Wilde Oscar Sfinks bez tajemnic


Wilde Oscar

SFINKS BEZ TAJEMNIC

Sfinks bez tajemnic Strona 2/9

Wilde Oscar

SZKIC

Pewnego popołudnia siedziałem nad kieliszkiem wermutu przed „Cafe de la

Paix”, przypatrując się przepychowi i nędzy paryskiego życia i dumając nad

tą przedziwną panoramą próżności i ubóstwa, która roztaczała się przed

mymi oczyma, gdy usłyszałem, że ktoś woła mnie po imieniu. Obróciwszy się

ujrzałem lorda Murchisona. Nie widzieliśmy się od czasu, gdy razem

przebywaliśmy na studiach, ucieszyłem się więc bardzo z ponownego

spotkania i uścisnęliśmy sobie gorąco dłonie. W Oksfordzie przyjaźniliśmy

się szczerze. Lubiłem go ogromnie za jego urodę, prawość i wielkoduszność.

Mawialiśmy o nim, że byłby najlepszym kolegą, gdyby nie upierał się zawsze

przy mówieniu prawdy, ale sądzę, że podziwialiśmy go jeszcze bardziej za

tę jego szczerość. Teraz uderzyła mnie jakaś poważna zmiana, która zaszła

w jego osobie. Wydawał się zastraszony i zmieszany, jakby pełen

niepewności. Wyczułem, że nie może to wynikać z nowoczesnego sceptycyzmu,

gdyż Murchison był jak najdzielniejszym torysem i wierzył równie mocno w

Pentateuch jak w Izbę Lordów; wywnioskowałem więc, że chodzi o kobietę i

zapytałem go, czy jest żonaty.

— Nie rozumiem dość dobrze kobiet — odpowiedział.

— Mój drogi Geraldzie — rzekłem — kobiety istnieją po to, aby je kochano,

a nie po to, by je rozumiano.

Sfinks bez tajemnic Strona 3/9

Wilde Oscar

— Nie potrafię kochać nie ufając — odrzekł.

— To zdaje się wskazywać, że masz jakąś tajemnicę w swoim życiu; opowiedz

mi o niej, Geraldzie.

— Wybierzmy się gdzieś na przechadzkę — odparł — tu jest zbyt ludno. Nie!

nie ten żółty powóz — niech będzie jakikolwiek inny — o, choćby ten

ciemnozielony. — I po chwili toczyliśmy się wzdłuż bulwaru w kierunku

Madeleine.

— Dokąd pojedziemy? — spytałem.

— O, dokąd chcesz —odpowiedział — może do restauracji w Lasku Bulońskim —

zjemy tam obiad i opowiesz mi wszystko o sobie.

— Chcę przedtem usłyszeć o tobie — rzekłem — wyznaj mi swoją tajemnicę.

Wyjął z kieszonki i podał mi mały, safianowy pokrowiec zamykany na srebrną

klamrę. Otworzyłem go. Zawierał fotografię kobiety. Była to osoba wysoka i

smukła z luźno upiętymi włosami, z wielkimi oczyma o nieokreślonym

wyrazie, robiąca dziwnie malownicze wrażenie. Wyglądała na clairvoyante ,

a całą jej postać otulało bogate futro.

— Co o niej myślisz? —zapytał. —Czy to jest twarz kobiety prawdomównej?

Przyglądałem się uważnie. Wydało mi się, że jest to twarz osoby, która

ukrywa jakiś sekret, dobry czy zły, nie umiałem powiedzieć. Na

ukształtowanie się jej piękności musiało złożyć się wiele tajemniczych

wpływów, nie była to bowiem piękność plastyczna, raczej o podłożu

psychologicznym, a blady uśmiech igrający na jej wargach był zbyt

subtelny, aby mógł wyrażać prawdziwą słodycz.

— No, i co powiesz?, — spytał niecierpliwie.

Sfinks bez tajemnic Strona 4/9

Wilde Oscar

— To Gioconda w sobolach — odrzekłem. — Opowiedz mi o niej.

— Nie teraz — odparł — po skończonym obiedzie — i począł mówić o innych

rzeczach.

