Małowist, historyk z Ligi Mistrzów
Tomasz Siewierski*
2009-12-19 Gazeta Wyborcza
Dokładnie sto lat temu - 19 grudnia 1909 r. - urodził się w Łodzi Marian Małowist. Gdyby ułożyć ranking najbardziej zapomnianych wybitnych historyków polskich, znalazłby się w czołówce tej grupy. Niestety
Gdy miał dziesięć lat, powiedział, że zostanie profesorem historii. I został...
Był historykiem dziejów gospodarczych, a te nie cieszą się ostatnio zainteresowaniem. Czas jego pracy przypada na lata trudne dla nauk historycznych, którym wielu odmawia wartości poznawczej. A był przecież uczonym formatu światowego, człowiekiem wielobarwnym. I twórcą własnej szkoły, z której wywodzą się uczeni współtworzący dziś historiograficzną elitę.
Jego ojciec Jakub Małowist, lekarz, pomagał najbiedniejszym. Atmosferę domu wypełniały wartości pozytywizmu: kult nauki, sprawy społeczne. Rodzina, pochodzenia żydowskiego, całkowicie wrosła w kulturę polską. Dawno zrezygnowała z judaizmu na rzecz ateizmu.
Gdy miał dziesięć lat, powiedział, że zostanie profesorem historii (zaczytywał się w książkach Szajnochy i Szujskiego, w powieściach Sienkiewicza i Dumasa). I rzeczywiście - po uzyskaniu matury w 1927 r. wyjechał do Warszawy, by studiować historię na tutejszym uniwersytecie.
Pierwsze pasje
Na Uniwersytecie Warszawskim wykładali tak wybitni profesorowie jak Władysław Tatarkiewicz, Ludwik Krzywicki, Tadeusz Kotarbiński czy Oskar Halecki. Został jednak uczniem Marcelego Handelsmana, wokół którego skupiali się utalentowani historycy: Tadeusz Manteuffel, Ludwik Widerszal, Stefan Kieniewicz, ks. Mieczysław Żywczyński czy Aleksander Gieysztor.
U Handelsmana Małowist napisał pracę magisterską i doktorską, ich kontakty były serdeczne do końca (Handelsman zmarł w obozie koncentracyjnym w 1945 r.). Rozprawa doktorska Małowista nosiła tytuł "Handel zagraniczny Sztokholmu i polityka zewnętrzna Szwecji w latach 1470-1503". W Szwecji przeprowadził wielomiesięczną kwerendę źródłową.
Po studiach rozpoczął pracę w gimnazjum Kreczmara - jednym z jego uczniów był późniejszy światowej sławy historyk amerykański Richard Pipes. Jednak w 1938 r. antysemityzm panujący w gronie pedagogicznym zmusił Małowista do zmiany miejsca pracy - od tej pory uczył w szkołach żydowskich. O antysemityzmie wicedyrektora szkoły Tadeusza Radońskiego wiemy ze wspomnień Pipesa. Małowist o tych doświadczeniach - jak wspomina historyk Włodzimierz Lengauer - niemal nie mówił.
W połowie lat 30. ożenił się z Marią Fryland, psycholożką. Obowiązki męża i nauczyciela łączył z pracą naukową. Aż do wojny pracował nad habilitacją, którą poświęcił Kaffie, kolonii genueńskiej na Krymie w XV w. Latem 1939 r. pojechał nawet na Krym, by zobaczyć obiekt swych naukowych fascynacji.
Parę dni po powrocie Małowista do kraju wybuchła II wojna.
Wojenny koszmar
Małowist niechętnie mówił o przeżyciach wojennych, zwłaszcza o pobycie w warszawskim getcie. Jednak zachowały się jego listy z tamtych czasów, które niedawno odnalazł prof. Szymon Rudnicki. Jak mówi Igor Kąkolewski, jeden z szóstki ostatnich uczniów Małowista, w ostatnich latach życia mimo wszystko wracał pamięcią do najstraszniejszych chwil w swoim życiu.
Pierwsze dwa lata wojny minęły względnie bezpiecznie, choć w narastającej biedzie. Zaangażował się w tajne nauczanie. Od 1941 r. wraz z żoną i teściową przebywał w getcie, zajmowali tam niewielkie mieszkanie przy Siennej. Tam wykładał na tajnych kompletach. Później został zatrudniony w jednej z niemieckich manufaktur, tzw. szopie. Zarazem gromadził materiały, które weszły do Archiwum Ringelbluma. Najgorsza chwila przyszła 13 sierpnia 1942 r. - kiedy Marian był w pracy, hitlerowcy zabrali żonę (wraz z matką) na Umschlagplatz, a stąd do Treblinki, gdzie zginęła.
