Kim Lawrence
Hiszpan w Londynie
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Mamo, proszę, musisz odpocząć — nalegał Raul Carreras, łagodnie popychając
matkę z powrotem na poduszki.
Niepokoiła go jej bladość. Zresztą nie było się, czemu dziwić: dopiero, co
straciła męŜa, a zaraz potem starszego syna. Kraul obawiał się, Ŝe tego, co stało
się dziś w nocy, matka moŜe juŜ nie prze trzymać.
— Nie chcę odpoczywać! — Krzyknęła Aria Carreras z irytacją, podrywając
się, Ŝeby wstać. — Nie traktuj mnie jak dziecko. Uprowadzono moje wnuki!
Jeden Bóg wie, gdzie teraz mogą być. MoŜe nawet juŜ nie Ŝyją! A ty chcesz,
Ŝebym odpoczywała? — Jej głos wzniósł się do najwyŜszych tonów, w oczach
zabłysły łzy.
Twarz Raula stęŜała. Teraz nie mógł w Ŝaden sposób ulŜyć matce w bólu, ale
pewnego dnia, przysiągł sobie, ktoś za to zapłaci!
— Po pierwsze, nie wiemy na pewno, czy dzieci zostały porwane...
— Ale uwaŜasz, Ŝe tak, prawda? Gdyby tylko twój oj ciec tu był! On
wiedziałby, co zrobić. Zresztą gdyby tu był, w ogóle by do tego nie doszło. Nie
pozwoliłby na to!
Uniosła wzrok i dojrzała spazm bólu na twarzy syna. Poczuła wyrzuty sumienia.
Raul tak rzadko pozwalał sobie na okazanie uczuć. Przez to wszyscy
— nawet ku swojemu wstydowi ona sama - zapominali, Ŝe przecieŜ on teŜ nie
jest ich pozbawiony.
Wzięła go za rękę.
— Przepraszam, to nie było uczciwe. Zrobiłeś wszystko, co moŜna, by
wzmocnić nasz system obrony.
Raul uścisnął jej rękę i uśmiechnął się ponuro. Jak się okazało, te ulepszenia na
nic się nie zdały. Ktoś uprowadził dzieci, a alarm milczał.
To tyle, jeśli chodzi o najnowszą technikę!
— Jednak gdyby twój ojciec jeszcze tu z nami był, juŜ krzyczałby na
wszystkich, stawiał policję na baczność, aŜ w końcu doprowadziłby do
dyplomatycznego incydentu!
— Co najmniej — zgodził się Raul, a jego czarne oczy rozjaśniły się na moment
uśmiechem. — Ale teraz musisz mi zaufać, Ŝe zrobię wszystko, co musi być
zrobione. Sprowadzę z powrotem Katerinę i Antonia. I ty o tym wiesz.
Gdyby ktoś inny dawał jej taką obietnicę, pomyślałaby, Ŝe po prostu chce ją
uspokoić. Ale Raul był jednym z tych rzadkich ludzi, którzy nigdy nie
obiecywali czegoś, czego nie potrafiliby spełnić.
— Wiem — przyznała i mimo wszystko troszeczkę się uspokoiła.
— Więc weźmiesz ten proszek na sen, który dał ci lekarz?
Aria westchnęła i uśmiechnęła się Ŝałośnie.
— Jeśli naprawdę muszę...
Raul pocałował ją w oba policzki i obiecał, Ŝe przyjdzie do niej, gdy tylko
czegoś się dowie.
Gdy spokojnym krokiem wrócił do salonu, detektyw, Pritchard przerwał
rozmowę z policjantką, z którą został wyznaczony do śledztwa w tej sprawie, i
popatrzył na niego ze współczuciem. Ale stryj porwanych dzieci całkowicie nad
sobą panował. W odróŜnieniu od reszty domowników, nie był ubrany do snu.
Miał na sobie ciemny, elegancko skrojony garnitur i koszulę. Jedynym
ustępstwem na rzecz późnej pory był rozluźniony węzeł krawata.
— Jak się czuje pani Carreras? — Spytał troskliwie detektyw.
— Lekarz dał jej lekarstwo na sen.
Ich spojrzenia spotkały się i detektyw opuścił rękę, którą juŜ podnosiłby w
pocieszającym geście połoŜyć na ramieniu Raula.
Detektyw Pritchard miał juŜ w Ŝyciu do czynienia z wieloma przypadkami
kidnapingu i umiał sobie radzić z rodzinami odchodzącymi od zmysłów z
niepokoju. Wiedział, co w takich przypadkach mówić, ale tym razem było jasne,
Ŝe wyrazy współ czucia nie tylko będą nie na miejscu, lecz takŜe wybitnie
niepoŜądane.
Oczywiście nie wszyscy reagują jednakowo, ale nigdy jeszcze nie widział kogoś
tak opanowanego jak ten męŜczyzna. Po jego zachowaniu trudno było poznać,
jakie są jego uczucia, a nawet czy w ogóle jakieś ma.
— No, więc, co teraz robimy? — Spytał Raul.
— Istnieją ustalone procedury, proszę pana.
Po raz pierwszy Raul okazał frustrację. NiemoŜność zrobienia czegokolwiek
powodowała, Ŝe, czul się tak, jakby zaraz miał wybuchnąć.
Jednak musi się opanować. Nie moŜe sobie w tej chwili pozwolić na uleganie
złości czy strachowi. Musi zachować kontrolę nie tylko nad sytuacją, lecz takŜe
nad sobą.
— Jest pan zawodowcem i zastosuję się do pana sugestii.., Jak długo, moim
zdaniem, będą one słuŜyły sprawie moich bratanków — powiedział z zimnym
uśmiechem?
— Czy to pan odkrył, Ŝe dzieci nie ma?
— Tak. Zaglądam do nich przed pójściem spać.
— Raul konwulsyjnie przełknął ślinę, jego oczy pociemniały.
Doznał pan szoku — stwierdził detektyw ze współczuciem.
— Tak. Ilu było porywaczy? Co pokazują taśmy z kamer?
Bruzda na czole Raula pogłębiła się, gdy zobaczył, jak twarz detektywa
pochmurnieje.
— Jest z tym jakiś kłopot? — Spytał. Taśmy są czyste.
— Nic na nich nie ma?! — Wykrzyknął Raul.
Detektyw skinął głową.
— Por Dios! — Syknął Raul.
- W przypadkach takich jak ten musimy brać pod uwagę, Ŝe porywacze mogli
mieć wspólnika w domu.
— Rozumiem. MoŜe pan przesłuchać personel,
Ale wszyscy oni cieszą się moim absolutnym zaufaniem— oznajmił Raul. — Są
całkowicie lojalni wobec naszej rodziny.
Detektyw był zbyt wytrawnym dyplomatą, by powiedzieć, Ŝe w obecnych
czasach taka wiara świadczy o zwykłej naiwności.
— Pański system ochrony jest skomputeryzowany — zaczął, zmieniając temat
— i obawiam się, Ŝe ktoś przy nim manipulował.
— Powiedziano mi, Ŝe jest odporny na wszelkie ataki — parsknął Raul.
— Z mojego doświadczenia wynika, Ŝe nie istnieją systemy odporne na
wszystko, proszę pana. I obawiam się, Ŝe ci ludzie nie są amatorami. Mamy do
czynienia ze sprawcami, którzy dokładnie wie dzieli, co robią.
Nastała chwila ciszy. Policjant czuł na sobie badawczy wzrok Carrerasa.
— A pan wie, co pan robi?
JeŜeli da niewłaściwą odpowiedź na to pogardliwe pytanie, moŜe się poŜegnać z
nadzieją na współpracę. A w tej chwili ostatnie, czego potrzebo wał, to
prywatna armia zatrudniona przez tego rekina finansów.
— A więc, ja...
Carreras uniósł rękę.
— Nie interesuje mnie skromność —wyjaśnił cierpko. — Interesuje mnie
wyłącznie kompetentna robota.
— Jestem dobry w swojej pracy.
Raul skinął głową.
— Doskonale. Więc co teraz robimy?
— Czekamy na wiadomość od porywaczy. Oczywiście załoŜyliśmy podsłuch na
liniach telefonicznych, ale... — Wzruszył ramionami.
— Sam pan powiedział, Ŝe ci ludzie wiedzą, co robią — wszedł mu w słowo
Raul.
— Ludzie popełniają błędy. Zakładam, Ŝe pan nie będzie miał trudności
finansowych, jeŜeli zaŜądają okupu?
— Zrobię, co trzeba, oczywiście w ramach prawa.
Ta ironia zmartwiła detektywa.
— Musiałem to sprawdzić. Panie Carreras, proszę nie tracić nadziei ani nie robić
ni pochopnie. — Pritchard, wnikliwy znawca ludzkiej natury, juŜ po kilku
minutach rozmowy wiedział, Ŝe Raul Carreras w razie potrzeby nie będzie się
wahał przed nagięciem prawa do swoich potrzeb. — Naprawdę istnieje wielka
szansa, Ŝe odzyskamy dzieci.
— A ludzie odpowiedzialni za ich uprowadzenie zostaną ukarani.
Policjant, ku własnemu zdziwieniu, poczuł przez sekundę litość dla porywaczy.
Och mój BoŜe, za atakowali niewłaściwego człowieka. Mimo Ŝe na ten temat
nie padło ani jedno słowo, wiedział, Ŝe Raul Carreras nie spocznie, póki nie
wytropi osób, które skrzywdziły jego rodzinę, nawet gdyby miało mu to zająć
resztę Ŝycia.
Antonio nie sprawiał kłopotu. Zmęczony chłopczyk padł na cieple jeszcze łóŜko
i natychmiast zasnął Natomiast uspokojenie Kateriny zajęło Nell dobrą godzinę.
Dopiero wtedy mogła zatelefonować
Bez wymyśleń rozhisteryzowanej nastolatki i bez jej gróźb, Ŝe znów ucieknie.
Jednak Katerina do pewnego stopnia miała rację.
Z jej tyrady jasno wynikało, Ŝe Raut Carreras, stryj, który został opiekunem
dzieci po śmierci ich ojca w zeszłym miesiącu, traktował swoich podopiecznych
z delikatnością buldoŜera.
BoŜe, jakim głupcem jest ten człowiek, pomyślała Nell pogardliwie, gdy
Katerina relacjonowała pewien incydent z zeszłego tygodnia. JuŜ samo to, Ŝe
siłą wyciągnął ją ze spotkania z koleŜankami i kolegami było złe, ale jeszcze
gorsze było to, Ŝe w ich obecności kazał jej zmyć makijaŜ, mówiąc, Ŝe wygląda
w nim śmiesznie.
Takie władcze i nieczułe zachowanie, zastanawiała się Nell, mogło być celowe.
MoŜe Raul chciał doprowadzić do buntu nastolatkę, która do tej pory była
traktowana o wiele większą wyrozumiałością?
Jednak z drugiej strony Nell zdawała sobie sprawę, jaki niepokój musiało
wzbudzić w domu Carrerasa zniknięcie dzieci.
— Mówiłaś, Ŝe macie wszędzie kamery bezpieczeństwa. Na pewno ktoś musiał
zauwaŜyć, Ŝe wychodzicie?
— Pomajstrowałam przy nich — wyjaśniła Katerina, wzruszając ramionami —
To było dziecinnie proste. Ale nie przejmuj się, system nie działał tylko przez tę
chwilę, kiedy wychodziliśmy. Teraz srebra rodzinne są znów bezpieczne.
— Jestem pewna, Ŝe bardziej troszczą się o was niŜ o srebra.
— Tak sądzisz — wycedziła Katerina cynicznie.
— Na pewno są chorzy ze zmartwienia.
— Co, mnie to obchodzi!
— Kate, na pewno tak nie myślisz.
— No dobrze, ale oni nie są moją rodziną — parsknęła Katerina, bazgrząc na
kartce numer telefonu. Ty jesteś bardziej moją rodziną niŜ oni. Nigdy nie mieli
czasu dla taty, bo oŜenił się nie po ich myśli. Ani razu, nawet, gdy mama była
chora, nie skontaktowali się z nim.
— Ale, nie powinnaś mieć do nich o to Ŝalu. Twój tato nie miał, prawda?
Katerina uśmiechnęła się przez łzy.
— Tato nigdy nie gniewał się długo.
A juŜ zwłaszcza na córkę, której pobłaŜał w sposób wołający o pomstę do nieba,
pomyślała Nell, podając Katerinie chusteczkę. Dziewczyna mniej wraŜliwa
mogłaby wyjść z tego rozpuszczona jak dziadowski bicz, pomyślała z czułością,
przytulając ją na chwilę.
— I chciałby, Ŝebyś ty teŜ się nie złościła. Zresztą stryj był bardzo młody, gdy
twój tato walczył z rodziną, więc mógł w ogóle nie być w to wmieszany —
przekonywała Nell, starając się nie myśleć o własnej opinii na ten temat —
MoŜe warto byłoby dać mu szansę? To, co teraz się dzieje, jest całkiem nowym
doświadczeniem dla was wszystkich.
— MoŜe, ale moŜe on nie powinien uczyć mnie hiszpańskiego.
Słysząc tę dziecinną skargę, Nell się roześmiała.
— To nie wydaje się nierozsądne, Kate. PrzecieŜ jesteś pół -Hiszpanką i twój
tato zawsze bardzo Ŝałował, Ŝe nie jesteś dwujęzyczna.
— No, moŜe i tak. Ale co powiesz o jego pomyśle, Ŝeby wysłać Antonia do
jakiejś szpanerskiej szkoły z internatem? Twoim zdaniem to rozsądne?
— Katerina aŜ zachłysnęła się triumfem, widząc oburzenie Nell — Antonio
mnie potrzebuje! — Nagle w jej oczach ukazały się łzy — Gdy do nich
zadzwonisz, powiedz, Ŝe nie wrócimy — krzyknęła drŜącym głosem i uciekła
do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.
Nell czuła się całkowicie bezradna, słuchając jej rozpaczliwego szlochu. Ze
smutkiem wybrała numer, który dziewczyna jej podała. JeŜeli jest coś, co moŜe
zrobić, by pomóc dzieciom Javiera, zrobi to bez wahania, zdecydowała,
prostując szczupłe ramiona.
— Halo, przepraszam, Ŝe dzwonię o tak późnej porze, ale czy mogłabym
rozmawiać z panią Carreras — Nell uznała, Ŝe moŜe babcia rozpatrzy sprawę
Kateriny z większą sympatią niŜ jej stryj. Bo przecieŜ to nie miało nic
wspólnego z faktem, Ŝe wolała nie rozmawiać z męŜczyzną, który nawiedzał ją
w snach, prawda?
— Nie rozmawiaj z nią — krzyknęła Katerina, która właśnie wyszła z łazienki
— Ona zrobi wszystko, co on jej kaŜe. Wszyscy się go słuchają.
Ta gorzka uwaga sprawiła, Ŝe przed oczami, Nell pojawiła się postać ciemnego
upadłego anioła. Widziała go tylko raz, na pogrzebie, ale wywarł na niej
niezatarte wraŜenie. Bo teŜ Raul Carreras nie był męŜczyzną, którego łatwo
zapomnieć.
Flotylla lśniących czarnych limuzyn zabrała rodzinę z cmentarza, barwni
przyjaciele Javiera ze świata sztuki teŜ juŜ się rozchodzili, ale jedna osoba
została. Obraz wysokiego, szerokiego w ramionach, ubranego na czarno
męŜczyzny stojącego nad grobem samotnie ze smutno opuszczoną głową
odcisnął się jak piętno w umyśle Nell, tak samo zresztą jak słowa, które
zamienili.
Stała ukryta wśród drzew i miała nadzieję, Ŝe nikt jej nie zauwaŜy aŜ do chwili,
gdy Raul uniósł wzrok i spojrzał jej prosto w oczy.
A w jego spojrzeniu było coś, co nie pozwolilo jej odwrócić wzroku. Raul
Carreras był po prostu najbardziej seksownym męŜczyzną, jakiego w Ŝyciu
widziała. Po kilku sekundach uniósł pytająco brew.
Świadoma, Ŝe stoi z otwartymi ustami, zamknęła je szybko i podeszła,
irracjonalnie czując się jak intruz.
— Przepraszam, nie chciałam pana przestraszyć.
Obdarzył ją zimnym, cynicznym spojrzeniem.
— Nie przestraszyłem się.
— Jestem...
— Wiem, kim pani jest — powiedział z niezrozumiałą wrogością.
— Jak się czują dzieci — spytała, wytrącona z równowagi.
Po śmierci Javiera Nell wiele razy próbowała porozmawiać z Kateriną i
Antoniem przez telefon, ale słuŜba w domu Carrerasów zawsze udaremniała te
próby. Uprzejmie jej wysłuchiwali, gdy wyjaśniała, Ŝe jest przyjaciółką dzieci, a
potem oznajmiali, Ŝe w tej chwili Ŝaden z członków rodziny nie moŜe podejść
do telefonu, ale jej kondolencje zostaną przekazane.
Zastanawiała się, czy moŜe pójść do nich do domu i osobiście wyjaśnić sprawę,
ale porzuciła ten pomysł. Carrerasowie i tak mieli zbyt wiele spraw na głowie.
Odczeka trochę, a potem znów spróbuje się z nimi skontaktować.
Pyta pani, jak się czują? Właśnie stracili ojca.
— Przepraszam. To było głupie pytanie.
- Tak.
Nell zamrugała, słysząc tę brutalną odpowiedź.
— Czy uwaŜałby pan, Ŝe się narzucam, gdybym przyszła do nich do domu?
- Tak.
Myśląc, Ŝe nie zrozumiał, co powiedziała, po wtórzyła swoje pytanie.
Raul Carreras podszedł o krok bliŜej Był o wiele wyŜszy niŜ Hiszpanie, których
do tej pory poznała — miał ponad metr dziewięćdziesiąt — szczupły, ale o
szerokich ramionach i długich nogach. Miał budowę atlety.
— Do domu zapraszamy tylko przyjaciół i rodzinę — wyjaśnił.
A ty nie jesteś ani przyjaciółką, ani krewną. ChociaŜ te słowa nie padły, Nell
doskonale zrozumiała, Ŝe to właśnie miał na myśli. Po mistrzowsku osadził ją na
miejscu.
ROZDZIAŁ DRUGI
Nell z trudem otrząsnęła się z tych wspomnień. Tymczasem jej rozmówca
powiedział:
— Niestety pani Carreras w tej chwili me moŜe podejść. Czy chce pani
rozmawiać z panem Carrerasem?
Nell westchnęła. Chyba będę musiała — Dziwiła się tylko, Ŝe nie spytano jej o
nazwisko.
— Raul Carreras.
Pamiętała ten głos: głęboki, z obcym akcentem. Potarła ramię, na którym nagle
pojawiła się gęsia skórka.
— Panie Carreras, pan zapewne mnie nie pamięta... MoŜe pan jeszcze tego nie
zauwaŜył, ale dzieci, Antonio i Katerina... Nie ma ich w domu. Są u mnie,
zdrowe i bezpieczne.
— Czy mógłbym z nimi porozmawiać, Ŝeby samemu się o tym przekonać?
Nell spodziewała się mnóstwa pytań i odczuła ulgę, słysząc tę spokojną
odpowiedź. Wyciągnęła słuchawkę do Kateriny, ale dziewczyna była w tak
buntowniczym nastroju, Ŝe tylko pokręciła głową i skrzyŜowała ręce na piersi.
— Przykro mi, panie Carreras, ale to nie jest odpowiednia chwila.
— A kiedy nadejdzie odpowiednia? Nawet mimo dzielącej ich odległości chłód
w jego głosie przyprawił Nell o dreszcz. MoŜe Katerina nie przesadzała,
mówiąc o srogości stryja? MoŜe jego zachowanie nie było spowodowane
brakiem umiejętności wychodzenia naprzeciw potrzebom osieroconych dzieci,
lecz po prostu nieczułym, zimnym sercem?
— No cóŜ, to zaleŜy...
— Nie chcę go widzieć! Nigdy — oświadczyła Katerina dramatycznie.
— Katerina, przecieŜ obiecałaś, Ŝe będziesz rozsądna. Przepraszam za to
wszystko — dodała Nell do słuchawki, w której przez kilka sekund słyszała
tylko cięŜki oddech. — Jest pan tam jeszcze?
— Jestem. Co pani chce, Ŝebym zrobił?
To nagłe pytanie zaskoczyło Nell. Raul Carreras był ostatnim człowiekiem, po
którym spodziewałaby się prośby o radę.
MoŜe źle go oceniła? MoŜe jemu teŜ było trudno w tej nowej sytuacji, z
dziećmi, których właściwie nie znal?
— Proszę mi powiedzieć, czego pani chce, a natychmiast pani to otrzyma.
— Czego ja chcę — powtórzyła za nim w zdumieniu — Tu nie chodzi o to,
czego ja chcę.
— Więc proszę zawołać osobę, która podejmuje decyzję w tej sprawie.
Nell potraktowała te słowa jako ironię, rodzaj prośby o boską interwencję ze
strony męŜczyzny, który nie wie, jak postąpić.
— Panie Carreras, musi pan zrozumieć, Ŝe dzieci są teraz bardzo nieszczęśliwe
— zaczęła ostroŜnie.
— W jednej chwili tyle się w ich Ŝyciu zmieniło. Nikt się nie spodziewał, Ŝe ich
ojciec tak nagle umrze i... Proszę posłuchać... — Dodała szybko — nie chcę
pana pouczać, jak z nimi postępować, ale moŜe usiedlibyście razem i wszystko
przedyskutowali?
— Wydawało mi się, Ŝe nie wolno mi z nimi rozmawiać.
— Wiem, Ŝe to bardzo frustrujące — odparła współczująco. — Ale musi pan
zachować cierpliwość.
— Pani jej naduŜywa.
— Och, na litość boską — wykrzyknęła, bo jej własna cierpliwość teŜ juŜ się
wyczerpywała. — Nie moŜe pan choć na chwilę przestać myśleć o sobie, a
zamiast tego spróbować sobie wyobrazić, co czują te dzieci?
— Proszę się uspokoić.
— Jestem spokojna — Nell rzuciła wściekłe spojrzenie Katerinie, która zaczęła
chichotać.
— Potrafię okazać wielką hojność.
Nell westchnęła z rozpaczy. Czy jemu się wyda je, Ŝe pieniądze są lekarstwem
na wszystko?
— Tu nie chodzi o pieniądze — zwróciła mu surowo uwagę.
— Więc, o co? O zemstę?
— Na miłość boską, niech pan nie będzie głupi.
— Mówiłam ci — oświadczyła Katerina z ironicznym uśmiechem — Ŝe on
nigdy nie słucha, co się do niego mówi. Według niego kobiety słuŜą tylko do
tego, by ładnie wyglądać i rodzić dzieci.
Nell spiorunowała ją wzrokiem i dziewczyna zapadła w ponure milczenie.
Tymczasem ona sama spróbowała przyjąć łagodniejszy ton.
— Javier był niekonfliktowym, ustępliwym ojcem... — Głos ją zawiódł, gdy
przypomniała sobie śmiech Javiera, jego trochę perwersyjne poczucie humoru.
Minął rok od czasu, gdy niechętnie wyprowadziła się od niego po tym, jak przez
dwa lata mieszkali razem w mało eleganckiej edwardiańskiej willi w niezbyt
modnej dzielnicy, ale nadal stanowił waŜną część jej Ŝycia.
Często zastanawiała się, co by teraz robiła, gdyby któregoś dnia nie natknęła się
w zatłoczonym supermarkecie na Javiera, który nie radził sobie z dwojgiem
nieznośnych dzieci. Poznała go od razu. Zresztą trudno było nie poznać
sławnego artysty, który od czasu do czasu dawał gościnnie wykłady w szkole
sztuk pięknych, do której uczęszczała.
Javier okazał się uroczo wdzięczny, gdy uspokoiła Antonia. Na tym mogło się
skończyć, gdyby nie wpadła na wspaniały pomysł. Następnego dnia stanęła na
progu domu Javiera i zaproponowała umowę, która mogłaby rozwiązać kłopoty
obu stron.
— Ja w najbliŜszym czasie zostanę bez dachu nad głową, a pan potrzebuje
kogoś, kto pomógłby przy dzieciach. Podjęłabym się tego za mieszkanie i wy
Ŝywienie.
Javier w pierwszej chwili nie potraktował propozycji powaŜnie, ale Nell
nalegała i w końcu zgodził się na miesiąc próby. I okazało się, Ŝe układ zdał
egzamin o wiele lepiej, niŜ oboje się spodziewali.
— Nie Ŝyczę sobie rozmawiać z panią o sprawach mojej rodziny — powiedział
ostrym tonem Raul.
Ale oprócz jego głosu Nell usłyszała teŜ jakiś inny głos. Ktoś jeszcze musiał być
w pokoju. MoŜe kobieta? CzyŜby rozmawiał z nią, leŜąc w łóŜku? Wyobraźnia
Nell galopowała.
— JeŜeli pani naprawdę troszczy się o dzieci — kontynuowali tymczasem Raul
— musi pani uznać, Ŝe najlepiej im będzie z rodziną.
— Z rodziną, której w ogóle nie znają? Panie Carreras, proszę posłuchać. Dzieci
po prostu nie są przyzwyczajone do twardej ręki. — Zagryzła usta. Wszystko,
co mówi, wypada nie tak, jak chciała.
— Nie znaczy to, Ŝe, moim zdaniem, pan ma twardą rękę. Ale — dodała z
wahaniem — moŜe przydałoby się trochę więcej łagodności...
— A właściwie, kim pani jest?
W jego głosie usłyszała nowy ton. Chyba chodziło o to, Ŝe do tej pory Raul
starannie dobierał słowa. Teraz jakby się rozluźnił.
— Nazywam się Nell Rose. Byłam przyjaciółką pańskiego brata i przez...
— Nell Rose? Por Dios! Wiem, kim pani jest.
— Szyderstwo w jego głosie wywołało na jej policzkach rumieniec gniewu — A
więc mam rozumieć, Ŝe Antonio i Katerina są u pani i Ŝe przyszli tam z własnej
woli?
— Z własnej woli? — Nell pokręciła głową, a potem uświadomiła sobie, Ŝe
Raul nie mógł tego widzieć. — A więc powiem panu, Ŝe pojawili się na moim
progu półtorej godziny temu.
— I gdzie to właściwie jest?
Nell podała mu adres.
— Proszę się nie rozłączać — nakazał nagle.
— Wygląda na to, Ŝe chodzi tu o ucieczkę, a nie o porwanie — zwrócił się Raul
do detektywa.
— Zna pan pannę Rose? Czy ona jest uczciwa?
Raul poczuł ogromną ulgę, Ŝe dzieciom nic się nie stało, ale zaraz w jej miejsce
pojawiła się wrogość wobec kobiety, do której uciekły. Kobiety, która ośmieliła
się pouczać go w sprawie wychowania dzieci.
— Uczciwa? Wątpię. Była kochanką mojego brata. Osobiście jej nie znam.
— Była partnerką pańskiego brata i nie przyszło panu do głowy, Ŝe dzieci mogły
pójść właśnie do niej?
Raul uznał słuszność tego pytania i wzruszeniem ramion skwitował
niewypowiedzianą krytykę.
— Nie byli razem, gdy Javier umarł. Ona chyba nie naleŜy do kobiet stałych w
uczuciach.
Milczenie się przedłuŜało i Nell zaczynało juŜ brakować cierpliwości.
— Panno Rose, jest pani tam?
Nell nie zdołała powstrzymać ziewnięcia.
— Przepraszam, Ŝe nie daję pani spać, ale właśnie przekonywałem policję, Ŝe
nie mamy do czynienia z porywaczem.
— Porywaczem? To ja miałabym je uprowadzić? Pan chyba Ŝartuje!
— Nie. Nie Ŝartuję.
— Ale dlaczego uwaŜał pan, Ŝe dzieci zostały porwane?
— A do jakiego wniosku pani by doszła, gdyby pani zajrzała do ich pokoi o
drugiej w nocy i stwierdziła, Ŝe zniknęły?
— Pan do nich zaglądał — Nell nie potrafiła ukryć zdumienia w głosie.
Obraz Raula sprawdzającego, czy dzieci spokojnie śpią, zanim sam uda się na
spoczynek, nie zgadzał się z tym, co mówiła o nim Katerina: Ŝe traktuje opiekę
nad dziećmi brata jako uciąŜliwy obowiązek.
— O co chodzi — spytał niecierpliwie Raul.
— No tak, oczywiście, ale porwanie? Czy to nie jest lekka przesada?
— Na, jakim świecie pani Ŝyje? Mam mnóstwo pieniędzy i na pewno wielu
ludzi zrobiłoby wszystko, by uszczknąć ich choć trochę.
Nell, świadoma, Ŝe Katerina pilnie słucha, starała się nie pokazać po sobie
przeraŜenia, z jakim przyjęła te słowa. Nawet nie potrafiła sobie wyobrazić
takiego sposobu Ŝycia.
— Co teraz zrobi policja?
— Policja — wpadła jej w słowo Katerina. — On wysłał za nami policję?
Nell przyłoŜyła palec do ust, by zamilkła.
