Daria Loferska
"Beznadziejnie chora, niedołężna. Kiedy patrzę na moją mamę siedzącą godzinami na swoim łóżku bez możliwości poruszania, pozbawioną pamięci, to serce mi pęka z bólu, bo nie mogę pomóc. Do mnie mówi: pani i podejrzewam, że nie sprawiałoby jej różnicy, czy jest u mnie, czy w domu starców. I tak ciągle prosi, żeby ją odprowadzić do domu rodzinnego, który już zresztą dziesiątki lat nie istnieje" - pisze Marta
Prawie każdy z nas stanie kiedyś w obliczu decyzji: co zrobić ze starzejącymi się rodzicami lub innymi członkami rodziny, którzy już nie są w stanie sami funkcjonować. Opiekować się nimi we własnym domu, nierzadko kosztem wielu wyrzeczeń, czy też zdać się na opiekę fachowców w domu starców bądź innym ośrodku? W naszym kraju to nadal temat tabu. Nie potrafimy myśleć bez emocji (często negatywnych) o osobach, które powierzają swoich bliskich domom opieki. Spotyka ich ostracyzm społeczny, powszechne potępienie. Tymczasem decyzja taka nie zawsze wynika z chęci "pozbycia się" i uwolnienia od obowiązku opieki nad starszymi. Jak trudne jest życie ze starszymi, schorowanymi osobami, pokazują wpisy na blogach i forach internetowych.
Domowa gehenna
Jeżeli nie można zapewnić bliskim opieki ze względu na brak czasu, jeżeli nie ma warunków mieszkaniowych, lub jeśli kondycja fizyczna opiekuna nie pozwala podnieść, przewinąć starszej osoby, wówczas dom pomocy społecznej wydaje się być logicznym rozwiązaniem. Wtedy jednak odzywa się sumienie i zazwyczaj bierze górę nad rozumem. Podejmując decyzję o zaopiekowaniu się seniorem, trzeba mieć na uwadze, że to już nie ta sama osoba. Nie zabłyśnie już dowcipem, nie pójdzie sama na zakupy, bo nie ma już tyle siły.
Starsi ludzie mają różne dolegliwości i wady, które potrafią wyprowadzić człowieka z równowagi. Starszy człowiek jest absorbujący, bo nie ma już takiej pamięci jak kiedyś, bo nie zawsze rozumie otaczający go świat, ma sklerozę i trzeba mu wszystko powtarzać po kilka razy. Kiedy jeszcze choruje na takie choroby, jak Alzheimer czy Parkinson, praktycznie nie można zostawić go samego. Zdarza się, że jest to zbyt duży ciężar dla opiekuna i psychika staje się coraz mniej odporna. Do tego dochodzi wyczerpanie fizyczne i w głowie zaczynają pojawiać się czarne myśli.
Ola podjęła się opieki nad ciotką i jest jej bardzo ciężko. "Jest strasznie złośliwa i ma coraz większe wymagania, udaje umierającą, a jak wzywam karetkę i przychodzi lekarz, to ona zaraz zdrowieje i wtedy mi się dostaje od lekarza. Nie wspomnę już o tym, co potrafi zrobić ze swoimi odchodami i udaje głupią, że ona nic nie wie, i że jest pokrzywdzona, bo jest stara i chora, ale wypominać, co dała, to potrafi. To jest koszmar".
"Ś.p. teść zachorował. Właściwie z dnia na dzień stał się obłożnie chorym, nie mogliśmy już wówczas zostawić go w jego domu - zamieszkał u nas. Pampersy, mycie 2-3 razy dziennie, karmienie, pilnowanie, żeby nie spadł z łóżka (bo spadał), ogromnie wyczerpujące fizycznie i psychiczne. Jęki teścia i stękanie było stałym elementem dnia, mimo wysiłków nie dało się usunąć ich przyczyn, bo to nie były bóle fizyczne, tylko w jego psychice. Choroba trwała 8 miesięcy. Najgorsze przyszło dopiero potem (...) Było bardzo źle, trzy razy próbowałam targnąć się na swoje życie, niewysłowione cierpienie duszy i totalna niemoc, całymi tygodniami nie wstawałam z łóżka. Taką cenę zapłaciłam ja i moja rodzina" - wspomina bd.
