Finish Line (aka Rally 2)
Autor: DB
Gatunek: "Obrazy rzeczywistości"
Kategoria: R (może nie na początku, ale potem zdecydowanie tak)
Status: W trakcie
Ostrzeżenia: przekleństwa
Dodane: 06.12.2009
"Finish Line (aka Rally 2)"
Od autorki
Postanowiłam napisać sequel do Rally. Nie wiem czy absolutnie konieczne jest przeczytanie części pierwszej, ale na pewno ułatwi zrozumienie aluzji, wspomnień i w ogóle... Ale bez tego też można dać radę, wnioskując z kontekstu.
Czuję, że powinnam przeprosić Sebastiana Loeba, za to, jak traktuję go w tym opowiadaniu. Niestety nie lubię go tak bardzo, że nie mam zamiaru.
***
Krystian budził się powoli, czując na twarzy słońce, które piekło przeraźliwie przez otwarte na oścież okno. Przetarł oczy, opuszkami dotykając blizny, rozdzierającej mu policzek na pół. Codziennie sprawdzał czy tam jest. Miał ich więcej, ale ta, najbardziej widoczna, co rano przypominała mu, że to nie był sen. Już się nawet do tego przyzwyczaił. Wstał z łóżka i, starając się nie patrzeć w lustro, przeszedł do łazienki. Umył się szybciej niż zwykle, bo dzisiaj miał jeszcze sporo do zrobienia, a na 14 miał umówioną rehabilitację.
- Wstałeś już?
- Tak, zaraz zejdę.
- Co zjesz?
- Cokolwiek, nie jestem specjalnie głodny.
Wyszedł właśnie spod prysznica i ubierał się. Teraz w łazience wszędzie się widział. Na początku lustra były pozasłaniane, bo nie chciał na siebie patrzeć. Dzisiaj oswoił się z widokiem blizny na policzku, rozgwiazdy na szyi, która przypominała o tracheotomii, poparzonym ramieniu. Powtarzał sobie, że nie jest źle, że mógł zginąć. Zaraz po katastrofie błagał, żeby umrzeć, ale...
Pokręcił głową, jakby wytrząsając z niej myśli. Nie może dzień w dzień tego roztrząsać, bo zwariuje. Minęło już wystarczająco dużo czasu, żeby przestać.
- Krystian, schodzisz czy nie?
- Już mamo, już idę.
***
Sasza kładł się do łóżka, a chociaż słońce wpadające przez okno raziło go, nie miał siły zasłonić żaluzji. Padł na materac wykończony. Czuł, że śmierdzi, noc w klubie robiła swoje, ale od odoru alkoholu i papierosów jeszcze nikt nie umarł.
Nakrył głowę poduszką, zaraz po tym jak skopał z siebie dżinsy. Po ostatniej takiej imprezie obiecywał sobie, że więcej się nie zaleje, ale komu on to mówił... Po prawdzie to nie pamiętał, kiedy był trzeźwy tak w stu procentach. Dwa miesiące temu? Może... Z resztą dla kogo miałby się starać?
Dzwoniący telefon wyrwał go z półsnu, w który momentalnie wpadł. Wygrzebał go z torby leżącej obok łóżka, bo dźwięk wwiercał mu się w czaszkę.
- Ja?
- Sasza Ratowicz? - odezwał się damski głos po drugiej stronie
- Nei
- O, unnskyld. - Przeprosiła zaskoczona i odłożyła słuchawkę.
Mężczyzna zadowolony z tego, że udało mu się spławić natręta znowu zakopał się w pościeli.
Niestety telefon zadzwonił po raz drugi.
- Ja?
- Przepraszam bardzo, ale to powinien być telefon Saszy Ratowicza. Przed chwilą dzwoniła do pana koleżanka i chyba zaszła jakaś pomyłka - Inna kobieta, tym razem mówiąc po angielsku, wybudziła go już zupełnie.
Najwyraźniej stwierdziły, po konsultacji, że problemem jest bariera językowa i głupi kierowca nie zrozumiał własnego nazwiska.
- Kim pani jest?
- Dzwonię z programu telewizyjnego Zwierzenia, nazywam się Hilde Hauksson i chciałam panu zaproponować udział w naszym programie.
Aż sobie przysiadł z wrażenia. Media przestały się nim interesować już jakiś czas temu. W końcu temat zmarnowanego talentu nudzi się szybko i nie jest, aż tak zajmujący jak kryzys ekonomii, żeby go odgrzewać.
- W jakim charakterze?
- W charakterze gościa. Tematem programu są znani ludzie, których karierę zniszczyło uczucie. Producent bardzo nalega na pana udział.
Zatkało go. Autentycznie go zatkało. Gdyby uczucia miały zniszczyć jego karierę, to w ogóle by się nie rozpoczęła.
- Hilde tak? - Otrząsnął się wreszcie - Zanotuj sobie gdzieś to co powiem i przekaż szefowi. Notujesz?
- Tak - Odpowiedziała niepewna tego co usłyszy.
- Pocałuj mnie w dupę głupia krowo.
***
- Doktor Marczyk prosi - Młoda recepcjonistka podeszła do Krystiana i z uprzejmym uśmiechem wskazała mu drzwi.
Kolejny rytuał, który musiał odbębnić, żeby uspokoić innych. Sam nie do końca czuł się dobrze z tym, że chodzi do lekarza, ale jego mama była zadowolona.
Wszedł do gabinetu, gdzie jak zwykle czekał na niego ten mężczyzna. Zupełnie obcy, profesjonalnie miły i wystarczająco zainteresowany tym co mówi, żeby lokalni celebryci uważali go za boga terapii.
- Dzień dobry - Mruknął i usiadł na specjalnie przygotowanym fotelu. Kozetka odstraszała go na tyle, że na pierwszej wizycie odmówił współpracy z nią.
- Witaj. Jak się dzisiaj czujesz? Napijesz się soku?
- Poproszę. Całkiem nieźle, dzięki.
- Pracowałeś nad tym o czym mówiliśmy w zeszłym tygodniu?
- Tak - Przytaknął zbyt szybko, żeby wyszło szczerze. Lekarz był zbyt dobry, żeby się na to nabrać.
- Krystian, przecież wiesz, jak ważne jest to, żebyś chociaż próbował. Inaczej to strata twojego i mojego czasu.
- Przecież ja powtarzam to od początku. Dobrze pan wie, że mi na tym nie zależy.
- Krystian...
- Wiem jak mam na imię - Burknął zły.
- Czy zawsze musimy zaczynać od nieporozumienia? - Wyważony spokój mężczyzny jeszcze bardziej wyprowadzał go z równowagi. Tak do cholery, zawsze musimy. Mogę tu robić co mi się podoba, bo sam za to płacę. Zamiast wyrzucić to co myśli, ugryzł się jednak w język i pokręcił głową.
- Dobrze. To może zacznijmy, co? - Wzruszył w odpowiedzi ramionami. Co niby miał mu powiedzieć.
- Zainteresowało mnie to, co powiedziałeś o Aleksie ostatnio. Zabrakło nam czasu, żebym mógł o tym wspomnieć, ale dzisiaj chciałem o tym porozmawiać.
- Mówiłem wiele rzeczy.
- Chodzi mi o wyrzuty sumienia.
- A... - Wbił wzrok w swoje dłonie - No tak. Ale o czym tu mówić. Ma wyrzuty bo, wydaje mu się, że to jego wina. Tak bardzo się z tym gryzł, że przestał zwracać uwagę na mnie i skupił się na swoim "dramacie".
- Mhm. Możesz mi przypomnieć czemu się rozstaliście? - Doskonale wiedział czemu, ale chciał, dokładnie przeprowadzić chłopaka po myśli, która kiełkowała mu w głowie. Krystian westchnął głęboko.
***
- Przestań - Krystian warknął wściekły, patrząc w swój talerz.
- Co? - Sasza udał, że nie wie o co mu chodzi. Chodziło o to samo co zwykle. Ciągle te same rytuały.
- Przestań się gapić z tym współczuciem na twarzy. Wiem jak wyglądam, nie musisz mi o tym przypominać miną zbitego - Rzucił sztućce na stół i sięgnął po serwetkę.
Odechciało mu się jeść.
- Nie mów tak. Wyglądasz cudownie, nie rozumiem czemu tak przesadzasz.
- Ja przesadzam? Spójrz na mnie!
- Przed chwilą mi zabroniłeś, nie pamiętasz? - Wycedził, starając się zachować spokój.
- Aleks, proszę cię, nie zaczynaj. Nie próbuj mi wmówić, że nic się nie zmieniło, że jestem piękny. Wszystko się zmieniło! Nigdy nie będzie jak kiedyś!
- Codziennie to powtarzasz.
- To czemu jeszcze tego nie zapamiętałeś, co? - Podczas kłótni cały czas odruchowo dotykał poparzonego ramienia, jakby je rozmasowując - Nie mogę znieść tego twojego całego żalu! To nie ty spadłeś do morza z tym pierdolonym samolotem, to nie ty leżałeś pod respiratorem i to nie ty do końca życia będziesz wyglądał jak ofiara katastrofy!
- Chyba zapominasz z kim rozmawiasz - Smutek, który usłyszał w jego głosie otrzeźwił go na sekundę, ale zaraz odzyskał rezon.
- Nie. I właśnie dlatego oczekiwałem zrozumienia z twojej strony.
- Krystian, czy ty masz dwie osobowości do cholery? Czasami nie wiem z kim rozmawiam. Nie pamiętasz jak bardzo wstydziłem się pokazać ci moje blizny? Ty masz jedną, ja setki. Twój wypadek spowodował los, mój własny ojciec. To ja nie wykazuję zrozumienia? Przeze mnie ludzie cierpią, to ja zbieram siebie co pół roku, jak jakieś pieprzone puzzle, a ty mi mówisz, że ja nie okazuję zrozumienia?
Teraz obaj już stali, opierając się o krawędzie stołu.
- Będę spał u siebie - Krystian odwrócił się na pięcie, chwytając w przedpokoju płaszcz.
