ARNOLD MINDELL
Siedząc w ogniu
Duże grupy i ich transformacja
przy pomocy konfliktów i różnic między ludźmi
Podziękowania
Moja narodowość, płeć, wiek i doświadczenie wciąż wpływają ograniczająco na moje idee, chociaż pracowałem z dużymi grupami w wielu stronach świata.
Moi koledzy i przyjaciele pomogli mi poszerzyć punkt widzenia białego Amerykanina w średnim wieku, tak abym w tej książce mógł spojrzeć na świat z szerszej, bardziej globalnej perspektywy.
Szczególne podziękowania należą się społeczności pracującej z procesem w Portland w stanie Oregon za sprawdzenie materiału tej książki w praktyce - w polityce, procesach grupowych, pracy z nadużyciami, rasizmem i przywilejami, w różnych warunkach. Dziękuję także Global Process Institute za sponsorowanie seminariów pracy ze światem.
Za pomoc w lepszym zrozumieniu problemów rasizmu jestem wdzięczny: Arlene i Jean-Claudowi Audergonom, Ruby Brooks, Jean Gilbert, Johnowi Johnsonowi, Davidowi Jonesowi, Diane Wong i Ricie Shimmin. Za wnikliwe uwagi na temat seksizmu oraz problemów gejów i lesbijek: Julie Diamond, Sarze Halprin, J.M. Emetchi, Rhei i Markusowi Marty'emu. Nisha Zenoff, Phyllis Tatum i Paula Lilley wprowadziły mnie w literaturę dotyczącą nadużyć.
Na wdzięczność zasługuje wielu ludzi, którzy sprawili, że mogłem przedstawić moje pomysły w wielu społecznościach na całym świecie. Są to: Anna Maria i Constantine Angelopoulos z Aten, Anuradha Deb i J.M. Revar z Bombaju, Gabriela Espenlaub z Berlina, Yukio Fujimi i profesor Ogawa z Tokio, Benno Glauser z Paragwaju, Joe Goodbread, Kate Jobe i Dawn Menken z Portland, Andriej Gostiew i Sława Czapkin z Moskwy, Anton Heretik z Bratysławy, Roger Housdon z Londynu, Moses Ikiugu z Nairobi, John Johnson, Bob i Helen Pelikan oraz Charles i Anne Simpkinson z Waszyngtonu, D.C., Fr. Miles O'Reilly z Belfastu, David Roomy z Kanady, Bogna Szymkiewicz i Tomasz Teodorczyk z Warszawy, a także grupy pracy z procesem w Australii, Berlinie i Warszawie.
Nasira Alma, Lane Arye, Tom Atlee, Peter Block, Julie Diamond, Leslie Heizer, Ursula Hohler, Max Schuepbach i Jim Spikard wnieśli bardzo cenne uwagi dotyczące stylu i jasności wywodu. Mam również dług wdzięczności wobec Kate Jobe i Leslie Heizer za ich pracę nad oryginalnym rękopisem dla wydawnictwa Lao Tse Press. Dziękuję Davidowi Jonesowi za tytuł.
Moja partnerka Amy prowadziła ze mną wszystkie spotkania, na których opiera się ta książka. Jest ona autorką koncepcji metaumiejętności stanowiącej integralną część tego, co tutaj przedstawiłem. Amy pomagała mi w każdym momencie pracy nad tą książką, począwszy od oparcia jakiego mi udzieliła, gdy zmagałem się z ogromem zadania, aż do asystowania przy uściślaniu wszystkich koncepcji.
Przedmowa
Za najtrudniejszymi problemami świata kryją się ludzie - grupy ludzi, którzy nie potrafią ze sobą współżyć, którzy się ze sobą nie zgadzają. Można winić przestępczość, wojnę, narkotyki, chciwość, biedę, kapitalizm albo zbiorową nieświadomość. A w gruncie rzeczy to po prostu ludzie są sprawcami naszych kłopotów.
Moi nauczyciele mówili mi, abym unikał dużych grup, ponieważ są nieposłuszne i niebezpieczne. Twierdzili, że można pracować tylko z małymi grupami, gdzie panuje porządek i przestrzega się zasad. Ale świat nie składa się z potulnych małych grup. Zmuszanie do przestrzegania prawa i porządku nie może być jedynym sposobem rozwiązywania problemów.
Wielu z nas wzdraga się na samo wspomnienie przemocy. Domagamy się spokojnego, łagodnego zachowania: ustawcie się ładnie, w równym rzędzie. Stosujcie się do zasad społecznego współżycia. Kilka osób nie może mówić jednocześnie. Dokończ jeden temat, zanim przejdziesz do następnego.
Jednak domaganie się porządku nie powstrzyma rozruchów, wojen ani nie zredukuje problemów świata. Może nawet rozdmuchiwać ogień grupowego chaosu. Jeśli nie przyznajemy wrogości racji istnienia, musi ona obierać nielegalne drogi ujścia.
Ta książka pokazuje, że angażowanie się w gorące konflikty, a nie uciekanie od nich jest jedną z najlepszych metod radzenia sobie z podziałami i rozłamami, jakie istnieją wszędzie - w prywatnych relacjach, biznesie i na całym świecie.
Strony tej książki zapoznają cię z pracą wewnętrzną jako sposobem na opanowanie lęku przed konfliktem. Zrozumiesz kulturowe, osobiste i historyczne kwestie, które leżą u podstaw wielokulturowej przemocy. Zdobędziesz pewne umiejętności niezbędne w pracy z dużymi grupami ludzi.
Ogień, który trawi ludzkość w jej społecznym, psychologicznym i duchowym aspekcie, może zniszczyć świat. Ale może też przemienić problemy w poczucie wspólnoty. To zależy tylko od nas. Możemy unikać sporów, ale możemy również bez lęku "siedzieć w ogniu", działać, zapobiegać powtarzaniu się najboleśniejszych pomyłek historii. Praca z procesem, którą opisuję w rozdz.1 nazywa twórcze wykorzystanie konfliktu "pracą ze światem".
Po ukończeniu pierwszej wersji tej książki miałem sen, którego akcja toczyła się pod koniec naszego tysiąclecia. Podczas konferencji telefonicznej rozmawiali ze sobą liderzy z wielu krajów. Ludzie we Władywostoku, Anchorage, Seattle, Chicago, Montrealu, Nowym Jorku, Londynie, Berlinie, Helsinkach, Sztokholmie, Warszawie i Moskwie mówili: "Próbowaliśmy już wszystkiego. Nic nie pomogło. Spróbujmy tej pracy ze światem. Otwórzmy się na to, co dzieje się w społecznościach. Może stworzymy nowy światowy ład." W moim śnie ludzie naprawdę nauczyli się ze sobą współpracować.
Chociaż w dzisiejszym, rzeczywistym świecie narody Północy stworzyły rozwinięte systemy telekomunikacyjne, kiedy dzieje się coś złego, ludzie wciąż nie potrafią się ze sobą komunikować. Na Południu globu stłumione głosy gnębionych utrudniają kontakt i wywołują rewolucje. Te odgłosy są oznaką pragnienia zemsty, cichym pomrukiem tych, których nie chce słuchać "główny nurt", czyli dominujące kultury Północy. Kiedy natężenie tych głosów osiąga punkt krytyczny, rezultaty nazywa się "zamieszkami" lub "przestępstwami dokonanymi przez mniejszości". Ci, którzy są u władzy, często ostrzegają ludzi popierających mniejszości, aby zmienili kierunek działania, tak jakby konflikty i utajona przemoc mogły zniknąć, jeśli będziemy je ignorować. Jednakże tłumienie ich prowadzi do rewolt i dalszych nieszczęść.
Oto istota starego modelu postępowania obecnego w wielu kulturach: zaprzecz problemom, a one przestaną istnieć. Unikaj i karz tych, którzy sieją niepokój.
W moim śnie w pełni przejawia się nowy wzorzec, który już teraz próbuje przebić się do świadomości głównego nurtu. Mam nadzieję, że ta książka zainspiruje cię do wzięcia udziału w urzeczywistnianiu mojego snu.
Część I
Historia świata od podszewki
1 Ogień:
Cena wolności
Wolność, budowanie społeczności i trwałych relacji z innymi ludźmi mają swoją cenę. Potrzeba czasu i odwagi, by nauczyć się, jak "siedzieć w ogniu" odmienności, różnic między ludźmi. Oznacza to, że trwając w żarze trudów i kłopotów, jesteś osadzony w sobie, ześrodkowany[?]. Aby to osiągnąć musimy uczyć się, jak funkcjonują małe i duże grupy, jak przebiegają debaty dotyczące spraw miasta i pełne napięcia wydarzenia uliczne. Jeśli bez tej nauki bierzesz na siebie rolę lidera czy osoby ułatwiającej przebieg procesów grupowych (facylitatora) może okazać się, że po prostu w olbrzymim skrócie powtarzasz błędy historii.
Nowy paradygmat pracy ze światem oferuje nam inną perspektywę:
Chaos: W pracy ze światem konflikty i momenty chaosu podczas procesu grupowego są cenne, ponieważ z nich rodzi się poczucie budowania społeczności i trwała organizacja.
Uczenie się: W pracy ze światem uważamy konflikt za naszego najbardziej ekscytującego nauczyciela.
Otwarte serce: Praca ze światem opiera się na tym, by mieć otwarte serce, siedzieć w ogniu konfliktu i nie spalić się. Praca ze światem używa żaru ognia do tworzenia społeczności.
Samopoznanie: W pracy ze światem kładziemy nacisk na to, że my sami jesteśmy częścią każdego konfliktu wokół nas. W pracy ze światem używamy samopoznania w taki sposób, by stało się częścią rozwiązania konfliktu.
Nieznane: W pracy ze światem uznajemy, że trwała społeczność zawsze opierała się na szacunku dla nieznanego.
Moja rada dla tych, którzy pragną trwałych organizacji i społeczności brzmi: zacznij od bycia pokornym. Wróć do szkoły. Ucz się jak być świadomym. Zdobywaj wiedzę na temat rang. Oszczędzisz sobie i swojej społeczności wiele bólu.
Tomasz Jefferson, prezydent Stanów Zjednoczonych, prawdopodobnie by się z tym zgodził. Powiedział, że ceną wolności jest czujność. Jednak jego koncepcja czujności nie polegała na niwelowaniu różnorodności. Tak jak ja to pojmuję, czujność oznacza świadomość istnienia wielorakich myśli i uczuć w tobie i w świecie wokół ciebie. Ta świadomość jest częścią ceny za demokrację i pokój. Reszta to uczenie się umiejętności zajmowania się osobistymi, etnicznymi i międzynarodowymi dysputami.
Demokracja to coś więcej niż uważność i odwaga, czasem konieczna, by siedzieć w ogniu. Ale i tak bardzo niewielu z nas chce płacić nawet tę minimalną cenę. Kto lubi mieć do czynienia ze złością i pogróżkami? A jednak organizacje muszą nauczyć się radzić sobie z chaosem i złożonością sytuacji, jeśli mamy przetrwać coraz szybciej narastające zmiany. Jeśli chociaż jedna osoba na sto zapłaci tę cenę, nasze miasta oraz świat będą ewoluować niewiarygodnie szybko. Bunty i wojny przestaną być konieczne.
Wielu z nas chciałoby, aby świat się zmienił, ale nie chcemy znosić trudności wynikających ze wspierania tych zmian. Łatwiej jest marzyć o lepszych liderach, którzy wygłaszają charyzmatyczne przemowy na temat społeczności czy praw obywatelskich, zmniejszenia lub zwiększenia ochrony wojskowej czy policyjnej, ekonomicznego wzrostu i rozwoju ludzkości. Komunizm marzy o zniesieniu różnic klasowych i ekonomicznego wyzysku. Demokracja marzy o równości i prawach człowieka. Tradycje duchowe zachęcają nas, abyśmy kochali się wzajemnie. Niektórzy z nas mają nadzieję, że społeczeństwo wyrośnie ze struktur klasowych i władzy. Inni uważają, że ludzie powinni być dobrzy i szczodrzy, a nie źli i zachłanni.
Ogólnie rzecz biorąc, nasze wizje pokazują, że nie ufamy ludziom i chcemy, aby byli inni. Tak firmy, jak i jednostki stwierdzają: "Najpierw nasze interesy, potem inne, i to tylko wtedy, gdy są zgodne z naszymi celami". Organizacje i narody przywykły działać tak, jakby składały się tylko z części, jak w zegarze - z szefów, kierowników, robotników itd.
W pracy ze światem mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko części lub grupy czy zespoły. To nie jest przepis na to, jak ludzie "powinni" się zachowywać. Takie przepisy zawsze pomniejszają opinie mniejszości i ludzi, którzy nie mają władzy. W rozwiązywaniu konfliktów i rozwoju organizacji nowy paradygmat wywołuje błyskawiczne zmiany polityczne i psychologiczne oparte na tym, jak ludzie n a p r a w d ę wzajemnie się do siebie odnoszą.
Nowy wzorzec zakłada, że ludzie w grupach niekoniecznie są niebezpieczni lub źli. Są zdolni do wielkiej mądrości i uważności. Praca ze światem nie polega na próbie poddania grup kontroli, ma pomagać ludziom otwierać się nawzajem na siebie i na atmosferę, jaka panuje w grupie.
ZWRACANIE SIĘ DO POLA
Praca ze światem zajmuje się bezpośrednio klimatem grupy - jej "parnością", suchością, napięciami i burzami. Ta atmosfera - albo inaczej "pole" - przenika nas, pojedyncze osoby i obejmuje grupy, całe miasta, organizacje i środowisko. Pole można poczuć. Jest wrogie lub kochające, stłumione lub swobodne. Składa się nie tylko z takich jawnych, widocznych, namacalnych struktur jak programy spotkań, płaszczyzny partyjne i racjonalne debaty, ale również ukrytych, nieuchwytnych emocjonalnych procesów takich jak zazdrość, uprzedzenia, poczucie zranienia i złość.
W każdej grupie rozwiązywanie pewnych problemów musi przebiegać w ustrukturyzowany, linearny i racjonalny sposób. Jednak te rozwiązania będą wzorowe tylko wtedy, gdy zajmiemy się przedtem zaburzeniami atmosfery emocjonalnej.
Na przykład pracujący ze światem są często wzywani do rozwiązywania problemów miasta, konfliktów etnicznych, kryzysów finansowych i ratowania rozpadających się struktur zarządzania. Pole jest tu zwykle przeniknięte desperacją i brakiem nadziei. Jeśli pracujący ze światem zacznie naprawiać sytuację używając jedynie prawnych środków zaradczych albo logicznych metod fiskalnych, będzie to jak dawanie dobrego, zdrowego pożywienia ludziom, którzy są w takiej depresji, że chcą już tylko umrzeć. Jeśli uczucia nie zostały wyleczone, praca nad strukturą jest tyko plastrem na ranę.
Czasami ogólna atmosfera emocjonalna jest tak napięta i przygnębiająca, że ludzie nie potrafią pracować nad swoimi problemami. Pracujący ze światem, który zajmuje się upadającą firmą może poprosić wszystkich, aby się zebrali i spytać ich o atmosferę. Jak ją czują? Kto może to wyrazić? Pracownicy mogą czuć się zrozpaczeni i pełni złości na szefów, że ci odmawiają im możności decydowania. Szefowie boją się. Jeśli ktoś wyrazi gniew, emocje szefów zmienią się i napięcie opadnie. W rezultacie wszystkich ogarnie optymizm. Zaczną pracować wspólnie jako zespół. Pracujący ze światem może nawet nie wspomniał o kwestiach struktury, ponieważ kiedy tylko zajęto się kwestiami uczuć, pojednani pracownicy i szefowie mogą w ciągu paru godzin stworzyć od początku swoją organizację.
ODSŁANIANIE UKRYTYCH KOMUNIKATÓW
Poczucie beznadziejności, które ma pracownik upadającej firmy stanowi przykład informacji ukrytej w polu. Pracownicy nie mówią o tym. Mogą go sobie zupełnie nie uświadamiać. Jednak przenika ono pole i nie pozwala na pojawienie się czegoś konstruktywnego.
Ukryte komunikaty bardzo mocno wpływają na załamywanie się dynamiki grupowej. Te subtelne, nie wyrażone nastawienia, założenia i skłonności mogą dotyczyć rywalizacji o przywództwo, przywilejów związanych z hierarchią, relacji między rasami, kwestii spornych między kobietami i mężczyznami czy ludźmi starszymi i młodszymi, niszczenia środowiska, spraw duchowych czy prywatnych, stojących w sprzeczności z ustalonymi celami grupy. Ukryte komunikaty mogą powstawać wokół każdego rodzaju odmienności. Kwestie odmienności wpływają na każdą organizację, niezależnie od tego, czy jej celem jest sprzedawanie proszków do prania, czy walka z głodem na świecie.
Deklarowana wizja, struktura i model organizacji są często prawie nieistotne w porównaniu ze zdolnością tej organizacji do włączania i akceptowania różnic zdań i odmiennych stylów komunikacji. Jeśli grupa odnosi w tym sukces, jest społecznością, której się dobrze wiedzie i która będzie "dobrze działała". Jeśli tego nie potrafi, zawodzi na najgłębszym duchowym poziomie, osłabia samą siebie i nie robi nic dobrego dla świata wokół.
DEMOKRACJA - PRYMITYWNA FORMA PRACY ZE ŚWIATEM
Praca ze światem w spokojnych czasach jest łatwa, ale w kryzysach staje się płomienną demokratyczną procedurą. Facylitatorzy muszą wnieść i docenić punkt widzenia tych, którzy mają władzę lub pochodzą z dominującej grupy społecznej, z głównego nurtu kultury, jednocześnie pracując z uprzedzeniami i ukrytymi społecznymi, psychologicznymi i historycznymi czynnikami, które wywołują poczucie niesprawiedliwości.
Demokracja jest bardzo podstawową, lecz nierozwiniętą formą pracy ze światem. W porównaniu do pracy ze światem demokracja jest jak łódź wiosłowa przy żaglowcu. Łódź wiosłowa wymaga siły (władzy) ludzkich rąk. żaglowiec jest poruszany wiatrem. Greckie słowo "demokratia" dosłownie znaczy "władza ludu".
Demokracja działa poprzez zrównoważony podział władzy. Ale władza nie jest czymś, co można utrzymywać w równowadze przy pomocy reguł i przepisów. Demokracja wymaga świadomości. Bez uświadamiania sobie ukrytych sygnałów nikt nie zauważa, jak wiele osób i grup jest spychanych na margines i pozbawianych głosu. Prawo jest po to, by chronić jednostki i grupy, ale okazuje się niemal bezużyteczne w radzeniu sobie z subtelnymi formami uprzedzeń i represji używanymi przez ludzi posiadających władzę.
Praca ze światem nie tylko karze za nadużycia władzy, ale sprawia, że władza staje się czymś widocznym i oczywistym. Potem pomaga ludziom odkryć ich siłę i znaleźć równowagę psychiczną w interakcjach z innymi ludźmi. Aczkolwiek głównymi rodzajami siły są: przynależność do klasy ekonomicznej, rasy, a także religia, płeć i wiek, istnieją też inne jej rodzaje, które, gdy się o nich powie, pomagają tworzyć równowagę. Mam na myśli osobistą siłę starszyzny, osób obdarzonych darem opowiadania, ludzi mądrych i zrównoważonych psychicznie, pełnych współczucia, którzy samą swoją obecnością zmieniają historię. Mam na myśli również siłę i władzę dostępną buntownikom, rewolucjonistom i terrorystom.
Każda władza i siła, dobra czy zła, jeśli nie zostanie rozpoznana, może stać się opresyjna i krzywdząca. Ukryta siła "głównego nurtu" stoi na przykład za przeważnie nie wyrażanym założeniem, że ludzie represjonowani, aby rozwiązać swoje problemy powinni rozmawiać spokojnie, nawet jeśli osoba, która czuje się skrzywdzona nie chce być łagodna i spokojna. Ten rodzaj siły dominującego nurtu jest często ukryty i nieświadomy. Przenika grupy i może być tak opresyjny, że zostanie w końcu zrównoważony przez inne siły, takie jak bunt.
WIĘCEJ O PRACY ZE ŚWIATEM
Praca ze światem rozwinęła się przez ostatnie dwadzieścia lat z psychologii zorientowanej na proces, "pracy z procesem". Była stosowana w grupach liczących od trzech do tysiąca osób. Ponieważ początkowo byłem analitykiem jungowskim i fizykiem, praca z procesem, jak nazywają ją ci, którzy ją praktykują, wzięła swoje korzenie z psychologii jungowskiej, fizyki i taoizmu. Taoistyczne spojrzenie na życie zakłada, że sposób w jaki rzeczy się przed nami odsłaniają zawiera to, co potrzebne do rozwiązywania ludzkich problemów.
Praca z procesem wyrosła z pracy nad snami i ciałem, potem zaczęła obejmować pracę z rodziną i dużą grupą. Metody pracy ze światem stosowano w debatach miejskich dotyczących polityki1), w konfliktach międzynarodowych2), w biznesie3) oraz w organizacjach zajmujących się edukacją i praktyką duchową4). Były testowane, zmieniane i wykładane w ponad trzydziestu krajach, w rozmaitych organizacjach, między innymi wojskowych, także w skłóconych grupach wieloetnicznych, międzynarodowych grupach zajmujących się polityką oraz społecznościach tubylczych. Przynosiły zaskakujące sukcesy w pracy z dziećmi, które nie ukończyły jeszcze pięciu lat, a także z ludźmi w stanach psychotycznych i śpiączkach.
Zacząłem rozwijać techniki pracy ze światem pod koniec lat 70-tych, kiedy pracowałem w Szwajcarii, Stanach Zjednoczonych i RPA. Byłem sfrustrowany dynamiką małych grup i powolnością zmian w świecie. Wkrótce zaczęły powstawać wielorasowe i międzynarodowe grupy zainteresowane ideą pracy z procesem. Początkowo wszystko działo się w ramach małych organizacji europejskich i amerykańskich. Potem, gdy nabraliśmy doświadczenia, zaczęliśmy zajmować się dużymi, różnorodnymi, często międzynarodowymi społecznościami, organizującymi otwarte spotkania, których tematami były problemy ekonomiczne i rasizm.
Dziś pracy ze światem uczymy w wielu miastach na świecie. Szkolące się grupy składają się czasem nawet z 500 osób pochodzących z wszelkich klas społecznych, z kilkudziesięciu krajów, uczących się wspólnie przez kilka tygodni. Te grupy same są społecznościami, w których przyszli facylitatorzy uczą się umiejętności potrzebnych do tego, by siedzieć w ogniu napięć. Napięcia te są często tak gorące jak sytuacje grożące wybuchem buntu czy wojny. Szkolenia takie są trudne, ale mogą również przynosić wiele radości. Można też liczyć na to, że ich skutki będą pozytywne, w odróżnieniu od wojny, kiedy ludziom nie pomagają facylitatorzy.
Psychologia, fizyka, wprowadzanie zmian społecznych i polityka były do tej pory oddzielnymi polami. W miarę jak praca ze światem rozwija się, wynosi psychologię poza obszar indywidualnej terapii, na teren świadomości społecznej i rewolucji. Co więcej, wynosi politykę poza doczesne, świeckie problemy, w obszar tworzenia wspólnoty, co jest najświętszym, odwiecznym pragnieniem ludzkich istot. Praca ze światem łączy w sobie ekologię (zainteresowanie środowiskiem), psychologię (skupienie się na jednostce) i socjologię (sposób pojmowania zmiany historycznej).
PRACA ZE ŚWIATEM I ŚNIENIE
Dziedzina pracy ze światem obejmuje nieświadome, podobne do snu procesy zachodzące w ciałach zbiorowych czyli grupach. Praca z procesem postrzega sygnały płynące z ciała jednostki i z grupy jako podobne do snu, ponieważ pojawiają się one również w snach. Na przykład możesz nie być świadom swojej postawy ciała, ale uczucia związane z twoim sposobem poruszania się są oddane w obrazach z twoich snów. Można powiedzieć, że ciało śni.
Grupa też śni. Subtelne sygnały, nie wyrażone intencje, poruszenia i kierunki tych ruchów są tym, co ludzie pierwotni mogliby nazwać duchami. Idea duchów stoi za francuskim wyrażeniem esprit de corps, co dosłownie znaczy "duch ciała" albo umysł grupy.
Dziś duchy nie są wyłącznie domeną szamanów. Każdy powinien ułatwiać związki, kontakty między duchami czasu i sprawiać, by napięcia między różnymi siłami stały się pożyteczne - na ulicach, placach targowych i oczywiście w domu. Musimy uważać na to, co ludzie mówią, ale jeśli poprzestaniemy tylko na tym, jeśli nie zajmiemy się duchami grup - miłością, zazdrością, wrogością czy nadzieją - rezultatem będą jedynie powtórki z historii. Aby osiągnąć trwały pokój musimy przejść na nowy poziom komunikacji.
Źródła pracy ze światem znajdujemy wszędzie tam, gdzie ludzie starają się stworzyć lepszą społeczność i dbają o prawa innych. Są one tam, gdzie ludzie zapewnili sobie prawo do spotykania się, krytykowania i rozmawiania ze sobą, czy będą to zgromadzenia plemienne, spotkania mieszkańców miasta, czy sąsiedzkie pogawędki, kłótnie w miejscowym barze, kółka dyskusyjne, salony lub sale wykładowe. Wszędzie tam ludzie gromadzą się, aby rozmawiać, uczyć się i wzajemnie na siebie oddziaływać.
WSZYSTKIE ŚWIATOWE PROBLEMY NARAZ
Jednym z najpowszechniejszych powodów, dla których załamują się negocjacje w grupie jest to, że tak wielu ludzi boi się złości i gniewu. Nie potrafimy lub nie chcemy zajmować się ukrytymi komunikatami czy strukturami, które dotyczą agresji. Od tego momentu uczucia zaczynają być ukrywane.
Stłumione uczucia, niespełnione potrzeby, poszukiwanie sensu życia - wszystkie te ludzkie problemy odgrywają zasadniczą rolę w każdej organizacji, bez względu na jej cel czy wizję.
Określiłem już niektóre społeczne kwestie czy problemy, które pochodzą z odmienności: używanie lub nadużywanie przywilejów wynikających z istnienia hierarchii, walka o władzę, relacje między mężczyznami i kobietami lub starymi i młodymi, niszczenie środowiska oraz kwestie duchowe. Dolewamy jedynie oliwy do ognia nie przyznając otwarcie, że odmienność istnieje.
Problemy splatają się ze sobą, zachodzą na siebie, tak więc rozwiązanie jednego z nich bez jednoczesnego zajęcia się innymi rzadko daje trwalsze wyniki.
Twoje wewnętrzne doświadczenia, relacje i los powiązane są z ekonomią, przestępczością, rasizmem i seksizmem, nie tylko w twojej grupie etnicznej i twojej części miasta, ale również w innych grupach, w innych częściach miasta. W końcu okazuje się, że kiedy pracujemy nad jakimś problemem, pracujemy nad historią całej ludzkości. Ponieważ praca ze światem zajmuje się atmosferą, jaka panuje w grupie czy sąsiedztwie, jak również jednostkami i ich rolą w organizacjach, nie zajmuje się problemami linearnie, każdym po kolei. Bierze na siebie wszystkie problemy światowe jednocześnie.
ROZWIĄZANIA USTĘPUJĄ MIEJSCA NASTĘPNYM PROBLEMOM: OPIS PRZYPADKU NA POTWIERDZENIE TEZY
Mógłbym podawać przykłady z Belfastu czy Moskwy, Tel Awiwu lub Capetown, Bombaju, Tokio czy Odessy. W tej chwili przypominam sobie przede wszystkim pełną napięcia konferencję w Compton, części Los Angeles, gdzie mieszkają ludzie o bardzo niskich dochodach, przerażeni walkami czarnych i latynoskich gangów. Problemy tej okolicy są często sensacją w mediach, a jej mieszkańcy boją się wychodzić na ulicę po zmroku.
Wielu różnych ludzi przyszło na nasze spotkanie zatytułowane "Różnorodność, rasizm i społeczność", zorganizowane przez pracujących z procesem w Los Angeles5). Jeśli chodzi o status ekonomiczny, rozpiętość była duża - od wyższej klasy średniej po bezdomnych. Zjawili się mieszkańcy Compton i ludzie spoza tej okolicy, staruszkowie i członkowie gangów, władze miasta, duchowni i byli więźniowie. Sala, w której pracowaliśmy, była częścią centrum handlowego w środku miasta. Na zewnątrz znajdowała się główna pętla autobusowa.
Atmosfera na sali była bardzo napięta. Ludzie spoza Compton obawiali się tej okolicy, czuło się wiele gniewu w powietrzu, gdy zaczynała się konferencja. Wymieniono wiele ostrych zdań na temat rasizmu. Chciałbym tu opowiedzieć o jednej bardzo ważnej sytuacji, jest to istotne dla mojego wywodu. Drugiego dnia mówił biały mężczyzna około pięćdziesiątki. Łagodnie, ale z pewnością siebie opowiadał o swoim dużym doświadczeniu w pracy z wielokulturowymi grupami i o tym, jak nie lubi złości. Przez cały czas uśmiechał się.
Na to czarny mężczyzna po dwudziestce powiedział spokojnie, iż uważa, że biały mężczyzna nie wie, o czym mówi. Biały mężczyzna zignorował go. Czarny mężczyzna stanął przed białym i powiedział porywczo o swoim poczuciu, że go nie wysłuchano. Biały mężczyzna odmówił rozmowy z osobą "tak pełną złości". Im głośniej mówił Afroamerykanin, tym bardziej biały mężczyzna odwracał głowę i całe ciało w drugą stronę, wciąż powtarzając, że jest otwarty na każdego.
Ten spór znalazł chwilowe rozwiązanie, kiedy biały członek naszego zespołu facylitatorów (dwie osoby były Afroamerykanami, dwie białe) pokazał, że wyniosłe zachowanie białego mężczyzny, odwracanie się w drugą stronę wynikało z jego założenia, że ludzie w sporach powinni zachowywać spokój. Tu zaczęła się dyskusja, jak przy pomocy tego ewidentnie banalnego założenia główny nurt kulturowy wywiera ogromny nacisk na inne grupy. To oczekiwanie wynika z uprzywilejowanej pozycji dominującej grupy, ponieważ spokój jest możliwy tylko wtedy, gdy tematy dyskusji nie są czymś kłopotliwym i niepokojącym.
Niektórzy uczestnicy wywodzący się z głównego nurtu nie rozumieli tego.
Jeden z czarnych facylitatorów wyjaśnił, że w prośbie białego mężczyzny krył się następujący niejawny komunikat: "zastosuj się do mojego poglądu, jak mają się zachowywać ludzie i nie denerwuj mnie tematami, które mnie nie obchodzą".
Czarni facylitatorzy wyjaśnili, że takie ukryte komunikaty odsuwają na margines sprawy, które nie dotyczą głównego nurtu. Spór został rozwiązany na moment, jak się zdawało, i praca poszła dalej.
Nie możesz pracować nad jednym tematem niezależnie od innych, tak więc częściowe rozwiązanie tego sporu ustąpiło miejsca następnemu. Potoczyła się nowa dyskusja, w której grupa latynoska wyraziła swoje niezadowolenie, że musi czekać i "zajmować drugie miejsce" za konfliktem między Czarnymi i białymi.[Tak właśnie pisze autor - Czarni z dużej litery, biali z małej - przyp.tł.]
- My mamy sprawy i do Czarnych, i do białych - zauważył ktoś - ale problemy między tymi grupami dominują nad wszystkim. Zajęliśmy się tym drugim konfliktem godząc się, że skupimy się teraz na grupie latynoskiej i zachęcimy ją, aby wyszła na środek i mówiła o ważnych dla niej kwestiach.
POJAWIA SIĘ LIDER
Później, jeszcze tego samego dnia, gdy rozważyliśmy już wiele problemów między Czarnymi, białymi i Latynosami, odezwała się Czarna kobieta i powiedziała, że jej nie wysłuchano. Chciała mówić o problemach, jakie spotyka w swojej pracy z czarnymi i latynoskimi dziećmi z Compton. Ludzie w wielkiej sali zastygli, gdy zaczęła z pasją opowiadać o dzieciach. Ale nagle głos uwiązł jej w gardle i zamilkła.
Ludzie zachęcali ją, by mówiła, ale mogła tylko szlochać w rozpaczy i milczeniu. Wszyscy zaczęli się spierać, co robić, zdawało się, że zapanował chaos. Niektórzy z naszych facylitatorów przypomnieli nam, że powinniśmy wysłuchać tej kobiety, nawet jeśli nie może jeszcze mówić. Inaczej pozostanie ona nie wysłuchana, na co się skarżyła, i problem się powtórzy.
Wszyscy zgodzili się z tym. W sali zapadła pełna napięcia cisza. Czekaliśmy. Kobieta szlochała, a potem powoli zaczęła mówić o swojej pracy. Atmosfera rozluźniła się, wszyscy słuchali, opowieść kobiety zbliżyła nas do siebie. Kobieta opowiadała o lekceważonych i porzuconych czarnych, białych i latynoskich dzieciach, którymi się wspaniale opiekowała. Na chwilę staliśmy się wspólnotą.
Dlaczego ta grupa nagle poczuła się jednością? Wciąż wisiało w powietrzu wiele społecznych, historycznych i psychologicznych problemów, do których jeszcze się nie odnieśliśmy. Mieliśmy tyle interpretacji tego, co się stało, ilu było ludzi na sali. Z jednej strony, ta kobieta była po prostu wspaniałą liderką. Z drugiej, reprezentowała tych wszystkich z nas, którzy czuli się lekceważonymi dziećmi potrzebującymi troski, zauważania i doceniania wykonywanej przez nas pracy.
Z jeszcze innego punktu widzenia, kiedy rozkrzyczała się, a potem zamilkła, było to "gorące miejsce" (to znaczy pewien moment napięcia, coś ekstremalnego), którego grupa chciała uniknąć. Potem facylitatorzy skoncentrowali się na tym gorącym miejscu. Już nie zapomnieli o nim, wiedząc, że zignorowanie go powiększyłoby złość i chaos w sali. Byli świadomi, że to, czy ta kobieta dokończy swoją historię zależy od bardzo wielu czynników. Wiedzieli, że przed chwilą mówili Latynosi, a ona jest Czarna; że Latynosi i Afroamerykanie z Compton wchodzą ze sobą w gwałtowne konflikty; że przedtem grupa była skupiona na Czarnym mężczyźnie, a ta kobieta też była Czarna.
W jej oburzeniu słychać było kwestie ekonomiczne, rasowe, problemy płci i wieku. Co więcej, facylitatorzy zdawali sobie sprawę, że próbowała mówić o dzieciach pochodzących z każdej z grup znajdujących się w konflikcie. Do tej pory dzieci nie były bezpośrednio reprezentowane w tej wielkiej grupie. Najmłodszymi uczestnikami byli uczniowie szkół średnich.
Część problemu stanowiła też historia ziemi, na której znajdowała się pętla autobusowa. Niegdyś mieszkali tu Indianie amerykańscy (rdzenni Amerykanie), potem Europejczycy skolonizowali te ziemie, które następnie stały się częścią Stanów Zjednoczonych. W latach sześćdziesiątych było to stosunkowo spokojne przedmieście Los Angeles, ale teraz stało się biedną, opanowaną przez gangi okolicą, gdzie Czarni i Latynosi walczyli o terytorium i prestiż.
Facylitatorzy przypuszczali, że kobieta nie otrzymywała odpowiedniej płacy, a więc wchodziły w grę również kwestie ekonomiczne. Co więcej, osobiste i społeczne nadużycia, których doświadczyła w przeszłości mogły teraz nie pozwalać jej mówić. Jej gniew mógł być odpłatą za przeszłe i teraźniejsze krzywdy. Wszystkie te czynniki wpływały na sposób, w jaki powinniśmy facylitować tę sytuację. Kluczem była świadomość wszystkich tych elementów. Dlatego czasem nazywam pracę ze światem polityką świadomości.
Ważnym celem pracy ze światem jest znaleźć w grupie osoby takie jak ta kobieta, osoby które mają siłę, by zmieniać świat. To, co zdarzyło się na końcu, było rezultatem jej liderowania. Nie jest czymś niezwykłym, że lider, który rozwiązuje napięte sytuacje, pochodzi z "mniejszości" lub grupy zepchniętej na margines. Wierzę, że musimy szukać takich liderów i grup, aby pomagały nam w rozwiązywaniu przyszłych problemów.
ZAUWAŻAJ RÓŻNICE
Kwestie sporne, które rodzą się w wielokulturowych grupach czy społecznościach, wiążą się z rangą. Ranga jest sumą przywilejów jednostki. Pracujący ze światem muszą być świadomi przywilejów psychologicznych oraz tych, jakie wynikają z norm i praw, które nie są udziałem wszystkich.
Grupa w Compton zdecydowała się rozdzielić na mniejsze grupy zainteresowań, które skupiły się na różnych tematach, takich jak problem dzieci. Następujący opis konfliktu w jednej z małych grup, dotyczącego problemu gangów, sporządzony przez facylitatorkę, ilustruje, w jaki sposób rozpoznawanie różnic i przywilejów może prowadzić do rozwiązania konfliktu.6)
Spotkanie naszej małej grupy zaczęło się od tego, że nauczyciele ze szkoły średniej zaczęli wypytywać uczniów, czy ci nauczyli się czegokolwiek na tej konferencji. Pytania nauczycieli kryły w sobie założenie, że to, czego się tu dowiadują, nie jest przydatne w szkole średniej. Jednakże uczniowie wyrażali się o tym bardzo dobrze i bardzo podobało im się to, co się tu wydarzyło. Powiedzieli, że dużo się nauczyli, a szczególnie cenne było dla nich to, aby dostrzegać różnice, a nie zakładać, że każdy jest taki sam. Moja koleżanka i ja opowiedziałyśmy, jak można zastosować taki rodzaj pracy w szkole i jakie są nasze doświadczenia w tej mierze. Pomyślałyśmy jednak, że nauczyciele potrzebują pochwały za swoją pracę, ponieważ sugerowali, że nie rozumiemy, co robią w szkołach i zdawali się nas lekceważyć.
Jeden z nauczycieli nagle poprosił swojego ucznia, członka latynoskiego gangu, by opowiedział o tym, co się dzieje u nich w szkole. Uczeń milczał przez chwilę, a potem zrelacjonował to tak, jak na egzaminie. Moją uwagę przyciągnęła chwila jego milczenia i zapytałam go o ten moment. Uczeń odparł, że poczuł się postawiony przez nauczyciela w niewygodnej sytuacji. Nauczyciele oskarżyli mnie o fabrykowanie konfliktu tam, gdzie go nie ma. Uczniowie stwierdzili, że jest to kwestia autorytetu i władzy. Atmosfera stała się ciężka, zawiązała się ostra wymiana zdań między białym nauczycielem a latynoskim członkiem gangu. Ten spór został rozwiązany, a nauczyciel objął ucznia, powiedział mu, że go kocha i rozpłakał się nie ukrywając swoich łez.
Młody człowiek, prawdziwy twardziel, był głęboko poruszony i też zaczął płakać. Uczennica, wstrząśnięta widokiem płaczącego chłopaka, powiedziała, że go kocha. On zaczął opowiadać, jak to jest być w gangu, jak trudno jest strzelać do wroga. Mówił również o swoich lękach. Jego brat zginął w zeszłym roku w wojnie gangów.
Jeszcze inna Latynoska, mniej więcej 15-letnia, też była bardzo wstrząśnięta i poruszona. Początkowo trudno jej było znaleźć słowa, ale zachęcaliśmy ją mówiąc, że jest mądrą kobietą i ma na pewno dużo do powiedzenia. Wreszcie przemówiła. Należała do innego gangu, była w ciąży i chciała zerwać z dotychczasowym życiem. Błagała tamtego chłopaka, by przestał używać przemocy. Mówiła o niebezpieczeństwie i śmierci. Tych dwoje przeprowadziło ze sobą bardzo ważną rozmowę. Nauczyciele i uczniowie płakali. Była to bardzo piękna scena, w której miłość zastąpiła napięcie.
STYL I KONTROWERSJA
W tej historii postępowanie facylitatorów wynikało z ich pozycji związanej z rangą i ich świadomości różnic siły w interakcjach między uczniami a nauczycielami, Latynosami a białymi, kobietami i mężczyznami. Typ komunikacji używany w czasie zgromadzenia jest czymś podstawowym, niezmiernie ważnym. Styl komunikacji stosowany przez facylitatorów pracy ze światem i styl grupy zależy od kultur, które są w danej chwili reprezentowane. W wielu systemach komunikowania się, a także procedurach prawnych, za wartościowe uważa się te style debatowania, w których w danym czasie mówi tylko jedna osoba. Grupy polityczne i biznesowe również stosują tę metodę. Jednakże liczne grupy Czarnych i ludzi z krajów śródziemnomorskich zachęcają do mówienia wiele osób jednocześnie. Grupy azjatyckie zwykle pozwalają mówić najpierw starszyźnie. Na całym świecie dyplomaci mają tendencję, by raczej dawać wykłady niż wchodzić w dialog. Mój styl również ma podłoże w moim pochodzeniu, wykształceniu i czasach, w których żyję.
Nie tylko styl, ale również to, ile pojawia się konfliktów, zależy od konsensu w grupie. Wiąże się z tym również pozwalanie na konflikt w bezpiecznych granicach - a co znaczy "bezpieczne", jest sprawą do ustalenia. Facylitatorzy powinni być otwarci na złość i rozpacz, ale muszą również wysłuchać tych, którzy boją się złości i czują, że nie potrafią się przed nią obronić. Radzenie sobie ze złością, nadużyciem, lękiem i konfliktem nie zawsze jest łatwe; niektórzy uważają to za chaos, inni czują się wtedy jak ryby w wodzie. W sytuacjach zagrożenia przemocą facylitatorzy potrzebują dodatkowych umiejętności.
Zważywszy na te wyzwania, łatwo jest pojąć, dlaczego praca ze światem, połączenie polityki, psychologii i socjologii, jest być może najnowszą z nauk społecznych, którą należy systematycznie rozwijać.
Jednak zdobywanie umiejętności pracy ze światem jest najmniejszą ceną, jaką możemy zapłacić za wolność. Najlepiej zacząć uczyć się tych umiejętności w konflikcie, który jest ci najbliższy. Usiądź w ogniu problemów swojej grupy i weź całkowitą odpowiedzialność za rezultaty.
Spotkania w Compton i przykłady firm, które przeszły finansowy kryzys dają wskazówki ludziom, którzy chcą nauczyć się, jak pozwalać na konflikt. Gdy tylko pracownicy wyrazili swoją złość, uczucia kierownictwa zmieniły się, narodziła się nadzieja i zgoda na zmianę została osiągnięta z oszałamiającą szybkością. Podobnie, kiedy nauczycielka z Compton wyrwała się z kręgu rozpaczy i wyraziła swoją prawdę, cała grupa nabrała nadziei, że każdy może to osiągnąć.
Praca z konfliktami może przynieść lepszy pokój, taki, który szanuje różnice. Taka praca sprawia, że zaczynasz wierzyć, iż zmiana w społeczności jest możliwa. Ludzie pierwotni wiedzą od dawna, że społeczność i zmiana są święte. Facylitowanie tego wzbudzającego nabożny podziw procesu społecznego jest zadaniem każdego z nas. Już samo próbowanie jest przywilejem. Może to być przerażające, ale daje również głęboką radość.
-------------------
Przypisy
1) Debaty miejskie skupiające się na konfliktach między grupami chroniącymi prawa homoseksualistów i lesbijek a organizacjami konserwatywnymi zostały zorganizowane w Portland i Creswell w stanie Oregon. Patrz KGW z telewizji ABC, 4.10.1993 r. oraz The Oregonian, Measure 9 Redux: Both Claim Religion Backing Their Cause, [Obie strony twierdzą, że religia jest po ich stronie], Dan Mayhew, 2.11.1993 r.
2) Jedną z międzynarodowych konferencji z udziałem grup etnicznych, zorganizowaną w byłym Związku Radzieckim, opisujemy w tej książce.
3) Patrz Mindell, Lider mistrzem sztuk walki.
4) Tamże. Patrz opis pracy w Esalen.
5) Arlene i Jean-Claude Audergon, teraz z Enterprise w stanie Oregon.
6) To spotkanie zrelacjonowała mi Jan Dworkin.
7) W tej książce staram się mówić o ludziach tak, jak oni sami mówią o sobie. Japończycy, Chińczycy, Koreańczycy, Chińczycy z Tajwanu, Hindusi i inni często mówią o sobie "Azjaci" na otwartych spotkaniach w USA. Ludzi z Meksyku, Środkowej i Południowej oraz Indii zachodnich nazywam Latynosami. Czasem używam terminu "hiszpański", kiedy chcę podkreślić ten aspekt ich korzeni. Posługują się językami miejscowymi lub pochodzącymi z łaciny, hiszpańskiego, portugalskiego i francuskiego. Nazwy "Chicano" używam, by opisać mieszkańców lub obywateli Stanów Zjednoczonych, którzy są pochodzenia latynoskiego. Mówię o Afroamerykanach i karaibskich Amerykanach, a czasem o Czarnych. Euroafrykanie to ludzie pochodzenia europejskiego mieszkający w Afryce. Natomiast "eurocentryczna" oznacza kulturę stworzoną wokół idei zrodzonych w Europie i wśród białych Amerykanów.
W miarę jak zmieniają się relacje między grupami, zmienia się również identyfikacja i sposób, w jaki grupy o sobie mówią. W tej książce nie chcę tworzyć typologii czy charakteryzować jakiejkolwiek z grup nadając jej nazwę, ponieważ nazwy się zmieniają. Moim celem jest coś innego. Chciałbym zaproponować sposób zwracania się do siebie nawzajem. Zamiast być politycznie poprawnymi czy mówić odpowiednie słowa w odpowiednim momencie, może moglibyśmy być politycznie świadomi i społecznie wrażliwi na ludzi i ich problemy.
