Jasenovac to miejscowość w Chorwacji na granicy z Bośnią i Hercegowiną, położona w południowej części komitatu Sisačko-moslavačkiego u ujścia rzeki Uny do Sawy mająca współrzędne geograficzne to 45°16'N 16°55'E. Jasenovac jest stolicą gminy o powierzchni 168,5 km kwadratowych. Populacja miejscowości w 2001 roku wynosiła 2391 mieszkańców z czego 91% to Chorwaci a 5,9% Serbowie. W czasie II wojny światowej mieścił się tu największy w Chorwacji nazistowski obóz zagłady, założony przez faszystowskich Ustaszów w sierpniu 1941. Budowa składającego się z pięciu podobozów i zajmującego łącznie prawie 240 km kwadratowych kompleksu obozowego Jasenovac trwała od sierpnia 1941 do lutego 1942. Dwa najstarsze podobozy Krapje i Bročica zostały zlikwidowane w listopadzie 1941 roku. Przez pewien czas komendantem obozu był franciszkański zakonnik Miroslav Filipović - Majstorović, powszechnie zwany "fra sotona" czyli "braciszkiem szatanem". Jego ulubioną specjalnością było osobiste mordowanie kobiet i dzieci. Dla oszczędzania kul podrzynano więźniom gardła a w zawodach urządzonych w obozie 28 sierpnia 1942 zwyciężył fra Petar Brzica, który w jeden dzień, specjalnym nożem nazywanym "srbosjek" poderżnął gardła 1360 ludziom. Trzy nowo wybudowane podobozy które działały do końca II wojny swiatowej to:
* Ciglana (Jasenovac III)
* Kozara (Jasenovac IV)
* Stara Gradiška - obóz kobiecy (Jasenovac V)
W skład kompleksu obozowego zwanego po chorwacku jak i po serbsku "Koncentracioni logor Jasenovac" (serskie Логор Јасеновац) wchodziły także rozległe tereny na drugim brzegu rzeki Sawy w okolicach miejsciwości Donja Gradina i obóz dla dzieci w Sisak, w którym zamordowano ich około 19 tysięcy. Łącznie był to kompleks pięciu obozów i trzech podobozów nazywanych "specjalnymi". Całkowita liczba ofiar dość dokładnie oszacowana według różnych źródeł to około 120 tysięcy. Tworzeniem i zarządzaniem obozem zajmował się departament III Chorwackiej Policji Politycznej, Ustaszowskiej Bezpieki czyli Ustaska Narodna Służba: UNS.
Krwawa wojna na Bałkanach, trwająca w latach 90-tych XX wieku pochłonęła ponad 200 tysięcy ofiar, przyniosła ogromne zniszczenia materialne i wzmogła nienawiść pomiędzy Chorwatami a Serbami na kilka następnych pokoleń. Jej źródła sięgają II wojny światowej, gdy powstał praktycznie Polakom nieznany „bałkański Oświęcim”. Jasenovac to bałkański Auschwitz w Chorwacji, a katolicka cenzura przykrywa i tę potworną zbrodnię zasłoną milczenia. Próżno szukać jakichś informacji, zwłaszcza w języku polskim. W dniu 21 kwietnia 2006 roku odbyły się w Jasenovacu uroczystości z okazji 61 rocznicy wyzwolenia tego obozu zagłady. Prezydent Chorwacji, katolik Mesić, przyznał, że „Jasenovac był widownią ludobójstwa, holokaustu i zbrodni wojennych (...) Honor narodu chorwackiego ocalili w tych dniach bojownicy antyfaszystowscy, którym na zawsze powinniśmy być za to wdzięczni”. Ustasze zburzyli lub ograbili setki cerkwi i klasztorów prawosławnych, w wielu z nich urządzili sale tortur, używając najbardziej wymyślnych narzędzi. Świadek tamtych wydarzeń - włoski reporter, a więc sojusznik faszysta, nie wróg, Falconi - napisał, że: „prawie nie sposób wyobrazić sobie ekspedycję karną straszliwej kadry ustaszów bez księdza, w szczególności franciszkanina, który im przewodzi i podbechtuje ich”. Inny Włoch, prezes Włoskiego Towarzystwa Geograficznego Zoli, potwierdza to: „(...) ci jego [św. Franciszka] uczniowie i duchowi potomkowie, żyjący w NDH, zionąc nienawiścią, zabijają niewinnych ludzi, swych braci w Ojcu Niebieskim, mających ten sam język, tę samą krew, ten sam kraj rodzinny, mordują ich, grzebią ich żywcem...”.
