoił go szybko, widząc jak Aleks znowu chce coś powiedzieć - Możemy iść spać.
- Tylko nie rozwalaj się tak bardzo - Położył się, a Krystian szybko ułożył się obok niego. Aleks już jednak nie zasnął. Przycisnął go do siebie, splatając ich dłonie. Bał się o niego. Bał się, że nie mówi mu wszystkiego. Ten ślub...
Wierzył, że on go kocha, że chce. Tylko czemu tak nagle? Czemu zaraz po tym? Nauczył się, że musi ufać swoim przeczuciom, a przynajmniej tym, które dotyczą Krystiana. No i był jeszcze Johan. Znowu mięśnie napięły się w jego ciele. Nie odpuści mu. Oczywiście nie zabije go. Przynajmniej nie własnoręcznie. Ale się zemści. Z resztą, teraz on musi się przede wszystkim zająć się chłopakiem, bronić go, bo przecież wierzył, że te sceny które teraz robił Johan, to koniec. Do tej pory trzymał się od nich z daleka, bo wyjechał. Potem oni się rozstali. Boże, jak żałował, że nie powiedział mu wcześniej, że Johan kontaktował się z nim, kiedy pilot był w szpitalu. Tylko wtedy nie wierzył, że on mu faktycznie zagraża. Myślał, że to tylko czcze groźby, mające na celu zatrucie mu życia. Gdyby tylko mógł ostrzec go odpowiednio wcześniej.
Westchnął i przycisnął usta do czubka głowy chłopaka. Wdychał jego zapach, wręcz inhalując się nim. Lubił noce, kiedy mógł się czuć winny do woli. Kiedy mógł sobie patrzeć na Krystiana z bólem w oczach, rozdzierającym mu serce. W dzień był silny, takiego jakiego on go potrzebował. Miał nauczkę po ich rozstaniu. Wiedział czego on oczekuje. "Nie chcę być ofiarą", przypomniał sobie jego słowa.
Za to on był ofiarą. Swojego ślepego uczucia, do śpiącego, czarnowłosego chłopca.
***
- Jak to bierzecie ślub? - Pola darła się do komputera, jakby właśnie powiadomił ja o końcu świata - Czemu ja zawsze dowiaduję się ostatnia? - Przybliżyła twarz do kamerki tak, że teraz zajęła cały monitor. Krystian aż się cofnął.
- Przestań! Następna histeryczka! - Miał już powyżej uszu tych reakcji.
- Kiedy?
- Co kiedy?
- Na kiedy ustaliliście datę ślubu i wesela? - Westchnęła. Jakby rozmawiała z bezmózgą małpą...
- Nie będzie wesela - Wjechał na wyższe tony - I daty też nie mamy.
- Jak to nie będzie wesela? - Oczy powiększyły jej się niebezpiecznie. Przypominała wściekłą mamę... - Czyś ty się ze swoim penisem na mózgi pozamieniał?
- Pola, durniu, to ma być formalna uroczystość, a nie rzeźnia dla paparazzi.
- Naprawdę upadliście na głowę. Ile razy będziesz brał ślub? W ogóle nie chcę słuchać twojego pitolenia. W ferie do was przyjadę i załatwicie to tak, jak należy.
- Spadaj! To jest mój czy twój ślub? Swój sobie planuj, od mojego wara - Wydarł się na nią, przypadkowo strzepując popiół z papierosa na spodnie - Pamiętaj co mi obiecałaś. Już nigdy nie miałaś się wtrącać - Wstał i poszedł po ściereczkę.
- To co innego. Oboje zwariowaliście i ktoś musi to naprawić.
- Jeśli zwariowałem, to mówiąc ci to - Krzyczał z korytarza
- Jesteś wstrętny
- Nie biorę ślubu dla ciebie - Myślał, że utnie tym rozmowę.
- Gdzie polazłeś? A z resztą. Może nie bierzesz ślubu dla mnie, ale nie wierzę, że nie chcesz wesela. Nie wierzę.
- Pola - Wrócił przed monitor, zaskakując ją - To, że jestem gejem, nie zmienia faktu, że jestem facetem. Nie kręcą mnie gołąbki, torty i te wszystkie bzdety - Znowu odszedł, tym razem do kuchni, po obiad.
- Co jesz? - Spytała, kiedy znowu usiadł.
- Zapiekankę. To najlepiej wychodzi Aleksowi i upiera się, żeby ciągle ja robić - Wywrócił oczami - Ej, nie odwracaj mojej uwagi. Nie chcę puchatego ślubu. Będę się czuł jak debil. Aleks na pewno też.
- Ugh, jesteście beznadziejni.
- Może pocieszy cię to, że chcę... chcemy, żebyś była naszym świadkiem.
- Pf, spróbowałbyś poprosić kogoś innego - Wzruszyła ramionami, chociaż wiedział, że się ucieszyła.
- Muszę spadać - Zerknął na zegarek. Był umówiony do terapeuty.
- Gdzie idziesz?
- Mam spotkanie - Zbył ją, bo nie chciał, żeby pytała co się stało.
Pożegnali się szybko i przerwali połączenie. Ubrał się pospiesznie i jak zwykle pod eskortą dziennikarzy wszedł do auta. Zmartwił się, że oni w końcu zaczną się poważnie interesować czemu jeździ do kliniki. Albo sobie zmyślą, że ma jakąś ciężką chorobę, albo wywęszą o co chodzi. Musi wrócić do rehabilitacji, żeby mieć jakąś wymówkę. W sumie ćwiczenia nie były mu już potrzebne, ale nie zabiją go, prawda?
Mężczyzna znowu przywitał go przed gabinetem i wprowadził do środka.
- Co słychać? - Wskazał ręką fotel.
- No słychać... - Westchnął i zapadł się w siedzenie - Zaręczyłem się - Uważnie obserwował reakcję, jaką wywoła.
- Gratuluję - Zupełnie naturalnie odpowiedział mężczyzna - Taka spontaniczna decyzja?
- Jak każda w moim życiu - Wszyscy mówią, że to zły pomysł. Że wpadamy ze skrajności w skrajność.
- A ty co sądzisz?
- Potrzebuję Aleksa jak nigdy wcześniej. Mam wrażenie... Wie pan - Poprawił się w fotelu - My jesteśmy naprawdę blisko, a ślub wydaje mi się dobrym sposobem, żeby być jeszcze bliżej.
- Chcesz, żeby Aleks był twój?
Chłopak uśmiechnął się smutno.
- Raczej, żebym ja był Aleksa.
Lekarz kiwnął głową ze zrozumieniem.
- A co on na to?
- Jak już przestaliśmy się kłócić? - Obaj uśmiechnęli się pod nosami - Zrobi wszystko czego ja sobie teraz zechcę. Chociaż myślę, że on sam też tego chce.
- Ale coś nie brzmisz, jakbyś był szczęśliwy.
- Nie, to nie to - Machnął ręką - Ja jestem, ale czuję, jak wszyscy reagują na ten pomysł.
- Bierzesz ślub ze wszystkimi, czy z Aleksem? - Spytał retorycznie. Krystian zrozumiał aluzję i kiwnął głową.
- A poza tym? Jakieś druzgocące nowiny? Jak sobie radzisz z Johanem?
Chłopak przez chwilę żuł język, szukając dobrej odpowiedzi.
- Dobrze to złe określenie, ale daję radę. Alek zachowuje się super. Nie muszę się nikomu z niczego tłumaczyć. Jest znośnie.
*** Trzy miesiące później***
Krystian stał w garderobie i wielkimi oczami przyglądał się dwóm wiszącym tam pokrowcom. Jeszcze tylko noc i kilka godzin z rana. Będą małżeństwem. Powtórzył w głowie to słowo kilka razy. Tak jak bronił tego pomysłu tyle czasu, to teraz szalał. Za to Aleks był Niagarą cierpliwości. Odbierał telefony od dziennikarzy, rozmawiał z firmą cateringową. Nie zgadzali się na wesele długo, ale w końcu pękli. Żadnych fajerwerków, uroczystość dla najbliższych przyjaciół. Właśnie! Przypomniało mu się i wybiegł na korytarz, zderzając się z Saszą.
- Lotnisko! Samochód! - Zaszyfrował swoją wypowiedź, ale Sasza chwycił go za ramiona i spojrzał w oczy.
- Załatwione. Kierowca odbierze Olgę i Polę jutro po 13.
- Ok... - Wypuścił powietrze - A
- Kochanie, wszystko jest w porządku. Jest załatwione. Musimy się tylko stawić - Przerwał mu
- Denerwuję się
- No serio? Nie poznałbym się! - Zdziwił się na żarty. Krystian pokazał mu język i poszedł się denerwować gdzie indziej.
Aleks patrzył za nim, aż zniknął za drzwiami gabinetu. Teraz sam mógł się oddać panice. Ślub go nie ruszał. Mieli zajechać na miejsce, powiedzieć, że się nie opuszczą i podpisać papierek. Jego do histerii doprowadzał dźwięk jego telefonu, a raczej smsy, które zwiastował. Od trzech miesięcy, od czasu, kiedy prasa ujawniła ich plany, otrzymywał wiadomości od Johana. Zupełnie jak kiedyś, ale teraz już ich nie lekceważył. Wynajął nawet ochroniarzy, którzy udając fotografów, jeździli za Krystianem krok w krok. Chłopak nawet utyskiwał, że ma dosyć obecności tych natrętów, ale Aleks miał to głęboko gdzieś. Na szczęście oni jeszcze nie musieli interweniować. Na ślub też zaplanował spiskową teorię dziejów. Zainspirowała go reklama, którą nakręcili, a która właśnie leciała w telewizji. Dojadą na miejsce pod przebraniem
Pola i Olga przylatują tu na panieńskie nazwisko Olgi. Tomas oficjalnie wyjechał do Danii. Do prasy "przeciekła" wiadomość, że uroczystość odbędzie się dzień później. Tylko, że dziennikarze ich śledzą, więc dojechaliby za nimi na miejsce. Dlatego w normalnych ciuchach wsiądą do auta z kierowcą i przyciemnianymi szybami. Wjadą do garażu biurowca Tomasa. Tam można wejść tylko z przepustką. Po jakimś czasie auto wyjedzie z dwoma facetami w środku, a oni w garniturach, zwykłym, wypożyczonym samochodem. Ciepło mu się zrobiło, jak pomyślał o tym cyrku. Widząc Krystiana wiedział jednak, że musi być twardy. Komórka zabrzęczała. Wyciszył dzwonek, bo miał go dość, ale te wibracje wcale nie były lepsze. Z zaciśniętym gardłem otworzył wiadomość.
"Do zobaczenia na ślubie. Złożę wam wyjątkowe życzenia".
Gdyby miał tyle siły, zmiażdżyłby telefon w ręce. Nie wiedział co gorszego może im zrobić. Chyba tylko zabić. Bał się. Bardzo się bał. Już dawno zgłosiłby to na policję, miał tam przecież jednego zaprzyjaźnionego funkcjonariusza. Krystian jednak wyraźnie mu zabronił. Na szczęście do tej pory nie spotkali Johana. Nie mieli za dużo czasu na imprezowanie, więc pewnie się mijali. Aleks dziękował za to losowi, bo inaczej nic, ani nikt by go nie powstrzymał.
