Tajemnica Całunu Turyńskiego
Kawałek płótna z śladami odbitego na nim ciała ludzkiego to jeden z najbardziej niezwykłych i fascynujących przedmiotów, jakie znamy - niespotykana relikwia, ekscytujący temat naukowych badań. Do teraz nie wiemy, kiedy i jak powstał na nim tajemniczy obraz. Jednym z podstawowych pytań, wokół którego skupia się zainteresowanie płótnem, to: Czy postać na Całunie to Chrystus?
Jak głosi Ewangelia po śmierci Jezusa Chrystusa jego ciało owinięto w płótno, obłożono wonnościami i złożono w grobie. Po trzech dniach zmartwychwstał, wyswobodził się więc z tkaniny, w którą był owinięty i wyszedł z grobu. Ale co się stało dalej z zostawionym w grocie płótnem? Czy naprawdę spoczywa dziś w turyńskiej katedrze pod wezwaniem Jana Chrzciciela, starannie ukryty za ozdobnym ołtarzem z czarnego marmuru?
Na Całunie Turyńskim widoczna jest twarz człowieka ze śladami obrażeń w miejscach, gdzie Jezus nosił koronę cierniową.
Historia tajemniczego płótna
Historia płótna przechowywanego w turyńskim kościele, dopiero od XIV w. stała się jasna i potwierdzona dowodami. To, co działo się z materiałem wcześniej, jest jedynie hipotetyczną rekonstrukcją i przypuszczeniami. Jedna z hipotez dociekających pochodzenia Całunu łączy go z legendą o tajemniczym portrecie podarowanym Abgarowi, królowi syryjskiego miasta Edessy. Spojrzawszy na niego, chory na nieuleczalną chorobę władca powrócił do zdrowia i przyjął wiarę chrześcijańską.
Ponieważ daty rządów Abgara i śmierci Jezusa zbiegały się, zaczęto zastanawiać się nad tym, że obraz mógł być pośmiertnym całunem Chrystusa, dostarczonym do Edessy przez jednego z jego uczniów. Część płótna, na którym widać twarz, był rozpięty na ramach, reszta natomiast pozostawała zakryta. Stąd mowa o portrecie. Po śmierci Abgara Całun ukryto w bramie, gdzie w zapomnieniu przetrwał stulecia. Odnaleziony w VI w., bezspornie utożsamiony ze znanym z legend darem dla Abgara, stał się przedmiotem kultu. Do X w. czczony był jako Mandylion z Edessy.
W połowie X w., po podbiciu miasta przez muzułmanów, Mandylion przewieziono do Konstantynopola, tam również oddawano mu cześć. W roku 1204 do Konstantynopola wdarli się krzyżowcy, obraz znikł - tutaj powstaje luka w jego domniemanych dziejach. Dopiero w połowie XIV wieku, kiedy francuski ród de Chamy w niejasny sposób otrzymuje tajemnicze płótno - to, które do teraz znajduje się w Turynie i prawdopodobnie to, które przechowywane było w Edessie i Konstantynopolu. Całun na wiele stuleci staje się przedmiotem przetargów, gier, intryg, raczej politycznych i ambicjonalnych niż religijnych i naukowych. W 1453 r. trafia w ręce dynastii sabaudzkiej, wzrasta jego znaczenie religijne, zaczyna być coraz bardziej popularny. Wystawiano go na uroczystościach kościelnych i rodzinnych do końca XIX wieku, kiedy to Całunem zajęli się naukowcy
Święty Jan Ewangelista pisze, że oprócz Józefa z Arymatei: „Przybył również Nikodem, ten który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania” (19,39-40)
Czy człowiek z Całunu to Chrystus?
W 1898 r. Secondo Pia zrobił pierwszą fotografię Całunu. Dopiero u progu XX w., rozpoczęto badania naukowe. Płótno fotografowano potem kilkakrotnie, poddawano działaniu podczerwieni oraz promieni ultrafioletowych, pobierano próbki tkaniny, które służyły do szczegółowych eksperymentów.
W dziejach Całunu zakładano niejednokrotnie, że jest on malowidłem. Jednak analizy wykazały brak jakichkolwiek śladów farb, barwników i substancji je utrwalających, które potwierdziłyby, że obraz był namalowany. Przy wywoływaniu pierwszych zdjęć Całunu okazało się, że negatyw jest dużo bardziej wyrazisty niż pozytyw. Trzeba tutuaj dodać, że obraz na płótnie widziany z bliska wydaje się być zbiorem niewyraźnych znaków, ledwie różniących się kolorem od tła. Zarys postaci widać dopiero z 4-5 metrów lub na negatywie. Przypuszczano też, że to sam Całun jest negatywem jakiejś tajemniczej fotografii, np. Leonarda da Vinci. Na potwierdzenie tej hipotezy podawano argument, że odbicia z tyłu i z przodu są jednakowo intensywne, a jeżeli człowiek owinięty w całun leżał na plecach, nacisk na tkaninę powinien być silniejszy, a więc ślady powinny być wyraźniejsze. Obecnie większość badaczy Całunu uważa, że jest on autentyczny i że zawinięto w niego kiedyś ludzkie ciało, które w tajemniczy sposób pozostawiło na płótnie trwałe odbicie.
