Muzea schodzą na dno artykuł


0x01 graphic

Muzea schodzą na dno

0x01 graphic


0x01 graphic

0x01 graphic

Skarby Bałtyku

0x01 graphic

W morzach i oceanach spoczywa milion wraków statków. Także w Bałtyku. Zżera je rdza, ślimaki i niszczą nurkowie. Ale jest pomysł na ratunek - to podwodne muzea.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
ANDRZEJ CHYLIŃSKI, JAROSŁAW LIPSZYC0x01 graphic

0x01 graphic
2004-10-290x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Robert Ballard

Doktor Robert Ballard (62 lata) najczęściej przedstawia się po prostu jako Bob. Jest bezpośrednim, sympatycznym człowiekiem w pełni oddanym swojej pasji, którą jest badanie głębin morskich. Uczestniczył w ponad 100 wyprawach eksploracyjnych. Odkrył m.in. wraki Titanica, niemieckiego krążownika Bismarck, lotniskowca Yorktown oraz zatopioną podczas bitwy o Guadalcanal japońską i amerykańską flotę. Dzięki niemu dwa lata temu powstał przy uniwersytecie Rhode Island pierwszy na świecie wydział archeologii podmorskiej. Ostatnio odwiedził Warszawę z okazji otwarcia wystawy National Geographic.

0x01 graphic

0x01 graphic

Na alarm bije odkrywca wraku Titanica Robert Ballard. - Lądujące na Titanicu okręty podwodne powybijały w nim dziury - mówi Ballard. - Zawaliły się pokłady, a wiele elementów statku zostało skradzionych. Podobnie jest z innymi - mniej czy bardziej sławnymi - wrakami, a głębokość, na jakiej spoczywają, przestała być dla człowieka przeszkodą. Postęp techniczny sprawił, że można dotrzeć już wszędzie, a jedyną barierą tak naprawdę pozostaje tylko cena, jaką trzeba za to zapłacić.

Ratujcie Titanica

Titanic dziś bardziej przypomina ser szwajcarski niż transatlantyk. Ludzie nie tylko szukają na nim skarbów pozostawionych przez pechowych podróżnych, ale także każdą część wyposażenia traktują jako skarb sam w sobie. Kto by nie chciał mieć koła sterowego z Titanica? W dodatku wrak spoczywa na wodach międzynarodowych, co w praktyce oznacza, że dostęp do niego ma każdy. Do największego skandalu związanego z wrakiem Titanica doszło w 2001 roku. David Leibowitz i Kimberley Miller wzięli ślub w okręcie podwodnym, zacumowanym na mostku zatopionego transatlantyku.

- To pomysł równie smaczny, jak branie ślubu na cmentarzu - zagrzmiał wówczas oburzony Ballard. Na Titanicu zginęło ponad 1500 osób, a szczątki ludzi są tam do dziś. Ballard odkrył wrak Titanica 19 lat temu, a w tym roku odwiedził go ponownie. Jego 11-dniowa wyprawa z National Geographic dostarczyła szokującej dokumentacji zniszczeń, jakie pozostawili po sobie turyści. - Titanic jest świetnie zachowany w środku - mówi Ballard. - Im głębiej schodzimy, tym mniej jest tlenu w wodzie i tym lepszy stopień zachowania. Gdybyśmy zeszli aż do przedziału maszynowego, to prawdopodobnie ujrzelibyśmy jego martwą załogę.

Ów stopień zachowania jest uzależniony od wielu czynników. Sam statek został zbudowany ze świetnej stali, a jego korozja ze względu na znikomą zawartość rozpuszczonego w wodzie tlenu, przebiega bardzo wolno.

Brudna woda, dobra woda

Na wraki czyha bowiem nie tylko człowiek. Śmiertelnym zagrożeniem jest też przyroda. I choć sama woda morska nie powoduje korozji, a jej zasolenie nie ma bezpośredniego znaczenia, to problemem jest stopień zakwaszenia wody. Bardzo ważnym czynnikiem w przypadku korozji wraków jest bowiem podłoże, na którym on spoczywa. W glebach kwaśnych pracują bakterie beztlenowe, redukujące siarczany (pobierają tlen z siarczanów), wywołując zmianę środowiska. Powstaje wówczas siarkowodór, który atakuje metal i statek, choć spoczywa głęboko pod wodą, a nawet pod powierzchnią dna, rozpada się.

Na tym nie koniec. Nawet jeżeli wrak znajduje się głęboko, ruchy mas wody - np. prądy morskie - powodują jej wymianę, więc także jej natlenienie, a to z kolei przyśpiesza korozję. Żeby było ciekawiej, „antyekologiczna” działalność człowieka, w przypadku wraków jest dla nich... zbawienna. Przykładem jest zanieczyszczone Morze Bałtyckie. Są obszary, gdzie wyginęło życie biologiczne, a więc nie ma nasycania wody tlenem przez żywe organizmy. A dno jest całkiem pozbawione tlenu!

Zasolenie wody wprawdzie nie wpływa na degradację zatopionych jednostek, ale pobudza do działania pewnego ślimaka zwanego świdrakiem okrętowym. Ślimak ten do tej pory lubował się w wodach wysoko zasolonych i z tego powodu omijał najsłodsze morze świata jakim jest Bałtyk. Ale ostatnio to się zmieniło. Jego kolonie znaleziono u wybrzeży Niemiec i Szwecji, a być może jest on także w naszych wodach. Problem w tym, że świdrak okrętowy jest smakoszem drewna. - Kolonia świdraka okrętowego w ciągu roku potrafi rozprawić się z drewnianym kadłubem statku! - mówi Iwona Pomian z Centralnego Instytutu Morskiego w Gdańsku.

Dla nas jest to o tyle ważne, że u polskich brzegów spoczywa nie tylko wiele ciekawych drewnianych wraków, ale istnieją podwodne stanowiska archeologiczne. Chociażby w Zatoce Puckiej, gdzie na obszarze 10 hektarów jest dobrze zachowany port-osada z X-XIV wieku. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby świdrakowi udało się w nim „zakotwiczyć”.

Jednak jakie znaczenie mają skarby kultury, jeśli nie można ich zobaczyć w naturze. Dlatego tak ostro o swoje prawa do penetracji zatopionych wraków walczą nurkowie. - Okrętów zatopionych celowo jest bardzo mało - przyznaje Aleksander Ostasz, redaktor naczelny branżowego magazynu „Nurkowanie”. - Wszystkie inne przypadki to efekt katastrof. Powinna być jednak pewna liczba wraków udostępniona do uprawiania sportu, czyli nurkowania na wrakach. Pamiętajmy, że wraki są magnesem dla nurków, są powodem, dla którego schodzą oni na przykład w ten nasz ciemny Bałtyk. Dzięki wrakom rozwija się turystyka. Stopień ich ochrony powinien być uzgodniony z nami, nurkami - przekonuje.

...ciąg dalszy

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
ANDRZEJ CHYLIŃSKI, JAROSŁAW LIPSZYC0x01 graphic

0x01 graphic
2004-10-290x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic


Bałtyk przez swoje zimne wody długo nie był atrakcją dla nurków. Na jego dnie spoczywają potężne wraki okrętów z II wojny światowej - Wilhelm Gustloff, Goi i Steuben. Obecnie turystyczne nurkowanie wymaga specjalnego zezwolenia, ale nie wszystkim chce się po nie fatygować. Szukają nie tylko wrażeń, ale i skarbów. - Turystyka wrakowa rozwija się w Polsce póki co na dziko - twierdzi Iwona Pomian. - Trzeba jednak pomyśleć, jak ten problem rozwiązać, bo z jednej strony należy chronić wraki przed turystami, a z drugiej udostępniać je im. Na naszych mapach turystycznych są informacje o tym, co jest ciekawego na brzegu, ale nic o tym, co spoczywa na dnie, choćby w strefie przybrzeżnej.

Naukowcy mają więc problem - przy odrobinie dobrej woli jego rozwiązanie może pogodzić interesy wszystkich. - Titanic zwrócił uwagę na problem ochrony największego muzeum na świecie, jakim są podmorskie głębiny - twierdzi Ballard. - Nie trzeba oczywiście z każdego wraku robić muzeum, bo to byłby absurd. Chodzi o prawną ochronę jednostek ważnych z powodów historycznych. I nie chodzi o ograniczenie dostępu do nich, ale uniemożliwienie ich niszczenia i okradania - dodaje.

Takie rzeczy są już możliwe. W USA powstało kilka podwodnych sanktuariów. Są w nich zainstalowane nawet kamery, dzięki którym można wszystko dokładnie obejrzeć bez schodzenia pod wodę. - Archeologia skłania się do tego, aby wraków nie wydobywać - dodaje Iwona Pomian. - Drewno potrafi setki lat przeleżeć w dobrym stanie na dnie, a po jego wydobyciu pojawia się problem z jego utrzymaniem. Stosowane do tej pory sposoby zabezpieczeń i konserwacji drewna okazują się mało skuteczne. Poza tym wydobywanie wraków jest ryzykowne i kosztowne. Dlatego zaczynamy skłaniać się do tego, by eksponaty pokazywać w inny sposób: przez nurkowanie.

Skarby Bałtyku

Jeżeli tak można by było oglądać średniowieczną osadę, zatopioną w Zatoce Puckiej, to stałaby się ona atrakcją nie tylko dla 20 tysięcy zrzeszonych polskich nurków, ale pewnie wielu innych zza granicy. Jak Bałtyk potrafi wspaniale konserwować zalegające na jego dnie przedmioty, najlepiej świadczy zachowana w świetnym stanie 14-metrowa łódź zbudowana tysiąc lat temu!

- Jest nie tylko w bardzo dobrym stanie, ale także możemy powiedzieć, co się z nią stało - relacjonuje Iwona Pomian. - łódź została uszkodzona i porzucono ją na brzegu. Przez następne lata była wykorzystywana do innych celów. Rozpalano w niej ogniska, być może prowadzono w niej handel. Natrafiliśmy na len. Gdy woda zabrała kawałek brzegu, łódź znalazła się pod wodą. W przyszłym roku planowane jest wydobycie 1000-letniej łodzi na ląd. Może stracą na tym nurkowie i ślimaki, ale zyskają zwykłe szczury. Lądowe, rzecz jasna.

Andrzej Chyliński, Jarosław Lipszyc



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Brytyjczycy straszą Czy Polska idzie na dno
platnik na linuksa artykul id 3 Nieznany
Droga na dno
Na dno nocy
ustawa o finansach publicznych omawiane na wykładach Artykuły
Cussler Clive Na dno nocy
tłumaczony na polski w artykułąch Illness-perceptions-in-cancer-survivors QlQ 25
krytyka, Na podstawie artykułu:
Komu dom na wodzie artykul na podstawie badania in
Clive Cussler Na dno nocy
Clive Cussler Cykl Dirk Pitt (06) Na dno nocy
Cussler Clive Na Dno Nocy
Prośba o zezwolenie na powielenie artykułu
Cussler Clive Przygody Dirka Pitta  Na dno nocy

więcej podobnych podstron