Państwowym programem narodowo-katolickiego NDH reżimu Pavelića była eksterminacja Żydów, Cyganów i prawosławnych Serbów w celu pełnej faszyzacji i katolicyzacji kraju. Piusowi XII, „papieżowi Hitlera”, marzyła się "krucjata na bolszewików", "zniszczenie prawosławia", "likwidacja schizmatyków" i „nawrócenie Rosji”. Cel ten widział już blisko - w wyprawie Hitlera. Chorwacja II wojny światowej to przypadek szczególny. Kler prawie zawsze dokonywał zbrodni cudzymi rękami, wykorzystując podporządkowaną sobie władzę świecką. Nawet wyroki kościelnej inkwizycji wykonywali cywile, co dzisiaj daje kościelnym fałszerzom historii okazję do umywania rąk i uchylania się od odpowiedzialności za zbrodnie. W chorwackim, ultrafaszystowskim NDH puściły wszelkie moralne hamulce tak, że duchowni katoliccy mordowali ludzi własnymi rękami. Według historyków, aż 953 duchownych katolickich brało czynny udział w rzeziach! Katoliccy księża i mnisi w tym szczególnie franciszkanie przewodzili wielu bandom ustaszowskich morderców, a franciszkański zakonnik Miroslaw Filipović został komendantem obozu zagłady w Jasenovacu - „bałkańskim Oświęcimiu”. Do prześladowań kler katolicki nawoływał Chorwatów z ambon, a minister oświaty Budak jawnie głosił: "Część Serbów wybijemy, część wygnamy, a resztę, która musi przyjąć religię katolicką, włączymy do narodu chorwackiego... Wszystkie nasze poczynania wynikają z wierności wobec religii i Kościoła katolickiego". Nie tylko franciszkanie brali udział w rzezi, bo na przykład jezuita Kamber był szefem policji w Doboj w Bośni, a opisy dokonywanych przez niego tortur i morderstw dorównują sadyzmem mordom UPA na Polakach na Wołyniu. Gorliwi katoliccy ustasze lubili fotografować się w czasie akcji, dzięki czemu dobrze udokumentowali swoje zbrodnie. Masowe groby także pozostały jako dowody zbrodni klero-faszystowskiego reżimu.
Elementem faszystowskiego systemu zagłady były obozy koncentracyjne na Bałkanach. Największe z nich to Jasenovac, Stara Gradiska i Danica. Łagier Jasenovac, w którym zamordowano około 120 tysięcy ludzi, w tym 19 tysięcy dzieci, nazywany jest bałkańskim Oświęcimiem. Przez pewien czas jego komendantem był wspomniany franciszkanin Filipović, powszechnie zwany szatanem. Jego specjalnością było mordowanie ludzi motyką, w tym także kobiet i dzieci. Do pomocy komendant Jasenovac miał dziesiątki innych katolickich duchownych, którzy pomagali w dziele eksterminacji. Ten obóz zagłady w pełni zasługuje na miano katolickiego Oświęcimia. Wszak walczy się o nazwanie Oświęcimia obozem niemieckim. Obóz w Jasenovac znany był z masowego ścinania głów ludziom bo w ten sposób oszczędzano zbyt drogie do mordowania kule, a i zabijano po cichu. Dnia 28 sierpnia 1942 roku załoga obozu urządziła zawody w dokonywaniu mordów przez ścinanie głów. Zwycięzca, katolicki duchowny franciszkanin Brzica, w jeden dzień specjalnym nożem do podrzynania gardeł ściął głowy 1360 ludziom!
