Diogenes i Aleksander
Podobno kiedyś przybył do Diogenesa sam Aleksander Macedoński. Aleksander interesował się filozofią i tymi, którzy ja uprawiają. Niejednemu z nich dopomógł. Zabierał ich ze sobą na wyprawy wojenne. Zawsze któryś z nich znajdował się przy nim, gdy odpoczywał po trudach bitewnych. Wysłuchiwał ich rad, brał udział w dyskusjach. Słyszał również wiele o Diogenesie i bardzo go podziwiał. Gdy zjawił się w Atenach, przyszedł, aby poznać go osobiście. [...]
Pierwszy odezwał się władca.
Jestem Aleksander, Wielki Król - powiedział.
A ja jestem Diogenes, pies - odrzekł filozof.
Taka odpowiedź musiała chyba urazić Aleksandra, a co najmniej bardzo go zdziwiła.
Był przecież najpotężniejszym władcą Grecji, a ten człowiek najwidoczniej nic sobie z tego nie robił. [...]
Czy się mnie nie boisz? - zapytał groźnie Aleksander.
A czym ty jesteś? - odparł spokojnie Diogenes. - Czymś dobrym czy czymś złym?
Czymś dobrym, oczywiście - odparł zaskoczony król.
Czemuż więc miałbym się bać tego, co dobre?
Coraz bardziej podobał się królowi spokój Diogenesa i jego niewzruszone rozumowanie. Zapragnął mu w czymś dopomóc, jak wielu innym.
Czy mogę coś dla ciebie zrobić? - spytał.
Diogenes odpowiedział:
Odsuń się, bo zasłaniasz mi słońce.
Ta krótka rozmowa wywarła na Aleksandrze ogromne wrażenie. Podobno powiedział później: „Gdybym nie był Aleksandrem, chciałbym być Diogenesem”.