Dał się przekonać do ucieczki na aryjską stronę. Na szczęście miał "dobry wygląd". Dzięki pomocy m.in. Stanisława Herbsta, Heleny Brodowskiej, Witolda Kuli i p. Czeczottowej, nauczycielki w gimnazjum Kreczmara, ocalał. Po pewnym czasie trafił na wieś w powiecie radzyńskim, gdzie zakonspirowany jako Józef Mil był nauczycielem.
Tam zastał go rok 1944. Udał się do Lublina i zaangażował w pracę w rozgłośni radiowej PKWN. Niestety niedługo potem wpadł pod ciężarówkę - wypadek na resztę życia uczynił go kaleką. W Lublinie odnalazła go Iza Bieżuńska, historyczka, specjalistka od starożytności. Znali się jeszcze sprzed wojny. Razem wrócili do Warszawy, gdzie pobrali się w 1947 r.
Małowist mógł wrócić do pracy naukowej. W 1947 r. habilitował się na podstawie pracy o Kaffie. Przetrwała wojnę w jednym egzemplarzu przechowanym przez Manteuffla.
Manteuffel zaangażował się w odbudowę Instytutu Historycznego UW, w gromadzenie kadry. Instytut zdominowały postacie znane z seminarium Handelsmana i działające razem z Manteufflem w czasie wojny w Biurze Informacji i Propagandy AK. Małowistowie otrzymali tam pracę.
Małowist otworzył seminarium z historii gospodarczej, które miało się stać jednym z najbardziej prestiżowych seminariów w Polsce. Wśród jego pierwszych uczniów byli mediewiści Stanisław Trawkowski i Tadeusz Lalik, wkrótce do tego grona dołączyli Benedykt Zientara, Antoni Mączak i Henryk Samsonowicz, a później Maria Bogucka, Andrzej Wyrobisz i Bronisław Geremek - wszyscy mają pierwszorzędne miejsce w dziejach historiografii najnowszej.
Jak po latach wspominał Mączak, jego mistrz "oferował coś zupełnie nowego - historię społeczno-gospodarczą" - ówczesne zainteresowania naukowe Małowista dotyczyły dziejów rzemiosła od XIV do XVII wieku.
To się nauczycie!
Wypada wspomnieć o roli Małowista w tworzeniu Instytutu Historii PAN formowanego w duchu konferencji metodologicznej w Otwocku z przełomu 1951 i 1952 r., która stała się symbolem stalinizacji w polskich naukach historycznych. Władze partyjne chciały, by instytutem kierowała Natalia Gąsiorowska-Grabowska, przedwojenna marksistka (jej wcześniejsze prace skądinąd do dziś zachowują wartość). Według władz skłonna była pilnować w nim linii partii. Do grona ścisłego kierownictwa IH zamierzano włączyć też Żannę Kormanową, działaczkę komunistyczną, historyczkę ruchu robotniczego.
Ten projekt wzbudził niepokój większości środowiska historycznego. Jak wspominał Małowist po latach w "Przeglądzie Historycznym", opowiedział o tym kłopocie swej kuzynce Marii Fuksowej, która pracowała w Kancelarii Rady Państwa. "Doradziła, byśmy się zwrócili wprost do prezydenta Bieruta (...). Obiecała utorować drogę". Z inicjatywy Małowista do kancelarii Bieruta udała się delegacja w składzie Tadeusz Manteuffel i Aleksander Gieysztor. Przedstawili swe wątpliwości co do działania nowo tworzonego instytutu. Udało im się utrącić pomysł obsadzenia na stanowisku dyrektora Gąsiorowskiej; miejsce to zajął Manteuffel, którego zasługi dla organizacji nauk historycznych w Polsce powojennej są powszechnie znane i niepodważalne.
Małowist przełamywał ograniczenia w dostępie polskich uczonych do obcych publikacji; dbał o możliwości ich kontaktu z uczonymi z innych krajów czy prowadzenia kwerendy w archiwach zagranicznych. Na swe zajęcia przynosił świeże prace zachodnich historyków - jego uczniowie mogli śledzić na bieżąco dyskusje toczone za żelazną kurtyną. Czytali Henriego Pirenne'a, którego Małowist cenił wysoko, i wielkich historyków gospodarczych - Fernanda Braudela czy Michaela Postana, z którymi się przyjaźnił.
