No może jeszcze z próżności papierem obłożyć.
To wszystko. A przede mną nieustanne stresy.
Czy niezbyt duże mi zrobią w domu marginesy?
Czy mi rogów nie zagną zamieniając w ośle?
Czy mi wpiszą literki eleganckie, proste?
Czy za linie nie wyjdą w dole i na górze?
Czy kleksy nie zostaną po niesfornym piórze?
Czy mi kartek nie wyrwą nieporządne dzieci?
I czy któraś przypadkiem sama nie wyleci?
Czy mi gumką nie wytrą w samym środku dziury?
Czy notatki rozpoczną starannie od góry,
czy rozrzutnie dopiero od połowy strony?
Więc rozumiesz dlaczego jestem rozdrażniony.
Wszak stale się obawiam czy dokończą szlaczki
i zabiorą ze sobą do szkoły pierwszaczki.
Czy podkreślą linijką mi wszystkie tematy?
Czy wpiszą regularnie w marginesach daty?
Czy przeniosą na końcu nazbyt długie zdania?
No widzisz, ile obaw dotyczy pisania.
Czy mi kartek nie skleją mocując obrazki?
Czy szykując wycinki nie potną mnie w paski?
Czy mi plamy nie zrobią brudnymi rękami?
Czy pijąc, mnie nie zmoczą słodkimi sokami?
Czy mnie w rulon nie zwiną, by trąbić na przerwie?
I czy czasem po głowie ktoś mną nie oberwie?
A ty stoisz na półce, nie rozumiem po co?!
Więc mu książka odrzekła na przytyk ochoczo.
Jestem po to, bym mogła dziatwie tej doradzić,
jak się starać, by dobrze zeszyty prowadzić.