Kres Feliks W Mag


FELIKS W. KRES

MAG

Ciężkie, złote drzwi rozchyliły się powoli pozwalając wślizgnąć się memu zaciekawionemu spojrzeniu do wielkiej sali wykładanej szmaragdowymi kafelkami. Mieszkałem w pałacu, ale w lazience. Pani nigdy dotąd nie byłem. Po pierwsze dlatego, że nikt jeszcze nie dostąpił tego zaszczytu, a po wtóre pałac był tak wielki, że mało kto znał więcej, niż dziesiątą jego część. Bywało, że dworzanie zamieszkujący północne skrzydło w ciągu całego życia nie dotarli dalej, niż do skrzydła północno-wschodniego. Postąpiłem dwa kroki naprzód, wzrok mój prześliznął się po tysiącu srebrnych, nie grubasznych od ramienia kolumn. Misternie rzeźbione, delikatnie, lecz ze stanowczą siłą podpierały sufit, kryjący się za lekką, błękitno-białą mgiełką. Otaczały one zwartym szykiem niewielki, owalny basenik, wypełniony granatową wodą. Uczyniłem kolejne dwa kroki. Niski, melodyjny, przypominający tchnienie głos zaanonsował - Jego Wysokość Książę Deloa, Twój Nadworny Mag o Pani- Potrafiłem wyglądać tak, jak chciałem. Teraz musiałem ukazać się Najpiękniejszej jako człowiek, na którego nie warto napluć. Choć lekko już oszołomiony otaczającym mnie Pięknem, wierzyłem jednak, że mi się to uda; Najpiękniejsza widziała mnie zaledwie kilka razy.