Ksiądz Aloj Stepinac, arcybiskup Zagrzebia i prymas Chorwacji, duchowy „opiekun” ustaszów, w 1942 roku został ich wojskowym duszpasterzem. Musiał wiedzieć o zbrodniach oraz wyczynach swoich duchownych, skoro w krótkim czasie pod ich przywództwem militarnym lub duchowym wymordowano prawie milion ludzi, a dwa miliony Serbów przymusowo ochrzczono katolicyzując groźbą śmierci. Arcybiskup Stepanic uzgodnił nawet przejmowanie serbskich cerkwi, a przymusowe nawracanie Serbów z prawosławia nazywał "dziełem bożym". W 1943 roku przedstawiał kurii zasługi ustaszów w nawracaniu na katolicyzm, dziękował duchownym, zwłaszcza franciszkanom. W tramwajach, urzędach, sklepach i restauracjach Zagrzebia nakazał rozwiesić tabliczki o treści: „Serbom, Żydom, koczownikom i psom wstęp wzbroniony”. Kiedy do wojny przystąpiły Stany Zjednoczone, a wkrótce nad Hitlerem zawisło widmo klęski, abp. Aloj Stepinac zaczął nagle mówić o prawach człowieka i nawet pomagał niedobitkom, ale obozy zagłady działały nadal, aż do końca wojny. W nowej Jugosławii stracono m.in. 139 franciszkańskich zbrodniarzy, a Kościół katolicki poddano pewnym represjom. Zrabowany ofiarom rzezi i pogromów ludobójczych olbrzymi majątek wart ponad 80 mln USD został zabezpieczony, i ukryty z pomocą Watykanu, a dzięki temu zapleczu finansowemu ustasze dokonywali dalszych terrorystycznych zamachów juz przeciwko Jugosławii Josifa Broz Tito.
Zbrodniarz Dinko Szakić Zmarł w Więzieniu
W dniu 21 lipca 2008 roku zbrodniarz Dinko Szakić, były komendant założonego przez pronazistowskich ustaszów w czasie drugiej wojny światowej obozu koncentracyjnego w Jasenovacu zmarł w więzieniu, gdzie odbywał karę 20 lat pozbawienia wolności za zbrodnie wojenne. Faszysta Dinko Szakić miał 87 lat i był ostatnim ze znanych żyjących komendantów ludobójczych obozów koncentracyjnych z czasów wojny. Po II wojnie światowej uciekł z Chorwacji i do 1998 roku mieszkał w faszystowskiej Argentynie. W 1998 roku został wydany Chorwacji, a w 1999 roku sąd w Zagrzebiu skazał go na 20 lat więzienia za zbrodnie w obozie w Jasenovacu, którego komendantem był w 1944 roku. W Jasenovacu zginęło okołó 80 tysięcy Serbów, oraz około 40 tysięcy Żydów, Romów i chorwackich antyfaszystów, razem ponad 120 tysięcy osób. Faszysta Dinko Szakić, odpowiedzialny za torturowanie i mordowanie więźniów, nie przyznawał się do winy, twierdził, że wszystko robił "dla dobra Chorwacji" i że więźniom "nic złego się nie działo". Sąd uznał jednak, że Dinko Szakić, były oficer ustaszowski, jako komendant "bałkańskiego Auschwitz", jak nazywany jest obóz w Jasenovacu, "zmuszał więźniów do pracy ponad siły, głodził, maltretował, torturował i zabijał oraz nie zrobił nic, by powstrzymać swoich podwładnych od robienia tego samego".
