Witold Marciszewski
Uniwersytet Warszawski Filia Białystok
Poglądy Leibniza w sprawie sztucznej inteligencji
1. W roku 1996 upływa 400 lat od urodzenia Descartesa i 350 od urodzenia Leibniza. Ponieważ istnieją zagadnienia, w których Leibniz był w radykalnej opozycji do Descartesa, jest to sposobność, by jedno i to samo rozważanie dedykować im obu z rocznicowej okazji. Tak ma się rzecz z problemem sztucznej inteligencji. Jest to jedno z pytań o pionierstwo nauki w poszerzaniu obszarów poznania i działania, a więc to, co w angielskim określa się jako frontiers of science (to ekspansywne pojęcie granicy trzeba odróżniać od restryktywnego, wyrażanego terminem limits of science).
Sam termin „sztuczna inteligencja" nie występuje u żadnego z nich, są jednak u obu przesłanki filozoficzne, u każdego inne, do odpowiedzi na pytanie, czy możliwe jest wytworzenie przez człowieka inteligentnych maszyn. Zajmiemy się tutaj tą funkcją inteligencji, która szczególnie absorbowała Leibniza, mianowicie rozumowaniem. Jest to zarazem funkcja, co do której dysponujemy dostatecznie sprawdzalnym materiałem. Doszliśmy bowiem do etapu rozumujących maszyn, a zarazem logika dostarcza nam zaawansowanej teorii dowodzenia. Mamy więc podstawy do rozważań o możliwościach w tym względzie maszyny w porównaniu z możliwościami ludzkiego umysłu.
Na pytanie o szanse zbudowania rozumującej maszyny, Des-cartes daje odpowiedź zdecydowanie przeczącą. Odpowiedzi Leibniza są dwie, każda twierdząca, ale każda przy innym pojęciu maszyny i stąd w innym punkcie przeciwstawna do Descartesa. Będziemy je odróżniać, mówiąc o dwóch Leibnizach: Leibniz-1 (wcześniejszy) i Leibniz-2 (z etapu Monadologii). Pierwszego określa podobieństwo do współczesnego stanowiska tzw. mocnej Al w ujęciu Alana
Poglądy Leibniza w sprawie sztucznej inteligencji
129
Turinga, drugiego zaś podobieństwo do opozycyjnego względem Turinga stanowiska Johna von Neumanna.1
2. Pogląd Leibniza-1 reprezentuje słynne Calculemus, jako wezwanie do rozumowania sformalizowanego w rachunku logicznym, oraz wizja maszyny zdolnej do rozstrzygania o prawdzie za pomocą takiego rozumowania (ut veritas machinę ope impressa deprehen-datur). Za tym projektem kryje się założenie epistemologiczne, które Leibniz podzielał z Descartesem, a także z ówczesnym programem języka idealnego (Jungius i in.), mianowicie, że myśl ma strukturę „atomistyczną". To znaczy, można każdy proces myślowy, w szczególności rozumowanie, rozłożyć na elementy ostateczne, dalej już niepodzielne. Drogi ich się rozeszły w ten sposób, że Leibniz wierzył, iż ta struktura da się odwzorować adekwatnie za pomocą skonstruowanej w tym celu symboliki, podczas gdy Descartes był w tym punkcie co najmniej sceptyczny, radykalnie zaś przeciwny myśli, że proces rozumowania byłby wykonalny dla automatu.
Leibniz-1 operuje potocznym pojęciem maszyny, jako dzieła ludzkiego, natomiast Leibniz-2 wprowadza uogólnione pojęcie maszyny, nazywanej też przezeń automatem, którego tamto pojęcie jest szczególnym przypadkiem. Mianowicie, odróżnia on maszyny sztuczne, tj. wytwarzane przez ludzi, od naturalnych, które utożsamia z organizmami czyli monadami. Antykartezjanizm jest tutaj w tym, że do świata organicznego zalicza się ludzi wraz z ich umysłami.