Czas do wyjazdu minął jak z bicza strzelił. Zanim się zorientowali był ranek ostatniego dnia, kiedy nie byli małżeństwem. Aleks olał bycie opoką i był tak samo spanikowany jak Krystian. Ciągle coś przewracali, potrącali się. Ledwo zapięli zamek od sportowej torby na rakiety, do której wcisnęli garnitury. Aleks miał ochotę chlasnąć się w dziób.
Byli gotowi. Znaczy wszystko było gotowe...
Garnitury, obrączki. Naprawdę musieli tylko tam dojechać.
Samochód przed domem zatrąbił. Spojrzeli na siebie i potrenowali naturalne uśmiechy. Aleks zarzucił sobie torbę na ramię. Krystian założył bluzę od dresu i chwycił w rękę piłeczkę tenisową, która go odstresowywała.
Jadą pograć, jadą pograć - Powtarzali jak mantrę. Przed wejściem oblazł ich tłum. Aleks poczuł się odrobinę spokojniejszy, kiedy wyłowił z niego dwóch ochroniarzy, ale chłopak wciąż boleśnie ściskał jego knykcie. Wsiedli na tylnie siedzenie siedzenia auta i odjechali. Na ogon zaraz wsiedli im fotografowie. We względnym spokoju podjechali pod biurowiec. Okazali przepustki, wjechali, zostawiając natrętów na ulicy. Wysiedli, ale wcale nie mieli na to ochoty. Bladzi jak ściany oparli się o dach auta.
- Mam ich dosyć.
Krystian tylko przytaknął. Jego telefon zadzwonił. Kierowca spiął się, ale chłopak uśmiechnął się, rozwiewając jego niepokój.
- Wszyscy są już na miejscu. Ani śladu pijawek.
- To dobrze. Chodź się przebrać - Sięgnął po torbę z bagażnika. Windą wjechali do gabinetu Tomasa. Było pusto, nawet sekretarki nie było. Kartą i kodem, które dostali od przyjaciela, dostali się do środka. Ponieważ Tomas prawie żył w pracy, miał tu też w pełni wyposażoną łazienkę, z której skorzystali. Kiedy Aleks suszył włosy, Krystian prasował koszule. Potem zamienili się miejscami.
- Czasem to jego przywiązanie do pracy się przydaje - Mamrotał Sasza, wiążąc w skupieniu krawat.
- Daj to - Krystian strzepnął jego nieporadne ręce i wprawnie zawiązał elegancki węzeł. Pomógł mu włożyć marynarkę i poprawił chusteczkę w kieszeni. Potem Aleks zrobił mu to samo. Kiedy obaj wyglądali już jak powinni, Sasza sięgnął do kieszeni torby i wyciągnął pudełeczko. Westchnęli ciężko, obserwując jak znika w marynarce.
- Gotowy? - Odezwał się kierowca, ściskając drugiego za rękę. Krystian skinął głową. Po chwili zjeżdżali windą i siedzieli w samochodzie. Udało im się bez obstawy wyjechać z miasta. Podstęp się udał.
Na miejsce ślubu wybrali dom nad jeziorem, należący do Jussiego. Olbrzymia posiadłość z domkiem dla gości i sauną. Rezydencja znajdowała się w środku lasu, gdzie z wielkiego tarasu widać było taflę wody. Kiedy dojechali tam, na schodach czekała oczywiście Pola. Wyglądała ślicznie w eleganckiej, granatowej sukience i szpilkach. Wysiadali z auta już przy obstawie wszystkich gości. Kurcze... jakoś pięćdziesiąt osób wyglądało na mniej na papierze niż w rzeczywistości.
Jussi zabrał od nich obrączki. Jako drugi świadek zaprowadził ich do pokoju z krzesłami ustawionymi w rzędy. Czekała już na nich urzędniczka.
Obaj byli tak zestresowani, że chociaż próbowali, nie umieli sobie przypomnieć przebiegu uroczystości. Z letargu wyrwały ich dopiero życzenia, uściski i gratulacje. Nawet Olga wyglądała na wzruszoną. Przeszli do ogromnego pokoju tarasowego, gdzie stały stoły. Chociaż byli temu przeciwni, zatrudnili nawet dziewczynę z zespołem. Nie pozwolili sobie za to na żaden pierwszy taniec, porywając od razu na parkiet Olgę i Polę.
Wieczorem, kiedy wszyscy w najlepsze się bawili, jedna z kelnerek poinformowała gospodarzy, że ktoś czeka przy drzwiach. Spojrzeli po sobie zaskoczeni. Wszyscy byli przecież w środku. Czyżby jakiś dziennikarz jednak się przedarł? Podeszli do drzwi, a na schodach stał facet z kwiatami.
- Tak? - Aleks otworzył
- Dobry wieczór, firma kurierska, mam to dostarczyć panom - Zerknął na kartkę - Szejnie i Ratowiczowi - Łamał sobie język na ich nazwiskach.
- To my. Od kogo te kwiaty?
- Jest bilecik - Mężczyzna wskazał na bukiet - Podpisze pan? - Zwrócił się do młodszego, bo kierowca dorwał się do kartonika.
- Nie! - Warknął Sasza. Krystian zamarł z długopisem w ręce.
- Co?
- Nie przyjmą panowie?
- Nie. Proszę je oddać nadawcy i powiedzieć, że ma je sobie wsadzić.
- Aleks od kogo to? - Wyciągnął rękę w stronę karteczki, ale nie doczekał się odpowiedzi.
- Od nikogo.
- Przepraszam - Wtrącił się kurier - Ale będę miał problemy jeśli panowie ich nie odbiorą - Aleks wyrwał mu tabliczkę i podpisał się zamaszyście.
- A teraz weź te kwiaty i wyrzuć je po drodze, jasne? - Warknął na niego i zawrócił, trzaskając drzwiami.
- Ej, o co chodzi? - Pilot zatrzymał go, kiedy ten prawie biegł do stołu z alkoholem.
- Nie pytaj, dobrze? - Chwycił szklankę z dżinem i wódką, którą podał mu barman i wpił prawie duszkiem.
- Muszę. Kto wysłał nam te kwiaty? Mam prawo wiedzieć - Zniżył głos do szeptu, bo kilka osób już na nich patrzyło.
- Johan. Jesteś zadowolony? - Sarknął, ale natychmiast spuścił z tonu, widząc minę chłopaka.
- S...kąd wiedział gdzie. I kiedy! - Wyjęczał
- Nie wiem. Nie napisał. Było tylko, że mam, cytuję pilnować męża, bo mamy w towarzystwie szpiega.
- CO?! - Krystian podniósł głos. Zaraz obok zjawiła się Pola.
- Co jest? - Goście już mówią, że znowu się zaczyna. O co poszło?
- O nic. Loeb udzielił głupiego wywiadu, wkurzył nas.
- Jezu, przestańcie chociaż dzisiaj - Jęknęła zniesmaczona.
- Masz rację - Aleks przyciągnął do siebie Krystiana i ucałował w czoło - Nie bój się - Wyszeptał mu prosto w ucho.
Ale sam się bał.
Kiedy wszyscy myśleli, że właśnie konsumują swoje małżeństwo w domku dla gości, tam odbywał się dramat. Krystian od kilku godzin siedział na łóżku, trzęsąc się od płaczu. Teraz właściwie wstrząsał nim tylko niemy szloch, ale nie mógł się uspokoić. Aleks próbował już wszystkiego, ale po prostu nie umiał. Powiedział mu o wszystkim. O smsach, o ochroniarzach. Krystian wpadł w histerię. Nie wiedzieli już co myśleć ani co robić. Ktoś powiedział Johanowi gdzie są. Ktoś jest po jego stronie. Ktoś z tych przyjaciół, którzy siedzieli teraz w swoich pokojach i życzyli im wszystkiego najlepszego. Kierowca spacerował od okna do okna. Byli sami w lesie. Do domu było wprawdzie tylko kilko kroków, ale to potęgowało ich strach.
- Przestań! - Wydarł się w końcu, bo jednostajne buczenie Krystiana nie pozwalało mu skupić myśli. Chłopak nawet na niego nie spojrzał, zagłębiając się bardziej w kołdrę - Krystian, przestań, to nic nie da. Jego tu nie ma, tak? - Chłopak zachłysnął się powietrzem - Posłuchaj mnie - Stanął nad nim i wytrzymał tak długo, aż w końcu zapłakane oczy na niego spojrzały - Nie ma go tu. Ochroniarze są pod telefonem. Nic ci nie grozi. Ani tobie ani mi. Rozumiesz? - Mówił wyraźnie oddzielając każde słowo, dobitnie je podkreślając.
Ktoś zapukał do drzwi. Jak w zwolnionym tempie odwrócili głowy, spoglądając najpierw na siebie, a potem w stronę wyjścia.
- Wszystko w porządku? - Usłyszeli głos zaniepokojonego Tomasa. Wielka bryła lodu spadła Aleksowi z żołądka.
- Tak
- Wyszedłem na papierosa i usłyszałem, że się kłócicie.
Aleks podszedł do drzwi i uchylił je.
- Nic się nie dzieje - Niestety Krystian zniweczył jego wysiłki , kiedy wyrwała mu się kolejna, niekontrolowana fala szlochu.
- Krystian - Uchylił drzwi, nie zwracając uwagi na blokującego je Aleksa
- Idź s...sobie
- Czemu on znowu płacze?! Coś ty mu znowu zrobił?
- Czemu znowu ja? - Sasza był oburzony.
- Co się stało? - Spytał stanowczo
- Tomas, idź stąd. Nic się nie dzieje - Za plecami kierowcy stanął Krystian i przytulił się ufnie do jego boku.
- Słyszałeś co powiedział mój mąż? - Aleks nie chciał być niemiły, ale wyszło mu trochę opryskliwie.
- Trochę spanikowałem, wszystko gra - Uśmiechnął się, mrużąc zapuchnięte oczy - Tomas kiwnął głową i poszedł sobie, zostawiając ich na progu. Aleks zatrzasnął drzwi i przytulił go, kładąc ręce na biodrach - Nie rycz. Nie bądź jego ofiarą.
Słowa zadziałały jak wytrych. Krystian podniósł głowę, otarł resztki łez z policzków. Wpił się w usta Saszy.
W końcu porządna noc poślubna.
Wracając do Oslo nie mogli spokojnie porozmawiać, bo jechali z Polą i Olgą. Miały zostać jeszcze do poniedziałku, więc raczej szybko nie będą mieli okazji. Kobiety całą drogę przegadywały uroczystość, więc mogli spokojnie oddać się swoim rozmyślaniom. Co jakiś czas tylko przytakiwali. Tylko raz włączyli radio, żeby posłuchać wiadomości. W części plotkarskiej oczywiście wspomnieli o tym, że dzisiaj teoretycznie biorą ślub, ale od wczoraj nikt ich nie widział. Into your face suckers!
Dojeżdżali już do domu, kiedy wjechali w szpaler dziennikarzy, ustawionych po obu stronach ulicy.
- Co to ma być? - Olga była zszokowana.
- O kurna, ale jazda - Jej córka była natomiast zachwycona. Machała do reporterów.
