43 Lawrence Kim Hiszpan w Londynie


Kim Lawrence

Hiszpan w Londynie

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Mamo, proszę, musisz odpocząć — nalegał Raul Carreras, łagodnie popychając matkę z powrotem na poduszki.

Niepokoiła go jej bladość. Zresztą nie było się, czemu dziwić: dopiero, co straciła męża, a zaraz potem starszego syna. Kraul obawiał się, że tego, co stało się dziś w nocy, matka może już nie prze trzymać.

— Nie chcę odpoczywać! — Krzyknęła Aria Carreras z irytacją, podrywając się, żeby wstać. — Nie traktuj mnie jak dziecko. Uprowadzono moje wnuki! Jeden Bóg wie, gdzie teraz mogą być. Może nawet już nie żyją! A ty chcesz, żebym odpoczywała? — Jej głos wzniósł się do najwyższych tonów, w oczach zabłysły łzy.

Twarz Raula stężała. Teraz nie mógł w żaden sposób ulżyć matce w bólu, ale pewnego dnia, przysiągł sobie, ktoś za to zapłaci!

— Po pierwsze, nie wiemy na pewno, czy dzieci zostały porwane...

— Ale uważasz, że tak, prawda? Gdyby tylko twój oj ciec tu był! On wiedziałby, co zrobić. Zresztą gdyby tu był, w ogóle by do tego nie doszło. Nie pozwoliłby na to!

Uniosła wzrok i dojrzała spazm bólu na twarzy syna. Poczuła wyrzuty sumienia. Raul tak rzadko pozwalał sobie na okazanie uczuć. Przez to wszyscy

— nawet ku swojemu wstydowi ona sama - zapominali, że przecież on też nie jest ich pozbawiony.

Wzięła go za rękę.

— Przepraszam, to nie było uczciwe. Zrobiłeś wszystko, co można, by wzmocnić nasz system obrony.

Raul uścisnął jej rękę i uśmiechnął się ponuro. Jak się okazało, te ulepszenia na nic się nie zdały. Ktoś uprowadził dzieci, a alarm milczał.

To tyle, jeśli chodzi o najnowszą technikę!

— Jednak gdyby twój ojciec jeszcze tu z nami był, już krzyczałby na wszystkich, stawiał policję na baczność, aż w końcu doprowadziłby do dyplomatycznego incydentu!

— Co najmniej — zgodził się Raul, a jego czarne oczy rozjaśniły się na moment uśmiechem. — Ale teraz musisz mi zaufać, że zrobię wszystko, co musi być zrobione. Sprowadzę z powrotem Katerinę i Antonia. I ty o tym wiesz.

Gdyby ktoś inny dawał jej taką obietnicę, pomyślałaby, że po prostu chce ją uspokoić. Ale Raul był jednym z tych rzadkich ludzi, którzy nigdy nie obiecywali czegoś, czego nie potrafiliby spełnić.

— Wiem — przyznała i mimo wszystko troszeczkę się uspokoiła.

— Więc weźmiesz ten proszek na sen, który dał ci lekarz?

Aria westchnęła i uśmiechnęła się żałośnie.

— Jeśli naprawdę muszę...

Raul pocałował ją w oba policzki i obiecał, że przyjdzie do niej, gdy tylko czegoś się dowie.

Gdy spokojnym krokiem wrócił do salonu, detektyw, Pritchard przerwał rozmowę z policjantką, z którą został wyznaczony do śledztwa w tej sprawie, i popatrzył na niego ze współczuciem. Ale stryj porwanych dzieci całkowicie nad sobą panował. W odróżnieniu od reszty domowników, nie był ubrany do snu. Miał na sobie ciemny, elegancko skrojony garnitur i koszulę. Jedynym ustępstwem na rzecz późnej pory był rozluźniony węzeł krawata.

— Jak się czuje pani Carreras? — Spytał troskliwie detektyw.

— Lekarz dał jej lekarstwo na sen.

Ich spojrzenia spotkały się i detektyw opuścił rękę, którą już podnosiłby w pocieszającym geście położyć na ramieniu Raula.

Detektyw Pritchard miał już w życiu do czynienia z wieloma przypadkami kidnapingu i umiał sobie radzić z rodzinami odchodzącymi od zmysłów z niepokoju. Wiedział, co w takich przypadkach mówić, ale tym razem było jasne, że wyrazy współ czucia nie tylko będą nie na miejscu, lecz także wybitnie niepożądane.

Oczywiście nie wszyscy reagują jednakowo, ale nigdy jeszcze nie widział kogoś tak opanowanego jak ten mężczyzna. Po jego zachowaniu trudno było poznać, jakie są jego uczucia, a nawet czy w ogóle jakieś ma.

— No, więc, co teraz robimy? — Spytał Raul.

— Istnieją ustalone procedury, proszę pana.

Po raz pierwszy Raul okazał frustrację. Niemożność zrobienia czegokolwiek powodowała, że, czul się tak, jakby zaraz miał wybuchnąć.

Jednak musi się opanować. Nie może sobie w tej chwili pozwolić na uleganie złości czy strachowi. Musi zachować kontrolę nie tylko nad sytuacją, lecz także nad sobą.

— Jest pan zawodowcem i zastosuję się do pana sugestii.., Jak długo, moim zdaniem, będą one służyły sprawie moich bratanków — powiedział z zimnym uśmiechem?

— Czy to pan odkrył, że dzieci nie ma?

— Tak. Zaglądam do nich przed pójściem spać.

— Raul konwulsyjnie przełknął ślinę, jego oczy pociemniały.

Doznał pan szoku — stwierdził detektyw ze współczuciem.

— Tak. Ilu było porywaczy? Co pokazują taśmy z kamer?

Bruzda na czole Raula pogłębiła się, gdy zobaczył, jak twarz detektywa pochmurnieje.

— Jest z tym jakiś kłopot? — Spytał. Taśmy są czyste.

— Nic na nich nie ma?! — Wykrzyknął Raul.

Detektyw skinął głową.

— Por Dios! — Syknął Raul.

- W przypadkach takich jak ten musimy brać pod uwagę, że porywacze mogli mieć wspólnika w domu.

— Rozumiem. Może pan przesłuchać personel,

Ale wszyscy oni cieszą się moim absolutnym zaufaniem— oznajmił Raul. — Są całkowicie lojalni wobec naszej rodziny.

Detektyw był zbyt wytrawnym dyplomatą, by powiedzieć, że w obecnych czasach taka wiara świadczy o zwykłej naiwności.

— Pański system ochrony jest skomputeryzowany — zaczął, zmieniając temat — i obawiam się, że ktoś przy nim manipulował.

— Powiedziano mi, że jest odporny na wszelkie ataki — parsknął Raul.

— Z mojego doświadczenia wynika, że nie istnieją systemy odporne na wszystko, proszę pana. I obawiam się, że ci ludzie nie są amatorami. Mamy do czynienia ze sprawcami, którzy dokładnie wie dzieli, co robią.

Nastała chwila ciszy. Policjant czuł na sobie badawczy wzrok Carrerasa.

— A pan wie, co pan robi?

Jeżeli da niewłaściwą odpowiedź na to pogardliwe pytanie, może się pożegnać z nadzieją na współpracę. A w tej chwili ostatnie, czego potrzebo wał, to prywatna armia zatrudniona przez tego rekina finansów.

— A więc, ja...

Carreras uniósł rękę.

— Nie interesuje mnie skromność —wyjaśnił cierpko. — Interesuje mnie wyłącznie kompetentna robota.

— Jestem dobry w swojej pracy.

Raul skinął głową.

— Doskonale. Więc co teraz robimy?

— Czekamy na wiadomość od porywaczy. Oczywiście założyliśmy podsłuch na liniach telefonicznych, ale... — Wzruszył ramionami.

— Sam pan powiedział, że ci ludzie wiedzą, co robią — wszedł mu w słowo Raul.

— Ludzie popełniają błędy. Zakładam, że pan nie będzie miał trudności finansowych, jeżeli zażądają okupu?

— Zrobię, co trzeba, oczywiście w ramach prawa.

Ta ironia zmartwiła detektywa.

— Musiałem to sprawdzić. Panie Carreras, proszę nie tracić nadziei ani nie robić ni pochopnie. — Pritchard, wnikliwy znawca ludzkiej natury, już po kilku minutach rozmowy wiedział, że Raul Carreras w razie potrzeby nie będzie się wahał przed nagięciem prawa do swoich potrzeb. — Naprawdę istnieje wielka szansa, że odzyskamy dzieci.

— A ludzie odpowiedzialni za ich uprowadzenie zostaną ukarani.

Policjant, ku własnemu zdziwieniu, poczuł przez sekundę litość dla porywaczy. Och mój Boże, za atakowali niewłaściwego człowieka. Mimo że na ten temat nie padło ani jedno słowo, wiedział, że Raul Carreras nie spocznie, póki nie wytropi osób, które skrzywdziły jego rodzinę, nawet gdyby miało mu to zająć resztę życia.

Antonio nie sprawiał kłopotu. Zmęczony chłopczyk padł na cieple jeszcze łóżko i natychmiast zasnął Natomiast uspokojenie Kateriny zajęło Nell dobrą godzinę. Dopiero wtedy mogła zatelefonować

Bez wymyśleń rozhisteryzowanej nastolatki i bez jej gróźb, że znów ucieknie.

Jednak Katerina do pewnego stopnia miała rację.

Z jej tyrady jasno wynikało, że Raut Carreras, stryj, który został opiekunem dzieci po śmierci ich ojca w zeszłym miesiącu, traktował swoich podopiecznych z delikatnością buldożera.

Boże, jakim głupcem jest ten człowiek, pomyślała Nell pogardliwie, gdy Katerina relacjonowała pewien incydent z zeszłego tygodnia. Już samo to, że siłą wyciągnął ją ze spotkania z koleżankami i kolegami było złe, ale jeszcze gorsze było to, że w ich obecności kazał jej zmyć makijaż, mówiąc, że wygląda w nim śmiesznie.

Takie władcze i nieczułe zachowanie, zastanawiała się Nell, mogło być celowe. Może Raul chciał doprowadzić do buntu nastolatkę, która do tej pory była traktowana o wiele większą wyrozumiałością?

Jednak z drugiej strony Nell zdawała sobie sprawę, jaki niepokój musiało wzbudzić w domu Carrerasa zniknięcie dzieci.

— Mówiłaś, że macie wszędzie kamery bezpieczeństwa. Na pewno ktoś musiał zauważyć, że wychodzicie?

— Pomajstrowałam przy nich — wyjaśniła Katerina, wzruszając ramionami — To było dziecinnie proste. Ale nie przejmuj się, system nie działał tylko przez tę chwilę, kiedy wychodziliśmy. Teraz srebra rodzinne są znów bezpieczne.

— Jestem pewna, że bardziej troszczą się o was niż o srebra.

— Tak sądzisz — wycedziła Katerina cynicznie.

— Na pewno są chorzy ze zmartwienia.

— Co, mnie to obchodzi!

— Kate, na pewno tak nie myślisz.

— No dobrze, ale oni nie są moją rodziną — parsknęła Katerina, bazgrząc na kartce numer telefonu. Ty jesteś bardziej moją rodziną niż oni. Nigdy nie mieli czasu dla taty, bo ożenił się nie po ich myśli. Ani razu, nawet, gdy mama była chora, nie skontaktowali się z nim.

— Ale, nie powinnaś mieć do nich o to żalu. Twój tato nie miał, prawda?

Katerina uśmiechnęła się przez łzy.

— Tato nigdy nie gniewał się długo.

A już zwłaszcza na córkę, której pobłażał w sposób wołający o pomstę do nieba, pomyślała Nell, podając Katerinie chusteczkę. Dziewczyna mniej wrażliwa mogłaby wyjść z tego rozpuszczona jak dziadowski bicz, pomyślała z czułością, przytulając ją na chwilę.

— I chciałby, żebyś ty też się nie złościła. Zresztą stryj był bardzo młody, gdy twój tato walczył z rodziną, więc mógł w ogóle nie być w to wmieszany — przekonywała Nell, starając się nie myśleć o własnej opinii na ten temat — Może warto byłoby dać mu szansę? To, co teraz się dzieje, jest całkiem nowym doświadczeniem dla was wszystkich.

— Może, ale może on nie powinien uczyć mnie hiszpańskiego.

Słysząc tę dziecinną skargę, Nell się roześmiała.

— To nie wydaje się nierozsądne, Kate. Przecież jesteś pół -Hiszpanką i twój tato zawsze bardzo żałował, że nie jesteś dwujęzyczna.

— No, może i tak. Ale co powiesz o jego pomyśle, żeby wysłać Antonia do jakiejś szpanerskiej szkoły z internatem? Twoim zdaniem to rozsądne?

— Katerina aż zachłysnęła się triumfem, widząc oburzenie Nell — Antonio mnie potrzebuje! — Nagle w jej oczach ukazały się łzy — Gdy do nich zadzwonisz, powiedz, że nie wrócimy — krzyknęła drżącym głosem i uciekła do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.

Nell czuła się całkowicie bezradna, słuchając jej rozpaczliwego szlochu. Ze smutkiem wybrała numer, który dziewczyna jej podała. Jeżeli jest coś, co może zrobić, by pomóc dzieciom Javiera, zrobi to bez wahania, zdecydowała, prostując szczupłe ramiona.

— Halo, przepraszam, że dzwonię o tak późnej porze, ale czy mogłabym rozmawiać z panią Carreras — Nell uznała, że może babcia rozpatrzy sprawę Kateriny z większą sympatią niż jej stryj. Bo przecież to nie miało nic wspólnego z faktem, że wolała nie rozmawiać z mężczyzną, który nawiedzał ją w snach, prawda?

— Nie rozmawiaj z nią — krzyknęła Katerina, która właśnie wyszła z łazienki — Ona zrobi wszystko, co on jej każe. Wszyscy się go słuchają.

Ta gorzka uwaga sprawiła, że przed oczami, Nell pojawiła się postać ciemnego upadłego anioła. Widziała go tylko raz, na pogrzebie, ale wywarł na niej niezatarte wrażenie. Bo też Raul Carreras nie był mężczyzną, którego łatwo zapomnieć.

Flotylla lśniących czarnych limuzyn zabrała rodzinę z cmentarza, barwni przyjaciele Javiera ze świata sztuki też już się rozchodzili, ale jedna osoba została. Obraz wysokiego, szerokiego w ramionach, ubranego na czarno mężczyzny stojącego nad grobem samotnie ze smutno opuszczoną głową odcisnął się jak piętno w umyśle Nell, tak samo zresztą jak słowa, które zamienili.

Stała ukryta wśród drzew i miała nadzieję, że nikt jej nie zauważy aż do chwili, gdy Raul uniósł wzrok i spojrzał jej prosto w oczy.

A w jego spojrzeniu było coś, co nie pozwolilo jej odwrócić wzroku. Raul Carreras był po prostu najbardziej seksownym mężczyzną, jakiego w życiu widziała. Po kilku sekundach uniósł pytająco brew.

Świadoma, że stoi z otwartymi ustami, zamknęła je szybko i podeszła, irracjonalnie czując się jak intruz.

— Przepraszam, nie chciałam pana przestraszyć.

Obdarzył ją zimnym, cynicznym spojrzeniem.

— Nie przestraszyłem się.

— Jestem...

— Wiem, kim pani jest — powiedział z niezrozumiałą wrogością.

— Jak się czują dzieci — spytała, wytrącona z równowagi.

Po śmierci Javiera Nell wiele razy próbowała porozmawiać z Kateriną i Antoniem przez telefon, ale służba w domu Carrerasów zawsze udaremniała te próby. Uprzejmie jej wysłuchiwali, gdy wyjaśniała, że jest przyjaciółką dzieci, a potem oznajmiali, że w tej chwili żaden z członków rodziny nie może podejść do telefonu, ale jej kondolencje zostaną przekazane.

Zastanawiała się, czy może pójść do nich do domu i osobiście wyjaśnić sprawę, ale porzuciła ten pomysł. Carrerasowie i tak mieli zbyt wiele spraw na głowie. Odczeka trochę, a potem znów spróbuje się z nimi skontaktować.

Pyta pani, jak się czują? Właśnie stracili ojca.

— Przepraszam. To było głupie pytanie.

- Tak.

Nell zamrugała, słysząc tę brutalną odpowiedź.

— Czy uważałby pan, że się narzucam, gdybym przyszła do nich do domu?

- Tak.

Myśląc, że nie zrozumiał, co powiedziała, po wtórzyła swoje pytanie.

Raul Carreras podszedł o krok bliżej Był o wiele wyższy niż Hiszpanie, których do tej pory poznała — miał ponad metr dziewięćdziesiąt — szczupły, ale o szerokich ramionach i długich nogach. Miał budowę atlety.

— Do domu zapraszamy tylko przyjaciół i rodzinę — wyjaśnił.

A ty nie jesteś ani przyjaciółką, ani krewną. Chociaż te słowa nie padły, Nell doskonale zrozumiała, że to właśnie miał na myśli. Po mistrzowsku osadził ją na miejscu.

ROZDZIAŁ DRUGI

Nell z trudem otrząsnęła się z tych wspomnień. Tymczasem jej rozmówca powiedział:

— Niestety pani Carreras w tej chwili me może podejść. Czy chce pani rozmawiać z panem Carrerasem?

Nell westchnęła. Chyba będę musiała — Dziwiła się tylko, że nie spytano jej o nazwisko.

— Raul Carreras.

Pamiętała ten głos: głęboki, z obcym akcentem. Potarła ramię, na którym nagle pojawiła się gęsia skórka.

— Panie Carreras, pan zapewne mnie nie pamięta... Może pan jeszcze tego nie zauważył, ale dzieci, Antonio i Katerina... Nie ma ich w domu. Są u mnie, zdrowe i bezpieczne.

— Czy mógłbym z nimi porozmawiać, żeby samemu się o tym przekonać?

Nell spodziewała się mnóstwa pytań i odczuła ulgę, słysząc tę spokojną odpowiedź. Wyciągnęła słuchawkę do Kateriny, ale dziewczyna była w tak buntowniczym nastroju, że tylko pokręciła głową i skrzyżowała ręce na piersi.

— Przykro mi, panie Carreras, ale to nie jest odpowiednia chwila.

— A kiedy nadejdzie odpowiednia? Nawet mimo dzielącej ich odległości chłód w jego głosie przyprawił Nell o dreszcz. Może Katerina nie przesadzała, mówiąc o srogości stryja? Może jego zachowanie nie było spowodowane brakiem umiejętności wychodzenia naprzeciw potrzebom osieroconych dzieci, lecz po prostu nieczułym, zimnym sercem?

— No cóż, to zależy...

— Nie chcę go widzieć! Nigdy — oświadczyła Katerina dramatycznie.

— Katerina, przecież obiecałaś, że będziesz rozsądna. Przepraszam za to wszystko — dodała Nell do słuchawki, w której przez kilka sekund słyszała tylko ciężki oddech. — Jest pan tam jeszcze?

— Jestem. Co pani chce, żebym zrobił?

To nagłe pytanie zaskoczyło Nell. Raul Carreras był ostatnim człowiekiem, po którym spodziewałaby się prośby o radę.

Może źle go oceniła? Może jemu też było trudno w tej nowej sytuacji, z dziećmi, których właściwie nie znal?

— Proszę mi powiedzieć, czego pani chce, a natychmiast pani to otrzyma.

— Czego ja chcę — powtórzyła za nim w zdumieniu — Tu nie chodzi o to, czego ja chcę.

— Więc proszę zawołać osobę, która podejmuje decyzję w tej sprawie.

Nell potraktowała te słowa jako ironię, rodzaj prośby o boską interwencję ze strony mężczyzny, który nie wie, jak postąpić.

— Panie Carreras, musi pan zrozumieć, że dzieci są teraz bardzo nieszczęśliwe — zaczęła ostrożnie.

— W jednej chwili tyle się w ich życiu zmieniło. Nikt się nie spodziewał, że ich ojciec tak nagle umrze i... Proszę posłuchać... — Dodała szybko — nie chcę pana pouczać, jak z nimi postępować, ale może usiedlibyście razem i wszystko przedyskutowali?

— Wydawało mi się, że nie wolno mi z nimi rozmawiać.

— Wiem, że to bardzo frustrujące — odparła współczująco. — Ale musi pan zachować cierpliwość.

— Pani jej nadużywa.

— Och, na litość boską — wykrzyknęła, bo jej własna cierpliwość też już się wyczerpywała. — Nie może pan choć na chwilę przestać myśleć o sobie, a zamiast tego spróbować sobie wyobrazić, co czują te dzieci?

— Proszę się uspokoić.

— Jestem spokojna — Nell rzuciła wściekłe spojrzenie Katerinie, która zaczęła chichotać.

— Potrafię okazać wielką hojność.

Nell westchnęła z rozpaczy. Czy jemu się wyda je, że pieniądze są lekarstwem na wszystko?

— Tu nie chodzi o pieniądze — zwróciła mu surowo uwagę.

— Więc, o co? O zemstę?

— Na miłość boską, niech pan nie będzie głupi.

— Mówiłam ci — oświadczyła Katerina z ironicznym uśmiechem — że on nigdy nie słucha, co się do niego mówi. Według niego kobiety służą tylko do tego, by ładnie wyglądać i rodzić dzieci.

Nell spiorunowała ją wzrokiem i dziewczyna zapadła w ponure milczenie. Tymczasem ona sama spróbowała przyjąć łagodniejszy ton.

— Javier był niekonfliktowym, ustępliwym ojcem... — Głos ją zawiódł, gdy przypomniała sobie śmiech Javiera, jego trochę perwersyjne poczucie humoru.

Minął rok od czasu, gdy niechętnie wyprowadziła się od niego po tym, jak przez dwa lata mieszkali razem w mało eleganckiej edwardiańskiej willi w niezbyt modnej dzielnicy, ale nadal stanowił ważną część jej życia.

Często zastanawiała się, co by teraz robiła, gdyby któregoś dnia nie natknęła się w zatłoczonym supermarkecie na Javiera, który nie radził sobie z dwojgiem nieznośnych dzieci. Poznała go od razu. Zresztą trudno było nie poznać sławnego artysty, który od czasu do czasu dawał gościnnie wykłady w szkole sztuk pięknych, do której uczęszczała.

Javier okazał się uroczo wdzięczny, gdy uspokoiła Antonia. Na tym mogło się skończyć, gdyby nie wpadła na wspaniały pomysł. Następnego dnia stanęła na progu domu Javiera i zaproponowała umowę, która mogłaby rozwiązać kłopoty obu stron.

— Ja w najbliższym czasie zostanę bez dachu nad głową, a pan potrzebuje kogoś, kto pomógłby przy dzieciach. Podjęłabym się tego za mieszkanie i wy żywienie.

Javier w pierwszej chwili nie potraktował propozycji poważnie, ale Nell nalegała i w końcu zgodził się na miesiąc próby. I okazało się, że układ zdał egzamin o wiele lepiej, niż oboje się spodziewali.

— Nie życzę sobie rozmawiać z panią o sprawach mojej rodziny — powiedział ostrym tonem Raul.

Ale oprócz jego głosu Nell usłyszała też jakiś inny głos. Ktoś jeszcze musiał być w pokoju. Może kobieta? Czyżby rozmawiał z nią, leżąc w łóżku? Wyobraźnia Nell galopowała.

— Jeżeli pani naprawdę troszczy się o dzieci kontynuowali tymczasem Raul — musi pani uznać, że najlepiej im będzie z rodziną.

— Z rodziną, której w ogóle nie znają? Panie Carreras, proszę posłuchać. Dzieci po prostu nie są przyzwyczajone do twardej ręki. — Zagryzła usta. Wszystko, co mówi, wypada nie tak, jak chciała.

— Nie znaczy to, że, moim zdaniem, pan ma twardą rękę. Ale — dodała z wahaniem — może przydałoby się trochę więcej łagodności...

— A właściwie, kim pani jest?

W jego głosie usłyszała nowy ton. Chyba chodziło o to, że do tej pory Raul starannie dobierał słowa. Teraz jakby się rozluźnił.

— Nazywam się Nell Rose. Byłam przyjaciółką pańskiego brata i przez...

— Nell Rose? Por Dios! Wiem, kim pani jest.

— Szyderstwo w jego głosie wywołało na jej policzkach rumieniec gniewu — A więc mam rozumieć, że Antonio i Katerina są u pani i że przyszli tam z własnej woli?

— Z własnej woli? — Nell pokręciła głową, a potem uświadomiła sobie, że Raul nie mógł tego widzieć. — A więc powiem panu, że pojawili się na moim progu półtorej godziny temu.

— I gdzie to właściwie jest?

Nell podała mu adres.

— Proszę się nie rozłączać — nakazał nagle.

— Wygląda na to, że chodzi tu o ucieczkę, a nie o porwanie — zwrócił się Raul do detektywa.

— Zna pan pannę Rose? Czy ona jest uczciwa?

Raul poczuł ogromną ulgę, że dzieciom nic się nie stało, ale zaraz w jej miejsce pojawiła się wrogość wobec kobiety, do której uciekły. Kobiety, która ośmieliła się pouczać go w sprawie wychowania dzieci.

— Uczciwa? Wątpię. Była kochanką mojego brata. Osobiście jej nie znam.

— Była partnerką pańskiego brata i nie przyszło panu do głowy, że dzieci mogły pójść właśnie do niej?

Raul uznał słuszność tego pytania i wzruszeniem ramion skwitował niewypowiedzianą krytykę.

— Nie byli razem, gdy Javier umarł. Ona chyba nie należy do kobiet stałych w uczuciach.

Milczenie się przedłużało i Nell zaczynało już brakować cierpliwości.

— Panno Rose, jest pani tam?

Nell nie zdołała powstrzymać ziewnięcia.

— Przepraszam, że nie daję pani spać, ale właśnie przekonywałem policję, że nie mamy do czynienia z porywaczem.

— Porywaczem? To ja miałabym je uprowadzić? Pan chyba żartuje!

— Nie. Nie żartuję.

— Ale dlaczego uważał pan, że dzieci zostały porwane?

— A do jakiego wniosku pani by doszła, gdyby pani zajrzała do ich pokoi o drugiej w nocy i stwierdziła, że zniknęły?

— Pan do nich zaglądał — Nell nie potrafiła ukryć zdumienia w głosie.

Obraz Raula sprawdzającego, czy dzieci spokojnie śpią, zanim sam uda się na spoczynek, nie zgadzał się z tym, co mówiła o nim Katerina: że traktuje opiekę nad dziećmi brata jako uciążliwy obowiązek.

— O co chodzi — spytał niecierpliwie Raul.

— No tak, oczywiście, ale porwanie? Czy to nie jest lekka przesada?

— Na, jakim świecie pani żyje? Mam mnóstwo pieniędzy i na pewno wielu ludzi zrobiłoby wszystko, by uszczknąć ich choć trochę.

Nell, świadoma, że Katerina pilnie słucha, starała się nie pokazać po sobie przerażenia, z jakim przyjęła te słowa. Nawet nie potrafiła sobie wyobrazić takiego sposobu życia.

— Co teraz zrobi policja?

— Policja — wpadła jej w słowo Katerina. — On wysłał za nami policję?

Nell przyłożyła palec do ust, by zamilkła.

- Niech się pani nie martwi, panno Rose. Policja nie ukarze pani za to, że przez panią zmarnowała czas.

Mimo że Katerina słuchała, Nell nie mogła pozwolić, by ten brutalny atak przeszedł bez odpowiedzi.

— Pewnie bardzo się namęczyli, co?

