Dnia któregoś wyjadę. I wszystko zostawię.
I wszystkich: już NA PEWNO, tylko pamięć - PRAWIE.
Za sobą, wszelkie ślady i mosty spalone,
W sobie - NIC. Z sobą, tylko bilet w jedną stronę.
Do Cichego gdzie cicho, jakby makiem zasiał,
Tam, gdzie cisza jest leśna, jeziorna i ptasia.
Gdzie ryby tyle mówią a głosu nie mają,
I w swoją sieć, jak radarem, chwyta dźwięki pająk.
Łabędź niemy ma tyle do opowiedzenia...
Jest dla wzroku; dla słuchu - wcale ptaka nie ma.
Tylko czas dzięcioł mierzy pulsarem na sośnie.
Próchno sekund na ziemię upada bezgłośnie.
Tam zaskroniec nie syczy, rzekotka nie kumka;
Cichnie w Cichym nad wodą mgieł milcząca dumka.
Tam pojadę. Uklęknę. Ucałuję wodę,
Stanę tyłem do głosów, a do ciszy - przodem.
Bezszelestnie się wnurzę w milczącą głębinę,
Gdy i tak mnie nie było, do reszty przeminę.
Nic się wokół nie zmieni, bo cisza, to cisza.
Nikt w tej ciszy nie bywał, o nikim nie słyszał...
Listopad 2007