2. Grupy:
Nieznośni nauczyciele
Wielu ludzi boi się zrobić krok naprzód i zacząć ułatwiać przebieg procesów grupowych (facylitować procesy grupowe). Istnieją ważkie powody, by bać się grup - ich potencjalna siła jest ogromna. Potrafią wywołać w facylitatorze poczucie, że jest zdominowany, osądzany czy zawstydzany.
Lęk przed konfliktem jest jednym z powodów, dla których rządy państw okazują tak mało tolerancji dla opozycji, gniewu i rewolty. Ludzie, chcąc być wysłuchani i wprowadzić zmiany społeczne, uciekają się do zamieszek, obywatelskiego nieposłuszeństwa i rewolucji. Przywódcy polityczni, obawiając się ataku, nieświadomie tłumią przemoc i uciszają ludzi, którzy są gniewni.
Zanim będziemy mogli zmieniać społeczności będące w stanie konfliktu, musimy sami nauczyć się, jak go przetrwać. Potrzebny jest specjalny rodzaj pracy wewnętrznej, pomocnej w stawaniu się starszyzną, która potrafi siedzieć w ogniu. Bez takiej przemiany będziemy wciąż tłumić naszą świadomość grupowych napięć i tym samym utrwalać światowe problemy.
Niedawno moja partnerka Amy i ja facylitowaliśmy pewne spotkanie w Stanach Zjednoczonych, podczas którego pojawiły się kwestie rasowe między lesbijkami Czarnymi i białymi. Wymiana zdań, interakcje pomiędzy kobietami były bardzo gorące, ale ich elastyczność doprowadziła do emocjonującego i wzruszającego rozwiązania.
W końcu, ku naszemu zaskoczeniu, wstał pewien biały mężczyzna i powiedział, że zdenerwowało go to, iż pozwoliłem, by ten konflikt w ogóle zaistniał. Dawał do zrozumienia, że nie należało pozwalać na tak porywczy sposób rozwiązywania tego konfliktu.
- Dlaczego taki otwarty konflikt musi się w ogóle pojawiać? - spytał.
Trząsł się od stóp do głów zbierając się na odwagę, by powiedzieć nam, że wraz z żoną należy do "najlepszych kręgów w Stanach Zjednoczonych i Europie". Uczyli się u wspaniałych guru i międzynarodowych liderów, i nigdy do tej pory nie doświadczyli takich kłopotów w grupie.
Zdałem sobie sprawę, że jego świat został zrujnowany przez otwartość na konflikt wyrażaną przez tamte kobiety. Złościł się na Amy i na mnie, ponieważ nie odtworzyliśmy jego świata i jego norm kulturowych. Denerwowało go, że w ogóle wniesiono temat homoseksualizmu. Piętrząc obrazę za obrazą, kobiety były w tym bardzo wymowne. Mężczyzna został zmuszony do wzięcia pod uwagę problemów, których nie uważał za swoje.
Zamiast bronić się lub atakować go za jego niewrażliwość na ten temat, próbowałem wysłuchać jego krytyki i upewnić się, że go rozumiem. W końcu, gdybym go nie potrafił zrozumieć, jak mógłbym go prosić, by zrozumiał innych?
Kiedy skończył mówić, powiedziałem, że nie zgadzam się z jego zdaniem. Podziękowałem mu, że się nim podzielił. Zapewniłem go, że jestem szczęśliwy, iż z tym wystąpił. Potrzebowaliśmy jego punktu widzenia. Powiedziałem, że w przyszłości będę bardziej świadomy postawy, którą on reprezentuje. Był zadowolony, że poświęciłem mu tyle uwagi. Dumnie oświadczył, że nadszedł czas, by jego słów wysłuchano tak samo jak zdania innych.
Niektórzy uczestnicy spotkania nie zgadzali się z nim i twierdzili, że jest typowym białym samcem. Innych zaciekawiła moja otwartość na wartości głównego nurtu kultury, byli zadowoleni, że wyrażone zostały rozmaite opinie. Wszyscy włączyli się do pełnej emocji rozmowy i dzień skończył się niezwykłą otwartością na gorące dyskusje.
Ale ja byłem nieszczęśliwy. Poszedłem do domu zraniony i przygnębiony. Usiadłem w fotelu, głowa zaczęła mi opadać. Wiele razy krytykowano mnie podobnie w grupach, ale teraz coś, czego nie potrafiłem zidentyfikować wywołało we mnie taki smutek, iż poprosiłem Amy, by mi pomogła w pracy z mymi uczuciami. Czy stłumiłem złość na tego mężczyznę, złość spowodowaną jego raniącymi opiniami na temat kobiet? Wiedziałem, że jego poglądy zdenerwowały mnie, ale było w tym coś jeszcze. Amy zaproponowała następującą pracę wewnętrzną.
PRACA WEWNĘTRZNA - ĆWICZENIE NA WYJAŚNIENIE NASTROJU
Amy powiedziała:
- Wyobraź sobie jakąś trudną sytuację. Jakąkolwiek sytuację, która wywołuje bolesne uczucia. Spróbuj zobaczyć siebie w tym stanie, ze wszystkimi szczegółami.
Zobaczyłem obraz siebie w scenie z dzisiejszego popołudnia, kiedy krytykował mnie ten mężczyzna.
- Teraz przyjrzyj się tej części swego ciała, która przyciąga twoją uwagę.
Okiem wyobraźni zobaczyłem siebie w depresji. Skupiłem się na mojej głowie, która zdawała się zwieszać bardzo nisko.
- Będę cierpliwy. Postaraj się zauważyć coś nowego w tej części swego ciała, coś, czego nigdy przedtem nie widziałeś. Może to zabrać minutę albo nawet dwie.
Ku memu zaskoczeniu, ujrzałem zwieszającą się nad moją głową gilotynę, jakiej używano kilka wieków temu w Europie do ścinania ludziom głów.
- Pozwól, by historia tego czegoś nowego rozwinęła się - powiedziała Amy.
Zastygłem w bezruchu. Niemal nie mogłem na to patrzeć. Zobaczyłem spadające ostrze gilotyny. W mojej wyobraźni zostałem pozbawiony głowy za to, że byłem aktywnym działaczem społecznym, pracującym na rzecz demokracji, a przeciwko monarchii.
Ale co obcięło mi głowę? Nie król, tylko wielki duch. Pomyślałem, że ta historia robi się bardzo dziwna. Rozwijała się dalej. Zobaczyłem siebie odrodzonego w nowym ciele. W wyobraźni nie była to już Europa sprzed kilku wieków, lecz Rewolucja Amerykańska. Miałem nową osobowość. Znów byłem działaczem społecznym, tylko o wiele starszym. Jako ta starsza osoba, pracowałem nie tylko na rzecz uciśnionych, ale uważałem wszystkich, uciśnionych i uciskających, za swoje dzieci.
Nagle zrozumiałem swoje uczucia. Dzięki mężczyźnie, który krytykował mnie tego popołudnia, skontaktowałem się ze swoim niezadowoleniem z bycia jednostronnym. Jakaś moja najgłębsza część chciała obciąć mi głowę lub zmienić moje zdanie. Innymi słowy, byłem nieświadomie zły na samego siebie, że w sekrecie do tego stopnia staję po stronie problemów ludzi ciemiężonych, że nie mogę już współodczuwać z nikim innym. Ten problem istniał w moim życiu społecznie uciskanego. Teraz usilnie pracowałem nad swoim rozwojem, tak bym nie musiał już stawiać oporu ludziom reprezentującym główny nurt kultury. Chciałem widzieć wszystkich ludzi, włącznie z mężczyzną, który mnie zaatakował, jako moje dzieci.
Ten wgląd sprawił, że zacząłem szlochać z radości. Amy i ja objęliśmy się. Mój nastrój zmienił się natychmiast. W wyobraźni nie obciął mi głowy jakiś stary król, który mógłby reprezentować wewnętrzną dominację nade mną. To był duch, coś bardziej znaczącego, co chciało, bym się zmienił.
Poruszyło mnie to, że mogę dalej się rozwijać. Ten popołudniowy, trudny proces grupowy przemienił się w niezwykłe doświadczenie, które czegoś mnie nauczyło. Nie mogłem się doczekać, by dokończyć naszą pracę z grupą.
Kiedy zaczęliśmy następnego ranka, byłem gotów na wszystko. Mężczyzna, który mnie skrytykował wstał, zanim otworzyłem usta i powiedział wszystkim, jak wspaniale się czuje i jak wiele się wczoraj nauczył. Zdumiało mnie to, rozpłakałem się z radości. Opowiedziałem grupie, czego też się nauczyłem.
SZKOŁA DOŚWIADCZANIA
Jeśli pracowaliście kiedyś z międzykulturowymi napięciami, to wiecie, że próby facylitowania ich bez przygotowania są jak wspinanie się na dach bez drabiny.
Pracujący ze światem potrzebują pracy wewnętrznej i umiejętności interpersonalnych, muszą także rozumieć podział na klasy, ekonomię i politykę międzynarodową. Problemy osobiste, zagadnienia lokalne i międzynarodowe przeplatają się w każdym procesie grupowym.
W najbliższej przyszłości nasi najzdolniejsi liderzy nie będą osiągać swojej pozycji przy pomocy edukacji, rangi czy pieniędzy. Będą liderami, ponieważ przetrwali ucisk, w którym się narodzili. Ludzie, którzy żyją jednocześnie w dwóch światach, którzy są członkami grupy mniejszościowej w obrębie kultury głównego nurtu, zostali zmuszeni, by zostać ofiarami albo przetrwać i stać się liderami międzykulturowymi. Potrzebujemy pomocy tych, którzy przetrwali, czy to za sprawą szczęścia, inteligencji, świadomości, czy miłości. Dokąd jeszcze możemy się zwrócić, by znaleźć starszyznę, która będzie miała motywację i świadomość potrzebne do obrony ludzkich praw?
W dzisiejszych czasach szkoły rozwiązywania konfliktów często zajmują się zagadnieniami społecznymi na modłę akademicką i unikają pracy z doświadczaniem gniewu i wściekłości. Główny nurt kulturowy w każdym państwie ma tendencję do pomijania gniewu klas represjonowanych. Polityka i psychologia naciskają na pozostających poza nawiasem by się zasymilowani i zintegrowali. Myśl zachodnia stronniczo opowiada się za pokojem i harmonią. Dlatego wiele grup spoza głównego nurtu uważa samą koncepcję "rozwiązywania konfliktów" za wymysł sfabrykowany przez główny nurt.
Jak na ironię, procedury, które wprost lub też w sposób niejawny zakazują gniewu, w końcu prowokują konflikt, ponieważ faworyzują ludzi, którzy mają przywilej życia w obszarze, gdzie można uniknąć walki społecznej.
W tym czasie ludzie, którzy egzystują na peryferiach lub najniższym szczeblu drabiny społecznej traktowani są przez społeczeństwo jak nietykalni. Ich potrzeby są jeszcze bardziej tłumione poprzez założenie, że powinni być opanowani, zrównoważeni, spokojni. Widzieliśmy tego przykład w rozdziale pierwszym, w przypadku białego, który nie chciał rozmawiać z rozzłoszczonym Czarnym. Ludzie odcięci od praw, wolności i władzy głównego nurtu mają do wyboru dwa wyjścia - albo uciec się do zamieszek i rewolucji, albo wkroczyć na drogę przestępstw i narkotyków.
Musimy być świadomi stronniczości głównego nurtu w systemach rozwiązywania sporów, które opowiadają się za polityką rządu lub ignorują emocjonalne aspekty pozbawienia praw obywatelskich. Z drugiej strony, jak pokazała moja fantazja z gilotyną, ci, którzy chcą facylitować, nie powinni również stawać tylko po jednej stronie, po stronie mniejszości. Sprawia to bowiem, że wtedy większość czuje się spychana na margines.
Zadanie facylitatora nie polega na burzeniu rang i systemu władzy, ale na tym, by dostrzec je i pokazać całej grupie ich dynamikę.
UWEWNĘTRZNIANIE PRZEMOCY
Poprzez wprowadzanie hierarchii, kultura tworzy mnóstwo subiektywnych i obiektywnych problemów. Ludzie obdarzeni rangą nie muszą znosić napięć, które wyrzucają na margines osoby o mniejszej władzy. Na przykład dla kultury białych charakterystyczny jest "szklany sufit", który nie pozwala osobom o niższej randze, np. kobietom czy kolorowym, wejść na wyższy szczebel drabiny zarządzania.
Wszyscy uwewnętrzniamy system rang danej kultury, pozwalając zewnętrznemu uciskowi by rósł jako subiektywna siła w życiu osobistym. Wielu ludzi z grup mniejszościowych dręczy zwątpienie w siebie, nienawiść do samych siebie, albo poczucie braku nadziei, i uważają, że te uczucia są tylko ich problemem. Wierzą, że są "chorzy", albo że zniszczyło ich najbliższe otoczenie. Mogą być nieświadomi, że to główny nurt kulturowy tworzy te problemy.
Ten uwewnętrzniony ucisk może również ranić ludzi należących do dominującej grupy społecznej. Większość chronicznego autokrytycyzmu wyrasta z uwewnętrzniania poglądów głównego nurtu kultury. Ludzie zamykają sobie sami usta, jeśli nie spełniają standardów rządu, swojej religii, szkoły czy klasy społecznej. Kiedy samokrytyczne osoby przeprowadzają pracę wewnętrzną, często spotykają postać, która traktuje ich z góry, ponieważ nie są wartościowi w jakiś kulturowo określony sposób: mają nieodpowiedni fizyczny wygląd, kolor skóry, włosy, zdrowie, rasę, religię, wiek, płeć, zawód, wykształcenie czy status finansowy. Świat zewnętrzny i jego system wartości dominuje nad nimi wewnętrznie.
Tak jak powiedzieliśmy, polityka i psychologia są ze sobą związane na dobre i na złe. Każde polityczne działanie dokonane przez większość odbija się w naszym wzajemnym odnoszeniu się do siebie. Na przykład ci, którzy są pozbawieni praw obywatelskich, cierpią częściej na depresję niż inni ludzie, ponieważ uważają się za mniej wartościowych.
Za każdym razem, gdy starasz się uwolnić od poczucia wewnętrznego ucisku, zaczynasz zmieniać kulturę, w której żyjesz. Pracowałem kiedyś z kobietą z pewnego kraju w Europie Wschodniej, w którym oczekuje się od kobiet, że będą siedzieć cicho i pozwolą mówić jedynie mężczyznom. Ta kobieta śniła, że ma nauczyć się wypowiadać głośno. Kiedy opowiedziała ten sen przyjaciołom i rodzinie, przestrzegali ją przed tym. Chcieli, by pozostała taka jak była, przez wzgląd na nich i na nią samą. Potem przyśniło się jej, że rodzina umieściła ją w więzieniu, ale ona uciekła stamtąd. Zdecydowała się podjąć ryzyko wypowiadania się głośno. Rezultaty były dramatyczne. Poprowadziła pierwszy kobiecy marsz uliczny przeciwko dyktaturze w swoim kraju.
W miarę, jak wyzwalasz się spod dominacji wartości głównego nurtu, twoje zachowanie może spowodować, że wejdziesz w konflikt ze swoją rodziną i innymi grupami, których czujesz się częścią. Niektóre z twoich zachowań mogą nie "pasować" do żadnej grupy. Możesz zderzyć się z systemem przekonań na temat tego, jak powinny zachowywać się kobiety, mężczyźni, kolorowi, ludzie w różnym wieku, różnych zawodów, poziomów wykształcenia oraz religijnych i duchowych inklinacji.
Takie napięcia w świecie wiążą się bardzo blisko z rozwojem osobistym. Wciąż odsyłają cię do pracy nad sobą. Praca ze światem pomaga ci w zmianie poprzez uświadamianie, w jaki sposób zachęcasz lub represjonujesz siebie i innych.
ZDRADZIECKI ZASIĘG UCISKU
Ucisk jest tak pandemiczny - tak bardzo obecny w twoim ciele, przyjaciołach i środowisku - że ty i inni ludzie z twego otoczenia możecie uważać ten nieprzyjemny stan umysłu za normalny. Może cię kusić, by zażywać środki uspokajające, narkotyki czy alkohol, by zmniejszyć to napięcie. Takie zachowanie mimowolnie pomaga zachować status quo opresji.
We wszystkich kulturach wiele osób jest wyczerpanych uciskiem. Jeśli należysz do grupy jawnie ciemiężonej, możesz wyczerpać się w zmaganiach ze swoim osobistym bólem i w walce nie tylko z głównym nurtem, ale również z innymi członkami swojej grupy, którzy są nieświadomi skutków ucisku. Jeśli próbujesz ignorować wewnętrzne i zewnętrzne napięcie, możesz objadać się, stać się pracoholikiem lub uzależnić się od seksu, rozwiną ci się wrzody albo osłabnie twój układ odpornościowy.
Jeśli nie pochodzisz z dominującej grupy społecznej, możesz doświadczać tylu rodzajów presji ze strony swej grupy i ze strony głównego nurtu, że możesz zdecydować się ukrywać jako spokojna, przeciętna obywatelka.
Jeśli pochodzisz z głównego nurtu, tak wiele w tobie jest represjonowane przez twoją kulturę, że możesz czuć się niewidzialna i nie mieć energii, by pomagać innym.
GDZIE ZNAJDUJEMY NASZE NAUKI
Demokracja jest wspaniałą wizją, która narodziła się z napięć społecznych. Jednak kiedy ludzie tłumią swoją świadomość dziejącej się teraz, twarzą w twarz, czy też wewnętrznej opresji, redukują demokrację do zaledwie prawnej procedury. Demokracja jest marzeniem o równości, ale daleko mu do urzeczywistnienia.
Praca ze światem przyspiesza budowanie głębszej demokracji oraz uświadamia, w jaki sposób można użyć władzy przeciwko jednostkom i jak można przekształcić tę władzę. Praca ze światem bada wewnętrzne i zewnętrzne skutki prawnych, militarnych, policyjnych i terrorystycznych taktyk, by poznać, do jakiego stopnia ludzie są przez nie nadużyci, a także w jaki sposób te taktyki są częścią każdego procesu społeczności. Takie informacje pomagają prowadzącym pracę ze światem odkrywać alternatywne, wywodzące się z życia techniki mediacyjne.
Jednak musimy mieć coś więcej niż techniki. Potrzebujemy zapobiegawczej dyplomacji, która będzie zwiększać świadomość.
Może jest to dla ciebie oczywiste, że indywidualne i międzynarodowe konflikty powtarzają się, gdy nie zajmujemy się ukrytymi problemami. Możesz się nawet zastanawiać, dlaczego autor zadaje sobie trud pisania o tym. Ale pomyśl o sobie, swojej rodzinie, swoich przyjaciołach, byłych przyjaciołach i byłych partnerach. Jak wielu konfliktów w swoim osobistym życiu nie zdołałaś rozwiązać? Dlaczego są nie rozwiązane? Czy zaakceptowałaś odpowiedzialność? Czy wzięłaś pod uwagę wpływ rangi i władzy, i takich politycznych kwestii jak płeć, wykształcenie, rasa, wiek i klasa ekonomiczna? Myślałaś o różnicach sił spowodowanych poczuciem ciemiężenia? Ile problemów rozwiązałaś w swojej najbliższej rodzinie?
A co z twoją pracą ze światem? Kiedy ostatnio powiedziałaś wprost o konflikcie w grupie czy organizacji? W jaki sposób to zrobiłaś? Czy starałaś się szybko go rozwiązać zamiast zrozumieć jego korzenie? Czy najpierw myślałaś o większej ilości pieniędzy albo efektywności, czy sięgnęłaś do głębszych kwestii?
Czy oferujesz swoją pomoc w facylitowaniu problemów, które powstają w twoim domu, pracy, sklepie czy na ulicy? Jak definiujesz odpowiedzialność społeczną? Czy obejmuje ona interwencje w trakcie narastania napięć wszędzie, włącznie z kinami i restauracjami? Aby zostać kimś więcej niż mediatorem konfliktów czy ekspertem od rozwoju organizacji i wprowadzić prawdziwe zmiany, będziesz musiała odpowiedzieć na te pytania i wyjaśnić sobie swoje najwyższe cele.
KAŻDY KONFLIKT JEST POTENCJALNIE TYM NAJWAŻNIEJSZYM KONFLIKTEM
Pracujący ze światem podnoszą naszą świadomość problemów indywidualnych, grupowych i społecznych. Są opiekunami demokracji zawsze i wszędzie. Członek starszyzny - nawet młody - powinien pozwalać sobie na sprawianie kłopotów. Członek starszyzny staje po każdej stronie. Kiedy ludzie grożą, że zbuntują się przeciwko rangom głównego nurtu, nie zwracaj się ani przeciwko większości, ani przeciw protestującym. W krajach demokratycznych ważne zmiany były rezultatem obywatelskiego nieposłuszeństwa.
Każdy konflikt jest w pewien sposób najważniejszy. Może być początkiem światowych zmian. Na przykład wielu obywateli Stanów Zjednoczonych protestowało w latach 60 -tych przeciwko wojnie w Wietnamie. Ryzykowali życiem na demonstracjach, szli do więzienia, ale zmienili myślenie Amerykanów na temat akceptowania zbrojnego konfliktu.
Kraje demokratyczne, takie jak Stany Zjednoczone. nie mają jeszcze prawnej infrastruktury potrzebnej do radzenia sobie z radykalną zmianą społeczną. Co więcej, same prawa nigdy nie wystarczą. Chociaż są ważne, prawa nie zlikwidują ucisku, rasizmu i seksizmu. Sprawiają nawet, że uprzedzenia schodzą "pod ziemię", gdzie wciąż są aktywne.
Pracujący ze światem rozumieją kwestie społeczne jedynie jako, by tak rzec, ścieżkę wiodącą do spotkania. Zaczynając od kwestii nam dostępnych, szukając jednocześnie interakcji i trwałego dialogu, automatycznie wykraczamy poza wielokulturowość i poprawność polityczną, które są pierwszą reakcją na rasizm, seksizm, uprzedzenia wobec homoseksualistów i bigoterię.
Praca ze światem jest polityką świadomości. Nie chodzi tu tylko o rozwiązywanie problemów, ale - szczególnie - o świadomość społeczności.
KRÓTKIE WYJAŚNIENIE TERMINÓW
Zasadniczo staram się nie posługiwać żargonem. Wywołuje to niepotrzebne rozróżnienie na tych, którzy są "wewnątrz" i tych na "zewnątrz". Istnieje jednak potrzeba paru nowych terminów, ponieważ przypominają nam, że praca ze światem zajmuje się polem grupy (jej atmosferą, emocjami, klimatem), w przeciwieństwie do szkół, które mówią, że grupa to nic innego niż suma jej części.
Czytelnicy zainteresowani szerszym naświetleniem podanych niżej terminów mogą ich szukać w moich wcześniejszych książkach: The Year I, Lider mistrzem sztuk walki oraz The Shaman's Body.
Konsens
Zgoda na zajmowanie się pewnym tematem albo na podążanie w jakimś kierunku przez określony czas.
Próg
Zablokowanie komunikacji, które pojawia się, gdy jednostka lub grupa powodowana lękiem tłumi coś, co usiłuje się ujawnić. Na przykład na zgromadzeniu, o którym wspomniałem na początku tego rozdziału, kwestie rasowe i homofobia pojawiły się dopiero po południu. Grupa miała "próg" na te tematy. Kobiety, które je wprowadziły czuły, że nie mogły tego zrobić wcześniej, bo próg, jaki miała grupa zabraniał tych tematów i gniewu, który by wzbudziły. Podobnie mężczyzna o poglądach z głównego nurtu kultury na początku nie czuł się dość swobodnie, by mnie krytykować. Nowy próg dla niego, osoby z głównego nurtu, pojawił się dopiero wtedy, gdy grupa pozwoliła na otwarcie tematów rasizmu i homoseksualizmu. Mężczyzna miał próg nie tylko na krytykowanie lidera, ale i na okazanie niechęci wobec tych tematów i wobec ludzi, którzy je poruszali.
Pole
Atmosfera lub klimat jakiejkolwiek społeczności, włącznie z jej fizycznym, środowiskowym i emocjonalnym otoczeniem.
Gorące miejsce
W układzie grupowym, moment ataku i obrony, walki i ucieczki, uniesienia, apatii lub depresji.
Metaumiejętność
Uczucie, z jakim stosujemy teorię i techniki, udzielamy informacji. (Jeśli chcesz bardziej zgłębić tę koncepcję, patrz: Amy Mindell Metaumiejętności. O sztuce psychoterapii).
Proces
Przepływ jawnej i ukrytej komunikacji w jednostce, rodzinie, grupie, kulturze lub środowisku. Proces to również nie wyrażone uczucia, sny i doświadczenia duchowe.
Proces pierwotny
Opis siebie, kultura, z którą identyfikujecie się ty i twoja grupa. "Proces" w procesie pierwotnym podkreśla to, że identyfikacja zmienia się w czasie,[że dziś grupa mówi: "jesteśmy tacy i tacy", a jutro może się inaczej określić].
Ranga
Świadoma lub nieświadoma, społeczna lub osobista zdolność lub władza pochodząca z kultury, wsparcia społeczności, własnej psychiki i/lub duchowej mocy. Czy odziedziczyłaś swoją rangę, czy też sobie na nią zasłużyłaś, organizuje ona większość twoich zachowań komunikacyjnych, zwłaszcza na progach i w gorących miejscach.
Rola lub duch czasu
Kulturowa ranga, pozycja lub punkt widzenia, który zależy od czasu i miejsca. Role i duchy czasu zmieniają się błyskawicznie, ponieważ są funkcją chwili i umiejscowienia. Role w grupie nie są ustalone, wciąż się zmieniają. W miarę upływu czasu obsadzają je różne osoby i części grupy, co sprawia, że role nie są czymś przypisanym do kogoś na stałe.
Proces wtórny
Te aspekty nas, z którymi, jako jednostki lub grupy, wolimy się nie utożsamiać. Często projektujemy te cechy na ludzi, których postrzegamy jako "wrogów". Możemy patrzeć na te jakości z góry lub je podziwiać, kreując w ten sposób te gorsze lub te lepsze cechy innych grup.
NIE TO, CO ROBISZ, ALE JAK TO ROBISZ
Pozwólcie, że wyjaśnię te terminy dokładniej poprzez odniesienie ich do typowych procesów w małych i dużych grupach. Jako pracująca ze światem, potrzebujesz informacji na temat grupy, którą facylitujesz. Potrzebujesz również świadomości, by zobaczyć, co jest polem grupy, razem z jego progami komunikacyjnymi i gorącymi miejscami. Na przykład, jeśli pracownik narzeka na szefa, a te skargi puszcza się mimo uszu, powstaje "gorące miejsce". Jeśli szef nie odpowie na krytykę, a pracownik nie powie nic o milczeniu szefa, emocje gorącego miejsca będą się zaogniać. Ostatecznie doprowadzą do eskalacji i przemocy. Potem historia sama się powtórzy w rewolucji.
Poza i ponad informacją i świadomością, pracujący ze światem potrzebują "metaumiejętności". Są one czymś niezwykle istotnym. Sukces w pracy nie zależy od tego co wiesz lub robisz, ale od tego jak to robisz. Praca ze światem rodzi się z twojego zainteresowania ludźmi i twojej miłości do nich. Obchodzi cię to, kim są i co im się przydarza. Bycie członkiem starszyzny oznacza posiadanie ważnej umiejętności odczuwania.
Będziesz mogła facylitować rozwiązywanie napięć, jeśli skontaktujesz się z mądrością starszyzny w sobie. Mądry, zrównoważony człowiek zwraca uwagę na swoje wewnętrzne procesy, jednocześnie rozpoznając sygnały płynące z głosu i ciała innych osób w grupie. Członkini starszyzny obserwuje procesy "pierwotne" i "wtórne" grupy, i wie, że jej proces ma swój wkład w strukturze pola.
Świadomość "pola" to coś innego niż wiedza na temat części systemu. To tak, jakby śnić obejmujący całość sen, który zawiera wszystko, co otacza i przenika ciało. Charakter pola nie zależy od stałych i niezmiennych części, ale od tymczasowych ról i duchów czasu, które przepływają w obrębie granic systemu i poza nimi. Ważne jest respektowanie ról i dostrzeganie istniejących hierarchii, ale dostęp do głębszej dynamiki grupy uzyskamy tylko poprzez pole, uczucia, które nas wiążą i rozdzielają.
Jakie jest pole w twoim domu, organizacji, do której należysz, w twojej dzielnicy albo kraju? Jakie specyficzne problemy występują wokół ciebie? Jak twoja znajomość pola może zostać spożytkowana w rozwiązywaniu tych problemów?
PRACA ZE ŚWIATEM A KULTURA PIERWOTNA
Ludzie pierwotni mogą nas wiele nauczyć na temat atmosfery czy pól. Według ich tradycji, atmosfera jest świętym miejscem rządzonym przez duchy Północy, Wschodu, Południa i Zachodu.
Nazywam takie duchy "duchami czasu". Te żywioły, polaryzacje albo role tworzą pole i zmieniają się w czasie. Każde miasto, gdzie jest mnóstwo problemów, prawdopodobnie polaryzuje się wokół drażliwych kwestii takich jak płeć, wiek, orientacja seksualna, rasa czy pieniądze. Problemy i tematy mają swoje różne strony - różne kierunki, wynikające z ich natury. Obie strony polaryzacji wymagają facylitowania ich przez starszyznę. W pewien sposób praca ze światem jest cechą kultur pierwotnych.
Jak sobie radzimy z napięciami polaryzacji wokół rang i kulturowych oraz psychologicznych uprzedzeń? Praca z polem skupia się na tych napięciach i poprawia ogólną atmosferę przez to, że pozwala je wyrażać. To sprawia, że wiele problemów znika lub można je łatwiej rozwiązać.
Praca nad atmosferą jest i osobista, i transpersonalna. Łączy ludzi. Często wymaga dialogu, argumentów i momentów zagubienia albo nawet chaosu. Jednak wkrótce powietrze oczyszcza się i powstaje w społeczności nowy klimat.
Nie tylko pracujący ze światem muszą nauczyć się tolerować konflikt. Praca z grupą pozwala całej grupie wytrzymywać napięcie tyle czasu, ile potrzeba, aby rozwiązać jakiś problem. To sprawia, że całe społeczności mogą siedzieć w ogniu. Stają się bardziej elastyczne, w obliczu wyzwania nie usztywniają się i nie dzielą na frakcje.
Tak jak Indianie północnoamerykańscy, uważam atmosferę w grupie za świętą, niezależnie od tego czy jest napięta czy niebiańska. Potrzebujemy starszyzny, która potrafi stworzyć społeczność, zapraszając wszystkich i pozostając świadoma procesów duchów czasu. Starszyzna prowadząca pracę ze światem zachęca ludzi do opowiadania się za tym, w co wierzą, do bycia "kanałem" wyrażającym to, co mówią duchy, co wisi w powietrzu. Ludzie, którzy identyfikują się z jedną stroną kwestii, opowiadają się za nią. Inni im odpowiadają. Mogą przechodzić ze strony na stronę. Jeśli dana kultura jest na to otwarta, można również użyć ruchu i tańca do wyrażania opinii, uczuć i koncepcji.
WZGLĘDNOŚĆ POJĘĆ
Takie terminy jak wewnętrzne i zewnętrzne, polityka i psychologia, dobro i zło są względne. To, co dziś wydaje się wewnętrzne, jutro będzie zewnętrzne. To, co my nazywamy psychologią, dla kogoś innego jest polityką. To, co jest złem dla jednej grupy, inna uznaje za dobro. W pracy z procesem terminy mają znaczenie, jeśli opisują doświadczenie, które przecież się zmienia, a nie dlatego, że są absolutnymi prawdami.
W The Meaning of Relativity , Albert Einstein napisał: "Jedynym usprawiedliwieniem dla istnienia naszych pojęć i systemów pojęć jest to, że reprezentują całość naszych doświadczeń; poza tym nie mają żadnego uzasadnienia" 1).
Jeśli masz do czynienia z sytuacją, w której pojęcia pracy ze światem nieadekwatnie opisują doświadczenie, są one nieodpowiednie i trzeba je zmienić. Na przykład, przywykłem mówić o "cieniu" w różnych kulturach, ale dziś unikam tego terminu, ponieważ jest wytworem europocentrycznym. Uznaje światło za bardziej wartościowe niż ciemność i może kojarzyć się z kolorem skóry.
Pojęcia kulturowe - normalność i nienormalność, zdrowie i choroba, nawet pojęcia rasy, płci i wieku - są tylko pojęciami. Reprezentują panujące w społeczeństwie wzorce. Już samo używanie takich terminów podtrzymuje istnienie problemów. Chociaż posługujemy się nimi do tworzenia psychologii, socjologii i polityki, są one czymś względnym. Jeśli są normatywne, prowadzą do nadużyć na ludziach, którzy czują, że pojęcia te do nich nie pasują. Wprowadziłem nowe pojęcia takie jak progi, duchy czasu i gorące miejsca, by dać miejsce doświadczeniom i osobom zepchniętym na margines.
Teoria społecznego relatywizmu przewiduje, że bardzo niewiele zmieniłoby się, gdyby wszyscy tyrani zrezygnowali ze swojej władzy, a wszyscy walczący o wolność otrzymali władzę. Gdyby wszyscy poniżeni wyszli naprzód, a poniżający odstąpili, niewielkie byłyby szanse, aby świat zmienił się w jakiś widoczny sposób. Dlaczego? Ponieważ jedna władza zostałaby ślepo zamieniona na inną. Prawdziwa zmiana może zajść jedynie wtedy, gdy wszyscy członkowie społeczności zdobędą większą świadomość posiadanej przez siebie i innych władzy.
Świat widział już niezliczone rewolucje. Zimną wojnę zwyciężyły demokracja i kapitalizm. Jednak te zmiany nie chronią osobistych wolności, nie zachęcają wielu z nas do udziału w rządzeniu. Wciąż jesteśmy nieświadomi codziennej względności władzy i tego, w jaki sposób jest używana.
CYKLE DUCHOWEGO KYZYSU
Każdy zainteresowany nauką rozwiązywania konfliktów w końcu przechodzi duchowy kryzys zaogniony obserwacją nieustannego łamania podstawowych praw ludzkich. Kiedy stawałem wobec trudnych do rozgryzienia konfliktów i trudnych do uchwycenia form uciskania mniejszości, przechodziłem od lęku przez mówieniem wprost do gniewu na gnębicieli i moje własne zachowanie, nieświadome i pełne poczucia słuszności. Rozpoznając sposób, w jaki uciskane grupy ciemiężą z kolei siebie i innych, czułem brak nadziei. Wielkie marzenia o naszej wspólnej przyszłości i środowisku dawały mi motywację do podjęcia ryzyka, ale wkrótce pojawiały się problemy, które tak mnie przygnębiały, iż chciałem zrezygnować. Często myślałem, że praca z dużymi grupami na otwartych spotkaniach jest niemożliwa.
Wszystkie twoje zranienia z dzieciństwa pojawiają się na powrót, kiedy masz do czynienia z konfliktem w dużej grupie. Na początku znów doświadczasz siebie jako dziecka, w świecie wielkim, potężnym i zagrażającym twemu życiu. Co więcej, większa część twego wewnętrznego rozwoju staje się sprawą publiczną, tak jak napięcia w społeczności stają się twoją pracą wewnętrzną. Naruszone zostaje twoje poczucie prywatności. Nie możesz się ukryć. Świat zewnętrzny napada na ciebie i wewnętrznie dominuje nad tobą. Nie możesz oddzielić swojej pracy wewnętrznej od pracy ze światem.
Kiedy patrzę w przeszłość, wydaje mi się, że równie dużo nauczyłem się o sobie z pracy zewnętrznej, co z wewnętrznej. Czuję, że miałem szczęście, iż motywowały mnie wspaniałe marzenia. Przechodziłem wiele faz osobistego rozwoju. Musiałem zaakceptować moje agresywne uczucia skierowane przeciwko wyższej klasie średniej, kiedy nie chciały oddać sprawiedliwości mniejszościom. Nauczyłem się kochać tych, przeciwko którym występowałem. Było to trudne, ale dopiero wtedy, kiedy pozwoliłem sobie odczuwać gniew, mogłem przejść przez moje osobiste zranienia i frustracje, przeszłe i teraźniejsze. Wówczas mogłem odkryć, że nikt nie jest naprawdę winny i że wszyscy potrzebują wspólnego przebudzenia.
Dzisiaj każdy człowiek zaangażowany w jakiś konflikt wydaje mi się słaby. Ci, którzy mają rzeczywistą władzę są słabi, bo nie znają ważnych spraw ludzi nie posiadających władzy. Czasem nawet myślę, że nie ma czegoś takiego jak główny nurt. Jest on jak przenikający wszystko, potężny, często mający dobre intencje, ale raniący duch. Ludzie z tak zwanego głównego nurtu, chociaż z pewnego punktu widzenia mogą wydawać się potężni, są upośledzeni, jeśli chodzi o właściwe używanie władzy.
My wszyscy, którzy mamy do czynienia z bardzo trudnymi konfliktami i globalnymi napięciami, czujemy się zmuszeni do kwestionowania sensu życia i naszych najgłębszych przekonań. Poszukiwanie rozwiązań dla globalnych problemów wciąż na nowo wtrąca nas w duchowe kryzysy. Zawsze mi się wydawało, że kryzysy te są wartościowe. Nie tylko sprawiają, że czujemy się niepewni i podatni na zranienia, ale otwierają nas również na poszukiwanie nieskończoności w zwykłych ziemskich interakcjach.
Uczenie się, jak być z innymi jest ideałem, o którym łatwo się tylko mówi. Radzenie sobie z miastem, gangami, wspólnotami, ośrodkami biznesu i uniwersytetami stwarza niezliczone napięcia. Musisz stawać wobec sytuacji tak zaskakujących, i ludzi tak różnych od ciebie, że na początku możesz tylko dziwić się, popadać w rozpacz albo szok.
Jednak od czasu do czasu, gdy zagłębiasz się w tej pracy i pozwalasz, by cię rozrywała na strzępy, coś się wydarza. Zaczynasz rozumieć, że właśnie sytuacje, które są tak nieznośne, mogą być twoimi największymi nauczycielami.
To doniosłe odkrycie. Tradycja Zachodu może zaakceptować osoby, obiekty lub miejsca jako potencjalnie święte. Ale grupy? Nie. Proces? Jeszcze nie. Jednak właśnie te najbardziej oporne, ostre i uparte grupy okazują się twoimi duchowymi przewodnikami. Nie tylko torturują i oddzielają nas od siebie. Nie uczą faktów i teorii, ale świadomości i otwartości na niemożliwe. Przemieniasz się wraz z nimi. Już nie myślisz o sobie jako o facylitatorce, ale jako o badaczce, a nawet entuzjastce Tego, Co Jest.
To oznacza, że decydująca lekcja została przyjęta. Społeczność jest nie tylko twoim największym problemem, ale również twoim najświętszym nauczycielem
-----------------------------
Przypisy
1) Einstein, The Meaning of Relativity, str.2
3. Ranga:
Podwójny sygnał
RANGA TO NARKOTYK
Im więcej jej "zażywasz", tym mniej zauważasz, jak źle wpływa to na innych ludzi.
Z pewnością pamiętasz jakiegoś srogiego nauczyciela, którego bałeś się w dzieciństwie. Niektórzy nauczyciele są świadomi swojej siły i używają jej właściwie. Inni są twardzi i nieprzystępni, straszą dzieci nie ucząc ich niczego.
Każdy z nas ma określoną rangę, a nasze zachowanie pokazuje, czy jesteśmy jej świadomi. Zapominanie o niej może nam utrudnić komunikowanie się i spowodować poważne problemy w relacjach z innymi ludźmi.
W świecie biznesu ci, którzy są na górze rzadko potrafią zrozumieć kłopoty tych na dole. Kierownicy zapominają, jak dużą mają władzę i niepowodzeniami firmy obciążają pracowników mających niższą pozycję.
Ludzie wykształceni często traktują osoby bez dyplomu czy też z mniejszym doświadczeniem zawodowym jako mało inteligentne i nie dość odpowiedzialne. W środowiskach psychologicznych i kręgach duchowego rozwoju "starzy wyjadacze" myślą, że początkujący są gorsi, że to bezmyślni ignoranci. Ranga zaślepia nas, dlatego nie dostrzegamy wartości innych ludzi.
Narody zapominają o wpływie, jaki wywiera ich siła i pozycja na mniejsze nacje. Pomagałem facylitować dużą konferencję w Bratysławie, było to niedługo po upadku ZSRR. Grupa ludzi z Polski, Czech, Słowacji, Rumunii, Mołdawii i Chorwacji skupiła się po jednej stronie sali. Połączył ich sprzeciw wobec tego, co powiedział pewien Rosjanin, który ich przestraszył. Jego wizja "wspaniałego, nowego, bezklasowego państwa" przypomniała im o niedawnej dominacji Związku Radzieckiego nad ich krajami.
Rosjanin broniąc się spytał jak to możliwe, że zwykłe, pokojowo brzmiące słowa przypomniały im stare czasy. Przecież Związek Radziecki już nie istniał, a jemu chodziło jedynie o dobro reprezentowanych tu krajów. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego projektowano na niego wszystko, co złe. Natomiast pozostali delegaci nie mogli uwierzyć, że jest on tak zaślepiony. Rozgorzała wielka kłótnia.
Osoby należące do grup, które kiedyś nadużywały swojej rangi, chcą teraz, gdy nie mają już władzy, aby traktowano je jak zwykłych ludzi. Rosjanin miał nadzieję uciec od dawnego wizerunku Sowietów. Natomiast ludzie z Europy Wschodniej, tak jak większość tych, którzy kiedyś byli gnębieni, poczuli się całkowicie niezrozumiani.
WALKA O WŁADZĘ: SŁABOŚĆ PRZECIWKO SŁABOŚCI
W pewnym sensie problemy polityczne każdego kraju są inne, ale struktura procesów zachodzących między głównym nurtem a grupami, którym odbiera on prawa jest wszędzie podobna. Ludzie z dominującej grupy, którzy mają lub mieli władzę, są oczywiście silni. Natomiast nie jest oczywiste to, że są również upośledzeni. Nie potrafią tak dobrze postrzegać swojej wyższej rangi jak ci, którzy są lub byli niżej od nich. W rezultacie nie potrafią zrozumieć innych. To prowadzi do takich sytuacji bez wyjścia, o jakich czytamy w gazetach - do zaognionych, ciągnących się latami konfliktów, wciąż obecnych w naszym świecie.
W czasie konferencji w Bratysławie rosyjska delegacja nie mogła zrozumieć, dlaczego przedstawiciele krajów Europy Wschodniej są tak zdenerwowani. Problem, przed jakim staje pracujący nad takim konfliktem facylitator wygląda następująco: jeśli próbujesz sprawić, aby posiadający rangę (lub ci, którzy mają rangę w oczach innych) uświadomili ją sobie, prawdopodobnie spotkasz się z całkowitym niezrozumieniem. Im mniej są świadomi swojej rangi, tym bardziej prowokują do użycia przemocy grupę, która czuje się słabsza.
Osoby nieświadome własnej rangi są tak irytujące, że chce się wyć z bezsilności. Jednakże oczekiwanie od silniejszych, że dostrzegą swoją nieświadomość oznacza żądanie, aby stali się ludźmi większego duchowego i intelektualnego formatu niż reszta uczestników. Początkowo oczekiwanie to może wydawać się usprawiedliwione, jednak później natrafiamy na opór, ponieważ posiadający rangę postrzegają siebie jako krzywdzonych, najpierw przez tych, którzy ich zaatakowali, a następnie przez facylitatorów.
Ludzie, którzy buntują się przeciwko rangom nie są w momencie ataku jedynie ofiarami, ale zyskują też pewną duchową siłę. Uskrzydla ich walka o "sprawiedliwość". Jednak podobnie jak ci, którzy ich sprowokowali, oni też nie są świadomi swojej siły. Ofiary nie zasługują automatycznie na aureole.
Facylitatorzy zwykle chcą ochraniać słabszych. Kiedy jednak wybucha konflikt, osoby z wyższą rangą nie zawsze umieją sobie poradzić. Nie wiedzą, co się dzieje, są zdezorientowane. Oni też potrzebują ochrony ze strony facylitatora.
Jedni czują się zranieni, ponieważ stali się ofiarami nadużywania władzy, drudzy słabi psychicznie, ponieważ nie zdawali sobie sprawy ze swojej pozycji społecznej. Przełamanie sytuacji bez wyjścia zależy od tego, czy potrafisz zrozumieć wzajemne powiązania między mocą i słabością, pozycją w społeczeństwie i siłą psychologiczną. W jaki sposób mędrzec w tobie uświadomi to sobie?
Mądrość, bycie członkiem starszyzny pochodzi częściowo stąd, że doświadczamy tych problemów na sobie, poznajemy siebie zarówno jako ofiarę, jak i prześladowcę. Bierze się ze zrozumienia słabości tego, który gnębi. Płomień żądzy odwetu wypalając się w tobie, zmienia się w przynoszący ulgę chłód. Sprawia on, że nie traktujesz nikogo protekcjonalnie. Czują go ci, którzy potrafią dokonać w swojej świadomości przejścia od konfliktu do wglądu. Starszyzna dokonuje przeskoku od jednostronności do współczucia.
RANGA MA WIELE OZNAK
Niektórzy ludzie czytając o konflikcie wywołanym przez rangę Rosji pomyślą sobie: "To nie mój problem".
Błąd. Każdy najmniejszy konflikt dotyczy nas wszystkich. Problemu rangi nie można rozwiązać tylko w jednym miejscu. W końcu hierarchia jest społeczną strukturą kultury. To kultura sprawia, że nie jesteśmy świadomi wielu rzeczy.