- Niech się pani nie martwi, panno Rose. Policja nie ukarze pani za to, Ŝe przez
panią zmarnowała czas.
Mimo Ŝe Katerina słuchała, Nell nie mogła pozwolić, by ten brutalny atak
przeszedł bez odpowiedzi.
— Pewnie bardzo się namęczyli, co?
— Gdyby pani zadzwoniła do mnie od razu, zachowując się jak normalna,
odpowiedzialna do rosła osoba, gdyby pani pomyślała o tym, by natychmiast
uspokoić rodzinę, zamiast czekać cale godziny, moglibyśmy oszczędzić sobie
wiele kłopotu, juŜ nie wspominając o tym, Ŝe oszczędzilibyśmy czas policji!
Nell zagryzła usta. Tylko z powodu Kateriny nie odpowiedziała na to
niesprawiedliwe oskarŜenie, wyrzucając z siebie kilka prawd o jego
zachowaniu.
— MoŜe będziemy kontynuować tę rozmowę rano — zaproponowała sztywno.
— Rano?! — W słuchawce zabrzmiał śmiech.
— Sądzi pani, Ŝe pozwolę, by dzieci spędziły noc pod pani dachem? Proszę im
powiedzieć, Ŝe będę tam za dwadzieścia minut.
— Pan jest rzeczywiście przeraŜająco głupi!
Usłyszała gwałtowny syk wypuszczonego ze złością powietrza, a potem słowa
wypowiadane z lodowatą precyzją:
— Dwadzieścia minut.
W oczach Nell, gdy odkładała słuchawkę, pojawił się błysk.
— PrzyjeŜdŜa? Nie pójdę z nim—zawołała Katerina histerycznie.
— Kate, wyglądasz na zmęczoną — przerwała jej spokojnie Nell — PołóŜ się.
— Czy on nas stąd zabierze?
Po moim trupie, postanowiła Nell.
— Do rana nikt nic nie zrobi — odpowiedziała spokojnie.
ROZDZIAŁ TRZECI
Drzwi otworzyły się, zanim Raul zdąŜył zadzwonić. Pewnie czekała na niego
przy oknie i widziała, jak wysiada z samochodu. Poświęcił chwilkę myśli, Ŝe
zostawi samochód bez ochrony w tak niebezpiecznej dzielnicy, a potem skupił
całą uwagę na młodej kobiecie, która przed nim stała.
Dziwne, Ŝe kobieta, która tak wygląda, pomyślał, i jest skłonna wykorzystać
swoją urodę — a juŜ udowodniła, Ŝe nie ma pod tym względem zahamowań —
mieszka w tak podlej dzielnicy. PrzecieŜ nie brakuje męŜczyzn takich jak jego
brat, którzy byliby szczęśliwi, oferując jej komfortowe Ŝycie. MoŜe powinna
tylko trochę bardziej zadbać o siebie, zastanawiał się, bacznie jej się
przyglądając. Bo cokolwiek Nell Rose robiła, czekając na niego, na pewno w
tych przygotowaniach nie uwzględniła poprawienia fryzury! Jej rudozłote włosy
otaczały twarz o porcelanowo bladej cerze.
Kobiety, z którymi się spotykał, nigdy nie były potargane. Były
wypielęgnowane, atrakcyjne, inteligentne i tak samo jak on nie zainteresowane
stałym związkiem.
MoŜliwe zresztą, Ŝe rano jednak były potargane, ale Raul nie miał zwyczaju
zostawać do rana, więc tego nie wiedział. Wstawał wcześnie i wychodził, bo
rozmówki przy śniadaniu nie pociągały go.
Jakby wyczuwając jego milczące potępienie, uniosła drobną rękę i przeczesała
włosy palcami. Jej ręce i gole stopy były maleńkie, a w tej komicznie obszernej
piŜamie nie wydawała się o wiele starsza niŜ jego zbuntowana bratanica. Jednak
Raul dobrze wiedział, Ŝe Nell Rose potrafi wyglądać zupełnie inaczej.
W myślach cofnął się do dnia, gdy widział ją na plaŜy z jego bratem, Javierem.
Prowokacyjnie skąpe bikini niewiele ukrywało z jej szczupłego, ale ładnie
zaokrąglonego ciała. Patrzył, jak przeciąga się leniwie, a potem coś szepcze
Javierowi do ucha.
Javier odpowiedział jej, co spowodowało, Ŝe zerwała się na równe nogi i
pobiegła plaŜą. Złapał ją nad samym brzegiem. Z wydmy Raul słyszał śmiechy i
piski, gdy Javier ją podniósł, wszedł do wody i oboje zalała fala. Wtedy
odwrócił się i szybko odszedł.
Zabolało go, Ŝe brat, którego tak podziwiał i szanował, robi z siebie głupca przy
dziewczynie o wiele dla niego za młodej. Tylko przez chwilę przemknęła mu
przez głowę niedorzeczna myśl, Ŝe moŜe jeszcze bardziej zabolał go fakt, Ŝe
Javier dobrze się bawi.
W dniu pogrzebu wyglądała o wiele powaŜniej, ale Raul wiedział, jaki rodzaj
kobiety skrywa się pod skromną sukienką i smutną miną.
Twarz Raula stwardniała, gdy odpędził wspomnienia. Ktoś, kto nie znał
przeszłości tej kobiety, nie rozpoznałby pod tym niewinnym - wyglądem
osiemnastolatki, która potrafiła znaleźć drogę do domu, lóŜka i serca dopiero, co
owdowiałego męŜczyzny. Kobieta, która potrafi ukryć taki bezwzględny egoizm
i dbałość o własny interes pod niewinną fasadą, nie da sobie zrobić krzywdy —
pomyślał cynicznie. A moŜe ćwiczyła przed lustrem tę naiwną minę i szczere
spojrzenie niebieskich oczu?
— Panno Rose...
— Proszę mówić cicho — syknęła.
Raul, nieprzyzwyczajony do tego, by mu rozkazywano, zastygł w zdumieniu,
słysząc ten cierpki ton, ale szybko się otrząsnął.
— Czy dzieci są gotowe — spytał ostro.
— Nie, nie są — Nell uśmiechnęła się, by złagodzić szorstki ton:
ChociaŜ nie pokazała tego po sobie, była bardzo zdenerwowana. W chwili, gdy
stanął na jej progu jak anioł zemsty, jej instynkt opiekuńczy zbudził się do Ŝycia
Tak samo zbudziły się inne instynkty, ale na to nie mogła zwracać uwagi, jeŜeli
miała sobie poradzić z zaistniałą sytuacją.
— Chyba jasno wyraziłem swoje Ŝyczenie.
Ani przez chwilę nie przyszło mu do głowy, Ŝe ktoś mógłby zignorować jego
rozkaz.
— Rzeczywiście, wyraził się pan jasno — zgodziła się spokojnie — Ale
pomyślałam, Ŝe dzieci powinny tu zostać do rana.
— Pani... Pomyślała?
Widok jego absolutnie zaskoczonej miny sprawił, Ŝe przeszła jej złość, a jej
miejsce zajęło rozbawienie.
— Proszę posłuchać — zaczęła uprzejmie. — Pan chyba nie przemyślał sprawy
do końca. MoŜe byś my to omówili? Proszę wejść. — Odstąpiła na bok, by go
przepuścić.
— Tu nie ma nic do omawiania. Chcę, Ŝeby dzieci natychmiast zeszły do
mojego samochodu, zanim ktoś go uszkodzi.
Jego niezrozumiała, narastająca wrogość zaczynała ją złościć.
— Ach, a więc martwi się pan o samochód? A ja myślałam, Ŝe o Kate i Antonia
— powiedziała, rzucając mu pełne dezaprobaty spojrzenie.
— Szczerze mówiąc, panno Rose, nie sądzę, by moje zmartwienia były pani
sprawą. — Delikatnie rzeźbione nozdrza jego arystokratycznego nosa za drŜały,
gdy patrzył na nią z pogardą.
Nell się zaczerwieniła, widząc tak jawną anty patię. Będąc z natury optymistką i
osobą Ŝyczliwą ludziom, nie miała wrogów. Nagłe zetknięcie z jego
bezpodstawną wrogością nie było przyjemne. Ciekawe, czy on w ten sposób
traktuje wszystkich, czy tylko ją? Nie zaleŜało jej na aprobacie Raula Carrerasa,
ale jeśli jego antypatia była skierowana wyłącznie do niej, będzie jej trudno
zdziałać coś dla dobra dzieci.
— Jednak mam obowiązek troszczyć się o Kate i Antonia. — Teraz juŜ
rozumiała, dlaczego Katerina uciekła. Na samo wyobraŜenie, Ŝe jej własny los
mógłby spoczywać w rękach takiego człowieka, Nell przebiegł dreszcz.
— Na szczęście to nieprawda — powiedział zimno, z ponurym uśmiechem. Nell
juŜ otwierała usta, by się sprzeciwić, ale zastygła, gdy dodał: — Jest pani byłą
kochanką mojego zmarłego brata, a ta pozycja absolutnie nie liczy się z punktu
widzenia prawa.
Teraz juŜ rozumiała, czemu tak wrogo się do niej odnosi. I chociaŜ było to
niedorzeczne, śmieszne podejrzenie, nie on pierwszy tak myślał. Zresztą Nell
nawet nie była zdziwiona. Dzielili z Javierem dom, Ŝadne z nich nie miało
innego partnera, a Javier był bardzo atrakcyjnym męŜczyzną, chociaŜ nie aŜ tak,
jak jego młodszy brat.
Jednak ludzie, na których Nell zaleŜało, wiedzie li, jaka była prawda. Wiedzieli,
Ŝe Javier odnosi się do niej prawdziwie po ojcowsku. To, co myśleli inni, było
jej obojętne.
— To był cięŜki wieczór. MoŜe pani w końcu zrozumie, Ŝe nierozsądnie jest
naduŜywać mojej cierpliwości.
Spojrzała na niego oszołomiona groźbą. Nie miała wiele wprawy w
nienawidzeniu innych, ale w chwili, gdy ich oczy się spotkały, niechęć, jaką do
niego czuła, przerodziła się w czystą nienawiść. Raul Carreras nie naleŜał do
ludzi, którzy wzbudza ją jedynie letnie emocje.
Do tej chwili chciała wyjaśnić mu, jak sprawy z Javierem naprawdę wyglądały,
ale teraz wszystko się zmieniło. Niech myśli, co mu się Ŝywnie podoba. Nie ma
obowiązku się tłumaczyć.
— Grozi mi pan?
— Tylko stwierdzam fakt.
— Czy mógłby pan jednak mówić ciszej? MoŜe pan tego nie zauwaŜył, ale mam
sąsiadów.
Wydawałoby się, Ŝe w takiej dzielnicy za kłócenie snu sąsiadom to najmniejszy
problem. — Za kaŜdym razem, gdy myślał, jak dzieci szły same po tych
niebezpiecznych ulicach, cierpła mu skóra.
— Oho, a więc jest pan snobem — wykrzyknęła z pogardą.
Z zakłopotaniem przeczesał ręką czarne włosy.
— A pani dobrze by się czuła, chodząc tu po nocy?
— PrzecieŜ chodzę. — Nie warto było mówić mu, Ŝe wybrała to mieszkanie z
konieczności i bardzo źle się tu czuje.
— Więc jest pani idiotką.
— Mam pan prawo myśleć, co tylko chce.
— Postanowiłem nie wyciągać konsekwencji z pani udziału w wydarzeniach
dzisiejszego wieczoru. — Powiedział to tak, jakby udzielał jej wyjątkowej łaski.
— Jednak moja cierpliwość ma swoje granice.
— Udział — powtórzyła ostro — Proszę posłuchać. Rozumiem, Ŝe zrzucenie
winy na kogoś innego uwalnia pana od szukania winy w sobie, ale ja nie
zamierzam zostać kozłem ofiarnym.
— Nie sugeruję, Ŝe pani zaplanowała to, co się zdarzyło.
Zaplanować to wszystko? Dobry BoŜe! Czy on tak właśnie myślał?
— To bardzo ładnie z pana strony — mruknęła Z ironią.
— Mam uwierzyć, Ŝe to nie pani podpowiedziała Katerinie ten pomysł? Och,
jestem pewny, Ŝe po stępowała pani subtelnie — przyznał ironicznie.
— Słówko tu, słówko tam... — ZmruŜył podejrzliwie oczy — Nie wiem, co pani
chciała osiągnąć, wykorzystując sympatię, jaką mój bratanek i bratanica do pani
czują. Jednak powinna pani pamiętać, Ŝe nie jestem taki, jak mój brat.
Zupełnie jakby mogła o tym zapomnieć!
— Co pan sugeruje?
— Mój brat najwyraźniej czuł do pani słabość. Aleja na pewno nie — wyjaśnił
zimno. — JeŜeli przez panią dzieciom stanie się jakaś krzywda, odpowie mi
pani za to. Och... Na wypadek, gdyby się pani zastanawiała, owszem, to była
groźba.
— Sugeruje pan, Ŝe zachęcałam ich, by do mnie uciekli? Naprawdę chciałabym
zobaczyć pana minę, gdy zda pan sobie sprawę, jak bardzo pan nie doceniał
Kateriny.
— No, no, czyŜby pani próbowała zrzucić winę na nią — wycedził.
— Nie — wykrzyknęła Nell ze złością. — Po prostu stwierdzam, Ŝe pan nie
zdaje sobie sprawy, jaka ona jest zaradna i inteligentna. — I jak bardzo
potrzebuje kogoś, kto by ją kochał, dodała w myślach.
— Wiem, Ŝe Katerina jest inteligentnym dzieckiem. Jednak — dodał z niechęcią
— brakuje jej ukierunkowania.
— Nie potrzebowała ukierunkowania, gdy manipulowała przy pańskich
kamerach bezpieczeństwa.
— Nell zobaczyła, jak na twarzy Raula maluje się prawdziwy szok.
— Katerina? Nie wierzę!
Nell tylko się uśmiechnęła.
— Powinienem był połoŜyć kres waszym rozmowom przez telefon i emaliom
— Oparł rękę nad głową Nell.
Rozgorączkowana Nell uniosła wzrok i poczuła, jak ogarniają fala poŜądania tak
potęŜna, Ŝe straciła oddech. To bolało. Fizycznie. Nie potrafiąc od wrócić
spojrzenia od Raula, walczyła o stłumienie narastającej paniki.
— Ale zamierzam to naprawić.
— Nie pozwoli im pan kontaktować się ze mną? Jest pan aŜ tak okrutny?
— Pani wiara w moją dobroć jest wzruszająca...
— Gwałtownie nabrał powietrza. — Jest dla mnie jasne — powiedział
lodowato, Ŝe bez pani wpływu szybko pogodziłyby się z nowymi warunkami
Ŝycia.
Nell spojrzała na niego ze zdumieniem.
— Nie moŜe pan tak myśleć.
— Ale jednak jestem tego całkowicie pewny
— rzucił przez zaciśnięte zęby.
Czy tylko to sobie wyobraziła, czy teŜ rzeczywiście usłyszała obronny ton w
jego glosie?
— Jak mogą wrócić do równowagi, skoro pani ciągle im przypomina
przeszłość?
— Chodzi panu o to, Ŝe rozmawiam z nimi o ich ojcu? Potrzebują tego. I ja teŜ
potrzebuję rozmów o nim — dodała.
Odwróciła głowę, mrugając, by powstrzymać łzy. Gdy juŜ odzyskała panowanie
nad sobą i z powrotem na niego spojrzała, odkryła, Ŝe Raul przygląda się jej z
wprawiającą w zakłopotanie zajadłością.
— Mogą rozmawiać o nim ze mną;
— Pan go nie znał — Usłyszała, jak gwałtownie wciąga powietrze i złagodziła
swoje słowa: — Zresztą to nie była pana wina.
- Proszę oszczędzić mi swojego współczucia. Nie zmienię zdania. Jest całkiem
oczywiste, Ŝe wywiera pani na te dzieci znaczny i niepoŜądany wpływ.
— Mówi pan, Ŝe jestem niepoŜądana?
— NiepoŜądana?
Coś w jego głosie, czego nie potrafiła określić, spowodowało, Ŝe przyjrzała mu
się dokładnie. Patrzyła na jego długie rzęsy ocieniające czarne oczy i przez
sekundę ich spojrzenia się skrzyŜowały. śar w jego wzroku sprawił, Ŝe Nell się
cofnęła.
— Proszę mnie zaprowadzić do dzieci — mruknął, wyminął ją i poszedł w głąb
mieszkania.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Trwało chwilę, zanim ochłonęła i poszła za Raulem. Wszystkie drzwi prócz
jednych były otwarte. Raul stał z ręką na klamce tych, które pozostały
zamknięte.
— Co pan właściwie robi? Nie moŜe pan tam wejść — Chwyciła go za ramię,
ale juŜ zdąŜył na cisnąć klamkę.
Wszedł energicznie do sypialni i nagle, widząc śpiące spokojnie dzieci, zastygł
w miejscu.
Potem podszedł do łóŜka. Nell pomyślała, Ŝe obudzi dzieci i kaŜe im
natychmiast wracać do domu, ale tylko pochylił się i podciągnął kołdrę, którą
Antonio zrzucił przez sen. Przez chwilę jego ręka zawisła nad głową chłopca,
ale nie dotknął go. Czułość tego niespodziewanego gestu wzruszyła Nell.
Gwałtownie odwróciła się i wyszła z pokoju. Zamknęła oczy i oparła się o
ścianę. Jedna rzecz była oczywista: zaleŜało mu na dzieciach, tyle, Ŝe nie miał
pojęcia, jak to okazać. Gdy otworzyła oczy, Raul stał przed nią.
— Dlaczego, nie powiedziała mi pani,, Ŝe śpią — spytał, obrzucając ją
oskarŜającym spojrzeniem.
— A jak pan myśli? Co usiłowałam zrobić? Wydawało mi się, Ŝe dotarło do
pana, jak bardzo
Nierozsądnie, Ŝeby juŜ nie uŜyć słowa okrutnie, byłoby ciągnąć je przez Londyn
o tej porze.
Jego mina się nie zmieniła, gdy patrzyli na siebie ze złością, ale na jego
policzkach wykwitły jaskrawe rumieńce. Widocznie jej słowa w końcu do niego
dotarły.
— Prawie tak samo okrutnie jak zachęcać je do odegrania tego niebezpiecznego
przedstawienia, prawda?
— Niech pan znów nie zaczyna — wykrzyknęła.
Jego twarz stęŜała.
— Czy mówili pani, Ŝe nie mogą ze mną rozmawiać?
Nell domyślała się, jak bardzo jego durna musiała ucierpieć, gdy zadawał to
pytanie. Tylko nie zacznij mu nagle współczuć, upomniała się.
— MoŜe warto byłoby, chociaŜ spróbować wy słuchać tego, co mają do
powiedzenia, zasugerowała.
— Byli tak nieszczęśliwi, Ŝe aŜ uciekli — To nie było pytanie, ale stwierdzenie
faktu — Czy powiedzieli, dlaczego?
— Nie wydaje mi się, by Antonio był nie szczęśliwy.
Odpowiedzią na tę jej próbę taktownego zachowania było niecierpliwe
spojrzenie.
— Ale Katerina jest nieszczęśliwa?
— Martwiła się, Ŝe wyśle pan Antonia do internatu. Czuje się za niego
odpowiedzialna.
— Jest za młoda, by czuć się odpowiedzialna za kogokolwiek.
Nell westchnęła. W tym zgadzała się z Rautem.
— Czy pan naprawdę musi ich rozdzielać?
— Wszystko juŜ załatwione. To bardzo dobra szkoła. Sam do niej chodziłem. —
Uśmiechnął się ponuro. — Rozumiem, Ŝe dla pani nie jest to najlepsza
rekomendacja skoro ta szkoła pomogła mi stać się takim człowiekiem, jakim
jestem dziś.
Nell się roześmiała.
— Wątpię, by był pan aŜ tak podatny na urabianie. I na pewno jest to doskonała
szkoła, bo dzięki niej daje pan sobie doskonale radę w Ŝyciu, ale czy był pan
tam szczęśliwy? Miło spędzał czas?
— Ich ojciec teŜ się tam uczył, chociaŜ gdy ja przyjechałem, on juŜ skończył
szkołę. Pozostawił po sobie wspaniałe wspomnienie — dodał sucho Raul.
Javier był prawdziwą legendą. Popularny przywódca, utalentowany sportowiec,
pod którego dowództwem szkoła zdobywała wszelkie moŜliwe trofea. JuŜ kilka
minut po przyjeździe Raul zdał sobie sprawę, Ŝe tego samego wszyscy oczekują
po nim.
Ale Raul okazał się wielkim rozczarowaniem. Zawiódł nadzieje tych
wszystkich, którzy liczyli, Ŝe pójdzie w ślady starszego brata.
Ironią losu wydawało się, Ŝe Javier — szkolna legenda — w dorosłym Ŝyciu
zszedł z wytyczonej przez rodzinę drogi, a młodszy brat, który potem spełnił
wszystkie wymagania ojca, w szkole nie potrafił podporządkować się władzom.
Jego niebezpiecznie buntowniczy charakter przyprawiał nauczycieli o ból
głowy. Został napiętnowany jako samotnik, a nawet — co gorsze w publicznej
szkole angielskiej — jako uczeń nieumiejący grać w zespole. Jego całkowita
obojętność na opinie rówieśników i szkolnych władz szybko sprawiła, Ŝe zaczął
odstawać od reszty. Gdyby nie doskonałe stopnie ze wszystkich przedmiotów,
system chybaby go od rzucił.
Nell przyglądała mu się z ciekawością. Nie odpowiedział na jej pytanie. Czy to
coś znaczyło? Uznała, Ŝe nic nie straci, jeśli jeszcze trochę go przyciśnie.
— Pociągnął pan za sznurki, Ŝeby w szkole znalazło się miejsce dla Antonia —
Niemal niezauwaŜalnie skinął głową
— A nie mógłby pan pociągnąć za inne, Ŝeby to odwołać?
Usiadł w fotelu. Ta czynność odznaczała się taką samą, niewymuszoną
elegancją, jak wszystko, co robił. Nell, która ciągle doznawała jakichś drobnych
katastrof, przyglądała mu się z zazdrością.
— PrzecieŜ nie mogę teraz zmieniać mojej decyzji. Jaki sygnał bym im w ten
sposób dał? JeŜeli w tej sprawie pójdę na ustępstwo, następnym razem, gdy
postanowię coś, co nie spodoba się Katerinie, pomyśli, Ŝe wystarczy, by znów
uciekła z domu, a sprawy potoczą się po jej myśli. A ja nie zamierzam dać się
szantaŜować nastolatce.
— I oto właśnie chodzi? Prawda? Oto, Ŝe ona jest nastolatką. Nie ma pan do
czynienia z gangiem terrorystów, lecz z dziećmi. PrzeraŜonymi dziećmi, które
straciły swoje miejsce na ziemi. Upieranie się, Ŝe w pańskiej rodzinie się nie
negocjuje, niczego nie rozwiąŜe.
Raul wbił w Nell wrogie spojrzenie.
— Więc jak to rozwiązać — spytał ostro.
- Dlaczego pyta pan o to właśnie mnie?
— Bo, wygląda na to, Ŝe pani zna odpowiedzi na wszystkie pytania. To pani
występuje tutaj jako słodziutki glos rozsądku.
Słysząc ten sardoniczny ton, zaczerwieniła się.
— No, ktoś musi okazać rozsądek — parsknęła.
— I prawdę mówiąc, mam juŜ tego wszystkiego dość! Pan jest tak samo
okropny jak Katerina. Aleją przynajmniej tłumaczy fakt, Ŝe ma piętnaście lat i
padła ofiarą burzy hormonów. Ostrzegam, jeŜeli to pan zamknie się w łazience i
zacznie szlochać, nie ofiaruję panu ramienia, na którym mógłby się pan
wypłakać. Nie prosiłam się o to, by mnie stawiano między dwiema kłócącymi
się stronami, z których Ŝadnej nie mogę przyznać pełnej racji — zakończyła ze
złością.
Raul przesunął wzrokiem po jej figurze, a potem znów spojrzał w oczy. Nie
spuszczając z niej wzroku, wyciągnął się w fotelu i wsunął ręce do kieszeni.
Wydawał się rozluźniony i spokojny, ale nie oszukał Nell. To nie był
męŜczyzna, który tolerowałby skierowane przeciw sobie zarzuty.
Zawisła między nimi długa chwila milczenia, punktowana jedynie szybkim
oddechem Nell.
— Ja mam hormony — wyszeptał w końcu Raul uwodzicielskim głosem.
- Gratuluję.
— Ale nie zmuszają mnie do zamykania się w łazience.
Jej serce podskoczyło: Naprawdę nie Ŝyczyła sobie, by jej opowiadał, czego
wymagają od niego hormony.
— MoŜe pozostawimy temat hormonów na boku?
— zaproponowała z grymasem niesmaku. Ale ten niesmak był udawany.
— Nie ma sprawy. Nie chciałem pani zaŜenować — odparł ze złośliwym
uśmiechem.
Zapragnęła zetrzeć mu z twarzy ten pełen zadowolenia uśmiech.
— A jednak czyŜ nie o to właśnie chodziło? Proszę posłuchać. Przyznaję, Ŝe jest
pan bardzo atrakcyjnym męŜczyzną, ale po prostu nie w moim typie.
Spojrzał na nią ze zdumieniem. Prawdopodobnie jeszcze nigdy w Ŝyciu Ŝadna
kobieta mu nie od mówiła.
— A jacy męŜczyźni są w pani typie?
Patrzyła na niego. Jego czarne oczy wywierały na nią niebezpiecznie
hipnotyzujący wpływ. Poczuła jakąś lekkość w głowie, zrobiło jej się gorąco,
bardzo gorąco.
— Javier — powiedziała, zanim się zastanowiła, co robi.
Zadziałało.
W mgnieniu oka twarz Raula przybrała obojętny wyraz.
— Jak mogłem zapomnieć — wycedził lodowato.
— Kompromis nie jest nieprzyzwoitym słowem — wybuchnęła — W tej
sytuacji nie ma łatwych rozwiązań, ale moŜe pomogłoby, gdyby pan spytał
dzieci, czego one chcą. Co pana tak bawi — spytała ostro, gdy uśmiechnął się
cynicznie?
Próbowałem wyobrazić sobie, jak mój ojciec pyta mnie, czego chcę.
— Lepiej jest uczyć się na błędach rodziców, niŜ starać się je prześcignąć.
Raul nagle zerwał się na równe nogi.
— A jakim prawem pani uwaŜa się za upowaŜnioną do oceniania moich
rodziców — wycedził z pogardą.
Nell znów się zaczerwieniła, ale pozostała opanowana, chociaŜ nie było to
łatwe.
— Pana ojciec nigdy nie poznał swoich wnuków. Ta słuszna uwaga
spowodowała, Ŝe chwilę milczał.
— Ma pani rację — stwierdził wreszcie.
Nell spuściła wzrok. W patrzeniu na to, jak Raul się porusza, na grę uczuć na
jego twarzy, było coś narkotycznego. Zdecydowanie wywierał na nią nie
zdrowy wpływ.
— Jednak ja nie jestem swoim ojcem.
A więc stosunki między Raulem a ojcem nie układały się dobrze.
— Proszę usiąść. Jest pan bardzo onieśmielający, górując tak nade mną.
Ku jej uldze wyraz wyŜszości zniknął z twarzy Raula. Parsknął krótkim
śmiechem.
— Wcale pani nie onieśmielam.
— A chciałby pan — spytała z uśmiechem.
Zazgrzytał zębami.
— Czy chciałbym?! Chciałbym, Ŝeby...
- Nie trzeba od razu krzyczeć — W jego sztywnej postawie było coś
alarmującego — Dobrze się pan czuje?
Raul przejechał ręką po włosach. Gdy ich oczy się spotkały, miała wraŜenie, Ŝe
ledwo panuje nad uczuciami. Uśmiechnął się do niej bez wesołości.
— Wygląda na to, Ŝe pani wygrała. Nie będę budził dzieci.
— To przecieŜ nie była wojna.
— Nie — Wzruszył ramionami — Chyba pójdę do domu. O której mam po nich
przyjechać?
Popatrzyła na niego. Dostrzegła sińce pod oczami, bladość pod opalenizną.
Wszystko to mówiło jej, Ŝe od dawna nie spał w łóŜku — swoim czy cudzym.
Nagle mimo wszystko zaczęła mu współ czuć. Gest, jakim odsunął włosy z
twarzy, świadczył o znuŜeniu.
Nell, uwaŜaj, co robisz, ostrzegła się w duchu.
Jednak nawet, jeŜeli to znuŜenie spowodowane było jego rozpustnym trybem
Ŝycia, głupio byłoby pozwolić mu niepotrzebnie jechać samochodem na drugi
koniec miasta.
— Zanim pan dojedzie do domu, prawie będzie juŜ czas, Ŝeby tu znów wrócić
— zauwaŜyła.
— Sugeruje pani, Ŝebym został — spytał miękko.
Zaczerwieniła się.
— JeŜeli zechce się pan przespać u mnie na kanapie, me mam nic przeciwko
temu.
Rozejrzał się po małym pokoju.
— A pani gdzie będzie spała?
