BIOGRAFIA TOLKIENA ZE STRON HOBBITONU.
(ZDJĘCIA NA STRONIE: http://www.tolkien.com.pl/biografia/index.php)
"Ich syn urodził się 3 stycznia 1892 roku. Na pierwsze imię dali mu John, ale doszło do dłuższych dyskusji nad pozostałymi imionami. Artur chciał, by utrzymać tradycyjne "Reuel", które od wielu pokoleń nadawano jako drugie imię chłopcom z rodziny Tolkienów, natomiast Mabel wolała Ronalda. Ostatecznie zgodzili się na obydwa i 31 stycznia na 1892 roku na chrzcie w katedrze w Bloemfontein chłopiec otrzymał imiona John Ronald Reuel. Jednakże nikt nigdy nie nazywał go Johnem. Dla rodziców, a później żony, był zawsze Ronaldem. W szkole koledzy często mówili o nim John Ronald, a na uniwersytecie zwano go "Tollers", co było typowym dla tamtych czasów, dość niezręcznym przydomkiem. Koledzy z Oksfordu zwracali się do niego per J. R. R. T. albo, bardziej oficjalnie, profesor Tolkien. Świat zna go jako J. R. R. Tolkiena albo, najczęściej, po prostu Tolkiena."1894 - "Mabel robiła na drutach ubranka dla dziecka. Nie kryła swego niezadowolenia z życia w Bloemfontein, z tamtejszego klimatu, nie kończących się towarzyskich wizyt i nudnych przyjęć. Wkrótce - za jakiś rok - będzie można pojechać na urlop do domu, chociaż Artur zawsze znajdował powody, by opóźnić ich wizytę w Anglii. 'Nie pozwolę mu odkładać tego zbyt długo', pisała Mabel. 'Nie podoba mi się, że coraz bardziej odpowiada mu tutejszy klimat. Żałuję, że ze mna jest inaczej, jestem też pewna, że on już nigdy nie osiądzie w Anglii.'
W końcu podróż rzeczywiście trzeba było odłożyć. Okazało się, że Mabel znów jest brzemienna i 17 lutego 1894 roku urodziła jeszcze jednego syna. Na chrzcie otrzymał imiona Hilary Arthur Reuel".
1895 - "Bez względu na to czy mieli już tam zostać czy nie, było jasne, że upał bardzo szkodzi Ronaldowi. Trzeba było zabrać go w chłodniejsze rejony.[...]Arthur zamówił bilety i zgodził niańkę, która miała z nimi jechać. Bardzo chciał im towarzyszyć ale nie mógł sobie pozwolić na odejście od biurka [...] Co więcej podczas urlopu otrzymywałby tylko połowę pensji, na co nie bardzo mógł sobie pozwolić, wziąwszy pod uwagę koszta podróży. Postanowił więc na razie zostać w Bloemfontein i dołączyć do żony i dzieci w Anglii nieco później.[...] S.S. Guelph wypłynął z Afryki Południowej z Mabel i chłopcami na pokładzie na początku kwietnia 1895 roku."1896 - "Parę miesięcy po tym, jak matka z dziećmi wyruszyła do Anglii, Arthur Tolkien zapadł na ostry gościec stawowy i był zmuszony odłożyć swój wyjazd do ojczyzny. W styczniu 1896 roku wciąż jeszcze nie domagał, i Mabel Tolkien postawnowiła powrócić do Afryki Połuniowej, aby go pielęgnować. Poczyniono wszystkie przygotowania i podekscytowany Tolkien, który niedawno obchodził swe czwarte urodziny, podyktował swej niani taki oto list o ojca:
Mój kochany Tatusiu! Tak się cieszę że wracam do Ciebie tak dawno wyjechaliśmy od Ciebie mam nadzieję, że statek przywiezie nas wszystkich do ciebie,Mamusię,Maleństwo i mnie. Wiem że ucieszysz się listem od Twojego małego Ronalda tak dawno już do Ciebie nie pisałem jestem już dużym mężczyzną bo mam męski płaszczyk i męski kaftanik. Mamusia mówi że nie poznasz Maleństwa ani mnie wyrośliśmy na takich dużych mężczyzn mamy Ci do pokazania tyle prezentów gwiazdkowych odwiedziła nas ciocia Gracie chodzę codziennie na spacery i tylko trochę jeżdżę w wózku. Hilary przesyła całusy, podobnie jak Twój kochający
Ronald
Listu tego, oznaczonego datą 14 lutego 1896 roku, nigdy nie wysłano. Nadszedł telegram z wieścią, że Arthur Tolkien miał poważny krwotok i że należy spodziewać się najgorszego. Następnego dnia ojciec Tolkiena już nie żył. Pochowano go na anglikańskim cmentarzu w Bloemfontein."
Lato - Mabel Tolkien wynajmuje domek w wiosce Sarehole.
"Dla Tolkiena były to szczęśliwe czasy. Uwielbiał Sarehole, a odkrycie książek rozpaliło jego wyobraźnię. Ten okres będzie pielęgnował w pamięci do końca życia. Z perspektywy orosłego mężczyzny to zdecydowanie zbyt krótkie interludium było czasem największego spokoju i marzeń na jawie. Niemal nie zachowały się w jego świadomości wspomnienia z lat spędzonych w Afryce; postać ojca, człowieka, którego znał tak słabo, stała się zaledwie cieniem,a potem jeszcze bardziej pogrążyła się w mroku. Dla Tolkiena prawdziwym dzieciństwem był ten okres w Sarehole, przeżyty z bratem i ukochaną matką; wydawało mu się, że przedtem nie wydarzyło się nic ważnego." 1900 - "Cudowne lata w Sarehole nie mogły trwać wiecznie i w 1900 roku, tuż przedd dziewiątymi urodzinami Ronalda , Mabel musiała przeprowadzić się z powrotem do Birmingham. Było kilka powodów tej przeprowadzki. Mabel chciała, żeby chłopcy chodzili do szkoły w dużym mieście, a nie na wsi. Już w roku 1899 Ronald przystąpił do egzaminu wstępnego o renomowanej King Edward's, dawnej szkoły ojca. Za pierwszym razem nie zdał, ale w następnym roku mu się powiodło i w rezultacie zaproponowano mu tam miejsce od września 1900 roku. Niestety, szkoła była odległa o cztery mile od Sarehole, Mabel nie stać było na zakup biletów kolejowych.
Była też druga przyczyna przeprowadzki, być może bardziej istotna dla Mabel. Otóż w roku 1899 okryła ona katolicyzm i zaczęła przechodzić na wyznanie rzymskokatolickie, a najbliższy kościół znajdował się w centrum Birminghamu [...] Jej przejście na katolicyzm bowiem sprawiło, że rodzina całkiem ją odrzuciła.[...] Taka wrogość rodziny jeszcze silniej popchnęła ją w stronę katolicyzmu." 1904 - "[...] po radościach związanych z pierwszą komunią Ronalda początek 1904 roku przyniósł zwiastuny bliskich kłopotów. Mabel czuła się wyczerpana i dość szybko stwierdzono, że ten stan nie jest jedynie rezultatem nieustających wysiłków związanych z opieką nad synami ani wynikiem napięć, jakie niesie ze sobą życie w warunkach graniczących z nędzą; prawdziwą przyczyną była cukrzyca. W 1904 roku nie istniało skuteczne lekarstwo na cukrzycę i nauka nie poznała jeszcze insuliny. Stan zdrowia Mabel pogarszał się coraz bardziej i w kwietniu zabrano ją do szpitala. [...] Do czerwca wbrew wszystkim przewidywaniom, zdrowie Mabel uległo poprawie na tyle, że mogła opuścić szpital, i dzięki pomocy ojca Francisa chłopcy dołączyli do matki podczas jej rekonwalescencji. Księdzu udało się znaleźć dla rodziny dwa pokoje (sypialnię i salonik) w maleńkim domku należącym do Oratorium i wynajętym miejscowemu listonoszowi.
[...] Żaden z chłopców nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Stan Mabel pogarszał się i 14 listopada matka zasłabła na oczach synów w saloniku domku w Rednal. Wstrząśnięci i przerażeni chłopcy patrzyli bezsilnie, jak zapada w śpiączkę. Sześć dni później, kiedy życzliwa pani Till pocieszała chłopców na parterze, Mabel Tolkien zmarła w pokoju na górze, przeżywszy zaledwie trzydzieści cztery lata. Tylko ojciec Francis i siostra May Incledon byli przy niej, kiedy odchodziła z tego świata." 1905 - " 'Moja kochana matka była prawdziwą męczęnnicą; nie wszystkim Bóg daje tak łatwą drogę do swych wielkich darów jak Hilary'emu i mnie, zsyłając nam matkę, która zabiła się pracą i kłopotami, starając się, byśmy dochowali wiary.' Ronald Tolkien napisał to w dziewięć lat po śmierci matki. Mówi to coś o sposobie, w jaki łączył ją ze swoją przynależnością do Kościoła katolickiego. Można nawet powiedzieć, że po jej śmierci religia zajęła w jego uczuciach miejsce matki. Dawała mu pociechę emocjonalną i duchową. Być może śmierć matki utwierdziła go też w studiowaniu języków. To przecież ona była jego pierwszą nauczycielką i to ona zachęcała go do zainteresowania się słowami. Kiedy jej zabrakło, kroczył nieustępliwie tą drogą dalej. Z pewnością strata matki miała głęboki wpływ na jego osobowość. Zrobiła z niego pesymistę. A może raczej - uczyniła z niego dwóch ludzi."
"Czasami to nastawienie brało górę, powodując okresy mrocznej depresji, w których z wielkim trudem zmuszał się do pracy. Kiedy ogarniał go taki pesymizm, trudno mu nawet było żyć z otaczającymi go osobami, nie wyłączając rodziny i bliskich przyjaciół. Kiedyś właśnie w takim koszmarnym nastroju, powiedział o przyjaciela: 'W jakim okropnym, pełnym smutku i lęków świecie żyjemy.'"
na zdjęciu - Ronald i Hilary w wieku 13 i 11 lat. "Na początku 1908 roku bracia przeprowadzili się na Duchess Road, za kościołem oratorianów, do domu niejakiej pani Faulkner. Była to bliska znajoma ojca Francisa, organizatorka wieczorków muzycznych, na które uczęszczali ojciec Francis i kilku innych braci oratorianów.[...]
Tolkien dzielił z bratem pokój na drugim piętrze. W pokoju piętro niżej mieszkała dziewiętnastoletnia dziewczyna, która większość czasu spędzała przy maszynie do szycia. Była śliczna, drobna i szczupła, miała szare oczy i krótkie ciemne włosy, które czesała z przedziałkiem na środku. Nazywała się Edith Bratt."1909 - "W liście do Edith, napisanym wiele lat później, Tolkien wspomina 'mój pierwszy pocałunek ofiarowany tobie i twój pierwszy pocałunek ofiarowany mnie (który był prawie przypadkowy) - i nasze życzenia dobrej nocy, kiedy czasami byłaś w swojej koszuli nocnej, i nasze absurdalnie długie rozmowy w oknach, i jak patrzyliśmy na wschodzące przez mgłę nad miastem słońce [...] i nasze gwizdanie - i nasze przejażdżki rowerowe - i rozmowy przy kominku [...]'.