Ukląkłem i na kolanach poczołgałem się ku drzwiom. Gdy do nich dotarłem, dotknąłem głową posadzki o odtąd toczyłem ją po błyszczących jak zwierciadła srebrnych płytkach. Odbijała się w nich moja wykrzywiona kretyńsko twarz, mrugały z posadzki lekko zezujące oczy półidioty.
- Zatrzymaj się, Książę. Wstań! - Głos był dźwięczny, młody, stanowczy. Głos Pani.
Byłem tak zdumiony, że na moment zapomniałem o głupkowatym wyrazie twarzy. Musiała to zauważyć, bo gdy odrywałem głowę podłogi, powiedziała:
Jeszcze jedna oznaka twojego nienaturalnego zachowania się i zabiję cię. Wiem doskonale, że nie jesteś głupcem.
Powoli odpężyłem się, przekształcając pokrywająca moją twarz maskę w swoje zwykłe rysy.
- Wybacz, Królewno Światła - wyszeptałem - nie wierzę we własne szczęście. Nikt przedemną nie dostąpił zaszczytu klęczenia przed Tobą przez cały czas trwania rozmowy.
- Istotnie, jesteś pierwszym człowiekiem, któremu na to pozwoliłam. Lecz nie koniec na tym. Wolno ci patrzeć na mnie przez cały czas trwania rozmowy.
Zadrżałem:
- Pani moja, nie śmiem...
- Powiedziałam, że pozwalam, więc spiesz się, bym nie pożałowała swych słów.
Oszołomiony pięknem Jej głosu powoli unisłem oczy. Natychmiast poraził mnie blask rozsiewany przez cudowne oszlifowane diamenty, z których zbudowany był niski, z trzech stron otoczony ścianą kolumn stół. Na nim leżała Córa Niebios. Niewolnice i niewolnicy odstępowali Jej boskie ciało, namaszczając je cudownie pachnącymi olejkami
Klęczałem w milczeniu, z rozkoszą kontemplując piękno opalonego na brąz ciała Boskiej Pani. Widziałem Ją z bliska po praz pierwszy,  ogóle byłem chyba pierwszym ( nie licząc rzecz jasna niewolników) człowiekiem, który mógł patrzeć na nią z tak niewielkiej odległości. Dworzanie i lud podziwiali Ją czasem, gdy znużona przebywaniem w pałacu przechadzała się po parku lub też zażywała kąpieli w Jeziorze, lecz nigdy podczas rozmowy z Nią. Zresztą  zaszczytu rozmowy z Panią dostępowali tylko nieliczni. Nic więc dziwnego, że klęczałem na srebrnej posadzce oszołomiony nie tylko Pięknem, ale i tyleż zdumiewającą, co zagadkową łaskawością Pięknej Pani.
- Wezwałam cię, Książę, w związku z niepokojącymi wydarzeniami, jakie ostatnio miały miejsce na terenie naszego kraju - Najpiękniejsza z wdziękiem przetoczyła się na brzuch, wystawiając plecy na zabiegi niewolników. Potrząsneła złotowłosą łaskawością. - Wiesz zapewne, o czym mówię?
- Nie, o Najpiękniejsza - poczułem, że skóra mi cierpnie na grzbieice.
- Czyżby? Doniesono mi, że ty, Książę, brałeś udział w Wielkim Zebraniu Magów. Czyżbyś nie wiedział, o czym tam rozmawiano?
Zaniepokoiłem się nie na żarty. A więc jednak...
- Wiem o wszystkim, co zostało tam powiedziane, o Pani.
- I cóż - wąska, wypielęgnowana dłoń wyciągnęła się ku jednemu z niewolników, który natychmiast, za pomocą małego pędzelka, począł ją pokrywać czarnymi i czerwonymi kwiatami.
Poczułem, że bladnę. Zrozumiałem, że jedynym moim ratunkiem jest sugestia. Przez długą chwilę walczyłem z obezwładniającym Pięknem, nim udało mi się skoncentrować.
- Pani - zacząłem cichym, monotonnym głosem - wiesz dobrze, że jestem Twoim najwierniejszym i najpokorniejszym sługą. Iwesz też, że nigdy nie kłamię i to, co powiem...
Zauważyłem, jak malutkie, śliczne wykrojone usteczka ściągały sie w wąską ryskę. W tej samej chwili moi Sprzymierzeńcy zasygnalizowali mi niebezpieczeństwo. Nim zdążyłem zorientować się w sytuacji, otrzymałem potężny cios biczem przez plecy. Zachwiałem się, wtedy spadło drugie uderzenie. Upadłem na twarz, na posadzkę.
- Przewidziałam twoje sztuczki, Książę - posągowe ciało drżało od powstrzymywanego śmiechu. - Mam Sprzymierzeńców Koldorna. Są oni potężniejsi od twoich. Będziesz mówił?
Z trudem podnisłem się na kolana. Natychmiast spadł na mnie trzeci cios, tym razem przez głowę. Bicz przeciął skórę, poczułem na twarzy lepkie strumyczki krwi. Znów upadłem
- Pani, wybacz mi - wycharczałem - powiem wszystko. Na Wielkim Zebraniu obecnych było dwudziestu siedmiu Czarowników ze wszystkicg regionów kraju. Wybacz mi, Pani! Zgrzeszyłem ciężko, to prawda...
Bicz po raz czwarty przeciął moją skóre.
- O czym mówiliście? - Najpiękniejsza z zadowoleniem przyglądała się kwiatom na swej drobnej dłoni.
Próbowałem wymyślić jakieś zręczne kłamstwo, ale ból i Piękno odbierały mi przytomność. Wykrztusiłem:
- Wysnuliśmy teori, że to człowiek powinien dominować nad Pięknem, powinien wyzwolić się spod jego władzy...
- Co takiego?! - zdumiała się Pani. - Mów dalej!
- To wszystko, Zorzo...
- Na pewno? - Najpiękniejsza skinęła głową, bicz znowu przeciął moją skórę.
- Na pewno, o Najpiękniejsza...
Następnie uderzenie.
- Pani, powiedziałem już wszystko, uwierz mi!
- Wystarczy. - Boska Pani zmarszczyła rozkosznie nosek i zaśmiałą się dźwięcznie. - A teraz słuchaj, Deloa, Co ci powiem; nie zabiję cię, choć powinnam. Będziesz żył, ale dla mnie. Od jutra mój wysłannik będzie przekazywał ci szczegółowe rozkazy. Od tego, czy i jak je wykonasz, będzie zależała twoja dalsza kariera i... życie.
Lektyka była wymoszczona puchem, ale moje poszarpane ciało reagowało bólem na najdelikatniejszy nawet dotyk. Przez całą drogę zaciskałem z bólu zęby. Gdy tylko niewolnicy donieśli lektykę do moich apartamentów, natychmiast przy pomocy Sprzymierzeńców sporządziłem maść gojącą. Odetchnąłem z ulgą, gdy rany zabliźniły się w oczach.
"Sprzymierzeńcy, co mam robić?"
"Porozum się z uczestnikami Wielkiego Zebrania. Przedstaw im sytuacje"
"Zrobie tak, jak radzicie, ale gdzie ich szukać?"
"Deltreos przebywa obecnie w stolicy. Przeniesiemy cię do niego".
Deltreos był jednym z najpotężniejszych Magów w Państwie. Niezwłocznie powierzyłem swą świadmość Sprzymierzeńcom i natychmiast ujrzałem komnatę Deltreosa. On sam pochylał się nad stołem, na którym rozłożone były karty gęsto zapisanego papieru.
- Czekałem na ciebie, Mistrzu Deloa - powiedział, nie unosząc nawet głowy. - Moi sprzymierzeńcy towarzyszyli ci podczas wizyty u Najpiękniejszej. Pragnę ci podziękować w imieniu całego Wielkiego Zebrania. Zachowałeś sie, jak przystało na członka naszego zgromadzenia.
"Dlaczego, Mistrzu, twoi sprzymierzeńcy nie ukazali się oczom mej duszy?"
- Dusza twa, Deloa, była kontrolowana przez Koldorona i jego Sprzymierzeńców.
"Jak to? Więc Kolodorn był w łazience Pani?"
- Owszem, pod postacią jednego z jej niewolników. Ale ty, Deloa, nie mogłeś o tym wiedzieć, Kolodorn ma potężniejszych Sprzymierzeńców niż ty.
"Co mam robić, Mistrzu?" - zapytałem po długiej chwili milczenia.
- Możesz wrócić do pałacu, ale nie wolno ci przyjmować posłańców od Najpiękniejszej, ani spotykać się z Pięknem.
"Nie chcę wracać do pałacu, Mistrzu. Nic tam po mnie. Powiedz mi co moge zrobić dla Sprawy, a będę posłuszny".
Mistrz Deltreos bardzo powoli uniusł głowę znad stołu. Jego nieobecne oczy świadczyły oczy świadczyły o tym, że Mag rozmawia ze Sprzymierzeńcami. Myśl jego i Sprzymierzeńców biegły nieuchwytnymi dla mnie drogami. Minęła długa chwila, nim się odezwał:
- Jedynie Ludzie-zza-gór - powiedział - nie podlegają Pięknu. Tylko przy ich pomocy możemy udowodnić, że piękno nie znaczy: Dobro.
"Mistrzu - powiedziałem cicho - wybacz, lecz nie zrozumiałem wszystkich słów wygłoszonych przez ciebie na Wielkim Zebraniu. Czy mógłbyś mi je teraz wyjaśnić?"
Mistrz Deltreos powoli zbierał myśli. Wreszcie rzekł:
- Nie, Deloa. Niewiele zrozumiałeś, bo chciałem, byś niewiele zrozumiał. Czasem lepiej jest niewiedzieć wszystkiego, bezpieczniej. Powiem ci tylko, że nie jesteś jedynym, który nic nie zrozumiał. Tylko dwaj Mistrzowie oprócz mnie znają Tajemnicę. Są to Elosteo i Hagrodoa. Prosiłaś mnie o zadanie - otrzymasz je. Udasz się do Ludzi-zza-gór, porozumiesz się z nimi. Zrozumiesz wszystko, gdy spotkasz się tam z Hagrodoa. A teraz, Mistrzu Deloa, złożymy wizytę Najpięknieszej.

