Poniższy tekst powstał pod wpływem poirytowania seansem kilkunastu odcinków bardzo u nas popularnego serialu p.t.: "Skazany na Śmierć" (tyt. org. "Prison Break"). Dla niewtajemniczonych - jest to traktujący o więziennych zbiegach, naładowany nieprawdopodobieństwami i głupotami sensacyjny tasiemiec, jakiego jeszcze w historii telewizji nie było. To, co odróżnia "Prison Break" od innych seriali, to prawdy objawione i "oczywiste oczywistości" jakie formułują jego twórcy, a które są częstokroć bardziej zaskakujące, niż twisty w filmach M. Night Shyamalana. "Na śmierć skazany" jest idealnym przykładem telewizyjnego ogłupiacza, nad którym pastwić się można bezustannie, wypunktowując każdą z jego wad. Wad, których jest zresztą bez liku. Można też, jak czynią to co poniektórzy bardziej naiwni widzowie, wierzyć we wszystko co się na ekranie wyprawia, a wszelakie uproszczenia nazywać "konwencją" albo "czynnikami podnoszącymi poziom dramaturgii". Jest jeszcze jeden sposób na tymczasowe przyswojenie niedorzeczności widzowi serwowanych, a mowa tu o wyłączeniu szarych komórek. Ale czy jest sens dezaktywować mózg na tak długi czas dla samej tylko nieprzyjemności oglądania?
Najlepszymi odbiorcami tego artykułu będą widzowie z serialem zaznajomieni - nie ważne czy jego zagorzali wielbiciele, czy zacietrzewieni wrogowie. Niemniej jednak, wystarczy nawet szczątkowa wiedza o "fabule" tego potworka, aby zrozumieć jego słabości, które autor stara się wypunktować poniżej, w postaci kilkudziesięciu "prawd objawionych". Niektórzy czytelnicy zauważą zapewne, że podobnych reguł można doszukać się w każdym innym serialu czy filmie - i będą mieli oni rację, gdyż nawet największe dzieło także do pewnego stopina posługuje się umownymi konwencjami czy uproszczeniami. Jednakowoż rzecz wybitną z łatwością odróżnimy od kołtuństwa - w tym pierwszym schemat po oczach nie bije. W przypadku drugim, lepiej je sobie wydłubać, coby nie cierpieć męczarni. Ale jak oglądać cokolwiek, oczu nie mając? No właśnie.
Autor niniejszego "artykułu", postanowił wypisać tu zgrabną pięćdziesiątkę prawd wszelakich z "Prizon Brejka" płynących, z zamysłem późniejszego, narcystycznego ich zaczytywania. Wróć! Prawdy te zostały spisane głównie ku uciesze czytelników pogardzających Michaelem Scofieldem. A także po to, by zirytować jego fanów. Tak samo jak autora tego tekstu poirytowała niewzruszona kamienna twarz głównego bohatera - niewzruszona pomimo komizmu i absurdu sytuacji w jakich ów bohater się znalazł. I jeżeli autor przeżyje lawinę krytyki i nienawiści po tym, co tu napisał, być może skonstruuje w przyszłości podobny tekst, ale traktujący o innej produkcji. Niekoniecznie tak samo słabej jak ta opisywana poniżej. Różnica będzie polegać na tym, że w przypadku obrazu dobrego, ów tekst będzie można potraktować jako żart. W przypadku "Skazanego na Śmierć" żarty się niestety skończyły. Wielbicielom Scofielda i spółki, którzy wszystko tu napisane mogą za bardzo sobie wziąć do serca, wszelako życzę chociaż krztyny poczucia humoru. I odrobiny obiektywizmu.
01. Jeśli uciekasz przed policją i starasz się nie wychylać, nie potrzebujesz jedzenia. Jedzenie jest dla mięczaków. Tak samo jak spanie i siusianie. I mycie zębów.
02. Ucieczka z więzienia jest ważniejszym newsem niż śmierć prezydenta Stanów Zjednoczonych.
03. Osoba mająca skłonności do zażywania narkotyków może pracować jako lekarz mający dostęp do pigułek mogących działać jak narkotyki.
04. Chory psychicznie zbieg, podróżując na rowerze w hełmie futbolowym na głowie, jest nie do złapania. I może dopłynąć do Holandii na tratwie zbudowanej z patyków.
05. Człowiek nie wydaje z siebie żadnego krzyku, jeśli odrywa sobie wcześniej przyszytą rękę, a za drzwiami stoją policjanci.