Pomimo tego zbliżenia umysłu i organizmu do materii, Leibniz-2 przeprowadza ostrą linię demarkacyjną między maszynami sztucznymi, które są czysto materialne, a maszynami naturalnymi, które są w pewnym sensie uduchowione. Polega ona na odmówieniu
1 Jest ono wyrażone m.in. w jego książce The Computer and the Brain, 1957 (polskie tłumaczenie - K. Szaniawskiego). Tezę o „dwóch Leibnizach" rozwijam szerzej w następujących studiach: (1) „Would Leibniz Have Shared von Neumann's Logical Physicalism?", Logic and Logical Philosophy, vol. 3 (1995), ss. 115-128 (wersja niemiecka w Beitrdge zur Geschichte der Sprachwissenschaft, Munster 1996, oparta na odczycie w Leibniz Gesellschaft, Hanower, czerwiec 1995) oraz (2) „Leibniz's Two Legacies, Their Implications for Knowledge Engineering", Know-ledge Organization, vol. 23 (1996) no. 2.
130
Witold Marciszewski
pierwszym i przypisaniu drugim cechy nieskończonej złożoności (jak to się ma do prostoty monad i związanej z nią duchowości, to osobne zagadnienie, które w tym kontekście musi zostać pominięte). Jest to teza stanowiąca główną ideę Monadologii, rozwijana i broniona w tym dziele z wielką stanowczością. Jest ona brzemienna w implikacje epistemologiczne, których już jednak Leibniz-2 nie rozpracował. Stąd pole dla hipotez interpretacyjnych. Proponowana tu interpretacja obejmuje dwa aspekty:
dotyczący przedmiotu poznania,
dotyczący podmiotu poznania; każdy z nich zaprzecza postulatom mocnej AL.
3. Ad A. Obiektami, których poznać się nie da metodami algorytmicznymi, są maszyny nieskończone. Pogląd ten ma moc przy założeniu, że poznawanie polega na wyjaśnianiu funkcji z pewnego poziomu złożoności działaniem elementów z poziomu głębszego, oraz że dla pewnych zjawisk ten łańcuch eksplanacyjny jest potencjalnie nieskończony. Tak więc maszyna sztuczna, jako skończona, musi napotkać problemy nierozstrzygalne, jeśli zlecimy jej badanie świata maszyn naturalnych, czyli nieskończonych, do którego należy ludzki umysł.
Ad B. Tam gdzie kończą się możliwości maszyny skończonej, nieskończona może sięgnąć do przesłanek zapisanych w niej w jakimś kodzie z głębszego poziomu złożoności, którym maszyna sztuczna już nie dysponuje. Gdy udoskonalimy sztuczną maszynę wyposażając ją w ów głębszy poziom, wtedy kolejny krok w głąb złożoności znowu może się okazać osiągalny tylko dla maszyny naturalnej. I tak dalej.
Z tych założeń powstaje pewien problem do dalszych badań: jak ma się rozumowanie, o którym mówi Leibniz-1, do tego, co Leibniz-2 nazywa percepcją i przypisuje ją tylko maszynom naturalnym. Skoro percepcja dostarcza przesłanek rozumowania, a reguły stanowią osobny jego środek, to może ograniczoność percepcyjna maszyny sztucznej nie powinna być przeszkodą w rozwiązywaniu przez nią dowolnego problemu za pomocą rozumowania, o ile się dostar-
Poglądy Leibniza w sprawie sztucznej inteligencji 131
czy jej odpowiednich przesłanek - przy tych samych regułach, którymi dysponują oba rodzaje maszyn.