Najpiękniejszą odnaleźliśmy w jednej z Jej osobistych komnat. Towarzyszył jej Koldoron, lecz nie obawialiśmy się go. Połączenie siły naszych Sprzymierzeńców pozwoliły nam na zatajenie swej obecności.
Przyczailiśmy się pod sufitem tuż przy najpotężniejszej, centralnej kolumnie, bogato zdobionej srebrem. W tym miejscu sufit wykonany na podobieństwo morskich fal marszczył się na kształt ogromnego wiru. Zawieszona w powietrzu mgiełka przywodziła na myśl rozpylone nad wściekłe uderzającymi o siebie falami drobinki wody.
Pani, stąpając lekko po uginającej się pod jej bosymi stopami podłodze podeszła do klęczącego przy drzwiach Koldorona. Piękno Jej lekkiego kroku uderzyło we mnie jak obuchem. Przez chwilę byłem gotów ujawnić się, błagać Ją o przebaczenie za swe szpiegowskie zamiary, za kradzież Jej Piękna...
"Uspokój się Deloa - Deltreos zasyczał tak obrzydliwie, że przywróciło mi to przytomność. - Patrz i słuchaj".
Znów spojrzałem w dól. Koldoron mówił właśnie:
- Proponuję poczekać na rozwój wypadków, o Pani. Uczestników Wielkiego Zebrania nie wolno lekceważyć.
- Wygubimy ich przy pomocy Deola - głos Pani brzmiał jak cudna muzyka. Słuchając Jej głosu czułem dreszcze na całym ciele.
- Mylisz się, o Najpiękniejsza. Deola nie będzie pracował dla nas.
- Jak to?
- Możesz mi wierzyć, Zorzo. Sprzymierzeńcy Deloa niewiele są warci, natomiast on sam... Nie ma Maga, o Pani, który potrafi odczytać jego myśli.
- Wynika z tego, że i ty ich nie jesteś w stanie przeniknąć?
"Deola!" - głos Deltreosa wyrwał mnie z wywołanego Pięknem odrętwienia. Znów zaczołem zwracać uwagę na rozmowę.
- Masz słuszność, o Pani - mówił Koldoron. - Deloa potrafi ukryć swoje myśli nawet wtedy, gdy jest oszołomiony Pięknem.
- A więc potrafisz powiedzieć, co myślał, gdy z nim rozmawiałam?
- Nie o Pani. Wiem tylko, że mówił prawdę. Ale czy całą prawdę...
Najpiękniejsza gniewnie zacisnęła usta.
- Więc to tak... Co radzisz?
- Już powiedziałem, o Pani: czekać na rozwój wypadków.
Pani potrząsneła głową.
- Nie- powiedziała stanowczo. - Nie wolno nam tego zostawić. Okazuje się, że Deola jest niebezpieczniejszy niż przypuszczałam. Musimy go usunąć. Czy zrobisz, Koldoronie?
Czarownik z uśmiechem skinął głową. 
"Tak więc Mistrzu Deola, sprawa się skomplikowała - Deltreos był wyraźnie zatroskany.
- Będziesz musiał walczyć z Koldoronem".
"Wiesz doskonale, Mistrzu - odparłem - że Koldorn jest silniejszy ode mnie".
"Koldorn tak, lecz nie jego słudzy, którzy już zaczęli cię szukać. Zrobimy tak: ja zajmę się Koldoronem, podczas gdy ty spróbujesz wydostać się z pałacu. Jeżeli ci się to uda przedostań się do Kraju Za Górami. A teraz szybko wracaj do swego ciała".
"A ty, Mistrzu?"
"Ja już nie mam na to czasu. Zmierzę się z Kldoronem tylko przy pomocy swej Świadomości i Sprzymierzeńców".
"Mistrzu..."
"Pospiesz się, Deola. Czas ucieka".
"Żegnaj Mistrzu".
Szybko jak myśl połączyłem się ze swym ciałem. Przebiegłem przez kilka pokoi i znalazłem się przed drzwiami wiodącymi na korytarz pałacowy. Zamykając za sobą drzwi swego pięknego mieszkania, byłem niemal pewien, że robię to po raz ostatni. Spokojnym krokiem ruszyłem wesoło-ponurym korytarzem, którego ściany świeciły rubinową ciemnością. Wzrok gubił się między ciemno-jasnymi ścianami, obejmując jedynie najbliższe metry chodnika. Wszystkie korytarze pałacu były zbudowane w taki sposób, by człowiek czuł się w nich jak w labiryncie, mimo iż biegły prosto jak strzelił. Trzeba było nie lada wprawy, by nie wpaść na osnute purpurową, jasną (ciemną?) mgłą ściany.
Szedłem. Spokojnie.
"Powinienem był wziąć lektykę" - pomyślałem. "Idący pieszo Książę Deola musi zwracać na siebie uwagę. Na szczęście korytarz jest pusty..."
Sprzymierzeńcy. Sygnał - niebezpieczeństwo. Unik. Błękitna kula eksplodująca nad głową. Skok. Długi, co najmniej dwudziestometrowy. CIOS!
Trzymałem go za gardło patrząc, jak płonie jego ciało. Uczeń Koldorona.
I znów: Sprzymierzeńcy - sygnał. Unik, Kątem dłoni w przecinające powietrze splecione ręce napastnika. Swąd zwęglonej skóry i wrzask tamtego.
Sprzymierzeńcy - informacja: jeszcze trzech. Skok.
Stali kilka metrów przede mną i strzelali. Unik. Błękitne kule eksplodujące wokół mnie. Unik. Unik. Skok. CIOS! CIOS! CIOS! Koniec?
Gwałtowny wir powietrzny, rozpadający się przede mną. Człowiek. Koldoron.
Błysk. Skok! Zabiłem? Błysk.
Biegnę Kiedy wreszcie zrozumiałem
                                                       
kiedy wreszcie rozumiem
                                                                                              kiedy wreszcie zrozumiem

                                
                          że nie zyję

że jestem martwy martwy jak myśl oszołomionego pięknem pałacowego lokaja martwy jak bez sensu to wszystko a zwłaszcza piękno zdumiewające bezsensem piękno głupie piękno rozumne piękno odrażające piękno czy ono jest czy warto było dla niego przebudowywać świat deltreos uważa że tak że ważne jest iż ludzie zrozumieli

Uniósł ramiona w górę. I wolno, przerażająco wolno poszybował ku niebu.