Pomyśl sobie o białych obywatelach krajów zachodnich. Niemal nie zwracają uwagi na kolorowych. Dzieje się tak nie tylko z powodu rasizmu. Główną przyczyną jest eurocentryczny system edukacyjny. Mężczyźni nie są świadomi swojej negatywnej postawy wobec kobiet. Ludzie o orientacji heteroseksualnej zachowują się tak, jakby lesbijki i geje byli niewidzialni. Zdrowi nie mogą zrozumieć, dlaczego chorzy czasem uciekają się do przemocy. Rodzice uważają, że dzieci przechodzą "fazy" rozwojowe. To właśnie nasza kultura uczy takiego traktowania innych, wzmacnia takie postawy.
Rangi nie widać w lustrze. To raczej stan umysłu. Jeżeli pochodzisz z grupy najbardziej faworyzowanej przez twoją kulturę myślisz, że jesteś normalny, a inne grupy stanowią margines. Zaprzeczasz roli przypisanej twojej grupie i nie czujesz się odpowiedzialny za jej dawne przewiny. "Kto? Ja? Ja nie prześladowałem Murzynów, nie było mnie tutaj, kiedy waszych przodków sprzedawano w niewolę. Moi byli chłopami z Polski, a nie arystokratami z Południa".
Ranga przejawia się na wiele różnych sposobów, na przykład wtedy, gdy człowiek czuje się pewny siebie. Podświadomy wpływ rangi decyduje o tym, jak oceniamy siebie i co czujemy do innych. Wysokie lub niskie poczucie wartości nie pochodzi po prostu od naszych nauczycieli, rodziny czy środowiska. Wszystko to ma ścisłe powiązania z głównym nurtem kulturowym. Cały świat decyduje o naszym poczuciu wartości i o tym, jak postrzegamy innych. Główny nurt kulturowy jest bardzo podstępny. Przedostaje się do naszych myśli, uczuć, a nawet snów.
Poczucie bezpieczeństwa, to, że ktoś się o nas troszczy, jest rodzajem rangi psychologicznej. Możesz zastanawiać się, dlaczego niektórzy ludzie mają poczucie niższości, dlaczego brak im pewności siebie. Zapominamy o tych przerażających chwilach, kiedy nie było przy nas nikogo, kto by się nami opiekował, ani rodziców, ani męża czy żony, ani przyjaciół czy nauczycieli. Kiedy opuścili nas wszyscy, nawet bogowie.
Ranga psychologiczna jest jak narkotyk, który zmienia naszą świadomość, nie pozwalając nam dostrzec cierpienia innych. Powoduje, że patrzymy na nich z góry i widzimy w nich tylko "ofiary". Pozwala nam odciąć się od ich problemów, nasze ego nas od nich izoluje. Nawet jeśli kiedyś doświadczyliśmy bólu, teraz nie przejawiamy żadnej ochoty, aby pomóc krzywdzonym. żądamy, aby inni czuli się tak jak my, nie chcemy zrozumieć ich położenia.
Jak już powiedziałem, ranga jest narkotykiem, który sprawia, że czujemy się dobrze. Niestety zapominamy, że go zażyliśmy. Tak jak to jest z heroiną, potrzebujemy większej dawki, aby nadal czuć się dobrze. Kradniemy innym dobre samopoczucie, czerpiemy z otoczenia, aby podtrzymywać swój nałóg. W końcu inni nie mogą już tego znieść i wybuchają.
ŚWIADOME UŻYWANIE RANGI
Ranga nie jest czymś z gruntu złym, a jej nadużycie nie jest nieuchronne. Kiedy jesteś świadom swojej rangi, możesz jej użyć dla dobra swojego i innych. Pamiętasz wtedy o swojej przeszłości. Nie zapominasz, że jedni z nas mieli dom, podczas gdy inni wychowywali się na ulicy; że mogłeś bezpiecznie chodzić do szkoły, podczas gdy inne nastolatki na co dzień spotykały się z bezprawiem i przemocą. Twoje słownictwo świadczy o wykształceniu, którego inni być może nie otrzymali. Przypominając sobie kolejno wszystkie etapy życia zauważasz, że byłeś uprzywilejowany. Dla innych los nie okazał się równie łaskawy.
Ludzie świadomi swojej rangi wiedzą, że wiele przywilejów odziedziczyli i że nie są one dostępne dla wszystkich. Nie patrzą z góry na tych, którzy mają mniejsze możliwości. Są pokorni, ale czują się ze sobą dobrze, ponieważ ranga może być lekarstwem, a nie tylko chorobą.
Konflikty spowodowane rangą są wszędzie na porządku dziennym. Słabsi są zazdrośni, czują się zranieni i wściekli, kiedy inni nie zdają sobie sprawy ze swojej siły. Uświadomienie sobie własnej rangi zażegnuje konflikty, zmniejsza napięcia.
Jako dzieci przekraczaliśmy granice rang. Dzieje się tak również, kiedy zbliżamy się do śmierci. Czasem mamy też inne transcendentne przeżycia. Dają nam one duchową siłę, która nie zależy od kultury, rodziny czy świata. Jeśli używamy tej siły nieświadomie, ignorujemy lub bagatelizujemy cierpienia innych. Ludzie doświadczający niezwykłych przeżyć mogą zacząć się wywyższać. Łatwo zapomnieć o randze, gdy postępujemy w imię religii i praktyk duchowych. Wydaje się nam, że kroczymy drogą miłości. W wielu religiach pokój stanowi tak wielką wartość, że ich wyznawcy mogą w ogóle nie dostrzegać konfliktów, jakie wywołali traktując innych jako mniej rozwiniętych duchowo.
W pracy ze światem nie chodzi o przekraczanie rangi, ale o to, by ją dostrzegać i używać jej konstruktywnie.
WYSYŁANIE PODWÓJNYCH SYGNAŁÓW
Pewne sygnały, które wysyłasz są zamierzone. Inne są nieświadome. Zamierzone sygnały nazywam "pierwotnymi", a te drugie "wtórnymi".
Na przykład jeśli starasz się wyglądać na zadowolonego, a jesteś nieszczęśliwy, to wysyłasz podwójny sygnał. Zamierzonym sygnałem może być uśmiech, a podwójnym to, że zwieszasz głowę i mówisz cicho.
Jeśli nie uświadamiasz sobie, że wysyłasz podwójne sygnały, może cię zaskoczyć, jak ludzie na nie reagują.
Rozważmy przypadek białego mężczyzny pochodzącego z wyższej klasy średniej, który wystąpił na spotkaniu w małym mieście w stanie Oregon. W tym czasie toczyły się burzliwe dyskusje na temat praw lesbijek i gejów. Mężczyzna wstał, by zabrać głos w tej sprawie. Miał około sześćdziesiątki i w przeciwieństwie do innych uczestników spotkania był starannie ubrany w białą koszulę i krawat.
Uśmiechając się z poczuciem pewności siebie powiedział:
- Jestem pokornym sługą bożym. Wierzę w to, co głosi Biblia. Homoseksualiści oddalili się od Boga i zbłądzili. Potrzebna im pomoc.
Jego sygnałem pierwotnym było to, że jest on skromnym człowiekiem, który uważa, że homoseksualiści są zagubieni duchowo. Chciał, abyśmy to właśnie usłyszeli. Trzymał Biblię na poparcie swoich słów. Uśmiechał się. Ten uśmiech był podwójnym sygnałem odebranym przez innych jako oznaka poczucia wyższości. Biblia była podwójnym sygnałem, który mówił o poczuciu, że ma się za sobą zdanie większości. Uśmiech i Biblia zostały zinterpretowane jako protekcjonalne: "Nie ma potrzeby słuchać nikogo innego, drodzy ludzie, ja wiem wszystko".
Ten podwójny sygnał wywołał u słuchaczy mieszane reakcje, wprawił ich w zakłopotanie, a potem w złość. Obecni na sali homoseksualiści aż skręcali się z niecierpliwości, aby mu odparować. Inni też mieli negatywne reakcje na takie wywyższanie się.
Podwójne sygnały świadczą o procesie wtórnym - o istnieniu rzeczy, z którymi może nie zechcesz się zidentyfikować, jeśli zdasz sobie sprawę, że je wypowiedziałeś. Ten mężczyzna nie zdawał sobie sprawy, że jego zachowanie jest protekcjonalne. Wydawało mu się, że jest otwarty na innych.
Większość podwójnych sygnałów przypomina sen, jak to już wyjaśniłem w swojej książce Śniące ciało w związkach.1) Podwójne komunikaty ujawniają najgłębsze uczucia, doświadczenia duchowe i nieuświadomione poczucie mocy i rangi. Podwójne sygnały tego mężczyzny mówiły: "Jestem wyższy rangą i musicie mnie słuchać, ponieważ to, co mówię nie podlega dyskusji".
SIŁA UWIĘZIONA W PODWÓJNYM SYGNALE
Na tym samym spotkaniu pewna biała kobieta opowiedziała, jak została zaatakowana przez przeciwników homoseksualistów. Mówiąc o bezsilności i upokorzeniu patrzyła w podłogę a jednocześnie zaciskała pięści. Opowiadała, że wróciła z przyjęcia i płakała całą noc, a potem nie wychodziła przez trzy dni z domu bojąc się, że znów ktoś jej zada ból.
Mówienie o krzywdzie, jaka ją spotkała i patrzenie w podłogę były sygnałami pierwotnymi, ale zaciśnięte pięści sygnałem wtórnym. Kiedy skończyła mówić, poprosiłem ją, aby zwróciła uwagę na ręce i żeby zacisnęła pięści tak mocno, jak tylko potrafi.
W ogóle nie zdawała sobie sprawy, że zaciska pięści. Pomyślała o tym przez chwilę i stała się zupełnie inną osobą. Twierdziła, że chce bronić swojego punktu widzenia, a także prawa człowieka do wyrażenia własnej opinii. I tak samo chciała bronić mężczyzny z Biblią, chociaż nie zgadzała się z nim.
W jej wtórnym sygnale były dużo energii, która nie chciała być uwięziona jak w klatce. Kobieta jednak nie była tego świadoma i jedyną drogą do ujawnienia się tej siły był podwójny sygnał. Podwójne sygnały są często kluczem do odkrywania złożoności i głębi relacji z innymi ludźmi.
FIGLE PODWÓJNYCH SYGNAŁÓW
Komunikowanie się jednostek, grup, instytucji i narodów wymaga uświadamiania sobie podwójnych sygnałów. Mimowolny przekaz nie zamierzonych informacji może wywołać nieuświadomione reakcje.
Mężczyzna z powyższego przykładu uśmiechnął się i odpowiedział lesbijce:
- Dlaczego się tak na mnie irytujesz? Podchodzisz do tego tak emocjonalnie!
Nadal utożsamiał się ze swoim procesem pierwotnym - tym, że chce jej pomóc. Nie zdawał sobie sprawy, jaki skutek wywarł na niej jego uśmiech i nie mógł zrozumieć powodów jej irytacji. Początkowo ona też nie wiedziała, dlaczego zareagowała w taki sposób. Jego słowa przygnębiły ją, ale jego uśmiech wywołał złość i uwolnił jej siłę.
Większość nieporozumień ma swoje źródło w podwójnych sygnałach, które są niemal tak trudne do rozwikłania jak sny. Na przykład załóżmy, że mężczyzna bardzo silny, zdecydowany ma sen o malutkim, bezradnym dziecku. Nie jest świadom swojej wewnętrznej, dziecięcej bezradności, którą inni ludzie widzą w podwójnych sygnałach. Mężczyzna podświadomie prosi innych o opiekę. Wygląda i zachowuje się jak człowiek silny, ale ukryte w nim dziecko wysyła wtórne sygnały, które mówią: "Zaopiekuj się mną".
Inny mężczyzna uważał się za słabego, ale jednocześnie miał sny o bokserze. Dziwił się, że ludzie często zaczepiają go, prowokują do bijatyki, ale nie zdawał sobie sprawy, że wysyła wtórny sygnał - wyzwanie do walki.
Organizacje czy instytucje także wysyłają podwójne sygnały. Załóżmy, że należysz do grupy, której zadaniem jest troska o innych ludzi lub środowisko. Przyłącza się do niej wiele osób, głównie ze względu na jej pierwotną tożsamość, wielką wizję ulepszania świata. I nagle, z jakichś powodów, inne grupy czują się zagrożone przez waszą i wchodzą z nią w rywalizację. Czy dlatego, że są podłe? Być może. Ale może to być również odpowiedź na wysyłany przez twoją grupę podwójny sygnał. Pierwotny sygnał mówi, że chcecie pomagać światu, rozwijać się duchowo lub dbać o kulturę alternatywną. A jednocześnie wtórny komunikat może mówić: "Uwaga, chcemy zdobyć najwięcej pieniędzy i przyciągnąć do siebie członków innych grup". Podwójne sygnały, dopóki pozostają poza świadomością, płatają nam figle stając się przyczyną wielu nieporozumień.
PODWÓJNE SYGNAŁY A RANGA W STOSUNKACH MIĘDZYNARODOWYCH
Protekcjonalny uśmiech mężczyzny z Biblią był podwójnym sygnałem, który ujawnił jego rangę białego mężczyzny z wyższej klasy średniej, wykształconego wyznawcy dominującej religii. Odstręczało to od niego ludzi, którym zamierzał pomóc.
Podobnie dzieje się w stosunkach międzynarodowych. Stany Zjednoczone określają siebie jako kraj demokratyczny i wysyłają sygnały pierwotne mówiące o równości i dobrych zamiarach. Wtórne sygnały ujawniają coś przeciwnego. Inne kraje uważają Stany Zjednoczone za kraj dyktatorski, dążący do dominacji. Nie mogą zrozumieć, dlaczego USA doprowadziły do prześladowań rdzennych Amerykanów i Afroamerykanów i dlaczego popierają represyjne reżimy na całym świecie. Jednak większość białych obywateli Stanów Zjednoczonych nadal nie zauważa agresywnej, dominującej polityki swojego kraju. Wyjeżdżając za granicę dziwią się, że spotyka ich niechęć i wrogie nastawienie. Są zaskoczeni, gdy ktoś zarzuca im arogancję i brak wrażliwości.
Chciałbym zwrócić uwagę na sposób, w jaki w państwach wysoko uprzemysłowionych mówi się o krajach Trzeciego Świata. Często pojawia się tutaj podwójny sygnał. Spójrzmy na następujący tekst: "Rządy podejmują chaotyczne, bezsensowne ruchy, aby wyjść z nędzy. Niektóre odniosły minimalny sukces, ale inne opóźniły się w rozwoju jeszcze bardziej"2). Autorzy mówią dalej, że owe kraje mają ogromne długi zagraniczne, niemożliwe do spłacenia, co zagraża stabilności państw zachodnich.
Sygnałem pierwotnym jest tu wyrażenie troski o sytuację zarówno krajów Trzeciego Świata, jak i państw zachodnich (które są wręcz zagrożone niewypłacalnością tamtych). Autorzy wypowiedzi reprezentują silniejszych i patrzą z góry na kraje Południa, które "podejmują chaotyczne, bezsensowne ruchy" i "odnoszą minimalne sukcesy". Podwójne sygnały wysyłane przez autorów traktują Trzeci Świat protekcjonalnie, a z krajów Północy zdejmują odpowiedzialność za światową sytuację ekonomiczną. Już sam ton bezstronności i obiektywizmu, z jakim piszą autorzy, niesie podwójny sygnał wyższej pozycji. Kraje Trzeciego świata stają się obiektami ich analizy, jak owady pod lupą.
RANGA JAKO PODWÓJNY SYGNAŁ
W Stanach Zjednoczonych biali mają wyższą pozycję społeczną niż ludzie o innym kolorze skóry. Większość uprzywilejowanych nie zdaje sobie sprawy ze swojej kulturowej rangi i z tego, jak to wpływa na ich zachowanie. Facylitatorzy muszą szybko odczytywać podwójne sygnały, jeśli chcą zapobiec gwałtownym konfliktom.
Ludzie, którzy są nieświadomi znaczenia rangi, nie wiedzą, co czynią, a ci bez rangi nie pojmują, dlaczego tamtych nie lubią. Nikt z nich nie wie, o co się kłóci, więc sytuacja szybko eskaluje w kierunku walki.
W rozdz.1 opisałem scenę z białym mężczyzną, który nie chciał wysłuchać rozzłoszczonego czarnego mężczyzny. Na jednym poziomie biały mówi: "Porozmawiajmy", ale ukryty sygnał komunikuje: "Nie jesteś dość dobry, bym cię wysłuchał". Biały widział jedynie rosnący gniew Czarnego, nie zauważał, że jest to reakcja na podwójny sygnał uprzywilejowania białej rasy.
Biały wysłał kolejny sygnał pierwotny: "Nie lubię złości", ale podwójny sygnał rangi pojawił się, gdy biały odwrócił się od Czarnego sugerując, że jeśli nie zechce, nie musi znosić zachowania Czarnego. W ten sposób nacisk społeczeństwa każe Czarnemu znosić każde zachowanie białego.
W swoim sygnale pierwotnym biały nazwał siebie liberalnym, ale jego sygnał wtórny powiedział, że ma on za sobą poparcie białej większości, która zakazuje Czarnemu się złościć. Czarnemu trudno było się obronić, bo podwójny sygnał białego był ukryty, niewyartykułowany, nie skierowany wprost.
Ranga to najczęściej niewidzialna siła, podwójny sygnał, który podstępnie obraża i rani innych.
DUCH TYRANII
Demokratyczne sprawowanie władzy wymaga świadomości rangi nie tylko w polityce, ale także w bezpośrednich interakcjach. Ranga zakłada, że istnieje zróżnicowanie siły. Zawsze znajdą się tacy, którzy mają wyższą rangę niż ty, ale również tacy, którzy mają niższą. W demokracji każdy ma problemy z rangą.
Rzecz polega na tym, że większość z nas jest bardziej świadoma rangi stojących wyżej od nas niż naszej przewagi nad kimś innym. Nawet gdy walczymy, by zmienić świat na lepsze, możemy jednocześnie poniżać innych i uważać, że po prostu mówimy im prawdę. To jest często przyczyną, że aktywiści społeczni walczący z uciskiem są zwalczani przez swoje własne ugrupowania.
Już we wczesnym dzieciństwie zaczynamy rozumieć znaczenie rangi. Dorastałem w pobliżu Nowego Jorku i znałem kilka tamtejszych gangów. Przywódca miał najwyższą rangę, a najniższą najmłodsi oraz ci, którzy jeszcze nie zostali przyjęci do grupy. Trzeba było sprostać wyzwaniu, aby zasłużyć na wyższą rangę. Ale kiedy tylko to się udało, byłeś już "swój" i wszyscy cię lubili.
Gangi otwarcie mówią o randze. Tym różnią się od głównego nurtu kulturowego, gdzie ranga zazwyczaj nie jest widoczna. Kiedy opowiadam o randze, ludzie, którzy ją mają nie wiedzą o czym mówię albo są zdenerwowani. Koncepcja równości społecznej jest pierwotnym sygnałem, jest tak bardzo ceniona w krajach demokratycznych, że liberałowie z głównego nurtu wyobrażają sobie, iż żyją w społeczeństwie bezklasowym. Nie zdają sobie sprawy, jak często poniżają innych. Sądzą, że te problemy dotyczą tylko krajów konserwatywnych i niedemokratycznych.
W krajach demokratycznych tyrania jest duchem projektowanym na inne kraje. Sprawia on, że biedni w Stanach Zjednoczonych to przede wszystkim kolorowi. Ten duch tworzy "szklany sufit" zagradzający drogę do awansu społecznego kobietom i kolorowym.
SZKLANY SUFIT: SKUTEK DZIAŁANIA PODWÓJNYCH SYGNAŁÓW
Pamiętam bezdomną Latynoskę, która odważnie wypowiadała się na otwartym forum na temat szklanego sufitu. Forum odbywało się w środkowej Kalifornii, uczestniczyło w nim trzysta osób - Latynosi i Czarni, biali i Azjaci. Od pracowników farm po profesorów uniwersytetów. Atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej napięta, kiedy tamta kobieta powiedziała, że szklanego sufitu nie widać. Zdawało się, że nikt jej nie rozumie.
Trafiła w dziesiątkę. Szklany sufit jest podwójnym sygnałem, którego nieświadomi są ci, którzy go wysyłają. Co więcej, jest też niewidzialny dla jego ofiar, które jedynie go czują.
Nagle ktoś skrytykował gniewny ton bezdomnych i robotników. Zauważyłem, że ta krytyka sama w sobie jest szklanym sufitem. Jej celem było zatrzymanie ludzkich głosów, aby nie przedostały się wyżej. Nie mogły dojść zbyt wysoko.
Wywiązała się gorąca dyskusja. W końcu pewien Czarny mężczyzna powiedział, że tak stłumił swój ogień, iż żyje na maleńkim płomyczku kontrolnym. Jeśli zmniejszy go jeszcze bardziej, to po prostu umrze. Wtedy wszyscy pojęli, w jaki sposób ranga społeczna tworzy szklany, niewidzialny sufit.
RANGA PSYCHOLOGICZNA I DUCHOWA
Mówiąc o przywilejach społecznych, ekonomicznych i narodowych wchodzimy bardzo płytko w kwestie rangi. Są ludzie obdarzeni wielką siłą psychiczną, o której nie mówi koncepcja rangi społecznej. Na przykład zdobywasz siłę, kiedy przetrwasz jakieś cierpienie. Członkowie grup zepchniętych na margines, którzy przeżyli nadużycia społeczne, zdobywają inną siłę niż ta, która wiąże się ze społecznymi przywilejami. Pomyślmy chociażby o Malcolmie X lub Martinie Lutherze Kingu.
Aby przetrwać, ludzie odsunięci na margines często zwracają się w kierunku praktyk duchowych, co pozwala im osadzić się w sobie, daje im siłę potrzebną zarówno do czucia, jak i do przekroczenia bólu.
Twarde życie bardzo często niszczy ludzi, ale może również dawać wgląd, siłę i pewien rodzaj psychicznego promieniowania, blasku, który w formie podwójnych sygnałów może obrażać główny nurt kulturowy, ale również może go czegoś nauczyć.
Rasizm, seksizm, homofobia, prześladowania religijne, nadużycia z dzieciństwa i słabe zdrowie niszczą wielu ludzi, sprawiają ból nam wszystkim. Przepełniają swoje ofiary rozpaczą, przygnębieniem, nienawiścią, mściwością i odrazą do samego siebie. Ale zdarza się, że niektórych zmieniają w osoby pełne współczucia. Nie chcę przez to powiedzieć, że cierpienie jest czymś pozytywnym. Możesz jednak nie dopuścić, aby cię przygniotło, tylko pozwolić, aby poszerzyło twoją świadomość i dało ci moc rozumienia. Ta moc, używana świadomie, staje się współczuciem - tą niezwykłą wrażliwością i delikatnością, która sprawia, że warto żyć.
----------------
Przypisy
1) Mindell, Śniące ciało w związkach.
2) McWilliams Wayne, Piotrowski Harry, The World Since 1945: A History of International Relations, str.2
4. Władza i uprzedzenia w relacjach
Podstawowym powodem konfliktu jest brak równowagi sił. Dlatego pierwszym krokiem pracującej z procesem powinno być patrzenie, słuchanie i próba empatycznego odczuwania siły i poniżenia, których doświadcza każda ze stron konfliktu. Potem sami dyskutujący są zachęcani do odkrywania, jaką siłą dysponują i świadomego używania jej dla trwałego pokoju.
Bez względu na to, czego dotyczy konflikt, facylitatorzy muszą być świadomi każdego rodzaju rangi, która sprawia, że dyskutujący czują się inni od pozostałych. Na przykład, w historii mężczyzny trzymającego Biblię, który chciał ocalić dusze homoseksualistów i dyskutującej z nim lesbijki, konflikt skrystalizował się głównie wokół preferencji seksualnych, ale dyskutujących dzieliła również płeć, religia i stopień poparcia ze strony głównego nurtu.
Następujące typy rangi są czynnikami w konfliktach w wielu kulturach na świecie:
Kolor skóry: Na Zachodzie jaśniejszy kolor skóry jest zwykle uważany za lepszy.
Klasa ekonomiczna: Im kto bogatszy, tym lepszy; bezdomni mają najmniejszą rangę.
Płeć: Generalnie mężczyźni mają większą rangę społeczną niż kobiety.
Orientacja seksualna: Większość ludzi z głównego nurtu uważa osoby heteroseksualne za godne zaufania, a homoseksualistów nie.
Wykształcenie: Ci, którzy mają wyższe wykształcenie są uważani za przewyższających innych, lepszych.
Religia: W każdym kraju istnieje pewna "kolejność dziobania" jeśli chodzi o religie i wyznania.
Wiek: W Stanach Zjednoczonych podziwia się młodość, a najwięcej liderów jest w zaawansowanym wieku średnim. Dzieci i starcy są często pomijani i lekceważeni.
Profesjonalizm, bycie ekspertem: Na Zachodzie podeszły wiek nie równa się mądrości czy byciu fachowym. Punkty zbierają tu ludzie, którzy mają ważną pozycję w swojej dziedzinie.
Zawody: Praca, która wymaga wyższego wykształcenia i większego rozwoju lewej półkuli mózgu generalnie ma lepszy status.
Zdrowie: Dobrze zbudowane ciała bez uszkodzeń mają najwyższą rangę.
Psychologia: W wielu zachodnich kulturach najwięcej punktów ma osoba mało emocjonalna, "zrównoważona", która "nie przesadza", w przeciwieństwie do "szaleńców", którzy nie dążą do "stabilności". Dostaje się punkty za uczenie psychologii, ale ludzie, którzy długoterminowo chodzą do psychologa lub psychiatry są podejrzani. Osoby, które były w instytucji psychiatrycznej lub biorą leki mają gorszy status kulturowy niż inni.
Duchowość: Wydaje się, że na ogół akceptuje się ludzi bezstronnych i nieporuszonych, patrzących z góry na tych, którymi miotają namiętności.
Szczegóły rangi zależą od klubu, grupy, kultury, narodu i czasu. Z punktu widzenia pracującej ze światem znaczenie ma to, jak używa się rangi.
OZNAKI RANGI DUCHOWEJ
Ranga duchowa wynika ze związku z czymś boskim lub transcendentnym - bogami, boginiami lub duchami. Ludzie obdarzeni duchową mocą istnieją w tym świecie, ale nie są z tego świata. Zdobywają niezależność od życia i śmierci, porządku społecznego i historii, co sprawia, że stają się w pewien sposób nieulękli.
Nie wszyscy religijni profesjonaliści, tacy jak pastor, ksiądz, rabin, mnich czy mniszka mają tę rangę. Tworzy się ona dopiero w obcowaniu z niewysłowionym. Wyzwala osobę od obaw i lęków, które dręczą resztę z nas.
Tak, jak w przypadku każdej siły, nieświadome używanie rangi duchowej łatwo wpędza w kłopoty w relacjach z ludźmi. Jeśli osiągnęłaś spokój umysłu i jesteś tego nieświadoma, inni mogą wątpić w to, czy rzeczywiście masz zrozumienie dla ich problemów. Może wydawać się, że jesteś ponad to, ponieważ podwójne sygnały wynikające z twojej duchowej rangi sprawiają wrażenie, że nie cierpisz jak inni ludzie.
Kilka lat temu pracowałem z pewną parą, która przeżywała trudne chwile. Kobieta skarżyła się cicho, że jej mąż ma romans z inną kobietą. On natychmiast wykrzyknął, że żona go nie kocha. Ona rozpłakała się, umilkła, wzięła głęboki wdech i spytała:
- Jak możesz tak mówić?
- Po prostu to czuję - odparł. - Nie zależy ci na mnie.
Odczytałem jej milczenie jako podwójny sygnał i poprosiłem, by znów zamilkła, ale tym razem bardziej zagłębiła się w sobie.
- Jak tam jest? - spytałem.
Wyglądała na zażenowaną.
- Czuję się bardzo spokojna, akceptuję fakt, że życie przyniesie mi to, czego muszę doświadczyć.
Jej mąż krzyknął:
- Widzisz?! W ogóle ją nie obchodzę! Zawsze się wywyższa.
- To nieprawda - odrzekła ze spokojnym przekonaniem.
Początkowo myślałem, że zachowuje się "z dystansem". Ale potem zrozumiałem, że ma duchową siłę, której używa nie będąc tego świadomą. To sprawiło, że jej mąż uważał, iż jej na nim nie zależy. Chciałem, by świadomie skontaktowała się ze swoją mocą, więc poprosiłem ją, aby weszła znów w milczenie, ale tym razem bardziej zbliżyła się do Boga, a potem powiedziała, co się wydarzyło.
Medytowała przez chwilę, a potem zdała relację:
- Bóg powiedział mi, że przejawia się we wszystkich ludziach, również w moim mężu. Poprosił mnie, bym bardziej okazywała swoją miłość!
Zdawało się, że zadziwia ją to, co mówi. Rozpłakała się z radości i spojrzała na swego męża z gorącym zainteresowaniem. To go poruszyło. Podszedł do niej, objęli się.
NIE MOŻESZ UWOLNIĆ SIĘ OD RANGI
W tej opowieści chodzi o to, że jeśli używasz rangi świadomie, jest lekarstwem. W innym przypadku jest trucizną. Nie możesz pozbyć się rangi, więc równie dobrze możesz starać się, by coś dobrego z niej wynikło.
Twoja samowiedza pracującej ze światem polega między innymi na zrozumieniu roli jaką w twoich relacjach gra twoja duchowa i psychologiczna ranga. Możesz świadomie używać swojej rangi dla dobra innych albo bezmyślnie wprawiać innych w pomieszanie lub nadużywać ich poprzez traktowanie ich z góry.
Nieświadome użycie rangi objawia się jako tendencja do pomniejszania problemów innych ludzi. Duchowa ranga żony w poprzednim przykładzie pomniejszała doświadczenia męża. Osoby, które zdobyły psychologiczną rangę ponieważ przetrwały ciężkie chwile prześladowań czy odbierania im praw mogą odpowiadać na czyjeś cierpienia tak:
- To jeszcze nic. Ja kiedyś...
Polerując swoje aureole odstraszają od siebie innych.
Mogą przybrać postawę, która mówi: "Przestań narzekać, zakasz rękawy i zabierz się do roboty" i w ten sposób onieśmielać lub zastraszać. Tak właśnie ludzie spoza głównego nurtu, którzy "dali sobie radę", czasem dyskredytują trudności innych osób ze swojej grupy. Demoralizują, zniechęcają ich i osłabiają grupę jako całość. Także grupy mogą w ten sposób osłabiać inne grupy. Jeśli, na przykład, jakaś mniejszość osiągnie sukces ekonomiczny, jej członkowie mogą dawać do zrozumienia osobom z innych mniejszości, że to ich wina, iż nie osiągnęli tego samego. Grupa nieświadoma rangi związanej z jej społecznym sukcesem może wysyłać podwójne sygnały, mówiące że nowi członkowie tej grupy lub obsługiwani przez nią klienci powinni być jej niezmiernie wdzięczni.
Ważne jest, aby grupy, tak jak i jednostki, posiadały samowiedzę. Czasem ukryty obraz, jaki ma na swój temat grupa daje jej takie poczucie zadowolenia z siebie, że wysyła podwójny sygnał: "Nikt nie jest wart przyłączenia się do nas". Nawet ci, którzy już są członkami grupy nie czują, że naprawdę do niej należą. Grupa rozpada się pod ciężarem swego narcyzmu.
Z drugiej strony świadoma jednostka, organizacja, miasto czy naród nie zaprzeczają, że mają rangę. Przyznają się do swojej siły i rozumnie jej używają.
OFIARA I OPRAWCA: KAŻDY JEST JEDNYM I DRUGIM
Te same opresyjne siły, które utrzymują niektórych na marginesie i na pozycjach mniejszości, represjonują również ludzi z tak zwanego "głównego nurtu". Są oni, niemal z definicji, nieświadomi swojej rangi. To nie tylko rani innych, ale niszczy życie samym członkom grupy dominującej.
Na przykład kiedy mężczyzna mimowolnie pomniejsza cierpienia kobiet, to tym samym represjonuje również swoje uczucia. Jeśli zezwala sobie na bycie niewrażliwym przez dłuższy czas, to skraca sobie życie traktując siebie jak maszynę.
W krajach Zachodu białe kobiety mają wyższą rangę niż kobiety z innych grup rasowych. Jednak ten sam system społeczny, który daje im siłę, traktuje kobiety jako gorsze niż mężczyźni. Ten społecznie aprobowany seksizm ma swoje odzwierciedlenie na poziomie wewnętrznym, kiedy kobiety nieświadomie przyjmują wartości głównego nurtu i czują się gorsze.
Kobiety, które przeprowadzają pewien rodzaj pracy wewnętrznej często odkrywają, że ich ojcowie i nawet ich matki represjonowali je traktując je inaczej niż braci, oczekując od nich czegoś innego albo komunikując im subtelnie, że ich uczucia, opinie, doznania cielesne i psychiczne są mniej wartościowe. Źródła poglądów panujących w rodzinie są społeczne. Jeśli jesteś kobietą, negatywne opinie twojej matki czy ojca o tobie prawdopodobnie wyrosły ze stawania po stronie wartości głównego nurtu, które ignorują indywidualne cechy kobiet i poniżają je w ogóle. Myślisz, że to są problemy twojej rodziny, a faktycznie przynależą one do kultury.
Kiedykolwiek pracujesz nad swoimi osobistymi problemami to zajmujesz się również kwestiami politycznymi. Świat, w którym żyjemy jest spolaryzowany na każdym poziomie. Składa się z tych, którzy mają siłę, władzę i z tych, którzy są bezsilni: z ofiar i oprawców. My wszyscy, w jakiś sposób, należymy do obu grup.
Bezmyślnie nadużywając osób spoza głównego nurtu, ludzie należący do dominującej kultury nadużywają siebie psychologicznie, co nie pozwala im cieszyć się swoją rangą i siłą. Z kolei ich ofiary wywierają zemstę na kimś innym i też stają się oprawcami. Osoby z głównego nurtu popadają w końcu w pomieszanie i nie wiedzą co się dzieje i w nich, i na zewnątrz.
Praca ze światem chce wykształcić nową kategorię ludzi: starszyznę. Są to osoby, które potrafią działać efektywnie w grupie, która ma siłę i jednocześnie świadomość tej siły. Podtrzymują proces osiągania świadomości, który jest czymś więcej niż dialogiem.
NASZEGO WEWNĘTRZNEGO JA NIE DA SIĘ ODDZIELIĆ OD ŚWIATA
Nauki społeczne mówią o "wewnętrznym ja", "relacji" i "grupie" tak jakby były one oddzielnymi zjawiskami. Kiedy piszę tę książkę, moje serce chciałoby znaleźć zrozumienie dla idei, że wewnętrzne ja, relacje i świat są aspektami tego samego procesu tworzenia społeczności.
Praca wewnętrzna splata się z relacjami i z działaniem politycznym. Takie koncepcje jak męskość czy kobiecość są bardziej polityczne niż psychologiczne.
Powiedzmy, że twój partner jest w depresji z powodu krytycyzmu wobec siebie. Jeśli ty nie cierpisz na to samo, odczuwasz do siebie szacunek, co jest rodzajem psychologicznej rangi. Jeśli nie używasz tej rangi świadomie, możesz lekceważyć problem twojego partnera, tracąc do niego cierpliwość. Albo możesz myśleć: "No tak, to jest typowe dla takich mężczyzn. Nic nie mogę z tym zrobić". W ten sposób popierasz porządek społeczny poprzez założenie, że twój partner nie może uwolnić się spod jego wpływu, oraz poprzez minimalizowanie znaczenia tego problemu w ogóle.
I odwrotnie, kiedy twój partner jest krytyczny wobec siebie, możesz pokazać, że społeczeństwo wywiera presję na nas wszystkich, abyśmy lepiej wyglądali, mieli wyższe wykształcenie i aby nam się lepiej powodziło finansowo. Na Zachodzie mamy być raczej konformistami, a nie ludźmi szalonymi, powinniśmy być logiczni, a nie czujący, mocni, a nie podatni na zranienie, szczupli, a nie pulchni i mieć jasną, a nie ciemną skórę. Większość wewnętrznych krytyków staje po stronie kultury danej osoby. Spytaj swego partnera, czy jego wewnętrzny krytyk jest rasistą, seksistą, homofobem, antysemitą lub może uwewnętrznił jakieś inne uprzedzenia pochodzące z głównego nurtu. Badając te kwestie, ty i twój partner jednocześnie przeprowadzacie pracę wewnętrzną, relacyjną i polityczną. Możecie się nawzajem wyzwolić od norm kulturowych i dać sobie wzajemne przyzwolenie na bycie emocjonalnym, wrażliwym na zranienia, dziecinnym, śmiesznym, o bogatej wyobraźni lub oburzającym, i kim tylko zechcecie być.
OTWARTE MÓWIENIE O RÓŻNICACH
Ludzie często starają się ukryć szczegóły swego pochodzenia, np. z jakiej grupy etnicznej pochodzą, aby uniknąć społecznych nadużyć. Te fakty stają się duchami w relacjach osobistych, trzecimi stronami, których nie widać. Związki buduje się na miłości, chemii lub wspólnych zainteresowaniach. Ale rodzą się one również z politycznej, globalnej konieczności. Świat potrzebuje, abyśmy byli różni i rozwiązywali kwestie różnorodności w domu. Każdy związek między partnerami o odmiennym pochodzeniu etnicznym, klasie, z której się wywodzą, narodowości czy wieku jest pełen ważnych informacji, ukrytych w podwójnych sygnałach.
Jeśli dwoje, dwie czy dwóch z was pochodzi z różnych klas ekonomicznych, jeśli zostaliście wychowani w różnych religiach, jeśli jedno jest częściowo Włochem, a drugie częściowo Szwedką, jeśli wasz związek jest mieszanką rasową, poruszcie temat różnic. Zróbcie im miejsce przy stole. Jeśli oboje jesteście brązowi, omówcie swoje związki z tubylczą Ameryką, Afryką, Ameryką latynoską, Filipinami. Jeśli masz korzenie latynoskie czy azjatyckie, zbadaj je ze swoim partnerem. Ujawnianie tych etnicznych duchów sprawia, że życie staje się bardziej interesujące i bardziej uświadamiamy sobie polityczny wymiar związku.
Kilka lat temu pracowałem z pewną parą mężczyzn. Jeden z nich wywodził się z rodziny żydowskiej, drugi - chrześcijańskiej. Mieszkali ze sobą wiele lat. Kochali się, ale, jak mi powiedzieli, czasem nudzili się ze sobą. Kiedy spytałem, czy są pomiędzy nimi jakieś drażliwe kwestie społeczne, zaprzeczyli.
Potem spytałem ich o różnice etniczne. Zaskoczyło ich to początkowo. Obawiali się czegoś. Okazało się, że chrześcijanina irytowała rodzina łyda, był o nią zazdrosny - mieli pieniądze. łyd wstał i zaczął chodzić w tę i z powrotem, protestował - on sam nie miał pieniędzy. Czuł się zraniony, ogarnęła go wściekłość. Milczał przez chwilę, a potem powiedział, że chrześcijanin jest zbyt zahamowany.
Spytałem chrześcijanina, czy potrafi przyznać się do swojej rangi społecznej, która daje chrześcijanom przywileje, których nie mają żydzi. Krzyknął, że on nie ma takiej rangi. Powiedział, że prawdziwym problemem jest to, że żydzi są agresywni, a on nie cierpi tej cechy u swojego kochanka.
W tym momencie obaj mężczyźni stali naprzeciwko siebie. Położyli dłonie na biodrach, weszli w proces. Duchy wyszły na światło dzienne. Wrzeszczeli przez kilka minut o "bogatym" łydzie i "zahamowanym" chrześcijaninie.
Niespodziewanie chrześcijanin zaczął płakać i wszystko się zatrzymało. Spojrzeli na siebie. łyd również wybuchnął płaczem. Objęli się. Obaj byli zdenerwowani wzajemnymi uprzedzeniami, które przed sobą ukrywali.
Kiedy ich smutek zmalał, przeprosili się, ale przyznali, że mają wzajemne obawy, czują zazdrość i tworzą projekcje na temat pochodzenia tego drugiego. Wyglądali tak, jakby zaskoczył ich ogólny proces. Przyznanie się do uprzedzeń, opinii i projekcji, a nie ukrywanie ich, skontaktowało ich z namiętną miłością, którą wzajemnie do siebie czuli.
Przestali być wobec siebie politycznie poprawni i zaczęli mówić o kwestiach społecznych, sprawach, które ich dzieliły, ale również łączyły. Ich związek stał się płynnym porozumiewaniem się i budzącym cześć procesem, a nie przejawem paru ukrywanych, zamrożonych opinii. Nikt nie lubi pracować ze stereotypowymi projekcjami, sprawiają one ból. Ale to samo uprzedzenie, które dzieli, może również łączyć.
Polityczna poprawność - idea, że ludzie nie powinni być rasistami, seksistami, antysemitami, homofobami i tym podobnie - nie zauważa tego, że uprzedzeń nie trzeba by zakazywać, gdyby nie istniały. Polityczna poprawność zmusza uprzedzenia do ukrywania się. Ludzie, którzy należą do mniejszości politycznej lub grupy zepchniętej na margines czują się jak paranoicy, ponieważ polityczna poprawność spycha dominację do podziemia i sprawia tylko, że trudniej się z nią pracuje. Czasem ludzie, którzy otwarcie mówią o swoich uprzedzeniach są naszymi najlepszymi sprzymierzeńcami.
ZDEJMOWANIE POKRYWKI Z UCZUĆ
W pracy ze światem nie zachwycamy się polityczną poprawnością. Zamiast tego zdejmujemy pokrywkę z uczuć. Każdy może powiedzieć wszystko, co jest dla niego lub dla niej prawdą. Sprawy robią się gorące. Gdy się skupiamy na tym żarze, może on stać się czynnikiem transformującym (nośnikiem zmiany).
Celem pracy ze światem nie jest wyjaśnianie uprzedzeń, krytykowanie ich czy walka z nimi. Chcemy osiągnąć większą świadomość i używać siły do tworzenia społeczności. W jakiś sposób praca z procesem jest kontrkulturowa. Poprzez podążanie za obydwoma pasmami podwójnego sygnału możemy przekroczyć kulturowe programy głównego nurtu i grup do niego nie należących.
Czy korzystasz ze swoich korzeni etnicznych i kulturowych, czy nie, inni ludzie cię z nimi identyfikują. Spraw, by twoje przekonania i rangi były jasne i oczywiste. Otwarcie wyrażaj swoje zadowolenie z siebie, poczucie wyższości czy wiarę w siebie związane z twoją rangą. Jeśli twoja siła jest czymś oczywistym, możesz jej mądrze użyć, odłożyć na bok lub rozmawiać o niej z innymi.
Jeśli posiadasz niską rangę, również o niej jasno i wyraźnie mów, jakakolwiek jest jej przyczyna. Może zostałaś skrzywdzony w dzieciństwie, zepchnięta na społeczny margines przez dominującą grupę albo zubożona duchowo. Jeśli potrafisz pokazać swój lęk, niezadowolenie czy rozpacz wywołane tym, że cię zdeprecjonowano, to przestaniesz myśleć, że coś jest nie tak z tobą i zdasz sobie sprawę, że robisz coś dla nas wszystkich.
"WYWOŁYWANIE DUCHÓW"
Pary heteroseksualne z głównego nurtu mają wiele siły. Zdajesz sobie z tego sprawę, kiedy w parze nie jesteś. Ludzie, nawet kiedy cieszą się z tego, że są stanu wolnego, mogą myśleć, że coś jest z nimi nie tak, ponieważ społeczeństwa na całym świecie nadają rangę heteroseksualnym związkom, a nie osobom samotnym].
Ludzie w związkach lesbijskich, gejowskich i biseksualnych muszą znosić niezwykłe społeczne potępienie. Osobom o orientacji heteroseksualnej trudno sobie wyobrazić cierpienie związane z byciem w związku homoseksualnym. Geje są często celem ataków swoich wrogów i muszą przechodzić udręki, kiedy patrzą, jak ich przyjaciele i kochankowie umierają na AIDS. Cierpią również z powodu nieporozumień wokół AIDS, ponieważ niektórzy ludzie z głównego nurtu uważają, że AIDS jest karą za złe zachowanie. Lesbijki muszą znosić podwójne ostrze homofobii i seksizmu. Wywiera się na nie presję, by rodziły dzieci i szanowały tradycyjne wartości rodzinne.
W dodatku do potępienia i religijnej, politycznej i społecznej opresji dołącza się to, że homoseksualiści w wielu społecznościach muszą ukrywać swoją seksualność. Jeśli cały świat wierzy, że z tobą dzieje się coś złego, chorego, perwersyjnego, anormalnego, wadliwego, diabelskiego czy dziecinnego, staje się to presją, z którą bardzo trudno walczyć. Czasem nawet sama w to wierzysz.
Wielu gejów, biseksualistów i lesbijek cierpi z powodu różnych form uwewnętrznionej opresji przejętej od głównego nurtu. Na związkach homoseksualnych ciążą te same problemy, które dręczą relacje heteroseksualne.
Na przykład może to być różnica rangi, którą mają partnerzy, jeśli jeden z nich jest bardziej "męski", a drugi bardziej "kobiecy" w tradycyjnym znaczeniu. Ta z mniejszym doświadczeniem lub wiedzą może czuć się gorsza od tej z większą wiedzą i doświadczeniem. Wiek, klasa, wykształcenie i pochodzenie rasowe są czynnikami wpływającymi na wszelkie związki.
Mówiąc otwarcie o ukrytych treściach waszych interakcji odbywających się w cztery oczy, pracujecie nad kwestiami świata. Wszystkie te kwestie mieszczą się w waszych podwójnych sygnałach.
Na przykład, jeśli jesteś w związku heteroseksualnym, używaj swojej orientacji seksualnej wiedząc, że ma najwyższą rangę społeczną. Jeśli nie zdajesz sobie sprawy ze swoich przywilejów, ignorujesz problemy innych i przyczyniasz się do ich poniżania. Używaj swojej rangi heteroseksualisty dla własnego pożytku. Ciesz się nią! Wyrażaj swoje uczucia publicznie. Pocałuj swojego partnera na ulicy. Wygłoś przemowę o tym, że każdy powinien móc otwarcie okazywać miłość, a homoseksualiści tego nie mogą. Opowiedz, jak pracowałaś nad swoją własną homofobią. Spytaj innych, czy zdenerwowaliby się, gdybyście byli parą lesbijek i całowały publicznie. Wejdę w dyskusję.