Dopiero gdy kelner przyniósł nam kawę i papierosy, przypomniałem Geraldowi

o jego obietnicy. Podniósł się z krzesła, przeszedł parokrotnie po pokoju

tam i z powrotem, po czym zasiadłszy w fotelu opowiedział mi następującą

historię:

— Pewnego wieczoru przechadzałem się po Bond Street około piątej po

południu. Natłok powozów był tak wielki, że hamował prawie całkowicie ruch

uliczny. Tuż przy trotuarze stała mała żółta jednokonka, która nie wiadomo

dlaczego zwróciła moją uwagę. Gdy wymijałem ten pojazd, wyjrzała z niego

kobieca twarz, ta sama, którą ci niedawno pokazałem. Oczarowała mnie od

razu. Przez całą noc myślałem o niej, a także przez cały dzień następny.

Włóczyłem się tam i na powrót po tej nieznośnie zatłoczonej ulicy,

zaglądając do każdego powozu i szukając oczyma żółtej jednokonki. Ale nie

dopatrzyłem się mojej belle inconnue i doszedłem do wniosku, że była tylko

sennym marzeniem. W jakiś tydzień później zostałem zaproszony na obiad

przez panią de Rastail. Obiad miał być o ósmej, ale jeszcze o wpół do

dziewiątej czekaliśmy w salonie. Wreszcie służący otworzył drzwi i

zaanonsował lady Alroy. Była to kobieta, której szukałem! Weszła bardzo

powoli: smuga księżycowego światła w szarych koronkach. Ku mojej

niesłychanej radości miałem być jej towarzyszem przy obiedzie. Ledwo

zasiedliśmy do stołu, zauważyłem zupełnie niewinnie:

— Zdaje się, że niedawno widziałem panią w przelocie na Bond Street, lady

Alroy.

Sfinks bez tajemnic Strona 5/9

Wilde Oscar

Słysząc to zbladła bardzo i rzekła przyciszonym głosem: — Niech pan nie

mówi tak głośno, mogą nas usłyszeć. Zdruzgotany tak niefortunnym

nawiązaniem rozmowy przerzuciłem się niedbale na temat francuskiego

teatru. Mówiła niewiele, cichym, melodyjnym głosem, przy czym zdawało się,

że ciągle się obawia, aby nas nie podsłuchiwano. Zakochałem się bez

pamięci, a otaczająca ją atmosfera tajemnicy wzbudziła we mnie wprost

namiętną ciekawość! Kiedy odchodziła — a odeszła prawie zaraz po

skończonym obiedzie — zapytałem, czy wolno mi będzie ją odwiedzić. Wahała

się przez chwilę rozglądając się, czy kto blisko nie stoi, po czym

odrzekła:

— Tak. Jutro, kwadrans przed piątą.

Pozostawszy z panią de Rastail prosiłem ją gorąco, by mi o niej jak

najwięcej powiedziała, ale usłyszałem to tylko, że jest wdową i że posiada

piękny dom w Park Lane, a gdy jakiś uczony nudziarz rozpoczął dysertację

na temat wdów, których istnienie dowodzi jakoby, że w małżeństwie przeżywa

jednostka silniejsza — wycofałem się i powróciłem do domu.

Nazajutrz przybyłem punktualnie do Park Lane, gdzie lokaj mi oznajmił, że

lady Alroy wyszła przed chwilą.

Zgnębiony i bardzo zdziwiony poszedłem do klubu i po długim namyśle

napisałem do niej list, zapytując, czy wolno mi spróbować szczęścia raz

jeszcze, któregokolwiek dnia po południu. Kilka dni minęło bez odpowiedzi,

wreszcie otrzymałem krótki bilecik zawiadamiający mnie, że lady Alroy

będzie w domu w niedzielę o godzinie czwartej. U dołu widniał zdumiewający

dopisek: „Proszę, niech pan nie adresuje tu listów do mnie. Wytłumaczę to,

gdy się zobaczymy.” W niedzielę przyjęła mnie i zachowywała się czarująco.

Sfinks bez tajemnic Strona 6/9

Wilde Oscar

ale gdy odchodziłem, prosiła usilnie, abym w razie potrzeby skierowywał

listy do pani Knox, na adres Księgarni Whittakera, Green Street.

— Istnieją powody — rzekła — dla których nie mogę otrzymywać listów we

własnym domu.