Problem leży w trudności z odgraniczeniem reguł i przesłanek, co widać w znanym fakcie, że co w jednym systemie logicznym jest aksjomatem, a więc przesłanką, w innym (po odpowiedniej transformacji) może funkcjonować jako reguła. Być może, iż percepcja, prowadząca do nowych przesłanek, bywa zarazem źródłem wciąż nowych reguł inferencyjnych, do których nie dojdą o własnych siłach ograniczone percepcyjnie maszyny sztuczne. Za tą hipotezą przemawia również fakt, że reguły wnioskowania stosowane w komputerowych mechanizmach inferencyjnych kontrolują przekształcanie zapisanych cyfrowo symboli językowych, zaś reguły stosowane przez organizm muszą dotyczyć również stanów innego rodzaju, np. chemicznych, mających charakter analogowy (co pociąga reprezentację w dziedzinie liczb rzeczywistych, przekraczającą możliwości zapisu cyfrowego).
4. Zostało tu wypowiedziane w sposób skrótowy kilka hipotez, czy raczej pomysłów na hipotezy. Nie są one zaczerpnięte z bieżącego piśmiennictwa, choć dotyczą dziedziny, do której należą zagadnienia sztucznej inteligencji, mające bogatą literaturę. Nie mieszczą się one jednak w klasycznym repertuarze tematów Al."
Odmienność obecnych hipotez od tego, co standardowo występuje w piśmiennictwie polega na potraktowaniu na serio idei Leibniza i skonfrontowaniu ich ze współczesną aparaturą pojęciową. Są to idee maszyny nieskończonej oraz percepcji powiązane ze sobą w ten sposób, że maszyna nieskończona, a w szczególności umysł ludzki percypuje (inaczej: odzwierciedla, wyraża, reprezentuje) -według Leibniza - cały wszechświat; ten zaś jest nieskończony.
2 Można to stwierdzić przez porównanie z dziełami tak autorytatywnymi, gdy idzie o przegląd literatury, jak monumentalna Encyclopedia ofArtificial Intelligence (red. Stuart C. Shapiro, wyd. John Wiley, New York, 1987) czy Encyclopedia of Computer Science (red. Anthony Ralston i Edvin O. Reilly, wyd. Van Nostrand Reinhold, New York 1993).
132
Witold Marciszewski
Główny pomysł obecnych rozważań polega na zinterpretowaniu owej percepcji jako zapisu w materii organicznej, porównywalnego w jakiś sposób z zapisami cyfrowymi w procesorze i pamięci komputera. Dzięki tej interpretacji powstaje pytanie, czy jest to zapis cyfrowy, czy analogowy, czy jakaś ich kombinacja (jak sądzi von Neumann w pracy cytowanej w przypisie 1).
Jeśli jest w nim rys analogowy, to pewne wielkości, np. własności neuroprzekaźników jako substancji chemicznych, mogą się wyrażać liczbami rzeczywistymi o nieskończonym rozwinięciu; albo skończonymi, lecz z tyloma istotnymi miejscami po przecinku, że ich obliczenie wymagałaby czasu nieporównanie dłuższego (porównywalnego np. z czasem ewolucji naszego gatunku) niż mogą mieć do dyspozycji architekci sztucznej inteligencji.
Druga konfrontacja idei Leibniza z pojęciami i teoriami współczesnymi czerpie z teorii systemów dedukcyjnych. Jak wspomniano w poprzednim punkcie, teoria ta uświadamia nam relatywność odróżnienia aksjomatów systemu od jego reguł dowodowych. Istnieją równoważne sobie wzajem systemy logiczne, z których jeden ma charakter aksjomatyczny, a drugi zbudowany jest metodą dedukcji naturalnej, a więc wyposażony jest w same reguły, bez aksjomatów. Coś podobnego obserwujemy w arytmetyce, gdzie np. aksjomatowi indukcji odpowiada reguła indukcji.