Opieka nad osobami starszymi to nierzadko gehenna. Zdarza się, że rodzina nie może udźwignąć ciężaru, zwłaszcza, gdy osoba nam bliska bywa agresywna i okrutna. Irena hol z przykrością wspomina opiekę nad swoją mamą: "Nie mogłam wyjść z pokoju, żeby czegoś nie popsuła. Okaleczała się, załatwiała w pokoju, bo uważała, że jestem od tego, żeby po niej sprzątać. Nie wiem, jak długo można wytrzymać wieczne zniewagi, plucie, ubliżanie. Mnie to zajęło pięć lat. Po tych latach gehenny podjęłam decyzję o zakładzie".
"Wróć z pracy i zastań w domu swoją matkę, choćby najbardziej ukochaną, jak siedzi nago na krześle, wysmarowana własnym kałem i myj ściany i podłogi wysmarowane odchodami. Stój całą noc nad mamą, która krzyczy, że ją bijesz i wyje tak, że codziennie tłumaczysz sąsiadom, że mama jest chora, że nie wie co robi. Wzywaj pogotowie co drugą noc, bo mama ma dziwny atak, a ty nie wiesz, czy to coś poważnego, czy może to zaraz przejdzie. Nie wiesz, czy masz podać tabletkę, czy zrobić zastrzyk. Próbuj nakarmić mamę, kiedy ona nie chce jeść i wyje jak zwierzę. I wyobraź sobie do tego, że to się może ciągnąć latami (...) Nic tak nie boli, jak świadomość, że nienawidzisz siebie i własną matkę tak, że nie wiesz, czy zabić siebie czy ją, czy może całą swoją rodzinę razem" - pisze Ender.
"Czasami niestety życie weryfikuje ideały" - pisze ze swojego punktu widzenia Ja, której wujek postanowił zaopiekować się despotyczną matką. "Zamieszkali pod jednym dachem w 50-metrowym, dwupokojowym mieszkaniu, z jego żoną i dwoma synami. Po niespełna dwóch latach wujek powiesił się w piwnicy, a jego żona jest wrakiem człowieka, psychika synów też mocno na tym ucierpiała".
Marianna miała dwadzieścia pięć lat, kiedy podjęła się opieki swojego dziadka z Alzheimerem i Parkinsonem. Wspomina to jako drogę przez ciernie. Ciągłe sprzątanie po nim odchodów, które zostawiał na podłodze, pranie cuchnących moczem ubrań. Obecnie, jak wspomina, jest kłębkiem nerwów i zapewnia, że ponownie nie podjęłaby się takiego zadania.
- Obcowanie z cierpieniem, postępującymi zmianami charakterologicznymi (zdziecinnienie, agresja, zaborczość) nie pozostaje bez wpływu na opiekunów. Zaczyna dominować irytacja, znużenie i zniechęcenie, a dodatkowo poczucie osamotnienia w opiece nad seniorem - mówi Katarzyna Celińska-Mironiuk, psycholog i pracownik w Domu Społecznej Pomocy "Przyjaznych Serc" w Płocku.
Elama, pracownik socjalny, pisze, jak ciężkie jest zajmowanie się starszymi ludźmi. "Pracuję ponad 20 lat w Domu Pomocy Społecznej, wiele widziałam, wiele słyszałam. Czasami trafiają wiekowe »słodkie« babcinki, a czasem są to potwory tyranizujące najbliższą rodzinę, gdzie po 12-godzinnym dyżurze człowiek wraca do domu skonany i zastanawia się, czemu nie ma eutanazji. Dlatego nie wyobrażam sobie, jak można z takimi tyranami wytrzymać 24 godziny na dobę, skoro one potrafią nie spać nawet 48 godzin".
Serce kontra rozum
Decyzja o powierzeniu bliskich opiece instytucjonalnej jest niewątpliwie trudna i niełatwo ją podjąć. Czasem jednak nie ma wyjścia.
