"Finish Line (aka Rally 2)" http://www.yaoi.strefa.pl/html/opowiadania/dziecko/finish2.html
Autor: DB
Pruli przez norweskie bezdroża, chociaż widoczność była ograniczona niemal do zera, przez śnieżycę. Krystian, który najwyraźniej odzwyczaił się od takich ekscesów, trzymał się uchwytu nad drzwiami, a drugą rękę zapierał o deskę rozdzielczą. Co jakiś czas żołądek podchodził mu do gardła, razem ze wszystkim co zjadł na śniadanie. Jeśli zwymiotuje, to będzie największa kompromitacja w jego życiu, a Aleks chyba popłakałby się ze szczęścia.
- O to ci chodziło - Spytał kierowca jadowicie, kątem oka widząc jego minę.
- Patrz na drogę - Warknął tylko, ale tylko pogorszył sytuację, bo Sasza celowo pozwolił, żeby samochód wpadł w poślizg i tańczyli teraz po drodze. Kiedy się zatrzymali, młodszy naprawdę był zielony, a starszy pękał ze śmiechu - Ktoś tu chyba zapomniał jak się jeździ, co?
- Szkoda, że ty nie zapomniałeś jak się trzyma gębę na kłódkę.
- Dałem ci to, o co prosiłeś, tak? Więc nie marudź - Jechali już dalej, ale Aleks jakby bardziej koncentrował się na prowadzeniu.
- Nie zapomniałem jak się jeździ - Rzucił nagle Krystian - Byłem ciekaw, czy ty nie zapomniałeś.
- I jak? Zadowolony z inspekcji?
- Powiedzmy - Gapił się w szybę i wirujące płatki, śniegu, ale od tego robiło mu się tylko gorzej.
- Kiedy rano powiedziałeś mi, że wracamy do gry, to nie chciało mi się wierzyć.
Krystian już miał odszczeknąć, że on nie wierzył w to co zobaczył, ale się powstrzymał. Zastanowił się za to, nad tym, co chciał mu wtedy powiedzieć.
- Słuchaj, to, że się zgodziłem, nie rozwiązuje wszystkich problemów. Ja nie polecę samolotem, a żeby wygrać, nie możemy opuszczać rajdów.
- Będziemy jeździć samochodem, pociągiem, albo płynąć statkiem.
- Do Australii? To zajmie trochę czasu.
- Coś się wymyśli - Wzruszył ramionami.
- Nie polecę na Biegun - Kontynuował pilot.
- Boże, śnieg jest nie tylko tam. A z resztą, do cholery przecież obaj to umiemy. Biegun to tylko zabawa, wyjazd integracyjny.
- My już się dostatecznie zintegrowaliśmy - Kiedy zeszły z niego wątpliwości strony technicznej na nowo uderzyły te, związane ze stroną emocjonalną. Włoży ten kombinezon, wsiądzie co auta, tak jak teraz i będzie taki spięty? Nie będzie mu ufał? - Ja szczerze mówiąc, nie jestem pewien, czy jeszcze mógłbym z tobą...
- Słuchaj, to, że wtedy się tak zachowywaliśmy, a wszyscy nasi znajomi próbowali nas zeswatać, nie znaczy, że wszyscy robią. Możemy razem trenować, a poza tym się nie spotykać.
- Wierzysz w to, po tym całym cyrku?
- Przypomnij sobie, jak byłem z Bonne, a ty z Larsem.
- To chyba nieszczęśliwy przykład - Smutno mruknął pod nosem, a wspomnienie poranka zabolało go jeszcze bardziej. On to już uskuteczniał, tak? - Byłem w tobie szaleńczo zakochany, dałbym sobie rękę uciąć, żeby tylko być w pobliżu.
- Ale widywaliśmy się rzadziej, tak? - Aleks prawie walnąłby głową w kierownicę, tak nie chciał słuchać tego, co mówi do niego młodszy.
- Sugerujesz, że mamy znaleźć sobie, kto będzie się nienawidził nawzajem? - Ironia ociekała z tego zdania.
- Nie. Teraz sami o to zadbamy - Krystian poczuł jakby ktoś walnął go w żołądek.
- Bo sami się nieznosimy? - Spytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi.
- Nie ważne co do siebie czujemy. Ważne, że wygrywamy i pokonamy Loeba. A ty ciągle próbujesz mnie przekonać, że to zły pomysł, chociaż już się zgodziłeś.
+++
Tomas próbował poukładać sobie w głowie to wszystko. Bez żartów, chyba naprawdę odwykł. Z resztą sam Aleks nigdy nie dostarczał mu takich rozrywek, co ich duet. Bez niego Sasza był stosunkowo cichym i tłumiącym emocje facetem. Krystian działał na niego, jak wyciągnięcie zawleczki. On traktował ich obu jak synów. Kiedy cierpieli, serce mu się krajało i chciał coś zaradzić. W pierwszym odruchu uwierzył, że rajdy są tym, czego potrzebują. Teraz miał wątpliwości. Gdy zaczynali, to było co innego. Alek musiał wsiąść do samochodu, żeby zapomnieć o Jussim, żeby wygrać dla niego. Po tygodniu było widać, że ich kłótnie skończą się w łóżku. Teraz oprócz fizycznej chuci mieli mnóstwo żali do siebie. Chociaż teoretycznie się kochali, to faktycznie się odpychali. W aucie to było niepotrzebne. Już wolał ich dziecinne spory, które sprawiały, że jeździli jak szaleńcy, niż żeby mieli się klamkować, przez swoje niedopowiedzenia. Miłość do nich to jedno, ale interesy drugie. Marnowanie pieniędzy nie leżało w jego naturze, a oni mogli sobie znaleźć tańszą terapię.
Musiał porozmawiać z kimś dorosłym. Mama tych wariatów była odpowiednią osobą. Odebrała natychmiast.
- Jezu, Tomas stało się coś? - Ostatnio dzieci przysparzały jej w większości zmartwień, więc się wystraszyła.
- Uspokój się. Są cali i zdrowi.
- Naprawdę ciśnienie mi skoczyło.
- Spokojnie, oprócz tego, że wprowadzili normalny dla siebie chaos, to wszystko gra.
- To po co dzwonisz? Znaczy - zreflektowała się - cieszę się, że cię słyszę, ale często nie rozmawiamy.
- Wiem, po prostu potrzebowałem kontaktu z dorosłą, normalną osobą.
- Ok., chyba jednak nie rozumiem. Coś się stało, tak?
- Oprócz tego co pewnie wiesz, to nic więcej - Po drugiej stronie zrobiło się podejrzanie cicho - Ale ty nic nie wiesz... - Jęknął.
- Co do cholery znowu?
- Chyba nie powinienem, sam jestem zaskoczony, ale w tej sytuacji - Złowrogie sapnięcie w słuchawce zmusiło go do powiedzenia prawdy - Krystian i Aleks chcą znowu jeździć.
- Co? - Wrogi ton zmienił się w cichą nienawiść.
- Słuchaj, nie denerwuj się. Ja sam nie jestem pewien czy mam ochotę im na to pozwolić. Właśnie dlatego dzwonię... Pola wymyśliła jakiś szatański plan, żeby ich na nowo zeswatać. Jak dziecko dałem się w to wplątać, ale Krystian się zorientował.
- Pola...
- Myślałem, że po prostu temat ucichnie, ale oni poprosili mnie o auto.
- Nie zgadzam się. Krystian ma wrócić do Polski w środę i koniec dyskusji. Nie zgodzę się na to, żeby jeździł z tym wariatem.
- Wiem, jesteś zła, ale Aleks nie ponosi winy za jego wypadek.
- Ale za Jussiego już tak i za to w jakim stanie jest teraz mój syn też.
- Oni są po jednych pieniądzach.
- Nie, nie będę o tym dyskutować. Moje dzieci mają mieszkać ze mną, w Polsce. Nie zgadzam się - Powtórzyła po raz kolejny, podniesionym tonem.
- Nie musisz na mnie krzyczeć. Wierz mi, wiem co czujesz. Też chciałbym mieć ich przy sobie na twoim miejscu. Ja osobiście nie wiem, czy oni są gotowi, żeby razem znowu jeździć.
- Krystian na pewno nie jest. Nie pozwól im na to, on nie może z nim wsiąść do auta.
- Pola... - Zaczął Tomas
- Pola ma szlaban na wszystko. Mam ochotę ją udusić. Co ona sobie wyobraża?
- Tęskni za nimi.
- Nie może dla swoich widzimisię ryzykować swoim bratem!
- Wiem, powinienem ją powstrzymać.
- Powinieneś. Tomas do cholery, to ty tam rządzisz. Całe to przedszkole powinno się ciebie bać, a dajesz sobą sterować - Nie krzyczała już na niego. Teraz była po prostu rozżalona.
- Olga, skłamałbym gdybym powiedział, że nie chcę, żeby byli szczęśliwi. To też jakby moje dzieci. Jeśli żeby to szczęście osiągnąć, muszą przejść przez pole minowe i zatruć nam życia, to może trzeba im na to pozwolić.
- Sam sobie zaprzeczasz.
- Po prostu głośno myślę. Rozważam obie opcje.
- Nie ma co rozważać. Wracają i tyle - Ucięła stanowczo
- Krystian jest dorosły. Może cię nie posłuchać.
- Jestem jego matką!
- Nie słyszałaś go dzisiaj. Brzmiał jak kiedyś. Jakby się nic nie zdarzyło.
- Ale się zdarzyło.
- Obaj o tym wiedzą.
- Jeszcze kilka dni temu bym w to nie wątpiła, ale po tym co usłyszałam, nie jestem taka pewna.
- Mam do ciebie prośbę. Mogę mieć?
- Proszę.
- Nie dzwoń do nich dzisiaj. Spróbuję porozmawiać, uzgodnić coś. Potem zainterweniuj, dobrze?
- Nie wiem, czy dam radę, mam ochotę wskoczyć do samolotu i złoić im tyłki.
- Poczekaj z tym do jutra - Tomas nie wątpił, że byłaby zdolna to zrobić. W końcu rodzeństwo po kimś było takie nienormalne.