— Gdyby pani zadzwoniła do mnie od razu, zachowując się jak normalna, odpowiedzialna do rosła osoba, gdyby pani pomyślała o tym, by natychmiast uspokoić rodzinę, zamiast czekać cale godziny, moglibyśmy oszczędzić sobie wiele kłopotu, już nie wspominając o tym, że oszczędzilibyśmy czas policji!

Nell zagryzła usta. Tylko z powodu Kateriny nie odpowiedziała na to niesprawiedliwe oskarżenie, wyrzucając z siebie kilka prawd o jego zachowaniu.

— Może będziemy kontynuować tę rozmowę rano — zaproponowała sztywno.

— Rano?! — W słuchawce zabrzmiał śmiech.

— Sądzi pani, że pozwolę, by dzieci spędziły noc pod pani dachem? Proszę im powiedzieć, że będę tam za dwadzieścia minut.

— Pan jest rzeczywiście przerażająco głupi!

Usłyszała gwałtowny syk wypuszczonego ze złością powietrza, a potem słowa wypowiadane z lodowatą precyzją:

— Dwadzieścia minut.

W oczach Nell, gdy odkładała słuchawkę, pojawił się błysk.

— Przyjeżdża? Nie pójdę z nim—zawołała Katerina histerycznie.

— Kate, wyglądasz na zmęczoną — przerwała jej spokojnie Nell — Połóż się.

— Czy on nas stąd zabierze?

Po moim trupie, postanowiła Nell.

— Do rana nikt nic nie zrobi — odpowiedziała spokojnie.

ROZDZIAŁ TRZECI

Drzwi otworzyły się, zanim Raul zdążył zadzwonić. Pewnie czekała na niego przy oknie i widziała, jak wysiada z samochodu. Poświęcił chwilkę myśli, że zostawi samochód bez ochrony w tak niebezpiecznej dzielnicy, a potem skupił całą uwagę na młodej kobiecie, która przed nim stała.

Dziwne, że kobieta, która tak wygląda, pomyślał, i jest skłonna wykorzystać swoją urodę — a już udowodniła, że nie ma pod tym względem zahamowań — mieszka w tak podlej dzielnicy. Przecież nie brakuje mężczyzn takich jak jego brat, którzy byliby szczęśliwi, oferując jej komfortowe życie. Może powinna tylko trochę bardziej zadbać o siebie, zastanawiał się, bacznie jej się przyglądając. Bo cokolwiek Nell Rose robiła, czekając na niego, na pewno w tych przygotowaniach nie uwzględniła poprawienia fryzury! Jej rudozłote włosy otaczały twarz o porcelanowo bladej cerze.

Kobiety, z którymi się spotykał, nigdy nie były potargane. Były wypielęgnowane, atrakcyjne, inteligentne i tak samo jak on nie zainteresowane stałym związkiem.

Możliwe zresztą, że rano jednak były potargane, ale Raul nie miał zwyczaju zostawać do rana, więc tego nie wiedział. Wstawał wcześnie i wychodził, bo rozmówki przy śniadaniu nie pociągały go.

Jakby wyczuwając jego milczące potępienie, uniosła drobną rękę i przeczesała włosy palcami. Jej ręce i gole stopy były maleńkie, a w tej komicznie obszernej piżamie nie wydawała się o wiele starsza niż jego zbuntowana bratanica. Jednak Raul dobrze wiedział, że Nell Rose potrafi wyglądać zupełnie inaczej.

W myślach cofnął się do dnia, gdy widział ją na plaży z jego bratem, Javierem. Prowokacyjnie skąpe bikini niewiele ukrywało z jej szczupłego, ale ładnie zaokrąglonego ciała. Patrzył, jak przeciąga się leniwie, a potem coś szepcze Javierowi do ucha.

Javier odpowiedział jej, co spowodowało, że zerwała się na równe nogi i pobiegła plażą. Złapał ją nad samym brzegiem. Z wydmy Raul słyszał śmiechy i piski, gdy Javier ją podniósł, wszedł do wody i oboje zalała fala. Wtedy odwrócił się i szybko odszedł.

Zabolało go, że brat, którego tak podziwiał i szanował, robi z siebie głupca przy dziewczynie o wiele dla niego za młodej. Tylko przez chwilę przemknęła mu przez głowę niedorzeczna myśl, że może jeszcze bardziej zabolał go fakt, że Javier dobrze się bawi.

W dniu pogrzebu wyglądała o wiele poważniej, ale Raul wiedział, jaki rodzaj kobiety skrywa się pod skromną sukienką i smutną miną.

Twarz Raula stwardniała, gdy odpędził wspomnienia. Ktoś, kto nie znał przeszłości tej kobiety, nie rozpoznałby pod tym niewinnym - wyglądem osiemnastolatki, która potrafiła znaleźć drogę do domu, lóżka i serca dopiero, co owdowiałego mężczyzny. Kobieta, która potrafi ukryć taki bezwzględny egoizm i dbałość o własny interes pod niewinną fasadą, nie da sobie zrobić krzywdy — pomyślał cynicznie. A może ćwiczyła przed lustrem tę naiwną minę i szczere spojrzenie niebieskich oczu?

— Panno Rose...

— Proszę mówić cicho — syknęła.

Raul, nieprzyzwyczajony do tego, by mu rozkazywano, zastygł w zdumieniu, słysząc ten cierpki ton, ale szybko się otrząsnął.

— Czy dzieci są gotowe — spytał ostro.

— Nie, nie są — Nell uśmiechnęła się, by złagodzić szorstki ton:

Chociaż nie pokazała tego po sobie, była bardzo zdenerwowana. W chwili, gdy stanął na jej progu jak anioł zemsty, jej instynkt opiekuńczy zbudził się do życia Tak samo zbudziły się inne instynkty, ale na to nie mogła zwracać uwagi, jeżeli miała sobie poradzić z zaistniałą sytuacją.

— Chyba jasno wyraziłem swoje życzenie.

Ani przez chwilę nie przyszło mu do głowy, że ktoś mógłby zignorować jego rozkaz.

— Rzeczywiście, wyraził się pan jasno — zgodziła się spokojnie — Ale pomyślałam, że dzieci powinny tu zostać do rana.

— Pani... Pomyślała?

Widok jego absolutnie zaskoczonej miny sprawił, że przeszła jej złość, a jej miejsce zajęło rozbawienie.

— Proszę posłuchać — zaczęła uprzejmie. — Pan chyba nie przemyślał sprawy do końca. Może byś my to omówili? Proszę wejść. — Odstąpiła na bok, by go przepuścić.

— Tu nie ma nic do omawiania. Chcę, żeby dzieci natychmiast zeszły do mojego samochodu, zanim ktoś go uszkodzi.

Jego niezrozumiała, narastająca wrogość zaczynała ją złościć.

— Ach, a więc martwi się pan o samochód? A ja myślałam, że o Kate i Antonia — powiedziała, rzucając mu pełne dezaprobaty spojrzenie.

— Szczerze mówiąc, panno Rose, nie sądzę, by moje zmartwienia były pani sprawą. — Delikatnie rzeźbione nozdrza jego arystokratycznego nosa za drżały, gdy patrzył na nią z pogardą.

Nell się zaczerwieniła, widząc tak jawną anty patię. Będąc z natury optymistką i osobą życzliwą ludziom, nie miała wrogów. Nagłe zetknięcie z jego bezpodstawną wrogością nie było przyjemne. Ciekawe, czy on w ten sposób traktuje wszystkich, czy tylko ją? Nie zależało jej na aprobacie Raula Carrerasa, ale jeśli jego antypatia była skierowana wyłącznie do niej, będzie jej trudno zdziałać coś dla dobra dzieci.

— Jednak mam obowiązek troszczyć się o Kate i Antonia. — Teraz już rozumiała, dlaczego Katerina uciekła. Na samo wyobrażenie, że jej własny los mógłby spoczywać w rękach takiego człowieka, Nell przebiegł dreszcz.

— Na szczęście to nieprawda — powiedział zimno, z ponurym uśmiechem. Nell już otwierała usta, by się sprzeciwić, ale zastygła, gdy dodał: — Jest pani byłą kochanką mojego zmarłego brata, a ta pozycja absolutnie nie liczy się z punktu widzenia prawa.

Teraz już rozumiała, czemu tak wrogo się do niej odnosi. I chociaż było to niedorzeczne, śmieszne podejrzenie, nie on pierwszy tak myślał. Zresztą Nell nawet nie była zdziwiona. Dzielili z Javierem dom, żadne z nich nie miało innego partnera, a Javier był bardzo atrakcyjnym mężczyzną, chociaż nie aż tak, jak jego młodszy brat.

Jednak ludzie, na których Nell zależało, wiedzie li, jaka była prawda. Wiedzieli, że Javier odnosi się do niej prawdziwie po ojcowsku. To, co myśleli inni, było jej obojętne.

— To był ciężki wieczór. Może pani w końcu zrozumie, że nierozsądnie jest nadużywać mojej cierpliwości.

Spojrzała na niego oszołomiona groźbą. Nie miała wiele wprawy w nienawidzeniu innych, ale w chwili, gdy ich oczy się spotkały, niechęć, jaką do niego czuła, przerodziła się w czystą nienawiść. Raul Carreras nie należał do ludzi, którzy wzbudza ją jedynie letnie emocje.

Do tej chwili chciała wyjaśnić mu, jak sprawy z Javierem naprawdę wyglądały, ale teraz wszystko się zmieniło. Niech myśli, co mu się żywnie podoba. Nie ma obowiązku się tłumaczyć.

— Grozi mi pan?

— Tylko stwierdzam fakt.

— Czy mógłby pan jednak mówić ciszej? Może pan tego nie zauważył, ale mam sąsiadów.

Wydawałoby się, że w takiej dzielnicy za kłócenie snu sąsiadom to najmniejszy problem. — Za każdym razem, gdy myślał, jak dzieci szły same po tych niebezpiecznych ulicach, cierpła mu skóra.

— Oho, a więc jest pan snobem — wykrzyknęła z pogardą.

Z zakłopotaniem przeczesał ręką czarne włosy.

— A pani dobrze by się czuła, chodząc tu po nocy?

— Przecież chodzę. — Nie warto było mówić mu, że wybrała to mieszkanie z konieczności i bardzo źle się tu czuje.

— Więc jest pani idiotką.

— Mam pan prawo myśleć, co tylko chce.

— Postanowiłem nie wyciągać konsekwencji z pani udziału w wydarzeniach dzisiejszego wieczoru. — Powiedział to tak, jakby udzielał jej wyjątkowej łaski. — Jednak moja cierpliwość ma swoje granice.

— Udział — powtórzyła ostro — Proszę posłuchać. Rozumiem, że zrzucenie winy na kogoś innego uwalnia pana od szukania winy w sobie, ale ja nie zamierzam zostać kozłem ofiarnym.

— Nie sugeruję, że pani zaplanowała to, co się zdarzyło.

Zaplanować to wszystko? Dobry Boże! Czy on tak właśnie myślał?

— To bardzo ładnie z pana strony — mruknęła Z ironią.

— Mam uwierzyć, że to nie pani podpowiedziała Katerinie ten pomysł? Och, jestem pewny, że po stępowała pani subtelnie — przyznał ironicznie.

— Słówko tu, słówko tam... — Zmrużył podejrzliwie oczy — Nie wiem, co pani chciała osiągnąć, wykorzystując sympatię, jaką mój bratanek i bratanica do pani czują. Jednak powinna pani pamiętać, że nie jestem taki, jak mój brat.

Zupełnie jakby mogła o tym zapomnieć!

— Co pan sugeruje?

— Mój brat najwyraźniej czuł do pani słabość. Aleja na pewno nie — wyjaśnił zimno. — Jeżeli przez panią dzieciom stanie się jakaś krzywda, odpowie mi pani za to. Och... Na wypadek, gdyby się pani zastanawiała, owszem, to była groźba.

— Sugeruje pan, że zachęcałam ich, by do mnie uciekli? Naprawdę chciałabym zobaczyć pana minę, gdy zda pan sobie sprawę, jak bardzo pan nie doceniał Kateriny.

— No, no, czyżby pani próbowała zrzucić winę na nią — wycedził.

— Nie — wykrzyknęła Nell ze złością. — Po prostu stwierdzam, że pan nie zdaje sobie sprawy, jaka ona jest zaradna i inteligentna. — I jak bardzo potrzebuje kogoś, kto by ją kochał, dodała w myślach.

— Wiem, że Katerina jest inteligentnym dzieckiem. Jednak — dodał z niechęcią — brakuje jej ukierunkowania.

— Nie potrzebowała ukierunkowania, gdy manipulowała przy pańskich kamerach bezpieczeństwa.

— Nell zobaczyła, jak na twarzy Raula maluje się prawdziwy szok.

— Katerina? Nie wierzę!

Nell tylko się uśmiechnęła.

— Powinienem był położyć kres waszym rozmowom przez telefon i emaliom — Oparł rękę nad głową Nell.

Rozgorączkowana Nell uniosła wzrok i poczuła, jak ogarniają fala pożądania tak potężna, że straciła oddech. To bolało. Fizycznie. Nie potrafiąc od wrócić spojrzenia od Raula, walczyła o stłumienie narastającej paniki.

— Ale zamierzam to naprawić.

— Nie pozwoli im pan kontaktować się ze mną? Jest pan aż tak okrutny?

— Pani wiara w moją dobroć jest wzruszająca...

— Gwałtownie nabrał powietrza. — Jest dla mnie jasne — powiedział lodowato, że bez pani wpływu szybko pogodziłyby się z nowymi warunkami życia.

Nell spojrzała na niego ze zdumieniem.

— Nie może pan tak myśleć.

— Ale jednak jestem tego całkowicie pewny

— rzucił przez zaciśnięte zęby.

Czy tylko to sobie wyobraziła, czy też rzeczywiście usłyszała obronny ton w jego glosie?

— Jak mogą wrócić do równowagi, skoro pani ciągle im przypomina przeszłość?

— Chodzi panu o to, że rozmawiam z nimi o ich ojcu? Potrzebują tego. I ja też potrzebuję rozmów o nim — dodała.

Odwróciła głowę, mrugając, by powstrzymać łzy. Gdy już odzyskała panowanie nad sobą i z powrotem na niego spojrzała, odkryła, że Raul przygląda się jej z wprawiającą w zakłopotanie zajadłością.

— Mogą rozmawiać o nim ze mną;

— Pan go nie znał — Usłyszała, jak gwałtownie wciąga powietrze i złagodziła swoje słowa: — Zresztą to nie była pana wina.

- Proszę oszczędzić mi swojego współczucia. Nie zmienię zdania. Jest całkiem oczywiste, że wywiera pani na te dzieci znaczny i niepożądany wpływ.

— Mówi pan, że jestem niepożądana?

— Niepożądana?

Coś w jego głosie, czego nie potrafiła określić, spowodowało, że przyjrzała mu się dokładnie. Patrzyła na jego długie rzęsy ocieniające czarne oczy i przez sekundę ich spojrzenia się skrzyżowały. Żar w jego wzroku sprawił, że Nell się cofnęła.

— Proszę mnie zaprowadzić do dzieci — mruknął, wyminął ją i poszedł w głąb mieszkania.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Trwało chwilę, zanim ochłonęła i poszła za Raulem. Wszystkie drzwi prócz jednych były otwarte. Raul stał z ręką na klamce tych, które pozostały zamknięte.

— Co pan właściwie robi? Nie może pan tam wejść — Chwyciła go za ramię, ale już zdążył na cisnąć klamkę.

Wszedł energicznie do sypialni i nagle, widząc śpiące spokojnie dzieci, zastygł w miejscu.

Potem podszedł do łóżka. Nell pomyślała, że obudzi dzieci i każe im natychmiast wracać do domu, ale tylko pochylił się i podciągnął kołdrę, którą Antonio zrzucił przez sen. Przez chwilę jego ręka zawisła nad głową chłopca, ale nie dotknął go. Czułość tego niespodziewanego gestu wzruszyła Nell. Gwałtownie odwróciła się i wyszła z pokoju. Zamknęła oczy i oparła się o ścianę. Jedna rzecz była oczywista: zależało mu na dzieciach, tyle, że nie miał pojęcia, jak to okazać. Gdy otworzyła oczy, Raul stał przed nią.

— Dlaczego, nie powiedziała mi pani,, że śpią — spytał, obrzucając ją oskarżającym spojrzeniem.

— A jak pan myśli? Co usiłowałam zrobić? Wydawało mi się, że dotarło do pana, jak bardzo

Nierozsądnie, żeby już nie użyć słowa okrutnie, byłoby ciągnąć je przez Londyn o tej porze.

Jego mina się nie zmieniła, gdy patrzyli na siebie ze złością, ale na jego policzkach wykwitły jaskrawe rumieńce. Widocznie jej słowa w końcu do niego dotarły.

— Prawie tak samo okrutnie jak zachęcać je do odegrania tego niebezpiecznego przedstawienia, prawda?

— Niech pan znów nie zaczyna — wykrzyknęła.

Jego twarz stężała.

— Czy mówili pani, że nie mogą ze mną rozmawiać?

Nell domyślała się, jak bardzo jego durna musiała ucierpieć, gdy zadawał to pytanie. Tylko nie zacznij mu nagle współczuć, upomniała się.

— Może warto byłoby, chociaż spróbować wy słuchać tego, co mają do powiedzenia, zasugerowała.

— Byli tak nieszczęśliwi, że aż uciekli — To nie było pytanie, ale stwierdzenie faktu — Czy powiedzieli, dlaczego?

— Nie wydaje mi się, by Antonio był nie szczęśliwy.

Odpowiedzią na tę jej próbę taktownego zachowania było niecierpliwe spojrzenie.

— Ale Katerina jest nieszczęśliwa?

— Martwiła się, że wyśle pan Antonia do internatu. Czuje się za niego odpowiedzialna.

— Jest za młoda, by czuć się odpowiedzialna za kogokolwiek.

Nell westchnęła. W tym zgadzała się z Rautem.

— Czy pan naprawdę musi ich rozdzielać?

— Wszystko już załatwione. To bardzo dobra szkoła. Sam do niej chodziłem. — Uśmiechnął się ponuro. — Rozumiem, że dla pani nie jest to najlepsza rekomendacja skoro ta szkoła pomogła mi stać się takim człowiekiem, jakim jestem dziś.

Nell się roześmiała.

— Wątpię, by był pan aż tak podatny na urabianie. I na pewno jest to doskonała szkoła, bo dzięki niej daje pan sobie doskonale radę w życiu, ale czy był pan tam szczęśliwy? Miło spędzał czas?

— Ich ojciec też się tam uczył, chociaż gdy ja przyjechałem, on już skończył szkołę. Pozostawił po sobie wspaniałe wspomnienie — dodał sucho Raul.

Javier był prawdziwą legendą. Popularny przywódca, utalentowany sportowiec, pod którego dowództwem szkoła zdobywała wszelkie możliwe trofea. Już kilka minut po przyjeździe Raul zdał sobie sprawę, że tego samego wszyscy oczekują po nim.

Ale Raul okazał się wielkim rozczarowaniem. Zawiódł nadzieje tych wszystkich, którzy liczyli, że pójdzie w ślady starszego brata.

Ironią losu wydawało się, że Javier — szkolna legenda — w dorosłym życiu zszedł z wytyczonej przez rodzinę drogi, a młodszy brat, który potem spełnił wszystkie wymagania ojca, w szkole nie potrafił podporządkować się władzom. Jego niebezpiecznie buntowniczy charakter przyprawiał nauczycieli o ból głowy. Został napiętnowany jako samotnik, a nawet — co gorsze w publicznej szkole angielskiej — jako uczeń nieumiejący grać w zespole. Jego całkowita obojętność na opinie rówieśników i szkolnych władz szybko sprawiła, że zaczął odstawać od reszty. Gdyby nie doskonałe stopnie ze wszystkich przedmiotów, system chybaby go od rzucił.

Nell przyglądała mu się z ciekawością. Nie odpowiedział na jej pytanie. Czy to coś znaczyło? Uznała, że nic nie straci, jeśli jeszcze trochę go przyciśnie.

— Pociągnął pan za sznurki, żeby w szkole znalazło się miejsce dla Antonia — Niemal niezauważalnie skinął głową

— A nie mógłby pan pociągnąć za inne, żeby to odwołać?

Usiadł w fotelu. Ta czynność odznaczała się taką samą, niewymuszoną elegancją, jak wszystko, co robił. Nell, która ciągle doznawała jakichś drobnych katastrof, przyglądała mu się z zazdrością.

— Przecież nie mogę teraz zmieniać mojej decyzji. Jaki sygnał bym im w ten sposób dał? Jeżeli w tej sprawie pójdę na ustępstwo, następnym razem, gdy postanowię coś, co nie spodoba się Katerinie, pomyśli, że wystarczy, by znów uciekła z domu, a sprawy potoczą się po jej myśli. A ja nie zamierzam dać się szantażować nastolatce.

— I oto właśnie chodzi? Prawda? Oto, że ona jest nastolatką. Nie ma pan do czynienia z gangiem terrorystów, lecz z dziećmi. Przerażonymi dziećmi, które straciły swoje miejsce na ziemi. Upieranie się, że w pańskiej rodzinie się nie negocjuje, niczego nie rozwiąże.

Raul wbił w Nell wrogie spojrzenie.

— Więc jak to rozwiązać — spytał ostro.

- Dlaczego pyta pan o to właśnie mnie?

— Bo, wygląda na to, że pani zna odpowiedzi na wszystkie pytania. To pani występuje tutaj jako słodziutki glos rozsądku.

Słysząc ten sardoniczny ton, zaczerwieniła się.

— No, ktoś musi okazać rozsądek — parsknęła.

— I prawdę mówiąc, mam już tego wszystkiego dość! Pan jest tak samo okropny jak Katerina. Aleją przynajmniej tłumaczy fakt, że ma piętnaście lat i padła ofiarą burzy hormonów. Ostrzegam, jeżeli to pan zamknie się w łazience i zacznie szlochać, nie ofiaruję panu ramienia, na którym mógłby się pan wypłakać. Nie prosiłam się o to, by mnie stawiano między dwiema kłócącymi się stronami, z których żadnej nie mogę przyznać pełnej racji — zakończyła ze złością.

Raul przesunął wzrokiem po jej figurze, a potem znów spojrzał w oczy. Nie spuszczając z niej wzroku, wyciągnął się w fotelu i wsunął ręce do kieszeni. Wydawał się rozluźniony i spokojny, ale nie oszukał Nell. To nie był mężczyzna, który tolerowałby skierowane przeciw sobie zarzuty.

Zawisła między nimi długa chwila milczenia, punktowana jedynie szybkim oddechem Nell.

— Ja mam hormony — wyszeptał w końcu Raul uwodzicielskim głosem.

- Gratuluję.

— Ale nie zmuszają mnie do zamykania się w łazience.

Jej serce podskoczyło: Naprawdę nie życzyła sobie, by jej opowiadał, czego wymagają od niego hormony.

— Może pozostawimy temat hormonów na boku?

— zaproponowała z grymasem niesmaku. Ale ten niesmak był udawany.

— Nie ma sprawy. Nie chciałem pani zażenować — odparł ze złośliwym uśmiechem.

Zapragnęła zetrzeć mu z twarzy ten pełen zadowolenia uśmiech.

— A jednak czyż nie o to właśnie chodziło? Proszę posłuchać. Przyznaję, że jest pan bardzo atrakcyjnym mężczyzną, ale po prostu nie w moim typie.

Spojrzał na nią ze zdumieniem. Prawdopodobnie jeszcze nigdy w życiu żadna kobieta mu nie od mówiła.

— A jacy mężczyźni są w pani typie?

Patrzyła na niego. Jego czarne oczy wywierały na nią niebezpiecznie hipnotyzujący wpływ. Poczuła jakąś lekkość w głowie, zrobiło jej się gorąco, bardzo gorąco.

— Javier — powiedziała, zanim się zastanowiła, co robi.

Zadziałało.

W mgnieniu oka twarz Raula przybrała obojętny wyraz.

— Jak mogłem zapomnieć — wycedził lodowato.

— Kompromis nie jest nieprzyzwoitym słowem — wybuchnęła — W tej sytuacji nie ma łatwych rozwiązań, ale może pomogłoby, gdyby pan spytał dzieci, czego one chcą. Co pana tak bawi — spytała ostro, gdy uśmiechnął się cynicznie?

Próbowałem wyobrazić sobie, jak mój ojciec pyta mnie, czego chcę.

— Lepiej jest uczyć się na błędach rodziców, niż starać się je prześcignąć.

Raul nagle zerwał się na równe nogi.

— A jakim prawem pani uważa się za upoważnioną do oceniania moich rodziców — wycedził z pogardą.

Nell znów się zaczerwieniła, ale pozostała opanowana, chociaż nie było to łatwe.

— Pana ojciec nigdy nie poznał swoich wnuków. Ta słuszna uwaga spowodowała, że chwilę milczał.

— Ma pani rację — stwierdził wreszcie.

Nell spuściła wzrok. W patrzeniu na to, jak Raul się porusza, na grę uczuć na jego twarzy, było coś narkotycznego. Zdecydowanie wywierał na nią nie zdrowy wpływ.

— Jednak ja nie jestem swoim ojcem.

A więc stosunki między Raulem a ojcem nie układały się dobrze.

— Proszę usiąść. Jest pan bardzo onieśmielający, górując tak nade mną.

Ku jej uldze wyraz wyższości zniknął z twarzy Raula. Parsknął krótkim śmiechem.

— Wcale pani nie onieśmielam.

— A chciałby pan — spytała z uśmiechem.

Zazgrzytał zębami.

— Czy chciałbym?! Chciałbym, żeby...

- Nie trzeba od razu krzyczeć — W jego sztywnej postawie było coś alarmującego — Dobrze się pan czuje?

Raul przejechał ręką po włosach. Gdy ich oczy się spotkały, miała wrażenie, że ledwo panuje nad uczuciami. Uśmiechnął się do niej bez wesołości.

— Wygląda na to, że pani wygrała. Nie będę budził dzieci.

— To przecież nie była wojna.

— Nie — Wzruszył ramionami — Chyba pójdę do domu. O której mam po nich przyjechać?

Popatrzyła na niego. Dostrzegła sińce pod oczami, bladość pod opalenizną. Wszystko to mówiło jej, że od dawna nie spał w łóżku — swoim czy cudzym. Nagle mimo wszystko zaczęła mu współ czuć. Gest, jakim odsunął włosy z twarzy, świadczył o znużeniu.

Nell, uważaj, co robisz, ostrzegła się w duchu.

Jednak nawet, jeżeli to znużenie spowodowane było jego rozpustnym trybem życia, głupio byłoby pozwolić mu niepotrzebnie jechać samochodem na drugi koniec miasta.

— Zanim pan dojedzie do domu, prawie będzie już czas, żeby tu znów wrócić — zauważyła.

— Sugeruje pani, żebym został — spytał miękko.

Zaczerwieniła się.

— Jeżeli zechce się pan przespać u mnie na kanapie, me mam nic przeciwko temu.

Rozejrzał się po małym pokoju.

— A pani gdzie będzie spała?

— Na pewno nie z panem.

— Zawsze sądziłem, że rozsądniej jest czekać na zaproszenie.

Pod jego kpiącym spojrzeniem róż na jej policzkach przeszedł w szkarłat.

— Staram się być uprzejma, mimo że od chwili, gdy pan tu wszedł, zachowuje się pan obrzydliwie — parsknęła. — Potrafi pan jedynie mnie wyśmiewać. Ale faktem jest, że wygląda pan okropnie. — W przepiękny, mroczny, porażający sposób, dodała myślach. — Prawdopodobnie wpadnie pan na latarnię i się zabije. Nie chcę czuć się za to odpowiedzialna.

