Co kotek miał?-Maria Kownacka
Mały Jasio kotka
przy kominku spotkał.
Ukłonił się kapeluszem
— porozmawiać z kotkiem muszę:
— Miał kotek siostrę?
— Miau! ...
— Miał kotek pazurki ostre?
— Miau! ...
— Miał kotek mamę i tatę?
— Miau! ...
— Miał kotek na grzbiecie łatę?
— Miau! ...
I tak sobie przez godzinkę
rozmawiali przed kominkiem!
Czy to prawda?-Jan Brzechwa
Źle się w oliwie poczuły szprotki.
Cukier się martwił, że jest za słodki,
Czapla wzdychała: "Mam grube nogi",
Mól na suficie szukał podłogi.
Kreda się gryzła, że taka biała,
Krowa nad własnym mlekiem biadała,
Sól uważała, że nie jest słona,
Wąż biegł i wołał: "Nie mam ogona!"
Atrament płakał, że jest w żałobie,
Zegar rzekł stojąc: "Pójdę już sobie",
Ślimak zapewniał, że nie jest brzydki,
Woda jęknęła: "Zmokłam do nitki".
Wierzba zdębiała. Dąb się zaperzył,
Jeż się okocił, a kot najeżył.
Daktyle-
Danuta Wawiłow
Gdzie się podziały
moje daktyle?
Wyszedłem z domu
tylko na chwilę!
Wyszedłem z domu,
wracam po chwili,
patrzę —
o, rety!
Nie ma daktyli!
Gdzie się podziały
moje daktyle?
Może je zjadły
straszne goryle?
Z okropnym rykiem
do domu wpadły,
moje daktyle'
bezczelnie zjadły!
A te goryle
gdzie się podziały?
Czy je przepędził
króliczek mały?
Przyleciał w żółtym
aeroplanie,
sprawił gorylom
potężne lanie!
A ten króliczek?
Gdzie on się schował?
Może go w lesie
spotkała krowa
i ślub z nim wzięła,
a w zeszły piątek
sześć urodziła
królokrowiątek?
A gdzie ta krowa?
Kto mi odpowie?
Czy jest w Krakowie?
Czy w Ozorkowie?
Ponoć niedawno
widziały wilki,
jak kupowała
do włosów szpilki.
Wilki?
Przepraszam!
To były słonie!
Jeden nieduży,
w złotej koronie,
drugi kudłaty
i piegowaty,
wciąż tylko wisiał
na telefonie!
Do kogo dzwonił?
Może do kawki?
Ale jej w głowie
tylko szczypawki!
Nie dość, że głucha
i że kłamczucha,
jeszcze ma w szkole
cztery poprawki!
Z czego?
A nie wiem!
Spytam łasicy,
tej, co w dżinsowej
chodzi spódnicy
i gumę żuje,
i której wujek
zawsze daktyle
dla mnie kupuje!
Więc gdzie są w końcu
moje daktyle?
Czy je straszliwe
zjadły goryle?
Małe króliczki?
Czarne perliczki?
Wilki,
motylki
czy krokodyle?
A wy?
Przyznajcie się,
moi mili —
czyście tamtędy
nie przechodzili?
Czy to nie wasze
mądre kawały,
że te daktyle
wyparowały?
Nie?
Więc niech każdy
z was mi odpowie,
czemu mu rośnie
palma na głowie?
Dziwna rymowanka-Jerzy Ficowski
Pewien żarłok n i e n a ż a r t y
raz wygłodniał n i e na ż a r t y
i wywiesił szyld na p ł o c i e,
że ochotę ma na p ł o c i e.
Tutaj na brak r y b n a r z e k a,
bo daleko r y b n a r z e k a,
Więc się zgłosił pewien ż e b r a k
i rzekł żarłokowi, ż e b r a k
płoci, karpi oraz ś l e d z i,
ale rzeki pilnie ś l e d z i
i gdy tylko będzie w s t a n i e,
to o świcie z łóżka w s t a n i e,
po czym ruszy na P o m o r z e
i w zdobyciu ryb p o m o ż e...