- Dobrze, dobrze. Tylko tym razem nie daj się omotać ich okrągłym słówkom. Zachowaj zdrowy rozsądek.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy.
Nie wiedział co konkretnie będzie mógł zrobić. Koniecznie będzie musiał z nimi porozmawiać i to najlepiej od razu. To był bardzo intensywny dzień, chociaż nawet się dobrze nie rozkręcił. Chłopcy zniknęli gdzieś, gdzie najwyraźniej nie mieli zamiaru odbierać telefonów. Z resztą, to przecież było i tak na tyle ważne, że wolał spotkać się z nimi w cztery, a raczej sześć oczu. Zapakował się do auta i ruszył do domu Saszy. Z posiadania szofera zrezygnował, kiedy zorientował się, że każdy kolejny chciał być drugim Aleksem, a żaden nawet w połowie nie był tak dobry. Całą drogę rozważał jak przekazać im swoje wątpliwości i nie narazić się na ich piekielny gniew. Kiedy dojechał na miejsce, samochód Ratowicza stał zaparkowany na swoim miejscu. Krystiana najwyraźniej nie było. Kilka razy zapukał i dzwonił, ale w środku nie było nikogo, kto mógłby mu otworzyć. Wyciągnął więc swój komplet kluczy, chwaląc się w duchu, że woził go zawsze ze sobą na wszelki wypadek. Wchodząc do pustej kamienicy, krzyknął kilka razy, upewniając się, że właściciela faktycznie nie ma. Zrobił sobie kawę, włączył telewizor i postanowił poczekać. Po godzinie skakania po kanałach i dwóch kawach, usłyszał zgrzyt zamka.
- Tomas? - Pewnie zauważyli zaparkowany wóz.
- W salonie, na dole - Odkrzyknął mu, a ku swojemu zdziwieniu, zamiast kierowcy w pokoju pojawił się pilot.
- Co tu robisz?
- Chyba co ty tu robisz - Tomas wymownie uniósł brwi. Czyżby naprawdę poszło im tak szybko?
- Przyjechał mnie pobić, sterroryzować i porwać. - Za jego plecami, po krótkiej chwili zjawił się Aleksander.
- Pf - Młodszy wywrócił oczami, przepchnął mężczyznę na bok i wycofał się do kuchni. Tomas po raz kolejny strzelił oczami, unosząc brwi jeszcze wyżej. Sasza tylko przecząco pokiwał głową.
- Nic z tych rzeczy.
- To co to - Tomas machnął rękami w ich stronę - jest?
- Nie wiem. Ten chłopak wyłącza mi myślenie.
- O czym rozmawiacie? - Krystian znowu przesunął Aleksa i usiadł na fotelu, przerzucając nogi przez oparcie. Dmuchał na parujący kubek herbaty, dotykając wargami brzegu. Aleks omal nie jęknął. Właśnie o tym mówił.
- O niczym - Mruknął zamiast tego.
- Och, może choć dla odmiany raz nie będziemy mówić o tobie.
- Ha. Ha. Ha - Sarknął starszy - Tomas bardzo mi miło, że przyszedłeś ale wierzę, że masz powód - Oderwał się w końcu od myśli o Krystianie i zwrócił się do przyjaciela.
- Tak - Wyprostował się - Krystian, rozmawiałem dzisiaj z twoją mamą.
- No? - Chłopakowi trochę zrzedła mina. Trochę o niej... zapomniał.
- Myślałem, że wie o waszych planach, ale okazało się inaczej. Chciała wskoczyć w pierwszy samolot dzisiaj i nakopać wam do tyłków. A potem was spakować i zabrać do Polski - Dodał na wydechu.
- Może mi naskoczyć, jestem dorosły.
- Krystian! - Tomas nie mógł uwierzyć własnym uszom.
- Przepraszam - Zreflektował się - Ale czy nikt nie potrafi zrozumieć i uszanować tego, że mam poharataną twarz, nie mózg? Nie musicie obchodzić się ze mną jak ze zgniłym jajkiem. Uciekłem stąd, bo myślałem, że chociaż własna matka i siostra nie będą mnie tak traktować. Jak kaleki z traumą.
- Wcale cię tak nie traktowałem - Aleks usłyszał jak słowa, które pomyślał bezwiednie opuszczają jego usta. Krystian podniósł na niego wzrok. Bez słów podciągnął rękaw bluzy, ukazując poparzone przedramię. Twarz Saszy mimowolnie skurczyła się w grymasie żalu. Miał ochotę natrzaskać sobie po pysku.. Młodszy tylko wywrócił oczami i kontynuował swoją tyradę:
- Nie możecie za mnie decydować o moim życiu, tylko dlatego, że...- Nie wiedział jak ubrać w słowa, to co myślał.
- Tylko dlatego, że wciąż boisz się latać, nie przeglądasz się w lustrze, nie chcesz wymawiać mojego imienia. Aha, i od roku nie zrobiłeś nic, żeby tę sytuację poprawić - Co jest do cholery!? Werbalna sraczka! Aleks nie był pewien, kto z ich trójki jest najbardziej zaskoczony tym co usłyszał.
- Za to ty radzisz sobie fantastycznie, z tego co dzisiaj widziałem - Wysyczał przez zęby - Koniec rozmowy. Matka może tu nawet wysłać oddział GROMu, ale zrobię co będę chciał. Poli może natłuc za nas dwoje.
- Zapominasz, że o niektórych rzeczach to nie ty decydujesz - Spokojnie przypomniał mu Tomas. Krystianowi nozdrza powiększyły się nienaturalnie, kiedy oddychał wściekły.
- Tak? Myślisz, że tylko u ciebie można jeździć? - Bez zastanowienia sięgnął po komórkę i po dwóch sygnałach zaczął rozmowę po hiszpańsku. Od kiedy mówił w tym języku?
- Dosyć - Przerwał mu Aleks, wyrywając słuchawkę.
- Oddawaj - Pilot rzucił się w jego stronę.
- Dosyć tego cyrku, nie będziesz nas szantażował! Jeśli chcesz być traktowany jak dorosły, to się tak zachowuj! - Po spojrzeniu młodszego, można było wywnioskować, że ma ochotę wyrwać mu serce i zjeść jeszcze ciepłe i bijące.
- Siadajcie - Tomas uznał, że czas zainterweniować, ale żaden nie ruszył się z miejsca - Już - Zadecydował ojcowskim tonem. W końcu obaj się ugięli i usiedli jak najdalej od siebie.
- Ustalmy coś - Zaczął - Wszyscy wiemy, że mi opłacałoby się was wystawić. Nie mam nic przeciwko, do czasu, kiedy nie rodzi to konfliktów - Krystian chciał się wtrącić, ale został uciszony - Nie przerywaj mi. To jak zachowujecie się od samego początku jest skandaliczne. Pozwalałem wam na to, tylko dlatego, że myślałem, że wyrośniecie. Najwyraźniej was przeceniłem - Tym razem głos chciał zabrać Aleks, ale się powstrzymał - Jesteście nieznośni, bezczelni i rozpieszczeni i to częściowo na pewno moja wina. Postanowiłem to naprawić, więc nie zgadzam się, żebyście razem jeździli - Z miejsc poderwali się obaj, ale od Tomasa biła taka powaga i autorytet, że autentycznie ich zamroziło - To nie wszystko - Spojrzał na nich poważnie - Nie zgadzam się, chyba, że postanowicie zmienić swoje zachowanie. Nie będę tolerował tego, że zachowujecie się jak para przedszkolaków. Od tej pory żądam spokoju i szacunku. Powinienem to zarządzić już dawno temu, naprawdę byłem dla was za dobry. Teraz będę was traktował jak każdego mojego pracownika. Nie życzę sobie kłótni, wrzasków, spisków i telefonów w środku nocy, z informacją, że któryś z was jest głupi. Rozumiemy się? - Skinęli tylko głowami, zawstydzeni jak dzieci - Kiedy nie pracujecie, róbcie co chcecie, pozabijajcie się nawet, ale w aucie chcę słyszeć tylko wskazówki pilota. Nieprzestrzeganie tej umowy będzie równoznaczne z natychmiastowym zerwaniem kontraktu. Bez ostrzeżenia - Dodał, żeby nie mieli wątpliwości. Nie mówiąc nic więcej, ubrał się i wyszedł. Jeszcze chwilę siedzieli w ciszy, aż w końcu odezwał się Krystian.
- Widzisz co narobiłeś? Przez ciebie...
- Tak przeze mnie będziemy musieli zachowywać się jak cywilizowani ludzie, straszne - Ironizował Aleks. Młodszy aż sapnął ze złości.
- Nie o to chodzi! Ciągle się we mnie zaczynasz, ciągle jestem na celowniku!
- Uwierz mi, mam lepsze zajęcie niż ciągłe myślenie o tobie. Poza tym, to ty ciągle się mnie czepiasz.
- No, jedno twoje zajęcie nawet dzisiaj poznałem - Warknął na niego, chociaż wcale nie miał zamiaru poruszać tego tematu. Aleks cały stężał, jego twarz wyglądała jak maska.
- Myślałem, że mogę robić co chcę, od kiedy wyjechałeś w tajemnicy. Nie wiedziałem, że muszę pytać o pozwolenie - Uśmiechnął się cynicznie, ale kiedy zauważył jak ciało Krystiana zareagowało - jakby, ktoś go spoliczkował - przestał.
- Idiota - Młodszy lekko potrząsnął głową i naciągnął sobie na ramiona kurtkę, którą miał zwiniętą za plecami - Chyba naprawdę będzie lepiej, jak nie będziemy się widywać. W pracy zastosujmy się do poleceń Tomasa.
- Tak. Będzie lepiej - Sasza już na niego nie patrzył. Nie umiał patrzeć spokojnie, kiedy Krystian był smutny. Znowu wytknąłby mu, że obdarza go "tym spojrzeniem". Nie mógł poradzić nic na to, że czuł fizyczny ból, kiedy on cierpiał. Nie umiał go też nie ranić. Młodszy odebrał to zachowanie jako definitywne pożegnanie i wyszedł. Zabliźnione serce znowu mu krwawiło.