— Na pewno nie z panem.
— Zawsze sądziłem, Ŝe rozsądniej jest czekać na zaproszenie.
Pod jego kpiącym spojrzeniem róŜ na jej policzkach przeszedł w szkarłat.
— Staram się być uprzejma, mimo Ŝe od chwili, gdy pan tu wszedł, zachowuje
się pan obrzydliwie — parsknęła. — Potrafi pan jedynie mnie wyśmiewać. Ale
faktem jest, Ŝe wygląda pan okropnie. — W przepiękny, mroczny, poraŜający
sposób, dodała myślach. — Prawdopodobnie wpadnie pan na latarnię i się
zabije. Nie chcę czuć się za to odpowiedzialna.
Popatrzył na nią, jakby była jakimś osobliwym gatunkiem, którego nigdy w
Ŝyciu nie widział.
— Gdybym uwaŜał, Ŝe to niebezpieczne, nie siadałbym za kierownicą.
— Więc co — parsknęła ze złością — Zostaje pan czynie?
— Zostaję.
Kolana pod nią zadrŜały. Jednak to ona go za prosiła. Teraz musi sobie jakoś z
tym poradzić.
— Doskonale — powiedziała i powoli policzyła do dziesięciu. — Pójdę po
poduszkę i koc.
— Nie trzeba Prześpię się na fotelu. Dla pani zostaje kanapa.
— To głupie. Pan jest taki wysoki.
— Więc, moŜe podzielilibyśmy się kanapą — zaproponował.
— JeŜeli ma pan zamiar być taki dowcipny — parsknęła, ale przeniknęła ją fala
osłabiającego gorąca.
W jego spojrzeniu nie było wesołości.
— Tak jak wszyscy doceniam szczerą wymianę poglądów, ale czy pani musi
wszystko zamieniać w kłótnię?
— Zabawnie jest coś takiego usłyszeć od …
— Przerwała, gdy zaczął zdejmować marynarkę, a potem na jej oczach
porozpinał guziki koszuli.
Wreszcie odezwał się tonem, który nie zachęcał do dyskusji:
— Ja zajmę fotel.
— Co pan robi?
— Rozbieram się.
- To widzę!
Jego skóra była złocista i nieskazitelna, szeroką pierś porastały ciemne włoski.
Nie miał ani grama tłuszczu, który ukrywałby muskulaturę torsu.
JeŜeli zdawał sobie sprawę z tego, Ŝe mu się przygląda, nie dał tego po sobie
poznać.
— Więc, po co pani pytała?
Nell otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale on w tym momencie zaczął rozpinać
pasek przy spodniach. Natychmiast odwróciła się i poszła po koce. Po chwili
weszła ponownie do pokoju, rzuciła mu je, zgasiła światło i ułoŜyła się na
kanapie pod kołdrą.
Po chwili usłyszała, jak Raul sadowi się na fotelu.
— Spij dobrze, Nell Rose — powiedział.
Rozbawienie w jego głosie sprawiło, Ŝe zazgrzytała zębami ze złości.
— Dobranoc — odpowiedziała chłodno.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Nell powoli się budziła. W pewnej chwili jej spojrzenie padło na siedzącego w
fotelu Raula.
— Cześć — powiedziała, uśmiechając się do niego sennie.
A on aŜ wstrzymał oddech. Jej ocienione długimi rzęsami niebieskie oczy
patrzyły na niego zapraszająco.
Nagle do bawialni wbiegła Katerina.
— Co tu się dzieje?! — Wykrzyknęła.
Ten krzyk do końca pozbawił Nell resztek snu. Poderwała się do góry, łapiąc
powietrze jak ktoś, kto właśnie został wrzucony do lodowatej wody.
— Ja... Ja śniłam... — Przez niebezpieczny moment sen pomieszał jej się z
rzeczywistością.
Raul wyprostował się bez zbytniego pośpiechu i zaczął zapinać koszulę.
— Dzień dobry, Katerino — powitał bratanicę.
— Dlaczego tu jesteś? — Warknęła dziewczyna podejrzliwie. — I co wy
właściwie robiliście? — Spiorunowała Nell wzrokiem, w którym łatwo moŜna
było wyczytać słowo „zdrajczyni”. — Zupełnie jak bym musiała pytać...
To śmieszne, ale Nell poczuła się winna.
— Twój stryj został, bo gdy skończyliśmy, nie miało sensu, by wracał do domu
i rano znów tu przyjeŜdŜał — wyjaśniła.
— Co skończyliście?
— Zachowuj się przyzwoicie — ofuknął ją Raul.
— Po tym, co sama zrobiłaś, nie masz Ŝadnego prawa krytykować innych, a juŜ
zwłaszcza kogoś, kto dosłownie wychodzi ze skóry, Ŝeby ci pomóc.
Net! Zobaczyła, jak cały kolor odpływa z policzków Kateriny, i zrobiło jej się
Ŝal dziewczyny.
— Kate nie miała na myśli nic złego — powiedziała łagodnie.
Ale jej interwencja została całkowicie zignorowana przez walczące strony.
— Obudź Antonia i jedziemy do domu. Panna Rose miała juŜ przez nas dość
kłopotów. — Jego surowa mina spacyfikowałaby kaŜdego, nie tylko młodą
dziewczynę. Wyciągną! Z kieszeni telefon komórkowy i rzucił Katerinie, która
automatycznie go złapała. — Zadzwoń do babci i powiedz jej, Ŝe nic wam się
nie stało. Lekarstwo na sen, które lekarz jej podał, powinno juŜ przestać działać.
Jakby nie czuła się juŜ przedtem wystarczająco winna, pomyślała Nell ze
złością.
Katerina spojrzała na stryja, w jej oczach zabłysły łzy, a potem odwróciła się i
pobiegła do sypialni.
Nell rzuciła Rautowi potępiające spojrzenie.
— Czy musiałeś rozmawiać z nią w ten sposób?
— Czyli w jaki? — Spytał zdziwiony.
— Mój BoŜe, rzeczywiście nie masz pojęcia o dyplomacji. Nie mogłeś
zachować się choć trochę bardziej ugodowo? — Głupie pytanie, Nell,
Odpowiedziała sobie. Słowo „ugodowość” pewnie nawet nie figuruje w jego
słowniku.
— Odezwała się do ciebie bez szacunku.
Nell spojrzała na niego. Nie, nie powiedział tego z ironią.
— Śmieszna pretensja jak na kogoś, kto sam nie potrafi otworzyć ust, by mnie
nie obrazić — parsknęła.
Ich oczy się spotkały i przez długą chwilę milczeli. Ale gdy Raul się wreszcie
odezwał, powie dział coś zupełnie nieoczekiwanego.
— Uśmiechnęłaś się do mnie. — Wyczuła w jego głosie oskarŜenie.
— Czy to zbrodnia? Jak mówiłam, wtedy jeszcze do końca się nie obudziłam? I
coś mi się śniło.
— A czy ja byłem w tym śnie? — Jego szept onieśmielał ją.
Zamrugała, Ŝeby oderwać spojrzenie od tych hipnotyzujących oczu.
— To był sen, a nie koszmar.
Te słowa wywołały na jego twarzy wilczy uśmiech.
— Słuchaj — zaczęła. — Wiem, Ŝe nie cenisz ani mnie, ani moich rad, ale
proszę cię, odnoś się do Kateriny łagodniej. To dobra dziewczyna i nie za
wiedzie, jeŜeli jej zaufasz.
Przez chwilę patrzył na nią uwaŜnie.
— Tobie rzeczywiście na nich zaleŜy, prawda?
Zanim zdąŜyła odpowiedzieć, z sypialni wyszedł Antonio. Gdy zobaczył stryjka,
na jego twarzy pojawiła się wyraźna ulga.
Dla Nell był to moment olśnienia. Zdała sobie sprawę, Ŝe jej wraŜenia
wyniesione zeszłego wieczoru z tych kilku sennych słów wypowiedzianych
przez Antonia, były prawdziwe. Antonio nie był nieszczęśliwy przy swoim
nowym opiekunie. Uczestniczył w ucieczce jedynie przez lojalność wobec
siostry.
— Och, stryjku,jak to dobrze, Ŝe tu jesteś! Zabierzesz nas do domu?
— Chcesz wrócić ze mną? — Raul przykucnął przed Antoniem.
Antonio powaŜnie zastanowił się nad odpowiedzią.
— Chyba potrzebujemy kogoś, kto by się nami zajął. Kate uwaŜa, Ŝe sobie z
tym poradzi, ale jest za młoda. Próbowałem jej to powiedzieć, ale...
Rani bez słowa otworzył ramiona, Antonio objął go Nell poczuła, jak ze
wzruszenia ściska jej się gardło, Rani mocno przytulił chłopca. Potem wstał, nie
wypuszczając go z objęć. Spojrzał nad jego ramieniem na Nell, która miała w
oczach łzy.
— Wiesz co, Antonio? Zaczął, stawiając chłop ca na podłodze. — Myślę, Ŝe
gdybyś wyjechał, Katerina bardzo by za tobą tęskniła. Jak ci się wydaje, moŜe
na razie poszedłbyś do jakiejś szkoły bliŜej domu?
— Chcesz powiedzieć, Ŝe mógłbym mieszkać z tobą... Cały czas?
Raul skinął głową.
— JeŜeli tak chcesz.
- Kate! Kate! — Krzyknął podniecony Antonio.
— Co się stało?
— Nie jadę do szkoły. Zostanę z tobą.
— Naprawdę? — Katerina wyszła z sypialni i spojrzała podejrzliwie na stryja,
który lekko skinął głową na potwierdzenie.
— Dziękuję — powiedziała. — Wiem, Ŝe nie zgodziłbyś się nato, gdyby Nell
cię nie przekonała. Ale i tak ci dziękuję.
Nell była zaŜenowana.
— Nie zdołałabym namówić waszego stryja, gdy by sam tego nie chciał —
powiedziała szybko.
— Panna Rose nie docenia swojej siły perswazji. A skoro oboje chcieliśmy tego
samego...
Wyczuła w jego glosie ukrytą nutę zmysłowości i zrobiło jej się gorąco.
Odwróciła się tyłem do Raula, ale mimo tego symbolicznego gestu ciało nadal
ją paliło.
Gdy potem o tym myślała, miała tylko nadzieję, Ŝe Raul nic nie zauwaŜył. Z
drugiej strony, gdyby nawet zauwaŜył, teŜ nic by się nie stało, bo juŜ ona się
postara, by nigdy więcej się nie spotkali.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Przedstawiciel lokalnych władz był miły, ale powiedział jasno, Ŝe z powodu
braku funduszy ośrodek zawiesza działalność. Terapia sztuką dla dzieci
mających trudności w nauce to oczywiście wspaniała rzecz, jednak w obecnej
chwili to takŜe luksus, na który z braku środków władze nie mogą sobie
pozwolić.
Personel i rodzice, którzy przyszli na zebranie, chcąc doprowadzić do odwołania
tej decyzji, poszli topić smutek do pobliskiego pubu. Nell nie była w
towarzyskim nastroju, więc zaproponowała, Ŝe zostanie i posprząta.
Ją teŜ ta decyzja bardzo zmartwiła, i to nie tylko ze względu na dzieci. Mimo Ŝe
nie poddawała się łatwo, tym razem nie widziała wyjścia z sytuacji.
Kończyła juŜ sprzątanie. Właśnie stanęła na palcach, by postawić filiŜanki na
najwyŜszej półce szafki, gdy nagle ktoś je od niej zabrał i ustawił na miejscu.
Krzyknęła ze strachu i okręciła się na pięcie. Przed nią stał Raul Carreras.
Cofnęła się gwałtownie, uderzając nogą w dolną półkę. Szybko ją podtrzymałby
złapała równo wagę.
— Nic się nie stało?
— Nie, nie, wszystko w porządku — wyjąkała.
— Wystraszyłem panią?
To słowo było o wiele za słabe, by opisać totalny nerwowy chaos, w jaki
popadła. Przyciskając rękę do gardła, patrzyła na człowieka, który od tygodnia
niepodzielnie panował w jej myślach.
Czasami wydawało jej się, Ŝe noc, którą spędził u niej, tylko jej się przyśniła. A
była juŜ tego prawie pewna, gdy w telewizji zobaczyła go na premierze filmu.
W smokingu wyglądał olśniewająco, a towarzyszyła mu piękna młoda kobieta,
gwiazda grająca w tym filmie. Brukowce rozpisywały się o rychłym ślubie tej
pary.
Nell, oczywiście, mało to obchodziło. Martwiła się tylko, i to przecieŜ było
całkiem naturalne, jak przyjmą ten ślub Antonio i Katerina.
Dziś Raul zamiast smokingu miał na sobie co dzienne ubranie, codzienne, ale
nie tanie. Sama skórzana marynarka kosztowała prawdopodobnie więcej, niŜ
Nell zarabiała w miesiąc.
W ograniczonej przestrzeni czuła zapach wody kolońskiej. Ale podczas gdy jej
mąciło się w głowie od jego markowej wody kolońskiej, on najprawdopodobniej
starał się nie czuć terpentyny, którą wcześniej rozlała. MoŜe to właśnie
tłumaczyło jego ponurą minę.
— Czy mnie wystraszyłeś? — ZałoŜyła pasmo włosów za ucho i się roześmiała.
— Jasne, Ŝe tak. A czego się spodziewałeś, tak się tu skradając — spytała
cierpko. — O mało nie przyprawiłeś mnie o atak serca.
— Podejrzewam, Ŝe twoje serce nie jest aŜ tak słabe.
— Och, a więc teraz jesteś ekspertem w dziedzinie medycyny? — Zakpiła.
— Stukałem i wolałem, ale mnie nie słyszałaś.
Zobaczyła, jak jego spojrzenie przesuwa się po jej nogach. Szkoda, Ŝe nie
włoŜyła nowych biodrówek, w których było widać goły pas brzucha. Ta myśl
przyprawiła ją jednocześnie o szok i wstyd. Lubiła wyglądać ładnie, ale
współzawodniczenie o aprobatę męŜczyzny wydawało jej się poniŜające i
Ŝałosne.
A gdy tym męŜczyzną jest Raul Carreras, który spotyka się z modelkami
najwyŜszej klasy, jest na dodatek zwykłą stratą czasu.
Trzeba było zawołać głośniej — parsknęła. Poza tym, skąd wiedziałeś, gdzie
jestem?
— A dlaczego uwaŜasz, Ŝe to właśnie ciebie szukałem? — Spytał Raul kpiąco.
— Bo nie mogę sobie wyobrazić innego powodu, dla którego tu przyszedłeś. —
I wolałabym, Ŝebyś był o całe kilometry stąd, dodała w duchu.
Sala wcale nie była mała, z łatwością mogła pomieścić dwie osoby, ale nie
wtedy, gdy tą drugą osobą był Raul Carreras. Nell dokonała świadome go
wysiłku, by spowolnić oddech. JeŜeli doprowadzi się do hiperwentylacji, w
końcu rzeczywiście padnie mu zemdlona do stóp.
Raul się rozejrzał.
- A właściwie co to za miejsce?
— Składamy tu nasze wyposaŜenie.
— My, to znaczy kto?
— Pracuję dla organizacji charytatywnej, która prowadzi terapię przez sztukę
dla dzieci mających trudności w nauce.
— Za darmo?
— Niektórzy pracują tu za darmo, ale ja dostaję pensję — ChociaŜ tak
niewielką, Ŝe musiała sobie dorabiać jako ekspedientka w sklepie. Jednak mu
tego nie powiedziała, bo wątpiła, czy interesuje go stan jej finansów.
— I te dzieci malują?
Między innymi — odpowiedziała krótko.
— Oszczędzę ci szczegółów.
— Gdy będę chciałby mi czegoś oszczędzono, poinformuję cię o tym. Podoba ci
się ta praca?
— Jasne. Tobie moŜe się to wydawać bezsensowne, jednak nauczenie tych
dzieci wyraŜania siebie za pośrednictwem sztuki i muzyki bardzo im pomaga.
Nagle dała o sobie znać frustracja, którą do tej pory starała się opanować. —
Pewnie uwaŜasz, Ŝe to zbędne, więc powiem ci coś, co powinno cię ucieszyć —
dodała drŜącym głosem. — Te bezsensowne zajęcia juŜ nie potrwają długo.
Odebrano nam fundusz i około BoŜego Narodzenia zabraknie pieniędzy na
kontynuowanie zajęć.
— Martwisz się, Ŝe stracisz pracę?
— Nic nie rozumiesz! ChociaŜ po kimś takim jak ty niczego innego się nie
spodziewałam — syknęła w desperacji przez zęby.
— Więc wyjaśnij mi, na czym naprawdę polega problem — zaproponował. — I
najlepiej prostymi słowami, Ŝeby ktoś taki jak ja potrafił to zrozumieć.
— Ta sala moŜe według ciebie wygląda nędznie, ale dla dzieci, które tu
przychodzą, i dla ich rodziców... — Przerwała i ź oczu popłynęły jej łzy.
Przeklinając pod nosem, sięgnęła do kieszeni po chusteczkę.
Raul poczuł się niepewnie. Mógł sobie poradzić z Nell Rose manipulatorką i
zajadłym wrogiem męŜczyzn, ale ta. Nell Rose, która najwyraźniej wyruszyła na
krucjatę, to zupełnie inna sprawa!
Ta kobieta albo była niezupełnie normalna, albo on ją źle ocenił. Zresztą, kogo
on usiłuje oszukać? Oczywiście, Ŝe źle ją ocenił. I wiedział o tym juŜ od
tygodnia. Po prostu był za bardzo uparty, Ŝeby to przyznać.
Wizerunek Nell Rose, która dla pieniędzy została kochanką jego brata o wiele
bardziej mu odpowiadał niŜ myśl, Ŝe go kochała. Ta druga moŜliwość kazała
pytania, na które Raul, me lubiąc wgłębiać się w motywy postępowania ludzi,
nie miał nawet ochoty szukać odpowiedzi.
Nell wreszcie znalazła chusteczkę i wydmuchała nos.
— Madre ma! — Raul westchnął z rezygnacją.
— Dlaczego uwaŜasz, Ŝe moim zdaniem praca tutaj jest nic niewarta?
— Bo nie zarabiamy pieniędzy. — Spojrzała na niego niechętnie. — A to jest
jedyne kryterium, według którego wszystko oceniasz, prawda?
— Ja zarabiam pieniądze, to prawda, ale nie widzę powodów, by za to
przepraszać.
— I przy okazji wdeptujesz łudzi w ziemię!
— oskarŜyła go.
— MoŜe przytoczyłabyś choć jeden przypadek,
W którym tak postąpiłem? — Wykrzyknął ze złością.
— Bo ja, w przeciwieństwie do ciebie, staram się nie
Osądzać ludzi według tego, jaką pracę wykonują, ani
Po tym, jak się ubierają czy jakim samochodem
JeŜdŜą.
Ta krytyka to był wyraz najwyŜszej hipokryzji. Nell wyprostowała się, na całą
niezbyt imponującą wysokość, i nie po raz pierwszy poŜałowała, Ŝe nie ma kilku
centymetrów więcej. Ludziom wysokim jest o wiele łatwiej zachowywać się
protekcjonalnie niŜ osobom niskim.
Nie. Tylko po tym, z kim rzekomo kto sypia.
— To co innego —powiedział szorstko.
— Mówisz mi to prosto w oczy? Jestem pod wraŜeniem.
Wzruszył ramionami.
— JeŜeli naprawdę jestem winny pochopnego osądu, przepraszam.
— JeŜeli! — Wykrzyknęła z oburzeniem.
— Jednak — kontynuował — wydaje mi się, Ŝe masz pewne uprzedzenia.
CzyŜby to, Ŝe duŜo zarabiam, automatycznie powodowało, Ŝe nie potrafię się
cieszyć muzyką? — Podniósł gitarę, która stała przy ścianie i szarpnął struny,
wydobywając dźwięczny akord. — Albo obrazem?
— Masz rację — mruknęła niechętnie. — Miło usłyszeć, Ŝe zdarza ci się
równieŜ coś aprobować, a nie tylko wszystkim gardzić.
Raul, najwyraźniej zadowolony, Ŝe udowodnił swoje, odstawił gitarę. Od ściany
odpadł płat tynku.
— To miejsce jest w godnym poŜałowania stanie zauwaŜył. — I Ŝadnych
zabezpieczeń przed intruzami. KaŜdy moŜe tu wejść.
— No i ty wszedłeś. CzyŜ nie spotkało mnie wielkie szczęście?
— To nie jest temat do Ŝartów — skarcił ją za złośliwy komentarz.
Nell westchnęła z irytacją. Czy on zamierza zrobić wielką sprawę z tego, Ŝe
zapomniała zamknąć drzwi na klucz?
— Zamierzałam zaniknąć, gdy będę wychodzić.
— Tak więc twoim zdaniem postąpiłaś całkowicie rozsądnie, zostając tu sama
przy otwartych drzwiach. W ogóle nie masz instynktu samozachowawczego?
— Chyba nie przyszedłeś tu po to, by omawiać ze mną sprawy bezpieczeństwa.
— Nie.
— Więc po co?
— W tym tygodniu nie kontaktowałaś się z Katerina i Antoniem.
— To miało być pytanie, czy teŜ kontrolujesz ich telefony komórkowe?
— Czy ty musisz wszystko sprowadzać do konfrontacji? Po prostu dziwiłem się,
Ŝe się do nich nie odzywałaś.
— Myślałam, Ŝe będziesz zadowolony.
— Nie sądzę, by moje zadowolenie było dla ciebie aŜ tak waŜne.
Napotkała kpiące spojrzenie jego ciemnych oczu.
— Rzeczywiście, nie znajduje się wysoko na mojej liście priorytetów —
odparła.
Obawiając się, Ŝe Raul zauwaŜy jej podniecenie, spuściła wzrok i zajęła się
usuwaniem nieistniejących pyłków z nogawki spodni. Nell, — napomniała się,
nie pozwól, by zobaczył, jak na niego reagujesz. Zdobyła się na uśmiech, znów
spojrzała na niego i serce jej na moment zamarło. BoŜe, on juŜ wie!
— Zastanowiłam się nad tym, co mówiłeś — pod jęła, siląc się na spokój. —
Większość to były zwykłe głupstwa, ale w jednym chyba miałeś rację. JeŜeli
ciągle będę się kręciła obok nich, będzie im trudno zapomnieć o przeszłości.
Dlatego postanowiłam przez jakiś czas trzymać się z daleka.
— Nie pamiętam, bym kiedykolwiek mówiło tym.
— Nie musiałeś. — Uśmiechnęła się obojętnie, by dać mu do zrozumienia, Ŝe
jego opinia nie ma dla niej znaczenia. — To oczywiste, co o mnie myślisz...
— Podoba mi się sposób, w jaki... — Przełknął ślinę. — Zmieniłem zdanie.
UwaŜam, Ŝe powinnaś uczestniczyć w Ŝyciu Kateriny i Antonia. Oni cię
potrzebują.
— Czy stało się coś złego?
— Katerina nie wróciła wczoraj na noc, ale nie dlatego zmieniłem zdanie.
— Ale wszystko z nią w porządku? — Spytała Nell z przeraŜeniem.
— Tak, jak do tej pory — odpowiedział ponuro.
Nell westchnęła z ulgą.
— Doprowadza cię do szału, prawda? Ale to do niej niepodobne, by pozostać
całą noc poza domem. Nie pokłóciliście się przypadkiem?
— Nie.
— MoŜe nie zdawała sobie sprawy, jak juŜ jest późno. Zadzwoniłeś, by
sprawdzić, dlaczego nie wraca?
— Nie wiedzieliśmy, gdzie jest — przyznał nie chętnie. — Dałem jej wolność,
jakiej się dla niej domagałaś, i oto są rezultaty mojej tolerancji.
— Mówiłam o tolerancji, a nie o głupocie! Czym innym jest tolerancja, a czym
innym wyrzucenie wszystkich zasad za okno?
— MoŜe to cię zdziwi, ale ludzie nie zwykli mi zarzucać głupoty.
— A jednak to się rzuca w oczy. Nastąpiła chwila milczenia, a potem, ku
wielkiemu zdumieniu Nell, Raul odrzucił głowę do tyłu i, wybuchnął śmiechem.
Był to ciepły, niepowstrzymany i niesamowicie atrakcyjny śmiech.
Wreszcie Raul się uspokoił i zmierzył Nell dziwnym spojrzeniem.
— Sądzisz, Ŝe stanę się milszy, uprzejmiejszy, serdeczniejszy, bardziej
wyrobiony dyplomatycznie, jeŜeli od czasu do czasu ktoś mnie obrazi?
— MoŜe nie posuwałabym się aŜ tak daleko, ale. Się nie martw. Dzieci
doskonale potrafią przekłuwać czyjeś nadęte ego.
— Ty teŜ. — Nie uśmiechnął się, ale teŜ nie był zły — A co z twoim... Chodziło
o malarstwo czy rzeźbę?
— Malowałam.
— Ale teraz przestałaś?
— Och, nie jestem dość dobra, by z tego Ŝyć. Zrozumiałam to dzięki Javierowi.
Raul zmarszczył brwi.
— A on był ekspertem w tych sprawach?
— Tak.
— Nie wygląda nato, by utrata marzeń cię zmartwiła.
— Co ty moŜesz wiedzieć o moich marzeniach?
— zaatakowała, rozzłoszczona jego pogardliwym tonem.
— Miałem okazję domyślić się ich przy pewnej okazji.
Ta prowokacyjna uwaga spowodowała, Ŝe Nell znowu poczuła się uraŜona. Raul
z przewrotnym zadowoleniem przyglądał się, jak na jej twarz wypełza
świadczący o poczuciu winy rumieniec.
— Tego dnia, gdy spędziłem noc u ciebie na fotelu — dodał dla wyjaśnienia.
Nell z ulgą wypuściła powietrze.
— Myślałam, Ŝe... — Urwała. PrzecieŜ nie moŜe mu powiedzieć, Ŝe odgrywał
główną i jedyną rolę wiej snach i fantazjach. — Wtedy jeszcze nie byłam
całkiem obudzona.
— Nigdy nie wiadomo, kiedy podświadomość nas sprowadzi na manowce —
wycedzi!, Nie spuszczając z niej wzroku. — Ale wracając do malowania. Nie
sądzisz, Ŝe to publiczność wydaje wyrok? Bardzo wielu artystów za Ŝycia nie
doczekało się uznania. Gdyby okazali się tak tchórzliwi jak ty, świat nie mógłby
się cieszyć ich dziełami.
Nell zamrugała.
— Nie mam talentu. Jestem dyletantką, jak tysiące innych. Świat nic nie straci
na tym, Ŝe odłoŜyłam pędzle
— Nie trzeba być mistrzem, by znajdować przyjemność w doskonaleniu
swojego kunsztu.
Nell zaczęła podejrzewać, Ŝe nie rozmawiają juŜ o malarstwie, a następne słowa
Raula natychmiast to potwierdziły.
— Kiedyś nie umiałem całować, ale poprawianie tej techniki dostarczyło mi
wielu godzin niewinnej przyjemności.
Nell oblizała suche wargi.
— Niewinnej?
Raul wzruszył ramionami.
— Ach, te sprawy są względne — przyznał.
— Nie moŜna porównywać malarstwa z całowaniem.
— I jedno, i drugie to sztuka.
— Przypuszczam, Ŝe siebie uwaŜasz za eksperta?
— Czy mam to potraktować jako wyzwanie?
Przycisnęła drŜące ręce do gardła.
— Nie... Zdecydowanie nie. Zresztą nie przyszedłeś tu po to, by się ze mną
całować — dodała juŜ pewniejszym głosem.
— Naprawdę?
Podszedł bliŜej, uśmiechając się zwycięsko. Nell nawet gdyby chciała, nie
potrafiłaby się ruszyć. Po prostu stała z szeroko otwartymi oczami, a od
oczekiwania zrobiło jej się gorąco.
Wreszcie uniosła ku niemu twarz, a on pochylił głowę i, nie odrywając
spojrzenia od jej oczu, wytyczył koniuszkiem języka zarys jej ust.
Wyczuła, jak przeszywa go dreszcz, gdy wsuwał palce w jej włosy. Ale Nell nie
chciała się odsunąć. Nic w dotychczasowym Ŝyciu nie przygotowało jej na to,
czego teraz doświadczała.
Gdy oderwali się od siebie, Raul połoŜył ręce na jej ramionach, lekko ją odsunął
i wpatrzył się w lśniące namiętnością oczy.
— No to teraz juŜ wiem.
— Co wiesz? — Spytała nieprzytomnie, bo myślała tylko o tym, by znów ją
zaczął całować.
— Wiem, jak to jest, gdy się ciebie całuje. Wiem, dlaczego Javier nie
przejmował się tym, Ŝe ludzie śmiali się za jego plecami.
Nell zachwiała się, jakby ją uderzył, i zrobiła krok do tyłu. Ręka Raula obsunęła
się po jej ramieniu: Więc o to mu chodziło. Był ciekawy i dokonał podłego
eksperymentu. Uniosła brodę. Nie okaŜe, jak bardzo ją zranił.
— A ja teraz wiem, jak ty całujesz, i muszę powiedzieć, Ŝe nie było to znów aŜ
takie nadzwyczajne.