To właśnie przez jedną z tych "przejażdżek rowerowych" młoda para po raz pierwszy znalazła się w tarapatach i musiała przerwać, przynajmniej na jakiś czas, swoje sekretne schadzki.[...] Kobieta z Rednal, która podawała im herbatę, powiedziała gospodyni w domu oratoriańskim, że widziała Tolkiena z jakąś nieznajomą dziewczyną. Plotkara ta przypieczętowała ich los. Gospodyni powtórzyła wszystko kucharce, ta zaś - ojcu Francisowi.
Ksiądz był wściekły.[...] Wezwał Tolkiena do siebie i zażądał zakończenia romansu z Edith. Z oporami, Tolkien zgodził się zerwać znajomość, a ksiądz postarał się do przeniesienie swego podopiecznego do nowej kwatery, z dala od dziewczyny."
Jesień - Ronald nie otrzymuje stypendium do Oksfordu.1910 - "Braci przeniesiono do nowego miejsca zamieszkania, odległego o kilka ulic od domu Faulknerów, a Ronald dowiedział się, że już wkrótce Eith wyjedzie do Cheltenhamu. Doszedł do wniosku, że nie zniesie tak długiej rozłąki, jeśli nie będzie miał szansy, by się z dziewczyną właściwie pożegnać. Łamiąc obietnicę złożoną ojcu Francisowi, umówił się z nią na ostatnie wspólne popołudnie poza miastem. Spotkali się z dala od Birminghamu, w herbaciarni, w której nigdy wcześniej nie byli. Ronald zabrał Edith do jubilera i kupił jej zegarek w prezencie na jej dwudzieste pierwsze urodziny, a Edith kupiła mu pióro na jego osiemnaste. Tamtego popołudnia przyrzekli sobie wierność i ustalili, że spotkają się za trzy lata, by podjąć to, co przerwali.
Wieść o tym spotkaniu jakimś cudem dotarła do ojca Francisa i Ronald znów został wezwany do Oratorium. Tym razem ksiądz był rozwścieczony i głęboko urażony tym, że Ronald zignorował jego polecenie. Młodzieniec próbował wyjaśnić, że chciał się po prostu pożegnać, ale opiekun okazał się głuchy na jego słowa i oświadczył, że nie tylko zakazuje mu do dwudziestego pierwszego roku życia widywać się czy rozmawiać z Edith, ale i zabrania im jakichkolwiek kontaktów, nawet listownych.
" Edith napisała do niego, rozpaczając, że 'nadeszły dla nas najcięższe czasy', i 2 marca wyruszyła z Ducchess Road do swego nowego domu w Cheltenham. Po raz ostatni Tolkien złamał zakaz ojca Francisa i modlił się o to, by mógł ją ujrzeć przez chwilę po raz ostatni. Cierpliwie przemierzał ulicę w czasie, gdy zbliżała się godzina jej odjazdu, i wreszcie modlitwa została wysłuchana. 'Na rogu Francis Road minęła
nie na rowerze w drodze na dworzec. Nie zobaczę jej być może przez trzy lata'.
[...]Dopiero wiele lat później Tolkien był w stanie umieścić całą tę sprawę w szerszym kontekście:
'Musiałem wybierać między nieposłuszeństwem i zasmuceniem (lub oszukaniem) opiekuna, który był mi ojcem bardziej niż większośćć prawdziwych ojców, lecz bez żadnych zobowiązań, a odłożeniem romansu do czasu ukończenia 21 lat. Nie żałuję mojej decyzji, chociaż moja ukochana znosiła ją bardzo ciężko. To jednak nie była moja wina. Była całkowicie wolna i nie związana ze mną słowem i nie powinienem się skarżyć [...], gdyby wyszła za kogoś innego. Przez prawie trzy lata nie widziałem się z moją ukochaną ani do niej nie pisałem. Było to nadzwyczaj trudne, bolesne i gorzkie, szczególnie z początku. Rezultaty nie były zbyt dobre: wróciłem do szaleństw i lenistwa i zmarnowałem sporą część pierwszego roku w kolegium. Nie sądzę jednak, żeby cokolwiek innego uzasadniło małżeństwo na podstawie chłopięcej miłości, a prawdopodobnie nic innego nie umocniłoby woli na tyle, by nadać takiemu romansowi (choćby i najprawdziwszemu przypadkowi szczerej miłości) trwałość'"
Grudzień: Ronald zdobywa stypendium do kolegium Exeter w Oksfordzie (na zdjęciu).1911 - "Założył w King Edawrd's klub, którego członkowie spotykali się niemal codziennie po lekcjach w bibliotece, a czasami w herbaciarni Barrow's Stores przy Corporation Street w centrum Birminghamu. Grupa nazywała się Tea Club (Klub Herbaciany) i składała się z czterech chłopców [...] Później dwóch z nich postanowiło zmienić nazwę na Barrovian Society, od nazwy Barrow's Stores, jednak kiedy propozycja ta spotkała się ze sprzeciwem pozostałych, uzgodniono, że można połączyć jedno z drugim i w rezultacie grupa stała się znana jako Tea Club, Barrovian Society, czyli T.C.B.S., i ta nazwa się przyjęła." 1913 - "Rozrywka i nauka w Oksfordzie pozwalały Tolkienowi złagodzić nieco ból, jaki sprawiała mu wymuszona rozłąka z Edith, lecz jego uczucia nie osłabły ani trochę i przez cały pierwszy rok studiów i część drugiego liczył dni dzielące go od dwudziestych pierwszych urodzin. W końcu ta chwila nadeszła. Późnym wieczorem 2 stycznia 1913 roku ułożył o Edith list, o którego napisaniu marzył od dawna. Zapewnił ją o swojej miłości i wyraził nadzieję, że wkrótce będą razem. Nazajutrz w dniu swych urodzin, wysłał list i czekał cierpliwie na odpowiedź. Jednak kiedy nadeszła kilka dni później, rozbiła w pył jego nadzieje i marzenia, zawierała bowiem wiadomość najgorszą z możliwych: Edith właśnie się zaręczyła. [...] Chociaż ta wieść mogła oznaczać koniec ich związku, Edith dała w liście do zrozumienia, że tak naprawdę nie kocha George'a; po prostu doszła do wniosku, że Ronald nie dotrzyma słowa. [...] Ale Tolkien nigdy nie chciał jej opuścić i nie zamierzał jej teraz stracić, po tylu latach. 8 stycznia wsiadł o pociągu z zamiarem rozwiązania problemu. Edith czekała na niego na peronie stacji Cheltenham. Rozmawiali ze sobą o późnej nocy i kiedy Eith przekonała się, że Tolkien rzeczywiście ją kocha, przyrzekła zerwać zaręczyny."
Luty - zdaje egzamin Honour Moderations i otrzymuje drugą lokatę.
Lato - zaczyna studiować anglistykę. 1914 - Styczeń - "Na początku 1914 roku przyjęto Edith do Kościoła katolickiego. Ceremonia odbyła się 8 stycznia, którą to datę wspólnie wybrali, żeby uczcić pierwszą rocznicę końca ich rozłąki. Kilka tygodni później oficjalnie się zaręczyli."
Wybucha I wojna światowa.
"Na początku Wielka Brytania nie dysponowała armią z poboru, jednakże wojna wyzwalała tak silne emocje, że już jesienią setki tysięcy ludzi zgłosiły się na ochotnika. Ale Tolkien do nich nie dołączył. Postanowił najpierw ukończyć studia i wybrał powrót do Oksfordu, odraczając służbę wojskową do lata." 1915 - Zdaje końcowy egzamin z pierwszą lokatą. Po wstąpieniu do Strzelców z Lancashire zaczyna szkolenie w Bedford w Staffordshire. Wtedy też zaczyna sporządzać najwcześniejsze notatki dotyczące mitologii, która miała niemal na zawsze zawładnąć jego myślami.
"W tamtych czasach mężczyźni zaciągali się do wojska, bo inaczej otaczała ich powszechna pogarda - wspomina Tolkien w liście do jednego z synów - była to paskudna sytuacja, szczególnie dla młodego człowieka o zbyt dużej wyobraźni i małej odwadze fizycznej. Żadnego stopnia naukowego - żadnych pieniędzy - narzeczona. Wytrzymałem potwarze i coraz wyraźniejsze aluzje krewnych, zostałem w domu a w 1915 złożyłem pierwszy z egzaminów końcowych. Sytuacja stała się nie do zniesienia i 22 marca 1916 roku ożeniłem się. W maju przepłynąłem kanał (wciąż mam wiersz, który napisałem z tej okazji!) i udałem się na rzeź pod Sommą."
1916 - Edith przeprowadza się do Great Haywood. 1916 - Czerwiec: Tolkien wyrusza do Francji. Jedzie nad Sommę w stopniu podporucznika 11 batalionu Strzelców z Lancashire i do jesieni służy jako oficer sygnalizacyjny.
"To, czego teraz doświadczył, przeżyły już tysiące innych żołnierzy: długi nocny marsz z kwater do okopów, półtorakilometrowe przeciskanie się okopami komunikacyjnymi, prowadzącymi na samą linię frontu, i kilka godzin zamieszania podczas przejmowania stanowisk poprzedników. Sygnaliści tacy jak Tolkien doznali gorzkiego rozczarowania, bo zamiast uporządkowanych warunków w jakich się szkolili, zastali poplątane przewody, popsute i pokryte błotem telefony polowe, co najgorsze, zakaz posługiwania się nimi przy przekazywaniu najważniejszych widomości (Niemcy zakładali podsłuchy na liniach telefonicznych i przechwytywali rozkazy poprzedzajace atak). Nie wolno było nawet używac alfabetu Morse'a i sygnaliści musieli polegać na światłach, flagach, a w ostateczności na posłańcach lub nawet gołębiach pocztowych. Najgorsze ze wszystkiego były trupy, bo martwi żołnierze, straszliwie poszarpani przez odłamki, leżeli na każdym kroku"
Listopad: wraca do Anglii, zapadłszy na "gorączkę okopową". Choroba ta, przenoszona przez wszy dawała o sobie znać wysoką temperaturą i innymi symptomami. Zapadały na nią tysiące żołnierzy. 1917 - Styczeń i luty: podczas rekonwalescencji w Great Haywood zaczyna pisać "Księgę zaginionych opowieści", która później stanie się "Silmarillionem". Opowieść, która została przelana na papier jako pierwsza, zajmuje jedno z dalszych miejsc w cyklu. Jest to "Upadek Gondolinu".
Wiosna: zostaje przeniesiony do Yorkshire, lecz dużą część roku spędza w szpitalu. Jest to dla niego czas cudownego odpoczynku. Wraz z Edith chodzą na krótkie spacery, Edith gra na pianinie a Ronald ją rysuje. Przeprowadzki do kolejnych obozów wojskowych przerywane ostrymi nawrotami choroby trwają przez całą wiosnę i lato.
Listopad: narodziny najstarszego syna Ronalda i Edith, Johna Francisa Reuela (na zdjęciu wiele lat później). Tolkien nie mógł dostać przepustki przez ponad tydzień. Ale ledwie Edith poczuła się zdolna do podróży, natychmiast przeniosła się do wioski Roos w Yorkshire, w pobliżu obozu wojskowego, do którego przeniesiono Ronalda.
Grudzień: spędza święta Bożego Narodzenia wraz z Edith w Great Haywood. Tam otrzymuje list o śmierci przyjaciela z T.B.C.S., G.B. Smitha. 1918 - Prawdopodobnie wiosną, po jednej z przepustek, którą spędza z żoną na przechadzce w lesie Roos, gdzie Edith tańczy dla niego, pisze "Pieśń o Berenie i Luthien".
Już w stopniu porucznika zostaje przeniesiony do garnizonu Humber i do Staffordshire. Mniej więcej w tym samym czasie wszyscy żołnierze z jego batalionu, którzy wziąż byli we Francji zastali zabici lub wzięci do niewoli pod Chemin des Dames. Tolkien zostaje przeniesiony z powrotem do Hull, gdzie choruje kolejny raz i zostaje odesłany do szpitala oficerskiego.
"Myślę, że nigdy nie powinieneś już odczuwać zmęczenia" - pisała Edith, "bo ilość czasu, jaki spędziłeś w łóżku od powrotu z Francji prawie dwa lata temu jest olbrzymia".
W szpitalu pracuje nad swoją mitologią i językami elfickimi, uczy się trochę rosyjskiego i szlifuje hiszpański oraz włoski.
W listopadzie, po ogłoszeniu rozejmu, wraca z rodziną do Oksfordu i podejmuje pracę przy New English Dictionary. Praca ta bardzo mu się podoba i wiele uczy na temat jezyków, o okresie lat 1919-1920, kiedy to pracuje nad słownikiem, mówi: "Przez te dwa lata nauczyłem się więcej niż w jakimkolwiek innym okresie mojego życia". Wykonuje swoją pracę nadzwyczaj dobrze, nawet w świetle przyjętych przy słowniku standardów i dr. Bradley wypowiada się o nim w taki sposób: "Jego praca świadczy o niezwykłym stopniu opanowania staroangielskiego oraz faktów i zasad gramatyki porównawczej języków germańskich. Nie waham, się stwierdzić, że nigdy nie spotkałem człowieka w jego wieku, który by mu dorównał pod tym względem." 1919 - Zaczyna pracę jako niezależny wykładowca. Wraz z Edith przeprowadza się na Alfred Street 1. Warunki życia rodziny znacznie się polepszają. Jest tam mnóstwo miejsca, mogą zatrudnić pokojówkę i, co dla Edith najważniejsze, mogą zabrać z przechowalni fortepian i ustawić go na honorowym miejscu w salonie. Jest to również rozwiązanie o wiele bardziej praktyczne, jeśli chodzi o nauczanie studentów, przy czym Tolkien ma tę przewagę nad nauczycielami, że może także uczyć studentki, gdyż obecność żony i Jennie Grove pozwala młodym pannom obywać się bez przyzwoitki.
Okazuje się, że Tolkien jest bardzo dobrym nauczycielem, studenci go lubią, a jemu samemu podoba się ta nowa rola. 1920 - Otrzymuje stanowisko docenta literatury angielskiej na uniwersytecie w Leeds i na jesieni zaczyna pracę (na zdjęciu - katedra angielskiego, Tolkien po środku). Edith zostaje w Oksfordzie. Katedra w Leeds jest niewielka ale powoli się rozwija. Tolkien dzieli gabinet z profesorem anglistyki- Georgem Gordonem oraz profesorem języka francuskiego. Zostaje mu przekazana niemal cała odpowiedzialność za nauczanie językoznawcze na wydziale. Natychmiast rzuca się w wir pracy. Początkowo trochę go zniechęca widok poważnych i surowych studentów rodem z Yorkshire, wkrótce jednak nabiera wielkiego podziwu dla wielu z nich. Pewnego razu pisze: "Jestem całkowicie po stronie tych 'tępych nudziarzy'. Zdumiewająco duży procent spośród nich okazuje się 'wyuczalny', do czego zasadniczą kwalifikacją jest chęć wykonywania pewnej pracy."
Pażdziernik: Narodziny drugiego syna, Michaela.
1921 - Edith wraz z rodziną przyjeżdża do niego do Leeds i wszyscy wprowadzają się na St. Mark's Terrace 11. 1924 - Tolkien, mając trzydzieści dwa lata zostaje profesorem języka angielskiego na uniwersytecie w Leeds, co jak na normy brytyjskich uniwersytetów jest stosunkowo młodym wiekiem. Stanowisko zostaje utworzone specjalnie dla niego. "Tolk" - jak go nazywają - jest lubiany przez swoich studentów. Według Davida Abercrombie'ego: "ze swoim doskonałym wyglądem, elegancją, humorem i czarem, był oczywiście wpływową postacią, w każdym razie jeśli chodzi o jego studentów. ". T.V. Bern komentuje: "Nie był wielkim krasomówcą, wykładał jednak w sposób spokojny, sympatyczny, zdradzający dużą wiedzę(...), Nasze umiejętności były niskie, ale nigdy nie obawialiśmy się, że Tolkien spisze nas na straty."
Profesor niewiele robi, by poprawic swoją dykcję, stale jednak wprowadza nowe i odważne metody nauczania w celu urozmaicenia prowadzonych przez siebie zajęć. Bawi studentów, każąc im rozwiązywać układane przez siebie krzyżówki z anglosaskimi hasłami, zdarza się nawet, że każe im wyśpiewywać prace domowe, ku ogólnej radości. Często zamiast wykładu odbywa się gorąca dyskusja na dowolny temat, który akurat go frapuje. W Leeds zachowuje się swobodniej niż później w Oksfordzie. Utrzymuje z żoną stosunki towarzyskie z młodszymi wykładowcami na uczelni, po powtórnym przyjeżdzie do Oksfordu Tolkien gości na spotkaniach już bez udziału żony. Kupuje również dom na przedmieściach, przy Darnley Road. To znaczna poprawa w stosunku do poprzedniego miejsca zamieszkania. Dom otaczają pola, gdzie Tolkien może chodzić z dziećmi na spacery.
Listopad: Narodziny trzeciego syna, Christophera. (zdjęcie pochodzi z 1928 roku i przedstawia Tolkiena wraz z Christopherem na tyle domu) 1925 - Ukazuje się Sir Gawain nakładem Oxford University Press, co wraz z dorobkiem pracy w Leeds oraz wkładem w przygotowanie "Oxford English Dictionary" czyni Tolkiena jednym z głównych kandydatów do zwolnionego stanowiska profesora anglistyki na katedrze w Oksfordzie. Rodzina staje w obliczu kolejnej już przeprowadzki. Latem zostaje wybrany profesorem języka staroangielskiego i rozpoczyna pracę w październiku. Przez kilka pierwszych miesięcy jest ogromnie zajęty ale nadzwyczaj szczęśliwy. Kupuje dom przy Northmoor Road i Edith z synami wracają do Oksfordu na początku nowego roku. Nareszcie sytuacja Tolkienów stabilizuje się na długi czas. John Ronald podczas swej kariery akademickiej nieustannie pełni jakieś funkcje i pracuje bez wytchnienia od rana do nocy. Wstaje wcześnie i nim wyruszy na uczelnię na rowerze, przyjmuje przynajmniej jednego studenta w domu. Bierze udział w bardzo częstych posiedzeniach swojego wydziału i zajmuje się nie mającą końca pracą administracyjną. Wykłada, udziela się na spotkaniach towarzyskich, które jednak stopiowo ogranicza do najbliższych przyjaciół, przygotowuje programy, pisze listy, zasiada w komitetach, oprócz tego oczekuje się od niego publikacji naukowych. Jednocześnie dba o rodzinę, pisze do dzieci listy o kłopotach Świętego Mikołaja, dla Johna i Michaela układa opowiastkę pt: "Łazikanty", a potem "Przygody Toma Bombadila" i "Mr. Blissa". Spędza też mnóstwo czasu na malowaniu akwarel smoków, z których niektóre posłużą mu potem jako podstawa do ilustracji w "Hobbicie". Czas profesury w Oksfordzie to bardzo twórczy okres w życiu Tolkiena. 1926 - Tolkien zaprzyjaźnia się z C.S. Lewisem (na zdjęciu w Stonehenge w 1925). Lewis, urodzony 29 listopada 1898 roku w Belfaście w Irlandii, podobnie jak Tolkien uczestniczył w I wojnie światowej, został ranny na froncie zachodnim i zwolniony do domu z powodu "gorączki okopowej". Po powrocie podjął studia w Oksfordzie a w 1922 roku, otrzymuje stopień bakałarza literatury. Dwa lata później zostaje aplikowanym wykładowcą literatury średniowiecznej i renesansowej. Jeszcze przed studiami żywo zainteresował się mitologiami ludów Północy i twórczością Wagnera. W czasie gdy Tolkien obejmuje katedrę języka anglosaskiego, Lewis przez rok wykłada filozofię, potem język i literaturę angielską. Jest urodzonym wykładowca o wspaniałym dźwięcznym głosie, wiecznie obleganym przez swoich uczniów.
Początkowo nie czują do siebie sympatii: "To gładki, blady, wygadany facecik. (...) Uważa, że literaturę pisze się dla rozrywki mężczyzn pomiędzy trzydziestką a czterdziestką (...) Zupełnie niegroźny, tyle, że dobrze by mu zrobiło parę kuksańców" - pisze w swoim pamiętniku Lewis.
Pochodzili z całkowicie odmiennych środowsk ale mieli podobnie błyskotliwe umysły. Wkrótce potem Tolkien zakłada stowarzyszenie "Coalbiters" (Zjadaczy Węgla). Nazwa stowarzyszenia pochodzi od islandzkiego słowa "kolbitar". Jest to żartobliwe określenie tych, którzy w zimie siadają tak blisko ognia, że niemal gryzą węgiel. "Coalbiters" skupia wykładowców, interesujących się staroislandzkimi mitami i sagami. Na spotkania stowarzyszenia jesienią, na zaproszenie Tolkiena, zaczyna uczęszczać także Lewis. Po jednej z trwających do późna w nocy rozmów o skandynawskich bogach i olbrzymach, Tolkien decyduje się pokazać Lewisow poemat o Berenie i Luthien. Lewis jest zachwycony. Ośmielony Tolkien zaczyna głośno mu odczytywać fragmenty "Sillmarilliona" ilustrując opowieści sporządzanymi przez siebie mapami, czym bez reszty oczarowuje Lewisa. Marzy on o pisaniu beletrystyki oraz poezji i ma wspaniałe plany. Pod tym względem znajduje w Tolkienie bratnią duszę. Obaj lubią dyskusje w męskim gronie, przy mocnym piwie, Tolkiena zaś pociąga inteligencja Lewisa i jego wielkie serce. Ich przyjaźń rozwija się również dzięki wspólnym doświadczeniom intelektualnym i wyważonej krytyce, jakiej wzajemnie poddają swoje literackie próby. Kto chciałby się dowiedzieć, co każdy wniósł w życie drugiego, powinien przeczytać esej Lewisa o przyjaźni, w jego ksiażce "Cztery miłości".
"Tym długiem, nie do spłacenia, jaki u niego zaciągnęłem - napisze o Lewisie Tolkien wiele lat później - nie był jego "wpływ" w potocznym rozumieniu tego słowa, ale po prostu wsparcie duchowe. Przed długi czas był moim jedynym słuchaczem. Tylko dzięki niemu doszedłem do wniosku, iż moja pisanina może być czymś więcej niż hobby".
Lewis zadedykował "Listy starego diabła do młodego" Tolkienowi, i w egzemplarzu autorskim, który podarował przyjacielowi pisze: "Symbolicznie spłacając wielki dług". Przyjaźń z Lewisem była dla Tolkiena ważna także z powodów nie związanych z pracą literacką. W jego małżeństwie nie brakuje tarć, a czasem poważnych kryzysów, wywoływanych głównie niechęcią żony do wiary katolickiej, ale również napięciem związanym z wychowaniem dzieci. Z tego właśnie powodu Tolkien wyznaje w swoim dzienniku: "Przyjaźń z Lewisem wiele mi wynagradza". Mimo, że pod koniec lat czterdziestych odsuną się od siebie, Tolkien napisze po jego śmierci w 1963 r : "Rozdzieliło nas nagłe pojawienie się Charlesa Williamsa a potem jego małżeństwo. Jednak wiele sobie nazajem zawdzięczamy i więzi zrodzonej w ten sposób wielkiej sympatii, przetrwały. Był wielkim człowiekiem i wszelkie wyrachowane oficjalne noty pośmiertne zaledwie powierzchownie oddają jego zalety." 1929 - Narodziny córki, Priscilli.
Jako ojciec Tolkien był niezwykle kochający i wyrozumiały. Nigdy nie wzbraniał się całować dzieci w miejcach publicznych, nawet kiedy byli już dorosłymi ludźmi i nie był powściągliwy w okazywaniu miłości. We wspomnieniach dzieci zostały opowieści, które dla nich wymyślał, kalambury słowne i historyjki, układane na poczekaniu, gdy dzieci zobaczyły coś niezwykłego; pudełka kredek i tubki farb, które zawszel leżały w jego gabinecie; długie, letnie godziny spędzane przy wykopywaniu asfaltu ze starego kortu tenisowego przy Northmoor Road 20, aby powiększyć warzywnik; beczka piwa w składziku na węgiel za kuchnią, która wciąż przeciekała, przez co (jak mówiła matka) dom śmierdział niczym browar; lipcowe i sierpiowe popołudnia, kiedy łódką, wynajętą na cały sezon, cała rodzina pływała w dół rzeki Cherwell wzdłuż parków aż do mostu Magdalen; poranne wyprawy rowerami na msze; spacery przez pola do Wood Eton w poszukiwaniu motyli; letnie wakacje w Lamona Cove w Cornwalii, gdzie razem z przyjacielem Charlesem Wrennem Tolkien urządził wyścig pływacki w słomkowych kapeluszach, paląc fajki oraz niezliczone wycieczki do różnych miejsc angielskiego krajobrazu i spacery ubarwiane przez Tolkiena opowieścimi na temat drzew i kwiatów. 1930 - Rodzina przeprowadza się z Northmoor Road 22 na Northmoor Road 20. Dom ten Tolkienowie kupili od wydawcy Basila Backwelda. Przyczyną przeprowadzki jest zapewne fakt, iż dom jest większy, choć zdecydowanie mniej ładny. Jego elewacja, pokryta szarym tynkiem kamyczkowym i asymetryczna konstrukcja nie jest miła dla oka, ale kompensuje to rozległy ogród. Dom wygląda teraz niemal identycznie jak wówczas, kiedy zamieszkiwał go profesor ze swoją rodziną. Małżonkowie prowadzili do pewnego stopnia oddzielne życie, sypiając każde w swojej sypialni i mając różnorodne rozkłady dnia. Ronald pracował zwykle do późna, częsciowo dlatego, że brakowało mu czasu za dnia, ale także i dlatego, że nikt mu nie przeszkadzał.
Mniej więcej w tym czasie Tolkien zaczyna pisać Hobbita. Nie jest dokładnie ustalone, kiedy to nastąpiło. Tolkien wspomina: "Nie jestem pewien, ale "Nieproszeni goście" (pierwszy rozdział) został pospiesznie napisany przed rokiem 1935, a na pewno po 1930, kiedy przeprowadziłem się na Northmoor Road 20". Gdzie indziej pisze: "Na czystej kartce papieru napisałem: 'W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit'. Ani wtedy, ani teraz nie wiem, dlaczego to napisałem. Długi czas nic z tym nie robiłem i przez kilka lat udało mi się tylko sporządzić mapę Throra". Wszystko to prowadzi do wniosku, że ksiażka została rozpoczęta w roku 1930 lub 1931. Przez jakiś czas rękopis, nie dokończony i na wpół zapomniany, leżał sobie w szufladzie biurka. I może nie doczekałby się publikacji, gdyby nie to, że Tolkien od czasu do czasu tę szufladę otwierał i wypożyczał niepełny rękopis bliskim znajomym i takim zaufanym osobom jak Lewis. 1931 - na zdjęciu ścieżka po której spacerowali w dniu 19 września 1931, Tolkien, Dyson i Lewis. Dyskusja jaka wtedy się odbyła w dużej mierze zaważyła na przyjęciu wiary chrześcijańskiej przez C.S. Lewisa. Owej sobotniej nocy, po kolacji Lewis zabrał swoich gości na spacer po Magdalen. Lewis zawsze doceniał siłę mitu, ale określał je jako "bezwartościowe kłamstwa, chociaż zaprawione słodyczą". Tolkien zaprotestował:
"Nie, to nie są kłamstwa."
Właśnie wtedy (jak wspominał później Lewis) "nagły podmuch wiatru zerwał się niespodziewanie w ten cichy i ciepły wieczór, strącając tyle liści, że przypominało to deszcz. Wstrzymaliśmy oddechy". Kiedy Tolkien podjął przerwany wywód, wykorzystał jako argument to, co przed chwilą widzieli. "Spoglądasz na drzewa - powiedział - i nazywasz je "drzewami", zapewne wcale się nad tym nie zastanawiając. Nazywasz gwiazdę "gwiazdą" i więcej o tym nie myślisz. Musisz jednak pamiętać, że takie słowa, jak "drzewo" czy "gwiazda" były (w pierwotnej formie) nazwami nadanymi tym obiektom przez ludzi o zupełnie odmiennych zapatrywaniach niż twoje. Dla ciebie drzewo jest po prostu organizmem roślinnym, a gwiazda kulą nieożywionej materii poruszającą się po ściśle określonym torze. Tymczasem pierwsi ludzie mówiący o "drzewach" i "gwiazdach" widzieli je zupełnie inaczej. Dla nich świat roił się od mitologicznych istot. Spoglądali na gwiazdy jak na żywe srebro stające w ogniu pod wpływem wieczystej muzyki. Widzieli niebo jako kopułę wyszywanego klejnotami namiotu, a ziemię jako łono, z którego wyszło wszelkie życie. Dla nich cały proces stworzenia był "przetykany mitem i usiany elfami". Sama koncepcja taka nie była obca Lewisowi "gdyż Tolkien na swój sposób wyraził to, co Barfield powiedział w "Poetic Diction". Zdaniem Lewisa nie stanowiło to odpowiedzi na jego zarzut, że mity są kłamstwami.
"Przecież, odparł Tolkien, człowiek nie jest zaprzysiężonym kłamcą. Może sprowadzać swoje myśli do kłamstw, lecz pochodzi od Boga i od Niego czerpie swoje najważniejsze ideały. (...) A więc nie tylko abstrakcyjne ludzkie myśli, ale również wytwory jego wyobraźni muszą pochodzić od Boga, a zatem muszą odzwierciedlać choć odrobinę wiecznej prawdy. Tworząc mity i różne mitologie oraz zaludniając świat elfami, smokami oraz goblinami, opowiadający człowiek - albo "podkreato", jak określał go Tolkien (rozumiejąc przez to twórcę podporządkowanego Stwórcy) - w istocie współtworzy Boże dzieło i przekazuje nam drobny, rozszczepiony refleks prawdziwego światła. (...) w pogańskich mitach Bóg objawia się poprzez umysły poetów, a powstające w nich obrazy odzwierciedlają fragmenty wiecznej prawdy. Chrześcijaństwo jest takim właśnie odzwierciedleniem; jednakże, co ogromnie ważne, poetą, który je wymyślił, był sam Bóg, posługujący się rzeczywistymi ludźmi oraz prawdziwymi faktami". 1936 - Wygłasza wykład "Beowulf: Potwory i Krytycy". W swoim wykładzie mówi, że "Beowulf" jest poematem, a nie (co często sugerowali inni komentatorzy), tylko zbieraniną różnych tradycji literackich czy też tekstem nadającym się jedynie do naukowej analizy. W obrazowy sposób charakteryzuje, jak dawniejsi naukowcy traktowali dzieło "Beowulfa":
"Pewien człowiek odziedziczył pole usiane gruzami zamku, który stał niegdyś w tym miejscu. Część kamieni zużyto już wcześniej do budowy domu, w którym mieszkał obecnie, niedaleko siedziby przodków. Z reszty gruzu człowiek ten wzniósł wieżę. Ale jego przyjaciele zauważyli od razu, bez wchodzenia na stopnie, że kamienie, z których ją zbudowano, pochodzą z dawniejszej budowli. A więc rozebrali ją, nie szczędząc sił i środków, by dotrzeć do ukrytych ornamentów i inskrypcji oraz by ustalić, skąd przodkowie człowieka sprowadzili budulec. Niektórzy, podejrzewając występowanie w tym miejscu pokładów węgla, zaczęli ryć pod wieżą, zapominając o ruinach. Wszyscy mówili: 'Jakże ciekawa jest ta wieża', ale zaraz dodawali, uprzednio ją rozebrawszy: 'Jakiż panuje w niej bałagan'. Nawet, jego potomkowie, po których można było spodziewać się większego zrozumienia dla zamierzeń rodzica, mówili nieraz półgłosem: 'Co z niego za dziwak? Po cóż mu było marnować kamienie na bezsensowną wieżę? Dlaczego nie odbudował raczej starego zamku? Gdzie u niego zmysł proporcji?' A tymczasem ze szczytu swej wieży człowiek ten miał widok na morze." W swoim wykładzie Tolkien proponuje odbudowanie tej wieży.
Na początku sierpnia rękopis "Hobbita" dostaje się w ręce Susan Dagnall z wydawnictwa Allen & Unwin. Susan czyta ksiażkę w pociagu i po kilku dniach odsyła wraz z listem informującym, że książka według niej, świetnie się zapowiada, ale musi zostać skończona, nim będzie mogła przedstawić ją swoim przełożonym w wydawnictwie. Ogromnie zachęcony tym Tolkien natychmiast zabiera się do pracy.
W październiku poprawiona i dokończona wersja książki "Hobbit, czyli tam i z powrotem" zostaje przesłana do wydawnictwa i po przychylnych opiniach m.inn dzisięcioletniego Raynera Unwina, przyjęta do druku. 1936 - Wygłasza wykład "Beowulf: Potwory i Krytycy". W swoim wykładzie mówi, że "Beowulf" jest poematem, a nie (co często sugerowali inni komentatorzy), tylko zbieraniną różnych tradycji literackich czy też tekstem nadającym się jedynie do naukowej analizy. W obrazowy sposób charakteryzuje, jak dawniejsi naukowcy traktowali dzieło "Beowulfa":
"Pewien człowiek odziedziczył pole usiane gruzami zamku, który stał niegdyś w tym miejscu. Część kamieni zużyto już wcześniej do budowy domu, w którym mieszkał obecnie, niedaleko siedziby przodków. Z reszty gruzu człowiek ten wzniósł wieżę. Ale jego przyjaciele zauważyli od razu, bez wchodzenia na stopnie, że kamienie, z których ją zbudowano, pochodzą z dawniejszej budowli. A więc rozebrali ją, nie szczędząc sił i środków, by dotrzeć do ukrytych ornamentów i inskrypcji oraz by ustalić, skąd przodkowie człowieka sprowadzili budulec. Niektórzy, podejrzewając występowanie w tym miejscu pokładów węgla, zaczęli ryć pod wieżą, zapominając o ruinach. Wszyscy mówili: 'Jakże ciekawa jest ta wieża', ale zaraz dodawali, uprzednio ją rozebrawszy: 'Jakiż panuje w niej bałagan'. Nawet, jego potomkowie, po których można było spodziewać się większego zrozumienia dla zamierzeń rodzica, mówili nieraz półgłosem: 'Co z niego za dziwak? Po cóż mu było marnować kamienie na bezsensowną wieżę? Dlaczego nie odbudował raczej starego zamku? Gdzie u niego zmysł proporcji?' A tymczasem ze szczytu swej wieży człowiek ten miał widok na morze." W swoim wykładzie Tolkien proponuje odbudowanie tej wieży.