Aleks go nie zatrzymywał. Potem był już tylko jeden telefon, gdzie pilot stwierdził, że ma dosyć własnych problemów, żeby unieść jeszcze jego.
***
- Co pan sugeruje? - Krystian podparł się na łokciach, unosząc się w fotelu odrobinę wyżej.
- Może to nie on sam wpędzał się w wyrzuty sumienia...
- Słucham? - Skrzywił się - Sugeruje pan, że to ja? Że ja je w nim wzbudzałem specjalnie?
- Nie wiem. A robiłeś to?
- Nie! Przecież to mnie doprowadzało do furii, jak mógłbym... - Zawiesił się, kręcąc głową w niezrozumieniu - To jest bez sensu.
- Z tego co opowiadałeś, Aleks nigdy cię nie pocieszał sam z siebie.
- Jeśli próbuje mi pan wmówić, że specjalnie ściągałem na siebie jego uwagę, to sam pan powinien poszukać terapii.
- Ja nic nie chcę ci wmawiać. Pytam po prostu, czy jest taka możliwość.
- Nie ma. I nie było. Przepraszam, ale uważam, że skończyliśmy na dzisiaj - Nie patrząc więcej na lekarza, wstał i trzasnął za sobą drzwiami.
Niemal rzucił recepcjonistce pieniądze, nie czekając na pokwitowanie i wyszedł. Drzwiami od auta też huknął. Mama, siedząca za kierownicą, nawet nie skomentowała. Syn często wychodził od Marczyka w takim nastroju, ale po jakimś czasie uspokajał się i myślał nad tym, o czym rozmawiali. Nigdy jej nie powiedział co było tematem, ale uważała, że pomoc specjalisty jest dla jej dziecka zbawienna.
- Coś dzisiaj krócej.
- Tak. Rano słyszałem w radiu, że jest większy ruch, nie chcę się spóźnić na rehabilitację - Znowu dotknął ramienia - Skręć tu w prawo - Pokierował matką.
- Jasne panie pilocie - Uśmiechnęła się, ale zgromił ją spojrzeniem - Przepraszam.
- Jedź już.
***
- Cześć.
- Cześć.
- Wszystkiego najlepszego.
- Dzięki, nie myślałem że ktoś będzie pamiętał.
- Widzisz, a jednak. Co słychać?
- Normalnie, jeśli można to tak nazwać. Dzisiaj zadzwoniła do mnie jakaś dziennikarka, że chce zrobić wywiad o moim cierpieniu i tragedii.
- Naprawdę, jak to miło z jej strony! Serio, nie wiem jacy ludzie chcieliby słuchać czegoś takiego.
- Najwyraźniej jacyś chcą. Ludzi cieszą porażki innych. A właśnie, a propos porażek, to jak idzie nauka do matury?
- O zamknij się! Mój brat sieje taką stypę, że człowiek ma ochotę tylko się w prześcieradło owinąć i kurcgalopkiem na cmentarz polecieć, żeby sobie dobre miejsce zaklepać.
- Stało się coś?
- No, brał udział w katastrofie samolotu i rozstał się z miłością swojego życia.
- Pola, proszę cię.
- No co. Przepraszam, ale nic nie poradzę na to, że jesteście nienormalni.
- To nie jest takie proste. Ja go rozumiem.
- Skoro rozumiesz, to czemu nie możecie się dogadać?
- Nie wiesz wszystkiego.
- Oczywiście, że nie wiem i nie chcę. Sfiksowałabym jakby było odwrotnie. Tylko, że wy, zamiast pogadać jak ludzie, zagrzebujecie się w te swoje tajemnice i... ugh... czy to moje wrażenie, czy ja za każdym razem powtarzam to samo?
- Powtarzasz. I częściowo masz rację. Niektórych rzeczy nie można cofnąć, ani zapomnieć.
- Ale nie możesz zapomnieć! Naprawdę nie czujecie tego, że tylko wy możecie się zrozumieć? Że tylko wy sobie możecie głupki pomóc? Sasza, nie powiesz mi, że wasze kłótnie teraz byłyby gorsze niż te sprzed półtora roku?
- Nie wiem... Wtedy nie obchodziło mnie co on czuje, a teraz obchodzi mnie wyłącznie to.
- A może to jest właśnie błąd, co? Jakiego Saszę pokochał mój głupi brat? Ciepłą, nadopiekuńczą kluchę, czy rajdowego drania, który nie dawał mu żyć?
- Co za świetna myśl! Zadzwonię do niego natychmiast i powiem, że jak do mnie wróci to będę na niego wrzeszczał i nienawidził! Myślisz, że kiedy będzie?
- Nabijaj się, proszę bardzo, ale oboje wiemy, jak jest. Jeśli go kochasz to coś wykombinuj.
- To on był od taktycznego myślenia, ja tylko wykonywałem wskazówki.
- To najwyższy czas ruszyć mózgownicą i coś w końcu wymyślić. Najlepiej szybko. O, czekaj, właśnie przyjechał, muszę kończyć. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego złośnico.
- Pa, dzięki za telefon.
- Wróciliśmy! - Drzwi prowadzące z garażu do domu trzasnęły i Krystian stanął na progu kuchni.
- Hej, jak tam ćwiczenia? - Zagaiła Pola
- Jak tam nauka? - Chłopak odciął się, wiedząc, że to pytanie znaczy więcej niż odpowiedź.
- Świetnie! Nauczyłam się jak szybko i skutecznie regenerują się ludzkie tkanki, jak wspomaga się je rehabilitacją! - Siostra nie dała się zbić z pantałyku. Krystian skwasił się tylko, nie dając wciągnąć w dyskusję.
Nienawidził tych wszystkich troskliwych spojrzeń, a Pola była na ich drugim końcu. Tylko przy niej ostatnio czuł się zupełnie swobodnie. No i miała rację w tym co mówiła, jego rehabilitacja dawała efekty.
Poza tym, on musiał być najlepszy. Nie mógł znieść myśli, że będzie jakimś cholernym kaleką. Wystarczyło, że one straciły ojca i męża. Musiał jakoś znowu zacząć zarabiać, bo oszczędności kiedyś się kończą, a sprawa o odszkodowanie trwa.
Przypomniał sobie, że w tej sprawie przyszedł do niego rano list. Sięgnął na półkę, gdzie go zostawił i rozerwał papier.
- Co masz? - Pola jak zwykle wskoczyła na blat i spojrzała mu przez ramię - Szanowny panie, ble ble, wzywać... wezwanie do
- Od kiedy ty czytasz po norwesku? - Chłopak gwałtownie złożył kartkę i odwrócił się do niej
- Odkąd przestałeś się mną interesować.
Wzruszył ramionami i wrócił do lektury
- Kurwa - Oderwał w końcu wzrok
- Co?
- No czytaj - Podetknął jej list
- Aż tak dobrze nie znam, rozumiem co trzecie słowo.
- Muszę pojechać do Norwegii, wzywają mnie na rozprawę.
- Przecież składałeś wyjaśnienia, co jeszcze chcą?
- Nie wiem, jakieś norweskie przepisy, czy coś tam.
- Kiedy masz tam być?
- Za tydzień - Krystian odepchnął się od blatu i podszedł do ściennego kalendarza. Zaczynało mu się kręcić w głowie. Zaczynał mu się ściskać żołądek.
- Jak tam dojedziesz? - Pola świdrowała jego plecy tak intensywnie, aż w końcu się odwrócił.
- Normalnie. Do Berlina, potem do Szwecji i do Norwegii - Latanie odpada. Nie wsiadłby jeszcze do samolotu.
- Jechać z tobą? Będziemy się zmieniać - Krystian przytaknął skinieniem, ciągle wpatrując się w kalendarz. Znowu miał tam być. Znowu w Norwegii, znowu w Oslo, tak blisko niego.
- Ej - Pola przytuliła się do jego pleców i też przyjrzała się datom.
- Ej co?
- Może pojedziemy tak, żeby być tam na weekend, co?
- Musielibyśmy wyjechać jutro. Co chcesz tam robić tyle czasu?
- Zakupy! Poza tym lubię Oslo.
- A nie masz ty czasem matury?
- Nie! Chcę jechać do Oslo! - Zaczęła tupać nogami i machać rękami jak trzylatek.
- Nie wie. Mam umówioną wizytę w wariatkowie
- I tak będziesz tęsknił za facetem, który wmawia ci, że masz problem z ojcem i moczyłeś się jak miałeś 15 lat? No chodź...
Nie będzie tęsknił. Zwłaszcza po dzisiejszym.
- Ok. Sprawdzę prom, kupię bilety i w nocy będziemy jechać. Idź się spakuj.
Dziewczyna podskoczyła z piskiem, ściskając brata i poleciała do pokoju. Nie wierzył, że się zgodził. I pewnie tego pożałuje... Smętnym krokiem poszedł za siostrą, spakować walizkę.
O trzeciej w nocy, kiedy siedział już w aucie, Pola jeszcze biegała przed domem, pakując bagaże do SUVa.
- Nie mogę uwierzyć, że się zgodziłeś - Pełna energii wskoczyła do środka.
- Ja też. Tylko umówmy się - westchnął. Nie chciał o tym wspominać, ale czekało ich tyle kilometrów, że temat na pewno by wypłynął - Nie zaczynaj o nim. Nie pouczaj mnie, nie dawaj dobrych rad. Jedziemy do Oslo, nie do niego.
- Wiem - Pola wzruszyła ramionami z poważną miną - Nie miałam zamiaru.
- To dobrze.
Tysiąc dwieście kilometrów dalej nadal udało im się tę zasadę zachować. Pola spała na fotelu za nim, a oni przejeżdżali właśnie przez most między Szwecją a Norwegią. Serce załomotało mu jak przy jakimś ataku. Zatrzymał auto na poboczu i wysiadł. Zapalił papierosa, patrząc na krajobraz przed sobą, zalesiony, bezludny. Żołądek ścisnął mu się jeszcze bardziej niż dotychczas. Nie mógł jechać dalej, nie sam. Obudził Polę, która bez pytania usiadła za kierownicę. Uchyliła okno, żeby orzeźwić się świeżym powietrzem, też zapaliła. Kątem oka patrzyła na swojego brata, który pustym wzrokiem wodził po mijających drzewach. Kilometry biegły nieubłaganie, zbliżając ich do celu.