Bycie osobą o orientacji heteroseksualnej nie jest tylko siłą, czasem również słabością. Może cię to zmuszać do wchodzenia w bardzo powierzchowne relacje z innymi osobami twojej płci. Wyzwalanie swojej homoseksualnej natury może oznaczać wyzwalanie swojej ochoty i zdolności do kochania każdego człowieka.
Jeśli ty i twój partner jesteście tej samej rasy, wasze życie jest łatwiejsze niż życie związku mieszanego rasowo. Ciesz się swoimi społecznymi przywilejami. Okazuj swoje uczucia pamiętając, że wiele mieszanych rasowo par nie może tego swobodnie robić.
Miejcie dzieci lub ich nie miejcie, ale pamiętajcie, że wasze zainteresowanie życiem rodzinnym jest takie samo, jak niektórych gejów i lesbijek, którzy kochają dzieci. Używaj swojego przywileju do posiadania dzieci, ciesz się z dzieci i pytaj innych rodziców, czy uważają, że może homoseksualiści mogliby być bardzo dobrymi rodzicami, ponieważ cierpienie sprawia, że jesteś bardziej uważna na tych, którzy czują się najmniejsi.
Przyzywaj duchy. Twórz społeczność. Ja próbuję używać mojej społecznej rangi białego mężczyzny w średnim wieku, pozostającego w heteroseksualnym związku. Robię zamieszanie, jednocześnie dbając o poszczególne osoby po obu stronach. Wiem, że moja ranga jest względna. Zdaję sobie sprawę, że jestem społecznie świadom głównie dzięki ludziom, którzy mają mniejszą rangę. Moja świadomość pozostawałaby w uśpieniu, gdyby nie ich prowokacje, rady i miłość.
PROCES JEST TAJEMNICĄ
Badając problemy władzy i siły w relacjach i grupach, facylitatorzy podążają za nieznanym. Nigdy nie wiedzą, dokąd zaprowadzi proces. Podążanie za nieznanym jest pokarmem dla trwałej społeczności.
Proces nie jest ani dobry ani zły, nie jest ani sukcesem ani porażką, nie jest konserwatywny ani postępowy, męski czy żeński. Jest tym wszystkim i jednocześnie nie jest, ponieważ jest nieprzewidywalny i nieprzenikniony. Nie wiadomo, dokąd zmierza życie. Można zrozumieć tylko sygnały wysyłane przez naturę teraz, w tym momencie, a nie jej szerszy cel czy zamysł.
Jestem za tym, aby wszyscy mieli zapewnione bezpieczeństwo materialne i byli wolni od prześladowań i dyskryminacji. Ale również jestem za ogólnym procesem, ponieważ to tworzy społeczność opartą na równości świadomości.
Aby podążać za procesem potrzebujesz wiele siły i władzy, a także świadomości wszystkich swoich rang. Tylko wtedy będziesz mogła odczuć tajemnicę, która zawsze była rdzeniem społeczności, królestwem niewiadomego. Proces powstawania społeczności, tak jak i sam świat, jest dziwnym, budzącym cześć i trwogę doświadczeniem, czymś międzynarodowym i osobistym, międzykulturowym, kulturowym i kontrkulturowym. Podążając za przepływem porozumiewania się, wchodzisz coraz głębiej i głębiej w tajemnicę, która jest w nas, pomiędzy nami i wśród nas.
Prawdziwie kontrkulturowe związki nie są ani heteroseksualne, ani homoseksualne czy biseksualne. Nie są ani dobre ani złe, męskie ani kobiece. Nie wspierają na społeczności ani się jej nie wypierają. Kontrkulturowe związki bez ustanku zmieniają treść i formę. Za, wydawałoby się, nieznośnymi problemami - projekcjami, uprzedzeniami, rasizmem, seksizmem i homofobią - znajduje się ścieżka prowadząca nas w niepojęty sposób do siebie.
Podążanie we wszystkim ze świadomością ducha czasem wydaje się, w pierwszym momencie, sprawiać kłopoty, nawet zamykać nas w uprzedzeniach. Ale w następnej chwili nas uwalnia. Czasem dzieli, ale nagle łączy w sposób przedtem dla nas nie do pojęcia.
Toleruj momenty lęku i chaosu. Zaproś wszystkie duchy. Spróbuj tego. Podziel się swoją pracą wewnętrzną, mów o swojej sile, użyj jej do rzucenia światła na uprzedzenia, a potem odkrywaj, co natura robi dalej.
DOSTRZEŻ SWOJE PRZYWILEJE
Następujące pytania są opracowane szczególnie z myślą o ludziach, dla których temat rangi i przywileju jest czymś nowym.
1. Do jakiej grupy etnicznej należysz? Z jaką grupą etniczną inni ludzie cię kojarzą? Jakiej jesteś narodowości? jakiej płci? Jaki masz zawód? jaką religię wyznajesz? Jakie masz wykształcenie? Do jakiej klasy ekonomicznej należysz? W jakich jesteś relacjach? Ile masz lat? Jaki jest twój stan zdrowia?
2. Jakich prawnych przywilejów lub korzyści jesteś pozbawiona z powodu swojej tożsamości? Jakie masz kłopoty finansowe, o których sądzisz, że są pochodną twojej tożsamości? Jakie masz problemy psychologiczne, które, jak czujesz, wiążą się z brakiem społecznych przywilejów?
3. Jakie przywileje są związane z twoją tożsamością? Nie spiesz się, będę dokładna. Jeśli nie wiesz, spytaj kogoś z innej grupy, by powiedział ci, jakie masz przywileje.
Czy masz przywilej swobodnego podróżowania i emigracji? Cieszysz się poczuciem przynależności do małej społeczności czy do większości? Czy masz jakąś rangę intelektualną, społeczną lub ekonomiczną? Jakie przywileje wiążą się z posiadaniem sprawnego ciała i byciem zdrową? Jakie przywileje związane są z twoją płcią? Mów o swoim poczuciu dumy, twoich zdolnościach do zarabiania pieniędzy, wykształceniu, o tym, jak jest traktowana twoja rodzina, o twoim wieku. Czy inni mają szacunek dla twojego doświadczenia?
Czy inni pragną czegoś, co ty posiadasz? Jakie przywileje wiążą się z twoim wyborem partnera? Z językiem jakim mówisz? Z twoim wykształceniem? Czy potrafisz przemawiać publicznie? Może jesteś pewną siebie liderką?
4. Ciesz się swoimi przywilejami sama, w myślach lub z przyjaciółmi. Będę wdzięczna za swoje szczęście, za to, że twoje przywileje oszczędzają ci bólu i jak wzbogacają twoje życie. Będę szczęśliwa, że je masz. Wyobraź sobie, jeśli chcesz, boską istotę dającą ci te przywileje. Spytaj tej istoty, dlaczego otrzymałaś te dary.
Jeśli nie potrafisz uczcić swoich przywilejów rozważ taką możliwość, że uwewnętrzniłaś opinię świata na temat twojej rasy, płci czy orientacji seksualnej, sprawiając, że jesteś uprzedzona do samej siebie. A może nie potrafisz cieszyć się, ponieważ masz poczucie winy, że posiadasz coś, czego inni nie posiadają.
5. Pamiętaj o swoich psychologicznych przywilejach. Jeśli nie doświadczasz problemów mających swoje źródło w dzieciństwie, to masz rangę, której inni nie mają. Czy budzisz się rano i śmiało rozpoczynasz dzień? Jeśli tak, masz rangę, jaką inni się nie cieszą. Jak często czujesz się ześrodkowana/zrównoważona i nie martwisz się o przyszłość? Jeśli często tak się dzieje, to masz wielką psychologiczną rangę. Jakie masz własne metody pracy z napięciami i problemami? Jeśli te metody zdają egzamin, to również w tym przypadku masz wielką psychologiczną rangę.
6. A co z twoimi duchowymi przywilejami? czy masz kontakt ze swoją wiarą w życie, albo z wiarą w życie po śmierci? Czy wierzysz w jakieś bóstwo? Jak to powiązanie wpływa na twoje codzienne życie? Będę wdzięczna za każdy przywilej w tym obszarze. Rozszerz swoją świadomość bardziej ich używając. Mów o nich. Uczcij je. Spytaj innych, jak możesz się nimi podzielić.
7. Jak używasz swoich najmocniejszych przywilejów? Wybierz jeden i spytaj siebie, jak używasz go w domu, na ulicy, na zakupach czy w grupach społecznych. Pomyśl o paru jednostkach lub grupach, które nie mają tego przywileju. Czy potrafisz dzielić się lub używać swoich przywilejów w taki sposób, aby inni czuli się dumni ze swoich? Aby potrafili mówić głośno o problemach i uprzedzeniach?
8. Jakie napięcia i kwestie sporne pojawiają się w twojej grupie? Jak te napięcia wiążą się z nieświadomością twoich przywilejów?
9. Wyobraź sobie, że używasz swojej rangi do zmieniania swoich związków, swojej społeczności, naszego świata.
5
Zemsta i przemiana kulturowa
Podczas pobytu w Belfaście w 1992 roku nauczyłem się wiele na temat rangi i tego, jak sprzyja ona zemście i terroryzmowi. Odkryłem, że terroryści nie są twardzielami głuchymi na wszystko, co się do nich mówi. Wręcz przeciwnie, potrafią być bardzo wrażliwi. Okryłem, że nie są "gdzieś tam" - istnieją w każdej grupie jako ludzie zranieni przez główny nurt i walczący o wolność każdego z nas.
Konflikt w północnej Irlandii zachodzi pomiędzy katolikami, którzy stanowią 43 procent populacji, i protestantami, którzy stanowią pozostałe 57%. Katolicka Irlandzka Armia Republikańska (IRA) jest paramilitarnym ramieniem Sinn Fein, politycznego ruchu, którego nazwa znaczy dosłownie "my sami". IRA i Sinn Fein walczą o zjednoczoną Irlandię wolną od władzy Wielkiej Brytanii. Protestanci-lojaliści chcą pozostawać przyłączeni do ziem swoich przodków, Szkocji i Anglii. Protestanci obawiają się utraty swojej kulturowej tożsamości.
Od czasu, kiedy Amy i ja byliśmy w Belfaście, nastąpiło zawieszenie broni, aczkolwiek do chwili, gdy piszę te słowa IRA nie wyraziła zgody na wyłącznie pokojowe działanie. W czasie naszego pobytu w Północnej Irlandii świat uważał, że jest ona w stu procentach w konflikcie. Tylko jej mieszkańcy myśleli inaczej.
Na całym świecie ludzie, którzy mieszkają w rejonie, gdzie występuje konflikt twierdzą, że nic specjalnego się tam nie dzieje. Nauczyli się stępiać swoje lęki, by nie zwariować, gdy wybuchy bomb i zabijanie zdarzają się codziennie. Belfast był międzynarodową metaforą zapalnego miejsca na świecie. Przez dziesięciolecia rozdzierały go konflikty.
Każda strefa wojenna, gdy się w niej znajdziesz, jest na początku przerażająca. Gdziekolwiek spojrzysz, czy to będzie Belfast czy Bejrut, ludzie zmuszają się do normalnego działania, znieczulając się na wszechobecne zagrożenie, jakie stanowią snajperzy, bomby i ataki terrorystyczne, które mogą zdarzyć się wszędzie, w każdej chwili, przeciwko każdemu. Każdy tutaj żyje wewnętrznie oddzielony od szoku, jest to przykład tego, co w czasach pokoju nazywamy zespołem posttraumatycznym[?].
Policja zatrzymywała nas często przy blokadach dróg, gdzie szukała terrorystów. Nie mierzono we mnie tak często z pistoletu od czasów, kiedy byliśmy w Izraelu w latach osiemdziesiątych.
Amy i mnie zaprosiła na konferencję do Belfastu grupa ludzi przychodzących z obu stron konfliktu. Spotkaliśmy się z tymi "terrorystami" - media nazywają tak ludzi, którzy uważają siebie za walczących o wolność - w sekrecie. Uczestnicy wiedzieli, że mogą zostać zabici przez swoje grupy, gdyby ich uczestnictwo w konferencji zostało wykryte. Ryzykowali życiem, aby znaleźć nowe sposoby radzenia sobie z konfliktem. Ale, oczywiście, praktycznie wszystko w tych czasach było sprawą życia i śmierci.
ZEMSTA MOŻE CIĘ OBUDZIĆ
Konferencja zaczęła się bardzo ostro. Amy chciała ją otworzyć i w tym momencie jeden z uczestników zaczął na nią wojowniczo wrzeszczeć:
- Ej, paniusiu, na co czekasz? Powiedz nam od razu, jeśli w ogóle wiesz, jak zakończyć tę cholerną wojnę! I pospiesz się!
Amy mu oddała:
- Będę cicho przez chwilę, daj mi minutę na to, co mam do powiedzenia.
Ten mężczyzna i jego przyjaciele wciąż jej przerywali.
- Od lat jestem terrorystą - pochwalił się jeden z nich, jakby wyzywając nas, byśmy spróbowali go zmienić.
Początkowo czuliśmy się ofiarami ataku. Jednakże mała refleksja wyjaśniła sprawę. Gniew uczestników brał się częściowo stąd, że zrobiliśmy błąd nie uznając od razu, że to oni, ludzie którzy tu żyją, są w oczywisty sposób ekspertami od spraw swego konfliktu.
Okazało się, że sprowokowało ich to, iż nie uświadomiliśmy sobie naszych przywilejów. My mogliśmy wrócić do domu i żyć względnie bezpiecznie, a oni musieli zostać w kraju ogarniętym wojną. Nasze podwójne sygnały - optymizm dotyczący potencjalnych dobrych stron konfliktu, marzenia o lepszym świecie, sygnały zachęty - sprawiły, że oni poczuli się jak nieudacznicy. Nasze bezmyślne zachowanie pogłębiło ich depresję i wprawiło w furię.
- Oko za oko, ząb za ząb - powiedział jeden z mężczyzn. Musieli w nas uderzyć, aby nas obudzić. Zanim mogliśmy naprawdę z nimi porozmawiać, musieli najpierw sprawić, abyśmy poczuli na sobie konflikt i cierpienie, które oni wciąż znoszą. Odnieśli sukces. Nasz entuzjazm zniknął na jakiś czas.
Ta walka zaczęła się w ułamku sekundy, ale zabrało nam dwie godziny, by ją rozwiązać. Na początku nie było wiadomo, o co w niej chodzi. Tamten mężczyzna i jego przyjaciele byli pełni goryczy i rozwścieczeni. To sprawiło, że wpadliśmy w złość. Zwłaszcza ich lider był szczególnie niemiły. Chociaż to on zwołał konferencję, powiedział, że niczego ich nie możemy nauczyć.
Ja też stałem się złośliwy, tak jak reszta próbując wywrzeć zemstę. Oskarżyłem go, że zachowuje się jak wszystkowiedzący dygnitarz. Powiedziałem, że jest beznadziejnym przypadkiem, i że nie daje Irlandii Północnej osiągnąć pokoju. Wrzasnął, że jestem niesprawiedliwy wobec niego i jego przyjaciół.
Każdy cios wywoływał następny, aż jakaś kobieta z ich strony zainterweniowała. Wyjaśniła nam, że człowiek, który wydawał się najbardziej wojowniczy jest po prostu sobą.
- Nie jest jego intencją bycie złośliwym - powiedziała. - Uważa, że robi dla wszystkich coś dobrego. Gdy tak nas uspokajała, atakujący umilkł.
Miała rację. Założyłem sobie, że utożsamia się on z byciem twardym i mściwym, ale ona zachęciła go do pokazania, że tak nie jest. Dzięki intuicji tej kobiety zakończyliśmy walkę i potem nasze spotkanie przebiegało bardzo dobrze. Pracowaliśmy nad chęcią zemsty i nadzieją na przemianę. Na koniec "terrorysta", który zaatakował Amy zaprosił nas do sąsiedniego pubu.
POTRZEBA ZEMSTY
Za każdym razem kiedy my, jako facylitatorzy, sugerujemy że wiemy coś, czego inni nie wiedzą, zachowujemy się jak nauczyciele, którzy mają nad pozostałymi władzę. Zasada jest prosta: nieświadome użycie rangi wywołuje chęć odwetu.
Mógłbym uniknąć całego problemy zauważając moją rangę. Mój przeciwnik też mógł to zrobić. Z drugiej strony, potrzebowaliśmy wzajemnej mściwości, by stać się świadomymi rangi. Obaj, w naszej nieświadomości, chcieliśmy zrobić coś dobrego.
Tego wieczoru zrozumiałem, że terroryzm nie jest po prostu działalnością polityczną, ale częstą i niewidoczną grupową interakcją opartą na poczuciu, że jest się traktowanym niesprawiedliwie. Każdy czasem wpada w złość. Większość z nas wie, co to znaczy szukać zemsty za nasze krzywdy i zranienia. W końcu większość dzieciństwa to chronienie siebie przed zranieniami zadawanymi przez tych, którzy używają swojej władzy nieświadomie. Tym niemniej psychologowie zaczęli pojmować, co to jest wstyd i nadużycie. Grupowi i polityczni facylitatorzy wiedzą o tym bardzo niewiele lub nic. Dlatego mówimy tym, których ogarnęły furia i chęć zemsty, że muszą pracować nad sobą, tak jakby to tylko oni spowodowali ten problem. W naszych gazetach pełno jest nieporozumień na temat tych, którzy czują wściekłość. Nasz system sprawiedliwości zasypany jest sprawami, w których motywem była zemsta, ponieważ system podchodzi do złości i terroryzmu tak, jakby spadły znienacka z nieba, niezależnie od zachowań członków głównego nurtu.
To jest problem pandemiczny. W Stanach Zjednoczonych co kilka minut ktoś jest gwałcony, okradany lub zabijany. Ubóstwo, narkotyki, brak pracy, brak wykształcenia, rasizm, seksizm i nadużycia społeczne sprzyjają przemocy. że społeczna niesprawiedliwość podżega do zemsty powinno być oczywiste z uwagi na fakt, że ogromna większość tych uwięzionych na całym świecie za czyny pełne przemocy pochodzi z grup mających najmniej społecznych przywilejów. Innymi słowy, przemoc pojawia się, między innymi dlatego, że poniżani nie mogą się bronić przed świadomym lub ukrytym użyciem rangi ze strony głównego nurtu.
Zemsta jest formą duchowości, pewnym rodzajem duchowej mocy, która jest po to, by wyrównywać niesprawiedliwość społeczną. W Biblii Bóg zaleca zasadę oka za oko w Lewicie 24,20: "kiedy jeden człowiek zrani swojego ziomka, ma być uczynione mu to, co sam uczynił; złamanie za złamanie, oko za oko, ząb za ząb. To zranienie, które wywołał u innego ma być zrobione jemu". Jest wiele pięknych cytatów z Boga w Biblii, ale jest tam również boska skłonność do zemsty.
Zemsta jest rzeczą centralną w religijnych przekazach. Konfucjusz próbował to zrekompensować dając następującą radę: "Jeśli pragniesz, aby czegoś nie czyniono tobie, nie rób tego innym". Chrystus nauczał: "Czyń innym to, co pragniesz, aby czynili tobie". Buddyści kultywują miłującą łagodność. Tym niemniej, szukamy zemsty w poczuciu, że mamy za sobą pewien rodzaj boskiego usprawiedliwienia dla naszych działań. To poczucie "sprawiedliwości" przekształca chroniczną przemoc w pewien rodzaj religijnej misji walki z "czyniącymi zło". Ponieważ zostaliśmy zranieni, czujemy, że mamy prawo zwrócić się przeciwko naszym prześladowcom. Krzywdzeni ludzie mają przed sobą jedynie dwa wyjścia: przestają czuć albo sami zaczynają krzywdzić.
BIERNOŚĆ: PIERWSZA OZNAKA CHĘCI ZEMSTY
Zemsta zaczyna się od stłumionej złości. Niektórzy z nas tylko zgrzytają zębami i uśmiechają się, kiedy się ich krzywdzi. Od takiego momentu silna potrzeba zemszczenia się może narastać aż do wybuchu rewolucji.
Mściwość jest podwójnym sygnałem kiedy pohamowujesz się, trzymasz się w ryzach, ponieważ obawiasz się, że zrani cię ktoś silniejszy od ciebie. Aby ochronić się przed odwetem oddzielasz się od swojej wściekłości i próbujesz zachowywać się tak, jakby nie istniała.
Tłumienie złości może być najmądrzejszą rzeczą, jaką można zrobić. W niektórych częściach świata ceną jej okazania komuś z wyższą rangą społeczną są tortury, uwięzienie lub śmierć. Wszędzie dzieci broniące się przed nadużywającym rodzicem narażają się na ryzyko jeszcze większej krzywdy.
Jak na ironię, pierwszym sygnałem chęci zemsty może być bierność: stan szoku, wstyd, odrętwienie, wycofanie lub niepokój. Ważne jest, aby zauważyć te wczesne oznaki, ponieważ nieuchronnie zapoczątkowują one cykl talionu: odpłaty krzywdą za krzywdę, zemstą za zemstę.
W swoich wczesnych stadiach chęć odwetu objawia się czasem w subtelnych formach, takich jak: ociąganie się, spóźnianie się do pracy, unikanie rozmowy, roztargnienie, strajkowanie, nie reagowanie, kiedy ktoś do nas mówi, wypadanie z wrzaskiem z pokoju, rozpacz lub szlochanie. Depresja lub zły humor może być sposobem rewanżowania się innym lub sprawiania, by czuli się winni.
Później chęć odwetu objawia się w tworzeniu koalicji przeciwko gnębicielom. W końcu zemsty szuka się w demonstracjach przeciwko władzy, buntach, obywatelskim nieposłuszeństwie, a wreszcie w rewolucji.
SPOŁECZNOŚĆ TWORZĄCA SIĘ POPRZEZ MIŁOŚĆ LUB NIENAWIŚĆ
Tak jak podkreślałem to wcześniej, zemsta nie byłaby potrzebna, gdybyśmy wszyscy wiedzieli więcej na temat naszej rangi i bardziej świadomi tego, w jaki sposób używamy władzy społecznej. Sama zemsta jest tajemniczą siłą, przed którą uprzywilejowani nie potrafią się bronić.
Wciąż się to zdarza - pomiędzy szefami i pracownikami, rodzicami i dziećmi, władzami i pozbawionymi praw, wpływowymi i biednymi krajami. Kiedy jesteśmy niepomni swego wywyższania się nad innych, budzi nas szorstko ktoś z mniejszą rangą.
Ludzie uprzywilejowani mówią, że społeczność tworzy się poprzez miłość okazywaną innym, poprzez dzielenie się jedzeniem i robienie różnych rzeczy razem. Wielu ludzi pozbawionych praw ma do opowiedzenia inną historię. Dla nich społeczność zaczyna się od zalewania świata nienawiścią. Ich ból eskaluje - mają odmienne zdanie, potem rzucają inwektywy, a wreszcie uciekają się do przemocy i zemsty.
Ludzie, którzy są obiektem tej zemsty postrzegają siebie jako niewinne ofiary, doprowadzając tym pozbawionych praw do jeszcze większej furii. Jednak odwet jest ich jedynym sposobem zwrócenia uwagi na niesprawiedliwość, której doświadczają. Bez tej wściekłości reszta świata nigdy nie musiałaby się skonfrontować z tym, że nadużywa władzy. Ludzie pozbawieni władzy widzą to w ten sposób: im mniej jesteśmy świadomi swojej siły, tym mniej dbamy o ich sprawy.
Nasz system "sprawiedliwości" jest po prostu inną formą nieświadomości. Standartową praktyką w kryminologii i psychopatologii jest zakładanie, że akty zemsty wynikają z historii życia "kryminalisty". Chciałbym, aby to się zmieniło, abyśmy zaczęli postrzegać, że zachowania antyspołeczne wynikają ze społecznego kontekstu, w jakim są popełniane. Moglibyśmy zredukować ilość zachowań "kryminalnych" poprzez wydawanie części pieniędzy przeznaczonych na utrzymywanie więzień, na edukację o rangach.
JAK POSTĘPOWAĆ Z GORĄCYMI PUNKTAMI
Jak już wyjaśniałem w rozdz.1, gorący punkt jest chwilą pełną emocji, złości, zdumienia lub znieruchomienia podczas spotkania grupy. Gorące punkty są wirami energii, które nabierają mocy i przetaczają się jak tornado przez wszystkich na ich drodze, przynosząc nawet rozruchy i przemoc.
Gorące punkty, w których mamy do czynienia ze złością są w istotny sposób związane z podwójnymi sygnałami rangi. Rozważmy ponownie przykład z rozdz.3, z mężczyzną, który trzymał Biblię, uśmiechał się i twierdził, że homoseksualiści potrzebują pomocy. Mężczyzna ze społeczności gejowskiej odparł na to, że chciał w niego rzucić cegłą, tak jak rzuca się cegłami w homoseksualistów. Człowiek z Biblią wciąż się uśmiechał.
To był gorący punkt. Podwójnym sygnałem rangi wysyłanym przez tego mężczyznę był jego protekcjonalny uśmiech. Poniżał. Ludzie, do których go kierowano odpowiedzieli groźbą. To z kolei zaowocowało kontrgroźbą ze strony mężczyzny z Biblią.
- Nie dawajcie się ponosić uczuciom - dawał do zrozumienia jego podwójny sygnał, uśmiech - bo inaczej wasze zachowanie pokazuje, jacy jesteście głupi, cha, cha!
Zauważ symetrię reakcji. Groźba prowokuje groźbę, obraza - obrazę. Symetryczne reakcje takie jak groźby i kontrgroźby są poważnymi sprawami w trakcie procesu grupowego, ponieważ może nastąpić reakcja łańcuchowa kolejnych gróźb, a wreszcie bolesnych, trudnych do zniesienia interakcji.
Dobry facylitator rozwiązuje gorący punkt poprzez wejście weń głębiej, badanie gróźb i podwójnych sygnałów.
- Co kryje się za twoją wściekłością? Powiedz więcej. Czy spowodowało ją poczucie poniżenia wywołane jego uśmiechem? Co się kryje za twoim uśmiechem? Czy czujesz, że inni są "źli" i potrzebują twojej pomocy? - To, co powie starszyzna czy pracujący ze światem nie jest tak ważne, jak ich intencja, by wspierać zrozumienie tego, co się dzieje.
Jest kilka sposobów na to, co zrobić dalej. Ignorowanie gorącego punktu i pozwalanie na eskalację przepływu komunikacji po prostu sprawi, że powtórzą się raniące wzory z codziennego życia. Skupianie się przez dłuższy czas na jednej stronie interakcji zwykle powoduje, że ta osoba czuje się zawstydzana.
Zalecam zajmowanie się przez chwilę jednym przeżyciem lub reakcją na raz, upewniając się, że wysłuchaliśmy podskórnych kwestii i uczuć każdej ze stron. Może to oznaczać, że pytamy grupy gejów i lesbijek:
- Czy wasze pragnienie zemsty zostało sprowokowane przez poczucie tego mężczyzny, że jest kimś lepszym?
Uśmiechającemu się mężczyźnie można zadać pytanie:
- Czy twoje pragnienie ustanawiania kodeksów moralnych jest kompensacją bólu z przeszłości, kiedy inni tracili panowanie nad sobą i ranili cię?
Postawiłem te pytania i byłem zdumiony reakcjami. Na jednym ze spotkań przywódca fundamentalistów opowiedział o swoim niezwykle ciężkim dzieciństwie i aktualnym lęku, że świat wymyka się z rąk. Ludzie ze społeczności lesbijek i gejów mówili o podobnych kwestiach, z którymi muszą się obecnie mierzyć. Obie grupy odkryły, co mają wspólnego: społeczność gejów i lesbijek i grupa fundamentalistów obawiały się , że doznają krzywd od drugiej strony i chciały skończyć z wzajemną wrogością.
Badanie gorących punktów wywarło zdumiewające efekty w czasie tego otwartego forum. Po spotkaniu kilka osób z grupy fundamentalistów powiedziało mi, że nie zdawały sobie sprawy jak bardzo geje cierpią. Jeden z gejów wyznał, że nie był świadom, jakie cierpienia przeszli jego oponenci.
BEZ ZEMSTY W MOSKWIE
W 1990 roku, na spotkaniu zorganizowanym przez członków byłego Radzieckiego Komitetu Pokoju nasze eksplorowanie chęci zemsty przyniosło nieoczekiwane rozwiązanie konfliktów, które wydawały się nierozwiązywalne. W spotkaniu brało udział sto pięćdziesiąt osób, delegaci rządowi z krajów byłego Związku Radzieckiego, a także nauczyciele, psychologowie i politolodzy z całego świata. Ubrali się w stroje wizytowe - mężczyźni byli w krawatach, kobiety w kapeluszach. Nigdy przedtem nas nie widzieli. Ich kraje wysłały ich jako swoich delegatów, aby przez pięć dni eksperymentowali z nowymi metodami demokracji i rozwiązywania konfliktów.
Atmosfera była napięta. Wielu delegatów rosyjskich pochodziło z grup, które toczyły ze sobą krwawe walki od czasu, gdy wyswobodziły się spod sowieckiej dominacji. Po kilku godzinach dyskusji o tych walkach Amy i ja poprosiliśmy delegatów z krajów Kaukazu, aby utworzyli krąg na środku, byśmy bardziej skupili się na ich problemach. Reprezentowali ludzi, którzy walczyli o terytorium, w niektórych przypadkach od stuleci.
Jeden z członków parlamentu Gruzji oświadczył, że jest to historyczne wydarzenie. Po raz pierwszy ludzie z Azerbejdżanu, Armenii, Gruzji, Abchazji, Osetii, Inguszetii i Rosji przybyli, aby razem pracować nad jakimiś sprawami. Jego optymizm wniósł promyk nadziei w atmosferę przygnębienia i rozpaczy panujących w niedostatecznie ogrzanej sali.
Ale wkrótce pozytywne uczucia przytłumiła opryskliwość wypowiedzi ludzi spoza kręgu. Niektórzy z nich byli z KGB. W ich zachowaniu wyczuwało się okrucieństwo. Nie dbali o to, co ktoś inny może zrobić czy powiedzieć. Kiedy mówili, czuliśmy jak zimno przenika nasze ciała. Wydawało się, że budzą przerażenie w innych mówcach.
Amy i ja wątpiliśmy, czy cokolwiek pozytywnego może wyniknąć z pracy ludzi w kręgu. Niektórzy z nich powiedzieli, że przyjechali na konferencję, aby zwrócić uwagę Zachodu na kwestie etniczne w swoich krajach. Nie chcieli negocjować z innymi krajami Kaukazu rozwiązania wspólnych problemów. Krzykliwie lub nie wprost okazywali niechęć do swoich przeciwników i chcieli, by Zachód zainterweniował.
Inni delegaci nigdy nie brali udziału w tak dużym otwartym forum, ponieważ w byłym Związku Radzieckim mogły się zbierać tylko małe grupy. Powrócili do tego, co znali i zdecydowali się wygłaszać przemówienia, które brzmiały bardzo oficjalnie.
Chcąc przerwać napięcie poprosiliśmy dwudziestu przedstawicieli z rejonu Kaukazu, aby usiedli na podłodze.
POJAWIAJĄ SIĘ DUCHY
Jak większość ludzi przywykłych do dyskutowania przy stole lub rozmów przy alkoholu, początkowo czuli się zażenowani siedzeniem na podłodze. Wkrótce jednak zaczęli mówić od serca.
Amy i ja byliśmy wzruszeni tym, co usłyszeliśmy. Staraliśmy się usłyszeć duchy czasu i ukryte informacje. Daliśmy wszystkim możliwość swobodnego wypowiedzenia się, a potem pokazaliśmy, że ludzie wprost lub nie wprost wspomnieli o kilku rolach-duchach, to znaczy takich aspektach procesu grupy, których nikt nie reprezentował.
Jednym z takich duchów był Terrorysta. Ludzie mówili o używających przemocy wojownikach o wolność z mniejszych krajów, którzy ryzykują życiem, aby zemścić się na Rosji za przeszłe krzywdy, obecną niechęć i opór przeciwko pragnieniu niepodległości.
Był pośród nas również Dyktator. Delegaci krytykowali imperialistycznych, sowieckich rządzących, którzy "chcieli zdominować inne kraje".
Próbował przejawić się Facylitator. Niektórzy delegaci usiłowali wynegocjować pokój.
Zasugerowaliśmy, że odegramy te role duchy, aby stały się widoczne. Początkowo większość osób wzdragała się przed wzięciem na siebie roli innej niż ta, którą postrzegały jako własną tożsamość. Powiedziały, że cała sytuacja jest zbyt poważna i budzi w nich niepokój. Jednak, ku naszemu zdziwieniu, niektórzy z uczestników przychylili się do naszej rady. Wkrótce podzielili się na trzy grupki, odgrywając te trzy role. Poradziliśmy, by ludzie dołączali się do tej grupy, z którą w danym momencie czują się blisko. Zaleciliśmy również, aby zmieniali role, przechodząc do innej grupy, gdy tylko ich uczucia ulegną zmianie. Po jednej stronie sali stanęły osoby reprezentujące Dyktatora, po drugiej - Terrorystę i Facylitatora.
--------------------------------------------------
Facylitator
x
x x
Dyktator Terrorysta
--------------------------------------------------
Duchy czasu w Polu
Pozwoliliśmy ludziom, aby mówili wszyscy naraz, gdyby mieli taką ochotę. Początkowo proces swobodnego, otwartego dialogu był ciężkim orzechem do zgryzienia. Ludzie byli przyzwyczajeni do takiego stylu komunikowania się, jakim jest wykład, w czasie którego jedna osoba mówi, a znudzeni wychodzą lub czytają gazetę.
Nowy styl przeszedł z sukcesem. Przemienił uprzejmość i formy towarzyskie w mrożący krew w żyłach dialog między Komitetem Centralnym a Terrorystą, który groził, że zemści się wysadzając w powietrze mosty. Komitet Centralny wystąpił z kontrgroźbą:
- Tylko spróbuj, to będzie koniec z wami wszystkimi.
Nagle wszystko się zmieniło. Delegat z Gruzji opuścił pozycję Terrorysty, przeszedł szybko przez salę i stał się Sekretarzem Partii Komunistycznej z Moskwy. Wrzasnął, że wszyscy muszą słuchać rozkazów Komitetu Centralnego. W jakiś sposób, słysząc jak daje wyraz władzy i randze z tej pozycji, ludzie poczuli się lepiej. Wielką ulgę przyniosło to, że ranga została wyrażona wprost. Ludzie dowiedzieli się przynajmniej, z czym walczą. Inaczej Dyktator pozostałby duchem, którego nie do końca udaje się pochwycić.
Teraz na sali zrobiło się dużo ruchu. Więcej delegatów przyłączyło się do Terrorysty. Zaczęli wyśmiewać i grozić sekretarzowi Partii, czego nigdy nie ośmieliliby się zrobić, nawet odgrywając role, zaledwie rok czy dwa przedtem. Ci, którzy starali się facylitować, stali z tyłu jak sparaliżowani, podczas gdy wewnętrzny krąg przeszedł od poważnej politycznej dyskusji do gróźb, sytuacji bez wyjścia, a wreszcie do prześmiesznej sceny.
Ludzie odgrywający Dyktatora stali się tak uparci, aroganccy i bogaci w przywileje, że aby wywrzeć zemstę, Terroryści musieli podnieść tamtych w powietrze i wynieść z ich pozycji. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Dyktator wydawał się bezradny, kiedy miotał się na ramionach Terrorysty. Przypatrujący się byli tak podekscytowani, że nie mogli doczekać się na przetłumaczenie swoich słów z rosyjskiego na inne języki. Chociaż Amy i ja prawie nie rozumieliśmy rosyjskiego, to jednak z łatwością pojmowaliśmy, jaki proces zerwał się ze smyczy.
OD DUCHÓW CZASU DO ROZWIĄZANIA
Grupa znalazła rozwiązanie, kiedy aktorzy, teraz zaangażowani w znajdowanie pomysłów spoza swojego dramatu, stworzyli nową rolę - Głodującego Obywatela.
-------------------------------
Facylitator
x
Głodujący Obywatel
x
x x
Dyktator Terrorysta
-------------------------------
Duchy czasu w Polu
Jeden z delegatów odgrywał pełną desperacji scenę głodowania, leżąc na podłodze, lamentując i czekając na śmierć. Ludzie, którzy byli w rolach Terrorystów opiekowali się i karmili tę głodującą osobę.
Nagle to ćwiczenie się skończyło. Po czterdziestu pięciu minutach skończyło się równie szybko jak zaczęło.
Wszyscy - również ci Moskwianie z najwyższą rangą - zrozumieli, że stracili kontakt ze swoim wspólnym, powszechnym problemem, czyli ludzkim cierpieniem, zepchnięciem ludzi na margines. ćwiczenie przypomniało im o bólu i cierpieniu, które były ich wspólną motywacją, aby razem pracować.
Wielu uczestników było głęboko poruszonych nie tylko rozwiązaniem konfliktu, ale również zdolnością dużej grupy do przekroczenia poczucia władzy i zemsty. Ludzie wydawali się gotowi do znajdowania sposobów zaspakajania potrzeb zarówno głównego nurtu, jak i mniejszości. W ciągu trzech następnych dni stworzyli organizację o nazwie "Jeśli nie my, to kto?", z siedzibą w Moskwie. Wydali oświadczenie na temat pokoju, wolności i negocjacji. To oświadczenie podpisał później Edward Szewardnadze, prezydent Gruzji, były minister spraw zagranicznych ZSRR.
Grupa przełamała ewidentnie beznadziejny impas - każdy kraj dla siebie - kiedy w trakcie grania żądnych zemsty terrorystów zdała sobie sprawę, że wszyscy chcą ulżyć ludzkiemu cierpieniu. Społeczność tworzy się nawet podczas etnicznych, starych jak świat konfliktów, kiedy spotyka się siła głównego nurtu i mądrość terrorysty. Powstają rozwiązania, o których przedtem się nie słyszało.
Nie ma trwałych rozwiązań problemów społecznych. Trzeba wciąż, od nowa spotykać się, zbierać się razem, zauważać jakie są duchy czasu i wyrażać ich intencje. Społeczność, którą w ten sposób stwarzamy jest bardziej trwała niż czasowe rozwiązania problemów.
CHĘĆ ZEMSTY KRYJĄCA SIĘ ZA POLITYKĄ ZAGRANICZNĄ
Chociaż uświadamiamy sobie chęć zemsty w życiu prywatnym, rzadko zauważamy, że polityka międzynarodowa też może być oparta na chęci odwetu. Stany Zjednoczone karzą inne państwa. Na przykład kiedy CIA odkryło (nie przeprowadzony) spisek Iraku w celu zamordowania prezydenta Busha, Stany Zjednoczone zbombardowały Irak. Oświecone USA mogło zamiast tego zaprosić irackich przedstawicieli do wystąpienia w programie telewizyjnym, w którym oba kraje przeprocesowałyby swoją wzajemną wrogość. Gdyby całe kraje mogły zobaczyć, jak Amy i ja, taki proces jak w Moskwie, to być może powstałyby nowe rozwiązania światowych problemów.
W chwili obecnej nieprzeprocesowana chęć zemsty jest globalnie akceptowaną siłą napędową polityki zagranicznej. Niemiecką napaść na Polskę, która rozpoczęła II Wojnę Światową inne kraje przywitały ze spokojem. W końcu Niemcy brały odwet za upokarzające straty terytorialne wynikłe z Traktatu Wersalskiego po I Wojnie Światowej. Miliony żydów były ofiarami niemieckiej zemsty za sankcje ekonomiczne nałożone przez Traktat Wersalski. Z kolei Izraelczycy obchodzili się surowo z Palestyńczykami.
Zemsta jest często "modus operandi" wielu osób. Czy jesteśmy w biznesie, grupach kościelnych, na seminariach z filozofii, w milicji obywatelskiej, zespole graczy w kręgle, radzie miejskiej, gangu ulicznym czy po prostu w rodzinie, zawsze znajdą się tam osoby z ukrytym zamiarem zemszczenia się za nieokazanie im zainteresowania czy uznania w przeszłości.
Miłość i nadzieja zbliżają nas. Ekonomia, polityka i duchowość mogą nas inspirować, być natchnieniem. Ale lęk przed publicznym zranieniem przez pełne złości, mściwe komentarze czy byciem terroryzowanym przez subtelne poniżanie powstrzymuje nas od udziału w rozmaitych spotkaniach i osłabia postępowe ruchy. Walka o władzę i ukryta chęć odwetu zanieczyszcza grupowe i międzynarodowe życie bardziej niż toksyczne wyziewy. Możemy spodziewać się rozruchów w miastach i morderstw na przedmieściach tak długo, jak ignoruje się kwestie mniejszości.
Przemoc zniknie tylko wtedy, gdy ty i ja będziemy gotowi nad nią pracować. To pociąga za sobą otwieranie się na świadomość cierpienia poniżanych.
Kiedy pracujemy nad pragnieniem zemsty, znajdujemy się na najbardziej odwiecznym, a jednocześnie nieznanym terytorium. Myślałem, że już skończyłem z własną mściwością zanim zacząłem pracować z dużymi grupami. Myślałem, że znam siebie, ale okazało się, że tracę nad sobą panowanie z chęci wywierania zemsty nie tylko za to, co przytrafia się innym w moim dorosłym świecie, w danym momencie, ale również za to, co sam przeżyłem w dzieciństwie.
Pewna czarna kobieta, z Capetown w Republice Południowej Afryki, pokazała mi, że zapomniałem o swoim pragnieniu zemsty. Wstała podczas dyskusji o konflikcie między Bantu i Zulusami i zaczęła krzyczeć, że jeśli druga strona nie zobaczy, co robi, to ona ich pozabija po naszym spotkaniu.
Biała południowoafrykańska kobieta, zaszokowana tym wybuchem, powiedziała:
- Z pewnością nie chcesz ich zabić! W końcu zabijanie jest grzechem.
Czarna kobieta odwróciła się powoli i spojrzała tamtej w oczy. Tonem pełnym współczucia, ale również siły wyjaśniła:
- Posłuchaj, kochanie, nie zdajesz sobie sprawy, jaką ulgę przyniosłoby zabijanie!
W nagłym rozbłysku zrozumiałem, że jestem jak ta biała kobieta. Oszukiwałem się zmuszając się do myślenia, że wszyscy powinni wyrosnąć z nienawiści, chęci zemsty i zazdrości. Zmieniłem się. Dziś wiem, że wściekłość kryjąca się za żądzą zemsty jest tylko początkiem ważnego procesu. Jest to jedna z wielu sił, które mogą zapoczątkować przemiany kulturowe.
Pracujący ze światem, którzy chcą czuć, zauważać i radzić sobie z chęcią zemsty u innych, powinni pracować nad swoimi własnymi skłonnościami do brania odwetu. Oto kilka pytań, które mogą pomóc ci zastanowić się nad swoim pragnieniem zemsty:
1. Przypomnij sobie długotrwały konflikt, jaki miałeś z inną osobą lub grupą. Czy byłeś zdenerwowany, zły, może nawet chciałeś się zemścić?
2. Jaką rolę w twojej chęci odwetu odgrywało świadome lub nieświadome używanie przez innych ludzi społecznej, psychologicznej lub duchowej rangi? Jaki rodzaj rangi mieli? Jak jej używali? W jaki sposób ich ranga była ukryta, dlaczego trudno było się przed nią obronić? Czy ci ludzie zachowywali się jak dyktatorzy czy tyrani?
3. Czy chciałeś im wyrządzić krzywdę psychiczną lub fizyczną? Czy plotkowałeś o nich i poniżałeś ich? Czy uważasz, że twój odwet sprowokowali wyłącznie oni, czy również nadużycia z przeszłości, przed którymi nie mogłeś się bronić?
4. Rozważ, czy twoja chęć zemszczenia się przedłużyła konflikt.
5. Wyobraź sobie, że konflikt, który sobie przypominasz zaczyna się znów dzisiaj. Wyobraź sobie, że masz odwagę zauważyć, jaki rodzaj rangi masz ty i ci inni ludzie, poświęcić teraz więcej czasu na przyjrzenie się chęci zemsty i wejście w to uczucie, a tym samym przekroczenie go.
6
Terrorysta wzięty w objęcia
WSZYSCY BOJĄ SIĘ DUCHÓW
Rola-duch w grupie to coś, co czujemy, ale czego nie potrafimy zobaczyć. Stłumiona chęć zemsty prowadzi do terroryzmu, a terrorysta budzi we wszystkich niepokój. Tę rolę od czasu do czasu pełni każdy z nas, ponieważ prawie każdy chce się zemścić za nadużycia z przeszłości. Terrorysta walczy o wolność i sprawiedliwość z inną rolą, rolą władzy społecznej i zbiorowej dominacji. Tak więc terrorysta jest potencjalną rolą-duchem w każdej grupie, zawsze i wszędzie.
Organizacje, tak jak rządy, starają się stłumić ducha terroryzmu. "Robert's Rules of Order", techniki rozwoju organizacji i nagrody dla tych, którzy mówią "tak" kierownictwu są sposobami trzymania terrorysty w ryzach. Na całym świecie rządy boją się przyszłości z powodu stłumionej wściekłości i terroryzmu. Tak jak żadna osoba lub grupa nie jest głównym nurtem, tak też żadna osoba lub grupa nie jest terrorystą. Każdy z nas znajduje się czasem na pozycji siły, a innym razem próbuje wywrzeć zemstę za nadużycie siły.
Terroryzm jest duchem czasów wtedy, kiedy istnieje potrzeba zmiany kulturowej, ale jest blokowana. Terrorysta staje się rolą-duchem. Zanim zauważymy świadomie terroryzm, już go czujemy i tworzymy instytucje, które mają trzymać go w karbach. Nasze wysiłki, by stłumić pragnienie zemsty robią z terrorysty nieszczęśliwego ducha przemykającego się w tle codziennego życia.