Pogrzeb Chorwata Dinko Szakića, który był komendantem ustaszowskiego obozu koncentracyjnego, wywołał międzynarodowy skandal. Rozpętał też dyskusję o wojennej historii katolickiej Chorwacji. Pogrzeb zbrodniarza, który w 1998 roku został rozpoznany i po latach spokojnego życia w Argentynie wydany Chorwacji, wywołał międzynarodowy skandal. Dnia 24 lipca 2008 roku, w czasie nabożeństwa żałobnego za byłego ustasza - jak napisał dziennik "Vecernji List" - żegnający go duchowny stwierdził, że "wszyscy Chorwaci powinni być dumni z Dinko Szakicia", a sąd, który go oskarżył, "oskarżył Chorwację i Chorwatów". Dominikanin Vjekoslav Lasić pochwalił też współpracujący z nazistami reżim ustaszy, mówiąc, że stał się on podstawą dzisiejszej Chorwacji. Podobnie myśli wielu Chorwatów, którzy jednak jak na razie są polityczna ekstremą. Faszysta Dinko Szakić został pochowany w mundurze z czasów wojny, w jakim paradował w obozie koncentracyjnym. Szczegóły prywatnej ceremonii pogrzebowej, w której wzięło udział około 300 osób, głównie skrajnych katolickich narodowców Chorwackich, dopiero teraz opisują media. Im jest ich więcej, tym bardziej protestują organizacje żydowskie i tropiące zbrodniarzy wojennych Centrum Szymona Wiesenthala. - Pogrzeb Dinko Szakicia to oburzająca manifestacja zatwardziałego rasizmu, antysemityzmu i ksenofobii - napisał w liście do prezydenta Chorwacji Stipe Mesicia Efraim Zuroff szef izraelskiego oddziału Centrum, który przyczynił się do osądzenia byłego komendanta. - Społeczeństwo chorwackie potrzebuje jasnego przypomnienia, że Dinko Szakić był masowym mordercą, a jednym z największych osiągnięć Chorwacji było jego oskarżenie i ukaranie - napisał Zuroff.
Prezydent Chorwacji Mesić oświadczył, że potępia nazistowskie przestępstwa, także te popełnione przez komendanta obozu w Jasenovacu. Zapowiedział też, że gloryfikację reżimu ustaszy w czasie pogrzebu zbadają władze. Wypowiedź księdza potępił również ambasador Izraela w Zagrzebiu. Kierowany przez przez Szakicia obóz był miejscem kaźni tysięcy Serbów, Żydów i Romów. Leży 60 km od Zagrzebia i dziś nazywany jest "chorwackim Auschwitz". Łagier Jasenovac, w którym zginęło około 120 tysięcy osób, nie był niemieckim obozem zagłady na chorwackiej ziemi, jak to się czasem przedstawia. Za zgodą nazistów zbudowali go i prowadzili chorwaccy ustasze, którzy w czasie II wojny sprzymierzyli się z hitlerowcami w imię walki o niepodległą Chorwację i jej etniczne oraz wyznaniowe oczyszczenie. Jasenovac uchodził za najokrutniejszy z około 40 dotąd zidentyfikowanych i zbadanych miejsc masowej zagłady prowadzonych przez chorwackich faszystów. Zbrodniarz ludobójca Dinko Szakić, który umarł w więzieniu, nigdy nie wyraził skruchy. Już po aresztowaniu stwierdził, że jest dumny z tego, co zrobił, i gdyby zaszła taka potrzeba, powtórzyłby to jeszcze raz. O obozie zagłady w Jasenovacu mawiał, że była to legalna instytucja działająca na podstawie prawa i że przebywali tam jedynie wrogowie państwa chorwackiego, którzy chcieli je zniszczyć. - Jeśli zabijaliśmy ludzi, robiliśmy to w imieniu prawa - mówił.