- Nadal nie chcesz o tym porozmawiać? - Pola przecięła ciszę, pytaniem, którego się obawiał.
- Nie. To miasto jest ogromne. Nie spotkamy go, nie istnieje.
Niedoczekanie - Pomyślała dziewczyna, przytakując mu jednocześnie. Znając ich pokrętne szczęście na rogatkach miasta znajdą auto Aleksa. Wyciągnęła telefon i szybko naskrobała sms "Jesteśmy w Norwegii. Myśl szybciej".
***
"Jesteśmy w Norwegii. Myśl szybciej".
- Co? - Sasza usiadł na łóżku, bo wiadomość wybudziła go z popołudniowej drzemki.
Światło już od kilku godzi nie wdzierało się do jego sypialni. Ledwo widział na oczy. Kliknął na zieloną słuchawkę i zaczął łączyć się z Polą, która odebrała dopiero po kilku sygnałach.
- Cześć mamo - usłyszał w telefonie.
- Jaka mamo? Oszalałaś?
- No jedziemy, niedługo będziemy w Oslo.
- Pola, dobrze się czujesz? Co ty gadasz?
- Dobrze się czujemy. Teraz ja prowadzę, Krystian sobie siedzi. Jak dojedziemy do miasta to dam ci znać gdzie się zatrzymamy.
- Czekaj. Przyjechaliście do Norwegii naprawdę?
- Tak.
- Długo zostaniecie?
- No, to do zobaczenia w środę, mamo.
- Odezwij się, jak będziesz mogła normalnie pogadać.
Odłożył telefon. Są tu. Przez chwilę wydawało mu się to tak nierealne jak sen. Miał ochotę strzelić się w pysk, żeby się obudzić. Trzeba szybko coś wymyślić.
***
Po szesnastu godzinach drogi byli już w Oslo.
Ponieważ od zjechania z promu nie zatrzymywali się na dłużej niż dziesięć, piętnaście minut zdążyli zgłodnieć. Zanim poszukali hotelu, Krystian zarządził zorganizowanie czegoś do jedzenia. Chociaż mieli zimowe ubrania, to jakby trochę zapomnieli jak wygląda skandynawska zima. Prawie biegiem dotarli do restauracji od której zaparkowali tylko sto czy dwieście metrów. Dygotali siadając do stolika. Mała, sieciowa restauracyjka oferowała im ciepły, tani i szybki posiłek co w stu procentach ich satysfakcjonowało.
- O Boże, jak ja dawno nie słyszałem tego języka - Westchnął Krystian, kiedy złożył zamówienie.
- Brakowało ci tego?
- Wiesz, jak nie mówisz w jakimś języku to przestajesz go pamiętać, więc trochę mi szkoda.
- Nie wiem po cholerę ja się go uczę, skoro i tak nigdy tego nie wykorzystam pewnie.
- Żebyś umiała w norweskim internetowym sklepie sobie buty kupić - Machnął w jej stronę skrzydełkiem kurczaka.
- No w sumie to jakiś argument - Wyszczerzyła się do niego - Ej - Kątem oka zauważyła w telewizorze znajomą twarz - Czy to nie ten gościu, któremu Sa... yy.. - Zaplątała się, przypominając, że nie miała wymieniać jego imienia.
Zanim zdążyła się wytłumaczyć, Krystian spojrzał w ekran i zobaczył na nim Loeba. Aż się wzdrygnął z niechęci. Co ten łoś robi w telewizji? Chciał wsłuchać się w słowa, ale właśnie wypowiedź przerwano. Pojawiła się prezenterka, która podziękowała mu za komentarz i oddano głos do studia, gdzie sprawy więcej nie komentowano.
Nagle go olśniło. Była zima. Leżał śnieg. Właśnie kończył się Rajd Norwegii. Z głębi gardła wydobyło mu się coś na kształt mruknięcia niezadowolenia. Podszedł do lady i spytał kto wygrał.
- Oczywiście Loeb. Gdyby Sasza nie przestał jeździć, to sprawa wyglądałaby inaczej, ale tak, to musieliśmy oddać zwycięstwo w ręce tego żabojada - Kelner prychnął, pogardliwie machając ręką w stronę telewizora. Po chwili zawiesił wzrok na chłopaku - Ej, a czy ty nie jesteś...
- Nie. Często mnie z nim mylą - Natychmiast zaprzeczył.
- Nawet nie wiesz o kogo chciałem spytać - Ironicznie uśmiechnął się drugi.
- O Krystiana Szejne, co chwila to słyszę - Bez słowa więcej odwrócił się do siostry - Ten głupi ciul wygrał zawody. Ten facet ma rację, gdybyśmy my startowali to gryzłby ziemię - Zirytowany wepchnął sobie frytkę do ust. Pola przyglądała mu się z zaciekawieniem.
- To może...
- Nawet nie próbuj - Spiorunował ją wzrokiem, nie dając dokończyć.
Nie miał zamiaru nawet tego rozważać, bo jeszcze nie daj boże wpadłby mu do głowy pomysł, że Pola ma rację. A on już nie chciał mieć z rajdami nic wspólnego.
- A mogę cię o coś spytać zupełnie poważnie?
Krystian pokiwał głową, chociaż domyślał się, co to za pytanie
- Jeśli nie samochody, to co?
- Jeszcze nie wiem. Ale coś wymyślę. Nie zostawię Was.
Pola prychnęła urażona.
- Wiesz co, lepiej pomyśl o sobie, bo jeśli nie zauważyłeś, to mama radzi sobie świetnie, a ja po maturze wyjeżdżam do Francji pracować jako Au pair, więc będę miała kasę.
- Jak to wyjeżdżasz? - Krystian był autentycznie zszokowany. Czy naprawdę tyle go omija, kiedy zamyka się w sobie?
- Normalnie. Ty też sobie pojechałeś i nikt nie miał pretensji.
- No oprócz tego, że nie odzywałaś się do mnie przez tydzień, to nikt.
- Ty wiesz jak to jest, więc tym bardziej nie będziesz mi robił uwag.
Chłopak machnął ręką na tę kłótnię, bo ze swoją siostrą to raczej nie wygra. W spokoju dokończyli swoje posiłki i znowu biegiem ruszyli przez ulicę. Teraz pozostała kwestia noclegu. Mogli podjechać do każdego hotelu w okolicy, ale oczywiście jego genialna siostra musiała wtrącić swoje trzy grosze.
- Krystian, a nie moglibyśmy nocować w twoim starym mieszkaniu?
- Pewnie jest dawno wynajęte - Włączył migacz i włączył się do ruchu.
- Ale nie masz pewności - Drążyła.
- Nie, ale umawialiśmy się, że on się nie dowie, że tu jestem. Informując o tym Tomasa, poinformowalibyśmy jego. Jedziemy do hotelu - Uciął stanowczym tonem.
- Ale ja lubię twoje mieszkanie - Ciągle jęczała dziewczyna.
- To już nie jest moje mieszkanie, do cholery! - Krystian uniósł się, odwracając wzrok od drogi. Nie zauważył przez to zmiany świateł i o mały włos nie wjechałby na skrzyżowanie na czerwonym - Widzisz co robisz?! Przyjechaliśmy tu dzisiaj, tylko dlatego, że ty chciałaś. Teraz zrobimy coś po mojemu.
Pola trochę się wystraszyła gwałtownej reakcji brata, ale wolała nie ciągnąć tematu. W ciszy dojechali do Grand Hotelu. Chłopak odezwał się do niej dopiero, kiedy siedzieli już w pokoju.
- Co będziesz dzisiaj robić? - Nie miał zamiaru jej pilnować. Znała miasto jak Poznań, trochę rozmawiała po Norwesku. On ten wieczór chciał spędzić śpiąc.
- Nie wiem, poszwendam się trochę. Może wyskoczę na jakąś imprezę - Odpowiedziała mu, nie wystawiając głowy znad walizki, w której szukała rzeczy na przebranie - Zdecydowanie muszę sobie kupić jakieś kozaki na tę pogodę.
- Daj znać, jeśli będziesz wracać późno - Rzucił tylko w jej stronę, kierując się w stronę łazienki.
Puścił wodę pod prysznicem i czekał, aż pomieszczenie wypełni gorąca para. Dopiero wtedy wszedł pod natrysk. Kilkanaście minut później usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami.
***
Pola dreptała po chodniku, uważając na lód pod nogami. W obcasach wcale nie było to łatwe. W końcu przedarła się jednak przez Karl Johans gate i dotarła do parku. Trzęsąc się z upiornego zimna, które wieczorem dawało się we znaki jeszcze bardziej, zapaliła papierosa i czekała niecierpliwie na swojego spóźniającego się, wspólnika w zbrodni. Kilka minut później dojrzała nadbiegającego z naprzeciwka Aleksandra.
- Jasna dupa, czemu musieliśmy się spotykać na dworze! - Powitała go ciepło jak zwykle.
- Bo trudno jest biegać w środku - Mężczyzna wyszczerzony w uśmiechu ciągle truchtał wokoło niej.
- Zatrzymaj się i weź mnie gdzieś, gdzie mój oddech nie paruje.
- Może być moje mieszkanie?
- A będę musiała biec za tobą?
***
Pola stała na tarasie, jakże znanego sobie mieszkania, po raz kolejny podziwiając panoramę miasta. Słyszała jak w kuchni krzątał się Aleks, szykując coś rozgrzewającego do picia. Kilka chwil później stał już obok niej.
- Podobno było ci zimno? - Spytał ironicznie, podając jej kubek herbaty z wódką.
- Masz najpiękniejszy widok w całym Oslo, trudno się nie skusić - Dmuchała na gorący napój, nie odrywając wzroku od krajobrazu.
- Niektórych najwyraźniej nie rusza.
- Oj rusza - Uniosła kąciki ust, w smutnym uśmiechu, na wspomnienie miny swojego brata, kiedy wjechali do miasta - Wiesz jak się wkurzył, kiedy się dowiedział ze Loeb wygrał rajd Norwegii?