Na początku sierpnia rękopis "Hobbita" dostaje się w ręce Susan Dagnall z wydawnictwa Allen & Unwin. Susan czyta ksiażkę w pociagu i po kilku dniach odsyła wraz z listem informującym, że książka według niej, świetnie się zapowiada, ale musi zostać skończona, nim będzie mogła przedstawić ją swoim przełożonym w wydawnictwie. Ogromnie zachęcony tym Tolkien natychmiast zabiera się do pracy.
W październiku poprawiona i dokończona wersja książki "Hobbit, czyli tam i z powrotem" zostaje przesłana do wydawnictwa i po przychylnych opiniach m.inn dzisięcioletniego Raynera Unwina, przyjęta do druku. 1937 - Pod koniec września ukazuje się "Hobbit" i do Bożego Narodzenia nakład zostaje wyczerpany. Koledzy Tolkiena nie mają o tym pojęcia, dopóki nie pojawia się recenzja w "Timesie" autorstwa Lewisa. Wielu profesorów przyjmuje drwiącą postawę i reaguje "zdziwieniem i odrobiną współczucia" a czasem wręcz szyderstwami. Nie ulega jednak wątpliwości, że Tolkien czerpie przyjemność z tego, że koledzy nie potrafią po prostu zignorować jego ksiażki. "Nieustannie pytają mnie, jak się miewa mój hobbit" zwierza się Unwinowi. Po kilku miesiącach pojawia się wydanie amerykańskie, które także spotyka się z aprobatą większości krytyków i otrzymuje nagrodę "New York Herald Tribune" za najlepszą dziecięcą książkę sezonu. Pod wpływem sugestii wydawcy Tolkien zaczyna pisać ciąg dalszy, który staje się później "Władcą Pierścieni". "Hobbit" okazuje się sukcesem ale nie przynosi autorowi dużych pieniędzy i w tylko niewielkim stopniu poprawia ogólną sytuację rodziny. Tolkien, mimo marzeń o karierze pisarza, nadal musi poddawać się konieczności corocznego sprawdzania prac egzaminacyjnych, czego szczerze nie lubi, aby podreperować domowy budżet. 8 marca 1939 - Tolkien wygłasza wykład "O baśniach" na uniwersytecie St. Andrews. W eseju swym podkreśla przede wszystkim suwerenność baśni jako gatunku i jako indywidualnego utworu. Podejście antropologiczne, traktujące wszystkie opowiadania, w których występuje wspólny motyw, jako "jedną i tę 'samą" historię, jest barbarzyństwem, w literaturze bowiem, podobnie jak w całej sztuce, liczy się przede wszystkim niepowtarzalna specyfika utworu, jego koloryt, atmosfera, wszystko, co nosi na sobie piętno indywidualności twórcy. Autonomia baśni jako gatunku zasadza się na tym, że należy ją traktować serio, jako baśń, ani mniej, ani więcej; nie odrzucać zaś z lekceważeniem jej treści, ani też nie doszukiwać się w niej drugiego dna ukrytego przed wzrokiem profanów. Czynienie z baśni "powieści z kluczem", której właściwy sens odsłaniałaby dopiero interpretacja alegoryczna, jest nieporozumieniem. Baśń jest tworem ludzkim dla ludzi, stąd nieobce są jej ludzkie problemy, ale tylko te najgłębsze, najbardziej podstawowe. Baśń może być mitem - jest wówczas perłą swego gatunku - ale nigdy nachalną alegorią, do której Tolkien zalicza też mity natury.
Pod koniec roku do "The Inklings" przystępuje Charles Williams (4 od lewej). Samo stowarzyszenie "Inklingowie" ("Przeczuwający") - powstało w początkach 1933 roku z inicjatywy ówczesnego studenta Oxfordu, późniejszego dziennikarza, Edwarda Tangye Leana. Ten okres trwał jednak krótko i z pewnością byłby zapomniany, gdyby grupy tej nie "reanimował" Lewis. Grupa stała się później literacką legendą. We wtorki spotykano się w pubie popularnie zwanym "Pod Ptakiem i niemowlakiem" (szyld przedstawiał Ganimeda porywanego przez Orła-Zeusa), w czwartki zaś - w pokojach Lewisa w Magdalen College. Klubowa tradycja rozmów przetrwała do jesieni 1948 roku. Była to raczej luźna grupa osób dyskutujących o różnych sprawach - stałym punktem odniesienia był tu zwykle Lewis. Zestawiona przez Humphreya Carpentera lista bywających na "magdalenkowych" czwartkach jest długa i z pewnością niekompletna, należeli do niej naukowcy, pisarze, wojskowi, wydawcy... Nie wszyscy byli pracownikami uczelni i nie wszyscy też pojawiali się na wszystkich spotkaniach klubu. Jednych łączyły zainteresowania, innych taki sam stosunek do literatury, do wiary...
Do Inklingów należeli przede wszystkim: C.S.Lewis, Tolkien, Warren Lewis (3 od lewej) i Owen Barfield (5 od lewej). 1940 - Tolkien z rodziną.
Wielka Brytania trwa w stanie wojny z Niemcami. Mieszkańcy Oksfordu, podobnie jak reszta kraju, cierpią wielki niedostatek. Racjonowana jest żywność oraz opał. Tolkien przyzwyczajony do braku ograniczeń w konsumpcji piwa, jedzenia a przede wszystkim, tytoniu - przeżywa udręki. Tolkien jest już zbyt stary, żeby walczyć, ale w wieku czterdziestu siedmiu lat zostaje ochotnikiem w wojskach obrony przeciwlotniczej i patroluje okolice Oksfordu, sprawdzając czy ludzie zaciągnęli szczelnie zasłony, by w ten sposób utrudnić Luftwaffe, niemieckiemu lotnictwu, zlokalizowanie celu. Tolkienowie przyjmują pod swój dach przesiedleńców z okolicznych wiosek do pustych pokojów po Michaelu i Johnie. John przebywa w tym czasie na studiach teologicznych w Rzymie, do którego zaczynają napływać Niemcy, natomiast Michael zaciągnął się do wojska i zostaje artylerzystą w baterii przeciwlotniczej. W późniejszym czasie stacjonuje z RAF-em w Afryce Południowej. Tylko Priscilla i Christopher przebywają wtedy z rodzicami. Edith cierpi z powodu artretyzmu i dokuczliwych migren, zaś Tolkiena męczą wrzody żołądka. To czas wielkiego niepokoju dla rodziny o dwóch najstarszych synów. Tolkienowi na domiar złego, z trudem udaje się zarobić na względnie wysoki poziom życia rodziny. Czwórka dzieci stanowi poważne obciążenie finansowe: opłaty na prywatne szkoły, czesne uniwersyteckie, rachunki za leczenie (czas jeszcze przed wprowadzeniem Narodowej Służby Zdrowia) - wszystko to jest wręcz rujnujące. 1942 - Tolkienowie (na zdjęciu: Tolkien z rodziną) starają się radzić jak mogą z racjonowaniem żywności. Uprawiają warzywa w ogrodzie i oszczędzają, na czym się da. Trzynastoletnia Priscilla dzielnie pomaga matce w pracach domowych. Maj 1942 roku jest dla Tolkiena czasem nadziei na rychły koniec wojny, do której przystąpiły Stany Zjednoczone. Wytchnieniem jest nieustanna praca pisarza nad "Władcą Pierścieni". Kolejne rozdziały wysyła do wydawcy, a napisane fragmenty przepisuje w listach do syna, Christophera, prosząc o sugestie i uwagi. Zdolnym recenzentem jest Edith, pomocny bywa także Lewis, choć Inklingowie spotykają się w tym czasie rzadziej i w zmniejszonym składzie.
1943 - Pisze opowiadanie "Liść, dzieło Niggle'a"
1944 - Trzeci syn Tolkiena, Christopher przechodzi szkolenie pilota RAF i część szkoleń odbywa w Afryce Południowej (ku ogromnemu żalowi ojca, który uważa, że wojna powietrzna jest niemoralna i nadzwyczaj niebezpieczna). Christopher podsyła rodzinie cukier i inne trudne do zdobycia specjały. 1945 - Rodzina Tolkienów przeżyła wojnę ale ta poważnie przetrzebiła szeregi studiujących. Jednak nie tak dotkliwie jak w czasach, gdy Tolkien był na studiach. Pod koniec wojny Tolkienowi zaproponowano prestiżowe stanowisko profesora anglistyki w kolegium Merton w Oksfordzie. Katedra ta jest związana z Merton College, jednym z najstarszych i cieszących się największym prestiżem kolegiów oksfordzkich. Mniej formalna atmosfera odpowiada mu bardziej od tej, jaka panowała w jego starym Premboke College. Wiąże się to także z niewielką podwyżką ale nie poprawia sytuacji finansowej Tolkiena. W kolegium Merton panują obyczaje bardziej nowoczesne niż w innych oksfordzkich kolegiach, lecz wciąż można było tam spotkać wspaniałych reprezentanów minionej epoki. Jedną z najwybitniejszych postaci tego rodzaju był profesor Garrod, wykładowca literatury klasycznej, znany ze swej ekstrawagancji i dowcipu. Wedle słynnej anegdoty, podczas pierwszej wojny światowej pewna dama natknęła się na niego, gdy czytał książkę w oksfordzkiej księgarni. Oburzona zapytała, dlaczego wraz z innymi nie jest na froncie we Francji, broniąc cywilizacji. "Szanowna pani - odparł profesor - to ja jestem cywilizacją".
Gabinet Tolkiena mieści się w siedemnastowicznym budynku, a z okien rozciąga się widok na zielone łąki (na zdjęciu), które prawie nie zmieniły się od czasu wybudowania gmachu kolegium.