Według naukowców człowiek z Całunu był szczupły, przystojny, mierzył 181 cm wzrostu i ważył 72 kg
Na Całunie widać zatem odbicie przedniej i tylnej części ciała człowieka. Człowiek ten miał długie włosy oraz brodę. Poza zarysem sylwetki na lnianym płótnie zauważono ślady obrażeń, jakie według Ewangelii zadano Jezusowi, czyli rany na nadgarstkach, w których tkwiły długie gwoździe, rany na twarzy od cierniowej korony, ciemną plamę z boku; ślad po włóczni. Piersi i plecy człowieka mają ślady od biczowania.
Naukowcom udało się nawet ustalić, że ciosy zadawane przez bijącego z prawej strony były silniejsze i głębsze. Na plecach znaleźli ślady otarcia od dźwigania ciężkiego przedmiotu, którym mógł być krzyż. Twarz człowieka z Całunu utrwala symptomy stężenia pośmiertnego. Obracając wizerunek przy pomocy technik komputerowych, otrzymano pełnowymiarowy, plastyczny obraz ludzkiej figury - wysokiego mężczyzny o bardzo proporcjonalnej budowie.
W NASA odtworzono oblicze człowieka z Całunu. Ukazała się piękna i szlachetna twarz mężczyzny o łagodnym, pełnym miłości spojrzeniu, bije od niej nieziemski spokój oraz dobroć.
Badanie plam powstałych według przypuszczeń z krwi i wydzielin ciała wykazała w ich składzie chemicznym związki porfinowe, znajdujące się w hemoglobinie (będącej podstawowym barwnikiem krwi), barwnik żółci - bilirubinę, składnik osocza krwi - albuminę i żelazo. Zarysy konturu ciała w dużym powiększeniu wyglądały tak, jakby powstały na skutek rozlania się lepkiego płynu, który przeniknął na drugą stronę, a zastygając, scementował włókna i zaznaczył linie. Niektóre hipotezy mówią, że musiała zadziałać wysoka temperatura - tkanina przypaliła się w wyniku zetknięcia się z rozgrzanym ciałem.
Istnieje również wersja interpretująca znaki na płótnie jako skutek rozwoju mikroorganizmów, które dostały się na płótno razem z drobinami gleby. Obecne w płótnie włókna celulozy i azot pochodzący ze związków wydzielonych przez pot katowanego człowieka stworzyły bakteriom możliwość rozwoju. Odważne hipotezy głoszą, że mamy do czynienia z nadzwyczajnym, nie znanym dotychczas promieniowaniem - wewnątrz martwego ciała wybuchła nieznana energia, która utrwaliła jego obraz na płótnie jak fotografię. Myśl ta wiąże się z niezwykłym zmartwychwstaniem Chrystusa.
Na powiekach człowieka z Całunu znaleziono ślady monet (zgodnie z dawnym żydowskim obyczajem pogrzebowym); wiele szczegółów wskazuje na ich podobieństwo do monet bitych w Palestynie za czasów Poncjusza Piłata. Badania pyłków roślin osadzonych w tkaninie potwierdziły, że miała ona styczność z powietrzem w Palestynie (znaleziono rzadkie pyłki roślin występujących tylko w południowej Palestynie i rejonie Morza Martwego), Turcji, Syrii, południowej Europie.
Ogromne nadzieje wiązano z badaniem wieku płótna metodą węglową. Wyniki przedstawione w 1988 r. szacowały, że wizerunek powstał w przybliżeniu w roku 1325. Budzą jednak wątpliwości, w 1532 r. tkanina została nadpalona w wyniku pożaru, co mogło znacznie wpłynąć na wyniki badania.
Rozwiązanie zagadki Całunu
Zagadka Całunu Turyńskiego jest na pewno jedną z najbardziej interesujących tajemnic naszej historii. Całun Turyński nie jest jednak pierwszym przedmiotem, któremu przypisuje się boskie pochodzenie. W poprzednich wiekach według legend i nielicznych świadectw pisanych pojawiały się podobne veraikony, czyli „prawdziwe” portrety Chrystusa. Nikt jednak nie dociekał naukowo ich autentyczności, szybko stawały się przedmiotami kultu a także politycznej lub religijnej walki o dominację.
Nasza epoka, która skupia się na racjonalizmie i nauce, czuje potrzebę znalezienia na wszystko dowodów, namacalnego świadectwa. Rozwiązanie zagadki Całunu Turyńskiego mogłoby oznaczać, że nasi przodkowie stosowali nie znane nam techniki tworzenia obrazów. Możliwe, że dowiemy się czegoś o nie znanych dotąd właściwościach przyrody. A może fizykochemiczny mechanizm powstania śladu na płótnie na zawsze pozostanie tajemnicą?
Od 1578 roku niezwykłe płótno przechowywano w katedrze turyńskiej. W 1694 r. przeniesiono Całun do Kaplicy Królewskiej, specjalnie zaprojektowanej przez Guarino Guariniego.' Trzysta lat później, w roku 1997 w katedrze wybuchł niebezpieczny pożar, ale jeden ze strażaków zdołał tę bezcenną dla chrześcijan relikwię uratować.