- Pewnie nawet nie w połowie tak bardzo jak ja - Mężczyzna wywrócił oczami. Wredna gnida.
- Nie miałby szans, gdybyście jechali, nie? - Podpuściła go.
- Oczywiście, że nie! Jednym jego atutem jest dobry samochód i Elena, który pilotuje prawie tak dobrze jak Krystian.
- No chyba przesadzasz. Mój brat nie jest geniuszem.
- Chyba nigdy z nim nie jechałaś. I nie mówię tego, bo... Bo prostu jest dobry. Bardzo dobry.
- To chyba szkoda, że już nigdy nie chce rajdować.
- Ej, ej, to ja rajduję, on tylko gada - Puknął ją w bok, chcąc odwlec powiedzenie tego, co myśli o jego rezygnacji. Głupi dzieciak, który nie słucha tych, co mają rację.
- No tak, to ty jesteś mistrzem, zapomniałam - Uśmiechnęła się, tym razem naprawdę szczerze.
Przez ten cały czas, kiedy razem byli, przyzwyczaiła się do myśli, że ma dwóch starszych braci. Odcięcie jej od jednego, było trudne i przykre. Krystian zawsze był tym ostrym, krytykującym jej kroki (chociaż wiedziała, że to zawsze z miłości). Byli ze sobą bardzo związani, ale to Aleks był równowagą. Wysłuchiwał jej głupich pomysłów, zanim je skrytykował. Jemu też idea z byciem Au pair wydawała się niezbyt mądra, ale wiedział, że i on i Krystian zrobili tak jak ona chciała - wyjechali, uciekli. Nie miał obiektywnego prawa do krytykanctwa. Wolał przekonywać ją racjonalnymi argumentami, niż zbywać prychaniem.
- Chodź, zapiekanka się zrobiła - Pociągnął ja za rękaw, kiedy usłyszał piszczenie piekarnika.
- Gotujesz? - Dziewczyna nie ukrywała zdziwienia.
- Boże, czemu wszyscy tak reagują? Przed tym jak związałem się z Krystianem sobie radziłem i nie umarłem z głodu, dlaczego nagle tak miałoby być?
- No nie wiem... Znam jego zdanie na temat twoich kulinarnych talentów.
- Dawno nie jadł mojej kolacji, nie ma prawa głosu. Chodź!
Usiedli przy stole w kuchni i zaczęli w ciszy jeść. Pola, z początku bardzo sceptyczna, przekonała się po chwili, że to faktycznie nie było trujące i pałaszowała z apetytem. Kurczak z Krystianem zapchał ją na chwilę, ale teraz doceniała domowy posiłek.
- Ok., to teraz powiedz mi, co tu tak naprawdę robicie? - Spytał, pomiędzy jednym kęsem a drugim.
- Wezwali go do sądu, czy coś tam. Nie wiadomo do końca o co chodzi.
- Zostajecie do środy? Dobrze zrozumiałem?
- Tak. Znaczy w środę już mamy być w domu, więc właściwie do wtorku.
- Nie mam za dużo czasu. Ostatnio przekonanie do siebie Krystiana zajęło kilka miesięcy.
- Tak, tylko wtedy musiałeś przekonać też siebie i nie miałeś mnie do pomocy - Błysnęła zębami w drapieżnym grymasie.
- Czasem się ciebie boję, wiesz?
- Mam nadzieję. Tylko budząc strach mogę coś osiągnąć, przy takich braciach.
- Masz chociaż jakiś plan?
- Nie. Będziemy improwizować - Odparła z rozbrajającą szczerością, załamując Aleksa - Po pierwsze musimy przekonać mojego upartego brata, że Oslo jest taką samą dziurą, jak Poznań i na każdym kroku spotyka się znajomych. Musisz wkręcić w naszą intrygę wszystkich, których się da, którzy się nie wygadają, bo inaczej ty zginiesz w mękach, a ja nie będę już miała żadnego brata. Kumasz?
Tak, naprawdę się jej bał...
- Możemy zadzwonić do Tomasa, Andrzeja, Jussiego. Nie znam zbyt dobrze jego znajomych z uczelni.
- Wystarczy. Jak w ciągu tego weekendu natknie się na każdego z nich, to na pewno trochę się złamie. Dzwonimy - Jak na komendę złapali za telefony. Pola połączyła się z Tomasem po kilku sygnałach.
- Cześć, po pierwsze ta rozmowa jest absolutnie tajna i jeśli się wygadasz, to cię zamorduję i nie żartuję.
- ...Cześć. Co słychać?
- To, że jestem z Krystianem w Oslo i wbiję sobie swoje ulubione szpilki w oko, jeśli nie sparuję znowu tych dwóch osłów.
- A w czym ja jestem potrzebny? - Wolał nie polemizować z jej pomysłem. To i tak nic by nie dało.
- Musisz wpaść przypadkowo na nas, kiedy będziemy jutro w mieście.
- I co, uwierzy w przypadek, jeśli nagle wyjdę zza rogu i zacznę go namawiać do powrotu?
- Zgłupiałeś chyba. Masz na nas wpaść i zacząć opowiadać jak dobrze ma się Aleks, jak się otrząsnął i w ogóle jak mu dobrze idzie.
Naprawdę improwizowała. Nie wiedziała, czy to na pewno zadziała, ale Krystian na pewno wkurzy się na myśl, że tylko on potrzebuje pomocy lekarza od wariatów.
- No nie wiem... - Tomas nie wydawał się przekonany do jej geniuszu. Aleks wcale nie miał się dobrze.
- Słuchaj, nie mam innego pomysłu. Jeśli to nie wypali, to powiemy Andrzejowi, żeby padł Rejtanem przed Krystianem i zaczął go błagać o powrót, bo inaczej się zabije. Nie wiem, musimy spróbować.
- Przepraszam, czym ma paść Andrzej?
- Rejtan nie chciał się zgodzić na rozbiór Polski i chciał przerwać obrady sejmu.
- Widzę, że nauka do matury nieźle idzie.
- Przestań! Skup się! Jutro dam ci znać, gdzie i o której będziemy i błagam, przyjedź.
- No dobra. Ale wiedz, że ja nie jestem pewien czy to wypali. Czy Aleks w ogóle o tym wie, czy jego też musimy przekonywać?
- Właśnie koło mnie siedzi. Ma minę jakby miał zwymiotować, ale chyba się zgadza.
- Eh... Dobrze. Do usłyszenia.
Odłożyła telefon na stół. Mężczyzna obok, wciąż trzymał swój. Nie zdążył wybrać numeru, bo dictum Poli totalnie zbiło go z tropu. Co miał naopowiadać Tomas? Że się trzyma i świetnie sobie radzi? Chyba w innym świecie.
- Pola... Ja nie wiem, czy tak właśnie przekonam do siebie Krystiana.
- Kurde - Dziewczyna poderwała się na nogi i poszła po papierosy - Ja też nie wiem, ale pomyśl. W trzy dni go w sobie nie rozkochasz na nowo, musimy sprawić, żeby się chociaż zainteresował. On w ogóle nie wymawia twojego imienia do cholery. Sprawmy, żebyś wzbudził w nim jakiekolwiek emocje, nawet jeśli to ma być wkurzenie.
Słowa dziewczyny zraniłyby go do żywego, ale nie dał po sobie poznać. Rozkochać na nowo? To znaczy, że on już nic do niego nie czuje? To może to wszystko było po prostu bez sensu? Po co zmuszać kogoś do przywiązywania go do siebie? Wróciły wspomnienia ze związku z Bonne, który chyba właśnie podobnie musiał się czuć. Obojętnie co by zrobił, to i tak było źle i niewystarczająco.
Wielka gula stanęła mu w gardle.
- A czy twój spontaniczny plan w ogóle obejmuje spotkanie moje i jego?
Wzruszyła ramionami. Najchętniej zamknęła by ich w pokoju bez drzwi, klamek i kontaktu ze światem zewnętrznym i trzymała tam tak długo, aż wyszliby znowu zakochani w sobie do szaleństwa.
***
Spacerowali po Oslo, rezygnując właśnie z obejrzenia ich fontanny. Dziewczyna zaordynowała najpierw odwiedziny w restauracji, bo od pół godziny marudziła, że zaraz umrze z głodu. Niestety była bardziej wybredna niż zazwyczaj, kiedy poziom cukru jej spada i ominęli już trzy, czy cztery knajpy.
- Tu może być! - Machnęła na dębowe drzwi.
- Oczywiście musiałaś wybrać najdroższą knajpę w całym mieście, nie?
- Przypadek - Pokazała mu język. To tylko częściowo był jej wybór. Tomas miał niewiele czasu, a teraz jadł tam właśnie posiłek. Weszli do środka i dali się poprowadzić kierownikowi sali. Nawet nie zdążyli usiąść, kiedy za plecami Krystiana rozległ się radosny śmiech. Pola prawie dostała zawału, a przecież wiedziała, że on tam jest. Krystianowi pewnie stanęło serce.
- Nie wierzę własnym oczom. To naprawdę wy? - Mężczyzna z rozpostartymi ramionami podążał w ich kierunku. Pola nie wiedziała jaki jest poziom umiejętności aktorskich Tomasa, ale wyglądał jakby naprawdę był zaskoczony. Jej brat wyglądał, jakby miał zaraz wykitować.
- Tomas! Co ty tu robisz? - Podeszła do niego i dała się uściskać.
- To chyba ja powinienem o to spytać. Jesteście sami, czy mama też przyjechała?
- Sami - Dziewczyna rozmawiała z nim swobodnie, ale Krystian wciąż stał, gdzie stał, z rękami zwieszonymi wzdłuż boków i ze smętną miną.
- Cudownie, naprawdę taka niespodzianka. Siadajcie - Wskazał im swój stolik.
- Na pewno jesteś zajęty. Może spotkamy się kiedy indziej? - Chłopak odezwał się po raz pierwszy. Tomas nie dał się jednak zbyć.