- Pola! - Skarcił ją brat - Oni tak mają. Wystają tu, ale dzisiaj jest ich trochę... więcej. Nie gadajcie z nimi - Obrócił się między zagłówkami i spojrzał na nie poważnie - Nie chcę, żebyście były w brukowcach. Możecie zasłonić twarze.
- Oszalałeś? - Pola nie kryła oburzenia.
- Mówię poważnie - Warknął, kiedy Aleks zatrąbił, żeby dostać się na miejsce parkingowe. Wyłączył silnik, zerknął kątem oka na rodzinę.
- On ma rację. Wam też nie dadzą spokoju. Przekręcą i wykorzystają każde wasze słowo. Zróbcie to dla nas.
Skinęły głowami, ale Pola i tak poprawiła fryzurę. Flesze błyskały od chwili kiedy zaparkowali, ale przez przyciemniane szyby nie było dużo widać. Błyski oślepiły ich, kiedy wysiadali. Kobiety zasłoniły się torebkami, szybko przemykając do drzwi.
- O której ślub? Gdzie byliście cały czas?
- Nie zaprosicie nas?
Reporterzy zaczepiali ich. Krystian błysnął zębami i uniósł dłoń z obrączką. Poruszał triumfalnie palcami. Mężczyzn na chwilę zatkało.
- Spóźniliście się - Poklepał jednego po ramieniu, ze współczującą miną. Aleks zdążył otworzyć drzwi i wpuścić do środka teściową i szwagierkę. Zauważył Krystiana przy dziennikarzach. Podszedł do nich i opiekuńczym gestem otoczył jego ramiona.
- Nie rozmawiamy z obcymi, kochanie - Zażartował.
- Właśnie tłumaczyłem panom, że mogą sobie iść, bo już po ptokach - Powiedział po polsku.
- Ładnie powiedziane - Swoją obrączkę też zaprezentował zebranym, przytulając się do pleców męża. Nie reagując na krzyki, pociągnął go do środka i zamknął drzwi. Byli w bezpiecznym schronieniu. W końcu mogli się odprężyć. W prawdzie w kuchni krzątały się Pola z Olga, ale w sumie to nawet dodawały im otuchy. Spojrzeli sobie w oczy i Aleks skinął głową w stronę łazienki. Zamknęli się w niej i przez dłuższą chwilę milczeli.
Ciszę przerwał dopiero Krystian.
- Coś musimy z tym zrobić.
- Ta - Aleks przytaknął
- Mówię poważnie, musimy się dowiedzieć, kto nas sypnął. Musimy przestać się dawać.
- Najprościej byłoby to zgłosić na policję
Krystian zmroził go spojrzeniem, ale starszy nie uległ.
- Mówię poważnie - Powtórzył po nim.
- Ten temat już skończyliśmy.
- Jak chcesz - Wzruszył ramionami - Ale innego rozwiązania nie widzę. Mamy zmienić komórki? Nie wychodzić na imprezy?
- Wręcz odwrotnie.
- Chcesz go spotkać? Oszalałeś? - Odsunął się od niego, jakby bał się, że jest wariatem.
- Z tobą się go nie boję. Nie zwalniajmy ochroniarzy, zawsze będzie pewniej.
- Nie wiem - Potarł twarz dłońmi - To chyba nie najlepszy pomysł.
- Innego... Lepszego - Dodał widząc jego minę - Nie mamy.
- Chłopcy, wychodźcie, zrobiłam coś do jedzenia.
- Już - Krystian odpowiedział od niechcenia.
- Proszę cię, stań po mojej stronie - Szepnął jeszcze do Aleksa, przytulając się.
- Zawsze jestem po twojej stronie - Mruknął mu w ucho, a potem pocałował w je.
Tak jak przypuszczali, cały dzień dziennikarze nękali ich telefonami. Co bardziej podejrzliwi ciąż koczowali pod drzwiami, ale większość sobie pojechała. Niedługo mieli pozbyć się miejscowych natrętów, bo wyjeżdżali na Węgry i mieli już nie wracać do Oslo, ale jechać prosto do Portugalii, skąd wypływali do Australii.
Aleks nic nie mówił, ale trochę męczyło go to, że nie mogą po prostu wsiąść w samolot i po kilku godzinach być na miejscu. Krystian powinien nad tym popracować. W końcu on po wypadku natychmiast wsiadł do samochodu, a przecież też się bał. Krystian najwyraźniej nie widział problemu, bo śmiał się, że będą mieli miesiąc miodowy.
Dzisiaj mieli mieć "miodowy wieczór". Krystian zmusił go właściwie do tego, żeby dzisiaj wyszli. Sam wolałby posiedzieć w domu. Wystawiali mu się po prostu na celownik. Nie rozumiał go. Wczoraj wył jak potępiony, a dzisiaj chciał mu spojrzeć w twarz. Wolałby siedzieć w domu, pomyśleć o tym, przekonać Krystiana do zgłoszenia policji.
Jego młody Koch... mąż, ugh, ciągle dziwnie to brzmiało w jego głowie... Jego młody mąć chciał wcielić swój ryzykowny plan w życie i to jak najszybciej. Olga nie była zachwycona, że chcą imprezować, ale najwyraźniej ślub wprawił ją w dobry nastrój i szybko machnęła ręką. To też było dziwne. Kilka miesięcy temu rzuciłaby się Saszy do aorty, a teraz uśmiechała się łagodnie, kiedy tylko on i syn pojawiali się na horyzoncie. Kobiety są dziwne...
Pola za to miauczała, żeby też mogła iść. "Nie będę wam przeszkadzać, przecież wiecie!" Może i nie, ale nie o to chodziło. Krystian nie chciał, żeby Johan zobaczył ją w ich towarzystwie. Aż się wzdrygnął na myśl, że on mógłby znaleźć się koło niej. A znając jej naiwność, oczarowałby ją tak szybko, jak zrobił to dawno temu z nim.
Odmówili stanowczo, co spotkało się z głośnym protestem, ale poddała się, kiedy zorientowała się, że tym razem to nic nie da. Z zawiścią przyglądała się ich przygotowaniom. Siedziała na środku korytarza, obserwując wnętrze garderoby. Zazdrościła im nie imprezy, ich miała na kopy. Zazdrościła im siebie. Tego jak w oczach jej brata płonął żywy ogień. Nawet wtedy, kiedy spojrzał na Aleksa nawet przelotnie. Tego jak Sasza go dotyka, jak muska ustami różne części jego ciała, te które akurat ma najbardziej pod ręką. I jak nie robił tego w samczy, seksualny sposób, tylko mówiący "niewyobrażalnie cię kocham". Jak oni w ogóle mogli bez siebie wytrzymać tyle czasu?
- Zdajesz sobie sprawę, że ciągle go obcałowujesz? - Spytała w końcu, całkiem rozbawiona, kiedy jej brat nie mógł zapiąć koszuli, bo ten ciągle mu przeszkadzał.
- Wcale nie - Aleks spojrzał zdumiony
- Tak - Krystian roześmiał się - Nie dajesz mi się ubrać.
- Przepraszam, nie kontroluję tego - Zakłopotany potarł policzek. Naprawdę robił to odruchowo.
- Mi to nie przeszkadza - Pilot chwycił jego policzki i dał mu soczystego całusa. Pola zasłoniła sobie oczy.
- To ochroniarze? - Krystian spytał Aleksa, kiedy w lusterku po raz kolejny zobaczył czarnego Forda. Sasza obrócił się za siebie.
- Tak, poprosiłem, żeby za nami jechali. Jeden zostanie przed wejściem, a drugi pójdzie z nami - Młodszy tylko pokiwał głową, gryząc usta - Nie musimy tam jechać. Ja wciąż uważam, że to nieszczęśliwy pomysł.
- Nie - Szybko zaprotestował - Chcę tam jechać. Tylko się nie rozdzielajmy - Kątem oka spojrzał na męża, który podobnie jak on, zawsze wyczyniał na fotelu akrobacje - Na mnie krzyczysz jak tak robię.
- Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Chciałbym już być na miejscu.
- Dojeżdżamy już - Wiedziony doświadczeniem zaparkował blisko klubu, w świetle latarni. Ostatnio zgubiło go właśnie to, że tak nie zrobił. Wysiadając byli tak otępiali, że nawet przystanęli na chwilę, kiedy chcieli zrobić im zdjęcia. Kilka kroków przed nimi był dyskretny ochroniarz.
- Czy wy nie powinniście być właśnie na swoim weselu? - Christian zdziwiony wpuszczał ich za taśmę.
- Mały fortel - Aleks wyszczerzył się i postukał swoją obrączkę
- No tak - Bramkarz roześmiał się - Gratulacje. Zawsze uważałem, że fajna z was para.
- Dzięki
- Miłej zabawy - Krzyknął jeszcze za nimi.
Wiedzieli, że ochrona odwiezie ich do domu, więc bezkarnie udali się do baru. Kilka osób rozpoznało ich i składało pijackie życzenia. To nawet było miłe. Niezła odmiana po ciągłych krytykach, które słyszeli od miesięcy. Rzucili się w odmęty parkietu i szaleli dobre kilka godzin bez przerwy, aż w końcu Aleks pomyślał, że może uda im się uniknąć pójścia do części dla VIPów. Niestety w chwili gdy to pomyślał, Krystian wskazał palcem sufit. Bez słów pytał czy pójdą na górę. Niechętnie, niepewnie skinął. Poprowadził go przez tłum na schody. Jak cień podążył za nimi ochroniarz. Prawie zapomnieli, że z nimi jest. Rozejrzeli się, ale Johana nie było w okolicy. Aleks przysunął się do Krystiana, sięgając ustami do ucha.
- Tylko nie szukaj guza - Wyszeptał
- Przecież nic nie robię
- Mówię tylko... - Zobaczył go. Wychodził z toalety, śmiejąc się i obejmując ramieniem jakiegoś chłopaka. Krystian wyczuł go i gwałtownie się odwrócił. Sasza zacisnął ręce na jego ramionach tak, jak wtedy gdy on mu powiedział. Krystian przycisnął się do niego, ale nie ze strachu, ale z obawy, że to Aleks nie wytrzyma.
- Chcesz wyjść? - Starszy spytał go wyjątkowo spokojnym tonem.
- Nie. Chodź się napić - Pociągnął go do baru. Kiedy zamawiali kamikaze, zawsze wzbudzali zainteresowanie. Tyle wódki na raz mało kto pił. Cztery niebieskie szoty zniknęły i odwagi mieli już jakby więcej. Krystian objął kierowcę w pasie i poszli usiąść. Przechodząc środkiem parkietu nie umknęli jednak uwadze Johana. Mężczyzna zmarszczył brwi i niezadowolony zmrużył oczy. Wstał.
Pilot akurat sięgał do ust Aleksa. Wpił się w nie, namiętnie przeciągając pieszczotę.
- Igrasz z ogniem - Zdążył jeszcze wyszeptać Sasza
- Nie. Z moim mężem - Lekko szkliste oczy znaczyły, że alkohol zrobił swoje.
- Nie za dobrze się bawicie? - Suchy głos przerwał im. Krystian przez długie sekundy patrzył w oczy partnera, zanim przeniósł wzrok na mężczyznę.
- Chcesz coś konkretnego, czy tak przyszedłeś potrenować skurwysyństwo? - Gładkość z jaką słowa przechodziły mu przez gardło dziwiła.