+++
Aleks jeszcze długo siedział na kanapie, zaciskając powieki, jakby hamując łzy. Był jednak daleki od płaczu. Wściekłość, jaka w nim wzbierała, nie miała ujścia i kumulowała się w nim. Zamiast naprawić cokolwiek, za każdym razem, kiedy otwierał usta, psuł ich relację jeszcze bardziej. Próbował wyszukać w pamięci jakieś dobre wspomnienia, ale mózg podsyłał mu tylko złe. Był jego życiową porażką. Teraz, kiedy jednak miał szanse to zmienić, nic nie będzie lepiej.
Kiedy po raz kolejny odezwał się jego telefon, miał ochotę walnąć nim o ścianę. Zerknął tylko na wyświetlacz i ze zdziwieniem zobaczył imię pilota. Po chwili wahania odrzucił połączenie. Ciekawość nie dała mu jednak spokoju i oddzwonił.
- Co? - Zaczął beznamiętnie.
- Porozmawiaj ze mną - Usłyszał głos, przerywany głośnymi wdechami, jakby Krystian płakał. Wszystko co przed chwilą myślał, odeszło jak ręką odjął. Krystian cierpiał, był smutny, może płakał. Natychmiast uaktywnił mu się instynkt obrońcy.
- Co się stało? - Próbował zachować zimną krew.
- Proszę cię, nie krzycz na mnie.
- Nie krzyczę. Krystian, co się stało, gdzie jesteś?
- Nie zniosę, jeśli ciągle dla mnie taki będziesz, jak kiedyś - Łkał mu już teraz do słuchawki, ignorując pytania.
- Krystian, proszę cię, skup się. Gdzie jesteś?
- Obiecaj, że nie będziesz na mnie krzyczał.
- Obiecuję co tylko chcesz, ale odpowiedz mi - Podczas tej rozmowy zdążył się już ubrać i znaleźć kluczyki do samochodu. Nacisnął klamkę i prawie wpadłby na stojącego na progu domu pilota. Westchnął głęboko, z ulgą rzucił telefon i kluczyki na szafkę. Odruchowo rozpostarł ramiona w opiekuńczym geście, ale nie spodziewał się, że chłopak przystanie na jego niemą propozycję.
+++
Krystian natychmiast rzucił się w jego objęcia, z taką siłą, że pchnęło ich do tyłu. Aleks, totalnie zaskoczony, zacisnął uścisk na jego plecach i przytulił z całej siły, przyciskając twarz do jego głowy.
- Porozmawiaj ze mną normalnie - Wysapał między jednym zaczerpnięciem powietrza i drugim.
- Dobrze, ale uspokój się, proszę cię - Pogłaskał go pocieszająco. Krystian po kilku głębszych wdechach jakby wrócił do siebie i spiął się w jego ramionach. Sasza, chciał - nie chciał, puścił go i wskazał ręką salon. Zamiast tego Krystian wspiął się po schodach na górę. Zamknął za nim drzwi, przez które do domu ciągle sypał się śnieg. Sam próbował uspokoić się trochę, ale to był płonny wysiłek. Wciąż dygocząc, bynajmniej nie z zimna, podążył za Krystianem. Znalazł go w małym gabinecie, gdzie kiedyś często przesiadywali. Młodszy lubił to pomieszczenie, bo miało wielkie okna i najlepszy sprzęt audio w domu. Teraz siedział w fotelu, skulony jak małe zwierzątko. Aleks nie wiedział jak się zachować, bo nie miał pojęcia co ten chce mu powiedzieć. Zresztą, teraz liczyło się tylko to, żeby znowu móc go objąć.
- Co się stało? - Powtórzył jednak swoje wcześniejsze pytanie. Krystian przestał przyciskać pieści do swoich ust i spojrzał na niego szklistymi oczami - Może myślisz, że to niemożliwe, ale ciągle możesz powiedzieć mi wszystko - Zapewnił go, żeby dodać mu odwagi.
- Właśnie o to mi chodzi - Odezwał się do niego chłopak.
- O co, Krystian ja nic nie rozumiem. Co ty czujesz? - Nie wiedział jak do niego dotrzeć.
- Już chyba rok nie czułem tyle co teraz - Ciągle odpowiadał jak jakaś delficka wyrocznia.
- I jak ja mogę ci pomóc?
- Mogę gadać bez sensu, wiec z góry przepraszam - Uprzedził go, na sekundę chwytając jego spojrzenie, ale natychmiast je odwracając.
- Nic nowego - Aleks próbował go rozśmieszyć, ale na próżno.
- Po moim wypadku ciągle pytałeś jak się czuję. Miałem tego tak dosyć, że nie chciałem czuć nic, żebyś się odczepił.
- Krystian - Sasza jęknął, próbując dotknąć jego dłoni, ale ten ją cofnął. Starszy ukucnął obok fotela, czując, że w czasie tej rozmowy nogi mogą odmówić mu posłuszeństwa.
- Myślałem, że kto jak kto, ale ty zrozumiesz to, że nie chcę litości ani żalu.
- Nie chciałem, żebyś to tak odbierał. Martwiłem się.
- Tak, wszyscy się martwili. Ciągle przypominali mi o tym, że mój samolot się rozbił, a ja jestem oszpecony.
- Jesteś piękny - Gwałtownie zaprzeczył.
- No kurwa - Krystian zacisnął oczy - Nie ułatwiasz mi. Chciałem, żebyś chociaż ty zachowywał się normalnie. A ty udawałeś, że mnie nie widzisz. Moich blizn. A kiedy nie patrzyłem, przyglądałeś mi się jak...
- Czego oczekiwałeś? - Aleks trochę się zdenerwował. Jeśli chciał znowu to wałkować, to on nie miał ochoty.
- Żebyś spojrzał na mnie normalnie - Powtórzył się - Żebyś przestał udawać, że jest jak wcześniej, skoro nie było. Kochałem cię jak szalony, a ty każdego dnia sprawiałeś mi ból, aż tylko to zacząłem do ciebie czuć. Wiem, że nie umiesz się pogodzić z tym, co się stało i z tym jak wyglądam.
- Dlatego wyjechałeś? - Sapnął z niedowierzaniem.
- Żebyś poszedł dalej - Skinął głową.
- Czyś ty oszalał?
- Nie jestem masochistą. Wyjechałem też dla siebie. Chciałem się odciąć od tych wspomnień. Myślałem, że chociaż moja rodzina będzie się zachowywać normalnie, ale one są jeszcze gorsze - Skrzywił się komicznie - Mama chociaż tego nigdy nie powiedziała, uważa, że to twoja wina - Dotknął swojego policzka z długą szramą.
- Też tak myślę - Aleks nie wyglądał na urażonego. Spodziewał się tego.
- Uciekłem od ciebie, żeby dostać się pod ostrzał matki.
- Wyjaśnij mi, czemu akurat teraz zdecydowałeś się mi to powiedzieć? - Sasza w końcu wydusił z siebie to, co dręczyło go od początku - Bo jeśli chcesz ulżyć sobie, to dobrze, ale nie wiem czy naprawdę chciałem tego wysłuchać.
- Cały czas myślałem, że od bycia z tobą nie spotka mnie nic gorszego - Spojrzał na niego, żeby wyczuć, czy wysłucha do końca czy jednak mu przyłoży. Aleks był niewzruszony - Myślałem, że jak tylko będę chciał, to sobie tę miłość zdławię i wydawało mi się, że mi się udało.
- Coś się zmieniło? - Sasza przełknął gulę w gardle.
- Jak zobaczyłem cię dzisiaj z tym facetem... - Pokręcił głową - Gorsze od bycia z tobą jest tylko bycie bez ciebie. Właśnie to chciałem ci powiedzieć. - To nie było wyznanie, na jakie kierowca czekał, ale nic piękniejszego w tej sytuacji nie przychodziło mu do głowy.
- I zrozumiałeś to po tym, jak prawie mnie pobiłeś, porwałeś i pokłóciłeś się ze mną? - Próbował się nie roześmiać, bo do końca nie wiedział czy dobrze rozumie, to co chłopak mówi.
- Mówiłem ci już, że nie czułem tyle od dawna. To tak jakbyś się topił i wypłynął na powierzchnię i udało ci się wziąć wdech. Wolę się na ciebie drzeć, niż być jak zombie.
- Krystian, wyjechałeś, uciekłeś ode mnie. A teraz, po tylu miesiącach, przychodzisz i mówisz, że... Że co? Że z najgorszych rzeczy na świecie jest najlepszą?
Chłopak właściwie się tego spodziewał. W końcu sam widział go z kimś innym. Nie mógł oczekiwać, że przyjmie go, szczególnie, że wyznanie nawet jemu samemu nie przyniosło jakiejś gigantycznej ulgi. Aleks po prostu dobrze go podsumował.
- Chciałem, żebyś wiedział. Tomas wytknął nam, że zachowujemy się jak kiedyś, a gdybyśmy znowu robili takie dziwne podchody, to mógłbym odejść od zmysłów. Przynajmniej sprawa jest jasna. Nie miałem nic do stracenia, gorzej być nie może, nie?
Sasza skinął głową i wstał. Patrzył na niego z góry, przez nieskończenie długie minuty. W końcu znowu rozłożył ramiona, ale tym razem Krystian nie zareagował. Starszy wyciągnął ku niemu rękę i czekał tak długo, aż pilot ją chwycił i dał się podnieść. Wciąż nie patrzył mu w oczy, ale Aleks uniósł jego podbródek, splatając ich spojrzenia. Lustrowali się dosłownie kilka sekund, aż Sasza ugiął ramiona, przyciągając do go siebie.
- Mały idiota - Uścisnął go jeszcze mocniej, aż chłopak odpowiedział tym samym - Głupek, idiota i bezmyślny dzieciak - Recytował w czubek jego głowy, czując jak na twarzy młodszego rozciąga się uśmiech.