- Nie żartuj. Wpadłem tu tylko na obiad, nie widziałem was tyle czasu. Dalej, dalej, siadajcie - Podszedł do niego i też przytulił po ojcowsku. Krystian niechętnie, bardziej odruchowo odwzajemnił powitanie i dał się popchnąć w stronę, gdzie Pola już siadała na krześle.
- Co słychać? - Zagaił
- Super. Tylko proszę cię, nie pytaj o moją maturę - Pola wykrzywiła się w grymasie. Tomas roześmiał się.
- Jasne. Nie będę. Co was sprowadza? Mam nadzieję, że zadzwonilibyście do mnie, że tu jesteście, a nie próbowaliście się ukrywać.
Krystian tylko wzruszył ramionami. Nie chciał go okłamywać, on nic mu nie zrobił, ale wiedział jak to się może skończyć.
- Dostałem wezwanie na rozprawę. Szczerze mówiąc, chciałem to jak najszybciej załatwić i wracać.
- Nie chciałeś się spotykać z sam-wiesz-kim, jak rozumiem.
- Tak. I nie chcę o nim rozmawiać. Nie chcę wysłuchiwać jak to mu źle i jak bardzo żałuje.
No nie... to nie mogło być takie proste. Tomas na sekundę skrzyżował spojrzenie z Polą. On się po prostu podłożył, nawet o tym nie wiedząc. Nie mogli przepuścić takiej okazji.
- Ale wcale nie miałem zamiaru tak mówić. Aleks sobie świetnie radzi. Podobno nawet rozmawiał z kimś, o powrocie do rajdów.
Krystiana jakby poraził prąd. Poderwał oczy znad swojej zastawy i próbował z twarzy Tomasa odczytać to, co przed chwilą usłyszał i chyba źle zrozumiał.
- Co?
Pola ledwo powstrzymała się od krzyknięcia z radości.
- No... nie wiedziałeś? Nic mu nie jest, przecież minęło tyle czasu, że każdy by się otrząsnął. W końcu nie byliście ze sobą, aż tak długo, żeby to rozpamiętywać, prawda?
Oj - Pola wystraszyła się, czy aby nie przesadził. Nie miał przekonywać Krystiana, że ich związek to przeszłość i nie ma dla nich szans.
Na szczęście jej brat rozumował inaczej niż wszyscy ludzie, których znała. Prawie zzieleniał na twarzy.
- On ci tak powiedział? Powiedział, że to nic nie znaczyło?
- No nie ujmował tego tak, ale Krystian, nie chciałeś z nim być, przestałeś go kochać. Trudno, trzeba iść dalej. Przecież chyba też tak to czujesz, nie?
- Tak... Dokładnie tak. To dobrze, że sobie radzi. Cieszę się. Porozmawiajmy lepiej o czymś innym co? Jak tam interesy? - Pola widziała, że ziarno zostało zasiane. Zrobili krok na przód.
Krystian obudził się do życia. Miała ochotę wstać i uściskać Tomasa. Albo siebie, za swój nieoceniony geniusz.
- Jezu, akurat tu musiałaś chcieć zjeść? - Kiedy Tomas wyszedł z restauracji, Krystian wyglądał jakby chciał ją udusić.
- No co, przecież nie wiedziałam, że tu jest! Nie wyżywaj się na mnie.
- Nie wyżywam się! Miałem nadzieję, że nikt nie będzie wiedział, że tu jesteśmy.
- Przecież Tomas to nie plotkara. Nikomu nie powie.
- Mam nadzieję, bo inaczej jesteśmy spaleni.
- Nie przesadzaj - Podniosła się z miejsca i zaczęła zbierać - Chodź, idziemy dalej. Najadłam się i jestem zadowolona.
Przytaknął jej tylko i też wstał. Jedna myśl nie dawała mu spokoju.
- Czy ty słyszałaś co powiedział Tomas?
- Mówił dużo rzeczy, o co ci chodzi? - Tak! Tak! Tak! Byli na dobrym tropie.
- Że on chce wrócić do samochodów.
- Czy zabiłoby cię, gdybyś zaczął wymawiać jego imię? Nie gryzie. Aleks, Aleks, Aleks, widzisz?
- Zamknij się. Jeśli on wróci do rajdów...
- To co?
- Nico. Nie wiem. To byłoby nie fair.
Tego się nie spodziewała. Nie fair? Co w tym niesprawiedliwego?
- A co ci to przeszkadza?
- Sam mówił, że usiądzie za kierownicą, kiedy ja usiądę obok.
- Może znalazł kogoś lepszego i zmienił zdanie. Kiedy Jussi miał wypadek też nie chciał jeździć i się przekonał.
Krystian wyglądał, jakby w ogóle nie zwracał uwagi, że w miarę swobodnie rozmawiają o Saszy. Tak trapiła go myśl, że ktoś inny miałby zająć jego miejsce, że najchętniej wydrapałby temu komuś oczy. Sam zdziwił się na to dziwne, kiełkujące w nim uczucie. Pola miała rację, co go to obchodziło. Otrząsnął się, wziął ja pod rękę i wyszli na ulicę.
- Będziesz miała coś przeciwko, jeśli cię zostawię? Chciałem coś załatwić - Zatrzymał się nagle. Pola trochę się zdziwiła, ale przytaknęła.
- Jasne, zdzwonimy się.
Patrzyła jak jej brat podchodzi do jezdni i łapie taksówkę. Odjeżdżał, nie za bardzo wiedziała gdzie, ale miała nadzieję, że dotyczyło to Aleksa. Trzeba go było poinformować. Złapała za komórkę.
- Cześć, słuchaj, właśnie spotkaliśmy się z Tomasem, powiedział mu, wszystko co chcieliśmy i od siebie dodał, że myślisz o powrocie do rajdów. Krystiana szlag trafił. Zostawił mnie na chodniku, wskoczył w taryfę i gdzieś pojechał. Nie wiem co mu chodzi po głowie, ale chyba zadziałało.
- Super. Zadzwoniłem już do Andrzeja i Jussiego, są poinformowani o planie. Nie podoba im się to, ale się zgodzili.
Powiedział mu o powrocie do rajdów? Może właśnie to był sposób?
***
Krystian dojechał do celu. Miał nadzieję, że Tomas pojechał do firmy, inaczej będzie go musiał ścigać po całym mieście. Zapłacił kierowcy i podążył pewnym krokiem do biurowca.
Wpisał się do księgi, wziął przepustkę dla gościa i wjechał windą do góry. Asystentka na początku go nie poznała, ale po chwili uśmiechnęła się szeroko.
- Dzień dobry. Jest pan umówiony?
- Nie, ale Tomas nie będzie miał nic przeciwko. Jest już? - Wskazał na zamknięte drzwi.
- Tak, ale wie pan, powinnam go powiadomić.
- Nie trzeba - Nie mówiąc nic więcej, bez pukania wszedł do środka. Tomas siedział przy biurku. Z niezadowoleniem oderwał się od papierów. Kto mu przeszkadzał? Nie udało mu się zamaskować zdziwienia, kiedy go zobaczył.
- Krystian? - Wstał i wskazał mu fotel - Stało się coś?
- Tak. Okłamałeś mnie - Nie skorzystał z propozycji i wciąż stał.
- Nie rozumiem - Tomas miał minę pokerzysty, ale w środku mu się zagotowało. Wiedział, że nic z tego nie będzie, Krystian nie jest głupi.
- Dobrze wiesz o czym mówię. Jeśli myślałeś, że się nabiorę na te sztuczki, to się pomyliłeś. Chcę prawdy, już - Dopiero teraz usiadł, jakby zeszło z niego powietrze.
- Krystian...
- Nie. Dosyć kłamstw. Chcę wiedzieć o co chodzi.
- Przepraszam - Westchnął - Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Myślałem, że to zadziała. Kiedy was zobaczyłem, pomyślałem, że przyjechałeś tu dla niego, a kiedy powiedziałeś, że nie, postanowiłem zadziałać.
- I postanowiłeś mnie okłamać?
- Chciałem wzbudzić w tobie jakieś odczucia.
- I stwierdziłeś, że złość będzie odpowiednim uczuciem? Tomas, wiesz co to jest brzytwa Ohma?
- Nie.
- To twierdzenie, że najprostsze rozwiązanie jest z reguły najwłaściwsze. Kiedy słyszysz tętent kopyt, pomyśl o koniach, nie o zebrach.
- Nie rozumiem.
Krystian od chwili, kiedy zobaczył Tomasa w restauracji poczuł coś dziwnego. Ten facet zastępował mu ojca, chociaż wcale o to nie zabiegał. Oszukał go teraz, ale nie był za to na niego wściekły. Dał się poprowadzić przez jego kłamstwa, nawet na chwilę w nie uwierzył, ale później jego wiara osłabła. Za dobrze znał Aleksa. Tomas był chyba jedyną osobą, której mógłby powiedzieć prawdę.
- Nigdy nie przestałem go kochać. Zniechęcanie mnie do niego, to nie najlepsza taktyka.
- Tym bardziej nie rozumiem. Kochasz go, ale nie chcesz z nim być?
- Tak. Nie mogę go znieść, ale jednocześnie go kocham. Proszę bardzo, to wszystko co chce ze mnie wydusić mój psychoterapeuta.
- Może mam mylne wrażenie, ale chyba od zawsze tak między wami było, prawda? Przypomnij sobie ile razu chciałeś mu napchać śniegu do ust i zostawić na śmierć.
Krystian lekko uniósł kąciki ust, ale szybko to opanował. Wcale nie chciał o nim ciepło myśleć. W ogóle nie chciał, a wciąż to robił.
- Powiedz mi, szczerze, co byś zrobił, gdybyś go spotkał?
Oprócz rzucenia się na niego i przelecenia na najbliższym meblu?
- Nie wiem. Pewnie nie chciałbym z nim rozmawiać. - Tylko przelecieć na najbliższym meblu...
Pokiwał głową z zrozumieniu. Rozmowę przerwał im dźwięk telefonu.
- Panie prezesie, przyjechał pan Svenson.
- Dziękuję - Odparł, wduszając guziczek na panelu - Przepraszam cię, ale mam umówione spotkanie.