Popatrzył na nią, jakby była jakimś osobliwym gatunkiem, którego nigdy w życiu nie widział.

— Gdybym uważał, że to niebezpieczne, nie siadałbym za kierownicą.

— Więc co — parsknęła ze złością — Zostaje pan czynie?

— Zostaję.

Kolana pod nią zadrżały. Jednak to ona go za prosiła. Teraz musi sobie jakoś z tym poradzić.

— Doskonale — powiedziała i powoli policzyła do dziesięciu. — Pójdę po poduszkę i koc.

— Nie trzeba Prześpię się na fotelu. Dla pani zostaje kanapa.

— To głupie. Pan jest taki wysoki.

— Więc, może podzielilibyśmy się kanapą — zaproponował.

— Jeżeli ma pan zamiar być taki dowcipny — parsknęła, ale przeniknęła ją fala osłabiającego gorąca.

W jego spojrzeniu nie było wesołości.

— Tak jak wszyscy doceniam szczerą wymianę poglądów, ale czy pani musi wszystko zamieniać w kłótnię?

— Zabawnie jest coś takiego usłyszeć od …

— Przerwała, gdy zaczął zdejmować marynarkę, a potem na jej oczach porozpinał guziki koszuli.

Wreszcie odezwał się tonem, który nie zachęcał do dyskusji:

— Ja zajmę fotel.

— Co pan robi?

— Rozbieram się.

- To widzę!

Jego skóra była złocista i nieskazitelna, szeroką pierś porastały ciemne włoski. Nie miał ani grama tłuszczu, który ukrywałby muskulaturę torsu.

Jeżeli zdawał sobie sprawę z tego, że mu się przygląda, nie dał tego po sobie poznać.

— Więc, po co pani pytała?

Nell otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale on w tym momencie zaczął rozpinać pasek przy spodniach. Natychmiast odwróciła się i poszła po koce. Po chwili weszła ponownie do pokoju, rzuciła mu je, zgasiła światło i ułożyła się na kanapie pod kołdrą.

Po chwili usłyszała, jak Raul sadowi się na fotelu.

— Spij dobrze, Nell Rose — powiedział.

Rozbawienie w jego głosie sprawiło, że zazgrzytała zębami ze złości.

— Dobranoc — odpowiedziała chłodno.

ROZDZIAŁ PIĄTY

Nell powoli się budziła. W pewnej chwili jej spojrzenie padło na siedzącego w fotelu Raula.

— Cześć — powiedziała, uśmiechając się do niego sennie.

A on aż wstrzymał oddech. Jej ocienione długimi rzęsami niebieskie oczy patrzyły na niego zapraszająco.

Nagle do bawialni wbiegła Katerina.

— Co tu się dzieje?! — Wykrzyknęła.

Ten krzyk do końca pozbawił Nell resztek snu. Poderwała się do góry, łapiąc powietrze jak ktoś, kto właśnie został wrzucony do lodowatej wody.

— Ja... Ja śniłam... — Przez niebezpieczny moment sen pomieszał jej się z rzeczywistością.

Raul wyprostował się bez zbytniego pośpiechu i zaczął zapinać koszulę.

— Dzień dobry, Katerino — powitał bratanicę.

— Dlaczego tu jesteś? — Warknęła dziewczyna podejrzliwie. — I co wy właściwie robiliście? — Spiorunowała Nell wzrokiem, w którym łatwo można było wyczytać słowo „zdrajczyni”. — Zupełnie jak bym musiała pytać...

To śmieszne, ale Nell poczuła się winna.

— Twój stryj został, bo gdy skończyliśmy, nie miało sensu, by wracał do domu i rano znów tu przyjeżdżał — wyjaśniła.

— Co skończyliście?

— Zachowuj się przyzwoicie — ofuknął ją Raul.

— Po tym, co sama zrobiłaś, nie masz żadnego prawa krytykować innych, a już zwłaszcza kogoś, kto dosłownie wychodzi ze skóry, żeby ci pomóc.

Net! Zobaczyła, jak cały kolor odpływa z policzków Kateriny, i zrobiło jej się żal dziewczyny.

— Kate nie miała na myśli nic złego — powiedziała łagodnie.

Ale jej interwencja została całkowicie zignorowana przez walczące strony.

— Obudź Antonia i jedziemy do domu. Panna Rose miała już przez nas dość kłopotów. — Jego surowa mina spacyfikowałaby każdego, nie tylko młodą dziewczynę. Wyciągną! Z kieszeni telefon komórkowy i rzucił Katerinie, która automatycznie go złapała. — Zadzwoń do babci i powiedz jej, że nic wam się nie stało. Lekarstwo na sen, które lekarz jej podał, powinno już przestać działać.

Jakby nie czuła się już przedtem wystarczająco winna, pomyślała Nell ze złością.

Katerina spojrzała na stryja, w jej oczach zabłysły łzy, a potem odwróciła się i pobiegła do sypialni.

Nell rzuciła Rautowi potępiające spojrzenie.

— Czy musiałeś rozmawiać z nią w ten sposób?

— Czyli w jaki? — Spytał zdziwiony.

— Mój Boże, rzeczywiście nie masz pojęcia o dyplomacji. Nie mogłeś zachować się choć trochę bardziej ugodowo? — Głupie pytanie, Nell,

Odpowiedziała sobie. Słowo „ugodowość” pewnie nawet nie figuruje w jego słowniku.

— Odezwała się do ciebie bez szacunku.

Nell spojrzała na niego. Nie, nie powiedział tego z ironią.

— Śmieszna pretensja jak na kogoś, kto sam nie potrafi otworzyć ust, by mnie nie obrazić — parsknęła.

Ich oczy się spotkały i przez długą chwilę milczeli. Ale gdy Raul się wreszcie odezwał, powie dział coś zupełnie nieoczekiwanego.

— Uśmiechnęłaś się do mnie. — Wyczuła w jego głosie oskarżenie.

— Czy to zbrodnia? Jak mówiłam, wtedy jeszcze do końca się nie obudziłam? I coś mi się śniło.

— A czy ja byłem w tym śnie? — Jego szept onieśmielał ją.

Zamrugała, żeby oderwać spojrzenie od tych hipnotyzujących oczu.

— To był sen, a nie koszmar.

Te słowa wywołały na jego twarzy wilczy uśmiech.

— Słuchaj — zaczęła. — Wiem, że nie cenisz ani mnie, ani moich rad, ale proszę cię, odnoś się do Kateriny łagodniej. To dobra dziewczyna i nie za wiedzie, jeżeli jej zaufasz.

Przez chwilę patrzył na nią uważnie.

— Tobie rzeczywiście na nich zależy, prawda?

Zanim zdążyła odpowiedzieć, z sypialni wyszedł Antonio. Gdy zobaczył stryjka, na jego twarzy pojawiła się wyraźna ulga.

Dla Nell był to moment olśnienia. Zdała sobie sprawę, że jej wrażenia wyniesione zeszłego wieczoru z tych kilku sennych słów wypowiedzianych przez Antonia, były prawdziwe. Antonio nie był nieszczęśliwy przy swoim nowym opiekunie. Uczestniczył w ucieczce jedynie przez lojalność wobec siostry.

— Och, stryjku,jak to dobrze, że tu jesteś! Zabierzesz nas do domu?

— Chcesz wrócić ze mną? — Raul przykucnął przed Antoniem.

Antonio poważnie zastanowił się nad odpowiedzią.

— Chyba potrzebujemy kogoś, kto by się nami zajął. Kate uważa, że sobie z tym poradzi, ale jest za młoda. Próbowałem jej to powiedzieć, ale...

Rani bez słowa otworzył ramiona, Antonio objął go Nell poczuła, jak ze wzruszenia ściska jej się gardło, Rani mocno przytulił chłopca. Potem wstał, nie wypuszczając go z objęć. Spojrzał nad jego ramieniem na Nell, która miała w oczach łzy.

— Wiesz co, Antonio? Zaczął, stawiając chłop ca na podłodze. — Myślę, że gdybyś wyjechał, Katerina bardzo by za tobą tęskniła. Jak ci się wydaje, może na razie poszedłbyś do jakiejś szkoły bliżej domu?

— Chcesz powiedzieć, że mógłbym mieszkać z tobą... Cały czas?

Raul skinął głową.

— Jeżeli tak chcesz.

- Kate! Kate! — Krzyknął podniecony Antonio.

— Co się stało?

— Nie jadę do szkoły. Zostanę z tobą.

— Naprawdę? — Katerina wyszła z sypialni i spojrzała podejrzliwie na stryja, który lekko skinął głową na potwierdzenie.

— Dziękuję — powiedziała. — Wiem, że nie zgodziłbyś się nato, gdyby Nell cię nie przekonała. Ale i tak ci dziękuję.

Nell była zażenowana.

— Nie zdołałabym namówić waszego stryja, gdy by sam tego nie chciał — powiedziała szybko.

— Panna Rose nie docenia swojej siły perswazji. A skoro oboje chcieliśmy tego samego...

Wyczuła w jego glosie ukrytą nutę zmysłowości i zrobiło jej się gorąco. Odwróciła się tyłem do Raula, ale mimo tego symbolicznego gestu ciało nadal ją paliło.

Gdy potem o tym myślała, miała tylko nadzieję, że Raul nic nie zauważył. Z drugiej strony, gdyby nawet zauważył, też nic by się nie stało, bo już ona się postara, by nigdy więcej się nie spotkali.

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Przedstawiciel lokalnych władz był miły, ale powiedział jasno, że z powodu braku funduszy ośrodek zawiesza działalność. Terapia sztuką dla dzieci mających trudności w nauce to oczywiście wspaniała rzecz, jednak w obecnej chwili to także luksus, na który z braku środków władze nie mogą sobie pozwolić.

Personel i rodzice, którzy przyszli na zebranie, chcąc doprowadzić do odwołania tej decyzji, poszli topić smutek do pobliskiego pubu. Nell nie była w towarzyskim nastroju, więc zaproponowała, że zostanie i posprząta.

Ją też ta decyzja bardzo zmartwiła, i to nie tylko ze względu na dzieci. Mimo że nie poddawała się łatwo, tym razem nie widziała wyjścia z sytuacji.

Kończyła już sprzątanie. Właśnie stanęła na palcach, by postawić filiżanki na najwyższej półce szafki, gdy nagle ktoś je od niej zabrał i ustawił na miejscu.

Krzyknęła ze strachu i okręciła się na pięcie. Przed nią stał Raul Carreras.

Cofnęła się gwałtownie, uderzając nogą w dolną półkę. Szybko ją podtrzymałby złapała równo wagę.

— Nic się nie stało?

— Nie, nie, wszystko w porządku — wyjąkała.

— Wystraszyłem panią?

To słowo było o wiele za słabe, by opisać totalny nerwowy chaos, w jaki popadła. Przyciskając rękę do gardła, patrzyła na człowieka, który od tygodnia niepodzielnie panował w jej myślach.

Czasami wydawało jej się, że noc, którą spędził u niej, tylko jej się przyśniła. A była już tego prawie pewna, gdy w telewizji zobaczyła go na premierze filmu. W smokingu wyglądał olśniewająco, a towarzyszyła mu piękna młoda kobieta, gwiazda grająca w tym filmie. Brukowce rozpisywały się o rychłym ślubie tej pary.

Nell, oczywiście, mało to obchodziło. Martwiła się tylko, i to przecież było całkiem naturalne, jak przyjmą ten ślub Antonio i Katerina.

Dziś Raul zamiast smokingu miał na sobie co dzienne ubranie, codzienne, ale nie tanie. Sama skórzana marynarka kosztowała prawdopodobnie więcej, niż Nell zarabiała w miesiąc.

W ograniczonej przestrzeni czuła zapach wody kolońskiej. Ale podczas gdy jej mąciło się w głowie od jego markowej wody kolońskiej, on najprawdopodobniej starał się nie czuć terpentyny, którą wcześniej rozlała. Może to właśnie tłumaczyło jego ponurą minę.

— Czy mnie wystraszyłeś? — Założyła pasmo włosów za ucho i się roześmiała. — Jasne, że tak. A czego się spodziewałeś, tak się tu skradając — spytała cierpko. — O mało nie przyprawiłeś mnie o atak serca.

— Podejrzewam, że twoje serce nie jest aż tak słabe.

— Och, a więc teraz jesteś ekspertem w dziedzinie medycyny? — Zakpiła.

— Stukałem i wolałem, ale mnie nie słyszałaś.

Zobaczyła, jak jego spojrzenie przesuwa się po jej nogach. Szkoda, że nie włożyła nowych biodrówek, w których było widać goły pas brzucha. Ta myśl przyprawiła ją jednocześnie o szok i wstyd. Lubiła wyglądać ładnie, ale współzawodniczenie o aprobatę mężczyzny wydawało jej się poniżające i żałosne.

A gdy tym mężczyzną jest Raul Carreras, który spotyka się z modelkami najwyższej klasy, jest na dodatek zwykłą stratą czasu.

Trzeba było zawołać głośniej — parsknęła. Poza tym, skąd wiedziałeś, gdzie jestem?

— A dlaczego uważasz, że to właśnie ciebie szukałem? — Spytał Raul kpiąco.

— Bo nie mogę sobie wyobrazić innego powodu, dla którego tu przyszedłeś. — I wolałabym, żebyś był o całe kilometry stąd, dodała w duchu.

Sala wcale nie była mała, z łatwością mogła pomieścić dwie osoby, ale nie wtedy, gdy tą drugą osobą był Raul Carreras. Nell dokonała świadome go wysiłku, by spowolnić oddech. Jeżeli doprowadzi się do hiperwentylacji, w końcu rzeczywiście padnie mu zemdlona do stóp.

Raul się rozejrzał.

- A właściwie co to za miejsce?

— Składamy tu nasze wyposażenie.

— My, to znaczy kto?

— Pracuję dla organizacji charytatywnej, która prowadzi terapię przez sztukę dla dzieci mających trudności w nauce.

— Za darmo?

— Niektórzy pracują tu za darmo, ale ja dostaję pensję — Chociaż tak niewielką, że musiała sobie dorabiać jako ekspedientka w sklepie. Jednak mu tego nie powiedziała, bo wątpiła, czy interesuje go stan jej finansów.

— I te dzieci malują?

Między innymi — odpowiedziała krótko.

— Oszczędzę ci szczegółów.

— Gdy będę chciałby mi czegoś oszczędzono, poinformuję cię o tym. Podoba ci się ta praca?

— Jasne. Tobie może się to wydawać bezsensowne, jednak nauczenie tych dzieci wyrażania siebie za pośrednictwem sztuki i muzyki bardzo im pomaga.

Nagle dała o sobie znać frustracja, którą do tej pory starała się opanować. — Pewnie uważasz, że to zbędne, więc powiem ci coś, co powinno cię ucieszyć — dodała drżącym głosem. — Te bezsensowne zajęcia już nie potrwają długo. Odebrano nam fundusz i około Bożego Narodzenia zabraknie pieniędzy na kontynuowanie zajęć.

— Martwisz się, że stracisz pracę?

— Nic nie rozumiesz! Chociaż po kimś takim jak ty niczego innego się nie spodziewałam — syknęła w desperacji przez zęby.

— Więc wyjaśnij mi, na czym naprawdę polega problem — zaproponował. — I najlepiej prostymi słowami, żeby ktoś taki jak ja potrafił to zrozumieć.

— Ta sala może według ciebie wygląda nędznie, ale dla dzieci, które tu przychodzą, i dla ich rodziców... — Przerwała i ź oczu popłynęły jej łzy.

Przeklinając pod nosem, sięgnęła do kieszeni po chusteczkę.

Raul poczuł się niepewnie. Mógł sobie poradzić z Nell Rose manipulatorką i zajadłym wrogiem mężczyzn, ale ta. Nell Rose, która najwyraźniej wyruszyła na krucjatę, to zupełnie inna sprawa!

Ta kobieta albo była niezupełnie normalna, albo on ją źle ocenił. Zresztą, kogo on usiłuje oszukać? Oczywiście, że źle ją ocenił. I wiedział o tym już od tygodnia. Po prostu był za bardzo uparty, żeby to przyznać.

Wizerunek Nell Rose, która dla pieniędzy została kochanką jego brata o wiele bardziej mu odpowiadał niż myśl, że go kochała. Ta druga możliwość kazała pytania, na które Raul, me lubiąc wgłębiać się w motywy postępowania ludzi, nie miał nawet ochoty szukać odpowiedzi.

Nell wreszcie znalazła chusteczkę i wydmuchała nos.

— Madre ma! — Raul westchnął z rezygnacją.

— Dlaczego uważasz, że moim zdaniem praca tutaj jest nic niewarta?

— Bo nie zarabiamy pieniędzy. — Spojrzała na niego niechętnie. — A to jest jedyne kryterium, według którego wszystko oceniasz, prawda?

— Ja zarabiam pieniądze, to prawda, ale nie widzę powodów, by za to przepraszać.

— I przy okazji wdeptujesz łudzi w ziemię!

— oskarżyła go.

— Może przytoczyłabyś choć jeden przypadek,

W którym tak postąpiłem? — Wykrzyknął ze złością.

— Bo ja, w przeciwieństwie do ciebie, staram się nie

Osądzać ludzi według tego, jaką pracę wykonują, ani

Po tym, jak się ubierają czy jakim samochodem

Jeżdżą.

Ta krytyka to był wyraz najwyższej hipokryzji. Nell wyprostowała się, na całą niezbyt imponującą wysokość, i nie po raz pierwszy pożałowała, że nie ma kilku centymetrów więcej. Ludziom wysokim jest o wiele łatwiej zachowywać się protekcjonalnie niż osobom niskim.

Nie. Tylko po tym, z kim rzekomo kto sypia.

— To co innego —powiedział szorstko.

— Mówisz mi to prosto w oczy? Jestem pod wrażeniem.

Wzruszył ramionami.

— Jeżeli naprawdę jestem winny pochopnego osądu, przepraszam.

— Jeżeli! — Wykrzyknęła z oburzeniem.

— Jednak — kontynuował — wydaje mi się, że masz pewne uprzedzenia. Czyżby to, że dużo zarabiam, automatycznie powodowało, że nie potrafię się cieszyć muzyką? — Podniósł gitarę, która stała przy ścianie i szarpnął struny, wydobywając dźwięczny akord. — Albo obrazem?

— Masz rację — mruknęła niechętnie. — Miło usłyszeć, że zdarza ci się również coś aprobować, a nie tylko wszystkim gardzić.

Raul, najwyraźniej zadowolony, że udowodnił swoje, odstawił gitarę. Od ściany odpadł płat tynku.

— To miejsce jest w godnym pożałowania stanie zauważył. — I żadnych zabezpieczeń przed intruzami. Każdy może tu wejść.

— No i ty wszedłeś. Czyż nie spotkało mnie wielkie szczęście?

— To nie jest temat do żartów — skarcił ją za złośliwy komentarz.

Nell westchnęła z irytacją. Czy on zamierza zrobić wielką sprawę z tego, że zapomniała zamknąć drzwi na klucz?

— Zamierzałam zaniknąć, gdy będę wychodzić.

— Tak więc twoim zdaniem postąpiłaś całkowicie rozsądnie, zostając tu sama przy otwartych drzwiach. W ogóle nie masz instynktu samozachowawczego?

— Chyba nie przyszedłeś tu po to, by omawiać ze mną sprawy bezpieczeństwa.

— Nie.

— Więc po co?

— W tym tygodniu nie kontaktowałaś się z Katerina i Antoniem.

— To miało być pytanie, czy też kontrolujesz ich telefony komórkowe?

— Czy ty musisz wszystko sprowadzać do konfrontacji? Po prostu dziwiłem się, że się do nich nie odzywałaś.

— Myślałam, że będziesz zadowolony.

— Nie sądzę, by moje zadowolenie było dla ciebie aż tak ważne.

Napotkała kpiące spojrzenie jego ciemnych oczu.

— Rzeczywiście, nie znajduje się wysoko na mojej liście priorytetów — odparła.

Obawiając się, że Raul zauważy jej podniecenie, spuściła wzrok i zajęła się usuwaniem nieistniejących pyłków z nogawki spodni. Nell, — napomniała się, nie pozwól, by zobaczył, jak na niego reagujesz. Zdobyła się na uśmiech, znów spojrzała na niego i serce jej na moment zamarło. Boże, on już wie!

— Zastanowiłam się nad tym, co mówiłeś — pod jęła, siląc się na spokój. — Większość to były zwykłe głupstwa, ale w jednym chyba miałeś rację. Jeżeli ciągle będę się kręciła obok nich, będzie im trudno zapomnieć o przeszłości. Dlatego postanowiłam przez jakiś czas trzymać się z daleka.

— Nie pamiętam, bym kiedykolwiek mówiło tym.

— Nie musiałeś. — Uśmiechnęła się obojętnie, by dać mu do zrozumienia, że jego opinia nie ma dla niej znaczenia. — To oczywiste, co o mnie myślisz...

— Podoba mi się sposób, w jaki... — Przełknął ślinę. — Zmieniłem zdanie. Uważam, że powinnaś uczestniczyć w życiu Kateriny i Antonia. Oni cię potrzebują.

— Czy stało się coś złego?

— Katerina nie wróciła wczoraj na noc, ale nie dlatego zmieniłem zdanie.

— Ale wszystko z nią w porządku? — Spytała Nell z przerażeniem.

— Tak, jak do tej pory — odpowiedział ponuro.

Nell westchnęła z ulgą.

— Doprowadza cię do szału, prawda? Ale to do niej niepodobne, by pozostać całą noc poza domem. Nie pokłóciliście się przypadkiem?

— Nie.

— Może nie zdawała sobie sprawy, jak już jest późno. Zadzwoniłeś, by sprawdzić, dlaczego nie wraca?

— Nie wiedzieliśmy, gdzie jest — przyznał nie chętnie. — Dałem jej wolność, jakiej się dla niej domagałaś, i oto są rezultaty mojej tolerancji.

— Mówiłam o tolerancji, a nie o głupocie! Czym innym jest tolerancja, a czym innym wyrzucenie wszystkich zasad za okno?

— Może to cię zdziwi, ale ludzie nie zwykli mi zarzucać głupoty.

— A jednak to się rzuca w oczy. Nastąpiła chwila milczenia, a potem, ku wielkiemu zdumieniu Nell, Raul odrzucił głowę do tyłu i, wybuchnął śmiechem. Był to ciepły, niepowstrzymany i niesamowicie atrakcyjny śmiech.

Wreszcie Raul się uspokoił i zmierzył Nell dziwnym spojrzeniem.

— Sądzisz, że stanę się milszy, uprzejmiejszy, serdeczniejszy, bardziej wyrobiony dyplomatycznie, jeżeli od czasu do czasu ktoś mnie obrazi?

— Może nie posuwałabym się aż tak daleko, ale. Się nie martw. Dzieci doskonale potrafią przekłuwać czyjeś nadęte ego.

— Ty też. — Nie uśmiechnął się, ale też nie był zły — A co z twoim... Chodziło o malarstwo czy rzeźbę?

— Malowałam.

— Ale teraz przestałaś?

— Och, nie jestem dość dobra, by z tego żyć. Zrozumiałam to dzięki Javierowi.

Raul zmarszczył brwi.

— A on był ekspertem w tych sprawach?

— Tak.

— Nie wygląda nato, by utrata marzeń cię zmartwiła.

— Co ty możesz wiedzieć o moich marzeniach?

— zaatakowała, rozzłoszczona jego pogardliwym tonem.

— Miałem okazję domyślić się ich przy pewnej okazji.

Ta prowokacyjna uwaga spowodowała, że Nell znowu poczuła się urażona. Raul z przewrotnym zadowoleniem przyglądał się, jak na jej twarz wypełza świadczący o poczuciu winy rumieniec.

— Tego dnia, gdy spędziłem noc u ciebie na fotelu — dodał dla wyjaśnienia.

Nell z ulgą wypuściła powietrze.

— Myślałam, że... — Urwała. Przecież nie może mu powiedzieć, że odgrywał główną i jedyną rolę wiej snach i fantazjach. — Wtedy jeszcze nie byłam całkiem obudzona.

— Nigdy nie wiadomo, kiedy podświadomość nas sprowadzi na manowce — wycedzi!, Nie spuszczając z niej wzroku. — Ale wracając do malowania. Nie sądzisz, że to publiczność wydaje wyrok? Bardzo wielu artystów za życia nie doczekało się uznania. Gdyby okazali się tak tchórzliwi jak ty, świat nie mógłby się cieszyć ich dziełami.

Nell zamrugała.

— Nie mam talentu. Jestem dyletantką, jak tysiące innych. Świat nic nie straci na tym, że odłożyłam pędzle

— Nie trzeba być mistrzem, by znajdować przyjemność w doskonaleniu swojego kunsztu.

Nell zaczęła podejrzewać, że nie rozmawiają już o malarstwie, a następne słowa Raula natychmiast to potwierdziły.

— Kiedyś nie umiałem całować, ale poprawianie tej techniki dostarczyło mi wielu godzin niewinnej przyjemności.

Nell oblizała suche wargi.

— Niewinnej?

Raul wzruszył ramionami.

— Ach, te sprawy są względne — przyznał.

— Nie można porównywać malarstwa z całowaniem.

— I jedno, i drugie to sztuka.

— Przypuszczam, że siebie uważasz za eksperta?

— Czy mam to potraktować jako wyzwanie?

Przycisnęła drżące ręce do gardła.

— Nie... Zdecydowanie nie. Zresztą nie przyszedłeś tu po to, by się ze mną całować — dodała już pewniejszym głosem.

— Naprawdę?

Podszedł bliżej, uśmiechając się zwycięsko. Nell nawet gdyby chciała, nie potrafiłaby się ruszyć. Po prostu stała z szeroko otwartymi oczami, a od oczekiwania zrobiło jej się gorąco.

Wreszcie uniosła ku niemu twarz, a on pochylił głowę i, nie odrywając spojrzenia od jej oczu, wytyczył koniuszkiem języka zarys jej ust.

Wyczuła, jak przeszywa go dreszcz, gdy wsuwał palce w jej włosy. Ale Nell nie chciała się odsunąć. Nic w dotychczasowym życiu nie przygotowało jej na to, czego teraz doświadczała.

Gdy oderwali się od siebie, Raul położył ręce na jej ramionach, lekko ją odsunął i wpatrzył się w lśniące namiętnością oczy.

— No to teraz już wiem.

— Co wiesz? — Spytała nieprzytomnie, bo myślała tylko o tym, by znów ją zaczął całować.

— Wiem, jak to jest, gdy się ciebie całuje. Wiem, dlaczego Javier nie przejmował się tym, że ludzie śmiali się za jego plecami.

Nell zachwiała się, jakby ją uderzył, i zrobiła krok do tyłu. Ręka Raula obsunęła się po jej ramieniu: Więc o to mu chodziło. Był ciekawy i dokonał podłego eksperymentu. Uniosła brodę. Nie okaże, jak bardzo ją zranił.

— A ja teraz wiem, jak ty całujesz, i muszę powiedzieć, że nie było to znów aż takie nadzwyczajne.

— Może powinienem cię zatrudnić na stale? Do przekłuwania mojego ego — wyjaśnił.

Nell była bliska łez. Koniecznie musiała zmienić temat.

— Wiesz co? Miło się z tobą rozmawia, ale może wrócilibyśmy do powodu, dla którego mnie tu wy śledziłeś? Zrobiło się późno i zgłodniałam. — Ich oczy się spotkały i znowu się zaczerwieniła. — Chcę coś zjeść. — Nie jadła lunchu i teraz coraz bardziej bolała ją głowa. — Jest późno, a ty ciągle jeszcze nie powiedziałeś mi nic, czego nie można by powiedzieć przez telefon.

