Janusz Grzegorz Ćmy leczy się za darmo


Autor: Grzegorz Janusz

Tytul: Ćmy leczy się za darmo

Z "NF" 8/94

Stary mężczyzna stał przy otwartym oknie gabinetu i palił

papierosa. Zamyślony patrzył na zakurzone, rozgrzane

czerwcowym słońcem ulice, na mały rynek z nieczynną

fontanną, na ratusz, kościół, szkołę, restaurację,

posterunek policji. Na sklep i przystanek autobusowy.

Widział całe miasto ze swego okna.

Miał na sobie biały kitel. Był weterynarzem. Rozmyślał o

upałach, o suszy, o epidemii wścieklizny.

Otarł pomarszczoną dłonią pomarszczone czoło. Odprowadził

wzrokiem wiozącą węgiel ciężarówkę, która żłobiła kołami

rozmiękły asfalt. Gdy umilkł warkot silnika, ktoś zapukał do

gabinetu.

- Proszę! - krzyknął doktor i odwrócił się w stronę

drzwi.

Do środka wsunął głowę mały, opalony na czerwono chłopak.

- Dzień dobry. Czy to pan leczy zwierzęta?

- Tak - odparł doktor. - Wejdź.

Chłopak podszedł do okna i rozejrzał się.

- Kto zachorował? - spytał weterynarz.

Przybysz wyjął z kieszeni spodni pudełko po zapałkach i

położył na biurku. Doktor otworzył je. W środku na kilku

spalonych zapałkach leżała ćma. Miała matowe biało-brązowe

skrzydła. Plamy na nich układały się w zawiły wzór

przypominający wyblakłą pergaminową mapę. Krawędź jednego

skrzydła była lekko nadpalona. Ćma miała duże pomarańczowe

oczy.

- Nie żyje - powiedział doktor.

- Nieprawda! Śpi, bo jest bardzo chora! - zawołał

chłopak.

- Co jej się stało?

- Znalazłem ćmę na poduszce, chyba przygniotłem ją głową.

Trzymam ją w pudełku, bo ona boi się słońca. Ale lubi ogień.

- Od czego ma przypalone skrzydło?

- Od świeczki.

- Wczoraj nie było u was światła?

- Było. Ale ja też lubię bawić się ogniem.

Przez chwilę obaj milczeli. Potem chłopak bardzo cicho

zapytał:

- Wyleczy ją pan?

- Nie uważałem w szkole dla lekarzy zwierząt, kiedy

uczyli o chorobach nocnych motyli.

- Nic pan nie zrobi?

- Jeszcze nie wiem. Muszę ją obejrzeć.

Doktor wziął do ręki małe szczypce, delikatnie chwycił

ćmę za całe skrzydło i położył ją na biurku. Zauważył, że na

wierzchu i po bokach pudełka wycięte są otwory.

- Te dziurki są po to, żeby miała czym oddychać? - spytał.

- Nie. Ćmy nie oddychają. One potrzebują powietrza tylko

do latania. Dziury zrobiłem, żeby pudełko nie wyglądało jak

trumna. W nocy myślałem, żeby położyć ją na parapecie, żeby

ją zjadł nietoperz albo sowa i by znów latała, ale to by

bolało. I nie zobaczyłaby już ognia.

Nagły podmuch ciepłego suchego wiatru szerzej rozwarł

okno i poruszył skrzydłami leżącego na blacie owada.

- Widzi pan? Ona żyje! Mówiłem. W nocy też się trochę

ruszała - krzyknął chłopak.

Doktor lekko dmuchnął na ćmę. Skrzydła znów zadrżały.

- Przyjdź do mnie dzisiaj, jak się ściemni. Mieszkam

tutaj, w tym domu na piętrze. Trafisz po ciemku?

- Tak.

- Rodzice cię puszczą?

- Jestem tu u babci na wakacjach. Ona jest prawie głucha.

