|
|
|
Lata niewoli |
|
W końcu osiemnastego wieku, kiedy rozbiór Polski stał się faktem dokonanym, świat określił go natychmiast jako zbrodnię. Owo surowe potępienie wyszło oczywiście z Europy Zachodniej; trudno się było spodziewać, aby państwa centralne, Prusy i Austria, przyznały, że ich grabież należy do kategorii czynów moralnie nagannych i noszących znamię winy wobec ludzkości. Co zaś do Rosji, trzeciego uczestnika zbrodni i inicjatora jej planu, nie posiadała ona wówczas sumienia narodowego. |
|
|
|
|||
|
Wola władzy była tam zawsze uważana przez lud za wyraz wszechmocy pochodzącej wprost od Boga. Najlepsze uzasadnienie rozbioru, aktu zwykłego podboju, polegało po prostu na tym, że był akurat możliwy; oto był łup i oto nadarzała się okazja, aby go zagarnąć. Katarzyna Wielka spoglądała z cynicznym zadowoleniem na takie powiększenie swoich terytoriów. Jej argumentacja polityczna - że zagłada Polski oznacza stłumienie idei rewolucyjnych i powstrzymanie ekspansji jakobinizmu w Europie była charakterystycznie bezwstydnym pretekstem. Być może zdarzali się wśród Rosjan ludzie, którzy rozumieli lub może tylko przeczuwali, że przez zabór większej części Rzeczypospolitej Polskiej Rosja zbliża się do grona przestrzegających zasad współżycia narodów i przestaje być, przynajmniej terytorialnie, państwem azjatyckim.
Dopiero po rozbiorze Polski Rosja zaczęła odgrywać ważną rolę w Europie. Jej ówczesnym mężom stanu ów akt rozboju musiał się wydawać natchniony wielką mądrością polityczną. Król pruski, wierny wyznawanej zasadzie swojego życia, chciał po prostu poszerzyć obszar swojego władania znacznie mniejszym kosztem i z o wiele mniejszym ryzykiem niż by tego mógł dokonać działając w którymkolwiek innym kierunku; Polska była bowiem wówczas całkowicie bezbronna w sensie fizycznym i bardziej chyba niż kiedykolwiek skłonna do pokładania wiary w humanitarne złudzenia. Rzeczpospolita znajdowała się wówczas w stanie duchowego fermentu i wynikłej zeń słabości, która tak często towarzyszy okresom reform społecznych. Zebrane przeciw niej siły były właśnie w tym okresie przytłaczające; mam na myśli stosunkowo uczciwe (bo widoczne) siły wojskowe. Jednakże Fryderyk Pruski, zapewne ze spontanicznej skłonności do zdrady, zechciał odegrać rolę fałszywą i obłudną. Wstępując na scenę jako przyjaciel, świadomie zawarł przymierze z Rzeczpospolitą, a następnie, zanim atrament wysechł na pergaminie, zerwał je z bezczelną pogardą dla najzwyklejszej przyzwoitości - co musiało być ogromnie miłe jego wrodzonym upodobaniom. |
||
...ciąg dalszy |
|
|
|
||||
|
|
|||
|
...ciąg dalszy |
|
|
|
|||
|
|
||
...ciąg dalszy |
|
|
|
|||||
|
|
||||
|
|
||||
...ciąg dalszy |
|
|
|
|
|
|
Jakakolwiek będzie przyszłość Rosji i ostateczny ustrój Niemiec, niemożliwe jest złagodzenie dawnej wrogości, zasadniczy antagonizm będzie musiał trwać przez długie lata. Zbrodnia rozbiorów popełniona została przez rządy autokratyczne, właściwe dla tamtej epoki; ale rządy te znamionowały w przeszłości, znamionować będą w przyszłości cechy narodowe ich ludów, nie dające się pogodzić z polską umysłowością i sposobem odczuwania. Zarówno niemiecka uległość (choćby najbardziej idealistyczna), jak rosyjskie bezprawie (wyrosłe na zwyrodnieniu