Wraz z końcem wojny pojawia się dodruk "Hobbita" a wydawnictwo czyni przygotowania do wypuszczenia na rynek "Rudego Dżila i jego psa". Tolkien jest jednak rozczarowany powojennym wydaniem opowieści o przygodach Bilba, ponieważ ukazuje się ono bez barwnych ilustracji, które okazały się bardzo kosztowne i zbyt trudne do wykonania z powodu wojennych ograniczeń. 1947 - Kolejną ważną zmianą jest sprzedaż domu przy Northmoor Road i przenosiny do małego, powiktoriańskiego bliźniaka, wynajętego w centrum miasta przy Manor Road. W owym czasie przy rodzicach mieszka już tylko Priscilla (nawet ona miała przenieść się na stancję) a stary dom jest po prostu za duży i zbyt drogi jak na ich ograniczone potrzeby i skromne możliwości. Nie mają już jednak ogrodu i zbawienne w tej sytuacji są paczki z Ameryki (zawierające pożądany przez wszystkich cukier, a także tłuszcz do smażenia oraz mięso - jak stwierdza Tolkien, najmniejsza puszka mielonki, czy czegoś podobnego to więcej niż przysługuje każdemu z Oksfordczyków na miesiąc), przysyłane co jakiś czas z Ameryki przez starego przyjaciela Tolkiena, Allena Barnetta. W jednym z listów do niego Tolkien opisuje powody przeprowadzki: "Nie stać mnie już na tę 'rezydencję', nie dajemy też rady zajmować się nią bez niczyjej pomocy. Dom ma zaledwie 11 pomieszczeń ale to o wiele za dużo dla dzisiejszego zubożałego wykładowcy, zamierzam więc go sprzedać i przenieść się do malutkiego domku, należącego do mojego kolegium. Możesz pamiętać Manor Road, która istniała w twoich czasach (podczas gdy Northmoor Road była tylko zwykłym polem)." 1949 - Wydanie "Rudego Dżila i jego psa"
Książka, napisana jeszcze w latach trzydziestych, została najpierw przedstawiona studenckiemu stowarzyszeniu w kolegium Worcester, zamiast referatu o baśniach. Publiczność skręcała się ze śmiechu i zaskoczyła Tolkiena ciepłym przyjęciem. Jednak z powodu wojennych ograniczeń, oraz niezadowolenia Tolkiena z ilustratora, została opublikowana dopiero jedenaście lat później. Ilustratorką została w końcu młoda rysowniczka Pauline Diana Baynes. Tolkien jest zachwycony jej stylizowanymi na średniowieczne rysunkami. "Rudy Dżil" nie wzbudza jednak większego zainteresowania i trafi do szerokiego kręgu czytelników dopiero po tym, jak sukces "Władcy Pierścieni" spowoduje zwiększenie sprzedaży innych książek pisarza. 1950 - Wiosną rodzina przeprowadza się z Manor Road na Holywell Street. Dom ten miał swój styl, lecz mieszkanie w nim okazało się nie do zniesienia z powodu hałasu z ulicy wdzierającego się do środka przez cały dzień i sporą część nocy. "Ten czarujący dom - pisał Tolkien z irytacją - stał się koszmarem: nie można w nim spać, pracować, cały się trzęsie, rozbrzmiewa hałasem i jest przesiąknięty spalinami. Oto nowoczesne życie. Mordor wśród nas."
Ostateczna wersja "Władcy Pierścieni" była gotowa pod koniec 1949 r. i została przesłana wydawcy na początku roku następnego. Allen & Unwin czekało na "dalszy ciąg Hobbita" od dwunastu lat i niemal pożegnało się z nadzieją, że Tolkien kiedykolwiek zakończy go pisać. Zadziwiające jest jednak, że upłynęło następne pięć lat, zanim został opublikowany. Spowodowane to było nieporozumieniami i uporem Tolkiena. Doszedł bowiem do wniosku, że dobrze byłoby go wydać razem z "Sillmarilionem", bo teksty te są sobie bliskie. Nie był w stanie zaakceptować koncepcji podziału "Władcy Pierścieni" na części i był już tak związany z całą mitologią, że trudno byłoby mu zmienić chociażby jedno słowo. Jak oznajmił Stanleyowi Unwinowi: "Jest to napisane moją serdeczną krwią...". Sytuację jeszcze bardziej komplikowało to, że Tolkien tracił wiarę w swojego wydawcę i ostatecznie postawił mu ultimatum na wydanie obu ksiażek, na które odpowiedź Stanleya Unwina była odmowna. 1952 - Tolkien szuka innego wydawcy. Jednak wydawnictwo Collins, początkowo bardzo przychylne, po długiej zwłoce nie tylko nie jest zainteresowane wydaniem "Silmarilliona" ale też oświadcza Tolkienowi, że "Władca Pierścieni" wymaga poważnych skrótów. Wstrząśnięty Tolkien podejmuje zatem próbę przekonania nowego wydawcy do "Silmarilliona". Jednakże z powodu braku odpowiedzi, pisarz stawia kolejne ultimatum. Wydawnictwo Collins podejmuje decyzje o odmowie publikacji, tłumacząc się obawą związaną z objętością książki.
Collins zwraca maszynopis Władcy Pierścieni i Tolkien przekazuje go wydawnictwu Allen & Unwin, godząc się na ustępstwa. Ustępstwem tym jest m.inn zgoda na podział "Władcy Pierścieni" na trzy części. Tolkien nigdy nie był zadowolony z tego podziału i po omówieniu z Raynerem kwestii nieżależnych tytułów, nalega na zachowanie tytułu "Władca Pierścieni" w stosunku do całości. W jego oczach książka stanowi jedną, ciągłą opowieść, a nie trylogię i będzie odtąd utrzymywał, że jedyny naturalny podział jego mitologii to taki, który dzieli ją na "Władcę Pierścieni" i "Silmarillion". Bardzo mu zależy, żeby jego ukochane dzieło zostało wydane zgodnie z tym, co sobie zamierzył. Niestety wiele z jego pomysłów okazuje się zbyt kosztownych (np. chemigraficzna reprodukcja kopii "Księgi Mazarbul", nad którą spędził mnóstwo czasu ozdabiając ją pismem elfów i krasnoludów, oraz rwąc i nadpalając brzegi kartki, w celu jego postarzenia i rozsmarowując po papierze substancje, wyglądające jak zaschnięta krew), i nie zostaje zrealizowana.
Wpada też w złość po zobaczeniu pierwszej korekty, bowiem korektorzy poprawiają m.inn dwarves na dwarfs. Jakby tego było mało, wydawnictwo domaga się map, których nie daje rady narysować. W końcu angażuje syna, Christiophera, któremu udaje się zrozumieć nakładające się i sprzeczne ze sobą szkice ojca i sporządzić do nich czytelną i pięknie opisaną mapę ogólną oraz mapę Shire'u. 1953 - Tolkienowie uciekają wreszcie przed hałasem i przeprowadzają się na Sandfield Road na przedmieściu Oksfordu, Headington. Jest to w tym czasie niemal osobne miasteczko, a dom jest usytuowany przy spokojnej, bocznej uliczce. Jednak po kilku latach Headington staje się jednym z najprężniej rozwijających się terenów wokół Oksfordu. Ślepy zaułek zostaje otwarty i staje się szybko drogą przelotową, a cała okolica pokrywa się betonem i asfaltem. Lato 1954 - Nieustannie ponaglanemu przez Unwina Tolkienowi, udaje się wreszcie przekazać udoskonaloną o mapy i genealogie oraz uzupełnioną o materiał z "Silmarilliona" wersję książki. Po szesnastu latach następuje wydanie dwóch pierwszych tomów "Władcy Pierścieni".
"Boję się jej opublikowania" - mówi pisarz swojemu przyjacielowi, ojcu Robertowi Murrayowi - "bo nie będę mógł nie zwracać uwagi na recenzje. Odsłoniłem swoje serce na strzały". Pierwsza, recenzja Lewisa w "Time and Tide" z 14 sierpnia 1954 roku, jest bardzo entuzjastyczna, bo Lewis chciał zrobić wszystko, by pomóc Tolkienowi. Przed wysłaniem tekstu jednak ostrzegł Tolkiena, że jego osoba może ściągnąć na ksiażkę nienawiść wielu krytyków, nieprzychylnych jego osobie. I tak się stało. Niejeden krytyk poświęci potem (lub zmarnuje) wiele miejsca wyszydzając porównania Lewisa. Jednakże większość recenzji jest na tyle dobra, że pomagają w sprzedaży i wkrótce okazuje się, że 3.500 egzemplarzy pierwszego tomu nie zaspokoi popytu. W półtora miesiąca po wydaniu książki zamówiono dodruk. 1955 - W styczniu, w dwa miesiące po ukazaniu się drugiego tomu, Tolkien wciąż jeszcze nie może skończyć tak pilnie potrzebnych dodatków. Porzuca wszelką nadzieję sporządzenia indeksu nazw, stwierdziwszy, że zajmie mu to za wiele czasu. Uwolniony od tego ciężaru, w styczniu i lutym dopisuje nieco materiału ale szybko stwierdza, że praca jest potwornie trudna. Kiedyś planował przeznaczyć cały jeden "specjalny tom" na szczegóły dotyczące historii i języków jego mitologicznych ludów i zgromadził mnóstwo notatek na te tematy. Teraz jednak musi wszystko skracać, ponieważ wydawca daje na to niewielkie miejsce na końcu książki. Pracuje, poganiany listami, które zaczyna otrzymywać od czytelników, traktujących książkę niemal jak działo historyczne. W marcu notatki wciąż jeszcze nie są ukończone i do biura wydawnictwa Allen & Unwin zaczynają przychodzić ostre w tonie listy, domagające się wydania trzeciego tomu. Staje się jasne, że powieść spotyka się z czymś więcej, niż ze zwykłym zainteresowaniem. Rayner Unwin usilnie prosi Tolkiena o skończenie pisania, ale drukarnia otrzymuje ostateczną wersję dodatków dopiero 20 maja. Ostatnia mapa, przygotowywana przez Christophera, który nad jej ostateczną wersją pracował bez przerwy całą dobę, zastała przesłana kilka tygodni wcześniej, więc teraz nie powinno być już żadnych opóźnień. Staje się jednak inaczej. Najpierw tabela z runami zostaje źle wydrukowana i Tolkien musi nanosić poprawki, potem drukarnia ma do Tolkiena jeszcze szereg innych pytań, ale pisarz w tym czasie wyjeżdża do Włoch.
"Powrót Króla" dociera więc do księgarń dopiero 20 października, prawie rok po wydaniu "Dwóch Wież". Na ostatniej stronie ukazuje się notatka przepraszająca za brak obiecanego indeksu. 1955 - Uniwersyteccy koledzy mówią mu: "teraz wreszcie wiemy, co robiłeś przez te wszystkie lata! Dlaczego wydałeś tylko to, napisałeś komentarz do tamtego, gramatyki i glosariusze zawsze były obiecywane, ale nigdy nie kończone. Zabawiłeś się, teraz jednak musisz wziać się do pracy ". Zatem Tolkien wygłasza w październiku wykład, zatytuowany "Angielski i Walijski". Czuje się coraz bardziej zmęczony, wręcz wypalony. Jednakże umiejętność zabawiania towarzystwa rosła z upływem lat, a błyszczące oczy, żarliwy sposób mówienia, głośny śmiech i wylewność przy stole czy przy barze, czyniły z niego niezwykle sympatycznego kompana. Stopniowo jednak, z powodu przewlekłej choroby Edith, odsuwa się ze środowiska. Oksford zmienia się- ale według Tolkiena- wcale nie na lepsze. Część młodych pracowników uniwersytetu nie jest w jego guście: nie rozumie ich a oni nie rozumieją jego.