- Kochasz mnie? - Spytał zawstydzony, ale z nadzieją w głosie. Aleks tylko przymknął oczy i skinął głową, na nowo go przytulając. Krystian podniósł jednak twarz znad jego ramienia i przywarł ustami do jego. Całowali się lekko, jakby się krępowali. Wargi muskały się niepewnie, badając na jak wiele mogą sobie pozwolić. Pilot jęknął. Oparł się o niego czołem, jakby był zmęczony.
- Teraz muszę powiedzieć mojej matce, że wracam tutaj. Tomas też pewnie będzie chciał nas zabić.
- Za to Pola będzie zachwycona.
- Pola! - Krystian zrobił przerażoną minę - Na śmierć o niej zapomniałem!
Zostawił Aleksa w kamienicy, bo musiał to załatwić sam. W hotelu powiedzieli mu, że jego siostra się wymeldowała i zamówiła taksówkę na lotnisko. Wiedział o której odlatuje samolot do Poznania i gnał na złamanie karku przez zakorkowane Oslo. Musiał ją zatrzymać, a telefon rozładował mu się i nie mógł jej złapać. Tak intensywnego dnia w swoim życiu naprawdę nie pamiętał. No dobra, kilka... ekscytujących momentów, mu się przydarzyło, ale po prostu nie umiał ich teraz przywołać. Kiedy wyszedł od Aleksa, po rozmowie z Tomasem był tak pełen napięcia, że w pewnym momencie tama emocji po prostu pękła. Bał się tego, że zwariuje przebywając w towarzystwie Saszy i udając ciągle, tak jak kiedyś. Nie przypuszczał, że tak odczuje ten przyjazd. A Aleks najwyraźniej był jeszcze głupszy od niego, że się znowu na to zgodził. Jeśli jego uczucia były chociaż w połowie tak rozdarte jak jego, to osobiście mu się dziwił. Teraz schody dopiero się zaczynały. A na dodatek musieli udobruchać jego matkę, Tomasa i znaleźć Polę. Uśmiechnął się do siebie. Przez ten cały ambaras przestał rozważać beznadzieję swojego losu. Znaczy, od dwóch dni nie robił nic innego jak użalanie się nad sobą, ale to miało jakiś zupełnie inny wymiar. Biegł teraz przez halę odlotów. Trzymał w ręce kartę kredytową, jeśli siostra byłaby już po odprawie i musiał jej szukać dalej. Rozglądał się, ale taki drobiazg trudno było namierzyć. W kocu mignęła mu jej głowa.
- Pola! - Wydarł się, że obróciło się kilka osób, ale nie ona.
Przyspieszył, przepychając się przez tłum.
- Apolonia, stój! - Dziewczyna zatrzymała się i z niedowierzaniem obróciła, dokładnie w chwili, kiedy Krystian wpadł na nią. Oczy wciąż miała czerwone jak królik. Broda znowu zaczęła drżeć - Oszalałaś? Co robisz?
- Chyba wystarczająco spieprzyłam, żeby móc wracać. Przecież nie chcesz mnie widzieć.
- Jeśli miałabyś wyjeżdżać za każdym razem jak mnie wnerwisz, to zabrakłoby ci miejsc na świecie - Zabrał jej z ręki walizkę.
- Ale... - Nic nie rozumiała. To był na nią zły, czy nie?
- Srale, wracamy do hotelu.
- Jesteś pewien? - Próbowała zwęszyć podstęp, ale brat tylko pchnął ja w stronę wyjścia. \
- Przepraszam - Zanim doszli do samochodu, wolała oczyścić swoje sumienie.
- Masz za co. Może to będzie dla ciebie nauczka, żeby nie wtrącać się w moje sprawy.
Pokiwała głową. Na pewno tak. Już nigdy się nie odezwie. Nie wspomni już o Aleksie. Chociaż...
- Krystian - Jęknęła.
- Co znowu?!
- Ja będę musiała też przeprosić - Nie za bardzo wiedziała, czy on znowu nie wpadnie w furię.
- Aleksa?
Oczy prawie wypadły jej z orbit. On to tak spokojnie powiedział? Kiwnęła.
- No to pojedźmy do niego - Zaproponował nonszalancko. Kątem oka widział jakie wrażenie to robi na jego siostrze i bawiło go to. Miała za swoje - Chcesz?
Znowu tylko skinęła. Nie odzywała się całą drogę, tylko gapiła się na niego podejrzliwie. Jakby miał zaraz spowodować wypadek, albo oświadczyć, że słyszy głosy.
Całą siłą woli powstrzymywał się od ryknięcia śmiechem. Niby ustalił z Aleksem, że nie powiedzą na razie nikomu, ale to było warte poświęcenia umowy. Żeby tylko był w domu, przecież miał coś do załatwienia.
Na szczęście był. Otworzył im zaskoczony. Coś dużo tych Piskorskich jak na jeden dzień. Krystian mrugnął do niego porozumiewawczo.
- Pola chciała ci coś powiedzieć - Pchnął siostrę, wciąż lekko otępiałą, do środka. Ciągle stał obok niej, chociaż coś w nim rwało się do Aleksa.
- Sasza - Westchnęła, przełykając ślinę przez zaschnięte gardło - Chciałam cię przeprosić, za to co namieszała. Nie powinnam wtykać nosa w nieswoje sprawy.
- Nie powinnaś - Przytaknął jej kierowca. Krystian zrobił krok do przodu, obejmując go w pasie. Aleks zrobił to samo, z jego barkami i ucałował w czubek głowy.
- Wybaczymy jej? - Spytał rozbawiony.
- No nie wiem - Krystian musiał przygryźć wargi, żeby się nie rechotać. Pola zrobiła kilka kroków, żeby dojść do stojącego nieopodal krzesła.
- Jesteście popieprzeni - Skwitowała.
+++
Była czwarta rano, a Krystian leżał z szeroko otwartymi oczami. Obok niego miarowo unosiła się i opadała kołdra, pod którą spał Aleks. Młodszego, za każdym razem kiedy zamykał oczy, dopadał dziwny lęk. To była naprawdę pokręcona niedziela. Ciągle układał sobie w głowie i sercu, to co właściwie zaszło. Dotarł do etapu, że poważnie chciał porozmawiać ze swoim psychiatrą. Chyba naprawdę zwariował. Właściwie to nie miał sobie nic do zarzucenia - powiedział Aleksowi nic poza prawdą. Pewnie mógł to zrobić w mniej dramatyczny sposób, ale fakt pozostaje faktem. Kochał go i robił wszystko, co mógł, żeby go nie kochać. Uważał, że ich związek to emocjonalna masakra... ale naprawdę wolał to od tego letargu i utyskiwań matki. Tyle, że tego było tak dużo. Jakby spod prysznica wszedł pod wodospad. Żeby od Saszy odejść, zbierał się tygodniami. Decyzję o powrocie podjął w ciągu jednego szalonego dnia. Jutro, a właściwie dzisiaj musiał porozmawiać z mamą. Pola obiecała pod groźbą wiecznego nieodzywania się do niej, wydziedziczenia i oddania jej butów do Czerwonego Krzyża, że nie się nie wygada. Z resztą w większości tylko wodziła za nimi wzrokiem, co jakiś czas kręcąc głową. Bał się nawet, że to jakiś większy szok. Na szczęście mamrotała też czasem przekleństwa na ich dwoje. ...Ich dwoje. Krystian przyłożył rękę do twarzy, żeby się nie uśmiechać. Ta jedna myśl powodowała, że nagle marazm niknął. Stawali się tylko oni, w kuchni szykując kolację, oglądając film, całujący ukradkiem. Nagle jakby sam zapominał, że chciał przestać udawać, że wszystko gra, że nic się nie zmieniło. Tylko, że co mógł poradzić a to, że w takich chwilach naprawdę czuł, że tak jest. Tak wyobrażał sobie ich życie, gdyby nie zaciągnął go do Szczecina, gdyby nie zachowywał się jak szczeniak i po prostu wrócił do Norwegii. Mieliby wszystko pod kontrolą swoją, a nie jakiegoś głupiego Fatum. Westchnął trochę zbyt głośno i histerycznie, wytrącając Aleksa z jego lekkiego snu. Mruknął, obejmując i przyciągając go do swojego rozgrzanego ciała.
- Obudziłem cię, przepraszam - Chłopak przykrył jego dłoń swoją.
- Mhm - Aleks robił wszystko, żeby nie rozbudzić się za bardzo, ale poczuł jego ciepło i zapach i mógł się już powstrzymać od ucałowania delikatnej skóry tuż za uchem. Znowu mruknął, a Krystian obrócił się do niego przodem, wczepiając się z całej siły.
- Hej, hej - Starszy odsunął jego głowę, wyczuwając w tym desperację - Co jest?
W odpowiedzi dostał tylko potrząśnięcie głową i wilgotnego całusa w usta. Nie gadali więcej, bo kierowca znowu zapadł w sen. Krystian oparł głowę o jego pierś i też próbował, ale na marne. Jego umysł był tak zmęczony, że nie pozwalał ciału zasnąć. O szóstej zebrał się z łóżka i poszedł do kuchni. Cała kamienica wyglądała dokładnie jak w dniu, kiedy ją opuścił. Przechadzał się między meblami, jakby próbując je sobie przypomnieć. Zrobił sobie kawy, otworzył puszkę red bulla i wygrzebał z szafki obok lodówki batona. Jeśli to mu nie doda energii, to go zabije. Innej opcji nie widział. Usadowił się na swoim miejscu na wyspie, tak żeby nogami dosięgać przeciwległego blatu.
- Nie możesz dospać, jak normalni ludzie? - Usłyszał jak Aleks gramoli się ze schodów, a zaraz usiadł obok niego i zabrał mu kawę - Tfu, z mlekiem - Odstawił kubek.
- Zawsze piłem z mlekiem - Zdziwił się młodszy.
- Wiem, ale miałem nadzieję.
- Nie będę ci przypominał, czyją jest matką - Wywrócił oczami.
- Czasem się jednak przydaje - Oparł czoło o jego bark, zabierając tym razem puszkę - Jesteś teraz kofeinowym ćpunem?
- Nie wyspałem się - Wzruszył ramionami. W tej samej chwili przez jadalnię przeszła Pola i usadowiła się obok Saszy.