Leciał coraz szybciej, lodowate powietrze usztywniło jego ciało, chlaszcząc je mroźnym biszem. W oddali majaczyły...

Ale czy zrozumieli dlaczego ten przewrót czy oni w ogóle są w stanie coś jeszcze rozumieć ot choćby teraz stoją wszyscy przy sztalugach i fortepianach malując i komponując inni rzeźbią jeszcze inni budują gmachy niemal tak samo piękne jak pałac pani wszystko to dla piękna którego go niewolnikami choć o tym nie wiedzą są niewolnikami książąt i grafów takich jak ja czy najpiękniejsza a to tylko dlatego że my urodziliśmy się piękni a oni nie.

 ...szczyty Gór. Jeszcze chwila...

co teraz zrobi koldoron przecież on jest dobrym człowiekiem każdy człowiek przekonany o słuszności swoich racji zasługuje na szacunek choćby w imię tych racji mordował torturował gwałcił na pogardę zasługują tylko ci którzy czynią zło dla sławy zysku proszę bardzo recepta na sumienie na silną wolę potrzebną do walki z wadami dlaczego dopiero teraz to rozumiem koldoron to święty człowiek bo uważa że ma racje pragnie dobra państwa a zło czyni tylko z jednego ściśle określonego punkt widzenia który wcaleprzecież nie jest jego punktem jest mi przykro że znaleźli się ludzie którzy odrzucili piękno którzy gotowi są krzyknąć mi w twarz nie jesteś pięknem myśli najpiękniejsza a ja przecież naprawdę jestem piękna tylko dlatego zajmuje tron gdyby znalazła się w kraju dziewczyna piękniejsza ode mnie z radością oddałbym jej władzę trudno mieć do niej pretensje o to że ludzi odrzucających piękno uważa za nienormalnych trudno też ją winić za okrucieństwo względem poddanych uczono ją tego od dziecka najpiękniejsza ma rację a może nie sądzi że tylko piękno jest sprawiedliwe bo każdy jest taki jaki jest przy urodzeniu mu matka natura wyznacza miejsce w społeczeństwie to sprawiedliwe bo wszystkie inne kryteria według których wybiera się władców nie wytrzymują krytyki na przykład wiedzę jeden zdobędzie bo ma pieniądze na nauczycieli drugi zaś nie bo urodził się na ulicy a nawet gdyby nauka była bezpłatna to i tak nie sposób wyeliminować wszystkich okoliczności rzutujących na proces uczenia się na przykład trudne dzieciństwo i cóż z tego że uwzględni się to na egzaminach składanych przed radą ojców żadne punkty dodatkowe nie zapełnią luki w wiadomościach bo przecież mimo wszystko ten lepiej usytuowany będzie wiedział więcej i to on powinien zająć odpowiedzialne stanowisko wybierać arystokracje biorąc pod uwagę stopień zamożności to już zupełny absurd bo przecież nikt nie wybiera sobie biednych czy bogatych rodziców poza tym nie wolno dopuścić do tego żeby władza była dziedziczna a piękno piękno jest bezwładnie sprawiedliwe dla wszystkich dlatego dawno temu czarownicy uzależnili ludzi od niego okazuje się jednak że to też nie jest optymalne rozwiązanie a może należałoby wziąć od uwagę wszystko i wiedzę i zamożność ale to chaos chaos chaos co zrobi najpiękniejsza deltreos w tej chwili przelatuje nad górnymi niedługo będzie na miejscu sprzymierzeńcy gdzie jesteście dlaczego dziwne pozwoliliście bym zginął dziwne to martwe życie dlaczego dziwne byłem przecież magiem słowa słowa słowa muszę zmartwychwstać chcę zmartwychwstać sprzymierzeńcy pomóżcie mi jak strasznie jest wiedzieć wszystko i nie móc ingerować w bieg wydarzeń wiedzieć chaos chaos w głowie sprzymierzeńcy sprzymierzeńcy sprzymierzeńcy

... i miał je już za sobą. Był w Kraju Ludzi-Zza-Gór. Jeszcze jeden wysiłek. Dysząc parą Mocy przemykał jak błyskawica nad ogromnymi przestrzeniami. I oto jest na miejscu. Zmniejszył szybkość i jak ogromny, ciężki ptak opadł na dach jednego z domów Stolicy Ludzi-Zza-Gór. Musiał jak najszybciej odnaleźć Hagrodoa. Był zmęczony.

spokojnie nie wolno poddawać się szaleństwu zabawne szalony martwy mag trzeba myśleć precyzyjnie dlaczego teraz piękno nie ma na mnie wpływu jest dla mnie tylko pustym słowem więc to wszystko ciało ciało a może i myśli nie wiem nie wiem przecież nawet kim czym teraz jestem czy myślą chyba tak jeżeli rozumuję a może tylko świadomością nie to za mało znaczy świadomość też zapewne ale nie tylko dusza bzdura to niepoważne a właściwie dlaczego nie dusza wszak nic wspólnego z ciałem mieć nie może a więc i z myślami produkowanymi przez ciało bzdury jałowe rozważania w końcu jakie to ma znaczenie kim czym jestem co teraz zrobi koldoron o panie jak to się wszystko skończy co zrobi deltreos nie rozumiem o czym mówią z hagrodoa co zrobi najpiękniejsza jakie to zabawne jaj widok działał na mnie jak narkotyk a teraz cóż patrzę na nią jak na laleczkowato ładną smarkulę ile ona ma lat siedemnaście szesnaście jestem byłem od niej o czterdzieści lat starszy jaka ona jest pusta jakie puste jest jej piękno które ludzie muszą podziwiać skąd u mnie takie inne obce spojrzenie na świat nie ma w nim miejsca na dobro nie ma miejsca na zło wszystko zmierza ku pięknu. 