Odtąd żarłok nasz j e d y n i e
zamiast smacznych ryb j e d y n i e.
Gęgał słoń-
Tadeusz Fangrat
Gęgał słoń,
gwizdał koń,
kwiczał żółw,
śpiewał wół
i robiło
każde zwierzę,
co do niego
nie należy.
A szkoda!
Dziesięcioro murzyniątek-Antoni Marianowicz
Dziesięcioro Murzyniątek
Figlowało ranną porą.
Jedno z nich ze śmiechu pękło
I zostało dziewięcioro.
Dziewięcioro do teatru
Poszło kiedyś zgrają całą.
Jedno tak się zagapiło,
Że ośmioro pozostało.
A z ośmiorga Murzyniątek
Wnet siedmioro było, bo się
Jedno całkiem przewierciło
Dłubiąc sobie palcem w nosie.
Tych siedmioro raz czytało
Bajki bardzo, bardzo nudne
I to szóste tak ziewało,
Że połknęło w mig to siódme.
Zaś sześciorgu do obiadu
Ktoś kiszoną dał kapustę,
Więc pięcioro pozostało,
Bo się zakwasiło szóste.
W chowanego się bawiła
Murzyniątek cała piątka.
Nigdy już nie znaleziono
Ukrytego Murzyniątka.
Czworo kąpiel brało w wannie,
Baraszkując że aż miło,
Pozostało tylko troje,
Bo się jedno wymydliło.
Z trojga małych Murzyniątek
Drugie grało na klarnecie
I tak strasznie fałszowało,
Ze nie zniosło tego trzecie.
Dwoje z nich zawędrowało
W pewien wiejski raz zakątek,
Lecz niestety gęś kopnęła
Przedostatnie z Murzyniątek.
A ostatnie Murzyniątko
Wzięło sobie żonkę małą
I w ten sposób z Murzyniątek
Żadne już nie pozostało.
Jaśniepaństwo Marcepaństwo-Magdalena Samozwaniec
Marcepan i Marcepani
Byli w sobie zakochani,
Marcepani Marcepanka
Całowała już od ranka.
"Miło żyć jest w twej kompanii —
Rzekł małżonek Marcepani —
Chociaż jesteś nieco stara,
Piękna z nas jest Marcepara".
"Marcepanie, myśmy starzy,
Więc nic złego się nie zdarzy,
Nikt nie będzie taki głupi,
Żeby stare stadło kupił,
Każdy woli kupić taniej
Funt karmelków, Marcepanie..."
Wtem tragedia niesłychana:
Ktoś zakupił Marcepana.
I na oczach Marcepani
Znikł Marcepan w łasej krtani.
Kitogon-
Stanisław Szydłowski
Kot ma ogon,
nie ma kity.
Gdyby kotu
ogon przytył,
przybyłby mu
nowy rys.
Miałby kitę
tak jak lis
Kapuściana głowa-
Aleksander Rymkiewicz
Odpowiedzcie mi, co myśli
kapuściana głowa?
Grzecznie się kapuście kłaniam,
ona — ani słowa.
O, kapusto, o, kapusto,
otwórz kapuściane usta.
Ona — nic a nic,
nie odczytam żadnych wzruszeń
z kapuścianych lic.
Rzeczywiście ta rozmowa
nieco jednokierunkowa.
Myślę: ta kapusta może
jest już stara i głuchawa,
innej kłaniam się na prawo,
może w lepszym jest humorze.
Inna głowa kapuściana
milczy także niby ściana,
może myśli: gadaj zdrów,
i udaje dziś niemowę,
albo to na grzędzie zmowa
wszystkich kapuścianych głów.
Tak czy owak, tak czy siak —
odpowiedzi ciągle brak.
Znów zaczynam, znów się kłaniam:
Moje kapuściane panie,
znam już sławnych wiele osób,
lecz pominąć was nie sposób,
więc wędrując tam i tędy
odwiedziłem wasze grzędy.
I uchylam kapelusza,
wokół kapuściana głusza,
nie uroni ani słowa
żadna kapuściana głowa.
Cóż za chłodne to przyjęcie,
myślę sobie już speszony,
czy wizyta w złym momencie
płyną wieści złe w te strony,
może grzędy plotki słyszą,
że już gdzieś kapustę kiszą?
Nagle obok stanął Cześ,
Czesia to rodzinna wieś,
i tak mówi: — Proszę pana,
to jest głowa kapuściana,
lepiej niech nie mówi słowa,
kto ma kapuścianą głowę.
Rzeczywiście, rzeczywiście,
cóż mądrego rzekną liście?
Kogo szuka żaba?-
Teresa Ferenc
Ryba szuka ryby,
krab kraba,
rak raka.
A żaba?
Zając zająca szuka,
dzik dzika,
jeleń jelonka
a królik królika.
Jeżyk mówi do jeża,
do kolczastego ojca:
wczoraj wiatr dla nas w sadzie
owoce postrącał.
Miś misiowej mamie
słodko do ucha szepcze:
coś by się jeszcze zjadło,
może miodu troszeczkę?
Ryba szuka wciąż ryby,
krab kraba,
rak raka.
A żaba?
Kopnięta piłka-Magdalena Samozwaniec
Śmieli się chłopcy w piłkę grając:
"Nie czmychnie piłka, bo nie zając!"
Sił na boisku nie szczędzili:
Kopnęli piłkę w pewnej chwili
Tak, że się szybko wzbiła w górę,
Przepadła pośród szarych chmurek
I — wierzcie mi, że to nie farsa!
Doszybowała aż do Marsa!
Patrzy: a tu różowe krzaki,
Ptaki czerwone niby maki,
Pąsowe drzewa, krwawe liście
I ziemia ruda oczywiście.
Amarantowe góry w dali —
Wszystko się w krąg czerwienią pali!
Zwierzęta zaś zazwyczaj rude —
Lis i wiewiórka, dziwnym cudem
Nie rude tu są, lecz zielone,
Z zieloną sierścią i ogonem.
Piłka rozgląda się zdumiona
I też z wrażenia jest czerwona.
Nagle — z różowych gęstych krzaków
Wyszło wprost na nią dwóch chłopaków;
Obaj z marsową kroczą miną,
Tak jak przystało Marsa synom!
Każdy ma z tyłu ogon długi,
Nos jak dziób sowy lub papugi,
U palców krzywe tkwią pazury,
Skóra zaś ma kolor purpury.
Najzwyczajniejsze z nich chłopaki,
Tylko że skrzeczą niby ptaki.
Tryska z nich werwa oraz zdrowie,
Choć rogi mają dwa na głowie
I róg na czole sterczy trzeci,
To przecież zwykłe są z nich dzieci.
Sportową widać mają żyłkę,
Dalejże obaj kopać piłkę!
Sił w tej zabawie nie szczędzili:
Kopnęli piłkę w pewnej chwili
Tak, że się szybko wzbiła w górę,
Przepadła wśród beżowych chmurek
I (ugodzona przez nich w ciemię)
Poszybowała znów na Ziemię.
Spadła i rzekła krótko: "Kwita!
Nie chcę być więcej w ciemię bita,
Dość mam już przygód i zabawy!"
Do dziś spoczywa więc wśród trawy
Bez ruchu, milcząc, niby śnięta.
Chłopcy z niej drwią, że jest "kopnięta"!
Krasnalek-Czesław Janczarski
Krasnalek malutki
mieszka pod podłogą.
Zbiera okruszyny
za stołową nogą.
A dla kogo krasnal
zbiera okruszyny?
Powiem wam w sekrecie:
dla mysiej rodziny.
Król jamników-Wanda Chotomska
Martwił się Król Jamników, martwił się biedak
głęboko —
dlaczego do innych królów mówi się Wasza
Wysokość,
Aż wreszcie tupnął nogą i kazał swoim sługom,
aby do niego odtąd mówili: Wasza Długość...
Łyżka i widelec-Tadeusz Śliwiak
—Siostra łyżka,
brat widelec —
ona gruba,
on chudzielec.
Nie przybywał nic na wadze.
Rzekła łyżka:
— Ja ci radzę,
zupki jedz,
bo z zup się tyje.
Popatrz jaką ty masz szyję!
Wszystkie ci wystają kości.
Długo tak zamierzasz pościć?
— Nie chcę zup,
bo ich nie znoszę.
Jedz je sama,
bardzo proszę!
Dość już twego mam gadania.
Ja jem tylko drugie dania!
Małpi pomysł-Magdalena Samozwaniec
Przez dżunglę biegł raz żywo
Lew ze wspaniałą grzywą,
Wtem małpa na drzewie zagradza mu drogę.
"Psiakrew!"
Zaklął brzydko lew,
"Cóż to? Przejść nie mogę?"
"Każde zwierzę z grzywą płaci tutaj grzywnę" -
Rzekła małpa. — "Pięć złotych, ceny u nas sztywne
Zaś żyrafy, bawoły i bawole krowy
Płacą tu kopytkowe — dwa złote od głowy!"
Niebieskie niebo-Anna Przemyska
Jakie jest niebo?
— Niebieskie.
Jakie są chabry?
— Chabrowe.
Czy królik
ma dzieci królewskie?
Czy nosi
w koronie głowę?
Jak leci strzała?
— Strzeliście.
Jak świeci promień?
— Promiennie.
Wiatr strąca
liściaste liście,
a strumień
płynie — strumiennie.
Nos-Zbigniew Lengren
Ludzie do mnie się nie garną,
bo urodę mam fatalną.
Nikt nie powie do mnie "kotku",
nie da mleka mi na spodku,
nie pogłaszcze, nie popieści,
nie napisze o mnie wierszy,
nie chce także nikt z grafików
namalować mnie w "Świerszczyku"
Taki już mój smutny los...
A dlaczego? Przez mój nos.
Zbyt zadarty i za duży,
do niczego mi nie służy —
ani wącham nim, ni wdycham,
ani sapię, ani kicham,
ani trąbię, ani jem...
Może straszę? Czy ja wiem?
Może jednak to ozdoba?
Może komuś się podoba
i też taki chciałby mieć?
A czy ja mu bronię chcieć?
Może to urody wzorzec?
Może modne stanie to się?
Mnie samemu trudno orzec,
mam to w nosie.
N o s o r o ż e c
Pałac króla Pippina-Ludwik Jerzy Kern
Pałac wybudował król Pippin, o rany!
Z ciastek i ciasteczek ten pałac miał ściany.
Wszystkie drzwi i furtki to były pierniki,
W oknach zamiast szybek tkwiły naleśniki.
Panna fontanna-Wanda Chotomska
W Płakowicach jednej pannie
łzy kapały bezustannie.
Jak zaczęła płakać w środę,
napłakała cały spodek.
Do południa już we czwartek
napełniła łzami kwartę.
W piątek dzbanek oraz miskę,
a w sobotę beczki wszystkie.
Tak szlochała przy niedzieli,
że sąsiedzi potruchleli
i uciekli wielką łodzią
przed grożącą im powodzią.
Raz, dwa, trzy —Włodzimierz Scisłowski
Raz, dwa, trzy —
lew jest zły!
Cztery, pięć, sześć! —
Może cię zjeść!
Siedem, osiem, dziewięć!
Nic o lwie już nie wiem.
Lecz baw się wesoło,
bo lew siedzi w ZOO!
Rękawica-Czesław Janczarski
Zgubił Janek
rękawicę,
gdy przechodził
przez ulicę.
Leży rękawica
i martwi się szczerze:
"Biedny Janek marznie,
a ja tutaj leżę..."
O smokach-Teresa Ferenc
Gdzie są smoki?
Przecież były.
W Wiśle się nie potopiły.
Daję słowo —
jeden żyje,
w każde lato
pod Wawelem
wodę pije.
Co je?
Tego nie wiem.
Może w czarne,
gęste noce
zrywa w sadach
z drzew owoce?
Pietruszkami może żyje?
Ale jest
— tak sobie myślę —
bo ubywa
wody w Wiśle.
Spotkał kucharz krokodyla- Tadeusz Śliwiak
Spotkał kucharz krokodyla,
spytał: — Czym pan się posila?
Co pan jada wcześnie rano?
Ryż czy serek ze śmietaną?
Bułkę z masłem, mleko zsiadłe?
Powiedz, proszę, czy odgadłem?
Wiem, pan woli na śniadanie
pewnie jakieś rybie danie.
Pstrągi, karpie lub łososie,
czy też śledzie w własnym sosie?
Lubi zjeść pan, mam nadzieję,
lecz rozmowny to pan nie jest.
Na to krokodyl w uśmiechu
pokazał mu swoje kły
i rzekł:
— Najchętniej to jadam
takich gadułów jak ty.
Rozmowa ze ślimakiem-Jerzy Ficowski
— Ślimak, ślimak, pokaż rogi!
Dam ci sera na pierogi.
— Jak rozmawiasz ze smakoszem?
Ja pierogów wprost nie znoszę!
— Ślimak, ślimak, pokaż no się!
Dam ci karpia w szarym sosie.
— A to głupia propozycja!
Wiedz, że z ryb nie jadam nic ja.
— Ślimak, ślimak, wyjrzyj wreszcie!
Dam ci knedli w pulchnym cieście.
— Ludzie może by i zjedli,
lecz ja, ślimak, nie tknę knedli!
— Ślimak, ślimak, nie bądź osłem!
Liść sałaty ci przyniosłem.
— Oto jest mój przysmak wielki!
Już wychylam się z muszelki!
Śpiew butków-Stanisław Młodożeniec
Gdy nazajutrz, jak i co dzień,
z tornistrami śpieszy młodzież
— tup - tup, tup - tup, tup - tup, tup -
suchusieńki śpiewa but.
— Tup - tup, tup - tup po kamykach
śpiewa bucik do trzewika,
— tup - tup, tup- tup, tup - tup, tup -
uszom miło od tych nut,
WE — SO — ŁO!
Tadek Dyszel, Franek Koło
przystanęli tuż przed szkołą,
patrzą radzi, rezolutni,
jak im glancem lśnią się butki.
Ucieszeni ręce trą —
wpada na nich Turkot Roch.
Stoją razem cała trójka
z błyskiem w oczach, w lśniących butkach,
obok butków tupot niemy:
— Tup - tup, tup - tup
DZIĘ - KU - JE - MY!
DZIĘ - KU - JE - MY!
DZIĘ - KU - JE - MY!
Taka śmieszna historyjka
-Tadeusz Fangrat
Taka śmieszna historyjka:
świnka nie umyła ryjka,
koń nie strząsnął sieczki z pyska,
indor błotem się opryskał,
jamnik nie wylizał skóry,
brudne piórka miały kury,
kot nie umył wąsów łapką.
Zdziś wyczyścił buty czapką.
Gdzie to było? Kto odpowie?
Ja to wiem, ale nie powiem.
Wyliczanka-
Stanisław Grochowiak
Tutaj łąka, tam biedronka —
idzie niebem śpiew skowronka.
Za słowikiem stoją bzy.
Będziesz ty!
Ale słoty poprzez płoty
niosą ciemnych chmur namioty,
nad bajorem mgła.
Będę ja?
Noc katula się po niebie,
lis za kretem dróżki grzebie,
ma na łapkach szron.
Kto to będzie?
On!
