CO SIĘ WŁAŚCIWIE DZIEJE?
Wieść niosła się lotem błyskawicy przez miasto: młody człowiek codziennie wygrywa na loterii i za każdym razem ofiarowuje komuś to, co wygrał. W poniedziałek starsza pani otrzymała od niego pudełko czekoladek, we wtorek pani na wózku inwalidzkim piękną torbę na zakupy, w środę nauczycielka prowadząca dzieci specjalnej troski otrzymała od niego obrus i serwetki. W czwartek zgromadziło się wiele ludzi, chcieli przypatrzyć się szczęściarzowi (jak o nim mówiono).
A on? On kupił los i jak zwykle wygrał, tym razem wielkiego misia. Uśmiechnął się i popatrzył na zgromadzonych. Dostrzegł matkę z wózkiem, podszedł do niej i zatrzymał się trochę zmieszany: w wózku były bliźniaki. Przeprosił na chwilę, podszedł do kasy, kupił los i znów wygrał, tym razem wielkiego misia w jasnobrązowym kolorze pierwszy był ciemnobrązowy. Podszedł jeszcze raz do kobiety z wózkiem i spytał, czy może jej dzieciom ofiarować misie.
Ludzie zaczęli klaskać. Niektórzy jednak zastanawiali się, dlaczego ofiarował wygraną właśnie tej kobiecie, a nie komuś innemu. Starsza dziewczynka mówiła, że to takie piękne misie, a dzieci są jeszcze za małe do takich zabawek. Starsza pani trochę żałowała, że nie zabrała ze sobą swoich wnuczków, może oni właśnie otrzymaliby dzisiaj prezenty. Jakiś chłopiec myślał sobie: jutro nie pójdę do szkoły i gdy on wygra rower, to z pewnością mi go da... Tak, lub podobnie, myślało wielu. Lecz ktoś myślał trochę inaczej. Jak? W ten sposób: „Chcę wygrać ten wielki garnek dla mojej żony!" Kupił los i nie sprawdziwszy jeszcze, cieszył się już, że sprawi żonie radość.
Czy wygrał?
Myślę, że tak.
A młody człowiek już nigdy więcej się nie pojawił. Jego zadanie zostało spełnione, ktoś zrozumiał, o co w tym wszystkim chodziło.
PS. Mamy oczy i czasami nic nie widzimy: mamy uszy i czasami nic nie słyszymy: mamy serce i czasami nic nie czujemy.