- Wiesz równie dobrze jak ja, Deltreosie, że żadna wojna nic tu nie pomoże. Niepotrzebnie rozpętałeś tę awanturę w pałacu. Wiem, wiem, że Deola był przesłuchiwany, ale przecież można to było jakoś delikatniej załatwić. Obaj doskonale wiemy, że nie wolno nam ludzi siłą zmuszać do czegokolwiek. Nasza rola polega na przekonaniu, a nie na nakazywaniu, czy zakazywaniu. Oczywiście, że jest to zadanie dla wielu pokoleń czarowników... Zresztą wiesz o tym wszystkim równie dobrze jak ja, Deltreosie...

to są słowa a działanie w jaki sposób przekonać ludzi pod bokiem koldorona najpiękniejsza i ich służących a zresztą nie mam pojęcia jak można odebrać ludziom poświadczenie którego korzenie są głęboko zapuszczone w podświadomość przecież ci ludzie podczas seansów hipnotycznych krzyczą kocham piękno a dopiero później kocham żonę dzieci matkę i ojca wprawdzie potężny mag może wmówić dowolnie wielkiej rzeszy ludzi wszystko na co ma ochotę do czego sugestia ale przecież nie chodzi o to by uczynić z ludzi bezwolnie marionetki tak właśnie postąpiono trzysta lat temu ludzie piękno to wszystko piękno to życie piękno to miłość krzyczeli czarownicy niech piękno będzie dla was bogiem potężny orlonoe zastosował hipnozę dziedziczną zniewalając na raz kilkadziesiąt pokoleń mieszkańców kraju tylko po to co to wszystko teraz trzeba inaczej nie wolno po raz drugi nakazywać ludziom czegokolwiek trzeba przekonać tylko czarownicy to potrafią jak trudno zdjąć zły czar co zrobi deltreos co zrobi hagroda co zrobikoldoron zginie a nie obawiający się mocy piękna czarownik zza gór pojawi się nagle tuż przy stojącej na najwyższej wieży placu najpiękniejszej i ukazując na kłębiące się na placu tłumy powie patrz najpiękniejsza gdy zrzucę cię stąd na ziemię ci ludzie będą krzyczeć z zachwyt obserwując twój lot po śmierć bo dla nich to będzie piękne bo to jest piękne ale w moim narodzie przerażenie i zgroza stłumiłyby w ludziach zachwyt a tu jest odwrotnie i twardym miękkim wzrokiem będzie spoglądał na cofającą się tyłem w głąb tarasu pobladłą ze strachu panią i gdy wezwani strażnicy przybiegną by go pojmać

"Oto śmierć Czarownika" - pomyślał Koldoron, stojąc nad płonącym ciałem Deola. " Podobno zwykły człowiek, gdy umiera widzi w ciągu ułamka sekundy całe swoje życie, Czarownik zaś ogląda wydarzenia, które dopiero nastąpią..."

Lektyka była wymoszczona puchem, ale moje poszarpane ciało reagowało bólem na najdelikatniejszy nawet dotyk. Przez całą drogę zaciskałem z bólu zęby. Gdy tylko niewolnicy donieśli lektykę do moich apartamentów, natychmiast przy pomocy Sprzymierzeńców sporządziłem maść gojącą. Odetchnąłem z ulgą, gdy rany zabliźniły się w oczach.
"Sprzymierzeńcy, co mam robić?"
"Porozum się z uczestnikami Wielkiego Zebrania. Przedstaw im sytuacje"
"Zrobie tak, jak radzicie, ale gdzie ich szukać?"
"Deltreos przebywa obecnie w stolicy. Przeniesiemy cię do niego".
Deltreos był jednym z najpotężniejszych Magów w Państwie. Niezwłocznie powierzyłem swą świadmość Sprzymierzeńcom i natychmiast ujrzałem komnatę Deltreosa. On sam pochylał się nad stołem, na którym rozłożone były karty gęsto zapisanego papieru.
- Czekałem na ciebie, Mistrzu Deloa - powiedział, nie unosząc nawet głowy. - Moi sprzymierzeńcy towarzyszyli ci podczas wizyty u Najpiękniejszej. Pragnę ci podziękować w imieniu całego Wielkiego Zebrania. Zachowałeś sie, jak przystało na członka naszego zgromadzenia.
"Dlaczego, Mistrzu, twoi sprzymierzeńcy nie ukazali się oczom mej duszy?"
- Dusza twa, Deloa, była kontrolowana przez Koldorona i jego Sprzymierzeńców.
"Jak to? Więc Kolodorn był w łazience Pani?"
- Owszem, pod postacią jednego z jej niewolników. Ale ty, Deloa, nie mogłeś o tym wiedzieć, Kolodorn ma potężniejszych Sprzymierzeńców niż ty.
"Co mam robić, Mistrzu?" - zapytałem po długiej chwili milczenia.
- Możesz wrócić do pałacu, ale nie wolno ci przyjmować posłańców od Najpiękniejszej, ani spotykać się z Pięknem.
"Nie chcę wracać do pałacu, Mistrzu. Nic tam po mnie. Powiedz mi co moge zrobić dla Sprawy, a będę posłuszny".
Mistrz Deltreos bardzo powoli uniusł głowę znad stołu. Jego nieobecne oczy świadczyły oczy świadczyły o tym, że Mag rozmawia ze Sprzymierzeńcami. Myśl jego i Sprzymierzeńców biegły nieuchwytnymi dla mnie drogami. Minęła długa chwila, nim się odezwał:
- Jedynie Ludzie-zza-gór - powiedział - nie podlegają Pięknu. Tylko przy ich pomocy możemy udowodnić, że piękno nie znaczy: Dobro.
"Mistrzu - powiedziałem cicho - wybacz, lecz nie zrozumiałem wszystkich słów wygłoszonych przez ciebie na Wielkim Zebraniu. Czy mógłbyś mi je teraz wyjaśnić?"
Mistrz Deltreos powoli zbierał myśli. Wreszcie rzekł:
- Nie, Deloa. Niewiele zrozumiałeś, bo chciałem, byś niewiele zrozumiał. Czasem lepiej jest niewiedzieć wszystkiego, bezpieczniej. Powiem ci tylko, że nie jesteś jedynym, który nic nie zrozumiał. Tylko dwaj Mistrzowie oprócz mnie znają Tajemnicę. Są to Elosteo i Hagrodoa. Prosiłaś mnie o zadanie - otrzymasz je. Udasz się do Ludzi-zza-gór, porozumiesz się z nimi. Zrozumiesz wszystko, gdy spotkasz się tam z Hagrodoa. A teraz, Mistrzu Deloa, złożymy wizytę Najpięknieszej.