Nie trudno dostrzec ten swoisty dualizm w innych dziedzinach, także takich, które nie doczekały się formalizacji. Rozumowania geometryczne stosują się do pewnych reguł transformacji obiektów przestrzennych, te zaś reguły biorą się z naszej intuicji przestrzeni, a więc czegoś, co podpada pod Leibnizjańskie pojęcie percepcji. Jeśli liczba przesłanek rozumowania będących zapisami percepcji jest nieskończona (zgodnie z tezą Leibniza o odzorowaniu przez każdy umysł nieskończonego universum), przesłanki zaś mogą być przekształcane w reguły, to sztuczna i skończona maszyna nigdy nie dorówna w rozumowaniach maszynie naturalnej, która dysponuje nieskończonym (przynajmniej potencjalnie) zasobem reguł rozumowania. Jest to argument przeciw „twardemu" programowi Al, zmie-
Poglądy Leibniza w sprawie sztucznej inteligencji
133
rzającemu do budowy maszyn sztucznych, które by siłą rozumowania dorównały naturalnym, czy nawet je przewyższyły.
Argumenty tego rodzaju czerpią swą moc z metafizyki Leibniza. Nie przekonają- rzecz jasna - tego, kto jej nie podziela. Tym natomiast, do czego ten esej powinien przekonać, jest pewne zdanie warunkowe, to jest o wynikaniu. Powiada ono, że jeśli intuicje metafizyczne Leibniza ujmie się w pewne współczesne konceptualizacje, to z tego wynika, iż nie ma szans na to, by maszyny konstruowane przez ludzi dorównały swym konstruktorom pod względem mocy rozumowania.
5. W dwóch kolejnych „podejściach" (punkty 3 i 4) podjęta została próba artykułowania nowych (jeśli nie wręcz ekstrawaganckich) pytań i pomysłów, biorących się ze skonfrontowania metafizycznego pojęcia maszyny u Leibniza ze współczesnym zasobem pojęć dotyczących maszyn informatycznych. Trzecia i ostatnia próba, która powinna dopełnić oswojenia się z tą nowością, niechaj ma postać dialogu.
Wyobraźmy sobie, że w roku 1716 Leibniz zapadł w głęboki sen (jak sam określał stan śmierci), z którego obudził się z początkiem maja 1996. Zasięgnąwszy informacji w ZBD (Zaświatowej Bazie Danych) na temat najciekawszych imprez filozoficznych odbywających się aktualnie na Ziemi, postanowił udać się do Krakowa na konferencję „Granice Nauki".
Tutaj wystąpił w jednym z paneli, mając w nim za głównego rozmówcę pewnego Badacza Inteligencji z punktu widzenia Logiki, w skrócie BIL. Żeby przybliżyć charakter tej specjalności badawczej, powiedzmy tyle, że zwrot „z punktu widzenia logiki" wyraża zainteresowanie przetwarzaniem informacji, które jest w tym sensie inteligentne, że przynosi zamierzony pożytek poznawczy; podlega więc wartościowaniu ze względu na wielkość tego pożytku. Kolegami BILa z innych dziedzin, abstrahujących od takiego wartościowania lecz sąsiadujących z jego działką, są: BIP (z punktu widzenia Psychologii) oraz BIK (z punktu widzenia Konstrukcji inteligencji).
134 Witold Marciszewski
Ich głosy w panelu, choć cenne, pominiemy ze względu na brak miejsca.
W poniższym sprawozdaniu z dyskusji Leibniz występuje pod imieniem LIB (skrót z opuszczeniem „e"). Panowie BIL i LIB tak dobrze się rozumieli, że szybko przeszli na „ty", co uprościło dialog. Oto jego stenogram.
- BIL. Dobry wybrałeś moment do odwiedzenia Ziemi, bo do
piero teraz masz szansę, że Twoje pojęcie maszyny organicznej
zostanie potraktowane poważnie.
-LIB. W rzeczy samej, nie spieszyło mi się do was, dopóki jedni z was, tak zwani materialiści, negowali istnienie umysłu jako samodzielnego podmiotu; zaś spirytualiści, uwiedzeni przez p. Des-cartesa, głosili, że umysł jest czymś niezależnym od ciała, które jest tylko automatem. Moje przeto pojęcie automatu duchowego, czyli duchowej maszyny, jest nie do przyjęcia i dla jednych i dla drugich.