Przez szereg miesięcy widywałem ją często, a szczególna atmosfera

tajemnicy nigdy jej nie opuszczała. Chwilami sądziłem, że ulega władzy

jakiegoś mężczyzny, ale zdawała się być tak niedostępna, że nie mogłem w

to uwierzyć. Było mi naprawdę trudno dojść do jakiegokolwiek wniosku, gdyż

lady Alroy przypominała te dziwne kryształy, oglądane w muzeach, które są

w pewnych chwilach zupełnie przezroczyste, a w innych jak gdyby

przyćmione. Wreszcie postanowiłem prosić ją, by została moją żoną. Byłem

zniecierpliwiony i doprowadzony do rozpaczy nieustannymi naleganiami na

utrzymywanie w tajemnicy składanych przeze mnie wizyt i wysyłanych —

rzadko zresztą — listów. Napisałem do niej pod adresem księgarni z

zapytaniem, czy może mnie przyjąć nazajutrz, w poniedziałek, o godzinie

szóstej. Odpowiedziała: „tak”, i czułem się w siódmym niebie z nadmiaru

szczęścia. Byłem nią zupełnie odurzony pomimo jej tajemniczości — tak

myślałem wtedy — dzięki jej tajemniczości — tak sądzę dziś. A jednak nie!

Kochałem w tej kobiecie ją samą. Tajemnica niepokoiła mnie, doprowadzała

do szału. Ach, czemuż los naprowadził mnie na jej trop!

— Odkryłeś ją więc? — zawołałem.

— Obawiam się, że tak — odpowiedział. — Osądź to sam.

— W ten właśnie poniedziałek byłem na śniadaniu u mego wuja i około

godziny czwartej znalazłem się na Marylebone Road. Mój wuj, jak wiesz,

mieszka w Regent's Park. Chcąc dostać się do Picadilly po-

Sfinks bez tajemnic Strona 7/9

Wilde Oscar

szedłem skrótem przez szereg małych, obskurnych uliczek. I nagle

zobaczyłem przed sobą lady Alroy, w gęstej woalce, idącą bardzo

pośpiesznie. Doszedłszy do ostatniego domu wbiegła na schody, wyciągnęła

kluczyk i weszła do mieszkania. „Tu leży tajemnica” — rzekłem do siebie i

przyśpieszając kroku obejrzałem budynek. Wyglądał na dom, w którym

odnajmują pokoje. Na progu leżała zgubiona przez nią chusteczka.

Podniosłem chusteczkę i schowałem do kieszeni. Po czym zacząłem się

zastanawiać, co mam robić dalej. Doszedłem do wniosku, że nie mam prawa

szpiegować lady Alroy i pojechałem do klubu. O szóstej byłem u niej.

Leżała na kanapie, ubrana w domową, popołudniową suknię ze srebrzystej

tkaniny, ozdobioną jakimiś dziwnymi księżycowymi kamieniami, które zwykła

była nosić. Wyglądała prześlicznie.

— Jakże się cieszę, że pana widzę — rzekła — nie wychodziłam dziś przez

cały dzień.

Spojrzałem na nią osłupiały, po czym, wyciągnąwszy chusteczkę, podałem ją

właścicielce.

— Zgubiła to pani dziś po południu na Cumnor Street, lady Alroy — rzekłem

bardzo spokojnie. Nie sięgnęła po chusteczkę. — Co pani tam robiła? —

spytałem.

— A jakim prawem pan mnie o to pyta? — odpowiedziała.

— Prawem człowieka, który kocha panią — odrzekłem.

— Przyszedłem tu prosić, by pani została moją żoną.

Ukryła twarz w dłoniach i wybuchnęła potokiem łez.

— Pani musi powiedzieć mi prawdę — ciągnąłem dalej.

Wstała i patrząc mi prosto w oczy rzekła:

— Lordzie Murchison, nie mam nic do powiedzenia.

Sfinks bez tajemnic Strona 8/9

Wilde Oscar

— Pani chodziła tam na jakieś spotkanie! — wykrzyknąłem — oto pani

tajemnica!

Twarz jej zupełnie zbielała.

— Nie spotykałam się z nikim — rzekła.

