LAURA PARKER
Skrywanie uczucia
Tłumaczył: Przemysław Gryz
Rozdział pierwszy
Wreszcie piątek!
Dzielnica finansowa Manhattanu zaroiła się od sekretarek, maklerów, personelu bankowego i analityków finansowych, którzy opuszczali swoje biura. Ich myśli krążyły teraz wokół weekendu, który większość z nich spędzi na wybrzeżu New Jersey, Long Island albo Connecticut.
W tłumie spieszących do domu jeden mężczyzna zdecydowanie odróżniał się od innych. Jego ręcznie szyty garnitur podkreślał wspaniałą sylwetkę, a przedwcześnie posiwiałe włosy nadawały mu swoistej elegancji. Najważniejsze było jednak to, że od razu wyczuwało się w nim kogoś, komu nie warto się sprzeciwiać. To on dyktował warunki i ustalał reguły postępowania. Jedni podziwiali go za to, inni nie mogli mu tego darować. Nick Bauer był powszechnie znany w swoim środowisku.
Reprezentował interesy trzech największych korporacji w mieście i jednym pociągnięciem pióra mógł zorganizować środki potrzebne do wybudowania nowego parkingu, wyemitować lokalne obligacje lub zabezpieczyć finansowanie kampanii politycznej. Wrodzony wdzięk pomagał mu w przekonywaniu innych do swoich racji, a gdy to nie odnosiło skutku, próbował wymusić na nich swoje decyzje. Wiele osób zabiegało o jego względy, ale żadna z nich nie ośmieliłaby się traktować go jak przyjaciela, od którego oczekuje się różnych przywilejów. W rozmowie z nim mówili, że jest błyskotliwy i przywiązany do swoich racji. Za jego plecami zaś nazywali go człowiekiem o kamiennym sercu.
Dwie głębokie zmarszczki na jego czole znamionowały nastrój, w jakim znajdował się tego popołudnia. Pierwsza oznaczała, że Nick intensywnie nad czymś myśli, druga zaś, że jest z czegoś niezadowolony.
Kiedy zbliżył się do stojącego przy chodniku mercedesa, tylne drzwi otworzył mu szofer, a właściwie „szoferka”, bo jako osobistego kierowcę Nick zatrudniał młodą dziewczynę o nazwisku James.
- Dobry wieczór, panie Bauer - przywitała się.
- Witam cię, James.
Bruzdy na jego czole zniknęły natychmiast. Ilekroć Nick ją widział, od razu poprawiał mu się humor.
- Jaki mamy plan na dzisiejszy wieczór? - zapytał.
- Najpierw koktajl zorganizowany przez sponsorów nowego przedstawienia w Guggenhaim. Potem kolacja w z panią Ralston, a na koniec wizyta u Evansów w Essex House - wyjaśniła James.
Nick wsiadł do środka samochodu i zagłębił się z przyjemnością w jeden z foteli obitych ciemnokremową skórą.
- U jakich znowu Evansów? - Ponownie zmarszczył czoło.
- No, u tych z Memphis - odpowiedziała szybko.
- A, no tak.
Zaczekał, aż szofer usadowi się za kierownicą i spojrzał w lusterko nad przednią szybą.
- Jedź powoli - poprosił. - Muszę trochę odpocząć. Potrzebna mi jest analiza projektu Dillingera dla Evansów. Jak z tym stoimy?
James uśmiechnęła się do lusterka.
- Rozmawiałem już o tym z panią Roberts. Prześle ją panu faxem. Mrożona herbata i gorący ręcznik są już gotowe. Leżą obok pana.
- Dziękuję, James.
Nick zdjął okulary przeciwsłoneczne i sięgnął po filiżankę ciemnoróżowego płynu. Kiedyś po całym dniu ciężkiej pracy serwował sobie drinka z alkoholem. Pewnego razu jednak jego wspaniała pani szofer zaproponowała mu mrożoną herbatę owocową i gorący ręcznik, który należało położyć na twarz. Okazało się, że dzięki temu zmęczenie natychmiast ustępuje.
- Proszę pana - ponownie usłyszał łagodny głos James.
- Hm? - mruknął zza ręcznika, który już przykrywał mu twarz.
- Chciałam panu powiedzieć, że bardzo się cieszę, iż mogłam dla pana tak długo pracować.
Nick zmarszczył brwi. Te słowa nie wróżyły niczego dobrego. Odchylił róg ręcznika.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Dzisiaj pracuję dla pana ostatni dzień.
- Co takiego?
Zrzucił ręcznik z twarzy i podniósł się z pół leżącej pozycji, w jakiej dotychczas się znajdował. Przecież nie dalej jak wczoraj przeglądał swój kalendarz, z którego jasno wynikało, że ma jeszcze dwa tygodnie, żeby przekonać James do zmiany planów.
- Nikt mnie o tym wcześniej nie informował.
- Panie Bauer - zaczęła spokojnie tłumaczyć dziewczyna - sam pan niedawno przecież mówił, że należy mi się urlop.
- Zgadza się. Ustaliliśmy, że jeśli chcesz wziąć wolne, nie będę robił ci trudności. Zresztą w styczniu poszłaś na miesiąc urlopu, żeby móc przygotować się do egzaminu.
- No właśnie. I dzięki panu go zdałam.
- Nie musisz mi dziękować - mruknął niezadowolony.
Nick pomógł jej również w otrzymaniu nowej posady. Kiedy jednak w lutym pisał pochlebne referencje, nie przypuszczał, że sprawy potoczą się tak szybko.
- Ale skąd właściwie cały ten pośpiech?
- Panie Bauer, przecież osoba z pańską pozycją bez trudu znajdzie kogoś na moje miejsce. - Uśmiechnęła się. - Jeśli mam zdążyć z urlopem przed rozpoczęciem nowej pracy, muszę go wziąć już teraz.
Trudno było znaleźć argumenty, by obalić ten logiczny wywód. Nick zapadł się w swoim skórzanym siedzeniu.
- Nie podoba mi się to - oznajmił i pokręcił głową z niezadowoleniem. Zabrzmiało to jak słowa obrażonego chłopca. - Nie znajdę nikogo takiego jak ty.
- Przesadza pan. Pani Roberts przepytała już trzech kandydatów. Nawet pan nie zauważy, że mnie nie ma.
- Czy mój nowy szofer będzie równie ładny jak ty? James spojrzała na niego w lusterku.
- Tego nie wiem. - Znów się uśmiechnęła. - A czy chce pan ponownie zatrudnić kobietę?
- Nie - odburknął i odwrócił twarz w stronę okna. Nie tak wyobrażał sobie to rozstanie. Wydawało mu się, że sześć lat to wystarczająco długi okres, żeby nauczyć się sztuki ukrywania uczuć. Dlaczego w takim razie splata teraz nerwowo palce i robi żałobną minę?
Dlaczego? Po prostu nie wyobrażał sobie życia bez kobiety, która siedziała teraz za kierownicą jego samochodu.
- Będzie mi cię brakować, James.
- Mnie pana też. Był pan dobrym pracodawcą.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia?
Kobieta zawahała się przez chwilę, ale nic nie odpowiedziała. Potrafiła zręcznie unikać tematów, których nie chciała poruszać. Dopiero po jakimś czasie znowu spojrzała w lusterko.
- Przepraszam, czy pan coś mówił? Duży dzisiaj ruch, skoncentrowałam się na prowadzeniu.
Nick zaśmiał się nieprzyjemnie.
- Zawsze ta sama James. Czy do końca będziemy wobec siebie tak oficjalni?
W jej oczach pojawiły się wesołe iskierki.
- Nie musimy. Mam na imię Ewa.
- Tak, wiem. - Akurat jemu nie trzeba było tego mówić.
Od miesięcy obraz Ewy James towarzyszył mu podczas bezsennych nocy. Codziennie w czasie jazdy samochodem obserwował jej złociste włosy wystające spod czapki szofera, wsłuchiwał się w jej kojący głos i oddawał marzeniom. Wyobrażał sobie, że dotyka jej delikatnej skóry, gładzi ją po szyi, dotyka językiem jej ucha.
Gdyby jednak chodziło tylko o zwykłe pragnienie seksualne, ta gra szybko by go znudziła. Nick rygorystycznie przestrzegał bowiem zasady, by nie nawiązywać intymnych kontaktów z własnymi pracownikami. Z tego właśnie powodu nie próbował nigdy zalecać się do niej. No, może z wyjątkiem jednego pocałunku w sylwestra. Wtedy jednak sporo wypił i Ewa uznała, że to usprawiedliwia jego zachowanie. Tak jednak wcale nie było. Pocałował ją, ponieważ naprawdę tego pragnął.