ZEGAREK
"Jak się zegarkowi powodzi?"
"Owszem, niczego chodzi".
"Podobno spieszy się o trzy minuty?"
"Owszem. Jest trochę zepsuty".
Zegarek w duchu klnie,
Bardzo mu to nie w smak,
Chciałby powiedzieć: "Nie!"
A mówi: "Tak-tak, tak-tak, tak-tak".
"Pan jakoś dziś niewesoły?"
"„Bo się spóźniłem do szkoły".
"Nie wiedział pan, która godzina?
Czyżby pękła sprężyna?"
Zegarek w duchu klnie,
Bardzo mu to nie w smak,
Chciałby powiedzieć: "Nie!"
A mówi: "Tak-tak, tak-tak, tak-tak".
"Jakiej to marki zegarek?"
"Ja nie wiem. Tyle jest marek..."
"To zwykła tandeta, panie,
Za chwilę na pewno stanie!"
Zegarek w duchu klnie,
Bardzo mu to nie w smak,
Chciałby powiedzieć: "Nie!"
A mówi: "Tak-tak, tak-tak, tak-tak".
Wesołe i smutne okrzyki-Jan Huszcza
Tam na wróble stoi strach.
Ach, ach!
Jaki duży wyrósł groch.
Och, och!
Ty, wietrzyku, liśćmi chwiej.
Hej, hej!
Heli dobrze w szkole szło.
Ho, ho!
Znów od rana w kuźni ruch.
Buch, buch!
Płaksa nie wie, czego chce.
Eee!
Drzemią kury w cieniu lip.
Cip, cip!
Przeskoczymy przez ten kloc.
Hoc, hoc!
Przemknął zając w poprzek bruzd.
Szust, szust!
Traktor na zakręcie znikł.
Pyk, pyk!
Krówki, w polu mokną w dżdżu.
Mu, mu!
Znowu rozlał mi się klej.
Ojej!
Deszcz załzawia oczka szyb.
Chlip, chlip!
Poszedł kaczki zwołać Jaś.
Taś, taś!
Nie wrzeszcz, bo to ledwie świt.
Cyt, cyt!
Wrona też swój okrzyk ma.
Kra, kra!
Jurek Władka zgubił trop.
Hop, hop!
Od niedzieli zima zła.
Hu, ha!
Do snu nucą kotki dwa.
Aaa!
Jest okrzyków tyle, że
mnie wystarczą właśnie te.
Komu mało, takich znam,
ten niech coś wymyśli sam!
Talerz-Jan Brzechwa
Kto zgłębi z was, jak należy,
Czy talerz stoi, czy leży?
Odrzecze stół: — Drodzy moi,
Kto nie ma nóg, ten nie stoi.
Urażać nie chcę talerzy,
Lecz talerz na stole leży.
Zawołała karafka: — Ależ,
Ja nie wiem, czy stoi talerz,
Znam za to zwyczaje swoje:
Choć nie mam nóg, jednak stoję!
Chleb rzekł: — To rzeczy nienowe,
Zadzierasz, karafko, głowę.
— O, właśnie — karafka brzęknie -
Mieć głowę to już jest pięknie,
Gdzie szyjka jest, tam i głowa
I stąd postawa pionowa.
A ty spójrz, proszę, na siebie.
Ty leżysz! Rozumiesz, chlebie?
Tu ostro zgrzytnęły noże:
— Stoi, kto leżeć nie może,
A chwalić się tym nie trzeba,
Nie trzeba zwłaszcza kpić z chleba!
Talerze tylko milczały,
Milczały, bo nie wiedziały,
Co o tym sądzić należy:
Czy talerz stoi, czy leży?
I czy jest jakaś zasada,
Którą stosować wypada?
A goście siedli do stołu,
Każdy zjadł talerz rosołu,
Następnie talerz bigosu,
Lecz żaden nie zabrał głosu,
Jak rzecz rozsądzić należy:
Czy talerz stoi, czy leży?