Na fali odwilży 1956 r. umożliwiał studentom wyjazdy na stypendia zagraniczne na Zachodzie. W 1958 r. założył pismo naukowe "Acta Poloniae Historica" (kierował nim do 1971 r.). Ukazywały się w nim w najważniejszych językach obcych, wchodząc w międzynarodowy obieg, artykuły najważniejszych polskich historyków.
Typową cechą jego twórczości było pokazywanie problemów i uprawianie historii Polski w perspektywie porównawczej. Dlatego wymagał od uczniów znajomości kilku języków. Historyk Jan Kieniewicz wspomina: „Doskonale pamiętam, jak pewnego dnia profesor Małowist przyszedł na zajęcia i zapowiedział nam krótko, że za tydzień będziemy czytać »Descrittione... di tutti i Paesi Bassi « Lodovico Guicciardiniego. Ja się ośmieliłem powiedzieć, że my nie znamy włoskiego. Na co profesor trzasnął laską w podłogę: »To się nauczycie! «”.
Te prace żyją
Pod koniec lat 50. porzucił dzieje rzemiosła, kryzys feudalizmu. Zainteresował się historią Afryki w okresie przedkolonialnym. W Polsce nikt na ten temat jeszcze nie pisał. Do badań wciągnął kilku ze swoich uczniów, dziś znanych afrykanistów: Rafała Karpińskiego, Michała Tymowskiego i Bronisława Nowaka. Efektem były m.in. książki "Wielkie państwa Sudanu Zachodniego w późnym średniowieczu" i "Europa a Afryka Zachodnia w dobie wczesnej ekspansji kolonialnej". Te prace są dziś klasyką gatunku dla afrykanistów, a także ważną lekturą dla historyków pomagającą zrozumieć genezę epoki nowożytnej - czasu wielkich odkryć, ekspansji Europy.
W latach 70. napisał książkę o portugalskich konkwistadorach. Pasjonował się również historią wschodniej i środkowej Azji, czego efektem była książka o Tamerlanie.
Bezwzględnie przestrzegał reguł warsztatu historyka - jego prace zawsze były oparte na solidnej podstawie źródłowej traktowanej nieufnie. Krytykę źródeł doprowadzał do granic możliwości.
W projektach naukowych nigdy nie był osamotniony. Z jego inspiracji rozwijali poszczególne gałęzie historii jego uczniowie. Mączak i Samsonowicz zajmowali się handlem bałtyckim, Jan Kieniewicz napisał "Historię Indii", Nowak i Tymowski byli współautorami monumentalnej "Historii Afryki do początku XIX wieku".
Twórczość naukowa Małowista jest klasyką wpisaną w historiografię europejską - i aktualnym głosem w dyskusjach trwających w historiografii światowej. Na szczególną uwagę zasługuje jego praca "Wschód a Zachód Europy w XIII-XVI wieku" (1973). Przewijają się w niej wątki obecne w większości jego prac - nierównomierność rozwoju gospodarczego.
Duże znaczenie miała publikacja monografii, w której zaprezentował tezy o przyczynach i okolicznościach ekonomicznego rozejścia się Wschodu z Zachodem. We wstępie do swego trzytomowego dzieła "The modern world - system" amerykański historyk Immanuel Wallerstein pisze, że największy wpływ na kierunki jego badań mieli Braudel i Małowist. Praca Wallersteina, powszechnie dziś tłumaczona, jest punktem odniesienia dla historyków, socjologów, ekonomistów. Za jego pośrednictwem twórczość Małowista jest wciąż w żywym obiegu na Zachodzie. Również z jego wstępem ukazała się ostatnio po angielsku książka zawierająca wybór artykułów Małowista.
Mistrz płacze
Małowist pracował naukowo w czasach, gdy atmosfera w Polsce nie była najlepsza dla humanistyki. Do tego dołączył się Marzec '68 i klimat pomarcowy - czas wyjątkowo bolesny. Do tej pory Małowist był przekonany, że w Polsce Ludowej nie ma miejsca na antysemityzm. A jednak.
Jego uczeń Jan Szemiński, dziś profesor Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, świetny specjalista od dziejów Inków, wspominał: „Gdzieś w lutym przyszedłem do Mistrza. Pokazał mi ulotkę wierszowaną, którą jakieś bydlę wetknęło mu do skrzynki na listy. Ulotka nawoływała: »Żyda za pejs i za morze «. Mistrz płakał”.
Bardzo mocno przejmował się losem swoich uczniów, którzy z racji zaangażowania opozycyjnego czy pochodzenia znaleźli się wtedy w niebezpieczeństwie. Jednak - podkreśla Lengauer - miał poczucie dumy, że cały Wydział Historyczny UW zachował się niesłychanie przyzwoicie - nikt nie stracił tu pracy. Mimo że Małowist miał wiele okazji do wyjazdu na Zachód, opuszczenie kraju nie wchodziło w grę, a dodatkowym argumentem, by zostać w Polsce, była właśnie piękna postawa środowiska historycznego na UW.