1959 - Tolkien przechodzi na emeryturę. W mowie pożegnalnej, wygłoszonej w wypełnionej po brzegi aulii kolegium Merton, pod koniec swego ostatniego semestru letniego, wspomina o zmianach zachodzących w Oksfordzie, kilkoma kąśliwymi uwagami kwituje wzrastający nacisk na studia doktoranckie, które uważa za "degenerację prawdziwej ciekawości i entuzjazmu" i kończy cytatem z własnej pieśni pożegnalnej w języku elfów "Namarie". Wreszcie, po czterech dekadach służenia uniwersytetowi, może poświęcić cały wolny czas swoim legendom, a szczególnie - ukończeniu "Silmarilliona", który wydawnictwo Allen&Unwin bardzo chce teraz wydać. (na zdjęciach: Tolkien w roku 1961)
Ogromny sukces "Władcy Pierścieni" nie od razu wpłynął na poprawę sytuacji materialnej Tolkienów, a kiedy wreszcie tak się stało, było już trochę za późno. Jednakże kwoty na rachunku bankowym stale rosły i były w pewnym sensie wstrząsem dla Tolkienów, którzy przez całe życie borykali się z kłopotami finansowymi. Oznaczały one bezpieczeństwo materialne, co okazało się być rzeczą niebagatelną. Tolkien hojnie dzieli się swą zamożnością, pozwala sobie na pewne ekstrawagancje jak dobry obiad z winem w restauracji, nowe marynarki czy kamizelki oraz ubrania dla Edith. Szczególnie chętnie zaspokaja potrzeby rodziny, ale także jest hojny wobec miejscowej parafii. Jednakże sami Tolkienowie nie żyją wystawnie. Nie potrzebują w domu żadnych urządzeń elektrycznych i nie mają nie tylko telewizora, ale także pralki czy zmywarki. Tolkien tęskni do atmosfery uczelnianych krużganków i profesorskiego klubu, jednak mimo braku intelektualnej inspiracji, oraz nieobecności starych, dobrych przyjaciół, zdaje się czerpać przyjemność ze środowiska, w jakim się znajduje. Nadal tworzy, wciąż pracując nad "Silmarillionem" z głęboim przekonaniem, że kiedyś to dzieło zostanie opublikowane. Cieszy się z przypływu twórczej inwencji: pisze eseje i wiersze, wymyśla nowe alfabety i kończy nowe opowiadanie. 1962 - Wydanie "Przygód Toma Bombadila"
Książka ta była przez wiele lat jednym z porzuconych projektów pisarza. Tom Bombadil był w rodzinie Tolkienów postacią dobrze znaną, ponieważ wywodził się on od holenderskiej lalki małego Michaela, syna Tolkiena. Lalka wyglądała wspaniale z piórkiem w kapeluszu, ale Johnowi się nie podobała i pewnego dnia chłopiec wepchnął ją do sedesu. Tom został jednak uratowany i stał się bohaterem wiersza Tolkiena "Przygody Toma Bombadila", opublikowanego po raz pierwszy w Oksford Magazine w 1934 roku. Wydanie z 1962 roku jest wersją rozszerzoną. Tolkien mówił o Tomie, że "miał być duchem (znikających) wiejskich terenów Oksfordu i Berkshire". 1964 - Wydanie "Drzewa i liścia".
Inspiracji do napisania tej książki dostarczyło mu drzewo z ogrodu sąsiadki przy Northmoor Road, które Tolkien często podziwiał z okna sypialni. Któregoś dnia z przerażeniem spostrzegł, że topola została "z niewiadomych powodów poprzycinana i zmasakrowana przez właścicielkę. Teraz jest już ścięta, co jest nie mniej barbarzyńską karą za wszelkie zbrodnie, o które mogła zostać oskarżona, takie jak bycie dużą i żywą. Nie sądzę, by miała jakichkolwiek przyjaciół ani też by ktokolwiek po niej płakał poza mną i parą psów". Właścicielka ogródka, lady Agnew, powiedziała Tolkienowi, że denerwowała ją, ponieważ nie dopuszczała słońca do jej ogrodu i w razie wichury mogła zwalić się na jej dom. Tolkien pomyślał, że to idiotyczne. "Każda wichura, która mogłaby wyrwać to drzewo i rzucić je na jej dom"- powiedział- "zniszczyłaby go bez najmniejszej pomocy ze strony drzewa." Chociaż Tolkienowi nie udało się uratować drzewa, zaczął o tym myśleć. Pewnego dnia obudził się z gotowym opowiadaniem, które zaraz zapisał. Był to właśnie "Drzewo i Liść". 1965 - Na początku roku pracownicy amerykańskiego wydawnictwa Ace Books zauważyli, że "Władca Pierścieni" cieszy się ogromnym powodzeniem w środowisku studenckim, szczególnie w Kalifornii. Ace Books postanowiło zaryzykować wydanie nieautoryzowanej amerykańskiej edycji "Władcy Pierścieni". Na krótko przed rozesłaniem nakładu, dowiedział się o tym wydawca Tolkiena w U.S.A, Houhgton Miffin i skontaktowano się z londyńskim wydawnictwem "George Allen&Unwin". Oburzony Rayner Unwin natychmiast przyjechał do Oksfordu, wyjaśnił Tolkienowi konieczność dokonania jakichś drobnych poprawek w projekcie i wydania jak najszybciej nowego nakładu w miękkiej oprawie. Jednakże Tolkien nie zrobił nic. Wydanie Ace Books było bardzo staranne i wierne oryginałowi. Miało dobrze zaprojektowaną okładkę i, co najważniejsze, cena jednego tomu wynosiła zaledwie siedemdziesiąt pięć centów, co stanowiło ułamek pierwotnej ceny wydania w miekkiej oprawie. Ostatecznie, w sierpniu 1965 roku Tolkien wreszcie zorientował się co się dzieje, poprawił zatem maszynopis i przekazał wydawnictwu Houghton Miffin.
Tolkiena, który dotąd nie martwił się zbytnio sytuacją, wreszcie zirytowało pirackie wydanie. Nie miał pojęcia jak rozwiązać problem, i oczekiwał, że jego wydawca skieruje sprawę do sądu. I wtedy wydarzyła się rzecz zadziwiająca. Tolkien zawsze sumiennie odpisywał na wszystkie listy, które dostawał od czytelników. Wysiłek ten zaczął teraz zaskakująco procentować, ponieważ w każdej odpowiedzi na listy fanów z Ameryki, Tolkien opowiadał o swojej irytacji w związku z wydaniem Ace Books i skarżył się, że zaistniała sytuacja przeszkadza mu skupić się w pracy. Zadziwiająco szybko wieść ta rozeszła się wśród stale powiększającego się grona fanów. Po kilku miesiącach powtarzano już wszędzie, że trzeba ignorować wydanie Ace Books.
Wkrótce informacja dotarła do ogólnokrajowej prasy i ludzie, którzy w ogóle nie wiedzieliby o istnieniu "Władcy Pierścieni", odkryli go i byli na tyle zaintrygowani, żeby kupić droższe wydanie. Cała sprawa postawiła Tolkiena i Śródziemie w świetle jupiterów. Ksiażka stała się bestsellerem w Stanach Zjednoczonych a na Ace Books wymuszono zgodę na płacenie tantiem oraz wypłatę pokaźnego odszkodowania. To był początek "kultu na uniwersyteckich campusach". Powstaje też wtedy pierwsze towarzystwo Tolkienowskie "Tolkien Society" w Ameryce. Tolkienowie w roku 1966
Małżonkowie są sobie teraz bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej, a Tolkien ma wreszcie więcej czasu, żeby pogawędzić z żoną o dzieciach i wnukach, czy zabrać ją do ulubionych oksfordzkich restauracji. Mają też pieniądze, żeby urozmaicić sobie życie. W 1966 roku udają się w rejs po Morzu Śródziemnym, a w marcu tego samego roku obchodzą złote gody i wydają z tej okazji wytworne przyjęcie w ogrodach Merton College, na którym kompozytor Donald Swann przedstawia "The Road Goes Ever On" - wybór pieśni ze Śródziemia do swojej muzyki.
Decydują się mieszkać w Poole, niewielkim mieście na południowym wybrzeżu, sąsiadującym z Bournemouth. Edith ma tam przyjaciół, o podobnym pochodzeniu, którzy są jak ona bezpretensjonalni, lubią grać w karty i pić herbatę. Z przyjemnością spotykają się przy błahych rozmowach. Tolkien nie jest zachwycony towarzystwem, ale kocha żonę głęboko i być może postanawia pod koniec życia wynagrodzić Edith te wszystkie samotne noce, podczas których przesiadywał "Pod Ptakiem i niemowlakiem" z Lewisem, czy roztrząsał zagadnienia teologiczne w Magdalen College. Kupują nieduży, parterowy dom w niewielkiej odległości od Miramar Hotel w Bournemouth, który Edith odwiedza z przyjemnością za każdym pobytem w mieście. Popołudnia spędzają przy popularnej muzyce z leciwymi mieszkańcami Bournemouth. Tolkien w roku 1966. (w tle pierwsze polskie wydanie "Władcy Pierścieni")
Korespondencja od fanów, z każdym rokiem obfitsza, przybiera rozmiary powodzi i pisarz nie jest już w stanie sobie sam z nią poradzić. Otrzymuje wyrazy sympatii od sławnych osób, nie wyłączając członków rodzin królewskich, gwiazd Hollywoodu i astronautów, osiemdziesięciolatków i więźniów, dostał nawet list od zrozpaczonego męża, który utrzymywał, że jego żona zapałała obsesyjną miłością do Aragorna. Pewne wyobrażenie tego, jak wyglądała ta lawina korespondencji daje Joy Hill z wydawnictwa Allen&Unwin, odpowiedzialna za otwieranie listów i paczek przysyłanych do Tolkiena na adres wydawnictwa. "Przychodziły z całego świata, po angielsku, francusku, hiszpańsku, włosku i elficku (...) przychodziły trzy razy dziennie przez sześć dni w tygodniu, przychodziły przez lata i nadal przychodzą. Strumyk stał się potokiem, rzeką, powodzią." Powstają pierwsze fanziny tolkienowskie jak np: "Mythlore", "I Palantir", "Mythrill", odbywają się pierwsze konferencje jak: Konferencja Tolkienowska w Makato State College w 1966 roku, której pokłosiem są różnorodne prace krytyczne i antologie tekstów na temat twórczości pisarza. Tolkien, zachwycony popularnością książki, jest jednak zaskoczony i nieco zaniepokojony niektórymi reakcjami czytelniczymi. Tolkien w roku 1966
Niemal całkowity brak kontaktów z czytelnikami (adres i numer telefonu Tolkiena udało się zachować w tajemnicy) sprawia, że dużo czasu może przeznaczyć na pracę. Joy Hill, zajmujaca się listami od czytelników, regularnie przyjeżdża do Bournemouth i Tolkien może znów kontynuować "Silmarillion". Trudno jest mu jednak się zdecydować, od czego zacząć. Sama opowieść zostaje dokończona, ale aby uzyskać ciągłą narrację musi zdecydować, której wersji danego rozdziału użyć, bo teraz istnieje ich już bardzo wiele, począwszy od tych, stworzonych w 1917, po fragmenty napisane w ciągu ostatnich lat. Wymaga to jednak wielu decyzji, a Tolkien nie wie, od czego zacząć. A nawet jeśli udałoby mu się wykonać to zadanie, musiałby potem sprawdzić wewnętrzną spójność dzieła. Wprowadzane w ciągu wielu lat zmiany spowodowały wielki rozgardiasz w szczegółach: imionach czy opisach topograficznych. Co gorsza, rękopisy i maszynopisy rozmnożyły się i Tolkien nie jest już pewien, które z nich odzwierciedlają jego ostatnie koncepcje. Dla bezpieczeństwa sporządza w ostatnich latach po dwa egzemplarze każdego maszyniopisu i każdy z nich trzyma oddzielnie. Nigdy jednak nie ustala, który egzemplarz jest roboczy i często poprawia je niezależnie od siebie i niekonsekwentnie. Aby stworzyć spójny i zadowalający tekst, musiałby porównać wszystkie maszynopisy, a perspektywa ta napawa go przerażeniem. Oprócz tego wciąż nie ma pewności, jak całe dzieło powinno być przedstawione. Udaje mu się znaleźć zadowalające rozwiązania tych problemów, ale zdaje sobie sprawę, że musi dopilnować, żeby "Silmarillion" w każdym szczególe zgadzał się z "Władcą Pierścieni", bo inaczej zostanie zasypany listami wytykającymi mu sprzeczności. Mimo tych zniechęcających szczegółów technicznych wciąż się zastanawia nad kilkoma fundamentalnymi sprawami, których zmiana oznacza konieczność przepisania wszystkiego od początku. 1967 - Wydanie "Kowala z Podlesia Większego".