06. Twój własny ojciec może opłacić kogoś, żeby cię pobił, a po latach będzie z tego żartować.
07. Pogoda z upalnego lata może zmienić się w mroźną zimę w mgnieniu oka.
08. W więzieniach instalują telefony na żetony, z których może korzystać każdy, kiedykolwiek zechce.
09. Ubijaczka do jajek jest tak samo skuteczna w rozbijaniu ścian jak młot pneumatyczny.
10. Możesz być geniuszem, ale musisz zapisać nazwy kilku ulic na swoim ciele, bo choćbyś nie wiem jak się starał, i tak ich nie zapamiętasz.
11. Z kawałka mydła z łatwością zrobisz wierną replikę telefonu komórkowego.
12. Nie masz szans z jednorękim pedofilem starającym się zgwałcić Twoją córkę, nawet jeśli jesteś od niego dwa razy większy i masz w ręku spory kawałek żelastwa.
13. Kiedy uciekasz przed policją nie rośnie ci zarost.
14. Więźniowie i zbiegowie nie przeklinają.
15. Każda szanująca się pani z przedmieścia wpuści do swojego domu kilku kompletnie obcych facetów, upije się przy nich a potem będzie się starać uprawiać seks z przynajmniej dwójką z nich.
16. Możesz wyglądać i mówić jak Latynos, a i tak nie wzbudzisz podejrzeń policjanta mówiąc mu, że masz na nazwisko Miller.
17. Kiedy próbujesz udowodnić, że woda z cukrem to nitrogliceryna, pod żadnym pozorem nie pozwalaj nikomu jej smakować.
18. Znakomitym sposobem na poderwanie Mormonki jest zaśpiewanie jej żenującej piosenki country.
19. Podróż na motocyklu z Nowego Jorku do Utah zajmuje mniej niż 2 dni.
20. Żółty pistolet na wodę po przemalowaniu na czarno jest nie do odróżnienia od prawdziwego. Każdy doświadczony agent FBI to potwierdzi.
Ja też jestem niewidzialny!
21. Najlepszy sposób na ukrywanie się przed policją, to paradowanie po mieście w okularach słonecznych i z na wpół odsłoniętą klatą wyzierającą z niedopiętej koszuli. W Ameryce nikt nie zwraca uwagi na Europejskich żigolaków.
22. Policja nigdy nie sprawdza listy najbardziej poszukiwanych przez FBI przestępców.
23. Mający powodzenie u kobiet facet, ożeni się z ponętną striptizerką, załatwi jej zieloną kartę, ale nie pójdzie z nią do łóżka.
24. Zwlekanie z odpowiedzią na postawione przez policjanta pytanie czy widziało się zbiegów nie wzbudzi jego podejrzeń.
25. CIA ma swoich agentów wszędzie. Nawet w organizacjach zajmujących się ujawnianiem agentów CIA.
26. Samochody napędzane są powietrzem.
27. Próba zapamiętania zawartości małej mapki, jest tak samo daremna jak podchodzenie do testu, do którego uczyłeś się 10 lat temu.
28. Po odcięciu dwóch palców u nóg człowiek jest zdolny do przebiegnięcia maratonu. I tak samo jak postrzelenie w nogę, również nie powoduje kulenia.
29. Dół można wykopać wszędzie. Nawet w zbrojonych, betonowych fundamentach.
30. Najlepszym strojem na wędrówkę przez pustynię jest gruba czarna bluza z długimi rękawami.
31. Większość lekarek pracujących w więzieniach to modelki, które nie boją się gwałtu nawet po więziennym buncie, w którym o mało nie zostały zgwałcone i zabite. Poza tym, umieją oddychać pod wodą.
32. Ucieczka z więzienia to coś złego. Chyba.
33. Jeśli rozjaśnisz sobie włosy staniesz się praktycznie niewidzialny. Podobny efekt daje też założenie czapki bejzbolówki.
34. Zawsze możesz mieć nadzieję, że jeśli nie wygrasz w Totka, umierający staruszek powie ci gdzie schował torbę z pięcioma milionami dolarów.
35. Trochę wódki, kilka toreb na zakupy i kawałek liny to doskonały przepis na bombę.
36. Każdy weterynarz uczęszczał fakultatywnie na zajęcia z neurochirurgii.
37. Snajperzy czasem chybiają, a kobieta i mężczyzna nie mogą być przyjaciółmi.
Bycie kobietą łatwe nie jest...
38. Za kradzież bejzbolowej karty możesz na kilka lat trafić do więzienia o zaostrzonym rygorze.
39. Lepiej wyskoczyć z pierwszego piętra przez zamknięte okno, o mało nie zabijając się na masce samochodu stojącego poniżej, niż dobić skorumpowanego agenta, którego chwile wcześniej się obezwładniło i spokojnie wyjść drzwiami.