- Chciałem spytać czy podobały się wam kwiaty - Odzyskał mowę po chwili zaskoczenia.
- Mi tak, ale Aleks kazał je wyrzucić - Nie puszczał jego ręki.
- Może powinienem dać wam prawdziwy prezent?
- Tak, na przykład spierdalać
Aleks nie wytrzymał. Podniósł się, a zaraz za nim poderwał się młodszy. Sasza chwycił rękę Johana, jakby się witali, a potem przyciągnął do siebie, tak jak obejmują się znajomi.
- Zbliż się do niego na 500 metrów, a moi ochroniarze odstrzelą ci głowę szybciej niż pomyślisz o dotknięciu go. To nie koniec.
Poklepał go po plecach i odsunął się z jadowitym uśmiechem.
- Masz rację. To nie koniec - Mruknął, aż Krystianowi przeszły po plecach ciarki. Aleks natychmiast odwrócił się do niego i objął, jakby chciał osłonić przed ciosem. Stali tak, nie wiedząc jakie słowa byłby w tej chwili odpowiednie. Kiedy odsunęli się od siebie, obok zmaterializował się ochroniarz.
- Iść za nim? - Spytał Aleksa, ale wzrok miał utkwiony w postaci natręta.
- Nie, dzięki. Ale bądź w pobliżu. On też na pewno nie jest sam.
Mężczyzna skinął głową i znowu wtopił się w tłum.
- Uważasz, że powinniśmy się obawiać? Co jeszcze mógłby zrobić?
- Wolę się nie zastanawiać. - Ucałował jego głowę, znowu przytulając.
- Przepraszam - Krystian odwrócił twarz - Przesiąknąłeś jego perfumami.
Aleks westchnął odsuwając się od niego na bezpieczną odległość.
(cz 4)
364 dni później
Krystian siedział w gabinecie terapeuty. Ostatnio odwiedzał go już bardzo rzadko. Właściwie to chyba mógłby przestać. Wszystko było niewiarygodnie cudowne. Zaczęli kolejny sezon, z kolejną spektakularną wygraną w Monte Carlo. Prawie przezwyciężył strach przed lataniem. Głównie dlatego, że miał dość tych upiornie długich podróży. Co prawda wsiadł dopiero do samolotu, który stał na płycie, ale przynajmniej już go nie paraliżowało. Postanowili z Aleksem, że niedługo spróbują wybrać się gdzieś razem. Aleks... To właśnie on był najcudowniejszy ze wszystkiego. Już nie czuł się głupio mówiąc "mój mąż", był z tego dumny. Jutro mieli pierwszą rocznicę ślubu.
Lekarz z nieśmiałym uśmiechem słuchał jak jego pacjent wesoło szczebiocze. Tak zupełnie niepodobny do tego wystraszonego i nieśmiałego chłopca, który przyszedł do niego trochę ponad rok temu.
- Wiesz, tak sobie myślę... Moja praca jest chyba skończona - Odezwał się w końcu, kiedy Krystian przestał opowiadać o tym jak się cieszy, że Andrzej będzie miał dziecko. Chłopak zrobił duże oczy.
- Naprawdę? Myślałem, że lekarze nigdy tak nie mówią.
- Mój gabinet zawsze będzie dla ciebie otwarty, ale nie wiem czy będzie ci potrzebny. Jesteś szczęśliwy i każdy element układanki masz na właściwym miejscu.
- Mam nadzieję - Westchnął - Nie wierzę, że to mówię, ale lubię tu przychodzić. Nie boisz się mówić co o mnie myślisz - Przez te miesiące zdążyli przejść na "ty", a Krystian oberwać kilka bur za to, że nie jest rozpieszczony albo złośliwy.
- Niestety z reguły jest tak, że pacjenci opowiadają smutne rzeczy, kiedy zaczynają mówić o wesołych i aż się chce słuchać, to należy się rozstać.
Krystian był z siebie dumny. Po wizycie skoczył jeszcze na rehabilitację, na którą chodził już z przyzwyczajenia, a nie potrzeby. Pod budynkiem czekali paparazzi, których pozdrowił. Zdecydowaną większość znał już z imienia. Nie wściekał się już. Jeśli nie możesz z kimś wygrać - przyłącz się do niego. Uśmiechnął się szeroko, patrząc przez szybę swojego nowiutkiego samochodu, który odebrał rano. O tak. Był szczęśliwy.
***
Aleks odebrał właśnie pocztę. Kiedy zobaczył dużą, szarą kopertę, cisnął stosem listów na podłogę i zaklął. Tym razem nawet jej nie otworzył. Doskonale wiedział co jest w środku. Kilkanaście zdjęć Krystiana, robionych z ukrycia. Koperta zawsze była zaadresowana do niego, więc mąż nigdy nie zobaczył zawartości. Jak zawsze podszedł do kominka i spalił je. Przychodziły już od pół roku. Dzień w dzień. Poczuł, że dygoczą mu dłonie. To było jakby miał rozdwojenie jaźni. Z jednej strony był Saszą, zwycięzcą, kochankiem, bogaczem. A z drugiej Aleksem, który każdego dnia drżał ze strachu o swojego męża.
Nie powiedział mu. Znowu go oszukiwał, ale naprawdę nie umiał patrzeć na jego strach. Wolał przeżywać go za siebie i za niego. Ciągle pocieszał się, że ma ochronę. Krystian uważał to za jego fanaberię, ale godził się, bo wiedział, że on tego chce. Wszystko układało się pozornie dobrze. Gdyby nie Johan, nie mógłby na nic narzekać
Bandyta zawsze wyczuwał jego podły nastrój, jakby miał radar.
Telefon zadygotał. Tym razem wiadomość przyszła z nowego numeru. W ogóle przychodziły z kilku.
"Wiesz gdzie jest twój mąż? Spytaj goryli czy czegoś nie zgubili"
Serce mu stanęło. Powietrze zatrzymało się w płucach i nie chciało ulecieć. Zanim zdołał się połączyć z ochroniarzami, sami zadzwonili.
- Gdzie on jest?! - Wrzasnął, aż mężczyzna po drugiej stronie musiał odsunąć słuchawkę od ucha.
- Chyba go zgubiliśmy
- Chyba? Kurwa widzicie go? Nie? To co za "chyba"?!
- Jechaliśmy razem, ale on nie zauważył, że zostaliśmy na skrzyżowaniu i pojechał. Nie możemy go złapać, a telefon nie odbiera.
- Szukajcie go dalej. Albo samochodu Johana.
- Szefie bez paniki.
- Nie mów mi czy mam panikować! Johan przed wami poinformował mnie, że go zgubiliście.
- Kurwa
- Szukajcie ich.
Rozłączył się i natychmiast wybrał numer Krystiana. Kiedy odezwał się po kilku sygnałach, Aleksowi odebrało mowę.
- Kochanie? - Chłopak spytał zaniepokojony.
- Tak... Jestem. Wszystko ok.? Gdzie jesteś?
- W Oslo City. Idę po zakupy do Meny.
- Gdzie ochroniarze?
- A wiesz, że chyba ich zgubiłem - Odparł beztrosko - Próbowałem nawet zadzwonić, ale na parkingu nie miałem zasięgu. O jeny, jaki piękny płaszcz!
- Krystian proszę cię idź usiądź w kawiarni i poczekaj na nich. Powiem im gdzie jesteś.
- Nie trzeba, to tylko zakupy. Chyba kupię ten płaszcz. Ma takie patki fajne
- Krystian - przerwał mu, próbując opanować zniecierpliwienie - Zrobisz o co proszę.
- Coś się stało? - Wyczuł go.
- Nie, ale niepokoję się dzisiaj, nie wiem czemu. Zrób to dla mnie, proszę.
- Jasne - Nie chciał go denerwować w rocznicę - Już siadam w BIT
- Dzięki
Znowu zaczął się łączyć z pracownikami.
- Jest w Oslo City, w BIT. Nic się nie dzieje, ale jedźcie tam.
- Jasne. Pewnie nie mógł złapać zasięgu na parkingu.
- Nie gadajcie, tylko jedźcie
Mężczyźni byli tuż obok. Zatrzymali się na piętrze parkingu najbliżej knajpki. Podchodzili już, widzieli go przez szybę. Nagle jakiś mężczyzna nachylił się nad nim i chwycił za ramię, jakby chciał go podnieść. Przyspieszyli kroku. Krystian wyrwał mu rękę, ale ten znowu go uchwycił. Zaczęli biec. Wpadli do środka.
- Krystian - Jeden z nich chwycił go za drugie ramię - Możemy w czymś pomóc? - Natręt odsłonił zęby jak drapieżnik.
- Chcieliśmy tylko porozmawiać, prawda? - Krystian milczał, ale bokiem przycisnął się do boku ochroniarza. Obcy odszedł.
- Kto to był?
- Nie wiem. Jakiś wariat. Zaczął coś bredzić, chciał, żebym z nim poszedł - Chłopak był wystraszony.
- Zgłosimy to ochronie. Zadzwonisz do Aleksa? Powiedz mu, że wszystko ok.
Pilot skinął głową, ale zatrzymał ich jeszcze.
- Nie musimy mu o tym mówić, tak?
Mężczyźni po chwili wahania skinęli głowami. Krystian chwycił telefon. Sasza wyraźnie się uspokoił, kiedy wiedział, że nie jest sam. Zirytowany jego nadopiekuńczością, która nagle wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem kierowcy, minął sklep z płaszczami i musiał się cofać.
Musiał jeszcze zrobić zakupy, bo umówili się, że kolację zjedzą w domu.
Kilka godzin późnij, obładowany jak juczny osioł wszedł do kamienicy. Zabronił ochroniarzom nosić za sobą toreb. Dopiero mieliby w gazetach używanie. Już wystarczyło, że komentowali samą ich obecność, sugerując, że odbiła mu sodówka. Przyjaciele też się dziwili, ale łatwo im wytłumaczył, że to Aleksowi odbiło, ale z troski. Tak jak oświadczył ponad rok temu, odpuścił i teraz znosił niektóre fanaberie kierowcy, jeśli tylko on znosił jego. A mama i Tomas byli nawet zadowoleni, że ktoś pilnuje, żeby nie wpakował się w kolejne kłopoty.
- Jestem! - Krzyknął, pozwalając, żeby pracownicy zamknęli za nim drzwi. Odstawił torby na podłogę. Nikt nie odpowiedział - Aleks? - Nadal nic - Nie mówił wam, że wychodzi?
Mężczyźni zaprzeczyli. Wszedł do kuchni. Na lodówce migała lampka, sugerująca, że jest na niej wiadomość. Mąż nagrał mu coś. Krystian uważał, że gadająca lodówka to przesada i prawie nigdy z tej opcji nie korzystali, ale tym razem był zaciekawiony. Nacisnął przycisk i rozległ się głos Saszy.
Cześć, jak już zauważyłeś, nie ma mnie w domu. Wejdź do gabinetu, coś tam na ciebie czeka.
Chłopak uniósł brwi w zdziwieniu. Co to miało być? Rozejrzał się jeszcze raz po parterze, ale nikogo naprawdę nie było. Zgodnie z instrukcją udał się więc na piętro. W pokoju panował przyjemny półmrok. Co tu miało czekać? Rzucił okiem na regały, stolik, a na końcu na biurko. Laptop Aleksa był włączony. Przysiadł na fotelu i poruszył palcem po touchpadzie.