Ante Pawelić błogosławiony: USTASZE - Religijni Rzeźnicy
Ustasze to potoczne określenie członków chorwackiej skrajnie nacjonalistyczno i proniemieckiej organizacji terrorystycznej Ustaša (serb.-chorw. Ustaše - powstańcy, buntownicy). Organizację założył 7 stycznia 1929 we Włoszech Ante Pavelić, zbiegły z Królestwa SHS po objęciu władzy przez króla Aleksandra I. Celem ustaszy była niepodległość Chorwacji, wyodrębnionej ze zdominowanej przez Serbów Jugosławii, ale także stworzenie państwa narodowo-katolickiego. Działając z terytoriów Włoch, Węgier i Austrii przeprowadzili wiele katolickich akcji terrorystycznych. Represjonowani po 1945 w Jugosławii, odtworzyli swoją organizację na emigracji. W latach 60-tych i 70-tych XX wieku dokonali kilku zamachów na dyplomatów jugosłowiańskich, m.in. w marcu 1971 w Sztokholmie zamordowali ambasadora Jugosławii. Ustasze pojęcie z serbsko-chorwackiego ustaše — “powstańcy”, “buntownicy”, to potoczna nazwa członków chorwackiej narodowo-katolickiej tajnej organizacji Ustaša - Hrvatski Oslobodilački Pokret, utworzonej we Włoszech 7 stycznia 1929 przez Ante Pavelicia, mającej na celu secesję Chorwacji ze zdominowanej przez Serbów Jugosławii. Ustasze przeprowadzali liczne akcje terrorystyczne, m.in. w 1934 dokonali zabójstwa króla Jugosławii Aleksandra I w Marsylii. W okresie II wojny światowej współpracowali z nazistowską III Rzeszą i faszystowskimi Włochami. W roku 1941 Ante Pavelić proklamował powstanie Niezależnego Państwa Chorwackiego. Ustasze brali czynny udział w eksterminacji mniejszości narodowych, religijnych i komunistów.
Za wiedzą i zgodą Watykanu, jego legata - Josipa Ramiry Marconego oraz arcybiskupa Zagrzebia - Stepinaca, będącego od roku 1942 duszpasterzem armii ustaszów, rozpoczęło się przymusowe nawracanie na katolicyzm prawosławnej ludności serbskiej. W bluźnierczy i haniebny sposób akcję tę nazwano „dziełem bożym”. Od roku 1941 Ante Pavelić i Pius XII regularnie składali sobie świadectwa uprzejmości. Urzędnicy brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych, obserwujący coraz częstsze kontakty przedstawicieli Zagrzebia i Rzymu i oburzeni tym, iż papież, jako najwyższy biskup katolicki, przestawał z osławionym terrorystą i mordercą - nazywali go „największym tchórzem naszego czasu”.
W maju 1943 roku Ante Pavelić poprosił o kolejną audiencję i dowiedział się, że „ojciec święty” nie ma nic przeciwko temu, może go jednak przyjąć nie jako szefa państwa aby uniknąć dalszych napięć z zachodnimi aliantami lecz jako osobę prywatną. Papież Pacelli ponownie zapewnił faszystowskiego mordercę o swej osobistej przychylności. Według szacunków zawartych w aktach amerykańskich służb specjalnych w owym czasie już 150 tysięcy prawosławnych Serbów padło ofiarą chorwackiego terroru. Ante Pavelić pozostawał także w ścisłych kontaktach z faszystowskimi przywódcami niemieckimi. Podczas pewnego spotkania w Berlinie przechwalał się całkowitym rozwiązaniem kwestii żydowskiej w swym kraju. O tym, jakich bestialstw dopuszczali się jego oprawcy, przekonał się pewien włoski reporter wojenny, któremu Ante Pavelić wręczył wielką miskę wypełnioną czymś przypominającym ostrygi. Na pytanie Włocha chorwacki führer odpowiedział, że jest to prezent jego wiernych ustaszów: 40 funtów serbskich oczu.