- Jasne - Krystian wstał z fotela - Dzięki za szczerość.
- I nawzajem. Jeśli mogę mieć tylko jedną radę...
- No? - Co mu szkodziło.
- Spróbuj pomyśleć, co chciałbyś mu powiedzieć.
- Spróbuję.
Kiedy za chłopcem zamknęły się drzwi, Tomas natychmiast chwycił za komórkę.
- Pola, plan nie wypalił. Krystian właśnie u mnie był i kazał powiedzieć sobie prawdę.
- Boże, i co?
- Wziąłem winę na siebie, ale niech nikt inny nie wciska mu tego kitu, bo się zorientuje.
- Jasne.
- Aha i jeszcze jedno. Najlepiej będzie zamknąć ich w jednym pokoju z kilkoma paczkami kondomów. Rozwiążą swój problem sami.
- Gdyby to było takie proste...
***
Aleks spacerował po swoim mieszkaniu w tę i powrotem.
Pierwszy raz od chwili gdy Pola zaskoczyła go swoim szalonym pomysłem, miał sposobność to przemyśleć. W głowie kłębiło mu się mnóstwo pytań.
Czy on chce wracać do tego co było? Czy pomysł jego quasi-siostry był dobry? Czy on faktycznie nadaje się do wspólnego życia? Przecież to nawet ona powiedziała, że przedtem też się kłócili, że między nimi nigdy nie było spokojnie. Ile można wytrzymać w ciągłej walce, przeciąganiu liny?
Związek z kimś takim jak Bonne byłby o wiele prostszy. Tylko czy on potrafiłby pokochać kogoś mocniej? W ogóle umiałby kogoś kochać?
Przerwał swój marsz na chwilę, zatrzymując się przed ich wspólnym zdjęciem, zrobionym po wygranej w rajdzie Wielkiej Brytanii. Nadal nie umiał się zmusić do pochowania pamiątek. Natykał się ciągle na jego płyty, których nawet nie słuchał, ale nie chciał mu ich odsyłać.
Może gdyby go o to poprosił... ale przecież brzydził się nawet wypowiadaniem jego imienia.
Co on takiego zrobił temu chłopcu, że nie chciał go znać? Najgorsze było jednak to, że Sasza nie wiedział, czy ich ewentualny powrót do siebie zmieniłby cokolwiek.
Ciągle kontrargumentem na każde rozsądne pytanie, które jego mózg wysnuwał było proste "kocham go". A odzyskując jego odzyskałby też swoją drugą miłość - rajdy.
Sam naprawdę nie chciał jeździć. Nawet z Jussim to nie byłoby już to samo. Krystian i on byli w aucie jak dobrze naoliwiona maszyna. Teraz w maszynie brakowało panelu sterowania, a element zastępczy to nigdy nie będzie oryginał.
Na początku, po wypadku Krystiana chodziło tylko o dobro chłopca. Teraz Sasza zdał sobie sprawę, że trzeciego mistrzowskiego pilota nie dostanie, a porażki by nie zniósł. Szczególnie z Loebem.
Oderwał się w końcu od fotografii, odstawiając ją na półkę.
Wyjściem z sytuacji wydawało się tylko jedno. Coś, za co Pola go zamorduje, ale nic innego nie umiał zrobić. W przypływie tego nagłego impulsu chwycił za telefon i wybrał numer chłopaka.
Najpierw nie odebrał. Trzy razy. Potem zaczął odrzucać połączenia, ale Sasza był już zbyt nakręcony, na ten pomysł. Niestety, najwyraźniej Krystian nie podzielał jego entuzjazmu.
Kiedy siedemnaste połączenie zostało zerwane, odłożył komórkę. Zrezygnowany patrzył na wyświetlacz, próbując chyba siłą woli sprawić... coś. Właściwie sam do końca nie wiedział co.
Nagle aparat powędrował przez blat, powodowany wibracjami. Aleks był pewien, że ze strachu dostał czegoś na kształt wylewu.
Sięgnął po telefon i spojrzał na ekranik. Ręce zaczęły dygotać mu jak w malarii.
Powiadomienie o smsie migotało jak szalone. Otworzył je i na ekranie wyświetliło się krótkie "Co?". Czemu nie odbierał, skoro jest ciekawy o co chodzi? Sasza zastanawiał się jednak krótko. "Jeśli chcesz przerwać te podchody dookoła nas, spotkajmy się dzisiaj o 21 w klubie". Wyrok. Właściwie wygadał się, że wszyscy knują i jeśli on teraz się nie zgodzi, to koniec.
Usiadł na najbliższym fotelu i tak jak poprzednio, gapił się w telefon. Po pół godziny, kiedy ręce mu już ścierpły, znowu poczuł w dłoniach wibracje.
"Nie"
...I wszystko jasne.
***
Gdyby głupota była karalna, to dostałby dożywocie.
W ogóle sam fakt, że zastanawiał się tyle nad odpowiedzią na jego idiotycznego smsa było czymś więcej, na co chciał pozwolić. Był z siebie dumny, kiedy dostał raport o tym, że jego odmowa została odebrana.
A teraz siedzi w taksówce i jedzie do tego cholernego klubu. Nie napisał Saszy, że jednak się zjawi, żeby zostawić sobie furtkę. Kiedy się rozmyśli, a prędzej czy później do tego dojdzie, to nie wyjdzie na idiotę.
Miał tylko nadzieję, że kierowca, tak jak co tydzień dawniej, dziś też się pojawi. Chociaż, nie. Niech nie przychodzi.
Miał wrażenie, że naprawdę zaraz zwymiotuje. Przez tyle czasu udawało mu się myśleć o nim coraz mniej i mniej, aż w końcu potrafił zasnąć bez jego wspomnienia, a teraz jak debil, leci na jedno jego skinienie.
Powinien wsadzić głowę w kibel i walić deską tak długo, aż zmądrzeje.
Zajechał pod klub o ósmej, chociaż umówili się... tak jakby, na dziewiątą.
Krystian nigdy nie rozumiał i chyba nie zrozumie fenomenu tego miejsca. Nigdy nie był jakimś imprezowym zwierzęciem, ale lubił się zabawić. Natomiast ludzie, którzy stali już w długim ogonku wyglądali jakby od wejścia do środka zależało ich życie.
Nie tylko on miał minę jakby miał zwymiotować. Kiedyś miał wrażenie, że zatrudnia się tu klakierów, którzy stoją przed wejściem, robiąc sztuczny tłok.
Wysiadł z taksówki i nagle poczuł się jak za pierwszym razem kiedy tu był. Zwykły. Brzydki. Byle jaki. Przy zjawiskach z kolejki wyglądał jak biedny kuzyn ze wschodniej Europy. Wszyscy patrzyli na niego właśnie w ten sposób.
Nagle z zamyślenia wyrwało go czyjeś wołanie.
- Krystian? - Odwrócił się. Przy taśmie odgradzającej ludzi od wejścia stał jego imiennik - No tak myślałem, że to ty! - Chłopak nieśmiało podszedł do niego. Ogonek niemal westchnął z niedowierzaniem, kiedy taśma uniosła się, a nijaki chłopak przeszedł na drugą stronę. Chłopak miał wrażenie deja vu.
- Cześć... - Wymruczał, podając selekcjonerowi rękę.
- Już myślałem, że zapadłeś się pod ziemię!
- No prawie tak było.
- Nikogo od was jeszcze nie ma - Powiedział, zakładając, że do młodego pilota zaraz dołączy zgraja rozbawionych przyjaciół.
- Wiem. Jestem sam. Sasza nie wie, że przyszedłem, mógłbyś mu nie mówić? - Poprosił.
- Jasne, jak tam chcesz - Starał się ukryć zdziwienie, ale było mu dość trudno - Wskazał mu ręką drzwi, żeby już dłużej nie tamować ruchu - Dobrej zabawy - Rzucił na odchodne.
Krystian kiwnął głową z wdzięcznością. W chwili gdy jednak przekroczył próg, przypomniało mu się, że nie ma ze sobą karty. Nie wejdzie na górę, a przecież na pewno tam pójdzie Aleks. Próba szukania go w tłumie na dole, to jak szukanie igły w stogu siana. Czyli problem sam się rozwiązał. Nie może wejść, a nie będzie przecież tu stał i czekał na niego.
Już chciał się wycofać, kiedy znikąd pojawiła się znajoma dziewczyna.
- Wziąć płaszcz panie Krystianie?
Prawie zaniemówił. Myślał, że to nie do niego. Hostessa nie czekając na odpowiedź, zabrała mu z ręki okrycie i zniknęła, jak zawsze. Wciąż zaskoczony stał w miejscu, gdy zza pleców usłyszał drugi głos.
- Panie Szejna, idzie pan na górę, czy zostaje na dole?
- Na górę - Palnał tylko.
- Dawno pana nie było - Pracownik odsłonił kurtynę, za którą były schody i drzwi.
Wnętrze wyglądało tak samo. Przywoływało wspomnienia od tych cudownych do dziwnych czy przerażających. Wybrał sobie stolik jak najdalej od wejścia, z widokiem na całą salę, żeby mieć dobry punkt obserwacyjny. Zatopił się w siedzisko i zamówił drinka, żeby się rozluźnić.
Zamiast tego wnętrzności zaczęły mu dygotać, więc zamówił drugiego i wypił równie szybko. Próbował zebrać myśli, które nie zdążyły się w jego głowinie rozpędzić, a już znikały, bo goniły je nowe.
Powinien przed wyjściem zrobić sobie listę tego, co chce mu powiedzieć. Że nie chce z nim być, że go nie kocha, że było mu dobrze, kiedy nie mieli ze sobą kontaktu. Nagle, kiedy zaczął o tym myśleć zrobił się zły i właściwie nie wiedział na co.
Na dziewięćdziesiąt dziewięć procent był przekonany, że ma rację. Z Aleksem było mu naprawdę źle po wypadku. Większość czasu się kłócili, a kiedy akurat mieli w tym przerwę, to on gapił się na niego tym szczenięcym spojrzeniem pełnym winy. Rzygać mu się chciało, kiedy otwierał rano oczy i miał przed sobą kolejny dzień.