BIL. My wyrażamy się ostrożniej, mówiąc o maszynach informatycznych, do których zaliczamy zarówno komputery jak i organizmy. Mamy na myśli maszyny, które przetwarzają informację, czyli z jednych informacji produkują inne, by odpowiedzieć na interesujące nas pytania - praktyczne lub teoretyczne.
LIB. Dokładnie tak sam się kiedyś wyraziłem: ut veńtas machinę ope impressa deprehendatur. Przetłumacz to słuchaczom na polski (kiedyś napisałem, że w Polsce wszyscy rozumieją łacinę, ale to już chyba nie te czasy).3
BIL. „Abyśmy dochodzili do prawdy dzięki wydrukom z maszyny." Tak się istotnie dzieje, że maszyny robią bardzo skomplikowane obliczenia, a także wiele innych rozumowań, a ich wyniki odczytujemy na papierze lub ekranie.
LIB. Powiedziałeś „wiele innych rozumowań", unikając kwan-tyfikatora ogólnego. Czy to z rozmysłem?
3 Leibniz napisał to w dziełku De electione regum polonorum, w którym agitował za wyborem na tron polski pewnego niemieckiego księcia, nie znającego, rzecz jasna, języka polskiego. Zarzut ten uchylał Leibniz za pomocą stwierdzenia, że w Polsce jego kandydat będzie mógł bez trudu porozumiewać się po łacinie.
Poglądy Leibniza w sprawie sztucznej inteligencji
135
BIL. Tak, ze względu na pewien pasjonujący i przełomowy wynik Kurta Godła (był on w naszym wieku matematykiem tej miary, co Ty w swoim). Mam tu jednak pytanie do Ciebie, które powinno paść zaraz na początku. Z Twoich wypowiedzi w młodszym wieku, gdy jeszcze nie napisałeś Monadologii, bije przekonanie, że człowiek może zbudować maszynę zdolną do rozwiązania dowolnego problemu. Używałeś więc kwantyfikatora ogólnego.
LIB. Zanim pójdziesz dalej, zwróć łaskawie uwagę, że kawał życia poświęciłem, zabiegając o granty - u królów, książąt i akademii - na badania naukowe. Czy wy, starając się o grant, mówicie we wniosku, że może się nie udać rozwiązanie postawionego problemu?
BIL. To fakt, że mamy jakby dwie „prawdy", jedną dla siebie, drugą dla urzędników. Ale nie zbędziesz mnie tym półżartem. Przecież wy wszyscy w tym dumnym z siebie wieku XVII i długo potem wierzyliście, że każdy problem matematyczny czy przyrodniczy jest do rozwiązania, że to tylko kwestia czasu i środków. Nic więc dziwnego, że podzielałeś tę wiarę; dziwne jest raczej to, że w Monadologii jej zaprzeczyłeś, wbrew swym współczesnym i samemu sobie.
LIB. Nie przypominam sobie, bym to gdziekolwiek tam napisał.
BIL. Wprost nie napisałeś. Ale posłuchaj, co głosisz w odcinku 64 i 65. Maszyny natury, czyli żywe ciała, są maszynami w swych najdrobniejszych częściach, aż po nieskończoność. Twórca natury mógł tego dzieła dokonać dlatego, że każda cząstka materii nie tylko jest nieskończenie podzielna, lecz jeszcze poddana nieskończonemu podziałowi bez kresu, każda część także na części, i to obdarzone własnym ruchem; w przeciwnym razie każda cząstka materii nie mogłaby wyrażać wszechświata.
LIB. Nic tu przecież nie mówię o istnieniu problemów, których by nie mogła rozwiązać maszyna rozumująca zbudowana przez człowieka.