"Kiedyś myślałam - jak można oddawać chorego człowieka do domu starców? Ale kiedy nasza babcia zachorowała i potrzebowała 24 h opieki, nie byliśmy w stanie jej tego zapewnić. Ja na dziennych studiach, rodzice w pracy (żadne z nich nie mogło się zwolnić, ponieważ dokładaliśmy się do wydatków babci i sytuacja w pracy nieciekawa). Mieliśmy związane ręce. Serce mówiło »zostaw«, ale rozum »i co dalej«"? - z żalem pisze Candypink.
53-latka tak odpowiada: "Zawsze potępiałam ludzi, którzy oddawali stare, schorowane osoby do domu opieki, mówiłam, że nie mają serca, jak tak można itp. Teraz sama jestem w sytuacji, gdzie mam chorego staruszka w domu, nie chodzi, leży w łóżku cały czas. Podnosimy go tylko na ubikację. Teraz inaczej patrzę na to wszystko. To jest koszmar, i dla tego chorego i dla nas. Jestem na skraju załamania psychicznego. Czuję się jak niewolnik - praca (w tym czasie jest opiekunka), a potem opieka, i tak dzień po dniu, ani wyjechać, ani wyjść gdziekolwiek. Fizycznie też jest strasznie, mam chory kręgosłup, a chory waży około 100 kg. Jedno dodam, nie osądzajcie, nikt nie jest w stanie tego zrozumieć, dopóki sam tego nie doświadczy. A najgorsze, że nie ma wyjścia, żadnego! A ja też już nie jestem młoda, i chciałabym nareszcie pożyć dla siebie, bo przedtem były dzieci i ich potrzeby".
Dla ijo oddanie mamy do domu pomocy było jedynym wyjściem. Mieszka w innym mieście i jest niepełnosprawna ruchowo. Na opiekę prywatną ją nie stać. Teraz, gdy odwiedza swoją mamę chorą na Alzhaimera, utwierdza się w przekonaniu dobrego wyboru. "Gdy przyjeżdżam, zawsze jest czysta, uczesana, porządnie ubrana, najedzona i uśmiechnięta, a ja jestem spokojna. Nie ma jednoznacznych sytuacji".
Katarzyna Celińska-Mironiuk uważa, że rodziny, które nie są w stanie zapewnić opieki i oddają bliskich do placówki, są dosyć często potępiane, ponieważ w Polsce świadomość przejścia do DPS jest traktowana jak coś tragicznego i ostatecznego, zupełnie inaczej niż na Zachodzie Europy. Polski model rodziny przez długie dziesięciolecia był determinowany warunkami zewnętrznymi, które podtrzymywały wzorce związane z tradycją, religią i prokreacją.
"Ja pracuję w DPS i znam z autopsji powody, dla których starzy ludzie przebywają w opiece instytucjonalnej" - pisze na forum prawda. "Najczęstszą przyczyną jest niepełnosprawność, ciężkie schorzenia, często brak rodziny. A smutni są dlatego, że doskwierają im różne schorzenia, pesymistyczny bilans przeszłości i przykra perspektywa przyszłości-śmierć" - wyjaśnia.
Ale nie zawsze tak jest. Domy pomocy społecznej pomagają rodzinom, które nie potrafią poradzić sobie z opieką nad seniorami. Oferują całodobową opiekę, posiadają odpowiedni sprzęt medyczny oraz wyszkolony personel. W niektórych domach pomocy społecznej pensjonariusze mogą wstawić swoje prywatne meble, po to, by czuć się jak u siebie.
- W naszym Domu Pomocy Społecznej mamy sprzęt specjalistyczny do rehabilitacji, terapii, hydroterapii. Urządzenia te mogą zatrzymać pogłębianie się niesprawności i spowodować, że nasi mieszkańcy są w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, oczywiście, jak na swój stan - mówi Grzegorz Stachecki, dyrektor DPS w Woli Chruścińskiej. - Jesteśmy Domem Pomocy Społecznej nie zakładem. Staramy się stwarzać warunki domowe. Pensjonariusze mają tutaj swoje meble i prywatne rzeczy zabrane z domu. Wszystko po to, by czuli się jak u siebie. To sprawia, że czują się lepiej psychicznie - dodaje.