Tylko, że był ten jeden procent, który nie dawał mu spokoju. Ten jeden procent, przez który siedział sącząc drinki, w oczekiwaniu na Saszę.
Podjął szybką decyzję, że jego nieracjonalny kawałek serca, nie może po raz kolejny przejmować nad nim kontroli. Wstał, rzucił na stolik pieniądze i ruszył w stronę schodów. To oczywiście nie przytrafiłoby się nikomu innemu, ale kiedy tylko stanął po jednej stronie szklanych drzwi, za klamkę po drugiej, chwycił Sasza, który z wrażenia mało nie stoczył się na dół. Zamiast tego, pchnął szybę i wszedł.
- Nie chciałeś się spotkać.
- Wychodzę - Krystian nie mógł spojrzeć mu w oczy. Nie chciał, jest chyba bliższe prawdy.
Chciał wcisnąć się w wąską przestrzeń między ścianą i ramieniem Saszy, ale ten go powstrzymał. Młodszy spiął się cały, kiedy palce lekko dotknęły jego pleców:
- Zostaw mnie.
- Krystian - Aleks odsunął ręce, żeby nie prowokować chłopca - Skoro jednak przyszedłeś, to może chociaż mnie posłuchaj?
Pilot powtarzał sobie w głowie myśl o tych dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach pewności.
- Przecież cię nie zjem - Wykonał gest, jakby chciał wyciągnąć do niego dłoń, ale się powstrzymał. Krystian wciąż na niego nie patrzył - Kwadrans. Daj mi piętnaście minut i będziesz mógł iść, ok.?
Chłopak bez słowa cofnął się do sali i zajął uprzednie miejsce. Aleks usiadł naprzeciwko niego, ale zamiast zacząć mówić, milczał, gapiąc się w swoje ręce.
- Twój kwadrans mija - Aleks westchnął głęboko - Więc?
Więc kocham cię i nie umiem bez ciebie żyć - Na szczęście zamiast tego powiedział to, co chciał.
- Chciałem porozmawiać.
- Domyśliłem się - Krystian uniósł brwi. Chociaż alkohol dodał mu trochę odwagi, to wciąż omijał go wzrokiem.
- Długo zastanawiałem się co ci powiem, kiedy się spotkamy, ale chyba właśnie wszystkie pomysły wyparowały z mojej głowy.
- Nic nowego, że masz w głowie pusto - Nie umiał się powstrzymać przed złośliwościami. To właściwie była jego jedyna broń przed strachem.
- Chciałem cię o coś poprosić, ale nie wiem jak to zrobić - Sasza ciągle gadał dookoła, zamiast przejść do meritum.
- Poczekaj - Przerwał mu młodszy - Wiesz, że...
Aleks uniósł rękę, uciszając go. Młodszy skulił się w sobie, czując, że nie da rady usłyszeć wyznania miłości i go odrzucić. Fizycznie nie da rady. Nie powie mu, że go nie chce, a nie będzie umiał wrócić, jakby nigdy nic. To był błąd, że tu przyszedł, że przyjechał do Oslo i obudził w sobie te wszystkie wspomnienia. Nie mogli być razem, nie będąc parą.
- Uważam, że powinniśmy spróbować znowu jeździć. - ...No chyba, żeby mogli.
- Co? - Co? Co? Co? Jeździć razem? Czy on się przesłyszał? Sam nie wiedział czemu, bo potem to analizował, ale ryknął śmiechem.
Jeździć razem? Złapał się za brzuch i łzy pociekły mu po policzkach. Ludzie przy sąsiednich stolikach zwrócili na niego uwagę, a on nie umiał się uspokoić.
- Prze...przepraszam - Złapał w końcu oddech - Chcesz wrócić do rajdów? - Otarł twarz, ciągle chichocząc.
- Cieszę się, że w końcu cię rozbawiłem - Sasza zupełnie nie rozumiał, co jest takie śmieszne.
- Słuchaj, znam cię, czy tego chcesz czy nie. Wiem, że tak jak ja nic nie robisz, a jak myślisz o tym, co mógłbyś, to słyszysz ryk silnika.
Krystian spoważniał w jednej chwili. To była prawda. Nie umiał nic więcej niż to. Niczego innego tak naprawdę nie umiał sobie wyobrazić.
- Al... - Wypowiadanie jego imienia, nadal nie przychodziło mu łatwo - Słuchaj, czy ty wiesz, co proponujesz? Mamy wrócić do samego początku? Udawać, że nic nie zaszło? Mam wrócić do tego, przed czym uciekłem? To tak, jakby zrobić dwa kroki w tył.
Kierowca udawał, że nie boli go to, jak Krystian omija jego imię i jak źle wspomina czas tu spędzony.
- Z tego co wiem, to kiedy wyjechałeś, to nie jeździliśmy i to cię wkurzało. I wolę robić dwa kroki do tyłu, niż stać w miejscu. Krystian, tylko z tobą byłem taki dobry.
- Nie przesadzaj. To z Jussim doszedłeś do tego kim teraz jesteś.
- Tylko częściowo. Nie umiałbym już jeździć z nim. Bałbym się.
- Czyli o to, że spowodujesz wypadek samochodem, w którym ja będę, to się nie boisz, super - Skrzywił się chłopak, ale jednocześnie współczuł Aleksowi. Mógł się tylko domyślać co czuje.
- Wiesz co... - Kierowca pokręcił głową z niedowierzaniem. Czy on w ogóle wiedział co mówi?
Znowu zapadła krępująca cisza. Krystian bawił się słomką, a Sasza składał i rozkładał serwetkę.
- Ok., czyli rozumiem, że chcesz mnie przekonać do tego, żebym był twoim pilotem, bo nie zniesiesz porażki i nie masz pomysłu na życie, tak? A pomyślałeś co ze mą?
- Nie chodzi tylko o mnie. Chciałbyś jeździć z kimś, kto przegrywa?
- W Polsce też są dobrzy kierowcy - Nie chciał dawać mu teraz odpowiedzi. Chciał jak najbardziej przeciągnąć ten moment i nie deklarować się.
- A ilu Polaków jeździ w WRC? A Ilu z nich ma tytuł mistrza świata? I ilu aktualnie nie ma pilota? Znam jednego.
Krystian wiedział, że on ma rację. Nie zniósłby porażki z jakimś niedoukiem, a wygrywanie w rajdzie Barbórki naprawdę nie było jego ambicją.
- Nie odpowiem ci teraz. Nie potrafię, muszę się z tym przespać.
- Rozumiem. Sam nad tym trochę myślałem, zanim ci powiedziałem.
Młodszy tylko pokiwał głową i wstał od stolika.
- Odprowadzę cię na dół - Zaoferował się Aleks, ale młodszy powiedział tylko, że nie trzeba i poszedł sobie.
Tylko jakaś boska ingerencja powstrzymała kierowcę od rzucenia się za nim i pocałowania. Widział go pierwszy raz od takiego czasu, że frustracja seksualna po prostu sięgała zenitu.
Krystian zamiast wziąć jedną z taksówek, które stały rzędem pod klubem, postanowił się przejść. Było przeraźliwie zimno i zaczynał padać śnieg, ale uznał, że mroźne powietrze pozwoli mu się skupić bardziej, niż rozleniwiające ciepło samochodu.
Poza tym, potrzebował czasu sam na sam ze swoimi myślami.
***
Sebastian Loeb poczuł dziwne ukłucie w sercu, kiedy stał w swojej kuchni, w paryskim mieszkaniu. Miał złe przeczucie...
***
Następnego dnia rano, Krystian nie spał już od szóstej.
Pola wciąż w ciuchach z nocy, leżała na swoim łóżku, pochrapując. Chłopak nie miał zamiaru zrobić nic, żeby było jej wygodniej. W końcu to ona, z tego co mógł się domyślić z sugestii Aleksa, knuła.
Sam siedział w drugim pokoju z laptopem i gapił się w tabele wyników. Loeb, potem długo nic i Hirvonen.
Przypomniała mu się cyniczna gęba Sebastiana, kiedy zdobyli mistrzostwo. Wziął kartkę i długopis i zaczął liczyć. Teoretycznie, biorąc pod uwagę ich wyniki z poprzedniego sezonu, to startując nawet teraz mieliby szanse na zwycięstwo. Nie mogliby tylko opuścić więcej niż jednego rajdu.
Nie był pewien czy tęsknota to dobra motywacja do powrotu, więc skupił się na nienawiści do Loeba. Do następnego rajdu - Finlandii, zostały dwa tygodnie. Zdążyliby. Sięgnął po telefon i wybrał numer.
- Tomas?
- Mhm - Odpowiedziało mu zaspane mruknięcie. Kurcze, zapomniał jak jest wcześnie.
- Dasz radę przygotować samochód na wtorek?
- Kto mówi? - Szybko się rozbudził.
- Krystian.
- Jaki samochód? - Do mężczyzny wciąż nie docierało o co chodzi.
- Nasz! Mój i Saszy - W telefonie zapanowała cisza - Tomas?
- Jestem. Zastanawiam się ile przespałem. Co zaszło od wczoraj?
- Trochę się pozmieniało. Dasz radę czy nie?
- Na wtorek? Jasne.
- Super - Rozłączył się. Buzowała w nim ekscytacja, chociaż w sumie nie był pewien, czy nie jest to strach.
Musiał wyjaśnić też Aleksowi kilka rzeczy, jak na przykład, to, że nie chce żeby między nimi było jakiekolwiek napięcie i że nigdzie nie poleci samolotem, co może utrudniać sprawę.
Już miał połączyć się z nim, ale zrezygnował. Wolał powiedzieć mu w cztery oczy.
Musiał zrobić coś z energią, którą miał. Porwał kluczyki od auta i rzucił się do jazdy.
Dosłownie kwadrans później stał przed kamienicą. Zadzwonił do drzwi, ale nikt mu nie odpowiedział. Pukał, ale to też nie odniosło żadnego skutku. W końcu, kiedy już miał odejść, usłyszał kroki. Drzwi otworzyły się, ale na progu zamiast Aleksandra stanął jakiś obcy facet.