Najpiękniejszą odnaleźliśmy w jednej z Jej osobistych komnat. Towarzyszył jej Koldoron, lecz nie obawialiśmy się go. Połączenie siły naszych Sprzymierzeńców pozwoliły nam na zatajenie swej obecności.
Przyczailiśmy się pod sufitem tuż przy najpotężniejszej, centralnej kolumnie, bogato zdobionej srebrem. W tym miejscu sufit wykonany na podobieństwo morskich fal marszczył się na kształt ogromnego wiru. Zawieszona w powietrzu mgiełka przywodziła na myśl rozpylone nad wściekłe uderzającymi o siebie falami drobinki wody.
Pani, stąpając lekko po uginającej się pod jej bosymi stopami podłodze podeszła do klęczącego przy drzwiach Koldorona. Piękno Jej lekkiego kroku uderzyło we mnie jak obuchem. Przez chwilę byłem gotów ujawnić się, błagać Ją o przebaczenie za swe szpiegowskie zamiary, za kradzież Jej Piękna...
"Uspokój się Deloa - Deltreos zasyczał tak obrzydliwie, że przywróciło mi to przytomność. - Patrz i słuchaj".
Znów spojrzałem w dól. Koldoron mówił właśnie:
- Proponuję poczekać na rozwój wypadków, o Pani. Uczestników Wielkiego Zebrania nie wolno lekceważyć.
- Wygubimy ich przy pomocy Deola - głos Pani brzmiał jak cudna muzyka. Słuchając Jej głosu czułem dreszcze na całym ciele.
- Mylisz się, o Najpiękniejsza. Deola nie będzie pracował dla nas.
- Jak to?
- Możesz mi wierzyć, Zorzo. Sprzymierzeńcy Deloa niewiele są warci, natomiast on sam... Nie ma Maga, o Pani, który potrafi odczytać jego myśli.
- Wynika z tego, że i ty ich nie jesteś w stanie przeniknąć?
"Deola!" - głos Deltreosa wyrwał mnie z wywołanego Pięknem odrętwienia. Znów zaczołem zwracać uwagę na rozmowę.
- Masz słuszność, o Pani - mówił Koldoron. - Deloa potrafi ukryć swoje myśli nawet wtedy, gdy jest oszołomiony Pięknem.
- A więc potrafisz powiedzieć, co myślał, gdy z nim rozmawiałam?
- Nie o Pani. Wiem tylko, że mówił prawdę. Ale czy całą prawdę...
Najpiękniejsza gniewnie zacisnęła usta.
- Więc to tak... Co radzisz?
- Już powiedziałem, o Pani: czekać na rozwój wypadków.
Pani potrząsneła głową.
- Nie- powiedziała stanowczo. - Nie wolno nam tego zostawić. Okazuje się, że Deola jest niebezpieczniejszy niż przypuszczałam. Musimy go usunąć. Czy zrobisz, Koldoronie?
Czarownik z uśmiechem skinął głową.