TERRORYZM - DUŻY TEMAT
I politycy, i socjologowie mają kłopoty w definiowaniu terroryzmu, ponieważ podzielają koncepcje głównego nurtu na temat przemocy i używania nielegalnej siły. Na przykład specjaliści reprezentowani w "Violence, Terrorism i Justice", pod red. R.G. Freya i C.W.Morrisa, mniej lub bardziej zgadzają się, że terroryzm jest zorganizowanym, politycznym aktem intencjonalnego/zamierzonego zabijania.
Co znaczy "zorganizowane"? Kto rozstrzyga, kiedy coś staje się intencjonalne? Jakie zabijanie nie jest aktem politycznym? Ja chciałbym zachować koncepcję terroryzmu dla grup i jednostek walczących z głównym nurtem z pozycji marginesu społecznego, mniejszości czy pozbawienia praw - dla walczących o wolność, jak to określiłem w poprzednim rozdziale.
Supermocarstwa takie jak Stany Zjednoczone nie mogą być terrorystami. Kiedy naród obdarzony przywilejami dokonuje intencjonalnego zabijania, które nie jest wojną, nazywam to "imperializmem". Polityczne interwencje takie jak te dokonane przez Stany Zjednoczone przeciwko Libii, Nikaragui i Irakowi, w których USA zbombardowały lub zniszczyły inne grupy poprzez wspieranie sił paramilitarnych, były imperialistyczne mimo, że się tego wypierano lub określano to w oficjalnych oświadczeniach jako konieczne dla "interesów narodowych". Silne państwa przedstawiają siebie jako ofiary terroryzmu. W ten sposób imperializm staje się duchem.
Howard Zinn, w "Peoples History of the United States", wskazuje, że Doktryna Monroe'go z 1823 roku przypisywała Stanom Zjednoczonym prawo do posiadania półkuli zachodniej. W latach 1900 - 1933 Stany Zjednoczone dwadzieścia razy dokonywały interwencji na Karaibach, aby amerykańskie banki, kompanie górnicze i owocowe mogły tam wejść. Miliony akrów ziemi uprawianej przez ludność tubylczą zostały przeznaczone na takie komercjalne uprawy jak banany, kawa, kakao i ananas.
Imperializm jest jawną lub ukrytą polityką narodowej, terytorialnej lub ekonomicznej ekspansji, wspieranej przez ataki rządu i powiązanej z biernością obywateli tego państwa, przedstawicieli głównego nurtu. Imperializm ukryty jest podwójnie nadużywający, ponieważ ludzie nie mogą obronić się przed czymś, czego nie widać.
Terroryzm jest inny. Charakteryzuje się atakami grup pozbawionych siły na główny nurt w celu wywalczenia równości i wolności. Co wydaje się przypadkowymi i niesprawiedliwymi aktami przemocy dokonywanymi na głównym nurcie, jest w istocie wysiłkiem walczących o wolność zmierzającym do zrekompensowania krzywd, których kiedyś doznali. Ich celem jest obudzenie tych, którzy posiadają władzę, aby dostrzegli konieczność zmian społecznych. Z punktu widzenia terrorystów, żaden człowiek z głównego nurtu, którego ranią lub zabijają nie jest niewinną ofiarą. Każda osoba z głównego nurtu uczestniczy, nawet jeśli tylko biernie, w ciemiężeniu, z którym walczą.
W skład mojej definicji terroryzmu wchodzi również zemsta przy pomocy procesów grupowych, które powodują psychiczny ból lub krzywdę. Do tej kategorii zaliczam grożenie przemocą, jak również wywoływanie poczucia winy. Takiego terroryzmu często doświadczamy. Na przykład kobieta w związku heteroseksualnym mówi do swojego partnera:
- Albo będziesz bardziej wrażliwy na moje potrzeby, albo odchodzę. On doświadcza tego jako terroryzmu. W każdej chwili ona może "wyrwać chodnik spod nóg" ich związku. Ale ona czuje, że dla niego jej potrzeby są tak nieważne, że nic poza zniszczeniem związku go nie obudzi.
Terroryzm nie jest pojedynczym, międzynarodowym incydentem, w którym ktoś porwał samolot. Terroryzm jest tak powszechny jak to, że ludzie są razem. Kiedy tylko ktoś mówi grupie "Albo to zrobicie, albo wychodzę", cała reszta czuje się, jakby ktoś trzymał ją na muszce. Problemu terroryzmu nie da się rozwiązać tylko na poziomie międzynarodowym. Trzeba sobie z nim radzić na podstawowym poziomie, w rodzinie, w szkole, kościele, lokalnych organizacjach i lokalnym rządzie.
To poszerza definicję terroryzmu tak, iż zawiera nie tylko politycznie motywowaną zemstę dokonywaną przez grupy zepchnięte na margines, ale również relacje i procesy grupowe, które są przyczyną lęku i psychicznych zranień. Terroryzm jest procesem społecznym, który występuje i w małej, i w międzynarodowej skali. Jest używany przez pozbawione władzy jednostki lub grupy wywierające zemstę za przeszłe lub teraźniejsze nadużycia rangi, w sposób zamierzony lub nieświadomie, w nadziei na równość.
DEPATOLOGIZOWANIE TERRORYZMU
Niektórzy terapeuci klasyfikują skłonność do terroryzmu jako "zaburzenia narcystyczne". Bunt jest często postrzegany jako dowód "paranoi". Poprzez diagnozowanie zachowań terrorystycznych jako niewłaściwych, nienormalnych, socjopatycznych lub psychopatycznych psychologia i psychiatria podtrzymują główny nurt w jego samozadowoleniu. Dają do zrozumienia, że nie ma nic złego w politycznym i społecznym status quo; problemy są wewnętrzną sprawą tych, którzy sprawiają kłopoty. Terapeuci muszą zdawać sobie sprawę ze społecznych implikacji klasyfikowania reakcji pełnych przemocy jako "nieodpowiednich". Diagnozy oparte na kulturowych założeniach pochodzących od głównego nurtu mogą być rasistowskie lub seksistowskie i nadużywać władzy, prestiżu, bezpieczeństwa i przywilejów. Dopóki psychiatria i psychologia są społecznie nieświadome, będą poniżały młodych, kobiety, biednych, ludzi kolorowych, starszych, gejów i lesbijki, "kryminalistów" i osoby cierpiące z powodu uzależnień od substancji chemicznych, tak jakby wszyscy ci ludzie powinni sami rozwiązać swoje problemy, a świat miał się przy tym nie zmienić. W ten sposób psychologia zaostrza problemy zamiast je łagodzić.
Na szczęście pojawiają się głosy przeciwko nastawieniom głównego nurtu wobec zachowań grup zepchniętych na margines. Psycholog i feministka Phyllis Chessler w "Women and Madness" atakuje psychiatryczne diagnozy, leczenie i poskramianie kobiet. Prace Alice Miller oskarżają psychoanalizę o pomoc w uwiecznianiu nadużyć na dzieciach poprzez zaprzeczanie im. Jeffrey Masson, zwolniony ze stanowiska dyrektora Archiwum Freuda opisał "zatuszowanie" przez Freuda pierwotnej hipotezy, że jego pacjentki były naprawdę nadużyte seksualnie w dzieciństwie. Reich, Moreno i Adler byli świadomi społecznych implikacji etykietowania pewnych zachowań jako neurotycznych lub psychotycznych.
Obstawanie przy tym, że praca nad psychiką jest ważniejsza niż dokonywanie zmian społecznych, jest nadużywające i niedemokratyczne. Terrorysta pojawia się w nas wszystkich, kiedy czujemy, że nas nie wysłuchano lub że nie możemy obronić się przed uciskiem wywołanym przez ludzi lub grupy, które są zbyt duże, silne lub budzą w jednostce lęk zbyt duży, by mogła walczyć na równych prawach.
Tak zwane "patologiczne, o osobowości borderline, dysfunkcyjne lub psychotyczne" jednostki, które niepokoją lub grożą głównemu nurtowi są potencjalnymi "zmieniaczami świata". W symptomach musimy szukać również wartości, a nie jedynie patologii. Wewnętrzne przeżycia ludzkie są ważne dla kultury. Oczywiście czasem szokują główny nurt. Jednak wizje służą przemianie. Mam nadzieję, że odpatologizowanie terroryzmu sprawi, że zaczniemy go postrzegać jako powszechny społeczny proces, który potencjalnie może pomóc stworzyć bardziej godziwy, sprawiedliwszy świat.
TERRORYZM ZMIENIA TWOJE ŻYCIE
Terroryzm polaryzuje grupy. Intencją terrorysty jest wydobyć na jaw podziały, których grupa może nie spostrzegać. Pamiętanie o tym bardzo mi pomogło w czasie facylitowania grup. Terroryści chcą, aby główny nurt wziął odpowiedzialność za zmiany społeczne. Dążą do tego, by nikt nie mógł uciec przed świadomością tego, co się dzieje w społeczeństwie. Robią to przez przypominanie nam, że świat jest teatrem, w którym każde z nas gra jakąś rolę, czy to nam się podoba, czy nie. Nawet jeśli stoimy obok i przyglądamy się, bierność oznacza akceptowanie status quo. Terrorystów rani nasza negatywna postawa, wyniosłość i brak zainteresowania, nawet jeśli nie mogą zobaczyć, usłyszeć czy dotknąć tego nastawienia.
I nas podobnie rani ukryta negatywna postawa terrorysty. Czujemy niejawne komunikaty, nawet jeśli ich nie widzimy czy nie słyszymy. To sprawia, że boimy się pewnych ludzi i sytuacji, nie wiedząc dlaczego tak się dzieje. Czujemy złość, ale nie możemy jej "złapać za rękę".
Przypomnijcie sobie chwile, kiedy musieliście prowadzić grupę, uczyć lub coś wygłosić i czuliście, że ktoś wśród publiczności był przeciwko wam. Jak to wpływało na to, co robiliście? jeśli na przykład uczyliście pierwszy raz, to mogliście zdecydować, że nie będziecie nauczycielami. Terroryzm wpłynął na wasze życie, być może bardziej, niż wam się zdaje.
Można bronić się przed zamierzonymi negatywnymi komunikatami, ponieważ są wyrażane wprost. Słyszysz i widzisz, o co innym chodzi. Ale ukryte jest trudniej dostrzec i odczytać, i musisz wierzyć swoim odczuciom. Gdyby terroryści mówili wprost, ci, którzy mają rangę ukaraliby ich. Siła społeczna, według doświadczeń terrorystów, ogranicza wolność, hamuje komunikację i sprawia, że mówienie wprost jest niebezpieczne.
Przed upadkiem Związku Radzieckiego ludzie w Polsce nie mogli, nie narażając się, mówić głośno, co myślą o rządzie. Mogli tylko mruczeć unisono, kiedy siedzieli w pociągach jak posłuszni obywatele. Milicja nie mogła zobaczyć, kto mruczy. Ludzie uciekają się do podwójnych sygnałów, kiedy nie ma nadziei na bezpośrednią komunikację. Terroryści muszą używać niejawnych metod, a ty, jako osoba z głównego nurtu musisz czasem zdać się na swoje uczucia lub na świadomość podwójnych sygnałów, aby wiedzieć, że terrorysta jest obecny.
WOJNA DUCHÓW
Kraje demokratyczne zawsze stają na pozycji, że wszyscy są równi, a jednak unikają terrorystów i ignorują uczucia beznadziei, depresji i wściekłości. Ukryte sygnały ludzi u władzy dają do zrozumienia: "Nie chcę cię słuchać. Ty i twoje problemy nie są ważne. Trzymaj się z daleka ode mnie ze swoimi trudnościami".
Facylitatorzy muszą być szybcy w rozpoznawaniu takich marginalizujących sygnałów, gestów i zachowań, ponieważ konfliktów nie można rozwiązać, dopóki nie uświadomi się nieświadomego zachowania. Facylitator musi zauważać wojnę między duchami. Inni mogą jej nie zauważyć, ale zatruwa ona atmosferę i sprawia, że wszyscy zaczynają się bać. Duch głównego nurtu mówi: "Siadaj i bądź cicho. A tak w ogóle, to kto cię tu zaprosił? Zachowujesz się nieodpowiednio".
Duch zepchniętego na margines odpowiada: "Obudźcie się! Jesteście poddawani próbie! Jeśli nas nie wysłuchacie, podłożymy wam w domu bombę. T o powinno was obudzić".
Ponieważ ci, którzy są u władzy rzadko zauważają kiedy i jak poniżają innych, odczuwają "terrorystyczne" ataki jako nie fair, dokonywane przez tych, których o to nie o podejrzewali, zdarzające się w zaskakujących miejscach i czasie, i przy użyciu sekretnych, niepotrzebnie brutalnych, czy bolesnych metod.
Amy i ja byliśmy zdumieni mężczyzną, który zaatakował nas w Belfaście. Uważaliśmy go tylko za uczestnika seminarium. On czuł, że musi walczyć, aby go zauważono. My niechcący daliśmy do zrozumienia, iż uważamy, że on nie wie wystarczająco dużo na temat rozwiązywania konfliktów. ładna ze stron nie rozumiała sygnałów i komunikatów drugiej. My czuliśmy, że on nie przestrzega zasad etykiety - bądź uprzejmy dla gościa i nie przerywaj mu, gdy mówi. Według nas, byłoby bardziej właściwe z jego strony, gdyby poczekał na oddanie mu głosu, a potem by nie był przykry czy niepotrzebnie porywczy.
Ci z nas, którzy mają ten przywilej, że żyją poza strefą konfliktu tworzą terroryzm poprzez myślenie, że w takich miejscach jak Belfast ludzie zwariowali. Czytający gazety na całym świecie potrząsają głowami z niedowierzaniem: "Jak ci ludzie mogą wciąż wzajemnie się zabijać? My nigdy byśmy tak nie zrobili". "My" staje się duchem głównego nurtu, żyjącym bezpiecznie, projektującym naszą własną zadającą ból naturę na innych, jednocześnie karzącym ich za ich wojowniczość.
Mamy do nich takie protekcjonalne podejście, ponieważ nie uświadamiamy sobie swojego własnego terroryzmu. Rozwiązywanie problemów przemocy i terroryzmu wymaga zaangażowania każdego poziomu organizacji, od indywidualnego po ONZ, nie tylko aby tolerować, ale również po to, aby rozumieć wściekłość, poczucie zranienia i potrzebę przemian. Moim zdaniem, najmniejsze obszary są równie ważne jak poziom światowy. Problemami światowymi musimy zajmować się na forum lokalnym, gdzie możemy srożyć się, wściekać, a gdzie wciąż inni nas wysłuchają.
Podstawowym forum jest twoje własne serce. I jako facylitator, i jako istotka ludzka musisz uczyć się go słuchać. Wtedy będziesz wiedzieć, jak słuchać innych, kiedy złoszczą się i są zranieni. Im mniej słuchamy, tym bardziej ludzie się złoszczą, nie z powodu swoich nieprzyjaciół, ale z naszego powodu. Jeśli wysłuchamy terrorysty - nawet jeśli osobiście nie jesteśmy w stanie zmienić sytuacji społecznej - zaczynamy wprowadzać w czyn rozwiązanie, czyli głęboką demokrację.
TAK JAK RANGA, TERRORYZM MOŻE BYĆ NARKOTYKIEM
Skoro ludzie doświadczają siły zemsty, aby wyrazić różnicę zdań i zmienić świat, terroryzm może uzależniać. W języku niemieckim zemsta to die Rachsucht, co przetłumaczone dosłownie znaczy "uzależnienie od furii". Słuszny gniew odczuwamy jako coś dobrego. Jest "słodki" i daje przypływ satysfakcji. Czasem chce się więcej.
Można szybko przejść od mszczenia się na pojedynczym człowieku za konkretną krzywdę do odgrywania się na wszystkich za wszystko. W ten właśnie sposób terroryści idą za daleko i stają się problemem, z którym postanowili walczyć - są wtedy winni nieświadomego nadużywania siły.
Aktywiści społeczni wiedzą o tym bardzo dobrze. Mary E. Gomes relacjonuje w "The Rewards and Stresses of Social Change: A Qualitative Study of Activists" 1), że stres, jakiemu podlegają działacze ruchów pokojowych polega m.in.na walkach wewnętrznych, tworzeniu frakcji, konfliktach osobowości, nietolerancyjnej atmosferze, zdominowaniu przez jednostki, żądzy władzy, seksizmie, rasizmie i frustrujących opóźnieniach spowodowanych przez narcystycznych mówców.
Nie powinno być niespodzianką, że ci z nas, którzy pragną naprawiać kulturę mogą być apodyktyczni, nietolerancyjni i skorzy do tworzenia frakcji i wchodzenia w walki pomiędzy sobą. Wszystkich nas obciąża wewnętrzna dominacja. Nasza chęć zmieniania świata popycha nas do używania różnych rodzajów siły. Ofiara antysemityzmu może być rasistą. Ofiara rasizmu może mieć uprzedzenia wobec homoseksualistów. Niektóre ofiary homofobii są seksistami. Każdy z nas może być ofiarą jednego procesu i jednocześnie sprawcą innego. Kiedy ostrzegamy innych, by nie nadużywali siły/władzy, to słychać nas najlepiej wtedy, gdy jesteśmy świadomi, że sami możemy używać siły na oślep lub uzależniać się od niej.
Nam, pracującym ze światem nie wolno nadużywać siły poprzez proszenie innych, aby się zmienili, by nam było łatwiej pracować. Świat potrzebuje ludzi takimi, jakimi są. Możemy zmienić swoje podejście poprzez wyrażanie ich punktu widzenia jako duchów w polu.
OZNAKI TERRORYZMU
Zauważajmy następujące cechy charakterystyczne terroryzmu w trakcie procesów grupowych:
1. Potrzeba siły/władzy. Czując, że nie mamy dość siły/władzy, używamy metod (włączając w to podwójne sygnały) przeciwko którym ci, którzy mają siłę/władzę nie mogą się łatwo obronić. Plotkujemy na nich w tle dyskusji grupowych albo nagle przerywamy komuś na spotkaniu, by zniszczyć obowiązujący system. Jeśli to możliwe możemy trzymać całą grupę jako zakładnika, byle przeforsować "nasze".
2. Rozpacz. Odczuwamy rozpacz, ponieważ nie mamy siły stopniowo pracować wewnętrznie nad zmianą. Czujemy, że stajemy przeciwko przytłaczającym siłom. Przeżywamy gwałtowne uczucia, chociaż możemy wyglądać na opanowanych.
3. Brawura. Pracujemy dla najwyższych ideałów i potrafimy stanąć przeciwko każdemu, kto wchodzi nam w drogę. Łamiemy zaakceptowane zasady komunikowania się, by zmusić grupę u władzy, by usłyszała nasze niepopularne opinie. Właściwie to potrafimy nawet zaryzykować życiem, byle osiągnąć cel. Chcemy sprawić, by świat był tak mało bezpieczny dla innych, jak jest dla nas.
4. Posłuszeństwo.[?]Niewierność [!?]Nasze pragnienie zemsty sięga tak głęboko, że ogarnia ludzi, z którymi się identyfikujemy. Potępiamy to, co inni dla nas zrobili, naszą rasę, płeć, religię, rodzinę, kulturę i cywilizację. Nasza wściekłość dotyczy jednocześnie współczesności i historii; zdradzamy podstawowe korzenie naszej grupy.
5. Uzależnienie. Bezustannie szukamy konfrontacji z autorytetem. Nasze poczucie słuszności nie jest ograniczone miejscem czy polem, czy jakimś określonym rodzajem nadużycia. Atakujemy władze każdej grupy. Cały czas musimy mieć wroga. Jeśli nie ma figury z autorytetem, wyobrażamy sobie, że równi nam są naszymi przeciwnikami i atakujemy ich.
6. Zakaz przeciwko zemście. Nasz atak może rozpocząć się następująco: "Trudno mi powiedzieć to w grupie, bo boję się potępienia ze strony kogoś uprzedzonego, ale czuję, że muszę to powiedzieć." Przedstawiamy siebie jako odważnych bohaterów. Ktokolwiek, kto odpowie na ten atak otrzymał już etykietkę uprzedzonego. W ten sposób ubiegamy, uprzedzamy dyskusję, debatę i zemstę.
7. Potępianie grupy. Innym komunikatem, przeciwko któremu trudno jest się bronić jest ultimatum: "Opuszczę tę grupę, bo wy, ludzie, nie zmieniacie się. Jeśli o mnie chodzi, to jesteście tak samo źli, jak cała reszta, i osobiście postaram się, abyście dostali coś, przeciwko czemu nie będziecie się mogli obronić".
8. Autodestrukcja. Nasz żal jest tak ogromny, a nasza nienawiść nie do opanowania, że ranimy tych, których najbardziej potrzebujemy. Terroryzm może stać się tak mocny, że zacznie odstraszać właśnie tych ludzi, którzy mogą być przydatni dla sprawy. Naszą nienawiścią ranimy nawet tych, których kochamy, również siebie samych.
9. Nieświadomość siły. Jako terroryści, mamy pewien rodzaj duchowej rangi. Możemy się nie identyfikować z tą siłą lub nie uświadamiać jej sobie. Pamiętacie terrorystę w Belfaście, który zaatakował Amy? Później, kiedy zaprzyjaźniliśmy się, wyznał nam, że nie zdawał sobie sprawy, jak jest silny i jak potrafi ranić. Nie sądził, że sabotuje pracę grupy. Nie był świadom, że chce odegrać się na nas za poziom swego życia, tuż powyżej granicy ubóstwa. Myślał, że jego życie jest pozbawione siły i nie bardzo efektywne. Ale miał słuszność chcąc naprawić krzywdy z przeszłości.
TERRORYŚCI POTRAFIĄ SIĘ ZMIENIAĆ
Pomimo tej strasznej listy cech terroryzmu, terroryści są po prostu ludźmi. Nie są ani szaleńcami, ani psychotykami. Kobiety i mężczyźni, bez względu na to, czy pochodzą z Północnej Korei, Kraju Basków, Zachodniego Brzegu w Izraelu, Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Ameryki Środkowej czy Południowej, opowiadają historie swoich rodzin, które zostały tak skrzywdzone, iż honor wymaga odpłaty. Jeśli chcecie przeczytać poruszającą książkę na ten temat, to sięgnijcie do "Shoot the Women First" Eileen McDonald, która w niezwykły sposób dociekała siły kobiet.
Ludzie, którzy uzależnili się od przemocy jako środka naprawiania krzywd są bardziej ustępliwi i elastyczni, niż media pozwalają nam wierzyć. Potrafią zmieniać się błyskawicznie. Każdy potencjalnie może się zmienić - nawet ci, którzy blokują świadomość swojej siły głównego nurtu. Tam, gdzie są ludzie, zmiana jest możliwa.
Mężczyzna z Belfastu opowiedział uczestnikom seminarium, jak to się stało, że został terrorystą. Kiedy był chłopcem widział, jak dwóch brytyjskich tajnych agentów strzeliło w głowę jego ojcu. Pojechał z nim do szpitala. Ojciec pochylił się do niego i wyszeptał: "Wybacz zabójcom".
Ale on nie mógł wybaczyć. Chciał tylko pomścić śmierć ojca. Przysiągł poświęcić temu swoje życie. Przyłączył się do grupy terrorystów.
Pewien ksiądz z naszej grupy był zdumiony i zszokowany słysząc o takim pragnieniu odwetu. Po długiej rozmowie na ten temat zaakceptował żądzę odwetu tamtego mężczyzny. W miarę jak ksiądz zmieniał się, przestawał osądzać, zaczął odczuwać wobec terrorysty współczucie. Wtedy terrorysta też się zmienił. Przyznał, że nie chce już zabijać. Byłby szczęśliwszy ucząc dzieci, jak rozwiązywać problemy w inny sposób. Wszyscy siedzieliśmy jak oniemiali. Elastyczność i wielkoduszność księdza umożliwiły przemianę.
Rona, innego terrorystę, pobili i prawie zabili, strzelając do niego, terroryści. Powiedział nam, że przyłączył się do bojówek protestanckich, kiedy zabito jego przyjaciół. Przywódca rozkazał mu zabić jednego z przywódców drugiej strony. Ron podkradał się do tego człowieka miesiącami. Kiedy wreszcie spotkał go na ulicy, strzelił do niego. Jego ofiara już leżała na ziemi, a on wciąż strzelał jej, raz po raz, w nogi.
Przez trzy lata Ron siedział za kratkami wymyślając, w jaki sposób zabije informatora, który go wydał. Ale potem, poprzez jakiś ironiczny obrót losu, ten informator został strażnikiem więziennym i codziennie przechodził obok jego celi. Ron opowiedział nam o pewnym niezwykłym momencie. Siedział ogarnięty furią w swojej celi, kiedy nagle zdał sobie sprawę, że zginie cała jego rodzina, jeśli on nie zatrzyma tego koła mordowania. To nagłe uświadomienie sobie zmieniło go. Kiedy wyszedł z więzienia nie zabił informatora i porzucił terroryzm. Teraz pracuje nad rozwiązywaniem konfliktów. Dlatego przyszedł na nasze spotkanie.
Ludzie mogą zmieniać się spontanicznie i nadal pomagać światu w trwały sposób. Po tym jak próbujemy, tak lub inaczej, osiągać nasze cele siłą, większość z nas zwraca się do metod, w których nie stosuje się przemocy.
SIEDZIEĆ W OGNIU
Wasza grupa, a właściwie nasz cały świat trwa lub rozpada się w zależności od tego jak wy i reszta z nas radzi sobie z terroryzmem u siebie i innych. Kiedy facylitujemy mamy okazję modelować radzenie sobie z gwałtownymi napięciami. Jesteśmy postrzegani jako autorytety i narażeni na ataki. Czy możemy "przytulić" terrorystę? Nie jest to łatwe, ale jeśli przypomnimy sobie własną walkę o wolność, to staje się to łatwiejsze.
Podczas pewnej konferencji biała kobieta oskarżyła mnie, że ją ignoruję, choć ona wciąż podnosi rękę. Pełnym siły głosem, który mnie przeraził powiedziała, że używam przeciwko niej swojej pozycji. Poczułem się zraniony, ale podziwiałem odwagę, z jaką się ze mną skonfrontowała.
Kiedy usiedliśmy na środku powiedziałem jej, że nie widziałem jej podniesionej ręki, ale i tak rozumiem, jak ona się czuje. Rzeczywiście miałem siłę, której mogłem przeciwko niej użyć. Odparła, że ma dosyć kwestii Czarni-biali, na której koncentrowała się grupa. Nie ma nic wspólnego z tym tematem. Chciała go zmienić. Powiedziałem, że rozumiem, iż czuła się zepchnięta na margines przez tematy, którymi zajmowała się grupa. Jednocześnie ogarnął mnie smutek. Postanowiłem podążyć za moimi uczuciami.
Powiedziałem, że chociaż jestem jednym z głównych facylitatorów i mam w tym momencie wiele siły, to czuję się wobec niej bezradny. Poza miejscem naszego spotkania jej punkt widzenia obowiązuje na świecie. Powiedziałem jej, że wobec tego czuję się od niej słabszy. Rasizm jest dla mnie niesłychanie ważną sprawą, a jedyne co mogę zrobić, to szlochać nad tym, iż nie potrafię sprawić, aby inni traktowali go równie poważnie jak ja.
W kobiecie tej natychmiast zaszła zmiana. Zrozumiała, co usiłowałem przekazać i powiedziała, że czuje się wysłuchana. Okazało się, że jest odważną i wnikliwą osobą. Pomogła mi wniknąć głębiej w samego siebie, powiedziała, że potrzebuję pomocy i udzieliła mi jej wysłuchując mnie. Potem przeszliśmy do jej problemu. Gniew spowodowany tym, że nie zauważyłem jej podniesionej ręki pomógł nam wejść w kontakt. Atak, odwet i terroryzm były tylko pierwszy etapem w relacji. Później porozmawialiśmy ze sobą dłużej. W pierwszym momencie odniosłem wrażenie, że jest ona bardzo silną osobą. Odczuwałem wobec niej szacunek i jednocześnie bałem się jej. Teraz odkryłem, że jest wspaniałą nauczycielką i ma mnóstwo pomysłów na temat zmian społecznych. Mogłem to odkryć jedynie "siedząc w ogniu" [- wysłuchując tej kobiety, zajmując się jej i swoimi uczuciami, ucząc się od niej].
CHLEB I SZACUNEK: PODSTAWOWE CELE TERRORYSTY
Podstawowe cele ludzi zepchniętych na społeczny margines, którzy uciekają się do używania przemocy, to "chleb" (zdobycie środków finansowych), wolność i poszanowanie niezbędne do przetrwania. Nazywanie ich "terrorystami" jest bezużyteczne. Do nas, jako facylitatorów, należy zrozumienie ich i pomoc w wyrażeniu komunikatu kryjącego się za ich atakiem, aby mogli mówić o pokoju, sprawiedliwości i chlebie. Możemy pomóc zmienić to, jak się ich postrzega, ich obraz jako "wrogów" na "sprzymierzeńców".
Wyobraź sobie uczniów, którzy sprawiają kłopoty i nie bardzo potrafią wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Wyobraź sobie, że zwracasz się do terrorystów, którzy nie do końca identyfikują się ze swoją złością lub pozycją społeczną. Ważne jest, by powiedzieć, iż zgadujesz, że walczą oni w najlepiej rozumianym interesie pozbawionej praw grupy, takiej jak kobiety, Czarni czy młodzież. Załóżmy, że jako facylitatorka, chcesz odkryć, co mają do posiedzenia, czy udzielić im poparcia i zająć się ich sprawą otwarcie. Jednym ze sposobów na to jest poproszenie o zgodę na przemawianie w imieniu walczących o wolność, tak jak możesz również mówić w imieniu tych, których oni atakują. W imieniu rządzących możesz powiedzieć do atakujących:
- Próbuję usłyszeć, co do mnie mówisz, ale potrzebuję chwili, by dojść do siebie po bólu, który sprawiliście, bo inaczej we mnie też narodzi się pragnienie zemsty.
Potem, mówiąc w imieniu walczących o wolność, możesz zwrócić się do większości:
- Nazywam was gnębicielami, abyście przemyśleli jeszcze raz pewne sprawy, i to natychmiast.
Nie oczekuj od terrorystów wdzięczności, nawet jeśli proces reprezentowania obu stron okaże się sukcesem. Mogą nie zaprzestać swoich ataków po tym, jak zaatakowani okażą zainteresowanie ich problemami. Chcą zobaczyć działanie, nie tylko zainteresowanie. Walczących o wolność irytują ci ludzie mający siłę, którzy czekają ospale, aż atakujący zaczną zmieniać społeczeństwo.
Będziesz musiała pokazać terrorystom, że ludzie z głównego nurtu nie rozumieją swojej roli w obecnym procesie. Potem musisz pokazać dominującej grupie społecznej, że powinna rozważyć wzięcie inicjatywy w naprawianiu tego, co nieumyślnie, nie uważając, zrobiła.
POMÓŻMY GŁÓWNEMU NURTOWI ROZUMIEĆ
Ponieważ terroryści nie zawsze wiedzą, że sprawiają ból, oskarżanie ich o to nie pomoże. Prawdę mówiąc, oczekiwanie, że zrozumieją cierpienie innych tylko zaostrzy problem. Takie zrozumienie może zaistnieć tylko pomiędzy grupami, które dysponują jednakową społeczną siłą. Terroryści mogą postrzegać ból innych jako przejaw niewrażliwości, pychy, rasizmu, seksizmu lub uprzedzeń wobec młodzieży. Ich zdaniem współodczuwanie, rozumienie bólu innych jest luksusem, na który oni, terroryści nie mogą sobie pozwolić. Chcą, aby inni zrozumieli, jak to się stało, że oni cierpią. Terroryści czują, że osoba zepchnięta na margines cierpi z powodu społecznych problemów, których ludzie z głównego nurtu nie potrafią pojąć.
Czasem pomocne jest proszenie ludzi z dominującej grupy, aby pomyśleli o swoich osobistych kłopotach, a potem wyobrazili sobie, że dochodzą im jeszcze problemy, związane ze społecznym odrzuceniem i statusem mniejszości. Przypomnij sobie nadużycia, które cię spotkały. Zastanów się, w jaki sposób główny nurt naciska na ciebie, abyś zachowywała się jak osoba z głównego nurtu. Teraz rozważ, jak czują się ludzie, którzy nie pochodzą z dominującej grupy społecznej.
PRZYPOMNIJ SOBIE HISTORIĘ, ABY ZROZUMIEĆ GNIEW
Ludzie nie stają się nieustępliwi, nadużywający czy fundamentalistyczni tak z niczego. Jednostki i grupy, które zachowują się wobec siebie nadużywająco często zostały bardzo zranione. To nie jest usprawiedliwienie, ale stanowi społeczny kontekst.
Kiedy żydzi wchodzą w konflikt z łydami na temat bieżącej izraelskiej polityki, widzowie muszą pamiętać o Holokauście i potrzebie odreagowania bólu i cierpienia. Pamiętajmy, że Izraelczycy, którzy gnębili Arabów czasem działali pod wpływem ślepej furii wywołanej krzywdami z przeszłości. Pamiętajmy, że zanim powstał Izrael, żydzi nie mieli ojczyzny. Pamiętajmy również, kiedy kraje arabskie są oskarżane przez Zachód o terroryzm, że Arabowie na całym świecie cierpią z powodu rasizmu.
Ofiarujmy Czarnym z USA, którzy wydają się antysemitami, to samo zrozumienie. Pamiętajmy, że świat islamu, który czasem staje przeciwko łydom, zrobił wiele dobrego dla czarnej społeczności. Pamiętajmy, że świat islamu, który chwieje się w posadach od nadużyć, rekompensuje je sobie przez atakowanie innych mniejszości. Pamiętajmy, kiedy Czarni nie chcą negocjować z białymi, że w przeszłości byli bezustannie ofiarami gwałtu, przemocy i rasizmu.
Pamiętajmy, że kobiety, które walczą z innymi kobietami o kwestie feministyczne, były ciemiężone przez tysiące lat. Okażmy więcej tolerancji, kiedy kobiety tracą cierpliwość wobec mężczyzn. Tak, mężczyźni też cierpią, ale biali mężczyźni mają ogólnie więcej władzy w społeczeństwie niż kobiety. Pamiętajmy również, że kiedy mniejszości etniczne na całym świecie wchodzą ze sobą w konflikty, jest to bardziej bezpieczne, niż wejście bezpośrednio w konflikt z głównym nurtem, co przypomina ciśnięcie jedynej posiadanej włóczni w niebo. Pamiętajmy o historii. Pamiętajmy, że skrzywdzeni zawsze musieli oświecać główny nurt - aż do dzisiaj. Do chwili, aż ktoś zrozumie terrorystę i pomoże nam wszystkim we wspólnej przemianie.
-------------
Przypisy
1) The Journal of Humanistic Psychology, Vol. 32, nr 4, Fall 1992, pp.138-146.
7
Kwestie nadużyć, którym uległ kiedyś facylitator
Facylitatorzy doświadczają tajemniczych emocji, lęku, gniewu i odrętwienia, kiedy pracują z grupami i dużymi organizacjami. Dzieje się tak, ponieważ procesy grupowe wydobywają na jaw kwestie nadużyć z przeszłości. Lepsze rozumienie naszej psychiki pozwala nam stawać się efektywniejszymi facylitatorami, ponieważ pomaga nam (1) być bardziej wrażliwymi na innych, (2) pozostawać ześrodkowanymi i nie wpadać w szok, kiedy się nas atakuje i (3) zachować spokój umysłu i zapewnić grupie poczucie bezpieczeństwa, kiedy chce ona od nas ochrony w burzliwych chwilach.
Co więcej, uświadamianie sobie nadużyć, które przeszedłeś jest kwestią zasadniczą dla zdrowia. Jest decydujące w zapobieganiu chorobom. Sprawy nadużyć wpływają na nasze zdrowie. Jeśli stłumiliśmy ból związany z przeszłymi konfliktami, to prawdopodobnie wróci on w postaci symptomów fizycznych, czyli chorób. Albo wywoła uzależnienie od narkotyków, które jeszcze bardziej tłumią ból. Stłumiony ból z przeszłości często prowadzi do tłumienia bólu w teraźniejszości. Skutkiem jest to, że ludzie nadmiernie to kompensują i stają się twardzi, za dużo pracują lub popadają w rozpacz.
Praca z nadużyciami jest również kluczowa dla zapobiegania przestępstwom. Na przykład kiedy nastolatki tłumią ból pochodzący z przeszłości, ulegają depresji, zmianom nastrojów i złości. Uważają, że świat jest zbyt wielki lub zbyt brutalny, aby odnieść w nim sukces. Na tę niesprawiedliwość odpowiadają przemocą.
BYĆ WRAŻLIWYM NA WSZYSTKIE STRONY KONFLIKTU
Podczas niedawnego szkolenia dla facylitatorów z dużych firm ujrzałem, jak kwestie nadużyć, którym podlegała kiedyś facylitatorka przeszkodziły jej w pracy z pewną organizacją. Kobieta była doradczynią w sprawach rozwoju organizacji. Przyniosła mi taśmę wideo, na której zarejestrowano to, co zrobiła, zanim ją zwolniono. Obejrzeliśmy ten zapis razem. Zauważyłem, że w czasie sesji rozwiązywania konfliktu na jej na twarzy pojawiał się mały, tajemniczy uśmieszek za każdym razem, kiedy sekretarz spierał się z dyrektorką. Dyrektorka zareagowała groźbą, że zwolni ich oboje. Wydawało mi się, że sekretarz miał doskonałe pomysły i znakomicie je prezentował. Dlaczego facylitatorka uśmiechała się, kiedy szefowa była atakowana?
W drodze eksperymentu zaproponowałem jej: "Spróbuj uśmiechnąć się teraz swobodniej i odkryć, dlaczego wtedy to robiłaś".
Z chęcią przywitała szansę lepszego poznania samej siebie. Po chwili nieśmiało wyznała, że szefowa, chociaż była kobietą, przypominała jej ojca, którego ona nie cierpiała. Opowiedziała mi straszne historie nadużyć ze swojego dzieciństwa. Stwierdziła, że zdała sobie sprawę z tego, iż szefowa nie jest jej ojcem, ale z jakiegoś powodu nie mogła ich oddzielić.
Wskazałem jej fakt, że dyrektorka była w końcu szefową organizacji niezbyt demokratycznej. Już to samo w sobie mogło przywołać kwestie nadużycia. Facylitatorka odparła na to, że mój wgląd jest pożyteczny, ale obstawała przy tym, że jej przeszłość wciąż ją niepokoi. A ponieważ i tak zwolniono ją z pracy, zdecydowaliśmy, że skupi się ona na pracy wewnętrznej, która miałaby jej pomóc w byciu wrażliwą na wszystkie strony konfliktu w przyszłości.
PIERWSZY KROK: WALKA Z LĘKIEM I ODRĘTWIENIEM
Prawie wszyscy, którzy żyją lub pracują w strefie konfliktu są nadużyci przez tę sytuację. Ludzie są psychicznie odrętwiali lub stale odczuwają złość, ponieważ tylko w ten sposób mogą obronić się przed bólem. Belfast i Bejrut nie są jedynymi strefami konfliktu na świecie. Prawie każdy dom jest takim miejscem. Wielu z nas dorastało bez "strefy bezpieczeństwa", w której można by się schronić. Staliśmy się zgorzkniali, przygnębieni lub stłumiliśmy uczucia, popadliśmy w psychiczne odrętwienie. Zrobiono z nas potencjalnych terrorystów.
Jako pracujący ze światem, prawie z definicji musisz wyzwalać się ze społecznego i osobistego ucisku. Gdybyś tego nie robił, oznaczałoby to, że ucisk i ciemiężenie nie interesują cię wystarczająco, abyś mógł zostać facylitatorem. Podobnie większość psychoterapeutów ma rany, które się zabliźniają. Zajmowanie się swoim własnym bólem i cierpieniem jest nieuniknionym sposobem przygotowywania się do zmieniania świata, być może najlepszym.
Praca wewnętrzna zaczyna się od uczenia się, by być świadomym, kiedy tej pracy potrzebujesz. Zauważaj, kiedy albo nie czujesz w ogóle nic, albo odczuwasz lęk i ból. To są mocne oznaki, że jesteś zdenerwowany czymś wewnątrz siebie i/lub atakiem terrorysty z zewnątrz. Kiedy się nas atakuje, stajemy się odrętwiali, aby ochronić się przed dalszym bólem. Z kolei atakujący też mogą być odrętwiali z powodu dokonanych na nich nadużyć czy społecznego ucisku. Nie potrafią być wrażliwi na nikogo. To samo odrętwienie, które kiedyś pomogło nam przeżyć atak, nie czuć go, teraz pomaga nadużyciom trwać, ponieważ czyni nas ślepymi na atak. Nie zajmując się terroryzmem, nieświadomie czynimy go wiecznym.
Jeśli zauważysz u siebie lęk i odrętwienie - bądź uważny. Pozwól sobie odczuwać uczucia. Spytaj siebie: "Ile z tego pochodzi od innych, a ile ode mnie?" Jeśli nie pytasz, twoje odrętwienie sprawia, że reagujesz na inne sytuacje nie myśląc. Potem zakładasz, że inni są twymi przeciwnikami, złymi ludźmi. Ponieważ wielu z nas - zarówno terrorystów, osób z głównego nurtu, jak i facylitatorów - nie potrafi długo znosić konfliktu, próbujemy chronić się przed nim określając innych jako "złych ludzi". Kurczowo trzymamy się spolaryzowanych pozycji moralnych; rzeczy są tylko dobre lub złe, sprawy słuszne lub niesłuszne. Takie generalizujące osądy jednakowo odnoszą się do wszystkich, których nie lubimy. Nie obchodzi nas indywidualna natura znienawidzonych przez nas ludzi.
Osoby z głównego nurtu uciekają się do tego rodzaju poniżania w obliczu gniewu i gróźb terrorysty, natomiast terroryści nieprzejednanie sprzeciwiają się status quo. Wkrótce idee jednych i drugich brzmią jak prostackie moralizowanie. Do facylitatora należy bycie wrażliwym na każdego, dostrzeganie różnic i zachęcanie ludzi, aby szukali precyzyjnych określeń dla swoich uczuć.
NADUŻYCIE I STRES POURAZOWY
W czasie obu wojen światowych żołnierze byli świadkami tylu aktów przemocy i nadużyć, że wrócili do domu psychicznie odrętwiali. Medycyna nazwała ten stan "shell shock" - "szokiem skorupowym". żołnierze po zwolnieniu z wojska byli niespokojni, łatwo popadali w irytację lub depresję. Później określano to mianem nerwicy frontowej. Dziś mówimy o "zespole szoku pourazowego".
Kiedy doznajesz szoku pod wpływem wystrzału z pistoletu lub czyjegoś agresywnego zachowania, otwierasz szeroko oczy, a szczęka najpierw ci opada, a później napina się. Możesz drżeć, dostać skurczów w brzuchu i piersi, i na chwilę przestać oddychać. Usiłujesz uciec i zapomnieć o tym zdarzeniu. Później starasz się je wyprzeć, stłumić. W kolejnym stadium nie potrafisz zapomnieć, dręczą cię obsesyjne myśli i fantazje oraz koszmary senne na temat sytuacji, których nie potrafisz rozwiązać.
Nie musimy iść na wojnę, aby doświadczyć szoku pourazowego. Każda sytuacja przypominająca nam o problemach z przeszłości, których nie potrafiliśmy rozwiązać może odrzeć nas z amnezji chroniącej przed bólem i przynieść niepokój i depresję. Ruchy kobiece zaczęły badać historię nadużyć i przekazywać społeczeństwu, w jaki sposób Freud i inni terapeuci z kręgów psychoanalitycznych zaniechali zajmowania się kobietami i ich cierpieniem. Okazywało się, że kobiety zdiagnozowane jako "histeryczne" cierpiały na szok spowodowany nadużyciami popełnionymi na nich w ich własnych domach. "Trauma and Recovery" Judith Herman śledzi historię nadużycia i jej powiązania z ruchami kobiecymi i współczesnymi teoriami psychologicznymi.
Różne autorki pokazały również, jak źle traktuje się dzieci w naszym społeczeństwie. Polecam zwłaszcza "The Best Kept Secret: Sexual Abuse of Children" Flirence Rush i "The Sexual Healing Journey: A Guide for Survivors of Sexual Abuse" Wendy Maltz, które pokazują, że nadużycia seksualne na dzieciach są niemal epidemią.
JAK PSYCHIATRIA POSTRZEGA LUDZI NADUŻYTYCH
Psychiatria głównego nurtu, tak jak traktuje terroryzm raczej jako wyraz wewnętrznych problemów osoby niż niesprawiedliwości społecznej, tak też generalnie pomija znaczenie kwestii społecznych dotyczących nadużyć. Większość badań nad nadużyciami wzorowało się na Freudzie i Jungu, którzy traktowali nadużycia jako fantazje, spełnienie życzeń, projekcje seksualności dziecięcej lub materiał senny, którego mitologiczne i archetypalne obrazy wymagają interpretacji.
Współcześni terapeuci są może bardziej świadomi dewastujących efektów nadużyć, ale często ulegają społecznej presji zmuszającej do milczenia. Wielu terapeutów traktuje nadużycia jedynie jako problem wewnętrzny człowieka, uważając, że wydarzenie jest jedynie fantazją wydobywającą wewnętrzne przeżycie. Ludziom cierpiącym na skutek nadużyć terapia nie pomogła do tej pory ani przeprowadzać pracy wewnętrznej, ani przejść do świata działań społecznych, aby zapobiec dalszym nadużyciom.
Niektóre rodzaje terapii, prawdopodobnie idąc za religijnymi nakazami, zachęcają ludzi, aby wybaczyli tym, którzy ich nadużyli. Z czasem nadchodzi, oczywiście, moment wybaczania, ale pośpiech w sprawach nadużyć zachęca tych, którzy ich doświadczyli nie tylko do wybaczania, ale również do zapominania. Zapominanie sprawia, że stajemy się niewrażliwi na swój ból i nie pozwala nam to podjąć kroków chroniących przed dalszym niebezpieczeństwem. Zapominanie podtrzymuje istnienie wszelkich form nadużyć: między innymi gwałtu, bicia, dręczenia, rasizmu, uprzedzeń wobec ludzi starych, seksizmu i homofobii.