Już przeszło rok tlił się między nimi słaby na razie płomyczek wzajemnej sympatii, może nawet czegoś więcej. Oboje zdawali sobie z tego sprawę, oboje wiedzieli też, że gdyby rozdmuchać ten płomyk, bez wątpienia rozpaliłby się w ogień prawdziwej miłości. Nicka powstrzymywał pewien dystans, narzucony przez Ewę, choć domyślał się, że pod powłoką jej uprzejmej oficjalności skrywają się gorące uczucia.
- Czy będziesz za mną tęsknić, Ewo?
- Oczywiście. - Zatrąbiła na rowerzystę, który prawie otarł się o maskę samochodu. - Praca w jakimś podrzędnym biurze prawnym w Albany na pewno nie będzie tak interesująca jak wożenie jednej z najbardziej wpływowych osób w mieście.
- Chodziło mi o mnie, nie o pracę. Czy będziesz za mną tęsknić? - powtórzył swoje pytanie.
- Oczywiście, panie Bauer. - W jej oczach błysnął przekorny ognik. - Nie jest przecież tajemnicą, że co druga samotna kobieta w tym mieście jest w panu zakochana. Większość z nich chciałaby zdobyć pana serce, albo przynajmniej pójść z panem do łóżka.
- A ty do której połowy się zaliczasz? Usłyszał, jak Ewa zaśmiała się smutno.
- Jakie to ma znaczenie? Nie miałabym szans ani na jedno, ani na drugie. Przecież znam pana trochę.
Nick nic nie odpowiedział. Miał opinię mężczyzny, który co prawda cieszy się powodzeniem u kobiet, ale zupełnie tego nie wykorzystywał. Ona z kolei nie była zainteresowana przelotnymi znajomościami, o swoim pracodawcy wiedziała zaś, że ilekroć wyczuł, że kobieta, z którą się spotyka, myśli o trwałym związku, natychmiast kończył znajomość.
Nie zawsze był taki. Sześć lat temu jednak jego życie tragicznie się odmieniło. Nick przeżył katastrofę lotniczą, w której zginęła jego żona i czteroletni syn. Następstwa tego zdarzenia były dwojakie. Po pierwsze przestał latać samolotem, a po drugie jego potrzeby emocjonalne praktycznie obumarły. Od tamtej pory nie pozwalał sobie na jakiekolwiek uczuciowe zaangażowanie. W ten sposób nie mógł wprawdzie niczego zyskać, ale nie mógł też stracić.
Wtedy właśnie pojawiła się w jego życiu Ewa. Wspólne podróże do Waszyngtonu, Bostonu i Chicago scementowały ich przyjaźń. Ewa nie zdawała sobie chyba sprawy, że dzięki niej serce Nicka znów zaczęło bić gorętszym rytmem. Zaczął się nawet zastanawiać, czy potrafiłby znowu pokochać.
Telefaks zainstalowany w samochodzie odezwał się z charakterystycznym dźwiękiem, przerywając ciszę i rozmyślania, w których pogrążyli się oboje - Ewa i jej szef. Po chwili z maszyny wyszedł wydruk dokumentu dla Evansów.
Ewa z trudnością koncentrowała się na prowadzeniu samochodu, co jakiś czas zerkając na Nicka. Bruzdy na jego czole były oznaką wzmożonej uwagi, napięcia, narzuconej sobie kontroli. Często marzyła o tym, aby pod wpływem jej dotyku linie te zaczęły znikać. Chciała przesunąć ręką po przyprószonych siwizną skroniach, obsypać jego zaciśnięte usta gorącymi pocałunkami. Uśmiechnęła się do siebie. Nie mogła się już dłużej oszukiwać - zakochała się w swoim szefie.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyła Nicka Bauera, odniosła wrażenie, że stoi przed nią jeden z tych mężczyzn, o których czyta się tylko w książkach. Zwrócony plecami do okna, za którym rozpościerała się panorama Manhattanu, patrzył na nią zza ciemnych okularów. Sprawiał wtedy wrażenie człowieka twardego i nieprzeniknionego. Gdy po chwili zdjął okulary i odsłonił ciemne oczy, Ewa o mało nie usiadła z wrażenia. Zrozumiała, że ma przed sobą wrażliwego mężczyznę, który tylko publicznie maskuje swoje uczucia.
Nie dała jednak po sobie poznać, jak bardzo jej się spodobał. Potrzebna jej była praca, a nie kochanek. Zresztą Bauer i tak należał do świata, do którego ona nie miała wstępu.
Na samym początku Nick odniósł się sceptycznie do pomysłu zatrudnienia jej w charakterze kierowcy. Jednak ona nie dawała za wygraną. Jako absolwentka prawa potrafiła umiejętnie przedstawić swoje racje. Twierdziła, że skoro jej umiejętności są wystarczające dla tego rodzaju pracy, nie ma żadnych powodów, aby stanowisko szofera rezerwować wyłącznie dla mężczyzn. Poprosiła, aby dał jej szansę. Nicka przekonały ostatecznie te argumenty i zgodził się zatrudnić ją u siebie.
Dosyć szybko zorientowała się, jakie kobiety obracają się w jego kręgu. Słynne modelki, finansistki, młode biznesmenki - wszystkie z nich doskonale zdawały sobie sprawę z korzyści, które daje osiągnięcie sukcesu, i z całą konsekwencją do niego dążyły. A znajomość z Nickiem Bauerem zdecydowanie pomagała w osiągnięciu upragnionego celu. On jednak rzadko pozwalał sobie na bardziej zażyłe stosunki.
Najciekawsze było to, że obraz Nicka funkcjonujący w świadomości ludzi zupełnie nie pokrywał się ze stanem faktycznym. Ludzie uważali, że Nick może mieć wszystko, czego zapragnie. Widzieli w nim tylko charyzmatycznego i atrakcyjnego mężczyznę. Nie przypuszczali, że w swoim życiu doświadcza on też samotności i smutku. Ewa nie raz gorąco mu współczuła, kiedy zamyślony, z cierpieniem malującym się na twarzy, wyglądał przez okno. Wiedziała, że tak boli pustka.
Dźwięk klaksonu gwałtownie wyrwał ją z zadumy i w ostatniej chwili zdążyła zahamować przed samochodem, który stanął przed skrzyżowaniem na czerwonym świetle.
- Przepraszam - powiedziała w stronę Nicka, a w myślach dodała: Weź się w garść, dziewczyno, bo ostatnim wspomnieniem, jakie mu po sobie zostawisz, będzie rachunek za naprawę samochodu.
- Zatrzymaj się przy jakiejś cichej uliczce, James - usłyszała.
- Tak, proszę pana.
To polecenie wydało się jej dosyć dziwne, ale o nic więcej nie pytała. Po kilku minutach zaparkowała samochód w jednym z zaułków na Greenwich Village.
- Czy dobrze, proszę pana?
- Tak. - Nick skinął głową. - Przyjdź tu do mnie, proszę.
Ewa wysiadła z samochodu i otworzyła tylne drzwi, czekając, aż Nick wyjdzie na zewnątrz. Jednak mężczyzna skinął na nią i powiedział:
- Wejdź, proszę, do środka. I zamknij drzwi. Kiedyś, gdy przygotowywała się do egzaminu, Ewa siadała czasem naprzeciwko Nicka, który wyjaśniał jej niezrozumiałe problemy. To jednak było dość dawno i teraz czuła się trochę nieswojo.
- W czym mogę jeszcze pomóc, panie Bauer?
- Chciałbym, żebyś po prostu przez chwilę ze mną pobyła.
Spojrzał na nią swoimi ciemnymi oczami, po czym sięgnął do lodówki i wyjął z niej butelkę szampana.
- Pomyślałem sobie, że powinniśmy uczcić twój ostatni dzień. W końcu jesteśmy również przyjaciółmi.
- Ma pan rację - odpowiedziała, mając nadzieję, że uśmiech, jaki pojawił się na jej twarzy, nie wygląda zbyt groteskowo. Poczuła, że serce bije jej jak szalone.
Starała się zapanować nad emocjami. Wmawiała sobie, że jej szef chce być po prostu miły. Patrzyła, jak złocisty płyn wypełnia kryształowe kieliszki, pieniąc się i pryskając bąbelkami. Po chwili Nick podał jej szampana i spojrzał na zegarek, który wart był więcej niż jej używany samochód.
- Mamy niewiele czasu, a chciałbym ci coś jeszcze powiedzieć. - Uniósł w górę kieliszek. - Za przyszłość!
- Dziękuję, proszę pana.