— Przez telefon nie mógłbym cię pocałować.

— Teraz już wiem, dlaczego tak lubię telefony No więc, powiesz mi wreszcie, po co tu przyszedłeś?

— Dobrze. Przyszedłem, bo chcę ci coś zaproponować.

— Słucham.

— Chyba zgodzisz się ze mną, że Katerina i Antonio lubią cię i mają do ciebie zaufanie?

Niepewna, do czego on zmierza, skinęła głową.

— A ty ich lubisz?

— Czy to jakieś podchwytliwe pytanie? — Rzuciła niecierpliwie. — Proszę, przejdź w końcu do rzeczy.

— Jak sobie życzysz. Posłuchaj. Ja mam swoje zobowiązania w pracy, a moja matka nie jest już młoda, ma kłopoty ze wzrokiem i opieka nad wnukami bardzo ją męczy.

— Musi istnieć jakiś sposób, by jej pomóc.

— Istnieje. Ty się wprowadzisz do naszego londyńskiego domu, by ułatwić dzieciom przejście przez ten trudny okres zmian w ich życiu.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

— Ja miałabym u ciebie zamieszkać — wykrzyknęła zaszokowana Nell — Chyba żartujesz!

— Nie. Jak mogę żartować, skoro z dobrego źródła wiem, że nie mam poczucia humoru — odparł z kamienną miną?

Nell mimo woli się uśmiechnęła?

— Od Kateriny?

Raul skinął głową. Nell spojrzała na niego ze współczuciem? Współczuła też dzieciom, ale nawet dla ich dobra nie przeprowadzi się do domu Carrerasów.

— Rozumiem, że teraz nie jest wam lekko, ale z czasem sprawy powinny się ułożyć — po cieszyła go.

— Jestem rozczarowany. Nie sądziłem, że należysz do tych ludzi, którzy przestają się troszczyć o innych, gdy tylko napotkają pierwszą trudność.

— No proszę: uciekasz się do szantażu! — Wy krzyknęła Nell gniewnie.

— Ale musisz przyznać, że mam rację. Oni nie potrzebują niani. Potrzebują przyjaciółki, kogoś znajomego w obcym miejscu. Nie proponuję ci posady. Będziesz u nas mieszkać na prawach gościa.

— Nie zamierzam niczego przyznawać. I nie martwi mnie to, że mogłabym doznać jakichś niedogodności, lecz...

— Tak — ponaglił ją.

— Ach, to była tylko taka głupia myśl.

— Nie proszę cię o rękę.

— Bardzo śmieszne! Jednak skoro już o tym mówimy, wątpię, by twoja narzeczona była zadowolona z takiego rozwiązania.

— Moja narzeczona? Nie mam narzeczonej, więc ta przeszkoda nie istnieje.

Pewnie zaraz powiesz, że Roxie Allan jest tylko kolejną dobrą przyjaciółką.

— Nie. Ja po prostu z nią sypiam.

Uśmiechnął się z rozbawieniem, widząc jej oburzoną minę.

— A y ona została poinformowana, że po pros tu z tobą sypia?

— Roxie?

— Chcesz powiedzieć, że istnieją również inne, które planują wyjść za ciebie na wiosnę?

— Podejrzewam, że jej specjaliści od wizerunku uznali rozpowszechnianie takich informacji za dobrą reklamę.

— A tobie to nie przeszkadza?

— W dniu, w którym postanowię się ożenić, to nie dziennikarze będą pierwszymi ludźmi, których o tym poinformuję. Poza tym nigdy nie musiałem obiecywać kobiecie małżeństwa, żeby zyskać jej przychylność.

— Ale też nigdy tego nie próbowałeś bez siły przyciągania, jaką ma bogactwo Carrerasów.

Jednak Nell wiedziała, że gdyby nawet Raul nie miał pensa, kobiety nadal wychodziłyby ze skóry, byle tylko przyciągnąć jego uwagę.

To, co miał, nie mogło być kupione za żadne pieniądze.

— Ale Javier próbował.

— Ty nie jesteś Javierem.

— Czy musisz wciąż przypominać, że byłaś kochanką mojego brata? — Z jego sztywnej postaci emanowała złość.

Nell pokręciła głową. Co za hipokryta?

— To ty zacząłeś o nim mówić. I nie przypominam sobie, bym powiedziała, że byłam jego kochanką.

— Nie. Tego nie mówiłaś. Po prostu mieszkałaś z nim przez dwa lata. Jak śmiesz więc pogardzać kimś takim jak Roxie?

To ją zabolało.

— Patrzę z pogardą na ciebie, nie na nią!

— Próbujesz mi powiedzieć, że nie spałaś z moim bratem? — Parsknął szyderczo.

— Po co? — Spytała sarkastycznie. — Szkoda fatygi. Przecież twoim zdaniem kobieta i mężczyzna nie mogą się tylko przyjaźnić, bez sypiania ze sobą, prawda?

— Na pewno nie, jeżeli tym mężczyzną jest Hiszpan — odpowiedział, obrzucając ją spojrzeniem czarnych oczu.

Ta uwaga, wypowiedziana gardłowym głosem, wywołała dreszcz podniecenia w jej ciele.

— Hiszpanie nie wynaleźli seksu — powiedziała przez zaciśnięte zęby.

— Nie. Ale go udoskonalili. A ty to wiesz z osobistego doświadczenia. Javier, nawet bez tak pomocnego w uwodzeniu bogactwa Carrerasów, zdołał zwabić do swojego łóżka jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie w życiu widziałem.

— Znałeś Cathy? — Widziała zdjęcia zmarłej żony Javiera. Javier ją ubóstwiał. — Katerina jest do niej bardzo podobna, prawda?

— Tak. Ale ja nie mówiłem o Cathy.

— Więc o kim? — Nagle uświadomiła sobie, że Raul miał na myśli ją. Zrobiło jej się gorąco, z trudem zdobyła się na spokojny ton.

— Oszczędź sobie tych tanich komplementów.

Raul z zainteresowaniem przyglądał się jej rozpalonej twarzy.

— To prawda, że Javier nie miał pieniędzy. Więc co cię do niego przyciągnęło? Nazwisko? A potem, gdy się przekonałaś, że rzeczywiście nie jest bogaty, odeszłaś od niego?

— Jak mogłabym mieszkać u niego dwa lata i nie zauważyć, że nie ma pieniędzy? On mnie po prostu wyrzucił.

Nell nie chciała wyprowadzać się od niego, porzucać bezpiecznego domu i zdawać się na własne siły, ale Javier był nieugięty. Mieszkając u niego, nie nawiązywała nowych znajomości, a—jak mówił — przyszedł już czas, by rozpostarła skrzydła.

W końcu przestała się sprzeciwiać, bo sobie uświadomiła, że jej obecność też może mu utrudniać poznawanie nowych ludzi, a może już był na to gotowy.

Raul przez chwilę patrzył na nią w oszołomieniu.

— Wyrzucił cię? Nie wierzę!

— To miło z twojej strony, ale...

— Chcesz mi wmówić, ze mój brat uwiódł dziewczynę na tyle młodą, że mogłaby być jego córką, a potem ją wyrzucił? On nie był takim człowiekiem!

Dopiero teraz Nell zrozumiała tok myśli Raula. Chciał ją widzieć jako intrygującą dziwkę, bo inaczej musiałby myśleć źle o bracie, którego idealizował. To całkowicie wyjaśniało jego wrogość.

— Javier mnie nie uwiódł — powiedziała spokojnie.

— Nie musisz mi się tłumaczyć.

— I — kontynuowała stanowczo — ja też go nie uwiodłam. Nikt nikogo nie wykorzystał. Po prostu potrzebowaliśmy się nawzajem.

Raul przyjął tę informację z kamienną twarzą.

— Co za rozczulający obrazek!

Niebieskie oczy Nell rozgorzały iskrami gniewu.

— Zawsze musisz sprowadzić wszystko do najniższego wspólnego mianownika, prawda? Ja nie mówiłam o seksie.

— Tak więc dla ciebie seks to „najniższy wspólny mianownik”?

Nell zaczerwieniła się i odwróciła głowę, by nie widzieć jego kpiących oczu.

— Istnieją także inne rzeczy. Równie ważne. Ja... Gotowałam i sprzątałam.

— Gotowałaś i sprzątałaś?

— Tak. I opiekowałam się dziećmi.

— Chcesz mi powiedzieć, że byłaś czymś w rodzaju gosposi?

— Nie. To nie była formalna umowa.

— A więc coś podobnego do tego, co ja ci proponuję.

— Nie ma w tym żadnego podobieństwa.

Ciemne rzęsy opadły na oczy, a potem powoli się uniosły. Pochylił głowę i ich spojrzenia się spotkały. Krwiste rumieńce podkreślały ostre kontury jego rzeźbionych kości policzkowych. W czarnych głębiach jego oczu rozbłysły srebrzyste iskry. Nell poczuła się jak zahipnotyzowana.

Cale jej ciało przeszył dreszcz. Próbowała przełknąć ślinę, ale miała zbyt ściśnięte gardło. Nerwowo pociągnęła za brzeg swetra przy szyi. Chciała spojrzeć w bok, ale nie mogła.

Nie mogła czy nie chciała?

— Ale może takie podobieństwo jednak mogłoby zaistnieć? — Jego słowa ciche, zmysłowo sugestywne, zawisły między nimi.

On ciągle myśli, że sypiałam z Javierem, uświadomiła sobie.

— Ja nawet ciebie nie lubię! — Nigdy nie kusił jej przypadkowy seks, ale może to nie byłoby aż takie straszne? Zaszokowana kierunkiem, jaki przybrały jej myśli, wzięła głęboki oddech. — A ty nie lubisz mnie.

— Czy to ma jakieś znaczenie? — Spytał z cynicznym uśmiechem.

— Dla mnie ma — odparła gniewnie.

— Ale nie możesz zaprzeczyć temu, co się dzieje, gdy jesteśmy razem w pokoju.

— Nie zamierzam spać z mężczyzną, dla którego seks jest taką samą zwykłą czynnością jak zamówienie posiłku albo wybór butelki wina.

— Piję bardzo mało, a o to, co jem, dba mój kucharz. Natomiast do seksu przywiązuję o wiele większą wagę. I muszę ci powiedzieć, że nie jestem uważany za egoistycznego kochanka.

— Ja nie szukam kochanka! — Krzyknęła.

Bala się, że jeszcze chwila, a okaże po sobie, jak bardzo trudno jej się oprzeć pokusie.

Ku jej wielkiemu zmartwieniu przyjął odmowę obojętnie.

— Ale, o ile rozumiem, szukasz pracy.

— Tak — potwierdziła przez zaciśnięte zęby.

— I właściciel twojego mieszkania zapewne nie zechce czekać na czynsz? Masz jakieś oszczędności...?

— Oczywiście — skłamała.

— Nie sądzę.

- Rzeczywiście, nie mam. Ale zanim zaczniesz sobie wyobrażać, jak mnie wyrzucają na ulicę, powiem ci, że oprócz pracy tutaj mam jeszcze inną.

Doprawdy?

— Owszem. Przez trzy wieczory w tygodniu pracuję w sklepie. Będą bardzo zadowoleni, jeśli wezmę więcej godzin.

— W sklepie — powtórzył ze zdumieniem.

— Tak. I niedawno mi zaproponowano, bym pozowała w akademii sztuk. Mam tam bardzo wielu przyjaciół z czasów college.

— I co? Rozbierałabyś się przed obcymi?

Nell parsknęła pogardliwie.

— Nie ma w tym nic nieprzyzwoitego. Ludzkie ciało jest piękne i doskonale naturalne. I będę się rozbierać, jeżeli zechcę, mimo szyderstw takich bigotów jak ty!

— Ja bym ci zapłacił więcej.

— Co takiego?

— Chciałem powiedzieć, że przeprowadzając się do mnie, rozwiązałabyś zarówno własne problemy jak i moje domowe kłopoty. Chyba że publiczne rozbieranie się jest szczytem twoich ambicji?

Zanim Nell zdołała odpowiedzieć na tę obraźliwą sugestię, wziął ją za łokieć i poprowadził do drzwi.

— Nie należy podejmować decyzji na pusty żołądek. Zapraszam cię na kolację.

ROZDZIAŁ ÓSMY

W samochodzie żadne z nich nie nawiązywało rozmowy. Raul odezwał się dopiero w chwili, gdy zatrzymał samochód przed wspaniałą kamienicą.

— Jesteśmy na miejscu — powiedział.

Czy to jakiś hotel? Bo jeżeli tak, to ja nie jestem odpowiednio ubrana.

— To nie jest hotel — powiedział tylko i już wbiegał na schody.

Nell niechętnie poszła za nim. Drzwi otworzyły się, zanim do nich doszli. Na progu stał mężczyzna w liberii

James, czy mama jeszcze się nie położyła?

— Nie, sir Jest w kuchni

Ze też się nie domyśliłam, gdzie mnie zabiera, pomyślała Nell, zła na siebie.

— Nie wejdę tu.

Raul odwrócił się na pięcie, jego mina sugerowała, że zapomniał o jej obecności.

— Chcę wrócić do domu — jęknęła.

— Dios mo! — Zdesperowany, chwycił ją za rękę i dosłownie wciągnął do wielkiego holu.

Mrugając w świetle niezliczonych żyrandoli, wy rwała rękę z jego uchwytu.

— To porwanie Złożę na ciebie skargę na policji

Raul nie wydawał się poruszony groźbą. A lokaj obojętnie patrzył w jakiś punkt nad głową swojego chlebodawcy. Najwyraźniej według niego pan Carreras mógł spokojnie porywać tyle kobiet, ile tylko chciał.

— Chyba reagujesz trochę przesadnie — skomentował Raul spokojnie. — Jednak gdy już zjesz, możesz się skarżyć gdziekolwiek zechcesz. Radzę ci pytać o detektywa Pritcharda. Powołaj się na mnie, to łatwiej się do niego dostaniesz.

— Wydaje ci się, że skoro jesteś bogaty, możesz robić, co tylko zechcesz.

Położył jej rękę na czole.

Jej reakcja na jego dotyk była natychmiastowa. Temperatura na pewno podniosła się jej o kilka stopni.

— Stwierdzam o. wiele za niski poziom cukru i tendencję do dramatyzowania — zakpił.

Wzmocnioną przez pożądanie, dodała w duchu Nell. Ale zaraz odzyskała dość panowania nad sobą, by się cofnąć.

— Przepisuję ci na to naszą tradycyjną pyszną paellę.

Masz legion służących, którzy tylko czekają, by w jednej chwili ugotować wszystko, co tylko kaprys każe ci zamówić, czy to w dzień, czy w nocy?

— To paella mojej matki. Gdy jest zestresowana, zabiera się do gotowania. Potrafi przyrządzić tylko to jedno danie — dodał ze śmiechem — ale tak dobrej paelli jeszcze w życiu nie jadłaś.

Nell przypisała jego słowa jakiemuś dziwacz nemu poczuciu humoru. Jednak zmieniła zdanie, gdy weszli do kuchni.

— Mamo, przedstawiam ci Nell.

Kobieta, która właśnie odstawiała patelnię z ognia, uśmiechnęła się tak serdecznie, że trudno było by nie odwzajemnić jej się tym samym.

— Wiem, kim jesteś. Ja jestem Aria Carreras

— powiedziała miłym, trochę zachrypniętym emocji głosem. — Tak się cieszę, że przyszłaś! — Objęła Nell w gorącym uścisku i ucałowała w oba policzki.

— Pani się mnie spodziewała? — Spytała Nell, zaskoczona takim przyjęciem.

— Oczywiście! Raul, jaka ona ładna! — Odwróciła się do syna z niezadowoloną miną na arystokratycznej twarzy — Dlaczego mi o tym nie powie działeś? — Skarciła go, grożąc mu palcem.

Bo w jego guście są blondynki z nogami do samej szyi — odpowiedziała jej w duchu Nell.

— J nie mów mi, że tego nie zauważyłeś — kontynuowała Aria.

— Zauważyłem.

Nell spojrzała na niego i zastygła. Puls bil jej jak szalony. Musiała walczyć o odzyskanie kontroli nad oddechem i o to, by się otrząsnąć z tej atmosfery, w której aż wibrowało od seksualnego napięcia.

— Czuję się tak, jakbyśmy się znały ód dawna. Dzieci ciągle o tobie mówią.

Chociaż Nell wydawało się, że słowa matki Raul la nadchodzą z wielkiej odległości, jednak pomogły jej się opanować.

— Naprawdę nie miałam pojęcia, że zamierzają uciec — zapewniła gorąco.

— Nigdy tak nie myśleliśmy, prawda, Raul? I byłaś przyjaciółką mojego drogiego Javier wtedy, gdy tak bardzo potrzebował przyjaciół. — W jej oczach zakręciły się łzy. — Za to zawsze będziemy ci wdzięczni.

Nell, która była pewna, że cała rodzina Carrerasów dzieli punkt widzenia Raula na jej związek z Javierem, uśmiechnęła się tylko z zażenowa1

— Prawda, Raul? — Powtórzyła z naciskiem Aria.

Nell wstrzymała oddech.

— 0, tak.

Aria chyba nie zauważyła ironicznego tonu, od którego jej samej z gniewu na policzkach wystąpiły mocne rumieńce. Była na niego wściekła jeszcze jednego powodu. Mówił o matce jak o n pół ślepej, niedołężnej staruszce. A tymczasem Aria tryskała młodzieńczą energią! Ten człowiek chyba nie wie, co to prawda. Do jakich sztuczek się ucieknie, na jakie głębie kłamstwa popłynie, by osiągnąć swój cel?

— Raul mówił, że przyjdziesz. - Aria uśmiechnęła się do syna. — Nawet nie wiesz, jak się z tego Cieszę.

A więc Aria sądzi, że ona tu zostanie. Czy taki był zamiar Raula? Jasne, że tak! I liczył na to, że będzie za bardzo skrępowana, by wyjaśnić Sprawę. Niedoczekanie! — Pomyślała z furią.

— Przyszłam tylko na kolację.

— Oczywiście. — Aria objęła ją i poprowadziła do stołu. — Usiądź. Wydajesz się zmęczona.

— Chyba nastąpiło jakieś nieporozumienie — zaczęła Nell zażenowana, siadając przy długim stole. — Ja tu nie zostanę.

— Nie? — Aria rzuciła pytające spojrzenie synowi.

— Jeszcze ciągle ustalamy warunki. Ale nie wątpię, że dojdziemy do porozumienia.

— Nell, nie możesz pozwolić, by on cię przytłoczył. Mój syn zawsze uważa, że sam wie najlepiej, co jest dobre dla innych.

— Mówi pani, że w swoim mniemaniu on zawsze rację? — Nell pokiwała głową i posłała złośliwy uśmiech — Tak, zauważyłam, ale proszę się nie martwić. Nie zdoła mnie do niczego zmusić.

Aria spojrzała na nią z rozbawieniem.

— Tak, wierzę ci — zdecydowała, wyraźnie zasolona z tego odkrycia. — Raul zakręć, proszę, gaz pod patelnią.

— Nie jest zapalony.

— Owszem, przed chwilą przez pomyłkę Go zgasiłam, ale pamiętam, że zaraz zapaliłam go z powrotem.

— Włączyłaś ten palnik z tyłu.

— Mnie się ciągle zdarzają takie pomyłki — po wiedziała pocieszająco Nell.

— To co innego. To przez te okropne zepsute oczy! — Krzyknęła Aria. — Chyba Raul ci powiedział, że nie widzę dobrze?

— Tak — przyznała Nell. — Ale myślałam...

— Urwała w pół słowa. Jak powiedzieć matce, że uważa jej syna za kłamcę?

— Pewnie myślałaś, że on jest przesadnie troskliwy, prawda? Tak bym chciałaby tak rzeczywiście było — westchnęła Aria.

— Mama ma cukrzycę — wyjaśnił Raul. — Przez jakiś czas o tym nie wiedzieliśmy i choroba zdążyła uszkodzić jej oczy.

— Tak. Mam cukrzycową retinopatię. Lekarze mają nadzieję, że powstrzymają dalszy postęp choroby, ale szkoda już się stała i muszę jakoś sobie radzić z warunkami, w jakich przyszło mi teraz żyć. Raul twierdzi, że byłoby mi ° wiele łatwiej, gdybym nie była taka próżna. Chcą, że bym chodziła z laską. Z białą laską! — Wykrzyknęła.

Czy to koniecznie musi być biała laska? Spytała Nell.

Oboje popatrzyli na nią.

— Po prostu pomyślałam, że laska ma ułatwić wyczuwanie przeszkód na drodze. A jej kolor nie ma przecież znaczenia. To był tylko taki por

— Głupi pomysł — parsknął Raul.

Nell buntowniczo uniosła głowę.

— Ja tylko chciałam pomóc. Nie musisz o razu być taki nieuprzejmy. Zresztą pomysł nie byłby głupi, gdybyś to ty na niego wpadł.

— Nie wpadłbym, bo...

— Bo jesteś mężczyzną — przerwała mu Aria. Ale chwila triumfu Nell okazała się krótka. — Byłoby mi tak miło, gdyby na jakiś czas zamieszkała tu z mną inna kobieta.

— Ja...

— Wydawało mi się, że gdy Nell tu zamieszka, pojedziesz do domu, do Hiszpanii — rzucił Raul.

Nell tu nie zamieszka! To było takie proste zdanie, łatwe do wypowiedzenia, więc dlaczego nie mogła tego po prostu powiedzieć?

Im dłużej będzie milczała, tym trudniejsze się to stanie. Dlaczego matka Raula zamiast okazać się okropną staruchą, zimną, wyniosłą arystokratką, była taka miła, szczera i dlaczego tak wyraźnie potrzebowała pomocy?

— I pojadę, a Nell i dzieci pojadą ze mną.

— Dzieci chodzą do szkoły.

Aria zbyła kwestię edukacji wnuków obojętnym wzruszeniem ramion. Nell mimo woli się uśmiechnęła. Wiedziała już, po kim Raul odziedziczył tę jednotorowość myśli, albo —jak nazwałaby to osoba nieuprzejma — ośli upór.

— Antonio i Katerina są zdolni i szybko nadrobią to, co opuszczą. Kilka tygodni z daleka od tej okropnej pogody wyjdzie nam wszystkim na dobre, a poza tym Katerina nie będzie miała okazji widywać się z tymi niepożądanymi przyjaciółmi, którzy tak cię martwią. Nell, a co ty o tym myślisz? Sama byłaś niedawno w wieku Kateriny.

— Zakazany owoc smakuje lepiej.

Mówiąc to, Nell uzmysłowiła sobie, że nie może oderwać oczu od poważnej, ale zmysłowej linii ust Raula. Może jeżeli przestanie odmawiać sobie tego zakazanego owocu, owoc utraci swoją siłę przyciągania?

— To samo powiedziałam Raulowi — zgodziła się

Aria i zaraz wróciła do poprzedniego tematu. — A ty, Raul, nie chciałbyś spędzić przyjemnych wakacji na słońcu, z nami? Wyglądasz na zmęczonego, nie uważasz, Nell?

On wygląda bajecznie! — Pomyślała.

— Wiesz, że nie mogę teraz wyjechać. I dzieci też nie mogą

— Nell, byłaś kiedyś w Hiszpanii?

Raul tylko westchnął z desperacją. I Nell rozumiała dlaczego. Aria jak widać nie należała do ludzi, którzy bez walki rezygnują ze swoich pomysłów.

— Nie. W ogóle nigdy nie wyjeżdżałam za granicę.

— Nigdy? — Zdumiała się Aria.

— W czasach mojego dzieciństwa z pieniędzmi było u nas dość krucho.

— Masz rodzeństwo?

— Nie. Jestem jedynaczką.

— Rodzice są na pewno bardzo z ciebie dumni.

— Umarli, gdy byłam na pierwszym roku college”u — wyjaśniła Nell ze smutkiem.

— Och, więc jesteś całkiem sama — wykrzyknęła Aria.

— Mam mnóstwo przyjaciół — powiedziała szybko Nell. Nie lubiła, by się nad nią litowano.

— Ale przyjaciele to nie to samo co rodzina, prawda, Raul?

— Prawda — zgodził się obojętnie. — W przeciwieństwie do rodziny zawsze można się z nimi rozstać.

Aria się roześmiała.

— Widzisz, Nell? Raul ma bardzo silne poczucie obowiązku wobec rodziny. Gdy jego ojciec zachorował, odłożył na bok własne ambicje, by zająć się rodzinnymi firmami, a od czasu jego śmierci jest dla nas prawdziwą opoką.

Nell nigdy by nie przyszło do głowy, że Raul pragnie czegoś innego niż to, co już ma: władzy, niepodzielnej władzy. A teraz okazuje się, że miał inne ambicje.

— Oczywiście, gdyby Javier został z nami, brzemię nie byłoby aż tak ciężkie — kontynuowała Aria ze smutkiem.

Te słowa obudziły w Nell pewne podejrzenie. Może ten nieustający gniew Raula spowodowany jest pretensją do brata o to, że zostawił go samego z odpowiedzialnością za rodzinę? Czy też raczej jest zadowolony, że został jedynym spadkobiercą teraz, gdy starszego brata już nie ma?

— Pani mąż od dawna nie żyje — spytała Arię.

— Umarł dzień po śmierci Javiera.

— Tak bardzo pani współczuję. Nie wiedziałam...

Biedna kobieta, pomyślała Nell. Aż trudno sobie wyobrazić, co musiała przeżywać, tracąc jednocześnie syna i męża. Teraz rozumiała lepiej opiekuńczą postawę Raula wobec matki.

— Chociaż, jeżeli chodzi o Javiera, to nie było niespodziewane. — Aria cicho westchnęła. — Gdy ktoś cierpi na taką chorobę serca jak on, śmierć często przychodzi bez ostrzeżenia.

Nell nagle przyszło coś do głowy.

— Choroba Javiera... — Spojrzała ze strachem na Raula. — Czytałam o niej w Internecie kontynuowała przez zaciśnięte gardło. — To może dotyczyć całych rodzin, prawda?

Wpatrywała się w Raula, tak żywotnego, tak energicznego... Aż trudno było uwierzyć, że może czyha na niego cichy zabójca.

Aria skinęła głową.

— Rzeczywiście, to się zdarza.

— Musi na to istnieć jakieś lekarstwo.

— Po tym, jak lekarze wytłumaczyli mi, na czym ta choroba polega, nalegałam, by dzieci Javiera

I Raul przeszli badania. Dzięki Bogu dzieci są zdrowe. Ty też jesteś zdrowy, prawda, Raul?

Nell zamrugała.

— Więc on nie — Nagle zaczęło jej szumieć w uszach

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

— Oddychaj głęboko.

Nell, z głową opuszczoną między kolana, po słuchała tego ostrego głosu. Zaraz potem, upokorzona przedstawieniem, jakie tu dała, wyprostowała się i odgarnęła włosy z czoła.

— Przepraszam, ale...

— Nie ma za co przepraszać. Pamiętam, jak ja się poczułam, gdy uświadomiłam sobie, że mogę stracić obu synów — powiedziała Aria.

Ale to twoi synowie. A ja jestem dla Raula nikim i on też nie powinien mnie aż tak obchodzić...

— Miałam dziś bardzo stresujący dzień. I straci łam pracę — powiedziała gorączkowo, by Raul nie pomyślał sobie za wiele.

Gdy w końcu odważyła się na niego spojrzeć, zobaczyła, że podejrzliwie jej się przygląda.