— MoŜe powinienem cię zatrudnić na stale? Do przekłuwania mojego ego —
wyjaśnił.
Nell była bliska łez. Koniecznie musiała zmienić temat.
— Wiesz co? Miło się z tobą rozmawia, ale moŜe wrócilibyśmy do powodu, dla
którego mnie tu wy śledziłeś? Zrobiło się późno i zgłodniałam. — Ich oczy się
spotkały i znowu się zaczerwieniła. — Chcę coś zjeść. — Nie jadła lunchu i
teraz coraz bardziej bolała ją głowa. — Jest późno, a ty ciągle jeszcze nie
powiedziałeś mi nic, czego nie moŜna by powiedzieć przez telefon.
— Przez telefon nie mógłbym cię pocałować.
— Teraz juŜ wiem, dlaczego tak lubię telefony No więc, powiesz mi wreszcie,
po co tu przyszedłeś?
— Dobrze. Przyszedłem, bo chcę ci coś zaproponować.
— Słucham.
— Chyba zgodzisz się ze mną, Ŝe Katerina i Antonio lubią cię i mają do ciebie
zaufanie?
Niepewna, do czego on zmierza, skinęła głową.
— A ty ich lubisz?
— Czy to jakieś podchwytliwe pytanie? — Rzuciła niecierpliwie. — Proszę,
przejdź w końcu do rzeczy.
— Jak sobie Ŝyczysz. Posłuchaj. Ja mam swoje zobowiązania w pracy, a moja
matka nie jest juŜ młoda, ma kłopoty ze wzrokiem i opieka nad wnukami bardzo
ją męczy.
— Musi istnieć jakiś sposób, by jej pomóc.
— Istnieje. Ty się wprowadzisz do naszego londyńskiego domu, by ułatwić
dzieciom przejście przez ten trudny okres zmian w ich Ŝyciu.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
— Ja miałabym u ciebie zamieszkać — wykrzyknęła zaszokowana Nell —
Chyba Ŝartujesz!
— Nie. Jak mogę Ŝartować, skoro z dobrego źródła wiem, Ŝe nie mam poczucia
humoru — odparł z kamienną miną?
Nell mimo woli się uśmiechnęła?
— Od Kateriny?
Raul skinął głową. Nell spojrzała na niego ze współczuciem? Współczuła teŜ
dzieciom, ale nawet dla ich dobra nie przeprowadzi się do domu Carrerasów.
— Rozumiem, Ŝe teraz nie jest wam lekko, ale z czasem sprawy powinny się
ułoŜyć — po cieszyła go.
— Jestem rozczarowany. Nie sądziłem, Ŝe naleŜysz do tych ludzi, którzy
przestają się troszczyć o innych, gdy tylko napotkają pierwszą trudność.
— No proszę: uciekasz się do szantaŜu! — Wy krzyknęła Nell gniewnie.
— Ale musisz przyznać, Ŝe mam rację. Oni nie potrzebują niani. Potrzebują
przyjaciółki, kogoś znajomego w obcym miejscu. Nie proponuję ci posady.
Będziesz u nas mieszkać na prawach gościa.
— Nie zamierzam niczego przyznawać. I nie martwi mnie to, Ŝe mogłabym
doznać jakichś niedogodności, lecz...
— Tak — ponaglił ją.
— Ach, to była tylko taka głupia myśl.
— Nie proszę cię o rękę.
— Bardzo śmieszne! Jednak skoro juŜ o tym mówimy, wątpię, by twoja
narzeczona była zadowolona z takiego rozwiązania.
— Moja narzeczona? Nie mam narzeczonej, więc ta przeszkoda nie istnieje.
Pewnie zaraz powiesz, Ŝe Roxie Allan jest tylko kolejną dobrą przyjaciółką.
— Nie. Ja po prostu z nią sypiam.
Uśmiechnął się z rozbawieniem, widząc jej oburzoną minę.
— A y ona została poinformowana, Ŝe po pros tu z tobą sypia?
— Roxie?
— Chcesz powiedzieć, Ŝe istnieją równieŜ inne, które planują wyjść za ciebie na
wiosnę?
— Podejrzewam, Ŝe jej specjaliści od wizerunku uznali rozpowszechnianie
takich informacji za dobrą reklamę.
— A tobie to nie przeszkadza?
— W dniu, w którym postanowię się oŜenić, to nie dziennikarze będą
pierwszymi ludźmi, których o tym poinformuję. Poza tym nigdy nie musiałem
obiecywać kobiecie małŜeństwa, Ŝeby zyskać jej przychylność.
— Ale teŜ nigdy tego nie próbowałeś bez siły przyciągania, jaką ma bogactwo
Carrerasów.
Jednak Nell wiedziała, Ŝe gdyby nawet Raul nie miał pensa, kobiety nadal
wychodziłyby ze skóry, byle tylko przyciągnąć jego uwagę.
To, co miał, nie mogło być kupione za Ŝadne pieniądze.
— Ale Javier próbował.
— Ty nie jesteś Javierem.
— Czy musisz wciąŜ przypominać, Ŝe byłaś kochanką mojego brata? — Z jego
sztywnej postaci emanowała złość.
Nell pokręciła głową. Co za hipokryta?
— To ty zacząłeś o nim mówić. I nie przypominam sobie, bym powiedziała, Ŝe
byłam jego kochanką.
— Nie. Tego nie mówiłaś. Po prostu mieszkałaś z nim przez dwa lata. Jak
śmiesz więc pogardzać kimś takim jak Roxie?
To ją zabolało.
— Patrzę z pogardą na ciebie, nie na nią!
— Próbujesz mi powiedzieć, Ŝe nie spałaś z moim bratem? — Parsknął
szyderczo.
— Po co? — Spytała sarkastycznie. — Szkoda fatygi. PrzecieŜ twoim zdaniem
kobieta i męŜczyzna nie mogą się tylko przyjaźnić, bez sypiania ze sobą,
prawda?
— Na pewno nie, jeŜeli tym męŜczyzną jest Hiszpan — odpowiedział,
obrzucając ją spojrzeniem czarnych oczu.
Ta uwaga, wypowiedziana gardłowym głosem, wywołała dreszcz podniecenia w
jej ciele.
— Hiszpanie nie wynaleźli seksu — powiedziała przez zaciśnięte zęby.
— Nie. Ale go udoskonalili. A ty to wiesz z osobistego doświadczenia. Javier,
nawet bez tak pomocnego w uwodzeniu bogactwa Carrerasów, zdołał zwabić do
swojego łóŜka jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie w Ŝyciu widziałem.
— Znałeś Cathy? — Widziała zdjęcia zmarłej Ŝony Javiera. Javier ją ubóstwiał.
— Katerina jest do niej bardzo podobna, prawda?
— Tak. Ale ja nie mówiłem o Cathy.
— Więc o kim? — Nagle uświadomiła sobie, Ŝe Raul miał na myśli ją. Zrobiło
jej się gorąco, z trudem zdobyła się na spokojny ton.
— Oszczędź sobie tych tanich komplementów.
Raul z zainteresowaniem przyglądał się jej rozpalonej twarzy.
— To prawda, Ŝe Javier nie miał pieniędzy. Więc co cię do niego przyciągnęło?
Nazwisko? A potem, gdy się przekonałaś, Ŝe rzeczywiście nie jest bogaty,
odeszłaś od niego?
— Jak mogłabym mieszkać u niego dwa lata i nie zauwaŜyć, Ŝe nie ma
pieniędzy? On mnie po prostu wyrzucił.
Nell nie chciała wyprowadzać się od niego, porzucać bezpiecznego domu i
zdawać się na własne siły, ale Javier był nieugięty. Mieszkając u niego, nie
nawiązywała nowych znajomości, a—jak mówił — przyszedł juŜ czas, by
rozpostarła skrzydła.
W końcu przestała się sprzeciwiać, bo sobie uświadomiła, Ŝe jej obecność teŜ
moŜe mu utrudniać poznawanie nowych ludzi, a moŜe juŜ był na to gotowy.
Raul przez chwilę patrzył na nią w oszołomieniu.
— Wyrzucił cię? Nie wierzę!
— To miło z twojej strony, ale...
— Chcesz mi wmówić, ze mój brat uwiódł dziewczynę na tyle młodą, Ŝe
mogłaby być jego córką, a potem ją wyrzucił? On nie był takim człowiekiem!
Dopiero teraz Nell zrozumiała tok myśli Raula. Chciał ją widzieć jako
intrygującą dziwkę, bo inaczej musiałby myśleć źle o bracie, którego
idealizował. To całkowicie wyjaśniało jego wrogość.
— Javier mnie nie uwiódł — powiedziała spokojnie.
— Nie musisz mi się tłumaczyć.
— I — kontynuowała stanowczo — ja teŜ go nie uwiodłam. Nikt nikogo nie
wykorzystał. Po prostu potrzebowaliśmy się nawzajem.
Raul przyjął tę informację z kamienną twarzą.
— Co za rozczulający obrazek!
Niebieskie oczy Nell rozgorzały iskrami gniewu.
— Zawsze musisz sprowadzić wszystko do najniŜszego wspólnego mianownika,
prawda? Ja nie mówiłam o seksie.
— Tak więc dla ciebie seks to „najniŜszy wspólny mianownik”?
Nell zaczerwieniła się i odwróciła głowę, by nie widzieć jego kpiących oczu.
— Istnieją takŜe inne rzeczy. Równie waŜne. Ja... Gotowałam i sprzątałam.
— Gotowałaś i sprzątałaś?
— Tak. I opiekowałam się dziećmi.
— Chcesz mi powiedzieć, Ŝe byłaś czymś w rodzaju gosposi?
— Nie. To nie była formalna umowa.
— A więc coś podobnego do tego, co ja ci proponuję.
— Nie ma w tym Ŝadnego podobieństwa.
Ciemne rzęsy opadły na oczy, a potem powoli się uniosły. Pochylił głowę i ich
spojrzenia się spotkały. Krwiste rumieńce podkreślały ostre kontury jego
rzeźbionych kości policzkowych. W czarnych głębiach jego oczu rozbłysły
srebrzyste iskry. Nell poczuła się jak zahipnotyzowana.
Cale jej ciało przeszył dreszcz. Próbowała przełknąć ślinę, ale miała zbyt
ściśnięte gardło. Nerwowo pociągnęła za brzeg swetra przy szyi. Chciała
spojrzeć w bok, ale nie mogła.
Nie mogła czy nie chciała?
— Ale moŜe takie podobieństwo jednak mogłoby zaistnieć? — Jego słowa
ciche, zmysłowo sugestywne, zawisły między nimi.
On ciągle myśli, Ŝe sypiałam z Javierem, uświadomiła sobie.
— Ja nawet ciebie nie lubię! — Nigdy nie kusił jej przypadkowy seks, ale moŜe
to nie byłoby aŜ takie straszne? Zaszokowana kierunkiem, jaki przybrały jej
myśli, wzięła głęboki oddech. — A ty nie lubisz mnie.
— Czy to ma jakieś znaczenie? — Spytał z cynicznym uśmiechem.
— Dla mnie ma — odparła gniewnie.
— Ale nie moŜesz zaprzeczyć temu, co się dzieje, gdy jesteśmy razem w
pokoju.
— Nie zamierzam spać z męŜczyzną, dla którego seks jest taką samą zwykłą
czynnością jak zamówienie posiłku albo wybór butelki wina.
— Piję bardzo mało, a o to, co jem, dba mój kucharz. Natomiast do seksu
przywiązuję o wiele większą wagę. I muszę ci powiedzieć, Ŝe nie jestem
uwaŜany za egoistycznego kochanka.
— Ja nie szukam kochanka! — Krzyknęła.
Bala się, Ŝe jeszcze chwila, a okaŜe po sobie, jak bardzo trudno jej się oprzeć
pokusie.
Ku jej wielkiemu zmartwieniu przyjął odmowę obojętnie.
— Ale, o ile rozumiem, szukasz pracy.
— Tak — potwierdziła przez zaciśnięte zęby.
— I właściciel twojego mieszkania zapewne nie zechce czekać na czynsz? Masz
jakieś oszczędności...?
— Oczywiście — skłamała.
— Nie sądzę.
- Rzeczywiście, nie mam. Ale zanim zaczniesz sobie wyobraŜać, jak mnie
wyrzucają na ulicę, powiem ci, Ŝe oprócz pracy tutaj mam jeszcze inną.
Doprawdy?
— Owszem. Przez trzy wieczory w tygodniu pracuję w sklepie. Będą bardzo
zadowoleni, jeśli wezmę więcej godzin.
— W sklepie — powtórzył ze zdumieniem.
— Tak. I niedawno mi zaproponowano, bym pozowała w akademii sztuk. Mam
tam bardzo wielu przyjaciół z czasów college.
— I co? Rozbierałabyś się przed obcymi?
Nell parsknęła pogardliwie.
— Nie ma w tym nic nieprzyzwoitego. Ludzkie ciało jest piękne i doskonale
naturalne. I będę się rozbierać, jeŜeli zechcę, mimo szyderstw takich bigotów
jak ty!
— Ja bym ci zapłacił więcej.
— Co takiego?
— Chciałem powiedzieć, Ŝe przeprowadzając się do mnie, rozwiązałabyś
zarówno własne problemy jak i moje domowe kłopoty. Chyba Ŝe publiczne
rozbieranie się jest szczytem twoich ambicji?
Zanim Nell zdołała odpowiedzieć na tę obraźliwą sugestię, wziął ją za łokieć i
poprowadził do drzwi.
— Nie naleŜy podejmować decyzji na pusty Ŝołądek. Zapraszam cię na kolację.
ROZDZIAŁ ÓSMY
W samochodzie Ŝadne z nich nie nawiązywało rozmowy. Raul odezwał się
dopiero w chwili, gdy zatrzymał samochód przed wspaniałą kamienicą.
— Jesteśmy na miejscu — powiedział.
Czy to jakiś hotel? Bo jeŜeli tak, to ja nie jestem odpowiednio ubrana.
— To nie jest hotel — powiedział tylko i juŜ wbiegał na schody.
Nell niechętnie poszła za nim. Drzwi otworzyły się, zanim do nich doszli. Na
progu stał męŜczyzna w liberii
James, czy mama jeszcze się nie połoŜyła?
— Nie, sir Jest w kuchni
Ze teŜ się nie domyśliłam, gdzie mnie zabiera, pomyślała Nell, zła na siebie.
— Nie wejdę tu.
Raul odwrócił się na pięcie, jego mina sugerowała, Ŝe zapomniał o jej
obecności.
— Chcę wrócić do domu — jęknęła.
— Dios mo! — Zdesperowany, chwycił ją za rękę i dosłownie wciągnął do
wielkiego holu.
Mrugając w świetle niezliczonych Ŝyrandoli, wy rwała rękę z jego uchwytu.
— To porwanie ZłoŜę na ciebie skargę na policji
Raul nie wydawał się poruszony groźbą. A lokaj obojętnie patrzył w jakiś punkt
nad głową swojego chlebodawcy. Najwyraźniej według niego pan Carreras
mógł spokojnie porywać tyle kobiet, ile tylko chciał.
— Chyba reagujesz trochę przesadnie — skomentował Raul spokojnie. —
Jednak gdy juŜ zjesz, moŜesz się skarŜyć gdziekolwiek zechcesz. Radzę ci pytać
o detektywa Pritcharda. Powołaj się na mnie, to łatwiej się do niego dostaniesz.
— Wydaje ci się, Ŝe skoro jesteś bogaty, moŜesz robić, co tylko zechcesz.
PołoŜył jej rękę na czole.
Jej reakcja na jego dotyk była natychmiastowa. Temperatura na pewno
podniosła się jej o kilka stopni.
— Stwierdzam o. wiele za niski poziom cukru i tendencję do dramatyzowania
— zakpił.
Wzmocnioną przez poŜądanie, dodała w duchu Nell. Ale zaraz odzyskała dość
panowania nad sobą, by się cofnąć.
— Przepisuję ci na to naszą tradycyjną pyszną paellę.
Masz legion słuŜących, którzy tylko czekają, by w jednej chwili ugotować
wszystko, co tylko kaprys kaŜe ci zamówić, czy to w dzień, czy w nocy?
— To paella mojej matki. Gdy jest zestresowana, zabiera się do gotowania.
Potrafi przyrządzić tylko to jedno danie — dodał ze śmiechem — ale tak dobrej
paelli jeszcze w Ŝyciu nie jadłaś.
Nell przypisała jego słowa jakiemuś dziwacz nemu poczuciu humoru. Jednak
zmieniła zdanie, gdy weszli do kuchni.
— Mamo, przedstawiam ci Nell.
Kobieta, która właśnie odstawiała patelnię z ognia, uśmiechnęła się tak
serdecznie, Ŝe trudno było by nie odwzajemnić jej się tym samym.
— Wiem, kim jesteś. Ja jestem Aria Carreras
— powiedziała miłym, trochę zachrypniętym emocji głosem. — Tak się cieszę,
Ŝe przyszłaś! — Objęła Nell w gorącym uścisku i ucałowała w oba policzki.
— Pani się mnie spodziewała? — Spytała Nell, zaskoczona takim przyjęciem.
— Oczywiście! Raul, jaka ona ładna! — Odwróciła się do syna z
niezadowoloną miną na arystokratycznej twarzy — Dlaczego mi o tym nie
powie działeś? — Skarciła go, groŜąc mu palcem.
Bo w jego guście są blondynki z nogami do samej szyi — odpowiedziała jej w
duchu Nell.
— J nie mów mi, Ŝe tego nie zauwaŜyłeś — kontynuowała Aria.
— ZauwaŜyłem.
Nell spojrzała na niego i zastygła. Puls bil jej jak szalony. Musiała walczyć o
odzyskanie kontroli nad oddechem i o to, by się otrząsnąć z tej atmosfery, w
której aŜ wibrowało od seksualnego napięcia.
— Czuję się tak, jakbyśmy się znały ód dawna. Dzieci ciągle o tobie mówią.
ChociaŜ Nell wydawało się, Ŝe słowa matki Raul la nadchodzą z wielkiej
odległości, jednak pomogły jej się opanować.
— Naprawdę nie miałam pojęcia, Ŝe zamierzają uciec — zapewniła gorąco.
— Nigdy tak nie myśleliśmy, prawda, Raul? I byłaś przyjaciółką mojego
drogiego Javier wtedy, gdy tak bardzo potrzebował przyjaciół. — W jej oczach
zakręciły się łzy. — Za to zawsze będziemy ci wdzięczni.
Nell, która była pewna, Ŝe cała rodzina Carrerasów dzieli punkt widzenia Raula
na jej związek z Javierem, uśmiechnęła się tylko z zaŜenowa1
— Prawda, Raul? — Powtórzyła z naciskiem Aria.
Nell wstrzymała oddech.
— 0, tak.
Aria chyba nie zauwaŜyła ironicznego tonu, od którego jej samej z gniewu na
policzkach wystąpiły mocne rumieńce. Była na niego wściekła jeszcze jednego
powodu. Mówił o matce jak o n pół ślepej, niedołęŜnej staruszce. A tymczasem
Aria tryskała młodzieńczą energią! Ten człowiek chyba nie wie, co to prawda.
Do jakich sztuczek się ucieknie, na jakie głębie kłamstwa popłynie, by osiągnąć
swój cel?
— Raul mówił, Ŝe przyjdziesz. - Aria uśmiechnęła się do syna. — Nawet nie
wiesz, jak się z tego Cieszę.
A więc Aria sądzi, Ŝe ona tu zostanie. Czy taki był zamiar Raula? Jasne, Ŝe tak!
I liczył na to, Ŝe będzie za bardzo skrępowana, by wyjaśnić Sprawę.
Niedoczekanie! — Pomyślała z furią.
— Przyszłam tylko na kolację.
— Oczywiście. — Aria objęła ją i poprowadziła do stołu. — Usiądź. Wydajesz
się zmęczona.
— Chyba nastąpiło jakieś nieporozumienie — zaczęła Nell zaŜenowana,
siadając przy długim stole. — Ja tu nie zostanę.
— Nie? — Aria rzuciła pytające spojrzenie synowi.
— Jeszcze ciągle ustalamy warunki. Ale nie wątpię, Ŝe dojdziemy do
porozumienia.
— Nell, nie moŜesz pozwolić, by on cię przytłoczył. Mój syn zawsze uwaŜa, Ŝe
sam wie najlepiej, co jest dobre dla innych.
— Mówi pani, Ŝe w swoim mniemaniu on zawsze rację? — Nell pokiwała
głową i posłała złośliwy uśmiech — Tak, zauwaŜyłam, ale proszę się nie
martwić. Nie zdoła mnie do niczego zmusić.
Aria spojrzała na nią z rozbawieniem.
— Tak, wierzę ci — zdecydowała, wyraźnie zasolona z tego odkrycia. — Raul
zakręć, proszę, gaz pod patelnią.
— Nie jest zapalony.
— Owszem, przed chwilą przez pomyłkę Go zgasiłam, ale pamiętam, Ŝe zaraz
zapaliłam go z powrotem.
— Włączyłaś ten palnik z tyłu.
— Mnie się ciągle zdarzają takie pomyłki — po wiedziała pocieszająco Nell.
— To co innego. To przez te okropne zepsute oczy! — Krzyknęła Aria. —
Chyba Raul ci powiedział, Ŝe nie widzę dobrze?
— Tak — przyznała Nell. — Ale myślałam...
— Urwała w pół słowa. Jak powiedzieć matce, Ŝe uwaŜa jej syna za kłamcę?
— Pewnie myślałaś, Ŝe on jest przesadnie troskliwy, prawda? Tak bym
chciałaby tak rzeczywiście było — westchnęła Aria.
— Mama ma cukrzycę — wyjaśnił Raul. — Przez jakiś czas o tym nie
wiedzieliśmy i choroba zdąŜyła uszkodzić jej oczy.
— Tak. Mam cukrzycową retinopatię. Lekarze mają nadzieję, Ŝe powstrzymają
dalszy postęp choroby, ale szkoda juŜ się stała i muszę jakoś sobie radzić z
warunkami, w jakich przyszło mi teraz Ŝyć. Raul twierdzi, Ŝe byłoby mi ° wiele
łatwiej, gdybym nie była taka próŜna. Chcą, Ŝe bym chodziła z laską. Z białą
laską! — Wykrzyknęła.
Czy to koniecznie musi być biała laska? Spytała Nell.
Oboje popatrzyli na nią.
— Po prostu pomyślałam, Ŝe laska ma ułatwić wyczuwanie przeszkód na
drodze. A jej kolor nie ma przecieŜ znaczenia. To był tylko taki por
— Głupi pomysł — parsknął Raul.
Nell buntowniczo uniosła głowę.
— Ja tylko chciałam pomóc. Nie musisz o razu być taki nieuprzejmy. Zresztą
pomysł nie byłby głupi, gdybyś to ty na niego wpadł.
— Nie wpadłbym, bo...
— Bo jesteś męŜczyzną — przerwała mu Aria. Ale chwila triumfu Nell okazała
się krótka. — Byłoby mi tak miło, gdyby na jakiś czas zamieszkała tu z mną
inna kobieta.
— Ja...
— Wydawało mi się, Ŝe gdy Nell tu zamieszka, pojedziesz do domu, do
Hiszpanii — rzucił Raul.
Nell tu nie zamieszka! To było takie proste zdanie, łatwe do wypowiedzenia,
więc dlaczego nie mogła tego po prostu powiedzieć?
Im dłuŜej będzie milczała, tym trudniejsze się to stanie. Dlaczego matka Raula
zamiast okazać się okropną staruchą, zimną, wyniosłą arystokratką, była taka
miła, szczera i dlaczego tak wyraźnie potrzebowała pomocy?
— I pojadę, a Nell i dzieci pojadą ze mną.
— Dzieci chodzą do szkoły.
Aria zbyła kwestię edukacji wnuków obojętnym wzruszeniem ramion. Nell
mimo woli się uśmiechnęła. Wiedziała juŜ, po kim Raul odziedziczył tę
jednotorowość myśli, albo —jak nazwałaby to osoba nieuprzejma — ośli upór.
— Antonio i Katerina są zdolni i szybko nadrobią to, co opuszczą. Kilka tygodni
z daleka od tej okropnej pogody wyjdzie nam wszystkim na dobre, a poza tym
Katerina nie będzie miała okazji widywać się z tymi niepoŜądanymi
przyjaciółmi, którzy tak cię martwią. Nell, a co ty o tym myślisz? Sama byłaś
niedawno w wieku Kateriny.
— Zakazany owoc smakuje lepiej.
Mówiąc to, Nell uzmysłowiła sobie, Ŝe nie moŜe oderwać oczu od powaŜnej, ale
zmysłowej linii ust Raula. MoŜe jeŜeli przestanie odmawiać sobie tego
zakazanego owocu, owoc utraci swoją siłę przyciągania?
— To samo powiedziałam Raulowi — zgodziła się
Aria i zaraz wróciła do poprzedniego tematu. — A ty, Raul, nie chciałbyś
spędzić przyjemnych wakacji na słońcu, z nami? Wyglądasz na zmęczonego, nie
uwaŜasz, Nell?
On wygląda bajecznie! — Pomyślała.
— Wiesz, Ŝe nie mogę teraz wyjechać. I dzieci teŜ nie mogą
— Nell, byłaś kiedyś w Hiszpanii?
Raul tylko westchnął z desperacją. I Nell rozumiała dlaczego. Aria jak widać nie
naleŜała do ludzi, którzy bez walki rezygnują ze swoich pomysłów.
— Nie. W ogóle nigdy nie wyjeŜdŜałam za granicę.
— Nigdy? — Zdumiała się Aria.
— W czasach mojego dzieciństwa z pieniędzmi było u nas dość krucho.
— Masz rodzeństwo?
— Nie. Jestem jedynaczką.
— Rodzice są na pewno bardzo z ciebie dumni.
— Umarli, gdy byłam na pierwszym roku college”u — wyjaśniła Nell ze
smutkiem.
— Och, więc jesteś całkiem sama — wykrzyknęła Aria.
— Mam mnóstwo przyjaciół — powiedziała szybko Nell. Nie lubiła, by się nad
nią litowano.
— Ale przyjaciele to nie to samo co rodzina, prawda, Raul?
— Prawda — zgodził się obojętnie. — W przeciwieństwie do rodziny zawsze
moŜna się z nimi rozstać.
Aria się roześmiała.
— Widzisz, Nell? Raul ma bardzo silne poczucie obowiązku wobec rodziny.
Gdy jego ojciec zachorował, odłoŜył na bok własne ambicje, by zająć się
rodzinnymi firmami, a od czasu jego śmierci jest dla nas prawdziwą opoką.
Nell nigdy by nie przyszło do głowy, Ŝe Raul pragnie czegoś innego niŜ to, co
juŜ ma: władzy, niepodzielnej władzy. A teraz okazuje się, Ŝe miał inne ambicje.
— Oczywiście, gdyby Javier został z nami, brzemię nie byłoby aŜ tak cięŜkie —
kontynuowała Aria ze smutkiem.
Te słowa obudziły w Nell pewne podejrzenie. MoŜe ten nieustający gniew Raula
spowodowany jest pretensją do brata o to, Ŝe zostawił go samego z
odpowiedzialnością za rodzinę? Czy teŜ raczej jest zadowolony, Ŝe został
jedynym spadkobiercą teraz, gdy starszego brata juŜ nie ma?
— Pani mąŜ od dawna nie Ŝyje — spytała Arię.
— Umarł dzień po śmierci Javiera.
— Tak bardzo pani współczuję. Nie wiedziałam...
Biedna kobieta, pomyślała Nell. AŜ trudno sobie wyobrazić, co musiała
przeŜywać, tracąc jednocześnie syna i męŜa. Teraz rozumiała lepiej opiekuńczą
postawę Raula wobec matki.
— ChociaŜ, jeŜeli chodzi o Javiera, to nie było niespodziewane. — Aria cicho
westchnęła. — Gdy ktoś cierpi na taką chorobę serca jak on, śmierć często
przychodzi bez ostrzeŜenia.
Nell nagle przyszło coś do głowy.
— Choroba Javiera... — Spojrzała ze strachem na Raula. — Czytałam o niej w
Internecie kontynuowała przez zaciśnięte gardło. — To moŜe dotyczyć całych
rodzin, prawda?
Wpatrywała się w Raula, tak Ŝywotnego, tak energicznego... AŜ trudno było
uwierzyć, Ŝe moŜe czyha na niego cichy zabójca.
Aria skinęła głową.
— Rzeczywiście, to się zdarza.
— Musi na to istnieć jakieś lekarstwo.
— Po tym, jak lekarze wytłumaczyli mi, na czym ta choroba polega, nalegałam,
by dzieci Javiera
I Raul przeszli badania. Dzięki Bogu dzieci są zdrowe. Ty teŜ jesteś zdrowy,
prawda, Raul?
Nell zamrugała.
— Więc on nie — Nagle zaczęło jej szumieć w uszach
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
— Oddychaj głęboko.
Nell, z głową opuszczoną między kolana, po słuchała tego ostrego głosu. Zaraz
potem, upokorzona przedstawieniem, jakie tu dała, wyprostowała się i odgarnęła
włosy z czoła.