Obecnie brak jest rzetelnej i pełnej informacji dotyczącej stanu stacjonarnej opieki społecznej nad ludźmi w podeszłym wieku w Polsce. Roczniki statystyczne podają łączną liczbę placówek opieki stacjonarnej oraz półotwartej. Brak jest podziału na rodzaj i kategorię instytucji opiekuńczej. Resortowe sprawozdania MPiPS skupiają się jedynie na domach pomocy społecznej finansowanych ze środków samorządowych - pisze Łukasz Jurek w miesięczniku Polityka Społeczna (nr 5-6/2007).
Alternatywą dla publicznych DPS są placówki zapewniające całodobową opiekę dla starszych osób. Obecnie działa ich 125, przebywa w nich ponad 3,2 tys. mieszkańców.
Portal Informacyjny Domów Pomocy Społecznej dostarcza informacji jak długo trzeba czekać na miejsce w DPS-ach i jak się przygotować do "przeprowadzki". Czas oczekiwania na decyzję w sprawie dostania miejsca w DPS to 30 dni. W dalszej kolejności, po otrzymaniu pozytywnej opinii, trzeba zaczekać na zawiadomienie, że jest się na liście oczekującej. Czasem trzeba czekać nawet do kilku miesięcy. Miesięczny koszt utrzymania pensjonariusza wynosi od 1.700 do 2.000 zł, Mieszkaniec miesięcznie wpłaca za pobyt 70 proc. swojego dochodu.
Bywają jednak sytuacje, kiedy to starzejący się ludzie z własnej woli sami zapisują się do tego typu domów. Chcą odciążyć rodzinę, lub nie mają nikogo, kto mógłby im pomóc. Czasami też czują się lepiej znajdując się wśród "swoich" ludzi.
"A ja - babcia - dopóki jestem sprawna, sama dam sobie radę. Gdyby dopadła mnie ciężka choroba, nie życzyłabym sobie obciążać swoją osobą kogokolwiek. Kocham swoją rodzinę i chcę, żeby swoje życie przeżyli normalnie. Bez problemów i żalu poszłabym do Domu Spokojnej Starości. A że są tam smutni ludzie? Starość niestety tak ma - nie ma w niej nic wesołego, zwłaszcza kiedy gryzie choroba" - konstatuje Mamba.
Do tej opinii dodaje Matka: "W pełnej świadomości chcę iść do domu opieki, gdy będę stara i będę wymagała opieki. Uważam, że nie mam prawa obciążać moją osobą dzieci, które mają swoje rodziny i przede wszystkim im muszą poświęcić czas. Wiem jak wygląda opieka nad starą, niepełnosprawną osobą - to nie ma nic wspólnego z miłością".
Jak posiejesz, tyle zbierzesz
Są osoby, które mimo wszelkich trudności deklarują, że nie zaprowadziłyby swoich bliskich do domów opieki.
"Nigdy nie zgodzę się na wysłanie rodziców do takiego domu. Nie ma takiej opcji. To są ludzie oddający swe życie dla mnie. Zawsze mogę na nich liczyć, gdy jest mi źle. Są wsparciem i zawsze są gotowi do pomocy. Do tego kochają, a ja kocham ich i tak zawsze będzie, nawet gdy będą fizycznie już słabsi i potrzebna będzie stała pomoc. Od młodych lat mamy dla rodziców wielki dług wdzięczności i na ich starość mamy okazję i obowiązek zajęcia się nimi aż do naturalnej śmierci. Tylko tak postępując, możemy czuć się spełnieni jako ludzie" - uważa Mezo. Verbus podziela jego zdanie: "Za bardzo kocham swoich rodziców, a opieka nad ludźmi, którzy kiedyś za dzieciaka się mną opiekowali, to raczej sama radość, bo każdego czeka starość czy tego chcemy czy nie".
Wiele osób wypowiadających się w internecie uważa, że zaangażowanie w wychowanie dziecka, okazywanie miłości, uwrażliwianie na krzywdę i ból, ma swoje skutki w przyszłości. Rola rodziców w życiu dziecka jest bardzo ważna, stanowią przykład dla swoich potomków. Nie zawsze jednak jest z kogo brać przykład.