Do spania zdejmuje taki aparat, żeby lepiej słyszeć i wtedy

mogę robić, co chcę.

- Ona niech zostanie na razie u mnie. W nocy ją

wyleczymy.

Chłopak rozpiął pasek na przegubie.

- Ale ja nie mam pieniędzy. Mogę dać panu zegarek. W

wakacje i tak mi niepotrzebny.

- Ćmy leczę za darmo - uśmiechnął się doktor.

*

Doktor siedział w swoim małym pokoju. Na porysowanym

zakurzonym stole leżało pudełko z ćmą.

- Już chyba nie przyjdzie - pomyślał.

I wtedy rozległo się pukanie. Tak samo ciche jak w

południe. Doktor podszedł do drzwi i przekręcił zasuwę.

Chłopak wszedł do środka i rozejrzał się.

- Dlaczego tak ciemno? - zapytał.

- Żeby jej jeszcze nie budzić - odpowiedział weterynarz.

- Chcesz herbaty?

- Tak. Tylko żeby było dużo cukru.

Doktor zapalił gaz na małej kuchence i postawił na niej

czajnik. Tą samą zapałką przypalił papierosa.

W świetle zapałki chłopak zobaczył białe blizny na

grzbiecie dłoni weterynarza. Widział je już wcześniej, w

gabinecie, ale bał się pytać. Teraz się odważył.

- Od czego ma pan te ślady na ręku?

- Od pazurów tygrysa. Kiedyś pracowałem w cyrku.

- Czytałem raz książkę o doktorze, który rozmawiał ze

zwierzętami. Pan też umie?

- Trochę. Ale z ćmą nie porozmawiam. Ona ciągle śpi.

Chodź, obudzimy ją. Już czas.

Podeszli obaj do stołu. Doktor położył ćmę na gazecie i

zbliżył ją do stojącego obok wentylatora.

- Zaraz będzie latać - szepnął i nacisnął włącznik

elektrycznego wiatraka.

Chłopak szeroko otworzył oczy.

Prąd powietrza porwał ćmę z gazety i poniósł ją w stronę

otwartego okna, za którym było widać uliczną latarnię. Ćma

była już prawie na zewnątrz, gdy odbiła się od krawędzi

firanki. Zawróciła. Poszybowała nad stołem, nad przepełnioną

popielniczką i wpadła w ogień kuchenki.

Cicho spłonęła.

I w tej samej chwili zaczął gwizdać czajnik.

Doktor i chłopak siedzieli jeszcze ponad dwie godziny w

małym pokoju. Prawie do świtu. Rozmawiali o lataniu i o

ogniu. Pili herbatę ugotowaną na biało-brązowych skrzydłach,

przypominających mapę wyspy, na której piraci zakopali

skarby.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Gotowe prezentacje power point do pobrania za darmo Ja ci sie przygladam
Ile emerytury należy się za czas studiów
jak sciagnac z chomika za darmo
Módlmy się za Kościół święty
TRZYMAJMY SIĘ ZA RĘCE
złap się za nosek DUMFTTJMFWVLERGPEX6SVEUVESOP4MIB3FWMG4I
Jak oglądać filmy on-line bez pobierania za DARMO, PROBLEMY
Jak zabrać się za budowę kolumn
Energia z nieba do wzięcia za darmo
Ściągi, kibleII-sciaga, SIEĆ WEWNĘTRZNA WODOCIĄGOWA- zaczyna się za wodomierzem od zaworu domowego
dlaczego pana tadeusza uznaje się za najpiękniejszą polską k
Popłyń za darmo z Greenpointu na Manhattan
Jak zwiększyć za darmo ilość kliknięć LUBIĘ TO i 1
Mikro testy, spr2, Zakażenia wywołane przez szczepy MRSA leczy się :
Przyśpiesz Internet za darmo
MATERIAŁOZNAWSTWO Posługiwanie się?zą materiałową

więcej podobnych podstron