Aspekt komunikacyjny
Internet służy ludziom do porozumiewania się na odległość. Jest narzędziem komunikacyjnym potężniejszym od telewizora (w którym przekaz do niedawna mógł się odbywać tylko w jednym kierunku) czy telefonu (który uniemożliwia masowy przekaz komunikatu, poza tym niezbyt nadaje się do zawierania znajomości). Tu, moim zdaniem, należy szukać przyczyn sukcesów sieci. E-mail jest tym, co zrewolucjonizowało życie ludzkie nie mniej niż kolej żelazna w XIX wieku. Proste, zwięzłe komunikaty z pogranicza tradycyjnych listów, faksów i codziennych wypowiedzi zmieniają sposób myślenia swoich nadawców. Przekazy stają się bardziej bezpośrednie, a ich nadawcy bardziej skłonni do wchodzenia w interakcje. Szybkość poczty elektronicznej przyspiesza tempo życia we współczesnym świecie, a symbole, które wprowadziła, emotikony (:-), :-(, :-P itd.) umożliwiają wymianę w sieci serdeczności i czynią życie w sieci miłym i atrakcyjnym.
Fora i listy dyskusyjne ułatwiają nam tymczasem znajdowanie na świecie ludzi, którzy myślą o świecie tak jak my, mają podobne pasje, systemy wartości itd. Przez internet można szukać pracy, sprzedać dom czy - last but not least - znaleźć życiowego partnera. Albo kogoś na jedną noc, podzielającego nasze - choćby najbardziej specyficzne - zainteresowania seksualne. Służą do tego czaty (z IRC na czele) - miejsca w sieci, w którym możemy poznać ludzi z całego świata, systemy typu ICQ czy „gadu gadu”. W takich miejscach człowiek jest anonimowy. Niektórzy chcą tam tylko pogadać, inni poudawać kogoś, kim nie są, jeszcze inni - odnaleźć swoją drugą połowę. Powstaje wieża Babel, wieża ludzi, którzy, mówiąc teoretycznie jednym językiem, przemawiają do siebie dziesiątkami kodów emocjonalnych, bazujących na ich nadziejach i oczekiwaniach.
W świecie realnym zasięg naszych komunikatów ogranicza się do najbliższego otoczenia, w sieci potencjalnie mamy miliony odbiorców. Mimo to w internecie jesteśmy bardziej rozmowni, częściej się zwierzamy. I to nie tylko ze względu na anonimowość. Łatwiej znaleźć kogoś, kto nas rozumie, czasami nawet całą grupę ludzi takich jak my, choćby to był tuzin fanów kardynała Pölätüo, rozsypanych po wszystkich kontynentach. Ma to swoje zalety i wady.
Zalety:
Czujemy się akceptowani. Akceptowane jest nasze Ja, nasze pasje, idee, sądy. Odbiór naszej osoby przez innych nie jest zniekształcony przez wygląd fizyczny, wiek, płeć, czy rasę - liczy się tylko to, co myślimy. Skoro na świecie są ludzie myślący lub czujący tak jak my, a także ludzie, którzy nas doceniają - przestajemy czuć się gorsi. Stąd wartość terapeutyczna internetu.
Jeżeli zwracamy się do grupy ludzi z problemem, który i nas dotyczy (np. grupa chorych na raka), możemy znaleźć cenne wskazówki, pomoc i wsparcie psychologiczne.
Wady:
Komunikowanie się z ludźmi o podobnym do naszego systemie wartości może nas wpędzić w fanatyzm i ekstremizm. Skoro bowiem nas akceptują za coś, w co w dodatku wierzymy, to musi być to naprawdę dobre. Co ciekawe, nie ma tu znaczenia liczebność naszej grupy.
To, co reprezentuje grupa (choćby największych ekstremistów) to dla nas punkt odniesienia, środek (reguła zakotwiczenia). Lecz być w środku jest rochę nijako, chętnie więc radykalizujemy swoje poglądy i propozycje. Grupy i całe tłumy już u Le Bona były znacznie skrajniejsze niż jednostki - czy nie przede wszystkim skutkiem działania swych członków, którzy, każdy z osobna, chcą taką grupę w radykalizmie prześcignąć.
W zamkniętej grupie rzadko słyszymy zdania przeciwne naszym, choć anonimowość nadawcy i ulotność kontaktu osłabiają działanie skłonności do konformizmu. Anonimowość nie sprzyja jednak umiarkowanej dyskusji - głos rozsądku tonie w morzu ekstremizmów i inwektyw.
Ograniczając się do życia w rzeczywistości wirtualnej, tracimy kontakt z prawdziwym życiem, odgradzamy się od rodziny i przyjaciół. Grupy sieciowe są tymczasem mniej spójne (każdy może opuścić taką grupę, kiedykolwiek przyjdzie mu na to ochota). Ludzie darzą się większym zaufaniem (bo często występują anonimowo), ale również traktują siebie bardziej przedmiotowo (po rozwiązaniu problemu często zainteresowanie grupą wsparcia wygasa), jakby nie dostrzegając drugiego człowieka po tamtej stronie monitora.