— Czy nie może pani powiedzieć prawdy? — zawołałem.

— Powiedziałam prawdę — odparła.

Ogarnęło mnie szaleństwo, wściekłość. Nie wiem, co mówiłem, ale mówiłem

jej rzeczy straszne. A potem wybiegłem z tego domu. Nazajutrz napisała do

mnie; odesłałem jej list nie odpieczętowany i wyjechałem z Alanem

Colvillem do Norwegii. Gdy po miesiącu wróciłem do kraju, pierwszą rzeczą,

jaką przeczytałem w „Morning Post”, była wiadomość o śmierci lady Alroy.

Przeziębiła się w operze i zmarła po pięciu dniach na zapalenie płuc.

Zamknąłem się w domu, by uniknąć obcowania z kimkolwiek. Kochałem ją tak

bardzo, tak niesłychanie. Mój Boże, jak ja tę kobietę kochałem!

— Czy nie poszedłeś na tę ulicę, do tego domu? — spytałem.

— Tak — odpowiedział. — Pewnego dnia poszedłem na Cumnor Street. Nie

mogłem uczynić inaczej, niepewność stawała się torturą. Zastukałem do

drzwi, które otworzyła mi kobieta wyglądająca bardzo przyzwoicie.

Zagadnąłem ją, czy nie ma pokoi do wynajęcia.

— Właściwie — odrzekła — są do odnajęcia salony, gdyż osoba, która je

podnajmowała, nie pokazuje się od trzech miesięcy, a że zalega z czynszem,

więc może pan je zająć.

— Czy to ta pani? — spytałem wskazując na fotografię.

— Tak, tak, to ona — zawołała — a nie wie pan, kiedy zamierza tu powrócić?

Sfinks bez tajemnic Strona 9/9

Wilde Oscar

— Ta pani umarła — odrzekłem.

— Ach, panie! mam nadzieję, że nie! — wykrzyknęła kobieta. — To moja

najlepsza lokatorka. Płaciła mi trzy gwineje tygodniowo za to tylko, że od

czasu do czasu przesiadywała w moim salonie.

— Musiała się tu z kimś spotykać? — rzekłem, na co kobieta zapewniła mnie,

że nie, że ta pani zawsze przychodziła sama i nie widywała tu nikogo.

— Więc na Boga, cóż ona tu robiła? — zawołałem.

— Przesiadywała po prostu w salonie czytając książki, czasem zamawiała

herbatę.

Zupełnie nie wiedziałem, co na to rzec, wsunąłem kobiecie złotą monetę i

wyszedłem. A teraz, jak ci się zdaje, co to wszystko znaczyło? Nie

wierzysz chyba, że ta kobieta mówiła prawdę?

— Wierzę.

— Po cóż więc lady Alroy tam chodziła?

— Mój drogi Geraldzie — odrzekłem — lady Alroy była po prostu osobą

opanowaną przez manię tajemniczości. Wynajmowała te pokoje po to tylko, by

mieć przyjemność zapuszczania woalki i wyobrażania sobie, że jest

bohaterką romansu. Miała pasję stwarzania tajemnic, ale ona sama była

sfinksem bez tajemnic. Nic więcej.

— I ty naprawdę tak myślisz?

— Jestem tego pewien — odparłem.

Wyciągnął safianowy futeralik i wpatrzył się w fotografię.

— A może? — powiedział wreszcie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
SFINKS BEZ TAJEMNIC Oskar Wilde
Przedsiębiorczość bez tajemnic test 2 odp Role społeczne i organizacyjne, podręczniki szkoła średnia
Przedsiębiorczość bez tajemnic test 4 Komunikacja interpersonalna
LISTA PŁAC BEZ TAJEMNI1, księgowość rachunkowość
Peterson B Czas naświetlania bez tajemnic
bez tajemnic
Peterson B Kreatywna Fotografia bez Tajemnic
Przedsiębiorczość bez tajemnic test 3 Autoprezentacja
Przedsiębiorczość bez tajemnic Zasady rozwoju osobowości foliogram
Stężenia bez tajemnic 
Kreatywna Fotografia bez Tajemnic
Laboratorium Monitoringu Budżetu 'Budżet gminy bez tajemnic'

więcej podobnych podstron