Z ciemności wyłonił się pulpit, a na nim jedyna ikonka.
PRZECZYTAJ MNIE
Coraz bardziej zdziwiony kliknął. To był list do niego.
Kochanie, dzisiaj nie powinieneś stać przy garach. Wiem, że tak się umówiliśmy, ale zmieniłem plan. Mam dla ciebie niespodziankę. Idź teraz do sypialni, ubierz się w to, co Ci przyszykowałem. Na dole czeka samochód. Tam będzie następna wskazówka. Zaufaj mi i nie próbuj do mnie dzwonić, bo niczego się nie dowiesz.
A.
Co to za sekrety? Będzie go szukał? Mieli spędzić miły wieczór w domu, a teraz miał zdać się na romantyzm Aleksa? Wylądują w drogiej restauracji, z kwartetem smyczkowym za plecami? Niestety teraz chyba nie mógł nic na to poradzić, bo Sasza faktycznie nie odbierał telefonu. Mamrocząc pod nosem, co myśli o takich niespodziankach poszedł się przebrać. Na łóżku leżał karton, taki w jakim odebrali swoje ślubne garnitury. Zerwał przykrywkę, jakby chciał jej pokazać, że w ogóle nie interesuje go co jest w środku. Zamrugał kilka razy. Co? Kombinezon rajdowy? Odrzucił bibułę i wyciągnął go. Tego się nie spodziewał. Będą jeździć? Rzucił go na łóżko i zaczął się przebierać. Pełen romantyzm. On, Sasza, obaj spoceni w tych sztywnych ciuchach.
Ze swojej torby wyciągnął jeszcze prezent dla Aleksa i wyszedł przed dom. Na progu aż się cofnął. Na chodniku stał zaparkowany ich zielono-niebieski samochód rajdowy, a o niego opierał się... Jussi.
Wyjątkowo rozbawiony Jussi.
Kilku dziennikarzy pstryknęło zdjęcia tej niecodziennej scenie, inni już pakowali się do swoich aut. Widok był doprawdy kuriozalny. Dwóch pilotów, rajdówka i żadnego kierowcy.
- Cześć - Odezwał się w końcu przyjaciel.
- Co to ma być za gra? - Mocnym krokiem zbliżył się do niego.
- Sam sobie odpowiedziałeś. Gra.
- Dobra, poddaję się. O co chodzi?
- Sam przeczytaj - Wręczył mu kopertę.
"Nie denerwuj się na mnie!
Cholera, skąd wiedział, że będzie się denerwował?
Dzisiaj zobaczysz jak to jest być mną. Zawsze to ty dajesz wskazówki, a dzisiaj będziesz musiał ich słuchać. Zabiorę cię w fajne miejsca. Jussi cię pokieruje."
- Pokierujesz mnie? Będziesz moim pilotem? - Oniemiał z zaskoczenia. On miał być kierowcą? To niedorzeczne.
- Czas ucieka. Wsiadaj - Norweg poklepał maskę. Chłopak westchnął i poszedł na drugą stronę.
- No dobra, dawaj - Rzucił mężczyźnie, odpalając.
Jussi był twardy, nie chciał mu nic powiedzieć. Zamiast po prostu zdradzić m cel podróży, dyktował instrukcje, na wpół z głowy, na wpół z notesu, który trzymał na kolanach.
Słuchanie ich było o wiele trudniejsze niż czytanie. Nie jechali za szybko, bo wciąż byli w mieście, ale i tak udało im się zgubić dwóch dziennikarzy, którzy za nimi ruszyli. Kiedy wyjechali za obrzeża Oslo Krystianowi zaczęło coś świtać. Otoczenie robiło się jakby znajome. Jak był już pewien tego gdzie jest, Jussi kazał mu się zatrzymać. Posłusznie zgasił samochód, a przyjaciel wysiadł. Jemu kazał zostać w środku. Zauważył zaparkowany nieopodal jego wóz. Zaraz... zostawi go tu? Tu czeka Aleks? Ale gdzie? Zaczął się rozglądać, a w tym czasie Jussi zrównał się z nim i opuścił szybę.
- Czekaj na znak. Wszystkiego najlepszego - Mrugnął do niego i odjechał. Jaki kurna znak?! Mannę z nieba? Już miał zawrócić w stronę domu, kiedy od strony lasu ktoś szedł.
- Tomas? - Jęknął zdziwiony i wyszedł - Ty też?
- Wszystkiego dobrego - Mężczyzna uścisnął go po ojcowsku.
- Dzięki. Żebym jeszcze wiedział co jest grane.
- Dowiesz się niedługo.
- Jaka jest twoja rola? - Westchnął, bo wiedział już, że nie poradzi nic na to, że jest elementem gry Aleksa. Czuł się jak Alicja w Krainie Czarów. "Przeczytaj mnie", znajdź przewodnika...
- Mam ci to dać - Teraz zauważył, że Tomas ma na ramieniu torbę, z której wyciągnął coś co wyglądało jak książka i kopertę.
Książka okazała się albumem z ich zdjęciami z rajdów. W domu stały tylko dwa, a tu było ich ze sto.
- Czemu akurat tu? - Chłopak spytał, kiedy skończył oglądać - Bo tu się poznaliśmy?
Tomas skinął głową i uśmiechnął się do tego wspomnienia. Jacy oni byli wtedy...
- Otwórz - Polecił mu, wskazując na kopertę. Krystian ją rozerwał.
"Złóż ofiarę słońcu, może dostaniesz następną wskazówkę"
Słucham? Miał ochotę zacząć krzyczeć. Co to ma być za szyfr? Złożyć ofiarę słońcu? Ma tu zatańczyć nago, machając liśćmi paproci, czy co? Mówił jak jakaś Pytia... Coś mu zaświtało.
Pytia?
- Tomas, Apollo był bogiem słońca, nie? - Musiał sobie zapalić, żeby się nie denerwować. Przyjaciel wzruszył ramionami, ale jego uśmiech wskazywał, że trafił. Wygrzebał z auta telefon i wybrał połączenie do Poli.
- Już myślałam, że nie zadzwonisz!
- Mogłem się domyślić, że ciebie ta zabawa nie ominie. Może powiesz mi o co chodzi? - Nie dawał za wygraną. Może ktoś w końcu pęknie.
- Nie wiem nic poza moją instrukcją. Pewnie Aleks się bał, że ci wygadam.
- Raz by się na coś przydała ta twoja wścibska natura. Dobra, dawaj.
- Najpierw ofiara! - Żachnęła się siostra.
- Słucham?
- Przeczytaj sobie, masz złożyć ofiarę. Czekam.
- Nie wiem, wymyśl sobie coś, bo ja nie ogarniam dzisiaj - Był zrezygnowany, trochę głodny, a oni wszyscy rzucali mu kłody pod nogi. Nie tak wyobrażał sobie swoją rocznicę.
- Boską torebkę, nawiązując do tych greckich klimatów.
- Jaką torebkę?
- Od Hermesa - Wiedziała, że jemu to nic nie powie. Jeśli się zgodzi, to kupi. Będzie się przeklinał, że nie spytał o jej cenę, ale to już jego problem.
- Ok., nawet i od samego Zeusa, ale proszę cię powiedz co mam dalej robić.
- Jedź tam, gdzie pierwszy raz spędziliście noc.
- S... Słucham? - To jej kazał powiedzieć? Ze wszystkich osób, wybrał sobie akurat jego siostrę?!
- Ja też się oburzyłam, ale wyjaśnił mi, że wcale nie chodziło mu o seks, tylko o dosłowność. Gdzie byliście razem całą noc?
- Już wiem - Uśmiechnął się słabo - Dzięki.
Bez pilota i ze znanym celem szło mu szybciej. Tomas nie chciał podwózki, bo miał tam swój transport. Krystian ruszył więc sam w stronę Aquarium. Dzisiaj klub był zamknięty, ale przecież chyba nie chodziło o imprezę. Po drodze jeszcze raz spróbował połączyć się z Aleksem, ale sygnału wciąż nie było. Pod drzwiami klubu, ku jego zaskoczeniu, stał Christian. Podszedł do niego, ale bramkarz rzucił mu obojętne spojrzenie.
- Ma pan kartę? - Spytał go tak, jakby widzieli się pierwszy raz
Krystian zgłupiał.
- Nie... Skąd miałem wiedzieć... Christian, wpuść mnie
- Dzisiaj wejście tylko na kartę - Poinformował go agresywnym tonem. Takiego go pilot nie znał - Poszukaj w aucie - Poradził mu.
Krystian jęknął cicho. Miał dość zagadek i powie to Aleksowi jeśli tylko zastanie go w środku. Minęły już prawie trzy godziny odkąd wyjechał z domu. W samochodzie nie było tylnich siedzeń ani schowka. Gdzie niby miałaby być schowana karta? Wsiadł i rozejrzał się, ale tak jak przypuszczał nie mógł jej znaleźć. Jego wzrok padł na notatnik, który zostawił Jussi. Potrząsnął nim, żeby zafurkotały kartki. Błękitny prostokąt wypadł na siedzenie. Z triumfalną miną wrócił pod wejście.
- Proszę - Christian odsunął taśmę, ale badawczo przyjrzał się karcie - Krystian Szejna - Ratowicz - Przeczytał wygrawerowane litery. Chłopak wyrwał mu ją z ręki i przeczytał jeszcze raz na głos. Nie używał dwóch nazwisk. Nawet ich nie miał, bo Aleks tego nie chciał. Zmienił zdanie? Kręcąc głową wszedł do ciemnego wnętrza. I co dalej? Było pusto i cicho. Odsunął kotarę i zobaczył smugę światła. Poszedł na piętro. Był tam tylko barman. Zaraz... Andrzej?
Prawie podbiegł do lady. "Barman" uśmiechnął się szeroko.
- Co dla pana?
- Chyba wskazówka - Wzruszył ramionami.
- Co to za brak entuzjazmu? Mój przyjaciel tak się postarał, a ty taki smętny. Mój drink ze wskazówką poprawi ci nastrój - Położył na blacie podkładkę i szklankę, którą trzymał pod kontuarem. Krystian się roześmiał. Alicja. "Wypij mnie". Uniósł szklankę i wychylił zawartość. Nic się nie stało. Z resztą, zganił się w myśli, czego się spodziewał. Andrzej popatrzył odrobinę rozbawiony.
- Co?
- Nic.
- Gdzie instrukcja?
- Już ci ją dałem - Wyszczerzył zęby. Jezus Maria, matko i córko, gdzie? - No rozejrzyj się! - Krystian spojrzał raz jeszcze na pustą szklankę, na bar, na podkła... Było na niej nadrukowane zdjęcie zorzy polarnej. Wspomnienie tamtej nocy rozwiało jego zirytowanie. To była jedna z najlepszych chwil, jakie miał w życiu. Tylko o co chodziło? Przecież nie oczekiwał chyba...
- Mam pojechać na Biegun? - Jego mina wskazywała co myśli o tym pomyśle.
- Wystarczy, że poszukasz jej w Oslo.