— Przepraszam, ale...
— Nie ma za co przepraszać. Pamiętam, jak ja się poczułam, gdy uświadomiłam
sobie, Ŝe mogę stracić obu synów — powiedziała Aria.
Ale to twoi synowie. A ja jestem dla Raula nikim i on teŜ nie powinien mnie aŜ
tak obchodzić...
— Miałam dziś bardzo stresujący dzień. I straci łam pracę — powiedziała
gorączkowo, by Raul nie pomyślał sobie za wiele.
Gdy w końcu odwaŜyła się na niego spojrzeć, zobaczyła, Ŝe podejrzliwie jej się
przygląda.
— Och, moja droga, to okropne! Ale Raul zatrudnia bardzo wielu ludzi. Jestem
pewna, Ŝe znajdzie coś dla osoby tak zdolnej jak ty, jeŜeli nie zechcesz z nami
zamieszkać.
— Nie, nie znajdę — powiedział Raul, nie próbując nawet złagodzić odmowy.
Nell rzuciła mu gniewne spojrzenie.
— Nie musisz być od razu taki nieuprzejmy.
A tak dla wyjaśnienia: nie pracowałabym u ciebie, nawet gdybyś mi sporo
płacił!
— Nie płaciłbym.
— MoŜe i ma rację — wtrąciła, się Aria. — Praca z kimś, z kim jesteśmy blisko,
często okazuje się bardzo trudna. Wiem coś o tym, bo zaczynałam jako
sekretarka jego ojca.
— Ale my nie jesteśmy blisko! — Zaprzeczyła Nell.
— Skoro tak mówisz — zgodziła się Aria. Widać było, Ŝe jest zmartwiona, ale
jednocześnie nie bardzo wierzy w zapewnienia Nell. — Wiecie co? Jestem juŜ
zmęczona. Pójdę do pokoju. Chyba uda mi się teraz zasnąć — powiedziała i
pocałowała Raula w policzek.
— Ona nie myśli chyba, Ŝe...! — Wykrzyknęła Nell, gdy Aria wyszła.
— Moja matka jest niepoprawną romantyczką i bierze za rzeczywistość to,
czego by pragnęła. A chyba podoba jej się myśl, Ŝe mamy romans.
— To wszystko twoja wina! — Jęknęła Nell, patrząc z wyrzutem na jego
rozbawioną minę. Wcale nie była zachwycona tym, Ŝe dla niego pomysł
romansu z nią był jak dobry Ŝart.
— Dlaczego moja? — Spytał niewinnie Raul.
— Bo przywiozłeś mnie tu na siłę — syknęła przez zęby.
— A ty dałaś to niezwykle przedstawienie, tak jakby martwiła cię myśl o mojej
rychłej śmierci.
Nell popatrzyła na niego ze zdumieniem. Jak mógł stroić sobie Ŝarty na taki
temat?
— To nie było przedstawienie!
— Jestem do głębi wzruszony.
— Zmartwiłam się z powodu twojej matki wyjaśniła tak dobitnie, Ŝe niemal
sama w to uwierzyła. Bo przecieŜ nie mogła się martwić o tego zimnego,
sarkastycznego drania, prawda? — JeŜeli chodzi o ciebie, nie przejęłabym się
nawet wtedy, gdybyś tu padł przede mną martwy!
— Więc będziesz zadowolona, kiedy ci powiem, Ŝe... — Zaczął, ale nie
dokończył zdania.
— Z czego mam być zadowolona? — Ze zdumieniem zauwaŜyła, Ŝe na twarz
wypływają mu rumieńce.
— Z niczego.
Nagle Nell zrozumiała, co chciał powiedzieć
Och BoŜe! — Patrzyła na niego w przeraŜeniu.
— Nie zrobiłeś badań po tym, jak Javier umarł. Skłamałeś matce — oskarŜyła
go drŜącym głosem.
— To nie twoja sprawa — poinformował ją z wyŜszością.
— Jak mogłeś być taki głupi? Nie chcesz wiedzieć — Gdyby to o nią chodziło,
na pewno zrobiłaby wszystkie potrzebne badania.
Raul wyrzucił ręce w górę.
— A co by to zmieniło, gdybym nawet wiedział?
Milczała. Raul się roześmiał.
— Mógłbyś uwaŜać na siebie... — Wyjąkała Nell.
— UwaŜać? Madre ma! Powinienem zaprzestać robienia połowy rzeczy, które
sprawiają, Ŝe Ŝycie jest coś warte? Miałbym spokojnie siedzieć i oblewać się
zimnym potem za kaŜdym razem, gdy wydawałoby mi się, Ŝe coś mnie boli w
piersi? Nie! Nie pozwolę, by to rządziło moim Ŝyciem.
— Raul, posłuchaj. Nie moŜesz chować głowy w piasek. MoŜe wcale nie jesteś
chory.
— W takim razie po co w ogóle robić badania? Tylko westchnęła. Co za
pokrętna logika? Jak?
Inteligentny męŜczyzna moŜe być taki nierozsądny? ChociaŜby dla spokoju
umysłu.
— Mój umysł jest spokojny — warknął przez zęby.
— Ale gdy się oŜenisz i będziesz miał dzieci, twoja Ŝona na pewno będzie miała
prawo wiedzieć, czy jej mąŜ...
PoŜyje dość długo, by widzieć, jak dorastają?
— wpadł jej w słowo. — Nie będzie Ŝadnej Ŝony ani dzieci. Nazwisko
Carrerasów przetrwa dzięki Antoniowi i Katerinie.
— MoŜna ci wiele zarzucić, ale nigdy bym nie pomyślała, Ŝe jesteś tchórzem.
— Nie Ŝyczę sobie więcej z tobą o tym rozmawiać, a ty nie wspomnisz o tym
słowa mojej matce — powiedział z zaciętą miną.
— Za kogo mnie masz?
— I nie będziesz jej zachęcała, by zabrała cię do Hiszpanii.
— Mnie? — Zdumiała się Nell.
— Nie pojedziesz z mamą do Hiszpanii — powie dział Raul i ruszył do drzwi.
Tam jeszcze się za trzymał. — Zrozumiano?
To aroganckie stwierdzenie spowodowało, Ŝe Nell, która właśnie miała
powiedzieć, Ŝe przynajmniej w jednej sprawie doszli do zgody, ugryzła się w
język.
— Pewnie się mylę — powiedziała zamiast tego z fałszywie przepraszającym
uśmiechem — ale miałam wraŜenie, Ŝe sprowadziłeś mnie tutaj, Ŝeby mnie
właśnie do tego zmusić. To juŜ szczyt wszystkiego! Najpierw wmanewrowujesz
mnie w to, a potem wściekasz się, bo sprawy toczą się tak, jak zaplanowałeś. Jak
ty zaplanowałeś — podkreśliła głosem, który drŜał z gniewu? — A właściwie
dlaczego tak się sprzeciwiasz wyjazdowi do Hiszpanii?
— Nie wściekam się i nie planowałem, Ŝebyś pojechała z moją matką do
Hiszpanii. Chcę cię widzieć tutaj.
— Co to za róŜnica dla ciebie, gdzie jestem, gdy robię to, czego sobie Ŝyczysz?
— Chcę, Ŝebyś była tutaj — powtórzył z uporem. Bo tu mogę cię pilnować. — I
tu mogę widzieć cię i dotykać, doda! W duchu.
— Gdybym nagle postanowiła się ulotnić z rodzinnymi srebrami?
— Nie bądź głupia.
Od tych pogardliwych słów Nell pociemniało przed oczami. A moŜe tak się
stało z powodu bólu głowy, który nagle się nasilił. Chwyciła kurczowo brzeg
stołu.
— Co się stało? Źle się czujesz?
— Głowa mnie boli — powiedziała drŜącym głosem. — To pewnie migrena.
— Do diabła, czemu nie powiedziałaś mi tego wcześniej? Wezwę lekarza.
— Proszę, nie rób zamieszania. Nie potrzebuję lekarza, tylko ciemnego, cichego
pokoju i... — Jęknęła, gdy przeszył ją nowy ból.
Czuła się tak źle, Ŝe nie zaprotestowała, gdy Rani wziął ją na ręce. Jak przez
mgłę słyszała, Ŝe wydaje po hiszpańsku jakieś instrukcje, a potem zdała sobie
sprawę, Ŝe jest niesiona po schodach? Była wdzięczna, Ŝe wszyscy mówią cicho.
Ale ta cisza nie trwała długo.
— Co ty z nią robisz? — Ten glos wyzwolił w głowie Nell nowy atak bólu.
— Katerino, mów ciszej.
— Kate, mam migrenę. —Nell próbowała uspokoić dziewczynę. Otworzyła
oczy i ból jeszcze się nasilił. — Wracaj do lóŜka. — Znów zamknęła oczy.
Czuła się tak fatalnie, Ŝe przestało ją obchodzić, co się wokół dzieje.
— JuŜ teraz dam sobie radę — powiedziała, gdy Raul połoŜył ją na łóŜku.
— Jesteś pewna?
— Tak. Po prostu muszę się przespać. Proszę, zostaw mnie samą.
Pół godziny później Raul zapukał do drzwi, a gdy nie było odpowiedzi, wszedł
do pokoju. LóŜko było puste, tylko na skotłowanej pościeli leŜała piŜama, którą
kazał przynieść pokojówce. Drogę do drzwi łazienki wyścielały sztuki ubrania.
Klnąc pod nosem, Raul poszedł tym śladem. Drzwi łazienki były uchylone.
Nell, tylko w staniku i majtkach, siedziała z zamkniętymi oczami na brzegu
wanny, ręce trzymała pod odkręconym kranem.
— Nell! — Zawołał Raul, klękając przy niej.
Poczuł ulgę, gdy po chwili go rozpoznała.
— Rani? Co robisz?
— Zaraz zadzwonię po pogotowie. — Dotknął jej ręki. Była zimna jak lód,
skórę miała bladą, a na czole perlił się pot.
— Nie dramatyzuj. Wyglądam o wiele gorzej, niŜ się czuję. Teraz, gdy
zwymiotowałam, jest mi juŜ duŜo lepiej. Zaraz wrócę do łóŜka, tylko chwilę
odpocznę.
— A jak zamierzasz dostać się do sypialni? Czołgając się? — Wziął ręcznik,
zmoczył go gorącą wodą i przetarł jej twarz i kark.
— To miłe, ale nie powinieneś tego robić — szepnęła, opierając się o niego.
— Dlaczego?
-Bo...
— Pewnie jesteś z tego powodu wściekła, ale naprawdę potrzebujesz pomocy.
— MoŜe ta dziewczyna, która przyniosła mi piŜamę, mogłaby...
— Ona juŜ śpi. Wszyscy śpią. Jesteś skazana na mnie.
Wziął ją na ręce i juŜ nie protestowała, tylko z westchnieniem objęła go za
szyję.
— PołoŜę cię do łóŜka. ChociaŜ nie tak to sobie planowałem — dodał, śmiejąc
się z siebie.
— Chciałeś mnie wziąć do łóŜka?
— Nie miałaś tego usłyszeć — odparł, przykrywając ją kołdrą po szyję.
— Jesteś tu jeszcze? — Spytała, gdy zgasił światło.
- Tak.
— Nie musisz przy mnie siedzieć.
— Wiem — odpowiedział, sadowiąc się na fotelu przy łóŜku.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Jakiś dźwięk sprawił, Ŝe Nell gwałtownie usiadła. Zdumiona rozejrzała się po
luksusowym pokoju. Gdzie ona właściwie jest?
— Obudziłem cię? — Spytał cienki głosik.
Nagle przypomniały jej się wydarzenia poprzedniego wieczoru Uśmiechnęła się
do Antonia siedzącego po turecku na brzegu łóŜka.
— Wcale mnie nie obudziłeś Od dawna tu jesteś.
-Nie.
Nell dotknęła jego gołych nóg.
— Ale dość długo, byś zmarzł. Właź — nakazała, odsuwając kołdrę
Chłopczyk szybciutko ułoŜył się obok niej.
— Lepiej? — Spytała, przykrywając go.
Skinął głową i westchnął z zadowoleniem.
— To prawda, Ŝe będziesz z nami mieszkać?
— spytał po chwili. — Stryjek Raul tak powiedział.
A więc Raul uŜywa osieroconego dziecka jako swojej karty atutowej Ale w
końcu jego machinacje nie mają znaczenia. Teraz miało znaczenie tylko to, Ŝe
Antonio jej potrzebuje.
— JeŜeli stryjek tak mówi, to chyba zamieszkam z wami.
Poczuła, jak Antonio się odpręŜa i przytula do niej.
— Lubię stryjka.
— To dobrze.
Robimy razem fajne rzeczy, a on słucha gdy do niego mówię Ludzie na ogół
mnie nie słuchają, bo jestem dzieckiem. Nie chodzi mi o ciebie, Nell
— dodał szybko i na chwilę zamilkli. Potem poprosił niepewnie: — Nie
powtarzaj Kate, Ŝe go lubię, dobrze? Obiecaj!
— Oczywiście, Ŝe nie powiem, skoro m O to prosisz, ale dlaczego?
— Kate go nie lubi. Oni walczą -ze 50 Nie cierpię, gdy ludzie się kłócą. A ty go
lubisz? J3o Kate mówi, Ŝe nie.
Nell chwilę się zastanawiała, co ma powiedzieć.
— Myślę, Ŝe twój stryjek bardzo cię kocha — odezwała się w duchu. — I wiem,
Ŝe zawsze będzie się tobą opiekował. Jak mogłabym nie lubić kogoś, kto jest
taki dobry dla mojego ulubionego chłopczyka?
Z ulgą zobaczyła, Ŝe ta odpowiedź z Antonia.
— Chyba mówiłem, Ŝeby nie budzić panny Rose?
Nell wcisnęła głowę w poduszkę. Bardzo nie chciała spojrzeć na Raula. Jednak
usiadła i odgarnęła z twarzy włosy.
— Przepraszam, jeŜeli cię wystraszyłem. Ale juŜ się zorientowałem Ŝe gdy
Antonia nie ma tam, gdzie powinien być, z całą pewnością znajdę go „i ciebie.
Ciekawe, ile usłyszał z jej rozmowy z Antoniem, pomyślała.
— Stryjku, nie obudziłem Nell. Czekałem aŜ się sama obudzi.
To dobrze — stwierdził sucho Raul i zwrócił się do Nell: — Lepiej się dziś
czujesz?
— O wiele lepiej.
Raul podszedł bliŜej i przyjrzał jej się uwaŜnie. Rano zawsze marnie wyglądam
— mruknęła.
— Wyglądasz... —Najwyraźniej ugryzł się w język, Ŝeby przy dziecku nie
powiedzieć czegoś niestosownego — na zmęczoną. Często miewasz migreny?
Nell wydawało się, Ŝe Raul nią gardzi za taką słabość.
— Od czasu do czasu.
— Byłaś u lekarza?
— Nie. Migreny zdarzają mi się właściwie dość rzadko, i na ogół mam przy
sobie lekarstwo. Przepraszam, Ŝe sprawiłam ci kłopot.
— Stryjku, czy ty jesteś rannym ptaszkiem?
- Czym?
— Tato mówił, Ŝe Nell jest rannym ptaszkiem. On nie był. Rano przewaŜnie był
okropnie ospały, prawda, Nell?
— Nie nadawał się do Ŝycia, dopóki nie wypił drugiej filiŜanki kawy—
przyznała ze śmiechem Nell.
Ale jej śmiech zamarł, gdy spojrzała na Raula. W jego ciemnych oczach
rozpaliły się iskierki gniewu.
— Chodź, Antonio. Śniadanie czeka.
— Ale ja chcę...
— Natychmiast. Daj odpocząć pannie Rose.
Nie podniósł głosu. Więc moŜe jej się tylko wydawało, Ŝe jest zły?
Antonio objął Nell za szyję, głośno pocałował w policzek i wyskoczył z lóŜka.
Ale przy drzwiach jeszcze się zatrzymał.
— Będziesz tu, gdy wrócę ze szkoły?
— Będę — obiecała.
Gdy Antonio zamknął za sobą drzwi, skuliła się, obejmując rękami kolana.
— Naprawdę czujesz się lepiej? — spytał Raul.
— Jestem tylko trochę osłabiona. Byłeś... Dla mnie bardzo miły wczoraj
wieczorem.
— Mama się ucieszy, Ŝe juŜ ci lepiej. Martwiła się o ciebie. Jest pewna, Ŝe
dostałaś tej migreny przeze mnie, bo kłóciłem się z tobą.
— Owszem, stres jest jedną z przyczyn migreny, ale nie wkładaj od razu
włosiennicy. Wczoraj miałam wiele powodów do zdenerwowania.
Nie odpowiedział, tylko nadal wpatrywał się w nią z dziwną intensywnością.
— Antonio jest bardzo podobny do swojego ojca, nie sądzisz? — Powiedziała,
by przerwać krępujące milczenie.
— Tak, jest podobny. Tęsknisz za Javierem?
— Oczywiście. Ty chyba teŜ.
— Nie ma Ŝadnego podobieństwa między tym, co do męŜczyzny czuje kobieta,
a tym, co męŜczyzna czuje do swojego brata — powiedział.
— Chyba rzeczywiście nie — zgodziła się.
— Postanowiłaś zostać u nas?
— A czy mam inny wybór? — Spytała cierpko.
— Zawsze jest jakiś wybór. Twoim zdaniem to się nie uda, prawda? —
ZauwaŜył, widząc wyraz niepewności na jej twarzy.
— A twoim? PrzecieŜ widzę, Ŝe mnie nie cierpisz. Wprost nie znosisz, gdy
jesteśmy w tym samym pokoju.
Nawet nie starał się zaprzeczyć.
— W tym domu jest mnóstwo pokoi. Na pewno uda nam się nie spotykać zbyt
często. A teraz, jeśli mi wybaczysz...
Jego słowa powinny sprawić, Ŝe poczuła się duŜo pewniej. Więc dlaczego czuła
się trochę tak, jakby straciła grunt pod nogami, gdy patrzyła, jak wy chodzi z
pokoju?
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Nell wiele razy próbowała rozmawiać na ten temat, ale nikt jej nie powiedział,
czego właściwie od niej oczekiwano. Aria namawiała ją tylko, by niczym się nie
przejmowała i miło spędzała czas. Ale ona wątpiła, czy Raul byłby zadowolony,
gdyby zachowywała się jak na wakacjach.
Postanowiła nie dawać mu podstaw, by traktował ją jak pasoŜyta. MoŜe i nie
była tu oficjalnie zatrudniona, ale zamierzała okazać się uŜyteczna.
Przejęła więc właściwie całą opiekę nad dziećmi. Coraz częściej zdarzało się
teŜ, Ŝe słuŜba, nie chcąc zawracać głowy Arii, zwracała się do niej, gdy trzeba
było rozwiązać jakiś domowy problem. Nell czuła się zaŜenowana, ale Aria jej
powiedziała, Ŝe będzie bardzo zadowolona i wdzięczna, jeśli zdejmie jej z
ramion te drobne sprawy. I w końcu okazało się, Ŝe dni upływają jej na
nieustannej krzątaninie.
Katerina i Antonio szybko włączyli się w Ŝycie
Swoich szkól. Nell woziła ich na lekcje i na zajęcia
Pozalekcyjne, a to zajmowało mnóstwo czasu.
W szkole Antonia zgłosiła się teŜ do pomocy w zajęciach artystycznych. A
Katerina, która dostała rolę w przedstawieniu na koniec semestru, poprosiła Nell
o pomoc w malowaniu dekoracji. I mimo Ŝe nie miała właściwie chwili dla
siebie, czuła się bardzo zadowolona. Jednak to zadowolenie prysnęło pewnego
dnia, gdy rano wróciła do domu po odwiezieniu dzieci do szkoły.
Raul na ogól wychodził koło wpół do ósmej i rzadko wracał przed nocą. Więc
gdy dziś przez szybę w drzwiach wejściowych zobaczyła go w holu, poczuła
nerwowy dreszcz. Popatrzyła na swoje odbicie w szybie. Nie wyglądała
elegancko. Ale co z tego, pomyślała? Dla niego jestem jak jeszcze jeden
przedmiot z wyposaŜenia, jak na przykład stół, który zauwaŜa się dopiero
wtedy, gdy nie spełnia swojej funkcji. Mimo to chwilę trwało, zanim opanowała
się na tyle, by otworzyć drzwi.
Wyprostowała się i energicznie weszła do holu. Uśmiechnęła się do niego, ale
nie odpowiedział uśmiechem. Dopiero wtedy zauwaŜyła, Ŝe nadal ma na sobie
wieczorowe ubranie. Jej uśmiech zbladł.
Przypuszczała, Ŝe nadal się widuje z uroczą Roxie. Trwałość tego związku
wywołała nawet poruszenie w mediach. A teraz miała na to dowód. Nie wrócił
na noc. Wyobraźnia jej pogalopowała: wy obraziła sobie, Ŝe przyszedł tu prosto
od niej, z jej zapachem na skórze.
— Gdzie byłaś — spytał ostro.
Zamrugała, słysząc ten ton.
— Odwiozłam dzieci do szkoły.
— Z jakiej racji ty się tym zajmujesz? Mamy kierowcę, a moja matka na pewno
o tej porze nie potrzebuje samochodu, więc mi nie mów, Ŝe George nie był
wolny.
George zawsze był wolny. Nell wydawało się śmieszne, Ŝe Carrerasowie
zatrudniają kierowcę na pełen etat tylko po to, by od czasu do czasu zawiózł
Arię na jakiś umówiony lunch albo do sklepów.
— Wcale nie chciałam tego powiedzieć.
Jej uprzejmość tylko zwiększyła jego niezadowolenie.
— JuŜ on ode mnie usłyszy — oświadczył e swoją zwykłą stanowczością.
Czy kiedykolwiek trapią go wątpliwości, jak zwykłego człowieka? —
Zastanawiała się Nell.
— Prowadzenie samochodu w godzinach szczytu wymaga umiejętności f c —
kontynuował Raul ze złością.
— Jestem bardzo dobrym kierowcą! — Wykrzyknęła Nell uraŜona, Ŝe wątpi w
jej umiejętności.
Wydawało się, Ŝe Rani robi wszystko, co tylko moŜe, by zachowywać się
niemiło. CzyŜby pokłócili się z Roxie? Miała nadzieję, Ŝe kłótnia była powaŜna.
— Nie o to chodzi... — JuŜ miał powiedzieć, o co mu naprawdę chodzi, gdy
nagle przyjrzał się jej. Stała z buntowniczo podniesioną głową. - Co się stało?
— Spytał ponuro.
— Georgie nigdy nie powinien odwozić dzieci do szkoły.
— Dlaczego?
— Kate nie chce tam przyjeŜdŜać rollsem — Raul spojrzał na nią ze
zdziwieniem. — Czasami potrafisz być taki tępy — westchnęła sfrustrowana.
— Więc, biorąc pod uwagę moją tępotę, moŜe zechciałabyś mi wyjaśnić w
sposób przystępny, o czym mówisz.
— Jest zaŜenowana.
— ZaŜenowana? — Raul pokręcił głową.
— Czy pamiętasz coś z czasów, gdy byłeś nastolatkiem? Pamiętasz, Ŝe chciałeś
być akceptowany, być taki sam jak wszyscy? — Napotkała jego
zniecierpliwione spojrzenie. Roześmiała się. — Nie, oczywiście, Ŝe nie. — I
właściwie dlaczego miałoby tak być? Raul Carreras nie jest zwierzęciem
stadnym, nie jest członkiem grupy. On jest samotnikiem, wyniosłym i
całkowicie obojętnym na opinie innych.
— Zawsze mi się wydawało, Ŝe nastolatki pragną wyraŜać swoją osobowość.
— Nastolatki chcą być akceptowane przez grupę
— wyjaśniła mu. — Najbardziej nie znoszą odróŜniania się od innych. śadna
dziewczyna nie przyjeŜdŜa do szkoły rollsem. Kate nie jest taka jak ty. Nie
została wychowana tak, by szczycić się tym, co ma.
— A ja... Ja twoim zdaniem się szczycę?
ChociaŜ wypowiedział to obojętnym tonem, Nell uświadomiła sobie, Ŝe go
uraziła.
— Z początku tak myślałam. Ale teraz juŜ nie.
— Dziękuję — powiedział powaŜnie, a Nell wydawało się, Ŝe usłyszała w jego
glosie lekkie drŜenie.
— Ty nie dbasz o to, co pomyślą o tobie inni.
— A Katerina się tym przejmuje?
— Tak jak wszystkie nastolatki.
— I chcesz mi powiedzieć, Ŝe czuje się zaŜenowana tym, Ŝe mamy duŜo
pieniędzy?
Nell nie dziwiła się jego sceptycyzmowi. On sam urodził się w bogactwie. Na
pewno trudno mu było zrozumieć, Ŝe bratanicy, wychowanej w normalnych
warunkach, trudno jest przyzwyczaić się do nowej sytuacji.
Nell skinęła głową.
— I odrobinę winna.
— Winna? — Przesunął spojrzeniem po jej twarzy w kształcie serca. — Jesteś
pewna, Ŝe nie przypisu jesz jej własnych uczuć?
— Ja nie mam nadwraŜliwego sumienia W sprawach społecznych.
— Nie? Jesteś najbardziej naiwną osobą, jeśli chodzi o wiarę w opowieści o
cięŜkim Ŝyciu, jaką znam. Nie pamiętasz, jak dałaś bezdomnemu pieniądze, a on
ukradł ci portfel i telefon komórkowy, a na zakończenie powalił cię na ziemię?
— Ta historia, którą kiedyś usłyszał od Antonia, wzburzyła mu krew. A juŜ do
pasji doprowadzało go to, Ŝe w Ŝaden sposób nie zdołałby dopaść tego draba i
policzyć się z nim.
— Chyba zboczyliśmy z tematu — oświadczyła Nell z godnością. —
Rozmawialiśmy o Kate. I nie martw się o nią. Jestem pewna, Ŝe bardzo szybko
przyzwyczai się do tego, Ŝe jej rodzina jest bogata. W końcu nawet to polubi.
Czy jest jeszcze jakaś sprawa, którą chciałeś poruszyć?
— Owszem. Nie zdawałem sobie sprawy, ile obowiązków wzięłaś tu na siebie.
Dopiero marna mi powiedziała.
— Obowiązków? — Powtórzyła ze zdziwieniem.
— Nie oczekiwałem, Ŝe będziesz spędzać całe dnie, opiekując się Kateriną i
Antoniem. Nie ma teŜ potrzeby, byś całymi godzinami czytywała na glos mamie
albo rozwiązywała domowe kryzysy.
— Uwielbiam czytać twojej mamie.
Raul zbył jej słowa machnięciem ręki.
— Nie o to mi chodziło, gdy cię poprosiłem, Ŝebyś tu zamieszkała.
— Chodziło ci o to, Ŝebym nie robiła tego, co lubię?
Spojrzał na nią tak, Ŝe się zaczerwieniła.
— To niewłaściwe, Ŝe pracujesz przez cały dzień.
— Wcale tak nie jest! Mam mnóstwo czasu dla siebie. Przez większość dnia
Antonio i Katerina są w szkole.
— Odwozisz ich i przywozisz, a gdy mają lekcje, pracujesz za darmo jako
pomocnica w szkole
— oświadczył z potępieniem.
— Rodzice powinni włączać się w Ŝycie szkoły.
— Ale ty nie jesteś rodzicem.
— Ach, rozumiem.
I rzeczywiście nie tylko rozumiała, ale poczuła się upokorzona. Raul próbował
jej powiedzieć, Ŝe przekracza swoje uprawnienia, Ŝe wkracza na terytorium, na
którym nie jest mile widziana. Nie jest matką dzieci; nie jest nawet płatną
opiekunką.
Oczywiście miał rację. Nie powinna była dopuścić, by dzieci na niej polegały.
PrzecieŜ nie zostanie tu na zawsze.
Raul popatrzył na nią z niepokojem.
— Rozumiesz, co miałem na myśli?
Nell przełknęła ślinę i uniosła głowę.
— Całkowicie — odparła z wymuszonym uśmiechem.
— Miałem na myśli to, Ŝe potrzebujesz więcej wolnego czasu — wyjaśnił
jednak dla pewności.
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Zabrzmiało to bardzo szlachetnie, ale Nell wie działa, co się kryło za słowami
Raula: „Pamiętaj, gdzie jest twoje miejsce, i nie pozwalaj sobie na zbytnią
poufałość”.
Teraz pływała w basenie urządzonym wewnątrz domu. Na pewno Raul”
wkrótce ją spyta, czy moŜe dostarczyć dowodu, Ŝe stosuje się do jego instrukcji.
No więc będzie miał dowód.
Dopłynęła do brzegu basenu i w tym momencie uświadomiła sobie, ze nie jest tu
sama Chciała się podciągnąć, ale okazało się, ze jest za słaba Nie była
przyzwyczajona do takich ćwiczeń. Dwa i próbowała, zanim udało jej się wyjść
z wody.
— Proszę.
LeŜąc twarzą na kafelkach i czując się jak wielo ryb wyrzucony na plaŜę,
spojrzała na długie, szczupłe nogi kobiety stojącej przed nią.