Komunista i opozycjonista
Kiedy Małowist miał 14 lat, wstąpił do Związku Młodzieży Komunistycznej. W przemysłowej Łodzi na początku XX w. nędza robotników kontrastowała z luksusem właścicieli fabryk. Rodziło to niezgodę na zastany porządek społeczny. Stowarzyszenia komunistyczne oferowały rozwiązania, które mogły się wydawać atrakcyjne. Istotne znaczenie dla zaangażowania się Małowista w ZMK miało wykonanie wyroku śmierci na jego przyjacielu, komuniście Samuelu Englu, skazanym za zabicie policyjnego prowokatora.
Jednak w Warszawie związki Małowista z organizacją komunistyczną zaczęły się rozluźniać, by wygasnąć całkowicie. Tłumaczył to wtedy licznymi obowiązkami naukowymi, ale przyczyną był prostalinowski profil warszawskiego ZMK - Małowist skłaniał się wówczas ku trockizmowi.
Na studiach zaprzyjaźnił się z Henrykiem Jabłońskim związanym z PPS-em, w PRL-u przewodniczącym Rady Państwa, Maksymilianem Melochem, historykiem o poglądach lewicowych, i Anatolem Fejginem, który zasłynął po wojnie jako funkcjonariusz bezpieki.
Małowist pozostawał przy lewicowych przekonaniach. W powojennej rzeczywistości, która nie była spełnieniem jego marzeń, starał się realizować bliskie mu idee przede wszystkim w granicach uniwersytetu. W 1986 r. wspominał w wywiadzie: "Nie wstąpiłem do partii, ale byłem marksistą i jako taki musiałem walczyć na dwa fronty, z jednej strony przeciw reakcyjnym historykom dawnego typu, z drugiej - przeciw stalinowcom".
Najważniejszym aktem jego niezależności i odwagi było przystąpienie w 1978 r. do opozycyjnego Towarzystwa Kursów Naukowych. Tu znalazł się w towarzystwie m.in. Jerzego Jedlickiego, Henryka Wereszyckiego, Izydory Dąmbskiej, Tadeusza Kowalika czy Jana Kielanowskiego i Jana Józefa Lipskiego z KOR-u.
Meister
„To był wielki mistrz! Miał przydomek »Hochmeister «, ponieważ w języku staroniemieckim, a profesor zajmował się zakonem krzyżackim, to słowo znaczyło właśnie »wielki mistrz «” - mówił Samsonowicz w wywiadzie rzece „Świadek epoki”. Tak nazywali go niemal wszyscy uczniowie. Inaczej studenci w ostatnich latach jego życia, dla których był „dziadkiem”, gdyż interesował się także ich życiowymi problemami, które pomagał im rozwiązywać. Bo Małowist był nauczycielem akademickim z rzeczywistą pasją belferską.
Mistrzowskie w nim było to, że potrafił zainspirować uczniów do podjęcia badań w taki sposób, by mieli świadomość znaczenia podjętego tematu. Potrafił przedstawić im wielkie możliwości, jakie czekają ich w zawodzie historyka. Imponował wiedzą, kontaktami; zawsze był na bieżąco z tym, co się działo w nauce światowej.
Uczniowie Małowista już jako dojrzali naukowcy odwiedzali go w domu do końca życia, do końca też cenili jego opinie i rady. Zmarł 31 sierpnia 1988 r. w Warszawie. Pochowany jest na Cmentarzu Żydowskim przy Okopowej. Siedem lat później spoczęła tam też jego żona Iza Bieżuńska.
Atmosferę ostatniego jego seminarium, na kilka lat przed śmiercią Małowista, barwnie opisał jego uczestnik Dariusz Kołodziejczyk, dzisiejszy profesor UW: "Pamiętam ten szczególny nastrój: późny stan wojenny, ciemno na zewnątrz, mało przyjemnie, a ja się czułem jak w centrum świata". Takie były dyskusje, jakie się tam toczyły.
Był zainteresowany przede wszystkim wychowywaniem przyszłych naukowców. Dlatego długa - dłuższa niż tu przywołana - jest lista historyków z tytułami naukowymi, którzy wyszli z jego szkoły. Wiele ich różni: kierunki badań, pokolenie, metodologia. Jednak większość z nich łączy szczególna więź, która skupia ich wokół Mistrza.
*Tomasz Siewierski historyk, doktorant na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim