Henryk Sienkiewicz, Szkice węglem, czyli epopeja pod tytułem „Co się działo w Baraniej Głowie” - treść
rozdz. 1 w którym zabieramy znajomość z bohaterami i zaczynami się spodziewać, że coś więcej nastąpi
Kancelaria wójta gminy we wsi Barania Głowa: starszy wójt Franciszek Burak (mówi z mazurska) i młody pisarz gminny pan Zołzikiewicz. W pokoju było pełno much, szczególnie upodobały sobie wyperfumowaną głowę Zołzikiewicza. Odmawiał on pisania raportu do wójta, bo to zwykły chłop. Raport dotyczył przesłania bandośników (sezonowych robotników rolnych), którzy mają ukończone 18 lat, bo trzeba zrobić spis wojskowy. Wójt zakończył: bo jak tego nie uczynita, to dostanieta po łbie, czego sobie i wam życzę. Amen - bo tak mówił ksiądz. Zołzikiewicz poprawił to na styl urzędowy, który dla wójta brzmiał niemal religijnie. Pisarz taki był uczony, a dłubał w nosie.
Wójt musi uspokoić mieszkańców, by mniej pili i mniej bili się. Pisarz radzi pozbyć się Rzepy - np. zapisać go do wojska. W rzeczywistości chodzi pisarzowi o to, by Rzepowa została sama. Swojego syna wójt nie chce dać do wojska, nawet może go wykupić.
Zołzikiewicz uczył się w Osłowicach w powiecie osłowickim (tu gdzie Barania Głowa). Gdy miał 17 lat i był w drugiej klasie, wybuchło powstanie styczniowe i poszedł walczyć. Wprowadził w życie losy „Rinalda Rinaldiniego”, którego czytał pod ławką w szkole. Był odważny, przeskoczył płot, którego nigdy nawet koń nie przesadził. Ale potem dostał w plecy nahajką kozacką i rozmyślał liżąc rany. Doszedł do wniosku, że inteligencja powinna służyć głową, a nie plecami. A że wiedział dużo - o każdym w powiecie coś - to duże usługi oddał w czasie pacyfikacji. Szanowano go, by się czymś nie narazić. Nie odkłaniał się na „niech będzie pochwalony”, bo był przekonany, że dusza to para i basta. Poza tym czytał „Izabelę hiszpańską”, romans awanturniczy Breslauera, przez co był sceptyczny wobec duchowieństwa. Za „przysługi” tylko pieniądze chciał, nie zapłatę w naturze.
Pisarz nie lubił akademika, kuzyna państwa Skorabiewskich, do których przyjeżdżał on na lato, bał się jego kpin. Na posiedzeniu nazwał go nawet głupim. Ale pisarz nie miał nic na niego. Teraz poszedł do Rzepowej - 20-letniej, pięknej kobiety. Jej gospodarstwo było ubogie, ale czyste i zadbane. Pisarz obejmował ją i chciał całować, wyrywała się, a pomógł jej pies - ugryzł go w tyłek. W zemście powiedział jej, że wyśle jego męża w sołdaty.
rozdz. 2 Niektóre inne osoby i przykre widzenia
Rzepa był drwalem. Był silny i wytrzymały. Często śpiewał przy robocie. W karczmie lubił wypić i był skory do bitki. Gdy pan Skorabiewski był wójtem, Rzepie wszystko uchodziło płazem. Baby gadały, że Rzepa to jego syn, bo ma fantazję szlachecką. Ale to nieprawda, choć nikt nie znał ojca Rzepy. Tylko przed pisarzem czuł mores, bo w czasie powstania („zawierucha”) woził jakieś papiery, miał 15 lat.
Rzepowa powiedziała mu, że wezmą go do wojska, ale zataiła bałamuctwo pisarza, żeby mąż mu czegoś nie zrobił. Rzepa nie wierzył, bo miał gospodarstwo, żonę, dziecko, a i lata już nie te. Ale gdy wspomniał na papiery, stwierdził, że pójdzie pogadać z pisarzem.
Pisarz czuł się tak źle, że trzeba by pompatycznego stylu Hugo, by to opisać. Czytał „Izabelę...” i wydawało mu się, że jest rannym jenerałem u królowej Izy, swej kochanki. Ona chce mu opatrzyć rany, ale jak? - przecież są na tyłku! Obudził o z marzeń Rzepa i pies Kruczek. Rzepa położył rubla i chciał porozmawiać o brance, ale pisarz go wygonił.
rozdz. 3 Rozmyślania i eureka!