— Och, moja droga, to okropne! Ale Raul zatrudnia bardzo wielu ludzi. Jestem pewna, że znajdzie coś dla osoby tak zdolnej jak ty, jeżeli nie zechcesz z nami zamieszkać.

— Nie, nie znajdę — powiedział Raul, nie próbując nawet złagodzić odmowy.

Nell rzuciła mu gniewne spojrzenie.

— Nie musisz być od razu taki nieuprzejmy.

A tak dla wyjaśnienia: nie pracowałabym u ciebie, nawet gdybyś mi sporo płacił!

— Nie płaciłbym.

— Może i ma rację — wtrąciła, się Aria. — Praca z kimś, z kim jesteśmy blisko, często okazuje się bardzo trudna. Wiem coś o tym, bo zaczynałam jako sekretarka jego ojca.

— Ale my nie jesteśmy blisko! — Zaprzeczyła Nell.

— Skoro tak mówisz — zgodziła się Aria. Widać było, że jest zmartwiona, ale jednocześnie nie bardzo wierzy w zapewnienia Nell. — Wiecie co? Jestem już zmęczona. Pójdę do pokoju. Chyba uda mi się teraz zasnąć — powiedziała i pocałowała Raula w policzek.

— Ona nie myśli chyba, że...! — Wykrzyknęła Nell, gdy Aria wyszła.

— Moja matka jest niepoprawną romantyczką i bierze za rzeczywistość to, czego by pragnęła. A chyba podoba jej się myśl, że mamy romans.

— To wszystko twoja wina! — Jęknęła Nell, patrząc z wyrzutem na jego rozbawioną minę. Wcale nie była zachwycona tym, że dla niego pomysł romansu z nią był jak dobry żart.

— Dlaczego moja? — Spytał niewinnie Raul.

— Bo przywiozłeś mnie tu na siłę — syknęła przez zęby.

— A ty dałaś to niezwykle przedstawienie, tak jakby martwiła cię myśl o mojej rychłej śmierci.

Nell popatrzyła na niego ze zdumieniem. Jak mógł stroić sobie żarty na taki temat?

— To nie było przedstawienie!

— Jestem do głębi wzruszony.

— Zmartwiłam się z powodu twojej matki wyjaśniła tak dobitnie, że niemal sama w to uwierzyła. Bo przecież nie mogła się martwić o tego zimnego, sarkastycznego drania, prawda? — Jeżeli chodzi o ciebie, nie przejęłabym się nawet wtedy, gdybyś tu padł przede mną martwy!

— Więc będziesz zadowolona, kiedy ci powiem, że... — Zaczął, ale nie dokończył zdania.

— Z czego mam być zadowolona? — Ze zdumieniem zauważyła, że na twarz wypływają mu rumieńce.

— Z niczego.

Nagle Nell zrozumiała, co chciał powiedzieć

Och Boże! — Patrzyła na niego w przerażeniu.

— Nie zrobiłeś badań po tym, jak Javier umarł. Skłamałeś matce — oskarżyła go drżącym głosem.

— To nie twoja sprawa — poinformował ją z wyższością.

— Jak mogłeś być taki głupi? Nie chcesz wiedzieć — Gdyby to o nią chodziło, na pewno zrobiłaby wszystkie potrzebne badania.

Raul wyrzucił ręce w górę.

— A co by to zmieniło, gdybym nawet wiedział?

Milczała. Raul się roześmiał.

— Mógłbyś uważać na siebie... — Wyjąkała Nell.

— Uważać? Madre ma! Powinienem zaprzestać robienia połowy rzeczy, które sprawiają, że życie jest coś warte? Miałbym spokojnie siedzieć i oblewać się zimnym potem za każdym razem, gdy wydawałoby mi się, że coś mnie boli w piersi? Nie! Nie pozwolę, by to rządziło moim życiem.

— Raul, posłuchaj. Nie możesz chować głowy w piasek. Może wcale nie jesteś chory.

— W takim razie po co w ogóle robić badania? Tylko westchnęła. Co za pokrętna logika? Jak?

Inteligentny mężczyzna może być taki nierozsądny? Chociażby dla spokoju umysłu.

— Mój umysł jest spokojny — warknął przez zęby.

— Ale gdy się ożenisz i będziesz miał dzieci, twoja żona na pewno będzie miała prawo wiedzieć, czy jej mąż...

Pożyje dość długo, by widzieć, jak dorastają?

— wpadł jej w słowo. — Nie będzie żadnej żony ani dzieci. Nazwisko Carrerasów przetrwa dzięki Antoniowi i Katerinie.

— Można ci wiele zarzucić, ale nigdy bym nie pomyślała, że jesteś tchórzem.

— Nie życzę sobie więcej z tobą o tym rozmawiać, a ty nie wspomnisz o tym słowa mojej matce — powiedział z zaciętą miną.

— Za kogo mnie masz?

— I nie będziesz jej zachęcała, by zabrała cię do Hiszpanii.

— Mnie? — Zdumiała się Nell.

— Nie pojedziesz z mamą do Hiszpanii — powie dział Raul i ruszył do drzwi. Tam jeszcze się za trzymał. — Zrozumiano?

To aroganckie stwierdzenie spowodowało, że Nell, która właśnie miała powiedzieć, że przynajmniej w jednej sprawie doszli do zgody, ugryzła się w język.

— Pewnie się mylę — powiedziała zamiast tego z fałszywie przepraszającym uśmiechem — ale miałam wrażenie, że sprowadziłeś mnie tutaj, żeby mnie właśnie do tego zmusić. To już szczyt wszystkiego! Najpierw wmanewrowujesz mnie w to, a potem wściekasz się, bo sprawy toczą się tak, jak zaplanowałeś. Jak ty zaplanowałeś — podkreśliła głosem, który drżał z gniewu? — A właściwie dlaczego tak się sprzeciwiasz wyjazdowi do Hiszpanii?

— Nie wściekam się i nie planowałem, żebyś pojechała z moją matką do Hiszpanii. Chcę cię widzieć tutaj.

— Co to za różnica dla ciebie, gdzie jestem, gdy robię to, czego sobie życzysz?

— Chcę, żebyś była tutaj — powtórzył z uporem. Bo tu mogę cię pilnować. — I tu mogę widzieć cię i dotykać, doda! W duchu.

— Gdybym nagle postanowiła się ulotnić z rodzinnymi srebrami?

— Nie bądź głupia.

Od tych pogardliwych słów Nell pociemniało przed oczami. A może tak się stało z powodu bólu głowy, który nagle się nasilił. Chwyciła kurczowo brzeg stołu.

— Co się stało? Źle się czujesz?

— Głowa mnie boli — powiedziała drżącym głosem. — To pewnie migrena.

— Do diabła, czemu nie powiedziałaś mi tego wcześniej? Wezwę lekarza.

— Proszę, nie rób zamieszania. Nie potrzebuję lekarza, tylko ciemnego, cichego pokoju i... — Jęknęła, gdy przeszył ją nowy ból.

Czuła się tak źle, że nie zaprotestowała, gdy Rani wziął ją na ręce. Jak przez mgłę słyszała, że wydaje po hiszpańsku jakieś instrukcje, a potem zdała sobie sprawę, że jest niesiona po schodach? Była wdzięczna, że wszyscy mówią cicho. Ale ta cisza nie trwała długo.

— Co ty z nią robisz? — Ten glos wyzwolił w głowie Nell nowy atak bólu.

— Katerino, mów ciszej.

— Kate, mam migrenę. —Nell próbowała uspokoić dziewczynę. Otworzyła oczy i ból jeszcze się nasilił. — Wracaj do lóżka. — Znów zamknęła oczy. Czuła się tak fatalnie, że przestało ją obchodzić, co się wokół dzieje.

— Już teraz dam sobie radę — powiedziała, gdy Raul położył ją na łóżku.

— Jesteś pewna?

— Tak. Po prostu muszę się przespać. Proszę, zostaw mnie samą.

Pół godziny później Raul zapukał do drzwi, a gdy nie było odpowiedzi, wszedł do pokoju. Lóżko było puste, tylko na skotłowanej pościeli leżała piżama, którą kazał przynieść pokojówce. Drogę do drzwi łazienki wyścielały sztuki ubrania.

Klnąc pod nosem, Raul poszedł tym śladem. Drzwi łazienki były uchylone. Nell, tylko w staniku i majtkach, siedziała z zamkniętymi oczami na brzegu wanny, ręce trzymała pod odkręconym kranem.

— Nell! — Zawołał Raul, klękając przy niej.

Poczuł ulgę, gdy po chwili go rozpoznała.

— Rani? Co robisz?

— Zaraz zadzwonię po pogotowie. — Dotknął jej ręki. Była zimna jak lód, skórę miała bladą, a na czole perlił się pot.

— Nie dramatyzuj. Wyglądam o wiele gorzej, niż się czuję. Teraz, gdy zwymiotowałam, jest mi już dużo lepiej. Zaraz wrócę do łóżka, tylko chwilę odpocznę.

— A jak zamierzasz dostać się do sypialni? Czołgając się? — Wziął ręcznik, zmoczył go gorącą wodą i przetarł jej twarz i kark.

— To miłe, ale nie powinieneś tego robić — szepnęła, opierając się o niego.

— Dlaczego?

-Bo...

— Pewnie jesteś z tego powodu wściekła, ale naprawdę potrzebujesz pomocy.

— Może ta dziewczyna, która przyniosła mi piżamę, mogłaby...

— Ona już śpi. Wszyscy śpią. Jesteś skazana na mnie.

Wziął ją na ręce i już nie protestowała, tylko z westchnieniem objęła go za szyję.

— Położę cię do łóżka. Chociaż nie tak to sobie planowałem — dodał, śmiejąc się z siebie.

— Chciałeś mnie wziąć do łóżka?

— Nie miałaś tego usłyszeć — odparł, przykrywając ją kołdrą po szyję.

— Jesteś tu jeszcze? — Spytała, gdy zgasił światło.

- Tak.

— Nie musisz przy mnie siedzieć.

— Wiem — odpowiedział, sadowiąc się na fotelu przy łóżku.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Jakiś dźwięk sprawił, że Nell gwałtownie usiadła. Zdumiona rozejrzała się po luksusowym pokoju. Gdzie ona właściwie jest?

— Obudziłem cię? — Spytał cienki głosik.

Nagle przypomniały jej się wydarzenia poprzedniego wieczoru Uśmiechnęła się do Antonia siedzącego po turecku na brzegu łóżka.

— Wcale mnie nie obudziłeś Od dawna tu jesteś.

-Nie.

Nell dotknęła jego gołych nóg.

— Ale dość długo, byś zmarzł. Właź — nakazała, odsuwając kołdrę

Chłopczyk szybciutko ułożył się obok niej.

— Lepiej? — Spytała, przykrywając go.

Skinął głową i westchnął z zadowoleniem.

— To prawda, że będziesz z nami mieszkać?

— spytał po chwili. — Stryjek Raul tak powiedział.

A więc Raul używa osieroconego dziecka jako swojej karty atutowej Ale w końcu jego machinacje nie mają znaczenia. Teraz miało znaczenie tylko to, że Antonio jej potrzebuje.

— Jeżeli stryjek tak mówi, to chyba zamieszkam z wami.

Poczuła, jak Antonio się odpręża i przytula do niej.

— Lubię stryjka.

— To dobrze.

Robimy razem fajne rzeczy, a on słucha gdy do niego mówię Ludzie na ogół mnie nie słuchają, bo jestem dzieckiem. Nie chodzi mi o ciebie, Nell

— dodał szybko i na chwilę zamilkli. Potem poprosił niepewnie: — Nie powtarzaj Kate, że go lubię, dobrze? Obiecaj!

— Oczywiście, że nie powiem, skoro m O to prosisz, ale dlaczego?

— Kate go nie lubi. Oni walczą -ze 50 Nie cierpię, gdy ludzie się kłócą. A ty go lubisz? J3o Kate mówi, że nie.

Nell chwilę się zastanawiała, co ma powiedzieć.

— Myślę, że twój stryjek bardzo cię kocha — odezwała się w duchu. — I wiem, że zawsze będzie się tobą opiekował. Jak mogłabym nie lubić kogoś, kto jest taki dobry dla mojego ulubionego chłopczyka?

Z ulgą zobaczyła, że ta odpowiedź z Antonia.

— Chyba mówiłem, żeby nie budzić panny Rose?

Nell wcisnęła głowę w poduszkę. Bardzo nie chciała spojrzeć na Raula. Jednak usiadła i odgarnęła z twarzy włosy.

— Przepraszam, jeżeli cię wystraszyłem. Ale już się zorientowałem że gdy Antonia nie ma tam, gdzie powinien być, z całą pewnością znajdę go „i ciebie.

Ciekawe, ile usłyszał z jej rozmowy z Antoniem, pomyślała.

— Stryjku, nie obudziłem Nell. Czekałem aż się sama obudzi.

To dobrze — stwierdził sucho Raul i zwrócił się do Nell: — Lepiej się dziś czujesz?

— O wiele lepiej.

Raul podszedł bliżej i przyjrzał jej się uważnie. Rano zawsze marnie wyglądam — mruknęła.

— Wyglądasz... —Najwyraźniej ugryzł się w język, żeby przy dziecku nie powiedzieć czegoś niestosownego — na zmęczoną. Często miewasz migreny?

Nell wydawało się, że Raul nią gardzi za taką słabość.

— Od czasu do czasu.

— Byłaś u lekarza?

— Nie. Migreny zdarzają mi się właściwie dość rzadko, i na ogół mam przy sobie lekarstwo. Przepraszam, że sprawiłam ci kłopot.

— Stryjku, czy ty jesteś rannym ptaszkiem?

- Czym?

— Tato mówił, że Nell jest rannym ptaszkiem. On nie był. Rano przeważnie był okropnie ospały, prawda, Nell?

— Nie nadawał się do życia, dopóki nie wypił drugiej filiżanki kawy—przyznała ze śmiechem Nell.

Ale jej śmiech zamarł, gdy spojrzała na Raula. W jego ciemnych oczach rozpaliły się iskierki gniewu.

— Chodź, Antonio. Śniadanie czeka.

— Ale ja chcę...

— Natychmiast. Daj odpocząć pannie Rose.

Nie podniósł głosu. Więc może jej się tylko wydawało, że jest zły?

Antonio objął Nell za szyję, głośno pocałował w policzek i wyskoczył z lóżka. Ale przy drzwiach jeszcze się zatrzymał.

— Będziesz tu, gdy wrócę ze szkoły?

— Będę — obiecała.

Gdy Antonio zamknął za sobą drzwi, skuliła się, obejmując rękami kolana.

— Naprawdę czujesz się lepiej? — spytał Raul.

— Jestem tylko trochę osłabiona. Byłeś... Dla mnie bardzo miły wczoraj wieczorem.

— Mama się ucieszy, że już ci lepiej. Martwiła się o ciebie. Jest pewna, że dostałaś tej migreny przeze mnie, bo kłóciłem się z tobą.

— Owszem, stres jest jedną z przyczyn migreny, ale nie wkładaj od razu włosiennicy. Wczoraj miałam wiele powodów do zdenerwowania.

Nie odpowiedział, tylko nadal wpatrywał się w nią z dziwną intensywnością.

— Antonio jest bardzo podobny do swojego ojca, nie sądzisz? — Powiedziała, by przerwać krępujące milczenie.

— Tak, jest podobny. Tęsknisz za Javierem?

— Oczywiście. Ty chyba też.

— Nie ma żadnego podobieństwa między tym, co do mężczyzny czuje kobieta, a tym, co mężczyzna czuje do swojego brata — powiedział.

— Chyba rzeczywiście nie — zgodziła się.

— Postanowiłaś zostać u nas?

— A czy mam inny wybór? — Spytała cierpko.

— Zawsze jest jakiś wybór. Twoim zdaniem to się nie uda, prawda? — Zauważył, widząc wyraz niepewności na jej twarzy.

— A twoim? Przecież widzę, że mnie nie cierpisz. Wprost nie znosisz, gdy jesteśmy w tym samym pokoju.

Nawet nie starał się zaprzeczyć.

— W tym domu jest mnóstwo pokoi. Na pewno uda nam się nie spotykać zbyt często. A teraz, jeśli mi wybaczysz...

Jego słowa powinny sprawić, że poczuła się dużo pewniej. Więc dlaczego czuła się trochę tak, jakby straciła grunt pod nogami, gdy patrzyła, jak wy chodzi z pokoju?

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Nell wiele razy próbowała rozmawiać na ten temat, ale nikt jej nie powiedział, czego właściwie od niej oczekiwano. Aria namawiała ją tylko, by niczym się nie przejmowała i miło spędzała czas. Ale ona wątpiła, czy Raul byłby zadowolony, gdyby zachowywała się jak na wakacjach.

Postanowiła nie dawać mu podstaw, by traktował ją jak pasożyta. Może i nie była tu oficjalnie zatrudniona, ale zamierzała okazać się użyteczna.

Przejęła więc właściwie całą opiekę nad dziećmi. Coraz częściej zdarzało się też, że służba, nie chcąc zawracać głowy Arii, zwracała się do niej, gdy trzeba było rozwiązać jakiś domowy problem. Nell czuła się zażenowana, ale Aria jej powiedziała, że będzie bardzo zadowolona i wdzięczna, jeśli zdejmie jej z ramion te drobne sprawy. I w końcu okazało się, że dni upływają jej na nieustannej krzątaninie.

Katerina i Antonio szybko włączyli się w życie

Swoich szkól. Nell woziła ich na lekcje i na zajęcia

Pozalekcyjne, a to zajmowało mnóstwo czasu.

W szkole Antonia zgłosiła się też do pomocy w zajęciach artystycznych. A Katerina, która dostała rolę w przedstawieniu na koniec semestru, poprosiła Nell o pomoc w malowaniu dekoracji. I mimo że nie miała właściwie chwili dla siebie, czuła się bardzo zadowolona. Jednak to zadowolenie prysnęło pewnego dnia, gdy rano wróciła do domu po odwiezieniu dzieci do szkoły.

Raul na ogól wychodził koło wpół do ósmej i rzadko wracał przed nocą. Więc gdy dziś przez szybę w drzwiach wejściowych zobaczyła go w holu, poczuła nerwowy dreszcz. Popatrzyła na swoje odbicie w szybie. Nie wyglądała elegancko. Ale co z tego, pomyślała? Dla niego jestem jak jeszcze jeden przedmiot z wyposażenia, jak na przykład stół, który zauważa się dopiero wtedy, gdy nie spełnia swojej funkcji. Mimo to chwilę trwało, zanim opanowała się na tyle, by otworzyć drzwi.

Wyprostowała się i energicznie weszła do holu. Uśmiechnęła się do niego, ale nie odpowiedział uśmiechem. Dopiero wtedy zauważyła, że nadal ma na sobie wieczorowe ubranie. Jej uśmiech zbladł.

Przypuszczała, że nadal się widuje z uroczą Roxie. Trwałość tego związku wywołała nawet poruszenie w mediach. A teraz miała na to dowód. Nie wrócił na noc. Wyobraźnia jej pogalopowała: wy obraziła sobie, że przyszedł tu prosto od niej, z jej zapachem na skórze.

— Gdzie byłaś — spytał ostro.

Zamrugała, słysząc ten ton.

— Odwiozłam dzieci do szkoły.

— Z jakiej racji ty się tym zajmujesz? Mamy kierowcę, a moja matka na pewno o tej porze nie potrzebuje samochodu, więc mi nie mów, że George nie był wolny.

George zawsze był wolny. Nell wydawało się śmieszne, że Carrerasowie zatrudniają kierowcę na pełen etat tylko po to, by od czasu do czasu zawiózł Arię na jakiś umówiony lunch albo do sklepów.

— Wcale nie chciałam tego powiedzieć.

Jej uprzejmość tylko zwiększyła jego niezadowolenie.

— Już on ode mnie usłyszy — oświadczył e swoją zwykłą stanowczością.

Czy kiedykolwiek trapią go wątpliwości, jak zwykłego człowieka? — Zastanawiała się Nell.

— Prowadzenie samochodu w godzinach szczytu wymaga umiejętności f c — kontynuował Raul ze złością.

— Jestem bardzo dobrym kierowcą! — Wykrzyknęła Nell urażona, że wątpi w jej umiejętności.

Wydawało się, że Rani robi wszystko, co tylko może, by zachowywać się niemiło. Czyżby pokłócili się z Roxie? Miała nadzieję, że kłótnia była poważna.

— Nie o to chodzi... — Już miał powiedzieć, o co mu naprawdę chodzi, gdy nagle przyjrzał się jej. Stała z buntowniczo podniesioną głową. - Co się stało? — Spytał ponuro.

— Georgie nigdy nie powinien odwozić dzieci do szkoły.

— Dlaczego?

— Kate nie chce tam przyjeżdżać rollsem — Raul spojrzał na nią ze zdziwieniem. — Czasami potrafisz być taki tępy — westchnęła sfrustrowana.

— Więc, biorąc pod uwagę moją tępotę, może zechciałabyś mi wyjaśnić w sposób przystępny, o czym mówisz.

— Jest zażenowana.

— Zażenowana? — Raul pokręcił głową.

— Czy pamiętasz coś z czasów, gdy byłeś nastolatkiem? Pamiętasz, że chciałeś być akceptowany, być taki sam jak wszyscy? — Napotkała jego zniecierpliwione spojrzenie. Roześmiała się. — Nie, oczywiście, że nie. — I właściwie dlaczego miałoby tak być? Raul Carreras nie jest zwierzęciem stadnym, nie jest członkiem grupy. On jest samotnikiem, wyniosłym i całkowicie obojętnym na opinie innych.

— Zawsze mi się wydawało, że nastolatki pragną wyrażać swoją osobowość.

— Nastolatki chcą być akceptowane przez grupę

— wyjaśniła mu. — Najbardziej nie znoszą odróżniania się od innych. Żadna dziewczyna nie przyjeżdża do szkoły rollsem. Kate nie jest taka jak ty. Nie została wychowana tak, by szczycić się tym, co ma.

— A ja... Ja twoim zdaniem się szczycę?

Chociaż wypowiedział to obojętnym tonem, Nell uświadomiła sobie, że go uraziła.

— Z początku tak myślałam. Ale teraz już nie.

— Dziękuję — powiedział poważnie, a Nell wydawało się, że usłyszała w jego glosie lekkie drżenie.

— Ty nie dbasz o to, co pomyślą o tobie inni.

— A Katerina się tym przejmuje?

— Tak jak wszystkie nastolatki.

— I chcesz mi powiedzieć, że czuje się zażenowana tym, że mamy dużo pieniędzy?

Nell nie dziwiła się jego sceptycyzmowi. On sam urodził się w bogactwie. Na pewno trudno mu było zrozumieć, że bratanicy, wychowanej w normalnych warunkach, trudno jest przyzwyczaić się do nowej sytuacji.

Nell skinęła głową.

— I odrobinę winna.

— Winna? — Przesunął spojrzeniem po jej twarzy w kształcie serca. — Jesteś pewna, że nie przypisu jesz jej własnych uczuć?

— Ja nie mam nadwrażliwego sumienia W sprawach społecznych.

— Nie? Jesteś najbardziej naiwną osobą, jeśli chodzi o wiarę w opowieści o ciężkim życiu, jaką znam. Nie pamiętasz, jak dałaś bezdomnemu pieniądze, a on ukradł ci portfel i telefon komórkowy, a na zakończenie powalił cię na ziemię? — Ta historia, którą kiedyś usłyszał od Antonia, wzburzyła mu krew. A już do pasji doprowadzało go to, że w żaden sposób nie zdołałby dopaść tego draba i policzyć się z nim.

— Chyba zboczyliśmy z tematu — oświadczyła Nell z godnością. — Rozmawialiśmy o Kate. I nie martw się o nią. Jestem pewna, że bardzo szybko przyzwyczai się do tego, że jej rodzina jest bogata. W końcu nawet to polubi. Czy jest jeszcze jakaś sprawa, którą chciałeś poruszyć?

— Owszem. Nie zdawałem sobie sprawy, ile obowiązków wzięłaś tu na siebie. Dopiero marna mi powiedziała.

— Obowiązków? — Powtórzyła ze zdziwieniem.

— Nie oczekiwałem, że będziesz spędzać całe dnie, opiekując się Kateriną i Antoniem. Nie ma też potrzeby, byś całymi godzinami czytywała na glos mamie albo rozwiązywała domowe kryzysy.

— Uwielbiam czytać twojej mamie.

Raul zbył jej słowa machnięciem ręki.

— Nie o to mi chodziło, gdy cię poprosiłem, żebyś tu zamieszkała.

— Chodziło ci o to, żebym nie robiła tego, co lubię?

Spojrzał na nią tak, że się zaczerwieniła.

— To niewłaściwe, że pracujesz przez cały dzień.

— Wcale tak nie jest! Mam mnóstwo czasu dla siebie. Przez większość dnia Antonio i Katerina są w szkole.

— Odwozisz ich i przywozisz, a gdy mają lekcje, pracujesz za darmo jako pomocnica w szkole

— oświadczył z potępieniem.

— Rodzice powinni włączać się w życie szkoły.

— Ale ty nie jesteś rodzicem.

— Ach, rozumiem.

I rzeczywiście nie tylko rozumiała, ale poczuła się upokorzona. Raul próbował jej powiedzieć, że przekracza swoje uprawnienia, że wkracza na terytorium, na którym nie jest mile widziana. Nie jest matką dzieci; nie jest nawet płatną opiekunką.

Oczywiście miał rację. Nie powinna była dopuścić, by dzieci na niej polegały. Przecież nie zostanie tu na zawsze.

Raul popatrzył na nią z niepokojem.

— Rozumiesz, co miałem na myśli?

Nell przełknęła ślinę i uniosła głowę.

— Całkowicie — odparła z wymuszonym uśmiechem.

— Miałem na myśli to, że potrzebujesz więcej wolnego czasu — wyjaśnił jednak dla pewności.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Zabrzmiało to bardzo szlachetnie, ale Nell wie działa, co się kryło za słowami Raula: „Pamiętaj, gdzie jest twoje miejsce, i nie pozwalaj sobie na zbytnią poufałość”.

Teraz pływała w basenie urządzonym wewnątrz domu. Na pewno Raul” wkrótce ją spyta, czy może dostarczyć dowodu, że stosuje się do jego instrukcji. No więc będzie miał dowód.

Dopłynęła do brzegu basenu i w tym momencie uświadomiła sobie, ze nie jest tu sama Chciała się podciągnąć, ale okazało się, ze jest za słaba Nie była przyzwyczajona do takich ćwiczeń. Dwa i próbowała, zanim udało jej się wyjść z wody.

— Proszę.

Leżąc twarzą na kafelkach i czując się jak wielo ryb wyrzucony na plażę, spojrzała na długie, szczupłe nogi kobiety stojącej przed nią.

— Panna Roxie — Nell wstała i wzięła ręcznik, uśmiechając się w podziękowaniu.

Aktorka nie wyraziła zdziwienia, że Nell ją rozpoznaje. Najwyraźniej niczego innego się nie spodziewała.

— Pani musi być nianią — stwierdziła, przyglądając się Nell z ciekawością.

Nell, która nie wiedziała dokładnie, w jakim charakterze tu przebywa, nie poprawiła jej.

— A korzystanie z basenu to pewnie dodatek do pensji? — Mówiła dalej Roxie przyjacielskim tonem.

— I pływa pani naprawdę świetnie.

— Dziękuję. — Nie tylko oszałamiająco piękna, ale i mila, pomyślała Nell.

— Od samego patrzenia się zmęczyłam.

— Lubię wodę — odpowiedziała Nell. A pływanie aż do utraty tchu powinno pomóc zasnąć. Przynajmniej w teorii.

Tak więc takie kobiety są dla Raula atrakcyjne. Była jeszcze ładniejsza niż na ekranie. I o wiele szczuplejsza. A tak długich nóg Nell w życiu nie widziała. Mierząc na bosaka tylko metr pięćdziesiąt, w praktycznym czarnym kostiumie kąpielowym, ociekając wodą, Nell czuła się przy niej jak sierotka.

— Ja też uwielbiam pływać. To wspaniale działa na piersi — wyjaśniła Roxie.

Nell pomyślała, że Roxie nie potrzebuje żadnych ćwiczeń w tym względzie. - Natomiast ona sama owszem, mogłaby się o to trochę zatroszczyć.

— Niestety, z pływaniem jest taki kłopot, że w wodzie są chemikalia — kontynuowała Roxie.

I wdała się w obszerne wyjaśnienia na temat wskaźnika PPH.

— Nie wiedziałam — przyznała Nell.

Piękna i wcale niegłupia... Chociaż może trochę nudna. Natychmiast się skarciła za tę złośliwą myśl.

— I straszliwie szkodzi farbowanym włosom, nie uważa pani? — Spytała Roxie, wpatrując się w pociemniałe od wody rude pasma, które Nell wycierała ręcznikiem. — Uwielbiam ten odcień, jaki pani ma.

— Będą całkiem rude, gdy wyschną.

— Wiem. Widziałam panią któregoś dnia z dziećmi. I wie pani co? Mając taką talię, me powinna pani nosić obszernych swetrów.

— Postaram się pamiętać.

— I niech pani stosuje ochronny balsam na włosy. Miałam kiedyś okropne przeżycie, gdy kąpałam się w Cannes. Włosy zrobiły mi się pomarańczowe... Naprawdę, całkiem pomarańczowe! Leo strasznie się zezłościł.

— Ja mam naturalny kolor — przerwała jej przepraszająco Nell.

Roxie spojrzała na nią ze zdumieniem.

— Żartuje pani! — Wykrzyknęła. — Żadnych pasemek? — Nell pokręciła głową. — W ogóle bez farby? Niewiarygodne! Jeżeli kiedyś będzie pani chciała coś zmienić... — Przyjrzała się Nell doświadczonym okiem. — Pasowałyby pani włosy blond.

— Nie wydaje mi się... — Zaczęła Nell.

— Ach, naprawdę, wyglądałaby pani wspaniale, a jeżeli u Leo powoła się pani na mnie, to on farbuje mi włosy i tylko jemu pozwalam ich dotykać, przez wzgląd na mnie potraktuje panią wyjątkowo. — Za milkła, jej spojrzenie powędrowało gdzieś ponad ramieniem Nell i śliczna twarz rozjaśniła się w uśmiechu.

— Raul, kochanie — zawołała i podbiegła do niego.

Nell szybko owinęła się ręcznikiem, ale się nie odwróciła. Nie chciała widzieć ich powitania. Nie chciała tu być. Wszystkie mięśnie w jej ciele się napięły.

— Przerwałam jej kąpiel — powiedziała Roxie.

— Nie wiedziałem, że umiesz pływać.

Ponieważ Raul zwrócił się bezpośrednio do niej, nie mogła dłużej unikać jego wzroku. I oddech zamarł jej w piersiach. Wyglądał fantastycznie! Elegancki mężczyzna, w idealnie skrojonym garniturze, który ani na jotę nie umniejszał jego surowej męskości, przedstawiał sobą obraz, na którego widok każda kobieta natychmiast musiała czuć się nieswojo.

A Roxie była jego kobiecym odpowiednikiem. On ciemnowłosy, ona blondynka. Kombinacja ich genów stworzy przepiękne dzieci. Czy zdarzało im się o tym rozmawiać?

Nell, dlaczego to sobie robisz? — Skarciła się.

Uniosła dumnie brodę, wzięła głęboki oddech i gniewnie zaciągnęła wyimaginowaną zasłonę, by odgrodzić się od tego, co podsuwała jej wyobraźnia.

— Spytałam twoją mamę, czy mogę korzystać z basenu — powiedziała obronnym tonem, widząc kątem oka, że głowa Roxie spoczywa na ramieniu Raula.

— Nie musisz nikogo pytać o pozwolenie. Przecież wyraziłem się jasno w tej sprawie. Czy tu szwankuje klimatyzacja? — Spytał nagle.

— Chyba nie — odparła Nell, podejrzewając niejasno, do czego Raul zmierza.

— Jak dla mnie, jest całkiem cieplutko, kochanie

— dodała Roxie.

— To dlatego, że utrzymujemy tu stałą i wysoką wilgotność — wyjaśnił Raul, a jego wymowne spojrzenie spoczęło na Nell, która od stóp do głów była owinięta ręcznikiem. — Czyżby istniała jakaś przyczyna takiej skromności?

Roxie roześmiała się, odciągając uwagę Raula od czerwonych policzków Nell.

— Och, kochanie, szkoda, że nie widziałeś jej kostiumu... — Rzuciła Nell przepraszające spojrzenie. — Ja nieraz wychodziłam z domu mniej okryta.

Twarz Raula zmiękła, gdy czule spojrzał na Roxie.

— Ale nie chodzi oto, co masz na sobie, lecz o to, jak to nosisz — zauważył.

Ja też potrafiłabym tak się nosić, gdybym miała osobistego stylistę i kreatora mody, pomyślała ze złością Nell.

— To bardzo niezdrowo pozwolić mięśniom ostygnąć za szybko po ćwiczeniach fizycznych

— powiedziała na głos.

— Ale wyglądasz raczej tak, jakbyś miała tu paść od udaru cieplnego stwierdzi! Raul.

— Przestań dokuczać tej biedaczce. — W głosie Roxie drżała zmysłowość, której nie było, gdy przedtem rozmawiała z Nell. — Już i tak czekam na ciebie całą wieczność. Załatwiłeś wreszcie swoje telefony?

— Na razie tak — odparł, całując Roxie w rękę. Gdy uniósł głowę, jego zmysłowy uśmiech miast zniknął, a w oczach pokazał się niepokój.

Nell była śmiertelnie blada, wokół ust miała siną obwódkę, a szeroko otwarte niebieskie oczy stano wiły jedyną plamę koloru na jej twarzy. Wydawało mu się, że zaraz zemdleje. Sprężył się do skoku, by ją złapać, gdy będzie upadała.

Ale Nell nie zemdlała. Celowo pozwoliła, by ręcznik opadł na dół. Gdy się pochylała, by go podnieść, krew nabiegła do mózgu pozbawionego przez chwilę tlenu. To było instynktowne. Uśpiony instynkt samozachowawczy obudził się w momencie zagrożenia.

Chociaż gdy się prostowała, pozornie już całkowicie opanowana, miała wrażenie, że nóż zazdrości przeszywa jej serce. Była całkowicie nieprzygotowana na tak gwałtowną reakcję, gdy zobaczyła, że Raul dotknął innej kobiety. Do tej pory nawet nie wiedziała, że istnieją tak ekstremalne odczucia, a tym bardziej nie przypuszczała, że i ona mogłaby im ulec. Jak ostatni kawałek w układance wszystko wskoczyło na miejsce? Mogła tylko do siebie mieć pretensję, że tak długo trwało, zanim zrozumiała.

Jest zakochana! Zakochała się w Raulu Carrerasie!

— Nudziłam się, czekając na ciebie, więc zaczęłam zwiedzać dom — mówiła tymczasem Roxie.

Mając wciąż przed oczami chwilę, gdy Raul całował Roxie w rękę, Nell zastanawiała się, jaki jest w sypialni. Zamknęła oczy, pragnąc, by zniknęły obrazy splecionych ze sobą kochanków.

— I właśnie mówiłam do... Przepraszam, nie wiem, jak pani ma na imię.

Gdy Nell nie odpowiadała, Raul ją wyręczył.

— Nell.

Nell wreszcie udało się zapanować nad wyobraź nią. Otworzyła oczy i napotkała kpiące spojrzenie Raula. Domyślając się, że jej beznadziejna tęsknota jest wypisana na twarzy — bo z jakiego innego powodu by się jej tak przypatrywał? — Pragnęła już tylko stąd zniknąć.

Miłego wieczoru — mruknęła niewyraźnie, zmuszając się do uśmiechu i odwróciła się, by odejść.

— Niech pani nie ucieka. Nie będziemy już pani więcej przeszkadzać. Wybieramy się na przyjęcie, już i tak jesteśmy spóźnieni — wyjaśniła Roxie.

— Chociaż nie aż tak, jak zwykle — dodała, poklepując rękę Raula.

Raul milczał i tylko patrzył na Nell.

— Nie, już dosyć się napływałam — powiedziała.

— Raul, mówiłam Nell — Roxie uśmiechnęła się do Nell oszałamiająco — żeby poszła do mojego fryzjera. Przy jej kolorycie jako blondynka wyglądałaby wprost nieprawdopodobnie. A blondynki mają w życiu najwięcej zabawy. — Rzuciła Raulowi namiętny uśmiech. — No, kochanie, co ty na to?

Raul patrzył na Nell.

— Nie — powiedział krótko.

To słowo zatrzymało Nell w miejscu. Czuła się jak królik złapany w sidła.

— Dlaczego miałaby nie przefarbować włosów na blond, gdyby tego chciała? — Zdziwiła się Roxie.

— Aleja nie chcę... — Zaczęła Nell. Z całego serca pragnęła być gdziekolwiek, byle nie tutaj.

— Nie przefarbuje włosów na blond — powiedział Raul.

— Nie na platynowe ani nic takiego, raczej coś o wiele bardziej subtelnego... — Zastanawiała się Roxie, nie zwracając uwagi na Raula.

— Nie zmieni koloru włosów!

To władcze oświadczenie wreszcie dotarło do Roxie i uraziło ją w imieniu Nell.

— Tylko dlatego, że u ciebie pracuje...

— Nie pracuje u mnie — warknął, nie przestając patrzeć na Nell.

— Więc co właściwie tu robi Oczywiście poza pływaniem.

— Jest gościem.

— Och, rozumiem — powiedziała Roxie domyśl nie.

— Nie, to nie tak! — Wtrąciła Nell, wiedząc, co Roxie sobie wyobraziła

Popatrzyła na Raula, licząc, że wyjaśni te skomplikowane powody, dla których się tu znalazła. Ale on stal w takiej pozie, jakby był bardzo znudzony. Musiała sama sobie poradzić.

— Mieszkałam z bratem Raula. — Na to wspomnienie Raul zmarszczył czoło. — A tu zamieszkałam, żeby pomóc przy dzieciach.

Dlaczego prawda czasami brzmi bardziej fałszywie niż kłamstwo? Może dlatego, że wyjawiła tylko część prawdy? Bo Nell wiedziała, że powód jej przeprowadzki nie był aż tak altruistyczny.

— Tak więc wy nie jesteście...? — Roxie przesunęła spojrzenie od Raula do Nell i z powrotem.

Roześmiała się. — Och, kochanie, nie ma się czym tak przejmować. Nie jesteś w jego typie. Ze też od razu tego nie zauważyłam! — Ciągnęła, udając, że nie widzi ogników złości w oczach Nell.

— A on nie jest w moim! — Syknęła Nell przez zaciśnięte zęby.

- Och, skarbie, to z ciebie czyni absolutny wyją-W tek — powiedziała Roxie z rozbawieniem. — Ale uważaj! Niektórzy mężczyźni nie potrafią się oprzeć takiemu wyzwaniu. — Przechyliła głowę i spojrzała na Raula. — Kochanie, a co ty na to?

— Ja powiem, że może byłoby dobrze, gdybyś wreszcie przyjęła ten telefon — odparł Raul z kamienną twarzą.

Roxie, wcale niezmieszana jego ironicznym tonem, wdzięcznie wydęła usta i wyjęła miniaturowy telefon z malutkiej, ozdobionej koralikami torebki.

Nell, czerwona z upokorzenia po tym, jak stała się celem kpin, ruszyła do wyjścia. Ale w tym momencie Raut chwycił ją za ramię i obrócił do siebie.

Szarpnęła się, Raul ją puścił.

— Co się stało? — Spytał.

— Nic — syknęła, przyciskając ręcznik do piersi.

— Więc czemu uciekasz? — Wycedził. — I dlaczego niemal tu zemdlałaś? Masz migrenę?

— Nie mam migreny. Nigdy nie mdleję i nie uciekam. Po prostu wracam do swojego pokoju.

— Wzięła głęboki oddech, niezdolna dłużej panować nad gniewem. — Więc jeżeli życzysz sobie przed stawienia, to radzę ci, byś poszedł do jakiegoś kabaretu. — Zamrugała, by powstrzymać. łzy. — Mo że ci się to wydawać dziwne, ale tak się składa, że nie lubię być celem kpin ani z twojej strony, ani ze strony twoich przyjaciół — poinformowała go zimnym tonem.

— Nie śmieję się z ciebie.

Rzeczywiście, nie śmiał się.

Może łatwiej byłoby jej to znieść, gdyby jednak się z niej wyśmiewał, zamiast łakomie przesuwać spojrzeniem po jej postaci.

W jego obecności zawsze była boleśnie świadoma swojego ciała i swojej kobiecości. Przy nim jej ciało reagowało. Wyzwanie lśniące w jego oczach było otwarcie zmysłowe. To spojrzenie mówiło:

Pragnę cię.

Ogarnęła ją fala gorąca. Nie mogła oddychać, kolana jej zmiękły, widziała jego twarz jak przez mgłę.

— Pewnie myślisz, że jestem za bardzo wrażliwa?

— Wydawało się, że słyszy swój głos jakby z oddali.

— Jesteś wrażliwa na mój dotyk... Drżysz, gdy cię dotykam.

Wziął ją za rękę, przebiegł palcami po wewnętrznej stronie nadgarstka. I Nell rzeczywiście zadrżała.

— Twoja skóra jest jak atlas... I taka miękka

— wyszeptał.

Spojrzała na niego. W jego oczach zobaczyła nieskrywaną żądzę. Wzięła jednak głęboki oddech i znalazła w sobie dość siły, by uwolnić rękę.

— Jak możesz tak mówić — parsknęła. — I to przy twojej dziewczynie!

— Nell...

Ale nie zdążył powiedzieć nic więcej. Roxie, zbyt zaabsorbowana własnymi sprawami, by wy czuwać panujące tu napięcie, wsunęła się między Raula a Nell.

— To był Tris — zawiadomiła Raula. — Przesyła ci pozdrowienia. — I zaraz zwróciła się do Nell:

— Chciałabyś iść z nami na przyjęcie? — Powiedziała to takim tonem, jakby proponowała jakąś wyjątkową gratkę.

Nell spojrzała na nią z przerażeniem.

— Nie! — Wykrzyknęła, zbyt zdumiona zaproszeniem, by zachować się uprzejmie. Ale zaraz po minie Roxie zorientowała się, że powinna być za chwycona tak łaskawą propozycją. W końcu tego należało się spodziewać po „milutkiej małej niani”.

— To znaczy, bardzo miło z twojej strony, ale ja... Jednak Roxie nie zamierzała przyjąć odmowy.

— Wyświadczyłabyś mi ogromną przysługę

— przymilała się. — Byłabym ci taka wdzięczna, a jeszcze bardziej byłby ci wdzięczny... — Przerwała, przedłużając dramatyczne napięcie jak wytrawna aktorka, którą zresztą była. — ... Tristram Nichols.

— Kto? — spytała Nell.

Przyciskając do siebie ręcznik, postanowiła, że nie zostanie tu ani sekundy dłużej.

— Tristram Nichols — powtórzyła Roxie, patrząc na Nell tak, jakby pochodziła z innej planety. Grał Bena Lucasa w „Ludziach jutra”, pamiętasz?

— Och, to jakiś aktor?

Roxie nie wierzyła własnym uszom.

— On się specjalizuje w odtwarzaniu archetypu Anglików z wyższych klas — wtrącił Raul. — Aktorstwo niezbyt wysokich lotów.

— Rani! — Obruszyła się Roxie. — Tristram jest wspaniałym aktorem. Chodzi jednak oto, że on jest czy raczej był zaręczony z Laurą Hill. A ta dziwka nie dość, że go rzuciła, to jeszcze zeszła się z jego najlepszym przyjacielem. — Jej oczy się zwęziły.

— I dziś przyprowadza na przyjęcie swoją nową miłość. To takie typowe dla niej! W związku z tym biedny Tristram oczywiście nie może przyjść bez partnerki. Przecież pojawią się tam hordy reporterów. A jeżeli nie przyjdzie, Laura wygra...

Dopiero przy końcu tej wypowiedzi Nell zrozumiała, czego chce Roxie.

— I chcesz, żebym to ja z nim poszła!

Roxie się uśmiechnęła.

— Chyba żartujesz. Nie pójdę!

— Ach, byłabyś idealna w tej roli, taka tajemnicza... I nikt by nie zwrócił najmniejszej uwagi na tę wstrętną Laurę, bo wszyscy by się zastanawiali, kim ty jesteś, a ona znalazłaby się w okropnym położeniu. — Ta myśl chyba sprawiła Roxie wielką przyjemność.

— Nie chcę, żeby ludzie się na mnie gapili.

Roxie źle ją zrozumiała.

— Och, o to się nie martw. Daj mi pół godzinki, a zrobię cię na bóstwo. To nie znaczy oczywiście, że... — Zaczęła, ale uświadomiła sobie, że zaraz obrazi Nell.

— Twój przyjaciel na pewno bez trudu znajdzie

Sobie bardziej odpowiednią partnerkę —powiedziała Nell sucho. — Przecież jest takim sławnym aktorem.

— Chyba zna adresy dobrych agencji wynajmujących osoby do towarzystwa — podpowiedział Raul.

Roxie rzuciła mu ostre spojrzenie.

— Nie załatwi tego w pól godziny.

— Więc dlaczego czekał aż do teraz?

— Zerwali ze sobą dopiero dziś rano i ten kochany biedaczek od tej pory ma dziennikarzy na swoim progu.

— Dziś rano? Idzie na przyjęcie? Czy to nie za krótko, by złamane serce mogło się uleczyć?! Wykrzyknęła Nell ze zdumieniem.

— To nie jest takie sobie przyjęcie, a Tris jest dobry w ukrywaniu swoich uczuć.

— W świecie Roxie małżeństwo trwające pół roku to już swego rodzaju rekord — wyjaśnił sucho Raul. — Chodź, Roxie, twój Tristram będzie musiał sobie z tym poradzić jak mężczyzna, albo zostać w domu.

— Zostać w domu? Czy ty w ogóle masz pojęcie, jaką szansę daje takie przyjęcie? Jego zdjęcia by się pojawiły we wszystkich magazynach!

— Rzeczywiście, nie miałem pojęcia. Gdybym o tym wiedział, nie zgodziłbym się iść z tobą

— odparł Raul opryskliwie.

— Ostatnie dwa filmy Tristana zrobiły klapę, a w tym biznesie jesteś dobry, o ile są znaczne wpływy z twojego ostatniego filmu. To niesamowicie ważne, by w tej chwili miał dobrą prasę — argumentowała Roxie gorączkowo.

Twarz Raula złagodniała.

— Ty naprawdę martwisz się o tego typa, prawda?

— No cóż, kiedyś byliśmy małżeństwem.

— Małżeństwem?

Nikt nie odpowiedział na zdumiony okrzyk Nell.

— Roxie, rozumiem, że chcesz mu pomóc, ale Nell sobie z tym nie poradzi. — Wziął Roxie za ramiona i obrócił twarzą ku Nell. — Spójrz na nią.

— Zrobię to! — Powiedziała nagle Nell, ku swoje mu własnemu zdumieniu.

— Jesteś aniołem! — Wykrzyknęła Roxie, klaszcząc z radości w ręce, i pociągnęła Nell do wyjścia, nie dając jej okazji do zmiany zdania.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Wezwał do pomocy pokojówkę, Roxie za brała się do pracy. Ale najpierw wyjaśniła, że nie ma czasu na dyskusje i Nell po prostu ma jej zaufać

Zaczęła od garderoby. Jej działanie było skuteczne, choć brutalne. Wyrzuciła wszystko z szafy na podłogę, potem po kolei brała do ręki każdą sztukę, jęczała „beznadziejne” i odrzucała na rosnący stos W końcu powstały dwa stosy, jeden większy, drugi maleńki Z tego ostatniego wybrała ciętą ze skosu czarną sukienkę, która Nell dość dawno temu w chwili słabości kupiła na wyprzedaży, ale nie miała jeszcze okazji włożyć.

I pewnie nigdy z własnej woli by jej nie włożyła. Mimo że fason nie mógł już być skromniejszy, uwypuklała jędrne piersi i przyciągała uwagę. Była też o wiele krótsza niż wszystko, co Nell do tej pory nosiła, na tyle krótka, że obawiała się, czy nie odsłoni zakończenia samonośnych pończoch. Po wiedziała o swoim niepokoju Roxie, ale ta tylko spojrzała na nią i spytała:

— A co w tym widzisz złego?

I jak tu z kimś takim dyskutować?

Kątem oka Nell zobaczyła swoje odbicie w lustrze.

—O Boże!

Rani miał rację, pomyślała z rozpaczą. Nie mogę tego zrobić. I nawet nie chcę! Gdyby tylko nie dodał, że sobie z tym nie poradzę, nie wpadłabym w taką furię i teraz nie robiłabym z siebie idiotki. Tak więc to wszystko jego wina, doszła do wniosku.

— Jest o wiele za krótka — poskarżyła się, obciągając gorączkowo rąbek sukienki.

— Jest fantastyczna. I ty fantastycznie w niej wyglądasz. Zresztą doskonale o tym wiesz — za śmiała się Roxie. — Coś ci powiem. Nie będziemy stosować silnego makijażu. Masz taką piękną cerę, że szkoda byłoby to zakrywać. Użyjemy tylko jasnej pomadki do ust. Będzie subtelnie, ale seksownie

— zdecydowała. Zwałuję tylko, że nie ma czasu, by wyprostować ci włosy.

Nell, która zawsze pragnęła mieć falującą kaskadę prostych, opadających na ramiona włosów, też pożałowała, że muszą się tak spieszyć.

— No, skończone. Chodź do Raula, sprawdzimy, jak na twój widok zareaguje mężczyzna.

Nell od razu poczuła niepokojące mrowienie w brzuchu.

— Czy to konieczne?

Ale Roxie chwyciła ją za rękę i zaciągnęła do biblioteki, gdzie Raul się wycofał, by na nie czekać.

— No i jak? — Spytała. — Co o tym myślisz?

Bez pośpiechu zamknął laptop i uniósł głowę. Spojrzenie jego czarnych oczu przesunęło się po Nell.

— Bardzo ładnie.

Dla Nell ta opinia wydana całkiem obojętnym głosem była prawdziwym ciosem. Tak bardzo chciała wywrzeć na nim wrażenie. A sądząc po jego reakcji, mogła równie dobrze być niewidzialna.

— Bardzo ładnie! — Wykrzyknęła Roxie. Była naprawdę oburzona. — Ona wygląda wspaniale i ty o tym wiesz!

Na ustach Raula pojawił się tajemniczy uśmieszek.

— Ona jest piękna, więc nic się nie zmieniło.

— Nie czekając na odpowiedź, włożył marynarkę

I dodał: — Jeżeli już musimy iść na to przyjęcie,

Może warto byłoby zdążyć, zanim fotografowie, na

Których tak ci zależy, skończą robotę i sobie pójdą? W drodze do samochodu Nell ze szczęścia miała

Wrażenie, że unosi się nad ziemią. Raul powiedział, że jest piękna!

— Tris, musisz być bardzo miły dla Nell. Nawet nie wiesz, jak trudno było ją namówić, żeby z nami przyszła. 1, wyobraź sobie, ona w ogóle nie miała pojęcia, kim jesteś. Usiądźcie z tyłu i postaraj się z nią zapoznać — mówiła Roxie swojemu byłemu mężowi. — Chociaż nie w biblijnym sensie — dodała ze śmiechem.

Nell złapała we wstecznym lusterku spojrzenie Raula. Widać było, że jest zły. Najwyraźniej nie znosił byłego męża Roxie. Może uważał, że ona ciągle jeszcze za bardzo go lubi?

Tristram, przystojny blondyn, okazał się mało wymagającym, przyjemnym towarzyszem podróży.

Miał poczucie humoru i jeżeli nawet był zrozpaczony po zerwaniu zaręczyn, nie pokazywał tego po sobie. Ale może to po prostu dobre aktorstwo? Nell oczekiwała, że spędzi wieczór, łagodząc zranione ego narcystycznego aktora, więc spotkała ją miła niespodzianka.

Podczas gdy rozmowa na tylnej kanapce była ożywiona, a od czasu do czasu dochodziły nawet stamtąd wybuchy śmiechu, na przednich siedzeniach panowało ciężkie milczenie.

Flesze rozbłysły, zanim jeszcze samochód się zatrzymał. Nell zamrugała, oślepiona strumieniami światła. Ludzie wykrzykiwali nazwisko Tristrama i zasypywali go pytaniami. A on tylko miło się uśmiechał i machał ręką, całkowicie niezmieszany tymi dowodami popularności.

Dopiero gdy Nell się potknęła, zdał sobie sprawę, jak bardzo jest zdenerwowana. Pomógł jej złapać równowagę, uśmiechnął się i wziął ją za rękę.

— Niczym się nie przejmuj. Zaopiekuję się tobą. Raul, słysząc te serdeczne słowa, rzucił mu mordercze spojrzenie. Zresztą Raul, ku rozczarowaniu Roxie, szybko szedł wzdłuż szeregu reporterów, ani razu nie wykorzystując okazji do zrobienia zdjęcia.

— Co go ugryzło? — Mruknął zdziwiony Tristram.

Weszli do hotelu wynajętego na promocyjne przyjęcie z okazji wejścia na ekrany nowego filmu. Nell pomyślała, że musi to być dramat historyczny, bo sporo osób miało na sobie osiemnastowieczne kostiumy.

— Wiem, że on jest artystą, jeśli chodzi o okazywanie złego humoru, ale nawet jak na niego zachowuje się wyjątkowo dziwnie. Tu musi chodzić o coś więcej — kontynuował Tristram.

Nell wzruszyła ramionami i przyjęła kieliszek szampana od młodego kelnera w obcisłych bryczesach. Gdyby nie była tak stremowana, nawet mogło by ją ubawić, że Tristram w pełni odwzajemniał antypatię Raula.

— Wiesz co? Może ja też tego spróbuję. Znasz to powiedzenie: im gorzej ich traktujesz, tym bardziej będą się do ciebie łasić? I w jego przypadku to działa. Widziałaś, jak flesze go śledziły?

— Nic nie widziałam. Te wszystkie światła mnie oślepiły.

Tristram serdecznie poklepał ją po ręce.

— Ciągle zapominam, że nie jesteś do tego przy zwyczaj ona. Ale dziękuję, że przyszłaś. Jesteś dobrym kumplem. Wypij, a na pewno poczujesz się lepiej.

Nell posłuchała go i wychyliła szampana jednym haustem.

— Chciało mi się pić — wyjaśniła, widząc jego zdziwione spojrzenie. — Słuchaj, na pewno musisz się przywitać ze znajomymi. Idź, mogę zostać sama.

— Jesteś słodka — powiedział Tristram trochę nieobecnym głosem, przyglądając się byłej żonie uwieszonej na ramieniu Raula.

Dla Nell słowo „słodka” znaczyło to samo co „zwyczajna”.

— O wiele bardziej wolałabym być seksowna — wyznała ze smutkiem.

Po chwili milczenia Tristram odchylił głowę do tyłu i się roześmiał. Ten głęboki, ciepły bas przyciągnął wiele spojrzeń. W końcu, gdy już przestał się śmiać, wziął Nell pod brodę i uniósł jej głowę.

Był wysoki, ale nie tak wysoki jak Raul... Boże, muszę przestać porównywać wszystkich mężczyzn z Raulem, pomyślała.

— Jesteś seksowna — oświadczył Tristram. — Bardzo seksowna. Te włosy są wprost nieprawdopodobne — szepnął, odgarniając luźne pasemko z jej twarzy.

— I taka naturalna — dobiegł ich kpiący głos jego byłej żony.

Nell nie była tego zupełnie pewna, ale czy uśmiech Roxie nie stał się trochę mniej olśniewający?

Roxie położyła rękę na ramieniu byłego męża.

— Jest tu Rafce Barret — poinformowała go, wskazując głową sławnego reżysera. — Jeszcze nie obsadził głównej roli w swoim nowym filmie.

— Potem z nim pogadam — obiecał jej Tristram.

— Teraz chcę zatańczyć. Nell? — Wyciągnął do niej rękę.

— Nie umiem dobrze tańczyć.

— Ale ja umiem — zapewnił ją i pociągnął na parkiet.

Nell nie oczekiwała, że będzie się dobrze bawić, ale tak się stało. Na ogół na towarzyskich imprezach wolała obserwować i słuchać, ale dziś się ożywiła. Może miał z tym coś wspólnego szampan, a może troskliwość atrakcyjnego mężczyzny? W każdym razie bawiła się doskonale aż do chwili, gdy wy chodząc z garderoby dla pań, natknęła się na Raula.

— Śledziłeś mnie? — Spytała. No, teraz to już na pewno była sprawka szampana. W normalnych warunkach nigdy by nie wypowiedziała tego podejrzenia na głos.

— Ile już wypiłaś? — Spytał, gdy porwała kieliszek z tacy przechodzącego obok kelnera.

— Nie liczyłam.

Raul zauważył buntownicze spojrzenie jej o wiele za bardzo lśniących oczu i zarumienione policzki.

— Jesteś pijana!

— Nie — parsknęła obrażona. — A zresztą to nie twoja sprawa.

Po jego twarzy przemknął grymas gniewu.

— A jednak moja — wycedził przez zaciśnięte zęby. — Mieszkasz pod moim dachem.

— Ale nie sypiam w twoim łóżku — rzuciła na tyle głośno, by stojący w pobliżu ludzie zaczęli się im przyglądać.

Raul, świadomy ciekawości, jaką wzbudzają, ugryzł się w język, by nie wykrzyknąć tego, co miał na końcu języka.

— Zabieram cię do domu.

Nell roześmiała się pogardliwie.

— Naprawdę? Ale ja nie zamierzam wracać. No i co zrobisz? Przerzucisz mnie przez ramię i wyniesiesz, chociaż będę się wyrywała i krzyczała?

— Niech ci się nie wydaje, że bym tego nie zrobił.

Czując jakąś niezwykłą lekkość — a może to było wino? — Nell zatrzymała spojrzenie na jego zmysłowych ustach, zanim spojrzała mu w oczy.

— No, spróbuj! — Rzuciła mu wyzwanie.

Raul zacisnął pięści i zwalczył impuls, by je przyjąć.

— Robisz z siebie idiotkę — syknął w końcu.

— No to co? — Parsknęła, wzruszając ramionami. A potem wdzięcznie się cofnęła, kładąc ręce na biodrach.

— Nie odchodź! — Syknął.

— Dlaczego? Chciałbyś ze mną zatańczyć? — Zakpiła, unosząc na niego wzrok. -

Ale w jego oczach zobaczyła coś... I poczuła, że posunęła się za daleko. Odstawiła kieliszek na stolik.

— Masz rację. Nie powinnam więcej pić.

— Tak, nie powinnaś. I zatańczę z tobą. — Położył rękę na jej plecach i przyciągnął do siebie. — Dlaczego tylko ja miałbym z tobą nie zatańczyć? — Mruknął ponuro.

Po pierwszych niepewnych krokach Raul poczuł, że Nell już się nie opiera. Poruszali się, jakby byli jednym ciałem. Jej głowa spoczywała pod jego brodą, czul zapach jej włosów i perfum. A przez materiał ubrania czul też ciepło jej ciała.

Opanowanie, jakim zawsze tak się szczycił, słabło. Natychmiast musi się opanować. Lekko się od niej odsunął, ale ona zaraz przytuliła się z powrotem.

Tańczyli tak bez słowa, aż wreszcie Nell niejasno sobie uświadomiła, że muzyka ucichła.

— Nie umiem dobrze tańczyć — usłyszała swój głos wypowiadający tę niezbyt mądrą uwagę.

Ale to nie był taniec. To było.... To było najbardziej oszałamiające doświadczenie jej życia.

Rozejrzała się zdumiona, że ludzie nie pokazują jej palcami. Czyżby nie wiedzieli, co się stało?

Spojrzała na Raula, zobaczyła mocne run i lśniące oczy. On wiedział.

— Nie musisz — powiedział tajemniczo, a potem odwrócił się na pięcie i odszedł, zostawiając ją pośrodku parkietu.

Poczuła się jak ostatnia idiotka.

— Dobrze się czujesz?

Nell się uśmiechnęła. Tristram znalazł ją w ciemnym kąciku, w którym się ukryła. Wyglądał tak normalnie, a co ważniejsze, ona mogła patrzeć na niego i nie czuć się jak wariatka ogarnięta obsesją na punkcie seksu.

— Niezbyt — przyznała z niepewnym uśmiechem.

— Chciałabyś już stąd iść? — Spytał impulsywnie.

— Dokąd?

— Dokądkolwiek zechcesz.

Wylądowali w małym klubie jazzowym. Tristram bez końca mówił o byłej żonie, a Nell, która powoli trzeźwiała, zastanawiała się nad swoim za chowaniem podczas przyjęcia i ogarniało ją coraz większe przerażenie.

Czując się jak nastolatka, która przekroczyła nakazaną godzinę powrotu do domu, z pantoflami w ręku cichutko wchodziła na piętro. Zajrzała do dzieci, spały kamiennym snem. Snem niewinności, pomyślała z zazdrością. Przed drzwiami swojego pokoju przystanęła. Na chwilę zamknęła oczy. Już od jakiegoś czasu myślała o wyprowadzeniu się stąd, ale dziś podjęła nieodwołalną decyzję. Chciała tu być, ale tu nie należała.

Dla wszystkich, łącznie z nią, będzie lepiej, jeżeli odejdzie. Z początku dzieci będą trochę za nią tęskniły, ale to nie potrwa długo. Mają już nowych przyjaciół i nowe życie. Ze złością zamrugała, żeby powstrzymać łzy litości nad sobą, i rezolutnie uniosła brodę. Zakochała się w Raulu — ale przecież ludzie codziennie zapadają na miłosne cierpienia i jakoś to przeżywają.

Ona też to przeżyje.

Wspomnienie chwil, gdy była w jego ramionach, było czymś, czego nigdy nie zapomni, ale to nie może się więcej powtórzyć.

Ludzie nie umierają od złamanego serca, powie działa sobie i otworzyła drzwi.

— Do diabła! Gdzie ty byłaś? Wiesz, która godzi na? Wpół do czwartej! — Wykrzyknął Raul, nie patrząc na zegarek.

Zaszokowana, poczuła w głowie absolutną pustkę. A on gorączkowo przesuwał spojrzeniem po jej szczupłej postaci.

— Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, jak głupio się zachowujesz?

Nell wreszcie odzyskała głos.

— Co robisz w moim pokoju?

Był jak zawsze zabójczo przystojny, ale i nie tak starannie ubrany. Nie miał na sobie marynarki ani krawata, koszula była do polowy rozpięta, Włosy miał potargane. Ogarnęła ją nieprzeparta chęć, by je przygładzić i zerwać z niego ubranie.

— Jaki przykład dajesz Katerinie, zachowując się w ten sposób? — Z obrzydzeniem zacisnął usta w cienką kreskę, jakby z trudem się hamował.

— Ona śpi — broniła się Nell. — A ja rano będę gotowa, by odwieźć ich do szkoły.

Przeszyło ją spojrzenie zimnych jak lód OCZU.

— Do szkoły? — Powtórzył z pogardą. — Tu nie chodzi o szkołę! — Zagrzmiał.

— Więc o co? — Spytała spokojnie.

To pytanie zatrzymało go w miejscu. Nell nigdy nie widziała, by Raulowi, mistrzowi natychmiastowych ripost, zabrakło słów.

— Czekałeś na mnie?

— Co za pomysł! — Powiedział z głębokim zdumieniem. Bezwiednie przesunął ręką po potarganych włosach i wziął głęboki oddech. — Na tym cholernym przyjęciu szukałem cię przez dobrą godzinę, zanim ktoś mi powiedział, że widział, jak wychodziłaś z Nicholsem. Trzeba było kogoś powiadomić, że-wychodzisz — wycedził z furią,

— Dlaczego? Czyżbyś wyznaczył mi godzinę powrotu?

— Powinnaś się szanować — rzucił z pogardą.

— Przynajmniej tyle się po tobie spodziewałem.

Na policzki Nell wypłynął palący rumieniec gniewu i upokorzenia.

124

— Nie masz prawa tak do mnie mówić. Ni jesteś za mnie odpowiedzialny.

— Ktoś musi, bo ty najwyraźniej nie umiesz sama o siebie zadbać.

— Ale przynajmniej nie jestem hipokrytką!

— Co chciałaś przez to powiedzieć?

— Kiedy ostatnio spędziłeś noc we własnym łóż ku? — Parsknęła. — A ja musiałam dawać sobie radę sama, odkąd skończyłam osiemnaście lat.

— Czy wliczasz te lata, kiedy żyłaś z moim bratem?

— Gdybym nie poznała Javiera, bardzo wiele bym w życiu straciła — powiedziała spokojnie Był wyjątkowym człowiekiem.

Złość nagle opuściła Raula. Przejechał ręką po brodzie, na której już pojawił się ciemny zarost.

— Po tym, jak zerwał z nami, oj ciec nigdy już nie doszedł do siebie — wyznał niespodziewanie.

— I wiem, że dla matki najtrudniejszą rzeczą w życiu było okazać ojcu posłuszeństwo i nie kontaktować się z synem.

— Pewnie cieszyli się, że nadal mają ciebie?

Była rozczarowana, ale niezdziwiona, gdy Raul nie odpowiedział. Już wcześniej zauważyła, że nie lubi mówić o sobie.

— Gdzie byłaś? Bo wiem, że nie poszłaś do mieszkania Tristrama.

— Skąd możesz to wiedzieć?

— Bo ja tam poszedłem.

— Ty? — Spojrzała na niego ze zdumieniem. Ciekawe, czy na tę wyprawę ratunkową wziął ze sobą Roxie. — No, rzeczywiście nie poszłam do niego. — Przez chwilę wyobrażała sobie, że jest u Tristrama, piją razem kawę, i nagle wpada tam rozwścieczony Raul.

— Teraz o tym wiem — warknął. — Ale gdzie miałem cię szukać? Byłaś pijana, a ten aktorzyna jest z tych, co to wykorzystują takie okazje.

Nell poczuła się w obowiązku bronić Tristrama.

— On by nigdy nie zrobił czegoś takiego.

Raul zacisnął usta.

— Ale ja tak. Przynajmniej tak myślisz, prawda?

Nell przeraziło to gwałtowne oskarżenie.

— Tego nie powiedziałam. Wiem, że go nie lubisz z powodu Roxie — dodała wyrozumiale, chociaż w środku wszystko się w niej skręcało z zazdrości. — Jednak Tristram jest naprawdę bardzo miły i nigdy by czegoś takiego nie zrobił.

— Chyba że byś go poprosiła.

Nastąpiła chwila pełna napięcia.

— Może i chciałabym, żeby ktoś wykorzystał sytuację, ale na pewno nie on! — Wykrzyknęła. — My nie.., ja nie.., Poszliśmy do klubu i rozmawialiśmy...

— Dlaczego to mówię? Dlaczego w ogóle mam mu się tłumaczyć?

Nell zapragnęła, by podłoga się pod nią rozstąpiła. Dała mu do zrozumienia, że go pragnie, a on nie odpowiedział. Odrzucił ją, a tak się zdarza, gdy kobieta jest na tyle głupia, by wyjawić najgłębsze uczucia. Całe szczęście, że zdołała się ugryźć w krnąbrny język, zanim powiedziała mu, że go kocha.

— Jest gadatliwy, Co? — Mruknął Raul z pogardą.

— Nic dziwnego, że Roxie go rzuciła.

— Moim zdaniem to raczej ty byłeś powodem, dla którego odeszła od niego — sprostowała Nell cierpko.

— Nie sypiam z mężatkami!

— Och — zachwyciła się nieszczerze. — A ja myślałam, że właśnie zamężne kobiety odpowiada ją ci najbardziej. Przy nich nie musisz się bać żadnych zobowiązań.

Raul aż pobladł ze złości.

— Jeśli jeszcze tego nie wiesz, to ci powiem. Poznałem Roxie dwa lata po ich rozwodzie.

Nell wzięła głęboki oddech.

— Słuchaj, ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Jest już bardzo późno. Bardzo mi przykro, jeżeli martwiłeś się o mnie... A może to Roxie się martwiła? Jeżeli szukała swojego byłego małżonka przez całą noc, to doskonale tłumaczy twój zły humor.

— Roxie poszła do klubu — wyjaśnił krótko.

- Bez ciebie?

- Skoro ja sterczę tutaj, to najwyraźniej beze mnie. — A to się nie spodobało Roxie. Roxie w ogóle przez cały dzisiejszy wieczór nie była z niego zadowolona.

Raul już dawno temu jej powiedział, że między nimi nie zaiskrzyło. Ale Roxie wiedziała, że dopóki ludzie będą ich uważać za parę, będzie miała mnóstwo darmowej reklamy. Jednak dzisiaj wieczorem uznała, że skoro Raul zachowuje się tak, jakby jej przy nim w ogóle nie było, lepiej się usunąć i nie dawać reporterom powodów do zastanawiania, czy przypadkiem ich romans nie dobiega końca.

— Przykro mi, jeżeli przeze mnie musiałeś zmienić plany.

— Byłem nieprzytomny z niepokoju o ciebie

Wybuchnął nagle.

— No cóż, to już lekko przekracza granice rozsądku.

— Przekracza? — Powtórzył. — Przekracza granice? Czy mam ci pokazać, czym jest przekroczenie granic?

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Dwa wielkie kroki i już stal przed Nell. Jeszcze jedno uderzenie serca, a trzymał jej twarz w rękach, całując jej usta z taką siłą, że aż wygięła się do tyłu.

Gdy w końcu uniósł głowę, serce Nell waliło jak oszalałe Pragnęła go, pragnęła całą sobą, każdą komórką ciała...

— Och... — Jego twarz rozpływała się przed jej oczami. Zamrugała i spróbowała zogniskować wzrok. — To było doskonałe! — Wykrzyknęła, tracąc kontrolę nad sobą. — Ty jesteś doskonały!

— To dopiero będzie doskonałe — obiecał.

— Co takiego?

— Chyba wiesz — wyszeptał.

Nell lekko skinęła głową.

— Chciałam tylko, żebyś to powiedział na głos. Chcę się przekonać, czy to brzmi tak, jak sobie wyobrażałam.

— Zabiorę cię do łóżka i będę się z tobą kochał.

Przesunął palcem po jej nabrzmiałych ustach.

Czy to właśnie widziałaś w swoich fantazjach?

— Chyba wolę rzeczywistość — wyznała drżącym głosem.

— Taką rzeczywistość? — Wziął ją za rękę.

Pochylił się i wsunął język do jej ust. Zmysłowy pocałunek wydarł z niej jęk. Ciało ogarnął żar, poczuła się słaba. Osunęłaby się na podłogę, gdyby jej nie obejmował.

Raul uśmiechnął się z zadowoleniem.

— Długo na to czekałem — wyszeptał.

Nagle Nell uświadomiła sobie, że stoi z plecami przyciśniętymi do ściany. Nawet nie pamiętała, jak się tu znalazła. Rozkosz, jakiej doznawała, gdy Raul jej dotykał, była niewysłowiona. Czy? Można prze dawkować szczęście? Nell poczuła się tak, jakby się roztapiała.

Wypowiedziała jego imię, gdy koniuszkiem języka muskał kącik jej ust.

— Jesteś taki... Taki... Mmm — Jego pocałunki działały jak narkotyk. On działał jak narkotyk.

Zaczęła gorączkowo szarpać jego pasek.

— A ty, moja malutka, jesteś taka piękna, taka godna pożądania. Najpierw czarny kostium kąpielowy, teraz ta sukienka... — Złapał drżący oddech.

— Myślenie o tym, że ktoś inny robi to, co ja chciałem zrobić, było jak piekło. — Przykrył jej rękę swoją i pomógł rozpiąć pasek.

Nell, czy ty wiesz, co robisz? — Przemknęło jej przez głowę. Spojrzała Raulowi w oczy i uznała, że nie czas na takie pytania.

Gdy zdejmował z niej sukienkę, przez sekundę zobaczył w jej oczach lęk, który jednak zaraz zniknął. Stała teraz przed nim w czarnym koronkowym staniku bez ramiączek i czarnych figach i pończochach. Pożądanie zaczęło mu sprawiać prawdziwy ból.

- Mój Boże, jaka ty jesteś piękna — wyszeptał z

Dopóki się nie odezwał, Nell nawet nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymuje oddech w oczekiwaniu na jego reakcję. Teraz bez wahania wtuliła się w niego.

Doprowadzasz mnie do szaleństwa — zdołał jeszcze wyszeptać, a potem, wziąwszy ją na ręce, wpił się łakomie w jej usta i zaniósł do lóżka.

Minęła długa chwila, zanim jego oddech się uspokoił. Położył się na plecach i, nie dotykając jej, wpatrywał się w sufit.

- Nie spałaś z Javierem?

Te słowa sprawiły, że otoczka szczęścia się rozpłynęła.

— Javier nie chciał ze mną spać. — Nell nawet nie przyszło do głowy, by powiedzieć, że ona też tego nie chciała.

Już miała położyć Raulowi rękę na ramieniu, gdy napotkała jego wściekłe spojrzenie. Zastygła w pół ruchu.

— Spałem z dziewicą! Z dziewicą, która w tym czasie myślała o moim bracie!

— Nie myślałam o nim!

Ignorując jej żarliwe zaprzeczenie, jednym płynnym ruchem zerwał się z lóżka i gorączkowo zaczął ubierać.

— Muszę iść — powiedział, nie patrząc jej w oczy.

— Zostań. Musimy porozmawiać.

— Jedno jest pewne: jeżeli zostanę, to nie po to, by rozmawiać. A wtedy zła decyzja, jaką podjąłem, stanie się jeszcze gorsza przez to, że zrobię to po raz drugi.

Zła decyzja.

Gdy wyszedł, Nell przez chwilę płakała, ale szybko przestała. Usiadła, wytarła nos, wyprostowała ramiona.

Wiedziała, co musi zrobić.

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

— Panno Rose, wszystko jest w najlepszym po rządku. Jak pani widziała na monitorze, ma pani zdrowe dziecko? Jest pani w ciąży od mniej więcej dwunastu tygodni.

Nell, która przygotowała się na najgorsze, westchnęła z ulgą?

— A to krwawienie?

— We wczesnym okresie ciąży lekkie krwawienie w czasie, gdy powinna wystąpić menstruacja, to nic niebezpiecznego. Po prostu ciało przystosowuje się do zmian hormonalnych.

— Więc mogę wrócić do domu?

— Tak. — Lekarka spojrzała na nią ponad brzegiem okularów. — Tylko proszę zachować spokój i nie przemęczać się, a jeżeli będzie pani miała jakiekolwiek wątpliwości, niech pani natychmiast idzie do swojego ginekologa.

— Tak zrobię — obiecała Nell.

Przechodząc przez poczekalnię, widziała tłumy ciężarnych kobiet, niektóre już bardzo grube. Czy ona sama będzie też miała taki wielki brzuch?

Przyglądając się swojej szczupłej talii, o mało nie wpadła na pielęgniarkę prowadzącą jeszcze jedną kobietę w ciąży. Kobieta kurczowo trzymała się ręki

Towarzyszącego jej mężczyzny. Nell uśmiech się, gdy mężczyzna troskliwie usadzał ją w fotelu na kółkach. Tak powinno być, pomyślała. Przechodzą przez to razem. Przestała się uśmiechać i szybko odwróciła.

Ja nigdy nie będę tego miała. Nie będę miała nikogo, kto ze mną przez to przejdzie.

Ogarnęło ją przejmujące poczucie straty. Wybiegła z przychodni, na dworze zaczerpnęła haust Świeżego powietrza, który ją otrzeźwił. Nie ma czasu na rozczulanie się nad sobą. Teraz, gdy jej myśli nie zaprzątał już strach o dziecko, wróciły inne troski.

Jak powiedzieć Raulowi, że ta jedna wspólna noc zaowocowała dzieckiem i jednocześnie jasno dać mu do zrozumienia, że niczego od niego nie chce?

Oczywiście najlepiej było by w ogóle go o tym nie informować. Nawet próbowała sobie wmówić, ż tak będzie lepiej dla wszystkich. Jednak zawsze gdzieś w głębi duszy wiedziała, że tego nie może zrobić.

Ojcowie, nawet przypadkowi ojcowie, mają swoje prawa. Więc chociaż nie przypuszczała, by Raul cieszył Się na wiadomość o dziecku, miał prawo się do wiedzieć. Pewnego dnia dziecko zapyta o ojca. A wtedy przynajmniej będzie mogła mu uczciwie powiedzieć, że bardzo kochała jego ojca, że ono jest dzieckiem miłości w najprawdziwszym sensie tego Słowa.

Po drodze do domu wstąpiła do supermarketu. Gdy potem wychodziła, nie zauważyła kobiety w czarnej taksówce, która jej się przyglądała.

Wieczorem tego samego dnia wreszcie skończyła list, który zaczynała pisać, a potem porzucała już tyle razy. Przykleiła znaczek i natychmiast zeszła, by wrzucić go do skrzynki. Bała się, że rano znów zmieni zdanie. Gdy wracała do swojego wynajętego mieszkanka, już się ściemniało.

Postanowiła wybrać dłuższą drogę, by iść lepiej oświetloną ulicą, ale i tak gdy usłyszała z tylu kroki, przyspieszyła. Kroki także przyspieszyły. Zwolniła, kroki też zwolniły.

Zaczęła się bać. Rozejrzała się, na ulicy było pusto Wzięła głęboki oddech i ruszyła biegiem. Adrenalina w żyłach dodała jej skrzydeł. Drzwi jej domu były już tylko o sto metrów.

Była prawie na progu, gdy potknęła się i upadła. Z powodu bólu w kolanie aż straciła oddech.

Dwie silne ręce zaczęły ją podnosić, a wtedy zupełnie straciła panowanie nad sobą. Pewna, że to napastnik, przydeptała mu obcasem stopę, jednocześnie wrażając łokieć w bok.

Oba ciosy dosięgły celu i Nell usłyszała jęk bólu. Chwyt napastnika osłabi i wyrwała się, jednocześnie częściowo się do niego odwracając.

Zastygła zdumiona, gorączka bitewna ją opuściła.

— To ty? —Wydyszała. Jej spojrzenie bezradnie wbiło się w wysokiego, czarnowłosego mężczyznę.

— Zwariowałaś? — Mruknął Rani.

— Myślałam... Myślałam, że mnie gonisz — powie działa drżącym głosem.

— Oczywiście, że cię goniłem. Myślałaś, że jestem... — Zrozumiał, co się stało, i jego rysy zmiękły. Spojrzał na jej ręce nadal zaciśnięte w pięści. — I co zamierzałaś zrobić? Walczyć?

Widząc jego rozbawienie, zaczerwieniła się mocno.

— No, przynajmniej nie zamierzałam mu tego ułatwiać.

W ciemnych oczach Raula pojawiła się iskierka podziwu. Mimo to był na nią wściekły, furia wprost go rozsadzała. Przyszedł tu, by zażądać wyjaśnień, dla czego tamtego dnia bez słowa odeszła.

Ironia tego dramatycznego odwrócenia ról me umknęła jego uwagi. Do tej pory to on był tym, kto nie zostawał z kobietą do rana, bo me chciał, by nabrały mylnych przekonań. Jego porzucono nad ranem po raz pierwszy.

— Nawet twój najgorszy wróg musiałby przyznać, że masz ikrę.

— A ty jesteś moim najgorszym wrogiem? — Spytała ostrożnie.

— Skaleczyłaś się?

Jego widok sprawił, że wszystkie myśli uciekły jej z głowy. Przez chwilę nawet nie pamiętała, że obtarła sobie do krwi kolana i ręce.

— Kilka otarć, ale... — Przypomniała sobie o życiu, jakie się w niej rozwija, i które musi chronić. O ją strach.

Raul zobaczył, jak na jej policzki wypływa rumieniec, a potem jak się kuli, obejmując brzuch.

— Co się stało? — Spytał, chwytając ją w pasie. Nie odpowiedziała, tylko cicho jęknęła. — Zraniłaś się?

Nell uniosła głowę.

Nie ja — zaprzeczyła, niecierpliwie kręcąc głową.

— Więc kto?

— A jeżeli wyrządziłam krzywdę dziecku?

— Dziecku? Jakiemu dziecku?

— Naszemu.

Przez kilka sekund stal nieporuszony, na jego twarzy malował się wyraz absolutnego zaskoczenia.

— Mówisz... Chcesz powiedzieć...? — Jego spojrzenie zatrzymało się na jej brzuchu, przełknął ślinę.

— Jesteś...?

Skinęła głową. Rozumiała jego szok. Sama była zaszokowana, gdy odkryła efekt tamtej nocy namiętności, ale miała już czas, by się przyzwyczaić do nowej sytuacji.

— Jestem w ciąży. Przykro mi — dodała, bo uważała, że dobre wychowanie wymaga, by okazała skruchę, chociaż wcale jej nie odczuwała.

Często się martwiła o sprawy praktyczne, nie wie działa, jak sobie poradzi, gdy dziecko już się urodzi. Miała obawy, czy będzie dobrą matką, bala się też samego porodu. Ale to nie to samo, co skrucha.

Boże, dopiero co byłam w szpitalu. Może powinnam tam wrócić?

— Szpital... Dziecko... — Zamknął oczy. W świetle latami twarz miał bladą. Przyjął wiadomość jeszcze gorzej, niż się spodziewała.

— Słuchaj, mieszkam tu, niedaleko. — Wskazała ręką dom. — Masz siłę tam dojść? — Spytała uprzejmie.

Raul otworzył oczy i spojrzał na nią ze zdumieniem.

— O czym ty mówisz? Dlaczego nie mógłbym przejść kilka kroków?

— Bo tak dziwnie wyglądasz. Naprawdę bardzo mi przykro, że tak bez ostrzeżenia ci o tym powiedziałam.

Ale chyba spanikowałam. O wiele łatwiej byłoby powiadomić cię listownie. I właśnie dlatego wyszłam z domu. Żeby wrzucić list do skrzynki.

— Twoja troska o moje uczucia głęboko mnie wzrusza.

Wzdrygnęła się, słysząc ten sarkazm.

— Tak więc wolałaś wysłać list, zamiast przyjść i powiedzieć mi o wszystkim. Oczywiście rozumiem, że łatwiej jest strzelić do kogoś z odległości kilometra, niż strzelać, stojąc twarzą w twarz.

Raul zdecydowanym ruchem wziął ją na ręce.

— Co robisz?

— Zabieram cię do szpitala.

— Naprawdę nie ma potrzeby. Ani mnie nosić, ani jechać do szpitala.

— Może pozwolimy, by decydowała o tym osoba o właściwych kwalifikacjach? — Zasugerował.

— Spanikowałam — szepnęła drżącym głosem.

— Wolę wrócić do domu.

W obecnej chwili twoje preferencje nie są ważne. — To stanowcze stwierdzenie zmusiło Nell do milczenia.

I milczenie trwało aż do chwili, gdy znaleźli się w szpitalu.

Popatrzyła na budynek, przed który Raul zajechał.

— To nie mój szpital.

— Od teraz jest twój — warknął, wyciągając ją z samochodu z taką odrazą, jakby była nosicielką zakaźnej choroby.

Tylko w najdzikszych fantazjach Nell pozwalała

Sobie na marzenia, że Raul jest czule zatroskany jej zdrowiem i uszczęśliwiony wiadomością o dziecku. Realistycznie przewidywała szok, a nawet złość. Wrogości jednak nie przewidziała. Zupełnie jakby zaszła w ciążę jemu na złość, a na dodatek całkowicie bez jego udziału.

Może warto mu o tym przypomnieć?

— Słuchaj, nie możesz mi robi wyrzutów...

Zamilkła, gdy jego ciemne oczy wbiły się w jej twarz.

— Jeszcze zobaczysz, że mogę ci zrobić wiele rzeczy, ale o tym podyskutujemy potem, gdy dziecko zostanie zbadane.

— A ja mam uwierzyć w twoją troskę?

Z sykiem wciągnął powietrze.

— Moja troska o dziecko to jedyna rzecz, która mnie powstrzymuje przed uduszeniem cię — wysyczał i skierował się do recepcji, gdzie oświadczył, że chce się zobaczyć z lekarzem, i to nie z którymkolwiek. Dokładnie wiedział, o kogo mu chodzi.

Widząc go w akcji, Nell nie była zdziwiona, gdy bardzo szybko znalazła się w łóżku. Zajął się nią lekarz, który przedstawił się jako Will James i natychmiast wzbudził jej sympatię, pytając, czy chce, by Raul był obecny podczas badania.

— Zdecydowanie nie — odparła, rozpromieniona z wdzięczności, że nareszcie dopuszczono ją do głosu.

— A więc, Raul, zostaw nas samych.

Ale Raul nie zamierzał dać się wyrzucić.

— Doprawdy, Will, nie widzę takiej konieczności.

— Tutaj ta pani jest szefem. — Uśmiechnięty, lecz stanowczy lekarz zaczekał, aż Raul niechętnie opuści pokój.

— Teraz proszę mi powiedzieć, co panią niepokoi.

— Byłam już dziś badana. — Westchnęła.

— Niech mi pani o tym opowie.

— Zna pan Raula? — Spytała Nell.

- Czy to dla pani stanowi jakiś problem?

— Mogłoby.

— Znam go, ale zapewniam panią, że chociaż się przyjaźnimy, wszystko, co pani mi powie, pozostanie poufne.

— Zna pan Raula i mówi mi pan coś takiego?

Lekarz się roześmiał.

— Nie powiedziałem, że to będzie łatwe.

Gdy po badaniu wyszedł, przyniesiono filiżankę herbaty i ciasteczka. Zaraz potem przyszła pielęgniarka i spytała, czy Nell chce rozmawiać z panem Carrerasem. Wydawało się, że odczuła ulgę, gdy Nell się zgodziła. Najwyraźniej ona też uważała, że trudno jest powiedzieć Raulowi „nie”.

Sekundę później do pokoju wpadł rozwścieczony Raul. Krawat miał przekrzywiony, jego zawsze gładko uczesane włosy sterczały rozczochrane. Popatrzył na Nell leżącą wygodnie w łóżku i popijającą herbatę i jego grymas złości się pogłębił.

— Mnie nikt nie zaproponował herbaty — mruknął bardziej jak obrażony uczniak niż niebezpieczny playboy.

— Mogę poprosić o drugą filiżankę.

— Nie chcę herbaty! — Krzyknął wojowniczo. — Chcę wiedzieć, co z dzieckiem. Ludzie tu są w nieuczynni — oświadczył na tyle głośno, by słychać go było na korytarzu. - Nikt mi nie chce nic powiedzieć - wyznał głosem drżącym z frustracji.

— Pewnie uważają, że to nie twoja sprawa.

— Nie moja sprawa?! Dios... Jestem ojcem!

— Przecież zawsze możesz spytać mnie.

Jej miękki głos trochę go uspokoił.

— Rzeczywiście — przyznał.

— Raul, usiądź — poprosiła go.

— A co Dzieje się cos złego Nie — zapewniła szybko.

Ramiona mu opadły w wyraźnej uldze i ku zdumieniu Nell zamiast usiąść na krześle, usiadł na brzegu łóżka.

— Więc co Will powiedział?

— Ze jestem w ciąży.

Sama mogłaś mi o tym powiedzieć... Och, zapomniałem. Wolałaś wysłać list, żeby oszczędzić moje uczucia. — Raul zamknął oczy i syknął po hiszpańsku coś, co nawet dla niego samego za brzmiało nieprzyjemnie. — Przepraszam — powie dział, otwierając oczy.

— Ja też. Ten pomysł z listem był głupi. Przypuszczam, że nie przyszedłeś na moją ulicę przez przypadek?

Pokręcił głową.

— Nie. Roxie widziała, jak wychodzisz ze sklepu.

— Och, Roxie. — Uśmiechnęła się sztucznie. — Jak ona się miewa? — Spytała, postanawiając, że będzie uprzejma.

Raul rzucił jej niecierpliwe spojrzenie.

— Dobrze. Gdy tylko mi o tym powiedziała, przyszedłem do twojej dzielnicy i zacząłem o ciebie pytać, ale chociaż kilka osób rozpoznało cię z opisu, nikt nie wiedział, gdzie mieszkasz. Więc czekałem.

— Czekałeś? — Powtórzyła zdumiona.

Jak na niego wydawało się to absolutnie nie zwykle?

Skinął głową.

— I bardzo dobrze się stało. Bo to, że upadłaś, mogło mieć bardzo poważne konsekwencje.

Raul chyba nie pomyślał, że nie upadłaby, gdyby go tam nie było, ale wydawał się taki zaszokowany rewelacjami, jakie dopiero co usłyszał, że nie miała serca mu tego wypominać?

— Jak długo jesteś już w ciąży?

— Nie potrafisz sam tego obliczyć? — W jej pamięci ta data była wypalona jak ogniem, ale dla niego chyba była tylko jeszcze jednym mało ważnym wydarzeniem w jego ożywionym życiu towarzyskim. — Dwanaście tygodni. Nie pamiętasz?

— Trudno byłoby mi zapomnieć o czymś, czego żałuję w każdej sekundzie dnia.

Te szorstkie słowa odczuła jak policzek. Opuściła wzrok, by ukryć, jak bardzo jest zraniona. Miała nadzieję, że może z czasem Raul pogodzi się z faktami. Musi dać mu jasno do zrozumienia, że nie będzie od niego niczego wymagała.

— Dlaczego wtedy odeszłaś? Tak bez słowa?

— Bo, jak sam powiedziałeś — zaczęła — to był błąd i ja też nie chciałam go powtarzać.

Raul, rozpaczliwie blady pod swoją naturalną oliwkową cerą, wciągnął powietrze.

— Myślisz, że bym cię przymuszał? — Spytał ostro.

Spojrzała na niego.

— Nie, oczywiście, że nie. Ale bałam się, że ja mogę cię o to poprosić — wyznała.

Nastąpiła chwila milczenia.

— Oboje potrzebowaliśmy czasu, żeby ochłonąć. Pomyślałam, że to najlepsze, co mogę zrobić — tłumaczyła.

— A to, co ja myślałem, nie ma żadnego znaczenia? — Rzucił oburzony.

— Wiedziałam, co myślisz.

— Och, wątpię. — Przełknął ślinę i zaczął mówić powoli, beznamiętnie: — Nell, musisz zapomnieć o przeszłości. Zwłaszcza teraz, gdy ma się urodzić dziecko. — Otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale on się cicho roześmiał. — Uch, wiem, tobie się wydaje, że to, co czułaś do Javiera, to była miłość, ale mylisz się. Po prostu przeżyłaś zauroczenie starszym mężczyzną. Zresztą to całkiem zrozumiałe. Straciłaś rodziców i bardziej szukałaś kogoś, kto zastąpiłby c ojca, niż kochanka.

Nell zamrugała zaskoczona, słysząc tę błędną interpretację jej stosunków z Javierem.

— To nie tak...

Przerwał jej protest ruchem głowy.

— Wiem, że ciężko ci to przyznać, ale musisz. Musisz przestać myśleć, że zdradzasz pamięć Javiera, skoro żywisz uczucie i fizyczny pociąg do innego mężczyzny... Do mnie — dodał stłumionym

Głosem. — Bo ja wiem, że tak jest. Javier mógł być twoim kochankiem ze snów, ale ty jesteś namiętną kobietą. Sny ci nie wystarczą. Potrzebujesz mężczyzny z krwi i kości. Mężczyzny, który będzie cię trzymał w ramionach. Potrzebujesz mnie! — Czarne oczy z pasją się w nią wpatrywały.

Nell tylko patrzyła na niego oszołomiona, nie zdolna do zrozumienia tego, co słyszy w jego glosie, co widzi na jego twarzy.

— Myślałem, że byliście kochankami i byłem zazdrosny jak diabli. Wstydziłem się, że jestem zazdrosny o własnego brata i irracjonalnie zwróciłem swój gniew przeciwko tobie. Potępiałem cię. Dios — jęknął.

Puścił ją, odsunął się na brzeg łóżka i ukrył twarz w rękach.

A więc on nadal myśli, że była zakochana w Javierze. Jak ktoś tak mądry może tak się mylić?

Przez chwilę Nell po prostu siedziała i patrzyła na niego. Jego szczupłym ciałem wstrząsały dreszcze. To namiętne, gwałtowne wyznanie całkowicie ją oszołomiło. Rozpaczliwie usiłowała nakłonić umysł do wyciągnięcia jakichś wniosków z tych wszystkich informacji, ale w głowie miała pustkę.

Wiedziała tylko jedno: Raul cierpi, a tego nie mogła znieść: Instynktowna potrzeba pocieszenia go była silniejsza niż wszystko inne. Uklękła, przy tuliła się do jego pleców i objęła go za szyję. Przez cienką szpitalną koszulę poczuła żar jego ciała, sztywność, a potem, gdy położyła mu głowę na ramieniu, usłyszała westchnienie.

Przez dłuższą chwilę żadne z nich się nie ode zwało.

W końcu Nell przerwała to milczenie.

— Naprawdę byłeś zazdrosny?

Raul posadził ją sobie na kolanach. Bacznie przyjrzała się jego ukochanej twarzy, ciągle jeszcze bladej i ściągniętej. Chyba powoli się uspokajał.

— Czy to nie było oczywiste? — spytał.

— Nie dla mnie — szepnęła Czyżby ta cała sytuacja była spowodowana rywalizacją między braćmi? Jeden brat pożądał tego, co miał drugi?

— Oczywiście musisz za mnie wyjść — oświadczył władczo.

Nell smutno się uśmiechnęła.

— Nie mogę. —Może i nie mogła za niego wyjść, ale nie potrafiła się powstrzymać, by nie pogłaskać go po twarzy.

— Boisz się, że w każdej chwili mogę paść martwy?

Nell sapnęła i ręka jej opadła.

— Jak możesz tak mówić! — Wykrzyknęła z oczami błyszczącymi od gniewu.

Wziął ją za rękę i pocałował w każdy palec z osobna. Zanim skończył, oddech Nell stał się szybki i nierówny, a pokój wirował jej przed oczami.

— Zrobiłem badania. Odebrałem wyniki w zeszłym tygodniu i jestem zdrowy. Mam przed sobą przyszłość.

Ale nie ze mną, pomyślała.

Spod mocno zaciśniętych powiek popłynęły łzy.

Zarzuciła mu ręce na szyję i płakała z ulgi na jego ramieniu.

— Tak więc widzisz, nie ma powodu, byśmy się nie pobrali.

Nell uniosła ku memu mokrą twarz.

— Ty nie chcesz się żenić. Tak mi powiedziałeś.

— Zmieniłem zdanie. Czy potępisz człowieka tylko za to, że w przeszłości powiedział coś idiotycznego?

— To nie było aż tak dawno temu — wytknęła mu.

— Zresztą w naszych czasach ludzie nie biorą ślubu tylko dlatego, że w drodze jest dziecko.

— Nie obchodzi mnie, co robią jacyś tam ludzie

— parsknął pogardliwie. — Ja zamierzam być dla mojego dziecka pełnoetatowym ojcem.

— Na pewno można to urządzić tak, byś w pełni uczestniczył w jego życiu i cieszę się, oczywiście, że się cieszę — dodała pospiesznie — że jesteś zdrowy. Chociaż, jeżeli kocha się mężczyznę, naprawdę nie ma znaczenia, czy potrwa to pięćdziesiąt lat czy tydzień — wyjaśniła rozmarzona.

— Jestem ojcem twojego dziecka! Wykrzyknął, nie zwracając uwagi na jej słowa. — Wyjdziesz za mnie, nawet gdybym miał cię siłą zaciągnąć do ołtarza.

— A co z Roxie?

Jego brwi ściągnęły się w wyrazie absolutnego niezrozumienia.

— A co ona ma wspólnego z nami?

— Wszystko!

— Obawiam się, że nie podzielam twoich poglądów na seks. Gdy wyjdę za mąż, nie zamierzam stać się ślepa na to, z kim mój mąż sypia. Podstawą małżeństwa są wzajemna miłość i szacunek. Dopiero wtedy ma ono maleńką szansę, by przetrwać.

Raul słuchał jej w milczeniu, z kamienną twarzą.

— Chyba już ustaliliśmy, że ty mnie nie kochasz ani nie szanujesz. I wcale mnie to nie dziwi po tym, jak cię wykorzystałem, a potem nawet nie miałem dość rozsądku, by się tobą zaopiekować. Ale pozostaje fakt, że jestem ojcem twojego dziecka... I jeżeli jesteś w stanie zapomnieć o przeszłości...

— Nie chcę zapominać o przeszłości! — Przerwała mu gwałtownie. —Mam wspomnienia, które zawsze będą mi drogie. I szanuję cię, Raul i... Kocham cię. Tak bardzo, że to aż boli.

— Gdybyś ostatnio czytała gazety, dowiedziała byś się, że Roxie i Tristram w przyszłym miesiącu biorą ponownie ślub. Nagle zastygł, a potem zerwał się na równe nogi, zrzucając Nell z kolan.

— Biorą ślub? Och, Raul, tak mi przykro. Musisz być zdruzgotany.

— Ty mnie kochasz?

Nell spojrzała w jego oszołomioną twarz i mocno się zaczerwieniła.

— Niezupełnie to miałam na myśli.

— Ale powiedziałaś właśnie to. Dokładnie to!

— W jego głosie dało się wyczuć nutę zadowolenia.

— No, rzeczywiście, powiedziałam — przyznała niechętnie. — Ale nie wiedziałam, co mówię.

— Bo ciężko ci myśleć, gdy jestem obok? — Zasugerował gładko.

— Mogłabym cię uderzyć! Oświadczyła, prze straszona tym jego gruboskórnym zadowoleniem z siebie.

— Lepiej mnie pocałuj.

Jego spojrzenie ją zapraszało i Nell jak zwykle poczuła znajome łaskotanie ciepła pod skórą. Od stąpiła o kilka kroków, bo nie wierzyła samej sobie.

— Roxie — powiedziała, używając tego imienia jak talizmanu, by powstrzymać się przed zrobieniem czegoś naprawdę głupiego.

— Owszem, miewałem kochanki, jednak Roxie nie była jedną z nich.

— Ale mówiłeś... Myślałam...

— Wiedziałem, co myślisz. Trudno było tego się nie domyślać, bo uczucia jaśniały na twojej twarzy jak neon. Ale nie zamierzałem wyprowadzać cię z błędu. Sam cierpiałem męki zazdrości, więc uważałem, że powinnaś cierpieć tak samo jak ja.

— Spałeś ze mną, bo byłeś zazdrosny o brata. Ale nie miałeś być o co zazdrosny. Nie kochałam Javiera. Nie, to nie tak. Kochałam go, ale me byłam w nim zakochana. Był dla mnie jak ojciec.

Raul parsknął śmiechem.

— I ty masz czelność nazywać mnie głupcem! Nie widziałaś, co się ze mną działo?

Oczy Nell zrobiły się wielkie jak spodki.

— Od pierwszej chwili, gdy cię zobaczyłem, dostałem obsesji na twoim punkcie. Przez jakiś czas udawało mi się wmówić sobie, że sprowadziłem cię do mojego domu dla dobra dzieci, ale w rzeczywistości zrobiłem to, bo nie mogłem znieść myśli, że stracę cię z oczu. I nadal nie mogę

Wyznał drżącym głosem. — Te ostatnie tygodnie były koszmarem. Nie wiedząc, czy mam przed sobą życie, które mogłabyś ze mną dzielić, nie mogłem ci się oświadczyć, a gdy już okazało się, że jestem zdrowy, zniknęłaś. Gdy Roxie mi powiedziała, że cię widziała, najchętniej bym ją ucałował.

— Ale nie ucałowałeś?

Jego czarne oczy rozjaśniły się uśmiechem.

— Za bardzo się spieszyłem do ciebie.

— To dobrze. Chyba nie podobałoby mi się, gdybyś całował inne kobiety. Ale całowanie mnie jest w porządku — dodała, gdy się nie poruszył.

A wtedy ruszył wystarczająco szybko, by zadowolić jej niecierpliwość. Jego usta przylgnęły do jej warg. Przez kilka minut całowali się z gorączkową namiętnością, jakby chcieli wymazać z pamięci wspomnienie rozpaczy, w jakiej byli pogrążeni w ostatnich tygodniach.

— Nigdy więcej nie odejdziesz — wyszeptał Raul, gdy dysząc, oderwali się od siebie.

Nell się uśmiechnęła.

— Wtedy też nie chciałam odejść, ale myślałam, że mnie nie chcesz, no i byłam zawstydzona tym, co zrobiłam.

— Byłaś taka piękna, taka szczodra... Taka dzika...

Na to wspomnienie Nell ślicznie się zarumieniła.

— Myślałem, że umarłem i jestem w niebie. Przy tobie moje fantazje stały się rzeczywistością. — Jego glos ścichł do szeptu. — Jesteś spełnieniem wszystkich moich marzeń... Kiedy stąd wyjdziesz?

— Właściwie, mogę już dzisiaj. Tak powiedział lekarz.

No to się zbierajmy!

— Po co się tak spieszyć? Chcę wypić herbatę

— protestowała, gdy chwycił ją za rękę, zrywając jednocześnie z haczyka jej płaszcz.

— Herbata jest już zimna, a mnie to miejsce onieśmiela.

— Raul! A moje ubranie?

— Kupię ci nowe — obiecał, porywając ją na ręce.

— Myślisz że mnie też możesz kupić? — Drażniła się z nim, gdy szybko szedł korytarzem, niepomny na komentarze i spojrzenia, jakie przyciągali.

— Dopóki cię nie poznałem, myślałem, że wszystko można kupić. Ale odkryłem, że najważniejsze rzeczy w życiu nie mają ceny, a ty, ukochana, jesteś i zawsze będziesz najważniejszą rzeczą w moim życiu.

Ze wzruszenia w oczach Nell zakręciły się łzy.

— Płaczesz?

— Jestem taka szczęśliwa...

— Kobiety... — Westchnął.

W pierwszą rocznicę ślubu Nell wręczyła Raulowi jego olejny portret, który sama namalowała,

I teraz nerwowo czekała na jego opinię. Gdy w milczeniu mu się przyglądał, w końcu nie wy trzymała.

— Myślisz, że dobrze uchwyciłam podobieństwo? — A gdy nadal nic nie mówił, zawołała niecierpliwie: — No i jak? Podoba ci się?

Raul powoli uniósł głowę. Na jego twarzy malowało się oszołomienie.

— A więc tak mnie widzisz?

Skinęła głową.

— Querida, masz nadzwyczajny talent. Ten portret to dla mnie prawdziwy skarb.

Nell zarumieniła się z radości.

— Bardzo pomaga, gdy się kocha swój model. Obawiam się, że mój prezent dla ciebie nawet

Nieumywa się do tego. Chciałem ci kupić naszyjnik, który tak ci się podobał, gdy byliśmy w Madrycie w zeszłym miesiącu, jednak w końcu pomyślałem o czymś innym. Ale nie mam tego przy sobie. Chodź, pojedziemy tam.

— Jesteś bardzo tajemniczy — powiedziała, patrząc, jak podnosi małego Javiera ubranego w niebieskie śpioszki z kapturem w kształcie łebka królika. — Może daj mi jakąś wskazówkę?

Raul pokręcił głową i tylko uśmiechnął się tajemniczo, doprowadzając ją do furii. Podał jej synka, podobnego jak dwie krople wody do ojca. Jeszcze teraz, po trzech miesiącach, nie mogła uwierzyć, że urodziła takie cudo. I wiedziała, że Raul czuje to samo. Nawet bardzo ograniczył czas poświęcany pracy, żeby być tatusiem w pełnym tego słowa znaczeniu i więcej przebywać z rodziną.

Czasami nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Miniony rok był najszczęśliwszy w całym jej życiu.

— Twój tatuś jest uparty, prawda, Javier? —Poskarżyła się synowi, gdy już jechali samochodem. Ale w odpowiedzi usłyszała tylko cichutkie chrapnięcie.

— Nic ci nie przyjdzie z trzepotania rzęsami. Nie powiem ci, gdzie jedziemy — oznajmił Raul.

Dziesięć minut później dojechali do dzielnicy, której Nell nie znała.

— Proszę. Włóż to.

Nell ze zdziwieniem spojrzała na jaskrawożółty kask.

— Kupiłeś mi ten kask na rocznicę ślubu?

— Nell, po prostu go włóż — powiedział, wkładając podobny kask na swoje lśniące czarne włosy.

— Na tobie to wygląda seksownie, ale na mnie...

— zaczęła niechętnie i zaraz się roześmiała. Raul już zdążył wysiąść z samochodu i stał z Javierem na rękach. Dziecko miało na główce taki sam kask jak oni, tyle że miniaturowy. — Och, jak on rozkosznie wygląda! — Wykrzyknęła.

Rani spojrzał na nią z żalem.

A ja nie wyglądam rozkosznie?

— Jesteś niemożliwy!

Obdarzył ją seksownym uśmiechem, od którego, jak zawsze, jej serce zaczęło szybciej bić, i wziął ją pod rękę.

— Uważaj, tu jest bardzo nierówno.

Przeszli kilkadziesiąt metrów i znaleźli się na czymś, co Nell uznała za plac budowy. Mężczyźni w kaskach, rusztowania, ciężarówki — zdecydowanie plac budowy, uznała.

— Kupiłeś mi plac?

— Niezupełnie. Idziemy tam — wskazał głową w kierunku baraku biurowego stojącego w morzu błota.

W baraku Raul rozłożył na stole rulon planów architektonicznych.

Wszystko się trochę opóźniło, bo były jakieś kłopoty z planowaniem, ale powiedziano mi, że skończą budowę pod koniec lata.

Nell usiadła przy stole i przypatrzyła się rysunkom.

— Przez cały czas konsultowałem się Z ludźmi z organizacji charytatywnej — powiedział Raul, bacz nie przyglądając się Nell.

— Mój Boże, Raut! Budujesz nowy ośrodek dla dzieci! — Sapnęła, nie do końca wierząc w to, co widzi. — Musiałeś o tym myśleć od dawna.

— Od jakiegoś czasu — przyznał.

— I na pewno kosztuje to majątek — dodała z nie pokojem.

— Może umknęło to twojej uwagi, ale jestem bardzo bogaty.

— Nawet jeżeli... — Nell poczuła, że oczy robią jej się wilgotne. Uniosła zamglony wzrok na Raula, a on wstrzymał oddech.

— Zrobiłeś to dla mnie?

— Dla ciebie zrobiłbym wszystko — powiedział po prostu. — Myślałem, że będziesz się cieszyła, a ty płaczesz. Powinienem był kupić tamten naszyjnik. No, w każdym razie... — Przełożył śpiące dziecko na jedną rękę, a drugą wsunął do kieszeni. — W każdym razie i tak go kupiłem. — Podał Nell pudełko obszyte czerwonym aksamitem. Figurowało na nim nazwisko znanego jubilera.

Ręce jej drżały, gdy brała je od niego. W środku leżała piękna brylantowa kolia. Uniosła ją do światła.

— Jest cudowna...

— Nie — poprawił ją stanowczo. - To ty jesteś cudowna. Wychodząc za mnie, sprawiłaś, że jestem najszczęśliwszym mężczyzną na całym świecie. A gdy potem urodził się Javier, poczułem się tak, jakby wszystkie elementy mojego życia ułożyły się na swoim miejscu.

— To dokładnie tak, jak i ja się czułam! — Powiedziała w zachwycie, opierając głowę na szerokiej piersi męża. Zamknęła oczy i wdychała znaj omy, ale zawsze tak podniecający zapach. — Czy obejrzymy budowę? — Spytała.

— Innym razem. Teraz chcę jak najszybciej zobaczyć cię w tej kolii.

— Potrzebuję jakiejś odpowiedniej sukni, która podkreśli jej piękno.

Wiem, co będzie najlepsze.

— Moja czarna sukienka. Ta, w której... — Zamilkła, bo Raul kręcił głową.

— Nie, nie czarna s Bez sukni. — Jego namiętne spojrzenie przesunęło się po jej szczupłym ciele, a potem znów popatrzył jej W oczy.

— Chcę zobaczyć tę kolię na twojej gładkiej skórze. Nic innego nie podkreśli tak bardzo jej piękna.

Przez ciało Nell przebiegł erotyczny dreszcz.

— To znaczy, że chcesz mnie zobaczyć... — Wciągnęła drżąco oddech. Raul, chyba musimy natychmiast wracać do domu.

— Querida, czytasz w moich myślach.

— I dlatego się czerwienię. Jesteś bardzo złym człowiekiem— zarzuciła mu i zadrżała, słysząc niski śmiech Raula.

— To ty wodzisz mnie na pokuszenie. Nell posłała mu namiętny uśmiech. Ze wszystkich celów, jakie mogła sobie wyznaczyć, ten wyda- wal jej się najłatwiejszy do osiągnięcia: kochać Raula aż do końca wspólnego życia.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
43 Lawrence Kim Hiszpan w Londynie
Lawrence Kim Hiszpan w Londynie
203 Lawrence Kim Hiszpański milioner
Lawrence Kim Hiszpański zawrót głowy
Lawrence Kim Hiszpański milionerA
043 Kim Lawrence Hiszpan w Londynie!!!
199 Lawrence Kim Romans w Hiszpanii
0603 DUO Lawrence Kim Lato w Szkocji
Lawrence Kim Powrót do Grecji
Lawrence Kim Zima w Szkocji
35 Lawrence Kim Romans z szejkiem Kuzynka władcy
245 Lawrence Kim Podróż do Irlandii
Lawrence Kim Milioner z Włoch
Lawrence Kim Noc w Szkocji
35 Lawrence Kim Kuzynka władcy
Lawrence, Kim Im Bann des Milliardaers
221 Lawrence Kim Narzeczona milionera
Lawrence Kim Pod niebem Toskanii
257 Lawrence Kim Powrót do Grecji

więcej podobnych podstron