40. Kąpiel z włączonym żelazkiem jest całkowicie bezpieczna.
...ale znajomość AGD procentuje!
41. Żelazko to preferowana broń biała.
42. Nawet jeśli jesteś najbardziej poszukiwanym człowiekiem w kraju, ubrany w obskurny garnitur, parę okularów i trzymasz w dłoni fałszywą legitymację zrobioną na poczekaniu w kawiarence internetowej z łatwością przekonasz byłą żonę agenta FBI, że sam jesteś agentem FBI.
43. Secret Service śledzi tylko rozmowy głosowe, kompletnie ignorując SMSy. A skośnoocy agenci SS uśmiechają się, kiedy coś ich rozzłości.
44. Po drogach nie poruszają się żadne inne samochody poza naszym.
45. Patrząc na kilka drzew i cienie jakie rzucają z łatwością określisz miejsce, w którym kilkadziesiąt lat wcześniej ktoś zakopał torbę pełną pieniędzy.
46. Jeśli potrzebujesz zakopać trupa, najlepsze miejsce znajduje się pod ogrodowym zbiorniczkiem wody dla ptaków.
47. Głośna rozmowa z dwiema osobami jest w stanie zagłuszyć jęczenie i zawodzenie związanego w sąsiednim pokoju postawnego mężczyzny, ale nie zagłuszy już odgłosu padającej na ziemię łuski.
Kto pod kim dołki kopie...
48. Dowolna rana, siniak, podbite oko - wszystko to znika jak ręką odjął następnego dnia.
49. Najlepszy czas na ekshumacje trupa, którego ukryłeś w swoim ogródku to środek dnia.
50. Aby uciec z więzienia nie potrzeba skomplikowanego planu i kilku lat przygotowań. Wystarczy okno gabinetu lekarskiego.
EPILOG, czyli krótka refleksja
Kino amerykańskie od wielu już lat przeżywa mocny kryzys. Wysyp filmów nieciekawych i odmóżdżających - takich, które nie wymagają od widza większego intelektualnego zaangażowania - doprowadził do sytuacji, w której widz tak naprawdę nie ma już z czego wybierać. Żeby lepiej to zilustrować wyobraźmy sobie taką sytuację - wertując w restauracji kolejne strony menu w poszukiwaniu obiadu ze zdumieniem odkrywamy, że zamówić możemy jedynie zupki błyskawiczne. Mamy więc do wyboru łagodną i ostrą kurczakową oraz taki sam przekrój różnych zup krewetkowych, pomidorowych i grzybowych. "Dań" różniących się jedynie opakowaniami przygotowanymi przez różne firmy, z których najbardziej znane to Vifon, Knorr, Winiary i TESCO. Na co się zdecydujemy? Szanujący się człowiek rzuci kartą dań o stół i oburzony opuści lokal wybierając głód. Osoba niewybredna zamówi jedną, dwie, trzy zupy, po czym z uczuciem nasycenia i, prawdopodobnie, bólem brzucha wróci do domu. Ale po jakimś czasie, często już następnego dnia ponownie stanie w drzwiach restauracji z jednej prostej przyczyny - braku czasu i ochoty na szukanie czegoś lepszego. Jak myślicie, na którym kliencie bardziej będzie zależeć właścicielowi wspomnianej jadłodajni?
Załóżmy teraz, że rzeczona "restauracja" to hol budynku kina, a menu napakowane po brzegi zupkami to repertuar. Że zupki ostre to ociekające krwią filmy pełne przemocy, a łagodne to takie same produkcje, lecz tej krwi i przemocy pozbawione. Że Knorr reprezentuje Warner Bros., Vifon to Paramount Pictures, Winiary - New Line Cinema, a TESCO to wszystkie pozostałe amerykańskie wytwórnie. Że smak kurczaka to tania sensacja, że pomidor to krwisty slasher, krewetka - kino przygodowe, a grzybki - ckliwe romanse i mniej lub bardziej wulgarne komedie. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy amerykańskimi widzami stojącymi przed wyborem spośród takich, niemal identycznych w strukturze tanich filmów, różniących się jedynie opakowaniem. Co robimy? Zostajemy i konsumujemy, czy wychodzimy? Jakimi jesteśmy widzami, szanującymi się czy niewybrednymi?