- Nie chcę cię stracić, Ewo - powiedział, gdy upił niewielki łyk alkoholu.
Popatrzyła na niego sponad swojego kieliszka. W jego oczach dojrzała coś więcej niż tylko serdeczność i przyjazne zainteresowanie. Dostrzegła tam spełnienie swego najbardziej upragnionego marzenia - gorączkę pożądania. Nick Bauer patrzył na nią pożądliwym wzrokiem!
- Co mogę zrobić, żeby zatrzymać cię przy sobie? - spytał.
To wszystko wydawało się jej szalone. Przecież za kilka dni miała wyjechać z tego miasta. Już raz pozwoliła sobie na kierowanie się w życiu uczuciami i zapłaciła za to nieudanym małżeństwem. Nie powinno się dwa razy popełniać tego samego błędu. Ale Nick był taki pociągający! Niełatwo było mu odmówić. Musiała jednak przynajmniej spróbować. W imię rozsądku. Dla ich wspólnego dobra.
- Panie Bauer, czy nie moglibyśmy rozstać się w przyjaźni, jaka łączyła nas przez ostatni rok?
- Nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy to robić?
- Ponieważ - odpowiedziała zupełnie szczerze - nie mamy innego wyjścia.
- Czyżby? - Przyciągnął ją do siebie i zupełnie nieoczekiwanie przywarł mocno do jej ust. Była tak zdumiona, że nawet nie zdążyła zaprotestować.
Nie był to najbardziej romantyczny pocałunek w jego życiu, ale z pewnością nie można mu było odmówić dynamizmu i zaangażowania. Nawet na chwilę nie pozwolił jej odetchnąć i czekał na reakcję Ewy z taką niecierpliwością, jak gdyby od tego zależało jego życie. Ona zaś nie miała odwagi ani przylgnąć do niego bliżej, ani go odepchnąć.
- Przyjedź dzisiaj do mnie - powiedział, ledwie łapiąc oddech. - Tam się przekonamy, co nas jeszcze może czekać.
Ewa odchyliła się do tyłu.
- Panie Bauer...
- Nick - poprawił ją i nachylił się, żeby znowu ją pocałować.
Ewa odsunęła się jeszcze bardziej. To wszystko działo się zbyt szybko.
- Czy to jest twoja odpowiedź?
Płomień jarzący się w oczach Nicka natychmiast zgasł, a na jego twarzy pojawił się grymas zniechęcenia.
- Tak - powiedziała bez przekonania i natychmiast zaczęła żałować, że wszystko zakończyło się tak nieprzyjemnie. - Potrzebujesz nowego szofera, a nie partnerki do łóżka. - Wzruszyła ramionami z zakłopotaniem.
Mówiła spokojnym, opanowanym głosem, ale w istocie ledwo nad sobą panowała. Najchętniej sama rzuciłaby mu się na szyję i znowu przywarła do jego ust.
Na czole Nicka pojawiły się dwie głębokie zmarszczki.
- Rozumiem i przepraszam - powiedział, jednak ton jego głosu zdradzał, że wcale nie jest mu przykro.
Rozsiadł się wygodniej na swoim miejscu i, kiedy niechcący rozlał trochę szampana, zaklął pod nosem. Następnie opróżnił kieliszek jednym haustem i lodowatym wzrokiem spojrzał na Ewę.
- Sam już nie wiem, co chciałem osiągnąć. - Wyciągnął rękę, żeby jej dotknąć, ale w ostatniej chwili zawahał się. - Jeszcze raz przepraszam.
- Nic się nie stało, naprawdę. A szampana i tak nie mogłabym wypić. Przecież prowadzę.
Zanim Nick zdążył się odezwać, Ewa otworzyła drzwi samochodu i przesiadła się do przodu.
W czasie drogi do Guggenhaim żadne z nich nie odezwało się już ani słowem. Kiedy Ewa zatrzymała wreszcie samochód, Nick przesiadł się na miejsce za fotelem kierowcy i dotknął jej ramienia. Odwróciła się. Jego twarz była zaledwie kilka centymetrów od niej.
- Winien ci jestem przeprosiny - powiedział cichym głosem.
- Naprawdę nic się nie stało. - Próbowała się uśmiechnąć, ale jego bliskość wprawiała ją w zakłopotanie.
- No cóż, w takim razie cieszę się, że wszystko jest w porządku. Wrócę dokładnie za dwadzieścia minut - powiedział, zmieniając ton.
- Oczywiście, panie Bauer.
Wysiadł z samochodu i zsunął z nosa okulary. Zbliżył się do Ewy i popatrzył jej głęboko w oczy.
- Pamiętaj, Ewo, że mam na imię Nick. Odwrócił się na pięcie i oddalił żwawym krokiem, a Ewa odetchnęła głęboko. Nieoczekiwane wyznanie Nicka schlebiało jej i przyprawiało o szybsze bicie serca, ale przecież nie mogła odpowiedzieć inaczej na jego deklaracje. Wkrótce miała zamienić czapkę szofera na kostium bizneswoman, miejsce za kierownicą na klimatyzowany gabinet w szacownej firmie prawniczej. Ciężko pracowała na ten awans. Zanim to nastąpi, czeka ją jeszcze dziesięciodniowy pobyt w Cancun - złocisty piasek, ciepła woda i wspaniałe nocne kluby. Wypoczynek - tego właśnie teraz potrzebowała. Może dzięki wakacjom jej ciało wyzwoli się od nieznośnego napięcia, jakie odczuwała za każdym razem, gdy znalazła się blisko Nicka Bauera? Może dopiero tam jej myśli będą wolne od niego? Albo też, co gorsza, przekona się, że popełniła błąd, odrzucając jego przyjaźń.
- Szef dzisiaj nie w humorze?
Ewa uśmiechnęła się do kierowcy, który opierał się o zderzak stojącej obok limuzyny.
- Może trochę - starała się nadać głosowi naturalne brzmienie.
- Zawsze mi się zdawało, że Bauer nie pozwala sobie na podrywanie swojego personelu.
- Wcale tego nie robi. - Uśmiechnęła się lekko. - To pewnie moja wina.
- Będzie nam ciebie brakować. - Bob wskazał ręką na sznur stojących wokół limuzyn. - Byłaś tu najpiękniejszym szoferem.
Nagle rozległ się dźwięk klaksonu. Wóz policyjny zatrzymał się koło samochodu Ewy, informując ją w ten sposób, że zaparkowała w niedozwolonym miejscu.
- No, muszę przestawić samochód. Do zobaczenia. Po dwudziestu minutach na chodniku pojawił się Nick.
Towarzyszyły mu dwie młode kobiety w wieczorowych strojach.
- Podwieziemy panie do centrum - wyjaśnił, kiedy Ewa wyszła, żeby otworzyć drzwi.
- Oczywiście, proszę pana.
Nie była tym zdziwiona. W ciągu ostatnich miesięcy woziła wiele kobiet w rozmaite miejsca. A jednak kiedy zamykała drzwi, przez chwilę miała ochotę, żeby nimi mocno trzasnąć. Później, kiedy już jechali, kobiecy śmiech dobiegający z tyłu samochodu irytował ją bardziej niż zwykle.
Zaklęła cicho pod nosem, spojrzała w lusterko i jej wzrok spotkał się ze wzrokiem Nicka. Patrzył na nią cały czas, patrzył tak, że myślała, iż jeszcze chwila, a jej ciało zapłonie żywym ogniem!
Rozdział drugi
- Jak to? Wyrzucił po kolei trzech kierowców?
- Ależ nie! - głos w słuchawce zaprzeczył gwałtownie. Pani Roberts, sekretarka Nicka Bauera, była zbyt lojalna wobec swego szefa, żeby pozwolić sobie na krytykę wobec niego. - Po prostu żaden z nich nie spełniał jego wymagań. Bardzo pani potrzebujemy, pani James. W najbliższy weekend pan Bauer musi dostać się na konferencję w Północnej Karolinie i...
- I oczywiście chce pani, żebym go tam zawiozła? - podpowiedziała Ewa i spojrzała pytającym wzrokiem na Ayn, która z nią mieszkała. Ta pokręciła tylko przecząco głową, dając Ewie do zrozumienia, że powinna odmówić.
- Tak. Nie muszę chyba mówić, że za swoją pracę otrzyma pani stosowne wynagrodzenie - dodała sekretarka Nicka.
Ewa spojrzała na szeroką, srebrną bransoletkę, pobrzękującą na jej przegubie. Ta pamiątka z wakacji w Meksyku nie była wkalkulowana w koszty wyjazdu. Kiedy jednak ją ujrzała, nie mogła oprzeć się zakupowi. Może teraz jest szansa, by odzyskać wydane pod wpływem impulsu pieniądze?
- Jak wysokie jest wynagrodzenie? - spytała, a odpowiedź, którą usłyszała, przyprawiła ją o zawrót głowy. - Ho, ho... Widzę, że bardzo wam na mnie zależy.
- To prawda. Wiemy również, że w poniedziałek musi się pani zjawić w Albany. Zapewnimy tam pani lot.
- A jak pan Bauer dotrze do domu?
- Przez te kilka dni mamy nadzieję znaleźć kogoś na pani miejsce.
Ewa zaczęła poważnie zastanawiać się nad tą ofertą.
- Czy pan Bauer wie o naszej rozmowie? Pani Roberts zawahała się przez chwilę.
- Właściwie... to nie. Ale ilekroć krytykuje szoferów, zawsze stawia panią za przykład.
- No tak, ale to wcale nie znaczy, że zgodzi się znów mnie zatrudnić.
Pani Roberts odezwała się głosem nie zdradzającym nawet cienia wątpliwości.
- Jestem pewna, że przyjmie panią z otwartymi rękoma.
- Hm, muszę się chwilę zastanowić - odparła Ewa i przysłoniła dłonią mikrofon słuchawki.
Ayn, która cały czas przysłuchiwała się tej rozmowie, zeskoczyła z kanapy.
- Ty chyba żartujesz! - wykrzyknęła. Ewa czym prędzej odwróciła się od niej.
- Nie wiem, czy uda mi się zmienić moje plany.
Zamówiłam już ciężarówkę do przewozu mebli do Albany.
- Proszę się o to nie martwić - uspokoiła ją pani Roberts. - Jesteśmy skłonni pokryć wszelkie dodatkowe koszty.
- W takim razie zadzwonię do pani za godzinę i poinformuję o swojej decyzji.
Z ulgą odłożyła słuchawkę i spojrzała na stos bagaży, piętrzących się na podłodze, wciąż nie rozpakowanych od powrotu z Cancun. Jeszcze kilka dni temu beztrosko wygrzewała się na słońcu, a teraz znowu dopadły ją kłopoty!
- Chyba nie myślisz poważnie o tej pracy? - zapytała Ayn.
Ewa wzruszyła ramionami, dając do zrozumienia, że nie ma ochoty o tym rozmawiać.
- Aha, rozumiem. - Ayn wzięła się pod boki. - Gdy tylko wielki szef kiwnie palcem, nasza Ewunia posłusznie biegnie na spotkanie.
- Nie bądź złośliwa. Dodatkowe pieniądze przydadzą się na umeblowanie nowego mieszkania.
- Widzę, że podjęłaś już decyzję.
Z wyrazem rozgoryczenia na twarzy Ayn rzuciła się na wiszący w pokoju hamak, który służył jako dodatkowe łóżko w ich ciasnym mieszkanku. Ayn była aktorką, chwilowo, z braku innych ofert, pracującą jako kelnerka w restauracji oraz jako clown na przyjęciach dla dzieci.
- Nic z tego nie rozumiem - prychnęła. - Ten Bauer uważa, że powinnaś rzucić wszystko i spieszyć mu na pomoc. Przecież już dla niego nie pracujesz. Jesteś prawnikiem. Zapomniałaś o tym?
- Ayn, czego ty ode mnie chcesz? Zadzwoniła jego sekretarka, złożyła mi propozycję, a ja obiecałam, że ją przemyślę i oddzwonię. Cóż w tym złego?
- Przecież nie zdążyłaś się nawet rozpakować po przyjeździe! - Zatrzepotała rzęsami Ayn i odezwała się przesadnie słodkim głosem: - Ależ oczywiście, panie Bauer. Czego tylko pan sobie życzy, panie Bauer...
- Twoje zdanie naprawdę mnie nie interesuje.
- Wiem, ale nie myśl, że tak łatwo się wykręcisz - nie dawała za wygraną Ayn. - Myślisz, że ja niczego nie widzę? Na przykład, jak się zmieniasz, ilekroć wymawiasz jego imię? To jasne, że ten facet ma na ciebie olbrzymi wpływ.
- Nie wiem, być może - mruknęła Ewa.
Już dawno temu przestała spierać się ze swoją przyjaciółką. Ayn postrzegała świat w tonacji czarno-białej.
- Nie oszukujmy się. Dla ciebie każdy pretekst jest dobry, byle się z nim zobaczyć. Jesteś w nim zakochana. Przyznaj się do tego.
- Na razie mogę ci tylko powiedzieć, że nie wiem jeszcze, co zrobię.
- W takim razie nie rozmawiajmy już o tym. Muszę lecieć. - Ayn zebrała swoje rzeczy i skierowała się w stronę drzwi. - Przepraszam, jeśli cię uraziłam. Nie chcę tylko, żebyś później cierpiała. Cześć.
- Cześć - pożegnała ją Ewa i poszła do sypialni. Szczerze mówiąc, liczyła na to, że Nick odezwie się kiedyś do niej. Spodziewała się jednak czegoś bardziej romantycznego niż propozycja pracy. Szacunek dla samej siebie nakazywał odrzucenie tej oferty. Zdrowy rozsądek podpowiadał, że nie należy zmieniać swoich planów dla kaprysu mężczyzny, który nawet nie pofatygował się, żeby do niej zadzwonić.
Wychodząc spod prysznica, przypomniała sobie, w jaki sposób kilkanaście dni temu pożegnała się z Nickiem na progu jego mieszkania. Patrzył na nią tak, jak gdyby tracił coś bardzo cennego, skarb, życiową szansę. Ona zresztą czuła się podobnie. Kto wie, co mogło się stać, gdyby się wtedy nie rozstali?
Zdjęła ręcznik z głowy i potrząsnęła mokrymi włosami. Przez ostatni rok chciała odmienić życie Nicka, sprawić, aby częściej się uśmiechał i był bardziej pogodny. Początkowo nie zdawała sobie sprawy, dlaczego jej na tym zależy. Nie zastanawiała się nad tym. Teraz wiedziała już, że była w nim po prostu zakochana. Podejrzewała też, że i on darzył ją podobnym uczuciem. Czy zatem wszystko stracone? Może jeszcze nie?
Wzięła do ręki grzebień i uśmiechnęła się do siebie.
Dwa dni sam na sam z Nickiem. Dwa dni, aby uświadomić mu, że ją kocha i że ta miłość warta jest ryzyka. Nie mogła przepuścić takiej okazji. Teraz, kiedy już nie pracuje u niego na stałe, będzie jej łatwiej niż kiedyś.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Jeśli zdecyduje się na tę pracę, to tylko na swoich warunkach. Bez munduru, czapki, spodni i zbytecznych formalności. To jedyny sposób, aby zawładnąć sercem Nicka Bauera.
Nick wsiadł do windy znajdującej się na najwyższym piętrze i wcisnął przycisk z napisem „parter”. Postawił teczkę na podłodze i oparł się o mahoniową ścianę. Czuł, jak pieką go oczy. Całą noc przesiedział nad rozmaitymi dokumentami, nad ranem zaś skorzystał jeszcze z firmowej siłowni, od czego teraz lekko drżały mu mięśnie. Miał nadzieję, że uda mu się zdrzemnąć w samochodzie. Nie był jednak zachwycony perspektywą dwudniowej jazdy w towarzystwie jakiegoś obcego kierowcy.
Wbrew obiegowym opiniom nie zwolnił trzech poprzednich kierowców w przypływie złego humoru. Był człowiekiem zbyt racjonalnie myślącym, żeby pozwolić sobie na takie zachowanie. To raczej szoferzy nie sprostali jego wymaganiom. Pierwszy z nich jeździł jak szalony, drugi głośno klął na kierujących innymi samochodami, a trzeci zupełnie nie znał Manhattanu. Dwa razy wjechał w takie miejsca, że nawet Nick zupełnie stracił orientację.
Przesunął ręką po siwiejących włosach, jeszcze wilgotnych po prysznicu, i westchnął z przejęciem. Pogodził się z tym, że Ewa zrezygnowała z wożenia go, ale nie z tym, że odeszła z jego życia. Wielokrotnie powtarzał sobie, że powinien zaakceptować tę sytuację. Na próżno. Przez ostatnie dziesięć dni nie mógł przestać myśleć o Ewie James. We wnętrzu samochodu wciąż unosił się delikatny zapach jej perfum, kiedy jednak Nick spoglądał w lusterko, nie napotykał już tam jej roześmianych oczu. Wtedy z całą oczywistością uświadamiał sobie, że jest samotny.
Nie należał do mężczyzn, którzy litują się nad sobą albo rozpamiętują przeszłość, musiał wszak przyznać, że ostatnio wszystkie jego myśli i uczucia koncentrują się na tej, która odeszła - Ewie James. Gdyby nie to, że sprawy zawodowe nie pozwalały mu na wyjazd z miasta, nie zawahałby się jechać z nią do Cancun. Do licha, nieważne, co sobie pomyśli; musi się z nią zobaczyć choćby raz jeszcze!
Spojrzał na zegarek. Dochodziła szósta czterdzieści siedem. Dzień wcześniej dwukrotnie dzwonił do Ewy. Niestety, połączył się tylko z automatyczną sekretarką. Teraz ranek był nieco zbyt wczesny, by dzwonić znowu, ale Nick bardzo chciał z nią porozmawiać, umówić się, a choćby tylko usłyszeć jej głos. Czując zdenerwowanie jak przed pierwszą randką, wyjął z kieszeni telefon komórkowy i wystukał numer do Ewy. Po czwartym sygnale usłyszał w słuchawce poirytowany głos.
- Halo!
- Dzień dobry, mówi Nick Bauer. Chciałbym rozmawiać z Ewą James.
- Spóźnił się pan. Już wyszła.
Nick rozłączył się, czując wzbierającą złość. Że też musiało zabraknąć mu kilku minut. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo pragnął się z nią spotkać.
Ewa czekała jak zawsze cierpliwie. Minęło jednak dwadzieścia minut, zanim Nick wyszedł wreszcie z budynku. Na widok smukłej sylwetki oświetlonej bladym światłem poranka jej serce zaczęło bić szybciej. Nick lekko utykał na lewą nogę, co mu się zawsze zdarzało, ilekroć pracował długo w nocy.
Kiedy podszedł nieco bliżej i dostrzegł kobietę stojącą obok jego samochodu, przez chwilę nie wiedział, czy nie ulega złudzeniu. Czym prędzej zdjął okulary przeciwsłoneczne.
- Ewa? Uśmiechnęła się do niego.
- Cześć, Nick.
Miała na sobie beżową, dopasowaną marynarkę i krótką spódnicę, która odsłaniała opalone nogi. Sięgające ramion włosy były luźno rozpuszczone. Nick z podziwem się jej przyglądał.
- Ewo, tak się cieszę, że ciebie widzę - powiedział. - Ale co ty tu właściwie robisz o tej porze?
Najwyraźniej nie wiedział o inicjatywie swojej sekretarki.
- O ile się nie mylę, to czeka nas wspólna podróż do Północnej Karoliny - powiedziała obojętnym tonem.
- Co? Jedziesz ze mną do Północnej Karoliny? - zapytał kompletnie zaskoczony.
- Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko temu.
- Ależ skąd! Oczywiście, że nie. - Obrzucił ją śmiałym spojrzeniem, zatrzymując dłużej wzrok na nogach. Świat zaczął nagle świecić pełną gamą kolorów. Spędzi z Ewą dwa dni! Czy to nie cudowne? - Sądząc po twojej opaleniźnie, miałaś chyba udane wakacje?
- O, tak. - Spojrzała na jego zmęczoną twarz. - Myślę, że tobie również przydałby się odpoczynek. Nie powinieneś pracować w nocy.
- Czasami nie mam wyboru. - Dotknął ręką napiętych mięśni karku. - Od czasu, kiedy mnie opuściłaś, nikt o mnie nie dba. - Uśmiechnął się do niej niepewnie. - Dlaczego nie odpowiadałaś na moje telefony?
Ewa ze zdziwienia otworzyła szerzej oczy.
- Jakie telefony?
- Wczoraj dwukrotnie do ciebie dzwoniłem i zostawiłem wiadomość na sekretarce. Dziś rano też dzwoniłem, budząc zresztą twoją koleżankę.
- Ach, tak. To była Ayn. - Pokiwała głową i ze złością pomyślała o nielojalnej przyjaciółce. Dlaczego Ayn o niczym jej nie powiedziała? Wyciągnęła rękę po bagaż Nicka. - Pozwól, że to wezmę.
Nick przecząco pokręcił głową.
- Nie ma mowy. Jakoś ciągle nie mogę uwierzyć, że zgodziłaś się mnie zawieźć do Karoliny. Przecież w poniedziałek zaczynasz pracę w Albany.
Ewa odwróciła się do niego i spojrzała mu prosto w oczy.
- Wolałbyś, żebym odmówiła?
- Nie. Ale kto cię o to prosił? I dlaczego właściwie się zgodziłaś?
Ewa tajemniczo się uśmiechnęła.
- Zapytasz mnie o to za dwie doby.
Tego dnia w zachowaniu Ewy było coś odmiennego. Wydawała się pewna siebie, a jednocześnie jak gdyby bardziej ostrożna. Nick nie wiedział, czy powinien namiętnie ją przytulić, czy tylko obserwować i czekać na dalszy rozwój sytuacji.
Przypomniał sobie dzień, w którym się rozstali i doszedł do wniosku, że popełnił wtedy błąd. Chciał zbyt dużo i zbyt szybko, mając nadzieję, że pod wpływem chwilowego nastroju Ewa nie będzie potrafiła niczego mu odmówić. Tymczasem w jej przypadku taka taktyka nie mogła przynieść powodzenia.
Nick był doświadczonym negocjatorem i doskonale wiedział, że końcowy wynik często zależy od pozornie niewiele znaczących szczegółów. Pragnął Ewy i teraz, kiedy los dał mu kolejną szansę, nie mógł pozwolić sobie na to, aby po raz drugi od niego odeszła. Miał dwa dni na odpowiednie zadbanie o szczegóły - nastrój, miejsce, zachowanie i słowa.
Kiedy Ewa otworzyła przed nim drzwi do samochodu, zatrzymał się na chwilę i położył dłoń na jej ramieniu.
- Cieszę się, że cię widzę, Ewo. Naprawdę bardzo się cieszę.
- Czy ma pan jakieś specjalne życzenia dotyczące podróży?
- Tak. Chcę, żebyśmy odnosili się do siebie jak przyjaciele, a nie jak szef i pracownik. Zgoda?
- Zgoda, proszę... to znaczy, zgoda, Nick.
- Znakomicie. Przepraszam cię, ale muszę się teraz chwilkę zdrzemnąć. Kiedy się zbudzę, pogadamy, dobrze?
Ewa usiadła za kierownicą z poczuciem ulgi. Nick wcale się jej nie spodziewał, a przecież był wyraźnie zadowolony, kiedy ją zobaczył. Wiedziała, że nie lubi być zaskakiwany niespodziewanymi wizytami, ponieważ nie miał wtedy czasu, żeby odpowiednio przygotować swoją reakcję. Tym razem odniosła jednak wrażenie, że Nick jej ufa. Już wiedziała, jak się przy nim zachowywać. Najlepszą taktyką wydawało się zmuszanie go do spontanicznego, szczerego zachowania. Tylko wtedy będzie mogła poznać prawdę o jego pieczołowicie skrywanych uczuciach.
Uruchomiła stacyjkę, czując się jak przed jakąś wielką wyprawą. Przez dwa kolejne dni będzie w towarzystwie swego księcia z bajki. Szkoda tylko, że spotkała go w dwudziestym wieku, kiedy to bajki nie zawsze kończą się szczęśliwie...
Nick skończył jeść kurczaka i oblizał palce.
- Nie przypuszczałem, że w zwykłych knajpach dają tak dobre jedzenie.
Ewa uśmiechnęła się do niego, obgryzając kawałek kurzego udka.
- Powinien pan poszerzać swoje horyzonty, panie Bauer.
Po trzech godzinach snu Nick był tak głodny, że natychmiast zarządził postój. Przydrożny zajazd, w którym się zatrzymali, okazał się wyjątkowo przytulnym miejscem.
- O, rany, chyba od dziecka nie jadłem normalnego makaronu...
- Nic dziwnego. Dzieci z bogatych rodzin jedzą same rarytasy.
- Być może, ale ja nie byłem jednym z nich. Moi rodzice żyli z uprawy ziemi. W ciężkich czasach to właśnie makaron i ser, okraszone od święta kawałeczkami kiełbasy, były naszym podstawowym daniem.
Ewa spojrzała na niego zaskoczona.
- Byłeś biedny w dzieciństwie? Przecież widziałam dom twojej mamy w Greenwich. Cokolwiek by o nim mówić, nie jest to chyba typowa, wiejska chata.
Nick dumnie się uśmiechnął.
- Zgadza się, ale to ja go kupiłem. Podobnie jak wiele sprzętów na farmę, prowadzoną przez brata i jego żonę.
Ewa nie mogła ukryć zdziwienia.
- Nie rozumiem, dlaczego żaden z dziennikarzy nie opisał twojego życia. Okazuje się, że jesteś ucieleśnieniem amerykańskiego mitu.
- Potrafię tak z nimi rozmawiać, aby nie o wszystkim powiedzieć - odparł krótko.
- Coś takiego! Gdy czytałam artykuły o tobie i twojej żonie, byłam pewna, że oboje pochodzicie z tego samego środowiska - powiedziała i w tej samej chwili uświadomiła sobie, że poruszyła drażliwy temat.
Nick odłożył widelec i przez chwilę się jej przyglądał. Ewa z trudnością wytrzymała jego wzrok. Boże, co ją podkusiło, by wspomnieć o jego żonie! Bała się, że Nick obrazi się na nią, albo zamknie się w sobie i do końca podróży nie odezwie ani słowem, on jednak odparł głosem niespodziewanie spokojnym i rzeczowym:
- Gdy tylko stałem się osobą publiczną, bardzo dbałem o to, aby trzymać rodzinę z dala od dziennikarskich plotek. O mojej przeszłości powiedziałem tylko to, co uznałem za istotne, a część informacji po prostu zmyśliłem. Moja żona, Janet, rzeczywiście pochodzi z wyższych sfer. Ale poznaliśmy się jeszcze na uczelni.
- Na Harwardzie, prawda? Nieźle wylądowałeś jak na chłopaka z farmy.
Nick uśmiechnął się.
- W wywiadach prezentowaliśmy wyłącznie sprawy dotyczące rodziny Janet. Tak było znacznie wygodniej.
- Wykwintne przyjęcia, kontakty ze znanymi osobistościami, słowem - wielki świat.
Nick spojrzał na kości kurczaka, piętrzące się na jego talerzu.
- Wielki świat - powtórzył smutno. - Czasami tęsknię za zwykłymi przyjemnościami życia.
- Takimi jak prowadzenie samochodu? - zapytała.
- A co? Myślisz, że nie umiem prowadzić?
- Nie widziałam cię nigdy za kierownicą. Masz chociaż swój samochód?
- Mam, nawet trzy. - Spojrzał na nią trochę zakłopotany. - Może rzeczywiście masz rację. Nie ma żadnych przeszkód, żebym sam prowadził.
- Żadnych poza zdrowym rozsądkiem. Samochód z kierowcą oszczędza ci mnóstwo czasu. Nie musisz na przykład szukać miejsca, by zaparkować, on to zrobi za ciebie...
- No właśnie. - Dostrzegł w jej wzroku ironiczny błysk. - Mam wrażenie, że jednak nie wierzysz mi, iż potrafię prowadzić.
- Ależ wierzę, wierzę - powiedziała ze śmiechem. Popatrzył jej w oczy. Po chwili podniósł dłoń i dotknął palcem kącików jej ust.
- Sos do sałatek - powiedział.
Ewa zmieszała się w pierwszej chwili, poczuła, jak gwałtownie ogarnia ją fala ciepła, czułości i niezaspokojonego pragnienia. Później, nie bardzo zastanawiając się nad tym, co robi, chwyciła rękę Nicka i delikatnym ruchem języka zlizała sos z jego kciuka.
- Ewo, ja... - zaczął.
- Nic nie mów, proszę - powiedziała szybko i zakryła mu usta dłonią. - Powiesz później, teraz musimy jechać. Do Waszyngtonu zostały nam trzy godziny jazdy. Zgodnie z planem, który dostałam, masz tam spotkanie z senatorem i dwoma członkami Izby Reprezentantów.
Nick westchnął. Zupełnie o tym zapomniał. W towarzystwie Ewy wszystkie te sprawy przestawały się liczyć.
- Masz rację. Musimy się spieszyć - przyznał niechętnie. - Ale obiecaj mi, że zaraz jak tylko dotrzemy na miejsce i odpoczniemy chwilę...
Ewa pokręciła głową.
- Nic z tego. Wieczorem odwiedzą cię inwestorzy, którzy chcą, żebyś poparł ich projekt budowy oczyszczalni ścieków. - Uśmiechnęła się. - Czeka ich pewnie rozczarowanie, projekt nie spełnia wymogów ekologicznych, które wprowadziłeś dwa lata temu.
- Skąd o tym wiesz?
- Pani Roberts przysłała mi wczoraj dokładny rozkład twoich zajęć. Z czystej ciekawości przeczytałam zamieszczone tam informacje o firmach. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
- Ależ skąd. Zastanawiam się tylko, dlaczego nie wynająłem cię jako prawnika.
- No właśnie. Dlaczego tego nie zrobiłeś?
Nick nie bardzo wiedział, co w istocie nim kierowało, gdy nie zdecydował się zaoferować jej pracy zaraz po tym, jak zdała końcowe egzaminy? Może to, że Ewa wielokrotnie podkreślała, że chce się specjalizować w prawie rodzinnym i przenieść do Albany? Ale czy tylko to?
Nagle zrozumiał, że prawdziwa przyczyna leżała gdzie indziej. Nie chciał zatrudniać Ewy, ponieważ bał się zawodowego uzależnienia od kobiety, której wpływ na jego życie i tak był już zbyt duży. Uświadomił sobie również, że postępując w ten sposób, nawet przez chwilę nie pomyślał, jak w takiej sytuacji może poczuć się Ewa. Przecież była w gruncie rzeczy najbliższą mu osobą, do tego zdolną, wykształconą, zdyscyplinowaną i lojalną. Było mu teraz potwornie wstyd. A jej przenikliwy, przeszywający go teraz na wskroś wzrok jeszcze bardziej pogłębiał jego zażenowanie.
- Zanosi się na deszcz - powiedziała Ewa, chcąc rozładować nieco napięcie, które tak wyraźnie malowało się na jego twarzy.
- Tak. Chyba tak. Jeśli mam zdążyć na te spotkania, powinniśmy ruszać.
Wstał od stołu i zaczął sprzątać brudne naczynia.
- Zostaw. Ja to zrobię - powiedziała.
- Nie musisz. Ja też mam ręce.
- W porządku, jak sobie życzysz - powiedziała i oddaliła się w stronę samochodu.
Kiedy Nick wyrzucił resztki do kosza, podszedł do niej i zapytał:
- Teraz nie mamy czasu, ale czy nie chciałabyś zjeść ze mną kolacji wieczorem, w jakimś cichym, kameralnym miejscu?
- Z wielką przyjemnością - odparła, uśmiechnęła się do niego promiennie i pocałowała go przelotnie w usta.
Zdumiała go tym gestem. Jednak oprócz zdziwienia w jego źrenicach dostrzegła coś jeszcze; coś, o co nigdy by go nie podejrzewała - bezgraniczną radość.
Rozdział trzeci
Nick jednym uchem słuchał rozmowy o polityce, którą pochłonięci byli jego goście, całą zaś uwagę skupiał na elegancko ubranej kobiecie siedzącej w odległej części sali restauracyjnej.
Przed godziną pojawiła się w tym miejscu i, wspaniale się poruszając, usiadła przy oddzielnym stoliku. Nick nie mógł oderwać oczu od jej złocistych, luźno rozpuszczonych włosów, zgrabnych nóg w cieniutkich pończochach, ponętnych piersi, ledwie skrytych za zwiewną sukienką. Jej obecność oczarowała wszystkich obecnych tam mężczyzn, którzy raz po raz mimowolnie odwracali głowy w jej kierunku.
Kobieta usiadła przy stoliku, zamówiła kieliszek wina i zaczęła rozglądać się wokół. Kiedy wreszcie jej wzrok spotkał się ze wzrokiem Nicka, mężczyzna poczuł, że cały płonie.
Ewa James była niezwykłą kobietą!
Od ponad godziny Nick marzył tylko o tym, aby przysiąść się do jej stolika i zapomnieć o zawodowych obowiązkach. Spojrzał na swój niedokończony posiłek, próbując sobie przypomnieć, jak smakuje jedno z najdroższych zapewne dań w Waszyngtonie. Zirytowany skinął na kelnera, aby zabrał talerz.
- Nie smakuje panu? - zapytała jego towarzyszka.
- Zbyt kaloryczne jak na moje potrzeby - odpowiedział, siląc się na obojętny ton. - Wspominała pani, że w przyszłym tygodniu odbędzie się głosowanie nad nową ustawą. Jakie są szanse, że zarząd nie zmieni jej treści?