"Mamy tyle dobroci na starość od dzieci, ile sami im daliśmy w ciągu życia. Dlaczego nikt nie pomyśli, że taki tata czy mama być może byli egoistami lub jeszcze gorzej. Widzi się tylko to, że jest to rodzic w domu opieki, że nie zasłużył itd., bo to przecież rodzic. A czy rodzic pomyślał jaki tak naprawdę był dla dzieci? Starość jest jak konto w banku, ile włożysz w ciągu życia, tyle wyjmiesz" - wyjaśnia Córka.
Anna pisze: "Trzeba się zastanowić, co jest prawdziwą przyczyną samotności starszych ludzi, bo zanim się zestarzeli byli młodzi. Może zgotowali dzieciom pasmo przemocy, wulgaryzmów, a na zewnątrz sprawiali wrażenie dbających i kochających rodziców. Sprawa dyskusyjna".
Zdarza się, że niezależnie jak wiele miłości przelewa się na dzieci i wychowuje w atmosferze ciepła, potomkowie tylko czekają na spadek, a nieraz wstydzą się własnych rodziców. Kalina jest w wieku emerytalnym. Syna utrzymuje od 29 lat. Kiedy zażądała, aby się wyprowadził, w jej kierunku posypały się najgorsze wyzwiska. Boli ją to, że syn czeka tylko aż zamknie oczy.
"Myślę że dobre wychowanie nic tu nie pomoże, to egoizm totalny zmienia ludzi. Wiem co mówię, ponieważ mam też córkę, która zapomniała z jakiego domu wyszła, jakich ma rodziców i rodzeństwo. Mamy 54 lata z mężem, staraliśmy się wychować dzieci w poszanowaniu i okazywaliśmy uczucie miłości naszemu dziecku. Nic to nie dało. Zmieniła się nie do poznania, czasami nie wierzę, że to moje dziecko. Prawda jest taka, że dzieci wychowujemy dla innych ludzi, starość zapewnić musimy sobie sami w miarę bezpieczną i wygodną" - opowiada Ilona530.
M.Teresa podziela jej zdanie: "Nie zawsze dzieci można wychować na dobrych ludzi. Mój brat, który odziedziczył po rodzicach całe gospodarstwo, nie znalazł miejsca dla matki na starość. Ja - córka - zabrałam ją do miasta i u mnie przez 14 lat była mimo złych warunków lokalowych. Zmarła w moim domu otoczona opieką do końca. Przez 14 lat syn nie zadzwonił ani nie napisał życzeń dla matki".
- Osoby opiekujące się przewlekle chorym seniorem mają silne więzi pokoleniowe, a przede wszystkim poczucie lojalności. W przypadku, gdy rodzice "zapracowali" wcześniej na zaufanie w oczach dziecka, to dorosłe dziecko staje się dłużnikiem w stosunku do rodziców - wyjaśnia psycholog.
Mimo dwóch różnych postaw można zaobserwować, iż w obecnej chwili nasila się zjawisko powierzania osób starszych pod opiekę specjalistycznych placówek.
W związku ze zmianami w strukturze rodzin i procesami starzenia się, coraz większa część opieki przeniesie się jednak z rodzin do różnego typu form instytucjonalnych. Wskazuje na to prognoza GUS, według której w 2035 roku ponad 9,62 miliona Polaków będzie powyżej 60 roku życia.
Potwierdza to psycholog Katarzyna Celińska-Mironiuk: - Aktualnie obserwuje się rozpad rodziny wielopokoleniowej, a powstają rodziny nuklearne, składające się z rodziców i jednego lub dwojga dzieci. Rodziny te w większym stopniu koncentrują się na prowadzeniu gospodarstwa domowego, na własnych celach i dążeniach. Przemiany społeczno-gospodarcze istotnie wpłynęły na warunki życia rodziny, więzi między pokoleniowe, stopień zaspokojenia potrzeb oraz stawianych priorytetów życiowych.