DEFINICJA NADUŻYCIA
Definiuję nadużycie jako bezprawne wykorzystanie siły fizycznej, psychologicznej lub społecznej przeciwko komuś, kto nie jest w stanie się obronić (zareagować natychmiast), ponieważ nie posiada równej siły fizycznej, psychologicznej lub społecznej. To, czy proces lub relacja jest nadużywająca zależy od zdolności grupy lub jednostki do obrony. Kultury różnią się pod tym względem. Ważną rzeczą jest zapytać, czy sytuacja jest nadużywająca. Dzięki temu bardziej dbamy o prawa człowieka, prawa obywatelskie, sprawiedliwość i demokrację. Werdykty sądów często przychodzą za późno i sprawiają jedynie to, że czujemy się mniej odpowiedzialni za interakcje międzyludzkie.
Niektóre rodzaje nadużyć są szczególnie oczywiste, ponieważ polegają na niesprawiedliwym i jawnym wykorzystaniu siły fizycznej lub władzy. Inne są bardziej wyrafinowane, chociaż sieją równie wielkie spustoszenie - na przykład wyśmiewanie, zawstydzanie, umniejszanie i przedrzeźnianie. Nauczyciele poniżają dzieci. Na ulicach gapimy się na ludzi, którzy się od nas różnią. Możemy być nadużywający ignorując cierpienie, z którym się stykamy. W niejawny sposób nadużywamy innych, kiedy jesteśmy świadkami nadużyć i nie przeciwstawiamy się temu, co się dzieje.
KULTUROWE ASPEKTY NADUŻYCIA
Jest rzeczą niezbędną zauważanie, w jakich społecznych, kulturowych i psychologicznych okolicznościach wydarzają się nadużycia. Jakie siły społeczne mają w nich swój udział? Jakie poglądy na temat relacji obowiązują? Jaki jest stan psychiczny osób uczestniczących w tym wydarzeniu?
Podczas wielokulturowych spotkań pojawiają się nieporozumienia dotyczące nadużyć, ponieważ definiujemy je w zależności od kultury. Ludzie z jednej kultury mogą nie rozumieć, dlaczego osoby z innej czują się zranione pod wpływem "najmniejszej" prowokacji, a ci z kolei mogą zastanawiać się, dlaczego ci pierwsi są tak niewrażliwi.
Na przykład ludzie z kultur, które popierają interakcje pełne ekspresji i siły mogą nie rozumieć, dlaczego ludzie z innej kultury czują się zawstydzeni, kiedy się ich "lekko", publicznie, krytykuje.
Podobnie osoby pochodzące z głównego nurtu kultury rzadko rozumieją, że ich kulturowa dbałość o język jest nadużywająca dla ludzi, którzy mówią tym językiem z akcentem lub którym zakazano posługiwać się ich własną mową. Na przykład mówiący po angielsku Amerykanie bardzo rzadko pamiętają, że rdzenni Amerykanie, emigranci i Afrykańczycy sprowadzeni siłą do Stanów Zjednoczonych byli zmuszani do używania angielskiego i karani za rozmawianie w języku ojczystym.
UWEWNĘTRZNIONA PRZEMOC
Kiedy nie potrafimy ochronić się przed jawnym, ukrytym lub instytucjonalnym nadużyciem, mimo woli uwewnętrzniamy tych, którzy nas atakują, przyswajamy sobie ich styl komunikacji i akceptujemy ich krytycyzm. Lekceważymy i tłumimy swoje uczucia, a w końcu czujemy się bezwartościowi, nawet nie wiedząc dlaczego tak jest. Po pewnym czasie już nie zauważamy negatywnych myśli, które mamy na swój temat - po prostu czujemy, że nie warto żyć. Czasem myślimy o popełnieniu samobójstwa.
Uwewnętrznione poczucie bycia zdominowanym, bezwartościowym i depresyjnym jest wzmacniane przez przymus życia w niesprawiedliwym społeczeństwie, pod rządami polityków, którzy nie zdają sobie sprawy, co robią. Jestem wdzięczny mojemu bratu, Carlowi Mindellowi z Albany Medical School, że pokazał podobieństwa między symptomami zespołu szoku pourazowego i skutkami długotrwałego zawstydzania i poniżania.1)
Według moich obserwacji skutkami każdej formy długotrwałego nadużycia są symptomy zespołu szoku pourazowego. The American Medical Association Encyclopedia of Medicine wymienia następujące symptomy spowodowane chronicznymi nadużyciami:
1. Niepokój, że coś się może nam stać w przyszłości z powodu trzęsienia ziemi, zamieszek, gwałtu, tortur i wojny.
2. Powracające wspomnienia lub sny dotyczące niebezpiecznych sytuacji.
3. Poczucie izolacji.
4. Zaburzenia snu i koncentracji uwagi.
5. Twardość w zachowaniu i zamieranie uczuć.
6. Trwałe poczucie winy i wstydu w relacjach.
7. Depresja.
8. Symptomy fizyczne.2)
Poczucie izolacji może być związane z lękiem przed innymi ludźmi i nieustannym strachem przed grożącym lada chwila poniżeniem. Zamieranie uczuć oznacza, że nie reagujemy na smutne lub bolesne rzeczy. Jest czasem wspierane używaniem alkoholu lub innych narkotyków. Symptomy cielesne mogą być chronicznym bólem uszu i gardła, problemami seksualnymi, problemami z okolicami genitalnymi, pogrubieniem skóry lub chronicznymi bólami kręgosłupa. Inne oznaki wskazujące na długotrwałe nadużycie to ukrywanie się, unikanie sytuacji grupowych i lęk przed publicznym pokazywaniem się i przemawianiem.
Sny przepełnione poczuciem paniki i smutne wspomnienia również mogą wyrosnąć z niepokoju związanego z nadużyciami. Depresja, niechęć do wstawania z łóżka rano i zmęczenie podczas dnia są często powiązane z bolesnymi wydarzeniami z przeszłości. Także stan dezorientacji, kłopoty z pamięcią, poczucie pustki, niezdecydowanie, nagłe plątanie się w wypowiedziach, sytuacja, gdy nie wiemy, dokąd idziemy, oraz niemożność przypomnienia sobie przeszłości. Wreszcie mściwość - nieustanny "gwóźdź w bucie" - często wskazuje na wystąpienie nadużycia.
FACYLITOWANIE PRACY NAD NADUŻYCIAMI
Sugeruję, że każdy kto pracuje z grupami powinien rozważyć przeprowadzenie poniższego ćwiczenia, zwłaszcza jeśli macie kilka z podanych wyżej symptomów. To ćwiczenie nie tylko odkrywa nadużycia z przeszłości jednostki; również prowadzi do działań społecznych i pojawiania się większej ilości liderów. Miejcie, proszę, w pamięci, że to ćwiczenie nie jest programem. Każdy ma swoją indywidualność, nie istnieją stałe procedury, według których można rozwiązać wszystkie problemy.
Nie popieram nazywania siebie "ofiarą" nadużycia. Terapie nie zorientowane na proces zachęcają do używania określeń oznaczających patologie. Takie diagnozy mogą być użyteczne, ale też nieintencjonalnie mogą być nadużyciem, jeśli trudno nam jest bronić się przed opiniami "ekspertów" i klasyfikowaniem.
Podane niżej ćwiczenie można przeprowadzić we dwójkę, samemu lub w grupach, szczególnie grupach zainteresowanych zmianami społecznymi. Może ono zająć wiele godzin i nie musi być dokończone w czasie jednego spotkania.
Pytający powinien pamiętać, że ludzie, którzy byli nadużywani często nie mogli się obronić. Mogą zachowywać się miło i starać się zadowolić przeprowadzającego rozmowę zamiast sprawdzać, co czują w głębi siebie. Nie zmuszaj nikogo do przypominania sobie wydarzeń z przeszłości. Pozwól pytanemu kierować rozmową. Nie spiesz się. Jeśli teraz poświęcisz temu więcej czasu, to później nie będziesz go tyle potrzebował. Bardzo mało osób z własnej woli wraca do bolesnych spraw. Tłumienie, chociaż niewygodne, zwykle boli mniej niż pamiętanie. Niektórzy z nas nie chcą myśleć o przeszłości, ponieważ skupianie się na byciu obecnym teraz i odnoszeniu sukcesu dzisiaj wydaje się ważniejsze. Nie chcemy również mówić o przeszłych trudnościach, jeśli uważamy, że rozmówcy nie pracowali nad podobnymi problemami, albo iż nie ma dla tych trudności rozwiązań. My, facylitatorzy, zdobywamy umiejętności i współczucie nie tylko ucząc się, ale też pracując nad sobą.
W wyobrażonej przeze mnie rozmowie odpowiedzi udziela kobieta.
ROZMOWA NA TEMAT NADUŻYĆ
1. Zapytaj osoby, z którą rozmawiasz, czy czuje się wystarczająco bezpiecznie, by mówić o nadużyciach z przeszłości. Daj jej czas na to, by poczuła się z tobą dobrze i swobodnie. Zapytaj czego potrzebuje, by poczuć się dobrze. Nikt nie ma ochoty mówić o trudnych zdarzeniach z przeszłości, dopóki nie jest przekonany, że ktoś go słucha uważnie i z sercem. Zastanów się, czy ty również czujesz się dobrze, co tobie mogłoby być potrzebne.
2. Jeśli już czujecie się dobrze i swobodnie, spytaj: Kiedy po raz pierwszy poczułaś się pomniejszona, upokorzona, zawstydzona, gorsza? Fizycznie zaatakowana przez kogoś, przed kim nie mogłaś się obronić? Zadając pytania, zwróć uwagę, które z nich wywołują najsilniejsze reakcje.
Jako facylitator pamiętaj, że większość osób, które przeżyły nadużycia wyćwiczyła się w ignorowaniu swego bólu. Potrafią zlekceważyć swoje własne wahania dotyczące odpowiedzi na te trudne pytania, potraktować sprawę nadużyć jako nieważną i twierdzić, że nic je nie niepokoi - to wszystko nie ma żadnego znaczenia.
Zauważ, w jaki sposób pytana przez ciebie osoba zaczyna swoją historię. Jeśli jąka się, kaszle, spogląda w bok lub nie potrafi sobie czegoś przypomnieć, jeśli mówi "Chcę ci opowiedzieć o czymś z mojej przeszłości", a potem milknie, powiedz jej, że ty również możesz nie być gotów, by iść dalej. Jeśli robisz wywiad zbyt szybko lub naciskasz na osobę, która nie jest gotowa otworzyć się, to mimowolnie powtarzasz nadużycie poprzez używanie siły, której nie można się przeciwstawić.
Powiedz jej, aby uszanowała swoje zawahanie i sprawdź, czy na pewno jest to dobry moment i czy ty jesteś właściwą osobą do rozmowy.
3. Kiedy będziecie gotowi, by skupić się na jej historii, zadaj następujące pytania: Czy potrafisz sobie przypomnieć lub wyobrazić, jaka byłaś przed doznanym nadużyciem? Ile miałaś lat? Jak wyglądałaś? Jak się czułaś? Czy ta część ciebie żyje w tobie? Jak wygląda dzisiaj? W jaki sposób pojawia się w twoim życiu?
4. Poproś osobę, z którą rozmawiasz, by wybrała jedno wydarzenie związane z nadużyciem. Jeśli nie potrafi, zapewnij ją, że wiele osób ma trudności z przypominaniem sobie wydarzeń z dzieciństwa - albo dlatego, że było to zbyt bolesne, albo dlatego, że podczas gdy oni głęboko cierpieli inni ludzie zachowywali się tak, jakby wszystko było w porządku. Nie naciskaj. Zapytaj, czy przypomina sobie jakieś zdarzenie, w którym cierpiały inne osoby. Nie idę dalej, dopóki osoba, z którą rozmawiasz nie będzie w pełni gotowa.
5. Jeżeli i ty, i osoba, z którą rozmawiasz jesteście gotowi, pomóż jej szczegółowo opowiedzieć historię. Kto był zaangażowany? Czy nadużycie zdarzało się wszędzie, czy w jakimś określonym miejscu? Od czego się zaczynało? Co działo się potem?
W plemionach pierwotnych opowiadanie historii jest głównym rytuałem leczniczym. Powinno być ważną częścią naszego życia już od dzieciństwa. Często tłumimy uczucia, aby znaleźć w sobie odwagę, by rozwijać się dalej. We wspomnieniach z przeszłości można odkryć to, czego teraz brakuje w naszym życiu.
Historie nadużyć są szczególnie bolesne i trudne do opowiadania. Wymagają dobrego słuchacza. Nikt nie potrafi opowiadać do ściany. Dobry słuchacz wyraża całym sobą, że można mówić otwarcie o bolesnych sytuacjach i prosić innych o pomoc, kiedy jest nam trudno. Dobrzy słuchacze dają również do zrozumienia, że są po stronie opowiadającego. Opowiadający mógł czuć się osamotniony, kiedy wydarzyło się nadużycie, ale teraz facylitator może pomóc przełamać poczucie izolacji.
Osoba, z którą rozmawiasz może uważać, że niektóre nadużycia, które przeszła, takie jak rasizm, są tak oczywiste, że nie trzeba ich opisywać. Prawdopodobnie będzie na ciebie zła, jeśli pomyśli, że nic na ten temat nie wiesz.
Może mieć poczucie, że jej historia jest wstydliwa lub pełna zła. Może bać się, że jeśli ci ją opowie, to jej nie uwierzysz, albo, co gorsza, że nadużycie znów się wydarzy. Może nic nie czuć i nawet stracić rozeznanie, dlaczego opowiada swoją historię.
Jeśli umiejętnie skierujesz ją głębiej, może nagle odnaleźć uczucia, o których nie wiedziała. Ważne jest, aby pamiętać, że nie jest ważne, czy wiesz bardzo dużo na temat tego rodzaju nadużycia. Może jesteś w stanie napisać o tym książkę, ale osoba z którą rozmawiasz potrzebuje wyrazić, co przeżyła. Delikatnie jej sugeruj, wciąż od nowa: opowiedz swoją historię, opowiedz całą historię. Proszę opowiedz, co wiesz, wszystko, co pamiętasz, nawet te najtrudniejsze części. To jest dla mnie ważne, to mnie obchodzi.
6. Poświęć czas i uwagę uczuciom. Delikatnie skieruj uwagę na momenty, w których osoba opowiadająca wahała się, była zakłopotana, czy zawstydzona. Dowiedz się, czy mogłaby opowiedzieć coś jeszcze wokół tych momentów.
Czasami mijają miesiące, zanim ktoś jest w stanie w pełni opowiedzieć historię i dotrzeć do związanych z nią uczuć. Pomóż jej opowiadać ją wielokrotnie, tak by wszystkie emocje mogły się ujawnić. Nie próbuj analizować zbyt wcześnie, uwolnienie emocji jest konieczne, aby życie znów nabrało sensu. Może to również złagodzić istniejące symptomy psychosomatyczne.
7. Zajmij się poszukiwaniem brakującej prawdy i mitów. Poproś, by osoba opowiadająca wyobraziła sobie, pofantazjowała, wyszła poza to, czego jest pewna i wydobyła niewyraźne, ulotne wspomnienia kojarzące się z jej historią. Może uważać, że są wariackie lub nierzeczywiste. Być może nie potrafi odróżnić faktów od fantazji, ponieważ otoczenie ukrywało coś przed nią. Pamiętaj, że to, co ona mówi jest najgłębiej realne, to jest jej rzeczywistość. Aby dotrzeć do całej prawdy musi zmienić sposób myślenia, musi "wyśnić" sobie, co się mogło zdarzyć. Badając swoje niewyraźne wspomnienia opisuje ukryte aspekty tych zdarzeń, to, co nie wyszło na jaw, ale było obecne.
Na przykład pewna kobieta przyszła do mnie na sesję z powodu jąkania się. Spytałem ją, czy możliwe jest, by przeżyła jakieś nadużycia. Odparła, że była szczęśliwym dzieckiem. Później z wahaniem wspomniała, że nie jest pewna, czy to prawda, ale ma następujące niewyraźne wspomnienie: ojciec ją bije, a matka śmieje się z tego. Opowiedziała o okrucieństwie swojego ojca. Po pewnym czasie zdobyła się na odwagę, by porozmawiać z nim wprost. Musiała zrobić to w wyobraźni, ponieważ już nie żył.
Dzięki fantazjom możemy dotrzeć do prawdy. Poprzez dialog z ojcem dokonany w wyobraźni ta kobieta odkryła, że jej matka stała obok i śmiała się, ponieważ jej nienawidziła.
Kiedy kobieta spytała matkę, czy to wszystko prawda, ta wyznała jej, że urodzenie dziecka było dla niej torturą, a uwaga, jaką dostawała córka budziła w niej zazdrość. Odwracała wzrok, kiedy ojciec maltretował dziecko. Matka i córka pokłóciły się, a potem opłakały swoje cierpienie z przeszłości. Moja klientka jąkała się potem dużo mniej.
Uwewnętrzniła zdominowanie, biła samą siebie, jeśli można tak powiedzieć, za to tylko, że miała na temat przeszłości jakieś uczucia. Poniżyła siebie tak jak to robił jej ojciec i z lęku się jąkała. Tak jak matka, "odwracała od siebie wzrok". Nienawidząc samej siebie miała nadzieję, że zapomni swoje uczucia, zapomni wszystko. Ale jąkanie się było dowodem na istnienie problemów. Jednak, na szczęście, rozzłościła się na swoją nienawiść do samej siebie i zaczęła być z siebie dumna.
Zachęć osobę, z którą rozmawiasz, by stworzyła historie i mity na temat symptomów, które pomogą jej odnaleźć ukrytą lub brakującą część prawdy o jej życiu. Powiedz jej: pofantazjuj na temat tamtych zdarzeń; o rzeczywistości porozmawiamy później.
8. Zapytaj: Kim byli świadkowie, którzy nie zareagowali na to, co się zdarzyło, na twój ból i cierpienie?
W sytuacjach nadużyć ważne są społeczne implikacje, ponieważ środowisko, system rodzinny, system szkolny i miasto są częścią tego, co się dzieje - nawet jeśli zdarza się to w tajemnicy, w domu. Jeśli jedno z rodziców było nadużywające, gdzie było drugie? Gdzie byli krewni, sąsiedzi, nauczyciele? Jeśli nadużywali koledzy ze szkoły, gdzie byli nauczyciele i rodzice? Jeśli szkoła dokonywała nadużyć, gdzie była rodzina? Jeśli całe miasto było pełne przemocy, gdzie był rząd? Jeśli rząd używał przemocy, gdzie była reszta świata? Jeśli cały świat był miejscem nadużycia, gdzie był Bóg? Jaki rodzaj społeczeństwa stworzyła nasza kultura?
Pytanie o świadków uwolni osobę, z którą rozmawiasz od poczucia, że powinna była zachować się lepiej. Pomoże jej zauważyć, że inni są odpowiedzialni za to, co się stało. Bierni świadkowie są w konspiracji z nadużywającymi. Spytaj, kto mógł być aktywnym świadkiem nadużycia.
Zachęć osobę, która ci to opowiada, aby, kiedy już będzie gotowa, zwołała tych świadków i omówiła z nimi swoją historię. Powiedz, żeby spytała rodzinę: Gdzie byliście, kiedy mnie krzywdzono? Mam nadzieję, że od dziś będziecie interweniować w sprawach swoich i innych ludzi. Jakie były wasze problemy? Dlaczego nie pomogliście? Czy nie byliście świadomi, że tak cierpię? Obudźcie się i przeciwstawcie się przemocy!
9. Zapytaj: jakiego rodzaju przemoc była wykorzystana przeciwko tobie? Jaką rolę w nadużyciu grała społeczna, duchowa czy psychologiczna ranga? Czy grożono ci wprost lub niejawnie? Czy znasz, możesz rozpoznać osoby, które dokonały nadużycia? Czy byli szaleni? Czy obrona była niemożliwa lub niebezpieczna? Czy istniała groźba utraty miłości lub opieki, gdybyś powiedziała prawdę? W jaki sposób byłaś zależna od osoby czy osób nadużywających? Czy nadal odczuwasz tę zależność? Czy jest to jeden z powodów, dla których trudno jest opowiedzieć swoją historię?
Czy wykorzystano przeciwko tobie twój młody wiek, twoją pozycję w społeczności lub brak siły fizycznej? Czy dlatego obawiasz się czasem mówić o sobie? Czy zdarza ci się dziś bać innych ludzi? Czy potrafisz obronić się przed obmową i plotkami? Czy wchodziły w grę naciski ze strony społeczności? Czy użyto dyskretnych gróźb, że utracisz miłość Boga lub poparcie swojej wspólnoty duchowej, Kościoła, Synagogi, Meczetu?
Czy istniała groźba, że twoja społeczność cię odrzuci? Jaką rolę odegrały rasizm, seksizm, homofobia, antysemityzm lub uprzedzenia ze względu na wiek lub kalectwo? Czy wchodziły w grę praktyki okultystyczne? Ważne jest aby osoba, która przeżyła nadużycia zdała sobie sprawę, w jaki sposób użyto siły, aby uniemożliwić jej obronę. Może ona czasem czuć się odpowiedzialna za to, co się stało, jeśli nie zrozumie, ile wobec niej użyto siły.
10. Zapytaj: co mogłabyś zrobić dziś będąc świadkiem podobnego nadużycia?
Podążaj za jej procesem. Przypuszczając, że opowiadająca myślała już o tym, co się jej przydarzyło i zakładając, że ty chcesz iść dalej, musisz ocenić, w jakim jesteś miejscu. Zapytaj, czy istnieje możliwość konfrontacji z nadużywającymi i świadkami. Czy osoba z którą rozmawiasz może zrobić to sama, czy woli by pomagali jej w tym przyjaciele albo ty, jakaś grupa lub społeczność? Czy chciałaby podjąć jakieś działania w społeczeństwie, aby uczulić innych na ten problem, tak by nie przydarzało się to im lub ich dzieciom?
Być może potrzebuje jeszcze pracować nad sobą. Może chce wrócić do swojej historii i opowiedzieć ją jeszcze raz, odgrywając różne postacie w niej występujące. Odgrywając osobę, która ją nadużyła może odkryć w sobie ogromne ilości energii. Często zdarza się projekcja brakującej siły na nadużywającego. Skrzywdzona osoba mogła przyrzec sobie, że nigdy nie będzie brutalna, apodyktyczna i twarda jak ci, którzy używali wobec niej przemocy, ale może potrzebować w życiu właśnie tej "twardej" energii. Ta energia, użyta świadomie, może sprawić cuda.
Może również nagle odkryć, że jest bardziej podobna do osoby, która ją nadużyła niż ośmielała się dotąd przyznać. Być może to podobieństwo polega na chęci zemsty.
Co jej historia mówi o jej teraźniejszym życiu? Jakiego rodzaju ludzi unika? Jakich instytucji? W jaki sposób nadużywa siebie lub innych? Czy kiedykolwiek czuje się ofiarą lub nadużywającą w bliskich związkach? Jak jej historia objaśnia jej bycie w świecie?
11. W jaki sposób sytuacja nadużycia może się wiązać z twoimi symptomami fizycznymi? Czy są jakieś obszary ciała, na które szczególnie wpłynęło tamto zdarzenie? W jaki sposób symptomy w tym obszarze ciała mogą być związane z historią nadużycia? Czy nadużycie było związane z fizycznym uszkodzeniem ciała? Jakie obawy, fantazje wiążą się z tym obszarem?
Symptomy mogły pojawić się w częściach ciała, które były zablokowane, w związku z tym mogą to być problemy z gardłem, głosem, oczami i skórą. Z fizycznymi lub psychologicznymi nadużyciami często wiążą się odrętwienie, kłopoty z jedzeniem, nudności, trudności w przełykaniu lub utrata apetytu. Takie problemy seksualne jak niezdolność odczuwania podniecenia albo nieustanne seksualne pobudzenie, bóle w pachwinach lub piersi, bóle serca są niektórymi z licznych symptomów związanych z nadużyciami, a także problemy ginekologiczne i kłopoty z prostatą.
W doświadczaniu tych symptomów mamy często do czynienia z reakcjami, emocjami, nastawieniem obronnym i informacjami, które mogą pomóc w leczeniu tychże objawów. Jeśli osoba, z którą rozmawiasz czuje lub wyobraża sobie, że pewne części jej ciała ucierpiały na skutek nadużycia, powiedz jej, aby zwróciła na nie uwagę, słuchała ich, czuła je, opiekowała się nimi i poświęcała im czas. Jeśli to konieczne, poleć lekarzy lub osoby zajmujące się pracą z ciałem, którzy specjalizują się w uśmierzaniu bólu. Mogą pomóc moje książki O pracy ze śniącym ciałem i Praca nad samym sobą.
Zobacz, czy opowiadająca czuje, że pójście do lekarza lub terapeuty zajmującego się ciałem może coś zmienić. Pracowałem z setkami ludzi na całym świecie nad ich fizycznymi i psychosomatycznymi symptomami. Około jedna czwarta tych symptomów była związana z nadużyciami.
12. Jakie są społeczne aspekty tego zdarzenia? Czy osoby nadużywające były zazdrosne, szalone czy po prostu głupie? Kto im pozwolił, kto dał im prawo ją zranić? W jakim byli wieku? Czy próbowali zemścić się za coś, co ich kiedyś spotkało? Czy należeli do jej kultury, czy do innej? Czy płeć, rasa lub religia były ważne w nadużyciu? Kto jest odpowiedzialny za popieranie ich zachowania? Czy można znaleźć wzorce ich brutalnego zachowania? Co się działo wtedy w świecie?
Korzyści, jakie przyniesie opowiadającej indywidualna praca będą zawsze niepełne, jeśli nie podejmie się działań na gruncie społecznym. Praca psychologiczna lub wewnętrzna musi wskazywać na potrzebę działania społecznego, aby zapobiegać nadużyciom. Terapia w krajach Zachodu może tu nauczyć się wiele od afrykańskiego szamana z Zimbabwe, który powiedział Pearl Mindell, mojej szwagierce, że może odzyskać swoją kobiecą moc, jeśli pojedzie do domu, zwoła wszystkie kobiety ze swojej rodziny i porozmawia z nimi o tym, gdzie podziała się ich kobieca siła.
Afrykański szaman wiedział, że indywidualne doświadczenie bycia nadużytym jest problemem dotyczącym grupy. Zbierzmy się w grupie kobiet, mężczyzn, całą rodziną lub całą kulturą, aby odzyskać poczucie wspólnoty, omówić sprawę nadużyć i zdecydować, co z nimi zrobić.
Z perspektywy socjologicznej sytuacje nadużyć zdarzają się, ponieważ nasze rodziny i kultura pozwalają nam wchodzić ze sobą w takie, a nie inne relacje. Często nikt nie był świadom tego, co się dzieje, nie było czerwonego światła dla przemocy. Jeśli będziemy mieć czerwone światło, które ostrzega: "Bądź ostrożny, to boli", to będziemy również mieć zielone, które mówi: "Czas, abyśmy się obudzili i zaczęli dostrzegać ból, gniew i siłę".
Pracując wewnętrznie i zewnętrznie nad nadużyciami, które się nam przydarzyły pomagamy rozpocząć nową fazę historii, w której wszyscy będziemy kreować kulturę, tym razem świadomie i wspólnie.
-------------
Przypisy
1) Carl Mindell, Shaming, Wykład dany w Albany Medical School, Nowy Jork, 1992.
2) The American Medical Association Encyclopedia of Medicine, p.811.
rozdz.14 Przemoc i spokój [umysłu]
Stykanie się z przemocą może być wyzwaniem dla wielu twoich najgłębszych przekonań. Ich rewizji wymaga samo uczenie się umiejętności koniecznych, by siedzieć w kręgu ognia zwanego społecznością.
Metaumiejętność bycia jak woda i podążania za Tao pomaga rozwiązać prawie każdy konflikt, bez względu na to, czego on dotyczy. Wielu facylitatorów w zasadzie akceptuje taoizm, ale w praktyce zwraca się przeciwko procesowi. Wszędzie zdarza się na przykład, że facylitatorzy mówią o ludziach, którzy są ubodzy i wściekli, że nie są to "dobrzy" ludzie.
Nie dajmy się prowokować
Negocjatorzy, politycy, eksperci d/s rozwoju organizacyjnego czasami moralizują i mówią ludziom, że powinni przekroczyć swój gniew. Próbując poinstruować, jak to się robi, działają jak gdyby posiadali duchową czy społeczną rangę. "Tak należy przekraczać wściekłość. Nie należy [nikogo] obwiniać ani być zachłannym!"
Prawda jest taka, że niewiele osób potrafi zastosować się do instrukcji dotyczącej jakiegoś zachowania, również takiego jak nieobwinianie. Złość innych działa też na nas. Przypomina nam stare sprawy związane z nadużyciami i zamiast pracować nad rozwiązaniem problemu, próbujemy powstrzymać innych ludzi od gniewu. Przestrzegamy ich, że złość się nie opłaca i że będą za nią ukarani.
Jak zacząć naukę umiejętności i metaumiejętności przydatnych w procesowaniu złości i przemocy? Na początek powinnaś znać te stany i nie być nimi zaskoczona. Badając wściekłość osiągasz większe poczucie osobistego bezpieczeństwa i zaufania [do siebie samej]. Jeśli znasz te stany u siebie i innych, będziesz mniej zaskoczona, przestraszona i przygnieciona/zakłopotana, gdy wydarzą się one w życiu osobistym czy w dużej grupie.
Radzenie sobie z własnym strachem przed złością
Podane niżej pytania pomogą ci zastanowić się nad naturą gniewu i wściekłości. Odpowiedź na nie może być trudna, ponieważ wchodzą tu w grę dawne sprawy związane z nadużyciami. Zakładam w tym momencie, że czytelnik już coś w tej sprawie zrobił.
1. Przypomnij sobie osobę lub grupę osób, których złość bardzo cię zdenerwowała lub przestraszyła.
2. Czy byłaś zaskoczona lub zaszokowana? W jaki sposób ich zachowanie odbiegało od tego, czego się spodziewałaś?
3. Czy użyłaś przeciw nim argumentów moralnych lub powiedziałaś im o swoich przeżyciach związanych z nadużyciami?
4. Przypomnij sobie jak wyglądali. Jak zachowywali się atakując ciebie lub inne osoby? Co i w jaki sposób mówili? Może krzyczeli, tupali, itp.? Jak reagowało twoje ciało? Jak reaguje teraz, gdy przypominasz sobie to wydarzenie?
5. Wyobraź sobie lub przypomnij, jaka była historia tej osoby lub grupy? Co sprawiło, że byli tak wściekli czy brutalni? Jaki były ich uczucia? Kiedy byli obiektami nadużyć lub zemsty? Kiedy się czegoś bali? W jaki sposób są podatni na zranienie/wrażliwi? Czy widziałaś ich wrażliwość, czy też była ona ukryta?
Pamiętaj, że sposób, w jaki ludzie zachowują się w obliczu konfliktu nie świadczy o tym, jacy są naprawdę i do końca. Wściekłość i brutalność są prowokowane przez świat; mają swoje powody, by się pojawiać.
Zbadaj swoje odpowiedzi na te pytania. Jeśli potrafisz zrozumieć siebie i innych, będziesz umiała lepiej poradzić sobie z przemocą.
Piękne sny i złe sny
Jeśli przyglądałaś się ludziom kipiącym gniewem lub zaszokowanych zachowaniem innych, to mogłaś natknąć się na inny problem - swoje "piękne sny". Amy i ja stworzyliśmy ten termin, aby nazwać twoje najgłębsze przekonania i największe nadzieje, twoje oczekiwania, że ludzie żyć będą zgodnie z pewnymi ideałami - na przykład, wyobrażenie, że ludzie zawsze będą mieli miłe usposobienie. Piękne sny to obraz świata takim, jakim chciałabyś go widzieć. Możesz mieć piękny sen o tym, że ludzie zawsze będą wobec ciebie mili, nie będą cię zaskakiwać ani ranić. Być może życzysz sobie, aby ludzie byli zawsze fair i nie tracili panowania nad sobą.
Z jednej strony piękne sny mogą sprawiać, że chce ci się żyć na tym świecie; z drugiej strony mogą to być zamki na piasku, których wizja odetnie cię od rzeczywistości. W pierwszym wypadku stanowią bazę twojego poglądu na świat i wzmacniają ten pogląd; w drugim wypadku czynią cię współ-zależną. Możesz znaleźć się w sytuacji nadużycia lub stanąć wobec osoby nadużywającej i nic nie robić, ponieważ twoje sny sprawiają, że wierzysz w poprawę sytuacji. Jeśli nie jesteś świadoma tych snów, to kiedy zdarzenia wstrząsną twoim światem, ty obudzisz się któregoś ranka i wpadniesz w rozpacz. Jednostki, grupy i całe społeczeństwa cierpią, kiedy upadają piękne sny całej, powiedzmy, klasy społecznej.
Kiedy bańki mydlane pryskają, wpadasz w swoje "złe sny". Koszmarny sen zdarza się, kiedy jesteś wstrząśnięta naturą ludzi, grup, czy życia. Wpadasz w depresję i chorujesz. Tracisz nadzieję, odchodzisz [skądś lub od kogoś], wracasz do narkotyków, obiecujesz [sobie], że już nigdy się do nikogo nie zbliżysz, albo czujesz się tak, jakbyś. zabijała samą siebie.
Przypuśćmy na przykład, że masz piękny sen, że osoba, z którą jesteś w związku, będzie rozumieć twoje potrzeby i dawać ci oparcie. A potem, właśnie wtedy, kiedy potrzebujesz kogoś, na kim mogłabyś polegać, twój partner ma w pracy [jakiś] ważny termin i nie spełnia twoich oczekiwań. Popadasz w swój zły sen. Chociaż sądziłaś, że jesteś w życiu swojego partnera najważniejsza, teraz "widzisz" siebie na ostatnim miejscu. Stawiasz ultimatum, pakujesz rzeczy i odchodzisz. Tak właśnie większość z nas postępuje w [swoich] związkach. Kiedy wszystko idzie dobrze, jesteśmy w swoim pięknym śnie o raju na ziemi i każdy nas kocha. Kiedy piękny sen się rozwiewa, przepełnia nas gorycz i wyrzucamy same sobie, że byłyśmy takie głupie.
Kiedy facylitujesz grupę, której wizja upadła lub która rozczarowała się do swego lidera, pamiętaj o złych snach. W przeciwnym wypadku będziesz się zastanawiać, dlaczego członkowie grupy są tacy smutni. Przypomnij sobie jeden ze swoich pięknych snów, jak to się stało, że się rozwiał, jak popadłaś w swój zły sen. Pomoże ci to współczuć z innymi.
Kiedy firmy i organizacje, miasta i narody angażują różnego rodzaju specjalistów od rozwiązywania konfliktów, pole jest zazwyczaj opanowane przez zły sen. Słyszy się wtedy: "Mieliśmy wspaniałą wizję i wielki entuzjazm, ale teraz nie ma [już] nadziei. Jest zbyt wiele kłopotów i złych uczuć, aby sobie z nimi poradzić."
Jako facylitator możesz rozpoznać złe sny po symptomach takich jak przemoc, apatia i utrata pewności [siebie]. Wiele osób rezygnuje i odchodzi. Musisz się dowiedzieć, jaki był ich piękny sen. Być może upadły ich najgłębsze duchowe przekonania.
Pracowałem kiedyś z dużą organizacją, która miała piękny sen o zmienianiu tego świata i cieszyła się wieloma sukcesami. Kiedy okazało się, że jej liderzy popełnili [jakieś] defraudacje, setki ludzi popadły w zły sen. Samych siebie określali jako "dysfunkcyjną organizację". Ich zły sen mówił, że teraz nie mogliby [już] zaufać nikomu. Wiele osób w grupie rozchorowało się fizycznie. W ich złym śnie wszystko wyglądało na niemożliwe, beznadziejne.
Jako facylitator obserwuj swoje własne piękne sny. Czy wzywają ludzi do tego, aby się zmienili? Jak pokazałem w poprzednim rozdziale mistrz zakłada, że ludzie są dokładnie tacy, jacy mają być. Być może pełni są cech tak niskich jak chciwość, zazdrość, mściwość i skłonność do nadużyć. Czy możesz ich zaakceptować? A jeszcze lepiej, czy jesteś w stanie zmienić się [tak bardzo], aby ich pokochać?
Spróbuj zobaczyć swoich własnych wrogów, przyjaciół i sąsiadów takimi, jakimi są w tej chwili, a nie takimi, jakimi chciałabyś ich widzieć. Chociaż dziś są twoimi przyjaciółmi, to pamiętaj, że w przyszłym tygodniu mogą być tymi, którzy cię zaatakują. Pamiętaj, że z punktu widzenia historii, bardzo niewielu ludziom udało się wykorzenić z siebie tyrana, monarchę, ciemięzcę, tego, który nadużywa i szuka zemsty. Czas, abyśmy nauczyli się oczekiwać zła i zmienili swój sposób myślenia.
Na szczęście nie każdy rozwiany piękny sen kończy się długotrwałą depresją. Kiedy spojrzymy wstecz, to może się okazać, że nasze piękne sny musiały się rozwiać, aby przygotować grunt pod jeszcze bardziej wszechstronne widzenie świata.
Duchowość i konflikt: słońce i deszcz
Jeśli pracujesz nad sobą albo problemami tego świata, powoli dochodzisz do wniosku, że zło i agresja zajmują w ludzkiej naturze centralne miejsce, podobnie jak miłość. Bycie złym lub dobrym nie wydaje się już problemem. Zaczynasz myśleć, że duch, czy jakkolwiek byś nie nazywał tego, co jest źródłem życia, to coś więcej niż przeciwstawne siły; Jest to proces przemieszczania się między skrajnościami. W końcu proces usuwa owe skrajności.
Przestajesz myśleć, że to grzech być wściekłym, i że tylko źli ludzie podnoszą głos. Rozumiesz, że każdy potrzebuje, by pomóc mu wyrazić to, co wisi w powietrzu.
Istnieją liczne systemy przekonań widzące ducha jako rozmaitość energii o różnych kolorach i mechanizmach [działania]. Przypomina mi się bóstwo {duch} Shiva, uważany przez ludzi w Indiach za stwórcę i niszczyciela zarazem. Wydaje się, że duch czy energia natury sprowadza kłopoty i wszelkiego rodzaju zniszczenia częściowo po to, by oczyścić pole pod coś nowego.
Nieświadome trzymanie się naszego pięknego snu o życiu może nawet sprowokować naturę do przysporzenia nam kłopotów. Modlitwy o pokój mogą nie wystarczyć, jeśli nie modlimy się o świadomość rangi, jeśli chcemy tylko dążyć do tego starego poczucia spokoju, jednocześnie sprzyjając starym niesprawiedliwościom, przez które cierpią ludzie oddaleni od pozycji związanych z siłą. Jeśli nie zaczniemy ostrożniej unieśmiertelniać swoich pięknych snów, gloryfikujących pokój, a potępiających złość, to nic się nie zmieni.
Podczas gdy inni krytykują złość i gwałt, który ich otacza, ty jako mistrz akceptujesz je jako część natury. Przypomnij sobie Bernice Reagon Johnson (rozdział 11), która powiedziała, że gdy inni śpiewają o [czystej,} uzdrawiającej wodzie, ona śpiewa o wodzie spienionej. "Kłopoty nas łączą " stwierdziła Bernice Johnson.
Gdybym był mistrzem Zen, to mój koan na okoliczność rozwiązywania konfliktów polegałby na zrozumieniu zdania:
Deszcz przychodzi po słońcu.
Komunikacja linearna i nielinearna
Przyjęcie nowego paradygmatu myślenia o komunikacji zaczyna się od zaakceptowania napięcia i chaosu. Dawny punkt widzenia postulował pośpieszne rozwiązywanie konfliktu i dochodzenie do harmonii oraz myślenie o rywalu jako o kimś stojącym na jasno określonej pozycji.
Z nowego punktu widzenia celem jest dialog. Nie ma stałych ról. Zmieniają się one bez przerwy. Zmienia się nawet fizyczna organizacja grupy. Ludzie mogą siedzieć tradycyjnie, po jednej lub po dwóch stronach stołu. Lub też wszyscy, włączając w to ciebie, mogą siedzieć w kręgu lub kilku kręgach o wspólnym środku. Ludzie mogą zacząć mówić z każdego punktu okręgu, pojedynczo lub po kilka osób na raz. Kilka osób może wyjść na środek, by rozmawiać między sobą mówić. Może też mieć miejsce dialog między osobami stojącymi na środku a tymi z boku.
Stosując nowy paradygmat powinnaś być w stanie negocjować nawet w zaistniałym chaosie. Zamiast osądzać treść - czy mają rację, czy nie, czy są winni, czy niewinni, dobrzy, czy źli - obserwuj każdą kolejną chwilę [toczącego się] procesu. W każdym konflikcie występują dwa podstawowe rodzaje komunikacji. Jeden z nich to [komunikacja] linearna, drugi - nielinearna.
Linearność to spokój
Interakcja linearna jest "spokojniejsza". Strony wypowiadają się pojedynczo i na temat. Facylitator jest w stanie sprawić, że oskarżenia jednej strony zostaną wygłoszone dopiero wtedy, gdy pretensje drugiej zostaną już zaprezentowane. Ludzie mogą być wściekli, ale panuje jasność.
Liczne kultury i społeczności - wschodnie i zachodnie, kosmopolityczne i pierwotne - preferują linearność. Ludzie zaangażowani w konflikt odsyłani są gdzieś poza miejsca, w których spotykają się wszyscy pozostali, mający nadzieję, że się tam jakoś zmienią. Zachodni mediatorzy używający w biznesie i polityce eurocentrycznego stylu działania, zazwyczaj ignorują, deprecjonują lub karzą ludzi silniej przeżywających i okazujących emocje. Ośrodki psychologiczne i ośrodki rozwoju duchowego również często okazują wobec nich nietolerancję.
Komunikacja linearna ma tę przewagę, że mówi się o treści i szczegółach nieporozumienia. Ludzka potrzeba bycia chronionym przed przemocą jest [tu} respektowana. Zarówno osoby wewnątrz konfliktu, jak i te na zewnątrz rozumieją, co się dzieje. Styl linearny stosuj, kiedy ludzie pozostający w długotrwałym konflikcie wykazują chęć wzajemnego zrozumienia, i kiedy wszyscy są już gotowi do zawarcia porozumień dotyczących bezpieczeństwa i ochrony.
Wady linearności polegają na tym, że silne emocje mogą być wypierane, a uczucia i style postępowania grup spoza głównego nurtu - ignorowane. W danym momencie mówi tylko jedna osoba, a głosy pozostałych muszą czekać. To właśnie dlatego negocjacje między grupami często kończą się na niczym; pokój został zawarty przy użyciu stylu linearnego, przez kilka osób siedzących przy stole negocjacyjnym, podczas gdy pominięte zostały uczucia milionów ludzi stanowiących tło [,z którego wyrósł cały konflikt.] Negocjatorzy odnosiliby większe sukcesy pamiętając, żeby reprezentować nie tylko idee, ale i uczucia.
Nielinearność ma [w sobie] ruch
Członkowie większości czasem obawiają się komunikacji nielinearnej, ponieważ popadają w nią tylko wtedy, gdy są rozwścieczeni lub przygnębieni. Ale ten styl komunikacji również ma [swoje] zalety.
Ogólnie [rzecz biorąc] cechą charakteryzującą interakcje nielinarne jest dialog, który krąży zamiast przebiegać w linii prostej. Nie tylko złość czy depresja doprowadzają do [zaistnienia] komunikacji nielinearnej. Czasami zdarza się, że uczucia kreują rozluźniającą atmosferę, w której myśl zdaje się krążyć, a ludzie mówią momentami po kilku na raz. Wszystko, co można zrozumieć, to ogólny nastrój czy dobre uczucia.
Nielinearne interakcje mogą doprowadzać nie tylko do załamania porządku obrad czy spotkania, ale również do [pojawienia się] przemocy. Zdarza się tak, gdy jedna strona oskarża o coś drugą, a ona nie czekając aż tamci skończą, zaczyna się bronić, wygłaszając swoje oskarżenia pod ich adresem. Jeśli pierwsza strona nie jest w stanie lub nie chce wysłuchać drugiej, druga zaczyna być coraz bardziej mściwa i agresywna w dążeniu do tego, by jej przekaz [w ogóle] został usłyszany. Obie strony zaczynają być coraz bardziej agresywne. Nikt nie chce słuchać. Do głosu dochodzą emocje, a nie sprawy. Złość eskaluje. Głosy podnoszą się wykrzykując groźby i odpowiedzi na nie, które też są groźbami. Wszystko to dzieje się do momentu, w którym ktoś wyjdzie lub zagrozi agresją fizyczną.
W końcu ktoś wygrywa, a ktoś przegrywa. Jeśli jednak facylitator zauważa gorące miejsca i progi, to nielinearność prowadzić może do prawdziwego pokoju. Wiele jest zalet komunikacji nielinearnej. Pojawiając się w obszarze rozwiązywania konfliktów, nielinearne eskalacje pozwalają, aby swój wyraz znalazły uczucia leżące u podstaw tych konfliktów. Ludzie mogą okazywać swoje myśli i uczucia równocześnie, a nie jeden po drugim, skrępowani przez jakiś plan o linearnym charakterze. Nielinearność pozwala bardziej serdecznym ludziom poznać się nawzajem od strony emocjonalnej. Wymiana emocjonalna może być środkiem profilaktycznym przeciw możliwej w przyszłości przemocy.