BIL. To pozwól, że przytoczę jeszcze zdanie, które zrazu opuściłem. Zanim napisałeś, że maszyny natury są realnie złożone aż po nieskończoność, odmówiłeś nieskończoności maszynom stworzonym ręką ludzką. Skonstruuj mi więc maszynę rozumującą, z ko-
136
Witold Marciszewski
nieczności skończoną, taką, by mogła odpowiedzieć na każdy problem dotyczący mojego ciała i umysłu, które stanowią-jak powiadasz - maszynę nieskończoną, wyrażającą, wedle Twego poglądu, cały nieogarniony wszechświat.
-LIB. Domyślam się, co dalej powiesz. Rozwiązanie jakiegokolwiek problemu, jak sam pisałem w De Arte Combinatoria, mojej pracy habilitacyjnej z roku 1666, wymaga rozpoznania kombinacji najprostszych elementów tworzących daną strukturę. Maszyna zbudowana przez człowieka może wykonać tylko skończoną liczbą kombinacji, a w maszynie naturalnej jest ich nieskończenie wiele. Dlatego budowanie i poruszanie takich maszyn, jak zauważyłem w tejże pracy, wymaga umysłu nieskończonego. Czy wy teraz zgadzacie się z moim poglądem o nieskończonej złożoności materii? W moich czasach byłem w tym raczej odosobniony.
BIL. To skomplikowana sprawa. Na kolejnych etapach rozwoju fizyki ogłaszano dotarcie do ostatnich i niepodzielnych elementów, a za jakiś czas okazywało się, że są one strukturami mającymi bardziej podstawowe elementy. Czy ten proces będzie się posuwał dalej i dalej? Nie można tej ewentualności wykluczyć.
LIB. Przyjmijmy więc tę ewentualność jako hipotezę czysto roboczą, dla rozpatrzenia jej konsekwencji. Zakładamy, że każda drobina materii jest nieskończenie podzielna; a gdy jest ona cząstką jakiegoś organizmu, to z tej nieskończonej podzielności przyroda, by tak rzec, robi użytek do końca. To znaczy, procesy przebiegające na pewnym poziomie złożoności są warunkowane przez procesy z poziomu głębszego, a te z jeszcze głębszego, i tak dalej - bez końca. Czy ten kierunek wyjaśniania procesów organicznych i umysłowych występuje w waszej nauce?
BIL. Tak. Na przykład, do pewnego momentu obiektem elementarnym dla biologów była komórka. Jej składniki, jakimi są grupy atomów zwane molekułami, nie interesowały biologów lecz jedynie fizyków i chemików. Ale z czasem, od lat 40. naszego wieku, zaczęła się tworzyć biologia molekularna, która wyjaśnia zachowanie komórek przez analizę składających się na nie molekuł i atomów. Okazało się na przykład, że molekuły białka tworzą jakby
Poglądy Leibniza w sprawie sztucznej inteligencji
137
napisy w pewnym kodzie, które to napisy składają się na program sterujący rozwojem indywidualnego organizmu, inny dla każdego indywiduum.
LIB. Trudno o piękniejsze potwierdzenie mojej filozofii.
BIL. To prawda, ale jest to potwierdzenie tylko do pewnego punktu, a dalszego ciągu nie znamy. No, wiadomo jeszcze, że to, co przed wiekiem nazywano atomem czyli ostatecznym i niepodzielnym składnikiem materii, dzieli się na mniejsze elementy, a ich struktura wyjaśnia zachowania atomu. Od tego, jaka jest ta struktura, zależy, z jakim rodzajem atomów mamy do czynienia, np. tlenu, żelaza, złota.
LIB. Znowu punkt dla mnie.
BIL. Tak, ale tylko jeden punkt. Do ostatecznej wygranej trzeba Ci jeszcze dwóch rzeczy.
LIB. Tak: żeby ten podział na coraz mniejsze struktury szedł w nieskończoność i żeby struktury na każdym kolejnym poziomie funkcjonowały - jak wy mówicie - na sposób systemów przetwarzania informacji (co ja nazywam percepcją). Jak z tym sprawa wygląda?