Centralny organ ustaszów — „Hrvatski Narod” — podał dnia 5 września 1943 roku, że Pius XII przyjął na specjalnej audiencji 110 chorwackich policjantów przebywających na szkoleniu we Włoszech. Na pożegnanie każdy z nich otrzymał od papieża jakiś upominek oraz błogosławieństwo. I gdy w roku 1945 faszyści chorwaccy złożyli wizytę w Rzymie, Pacelli (papież) zapewnił ich, że użyje całego swego autorytetu, by zapobiec uwięzieniu Ante Pavelića, którego „uważa za dobrego człowieka i dobrego katolika”. Pewnym jest także, że Andrija Artuković, minister spraw wewnętrznych Pavelića, wypowiedział takie oto zdanie: „Kierowałem się zasadami moralnymi Kościoła katolickiego”. Profesor Vladimir Dedijer - jugosłowiański historyk (zm. 1990 r.) przytacza dane, a potwierdzają też je i inne źródła, z których wynika, iż zorganizowane bandy Ante Pavelića zamordowały co najmniej 750 tysięcy Serbów, 60 tysięcy Żydów oraz 26 tysięcy Cyganów. To razem 836 tysięcy zidentyfikowanych i policzonych trupów reżimu ustaszy. Materiał dowodowy obejmuje zeznania naocznych świadków, pamiętniki i blisko dziewięć tysięcy zdjęć dokumentacji.
Bombami zabijali ustasze i ich duchowni pomocnicy między innymi dzieci, które najpierw, jeszcze żywe, wrzucano do masowych grobów. Potem na to wrzucano ich zabitych rodziców, którzy oglądali egzekucję swoich dzieci i zasypywano. Karabinów i broni maszynowej używali do masowych egzekucji, przeprowadzanych z wyszukanym okrucieństwem. Strzelali w nogi, potem w brzuchy, wreszcie w piersi. Innym narzędziem mordu były noże rzeźnickie, którymi przecinano szyje niewinnych ofiar, odmawiających przyjęcia katolicyzmu. Toporami najczęściej mnisi i żołnierze ćwiartowali Cyganów (Romów). Rozcinali Cyganom głowy, brzuchy i klatki piersiowe. Posługiwali się także, starając się nie wzbudzać wiele hałasu i rozgłosu, siekierami ciesielskimi, używając ich do rozłupywania głów, łamania kręgosłupów i rozcinania arterii. Podczas masowych mordów używali ponadto drewnianych młotków, tak że uderzane nimi wielokrotnie bezbronne ofiary padały martwe. Tak zwane „ciche egzekucje” bandy morderców reżimu chorwackiego wykonywały ze szczególną lubością. Do zabijania dzieci i kobiet stosowały one także żelazne pręty, specjalnie w tym celu produkowane w jednej z fabryk. Bito na oślep w głowy i tułowia, a także tymi prętami gwałcono kobiety ropruwając łona i brzuchy po ich normalnym wielokrotnym zgwałceniu przez ustaszów. Ludzi chorych i starych zabijano kilkoma uderzeniami żelaznych młotków. A wszystko za to, że były prawosławne, żydowskie lub cygańskie, za to, że nie chciały przymusowo się ochrzcić i przejść na katolicyzm rezygnując ze swej dobroczynnej wiary.
Pewien katolik, franciszkanin o nazwisku Filipović, zwany „szatanem”, ze szczególną pasją uśmiercał dzieci i chorych, posługując się motyką. Jedna z najstraszliwszych metod mordowania, służąca przedłużaniu męki ofiar, polegała na deptaniu ofiar i skakaniu im po brzuchach aż do zmiażdżenia wątroby i śledziony. Także skórzanymi batami fanatyczni i spragnieni krwi słudzy „świętego” Kościoła katolickiego chłostali na śmierć „niewierne” dzieci, kobiety i mężczyzn. Powieszenie było aktem łaski. Te zbrodnicze bandy piekły i paliły ludzi żywcem jak za czasów inkwizycji, przybijały ich do drzwi, wyłupywały oczy, rozcinały piersi, wyrywały języki.
Vladimir Dedijer, który w czasie wojny wyzwoleńczej, prowadzonej przeciw wojskom okupacyjnym, przebywał w kwaterze armii partyzanckiej dowodzonej przez Józefa Broz Tito, do swej książki o Jasenovacu dołączył rejestr zawierający nazwiska 5 arcybiskupów, 17 biskupów, 8 kardynałów, 119 księży katolickich i 22 franciszkanów. Na liście znajdują się także profesorowie teologii, katecheci, kanonicy, opaci i prałaci. Sześć stron zajmuje spis rzymskokatolickich zbrodniarzy, odznaczonych orderami za swe „zasługi dla państwa ustaszów”.