- Skoro nie śpicie, to chociaż nie budźcie innych - Mówiła i ziewała jednocześnie - Z mlekiem? - Wskazała na kubek. Obaj kiwnęli głowami. Podobnie jak kierowca, wsparła się o męskie ramie. Siedzieli tak w trójkę, zbierając kosmiczną energię, która chyba miała tego dnia wyjątkowo daleko - Kocham was - Mruknęła dziewczyna, ciągle w półśnie - Chociaż zachowujecie się jak pieprznięci - Znowu pokiwali głowami, a ona ziewnęła. Po co zaprzeczać prawdzie? Krystian wychylił się w stronę ściany i na elektronicznym panelu włączył telewizor. Z salonu, za ich plecami, rozległ się głos prezenterki porannych wiadomości. Pola rozumiała tylko spójniki, ale kiedy obaj jej bracia stężeli, zrozumiała, że mówią o czymś ważnym. Poderwali się z miejsc i pocwałowali do telewizora. Jej oczom ukazały się zdjęcia wraku samolotu, którym leciał Krystian. Nigdy nie przyzwyczai się do tego widoku. Cała się wzdrygnęła, a Aleks przygarnął ją do boku. Krystian był tak sztywny, że bał się go dotknąć.
- O czym mówią? - Spytała, ale po chwili dłuższego milczenia nie dostała odpowiedzi - Hej, ja nie rozumiem!
- O tym, że jutro jest proces, że to była wina zaniedbań. W sumie nic nowego.
- W sumie?
- Tak. Ktoś... Doniósł, że Krystian jest w Oslo i że rozmawiał z Tomasem i ze mną.
- Przecież nikt nie miał się dowiedzieć.
- Wiem. Tylko, że przecież kilka osób widziało was w restauracji, nas w klubie.
- Ja rozumiem gwiazdę rocka - Pola chwyciła się pod boki i przespacerowała się od okna do okna - Ale żeby rajdowcy nie mogli mieć prywatności?
- W Norwegii rajdy i skoki to jak rock - Przekonali się o tym kilka razy. Dzięki temu wszyscy wiedzieli, że byli razem, że się rozstali. Nawet w Polsce, która podłapywała gorączkę zwycięstw w obojętnie jakiej dziecinie sportu.
- Prędzej czy później będziemy musieli wydać oświadczenie.
- Mam ich w dupie. Nie jestem jakimś celebry tą, żeby latać do telewizji, jak tylko ktoś tego oczekuje.
- Jak my nie powiemy, to powiedzą za nas i dośpiewają sobie. Nawet nie wiesz co tu wypisywali, kiedy wyjechałeś - Aleks wzruszył ramionami i podszedł, żeby wyłączyć odbiornik. Znowu zrobiło się cicho.
- No dobrze - Zgodził się - Ale nie pójdę do żadnej telewizji śniadaniowej!
- Nie zaprzątaj sobie tym teraz głowy - Ucałował ją starszy. Ubierajcie się, pójdziemy pobiegać - Zadyrygował. Chciał odwrócić ich uwagę od tego co usłyszeli. Kiedy się złościli, byli do siebie bardzo podobni.
- Biegać? - Jęknęła Pola, ale w końcu dała się namówić. Chociaż nie miała typowo sportowych rzeczy, coś w końcu udało się jej skompletować. Krystian wskoczył w dres Aleksa i zaopatrzeni w swoje iPody ruszyli spod domu jak rakiety. Ścigali się całą drogę, jak zwykle do fontanny i z powrotem.
+++
Kilka godzin później Olga przygotowywała drugie śniadanie, pod czujną obserwacją ciągle głodnych Monte i Carlo. Zadzwonił telefon, nie identyfikując numeru. Po norwesku odezwała się jakaś kobieta.
- Dzień dobry, dzwonie z programu "Dzień dobry Norwegio", chciałabym zaproponować pani wzięcie udziału w kręceniu materiału, który przygotowujemy o Saszy i Krystianie.
- Słucham? - Myślała, że źle zrozumiała. W końcu dawno nie używała norweskiego...
- Czy chciałaby pani powiedzieć kilka słów o ich związku?
- Proszę pani, nie ma żadnego związku. Skąd macie mój numer? - Zirytowała się nie na żarty.
- Chcemy, żeby opowiedzieli o swoim powrocie do rajdów i do siebie, u nas w telewizji - Kobieta ignorowała jej ton i dalej ciągnęła swoje.
- Proszę słuchać - Przerwała jej - Gdyby mój syn wrócił do Aleksandra, to ja na pewno bym o tym wiedziała. Nie życzę sobie nagabywania mnie ani moich dzieci. Rozumie pani?
- W takim razie powiemy, że odmówiła pani komentarza.
- Jeśli powiedzie choćby słowo, to was pozwę.
Rozłączyła się wściekła. Tego było za wiele. W pięć minut zapakowała kilka rzeczy do bagażu podręcznego i załatwiła opiekę dla psów. Chwilę później była już w drodze na lotnisko. Małe, nieodpowiedzialne, samolubne potwory. I Aleks... Nieodpowiedzialny, samolubny i niebezpieczny... morderca. Gotowało się w niej, jakby przelała się czara goryczy. W samolocie prawie miała ochotę wejść do kabiny pilotów i matczynym tonem wyjaśnić im, że mają lecieć szybciej. Kiedy koła dotknęły płyty, pierwsza stała przy drzwiach. Uruchomiła swój telefon i nie wiedziała do kogo ma zadzwonić. Do Tomasa? Raczej nie swoje dzieci, bo uciekną. Jak lwica rzuciła się do taksówki i kazała się wieść do biura przyjaciela. Ponieważ go w nim nie było, postanowiła poczekać, ale zabroniła asystentce informowania go. Może w tym czasie uda jej się ochłonąć.
Winda piknęła anonsując jego przybycie. Zatrzymał się gwałtownie na jej widok. Była niezaprzeczalnie wściekła. Brakowało tylko pary buchającej z nozdrzy.
- Co oni wymyślili? - Warknęła. Nie, jednak nie udało się jej uspokoić.
- Prosiłem, żebyś nie robiła nic, zanim nie zadzwonię - Podszedł do niej, zapraszając gestem do gabinetu. - Annete, podaj proszę dwie kawy.
- Wypchaj się kawą! Miałeś to załatwić, a rano zadzwoniła do mnie dziennikarka, czy nie powiem kilku ciepłych słów o ich powrocie do siebie!
- Co? - Tomas czuł powagę sytuacji. Nie spodziewał się, że są pod obstrzałem dziennikarzy.
- Dokładnie tak.
- Kochanie, wystarczyło, żebyś zadzwoniła. Wytłumaczyłbym ci, że to stek kłamstw. Widziałem ich wczoraj i nie mogli być dalej od wracania do siebie. To niedorzeczne. Są na siebie wściekli. Mało nie doskoczyli sobie do gardeł.
- I zostawiłeś ich w takim stanie? - Nie wierzyła, po prostu nie wierzyła.
- A co miałem zrobić? Urządziłem im umoralniającą pogadankę, zabroniłem się kłócić i kazałem zachowywać profesjonalnie.
- Miałeś im zabronić jeździć, a nie się kłócić!
- Olga, uwierz mi, i tak by to zrobili. Jeśli już muszą, to wolę mieć ich na oku.
- Ostatnio kiedy miałeś ich na oku, to Aleksander prawie zabił Jussiego, a Krystian omal nie zginął w katastrofie. To nie jest dobry bilans.
- Jesteś niesprawiedliwa. Nie jestem ich ojcem, oni są dorośli. Podejmują swoje decyzje.
- Ale ja jestem ich matką i mam prawo te decyzje zakwestionować.
- Od niektórych rzeczy ich nie powstrzymasz.
- Powstrzymam. Jeśli będzie trzeba, to się tu wprowadzę, żeby Krystian tylko do niego nie wrócił - Boże, przecież musiała sobie zdawać sprawy jak bez sensu gada. Jeśli jej syn będzie chciał, to zrobi wszystko, niezależnie od tego co ona ma do powiedzenia. Chyba oboje o tym wiedzieli, prawda?
- Olga - Uciął jej.
- Nie strofuj mnie. Wiem co mówię.
- Nie obawiaj się, że do siebie wrócą. Za bardzo się skrzywdzili, żeby zaczynać od nowa.
- To Krystian został skrzywdzony.
- Nie. Gwarantuję ci, że nigdy nie widziałem Aleksa tak zagubionego, jak po jego wyjeździe.
- Pewnie. Nie miał się na kim wyżywać.
- Przestań! - Też się zezłościł - To dobry chłopak. Myślisz, że specjalnie to zrobił? Przecież to nie jego wina, że samolot się rozbił!
- Skończmy to, zanim ci przyłożę. Powiedz mi lepiej gdzie są teraz moje dzieci i już mnie nie ma - Na dowód swoich słów, wstała i chwyciła torebkę.
- Pojadę z tobą. Nie wiem gdzie mogą być. Zadzwonię do nich.
- To dzwoń. Ja mogę wyjść z siebie. Tylko im nie mów, że tu jestem! Zwieją!
Tomas włączył wybieranie i połączył się z Krystianem.
- Tak? - Zamiast pilota odpowiedział mu jednak Aleks. Przełknął zaskoczony. Nie chciał wzbudzać w Oldze jeszcze większego niepokoju.
- Gdzie jesteście?
- U mnie. Dobrze się składa, że dzwonisz, bo mamy ci coś do powiedzenia - Jeśli to co myślał, to ktoś dzisiaj zginie. Nie wierzył...
- Zaraz będę. Pola też jest?
- Tak - Spojrzał na nastolatkę, skubiącą winogrona przed telewizorem.
- Do zobaczenia - Mruknął, chociaż miał ochotę krzyknąć, żeby uciekali i sam zrobić to samo. Oni zawsze musieli wpakować siebie i jego w kłopoty. Olga wyglądała jak potwór.
- Gdzie oni są - Z gardła wydobywał się jej charkot.
- Nie denerwuj się - Zdenerwował ją jeszcze bardziej.
