Tytuł oryginalny: In the Dark
Tytuł polski: W ciemności
Author: silentscream821
Rating: R
Pairing: Kristen/Robert
Tłumaczenie z angielskiego: Dea
Korekta: Karolcia955
W ciemności.
Podeszłam do tylnego wejścia wyrzucając ramiona w kierunku baru i zatrzasnęłam drzwi prowadzące w ciemną noc. Chociaż nie odwróciłam głowy by sprawdzić, mogłam wyczuć go za sobą... Jego zapach gonił mnie w chłodnym powietrzu, powodując elektryczne wstrząsy na całej długości mego ciała. Włoski na mojej szyi zjeżyły się.
Świadomość, że wyciągnęłam go z przyjęcia, z dala od tej drobnej blond randki do wynajęcia, którą prawdopodobnie obejrzał z każdej strony... niecne zwycięstwo wiło się w mojej piersi. Oplotło moje serce i sprawiło, że zaczęło ono bić mocniej i szybciej... Prędko odeszłam od drzwi i zagłębiłam się w brudną alejkę. Adrenalina krążyła w moich żyłach i zastanawiałam się co, do diabła, powinnam powiedzieć.
Nagle nie miałam już czasu na rozważanie swoich słów. Uliczka niespodziewanie skończyła się, a ja zamarłam. Co, do diabła, powinnam teraz zrobić? Zwabiłam go tam ... i teraz co? Wspomnienia tych kilku kolejek wypitych z obsadą, przed tym jak ten upiorny plan wkradł mi się do głowy, teraz sprawiły, że mnie zemdliło. Poczułam palące fale w żołądku i starałam się zablokować pamięć.
Jego niezdarne kroki zbliżyły się, zatrzymały tuż za mną i napięcie między nami zwiększyło natężenie. Było coś magicznego w tych milczących momentach z nim... zawsze nieskrępowane, nigdy wymuszone, ale zażyłe...
Ta cisza była inna. Tak jakby pomiędzy nami rozsypano lód, próbując zasłonić żar moich uczuć do niego.
- „O co, do diabła, chodziło?” - zapytał niskim i szorstkim głosem. Przełknęłam głośno ślinę, dźwięk jego głosu, akcent... wszystko wtopiło się w mój mózg, przynosząc wspomnienia późnych, przepełnionych zapachem potu, wieczorów...
Oczyszczenie gardła nie pomogło. Nie mogłam odwrócić się by stanąć z nim twarzą w twarz; złość i irytacja w jego głosie były oczywiste. Może on nie tęsknił za mną tak jak ja za nim... zajęło mi chwilę by zarejestrować tę myśl. Rozumowanie w ten sposób nie było w porządku... Może powinnam po prostu odwrócić się i przeprosić? Minąć go i wrócić do samochodu? Zostawić i zapomnieć, że w ogóle zachowywałam się dziś jak rozpuszczony bachor?
Jego ręka sięgnęła ku mnie i złapała za łokieć, szarpnął mnie brutalnie. Moje ciało zachwiało się na bok pod presją, jaką wywarł na mnie i musiałam okręcić się, by nie upaść. Potknęłam się lekko, w myślach przeklinając się za wypite wcześniej drinki; jego druga ręka wystrzeliła i podtrzymała mnie w talii. Dotyk jego ręki w tym miejscu sprawił, że westchnęłam. Zbyt głośno.
Wpatrywałam się w ziemię przez moment nim w końcu zebrałam się na odwagę by spojrzeć na niego. Spodziewałam się złości i irytacji na jego twarzy... to co zobaczyłam dalekie było od tego. Jego oczy były miękkie i brązowe, ciepłe i pełne smutku. Jego brwi zmarszczone w trosce, idealne usta rozchylone lekko. Miał na sobie czapkę, którą podarowałam mu, gdy stanowiliśmy zespół, prawie rok temu. Kilka niesfornych pukli brązowych włosów odstawało osobliwie wokół jej brzegów... teraz były dłuższe.
Wyciągnęłam rękę z wahaniem, jakbym chciała dotknąć zabłąkanego kosmyka, który zwisał nad jego oczami, ale cofnęłam ją szybko. Jego zatroskane spojrzenie stało się bardziej znaczące i uścisk na moim łokciu zelżał. Westchnął, a ja zauważyłam, że jego ramiona opadły. Ponownie wbiłam oczy w ziemię, bojąc się usłyszeć to, co chciał mi powiedzieć.
Nic nie powiedział przez chwilę, więc pierwsza przełknęłam strach.
-„ Przepraszam” - wyszeptałam. Zaczęłam nieznacznie drżeć pod wpływem jego dotyku i zastanawiałam się czy kiedykolwiek będę potrafiła się opanować w jego obecności - „Nie wiem, czemu zmusiłam Cię byś przyszedł tutaj za mną.”