wszelkich cnót) są całkowicie obce narodowi polskiemu, którego zalety i wady są zupełnie innego rodzaju i wykazują skłonności do pewnej wybujałości indywidualizmu i, być może, do przesadnej wiary w Moc Dobrowolnej Zgody: tej jedynej, niezmiennej zasady wewnętrznych rządów dawnej Rzeczypospolitej. Nie było w dziejach państwa mniej obciążonego politycznym rozlewem krwi, niż Państwo Polskie, które nie znało ani instytucji feudalnych, ani feudalnych waśni. W dobie kiedy w całej Europie głowy sypały się na szafotach, w Polsce zdarzyła się tylko jedna egzekucja polityczna - tylko jedna; i dotychczas opowiada się, iż
wielki Kanclerz, który zdemokratyzował instytucje polskie i musiał wydać wyrok dla osiągnięcia swego politycznegoo celu, do końca życia nie umiał się we własnym sumieniu pogodzić z tym faktem. W Polsce zdarzały się wojny domowe, ale reszta świata nie bardzo ma prawo czynić z tego powodu zarzuty. Prowadzone humanitarnie, nie pozostawiały po sobie wrogości ani poczucia prześladowań, a z pewnością żadnej spuścizny nienawiści. Były jednym z uznanych sposobów argumentacji politycznej i kończyły się zwykle pojednawczo.
Jakąkolwiek demokratyczną formę rządu wypracuje dla siebie Polska, nie mogę sobie wyobrazić, aby albo naród, albo jego przywódcy nie przyjęli z zadowoleniem wnikliwego przyglądania się odnowionej rzeczywistości politycznej kraju. Trudności związane z jego istnieniem są tak wielkie, że pewne błędy będą nieuniknione, a możemy być pewni, że sąsiedzi skorzystają z nich dla kompromitowania żywego świadka wielkiej zbrodni historycznej. Jeżeli nie same granice, to uczciwość moralna nowego Państwa będzie z pewnością atakowana w obliczu Europy. Pojawi się również wrogość ekonomiczna, skoro tylko świat zabierze się znów do roboty i wytężonego współzawodnictwa. Wysuwane będą na pewno oskarżenia o agresję, zwłaszcza przeciw małym państwom powstającym na obszarach dawnej Rzeczypospolitej. Każdy zaś zna potęgę kłamstw, które przechadzają się ubrane w barwne szaty, podczas gdy Prawda, dobrze wiemy, nie może się nimi poszczycić i dlatego bywa często pomijana jako nie całkiem przydatna dla codziennych celów. Nieczęsto jest rozpoznawana, bo nie zawsze można ją łatwo zauważyć.
Pojawiają się już insynuacje, pogróżki, aluzje, a nawet okropne pogłoski oparte na wątpliwej wartości danych - ale historia świadczy, że nie do pomyślenia jest, aby Polska przyszłości, posiadająca świętą tradycję swobód i dziedziczne poczucie poszanowania dla praw jednostek i państw, miała upatrywać swoją pomyślność w działaniach agresywnych albo moralnym gwałcie na swoich dawnych współobywatelach, Rusinach i Litwinach. Jedyny wpływ, którego powstrzymać się nie da, to po prostu wpływ czasu, który z bezlitosną logiką wydobywa prawdę z faktów i bierze górę nad przemijającymi poglądami, nad zmiennymi odruchami ludzi. Nie można wątpić, że skłonności moralne i interesy materialne nowych narodowości - które teraz wydają się prowadzić grę rozbijacką na użytek wrogów - w końcu zbliżą je do wyłonionej z tej wojny Polski, wcześniej czy później zjednoczą je w żywiołowym ciążeniu do Państwa, które je niegdyś przyjęło i wychowało podczas rozwoju własnej humanitarnej kultury - dziedzictwa Zachodu.
Joseph Conrad