BIL. W każdym z punktów pojawiają się hipotezy bliskie Twemu stanowisku, ale to tylko hipotezy żywione przez niektórych. Co do nieskończonej podzielności materii, nasz wielki dzisiejszy fizyk Stephen W. Hawking w swej słynnej książce A BriefHistory of Time (s. 66) pisze, że jest ona z pewnością możliwa, choć on sam ma powody teoretyczne, by nie podzielać tego poglądu.
LIB. Samo przyznanie możliwości to bardzo wiele. To zdarzyło się dopiero w waszych czasach, jeśli pominąć moje skromne próby. A co z traktowaniem cząstek elementarnych jako systemów informacyj nych?
BIL. Współcześni fizycy mają i takie poglądy, choć są one raczej odosobnione. Na przykład Basil Hiley, kontynuując idee Davida Bohma (to niemałe nazwisko) uważa, że elektron zachowuje się jak superkomputer, który odbiera wiadomości o zachowaniu innych elektronów i wybiera tor w zależności od otrzymanej informacji. Ta hipoteza jest pomocna w pokazaniu, że teoria kwantów, często wy-
13 8 Witold Marciszewski
korzystywana jako argument na rzecz indeterminizmu, może mieć interpretację zgodną z determinizmem; to też powinno Ci się spodobać. Można o tym poczytać, w popularnym skrócie, w 9-tym rozdziale książki The Ghost in the Atom: a discussion of the mysteries of ąuantum physics (1996), opracowanej przez P. C. W. Daviesa i J. R. Browna. Richard Feynman szedł jeszcze dalej, uważając, że każdy punkt w czasoprzestrzeni zachowuje się jak komputer, z urzędzeniami wyjściowym i wejściowym łączącymi różne punkty.
LIB. To już prawie moja wizja monady; chętnie bym porozmawiał z tym Feynmanem. Ale, żeby poprowadzić rzecz dalej, udawajmy, że nie ma już w tych sprawach niepewności czyli że fizyka ostatecznie przyznaje mi rację. Teraz, przy założeniu nieskończonej podzielności materii, powiedz mi: czy wasze obecne maszyny informatyczne byłyby w stanie rozwiązywać problemy o dowolnym stopniu złożoności?
BIL. Nasza sztuczna maszyna informatyczna, zwana komputerem, składa się z procesora, który przetwarza dane, czyli liczy, pamięci operacyjnej (chwilowej, na czas operacji) oraz pamięci trwałej. Przez pamięć rozumiemy zbiór zapisów na pewnym nośniku materialnym, taki lub inny, stosownie do tego, co w daną maszynę sami wpiszemy. Proces wpisywania dokonuje się zawsze w czasie skończonym, więc choćby z tego względu nie można by pomieścić nieskończenie wielu informacji, by dorównać w tym względzie maszynie organicznej (w Twoim rozumieniu). To samo dotyczy pojemności pamięci i procesora. Co się natomiast tyczy maszyn organicznych, to wpisywanie informacji w ich procesory i pamięci (a raczej ich jakieś odpowiedniki) pokrywa się co najmniej ze znanym nam czasem trwania ewolucji organizmów, co oznacza miliardy lat. Tyle ogarnia nasz obecny horyzont naukowy. Czy przed tymi miliardami były jeszcze inne miliardy dokonywania się w kosmosie procesów przetwarzania informacji? Nie wiemy.
LIB. Chcesz pewnie znać moją odpowiedź, która by wynikała z przesłanek metafizycznych. Trudno mi o nią odrazu, bo w moich czasach nie było zgoła tej perspektywy ewolucjonistycznej. Być mo-
Poglądy Leibniza w sprawie sztucznej inteligencji
139
że, po namyśle, odpowiedziałbym twierdząco, mianowicie, że ewolucja kosmosu jest to odwieczny proces przetwarzania informacji.