Tak więc Mistrzu Deola, sprawa się skomplikowała - Deltreos był wyraźnie zatroskany.
- Będziesz musiał walczyć z Koldoronem".
"Wiesz doskonale, Mistrzu - odparłem - że Koldorn jest silniejszy ode mnie".
"Koldorn tak, lecz nie jego słudzy, którzy już zaczęli cię szukać. Zrobimy tak: ja zajmę się Koldoronem, podczas gdy ty spróbujesz wydostać się z pałacu. Jeżeli ci się to uda przedostań się do Kraju Za Górami. A teraz szybko wracaj do swego ciała".
"A ty, Mistrzu?"
"Ja już nie mam na to czasu. Zmierzę się z Kldoronem tylko przy pomocy swej Świadomości i Sprzymierzeńców".
"Mistrzu..."
"Pospiesz się, Deola. Czas ucieka".
"Żegnaj Mistrzu".
Szybko jak myśl połączyłem się ze swym ciałem. Przebiegłem przez kilka pokoi i znalazłem się przed drzwiami wiodącymi na korytarz pałacowy. Zamykając za sobą drzwi swego pięknego mieszkania, byłem niemal pewien, że robię to po raz ostatni. Spokojnym krokiem ruszyłem wesoło-ponurym korytarzem, którego ściany świeciły rubinową ciemnością. Wzrok gubił się między ciemno-jasnymi ścianami, obejmując jedynie najbliższe metry chodnika. Wszystkie korytarze pałacu były zbudowane w taki sposób, by człowiek czuł się w nich jak w labiryncie, mimo iż biegły prosto jak strzelił. Trzeba było nie lada wprawy, by nie wpaść na osnute purpurową, jasną (ciemną?) mgłą ściany.
Szedłem. Spokojnie.
"Powinienem był wziąć lektykę" - pomyślałem. "Idący pieszo Książę Deola musi zwracać na siebie uwagę. Na szczęście korytarz jest pusty..."
Sprzymierzeńcy. Sygnał - niebezpieczeństwo. Unik. Błękitna kula eksplodująca nad głową. Skok. Długi, co najmniej dwudziestometrowy. CIOS!
Trzymałem go za gardło patrząc, jak płonie jego ciało. Uczeń Koldorona.
I znów: Sprzymierzeńcy - sygnał. Unik, Kątem dłoni w przecinające powietrze splecione ręce napastnika. Swąd zwęglonej skóry i wrzask tamtego.
Sprzymierzeńcy - informacja: jeszcze trzech. Skok.
Stali kilka metrów przede mną i strzelali. Unik. Błękitne kule eksplodujące wokół mnie. Unik. Unik. Skok. CIOS! CIOS! CIOS! Koniec?
Gwałtowny wir powietrzny, rozpadający się przede mną. Człowiek. Koldoron.
Błysk. Skok! Zabiłem? Błysk.
Biegnę Kiedy wreszcie zrozumiałem
                                                       
kiedy wreszcie rozumiem
                                                                                              kiedy wreszcie
zrozumiem
                                                          
że nie zyję

że jestem martwy martwy jak myśl oszołomionego pięknem pałacowego lokaja martwy jak bez sensu to wszystko a zwłaszcza piękno zdumiewające bezsensem piękno głupie piękno rozumne piękno odrażające piękno czy ono jest czy warto było dla niego przebudowywać świat deltreos uważa że tak że ważne jest iż ludzie zrozumieli

Uniósł ramiona w górę. I wolno, przerażająco wolno poszybował ku niebu.

Leciał coraz szybciej, lodowate powietrze usztywniło jego ciało, chlaszcząc je mroźnym biszem. W oddali majaczyły...

Ale czy zrozumieli dlaczego ten przewrót czy oni w ogóle są w stanie coś jeszcze rozumieć ot choćby teraz stoją wszyscy przy sztalugach i fortepianach malując i komponując inni rzeźbią jeszcze inni budują gmachy niemal tak samo piękne jak pałac pani wszystko to dla piękna którego go niewolnikami choć o tym nie wiedzą są niewolnikami książąt i grafów takich jak ja czy najpiękniejsza a to tylko dlatego że my urodziliśmy się piękni a oni nie.

 ...szczyty Gór. Jeszcze chwila...

co teraz zrobi koldoron przecież on jest dobrym człowiekiem każdy człowiek przekonany o słuszności swoich racji zasługuje na szacunek choćby w imię tych racji mordował torturował gwałcił na pogardę zasługują tylko ci którzy czynią zło dla sławy zysku proszę bardzo recepta na sumienie na silną wolę potrzebną do walki z wadami dlaczego dopiero teraz to rozumiem koldoron to święty człowiek bo uważa że ma racje pragnie dobra państwa a zło czyni tylko z jednego ściśle określonego punkt widzenia który wcaleprzecież nie jest jego punktem jest mi przykro że znaleźli się ludzie którzy odrzucili piękno którzy gotowi są krzyknąć mi w twarz nie jesteś pięknem myśli najpiękniejsza a ja przecież naprawdę jestem piękna tylko dlatego zajmuje tron gdyby znalazła się w kraju dziewczyna piękniejsza ode mnie z radością oddałbym jej władzę trudno mieć do niej pretensje o to że ludzi odrzucających piękno uważa za nienormalnych trudno też ją winić za okrucieństwo względem poddanych uczono ją tego od dziecka najpiękniejsza ma rację a może nie sądzi że tylko piękno jest sprawiedliwe bo każdy jest taki jaki jest przy urodzeniu mu matka natura wyznacza miejsce w społeczeństwie to sprawiedliwe bo wszystkie inne kryteria według których wybiera się władców nie wytrzymują krytyki na przykład wiedzę jeden zdobędzie bo ma pieniądze na nauczycieli drugi zaś nie bo urodził się na ulicy a nawet gdyby nauka była bezpłatna to i tak nie sposób wyeliminować wszystkich okoliczności rzutujących na proces uczenia się na przykład trudne dzieciństwo i cóż z tego że uwzględni się to na egzaminach składanych przed radą ojców żadne punkty dodatkowe nie zapełnią luki w wiadomościach bo przecież mimo wszystko ten lepiej usytuowany będzie wiedział więcej i to on powinien zająć odpowiedzialne stanowisko wybierać arystokracje biorąc pod uwagę stopień zamożności to już zupełny absurd bo przecież nikt nie wybiera sobie biednych czy bogatych rodziców poza tym nie wolno dopuścić do tego żeby władza była dziedziczna a piękno piękno jest bezwładnie sprawiedliwe dla wszystkich dlatego dawno temu czarownicy uzależnili ludzi od niego okazuje się jednak że to też nie jest optymalne rozwiązanie a może należałoby wziąć od uwagę wszystko i wiedzę i zamożność ale to chaos chaos chaos co zrobi najpiękniejsza deltreos w tej chwili przelatuje nad górnymi niedługo będzie na miejscu sprzymierzeńcy gdzie jesteście dlaczego dziwne pozwoliliście bym zginął dziwne to martwe życie dlaczego dziwne byłem przecież magiem słowa słowa słowa muszę zmartwychwstać chcę zmartwychwstać sprzymierzeńcy pomóżcie mi jak strasznie jest wiedzieć wszystko i nie móc ingerować w bieg wydarzeń wiedzieć chaos chaos w głowie sprzymierzeńcy sprzymierzeńcy sprzymierzeńcy