Życzliwość Stolicy Apostolskiej wobec ludobójców trwała nawet po II wojnie światowej. Jeden z nielicznych, którzy stanęli przed sądem, arcybiskup Zagrzebia, Stepinac, został skazany, jak informuje wydawca Jasenovaca, na szesnaście lat ciężkich robót. Watykan zaprotestował przeciwko temu, i to ze skutkiem, gdyż już po pięciu latach Stepinac znalazł się na wolności, a nawet otrzymał godność kardynała. Żaden z uczestniczących w morderstwach „duchownych duszpasterzy” nie został przez Rzym pociągnięty do odpowiedzialności ani ekskomunikowany. Ani frater Filipović, jeden z komendantów obozu koncentracyjnego w Jasenovacu, ani przyjaciel Pavelića - niejaki Draganović, teolog chorwacki. O zakresie wpływów Kościoła rzymskiego może dać wyobrażenie fakt, iż owo ludobójstwo właściwie aż do dnia dzisiejszego, do poczatków XXI wieku mogło pozostać pokryte milczeniem.
Po zakończeniu II wojny światowej tenże sam Draganović, którego ochraniał pewien duchowny, pracujący w sekretariacie Piusa XII, zorganizował watykańską komisję pomocy uchodźcom - Commissione Pontificia d'Assistenza. Nie tylko masa chorwackich morderców, tropionych przez aliantów, ale także zbrodniarze wojenni z faszystowskich Niemiec mogli, korzystając z usług tej organizacji, rozpłynąć się bez śladu. Jedną z dobrze zorganizowanych tras ucieczki, nazwanych przez Aaronsa i Loftusa „ratlines”, czyli „szczurzymi liniami”, zbiegł także sam Ante Pavelić, uchodząc słusznej sprawiedliwości. Sieć przerzutu ludzi zaczynała się w Austrii i przez Triest oraz Wenecję prowadziła do rzymskiego klasztoru San Girolamo przy via Tomacelli 132. Tam znajdowała się centrala rozdzielcza, skąd Draganović i ów sekretarz papieża Pacellego kierowali całą akcją. Dziesiątki tysięcy ludzi, jak zapewniają Aarons i Loftus, powołując się na dobrze zorientowanych świadków, skorzystało z pomocy Watykanu i uciekło do Ameryki Południowej, Północnej i Australii.
Amerykańskie i angielskie służby specjalne bez większych rezultatów czy raczej bez zaangażowania tropiły Ante Pavelića. Udało im się jednak ustalić, co następuje: w styczniu 1946 roku opuścił on, prawdopodobnie w przebraniu zakonnika, klasztor w Klagenfurcie. Po przebyciu Austrii znalazł schronienie w rzymskim kolegium przy via Giacomo Belli. W maju 1946 roku - o czym wiadomo z poufnych źródeł przebywał po części na eksterytorialnym terenie Watykanu, po części w rezydencji Castel Gandolfo, gdzie wielekroć spotykał się z papieskim sekretarzem. Opuścił teren państwa watykańskiego korzystając z samochodu jednego z urzędników watykańskich, opatrzonego numerami korpusu dyplomatycznego, co chroniło go przed oczyma służb specjalnych. Gdy jednak sekretariat stanu otrzymał informacje z Londynu, Paryża i Waszyngtonu o bliskim aresztowaniu Ante Pavelića, do sprawy włączył się ponownie papieski sekretarz, uniemożliwiając planowaną akcję. Dnia 13 września 1947 roku Pavelić pod nazwiskiem Pablo Aranyos opuścił Włochy, a 6 listopada przybył statkiem do Buenos Aires w Argentynie. Po jego śmierci, która nastąpiła w Madrycie w roku 1959, ręce spleciono mu - według zeznań naocznych świadków - różańcem otrzymanym przezeń od Pacellego podczas pierwszej audiencji w Watykanie. Umierającemu zbrodniarzowi błogosławieństwo przesłał następca Pacellego, kolejny papież - Giuseppe Roncalli.