Początkowo miało być to opowiadanie, rozwijało się jednak coraz bardziej i kiedy Tolkien przerwał pisanie, zdał sobie sprawę, że opowieść żyje swoim własnym życiem i musi zostać skończona jako samodzielny utwór. Kowal był niezwykły z dwóch powodów: został wystukany od razu na maszynie do pisania - czego Tolkien zazwyczaj nie robił - i miał bliski, a nawet zamierzony związek z samym autorem. Nazwał je "opowiadaniem starego człowieka, przepojonego przeczuciem żałoby", a gdzie indziej oznajmił, że zostało "napisane z głębokim uczuciem wiążącym się częściowo z doświadczeniem żali z powodu 'emerytury' i starzenia się." Podobnie do Kowala, chłopca z wioski, który połyka czarodziejską gwiazdę i w ten sposób otrzymuje prawo wstępu do Krainy Czarów, Tolkien długo wędrował duchem przez tajemnicze krainy; teraz czuł jednak zbliżanie się końca i wiedział, że niedługo będzie musiał oddać swoją gwiazdę, wyobraźnię. Było to rzeczywiście ostatnie opowiadanie, jakie napisał. Tolkien w roku 1967
W 1967 roku "Władca Pierścieni" jest przetłumaczony na dziewięć języków (w roku 1977 liczba ta wzrosła do dwunastu), a całkowita liczba sprzedanych egzamplarzy przekracza 10 milionów. Oznacza to, że po raz pierwszy w życiu, Tolkien ma więcej pieniędzy, niż jest w stanie wydać. Godzi się w końcu na to, by "Władca Pierścieni" został sfilmowany, wkrótce potem, BBC sprzedaje prawa do nakręcenia telewizyjnej adaptacji ksiażki. Do jej powstania jednak nigdy nie dochodzi. Tolkien w roku 1967
Przekroczywszy siedemdziesiątkę, Tolkien zaczyna coraz bardziej odczuwać trudy podeszłego wieku i oddala się od współczesnego świata. W jednym z wywiadów mówi: "jestem teraz starym człowiekiem i mój dzień pracy jest krótki. Nie mogę już pracować do drugiej w nocy, jak dawniej." W liście z 2 lutego 1967 wyraża zatroskanie "zdrowiem żony i własnym znużeniem", skarżąc się na wszystkie męczące powinności i obowiązki. "Mam o wiele za dużo do zrobienia". Postępy w pracy nad "Sillmarilionem" są niewielkie, pomimo wytężonych starań. Tolkien w roku 1967
Tolkien zawsze lubił spacery i pokonywał dystanse, które zmęczyłyby nawet młodszego człowieka. Uwielbiał przystawać, patrząc na drzewa i okoliczne rośliny, czasem przytulał się do drzew. Wraz z Edith lubi przechadzać się bulwarem obok Winter Gardens i zwróconych fasadami ku kanałowi La Manche obszernych, wygodnych domów, oraz spacerować brzegiem morza. 1968 - Hotel, w którym Edith lubi spędzać czas leży blisko morza, które z kolei bardzo kocha Tolkien (choć to morze jest nieco zbyt spokojne jak na jego upodobnania); przyjeżdżaja więc do Bournemouth tak często, że nie jest rzeczą zaskakującą, iż zaczynają szukać mieszkania w pobliżu hotelu Miramar. Tolkienowie przeprowadzają się na Lakeside Road w Poole (miejscowości przylegającej do miasta Bournemouth). Dom ma dobrze wyposażoną kuchnię, w której Edith może swobodnie gotować mimo postępującej choroby, oraz salon, jadalnię, sypialnię dla każdego z nich i pokój służący Tolkienowi za gabinet. Może także wykorzystać na bibliotekę i gabinet podwójny garaż, podobnie jak to robił, przy Stanfield Road. Dom ma centralne ogrzewanie - czegoś takiego dotąd nie zaznali- werandę, na której mogą siadywać wieczorami i palić, duży ogród z mnóstwem miejsca na róże i nawet trochę warzyw. Po drugiej stronie ogrodu znajduje się prywatna brama wychodząca na niewielki, zalesiony wąwóz znany jako Branksome Chine, którym można dojść do morza.
Powstaje Tolkien Society w Wielkiej Brytani. Tolkien w 1968 roku.
Pod koniec lat sześćdziesiątych Tolkien był już mulitimilionerem, nadal jednak konieczność liczenia się z każdym pensem przez całe dotychczasowe życie spowodowała, że jemu i Edith nie było łatwo przywyknąć do tej świadomości. Ustanawia fundusze powiernicze dla dzieci i wnuków, a życie ich oraz spadkobierców staje się o wiele wygodniejsze. Dobiegając osiemdziesiątki, Tolkien odkrywa przyjemność noszenia szykownych jedwabnych fularów i robionych na zamówienie butów. Czasami spędza przy biurku długie godziny, lecz kiedy indziej układa pasjanse i nawet nie udaje, że pracuje. Potem jest dobry obiad z winem w hotelu Miramar, czasem spacer i skoro nie ma później ochoty na pracę, to dlaczego miałby się do niej zmuszać? Czytelnicy mogą poczekać. On ma czas! 1971 - pod koniec roku jego życie ulega raptownej zmianie. Osiemdziesięciodwuletnią i już bardzo kruchą Edith w listopadzie zabrano pośpiesznie do szpitala z zapaleniem woreczka żółciowego. Umiera kilka dni później, 29 listopada. Tolkien wkracza w ostatni etap swojego życia. Pogrążony w głębokiej żałobie, pozostaje na jakiś czas w Poole, jedynie na tak długo, żeby załatwić swoje sprawy. Potem przebywa u rodziny i starych przyjaciół, stopniowo i powoli oswajając się z bolesną stratą. Na grobie Tolkien postanawia umieścić napis "Edith Mary Tolkien Luthien". W liście do syna z 11 lipca 1972, tłumaczy:
"Nigdy nie zwracałem się do Edith per Luthien- była jednak źródłem opowieści, która z czasem stała się częścią główną "Silmarillionu". Historia ta zrodziła się na leśnej polance porośniętej szalejem w okolicach Roos w Yorkshire.(...) W tamtych czasach miała kruczoczarne włosy, jasną cerę, oczy bardziej błyszczące niż znałeś je Ty i potrafiła śpiewać - oraz tańczyć. Opowieść jednak została zwichnięta i nie mam już możliwości ubłagania nieugiętego Mandosa. Nic już teraz więcej nie powiem". 1972 - Tolkien wraca do Oksfordu, wprowadza się do mieszkania przy Merton Street. Mieszkanie należy do Merton College i Tolkien ma tam bibliotekę ze swoimi książkami, gabinet i dość luksusowo urządzone pomieszczenia użytkowe. Jest bardzo zadowolony z powrotu do Oksfordu i włączenia go w społeczność akademicką jako honorowego członka, niemniej jednak wiedzie samotny, a czasami wręcz samotniczy żywot. Zajmuje się trochę swoją ksiażką, odpowiada na wiele życzliwych listów, które przychodzą do niego z całego świata, przyjmuje częste wizyty swoich dzieci z rodzinami i spotyka się z żyjącymi jeszcze przyjaciółmi. 1972 - To również czas wielkich wyróżnień dla Tolkiena. Otrzymuje kilka zaproszeń przyjazdu na amerykańskie uniwersytety, po odbiór doktoratów honoris causa, nie czuje się jednak już na siłach do takiej podróży. We własnym kraju również jest fetowany. Jest głboko wzruszony, kiedy udaje się wiosną do pałacu Buckingham po odbiór z rąk królowej orderu Imperium Brytyjskiego drugiego stopnia. 4 czerwca 1972 - jednak chyba najprzyjemniejszym wyróżnieniem jest przyznanie mu przez Uniwersytet Oksfordzki doktoratu honoris causa - nie, co zostało wyraźnie powiedziane, za "Władcę Pierścieni" ale za wkład Tolkiena do filologii. Jego stary przyjaciel, Colin Hardie, wygłasza mowę na jego cześć. (na zdjęciu: w czasie uroczystości przyznania doktoratu honoris causa.) 1972 -jeśli chodzi o "Silmarillion", mijają kolejne bezowocne miesiące. Nieunikniona przerwa w pisaniu nastąpiła, gdy Tolkien uporządkowywał swoje książki i papiery po przeprowadzce z Bournemouth, a gdy w końcu wraca do pracy, po raz kolejny pogrąża się w problemach technicznych. Przed kilku laty postanowił, że w razie jego śmierci przed ukończeniem książki, do druku ma ją przygotować Christopher. Tolkien często z nim ją omawia, zastanawiając się nad licznymi problemami wymagającymi rozwiązania, dużych postępów jednak nie czynią.
Podczas lata wybiera się na długie spacery po Oksfordzie. Jego ulubionym miejscem jest ogród botaniczny (na zdjęciu w czasie przechadzki po lesie). 1973 - stan zdrowia Tolkiena od kilku lat znacznie się pogarsza. Jeszcze w Poole zaczął chorować na artretyzm oraz infekcje woreczka żółciowego a pod koniec 1972 roku zaczęła mu dokuczać ciężka niestrawność. Poszedł do lekarza, zrobiono mu prześwietlenia, które niczego nie wykazały. 28 sierpnia jedzie do Bournemouth, do przyjaciół. Są urodziny pani domu i Tolkien ma dobre samopoczucie. Wypija nawet trochę szampana. Jednakże w nocy budzi go silny ból i nazajutrz, wczesnym rankiem, zostaje odwieziony do szpitala. Stwierdzono krwotok wewnętrzny spowodowany pęknieciem wrzodu żołądka, nie zauważonego wcześniej przy badaniu rentgenowskim. Trzy dni później, umiera w prywatnym szpitalu rankiem w niedzielę 2 września w wieku osiemdziesięciu jeden lat. Ostatnie zdjęcie J.R.R. Tolkiena jakie mu zrobiono ( 9 sierpnia 1973 r.). Mistrz i jego pożegnanie... z ulubionym Entem :) (drzewo Pinus nigra).
"Niggle spojrzał w górę i spadł z roweru. Przed nim stało Drzewo, jego Drzewo, ukończone. Jeśli można było powiedzieć coś takiego o żyjącym Drzewie, którego liście się otwierały, gałęzie rosły i chwiały się na wietrze (...) Popatrzył na Drzewo, powoli uniósł ręce i szeroko je rozłożył. - To dar! - powiedział."