... i miał je już za sobą. Był w Kraju Ludzi-Zza-Gór. Jeszcze jeden wysiłek. Dysząc parą Mocy przemykał jak błyskawica nad ogromnymi przestrzeniami. I oto jest na miejscu. Zmniejszył szybkość i jak ogromny, ciężki ptak opadł na dach jednego z domów Stolicy Ludzi-Zza-Gór. Musiał jak najszybciej odnaleźć Hagrodoa. Był zmęczony.

spokojnie nie wolno poddawać się szaleństwu zabawne szalony martwy mag trzeba myśleć precyzyjnie dlaczego teraz piękno nie ma na mnie wpływu jest dla mnie tylko pustym słowem więc to wszystko ciało ciało a może i myśli nie wiem nie wiem przecież nawet kim czym teraz jestem czy myślą chyba tak jeżeli rozumuję a może tylko świadomością nie to za mało znaczy świadomość też zapewne ale nie tylko dusza bzdura to niepoważne a właściwie dlaczego nie dusza wszak nic wspólnego z ciałem mieć nie może a więc i z myślami produkowanymi przez ciało bzdury jałowe rozważania w końcu jakie to ma znaczenie kim czym jestem co teraz zrobi koldoron o panie jak to się wszystko skończy co zrobi deltreos nie rozumiem o czym mówią z hagrodoa co zrobi najpiękniejsza jakie to zabawne jaj widok działał na mnie jak narkotyk a teraz cóż patrzę na nią jak na laleczkowato ładną smarkulę ile ona ma lat siedemnaście szesnaście jestem byłem od niej o czterdzieści lat starszy jaka ona jest pusta jakie puste jest jej piękno które ludzie muszą podziwiać skąd u mnie takie inne obce spojrzenie na świat nie ma w nim miejsca na dobro nie ma miejsca na zło wszystko zmierza ku pięknu. 

- Wiesz równie dobrze jak ja, Deltreosie, że żadna wojna nic tu nie pomoże. Niepotrzebnie rozpętałeś tę awanturę w pałacu. Wiem, wiem, że Deola był przesłuchiwany, ale przecież można to było jakoś delikatniej załatwić. Obaj doskonale wiemy, że nie wolno nam ludzi siłą zmuszać do czegokolwiek. Nasza rola polega na przekonaniu, a nie na nakazywaniu, czy zakazywaniu. Oczywiście, że jest to zadanie dla wielu pokoleń czarowników... Zresztą wiesz o tym wszystkim równie dobrze jak ja, Deltreosie...

to są słowa a działanie w jaki sposób przekonać ludzi pod bokiem koldorona najpiękniejsza i ich służących a zresztą nie mam pojęcia jak można odebrać ludziom poświadczenie którego korzenie są głęboko zapuszczone w podświadomość przecież ci ludzie podczas seansów hipnotycznych krzyczą kocham piękno a dopiero później kocham żonę dzieci matkę i ojca wprawdzie potężny mag może wmówić dowolnie wielkiej rzeszy ludzi wszystko na co ma ochotę do czego sugestia ale przecież nie chodzi o to by uczynić z ludzi bezwolnie marionetki tak właśnie postąpiono trzysta lat temu ludzie piękno to wszystko piękno to życie piękno to miłość krzyczeli czarownicy niech piękno będzie dla was bogiem potężny orlonoe zastosował hipnozę dziedziczną zniewalając na raz kilkadziesiąt pokoleń mieszkańców kraju tylko po to co to wszystko teraz trzeba inaczej nie wolno po raz drugi nakazywać ludziom czegokolwiek trzeba przekonać tylko czarownicy to potrafią jak trudno zdjąć zły czar co zrobi deltreos co zrobi hagroda co zrobikoldoron zginie a nie obawiający się mocy piękna czarownik zza gór pojawi się nagle tuż przy stojącej na najwyższej wieży placu najpiękniejszej i ukazując na kłębiące się na placu tłumy powie patrz najpiękniejsza gdy zrzucę cię stąd na ziemię ci ludzie będą krzyczeć z zachwyt obserwując twój lot po śmierć bo dla nich to będzie piękne bo to jest piękne ale w moim narodzie przerażenie i zgroza stłumiłyby w ludziach zachwyt a tu jest odwrotnie i twardym miękkim wzrokiem będzie spoglądał na cofającą się tyłem w głąb tarasu pobladłą ze strachu panią i gdy wezwani strażnicy przybiegną by go pojmać

"Oto śmierć Czarownika" - pomyślał Koldoron, stojąc nad płonącym ciałem Deola. " Podobno zwykły człowiek, gdy umiera widzi w ciągu ułamka sekundy całe swoje życie, Czarownik zaś ogląda wydarzenia, które dopiero nastąpią..."



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kres Feliks W Pani dobrego znaku tom 1 Mag
Kres Feliks W Sorgethergeft
Kres Feliks W Akasa Fatanh Amare
Kres Feliks Akasa Fatanh Amare
Kres Feliks Kwiaty więzienia Aulit
Kres Feliks Król Gór
Kres Feliks W Zabity
Kres Feliks Sorgethergeft
Kres Feliks W Serce Gor (rtf)
Kres Feliks W Włdcy Śniegu
Kres Feliks Zjednoczone Królestwa 01 Strazniczka istnien
Kres Feliks W Gówno
Kres Feliks W Prawo Sępów
Kres Feliks W Prawo Sepów
Kres Feliks W Egaheer
Kres Feliks W Północna granica
Kres Feliks W Strazniczka istnien(1)
Kres Feliks Strażniczka Istnień(1)

więcej podobnych podstron