Kobieta zaczęła szczegółowo objaśniać zawiłe kulisy tej sprawy, a Nick udawał, że uważnie jej słucha. Jednak w środku wszystko się w nim gotowało.
Kiedy przyjmował zaproszenie na koktajl, nie przypuszczał, że będzie musiał również uczestniczyć w kolacji. Na wszelki wypadek zarezerwował jednak również stolik dla Ewy, mając nadzieję, że gdy tylko spotkanie dobiegnie końca, natychmiast do niej dołączy. Jak na złość na kolacji pojawił się senator z Nowego Jorku, któremu nie można było odmówić towarzystwa. Zbyt wielu klientów Nicka miałoby mu to potem za złe.
Kiedy towarzyszka Nicka skończyła swój wywód, jej uwagę szczęśliwie zajęła jakaś osoba z drugiego końca stołu. Nick z ulgą zsunął z nosa okulary, rozsiadł się wygodniej na krześle i znowu spojrzał w kierunku Ewy. Miał wrażenie, że była równie niezadowolona z zaistniałej sytuacji co on.
Nie mógł się na nią napatrzeć. Przy każdym ruchu głowy diamentowe kolczyki Ewy migotały tęczą kolorów. Światło świecy malowało na jej twarzy urocze półcienie.
Nawet zwykły gest sięgnięcia po filiżankę z kawą w jej wykonaniu miał w sobie coś szczególnego. Nick ze zdziwieniem odkrywał, że wszystko, co dotyczy Ewy James, zachwyca go. Czuł się tak, jak gdyby nigdy wcześniej jej nie widział. A może było w tym trochę prawdy? Może wcześniej bał się dostrzec w niej kobietę, której nie potrafiłby się oprzeć?
Rozejrzał się wokół i zorientował się, że większość mężczyzn również zerka co chwila na Ewę. Szkoda, że nie mógł im powiedzieć, że ta kobieta należy do niego.
Ewa wzięła z talerzyka truskawkę polaną czekoladą i wolnym ruchem podniosła ją na wysokość ust. Po chwili błysnęła biel jej zębów, a potem koniuszek języka, którym zlizała z dolnej wargi kropelki soku. Nick poczuł, że ciśnienie krwi gwałtownie mu wzrosło. A kiedy Ewa spojrzała na niego, obdarzając go cudownie zniewalającym uśmiechem, miał wrażenie, że za chwilę krew rozsadzi go od środka.
Wielki Boże, pomyślał. Czy ona chce mnie uwieść? A może zawsze tak robi, kiedy jej na kimś zależy?
Odwzajemnił uśmiech. Oto cała Ewa James. Piękna, zmysłowa, powabna, a jednocześnie oczekująca czegoś więcej niż tylko zwykłego romansu.
- Ładna kobieta - powiedział mężczyzna siedzący po prawej stronie Nicka. - Poprosić ją, żeby się do nas przysiadła?
- Nie zgodzi się.
- Dlaczego? Zdaje się, że skończyła już swój posiłek. Kobieta, która ubiera się w ten sposób, na pewno nie chce być sama. Myślę, że przyszła tutaj w poszukiwaniu nowych znajomości.
- Może - mruknął Nick pod nosem, niezadowolony, że Ewa wzbudza takie zainteresowanie.
- Krępujesz się, Nick? Jeśli ty nie chcesz, ja mogę ją zaprosić.
- To naprawdę nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego nie? - Mężczyzna wybuchnął śmiechem. Nick spojrzał mu prosto w oczy.
- Ponieważ ona czeka na mnie.
- Ach, tak! Dlaczego od razu nie powiedziałeś? Ech, niektórzy mężczyźni to prawdziwi szczęściarze.
To prawda, pomyślał Nick. Nie doceniał dotychczas, jakim to szczęściem w osobie Ewy James obdarzył go los. A skoro teraz daje mu szansę na jeszcze więcej, trzeba kuć żelazo póki gorące.
Wstał od stołu i zaczął żegnać się z gośćmi zaproszonymi na kolację. Zabrało to kilka minut, a kiedy spojrzał w stronę stolika Ewy, okazało się, że już jej tam nie ma. Podszedł do kelnera, który sprzątał po niej talerze, i zapytał:
- Nie wie pan, gdzie poszła kobieta, która tu przed chwilą siedziała?
- Przykro mi, nie wiem.
Nick wybiegł na ulicę. Ewa odjeżdżała właśnie taksówką. Niecierpliwym gestem ręki przywołał następną i szybko wsiadł do środka. Wnętrze auta było rozgrzane do granic wytrzymałości, z trudem dawało się znieść panujący tu skwar.
- Nie ma pan klimatyzacji? - zapytał rozzłoszczony.
- Nie mam, stary. Się zepsuła - odpowiedział kierowca o wyglądzie rastafarianina. - Taka noc jest, stary, jak dobra kobieta. Rozgrzana i wilgotna.
- Tak, ma pan pewnie rację - przytaknął Nick i opadł zniechęcony na siedzenie.
Ten wieczór wyobrażał sobie zupełnie inaczej. Zamiast siedzieć koło Ewy w jakiejś przytulnej knajpce, zastanawiał się teraz, jak ma ją przeprosić za wyrządzony afront. Tyle czasu czekała na niego samotnie przy stoliku!
Poluzował krawat i odpiął górny guzik koszuli. Jazda taksówką zdawała się nie mieć końca. Kiedy wreszcie dotarł na miejsce i wszedł do hotelowej poczekalni, drzwi od windy właśnie się zamykały. Przyspieszył kroku i kilkakrotnie nacisnął guzik. Po chwili nadjechała druga winda i Nick szybko wszedł do środka.
Na piętrze, gdzie znajdowały się ich pokoje, poczuł w powietrzu zapach perfum, których tego wieczora użyła Ewa. Podszedł do drzwi jej pokoju i zapukał. Poczekał chwilę, ale z wnętrza nie dobiegł żaden odgłos. Uderzył więc w drzwi pięścią, wprawiając w zdziwienie parę starszych ludzi, którzy wychodzili właśnie z pokoju obok.
- Przepraszam - odezwał się do nich.
W tym samym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich Ewa.
- Słucham - powiedziała. Nick uśmiechnął się do niej.
- Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Teraz? Czy coś się stało?
- Nie, to znaczy tak. - Przeczesał ręką włosy. - Mogę na chwilę wejść?
- Poczekaj chwilę. Właśnie się rozbierałam. Zamknęła drzwi, odblokowała łańcuch i ponownie je otworzyła. Nick wszedł do środka i podążył za nią do pokoju. Szła przed nim, ubrana jedynie w krótką, jedwabną koszulę nocną, która całkowicie odsłaniała długie, opalone nogi. Kiedy przechodziła koło lustra, dostrzegł w nim odbicie kształtnych półkul piersi, wyraźnie odznaczających się pod cienką tkaniną. Zdążył usłyszeć jeszcze jej chichot, zanim zamknęła za sobą drzwi do łazienki.
Po kilku minutach pojawiła się z powrotem. Miała na sobie długi, czarny szlafrok w kwiaty.
- Siadaj, proszę - powiedziała, wskazując krzesło. Sama zajęła miejsce na brzegu łóżka. Poły szlafroka odsłoniły jej zgrabne łydki. - Słucham, czego sobie życzysz? - zapytała.
Ciebie, pomyślał Nick i prawie powiedział te słowa na głos. Obrzucił ją przenikliwym spojrzeniem. Ewa miała delikatne, malinowe usta. Dopiero teraz uświadomił sobie, że nigdy wcześniej tego nie zauważył. Jak smakowałyby te usta, gdyby ośmielił się je pocałować?
- Chciałem przeprosić cię za kolację, do której nie doszło.
Ewa uśmiechnęła się do niego.
- Naprawdę nie ma za co. Rozpoznałam jednego z twoich gości. Senator na pewno był zadowolony, że tuż przed wyborami widziano go w twoim towarzystwie. Dzięki temu zdobędzie nowych wyborców.
- Cieszę się, że to rozumiesz. Większość kobiet nie podeszłoby do tego z taką wyrozumiałością jak ty.
- Ja jestem inna niż większość kobiet - powiedziała, znowu się uśmiechając.
- Tak; wiem - powiedział zamyślony.
Ewa poruszyła się na łóżku. Wzrok Nicka ponownie spoczął na jej skrzyżowanych nogach.
- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? - zapytała. Nie wiedział, o czym właściwie ma mówić. Siedziała przed nim piękna, na wpół rozebrana kobieta. W pokoju byli sami, łóżko było już posłane. Na co czekał?
Zauważył, że Ewa lekko ziewnęła i uświadomił sobie nagle, że przecież cały dzień spędziła za kierownicą.