- U niego, tak? Są u Aleksa? - Miała ochotę ukręcić córce głowę. To wszystko jej wina. Tomas skinął i już po chwili gonił za nią do auta.
Zamiast zapukać do drzwi kamienicy, waliła, jakby się paliło. Otworzył jej, zaskoczony natarczywością, Sasza. Zanim zdążył się odezwać, mała kobietka pchnęła go do środka z siłą tura. Zszokowany spojrzał na Tomasa, który był w tej chwili szary.
- Gdzie są moje dzieci? - Krzyknęła, ale nie doczekała się odpowiedzi - Apolonia! Krystian! - Wydarła się. Od strony salonu niemal było słychać walenie serca dziewczyny. Na górze ustał szum wody.
- Nie będę powtarzać. Natychmiast tu przyjdźcie.
- Olga, co się stało? - Aleks próbował na nią wpłynąć.
- Nie wtrącaj się - Wymierzyła w niego palcem i z każdym słowem, wciskała go mocniej w jego klatkę piersiową - Nic nie mów. Nie pozwolę znowu ci tego zrobić.
- Mamo? - Na szczycie schodów stanął Krystian, zapinając na sobie koszulę. Woda wciąż kapała mu z włosów. Zza ściany wyjrzała w końcu przerażona Pola.
- Oboje do samochodu. Już - Nakazała im stanowczo.
- Nie - Ton jego głosu był wyjątkowo spokojny.
- Słyszałeś. Bez dyskusji.
Krystian stał niewzruszony, a Pola szła za jego przykładem.
- Ogłuchliście? - Warknęła na nich. Dziewczyna już miała jej posłuchać, ale brat wyczuł ją i powstrzymał gestem ręki.
- Porozmawiamy - Zaproponował.
- Nie mamy o czym. Nie zgadzam się ani na rajdy ani na niego - Wskazała na kierowcę. Trochę ich tym zaskoczyła, bo przecież nie miała wiedzieć. Krystian zebrał myśli. Spiorunował siostrę wzrokiem, ale uniosła ręce.
- Przysięgam, to nie ja jej powiedziałam!
- Czyli to prawda? - Zwęziły się jej oczy. Tomas był nie mniej zdziwiony - Obojętnie - Machnęła - Nie zgadzam się.
- Nie pytałem o zgodę - Przestąpił kilka stopni i stanął bliżej Aleksa. Przerażał wszystkich tym swoim opanowaniem. Z tego nie mogło wyniknąć nic dobrego.
- Nie wyprowadzaj mnie z równowagi dziecko, tylko natychmiast się ubieraj. Ty też - Zwróciła się do Poli, ale oboje nie drgnęli. Pola była sparaliżowana ze strachu.
- Ja nigdzie nie jadę. Jej nie zmuszę do niczego, ale jak chce, to niech zostanie. Mi nie przeszkadza. Aleks? - Zwrócił się do niego.
- Jego do tego nie mieszaj!
- To jest jego dom i już jest w to od dawna zamieszany.
- Krystian - Starszy odezwał się cicho - Może posłuchaj swojej mamy. Pojedźcie gdzieś, porozmawiajcie.
- Nie wtrącaj się - Krystian sam sobie zaprzeczył - Jeśli nie masz zamiaru stanąć po mojej stronie, to się lepiej nie odzywaj.
- Nie chcę stanąć po niczyjej stronie. Nie pomiędzy tobą i twoją mamą - Wytłumaczył się, ale Krystian zmroził go spojrzeniem. Na twarzy miał wypisane, że albo jest z nim, albo przeciwko niemu, bo Sasza zrozumiał od razu.
- Chcę żebyś tu został. Pola też może tu być, jak długo chce. Nie róbcie tylko nic pochopnie - Spojrzał prosząco na rodzeństwo.
- Może przejdźmy do salonu - Odezwał się Tomas. Aleks, Krystian i Pola posłuchali natychmiast. Olga dopiero pod naciskiem przyjaciela, zgodziła się uznać jego propozycję. Winowajcy siedzieli jedno obok drugiego na dużej kanapie. W Oldze znowu się zagotowało, jak zobaczyła jedną dłoń kierowcy na nodze swojego syna, a drugą na dłoni córki. Czemu oni czują się z nim tak dobrze, po tym wszystkim?
- Powinieneś zrozumieć swoją mamę - Tomas podjął się roli mediatora.
- Rozumiem.
- Najwyraźniej nie, skoro zachowujesz się jakbyś był niespełna rozumu!
- Może jestem! W końcu wysłałaś mnie do psychiatry!
- Proszę was - Mężczyzna uspokoił ich - Krystian, nie zacinaj się, sam chciałeś rozmawiać. A ty - Zwrócił się do przyjaciółki - spróbuj go wysłuchać.
Sapnęła zła, ale przestała krzyczeć.
- Proszę bardzo, powiedz mi, w takim razie o co chodzi.
- Nic poza tym, co już wiesz. Wróciłem do Aleksa i rajdów - Zaczął arogancko, ale w końcu postanowił zmiękczyć ton - Mamo, może trudno ci w to uwierzyć, ale ja chcę tu zostać. Lepiej się tu czuję.
- I zrozumiałeś to po weekendzie, tak?
Nie dziwił się, że mu nie wierzy. Nikt w to chyba nie wierzył, łącznie z nim samym.
- Nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu znowu zacząłem być sobą i tak, w trakcie weekendu.
- To twoja wina - Matka nagle przypomniała sobie o córce.
- Nie mamo. Gdybyśmy pozwolili jej działać, to pewnie ja już byłbym w Polsce, a Aleks martwy. To moja decyzja.
- Nie jesteś gotowy, żeby wrócić do rajdów - Zmieniła temat, skoro na tym polu przegrywała.
- Skąd wiesz? Ciągle pytasz mnie jak się czuję, czy nic mnie nie boli, wysyłasz mnie do lekarzy, ale tak naprawdę chyba nie obchodzi cię co czuję, tylko to, czy spełniam twoje wymagania.
- Jak możesz - Wyszeptała z niedowierzaniem.
- To, że ty byś tak nie mogła, nie znaczy, że ja nie dam rady. Przepraszam, jeśli uważasz to za niesprawiedliwe, ale ty też taka jesteś. Traktujesz Aleksa, jakby to była jego wina.
- Bo jest - Wymamrotał kierowca, zbijając go z tropu.
- Nie jest! Ile razy ja mam to powtarzać? Tu nikt poza mną nie jest niczemu winien! I to ja biorę odpowiedzialność za siebie. Nie chcę niczyjej opieki!
- Wszyscy się o ciebie martwimy - Olga złagodniała. Ton jej syna ją niepokoił.
- Tylko martwicie! Po kurek mam tych zmartwień. Wiesz czemu w ogóle rozważałem żeby do ciebie wrócić? - Niespodziewanie zwrócił się do Aleksa - Bo byłeś dla mnie wredny! - Nie czekał na reakcję - Kiedy się na mnie irytowałeś, byłeś na mnie zły, a nie współczujący - Aleks miał na końcu języka ripostę, że miał nadzieję, że to z miłości, ale zatrzymał ją dla siebie.
- Sugerujesz, że za bardzo cię kochamy? - Nie rozumiała go - Że wolisz jak ktoś cię nienawidzi?
Tu Sasza nie wytrzymał.
- Uważasz, że go nienawidzę? Kocham go i nawet jeśli uważasz, że kłamię, to mam to gdzieś. Tak. Czuję się winien, ale teraz tego nie popsuję - Spojrzał na Krystiana - I mogę na ciebie wrzeszczeć, aż stracę głos, jeśli przez to czujesz się bardziej sobą - Powiedział to z uśmiechem, który pilot zgasił pocałunkiem.
- Widzę, że nic tu po mnie - Olga potarła dłońmi spodnie - Tomas miał rację, nie mam już na ciebie wpływu, nawet jeśli mi się to nie podoba - Ciągle była zła i spięta, ale jakby trochę oklapła - Ale ty - Oczy znowu jej rozbłysły - Nie masz nic do gadania - Wskazała na córkę.
- Mamo! - Jęknęła. Myślała, że jej też się upiecze, za jednym zamachem.
- Nie przeciągaj struny. Wracasz ze mną do hotelu - Zakomenderowała i to był koniec dyskusji.
+++
Kiedy na dole Olga dyskutowała z Tomasem, a Pola biegała po domu zbierając swoje rzeczy, Aleks zamknął się w łazience na piętrze. W kamienicy teraz działo się tyle, że potrzebował chwili ciszy. Wszyscy tak wyglądali. Jakby zapomnieli ile zamieszania wprowadza to diabelskie rodzeństwo. Olga wciąż nie była przekonana, ale przynajmniej przestała wyglądać jak potwór z piekielnych czeluści. Jego kontemplację przerwało pukanie do drzwi.
- Zajęte - Rzucił, nie odrywając czoła od zimnej umywalki. Siedział na krawędzi wanny, opierając się o chłodną porcelanę.
- Wpuść mnie - To był Krystian. Aleks wahał się chwilę, ale odkluczył zamek. Młodszy wsunął się do środka i cichutko usiadł obok wanny.
- Przyszedłeś sobie pomilczeć? - Pilot pokiwał głową. Zastanawiał się czy dobrze zrobił, posyłając matkę w diabły razem ze swoimi zmartwieniami - No to pomilczmy.
- Będzie łatwiej jak się zamkniesz - Aleks tylko westchnął i przesunął się tak, żeby w rozkroku usiąść nad nim i oprzeć się o jego głowę.
- Jesteś pewien, że dobrze zrobiłeś? - Jakby odczytał jego myśli.
- Milczenie nie jest twoją dobrą stroną, nie? - Uśmiechnął się, oplatają się jego ramionami. - Nie wiem czy dobrze, ty mi powiedz.