Jedyną wadą nielinearnej eskalacji jest to, że racjonalna dyskusja o samej sprawie musi zaczekać, dopóki wszystko się nie uspokoi. W dodatku, jeśli facylitatorzy nie są wytrenowani w takiej komunikacji, to istnieje niebezpieczeństwo [pojawienia się] przemocy. Ludzie nieprzyzwyczajeni do konfrontacji, w których obecna jest złość, często zaczynają się bać i odmawiają w nich udziału. Interakcje nielinearne wymagają od facylitatorów więcej zdolności psychologicznych niż procesy linearne.
Linearność i nielinearność następują po sobie wzajemnie
Jak decydujesz, który ze stylów komunikowania się wybrać? W ogóle nie decydujesz. Decydują o tym ludzie, czasy, sprawa i kraj, [w którym wszystko się dzieje]. Twoim zadaniem jest rozpoznać styl, wyjaśnić to uczestnikom i pracować z procesem.
W Europie i Stanach Zjednoczonych styl linearny jest stosowany zazwyczaj na spotkaniach organizowanych przez miasta i na otwartych forach [dyskusyjnych], zwłaszcza jeśli ludzie oglądają je przez telewizję. Takie spotkania miejskie automatycznie przystosowują się do metod komunikacyjnych właściwych większości. Styl ten daje rozwścieczonym stronom szansę, aby mogły wzajemnie się usłyszeć, czasem po raz pierwszy. Czy pamiętasz spotkanie(sprawdzić z rozdz. 3) opisane w rozdziale 3, kiedy to działacze lesbijscy i gejowscy z Oregonu spotkali się z grupą o fundamentalistycznych poglądach, Związkiem Obywateli Oregonu? Obie strony po raz pierwszy mogły się nawzajem posłuchać. Wielu ludzi powiedziało, że byli szczęśliwi, mogąc zrozumieć drugą stronę.
Nielinearne eskalacje wydają się przedstawicielom większości chaotyczne i są zdecydowanie bardziej emocjonalne, niż to większość zazwyczaj dopuszcza. Kiedy komunikacja linearna zawodzi, lub kiedy nie ma facylitatorów, którzy uchwyciliby progi w linearnej dyskusji i umożliwili jej pogłębienie, pojawia się nielinearność i następuje eskalacja.
Kiedy jedna strona oskarża drugą, a druga odpowiada oskarżeniami, mistrzowie pracy ze światem zachęcają obie strony do zajęcia się pierwszym oskarżeniem zanim będzie można przejść do drugiego. W przeciwnym wypadku obie strony zaczną podnosić głosy, aby zostać usłyszane. Wtedy pojawia się nielinearność. Odbywająca się w Oakland konferencja dotycząca problemów rasowych jest przykładem stylu linearnego - próbując objaśnić procedurę rozwiązywania konfliktu - po którym nastąpił [proces] nielinearny, kiedy wszyscy zaczęli mówić na raz. Po eskalacji nastąpiło rzeczywiste spotkanie.
Każda grupa potrzebuje zarówno linearności, jak i nielinearności
Przypominam sobie niewiarygodny konflikt między Latynosami i białymi. Było nas około trzystu osób, debatujących nad problemami robotników-imigrantów, przybywających do Kalifornii z Ameryki Łacińskiej. Całymi godzinami ludzie mówili grzecznie i ze wzajemnym szacunkiem. Każdy chciał być otwarty na opinie innych. Kiedy panowała linearność, w powietrzu wyczuwało się jednak poczucie zagrożenia. Grupa nie była w stanie zejść głębiej i zobaczyć, jakie uczucia budzą [omawiane] sprawy.
Robotnicy latynoscy mówili o niewidzialnych barierach, wskutek których rekrutujący się spośród imigrantów robotnicy rolni nie mogą dostać pracy. W którymś momencie pewna Latynoska poskarżyła się, że nie była w stanie do końca wyrazić tego, co chciała powiedzieć i że zdenerwowała ją [któraś] biała kobieta. To zakończyło linearną dyskusję. Nagle wyszedł na środek latynoski mężczyzna i zaczął krzyczeć o tym, przez jakie cierpienia przeszedł i [że] nigdy nie dawał im wyrazu. Całymi latami zmuszany był, aby być miłym, jeśli [w ogóle] chciał przetrwać. Błagał o zrozumienie, ale nikt, nawet teraz, nie był w stanie go zrozumieć. Jeszcze zanim skończył, wstała któraś z obecnych lesbijek i powiedziała, że jej problem jest tak bolesny, że nie może czekać. Ona też była spychana na margines. Wyglądało na to, że swoboda uczuciowa wywołana wypowiedzią Latynoski pozwoliła, by ujawniły się [również] wszelkie [inne] uczucia.
Spotkanie weszło w fazę nielinearną i wiele rzeczy zaczęło dziać się na raz. Biali mówili, że chcieliby być rozumieni i kochani jako ludzie, bez względu na [czyjkolwiek] kolor [skóry]. Latynosi snów narzekali, że biali nie myślą o nikim oprócz siebie samych. Narastał chaos i eskalacje, a dziesiątki ludzi zaczęły rozmawiać między sobą. W samym środku grupy koncentrowała się wciąż niemała uwaga poświęcona zażartej, linearnej dyskusji między rodowitą Latynoską a białą kobietą. Każda z nich bardzo chciała być zaakceptowana przez drugą. Nasi facylitatorzy pomagali im przekraczać progi, dopóki nie zaczęły nawzajem się akceptować.
Atmosfera zaczęła się zmieniać. Zaczynało to bardziej wyglądać jak fiesta, niż jak konflikt. Ktoś w iście linearnym stylu krzyknął: "Czas na obiad." Cała scena zmierzała do szybkiego i szczęśliwego końca. Po obiedzie wszyscy wyglądali na zadowolonych siedząc w małych grupach i linearnie pracując nad rozwiązaniami problemów etnicznych i nadarzających się akurat specyficznych kwestii. Później biały [mężczyzna,] właściciel dużej fabryki powiedział mi, że dotąd nie rozumiał Latynosów. Teraz ich kocha! Obiecał, że zmieni w związku z tym politykę swojego przedsiębiorstwa.
Rozumienie linearności i nielinearności pozwoli ci pracować z intensywnymi sytuacjami. Jednak ducha zmiany nie można pojąć do końca. Jest prędki, nieprzewidywalny i zdumiewający.
Wojna i dojo
Co może stanowić trening, konieczne, aby rozwinąć [w sobie] duchowe metaumiejętności niezbędne w tej pracy? Potrzebne ci jest dojo. Dojo to japońskie słowo oznaczające pomieszczenie, w którym mistrzowie sztuk walki ze sobą trenują. Możesz uczyć się nielinearności w dużych grupach, ale twoje własne relacje to najlepsze dojo, jakie znam. Jeśli umiesz poradzić sobie z komunikacją linearną i nielinearną w swoim życiu osobistym, to będziesz dobrze przygotowana do roli facylitatora.
Kiedy doświadczasz trudności, obserwuj jak zachowuje się duch. Praktykuj konflikt. Wejdź w niego póki nie jest jeszcze poważny. Zauważ, kiedy stosujesz linearny, a kiedy nielinearny styl komunikacji. Próbuj świadomie je zmieniać, zamiast po prostu prześlizgiwać się z jednego na drugi. Zobacz, czy potrafisz pracować z podwójnymi sygnałami, to znaczy z przekazami intencjonalnymi i przekazami ukrytymi. Uważaj na progi i gorące miejsca.
Konflikt i wojna odmieniają nas; gdy nieoczekiwanie pojawiają się piękne i złe sny, możemy czasem stać się obcy sobie samym. Większość ludzi obawia się, że konflikt uczyni z nich ofiary lub szalonych agresorów, jednak ty jako mistrz powinieneś z radością powitać [go jako] okazję, aby poznać siebie w konflikcie. Być może pomogą ci następujące pytania:
1. Z kim ostatnio miałaś konflikt?
2. Jak się zachowywałaś?
3. Jakie były twoje typowe podwójne sygnały? To znaczy, których doświadczeń obawiałaś się okazać bezpośrednio? Do których nie przyznawałaś się nawet sama przed sobą?
4. W jaki sposób te podwójne sygnały związane były z twoją rangą i chęcią zemsty?
5. Co lubisz najbardziej, a co najmniej w sobie będącej w relacjach? Znajdź część, którą lubisz najmniej. Spróbuj mówić do niej, zachowując otwarty umysł. Pomyśl o niej, czego ona chce, jak się czuje. Spróbuj więcej się o niej dowiedzieć, wyobrażając sobie lub odgrywając ją.
6. Co było linearnego, a co nielinearnego w procesie tej relacji? Który styl jest dla ciebie bardziej naturalny? Jeśli używasz tylko jednego, to czy drugi mógłby ci się do czegoś przydać?
Poproś swojego partnera (partnerkę), aby pomógł (pomogła) ci przeanalizować dynamikę tego, co się między wami działo. Jakich stanów emocjonalnych doświadczacie w trakcie konfliktu? Studiów nad pracą ze światem nie da się prowadzić w pojedynkę. Poszukaj bliskich sobie osób, które mogłyby stać się twoimi nauczycielami w tej pracy.
Jednostronność wypiera ducha
Jeśli twoi przyjaciele mówią ci, że zachowujesz się w pewien sposób, a ty czujesz, że zachowujesz się jakoś inaczej, to prawdopodobnie wypierasz jakąś część siebie. To również tamuje ducha czasu i prowokuje innych. Na przykład jeśli jesteś uprzejma i zaprzeczasz swojej gwałtowności, ludzie mogą to kompensować i gwałtownie cię atakować. Lub też, gdy twierdzisz, że jesteś otwarta, ale w skrytości ducha masz ochotę pouczać i krytykować innych za ich zachowanie, możesz z zakłopotaniem stwierdzić, że ludzie wokół ciebie są nastawieni obronnie. Lepiej jest znać siebie i wygłaszać swoje poglądy bezpośrednio. Prowadzi to do otwartej dyskusji.
Nie chodzi o to, byś osiągnęła pełnię i równowagę, ale byś była w stanie dostrzec swoją jednostronność i umiała użyć jej w procesie. Obserwuj swoje sny jako te części siebie, o których zapomniałaś. Będziesz wtedy mogła razem z innymi wkroczyć w proces zmiany.
Kiedy studiowałem w Szwajcarii, szedłem raz ulicą Zurychu z jednym z moich nauczycieli. W pewnym momencie podszedł do nas inny student i zaczął krytykować nauczyciela za to, że był zbyt ostry na egzaminie. Nauczyciel nie bronił się; zamiast tego wybuchnął śmiechem i opowiedział studentowi sen. Poprzedniej nocy śniło mu się, że nie jest wobec studentów wystarczająco stanowczy. Sen był prawdziwy; [ten nauczyciel rzeczywiście} zawsze miał zbyt dobre serce.
Student nie był ani trochę usatysfakcjonowany, ale zanim zdążył coś powiedzieć, nauczyciel przeprosił za to, że [wobec innych] był bardziej tolerancyjny niż wobec tego studenta. "Jestem oszustem, bo nie jestem do końca świadomy tej części mnie, która jest związana z dyscypliną. Przepraszam, ale ciesz się," powiedział. "następnym razem obleję cię, jeśli się lepiej nie przygotujesz!"
Wszyscy byliśmy zaskoczeni i rozbawieni tą niespodziewaną możliwością nauczenia się czegoś. Dyskusja na tym się skończyła. Student wiedział, na czym stoi i do końcowych egzaminów przygotował się bardzo solidnie.
Mój nauczyciel znał siebie bardzo dobrze. Miał bardzo wysoką rangę psychologiczną i używał jej z pożytkiem dla wszystkich. Najlepsze było to, że pokazał mi, jak podążać za naturą i dawać rzeczom przemieszczać się z jednej skrajności w drugą w ramach dojo relacji. W tej interakcji zarówno mój nauczyciel, jak i student reprezentowali duchy chwili, życzliwości i dyscypliny.
Obiektywność: rezultat bycia trafionym
Relacje i praca na forum publicznym stawiają cię na linii ognia; te dojo to miejsca skrajnego napięcia, a także śmierci i odrodzenia. Kiedy zostajesz zaatakowana i trafiona dostatecznie [celnie], to potem okazuje się, że masz w sobie otwory. Sprawy lżej przez ciebie przechodzą, twoja tożsamość robi się lżejsza. W naturalny sposób stajesz się bardziej neutralna i obiektywna.
Pełniejsza obiektywność w pracy ze światem powstaje ze spalenia własnego drewna. Kiedy spalisz już swoją wściekłość, nie musisz się martwić o to, czy zachowasz spokój w obliczu konfliktu; w naturalny sposób będziesz bardziej obiektywna. Kiedy zostajesz trafiona i to czyni cię w pewien sposób obiektywną wobec własnej tożsamości, zaczynasz podziwiać, a w końcu szanować odwagę, którą widzisz w najbardziej niemożliwej osobie i swoim najzajadlejszym przeciwniku.
Przechodzenie przez podwójne progi
Większość organizacji nie jest świadoma swojej jednostronności i sposobu, w jaki powoduje ona chaos i dzieli społeczność na [rywalizujące] strony. Firmy nie są świadome, jak nadużywają swoich pracowników; kultury nie są świadome, jak [to się dzieje, że] ci, którzy nie podążają z nurtem większości, spychani są [przez nią] na margines. Tobie zdarza się utknąć w relacjach, światu - w sobie samym - duch nie może płynąć - ponieważ strony konfliktu dochodzą do progów. W systemie komunikacji istnieją przynajmniej dwa progi. To właśnie to nazywam "podwójnymi progami". Podwójny próg jest, tkwiącym w zablokowanym kryzysie, kluczem do tego, by woda znowu popłynęła.
Pomyśl o relacji między mężczyzną a kobietą. Jeśli ona przejdzie swój próg, zacznie krzyczeć i wyrażać wszystkie swoje potrzeby, a on będzie siedział obok i czuł się urażony, ale o tym nie powie, to jej w tym momencie ulży, ale on będzie chował [do niej] urazę. System ma dwa progi; aby woda znowu popłynęła swobodnie, oba one muszą zostać przekroczone. Ona swój przeszła, ale on nie był w stanie przejść swojego.
W grupach dzieje się to samo. Jeśli dwie podgrupy są w konflikcie i jedna z nich przekroczy próg, a druga nie, to druga grupa oskarżać będzie facylitatora o faworyzowanie pierwszej. Druga grupa się obrazi i będzie knuć zemstę.
Często dzieje się tak wtedy, gdy wypowiada się grupa pozostająca poza większością. W trakcie odbywających się w Stanach spotkań publicznych rdzenni Amerykanie, Latynosi, Azjaci i Afroamerykanie mogą przechodzić swoje progi i mówić o cierpieniu związanym z rasizmem. Jeśli biali nie odpowiedzą niczym więcej, niż tylko "Przepraszam, czuję się winny", to wkrótce może nastąpić backlash {efekt bumerangu}.
Backlash {Efekt bumerangu}
Na pokaz większość zachowuje poprawność polityczną, ale w gruncie rzeczy buntuje się i w zdradziecki sposób używa [swojej] siły. Jeśli wszystkie strony nie przejdą progu, to niczyje sprawy nie zostaną załatwione. Tak naprawdę, to większość skrycie oskarża świat o "faworyzowanie zagadnień rasizmu".
Backlash {efekt bumerangu} nie jest nieunikniony, ale spowodowany jest tym, że facylitator przeoczył podwójny próg. Wszyscy powinniśmy pamiętać, że jeśli po tym, jak wypowiedzą się ludzie, którzy czują się prześladowani, nie pozwolimy oskarżanym o to prześladowanie podzielić się swoimi uczuciami, to backlash {efekt bumerangu }nastąpi.
Ważne jest pozwolić, aby wszyscy, nie tylko jedna strona, mówili o swoich doświadczeniach. Aby przekroczyć podwójny próg, musisz pomóc większości być "politycznie niepoprawną". Muszą przyznać, że chcą utrzymać status quo i że irytuje ich zakłócanie im spokoju. Jeśli nie powiedzą otwarcie "Dlaczego ci awanturnicy wciąż czegoś chcą?" nie może nastąpić prawdziwe zrozumienie. To samo dotyczy biznesu. Jeśli kierownictwo średniego szczebla narzeka na kierownictwo wyższego szczebla, to backlash {efekt bumerangu} może oznaczać, że ludzie o niższej randze stracą pracę. Jako mistrz musisz pamiętać o podwójnym progu.
Każdy potrzebuje wolności. Społeczność gromadzi się tylko wtedy, kiedy głosy pozostające dotąd w ukryciu, przemówią głośno, a ci, którzy nie pozwalali im mówić, przemówią również i popiszą się swoimi przekonaniami. Inaczej prześladowani stwierdzą, że są prześladowani, i to samo stwierdzi o sobie większość. Wydaje się to dziwne, ale ludzie dysponujący siłą będą myśleli, że muszą walczyć o wolność. Kiedy jasno wyrażą swoje poglądy, taktyka terroryzmu używana przez prześladowanych będzie musiała się zmienić. W ten sposób każdy staje się świadomy siły i wcześniejsi wrogowie mogą się stać sojusznikami.
Praca na podwójnym progu to profilaktyka medyczna; może być rozwiązaniem problemu jeszcze zanim się on pojawi. Wymaga ona odwagi przeprowadzania ludzi przez progi. Musisz praktykować w [swoim] dojo, znać siebie, pamiętać o nielinearności i gorących miejscach. To tam są progi. Ale jeśli wszystkim stronom [konfliktu w] organizacji czy mieście pozwoli się wyrażać siebie i wspomoże się je w przekraczaniu ich progów, to konflikt się rozpłynie i przemoc przestanie być niezbędna. W tym momencie wszyscy zdadzą sobie sprawę, że słońce i deszcz przychodzą po sobie nawzajem. Cała społeczność okaże się oświecona. Rzeka popłynie dalej.
Wiara w krąg ognia
Duchowe podejście ułatwia tolerancję na gniew i przechodzenie podwójnych progów, a w konsekwencji dochodzenie do zrozumienia a nawet oświecenia w kwestii natury [tego] świata. Problem tkwi w tym, aby wiedzieć, jak rozwinąć [w sobie] to podejście, tak pomocne w odkrywaniu ludzkich procesów. Aby osiągnąć poziom transcendencji, wiele religii proponuje dyscyplinę. Różne formy buddyzmu i hinduizmu polecają siedzieć w pozycji lotosu, nawet jeśli bolą [przy tym] kolana. Tradycje te uczą, że jeśli skoncentrujesz się na bólu, to może się on zmniejszyć.
Aby w obliczu bólu praktykować nadal, osoba musi wierzyć w obecność wielkich sił czy mocy. Adept owej duchowej praktyki czuje, że każdy moment tego bolesnego zazen stanowi - paradoksalnie - bazę dla późniejszej ulgi.
Najstarszy jogiński tekst, autorstwa legendarnego historyka indyjskiego Pantajali'ego, mówi o tym, co dzieje się później: "Joga naucza jogi". Oznacza to, że jeśli zaczniesz od małych ćwiczeń, to ćwiczenia te automatycznie nauczą cię świadomości i koncentracji, która wzmocni twoje pierwotne ćwiczenia. W wypadku pracy ze światem, dyscyplina da ci świadomość i w końcu nauczy cię, jak sobie radzić z przemocą. Dyscyplina i świadomość nauczą cię [wiele] o tobie samej i o linearnej i nielinearnej komunikacji u innych.
Jak masz znaleźć w sobie taką wiarę w proces, która pozwoli ci siedzieć w ogniu wspólnoty? Nie mam ostatecznej odpowiedzi na to arcytrudne pytanie. Być może bycie mistrzem jest rodzajem "powołania"; to znaczy, że wewnętrzne poczucie, które umożliwia utrzymywanie spokoju umysłu pośród nieszczęścia, pomoże każdemu.
Rozdz.15 Technika i tao wojny
Wojna to część biegu historii świata. Do dziś wojna oznaczała formę zniszczenia, wprowadzającą zmiany w światowej równowadze sił i powodującą śmierć milionów ludzi. Zagrożenie wojną konwencjonalną jest dla facylitatora najbardziej złożonym procesem, z którym musi sobie poradzić; to właśnie dlatego tak mało o tym wiemy. Możliwość pojawienia się przemocy przeraża każdego i sprawia, że mamy ochotę ominąć tę kwestię. Ale czekanie nie rozwiązuje problemu.
W dodatku narody, rodziny i grupy różnej wielkości prowadzą wojny, [a] niektóre z nich [robią to nawet dość] często. Konflikty na małą skalę mają swoją dobrą stronę; dają nam możliwość stawania się coraz lepszymi wojownikami.
Pierwszym krokiem dla facylitatora jest zauważyć wojnę. W pracy ze światem widzimy wojnę przede wszystkim jako stan świadomości. Ma on pięć charakterystycznych cech:
1. Przeciwnicy są zdesperowani. Wszyscy uczestnicy [sytuacji] czują, że próbowali [już] wszystkiego. Porzucili nadzieję na rozwiązanie problemów. Są wykończeni powstrzymywaniem swoich instynktów w celu uniknięcia wojny.
2. Przeciwnicy są wrogami. Zdecydowali traktować się wzajemnie jak wrogowie. Nie mają o sobie nawzajem do powiedzenia nic dobrego. Rozmawiają jak wrogowie, działają jak wrogowie, są wrogami.
3. Każdy z przeciwników chce mieć więcej siły. Obie strony czują się zagrożone z powodu jakichś przeszkód. Nie mają tak wiele siły psychologicznej, społecznej i fizycznej jak przeciwnik. Mają zbyt mało miłości, szacunku, ziemi czy pieniędzy. Utrzymują, że to druga strona winna jest tym niedostatkom. Zrywają negocjacje, stawiają ultimatum i urastają w siłę kosztem swojego przeciwnika. Obie strony czują, że sprawy obracają się na ich niekorzyść i starają się zdobyć jak najwięcej siły, by pokonać przeciwnika.
4. Nie można się już niczego więcej nauczyć. Bojownicy stracili już nadzieję, że można się czegoś nawzajem od siebie nauczyć pozostając w przyjaźni. Obie strony odrzucają każdą sugestię mówiącą o tym, że projektują na drugą stronę [pewne] aspekty siebie samych. Czują, że "ten zły" jest tylko na zewnątrz, a nie również w nich, wewnątrz. Atmosfera iskrzy zbliżającym się konfliktem.
5. Przemoc jest pod ręką. Komunikacja jest burzliwa, potem chaotyczna, a potem pełna wściekłości. To najgorętsze miejsce. Wszyscy mówią na raz, a ponieważ nikt nie słucha, uczucia stają się coraz silniejsze. Obie strony potajemnie spiskują, a potem otwarcie stwierdzają, że od gróźb czas przejść do czynów. Przemoc zostaje wybrana zamiast przyjaźni. Nadchodzi czas, by opuścić schronienie w cieniu barykad. Wszyscy chcą zaryzykować utratę osobistego życiorysu i życia.
Uświęcenie wojny
Większość ludzi pracujących z konfliktami umywa swe ręce od wojny. Ale ty jako mistrz będziesz współczuł ludziom, którzy w niej uczestniczą. Robią wszystko co mogą w danych warunkach. Wiesz to, ponieważ sam przeszedłeś niejeden czas wojny.
Rozdział 49 starego taoistycznego tekstu I Ching, Księga przemian ma tytuł Przewrót. Pokazuje on daleką perspektywę:
Ludzie mówią "Czasy się zmieniają, a z nimi ich wymagania. A pory roku zmieniają się wraz z biegiem lat. W historii świata również są wiosny i jesienie życia ludzi i narodów, i domagają się one zmian społecznych".1
W czasie wojny, początkowo zmiany zamierają; każdy zamarza na swojej pozycji. Ostre konflikty zmieniają się w suchy lód. Nienawiść [przesycająca ową] niezgodę jest tak wielka, że ludzie, którzy w niej tkwią, przymarzają do swoich stanowisk. Ale pamiętaj[my], że lód to tylko zamarznięta woda, i można go roztopić. Topienie lodu rozpoczyna się od skupienia się na nim. Możesz powiedzieć: "To czas zimna, które jest tak głębokie, że prawie parzy. Jest wojna. Rozgrywa się walka, która zgodę rozbija w niezgodę. Ludzie mogą być ranieni.
Mówienie czegoś jasno w momencie, gdy wszyscy inni zatrzaśnięci są w [swojej] nienawiści, daje zadziwiające efekty; świadomość zostaje wydobyta na pierwszy plan. Może to złagodzić wściekłość. Ludzie przypominają sobie, że życie to coś więcej niż [tylko] wojna. Powiedz przeciwnikom o tym, jak według ciebie manifestuje się u nich pięć cech wojny. Bądź przy tym bezstronny. Powiedz, że wierzysz, że wszyscy zainteresowani robią co tylko mogą dla dobra swego i innych.
Jeśli jako paradygmatu użyjesz świadomości, ktoś w końcu się do ciebie przyłączy. Możesz w ten sposób przemienić potencjalną awanturę w uświęcony akt. W głębokiej demokracji również wojna może być częścią tajemniczego Tao.
Wojna bez przemocy
Facylitator musi bardzo uważać, aby na ludzi czy społeczności tkwiące w konflikcie nie patrzeć z góry. Wszyscy w tym czy innym momencie doświadczyliśmy stanu wojny. Walczyliśmy z rodzicami, nauczycielami, szefami, małżonkami, eks-małżonkami, dziećmi, sąsiadami, przeciwnikami politycznymi, autorytetami czy z przywódcami religijnymi. Wojna jest zjawiskiem bardziej powszechnym, niż mielibyśmy ochotę to przyznać.
Napędzamy wojnę nie rozumiejąc jej od wewnątrz, bez względu na to, jak intensywnie byśmy jej nie przeżywali. Powyższe kwestie mogą pomóc roztopić lód, kiedy przeciwnicy właśnie zamierzają rzucić się do walki. Mogą się również przydać w każdej chwili jako ćwiczenie, które da ci wgląd w twoje własne wojenne zachowania.
Następujące ćwiczenie polegające na prowadzeniu wojny bez użycia przemocy jest rytuałem przekształcającym ziemską nienawiść i wojnę w duchowy i święty stan świadomości. Wojna jako taka nie jest czymś, co powinniśmy zwalczać. Pomaga nam ona zobaczyć to, co się akurat dzieje, z okrutnej, ale [głęboko] znaczącej strony. Duchowy wojownik szanuje aktualne zdarzenia jako bramę do nieznanego. Poznać nieznane można tylko wtedy, kiedy się w nie wejdzie do końca.
1. Przypomnij sobie moment wojny. Pomyśl o jakimś ostrym konflikcie w bliskich relacjach bądź kontaktach służbowych. Przypomnij sobie moment, kiedy poczułeś, że wojna jest nieunikniona, kiedy zrezygnowałeś z uczenia się od drugiej osoby i zobaczyłeś [w niej] tylko wroga. Jak to się stało, że zmieniło się twoje widzenie tej osoby? Co powiedziałeś o niej, kiedy spotkaliście się po raz pierwszy? Co powiedziałbyś w momencie wojny?
2. Przypomnij sobie swój wojowniczy nastrój, kiedy byłeś blisko tej osoby czy kiedy o niej myślałeś. Co chciałeś jej zrobić? Albo co miałeś nadzieję, że jej się stanie?
3. Odegraj wojnę. Używając linearnego stylu komunikacji porozmawiaj z właściwym wrogiem, albo poproś przyjaciela, aby odegrał jego rolę, abyś ty z kolei mógł przyznać, że uważasz swego wroga za złego bez reszty. Przeprowadź eksperyment i przyznaj, że obiektywność i negocjacje nie są już możliwe. Tak bardzo cię to wszystko bolało, że nie możesz już sobie dać rady. Możesz tylko chronić swoje uczucia albo na oślep rozdawać ciosy.
A teraz najstraszniejsza część ćwiczenia. Skoncentruj się na swoim środku, swojej świadomości i jednocześnie nie wypieraj swoich najgorszych uczuć. Pamiętaj, wszystko się może zmienić, jeśli wejdziesz w proces. Weź pod uwagę możliwość, aby powiedzieć, że zastanawiasz się, jak zniszczyć swego wroga zmuszając go, by się zmienił. Zrób pauzę i posłuchaj, jak on mówi to samo do ciebie.
4. Przejdź na styl nielinearny. Wciąż pamiętaj o tym, co dzieje się w twoim wnętrzu. Czuj siebie. Wyznacz sobie i swojemu przeciwnikowi limit czasowy, [który ograniczy waszą walkę]. Na przykład pięć minut. Umówcie się, że nie zrobicie sobie fizycznej krzywdy.
Wyczuj moment, w którym zdecydujesz się zaatakować i zrób to! Pozwól sobie wyrazić swoje napięcie, zawziętość i gwałtowność. Niech zarzuty płyną z ciebie szeroką falą, a ty pozostawaj skoncentrowany {ześrodkowany} [na sobie].
Mogłeś nie mieć kłopotów z wejściem w [ten] przepływ. A może miałeś opory. Możesz odczuwać ambiwalencję. Któż chciałby kogoś skrzywdzić? W normalnej sytuacji nikt nie chce nikogo poskramiać przemocą. Teraz wszystkie twoje uprzedzenia wobec przeciwnika lub grupy, do której on należy, mogą wypłynąć na powierzchnię. Nie próbuj być poprawnym.
Eksperymentuj intensywnie, ale medytuj w trakcie walki. Podchodź do wojny tak, jak podchodzisz do wiedzy - jako do doświadczenia intensywnego uczenia się. Podążaj za tym, jak twoje gwałtowne uczucia zmieniają się i komplikują. Słuchaj, czy nie zmieniają się odgłosy [walki]. Zauważ, jaka masz postawę ciała i wyraź ją słowami, na przykład "Jestem wściekły, ale czuję, że się cofam, bo nie chcę ci zrobić krzywdy. " [lub] "Jestem smutny i załamany; moja wściekłość ucichła." Lub "Mógłbym cię powalić!"
Starajcie się, abyście - ani ty, ani drugi wojownik - nie stracili świadomości. Podążajcie za sygnałami zmiany, skoro się pojawią, i wracajcie do siebie. Pozostawaj w kontakcie ze sobą i tym drugim. Przede wszystkim podążaj [za tym, co się zdarza] i nie sprowadzaj kłopotów. Nie próbuj się ich pozbywać. To je tylko pogorszy.
To wszystko łatwiej jest napisać niż zrobić. Pamiętam jedną ze swoich pierwszych prób wejścia świadomie w walkę. Jakież to było trudne! Pracowałem w szpitalu z ludźmi bliskimi śmierci. Wielu ludzi bardzo cierpiało w związku ze swoimi chorobami. Pewien niezwykły mężczyzna umierający na AIDS powiedział nam wszystkim, że radykalnie zmienił się za sprawą swego cierpienia. Jego umysł nie był już ten sam. Przez cały czas walczył. Brał leki przeciwmaniakalne, przeciwpsychotyczne, ale nic mu nie pomagało. Wciąż gadał i gadał, bił wszystkich dookoła, naśmiewał się z nich i nie mógł przestać sprawiać im bólu.
Robiłem co mogłem, żeby go uspokoić i ochronić innych. Czekałem i byłem tak cierpliwy, jak to tylko możliwe, bo wiedziałem, jakich cierpień przysparza AIDS. Obecni tam lekarze błagali mnie, żebym pozwolił dać mu więcej środków przeciwmaniakalnych. Powiedziałem mu, że rozumiem jego złość; został skrzywdzony w przeszłości i teraz też bardzo cierpi. Próbowałem [go] zrozumieć, ale teraz nie mogę już dłużej się wahać. Zamiast przyjąć propozycję lekarzy, żeby uspokoić go lekami, zebrałem się w sobie i powiedziałem: "Przyszedł twój czas. Nie możesz przestać gadać, a czas na wojnę. Czuję, że nic innego nie pomoże. Za mało tu miejsca dla nas dwóch. Moim zdaniem musisz się zmienić."
Zaczął wrzeszczeć, jacy wszyscy są głupi i twierdził, że ja też jestem kretynem. W końcu nie wytrzymałem. "Zamknij się i siadaj! Sprawiasz wszystkim ból i marnujesz ostatnie chwile ich życia! Jesteś skończonym idiotą i nie mogę już z tobą wytrzymać! ZAMKNIJ SIĘ!"
Użyłem całej swojej rangi wbrew swojemu [wewnętrznemu] przeświadczeniu. Ja byłem terapeutą; on był klientem. Co za chwila. Byłem niemal zmiażdżony smutkiem całej tej sytuacji. Potwornie mi się nie podobało, że zostałem zmuszony do utraty panowania nad sobą i nienawidziłem siebie za to, że tak zrobiłem.
Przerwał na moment. A potem zaczął znowu "Jesteś mięczakiem, ty mięczaku. Jesteś tchórzem!"
"Jeśli nie usiądziesz, to ja cię posadzę" powiedziałem. "Jestem gotów do walki. Uważaj!" Wiedziałem, że nie zrobiłbym mu krzywdy, ale prawie wyszedłem z siebie. Nagle zobaczyłem, że pochyla głowę. Przypomniałem sobie I Ching i pomyślałem "Aha, zmienia się pora roku." Powiedziałem "Zabolało cię, ale ja zrobiłem to dlatego, że byłem zbyt głupi, żeby wiedzieć, co mógłbym zrobić innego."
On zamilkł, ja też. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas. Zaryzykowałem przysunąć się do niego o kilka centymetrów, a on przysunął się do mnie i objęliśmy się. Nienawidziłem go, ale jednocześnie bardzo go kochałem. Powiedziałem mu to.
Grupa na ten dzień się skończyła. Następnego dnia poszedłem, żeby go przeprosić, ale on zapewniał mnie, że nie powinienem myśleć, że jestem zły. Powiedział mi, że uratowałem mu życie. "Miałem zamiar się zabić, bo czułem, że przez tą manię jestem skończony. Gdybym był zmuszony wziąć więcej tych środków, to bym się zabił."
Za każdym razem gdy wchodzisz w budzącą grozę, "wojenną" interakcję, to tak, jakby to było pierwszy raz. Jednak, psychologicznie, coś w tobie się zmienia. Jest ci smutno, że musisz w to wszystko wchodzić, ale lepiej jest wejść, niż zostać na zewnątrz. Czujesz się poniżony, bo zdajesz sobie sprawę, że to przeznaczenie tu rządzi.
Strach i martwe punkty
Kiedy facylitujesz wojnę i kiedy ludzie tracą nad sobą panowanie, przyglądaj się z bliska sygnałom wskazującym na strach przed zranieniem. Zwracaj uwagę Zauważaj oznaki wycofywania się. One również świadczą o strachu.
Strach jest ważny. Rozwścieczeni przeciwnicy działają zazwyczaj z dużą siłą; strach jest przez nich wypierany. Kiedy staje się widoczny, może służyć ochronie i umożliwiać zmianę. Następuje de-eskalacja. Zaczyna być bezpieczniej.
Jeśli bojownicy zaczynają bać się dalszego ciągu walki, to być może potrzebują wyrazić swój strach przed zranieniem. Może to być sygnał, aby nie kontynuować nielinearnego stylu komunikacji i związanej z nim eskalacji. Jeśli zachęcisz ich, by zmienili styl na linearny, to być może odczują ulgę i [znajdą] poczucie bezpieczeństwa w odpowiadaniu obroną na oskarżenia.
Zwracaj uwagę na symetryczne oskarżenia. W sporach, w których w grę wchodzi przemoc, ludzie często oskarżają się wzajemnie o to samo.
Ktoś mówi "Jesteś okropny!"
Drugi odpowiada "A ty jeszcze gorszy!"
Pierwszy mówi "Nikt nie jest gorszy od ciebie!"
Zwracaj uwagę na ultimata "Jeśli się nie zmienisz, to ja [zrobię] x, y czy z. Nazwij takie ultimatum po imieniu; wzrośnie przez to świadomość każdego [uczestnika tej sytuacji]. Ultimatum to rozpaczliwa próba wyjścia z martwego punktu [wybrnięcia ze ślepej uliczki}. Czasami możesz pomóc mówiąc do tego, kto postawił ultimatum "Słyszę cię. Słucham." czy "Wyglądasz na bardzo odważnego i silnego."
Martwe punkty są niebezpieczne. Czasami zdarzają się dlatego, że nikt ich nie zauważa. Miej uszy otwarte i powiedz na przykład "Martwy punkt". W tej chwili jesteśmy zablokowani. Nikt nie wie, co robić - poza tym, żeby [po prostu] odejść. W tej chwili stoimy w miejscu."
Taka świadomość pomaga wszystkim zmienić [coś] i ruszyć dalej. Jedna ze stron w końcu przyzna rację jakiemuś oskarżeniu i przełamie impas. Albo zdarzy się coś w obszarze emocji, jak w walce z mężczyzną chorym na AIDS, co sprawi, że wszyscy porzucą sprawy, [którymi się zajmowali] i skupią się na uczuciach, które nie zostały dotąd wyrażone.
Każdy element walki, włączając w to martwe punkty, jest częścią rzeki zwanej wspólnotą. Nie pracuj wbrew martwym punktom, próbując na siłę, żeby [tylko] coś się zadziało.
Czy pamiętasz konflikt między dwiema kobietami, który przerwaliśmy w martwym punkcie? Jedna z nich poszła do domu i miała sen o joginie. Rozwiązania znajdują się na wiele sposobów.
Tao rozpadu i powtórnego zjednoczenia
Niewiele konfliktów jest w stanie zagrażać rozbiciem społeczności czy też być facylitowane tak, aby ową społeczność zjednoczyć. Czasami wydaje się, że wojna małżeńska czy rodzinna staje się głównym duchem całej organizacji. Czy przychodzą ci do głowy takie problemy relacyjne, walki, waśnie czy konflikty między grupami lub organizacjami, które stały się centralnym problemem [jakiejś] społeczności czy całego świata?
Procesy sądowe, które zawładnęły amerykańskimi środkami przekazu we wczesnych latach 90. to proces Mendeza, sprawa Clarenc'a Thomasa przeciwko Anicie Hill, proces Loreny i Billa Bobbitów czy też proces O.J. Simpsona. Pokazuje to, że kraj posługuje się parami czy jednostkami, aby móc się zająć narodowymi zagadnieniami rasizmu czy seksizmu. Walczące strony zmuszane są, by stać się głównymi duchami czasu dla świata, który je otacza.
To, co wygląda jak personalna rozgrywka, może się zamienić w treść pola całej organizacji. Kiedy tak się dzieje, prywatność przestaje być możliwa. Powinieneś raczej wejść w sprawy, które się pojawiają, niż ich unikać. Dużym organizacjom polecam, by stworzyły pewną strukturę czy specjalne miejsce, w którym angażujący kilka osób centralny konflikt mógłby być facylitowany. Pozostali obserwowaliby jego przebieg. Skonfliktowane strony mogą być wtedy jasno spostrzegane jako role w organizacji.
Czasami duża grupa nie jest w stanie się skoncentrować. Wciąż przeszkadza się walczącym. Przypuśćmy, że mężczyzna i kobieta stoją pośrodku, tocząc swój konflikt wokół spraw osobistych i dotyczących przywództwa. Cała organizacja o nich plotkowała. Teraz oni walczą jawnie. Ale grupa bez przerwy przerywa; każdemu wydaje się, że wie najlepiej. Walczący mogą dojść do progu, a grupa może próbować przepchnąć ich przez blok w komunikowaniu się. Ludzie mogą też czuć się tak niezauważani, że ich potrzeba wyrażenia swoich emocji sprawi, iż nawet nie chcą patrzeć, jak ktoś inny pracuje nad swoim konfliktem.
Jako mędrzec w takiej sytuacji możesz sprawdzać, czy grupa przejawia tendencję do powstrzymywania tych ze środka. Zaproś innych, by wyszli na środek i też stanęli po którejś stronie. Uważaj na progi i gorące miejsca, i pomóż ludziom zachować świadomość.
Jeśli widzowie zaczynają dyskutować między sobą i wciąż nie mogą skoncentrować się na tym, co się dzieje na środku, to również to potraktować możesz jako część toczącego się procesu. Poproś grupę o konsensus w sprawie podziału grupy na małe grupki, które próbowałyby procesować lub rozwiązać zaistniały konflikt.
Podział na mniejsze grupy sprawia, że ludzie mogą zobaczyć, w jaki sposób problemy dyskutowane na środku są ich własnymi problemami. Podział na mniejsze grupy powstaje automatycznie w trakcie przerw, i to właśnie dlatego rozwiązania pojawiają się po wakacjach.
Jeśli któraś podgrupa potrzebuje uwagi całej grupy, to może wyjść na środek. Nie faworyzuj ani podziału, ani bycia razem. Są to po prostu dwa bieguny życia w społeczności. Jest czas na bycie razem i czas na podział, gdy duża grupa blokuje się, dochodzi do progu, kiedy czas się skończył i nie można iść dalej. Być może uczestnicy muszą coś przemyśleć sami ze sobą. Muszą zastanowić się, czy konflikt grupowy odzwierciedla, czy też nie, ich konflikt wewnętrzny. Ludzie mogą też zacząć dążyć do podziału, bo sprawy stanęły w martwym punkcie. Podążaj za naturalnym procesem gromadzenia się i podziału. Podążaj za Tao wojny, chaosu i pokoju.
Samuraj i deszcz
Po raz pierwszy Amy i ja zostaliśmy poproszeni o pomoc wspólnocie Esalen w latach 80. Pisaliśmy o niej nieco więcej w naszej książce Riding the Horse Backwards. W tamtych czasach Esalen było jedną z pierwszych w Stanach wspólnot rozwoju psychologicznego. Wylansowali Fritza Perlsa, psychologię Gestalt, rolfing i wiele innych osób i technik z obszaru psychologii humanistycznej. Po śmierci duchowego przywódcy, Dicka Price'a, wspólnota utknęła w ostrym pacie. Stanęła na krawędzi rozpadu ze względu na konflikty w łonie kierownictwa i zespołu.
Zorganizowaliśmy spotkanie wszystkich członków wspólnoty, widząc w tym najszybszy sposób, aby nie tracić już więcej czasu i sił twórczych na plotki o konfliktach. Kiedy wszyscy się spotkali, ludzie byli przerażeni gniewem, który narósł wokół nierozwiązanych sporów. Kiedy zaczęli rozmawiać, zaczęło [też] padać. Było to godne uwagi, ponieważ północna Kalifornia od lat cierpiała z powodu suszy.
Esalen stało się duchowym wojownikiem i weszło w walkę jak we wszystko inne [dotąd], szukając sytuacji, które mogłyby pomagać w [wewnętrznym] rozwoju. Kiedy duch czasów kierownictwa i zespołu przekroczyły progi i rozszalały się, wydawało się, jakby wyrwały się na wolność wszystkie rozwścieczone demony tego świata. Do wojny było tak blisko, że mogło dojść nawet do zranienia kogoś.
Proces zakończył się po dwóch godzinach. Podgrupy pracowały jeszcze przez kilka dni. Padało i padało. Społeczność znów znalazła swoje centrum. Esalen odrodziło się, nieomal z gruzów. A deszcz wciąż padał i padał. Zupełnie jakby zablokowany proces powstrzymywał [dotąd] przemianę lata w jesień.
Inną podobnie dramatyczną sytuację pamiętam z Japonii, kiedy [to] latem 1994 cały [ów] kraj cierpiał straszliwą suszę. Na pewnych obszarach nie wolno było używać wody przez 16 godzin dziennie.
Grupa, z którą pracowaliśmy, zajmowała się zmianami, które powinny być przeprowadzone w kulturze japońskiej. Temat japońskiego mężczyzny poniżającego japońską kobietę pojawił się w trakcie jednego z pierwszych wieczorów. [Pewien] mężczyzna opowiadał historię sporo starszej od niego kobiety, zajmującej podobne jak on stanowisko, która [jednak] musiała mu usługiwać w [ich] miejscu pracy, w towarzystwie ubezpieczeniowym. Wszyscy wyglądali na zaszokowanych, ale nikt nie wiedział, co zrobić, aby zmienić tę sytuację.
Zapytałem, co stało się z kulturą samurajów, duchowych wojowników, walczących w imię wspólnot. Pewien Japończyk powiedział, że ich heroizm umarł wraz z końcem drugiej wojny światowej. Teraz przesublimowani samuraje zdarzają się tylko w biznesie.
Niektóre kobiety stwierdziły, że one rozwiązałyby ten problem, gdyby mężczyźni tego nie zrobili. Gdy skończyły, znów zapadła cisza. Wielki silny mężczyzna wstał, by odegrać rolę patriarchy, który poniża kobiety i czyni to z przyjemnością. Powiedział "Cicho tam!" i znów zaległa cisza.
I nagle samuraj zmartwychwstał! Raptownie, jakby spadł z nieba, pojawił się nieduży facecik i wrzeszcząc straszliwie, jak błyskawica przeleciał przez salę. Jednym susem znalazł się wprost przed patriarchą. Kiedy tak stali twarzą w twarz widać było, że samuraj jest od patriarchy o połowę mniejszy. Patriarcha roześmiał się i zapewnił samuraja, że się go nie przestraszył.
Samuraj wykonywał tak straszliwe, wojenne ruchy, że sam się przestraszyłem, żeby nie zrobił komuś krzywdy. Ale patriarcha się nie poruszył. Samuraj, skupiony w sobie, użył całej swojej świadomości i patrząc patriarsze prosto w oczy, z wielką determinacją powiedział "Drogi przeciwniku, ty bardzo się mnie boisz. Wiem o tym, bo nogi ci się trzęsą."
Wszyscy byli zachwyceni, a patriarcha przyznał mu rację. Powiedział, że bardzo by chciał się zmienić.
W konflikt musiał wkroczyć duchowy wojownik. Sytuacja wymagała, by wywołał wojnę i walczył w imię kultury i zmiany. Każdy odebrał [ten] przekaz. Jeśli nasz zamiar być gwałtowny, musisz być także skupiony w sobie. Co więcej, zaczęło padać. Lało i lało. Woda znów popłynęła i wypełniła puste zbiorniki. Padało tak mocno, że woda podmyła trakcję kolejową i drogi. Amy i ja omal nie spóźniliśmy się na nasz samolot do Stanów.