Przed polskim widzem, do czasu, nie są stawiane tak tragiczne dylematy. Na razie, na 8 dystrybuowanych produkcji odmóżdżających przypadają w Polsce "aż" dwa obrazy nieco ambitniejsze. Ale co mają powiedzieć szanujący się Amerykanie, o ile gdzieś tam się jeszcze uchowali? Zarówno filmowe studia, jak i producenci zupek błyskawicznych wiedzą, że konsumentów niewybrednych jest znacznie więcej niż osób ceniących sobie dobry smak. I doskonale zdają sobie też sprawę z faktu, iż więcej ludzi oznacza więcej waluty, a także z tego, że więcej much przyleci do większej kupy. Raczą więc widzów swych coraz to bardziej wątpliwymi smakołykami, odmóżdżając odmóżdżonych już widzów jeszcze mocniej. Dochodzą do wniosku, że im mniej wymagający, głupszy jest widz, tym odpowiednio mniej wymagająca i głupsza musi być produkcja, a widz raz ogłupiony, kupi każdą głupotę. Poziom produkcji jest więc wprost proporcjonalny do oczekiwań widzów, a jako że te są coraz niższe... Degrengolada to słowo jak najbardziej na miejscu. I nie chodzi tu o rodzaj marmolady.
Amerykanie czerpią wiedzę z filmów i telewizji - to ogólnie znany i potwierdzony badaniami fakt. Gdyby w CNN podano informację o inwazji obcych na naszą planetę, a zamiast autentycznego materiału pokazano fragmenty "Dnia Niepodległości", większość odbiorców nie zauważyłaby różnicy i uwierzyłaby we wszystko bez mrugnięcia okiem. Bo czyż ich matki i ojcowie nie zaufali kilkadziesiąt lat wcześniej Orsonowi Wellesowi, kiedy ten niszczył ziemię mackami kosmitów wykreowanych w radiowym studio? Większość Amerykanów nie zdaje sobie sprawy z faktu, że telewizja jeżeli nie kłamie, to przynajmniej wszystko upraszcza. Co gorsza, przeciętny obywatel USA nie wie, że media nim manipulują i starają się go zindoktrynować, uzależnić - nakłonić do kupowania, bądź dalszego oglądania i ogłupiania. Ale niewybrednemu amerykańskiemu widzowi nawet w twarz ciśnięta prawda nie zrobi różnicy. I tak jak z przywoływaną tu chińską zupką, nie liczy się dla niego zawartość, tylko opakowanie i łatwość konsumpcji. Tak samo nie obchodzi go co podają w telewizji - ważne, że podają. Że szklany ekran wciąż lśni.
Sporadyczne zapoznawanie się z amerykańską lumpenprodukcją nie zaszkodzi nikomu, nawet rozkochanym w mediach osobnikom. Zaszkodzi natomiast, jeśli takiej produkcji widz doświadcza częściej, początkowo przymykając oczy na pewne nieścisłości, ale, mimo wszystko, stopniowo je przyswajając. Jak tę chemię z radomskiej chińszczyzny. Ale po niedługim czasie coś, co wydawało mu się absurdem, może uznać za fakt, za prawdę wręcz objawioną. A takich prawd każdy może sformułować i kilkadziesiąt oglądając dowolny odmóżdżający film i kilkaset, śledząc akcję dowolnego serialu, niekoniecznie amerykańskiego. Ale to właśnie najczęściej w amerykańskich tasiemcach stężenie głupoty bywa największe. Bo czy na przykład wiedzieliście, że Polacy mają we krwi współpracę z nazistami? Bzdura? Przeciętny amerykański widz i w takie bajdurzenie jest gotów uwierzyć z miejsca - przecież było o tym w telewizji. Inne, nieco mniej rażące absurdy i wyssane z palca bzdury, niekoniecznie wypowiedziane, ale częstokroć wynikające z akcji, niewymagający widz zaakceptuje jeszcze szybciej. O ile nie będzie potrafił wyważyć dawkowania rozrywki na poziomie, z rozrywką poniżej poziomu. Obywatele USA to tylko przykład. W gruncie rzeczy, my wszyscy powinniśmy mieć się na baczności.
Artykuł został zainspirowany wątkiem na forum IMDb.com, z którego też pochodzi wiele tu spisanych Prawd: w w w . i m d b . c o m
Jakakolwiek nie byłaby reakcja na zamieszczone tu dyrdymały, chciałem je zadedykować mojej narzeczonej, która natchnęła mnie do pastwienia się nad superprodukcjami z supermocarstwa. Dziękuję, Kasiu.
Autor tekstu: Michał Fedorowicz - hOPS Klub Miłośników Filmu, 09 grudnia 2007
|