Nie wiedział jak zareagować. Pomyślał, że pomylił domy.
- Y... Przepraszam, ale chyba się...
- Kto to? - Nie dokończył zdania, bo w głębi domu usłyszał głos Saszy, który zaraz pojawił się obok mężczyzny.
- Krystian? - Wyglądał jakby zobaczył ducha. - Co ty tu robisz?
- Na wtorek będzie gotowe auto. Rozmawiałem z Tomasem. - Rzucił tylko i odwrócił się, żeby odejść i móc powrzeszczeć w samotności. Nie spodziewał się, że aż tak dotknie go fakt, że on z kimś sypia.
Boże, jak mało brakowało, żeby się wczoraj wygłupił.
- Kurwa - Aleks zaklął, patrząc na odchodzącego chłopaka.
- Kto to był? - Spytał ten stojący obok.
- Mój... pilot
- Aha - Był średnio zainteresowany - Zostawiłem ci na lodówce mój numer telefonu - Ubrał kurtkę, którą trzymał w ręce - Zadzwonisz?
- Nie - Wciąż zamyślony Aleks, wskazał mu drzwi. Blondyn zszokowany bezpośrednim odrzuceniem, wyszedł, trzaskając za sobą.
- Kurwa! Po co on przyjeżdżał! - Sasza walnął pięścią w ścianę - Nie mógł zadzwonić?
Poprzedniego wieczoru musiał się jakoś rozładować, żeby nie zwariować i akurat w tym czasie pilot musiał się tu zjawić!
Jego zachowanie niemal parzyło Saszę do żywego. Jego dystans, chłód w oczach, to jak nie ruszyło go to, że natknął się na tego faceta w jego progu.
Przynajmniej chce z nim jeździć. Jednocześnie to było dużo i mało. Za mało, dla jego oczekiwań. Dużo jak na to, co do tej pory młodszy mu oferował.
***
Pola ocknęła się półprzytomna w hotelowym pokoju. Wczoraj nieźle zabalowała, bo zamiast alpejskich kombinacji uczuciowych, mogła zająć się sobą.
Aleks totalnie olewał jej telefony i smsy. Na początku była wściekła, ale potem starała się zrozumieć, że kierowca ma kilka spraw do przemyślenia. Z pulsującą kacem głową poczłapała do drugiego pokoju, gdzie stała taca z wodą.
Nigdzie nie było jej brata, co było dziwne, bo kiedy wróciła do domu, on już był. Gdzie znowu zniknął? Po jego wypadku czuła się nieswojo, kiedy nie wiedziała co się z nim dzieje. Na dodatek nie miała pojęcia gdzie rzuciła komórkę i nie mogła go namierzyć. Na stole stał jego otwarty laptop, więc postanowiła zadzwonić ze skype. Poruszyła palcem po touchpadzie i z ciemności ekranu wyłoniła się strona.
Przez chwilę nie docierało do niej na co patrzy, ale nie było wątpliwości. Jej brat pierwszy raz od miesięcy odwiedził witrynę WRC. Obok komputera leżała kartka, zapełniona cyferkami. Dobrze wiedziała co to jest, bo sama często liczyła te ich punkty. Zmusiła swój mózg do nadludzkiego wysiłku przy liczbach i jak grom z jasnego nieba uderzyło ją to, że Krystian obliczał prawdopodobieństwo ich zwycięstwa. Serce zabiło jej szybciej. Czyżby wracał do życia, a jej genialny plan skutkował?
Wybrała swój numer na komunikatorze i czekała na sygnał. Melodyjka zabrzmiała w łazience, spod sterty ręczników. Skąd się tam wziął?
Drżącymi rękami wybrała połączenie do brata, ale nie odebrał. Co do cholery? Uwzięli się na nią czy co? Aleks też ją odrzucił. Jeśli Tomas nie odbierze, to wdzieje swój kostium SuperSuki i rozniesie ich wszystkich. Na ich wspólne szczęście, odebrał.
- Co się z wami wszystkimi do cholery dzieje!?
- Nie wiem jak w waszej wiosce, ale w mojej ludzie się witają, kiedy rozpoczynają rozmowę - Mężczyzna był już zmęczony odbieraniem takich przedziwnych telefonów.
Chyba odzwyczaił się od tego ambarasu, kiedy jego pupile zdobywali mistrzostwo świata i traktowali go jak kulę życzeń. "Tomasz jedziemy do Monte Carlo", "Tomasz, śpimy w Winstonie", "Tomas, biorę auto i znikamy na biegunie na cały dzień", "Tomas, nie będę z nim jeździł, bo jest głupi i ma wszy". Zapomniał jak to jest być ich tatusiem.
- Tak, tak, cześć. Powiesz mi co zaszło? Budzę się rano, nikt nie odbiera, Krystiana nie ma, a na dodatek... Nie wiem co mam sobie o tym myśleć.
- O czym?
- Może nic, ale Krystian miał otwarte tabele WRC i liczył jak mogą z Aleksem wygrać.
- Wiem, dzwonił prosząc o samochód. Z jego chaotycznego komunikatu wynikało, że chcą jeździć, ale nie wiem nic więcej.
- Słucham? - Nie wierzyła w to co słyszy.
- Pola, naprawdę nie wiem więcej. Kazali uszykować auto, uszykuję. Jeśli nie odbierają, to może są razem - zasugerował.
- No jasne, mam uwierzyć, że nagle w moim bracie obudziła się miłość i poleciał z rozpostartymi ramionami do Saszy? Może i jestem naiwna, ale nie aż tak. Coś się stało i ja się do... - Myśl przerwało jej huknięcie drzwi - Wrócił, chyba jest zły. Kończę - Schowała aparat do kieszeni, a trzaśnięcie o framugę, ciągle odbijało się echem w jej skacowanej głowie.
- Masz mi coś do powiedzenia? - Uzbrojona w groźne oblicze, wyszła mu na spotkanie. Chłopak na chwilę przestał szamotać się z płaszczem i spojrzał na nią tak, że zeszło z niej całe powietrze.
- Ja? Ja mam coś wyjaśniać? Chyba to ty powinnaś się wytłumaczyć, idiotko. Prosiłem, żebyś się nie wtrącała, tak?
- Ale Krystian...
- Zamknij się - Warknął na nią. Był totalnie wściekły, a ona dała mu idealny pretekst, żeby stać się ofiarą - Kurwa, Pola, prosiłem, tak? Prosiłem! Ale do ciebie to chyba nie dociera! Miałaś się nie wtrącać, ale oczywiście musiałaś! Byłabyś chora, jakbyś nie wetknęła w coś nosa, nie?
- Chciałam dobrze!- Udało się jej wciąć bratu.
- Dobrze to by było, jakbyś czasem użyła mózgu kretynko. To nie jest jakieś moje chore widzimisie, że nie chcę z nim być! Nie kocham go, ok.? Nic nas nie łączy, oprócz tego, że razem jeździmy! Nigdy nie byliśmy razem szczęśliwi i przyjmij to do wiadomości! Nigdy w życiu już więcej z nim nie będę! - Krzyczał teraz tak, że bolało go gardło. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Obsługa hotelowa, czy wszystko w porządku?
Krystian, wciąż ubrany w płaszcz i z torbą na ramieniu, szarpnął za klamkę.
- Tak, przepraszamy za kłopot - Potrącił mężczyznę, wychodząc z pokoju. Dziewczyna wciąż stała w miejscu, ze zgniecioną w dłoni kartką i z łzami płynącymi po policzkach. Krystian miał rację, jest idiotką.
Chłopak rozjuszony do granic swoich możliwości znał dwa sposoby na rozładowanie emocji. Albo zabije Aleksa, albo natychmiast wpakuje się do Suva i pojedzie w trasę.
Wsiadł do auta. Po drodze zdecyduje co zrobić.
Podjechał pod kamienicę dokładnie w chwili, kiedy Sasza wsiadał do swojego Land Rovera.
Zaparkował na ręcznym, zajeżdżając mu drogę. Wyskoczył na ulicę, wciąż mając w głowie roztrzaskanie mu czaski o maskę auta.
- Co ty - Aleks po raz kolejny tego dnia opanowywał wylew krwi do mózgu ze strachu.
- Jedź przed siebie - Rzucił mu chłopak, otwierając sobie drzwi pasażera. Postanowił spędzić z nim kilka godzin, żeby utwierdzić się w tym, co powiedział Poli.
- Co? - Aleks nadal stał na ulicy, gapić się na niego. Krystian podszedł i chwycił za poły płaszcza. Oj, teraz ich twarze były za blisko - Pakuj się do auta i jedziemy.
- Wycieczek ci się zachciało? - Odepchnął jego ręce. Niemal poczuł prąd, kiedy ich dotknął - Nigdzie z tobą nie jadę, mam coś do załatwienia.
Ta, Krystian mógł się domyślić co. Albo raczej kogo.
- Wsiadaj! - Krzyknął na ulicy, nie zważając, że zachowuje się delikatnie mówiąc nieracjonalnie.
- Nie drzyj się na mnie! Oszalałeś? - Sąsiedzi pewnie odzwyczaili się od ich nietypowych rozmów po polsku.
- Albo teraz ze mną pojedziesz, albo wracam do Polski - Postawił mu ultimatum.
- Jeśli masz zamiar mnie terroryzować cały czas, to wracaj.
Chłopak rzucił mu spojrzeniem wyzwanie. Skrzywił się w cynicznym uśmiechu i podszedł do swojego samochodu. Sasza chwilę nic nie robił, ale złamał się. Wiedział, że przegrał bitwę na tym polu.
- Stój, kretynie - Zawołał za nim i odepchnął od drzwi kierowcy. Krystian ukrył triumfalny uśmieszek i przesiadł się na swoje miejsce - Zapnij pasy - Warknął na niego.
- Jak będę chciał - Młodszy zawsze musiał mieś ostatnie słowo, ale sięgnął za siebie i wpiął się w fotel. Sasza ruszył ostro. Chce jazdy? To ją dostanie.