Rana zaogniła się, ale pisarz będzie żył, nie ma co płakać. ;) Lecząc rany, pisarz doszedł do wniosku, że jest osłem. Gdy na 4 dzień dostał nową maść z apteki, znalazł rozwiązanie!
rozdz. 4 który by można zatytułować: „Zwierz w sieci”
W knajpie ławnik Gomuła i Rzepa kłócili się o to, kto wygra wojnę - Francja czy Prusy. Rzepa dowodził, że Prusak jest chytry, a Gomuła, że Francuzom pomoże Turcja. Burak zaś rzekł, że najmocniejszy jest Giuseppe Garibaldi (włoski rewolucjonista, przywódca walk o wyzwolenie Włoch). W czasie powstania (6 lat temu) podobno był w Polsce, ale piwo w Warszawie mu nie posmakowało i wrócił. Francuzów znali ich ojcowie, podobno zawzięci na kobiety strasznie.
Przyszedł pisarz i potwierdził, że gospodarze dostaną bór (dotąd własność dworu), jeśli podpiszą prośbę wszyscy. Potem każdy musi swoją część płotem odgrodzić. Rzepa miał wstręt do podpisywania się nazwiskiem (jak każdy chłop), narzekał, że płot będzie droższy niż las. Ale na płot pieniądze przyśle rząd. Pisarz przeczytał jakiś dokument, którego pijany Rzepa nie rozumiał, nie widział, że wójt mrugał na ławnika. Szmul, karczmarz, był świadkiem, że Rzepa podpisał dobrowolnie. Potem zasnął i obudził się rano w karczmie.
Okazało się, że Rzepa podpisał, że będzie losowany do wojska zamiast syna wójta. Dostał za to pieniądze. Lamentował on i jego rodzina. Wyrzekał, że zaprzedali go jak Chrystusa.
rozdz. 5 w którym poznajemy ciało prawodawcze Baraniej Głowy i głównych jego przywódców
Na posiedzenie sądu gminnego szlachta nie przychodziła, bo prowadziła politykę angielską, tj. zasadę nieinterwencji (John Bigota). Gdy chcieli coś załatwić, dzień wcześniej zapraszali do siebie Zołzikiewicza. On się tym potem chwalił, ale u szlachty zachowywał się jakby było to dla niego normalne i obojętne. Nie bardzo do niego docierało, gdy go dyskretnie wypraszali z mieszkania. Zawsze dostawał wtedy jakiś banknot. I angażował się na posiedzeniu tylko w te „opłacone” sprawy.
Tylko jeden szlachcic, pan Floss z Małych Postępowic, bywał na posiedzeniach i uważał, że inteligencja powinna w nich brać udział. Chłopi twierdzili, że to nie wypada, a szlachta, że musi on być „czerwony” (czego dowodziło i nazwisko). Zołzikiewicza kiedyś uciszył, więc ten też go nie lubił. Poza tym nie był on szlachcicem rodowym, ale dorobkiewiczem. Floss kupił Kruchą Wolę, gdy usłyszał od Zołzikiewicza, że żaden z niego pan - wtedy dał sobie spokój z gminą. Gmina radziła więc na mocy baraniogłowskiego rozumu, nie zakłócanego wpływem inteligencji. Ufano w zdrowy chłopski rozum.
Głosowano nad naprawą gościńca do Osłowic. Padł pomysł, by go nie naprawiać, bo można jeździć przez łąkę pana Skorabiewskiego. Jego nie było, ale dzień wcześniej zapłacił on Zołzikiewiczowi, więc ten zaprotestował i poprawki nie przyjęto. Do sali wpadły dwa prosiaki i pobrudziły spodnie Zołzikiewicza, ale je wyrzucono.
Środa oskarżał Flossa, bo jego (Środy) woły najadły się koniczyny Flossa i padły. Środa co prawda woły wpuścił tam specjalnie, ale gdyby nie rosła na polu koniczyna, nic by się im nie stało. Floss musiał więc zapłacić odszkodowanie.