— Panna Roxie — Nell wstała i wzięła ręcznik, uśmiechając się w
podziękowaniu.
Aktorka nie wyraziła zdziwienia, Ŝe Nell ją rozpoznaje. Najwyraźniej niczego
innego się nie spodziewała.
— Pani musi być nianią — stwierdziła, przyglądając się Nell z ciekawością.
Nell, która nie wiedziała dokładnie, w jakim charakterze tu przebywa, nie
poprawiła jej.
— A korzystanie z basenu to pewnie dodatek do pensji? — Mówiła dalej Roxie
przyjacielskim tonem.
— I pływa pani naprawdę świetnie.
— Dziękuję. — Nie tylko oszałamiająco piękna, ale i mila, pomyślała Nell.
— Od samego patrzenia się zmęczyłam.
— Lubię wodę — odpowiedziała Nell. A pływanie aŜ do utraty tchu powinno
pomóc zasnąć. Przynajmniej w teorii.
Tak więc takie kobiety są dla Raula atrakcyjne. Była jeszcze ładniejsza niŜ na
ekranie. I o wiele szczuplejsza. A tak długich nóg Nell w Ŝyciu nie widziała.
Mierząc na bosaka tylko metr pięćdziesiąt, w praktycznym czarnym kostiumie
kąpielowym, ociekając wodą, Nell czuła się przy niej jak sierotka.
— Ja teŜ uwielbiam pływać. To wspaniale działa na piersi — wyjaśniła Roxie.
Nell pomyślała, Ŝe Roxie nie potrzebuje Ŝadnych ćwiczeń w tym względzie. -
Natomiast ona sama owszem, mogłaby się o to trochę zatroszczyć.
— Niestety, z pływaniem jest taki kłopot, Ŝe w wodzie są chemikalia —
kontynuowała Roxie.
I wdała się w obszerne wyjaśnienia na temat wskaźnika PPH.
— Nie wiedziałam — przyznała Nell.
Piękna i wcale niegłupia... ChociaŜ moŜe trochę nudna. Natychmiast się skarciła
za tę złośliwą myśl.
— I straszliwie szkodzi farbowanym włosom, nie uwaŜa pani? — Spytała
Roxie, wpatrując się w pociemniałe od wody rude pasma, które Nell wycierała
ręcznikiem. — Uwielbiam ten odcień, jaki pani ma.
— Będą całkiem rude, gdy wyschną.
— Wiem. Widziałam panią któregoś dnia z dziećmi. I wie pani co? Mając taką
talię, me powinna pani nosić obszernych swetrów.
— Postaram się pamiętać.
— I niech pani stosuje ochronny balsam na włosy. Miałam kiedyś okropne
przeŜycie, gdy kąpałam się w Cannes. Włosy zrobiły mi się pomarańczowe...
Naprawdę, całkiem pomarańczowe! Leo strasznie się zezłościł.
— Ja mam naturalny kolor — przerwała jej przepraszająco Nell.
Roxie spojrzała na nią ze zdumieniem.
— śartuje pani! — Wykrzyknęła. — śadnych pasemek? — Nell pokręciła
głową. — W ogóle bez farby? Niewiarygodne! JeŜeli kiedyś będzie pani chciała
coś zmienić... — Przyjrzała się Nell doświadczonym okiem. — Pasowałyby
pani włosy blond.
— Nie wydaje mi się... — Zaczęła Nell.
— Ach, naprawdę, wyglądałaby pani wspaniale, a jeŜeli u Leo powoła się pani
na mnie, to on farbuje mi włosy i tylko jemu pozwalam ich dotykać, przez
wzgląd na mnie potraktuje panią wyjątkowo. — Za milkła, jej spojrzenie
powędrowało gdzieś ponad ramieniem Nell i śliczna twarz rozjaśniła się w
uśmiechu.
— Raul, kochanie — zawołała i podbiegła do niego.
Nell szybko owinęła się ręcznikiem, ale się nie odwróciła. Nie chciała widzieć
ich powitania. Nie chciała tu być. Wszystkie mięśnie w jej ciele się napięły.
— Przerwałam jej kąpiel — powiedziała Roxie.
— Nie wiedziałem, Ŝe umiesz pływać.
PoniewaŜ Raul zwrócił się bezpośrednio do niej, nie mogła dłuŜej unikać jego
wzroku. I oddech zamarł jej w piersiach. Wyglądał fantastycznie! Elegancki
męŜczyzna, w idealnie skrojonym garniturze, który ani na jotę nie umniejszał
jego surowej męskości, przedstawiał sobą obraz, na którego widok kaŜda
kobieta natychmiast musiała czuć się nieswojo.
A Roxie była jego kobiecym odpowiednikiem. On ciemnowłosy, ona
blondynka. Kombinacja ich genów stworzy przepiękne dzieci. Czy zdarzało im
się o tym rozmawiać?
Nell, dlaczego to sobie robisz? — Skarciła się.
Uniosła dumnie brodę, wzięła głęboki oddech i gniewnie zaciągnęła
wyimaginowaną zasłonę, by odgrodzić się od tego, co podsuwała jej
wyobraźnia.
— Spytałam twoją mamę, czy mogę korzystać z basenu — powiedziała
obronnym tonem, widząc kątem oka, Ŝe głowa Roxie spoczywa na ramieniu
Raula.
— Nie musisz nikogo pytać o pozwolenie. PrzecieŜ wyraziłem się jasno w tej
sprawie. Czy tu szwankuje klimatyzacja? — Spytał nagle.
— Chyba nie — odparła Nell, podejrzewając niejasno, do czego Raul zmierza.
— Jak dla mnie, jest całkiem cieplutko, kochanie
— dodała Roxie.
— To dlatego, Ŝe utrzymujemy tu stałą i wysoką wilgotność — wyjaśnił Raul, a
jego wymowne spojrzenie spoczęło na Nell, która od stóp do głów była owinięta
ręcznikiem. — CzyŜby istniała jakaś przyczyna takiej skromności?
Roxie roześmiała się, odciągając uwagę Raula od czerwonych policzków Nell.
— Och, kochanie, szkoda, Ŝe nie widziałeś jej kostiumu... — Rzuciła Nell
przepraszające spojrzenie. — Ja nieraz wychodziłam z domu mniej okryta.
Twarz Raula zmiękła, gdy czule spojrzał na Roxie.
— Ale nie chodzi oto, co masz na sobie, lecz o to, jak to nosisz — zauwaŜył.
Ja teŜ potrafiłabym tak się nosić, gdybym miała osobistego stylistę i kreatora
mody, pomyślała ze złością Nell.
— To bardzo niezdrowo pozwolić mięśniom ostygnąć za szybko po ćwiczeniach
fizycznych
— powiedziała na głos.
— Ale wyglądasz raczej tak, jakbyś miała tu paść od udaru cieplnego stwierdzi!
Raul.
— Przestań dokuczać tej biedaczce. — W głosie Roxie drŜała zmysłowość,
której nie było, gdy przedtem rozmawiała z Nell. — JuŜ i tak czekam na ciebie
całą wieczność. Załatwiłeś wreszcie swoje telefony?
— Na razie tak — odparł, całując Roxie w rękę. Gdy uniósł głowę, jego
zmysłowy uśmiech miast zniknął, a w oczach pokazał się niepokój.
Nell była śmiertelnie blada, wokół ust miała siną obwódkę, a szeroko otwarte
niebieskie oczy stano wiły jedyną plamę koloru na jej twarzy. Wydawało mu
się, Ŝe zaraz zemdleje. SpręŜył się do skoku, by ją złapać, gdy będzie upadała.
Ale Nell nie zemdlała. Celowo pozwoliła, by ręcznik opadł na dół. Gdy się
pochylała, by go podnieść, krew nabiegła do mózgu pozbawionego przez chwilę
tlenu. To było instynktowne. Uśpiony instynkt samozachowawczy obudził się w
momencie zagroŜenia.
ChociaŜ gdy się prostowała, pozornie juŜ całkowicie opanowana, miała
wraŜenie, Ŝe nóŜ zazdrości przeszywa jej serce. Była całkowicie
nieprzygotowana na tak gwałtowną reakcję, gdy zobaczyła, Ŝe Raul dotknął
innej kobiety. Do tej pory nawet nie wiedziała, Ŝe istnieją tak ekstremalne
odczucia, a tym bardziej nie przypuszczała, Ŝe i ona mogłaby im ulec. Jak
ostatni kawałek w układance wszystko wskoczyło na miejsce? Mogła tylko do
siebie mieć pretensję, Ŝe tak długo trwało, zanim zrozumiała.
Jest zakochana! Zakochała się w Raulu Carrerasie!
— Nudziłam się, czekając na ciebie, więc zaczęłam zwiedzać dom — mówiła
tymczasem Roxie.
Mając wciąŜ przed oczami chwilę, gdy Raul całował Roxie w rękę, Nell
zastanawiała się, jaki jest w sypialni. Zamknęła oczy, pragnąc, by zniknęły
obrazy splecionych ze sobą kochanków.
— I właśnie mówiłam do... Przepraszam, nie wiem, jak pani ma na imię.
Gdy Nell nie odpowiadała, Raul ją wyręczył.
— Nell.
Nell wreszcie udało się zapanować nad wyobraź nią. Otworzyła oczy i napotkała
kpiące spojrzenie Raula. Domyślając się, Ŝe jej beznadziejna tęsknota jest
wypisana na twarzy — bo z jakiego innego powodu by się jej tak przypatrywał?
— Pragnęła juŜ tylko stąd zniknąć.
Miłego wieczoru — mruknęła niewyraźnie, zmuszając się do uśmiechu i
odwróciła się, by odejść.
— Niech pani nie ucieka. Nie będziemy juŜ pani więcej przeszkadzać.
Wybieramy się na przyjęcie, juŜ i tak jesteśmy spóźnieni — wyjaśniła Roxie.
— ChociaŜ nie aŜ tak, jak zwykle — dodała, poklepując rękę Raula.
Raul milczał i tylko patrzył na Nell.
— Nie, juŜ dosyć się napływałam — powiedziała.
— Raul, mówiłam Nell — Roxie uśmiechnęła się do Nell oszałamiająco —
Ŝeby poszła do mojego fryzjera. Przy jej kolorycie jako blondynka wyglądałaby
wprost nieprawdopodobnie. A blondynki mają w Ŝyciu najwięcej zabawy. —
Rzuciła Raulowi namiętny uśmiech. — No, kochanie, co ty na to?
Raul patrzył na Nell.
— Nie — powiedział krótko.
To słowo zatrzymało Nell w miejscu. Czuła się jak królik złapany w sidła.
— Dlaczego miałaby nie przefarbować włosów na blond, gdyby tego chciała?
— Zdziwiła się Roxie.
— Aleja nie chcę... — Zaczęła Nell. Z całego serca pragnęła być gdziekolwiek,
byle nie tutaj.
— Nie przefarbuje włosów na blond — powiedział Raul.
— Nie na platynowe ani nic takiego, raczej coś o wiele bardziej subtelnego... —
Zastanawiała się Roxie, nie zwracając uwagi na Raula.
— Nie zmieni koloru włosów!
To władcze oświadczenie wreszcie dotarło do Roxie i uraziło ją w imieniu Nell.
— Tylko dlatego, Ŝe u ciebie pracuje...
— Nie pracuje u mnie — warknął, nie przestając patrzeć na Nell.
— Więc co właściwie tu robi Oczywiście poza pływaniem.
— Jest gościem.
— Och, rozumiem — powiedziała Roxie domyśl nie.
— Nie, to nie tak! — Wtrąciła Nell, wiedząc, co Roxie sobie wyobraziła
Popatrzyła na Raula, licząc, Ŝe wyjaśni te skomplikowane powody, dla których
się tu znalazła. Ale on stal w takiej pozie, jakby był bardzo znudzony. Musiała
sama sobie poradzić.
— Mieszkałam z bratem Raula. — Na to wspomnienie Raul zmarszczył czoło.
— A tu zamieszkałam, Ŝeby pomóc przy dzieciach.
Dlaczego prawda czasami brzmi bardziej fałszywie niŜ kłamstwo? MoŜe
dlatego, Ŝe wyjawiła tylko część prawdy? Bo Nell wiedziała, Ŝe powód jej
przeprowadzki nie był aŜ tak altruistyczny.
— Tak więc wy nie jesteście...? — Roxie przesunęła spojrzenie od Raula do
Nell i z powrotem.
Roześmiała się. — Och, kochanie, nie ma się czym tak przejmować. Nie jesteś
w jego typie. Ze teŜ od razu tego nie zauwaŜyłam! — Ciągnęła, udając, Ŝe nie
widzi ogników złości w oczach Nell.
— A on nie jest w moim! — Syknęła Nell przez zaciśnięte zęby.
- Och, skarbie, to z ciebie czyni absolutny wyją-W tek — powiedziała Roxie z
rozbawieniem. — Ale uwaŜaj! Niektórzy męŜczyźni nie potrafią się oprzeć
takiemu wyzwaniu. — Przechyliła głowę i spojrzała na Raula. — Kochanie, a
co ty na to?
— Ja powiem, Ŝe moŜe byłoby dobrze, gdybyś wreszcie przyjęła ten telefon —
odparł Raul z kamienną twarzą.
Roxie, wcale niezmieszana jego ironicznym tonem, wdzięcznie wydęła usta i
wyjęła miniaturowy telefon z malutkiej, ozdobionej koralikami torebki.
Nell, czerwona z upokorzenia po tym, jak stała się celem kpin, ruszyła do
wyjścia. Ale w tym momencie Raut chwycił ją za ramię i obrócił do siebie.
Szarpnęła się, Raul ją puścił.
— Co się stało? — Spytał.
— Nic — syknęła, przyciskając ręcznik do piersi.
— Więc czemu uciekasz? — Wycedził. — I dlaczego niemal tu zemdlałaś?
Masz migrenę?
— Nie mam migreny. Nigdy nie mdleję i nie uciekam. Po prostu wracam do
swojego pokoju.
— Wzięła głęboki oddech, niezdolna dłuŜej panować nad gniewem. — Więc
jeŜeli Ŝyczysz sobie przed stawienia, to radzę ci, byś poszedł do jakiegoś
kabaretu. — Zamrugała, by powstrzymać. łzy. — Mo Ŝe ci się to wydawać
dziwne, ale tak się składa, Ŝe nie lubię być celem kpin ani z twojej strony, ani ze
strony twoich przyjaciół — poinformowała go zimnym tonem.
— Nie śmieję się z ciebie.
Rzeczywiście, nie śmiał się.
MoŜe łatwiej byłoby jej to znieść, gdyby jednak się z niej wyśmiewał, zamiast
łakomie przesuwać spojrzeniem po jej postaci.
W jego obecności zawsze była boleśnie świadoma swojego ciała i swojej
kobiecości. Przy nim jej ciało reagowało. Wyzwanie lśniące w jego oczach było
otwarcie zmysłowe. To spojrzenie mówiło:
Pragnę cię.
Ogarnęła ją fala gorąca. Nie mogła oddychać, kolana jej zmiękły, widziała jego
twarz jak przez mgłę.
— Pewnie myślisz, Ŝe jestem za bardzo wraŜliwa?
— Wydawało się, Ŝe słyszy swój głos jakby z oddali.
— Jesteś wraŜliwa na mój dotyk... DrŜysz, gdy cię dotykam.
Wziął ją za rękę, przebiegł palcami po wewnętrznej stronie nadgarstka. I Nell
rzeczywiście zadrŜała.
— Twoja skóra jest jak atlas... I taka miękka
— wyszeptał.
Spojrzała na niego. W jego oczach zobaczyła nieskrywaną Ŝądzę. Wzięła jednak
głęboki oddech i znalazła w sobie dość siły, by uwolnić rękę.
— Jak moŜesz tak mówić — parsknęła. — I to przy twojej dziewczynie!
— Nell...
Ale nie zdąŜył powiedzieć nic więcej. Roxie, zbyt zaabsorbowana własnymi
sprawami, by wy czuwać panujące tu napięcie, wsunęła się między Raula a Nell.
— To był Tris — zawiadomiła Raula. — Przesyła ci pozdrowienia. — I zaraz
zwróciła się do Nell:
— Chciałabyś iść z nami na przyjęcie? — Powiedziała to takim tonem, jakby
proponowała jakąś wyjątkową gratkę.
Nell spojrzała na nią z przeraŜeniem.
— Nie! — Wykrzyknęła, zbyt zdumiona zaproszeniem, by zachować się
uprzejmie. Ale zaraz po minie Roxie zorientowała się, Ŝe powinna być za
chwycona tak łaskawą propozycją. W końcu tego naleŜało się spodziewać po
„milutkiej małej niani”.
— To znaczy, bardzo miło z twojej strony, ale ja... Jednak Roxie nie zamierzała
przyjąć odmowy.
— Wyświadczyłabyś mi ogromną przysługę
— przymilała się. — Byłabym ci taka wdzięczna, a jeszcze bardziej byłby ci
wdzięczny... — Przerwała, przedłuŜając dramatyczne napięcie jak wytrawna
aktorka, którą zresztą była. — ... Tristram Nichols.
— Kto? — spytała Nell.
Przyciskając do siebie ręcznik, postanowiła, Ŝe nie zostanie tu ani sekundy
dłuŜej.
— Tristram Nichols — powtórzyła Roxie, patrząc na Nell tak, jakby pochodziła
z innej planety. Grał Bena Lucasa w „Ludziach jutra”, pamiętasz?
— Och, to jakiś aktor?
Roxie nie wierzyła własnym uszom.
— On się specjalizuje w odtwarzaniu archetypu Anglików z wyŜszych klas —
wtrącił Raul. — Aktorstwo niezbyt wysokich lotów.
— Rani! — Obruszyła się Roxie. — Tristram jest wspaniałym aktorem. Chodzi
jednak oto, Ŝe on jest czy raczej był zaręczony z Laurą Hill. A ta dziwka nie
dość, Ŝe go rzuciła, to jeszcze zeszła się z jego najlepszym przyjacielem. — Jej
oczy się zwęziły.
— I dziś przyprowadza na przyjęcie swoją nową miłość. To takie typowe dla
niej! W związku z tym biedny Tristram oczywiście nie moŜe przyjść bez
partnerki. PrzecieŜ pojawią się tam hordy reporterów. A jeŜeli nie przyjdzie,
Laura wygra...
Dopiero przy końcu tej wypowiedzi Nell zrozumiała, czego chce Roxie.
— I chcesz, Ŝebym to ja z nim poszła!
Roxie się uśmiechnęła.
— Chyba Ŝartujesz. Nie pójdę!
— Ach, byłabyś idealna w tej roli, taka tajemnicza... I nikt by nie zwrócił
najmniejszej uwagi na tę wstrętną Laurę, bo wszyscy by się zastanawiali, kim ty
jesteś, a ona znalazłaby się w okropnym połoŜeniu. — Ta myśl chyba sprawiła
Roxie wielką przyjemność.
— Nie chcę, Ŝeby ludzie się na mnie gapili.
Roxie źle ją zrozumiała.
— Och, o to się nie martw. Daj mi pół godzinki, a zrobię cię na bóstwo. To nie
znaczy oczywiście, Ŝe... — Zaczęła, ale uświadomiła sobie, Ŝe zaraz obrazi Nell.
— Twój przyjaciel na pewno bez trudu znajdzie
Sobie bardziej odpowiednią partnerkę —powiedziała Nell sucho. — PrzecieŜ
jest takim sławnym aktorem.
— Chyba zna adresy dobrych agencji wynajmujących osoby do towarzystwa —
podpowiedział Raul.
Roxie rzuciła mu ostre spojrzenie.
— Nie załatwi tego w pól godziny.
— Więc dlaczego czekał aŜ do teraz?
— Zerwali ze sobą dopiero dziś rano i ten kochany biedaczek od tej pory ma
dziennikarzy na swoim progu.
— Dziś rano? Idzie na przyjęcie? Czy to nie za krótko, by złamane serce mogło
się uleczyć?! Wykrzyknęła Nell ze zdumieniem.
— To nie jest takie sobie przyjęcie, a Tris jest dobry w ukrywaniu swoich uczuć.
— W świecie Roxie małŜeństwo trwające pół roku to juŜ swego rodzaju rekord
— wyjaśnił sucho Raul. — Chodź, Roxie, twój Tristram będzie musiał sobie z
tym poradzić jak męŜczyzna, albo zostać w domu.
— Zostać w domu? Czy ty w ogóle masz pojęcie, jaką szansę daje takie
przyjęcie? Jego zdjęcia by się pojawiły we wszystkich magazynach!
— Rzeczywiście, nie miałem pojęcia. Gdybym o tym wiedział, nie zgodziłbym
się iść z tobą
— odparł Raul opryskliwie.
— Ostatnie dwa filmy Tristana zrobiły klapę, a w tym biznesie jesteś dobry, o
ile są znaczne wpływy z twojego ostatniego filmu. To niesamowicie waŜne, by
w tej chwili miał dobrą prasę — argumentowała Roxie gorączkowo.
Twarz Raula złagodniała.
— Ty naprawdę martwisz się o tego typa, prawda?
— No cóŜ, kiedyś byliśmy małŜeństwem.
— MałŜeństwem?
Nikt nie odpowiedział na zdumiony okrzyk Nell.
— Roxie, rozumiem, Ŝe chcesz mu pomóc, ale Nell sobie z tym nie poradzi. —
Wziął Roxie za ramiona i obrócił twarzą ku Nell. — Spójrz na nią.
— Zrobię to! — Powiedziała nagle Nell, ku swoje mu własnemu zdumieniu.
— Jesteś aniołem! — Wykrzyknęła Roxie, klaszcząc z radości w ręce, i
pociągnęła Nell do wyjścia, nie dając jej okazji do zmiany zdania.
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Wezwał do pomocy pokojówkę, Roxie za brała się do pracy. Ale najpierw
wyjaśniła, Ŝe nie ma czasu na dyskusje i Nell po prostu ma jej zaufać
Zaczęła od garderoby. Jej działanie było skuteczne, choć brutalne. Wyrzuciła
wszystko z szafy na podłogę, potem po kolei brała do ręki kaŜdą sztukę, jęczała
„beznadziejne” i odrzucała na rosnący stos W końcu powstały dwa stosy, jeden
większy, drugi maleńki Z tego ostatniego wybrała ciętą ze skosu czarną
sukienkę, która Nell dość dawno temu w chwili słabości kupiła na wyprzedaŜy,
ale nie miała jeszcze okazji włoŜyć.
I pewnie nigdy z własnej woli by jej nie włoŜyła. Mimo Ŝe fason nie mógł juŜ
być skromniejszy, uwypuklała jędrne piersi i przyciągała uwagę. Była teŜ o
wiele krótsza niŜ wszystko, co Nell do tej pory nosiła, na tyle krótka, Ŝe
obawiała się, czy nie odsłoni zakończenia samonośnych pończoch. Po wiedziała
o swoim niepokoju Roxie, ale ta tylko spojrzała na nią i spytała:
— A co w tym widzisz złego?
I jak tu z kimś takim dyskutować?
Kątem oka Nell zobaczyła swoje odbicie w lustrze.
—O BoŜe!
Rani miał rację, pomyślała z rozpaczą. Nie mogę tego zrobić. I nawet nie chcę!
Gdyby tylko nie dodał, Ŝe sobie z tym nie poradzę, nie wpadłabym w taką furię i
teraz nie robiłabym z siebie idiotki. Tak więc to wszystko jego wina, doszła do
wniosku.
— Jest o wiele za krótka — poskarŜyła się, obciągając gorączkowo rąbek
sukienki.
— Jest fantastyczna. I ty fantastycznie w niej wyglądasz. Zresztą doskonale o
tym wiesz — za śmiała się Roxie. — Coś ci powiem. Nie będziemy stosować
silnego makijaŜu. Masz taką piękną cerę, Ŝe szkoda byłoby to zakrywać.
UŜyjemy tylko jasnej pomadki do ust. Będzie subtelnie, ale seksownie
— zdecydowała. Zwałuję tylko, Ŝe nie ma czasu, by wyprostować ci włosy.
Nell, która zawsze pragnęła mieć falującą kaskadę prostych, opadających na
ramiona włosów, teŜ poŜałowała, Ŝe muszą się tak spieszyć.
— No, skończone. Chodź do Raula, sprawdzimy, jak na twój widok zareaguje
męŜczyzna.
Nell od razu poczuła niepokojące mrowienie w brzuchu.
— Czy to konieczne?
Ale Roxie chwyciła ją za rękę i zaciągnęła do biblioteki, gdzie Raul się wycofał,
by na nie czekać.
— No i jak? — Spytała. — Co o tym myślisz?
Bez pośpiechu zamknął laptop i uniósł głowę. Spojrzenie jego czarnych oczu
przesunęło się po Nell.
— Bardzo ładnie.
Dla Nell ta opinia wydana całkiem obojętnym głosem była prawdziwym ciosem.
Tak bardzo chciała wywrzeć na nim wraŜenie. A sądząc po jego reakcji, mogła
równie dobrze być niewidzialna.
— Bardzo ładnie! — Wykrzyknęła Roxie. Była naprawdę oburzona. — Ona
wygląda wspaniale i ty o tym wiesz!
Na ustach Raula pojawił się tajemniczy uśmieszek.
— Ona jest piękna, więc nic się nie zmieniło.
— Nie czekając na odpowiedź, włoŜył marynarkę
I dodał: — JeŜeli juŜ musimy iść na to przyjęcie,
MoŜe warto byłoby zdąŜyć, zanim fotografowie, na
Których tak ci zaleŜy, skończą robotę i sobie pójdą? W drodze do samochodu
Nell ze szczęścia miała
WraŜenie, Ŝe unosi się nad ziemią. Raul powiedział, Ŝe jest piękna!
— Tris, musisz być bardzo miły dla Nell. Nawet nie wiesz, jak trudno było ją
namówić, Ŝeby z nami przyszła. 1, wyobraź sobie, ona w ogóle nie miała
pojęcia, kim jesteś. Usiądźcie z tyłu i postaraj się z nią zapoznać — mówiła
Roxie swojemu byłemu męŜowi. — ChociaŜ nie w biblijnym sensie — dodała
ze śmiechem.
Nell złapała we wstecznym lusterku spojrzenie Raula. Widać było, Ŝe jest zły.
Najwyraźniej nie znosił byłego męŜa Roxie. MoŜe uwaŜał, Ŝe ona ciągle jeszcze
za bardzo go lubi?
Tristram, przystojny blondyn, okazał się mało wymagającym, przyjemnym
towarzyszem podróŜy.
Miał poczucie humoru i jeŜeli nawet był zrozpaczony po zerwaniu zaręczyn, nie
pokazywał tego po sobie. Ale moŜe to po prostu dobre aktorstwo? Nell
oczekiwała, Ŝe spędzi wieczór, łagodząc zranione ego narcystycznego aktora,
więc spotkała ją miła niespodzianka.
Podczas gdy rozmowa na tylnej kanapce była oŜywiona, a od czasu do czasu
dochodziły nawet stamtąd wybuchy śmiechu, na przednich siedzeniach
panowało cięŜkie milczenie.
Flesze rozbłysły, zanim jeszcze samochód się zatrzymał. Nell zamrugała,
oślepiona strumieniami światła. Ludzie wykrzykiwali nazwisko Tristrama i
zasypywali go pytaniami. A on tylko miło się uśmiechał i machał ręką,
całkowicie niezmieszany tymi dowodami popularności.
Dopiero gdy Nell się potknęła, zdał sobie sprawę, jak bardzo jest
zdenerwowana. Pomógł jej złapać równowagę, uśmiechnął się i wziął ją za rękę.
— Niczym się nie przejmuj. Zaopiekuję się tobą. Raul, słysząc te serdeczne
słowa, rzucił mu mordercze spojrzenie. Zresztą Raul, ku rozczarowaniu Roxie,
szybko szedł wzdłuŜ szeregu reporterów, ani razu nie wykorzystując okazji do
zrobienia zdjęcia.
— Co go ugryzło? — Mruknął zdziwiony Tristram.
Weszli do hotelu wynajętego na promocyjne przyjęcie z okazji wejścia na
ekrany nowego filmu. Nell pomyślała, Ŝe musi to być dramat historyczny, bo
sporo osób miało na sobie osiemnastowieczne kostiumy.
— Wiem, Ŝe on jest artystą, jeśli chodzi o okazywanie złego humoru, ale nawet
jak na niego zachowuje się wyjątkowo dziwnie. Tu musi chodzić o coś więcej
— kontynuował Tristram.
Nell wzruszyła ramionami i przyjęła kieliszek szampana od młodego kelnera w
obcisłych bryczesach. Gdyby nie była tak stremowana, nawet mogło by ją
ubawić, Ŝe Tristram w pełni odwzajemniał antypatię Raula.
— Wiesz co? MoŜe ja teŜ tego spróbuję. Znasz to powiedzenie: im gorzej ich
traktujesz, tym bardziej będą się do ciebie łasić? I w jego przypadku to działa.
Widziałaś, jak flesze go śledziły?
— Nic nie widziałam. Te wszystkie światła mnie oślepiły.
Tristram serdecznie poklepał ją po ręce.