- Nie wiem, czy jestem najlepszym życiowym doradcą. Wiesz co, może faktycznie pomilczmy - Krystian wstał, starszy myślał, że znowu powiedział coś, czym przypadkiem go uraził. Ten jednak tylko obrócił się do niego przodem i usiadł mu na kolanach. Zaczęli się całować, najpierw delikatnie, jak poprzedniego dnia, ale Aleks dal się porwać emocjom i językiem torował sobie drogę przez jego wargi. Coraz bardziej zatracali się przyjemności. Robili to pierwszy raz od prawie roku. Rozochocony Krystian jęknął prosto w jego usta, aż Aleksowi przeszły ciarki. Przeniósł ręce z jego barków niżej, schodząc po bokach, aż wyciągnął mu ze spodni koszulę. Nie przerywając pocałunku zaczął dotykać brzucha i pleców chłopaka, coraz mocniej uciskając go opuszkami. Młodszy nie pozostał mu dłużny, przeniósł usta niżej, na krawędź żuchwy, potem szyję i obojczyki.
- Poczekaj - Wychrypiał Aleks. Krystian tylko sapnął niezadowolony - Poczekajmy, aż sobie pójdą - Spojrzał mu głęboko w oczy, szukając zrozumienia, ale jego wzrok tylko go nakręcił - Jak tylko znikną to przelecę cię na każdym meblu, w każdym pokoju - Ostatkami silnej woli bronił się, żeby nie zrobić tego już teraz - Nie będziesz wiedział jak się nazywasz.
Krystian miał najwyraźniej słabszą wolę, bo wpił się w jego usta z taką siłą, że wlecieli do wanny, na krawędzi której ciągle balansowali.
- Widzisz - Jęknął Aleks, rozmasowując uderzone ramię - Musisz być cierpliwy.
- Ale ja już jestem twardy! - Pożalił się.
- Czuję - Aleks roześmiał się w głos, ściągając na nich tym samym ciekawość Poli.
- Co wy tu robicie? - Drzwi odskoczyły, ukazując ich w ekwilibrystycznej pozie - O boże, nie możecie się powstrzymać, aż wyjdziemy? - Była wyraźnie zdegustowana.
- Właśnie to tłumaczę twojemu bratu.
- W wannie? Jesteście chodzącą definicją testosteronu - Zawyrokowała, zamykając za sobą.
- Co się tam dzieje? - Usłyszeli Tomasa.
- Bzykają się - Odpowiedziała oburzona.
- Dobrze, że przynajmniej dzieci z tego nie będzie. Nikt by tego nie zniósł - Znowu Tomas.
- Halo, my to słyszymy i wcale się nie bzykamy - Urażony Aleks próbował włączyć się w rozmowę, ale Krystian go dusił, leżąc na nim - A ty złaź ze mnie, bo mnie boli! - Szturchnął go w bok.
- Jezu bez szczegółów - Pola jęknęła z boleścią.
- To nie podsłuchuj! - Teraz roześmiał się jej brat, gramoląc się na nogi. Spojrzał na Aleksa i gwałtownie przestał.
- Co? - Starszy zauważył tę zaniepokojoną minę.
- To tak już?
- Już co?
- Już jest fajnie? - Spytał z niedowierzaniem. Ambiwalencja jego uczuć, była doprawdy straszna - Nikt się nie czepia, ty jesteś miły i bzykamy się jak zwierzęta w rui?
- No może ty masz ruję, ale ja nie - Udał obrażonego.
- Nie ironizuj, wiesz o co mi chodzi!
- Oj, nie przejmuj się. W przyrodzie musi być równowaga. Zaraz się coś pochrzani jak zwykle. Znajdę sobie kochanka, jak ci za nudno - Zaproponował usłużnie.
- Nudno? W tym czeskim filmie? To ostatnie co można o nas powiedzieć.
- Wyłaźcie, idziemy sobie - Krzyknęła znowu dziewczyna.
Mężczyźni pozbierali się i zeszli na dół, pożegnać Olgę i Polę. Jutro z rana miały wyjechać do Polski, chociaż po matce było widać, że najchętniej obezwładniłaby Krystiana i zapakowała do jednej z walizek córki.
- Na pewno nie zanocujecie tutaj? - Upewnił się Aleks.
- Nie - Odpowiedzieli jednocześnie Krystian, Pola i Tomas.
- Czy ja o czymś nie wiem? - Olga zmarszczyła brwi, ale zaraz odmalowało się na niej zrozumienie i rumieniec - Wyśpimy się u Tomasa.
Kiedy tylko wystarczająco się wyściskali i nasłuchali ostrzeżeń i gróźb Olgi, zamknęły się za nimi drzwi.
- Wspominałeś coś o pieprzeniu mnie do nieprzytomności? - Krystian wycofał się do salonu.
- Chyba nie tak to ująłem, ale masz ruję, więc wybaczę ci nieuwagę - Aleks podążył za nim. Znalazł go na stole w jadalni. Tak jak za pierwszym razem. Znowu zaschło mu w ustach.
- Tam się je, kochanie - Drażnił się z nim, rozbierając po drodze. Nie chciał tracić czasu.
- Ja zamierzam zaspokoić głód - Wzorem Aleksa sięgnął do guzików koszuli.
- Zostaw - Powstrzymał go i podszedł jeszcze szybciej - Ja...
Krystian posłusznie cofnął rękę i wstał ze stołu. Sasza pożerał go wzrokiem, ale nie dotykał więcej niż było konieczne. Zdjął z niego koszulę i rozpiął guziki dżinsów jednym szarpnięciem. Krystian jęknął, kiedy w spodniach zrobiło się więcej miejsca.
- Aleks szybciej - Niemal warknął na niego, kiedy powoli ściągał z niego resztę garderoby - Och, szlag - W końcu się zirytował i opędził się od jego dłoni. Sam, w kilka sekund, skopał z nóg spodnie, bieliznę i skarpetki. Rzucił się na rozbawionego kochanka, pchając go całym ciałem na dywan.
- Naprawdę jesteś napalony.
- Zamknij jadaczkę i mnie zerżnij- Oderwał się od niego i w dwóch krokach znalazł się przy regale, z którego miał nadzieję, nie usunięto prezerwatyw i żelu. Kiedy je znalazł, cisnął nimi w Aleksa i dopadł go na nowo. Kierowca chichotał.
- Co cię tak kurde bawi?
- Bo nasz pierwszy raz wyglądał identycznie. Nawet nie pozwoliłeś mi się przygotować.
- To jest seks, a nie uruchamianie Wielkiego Zderzacza Hadronów - Sarknął młodszy.
- Wielki zderzacz hadronów, proszę, proszę - Odpakowując gumki, śmiał się i kręcił głową.
- Jeśli się nie pospieszysz, to ja to zrobię, zanim zdążyć to powtórzyć - Już unosił się z ziemi.
- Już, już - Pchnął go z powrotem na plecy.
+++
Obiecał matce, że skoro nie chce wrócić, to chociaż zadzwoni do Marczyka, żeby poinformować go. Miała pewnie nadzieję, że jego medyczny autorytet przekona go, że robi głupio i wróci. Gorzej nie mogła wybrać. Wiedział, że ona go sprawdzi, więc kiedy Aleks się kąpał, zaszył się w gabinecie i spełnił jej prośbę.
- Marczyk słucham - Odezwał się lekarz.
- Dzień dobry, Krystian Piskorski z tej strony.
- O, witam. Coś się stało?
- Chciałem odwołać umówioną wizytę - Krępował się rozmawiając z nim nawet przez telefon. Zaczął dreptać po pokoju i skubać włosy.
- Nie ma problemu, ale czemu nie zadzwoniłeś do rejestracji?
- Bo chcę odwołać wszystkie wizyty.
- Znalazłeś innego lekarza? - Mężczyzna był zaskoczony i lekko urażony.
- Nie. Po prostu mam zajęte następne kilka miesięcy.
- Mogę spytać co jest ważniejsze od rozwiązywania twoich problemów?
- Nic, właśnie je rozwiązuje.
- Tak?
- Wróciłem do rajdów i Aleksa - Nie liczył już nawet ile razy musiał w ciągu weekendu powtarzać to zdanie. Lekarz zamilkł.
- Krystian, skoro nie zajmuję się już twoim przypadkiem, pozwolę sobie na prywatną opinię. Nie jesteś gotowy, a ten związek tylko to pogorszy.
- Nie prosiłem o opinię.
- Rób co chcesz, nie zmuszę cię, ani nie przekonam. Ale jeśli mogę coś zasugerować, to znajdź psychiatrę w Oslo. Mogę wysłać mu twoją kartę.
- Jasne - Prychnął.
- Mówię poważnie.
- Ja też. Do widzenia - Rozłączył się, nie czekając na pożegnanie.
Oczywiście, wyrwał się spod kurateli żeby dobrowolnie pchnąć się w łapy następnego. Niedoczekanie...
+++
Kiedy wychodził z sali sądowej od razu dopadło go stado reporterów. Nie odzywał się, a oni zachodzili mu drogę i zasypywali pytaniami. Przepychał się między nimi, starając z całych sił ignorować. Co ich do cholery tak interesowało? Najgorsze, że mogli napisać niemal wszystko. Ta ich pieprzona skandynawska wolność słowa. Zatrzymał się przed schodami i obrócił.
- Trzy pytania. Po kolei - Warkął na nich, posyłając groźne spojrzenia. Znowu zaczęli krzyczeć. Palcem wskazał dziennikarza z serwisu sportowego.
- Czy to prawda, że będziesz znowu pilotem Saszy?
- Nigdy nie przestałem - Aleks nie miał po nim innego - Ale tak, wracamy do rajdów.
Pokazał następnego.
- Jesteście znowu razem?
Spodziewał się tego, ale nie zamierzał się podkładać.
- Ja i Aleks jesteśmy parą sportowców i to powinno was interesować, a nie nasze życie prywatne. Ty w zielonym - Machnął palcem na dziewczynę z przodu.
- Czy wyrok cię satysfakcjonuje? Pozbierałeś się po katastrofie?
- Jak widać mam się dobrze. Wyroku nie znam, wyszedłem wcześniej. To wszystko - Odpędził się od nich i wyszedł na dwór, a oni za nim. Prawie biegiem dotarł do samochodu, w którym czekał Aleks. Zatrzasnął do siebie drzwi, a flesze wciąż błyskały. Kierowca nie wytrzymał i przez zamknięte okno pokazał im środkowy palec.