W gminie panował system więzienia celularnego (komórkowego) - więźniowie siedzieli w komórkach w chlewie wójta, każdy osobno, tylko z świnią. Kolejna sprawa dotyczyła Romea (Wach Rechnio) i Julii (Baśka Żabianka). Pracowali w jednym gospodarstwie, Julia zobaczyła go kiedyś z Jagną z dworu. Pobili się, gdy Romeo wrócił wcześniej z pola i domagał się jeść. Sąd nie dał się zwieść zgniłym prądom Zachodu (emancypacja), wiec pierwszy mówił Romeo. Dostali karę 24 godziny więzienia i oczywiście zapłatę na kancelarię po 1 srebrnym rublu. Zołzikiewicz zapisał, że mają dać po 50.
Na koniec wpadł Rzepa z żoną. Rzepowa opowiedziała, jak jej męża oszukali po pijanemu. Zołzikiewicz stwierdził, że picie to normalna rzecz przy zawieraniu transakcji. A on ma świadków. Zamknięto Rzepę w chlewiku na dwa dni, bo groził żonie w rozpaczy, że ją zabije, a dom spali, a do wojska nie pójdzie. Rzepa pieniądze od wójta rzucił na ziemię, ale do chlewika musieli go ciągnąć siłą.
rozdz. VI Imogena (bohaterka dramatu Szekspira „Cymbelin”, wzór wiernej żony)
Wyjaśnienie przekrętu Zołzikiewicza. Ubierał się on starannie, bo kochał się w Jadwidze Skorabiewskiej. Grywał nawet smętnie na harmonijce przy księżycu. Nie był jednak sentymentalny. Ze swą miłością zdradził się raz, gdy całował suszące się spódnice Jadwigi. Służąca doniosła, że pisarz nos w spódnice panienki wyciera, ale nikt temu nie uwierzył. Jadwiga jednak w ogóle nie zwracała na niego uwagi. Myślał, że coś się zmieni, gdy zostanie podrewizorem. Uczucie nie przeszkadzało mu w pielęgnowaniu apetytu na Rzepową, głównie dlatego, że opierała mu się.
Rzepowa szła na sumę do Wrzeciądzy, by prosić o radę wikarego Czyżyka. Kazanie było o średniowiecznej herezji katharów i o tym, by nie słuchać fałszywych mędrców, jak Voltaire, Condillac, Rousseau, Ochorowicz. Na koniec opisywał męki piekielne. Rzepowa nic nie rozumiała, ale pomyślała, że musi to być piękne, skoro ksiądz tak krzyczy. Najdonioślejszy moment to podniesienie i śpiew „Przed tak wielkim…” z towarzyszeniem dzwonów. Rzepowa padła na twarz i wydawało jej się, że aniołowie niosą ją do nieba. Wikary powiedział jej, że nieszczęście to kara za grzech pijaństwa i trzeba się powierzyć Bogu. Rzepowa odeszła w ciszy, ale płacz dusił ją za gardło.
rozdz. VII Imogena
Panna Jadwiga spacerowała z kuzynem, Wiktorem. Stanowili piękną parę. Znać w nich było życie, drążące nie tylko świat zewnętrzny, ale i świat myśli, pragnień, idei, marzeń. Wśród chłopów wyglądali jak z innej planety. Skakali po tematach, ale rozmowa była tylko pretekstem. Jadwiga dla wprawy zawracała w głowie kuzynowi, więc mówiła o poezji - o Elim (Asnyk), Ujejskim. Jadwiga wyznała, że zakochałaby się w Ujejskim, gdyby go znała; Wiktor odparł tragicznie, że na szczęście jest on żonaty, bo jego życie by się wtedy złamało. Jego ulubionym poetą jest Sowiński (radykalny późny romantyk). Doszli do dawnej ochronki (przedszkola), dziś składu na beczki z okowitą (woda życia = wódka).
Przechodzili koło domu Rzepowej, której historia zasmuciła panienkę. Wiktor rozchmurzył ją opowieścią o Kraszewskim. A Rzepowa postanowiła iść po wstawiennictwo do dworu.
rozdz. VIII Imogena
Niedziela. U Skoraboiewskiego byli księża i rewizor gorzelany Stołbicki. Jako sceptyk pokpiwał on ze starego księdza dziekana. Dziekan opowiadał jak za swych wikarych czasów był świadkiem bitwy. Nie mówił kto się bił i kiedy, a reszta zaśmiewała się do łez.