— Ciągle zapominam, Ŝe nie jesteś do tego przy zwyczaj ona. Ale dziękuję, Ŝe
przyszłaś. Jesteś dobrym kumplem. Wypij, a na pewno poczujesz się lepiej.
Nell posłuchała go i wychyliła szampana jednym haustem.
— Chciało mi się pić — wyjaśniła, widząc jego zdziwione spojrzenie. —
Słuchaj, na pewno musisz się przywitać ze znajomymi. Idź, mogę zostać sama.
— Jesteś słodka — powiedział Tristram trochę nieobecnym głosem,
przyglądając się byłej Ŝonie uwieszonej na ramieniu Raula.
Dla Nell słowo „słodka” znaczyło to samo co „zwyczajna”.
— O wiele bardziej wolałabym być seksowna — wyznała ze smutkiem.
Po chwili milczenia Tristram odchylił głowę do tyłu i się roześmiał. Ten
głęboki, ciepły bas przyciągnął wiele spojrzeń. W końcu, gdy juŜ przestał się
śmiać, wziął Nell pod brodę i uniósł jej głowę.
Był wysoki, ale nie tak wysoki jak Raul... BoŜe, muszę przestać porównywać
wszystkich męŜczyzn z Raulem, pomyślała.
— Jesteś seksowna — oświadczył Tristram. — Bardzo seksowna. Te włosy są
wprost nieprawdopodobne — szepnął, odgarniając luźne pasemko z jej twarzy.
— I taka naturalna — dobiegł ich kpiący głos jego byłej Ŝony.
Nell nie była tego zupełnie pewna, ale czy uśmiech Roxie nie stał się trochę
mniej olśniewający?
Roxie połoŜyła rękę na ramieniu byłego męŜa.
— Jest tu Rafce Barret — poinformowała go, wskazując głową sławnego
reŜysera. — Jeszcze nie obsadził głównej roli w swoim nowym filmie.
— Potem z nim pogadam — obiecał jej Tristram.
— Teraz chcę zatańczyć. Nell? — Wyciągnął do niej rękę.
— Nie umiem dobrze tańczyć.
— Ale ja umiem — zapewnił ją i pociągnął na parkiet.
Nell nie oczekiwała, Ŝe będzie się dobrze bawić, ale tak się stało. Na ogół na
towarzyskich imprezach wolała obserwować i słuchać, ale dziś się oŜywiła.
MoŜe miał z tym coś wspólnego szampan, a moŜe troskliwość atrakcyjnego
męŜczyzny? W kaŜdym razie bawiła się doskonale aŜ do chwili, gdy wy
chodząc z garderoby dla pań, natknęła się na Raula.
— Śledziłeś mnie? — Spytała. No, teraz to juŜ na pewno była sprawka
szampana. W normalnych warunkach nigdy by nie wypowiedziała tego
podejrzenia na głos.
— Ile juŜ wypiłaś? — Spytał, gdy porwała kieliszek z tacy przechodzącego
obok kelnera.
— Nie liczyłam.
Raul zauwaŜył buntownicze spojrzenie jej o wiele za bardzo lśniących oczu i
zarumienione policzki.
— Jesteś pijana!
— Nie — parsknęła obraŜona. — A zresztą to nie twoja sprawa.
Po jego twarzy przemknął grymas gniewu.
— A jednak moja — wycedził przez zaciśnięte zęby. — Mieszkasz pod moim
dachem.
— Ale nie sypiam w twoim łóŜku — rzuciła na tyle głośno, by stojący w
pobliŜu ludzie zaczęli się im przyglądać.
Raul, świadomy ciekawości, jaką wzbudzają, ugryzł się w język, by nie
wykrzyknąć tego, co miał na końcu języka.
— Zabieram cię do domu.
Nell roześmiała się pogardliwie.
— Naprawdę? Ale ja nie zamierzam wracać. No i co zrobisz? Przerzucisz mnie
przez ramię i wyniesiesz, chociaŜ będę się wyrywała i krzyczała?
— Niech ci się nie wydaje, Ŝe bym tego nie zrobił.
Czując jakąś niezwykłą lekkość — a moŜe to było wino? — Nell zatrzymała
spojrzenie na jego zmysłowych ustach, zanim spojrzała mu w oczy.
— No, spróbuj! — Rzuciła mu wyzwanie.
Raul zacisnął pięści i zwalczył impuls, by je przyjąć.
— Robisz z siebie idiotkę — syknął w końcu.
— No to co? — Parsknęła, wzruszając ramionami. A potem wdzięcznie się
cofnęła, kładąc ręce na biodrach.
— Nie odchodź! — Syknął.
— Dlaczego? Chciałbyś ze mną zatańczyć? — Zakpiła, unosząc na niego
wzrok. -
Ale w jego oczach zobaczyła coś... I poczuła, Ŝe posunęła się za daleko.
Odstawiła kieliszek na stolik.
— Masz rację. Nie powinnam więcej pić.
— Tak, nie powinnaś. I zatańczę z tobą. — PołoŜył rękę na jej plecach i
przyciągnął do siebie. — Dlaczego tylko ja miałbym z tobą nie zatańczyć? —
Mruknął ponuro.
Po pierwszych niepewnych krokach Raul poczuł, Ŝe Nell juŜ się nie opiera.
Poruszali się, jakby byli jednym ciałem. Jej głowa spoczywała pod jego brodą,
czul zapach jej włosów i perfum. A przez materiał ubrania czul teŜ ciepło jej
ciała.
Opanowanie, jakim zawsze tak się szczycił, słabło. Natychmiast musi się
opanować. Lekko się od niej odsunął, ale ona zaraz przytuliła się z powrotem.
Tańczyli tak bez słowa, aŜ wreszcie Nell niejasno sobie uświadomiła, Ŝe
muzyka ucichła.
— Nie umiem dobrze tańczyć — usłyszała swój głos wypowiadający tę niezbyt
mądrą uwagę.
Ale to nie był taniec. To było.... To było najbardziej oszałamiające
doświadczenie jej Ŝycia.
Rozejrzała się zdumiona, Ŝe ludzie nie pokazują jej palcami. CzyŜby nie
wiedzieli, co się stało?
Spojrzała na Raula, zobaczyła mocne run i lśniące oczy. On wiedział.
— Nie musisz — powiedział tajemniczo, a potem odwrócił się na pięcie i
odszedł, zostawiając ją pośrodku parkietu.
Poczuła się jak ostatnia idiotka.
— Dobrze się czujesz?
Nell się uśmiechnęła. Tristram znalazł ją w ciemnym kąciku, w którym się
ukryła. Wyglądał tak normalnie, a co waŜniejsze, ona mogła patrzeć na niego i
nie czuć się jak wariatka ogarnięta obsesją na punkcie seksu.
— Niezbyt — przyznała z niepewnym uśmiechem.
— Chciałabyś juŜ stąd iść? — Spytał impulsywnie.
— Dokąd?
— Dokądkolwiek zechcesz.
Wylądowali w małym klubie jazzowym. Tristram bez końca mówił o byłej
Ŝonie, a Nell, która powoli trzeźwiała, zastanawiała się nad swoim za
chowaniem podczas przyjęcia i ogarniało ją coraz większe przeraŜenie.
Czując się jak nastolatka, która przekroczyła nakazaną godzinę powrotu do
domu, z pantoflami w ręku cichutko wchodziła na piętro. Zajrzała do dzieci,
spały kamiennym snem. Snem niewinności, pomyślała z zazdrością. Przed
drzwiami swojego pokoju przystanęła. Na chwilę zamknęła oczy. JuŜ od
jakiegoś czasu myślała o wyprowadzeniu się stąd, ale dziś podjęła nieodwołalną
decyzję. Chciała tu być, ale tu nie naleŜała.
Dla wszystkich, łącznie z nią, będzie lepiej, jeŜeli odejdzie. Z początku dzieci
będą trochę za nią tęskniły, ale to nie potrwa długo. Mają juŜ nowych przyjaciół
i nowe Ŝycie. Ze złością zamrugała, Ŝeby powstrzymać łzy litości nad sobą, i
rezolutnie uniosła brodę. Zakochała się w Raulu — ale przecieŜ ludzie
codziennie zapadają na miłosne cierpienia i jakoś to przeŜywają.
Ona teŜ to przeŜyje.
Wspomnienie chwil, gdy była w jego ramionach, było czymś, czego nigdy nie
zapomni, ale to nie moŜe się więcej powtórzyć.
Ludzie nie umierają od złamanego serca, powie działa sobie i otworzyła drzwi.
— Do diabła! Gdzie ty byłaś? Wiesz, która godzi na? Wpół do czwartej! —
Wykrzyknął Raul, nie patrząc na zegarek.
Zaszokowana, poczuła w głowie absolutną pustkę. A on gorączkowo przesuwał
spojrzeniem po jej szczupłej postaci.
— Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, jak głupio się zachowujesz?
Nell wreszcie odzyskała głos.
— Co robisz w moim pokoju?
Był jak zawsze zabójczo przystojny, ale i nie tak starannie ubrany. Nie miał na
sobie marynarki ani krawata, koszula była do polowy rozpięta, Włosy miał
potargane. Ogarnęła ją nieprzeparta chęć, by je przygładzić i zerwać z niego
ubranie.
— Jaki przykład dajesz Katerinie, zachowując się w ten sposób? — Z
obrzydzeniem zacisnął usta w cienką kreskę, jakby z trudem się hamował.
— Ona śpi — broniła się Nell. — A ja rano będę gotowa, by odwieźć ich do
szkoły.
Przeszyło ją spojrzenie zimnych jak lód OCZU.
— Do szkoły? — Powtórzył z pogardą. — Tu nie chodzi o szkołę! —
Zagrzmiał.
— Więc o co? — Spytała spokojnie.
To pytanie zatrzymało go w miejscu. Nell nigdy nie widziała, by Raulowi,
mistrzowi natychmiastowych ripost, zabrakło słów.
— Czekałeś na mnie?
— Co za pomysł! — Powiedział z głębokim zdumieniem. Bezwiednie przesunął
ręką po potarganych włosach i wziął głęboki oddech. — Na tym cholernym
przyjęciu szukałem cię przez dobrą godzinę, zanim ktoś mi powiedział, Ŝe
widział, jak wychodziłaś z Nicholsem. Trzeba było kogoś powiadomić, Ŝe-
wychodzisz — wycedził z furią,
— Dlaczego? CzyŜbyś wyznaczył mi godzinę powrotu?
— Powinnaś się szanować — rzucił z pogardą.
— Przynajmniej tyle się po tobie spodziewałem.
Na policzki Nell wypłynął palący rumieniec gniewu i upokorzenia.
124
— Nie masz prawa tak do mnie mówić. Ni jesteś za mnie odpowiedzialny.
— Ktoś musi, bo ty najwyraźniej nie umiesz sama o siebie zadbać.
— Ale przynajmniej nie jestem hipokrytką!
— Co chciałaś przez to powiedzieć?
— Kiedy ostatnio spędziłeś noc we własnym łóŜ ku? — Parsknęła. — A ja
musiałam dawać sobie radę sama, odkąd skończyłam osiemnaście lat.
— Czy wliczasz te lata, kiedy Ŝyłaś z moim bratem?
— Gdybym nie poznała Javiera, bardzo wiele bym w Ŝyciu straciła —
powiedziała spokojnie Był wyjątkowym człowiekiem.
Złość nagle opuściła Raula. Przejechał ręką po brodzie, na której juŜ pojawił się
ciemny zarost.
— Po tym, jak zerwał z nami, oj ciec nigdy juŜ nie doszedł do siebie — wyznał
niespodziewanie.
— I wiem, Ŝe dla matki najtrudniejszą rzeczą w Ŝyciu było okazać ojcu
posłuszeństwo i nie kontaktować się z synem.
— Pewnie cieszyli się, Ŝe nadal mają ciebie?
Była rozczarowana, ale niezdziwiona, gdy Raul nie odpowiedział. JuŜ wcześniej
zauwaŜyła, Ŝe nie lubi mówić o sobie.
— Gdzie byłaś? Bo wiem, Ŝe nie poszłaś do mieszkania Tristrama.
— Skąd moŜesz to wiedzieć?
— Bo ja tam poszedłem.
— Ty? — Spojrzała na niego ze zdumieniem. Ciekawe, czy na tę wyprawę
ratunkową wziął ze sobą Roxie. — No, rzeczywiście nie poszłam do niego. —
Przez chwilę wyobraŜała sobie, Ŝe jest u Tristrama, piją razem kawę, i nagle
wpada tam rozwścieczony Raul.
— Teraz o tym wiem — warknął. — Ale gdzie miałem cię szukać? Byłaś
pijana, a ten aktorzyna jest z tych, co to wykorzystują takie okazje.
Nell poczuła się w obowiązku bronić Tristrama.
— On by nigdy nie zrobił czegoś takiego.
Raul zacisnął usta.
— Ale ja tak. Przynajmniej tak myślisz, prawda?
Nell przeraziło to gwałtowne oskarŜenie.
— Tego nie powiedziałam. Wiem, Ŝe go nie lubisz z powodu Roxie — dodała
wyrozumiale, chociaŜ w środku wszystko się w niej skręcało z zazdrości. —
Jednak Tristram jest naprawdę bardzo miły i nigdy by czegoś takiego nie zrobił.
— Chyba Ŝe byś go poprosiła.
Nastąpiła chwila pełna napięcia.
— MoŜe i chciałabym, Ŝeby ktoś wykorzystał sytuację, ale na pewno nie on! —
Wykrzyknęła. — My nie.., ja nie.., Poszliśmy do klubu i rozmawialiśmy...
— Dlaczego to mówię? Dlaczego w ogóle mam mu się tłumaczyć?
Nell zapragnęła, by podłoga się pod nią rozstąpiła. Dała mu do zrozumienia, Ŝe
go pragnie, a on nie odpowiedział. Odrzucił ją, a tak się zdarza, gdy kobieta jest
na tyle głupia, by wyjawić najgłębsze uczucia. Całe szczęście, Ŝe zdołała się
ugryźć w krnąbrny język, zanim powiedziała mu, Ŝe go kocha.
— Jest gadatliwy, Co? — Mruknął Raul z pogardą.
— Nic dziwnego, Ŝe Roxie go rzuciła.
— Moim zdaniem to raczej ty byłeś powodem, dla którego odeszła od niego —
sprostowała Nell cierpko.
— Nie sypiam z męŜatkami!
— Och — zachwyciła się nieszczerze. — A ja myślałam, Ŝe właśnie zamęŜne
kobiety odpowiada ją ci najbardziej. Przy nich nie musisz się bać Ŝadnych
zobowiązań.
Raul aŜ pobladł ze złości.
— Jeśli jeszcze tego nie wiesz, to ci powiem. Poznałem Roxie dwa lata po ich
rozwodzie.
Nell wzięła głęboki oddech.
— Słuchaj, ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Jest juŜ bardzo późno. Bardzo
mi przykro, jeŜeli martwiłeś się o mnie... A moŜe to Roxie się martwiła? JeŜeli
szukała swojego byłego małŜonka przez całą noc, to doskonale tłumaczy twój
zły humor.
— Roxie poszła do klubu — wyjaśnił krótko.
- Bez ciebie?
- Skoro ja sterczę tutaj, to najwyraźniej beze mnie. — A to się nie spodobało
Roxie. Roxie w ogóle przez cały dzisiejszy wieczór nie była z niego
zadowolona.
Raul juŜ dawno temu jej powiedział, Ŝe między nimi nie zaiskrzyło. Ale Roxie
wiedziała, Ŝe dopóki ludzie będą ich uwaŜać za parę, będzie miała mnóstwo
darmowej reklamy. Jednak dzisiaj wieczorem uznała, Ŝe skoro Raul zachowuje
się tak, jakby jej przy nim w ogóle nie było, lepiej się usunąć i nie dawać
reporterom powodów do zastanawiania, czy przypadkiem ich romans nie
dobiega końca.
— Przykro mi, jeŜeli przeze mnie musiałeś zmienić plany.
— Byłem nieprzytomny z niepokoju o ciebie
Wybuchnął nagle.
— No cóŜ, to juŜ lekko przekracza granice rozsądku.
— Przekracza? — Powtórzył. — Przekracza granice? Czy mam ci pokazać,
czym jest przekroczenie granic?
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
Dwa wielkie kroki i juŜ stal przed Nell. Jeszcze jedno uderzenie serca, a trzymał
jej twarz w rękach, całując jej usta z taką siłą, Ŝe aŜ wygięła się do tyłu.
Gdy w końcu uniósł głowę, serce Nell waliło jak oszalałe Pragnęła go, pragnęła
całą sobą, kaŜdą komórką ciała...
— Och... — Jego twarz rozpływała się przed jej oczami. Zamrugała i
spróbowała zogniskować wzrok. — To było doskonałe! — Wykrzyknęła, tracąc
kontrolę nad sobą. — Ty jesteś doskonały!
— To dopiero będzie doskonałe — obiecał.
— Co takiego?
— Chyba wiesz — wyszeptał.
Nell lekko skinęła głową.
— Chciałam tylko, Ŝebyś to powiedział na głos. Chcę się przekonać, czy to
brzmi tak, jak sobie wyobraŜałam.
— Zabiorę cię do łóŜka i będę się z tobą kochał.
Przesunął palcem po jej nabrzmiałych ustach.
Czy to właśnie widziałaś w swoich fantazjach?
— Chyba wolę rzeczywistość — wyznała drŜącym głosem.
— Taką rzeczywistość? — Wziął ją za rękę.
Pochylił się i wsunął język do jej ust. Zmysłowy pocałunek wydarł z niej jęk.
Ciało ogarnął Ŝar, poczuła się słaba. Osunęłaby się na podłogę, gdyby jej nie
obejmował.
Raul uśmiechnął się z zadowoleniem.
— Długo na to czekałem — wyszeptał.
Nagle Nell uświadomiła sobie, Ŝe stoi z plecami przyciśniętymi do ściany.
Nawet nie pamiętała, jak się tu znalazła. Rozkosz, jakiej doznawała, gdy Raul
jej dotykał, była niewysłowiona. Czy? MoŜna prze dawkować szczęście? Nell
poczuła się tak, jakby się roztapiała.
Wypowiedziała jego imię, gdy koniuszkiem języka muskał kącik jej ust.
— Jesteś taki... Taki... Mmm — Jego pocałunki działały jak narkotyk. On
działał jak narkotyk.
Zaczęła gorączkowo szarpać jego pasek.
— A ty, moja malutka, jesteś taka piękna, taka godna poŜądania. Najpierw
czarny kostium kąpielowy, teraz ta sukienka... — Złapał drŜący oddech.
— Myślenie o tym, Ŝe ktoś inny robi to, co ja chciałem zrobić, było jak piekło.
— Przykrył jej rękę swoją i pomógł rozpiąć pasek.
Nell, czy ty wiesz, co robisz? — Przemknęło jej przez głowę. Spojrzała Raulowi
w oczy i uznała, Ŝe nie czas na takie pytania.
Gdy zdejmował z niej sukienkę, przez sekundę zobaczył w jej oczach lęk, który
jednak zaraz zniknął. Stała teraz przed nim w czarnym koronkowym staniku bez
ramiączek i czarnych figach i pończochach. PoŜądanie zaczęło mu sprawiać
prawdziwy ból.
- Mój BoŜe, jaka ty jesteś piękna — wyszeptał z
Dopóki się nie odezwał, Nell nawet nie zdawała sobie sprawy, Ŝe wstrzymuje
oddech w oczekiwaniu na jego reakcję. Teraz bez wahania wtuliła się w niego.
Doprowadzasz mnie do szaleństwa — zdołał jeszcze wyszeptać, a potem,
wziąwszy ją na ręce, wpił się łakomie w jej usta i zaniósł do lóŜka.
Minęła długa chwila, zanim jego oddech się uspokoił. PołoŜył się na plecach i,
nie dotykając jej, wpatrywał się w sufit.
- Nie spałaś z Javierem?
Te słowa sprawiły, Ŝe otoczka szczęścia się rozpłynęła.
— Javier nie chciał ze mną spać. — Nell nawet nie przyszło do głowy, by
powiedzieć, Ŝe ona teŜ tego nie chciała.
JuŜ miała połoŜyć Raulowi rękę na ramieniu, gdy napotkała jego wściekłe
spojrzenie. Zastygła w pół ruchu.
— Spałem z dziewicą! Z dziewicą, która w tym czasie myślała o moim bracie!
— Nie myślałam o nim!
Ignorując jej Ŝarliwe zaprzeczenie, jednym płynnym ruchem zerwał się z lóŜka i
gorączkowo zaczął ubierać.
— Muszę iść — powiedział, nie patrząc jej w oczy.
— Zostań. Musimy porozmawiać.
— Jedno jest pewne: jeŜeli zostanę, to nie po to, by rozmawiać. A wtedy zła
decyzja, jaką podjąłem, stanie się jeszcze gorsza przez to, Ŝe zrobię to po raz
drugi.
Zła decyzja.
Gdy wyszedł, Nell przez chwilę płakała, ale szybko przestała. Usiadła, wytarła
nos, wyprostowała ramiona.
Wiedziała, co musi zrobić.
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
— Panno Rose, wszystko jest w najlepszym po rządku. Jak pani widziała na
monitorze, ma pani zdrowe dziecko? Jest pani w ciąŜy od mniej więcej
dwunastu tygodni.
Nell, która przygotowała się na najgorsze, westchnęła z ulgą?
— A to krwawienie?
— We wczesnym okresie ciąŜy lekkie krwawienie w czasie, gdy powinna
wystąpić menstruacja, to nic niebezpiecznego. Po prostu ciało przystosowuje się
do zmian hormonalnych.
— Więc mogę wrócić do domu?
— Tak. — Lekarka spojrzała na nią ponad brzegiem okularów. — Tylko proszę
zachować spokój i nie przemęczać się, a jeŜeli będzie pani miała jakiekolwiek
wątpliwości, niech pani natychmiast idzie do swojego ginekologa.
— Tak zrobię — obiecała Nell.
Przechodząc przez poczekalnię, widziała tłumy cięŜarnych kobiet, niektóre juŜ
bardzo grube. Czy ona sama będzie teŜ miała taki wielki brzuch?
Przyglądając się swojej szczupłej talii, o mało nie wpadła na pielęgniarkę
prowadzącą jeszcze jedną kobietę w ciąŜy. Kobieta kurczowo trzymała się ręki
Towarzyszącego jej męŜczyzny. Nell uśmiech się, gdy męŜczyzna troskliwie
usadzał ją w fotelu na kółkach. Tak powinno być, pomyślała. Przechodzą przez
to razem. Przestała się uśmiechać i szybko odwróciła.
Ja nigdy nie będę tego miała. Nie będę miała nikogo, kto ze mną przez to
przejdzie.
Ogarnęło ją przejmujące poczucie straty. Wybiegła z przychodni, na dworze
zaczerpnęła haust ŚwieŜego powietrza, który ją otrzeźwił. Nie ma czasu na
rozczulanie się nad sobą. Teraz, gdy jej myśli nie zaprzątał juŜ strach o dziecko,
wróciły inne troski.
Jak powiedzieć Raulowi, Ŝe ta jedna wspólna noc zaowocowała dzieckiem i
jednocześnie jasno dać mu do zrozumienia, Ŝe niczego od niego nie chce?
Oczywiście najlepiej było by w ogóle go o tym nie informować. Nawet
próbowała sobie wmówić, Ŝ tak będzie lepiej dla wszystkich. Jednak zawsze
gdzieś w głębi duszy wiedziała, Ŝe tego nie moŜe zrobić.
Ojcowie, nawet przypadkowi ojcowie, mają swoje prawa. Więc chociaŜ nie
przypuszczała, by Raul cieszył Się na wiadomość o dziecku, miał prawo się do
wiedzieć. Pewnego dnia dziecko zapyta o ojca. A wtedy przynajmniej będzie
mogła mu uczciwie powiedzieć, Ŝe bardzo kochała jego ojca, Ŝe ono jest
dzieckiem miłości w najprawdziwszym sensie tego Słowa.
Po drodze do domu wstąpiła do supermarketu. Gdy potem wychodziła, nie
zauwaŜyła kobiety w czarnej taksówce, która jej się przyglądała.
Wieczorem tego samego dnia wreszcie skończyła list, który zaczynała pisać, a
potem porzucała juŜ tyle razy. Przykleiła znaczek i natychmiast zeszła, by
wrzucić go do skrzynki. Bała się, Ŝe rano znów zmieni zdanie. Gdy wracała do
swojego wynajętego mieszkanka, juŜ się ściemniało.
Postanowiła wybrać dłuŜszą drogę, by iść lepiej oświetloną ulicą, ale i tak gdy
usłyszała z tylu kroki, przyspieszyła. Kroki takŜe przyspieszyły. Zwolniła, kroki
teŜ zwolniły.
Zaczęła się bać. Rozejrzała się, na ulicy było pusto Wzięła głęboki oddech i
ruszyła biegiem. Adrenalina w Ŝyłach dodała jej skrzydeł. Drzwi jej domu były
juŜ tylko o sto metrów.
Była prawie na progu, gdy potknęła się i upadła. Z powodu bólu w kolanie aŜ
straciła oddech.
Dwie silne ręce zaczęły ją podnosić, a wtedy zupełnie straciła panowanie nad
sobą. Pewna, Ŝe to napastnik, przydeptała mu obcasem stopę, jednocześnie
wraŜając łokieć w bok.
Oba ciosy dosięgły celu i Nell usłyszała jęk bólu. Chwyt napastnika osłabi i
wyrwała się, jednocześnie częściowo się do niego odwracając.
Zastygła zdumiona, gorączka bitewna ją opuściła.
— To ty? —Wydyszała. Jej spojrzenie bezradnie wbiło się w wysokiego,
czarnowłosego męŜczyznę.
— Zwariowałaś? — Mruknął Rani.
— Myślałam... Myślałam, Ŝe mnie gonisz — powie działa drŜącym głosem.
— Oczywiście, Ŝe cię goniłem. Myślałaś, Ŝe jestem... — Zrozumiał, co się stało,
i jego rysy zmiękły. Spojrzał na jej ręce nadal zaciśnięte w pięści. — I co
zamierzałaś zrobić? Walczyć?
Widząc jego rozbawienie, zaczerwieniła się mocno.
— No, przynajmniej nie zamierzałam mu tego ułatwiać.
W ciemnych oczach Raula pojawiła się iskierka podziwu. Mimo to był na nią
wściekły, furia wprost go rozsadzała. Przyszedł tu, by zaŜądać wyjaśnień, dla
czego tamtego dnia bez słowa odeszła.
Ironia tego dramatycznego odwrócenia ról me umknęła jego uwagi. Do tej pory
to on był tym, kto nie zostawał z kobietą do rana, bo me chciał, by nabrały
mylnych przekonań. Jego porzucono nad ranem po raz pierwszy.
— Nawet twój najgorszy wróg musiałby przyznać, Ŝe masz ikrę.
— A ty jesteś moim najgorszym wrogiem? — Spytała ostroŜnie.
— Skaleczyłaś się?
Jego widok sprawił, Ŝe wszystkie myśli uciekły jej z głowy. Przez chwilę nawet
nie pamiętała, Ŝe obtarła sobie do krwi kolana i ręce.
— Kilka otarć, ale... — Przypomniała sobie o Ŝyciu, jakie się w niej rozwija, i
które musi chronić. O ją strach.
Raul zobaczył, jak na jej policzki wypływa rumieniec, a potem jak się kuli,
obejmując brzuch.
— Co się stało? — Spytał, chwytając ją w pasie. Nie odpowiedziała, tylko cicho
jęknęła. — Zraniłaś się?
Nell uniosła głowę.
Nie ja — zaprzeczyła, niecierpliwie kręcąc głową.
— Więc kto?
— A jeŜeli wyrządziłam krzywdę dziecku?
— Dziecku? Jakiemu dziecku?
— Naszemu.
Przez kilka sekund stal nieporuszony, na jego twarzy malował się wyraz
absolutnego zaskoczenia.
— Mówisz... Chcesz powiedzieć...? — Jego spojrzenie zatrzymało się na jej
brzuchu, przełknął ślinę.
— Jesteś...?
Skinęła głową. Rozumiała jego szok. Sama była zaszokowana, gdy odkryła
efekt tamtej nocy namiętności, ale miała juŜ czas, by się przyzwyczaić do nowej
sytuacji.
— Jestem w ciąŜy. Przykro mi — dodała, bo uwaŜała, Ŝe dobre wychowanie
wymaga, by okazała skruchę, chociaŜ wcale jej nie odczuwała.
Często się martwiła o sprawy praktyczne, nie wie działa, jak sobie poradzi, gdy
dziecko juŜ się urodzi. Miała obawy, czy będzie dobrą matką, bala się teŜ
samego porodu. Ale to nie to samo, co skrucha.
BoŜe, dopiero co byłam w szpitalu. MoŜe powinnam tam wrócić?
— Szpital... Dziecko... — Zamknął oczy. W świetle latami twarz miał bladą.
Przyjął wiadomość jeszcze gorzej, niŜ się spodziewała.
— Słuchaj, mieszkam tu, niedaleko. — Wskazała ręką dom. — Masz siłę tam
dojść? — Spytała uprzejmie.