- Nie musiałeś tego robić. Będą mieli używanie.
- Guzik mnie to obchodzi - Chciał ruszyć, ale jakiś palant stał przed maską. Opuścił szybę i krzyknął na niego.
- Jak się nie ruszysz, to cię przejadę - Na dowód własnych słów, auto warknęło i podskoczyło do przodu. Paparazzo uderzył ręką w karoserię, ze wściekłą miną i popukał się w czoło. Na szczęście odsunął się też i mogli odjechać.
- Nie przypuszczałem, że jesteśmy takim gorącym tematem.
- Mają sezon ogórkowy. Przejdzie im - W końcu przechylił się w jego stronę i pocałował - Jak było?
Krystian wzruszył ramionami.
- Normalnie. Szczerze mówiąc nie wiem po co wszystkich wzywali.
- Jaki wyrok?
- Nie wiem, wyszedłem wcześniej, bo mnie to nie obchodzi.
Aleks nie chciał drążyć tematu, chociaż mu się dziwił. Przyspieszył, wymijając kilka aut.
- Co chcesz robić?
- Może przejedziemy się zobaczyć nasz samochód? Stęskniłem się za takim, bez klamotów w środku - Pacnął ręką w deskę rozdzielczą.
- Jak chcesz. Andrzej się ucieszy jak cię zobaczy.
Zawrócił i jechali już do warsztatów. Jak zawsze na ogromnym placu stało kilka maszyn rajdowych i treningowych. Jeden z nich właśnie śmigał.
- Kto to? - Chłopak wskazał palcem, chociaż mógł się domyślić.
- Pewnie Matti. Teraz jest pierwszym kierowcą zespołu.
- Już niedługo - Sięgnął do kierownicy i kilka razy nadusił klakson. Auto nie zwolniło, ale po chwili zamiast wchodząc w wiraż, zatrzymało się przed nimi. Drobny Hirvonen wyskoczył z niego, ściągając kask.
- Nie wierzę - Podszedł do pilota - Słyszałem, że wróciłeś, ale myślałem, że to plotki.
- Najwyraźniej ta była prawdziwa - Poklepał kolegę po plecach.
- To prawda, że znowu mam konkurencję? - Tym razem zabrzmiał jakby mniej przyjaźnie. Kiedy był pierwszym kierowcą, musiał pokonać tylko Loeba. Teraz na dodatek musiał walczyć o utrzymanie stołka. A raczej fotela.
- Prawda - Skinął Aleks - Miałbyś coś przeciwko, gdybyśmy - wskazał na samochód.
- Nie, jasne - Przepuścił ich. Starali się opanować, ale prawie biegli do niego. Zapięli się w pasy i Sasza zapuścił silnik. Chwilę później wjeżdżali na sztuczne wzniesienie. Krystian wrzasnął ze szczęścia, kiedy wzbili się w powietrze, żeby sekundę dalej opaść na ziemię. Kątem oka zauważył, że obok Mattiego stali już inni.
- Mamy kibiców.
- Widzę - Odpowiedział Aleks driftując na środku placu.
Zatrzymał się i wcisnęło ich w siedzenia.
- Jeszcze raz - Młodszy był jak dziecko na karuzeli.
- Później. Chodź do nich - Pasy kliknęły i Aleks gramolił się na dwór. Nie pozostało mu nic innego jak się przyłączyć. Zebrani na placu wiwatowali i klaskali. Andrzej stał na przodzie, zagrzewając innych.
- Cześć - Uściskali się w końcu serdecznie.
- Nie wierzyłem, jak Tomas do mnie zadzwonił - Trząsł Krystianem za ramiona - Dorota mnie zabije, że jej nie powiedziałem!
- Uszkodzisz mnie - Roześmiał się.
- Przepraszam, ale strasznie się cieszę. Sebastian chyba dostanie wylewu, jak się dowie.
- Już wie - Matti się wtrącił - Rozmawiałem z Eleną. Sam nie był zachwycony, ale podobno on wpadł w furię.
- I dobrze - Zaczął Aleks - Nie ma nas szanować, tylko się bać.
- Wracamy na szczyt! - Mechanik znowu zaczął trząść Krystianem - Bez urazy Matti - Spojrzał na niego, ale ten tylko uniósł ramiona w geście poddania.
- Na razie wciąż jestem pierwszym kierowcą - Sasza rzucił okiem na pilota. On miał rację. Obaj z góry założyli, że odzyskają swoją pozycję, ale w teamie się pozmieniało.
- Może się spróbujecie? - Zaproponował niespodziewanie Krystian.
- Teraz? - Obaj kierowcy byli zaskoczeni.
- A co za problem?
- Żaden - Sasza wzruszył ramionami - Włączysz światła? - Spytał Andrzeja, który już leciał je uruchomić - Zgadzasz się? - Spytał Hirvonena, który już pakował się do auta. Chwilę później stał na starcie, grzejąc silnik, czekał na zielone.
+++
- Mogłeś się bardziej postarać - Wyrzucił mu Krystian, najłagodniej jak potrafił - Wiem, że dawno po tym torze nie jeździłeś, ale naprawdę...
- Krystian, znam ten tor na pamięć. Mógłbym po nim przejechać z zamkniętymi oczami.
- Tym bardziej nie rozumiem co się stało.
- Nic. Dałem mu wygrać.
- Dlaczego?!
- Nie zauważyłeś, że to nasza konkurencja? Po co się chwalić? Niech on i Loeb myślą, że wypadliśmy z formy. Łatwiej wygramy.
- Nie chcę łatwiej!
- Na pojedynki przyjedzie czas. Teraz po prostu ich zaskoczmy, co?
Zgodził, się, ale nie był tym zachwycony. Nie chciał forów.
- Nie krzyw się. - Aleks poklepał go po udzie - Jesteśmy najlepsi.
+++
Dwa tygodnie później te słowa stanęły mu kołkiem w gardle. Na ich pierwszym rajdzie okazali się nie być pierwsi. Nie drudzy. Nawet nie trzeci. Krystian wyglądał jakby ktoś go spoliczkował. Nigdy w swoim życiu nie był czwarty. Nigdy! Aleks nie był w lepszym stanie, kiedy obserwował jak Loeb i Elena wchodzą na podium.
- Zaraz zwymiotuję - Był całkowicie poważny.
- Ja też - Cicho zgodził się pilot. Nie wierzył w to co widział. Oprócz totalnego szoku, przed urządzeniem kierowcy awantury hamowała go obecność Tomasa. Stał obok i gratulował Hirvonenowi drugiej pozycji.
- Nie przejmujcie się - Podszedł do nich - To pierwszy start od dawna.
- Kiedy pierwszy raz w ogóle razem jechaliśmy, pobiliśmy mój rekord - Zauważył chłodno Aleks.
- No tak, ale to co innego.
- Niby czemu? - Wtrącił się Krystian, ciągle w szoku.
- Następnym razem będzie lepiej - Tomas nie odpowiedział mu, tylko poklepał po ramieniu.
Nie było. Byli na najlepszej drodze, żeby znowu być poza podium. Krystian był bliski płaczu, wychodząc z samochodu po odcinku specjalnym. Aleks milczał. Od razu poszedł do namiotu i nie odzywał się do nikogo. Tomas też zaczął się martwić. Może to był błąd? Może stracili "to coś"? Spojrzał na równie niespokojnego Andrzeja, który złapał jego wzrok.
- Tomas - Podszedł do niego, wciąż cały uwalony smarem - Nie wiem... Mam pomysł.
- Słucham.
- Spójrz co tu się zmieniło.
- Oprócz tego, że przegrywają?
- Nie drą się - Mechanik zignorował jego pytanie retoryczne - Pamiętasz Monte Carlo? Wygrali OS, ale Krystian i tak nie był zadowolony i prawie się pobili. Kłótnie ich dopingują.
- Oszalałeś? Znowu chcesz słuchać ich wrzasków?
- Wolę to, niż te zbolałe miny. Krystian wygląda jakby chciał wydrapać mu oczy, a siedzi w kącie - Tomas spojrzał na wychowanków i musiał przyznać mu rację. Wyglądali żałośnie - Pozwól im, chociaż na próbę. Mogą to jeszcze wygrać.
Tomas westchnął. Lepszego pomysłu nie mieli.
- Krystian pozwól - Skinął na niego. Pilot smętnym krokiem doczłapał się do niego - Co się dzieje?
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Robimy wszystko jak zwykle, a... - Machnął ręką zrezygnowany - Naprawdę się staramy, ale...
- Nawrzeszcz na niego - Tomas powiedział stanowczo
- Co? - Nie zrozumiał.
- Widzę że chcesz. Idź zrób Aleksowi awanturę.
- Zabroniłeś nam - Pokręcił głową.
- Wiem, ale jeśli dzięki temu wygrywacie, to proszę - Zachęcił go.
Pilot popatrzył z niedowierzaniem. Co on sugerował? Że nie byli dobrzy, tylko napędzani testosteronem? Chyba zwariował.
- Potraktuj to jako polecenie służbowe - Naciskał.
- Nie mam zamiaru na niego krzyczeć! - Uniósł się młodszy.
- Ale najwyraźniej to wam pomaga.
- Nie! To nie ma nic do rzeczy! Nie będę wrzeszczeć - Wrzeszczał...
- Co się dzieje? - Aleks usłyszał harmider i postanowił sprawdzić co się dzieje. Wyglądał głupio, z kominiarką zwiniętą na czubek głowy.
- Tomas twierdzi, że jesteśmy w stanie wygrać, tylko kiedy się kłócimy.
- Co? To niedorzeczne.
- Wiem. Jakby to, że mnie nie słuchasz, miało wpływ na to.
- Ja cię nie słucham? - Przerwał mu zirytowany.
Tomas uśmiechnął się pod nosem. Psy chwyciły trop. Wycofał się, słysząc za sobą polskie przekleństwa.
Stojąc na podium wciąż byli obrażeni, że Tomas zasugerował coś tak absurdalnego...