- Zorzy?! Niby jak? - Ostatni raz była nad miastem dziesięć lat temu. Nie wierzył, że Aleks ją wyczarował, przewidział czy co tylko - Poproszę o jakąś wskazówkę.
- Proszę bardzo. Śpiąca Królewna.
- Oszalałeś... - Krystian był załamany. Co to ma wspólnego z zorzą? Była bajkowa, ale nie jak smoki i zaczarowane wrzeciona.
- Nic więcej nie mogę powiedzieć - Rozłożył ręce.
- No ok. - Krystian wstał ze stołka i zaczął spacerować - O co chodziło w tej bajce? - Mówił sam do siebie. To jego siostra oglądała bajki o księżniczkach, nie on... - Była para królewska, urodziła im się córka i dostała dary od trzech wróżek, a wiedźma ją przeklęła. Ona zamieszkała z wróżkami, żeby czar jej nie dopadł, ale i tak dopadł i zasnęła na 100 lat, bo Książe obudził ją pocałunkiem. - Gdzie tu zorza?
- Dobrze, że nie będziecie mieć dzieci, bo jeśli tak opowiadasz bajki - Pokręcił głową przyjaciel i przechylił się o bar. Zaczął opowiadać ściszonym tonem - W wielkiej i pięknej krainie, rządziła piękna królowa i mądry król. Im i ich poddanym wiodło się dobrze. Władcy pragnęli tylko jednego - potomka. Pewnego dnia, kraj obiegła szczęśliwa wiadomość - Królowa spodziewała się dziecka. W dniu narodzin, wszyscy oczekiwali ze zniecierpliwieniem wiadomości z pałacu. Wieczorem na świat przyszła śliczna dziewczynka. Dali jej na imię Aurora - Zawiesił głos i spojrzał na niego wyczekująco. Niestety twarz Krystiana oprócz tego, że była zmęczona, nie wyrażała zrozumienia - No proszę cię, pomyśl!
- Aurora - Mruknął - Aurora... - Olśniło go - Aurora! Borealis!
Andrzej odetchnął z ulgą.
- Ale i tak nie wiem co dalej. Co ja mam zrobić z Aurorą w Osl... - Boże, jakim był debilem. Walnął się ręką w czoło. Andrzej się roześmiał.
- Już myślałem, że nie zgadniesz.
- Restauracja Aurora, tak? Tam na mnie czeka? - Przyjaciel pokręcił głową
- Nic więcej nie wiem. A teraz leć - Krystian pędem rzucił się w dół. Wypadł na ulicę, prawie wpadając pod nadjeżdżający samochód. Odjeżdżając widział jeszcze jak Christian macha mu na pożegnanie. Jechał do centrum, do restauracji. Tylko, że wygląda jak głupek w tym kombinezonie. Uh... Ale to niech Aleks się wstydzi, to on go tak ubrał. Zrobił się popołudniowy korek i trochę mu zdjęło zanim dojechał na miejsce. Pospiesznie zaparkował i wszedł do środka.
- Dzień dobry. Na mnie ktoś chyba... czeka - Wiedział jak głupio to brzmi, ale kierownik sali tylko kiwnął głową i poprowadził go do stolika. Niestety zamiast Aleksa siedziała przy nim Natalia.
- Cześć kochanie - Ucałowała go. Kiedyś wziął ją i Saszę za kochanków. Jakie to było niedorzeczne - Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - Skomentowała jego minę.
- Myślałem, że to on tu będzie.
- Jeszcze nie. Ale już niedługo.
- Jestem ciekaw do czego to prowadzi.
- Nie wiem, sam zobaczysz - Przekrzywiła głowę - Ale mam coś dla ciebie - Podała mu koleją kopertę. Tym razem tylko wskazówka, żadnych zdjęć ani nagrań.
"Musisz ładnie wyglądać. Odwiedź angielskiego premiera w największym kasynie świata"
- Gdzie jest największe kasyno? - Już nie zwracał uwagi na formę zagadki. Może się wściekać ile chce, ale co to zmieni - Widziałem tylko kasyna na południu. Monte Carlo to właściwie jedno wielkie kasyno - Zadumał się. Spojrzał na Natalię, która machała rękami i kiwała głową. - Co? Monte Carlo? Co ma premier... - Znowu ta galopująca głupota. Ich apartament w Monte Carlo - Winston Churchill.
- Mały geniusz - Wyciągnęła rękę i poczochrała mu włosy - To biegnij tam!
- Ulica Churchilla - Uśmiechnął się - Skoro ma się ładnie ubrać, to tam są ładne sklepy.
- Weź jeszcze to - Wcisnęła mu książkę o historii rajdu w Monte Carlo.
- Dziękuję - Już leciał na dół. Czuł się jak na prawdziwym rajdzie. Odcinki specjalne, jazda na czas. I perspektywa pięknego finału. Myśląc o tym jak poszło im dwa lata temu i rok temu, dojechał na wskazaną ulicę, ale wciąż nie wiedział czego ma szukać. Szedł powoli w dół, rozglądając się po wystawach. Prawie dostał zawału kiedy jeden z manekinów się poruszył. Dorota pomachała do niego i wyszła przed sklep, trzymając się za lekko zaokrąglony brzuch.
- Bez zbędnego gadania. To dla ciebie - Wskazała mu na wieszak w środku. Wisiał na nim elegancki komplet. Przynajmniej nie będzie wyglądał jak głupek. Przebierał się przy trajkocie ciężarnej, rozpływającej się nad ich szczęściem. Kiedy był gotowy, czekał na dalsze wskazówki. Kobieta podała mu kolejną kopertę, grubszą niż poprzednie. Ze środka wyciągnął mapę.
- Po co mi mapa? Mam gdzieś jechać?
Tak jak cały czas gadała, teraz zamilkła. Westchnął i przyjrzał się płachcie. Czerwonymi gwiazdkami były zaznaczone miejsca gdzie byli razem. Prawie cały świat. Jedna gwiazdka była inna. Czarny punkcik wskazywał Finlandię, a konkretnie Jyvaskyla. Czemu akurat tam? Spojrzał na przyjaciółkę, ale tak jak wszyscy nie puściła pary.
- Podobno to ma cię naprowadzić czemu. Podała mu pudełko. Otworzył je, a w środku leżała koszula. Nic nie rozumiał. Finlandia i koszula? Ach... Przypomniało mu się. Poczuł tamte palące trzewia uczucia, kiedy Aleks zsuwał mu ją z ramion. Ich pierwszy pocałunek. Jacy oni byli durni...
- Dorotka, już wiem co to za wspomnienie, ale nie wiem co mam z tym zrobić? Mam jechać do Finlandii?
- Nie, wystarczy, że kupisz butelkę w sklepie na początku ulicy.
- Mam się urżnąć?
- Kupić, a nie pić! - Pacnęła go w głowę - Idź, czas ucieka.
- Naprawdę czuję się jak w grze komputerowej.
- Nie jojcz - Przytuliła go - Czekaj, czegoś tu brakuje - Obróciła go w stronę lustra i stojąc za nim, założyła mu pasek. Ten sam, który dał mu Aleks i który został tu, kiedy od niego uciekł. Zapomniał o nim! Gdyby nie to, że za nim stała Dorota, scena byłaby odbiciem tamtej z garderoby. Na pewno dostała instrukcje.
Chwilę później biegł już pod górkę do sklepu. Nie licząc już na żadne przypadki wypatrywał kolejnego przyjaciela. Za ladą była jednak tylko obca dziewczyna.
- Mogę w czymś pomóc?
- Chyba pomyliłem sklepy - Mruknął.
- Na ulicy nie ma innego z towarami spożywczymi.
- Ah... W takim razie poproszę Finlandię.
Ekspedientka uśmiechnęła się i podała mu z półki butelkę. Do szyjki była przywiązana paczuszka. Spojrzał na nią, ale tylko wzruszyła ramionami. Oderwał tasiemkę i rozerwał papier. W środku było aksamitne pudełeczko a w nim obrączka Aleksa. Totalnie zbiło go to z tropu.
- Musi pan uregulować - Wyrwała go z zamyślenia. Zapłacić? Przecież nie miał pieniędzy. Może tak jak z kartą, ktoś mu je zostawił. Obmacał kieszenie sportowej marynarki. Jest. Są banknoty. Wyjął zwitek, wybrał odpowiednią sumę i podał dziewczynie. Pomiędzy banknotami znalazł też coś innego. Liścik! Rozwinął go gorączkowo.
"Oddaj zgubę właścicielowi, tam gdzie zobaczyłeś ją po raz pierwszy"
Gdzie widział obrączki pierwszy raz? Zamarł. Aleks kazał mu objechać całe Oslo wzdłuż i wszerz, zmarnować pół dnia, tylko po to, żeby teraz wracał do domu? Znowu się rozzłościł. Chwycił butelkę i pudełko z obrączką. Wsiadł do samochodu o najszybciej jak się dało, wracał do domu. Głupek chciał go z niego wywabić! Wszystkie prezenty, koperty i wódka leżały na siedzeniu obok. Zaparkował między ich samochodami. Zauważył, że w kamienicy nie palą się światła. Kiedy kontestował dom, obok stanęło auto ochroniarzy. Był tak zaaferowany "grą", że w ogóle nie zauważył, że za nim jechali! Wiedzieli o co chodzi? Teraz i tak, już nic od nich nie wyciągnie, bo i po co. Nacisnął klamkę, spodziewając się zamkniętych drzwi. Te jednak odskoczyły. W środku nie było zupełnie ciemno jak myślał. Wszędzie były poustawiane świece, tworzyły na schodach wyraźny szlak na górę. No tak, obrączkę dostał w sypialni. Cicho poszedł ich śladem. Drzwi były lekko uchylone i tam też sączyło się światło świec. Wszedł do środka. Na łóżku siedział Aleks. Wstał, gdy tylko go zobaczył. Krystian uśmiechnął się szeroko, jakby całej tej wcześniejszej irytacji nie było.
- Wszystkiego najlepszego - Powiedział, zbliżając się do niego.
- Kocham cię - Zawtórował mu Krystian. Zarzucił mu ręce na szyję i pocałował, próbując jednocześnie pchnąć na materac.
- Najpierw zjedzmy kolację - Dopiero wtedy przypomniał sobie jak bardzo jest głodny. Nie jadł nic od śniadania. Do jego nosa dotarły też piękne zapachy z kuchni.
- Po to wygoniłeś mnie z domu? Żeby to przygotować?
- Tak. Jesteś zły?
- Nie - Zaprzeczył - Przypomniałeś mi fajne rzeczy.
- O to też chodziło - Sasza uśmiechnął się i gestem ręki zaprosił na dół. Zeszli do nieużywanej jadalni, która była pięknie przygotowana. Krystian zajął miejsce, wskazane przez Aleksa, ale nagle poderwał się i wybiegł. Spośród wielu kopert, wybrał tę właściwą, z prezentem dla niego. Wrócił z tajemniczą miną i znowu usiadł.
- Błagam, tylko nie zapiekanka - Jęknął, kiedy Aleks wnosił tacę z przykrywkami. Uniósł jedną, pokazując mu krem szparagowy. Chłopak zrobił pełną podziwu minę.
- To tylko pierwsze danie - Z dumą powiedział Aleks, siadając obok niego. Z uwagą obserwował jak jego mąż próbuje zupy.
- Pycha - Wydał w końcu wyrok, pozwalając starszemu na odetchnięcie - To był zakręcony dzień - Stwierdził, wpychając do ust kawałek bułeczki.
- Jakby dzień naszego ślubu nie był.
- No tak, ale ta twoja gra No i ta afera z ochroniarzami i tym wariatem - Jęknął kręcąc głową. Aleks zakrztusił się tym co miał w ustach.
- Z kim? - Otarł wargi
- Eh, nie powiedziałem ci - Godna pożałowania głupota - Jak siedziałem w tej knajpie, to zaczepił mnie jakiś gościu. Totalny świr, niby fan.
- Zrobił ci coś? - W złości odłożył łyżkę, rozbryzgując zupę na około.
- Nie, nie denerwuj się - Ujął jego rękę - Już nie raz zaczepiają mnie takie typy.
- Proszę cię uważaj na siebie. Skoro nie chcesz, żeby jeździli z tobą, to chociaż staraj się ich nie gubić. Wiesz co ja tu przeżywałem?
- Alek, po pierwsze, nic się nie stało. Po drugie, gdyby nie ty, to nie wszedłbym do BIT i nie spotkał tego gościa, tak?
- A co byś zrobił, gdyby nie pojawili się w porę? Czy to nie dziwne, że zaczepia się ktoś, akurat wtedy, kiedy ich nie ma w pobliżu?
- Powtarzam, nie raz mnie ktoś zaczepiał. Nie spuszczałeś wtedy swoich brytanów i teraz też nie musiałeś. Poradziłbym sobie - Położył drugą dłoń na ich splecionych palcach - Odpuść trochę, Johan już dawno dał nam spokój, prawda? - Uspokajał go. Aleks gwałtownie odwrócił wzrok - Chyba.. Chyba, że czegoś mi nie mówisz - W jego oczach, jak na zawołanie pojawił się lęk.
- Zwariowałeś. Nie - Uśmiechnął się najszczerzej jak umiał - Po prostu jesteś dla mnie najważniejszy. Nic się nie dzieje - Pogłaskał go po policzku - Jedz - Wskazał na talerz - Drugie danie czeka - Zmienił temat, pospieszając go. Dalsza część kolacji przebiegała bez wchodzenia na drażliwe tematy. Krystian zachwycił się najpierw jego wołowiną w cieście a potem czekoladowym musem z markują.
- To było pyszne. Nie wiem jak się ruszę z tego krzesła - Krystian poklepał się po brzuchu. Aleks roześmiał się.
- Nieczęsto słyszę komplementy na temat mojej kuchni. Jak chcesz, mogę cię za to zanieść na górę - Mrugnął do niego.
- Już wolę nie, erotomanie. Weźmiesz mnie na schodach.
- A co w tym złego? Spytał z miną niewiniątka.
- Nic, dopóki ty będziesz leżał na stopniach - Rzucił mu wyzywające spojrzenie, ale zaraz twarz mu złagodniała - Mam coś dla ciebie - Sięgnął po serwetkę, gdzie schował kopertę.
- Hm, co to? Helikopter?
- Dwa. Otwórz!
Aleks otworzył i wyciągnął dwa kartoniki.
- Bilety? - Zdziwił się.
- Na samolot. Dla ciebie i dla mnie - Uściślił - Lecimy na wakacje.
Aleks przez chwilę uważnie mu się przyglądał. Nie mógł uwierzyć, że on się na to zdecyduje. Polecą samolotem? Znowu jak ludzie? Bez słów pocałował go głęboko i namiętnie. Powoli i stanowczo zawładnął ciałem chłopaka.
- Mam też coś jeszcze - Z kieszeni marynarki wyciągnął jego obrączkę i świdrując go wzrokiem, wsunął mu ją na palec. Miał rozognione policzki i błyszczące oczy. Aleks chwycił go za rękę i zaprowadził na piętro do dużej łazienki. Tam też królowały świece, które mężczyzna właśnie zapalał. Na brzegu wanny stał kubełek lodu z szampanem i kieliszki. Rozbierali się, a w tym czasie woda z pianą zdążyła już nalecieć. Najpierw wszedł Aleks, a zaraz za nim Krystian. Młodszy oparł się o jego tors i zbliżył twarze. Atmosfera zrobiła się naprawdę... parna. Mieli tyle miejsca, że spokojnie zmieściłyby się jeszcze dwie osoby. Całowali się dłużej niż w jadalni, ale ciągle jeszcze bez pośpiechu. Krystian mruczał i ocierał się o niego, wylewając trochę wody na posadzkę. W końcu Aleks przerwał pieszczotę, czując jak szybko może się skończyć taka zabawa. Cmoknął go jeszcze raz, jakby na pożegnanie, bo przesunął się, żeby sięgnąć po kieliszki. Otworzył szampana, który lekko wstrząśnięty, znalazł się w wannie. Od wyjścia z jadalni nie odzywali się, nie potrzebowali tu słów. Stuknęli się kieliszkami i upili łyk. Aleks wrócił na miejsce obok męża, ale teraz usadził się za jego plecami. Wyciągnęli się wygodnie. Krystian przylgnął do niego, czując jak obaj są twardzi. Sięgnął po dłoń Aleksa i przesunął przez swoją pierś, brzuch i uda, aż zacisnął na nim palce. Chłopak wychylił się do tyłu po pocałunek, jęcząc cicho, kiedy wprawna dłoń przesuwała się w górę i dół. Przesunął się trochę, żeby sięgając do tyłu, móc odwdzięczyć się Saszy. Po chwili jęczeli obaj, całując się raz po razie. Nie musieli długo czekać, aż ciałem chłopaka targnął dreszcz. Zaraz i Aleks doszedł z jego imieniem na ustach. Krystian, który wciąż trzymał w ręce kieliszek, odwrócił się i spojrzał w spełnione, lekko nieobecne oczy męża. Wylał mu na tors stróżkę alkoholu i podążył za nią ustami. Aleks szybko podciągnął go do góry i mocno do siebie przyciągnął. Ich pocałunki wciąż miały więcej z głodnej namiętności niż z gwałtownego porywu. Sasza uwolnił jedną ręką po żel. Wylał go sobie na palce i zanurzył pod wodę. Bez wahania sięgnął w dół, między pośladki Krystiana. W pierwszej chwili chłopak oparł czoło o jego ramię i przymknął oczy, czując jak palce wdzierają się w niego. Aleks jak zwykle umiejętnie pokierował jego uwagę na czułe pocałunki. Mężczyzna był stanowczy w tym co robił, ale uważnie obserwował każdą minę Krystiana. Już dawno temu przestał uciekać mu spod rąk jak piskorz, ale wolał być pewien.
- Chodź do łóżka, zanim woda nam wystygnie - Wyszeptał mu do ucha.
Chłopak miał tak rozpaloną skórę, że ledwo mógł się osuszyć ręcznikiem. Aleks czynił z nim cuda. Na galaretowatych nogach dotarł do łóżka. Przymknął oczy i poczuł jak materac ugina się pod ciężarem kierowcy, który układał się obok. Nie czekając na nic więcej rozsunął nogi, pozwalając mu klęknąć między nimi. Aleks z równie mętnym spojrzeniem jak jego własne, przysunął się i przygotowywał go jeszcze chwilę. W końcu, wiedząc, że dłużej nie może tego przeciągać, wszedł w niego. Chłopak zacisnął usta, żeby nie popsuć tej chwili bolesnym jękiem. Nie musiał czekać, żeby mąż rozluźnił jego wargi pocałunkiem. Jego jęki były tak intensywne, że wibrowały Aleksowi na podniebieniu. Poruszał się w nim wolno, opierając ręce po obu stronach jego głowy. Dopasował ich rytm niemal natychmiast. Pilot oplótł go nogami i jeszcze mocniej przycisnął do siebie, czując jak z każdym pchnięciem jego ciało przechodzi prąd, a plecy wyginają się do góry. Cały czas patrzyli na siebie, chłonąc swoje twarze. Podobało im się to, co widzieli. Niegasnące pożądanie i przyjemność. Całowali się już dziko, z leniwych pieszczot nie zostało nawet wspomnienie. Aleks uniósł się i chwycił Krystiana za biodra, uderzając coraz mocniej i szybciej. Młody jęczał teraz coraz głośniej. Wyrazy padały niedokończone, kiedy oddech zamierał mu w piersi. Byli już tak blisko, jeszcze tylko chwila. Sasza wiedział jak niedaleko jest jego kochanek. Przyspieszył jeszcze bardziej, wchodząc teraz nie tak głęboko jak na początku. Krystian wziął kolejny histeryczny wdech i jego kręgosłup wygiął się, jakby ktoś szarpnął go w górę. Po chwili upadł na materac, z rękami rozrzuconymi jak szmaciana lalka. Oddychał ciężko, przerywanie. Czuł jakby coś leżało mu na piersi. Nawet nie zauważył, że Aleks nie doszedł. Wyszedł z niego i zanim Krystian się ogarnął, wyrzucił prezerwatywę i chusteczkami wytarł siebie i jego. Leżał z zamkniętymi oczami i próbował uspokoić łomoczące serce. Aleks miał więc zatem chwilę, żeby przywrócić na twarz taką minę, jaką Krystian chciałby widzieć. Cały wieczór mu się to udawało. Tylko ta wzmianka o zaczepiającym go wariacie. Prawie się zdradził...
Chłopak podniósł powieki i spojrzał na niego. Uniósł się a łokciach, żeby być bliżej.
- Nie ma takich słów, żebym mógł powiedzieć ci, jak ważny dla mnie jesteś.
Aleks przełknął gulę w gardle. Położył się obok, żeby mieć chociaż chwilę na zebranie myśli.
- Ty dla mnie też - Przytulił go do siebie
I niby jak ma go zostawić?
W ciemnym gabinecie, ukryta w koszu jego skrzynki mailowej, tkwiła wiadomość, która miała skończyć wszystko.
Znudziło mnie robienie mu zdjęć. Znudziły mnie kąśliwe smsy. Ciebie chyba też, prawda? Twoi ochroniarze zrobili się mniej uważni. Co jeśli następny wariat okaże się prawdziwym wariatem? Takim, który użyje broni, którą ma. Co jeśli zawiodą hamulce na następnym rajdzie, kiedy Krystian będzie sprawdzał trasę? Ile jeszcze będziesz umiał chronić go przed wszystkim? Przed tym czego nie znasz.
To, co mógłbym zrobić jemu, nie skrzywdzi go za bardzo. Po śmierci będzie mu wszystko jedno. Jeśli uważasz, że to jego chcę dopaść, to jesteś głupszy niż sądziłem. Myślisz, że nie wiem, kto wydał mój transport? Chcę zatruć życie tobie. I jak widzisz udaje mi się. Nie wiesz które moje słowa to prawda a które kłamstwo.
Jak myślisz czym skrzywdzę cię najbardziej? Jeśli znowu się z nim zabawię? Jeśli przestrzelę mu kręgosłup? Jeśli go zabiję? Twoje groźby nie robią na mnie wrażenia. Nie masz jaj, żeby coś zrobić. Ty też mnie znasz i wiesz, że ja zrobię to, czym cię straszę. Wiesz o tym, prawda? I chcę, żebyś wiedział kto i czemu to zrobi. Żebyś miał pełną świadomość tego, że ten niewinny, mądry i sympatyczny chłopak będzie cierpiał, przez twój błąd.
Następne zdjęcia jakie zobaczysz, to jego trup na okładkach.
Nie żartuję.
Nie żartował. Zrobi to. Aleks nie może myśleć, że narażanie się jemu uchodzi na sucho. To, że pozwolił mu wtedy odejść... To, że pozwolił mu myśleć, że to on z nim zerwał, było aktem chwilowej łaski. Słabości jaką czuł do Aleksandra. Ale teraz nadszedł czas na karę. Żaden szczeniak nie będzie z nim tak pogrywał. Kiedy go miał, wydawał mu się uroczy, taki naiwny, zagubiony i słodki. A on był na tyle głupi, że nie wypraszał go z pokoju, kiedy rozmawiał o interesach. Dzięki anonimowemu donosowi, życzliwego obywatela, straż graniczna i policja przechwyciła największy w historii transport narkotyków. Dwóch jego ludzi zginęło na miejscu, dwóch zabiło się w więzieniu zanim sypnęli. On stracił czterech, Aleks straci jednego. Uczciwa transakcja.
***
Aleks wiedział, że nie może długo czekać. Nie słuchał łez i próśb. Patrzył za wychodzącym z domu Krystianem. Chłopak miotał się po korytarzu. Nie patrzył nawet na niego. Gdyby chciał, łzy i tak zamazywały mu wszystko. Aleks ukrył twarz w dłonie dopiero, kiedy drzwi wejściowe trzasnęły. Tym razem naprawdę koniec.
***
Krystian wsiadł do samochodu. Po tym co usłyszał decyzja mogła być tylko jedna. Było mu wszystko jedno. Mógł nawet zginąć. Ten melodramat musi się skończyć. Wyrwał autem do przodu, nie zważając na innych, trąbiących kierowców. Jechał w deszczu, wycieraczki nie nadążały zbierać wody. Nie widział więc podwójnie. Głowa zaczynała go boleć od łkania, ale nie mógł przestać. Jego fotograficzna pamięć zawiodła go do celu. Był tu raz. Myślał, że nigdy nie wróci. Wysiadł wprost w strugi ulewy. Mokry jak szczur pokonał odległość od bramy do drzwi. Zawahał się, ale zaraz zaczął walić do drzwi. Przez stukot kropel nie słyszał kroków. Szumiało mu w uszach. Drzwi otworzył mu wściekły mężczyzna, ten sam, który wtedy prowadził samochód. W pierwszym odruchu cofnął się. Pomimo opuchniętych i zapłakanych oczu, zrobił hardą minę. Bandyta nie poznał go od razu. Dopiero po chwili odnalazł odpowiedni obrazek w pamięci. Zdziwienie zamaskował jadowitym uśmieszkiem.
- Zaprowadź mnie do niego - Krystian już nie wiedział czy łyka deszcz czy łzy.
- Jeszcze ci mało? - Roześmiał się sardonicznie, ale przepuścił go przez drzwi.
- Kto to do cholery? - Z salonu wyłonił się Johan. Podobnie jak ochroniarz szybko ukrył zdziwienie - No, no. Przyszedłeś po powtórkę? - Przesunął palcami po jego twarzy. Krystian czuł jak ten dotyk go pali.
- Przyszedłem, żeby cię o coś poprosić - Wydusił z siebie w końcu.
- Słucham - Zanurzył palce w jego włosach, trzymając go teraz za kark.
- W cztery oczy - Ledwo mówił przez zaciśnięte gardło.
Mężczyźni zaśmiali się obleśnie, a Johan brutalnie przyciągnął Krystiana do siebie i wydarł mu pocałunek. Po policzkach chłopaka znowu poleciały łzy. A co, jeśli to nie był dobry pomysł? Nagle mu się odechciało. Nie, chyba powinien wyjść. Już. Wszystko ułoży się inaczej, ale musi wyjść.
Niestety już było za późno. Johan pchnął go przed siebie, mijając znany mu salon i zaprowadził do swojego gabinetu.
- Słucham - Zamknął za nim drzwi - Nie spodziewałem się, że ty będziesz mnie o coś prosił. No chociaż... - Kolejny obleśny uśmiech - Aleks wie, że tu jesteś?
Krystian milczał. Każde jego słowo odbierał jak policzek.
- Co, teraz nie chcesz ze mną rozmawiać? - Zamilkł, ale po chwili wybuchł rubasznym śmiechem, który zupełnie nie pasował do jego szczupłej i dobrze zbudowanej postaci - Słucham, zanim zmienię zdanie.
- Zabij mnie - Wyszeptał, ledwie słyszalnie.
- Chyba pomyliłeś adresy.
- Aleks mnie zostawił. Nie mam nikogo, kto mógłby to zrobić, a ja nie chcę już żyć - Usiadł, zwieszając głowę między nogi i zakrywając głowę ramionami.
- Zostawił cię? - Johan wychwycił z ciekawością. Krążył po pokoju jak sęp nad padliną - Czemu?
- Bo ma innego - Zacisnął usta, żeby odpędzić łzy. Nie chciał przy nim płakać. Chciał usłyszeć tylko jedną deklarację. Chciał usłyszeć, że on go zabije.
- I nie chcesz żyć? To się zabij i mnie do tego nie mieszaj - Wzruszył ramionami.
- Nie umiem, a ty to zrobisz. Przecież wiem, że tego chcesz. Nie wiem czemu, ale mnie nienawidzisz. Chcesz mnie skrzywdzić i teraz masz okazję.
- Dostałem od ciebie to czego chciałem. Możesz spadać.
- Co ci szkodzi? Nikt się nie dowie, tak jak nikt się nie dowiedział, że handlujesz narkotykami i że przez ciebie zginęli ludzie. Nikt się nie dowiedział, że mnie zgwałciłeś i, że nam groziłeś - Wyliczał na bezdechu.
- Skąd o tym wiesz?
- O czym? O narkotykach?
- Uważaj - Podszedł do niego i chwycił za szyję. Krystian zdusił w sobie jęk - Nie pozwolę ci powiedzieć dwóch słów za dużo. Aleks niech się cieszy, że też nie skończył w piachu. Dla ciebie nie będę tak łaskawy
- To na co czekasz! Zabij mnie! - Warknął
- Zabicie ciebie będzie dla mnie przyjemnością. Ale wiesz co? - Pochylił się jeszcze niżej - Zmieniłem zdanie. Najpierw wezmę od ciebie małe co nieco.
- No dalej - Krystian wydał z siebie błagalny szept.
Drzwi gabinetu wyleciały z hukiem, tak jakby czterech ubranych na czarno mężczyzn wywaliło je swoimi ciałami. Chłopak rozpłakał się, tym razem zupełnie naprawdę. Jeden z policjantów wyprowadził go z mieszkania, które teraz plądrowali ludzie.
- Aleks! - Rzucił się biegiem przez podjazd. Za bramą jak rozjuszony lew, w tę i z powrotem, chodził Sasza. Kiedy zobaczył jak biegnie w jego kierunku, rozłożył ramiona.
- Bałem się, że on naprawdę cię zabije.
- Szczerze mówiąc ja też.
***
Aleks przełknął gulę w gardle. Położył się obok, żeby mieć chociaż chwilę na zebranie myśli.
- Ty dla mnie też - Przytulił go do siebie, ale nie wytrzymał. Usiadł, zakrywając głowę rękami - Kurwa, nie mogę - Klęknął, biorąc jego twarz w ręce - Krystian kocham cię. Kocham cię, jak nienormalny. Uwierz mi, że tylko dlatego to zrobię.
- Co się stało? - Przerażony głaskał go po policzkach - O co chodzi?
- Możesz ode mnie odejść. Wolę żebyś odszedł, niż żebyś był martwy.
- Zwariowałeś? - W ogóle nie rozumiał o czym on mówi. Miał ochotę strzelić go w pysk, żeby się uspokoił - Czemu mam od ciebie odchodzić?
- Dzwonię na policję. I nie przekonasz mnie, za długo ustępowałem.
- Co? - Zatrzymał go, kiedy próbował wstać z łóżka - Czemu?
- Grozi nam. Od dwóch lat nam grozi. Dzisiaj wysłał maila, w którym poinformował mnie, że ma już dosyć grania w kotka i myszkę i zamierza cię zabić. Chce, żebym to wiedział, bo się na mnie mści. Nie chodzi o ciebie, tylko o mnie. Nie pozwolę, żebyś przeze mnie cierpiał. Proszę, odejdź jeśli musisz, ale nie zniosę tego ciągłego lęku, czy dzisiaj wrócisz do domu w jednym kawałku! Ten wariat dzisiaj w sklepie był od niego. Miał broń - Krystian milczał. Przez jego twarz przeleciały różne emocje, od złości, niezrozumienia, przez strach i panikę. Sparaliżowało go. Nie mógł mu ani odpowiedzieć, ani się ruszyć. Aleks dostał za to słowotoku - Mam kontakt do jednego policjanta. Niech on coś wymyśli. Niech nas stąd wywiozą, zmienią tożsamość. Ja po prostu dłużej nie wytrzymam. Nie mam siły bronić nas i być odważny. Rozumiesz? Jestem za stary na takie akcje. A ty za młody, żeby zginąć w mafijnych porachunkach.
- Dobra - Wydusił z siebie w końcu, kiedy Aleks się zmęczył gadaniem i oddychał teraz ciężko.
- Co?
- Dobra, zgłośmy to na policję. Zrobimy co będzie trzeba. Nie zostawię cię - Wszedł mu na kolana, przytulając się. Był nieobecny, kiedy Aleks wybrał numer znajomego funkcjonariusza.
Następnego dnia, zalany łzami Krystian, wychodził z domu z przyczepionym do torsu podsłuchem. Aleks nie mógł na to patrzeć. Nie mógł tego słuchać.
***
- Zrobił ci coś? Nie mogłem tego słuchać - Dotknął jego piersi.
- Nic. Ale przyznał się do wszystkiego.
- Teraz go zamkną.
- Będziemy musieli zeznawać
- Proces będzie w pełni zamknięty. Gwarantuję ci to.
- I tak się obawiam.
- Spójrz - Wskazał palcem na policję, która wyprowadzała Johana. Szedł spokojnie, ale nie wyglądał na spokojnego.
- Dobrze, że go nie posłuchałeś.
- Wolałbym siebie zabić, niż ciebie zostawić.
- Mam dosyć tego słowa, jak boga kocham.
***
Samolot wylądował bez komplikacji. Krystian rozprostował kości. Włoskie słońce raziło go w oczy. Aleks objął go ramieniem.
- Chodź, wynajmiemy auto i pojedziemy zobaczyć dom.
- Nadal nie wierzę, że kupiłeś mi na rocznicę dom. I to we Włoszech.
- Kupię ci całe Włochy, jak wygramy jeszcze parę rajdów - Mrugnął do niego.
Weszli do hali. Przyjemny chłód klimatyzacji orzeźwił ich zmęczone twarze.
- Wiesz co, czuję się, jakbyśmy dojechali do mety.
- Finish line? Kochanie, to dopiero początek. Chodź.