BIL. Idźmy dalej w uświadamianiu, dlaczego nie dysponujemy informacją nieskończoną, którą można by zapisać w komputerze. Mianowicie, istnieją ograniczenia biorące ze sposobu zbierania informacji o świecie fizycznym. Musimy do tego celu posługiwać się narzędziami określonej wielkości, a te przy badaniu obiektów bardzo małych wywierają na nie oddziaływania, których by nie było, gdyby nie poddano ich badaniu (tylko umysł niematerialny mógłby być wolny od takich ograniczeń obserwacji). Tak więc sam proces badania uniemożliwia poznanie, jakie są stany tych mikroskopijnych obiektów same w sobie. A zatem musi się zatrzymać na pewnym poziomie złożoności, miast posuwać się w nieskończoność.
LIB. To mi przemawia do przekonania. Ale w naszych czasach nikt na to nie wpadł. Rozumiem, że to, co mówisz, ma się do problemu możliwości komputerów w ten sposób, że skoro istnieją zagadnienia nierozstrzygalne dla ludzi, to są one nierozstrzygalne także dla komputerów. To jednak nie świadczy o wyższości ludzi nad komputerami. Może jedne i drugie maj aten sam zakres ograniczeń?
BIL. W moim przekonaniu, komputery ustępują organizmom z tego choćby względu, że organizmy jako maszyny po części analogowe mogą adekwatnie odwzorowywać wielkości występujące w przyrodzie nawet wtedy, gdy są to wielkości z nieskończoną sekwencją liczb po przecinku. Natomiast zapis cyfrowy może je wyrazić tylko w przybliżeniu. To nie przeszkadza, gdy w „odciętym" fragmencie danej sekwencji znajdują się pozycje nie mające wpływu na dane zjawisko, a więc dające się zbagatelizować. Nie zawsze jednak tak będzie.
LIB. To dlaczego nie budujecie maszyn analogowych?
BIL. Próbowano, ale z pewnych względów technicznych nie zdały one egzaminu. Stąd nawet te zjawiska, które zapisywano dawniej analogowo, jak dźwięki czy barwy, zapisuje się obecnie cyfrowo.
LIB. To chyba nie zamyka sprawy.
BIL. Oczywiście. Niektórzy uważają, że co jest nieosiągalne dziś, stanie się osiągalne w wyniku dalszego rozwoju nauki i techniki.
140 Witold Marciszewski
Może dojdziemy do konstruowania maszyn o zaletach zarazem cyfrowych i analogowych.
- LIB. A jak się zapowiada ten ciąg dalszy?
-BIL. W kierunku biotechnologii informatycznej. To znaczy tworzenia organizmów, którymi będziemy potrafili sterować dzięki manipulowaniu informacją oraz korzystać z ich kolosalnych możliwości przetwarzania informacji.
LIB. Czy myślicie wytwarzać je od początku, czy w wyniku przekształcania organizmów już istniejących? To pierwsze jest -moim zdaniem - niemożliwe, ponieważ wymaga uwzględniania nieskończonego zasobu informacji. A tego nie potrafi umysł o mocy tylko skończonej.
BIL. To jest właśnie pytanie. Nie ma odpowiedzi, która mogłaby się oprzeć na zdobytym dotąd doświadczeniu. Toteż, aby jakimiś pytaniami uruchomić myślenie na te tematy, konieczne są hipotezy metafizyczne, jak ta Twoja o nieskończonej złożoności organizmów. Nawet, jeśli nie wiemy, czy jest ona prawdziwa, widzimy pożytek poznawczy w jej dyskutowaniu.
LIB. Dziękuję za dobre słowo. Ale mnie przede wszystkim interesuje, jak jest naprawdę. Jak myślisz, czy następne 300 lat wystarczy, żeby nabyć więcej jasności?
BIL. Niewątpliwie! Nauka i filozofia nie stoją w miejscu. Przeciwnie, wciąż nabierają przyspieszenia. A więc za 300 lat będziemy wiedzieć nieporównanie więcej, na ile się sprawdza Twoja metafizyczna wizja nieskończoności.
LIB. Do zobaczenia zatem za trzy wieki.