Raul otworzył oczy i spojrzał na nią ze zdumieniem.
— O czym ty mówisz? Dlaczego nie mógłbym przejść kilka kroków?
— Bo tak dziwnie wyglądasz. Naprawdę bardzo mi przykro, Ŝe tak bez
ostrzeŜenia ci o tym powiedziałam.
Ale chyba spanikowałam. O wiele łatwiej byłoby powiadomić cię listownie. I
właśnie dlatego wyszłam z domu. śeby wrzucić list do skrzynki.
— Twoja troska o moje uczucia głęboko mnie wzrusza.
Wzdrygnęła się, słysząc ten sarkazm.
— Tak więc wolałaś wysłać list, zamiast przyjść i powiedzieć mi o wszystkim.
Oczywiście rozumiem, Ŝe łatwiej jest strzelić do kogoś z odległości kilometra,
niŜ strzelać, stojąc twarzą w twarz.
Raul zdecydowanym ruchem wziął ją na ręce.
— Co robisz?
— Zabieram cię do szpitala.
— Naprawdę nie ma potrzeby. Ani mnie nosić, ani jechać do szpitala.
— MoŜe pozwolimy, by decydowała o tym osoba o właściwych kwalifikacjach?
— Zasugerował.
— Spanikowałam — szepnęła drŜącym głosem.
— Wolę wrócić do domu.
W obecnej chwili twoje preferencje nie są waŜne. — To stanowcze stwierdzenie
zmusiło Nell do milczenia.
I milczenie trwało aŜ do chwili, gdy znaleźli się w szpitalu.
Popatrzyła na budynek, przed który Raul zajechał.
— To nie mój szpital.
— Od teraz jest twój — warknął, wyciągając ją z samochodu z taką odrazą,
jakby była nosicielką zakaźnej choroby.
Tylko w najdzikszych fantazjach Nell pozwalała
Sobie na marzenia, Ŝe Raul jest czule zatroskany jej zdrowiem i uszczęśliwiony
wiadomością o dziecku. Realistycznie przewidywała szok, a nawet złość.
Wrogości jednak nie przewidziała. Zupełnie jakby zaszła w ciąŜę jemu na złość,
a na dodatek całkowicie bez jego udziału.
MoŜe warto mu o tym przypomnieć?
— Słuchaj, nie moŜesz mi robi wyrzutów...
Zamilkła, gdy jego ciemne oczy wbiły się w jej twarz.
— Jeszcze zobaczysz, Ŝe mogę ci zrobić wiele rzeczy, ale o tym podyskutujemy
potem, gdy dziecko zostanie zbadane.
— A ja mam uwierzyć w twoją troskę?
Z sykiem wciągnął powietrze.
— Moja troska o dziecko to jedyna rzecz, która mnie powstrzymuje przed
uduszeniem cię — wysyczał i skierował się do recepcji, gdzie oświadczył, Ŝe
chce się zobaczyć z lekarzem, i to nie z którymkolwiek. Dokładnie wiedział, o
kogo mu chodzi.
Widząc go w akcji, Nell nie była zdziwiona, gdy bardzo szybko znalazła się w
łóŜku. Zajął się nią lekarz, który przedstawił się jako Will James i natychmiast
wzbudził jej sympatię, pytając, czy chce, by Raul był obecny podczas badania.
— Zdecydowanie nie — odparła, rozpromieniona z wdzięczności, Ŝe nareszcie
dopuszczono ją do głosu.
— A więc, Raul, zostaw nas samych.
Ale Raul nie zamierzał dać się wyrzucić.
— Doprawdy, Will, nie widzę takiej konieczności.
— Tutaj ta pani jest szefem. — Uśmiechnięty, lecz stanowczy lekarz zaczekał,
aŜ Raul niechętnie opuści pokój.
— Teraz proszę mi powiedzieć, co panią niepokoi.
— Byłam juŜ dziś badana. — Westchnęła.
— Niech mi pani o tym opowie.
— Zna pan Raula? — Spytała Nell.
- Czy to dla pani stanowi jakiś problem?
— Mogłoby.
— Znam go, ale zapewniam panią, Ŝe chociaŜ się przyjaźnimy, wszystko, co
pani mi powie, pozostanie poufne.
— Zna pan Raula i mówi mi pan coś takiego?
Lekarz się roześmiał.
— Nie powiedziałem, Ŝe to będzie łatwe.
Gdy po badaniu wyszedł, przyniesiono filiŜankę herbaty i ciasteczka. Zaraz
potem przyszła pielęgniarka i spytała, czy Nell chce rozmawiać z panem
Carrerasem. Wydawało się, Ŝe odczuła ulgę, gdy Nell się zgodziła. Najwyraźniej
ona teŜ uwaŜała, Ŝe trudno jest powiedzieć Raulowi „nie”.
Sekundę później do pokoju wpadł rozwścieczony Raul. Krawat miał
przekrzywiony, jego zawsze gładko uczesane włosy sterczały rozczochrane.
Popatrzył na Nell leŜącą wygodnie w łóŜku i popijającą herbatę i jego grymas
złości się pogłębił.
— Mnie nikt nie zaproponował herbaty — mruknął bardziej jak obraŜony
uczniak niŜ niebezpieczny playboy.
— Mogę poprosić o drugą filiŜankę.
— Nie chcę herbaty! — Krzyknął wojowniczo. — Chcę wiedzieć, co z
dzieckiem. Ludzie tu są w nieuczynni — oświadczył na tyle głośno, by słychać
go było na korytarzu. - Nikt mi nie chce nic powiedzieć - wyznał głosem
drŜącym z frustracji.
— Pewnie uwaŜają, Ŝe to nie twoja sprawa.
— Nie moja sprawa?! Dios... Jestem ojcem!
— PrzecieŜ zawsze moŜesz spytać mnie.
Jej miękki głos trochę go uspokoił.
— Rzeczywiście — przyznał.
— Raul, usiądź — poprosiła go.
— A co Dzieje się cos złego Nie — zapewniła szybko.
Ramiona mu opadły w wyraźnej uldze i ku zdumieniu Nell zamiast usiąść na
krześle, usiadł na brzegu łóŜka.
— Więc co Will powiedział?
— Ze jestem w ciąŜy.
Sama mogłaś mi o tym powiedzieć... Och, zapomniałem. Wolałaś wysłać list,
Ŝeby oszczędzić moje uczucia. — Raul zamknął oczy i syknął po hiszpańsku
coś, co nawet dla niego samego za brzmiało nieprzyjemnie. — Przepraszam —
powie dział, otwierając oczy.
— Ja teŜ. Ten pomysł z listem był głupi. Przypuszczam, Ŝe nie przyszedłeś na
moją ulicę przez przypadek?
Pokręcił głową.
— Nie. Roxie widziała, jak wychodzisz ze sklepu.
— Och, Roxie. — Uśmiechnęła się sztucznie. — Jak ona się miewa? — Spytała,
postanawiając, Ŝe będzie uprzejma.
Raul rzucił jej niecierpliwe spojrzenie.
— Dobrze. Gdy tylko mi o tym powiedziała, przyszedłem do twojej dzielnicy i
zacząłem o ciebie pytać, ale chociaŜ kilka osób rozpoznało cię z opisu, nikt nie
wiedział, gdzie mieszkasz. Więc czekałem.
— Czekałeś? — Powtórzyła zdumiona.
Jak na niego wydawało się to absolutnie nie zwykle?
Skinął głową.
— I bardzo dobrze się stało. Bo to, Ŝe upadłaś, mogło mieć bardzo powaŜne
konsekwencje.
Raul chyba nie pomyślał, Ŝe nie upadłaby, gdyby go tam nie było, ale wydawał
się taki zaszokowany rewelacjami, jakie dopiero co usłyszał, Ŝe nie miała serca
mu tego wypominać?
— Jak długo jesteś juŜ w ciąŜy?
— Nie potrafisz sam tego obliczyć? — W jej pamięci ta data była wypalona jak
ogniem, ale dla niego chyba była tylko jeszcze jednym mało waŜnym
wydarzeniem w jego oŜywionym Ŝyciu towarzyskim. — Dwanaście tygodni.
Nie pamiętasz?
— Trudno byłoby mi zapomnieć o czymś, czego Ŝałuję w kaŜdej sekundzie
dnia.
Te szorstkie słowa odczuła jak policzek. Opuściła wzrok, by ukryć, jak bardzo
jest zraniona. Miała nadzieję, Ŝe moŜe z czasem Raul pogodzi się z faktami.
Musi dać mu jasno do zrozumienia, Ŝe nie będzie od niego niczego wymagała.
— Dlaczego wtedy odeszłaś? Tak bez słowa?
— Bo, jak sam powiedziałeś — zaczęła — to był błąd i ja teŜ nie chciałam go
powtarzać.
Raul, rozpaczliwie blady pod swoją naturalną oliwkową cerą, wciągnął
powietrze.
— Myślisz, Ŝe bym cię przymuszał? — Spytał ostro.
Spojrzała na niego.
— Nie, oczywiście, Ŝe nie. Ale bałam się, Ŝe ja mogę cię o to poprosić —
wyznała.
Nastąpiła chwila milczenia.
— Oboje potrzebowaliśmy czasu, Ŝeby ochłonąć. Pomyślałam, Ŝe to najlepsze,
co mogę zrobić — tłumaczyła.
— A to, co ja myślałem, nie ma Ŝadnego znaczenia? — Rzucił oburzony.
— Wiedziałam, co myślisz.
— Och, wątpię. — Przełknął ślinę i zaczął mówić powoli, beznamiętnie: —
Nell, musisz zapomnieć o przeszłości. Zwłaszcza teraz, gdy ma się urodzić
dziecko. — Otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale on się cicho roześmiał. —
Uch, wiem, tobie się wydaje, Ŝe to, co czułaś do Javiera, to była miłość, ale
mylisz się. Po prostu przeŜyłaś zauroczenie starszym męŜczyzną. Zresztą to
całkiem zrozumiałe. Straciłaś rodziców i bardziej szukałaś kogoś, kto zastąpiłby
c ojca, niŜ kochanka.
Nell zamrugała zaskoczona, słysząc tę błędną interpretację jej stosunków z
Javierem.
— To nie tak...
Przerwał jej protest ruchem głowy.
— Wiem, Ŝe cięŜko ci to przyznać, ale musisz. Musisz przestać myśleć, Ŝe
zdradzasz pamięć Javiera, skoro Ŝywisz uczucie i fizyczny pociąg do innego
męŜczyzny... Do mnie — dodał stłumionym
Głosem. — Bo ja wiem, Ŝe tak jest. Javier mógł być twoim kochankiem ze
snów, ale ty jesteś namiętną kobietą. Sny ci nie wystarczą. Potrzebujesz
męŜczyzny z krwi i kości. MęŜczyzny, który będzie cię trzymał w ramionach.
Potrzebujesz mnie! — Czarne oczy z pasją się w nią wpatrywały.
Nell tylko patrzyła na niego oszołomiona, nie zdolna do zrozumienia tego, co
słyszy w jego glosie, co widzi na jego twarzy.
— Myślałem, Ŝe byliście kochankami i byłem zazdrosny jak diabli. Wstydziłem
się, Ŝe jestem zazdrosny o własnego brata i irracjonalnie zwróciłem swój gniew
przeciwko tobie. Potępiałem cię. Dios — jęknął.
Puścił ją, odsunął się na brzeg łóŜka i ukrył twarz w rękach.
A więc on nadal myśli, Ŝe była zakochana w Javierze. Jak ktoś tak mądry moŜe
tak się mylić?
Przez chwilę Nell po prostu siedziała i patrzyła na niego. Jego szczupłym ciałem
wstrząsały dreszcze. To namiętne, gwałtowne wyznanie całkowicie ją
oszołomiło. Rozpaczliwie usiłowała nakłonić umysł do wyciągnięcia jakichś
wniosków z tych wszystkich informacji, ale w głowie miała pustkę.
Wiedziała tylko jedno: Raul cierpi, a tego nie mogła znieść: Instynktowna
potrzeba pocieszenia go była silniejsza niŜ wszystko inne. Uklękła, przy tuliła
się do jego pleców i objęła go za szyję. Przez cienką szpitalną koszulę poczuła
Ŝar jego ciała, sztywność, a potem, gdy połoŜyła mu głowę na ramieniu,
usłyszała westchnienie.
Przez dłuŜszą chwilę Ŝadne z nich się nie ode zwało.
W końcu Nell przerwała to milczenie.
— Naprawdę byłeś zazdrosny?
Raul posadził ją sobie na kolanach. Bacznie przyjrzała się jego ukochanej
twarzy, ciągle jeszcze bladej i ściągniętej. Chyba powoli się uspokajał.
— Czy to nie było oczywiste? — spytał.
— Nie dla mnie — szepnęła CzyŜby ta cała sytuacja była spowodowana
rywalizacją między braćmi? Jeden brat poŜądał tego, co miał drugi?
— Oczywiście musisz za mnie wyjść — oświadczył władczo.
Nell smutno się uśmiechnęła.
— Nie mogę. —MoŜe i nie mogła za niego wyjść, ale nie potrafiła się
powstrzymać, by nie pogłaskać go po twarzy.
— Boisz się, Ŝe w kaŜdej chwili mogę paść martwy?
Nell sapnęła i ręka jej opadła.
— Jak moŜesz tak mówić! — Wykrzyknęła z oczami błyszczącymi od gniewu.
Wziął ją za rękę i pocałował w kaŜdy palec z osobna. Zanim skończył, oddech
Nell stał się szybki i nierówny, a pokój wirował jej przed oczami.
— Zrobiłem badania. Odebrałem wyniki w zeszłym tygodniu i jestem zdrowy.
Mam przed sobą przyszłość.
Ale nie ze mną, pomyślała.
Spod mocno zaciśniętych powiek popłynęły łzy.
Zarzuciła mu ręce na szyję i płakała z ulgi na jego ramieniu.
— Tak więc widzisz, nie ma powodu, byśmy się nie pobrali.
Nell uniosła ku memu mokrą twarz.
— Ty nie chcesz się Ŝenić. Tak mi powiedziałeś.
— Zmieniłem zdanie. Czy potępisz człowieka tylko za to, Ŝe w przeszłości
powiedział coś idiotycznego?
— To nie było aŜ tak dawno temu — wytknęła mu.
— Zresztą w naszych czasach ludzie nie biorą ślubu tylko dlatego, Ŝe w drodze
jest dziecko.
— Nie obchodzi mnie, co robią jacyś tam ludzie
— parsknął pogardliwie. — Ja zamierzam być dla mojego dziecka
pełnoetatowym ojcem.
— Na pewno moŜna to urządzić tak, byś w pełni uczestniczył w jego Ŝyciu i
cieszę się, oczywiście, Ŝe się cieszę — dodała pospiesznie — Ŝe jesteś zdrowy.
ChociaŜ, jeŜeli kocha się męŜczyznę, naprawdę nie ma znaczenia, czy potrwa to
pięćdziesiąt lat czy tydzień — wyjaśniła rozmarzona.
— Jestem ojcem twojego dziecka! Wykrzyknął, nie zwracając uwagi na jej
słowa. — Wyjdziesz za mnie, nawet gdybym miał cię siłą zaciągnąć do ołtarza.
— A co z Roxie?
Jego brwi ściągnęły się w wyrazie absolutnego niezrozumienia.
— A co ona ma wspólnego z nami?
— Wszystko!
— Obawiam się, Ŝe nie podzielam twoich poglądów na seks. Gdy wyjdę za mąŜ,
nie zamierzam stać się ślepa na to, z kim mój mąŜ sypia. Podstawą małŜeństwa
są wzajemna miłość i szacunek. Dopiero wtedy ma ono maleńką szansę, by
przetrwać.
Raul słuchał jej w milczeniu, z kamienną twarzą.
— Chyba juŜ ustaliliśmy, Ŝe ty mnie nie kochasz ani nie szanujesz. I wcale mnie
to nie dziwi po tym, jak cię wykorzystałem, a potem nawet nie miałem dość
rozsądku, by się tobą zaopiekować. Ale pozostaje fakt, Ŝe jestem ojcem twojego
dziecka... I jeŜeli jesteś w stanie zapomnieć o przeszłości...
— Nie chcę zapominać o przeszłości! — Przerwała mu gwałtownie. —Mam
wspomnienia, które zawsze będą mi drogie. I szanuję cię, Raul i... Kocham cię.
Tak bardzo, Ŝe to aŜ boli.
— Gdybyś ostatnio czytała gazety, dowiedziała byś się, Ŝe Roxie i Tristram w
przyszłym miesiącu biorą ponownie ślub. Nagle zastygł, a potem zerwał się na
równe nogi, zrzucając Nell z kolan.
— Biorą ślub? Och, Raul, tak mi przykro. Musisz być zdruzgotany.
— Ty mnie kochasz?
Nell spojrzała w jego oszołomioną twarz i mocno się zaczerwieniła.
— Niezupełnie to miałam na myśli.
— Ale powiedziałaś właśnie to. Dokładnie to!
— W jego głosie dało się wyczuć nutę zadowolenia.
— No, rzeczywiście, powiedziałam — przyznała niechętnie. — Ale nie
wiedziałam, co mówię.
— Bo cięŜko ci myśleć, gdy jestem obok? — Zasugerował gładko.
— Mogłabym cię uderzyć! Oświadczyła, prze straszona tym jego gruboskórnym
zadowoleniem z siebie.
— Lepiej mnie pocałuj.
Jego spojrzenie ją zapraszało i Nell jak zwykle poczuła znajome łaskotanie
ciepła pod skórą. Od stąpiła o kilka kroków, bo nie wierzyła samej sobie.
— Roxie — powiedziała, uŜywając tego imienia jak talizmanu, by powstrzymać
się przed zrobieniem czegoś naprawdę głupiego.
— Owszem, miewałem kochanki, jednak Roxie nie była jedną z nich.
— Ale mówiłeś... Myślałam...
— Wiedziałem, co myślisz. Trudno było tego się nie domyślać, bo uczucia
jaśniały na twojej twarzy jak neon. Ale nie zamierzałem wyprowadzać cię z
błędu. Sam cierpiałem męki zazdrości, więc uwaŜałem, Ŝe powinnaś cierpieć tak
samo jak ja.
— Spałeś ze mną, bo byłeś zazdrosny o brata. Ale nie miałeś być o co
zazdrosny. Nie kochałam Javiera. Nie, to nie tak. Kochałam go, ale me byłam w
nim zakochana. Był dla mnie jak ojciec.
Raul parsknął śmiechem.
— I ty masz czelność nazywać mnie głupcem! Nie widziałaś, co się ze mną
działo?
Oczy Nell zrobiły się wielkie jak spodki.
— Od pierwszej chwili, gdy cię zobaczyłem, dostałem obsesji na twoim
punkcie. Przez jakiś czas udawało mi się wmówić sobie, Ŝe sprowadziłem cię do
mojego domu dla dobra dzieci, ale w rzeczywistości zrobiłem to, bo nie mogłem
znieść myśli, Ŝe stracę cię z oczu. I nadal nie mogę
Wyznał drŜącym głosem. — Te ostatnie tygodnie były koszmarem. Nie
wiedząc, czy mam przed sobą Ŝycie, które mogłabyś ze mną dzielić, nie mogłem
ci się oświadczyć, a gdy juŜ okazało się, Ŝe jestem zdrowy, zniknęłaś. Gdy
Roxie mi powiedziała, Ŝe cię widziała, najchętniej bym ją ucałował.
— Ale nie ucałowałeś?
Jego czarne oczy rozjaśniły się uśmiechem.
— Za bardzo się spieszyłem do ciebie.
— To dobrze. Chyba nie podobałoby mi się, gdybyś całował inne kobiety. Ale
całowanie mnie jest w porządku — dodała, gdy się nie poruszył.
A wtedy ruszył wystarczająco szybko, by zadowolić jej niecierpliwość. Jego
usta przylgnęły do jej warg. Przez kilka minut całowali się z gorączkową
namiętnością, jakby chcieli wymazać z pamięci wspomnienie rozpaczy, w jakiej
byli pogrąŜeni w ostatnich tygodniach.
— Nigdy więcej nie odejdziesz — wyszeptał Raul, gdy dysząc, oderwali się od
siebie.
Nell się uśmiechnęła.
— Wtedy teŜ nie chciałam odejść, ale myślałam, Ŝe mnie nie chcesz, no i byłam
zawstydzona tym, co zrobiłam.
— Byłaś taka piękna, taka szczodra... Taka dzika...
Na to wspomnienie Nell ślicznie się zarumieniła.
— Myślałem, Ŝe umarłem i jestem w niebie. Przy tobie moje fantazje stały się
rzeczywistością. — Jego glos ścichł do szeptu. — Jesteś spełnieniem wszystkich
moich marzeń... Kiedy stąd wyjdziesz?
— Właściwie, mogę juŜ dzisiaj. Tak powiedział lekarz.
No to się zbierajmy!
— Po co się tak spieszyć? Chcę wypić herbatę
— protestowała, gdy chwycił ją za rękę, zrywając jednocześnie z haczyka jej
płaszcz.
— Herbata jest juŜ zimna, a mnie to miejsce onieśmiela.
— Raul! A moje ubranie?
— Kupię ci nowe — obiecał, porywając ją na ręce.
— Myślisz Ŝe mnie teŜ moŜesz kupić? — DraŜniła się z nim, gdy szybko szedł
korytarzem, niepomny na komentarze i spojrzenia, jakie przyciągali.
— Dopóki cię nie poznałem, myślałem, Ŝe wszystko moŜna kupić. Ale
odkryłem, Ŝe najwaŜniejsze rzeczy w Ŝyciu nie mają ceny, a ty, ukochana, jesteś
i zawsze będziesz najwaŜniejszą rzeczą w moim Ŝyciu.
Ze wzruszenia w oczach Nell zakręciły się łzy.
— Płaczesz?
— Jestem taka szczęśliwa...
— Kobiety... — Westchnął.
W pierwszą rocznicę ślubu Nell wręczyła Raulowi jego olejny portret, który
sama namalowała,
I teraz nerwowo czekała na jego opinię. Gdy w milczeniu mu się przyglądał, w
końcu nie wy trzymała.
— Myślisz, Ŝe dobrze uchwyciłam podobieństwo? — A gdy nadal nic nie
mówił, zawołała niecierpliwie: — No i jak? Podoba ci się?
Raul powoli uniósł głowę. Na jego twarzy malowało się oszołomienie.
— A więc tak mnie widzisz?
Skinęła głową.
— Querida, masz nadzwyczajny talent. Ten portret to dla mnie prawdziwy
skarb.
Nell zarumieniła się z radości.
— Bardzo pomaga, gdy się kocha swój model. Obawiam się, Ŝe mój prezent dla
ciebie nawet
Nieumywa się do tego. Chciałem ci kupić naszyjnik, który tak ci się podobał,
gdy byliśmy w Madrycie w zeszłym miesiącu, jednak w końcu pomyślałem o
czymś innym. Ale nie mam tego przy sobie. Chodź, pojedziemy tam.
— Jesteś bardzo tajemniczy — powiedziała, patrząc, jak podnosi małego Javiera
ubranego w niebieskie śpioszki z kapturem w kształcie łebka królika. — MoŜe
daj mi jakąś wskazówkę?
Raul pokręcił głową i tylko uśmiechnął się tajemniczo, doprowadzając ją do
furii. Podał jej synka, podobnego jak dwie krople wody do ojca. Jeszcze teraz,
po trzech miesiącach, nie mogła uwierzyć, Ŝe urodziła takie cudo. I wiedziała, Ŝe
Raul czuje to samo. Nawet bardzo ograniczył czas poświęcany pracy, Ŝeby być
tatusiem w pełnym tego słowa znaczeniu i więcej przebywać z rodziną.
Czasami nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Miniony rok był
najszczęśliwszy w całym jej Ŝyciu.
— Twój tatuś jest uparty, prawda, Javier? —PoskarŜyła się synowi, gdy juŜ
jechali samochodem. Ale w odpowiedzi usłyszała tylko cichutkie chrapnięcie.
— Nic ci nie przyjdzie z trzepotania rzęsami. Nie powiem ci, gdzie jedziemy —
oznajmił Raul.
Dziesięć minut później dojechali do dzielnicy, której Nell nie znała.
— Proszę. WłóŜ to.
Nell ze zdziwieniem spojrzała na jaskrawoŜółty kask.
— Kupiłeś mi ten kask na rocznicę ślubu?
— Nell, po prostu go włóŜ — powiedział, wkładając podobny kask na swoje
lśniące czarne włosy.
— Na tobie to wygląda seksownie, ale na mnie...
— zaczęła niechętnie i zaraz się roześmiała. Raul juŜ zdąŜył wysiąść z
samochodu i stał z Javierem na rękach. Dziecko miało na główce taki sam kask
jak oni, tyle Ŝe miniaturowy. — Och, jak on rozkosznie wygląda! —
Wykrzyknęła.
Rani spojrzał na nią z Ŝalem.
A ja nie wyglądam rozkosznie?
— Jesteś niemoŜliwy!
Obdarzył ją seksownym uśmiechem, od którego, jak zawsze, jej serce zaczęło
szybciej bić, i wziął ją pod rękę.
— UwaŜaj, tu jest bardzo nierówno.
Przeszli kilkadziesiąt metrów i znaleźli się na czymś, co Nell uznała za plac
budowy. MęŜczyźni w kaskach, rusztowania, cięŜarówki — zdecydowanie plac
budowy, uznała.
— Kupiłeś mi plac?
— Niezupełnie. Idziemy tam — wskazał głową w kierunku baraku biurowego
stojącego w morzu błota.
W baraku Raul rozłoŜył na stole rulon planów architektonicznych.
Wszystko się trochę opóźniło, bo były jakieś kłopoty z planowaniem, ale
powiedziano mi, Ŝe skończą budowę pod koniec lata.
Nell usiadła przy stole i przypatrzyła się rysunkom.
— Przez cały czas konsultowałem się Z ludźmi z organizacji charytatywnej —
powiedział Raul, bacz nie przyglądając się Nell.
— Mój BoŜe, Raut! Budujesz nowy ośrodek dla dzieci! — Sapnęła, nie do
końca wierząc w to, co widzi. — Musiałeś o tym myśleć od dawna.
— Od jakiegoś czasu — przyznał.
— I na pewno kosztuje to majątek — dodała z nie pokojem.
— MoŜe umknęło to twojej uwagi, ale jestem bardzo bogaty.
— Nawet jeŜeli... — Nell poczuła, Ŝe oczy robią jej się wilgotne. Uniosła
zamglony wzrok na Raula, a on wstrzymał oddech.
— Zrobiłeś to dla mnie?
— Dla ciebie zrobiłbym wszystko — powiedział po prostu. — Myślałem, Ŝe
będziesz się cieszyła, a ty płaczesz. Powinienem był kupić tamten naszyjnik.
No, w kaŜdym razie... — PrzełoŜył śpiące dziecko na jedną rękę, a drugą wsunął
do kieszeni. — W kaŜdym razie i tak go kupiłem. — Podał Nell pudełko obszyte
czerwonym aksamitem. Figurowało na nim nazwisko znanego jubilera.
Ręce jej drŜały, gdy brała je od niego. W środku leŜała piękna brylantowa kolia.
Uniosła ją do światła.
— Jest cudowna...
— Nie — poprawił ją stanowczo. - To ty jesteś cudowna. Wychodząc za mnie,
sprawiłaś, Ŝe jestem najszczęśliwszym męŜczyzną na całym świecie. A gdy
potem urodził się Javier, poczułem się tak, jakby wszystkie elementy mojego
Ŝycia ułoŜyły się na swoim miejscu.
— To dokładnie tak, jak i ja się czułam! — Powiedziała w zachwycie, opierając
głowę na szerokiej piersi męŜa. Zamknęła oczy i wdychała znaj omy, ale zawsze
tak podniecający zapach. — Czy obejrzymy budowę? — Spytała.
— Innym razem. Teraz chcę jak najszybciej zobaczyć cię w tej kolii.
— Potrzebuję jakiejś odpowiedniej sukni, która podkreśli jej piękno.
Wiem, co będzie najlepsze.
— Moja czarna sukienka. Ta, w której... — Zamilkła, bo Raul kręcił głową.
— Nie, nie czarna s Bez sukni. — Jego namiętne spojrzenie przesunęło się po
jej szczupłym ciele, a potem znów popatrzył jej W oczy.
— Chcę zobaczyć tę kolię na twojej gładkiej skórze. Nic innego nie podkreśli
tak bardzo jej piękna.
Przez ciało Nell przebiegł erotyczny dreszcz.
— To znaczy, Ŝe chcesz mnie zobaczyć... — Wciągnęła drŜąco oddech. Raul,
chyba musimy natychmiast wracać do domu.
— Querida, czytasz w moich myślach.
— I dlatego się czerwienię. Jesteś bardzo złym człowiekiem— zarzuciła mu i
zadrŜała, słysząc niski śmiech Raula.
— To ty wodzisz mnie na pokuszenie. Nell posłała mu namiętny uśmiech. Ze
wszystkich celów, jakie mogła sobie wyznaczyć, ten wyda- wal jej się
najłatwiejszy do osiągnięcia: kochać Raula aŜ do końca wspólnego Ŝycia.