Samuraj był niesamowity. Pokazał, jak się przeciwstawiać autorytetom. Cała społeczność stała się duchowym wojownikiem. Weszła w coś, co wydawało się niemożliwą wojną. Siedziała w ogniu i pomagała zmieniać lód w wodę.
Rzeka zwana wspólnotą
Skoro społeczność zbierze się i zacznie pracować nad swoimi najtrudniejszymi sprawami, poznaje też siebie od innej strony. Zaczyna pracować nad planami działania, strategiami biznesowymi, kontraktami i zagadnieniami społecznymi.
Podobnie ważne jest też to, że społeczność pozwoliła sobie na eksperyment i odkryła, że uznana i skanalizowana agresja jest mniej destruktywna od agresji wypartej.
Świadome wejście w walkę jest doświadczeniem bardzo intensywnym, lecz zarazem takim, które każdego ożywia. Masz nową nadzieję. Znajdujesz nie tylko rozwiązania problemów, ale też coś cenniejszego. Widzisz, że walka nie oznacza końca świata, lecz początek rzeki zwanej społecznością.
PRZYPISY
1. Wilhelm/Baynes, The I Ching, str.190
Rozdz.16 Rewolucja świadomości
Praca ze światem wpływa na ciebie jako na obywatela miasta, państwa i świata. Mistrzostwo ułatwia uwolnienie rzeki wspólnoty/społeczności, tak by mogła płynąć dalej.
Stając się mistrzem, zmieniasz się wewnętrznie. Świadomość rangi sprawia, że twoje osobiste relacje pogłębiają się. Twoja grupa i twoje miasto cieszą się, gdy się pojawiasz. Sprawy i problemy to nie tylko to, co trzeba rozwiązać; to także ścieżki ku wspólnocie. Twoja społeczność zdaje sobie sprawę, że sposób, w jaki postępuje z konfliktem, tworzy historię.
Poprzez dorastanie do mistrzostwa, ty i twoja społeczność inicjujecie rewolucję ludzkiej świadomości.
Rewolucja: bardziej radykalna niż reforma
Reforma zmienia pewne aspekty społeczeństwa, lecz nie stawia sobie celu zamiany [na inne] struktur społecznych, ekonomicznych czy politycznych. Reforma jest stopniowa. Następuje linearnie, krok po kroku.1 Ruchem reformatorskim był na przykład Ruch Praw Obywatelskich w Stanach Zjednoczonych w latach 60. Atakował [niektóre] aspekty kapitalizmu i demokracji, ale nie niszczył ich. Nie zmieniał głównych istniejących instytucji. Próbował, krok po kroku otworzyć je na pełne uczestnictwo mniejszości.
Jeśli pod wpływem reform rzeczywistość nie zmienia się wystarczająco, następuje rewolucja. Takiej lekcji udziela nam historia. Z punktu widzenia pracy z procesem, rewolucja następuje [w momencie] gdy siły rządzące nie są świadome rangi i wynikających z niej prześladowań oraz ignorują gorące miejsca. Skrajności się usztywniają. System dochodzi do progu. Jego tożsamość wystawiona jest na niebezpieczeństwo. Nie jest w stanie uznać tych, którzy są dyskryminowani - tych, którzy znaleźli się po drugiej stronie progu - i spycha ich na coraz bardziej peryferyczne, dalekie i zagrożone pozycje. Po nieudanych próbach spowodowania przemian w istniejącym kierownictwie, dyskryminowana społeczność stawiana jest przed wyborem: obalić autorytety albo poddać się im i po cichu umierać.
Po niezadowoleniu przychodzi apatii, potem rozpacz, złość, a w końcu przemoc i wojna.
Porażki rewolucji
Rewolucja jest procesem daleko bardziej radykalnym niż reforma. Rewolucja w sposób nagły i całkowity odwraca do góry nogami istniejące struktury polityczne, ekonomiczne i społeczne. Zmiana odbywa się wszędzie na raz. Na przykład chińska rewolucja komunistyczna odmieniła całą chińską ekonomikę, wyjmując ją z rąk jednostek i przekazując ją państwu. Niedawne rewolucje obaliły reżimy w Nikaragui, Wietnamie i Kambodży. W przeciwieństwie do reform, rewolucje nie są delikatne. Wybuchają niespodziewanie za sprawą przemocy między wywrotowcami a kontr-wywrotowcami.
Rewolucje zmieniają ważne aspekty świata. Na przykład instytucje prawne są dziś bardziej demokratyczne niż dotąd. Nie możemy się jednak upajać naszymi pięknymi snami. Zmieniły się sprawy i problemy, ale nie zmienił się sposób, w jaki sobie z nimi radzimy. Z punktu widzenia pracy z procesem rewolucja struktur społecznych nie zmieniła jednostki ani naszej świadomości [w] relacjach. Tam gdzie w grę wchodzi świadomość i ranga, rewolucje były tak naprawdę tylko reformami. Nakierowane były na zmianę polityki społecznej i wywarły znikomy wpływ na zdolny do przetrwania proces społeczności. W rezultacie nowe nakazy w dziedzinie ludzkiego zachowania i przyczynowe rozwiązania potencjalnych problemów zyskały pierwszeństwo wobec świadomości - zauważania tego, co się dzieje i podążania za tym.
Demokracja: droga krwi
Przyczyny, dla których rewolucja w naszej świadomości dotąd nie nastąpiła, tłumaczy [pewna] niewielkiego zasięgu teoria polityczna. Jak wiadomo, słowo demokracja pochodzi od greckiego demokratia, oznaczającego "władzę obywateli". W dzisiejszych demokracjach władza podzielona jest bardziej [równomiernie] niż w monarchiach, ale nie oszukujmy się. Większość ma mniej więcej taką samą władzą, co dawny władca. Demokracje nie obywatelami stoją; opierają się na władzy większości lub grupy dominującej. Być może właśnie dlatego demokracje nie czynią więcej pokoju, co wyparte przez nie systemy dyktatorskie. Jak twierdzą Small, Melvin i Singer w książce The War- Pronesses of Democratic Regimes, 1816-1965, demokracje idą na wojnę równie często, jak inne systemy.
Wciąż mamy wiek dyktatury. Droga demokracji tonie we krwi, a my wciąż ową drogą zmierzamy. Weźmy rewolucję Francuską. W 1791 patrioci francuscy mówili o wolności i rozumie; zniszczyli te ideały w 1792, próbując wprowadzić je w życie za pomocą gilotyny. Mimo iż rewolucjoniści obalili monarchię i próbowali zaprowadzić swobodę religijną, robili to przy użyciu brutalnych metod zmierzających do zniszczenia przeciwników, w tym również Kościoła katolickiego. Domagali się powszechnych praw wyborczych, ale [tylko] dla mężczyzn, nie dla kobiet, i nie dla rdzennych mieszkańców francuskich kolonii. W dalszym ciągu prowadzono politykę społeczną traktowania Afrykanów jako niewolników. Rewolucje w imię demokracji doprowadzają do stopniowych zmian społecznych, które dotyczą tylko niektórych, a nie do całkowitego wyzwolenia dla wszystkich.
Walcząc w szeregach wojsk rewolucyjnych, Napoleon dosłużył się stopnia generała brygady. Na drodze zamachów został z początku dowódcą armii, a potem pierwszym konsulem dysponującym najwyższą władzą. W 1804 Napoleon ogłosił się cesarzem. W imię powszechnej wolności i swobody, Francja zmiażdżyła swoich wrogów, kolonizując kontynent europejski od Atlantyku do Rosji, od Adriatyku po Morze Północne. Napoleon znosił niewolnictwo i obalał monarchów, ale zdumiony był faktem, iż kraje cieszące się nową, zawdzięczaną mu wolnością, uznały go za dyktatora, postanowiły same decydować o swoim losie i zbuntowały się przeciwko niemu.
Filozofowie angielscy Hume i Locke próbowali obudzić w ludziach pragnienie wolności, ale byli bardziej popularni we Francji i nowych koloniach niż w [samej] Anglii. Amerykańska Deklaracja Niepodległości ogłoszona została później niż francuska Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 1789 roku i Konstytucja Stanów Zjednoczonych z 1789. Wszystkie one opierały się na idei niezbywalnych, powszechnych i absolutnych praw - dla niektórych, ale nie dla wszystkich.
Późniejsze rewolucje w Algierii, Chinach, Rosji, Meksyku, Wietnamie, Na Kubie, w Boliwii, Angoli, Mozambiku czy gdziekolwiek indziej, pokazały, że niezbywalnym prawom daleko do tego by były rzeczywiście powszechne. Uprawiający ziemię chłopi wraz z wykształconą elitą przerwali dominację [reżimów] wojskowych. Jednak chociaż zlikwidowano rząd i administrację, problemy [podziału] władzy pozostały takie same, [a] zazwyczaj [jeszcze] głębiej ukryte. Jawna monarchia i dyktatura zniknęły, ale prześladowania pozostały.
Co musimy zmienić
Dziś martwią nas odpady nuklearne i [wyczerpywanie się] złóż paliw kopalnych. Sprawy są inne, ale ludzka natura się nie zmieniła. Wciąż istnieją między nami uprzedzenia, egotyzm, chciwość i żądza władzy. Ani rewolucja społeczna, ani proces reform typowych demokracji wraz ze swoimi cząstkowymi rozwiązaniami, nie dają sobie rady w obliczu tych problemów. Świadomość jest konieczna.
Tak naprawdę, to większość reform i rewolucji spycha problemy w tło, na drugi plan. Globalizacja ekonomiki i zmuszanie różnych grup etnicznych, które nie życzą sobie wspólnego bytu państwowego, do współistnienia w ramach jednego państwa, sprawia, że możemy być pewni dalszych kłopotów. Jeśli weźmiemy pod uwagę pragnienie zemsty tkwiące w milionach ludzi należących do grup i państw dyskryminowanych etnicznie i ekonomicznie, to łatwo przewidzieć, że następne stulecie przyniesie tyleż wojen, co ostatnie - o ile coś się nie zmieni.
Zmiany potrzebne są nie tylko w konkretnych dziedzinach politycznych i środowiskowych, ale i w naszej świadomości co do tego, w jaki sposób ze sobą współistniejemy. Pracujący ze światem muszą mieć [przed oczami] obraz spraw o zasięgu światowym, aby mogli zrozumieć, że radykalna rewolucja może się zdarzyć w trakcie każdego procesu grupowego.
Wszystkie te sprawy mogą być łatwiejsze w wypadku małych układów społecznych. Na dużych, wielokulturowych arenach brak jest powszechnie uznawanych rytuałów i bomby [tylko] czekają, żeby wybuchnąć. Życie wyłącznie w ramach swojej większości zaślepia wielu ludzi na [zagadnienie] rangi narodowej i międzynarodowej. Inni, nie będący członkami większości, cierpią, robią się wściekli i małostkowi, reagują na nadużycia, odmawiają [jakichkolwiek] zmian, próbują wprowadzać jakieś reformy, buntują się i nieuchronnie przejmują kontrolę. Tylko rewolucja świadomości, świadomości każdej kolejnej chwili, może zmienić sposób, w jaki ze sobą współistniejemy. Najpierw musimy [jednak] zmienić nasze nastawienie do zmiany, otworzyć się na problemy i zobaczyć, w jaki sposób używa się siły.
Wielkim zadaniem następnego stulecia jest poradzić sobie z piekłem, które stworzyliśmy [na ziemi] wbrew naszym wspaniałym wizjom i naszym rewolucjom. Co to oznacza dla ciebie? Wszystko co robisz, ma dla świata znaczenie. Nic na to nie poradzisz - jesteś częścią pola, nawet jako eremita. A więc używaj swojej świadomości. Uczyń [ten] świat lepszym.
Konkretne kroki w kierunku lepszego świata
Nawet jeśli tylko kilkoro z nas przejdzie teraz i potem następujące kroki, świat mniej będzie przypominał piekło, a bardziej dom.
1. Spytaj: "Kto chce być wolny?" Ujawnij swe podstawowe intencje. Utrzymuj je na pierwszym planie. Reszta pójdzie [ci] łatwiej. Czy chcesz wolności dla całej swej osoby, czy tylko dla jakiejś jej części? Czy tego samego chcesz dla niektórych, a dla innych już nie? Pomyśl o swoich wrogach i wszystkich, których nie lubisz. Czy chcesz dla nich wolności? Powiedz prawdę. Od tego trzeba zacząć.
2. Zauważ i zaakceptuj miejsce, w którym jesteśmy. Obserwuj siebie i wszystkich innych. Co ludzie mówią? Czym różni się to od tego, co robią? Doceń jedno i drugie, zaczynając od tego, co sami mówimy i robimy. Potem zwróć uwagę na wszystkie wtórne, nieświadome zdarzenia w grupie. Idź za tym. Niech grupa stanie się liderem.
3. Obserwuj ukrytą rangę i podwójne sygnały. Pamiętaj, że ci, którzy mają rangę, utrzymują ją w ukryciu, niekoniecznie złośliwie, ale dlatego, że sami są na nią ślepi. Nawet ci "źli faceci" potrzebują zrozumienia. Jeśli masz kłopot, by być uprzejmą wobec "złych facetów", to zapytaj samą siebie, na ile świadomie ty używasz rangi, kiedy sama ją posiadasz. Możesz też zostać działaczem społecznym i wspierać innych w facylitowaniu. Wszystkie części są potrzebne; żadna nie jest lepsza od innych.
4. Pamiętaj o dynamice zemsty. Ranga wywołuje zemstę. Nie bądź naiwna; spodziewaj się terrorystów. Niektórzy nazwą ich złymi [ludźmi], ale ci, którzy myślą o sobie, że nie są winni terroryzmu, niekoniecznie muszą być lepsi. Mogą należeć do tych, których ranga jest ukryta.
5. Znajdź swoją reakcję i swego ducha. Wiele osób, które przeszły traumę, jest zbyt przestraszonych, aby mówić. Demokracja nie może istnieć, jeśli się ich nie zauważa. Trzeba zachęcić ich do pracy nad nadużyciami. I nie ma lepszego miejsca, żeby zacząć tę pracę, niż własne wnętrze. Nie wywołasz ewolucji świadomości, jeśli utkniesz w roli osoby cichej, terrorysty czy lidera. Nie wywołasz rewolucji świadomości, jeśli utkniesz w jakiejkolwiek roli.
6. Poznaj historię. Bez względu na grupę czy naród, istnieją pewne powracające motywy: miłość, szacunek wobec siebie samego, kto ma pieniądze, kto jest najlepszy. Nikt nigdy dotąd nie poradził sobie z tymi kwestiami. Jeśli uparcie dążysz do rozwiązania tych kwestii (lub którejś z nich), to stajesz się wykorzystującym zjawisko hierarchii przeciwnikiem gatunku ludzkiego. Celem pracy ze światem nie jest świat wolny od konfliktów. Poza tym niektóre z problemów swoim istnieniem mogą tworzyć wspólnotę. Celem jest podążanie za jednostkami, grypami, naturą i Tao. Idź za swoim Bogiem.
7. Rozwijaj umiejętności. Musisz wiedzieć, jak rozpoznać próg i nie zapominać o podwójnych progach. Zauważaj gorące miejsca, role i duchy czasów. Zwracaj uwagę na widma, ukryte role, których nikt nie chce obsadzić. Myśl o komunikacji linearnej i nielinearnej, reformach i rewolucjach, bądź wciąż świadomy siebie i innych w trakcie emocjonalnych bojów.
8. Rozwijaj metaumiejętności. Jeśli nie dorośniesz do meta-poziomu i nie jesteś w stanie być czystym, jeśli nie posiądziesz metaumiejętności, twoje zwykłe umiejętności nie będą działać. Nikt ci nie zaufa. Przypomnij sobie magię mistrzostwa - to podobnie proste. Połącz swoje najwspanialsze wizje z przykładaniem znaczenia do napięć i kłopotów. W innym wypadku zwrócisz się przeciwko naturze. W procesach grupowych pamiętaj, że po deszczu przychodzi słońce. Pamiętaj o wodzie, o wietrze. Bądź świadom [faktu], że twój wewnętrzny lider realizuje plan, ale mistrz podąża za nurtem tajemniczej, nieznanej rzeki.
9. Zaopiekuj się chaosem, nie zabijaj ognia. Każda grupa potrzebuje regularnego procesowania swojej atmosfery o każdej porze roku, rocznie przynajmniej cztery razy. Proces każdej grupy dotyczy wielkich, nierozwiązanych problemów świata. Problemy grupowe zawsze są globalne, bez względu na to, czy grupa jest mała, czy ogromna. Problemy są wielkie. Zaopiekuj się chaosem. Pogódź się z okresami zamieszania i nieporządku. Nie zabijaj ognia. Uznaj [ten] żar. Zasiądź w ogniu wspólnoty z każdym, kto [tylko] jest w stanie procesować sprawy i emocje.
10. Zacznij. O to chodzi: po prostu zacznij. Zdaj sobie sprawę, że nie musisz niczego popychać, żeby szło do przodu; to już się dzieje. Po prostu przebudź się na swój następny oddech, następną interakcję, następne spotkanie, następną grupę.
Jeśli nie czujesz wśród ludzi swobodnie, powiedz im to. Pokaż [im], w jaki sposób nieświadomie używają swojej rangi. Jeśli narzekają na to, jak ty się zachowujesz, pogratuluj im, że zobaczyli cię tak dokładnie. Stań mocno za swoimi poglądami. Lub pokaż jak także ty możesz być nieświadomy rangi lub niemądrze używać swej wiedzy i świadomości. To jest mistrzostwo. {To [właśnie] oznacza być mędrcem.} Znaczy ono wstać i być silnym, pogodzić się ze słabością, publicznie pokazywać, jak odkrywać swoją własną nieświadomość przy zachowaniu szacunku dla siebie i innych. W naturze liczy się proces, nie doskonałość, skończoność.
Oświecenie akceptuje nieświadomość jako przejściowy etap przepływu. Bieg ludzkiej historii może się zmienić tylko jeżeli użyjemy naszej świadomości, by procesować [nasze] sprawy zamiast tępić nieświadomość, autorytety i wszystkie [inne] "złe" rzeczy.
Prawda Zen Soto jest również prawdą głębokiej demokracji: oświecenie wyrasta ze świadomości podążania drogą, a nie z osiągania niezmiennych celów.
Jednostki zawsze szukały oświecenia. Dlaczego nie [szukały go] grupy? Wszystko, czego naprawdę potrzebują grupy, to uzyskać świadomość własnego procesu, zamiast próbować ów proces zabijać. Zabijamy ludzi, ale nie możemy sprzątnąć rang ani ról, z których się biorą. Niesprawiedliwości ekonomiczne nie znikną wraz z wprowadzeniem nowego prawa. Nie sposób sprzątnąć tych, którzy kradną pieniądze. Nie można zabić tych, którzy dopuszczają się cudzołóstwa, biorą narkotyki, czy załatwiają swoje prywatne interesy kosztem potrzeb społecznych. Trzeba wziąć takie zachowanie, uznać je, spróbować je przeprocesować, porozmawiać o nim, uczynić je użytecznym, powalczyć z nim. Z takim nastawieniem zobaczysz, że kłopoty to najlepsza droga do wspólnoty.
Uwaga: demokracja nadchodzi!
Zabijanie prześladowców to prześladowanie, ale nie spodziewaj się, że się ono skończy. Odwetowe prawo mówi, że nie ma innej drogi niż zemsta; co dajesz, to do ciebie wraca. To prawo rządzi historią.
Wodzowie rewolucji rosyjskiej sądzili, że masy potrzebują nowej edukacji. Ale kiedy wprowadzili tę edukację w życie, mimowolnie użyli przeciw masom roli widma, które projektowali na cara. Hipisi, członkowie ruchów studenckich Europy i Stanów Zjednoczonych z lat 60. postępowali podobnie. Nie jest to zaskakujące, ponieważ [swe] inspiracje czerpali z takich myślicieli komunistycznych jak Róża Luksemburg, Trocki czy Zinowiew, którzy twierdzili, że każdy, na kogo wpływ mają jakieś decyzje, powinien znajdować się w miejscu ich podejmowania i uczestniczyć w nim. Hipisi żądali możliwości głosowania nad wszystkim, co ich dotyczyło. Domagali się swojej obecności przy podejmowaniu przez uniwersytet wszelkich decyzji. Pomni idei Luksemburg, Trockiego i Zinowiewa, nie chcieli opierać się na tym, czego chce większość; ich ideą było dochodzenie do konsensusu tak długo, aż cała grupa będzie popierać podejmowaną decyzję. Odrzucali demokrację parlamentarną. Nie chcieli być reprezentowani przez delegatów.
Brzmi to świetnie. Ale w końcu hipisi stali się równie represyjni jak dyktatorzy. Tak jak ich wzorce, najradykalniejsi przywódcy sowieccy, byli tak radykalnie demokratyczni, że zaczęli represjonować każdego, kto chciał się włączyć i cokolwiek zmienić. "Źli" ludzie wcale nie są najgorszym problemem - są nim nasze metody obchodzenia się z nimi za pomocą prawa, represji, przymusu "edukacji" i przede wszystkim założenie, że muszą się zmienić. Strzeżcie się przyszłych demokracji. Bez przyrostu świadomości nie będą to rewolucje; to będą zaledwie reformy.
Podłoże rewolucji
Scena dla następnej rewolucji jest już gotowa. Zastanów się nad elementami, które przyczyniają się do [zaistnienia] rewolucji i postaw samej sobie pytanie, czy istnieją one obecnie w twojej grupie lub na świecie.3
Masowa frustracja. Pomyśl o milionach proletariuszy, niedostrzeganych, lekceważonych i nadużywanych przez carat przed 1917 rokiem. Doprowadziło to do rewolucji. Czy masowa frustracja ma też miejsce dzisiaj? Frustrację związaną ze światowymi problemami nazwałbym niemal globalną.
Pomoc dla rewolucji od góry czy wspieranie jej przez elity dysydenckie. Niektórzy będący u władzy anonimowo stają za masami. Na przykład naukowcy odegrali ważną rolę w najwcześniejszych rewolucjach komunistycznych. I dziś jest wiele takich osób w wielu rządach, włączając w to Narody Zjednoczone.
Wspaniałe wizje i szczytne cele - ujednolicające motywacje różnych klas i jednoczące ludzi w walce o wolność. Był to na przykład, przypadek Wietnamu, którego ludność zainspirowana ideami narodowymi powstała wspólnie przeciwko Francji, a potem przeciwko Stanom Zjednoczonym. Czy są dziś wizje wspólne dla różnych klas i narodów? Tak, elementy naszej tradycji religijnej, myślenie etniczne i współczesne teorie [naukowe?] mają naprawdę globalny zasięg.
Porażka sił rządzących. Czasami [zdarza się], że na kryzys związany z rewolucją nakładają się katastrofy, przegrana wojna, dołek ekonomiczny czy cofnięcie pomocy z zewnątrz. I tak na przykład rewolucja późnych lat 80. w Związku Radzieckim była możliwa, ponieważ rząd był słaby ekonomicznie i nie był w stanie utrzymać swojej pozycji. Skutki trzęsienia ziemi w Managui w 1972 osłabiły rząd i okazały się preludium rewolucji. Zagrożenie wewnętrzne czy zewnętrzne leży [zwykle] u podstaw rewolucji. Czy takie warunki istnieją dzisiaj? Tak. Super potęgi upadają. Zalewani jesteśmy doniesieniami o upadkach [kolejnych] rządów.
Wsparcie z zewnątrz. Rewolucje przychodzą łatwiej, jeśli inne grupy czy kraje nie interweniują w celu powstrzymania radykalnych zmian. Rewolucyjne zmiany późnych lat 80. I wczesnych 90. w wielu krajach Europy Wschodniej były możliwe, ponieważ nie interweniował Związek Radziecki ani Stany Zjednoczone. Dostarczające pomocy, a w ostateczności neutralne kontakty zewnętrzne ułatwiają gwałtowne zmiany wewnątrz społeczności.
Mistrzowie {mędrcy} poza światem
Oto problem naszej globalnej wioski: nikt nie jest poza światem. Wszystkie inne czynniki mogące przyspieszyć światową rewolucję są tutaj, na miejscu. Może nastąpić wielka zmiana w świadomości. Demokracja nie działa.
Mamy jednak zbyt niewielu Buddów siedzących poza kręgiem życia i śmierci. Gdzie są mistrzowie {mędrcy} będący zarazem na zewnątrz i wewnątrz? Potrzebujemy ciebie, abyś przeszedł wielokulturowy trening i zyskał meta-pogląd [na świat], abyś mógł siedzieć w ogniu i nie spalić się. Tak naprawdę rewolucja nie może zacząć się bez wsparcia z "zewnątrz" to znaczy bez mistrzostwa.
Prezydent Vaclav Havel, opozycyjny dramatopisarz duchowo inspirujący Czechów w trakcie [aksamitnej] rewolucji, w 1990 roku, stojąc na mównicy Kongresu Stanów Zjednoczonych powiedział wyraźnie: "Bez globalnej rewolucji w sferze ludzkiej świadomości, zbudowanie bardziej ludzkiego społeczeństwa nie będzie możliwe."
Nie powiedział jednak, że brakuje nam mistrzostwa, abyśmy byli w stanie zmienić świat. Brak wielokulturowego mistrzostwa pozostawia nas, u przedproża trzeciego tysiąclecia, zaledwie w sytuacji reformy głębokiej demokracji, mnniej lub bardziej rzeczywistej rewolucji.
Pierwszy krok ku rewolucji w sferze świadomości jest największy - musisz zaryzykować bycie mistrzem i facylitować procesy grupowe. Wejdź w żar. Przejdź dziesięć własnych kroków. Ten bezpośredni cel to wszystko, co musimy sobie uświadomić.
Historia nie jest abstrakcją, która przydarza się komuś innemu. Na historię składa się to, jak facylitujesz, jak przeżywasz swój codzienny osobisty i grupowy proces.
Myśl, że nie możesz nic zmienić, jest po prostu progiem
Jeśli potrzebujesz zachęty, przypomnij sobie amerykańskie ruchy obywatelskie i antywojenne z lat 60. Pozostało po nich jeszcze wiele do zrobienia, ale pokazały, że można sprawić, aby gigantyczny aparat rządowy szybko zmienił swój sposób działania. Potrzebne były do tego jednostki i małe grupy, zaangażowane do tego stopnia, by ryzykować pójście do więzienia. Działacze gotowi ryzykować więzienie, kiedy wszelkie negocjacje zmierzające do wprowadzenia zmian społecznych skończyły się fiaskiem, pokazali, że kilku ludzi naprawdę zdeterminowanych i gotowych do poświęceń, potrafi zmienić naprawdę wiele. Przypomnij sobie Czarnych z Alabamy i południowej Afryki; chłopów z Salwadoru, Nikaragui i Wietnamu; robotników i intelektualistów z Europy Wschodniej i Związku Radzieckiego.
Wniosek jest taki, że pojedyncze czy stowarzyszone jednostki są w stanie dokonać wielkiego kroku naprzód dla całej reszty świata. Nie zapominaj o tym, co możemy zrobić jako jednostki, chociaż każdy z nas jest tylko kroplą w oceanie. Uczucie że nie możesz zmienić świata jest po prostu jeszcze jednym progiem, który możesz przekroczyć.
Polityka świadomości
Globalne myślenie stwarza perspektywę patrzenia na własne potrzeby. Weź pod uwagę, że jeśli nadal tkwić będziemy w pułapce nacjonalizmu, to w roku 2010 będzie [istniało] około trzystu oddzielnych państw narodowych. W ciągu ostatnich kilku lat liczba toczących się równocześnie dużych konfliktów militarnych wzrosła na świecie z 32 do 40. W ich wyniku 40 milionów ludzi spotkał los uchodźców. Do roku 2000 liczba uchodźców może wzrosnąć do 100 milionów.
Nasz międzynarodowy system polityczny nie funkcjonuje; czas na coś nowego. Potrzeba nam polityki świadomości, która wspomagać będzie głęboką demokrację, nie będąc [przy tym] ani konserwatywna, ani liberalna. Może to nawet oznaczać koniec naszego obsesyjnego popierania czy zwalczania kapitalizmu albo socjalizmu. Oznaczałoby to jasność wokół zagadnień rangi i żądzy władzy. Nowa polityka oznaczałaby też coś więcej, niż tylko deliberacje, kto według zasad sprawiedliwości powinien wygrać, a kto zostać pokonanym. Byłaby spojrzeniem na to, jak konflikt przekształca obie strony.
Wielokulturowość
Polityka świadomości wspiera badania wielokulturowe i stanowiska wyrastające z poszczególnych kultur. W Stanach Zjednoczonych oznacza to na przykład wspieranie stanowiska rdzennych Amerykanów, Afrykanów, Latynosów, Japończyków, Chińczyków, wyznawców Islamu, Żydów, Chrześcijan, zwolenników transpersonalizmu, ateizmu i wielu innych [świato]poglądów - wspieranie a nie wrzucanie ich do wspólnego tygla, gdzie przetopią się w eurocentryczne poglądy większości.
Biegunowość jest podstawą świadomości. Powinniśmy robić coś więcej, niż czytać książki o sobie nawzajem. Potrzebujemy miejsc, w których moglibyśmy się spotkać, dyskutować, kłócić się, wchodzić w stany emocjonalne, i korzystać z naszej świadomości. Potrzebujemy miejsca, w którym moglibyśmy razem śnić, wchodzić w to, co dotąd było nieznane. Śnić oznacza płynąć z [nurtem] nieznanej rzeki wspólnoty.
Prowadzenie tej nowej polityki pozwoli stworzyć miejsca dla nieznanego, dla gniewu, gwałtu, miłości i nowych odkryć. Wielokulturowość oznacza wzmacnianie zarówno głębokich doświadczeń podgrup, jak i doświadczeń obejmujących swym zasięgiem całą społeczność. Oznacza ona ogrzewanie zmrożonych i sztywnych poglądów i nastawień do momentu, gdy się zmieszają i przemieszają.
Podejście polowe: liczy się wszystko i u każdego
W myśl nowego paradygmatu jesteś [wszystkim:] liderem, siłą rządzącą, szefem, facylitatorem, przestępcą, wybawcą i marzycielem {śniącym}. To wciąż jesteś ty, nie kto inny. W różnych momentach musisz wchodzić w każdą z tych ról i odgrywać ją.
Każdy z nas przeczuwa, że wielkie problemy są ze sobą tak wzajemnie powiązane, że jedynym sposobem zajmowania się nimi jest podejście polowe. Z punktu widzenia pola, obywatele nie są wyłącznie obiektami zdolnymi do sprawowania władzy i głosowania. Są [również] jednostkami i niepowtarzalnymi treściami wyrażanymi przez pole. Liczy się wszystko i u każdego.
Pole [nas] prowadzi. Ty możesz [tylko] facylitować mu to ułatwiać}. Ważne są również sprawy, kwestia dominacji, prześladowania, uczucia i sny. Nie są już kłodami na drodze, które [zarówno] ty [jak] i grupa musicie pokonać, by dokonać postępów. Już samo spotkanie z nimi jest postępem.
Jeśli jesteś w roli lidera, spodziewaj się ataków. Pamiętaj, że innych ludzi denerwuje nie tylko to, co robisz, ale też to, że pełnisz rolę cenioną w społeczeństwie. Jeśli jesteś o coś oskarżany, wystąp krok naprzód, powiedz o tym w telewizji, pokaż swoim ludziom i krajowi, jak może wyglądać praca nad relacją. Zaproś tych, którzy cię atakują, by się do ciebie przyłączyli. Wtedy, wygrany czy przegrany, jesteś liderem wkraczającym stopniowo w mistrzostwo.
Ciała i zachowania są wyrazem energii świata
Nowa polityka społecznej świadomości załagodzi kwestie zdrowotne. Wiele chorób jest nieuleczalnych, ponieważ współczesna medycyna oparta jest na patologii - przyczyna, skutek i leczenie. Nasze choroby nie są po prostu patologiczne. Są nie tylko wrogami, ale i potencjalnymi sprzymierzeńcami. Są wyrazem energii świata, duchów czasów, procesów.
Choroba nie jest terrorystą, którego należy zabić antybiotykami. Ból głowy nie powinien być leczony samą aspiryną, ale [także] zdobywaniem dostępu do dobijających się energii, które chcą, aby coś nowego pojawiło się w życiu. Twoje ciało reaguje na świat. Powinieneś poznać swoje ciało od wewnątrz. Zobaczysz, że ono jest jak świat, pełne problemów i duchów czasów, które chcą wejść [we wzajemne] w interakcje.
Polityka świadomości sprzyja mniej poleganiu na medycynie, a bardziej na niewiarygodnej ludzkiej sile tkwiącej w symptomach; mniej na polityce i wojsku, bardziej na nabywaniu wiedzy o podwójnych progach; mniej na prawie i mediach, bardziej na zrozumieniu psychologii wojny.
Zmniejszy to liczbę przestępstw, zwiększy zaś liczbę osób których głosy będą słyszane - i zmniejszy ilość karetek pogotowia jadących po kogoś, do kogo strzelano!
Prawne akcje przeciw "złu", posiedzenia rad miejskich, pieniądze wydawane na desegregację, badania [zjawiska] przestępczości i więzienia są częścią starej demokracji. Oparte na prawie działania w ramach systemu podkreślającego przeciwieństwa [tylko] zaostrzają problemy, ponieważ lekceważą relacje między przestępcą a społecznością. W świetle nowego paradygmatu przestępstwo jest problemem społeczności. Problemem są nie tylko gorące miejsca w miastach czy krajach, w których szerzy się zbrodnia. Nowy paradygmat zakłada, że przestępca jest duchem czasów wojny ze status quo podtrzymywanym przez większość. Przestępca nie jest "złą" jednostką, która zasługuje na karę, lecz przenikającym wszystko duchem. Może to oznaczać prawie całkowity koniec więzień.
Najlepsza rada dla narodów i miast to dać priorytet tym wydatkom, które przeznaczone są na wspieranie badań nad tym, jak ze sobą nawzajem współistniejemy. Mądrzy politycy to ci upowszechniający pracę wewnętrzną, pracę nad relacjami i świadomość społeczną. Bez tego nasze zdrowie fizyczne zagrożone jest przez napięcia, w naszym codziennym życiu pojawiają się przestępstwa i wojny, a fundusze państwowe topnieją w miarę jak wzrastają wydatki wojskowe przeznaczone na naszą obronę przed sąsiadami.
Liderzy, którzy pokazują, jak przeprowadzić rewolucję
W nowym paradygmacie władza to złe słowo, ponieważ prawdziwą władzą jest proces ludzi i środowiska. "Liderzy" robią się mniejsi. Są to zwykli ludzie, którzy akurat są lepsi od innych w publicznym wypowiadaniu się. Nasi obecni kapitalistyczni liderzy mają większe umiejętności w zakresie strategii marketingowych, niż w dziedzinie kontaktów międzyludzkich. Nowymi liderami będą mędrcy, którzy pojawiają się mediach i publicznie pracują nad swoimi problemami w relacjach z obywatelami. Ich problemy pomogą się zmienić nam wszystkim.
Nauczyciele pokazywać będą, jak być świadomym w naszym nowym świecie. W naszym obecnym systemie kształcenia alternatywnego nauczyciele starają się zmniejszyć swoją władzę, aby stworzyć w klasie atmosferę równości. Wzmacniają uczniów. [Działając w ramach] nowej polityki świadomości, nauczyciele nie będą ani autorytarni, ani pokorni. Będą stawać za swoją rangą i patrzeć, co się dzieje. Będą zachęcać innych do skupiania się zarówno na procesie, jak i na [jego] treści. Będą modelować rewolucję poprzez mocne obstawianie swojego stanowiska. Innym razem zachęcać będą do krytykowania i procesu grupowego. To łatwe. Każdy z nas w przedszkolu powinien uczyć się o procesie grupowym. Nasze dzisiejsze życie sprawiałoby nam więcej przyjemności.
Całościowość to otwartość na to, co się dzieje
To, co ma się zmienić w twoim codziennym życiu, zależy od ciebie jako jednostki. Pewne aspekty życia można jednak przewidzieć.
Edukacja i psychoterapia, będące dotąd marionetkami [w rękach] społecznej nieświadomości, nie będą już narzucać konieczności włączenia się w nurt większości. Nie będą już dłużej czynić ludzi ślepymi na czynniki społeczne i polityczne, kształtujące nasze życie wewnętrzne. Psychologowie zobaczą, że nie można oddzielać pracy wewnętrznej od trendów historycznych. Amy Mindell pisze o tym w swoim artykule "The World Channel". Psychologowie społeczni i związani z feminizmem wiedzą już od lat o związku między wewnętrznym prześladowaniem i zewnętrzną dominacją polityczną. Rozpoczęli rewolucję, w której świadomość doprowadzi do poczucia wyzwolenia.
Służenie światu nabierze nowych wymiarów. Nauczyciele religijni i duchowi, jak Chrystus i Budda, ludzie współcześni jak Gandhi, Martin Luther King i Dalaj Lama i wiele grup religijnych przyczyniło się do zrozumienia przez nas związku między rozwojem duchowym a służeniem światu. Teologia wyzwolenia podkreśla wagę służby opartej na zrozumieniu historii i wyzwoleniu prześladowanych, na połączeniu poczucia wolności wewnętrznej z wyzwoleniem polityczno-społecznym.
Teraz służenie światu będzie też formą pracy wewnętrznej, zmierzającej do odnalezienia związków między stanami wewnętrznymi a zewnętrzną atmosferą. Praca wewnętrzna staje się pracą ze światem, gdy widzisz, jak twoje sny łączą się z kwestiami rangi i ról, rasy, płci, przemocy, praw kobiet, wojny, zagrożeń nuklearnych i ekologii. Uzdrowicielska społeczność sama leczy się ze swojego skupienia się na jednostce niezależnej od świata, tymczasem terapia i polityka połączą swe siły, obie ważne dla zdrowia większego ciała politycznego i środowiska.
Całościowość oznaczać będzie otwartość na to, co się dzieje w danym momencie, nie na jakąś twoją skończoną raz na zawsze wewnętrzną integrację. Całościowość oznaczać będzie jasność w kwestii zewnętrznej różnorodności. Oznacza świadomość pola, dostrzeganie prześladowców, ofiar i uzdrowicieli. Świadomość powstrzymuje nas przed otaczaniem ofiar aureolą [świętości]. Za chwilę ofiara może się stać oprawcą w jakiejś innej sprawie. Minęły już dni wzajemnego oddzielania od siebie rasizmu, seksizmu, homofobii, dyskryminacji ze względu na wiek i innych spraw.
Całościowość może być naprawdę ekscytująca. W naszych miejscach pracy nie będziemy wyłącznie jako zarabiacze pieniędzy, ale jako prawdziwi ludzie, jako role, jako obywatele swojego miasta, państwa i świata, ktoś, kto działa dla środowiska, także środowiska psychologicznego i duchowego, które tak głęboko wpływają na naszego ducha. Będziemy brali udział w tym, jak nasza firma inwestuje swoje pieniądze i użytkuje czas, który musi dać społeczności. Będziemy dążyć do tego, by firma sama stała się członkiem społeczności, aby firma prosperowała tylko wtedy, jeśli prosperuje społeczność, aby barometrem jej powodzenia nie były tylko pieniądze, ale żywotność jej jako organu większego ciała społecznego. A najlepsze będzie to, że znudzimy się robieniem złych tylko z tych na szczycie. Niech dadzą nam szansę, a sami będziemy źli.
W domu dzieci będą szanowane w swojej randze. Rodzice będą świadomi swojej rangi i będą sobie zdawać sprawę, kiedy jej nadużywają. Każdego będzie się zachęcać do głębszego wejścia w jego uczucia, role, kwestie wolności, autorytetów, miłości i wolności. Nie będzie już tak, aby jedna osoba wciąż była w roli kogoś niedobrego dla dzieci, a druga w roli dobrego rodzica. Każdy będzie wchodził we wszystkie role. Terapeuci rodzinni będą zachwyceni; propagują to od dawna.
Dalsza rodzina nie będzie oznaczać tylko ciotek i wujów, ale całe środowisko - skały i rzeki, rośliny, zwierzęta i każdą ludzką istotę. Rodziny czcić będą swoich zmarłych i wszystkich tych, którzy żyli przed nami. Każdy będzie się liczyć. Historia to obecność, uważność, uczestnictwo.
Z szamańskiego kręgu do pracy ze światem: mały krok
Być może wszyscy jesteśmy rodziną. Niektórzy naukowcy twierdzą, że pochodzimy ze wschodniej Afryki, gdzie znaleziono najstarsze formy ludzkie. Skądkolwiek nie pochodziliby nasi przodkowie, był czas, kiedy żyli w małych grupach, zjednoczeni duchem szamanizmu, wspólnym poczuciem tajemnicy, przodkami duchowymi, totemami i rytuałami narodzin, dojrzewania, zaślubin, łowów, siewu, żniw i śmierci. My wszyscy, poprzez nasze sny, byliśmy wspólnym podłożem rozwoju społeczności. Szamani widzieli każdą jednostkę jako rolę w polu plemienia. Pole to istniało w każdej jednostce. Uzdrawianie odbywało się w kręgu [plemiennym]. Szamańskie sny to nasza wspólna przeszłość.
Dzięki polityce świadomości odzyskujemy niektóre z tych płodnych, dynamicznych zasobów społeczności. To, czego obecnie brakuje nam w społeczeństwie, owo stare wspólne doświadczenie tajemniczości i świętości możemy znaleźć w tym wszystkim, czego najbardziej się boimy: w dużych grupach, masach ludzi, które głęboko przeżywają jakieś sprawy. Duchem takich grup może być twórczość, taniec, poczucie wspólnoty, za którym tak tęsknimy.
Jest mała różnica między małym kręgiem plemiennym, w którym szaman i członkowie plemienia w chodzili w odmienne stany świadomości, a pracą ze światem, w której wydobywa się na pierwszy plan poboczne [dotąd] procesy, a ludzie są [tym] przestraszeni i podekscytowani. Słownictwo się zmieniło, ale procesy pozostały właściwie takie same. Gdy mowa o demonach, procesach wtórnych, widmach czy władzy, procesy grupowe zawsze pełne będą niemożliwych duchów czasów i niemożliwych ludzi. Może to dotyczyć siłaczy czy przedstawicieli władz miejskich, myśliwych czy biznesmenów, mistyków czy specjalistów od reklamy, oprawców czy ofiar. Społeczność śni wspólnie. Sny to popołudniowe wiadomości, modlitwa w niedzielny poranek czy czyjekolwiek wizje.
Między pracą ze światem a życiem plemiennym jest jedna ważna różnica. Członkowie plemion bez skrępowania mówią o przepływie procesu duchowego. Desanowie, Indianie Hopi, Kyukonowie, Dunne-za, Chewong i Aborygeni australijscy mówią, że należy do nas połączyć siły, które nigdy nie były nasze, aby świadczyć i używać ich dla poprawienia atmosfery, w której żyjemy.
[Tylko] nieliczni członkowie Cywilizacji Zachodniej zdają sobie sprawę, że popołudniowe wiadomości pełne są duchów czasów i snów. Niedługo jednak takie myślenie stanie się powszechne. Żadne miasto, państwo, ani rząd nie przetrwają bez metaumiejętności życzliwości dla śnienia, przepływającego procesu.
Zaprowadzaj pokój przy pomocy wojny
Światowe tematy, które nas dziś dzielą, to walka o fizyczne przetrwanie, ekologia naszej planety, wojna z prześladowaniami, tęsknota za pokojem i równością, potrzeba przezwyciężenia wszelkiego rodzaju uprzedzeń oraz poczucie, że jest się wartościowym i silnym. Moje doświadczenia z udziałem tysięcy ludzi pokazują, że wszystkie nasze konflikty, różnice i wszelkie kwestie, prześladowania i uprzedzenia, nieświadomość i walka o władzę - każdy temat, który nas dzieli - jeśli tylko przecierpi [nasze] przebudzenie, połączy nas.
Organizacje i społeczności upadają nie z powodu swoich problemów; jeśli odnoszą sukcesy, to też nie dlatego, aby udało im się owe problemy rozwiązać. Problemy będą istnieć zawsze. Społeczności, którym się udało, to te, które w momentach kryzysu otworzyły się na nieznane. Ogólnie rzecz biorąc nam się udało i możemy przetrwać podążając za koleją rzeczy. Zjednoczyliśmy się przez podążanie za przepływem - poprzez działanie jako społeczność, kłopoty, nieomal rozsypkę a potem pozbieranie się. Takie organizacje są wieczne. Nie mogą umrzeć. One są tao, wciąż się zmieniają.
Nie musisz jechać gdzieś daleko, aby zacząć śnić czy spotkać duchy czasów. One są o krok. Chodzi o to, co czujesz w tej chwili; oto duch czasów. Twoje uczucia są potrzebne, aby społeczność stała się całością.
Świat składa się z naszych indywidualnych doświadczeń. Jest to proces relacji dwojga z nas, wśród setek nas, pośród milionów nas. Świat jest radością, zamieszaniem, chaosem, który miota nami w trudnych czasach. Rzeczy traktowane z miłością będą się szybko zmieniać. Liderzy się wycofają, kiedy pojawią się mistrzowie. Wszyscy wmieszają się w grupę, która sama przejmie kontrolę [nad wszystkim].
Aby uczynić ten świat lepszym, zobacz duchy czasów i wydobądź je. W ten sposób prowadzisz jednocześnie pracę indywidualną, pracę nad relacją i pracę ze światem. Doceń kłopoty. Pogódź się z naturą. Wojną czyń pokój. W ten sposób mniej będzie ludzi zranionych. Ciesz się słońcem i deszczem, a natura zrobi resztę.
Takiej [właśnie] rewolucji potrzebujemy.
PRZYPISY
1. Patrz Defronzo, Revolution and Revolutionary Movements, str. 10-15; stanowiły poważną część tego, co pisałem o reformach i rewolucjach.
2. Patrz Anne Strick, Injustice for All.
3. Znowu za Defronzo, tamże.
4. Mindell, Amy. "The World Channel in Individual Work," The Journal of Process Oriented Psychology, tom 5, nr 1.