Rzepowa przyszła z dzieckiem prosić o zmiłowanie. Kazali jej czekać. W domu jedli, bawili się, panna grała na fortepianie. Przyszła noc, Rzepowa czekała. Ufała, że jej pomogą, bo jej matka była matką Jadwigi. Głodna była, ale nie śmiała prosić o nic. Dopiero gdy goście odjechali, przypomniała się. Skorabiewski nie mieszał się w sprawy gminy, radził jej więc pójść do naczelnika.
rozdz. IX Imogena
Rzepa po wyjściu z chlewika poszedł do karczmy, a potem pijany do Skorabiewskiego. Wyrzucono go za drzwi. Pił dalej, więc Rzepowa wybrała się do Osłowic, do naczelnika. Nikt nie chciał jej podwieźć. W Osłowicach przechodziła obok kościoła poreformackiego, pod którym siedział kaleka. Chciała mu dać grosz, miała 6, ale żebrak jej nie wydał. Ledwo znalazła powiat, a w środku było tyle sal, że nie wiedziała, gdzie wejść. Godzinę stała przy kasie, potem jeszcze długo błądziła, ale była uparta i cierpliwa - jak na chłopa przystało. W końcu wyszedł naczelnik w otoczeniu interesantów. Rzepowa padła na kolana, ale w wrażenia nie mogła się wysłowić, więc uznano ja za pijaną. Jadwiga wygłosiłaby zapewne natchniony monolog o przeciwności losu, który mógłby przekonać pozytywistów, że są idealne istoty na świecie. Ale Rzepowa po prostu cierpiała.
W drodze powrotnej spotkała pijanego chłopa, który chciał ją wciągnąć w żyto. Gdy uciekała, dostała kamieniem w głowę, ale biegła dalej, by ratować dziecko. Zatrzymała się dopiero po krzyżem. Zbierało się na burzę. Chciała choć dziecko dać do kabrioletu młodemu panu Gościeszyńskiemu, który nadjeżdżał z kobietą. Ale on tylko z niej zażartował i pojechał dalej. „Baby i ropuchy nawet siekierą nie zabijesz” - więc i ona szła dalej, choć łapała ją już gorączka. Złożyła dziecko pod brzozą płaczącą i sama upadła obok. Burza szalała. Herszek z Wrzeciądzy, który nie chciał jej wziąć na wóz, gdy szła do naczelnika, teraz zatrzymał się, gdy ją zauważył.
rozdz. X Zwycięstwo geniuszu
Rzepowa po dwóch dniach wstała z łóżka, bo dziecko było chore. Kumy je okadzały, kowalka zażegnywała chorobę sitem i czarną kurą. Dziecku pomogło, ale Rzepa wciąż pił. Zamiast zatroszczyć się o żonę, jeszcze wyrzekał, że prawie dziecko zabiła. Spojrzała na niego z takim wyrzutem, że zapłakał i poczuł, że jej nie wart jest. Ale ta zgoda nie trwała długo. Smutek ich kłócił, nie rozmawiali ze sobą. Rzepa poszedł do spowiedzi, rozgrzeszenie miał dostać na drugi dzień dopiero, ale wtedy poszedł już do karczmy i mówił, że jak Bóg go nie chce, to on duszę diabłu zaprzeda. Ludzie się od nich odwrócili.
Szmul poradził Rzepowej, by poszła do pisarza, bo on jeden może papier podrzeć. Pisarz wieczorem czytał „Tajemnice dworu tuileryjskiego” (powieść brukowa o dworze Napoleona III). Czytał jak poseł hiszp. całował Eugenię w pończochy. Przyszła Rzepowa...
rozdz. XI Skończona niedola
Rzepowa wróciła nocą, mąż czekał. Padła przed nim z płaczem - pisarz ją wykorzystał i wyrzucił. Rzepa zabił żonę siekierą, by skończyć jej niedolę. Potem podpalił dwór.
Epilog
Od narratora - Rzepa nie poszedłby do wojska, bo ugoda taka jak w karczmie nie była ważna. Chłopi się nie znają, inteligencja - dzięki neutralności - też nie. Więc pisarz - wielki człowiek - wygrał.
Rzepa nie zdążył zemścić się na Zołzikiewiczu, bo pożar postawił całą wioskę na nogi. Nadal jest pisarzem w Baraniej Głowie. Ma nadzieję na urząd sędziego. Przeczytał „Barbarę Ubryk” (skandal w klasztorze - zamurowanie obłąkanej zakonnicy) i spodziewa się, że Jadwiga wreszcie ściśnie mu rękę pod stołem…
THE END
4