Ujął mnie za podbródek zmuszając mnie do uniesienia głowy, by mógł spojrzeć mi w oczy.
-„Nie zmusiłaś mnie do tego bym za tobą przyszedł.” - powiedział, szeroki uśmiech błąkał się w kącikach jego ust. Moje drżenie wzrosło. - „Jednak zastanawiałem się, dlaczego byłaś tam tak niemiła dla mojej przyjaciółki”
Moją twarz wykrzywiła złość, spojrzałam na niego spode łba na wspomnienie jego chudej blond randki. - ”Twojej przyjaciółki?” - zapytałam z powątpiewaniem - „Tak, jestem pewna, że to tylko przyjaciółka. Wiesz co? Nawet się do mnie nie odzywaj.” - Wysyczałam próbując wyrwać się z jego uchwytu.
Nacisk na łokieć zwiększył się i zatrzymał mnie w miejscu. Tkwiłam pomiędzy miękkim, pocieszającym dotykiem jego ciała a zimną kamienną ścianą tuż za mną. Pragnęłam się znów w nim zatracić, chciałam by pomiędzy nami znów było w porządku... Ale utknęłam. Mój umysł nie pozwoliłby teraz mojemu ciału ani sercu na chwile szczęścia.
-„To nie jest zbyt miłe” - powiedział uśmiechając się szeroko. Zrobił krok w moim kierunku i poczułam się w pełni przyciśnięta do ściany. Jego kolano wbiło się pomiędzy moje nogi, a ja pozwoliłam im rozchylić się dla niego. Przybliżył swoją twarz a ja mocno wciągnęłam powietrze; jego nieogolona żuchwa łaskotała skórę mojej szyi i przez chwilę myślałam, ze upadnę.
Szybko przesunął ręce po moim ciele i objął mnie w talii. Podciągnął mnie na kolanie bliżej siebie. By utrzymać równowagę zarzuciłam mu ręce wokół szyi i objęłam ciasno. Jego twarz zanurzona w moich włosach i moja twarz wtulona w jego szyję. W końcu ponownie byliśmy połączeni. Niespodziewanie mój niezbyt trzeźwy plan zdawał się być genialny.
Splotłam ręce w jego włosach i głęboko odetchnęłam. - „Przepraszam” - powtórzyłam, moje słowa owiały jego kark. Przycisnęłam usta do jego tętnicy i usłyszałam jak nagle wciągnął powietrze.
-„Mogłabyś przestać to powtarzać?” - szepnął szorstko i nieznacznie odsunął głowę od mojej. Przechylił ją uważnie studiując moją twarz. Moja pierś uniosła się i opadła gwałtownie a ja nadal nie mogłam zdobyć wystarczającej ilości tlenu by utrzymać się w pionie. Czułam jak powieki opadają mi i zamykają się kilka razy i walczyłam by utrzymać je otwarte, by wpatrywać się w niego. Zagryzłam wargę.
Musnął nosem linię wzdłuż linii mojej żuchwy, a ja westchnęłam. To było częścią mojego planu. Po to zwabiłam go tutaj... nagle moje zamiary stały się jasne. Dzięki twardej wypukłości naciskającej na moją nogę jasne stało się, ze czuł się tak samo.
-„To zawsze byłaś Ty”- wyszeptał. Zamknęłam oczy mając nadzieje, ze uda mi się powstrzymać wzbierający potok łez. Może jednak alejka była zbyt ciemna by miało to jakiekolwiek znaczenie.
- „I zawsze będziesz tylko Ty”- wymruczał w moja szyję.
Objęłam go mocniej i uśmiechnęłam się, gdy poczułam jak ssie i przygryza moją szyję. To było niebo, za którym tak tęskniłam.
-„Mam dość ukrywania się” - powiedziałam niskim głosem. Podniósł głowę wpatrując się we mnie ponownie i poczułam falowanie w żołądku, gdy ujrzałam jego wyszczerzony uśmieszek.
-„Kochanie”- wyszeptał - „nie masz pojęcia jak długo czekałem by usłyszeć te słowa.”
Jego usta zbliżyły się do moich i przylgnęliśmy mocno do siebie w ciemnościach alejki. Miałam nadzieję, że nie poprzestaniemy na szeptanych w ciemnościach obietnicach i wydobędziemy tajemnice na światło dzienne. Chciałam by pragnął mnie naprawdę, chciałam przyznać się wszystkim. W miarę jak rozluźnialiśmy sobie nawzajem ubrania, chłód powietrza zmienił się w rozpalony płomień.
Jak na razie, z obietnicą czy też bez niej, czułam się spełniona. To dziwne uczucie - czuć się spokojnie i jak u siebie w ciemności brudnej alejki, ale jak długo znajdowałam się w jego ramionach - czułam się u siebie gdziekolwiek byłam.