- Jesteś pewnie zmęczona? - powiedział.
- Nie. - Wstała z łóżka. - Czuję się zupełnie dobrze. - Przeciągnęła się i splotła ręce za głową, co uwypukliło linię jej piersi. - Ale po tak długiej podróży potrzebuję trochę ruchu. Powinnam się chyba pogimnastykować.
- Jakoś nie zdawałem sobie dotychczas sprawy, jak spędzasz wolny czas, kiedy oboje podróżujemy.
- Przeważnie idę na jakiś film. Ale dzisiaj mam ochotę na spacer.
- Spacer o tej porze może być niebezpieczny.
- Chciałbyś pójść ze mną?
- Z wielką przyjemnością.
- Wspaniale. Pozwól tylko, że się przebiorę.
Po chwili Ewa miała na sobie jedwabną bluzkę, szorty i sandały. Spojrzała zatroskana na jego drogi garnitur.
- Ty też powinieneś się przebrać. Zapowiadali deszcz.
- Poradzę sobie.
Nick zdjął krawat, marynarkę i podwinął rękawy koszuli. Ewa wzięła parasolkę, ale po chwili rzuciła ją na łóżko.
- Zaryzykujmy - powiedziała z szelmowskim uśmiechem.
- Naprawdę masz ochotę na lody?
- Oczywiście. Upał jest taki, że asfalt topi się pod nogami. W taką pogodę nie ma nic lepszego od lodów.
Ewa wzięła go pod rękę i razem przeszli na drugą stronę ulicy, gdzie znajdowała się lodziarnia. Wokół niej kręciło się mnóstwo turystów, rodziców z małymi dziećmi i nastolatków.
- Na co masz ochotę? - zapytała Ewa, spoglądając na olbrzymią listę lodów.
- Panie mają pierwszeństwo.
- W takim razie - zaczęła Ewa, zwracając się do młodego sprzedawcy - poproszę o wafel cynamonowy z tym, tym i tym. - Wskazała na trzy rodzaje smaków. - Na to oczywiście polewa czekoladowa i bita śmietana.
- Czy życzy sobie pani również wiśnie? - zapytał sprzedawca.
- Ależ tak. - Ewa spojrzała prowokacyjnie na Nicka. - Pan Bauer uwielbia wiśnie.
- Co takiego? - zapytał zdezorientowany Nick.
- Nie jest tak? Przecież ilekroć zamawiasz drinka, prosisz zawsze o dwie wiśnie do środka.
Nick zaczerwienił się. Kiedy przeszli do kasy, zapytał ją szeptem.
- A więc tak to robisz?
- Co robię? - zapytała Ewa niewinnym głosem.
- Najpierw obserwujesz mnie uważnie, a potem starasz się przewidzieć moje pragnienia.
- Ja przewiduję twoje pragnienia?
- Oczywiście - mruknął, płacąc za lody. - Zachowujesz się tak, jakbyś czytała w moich myślach. I nie dotyczy to tylko wiśni, drinków i lodów, Ewo...
- Masz rację. Rzeczywiście to robię.
- Co? Czytasz w moich myślach?
- Tak.
Wyszli na zewnątrz w upalną, wilgotną noc. Ewa zatrzymała się na chwilę i dała mu do spróbowania trochę lodów.
- Proszę.
- Nie, dziękuję. Od samego patrzenia wzrasta mi poziom cholesterolu.
- Ale mi nie możesz odmówić - powiedziała, trzymając porcję lodów przed jego twarzą. - Przecież i tak nie będziesz żył wiecznie.
- Kto wie? Może będę.
Ewa spojrzała na niego smutno.
- Ale po co, Nick? Dla kogo chcesz żyć tak długo? To pytanie zupełnie go zaskoczyło. Zupełnie nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Ewa tymczasem, zupełnie jakby była nieświadoma, że poruszyła być może najistotniejszy problem jego życia w ciągu ostatnich sześciu lat, powiedziała beztroskim tonem:
- No, na co czekasz? Spróbuj. Czy masz aż tak wiele do stracenia? - Nie czekając na odpowiedź, wsunęła mu loda do ust.
- Rzeczywiście pyszne - mruknął.
- No widzisz. Nie można sobie odmawiać w życiu wszystkich przyjemności.
- Ewo! Ty naprawdę jesteś niebezpieczna - powiedział, kiedy podała mu kolejną porcję.
- Wiem o tym. Dziś wieczorem nie pozwolę ci odmawiać sobie tego, czego naprawdę pragniesz.
- Tak? To powiedz mi, o czym teraz myślę? Ewa spojrzała mu prosto w oczy.
- Masz nadzieję, że nie kupię sobie kolejnego, jeszcze większego loda.
Nick roześmiał się.
- Nie zgadłaś.
- Cóż, potrzebuję trochę czasu. Trudno zgadywać myśli kogoś, kto głęboko skrywa swoje pragnienia.
Odwróciła się od niego i ruszyła w stronę nabrzeża. Nick podążył za nią. Spacerowali wzdłuż rzeki, podziwiając światła Kapitolu na drugim brzegu. Nick opowiadał jej o swoich pierwszych doświadczeniach w Waszyngtonie, a Ewa karmiła go lodami. Po jakimś czasie zmęczeni usiedli na ławce. Nick odruchowo wyciągnął rękę i objął dziewczynę z tyłu. Był to zupełnie naturalny i niewinny gest, a mimo to Ewa nie potrafiła zapanować nad przyspieszonym biciem serca.
Odwróciła się do niego.
- Nick, chciałabym, żebyś... - zaczęła mówić zaledwie kilka centymetrów od jego twarzy.
Nagle na niebie pojawiła się błyskawica, a po kilku sekundach dał się słyszeć grzmot. Zaraz potem spadły na nich pierwsze krople deszczu.
Ewa podekscytowana podniosła się z ławki.
- Wspaniale, zaraz zmoczy nas deszcz. Nick również zerwał się na równe nogi.
- Wynośmy się stąd czym prędzej - zakomenderował.
- Dlaczego? Uwielbiam letnie burze - odparła i zaczęła poruszać się tanecznym krokiem z twarzą zwróconą ku granatowi nieba. - No, chodź do mnie. Zobaczysz, jaka to będzie frajda!
- Zwariowałaś? - Nick podszedł do niej i chwycił ją za ramię. - Zaczyna się prawdziwa ulewa.
Ewa przytuliła się do niego.
- Czy jako dziecko nigdy nie bawiłeś się na deszczu?
- Jest burza, Ewo. To może być naprawdę niebezpieczne.
- Wiem. Ale czasami przyjemnie jest trochę zaryzykować.
Jego twarz rozjaśniło światło kolejnej błyskawicy. Nick wydawał się zupełnie nie poruszony ściekającą po nim wodą, grzmotem burzy i podmuchami wiatru. Jednak Ewa wiedziała, że to tylko pozory. Pod dłonią, która spoczęła bowiem na jego torsie, wyczuwała gwałtowne bicie serca. Nie zastanawiając się długo, odsunęła się trochę od niego.
- Nie bądź taki spięty, mój panie. Przecież nikogo tutaj nie ma. Tylko my i deszcz! Deszcz! Burza! Ulewa! - Z radosnymi okrzykami zaczęła biec przed siebie po mokrej trawie.
Nick pobiegł za nią, choć nie podzielał jej entuzjazmu. Koszula przylepiła mu się do pleców, a mokre brwi nie stanowiły żadnej bariery dla wody, która wpadała do oczu.
Ewa biegła w stronę kiosku, koło którego zatrzymali się jacyś przechodnie. Kiedy stanęła pod niewielkim daszkiem i spojrzała w jego stronę, wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Dobiegł wreszcie do niej, ale w tej samej chwili Ewa wymknęła mu się i znowu zaczęła uciekać.
Zrezygnowany przystanął, żeby chwilę odpocząć. Ewa również się zatrzymała i z rękoma uniesionymi w górę zaczęła kręcić się w kółko. Wyglądała teraz, jak gdyby składała ofiarę jakimś pogańskim bóstwom. Nick z zachwytem patrzył, jak w świetle błyskawicy jej smukła sylwetka odznacza się na tle ciemnej nocy.
- To pana dziewczyna? - zapytał Nicka stojący obok mężczyzna.
- Niezupełnie. Jest moim szoferem.
- Aha. To dzisiaj tak się to nazywa? Kiedyś mówiło się „moja asystentka”...
Ewa zatrzymała się wreszcie, zmęczona, i zaczęła wpatrywać się w Nicka. Pokręcił przecząco głową. Czy ona naprawdę myśli, że będzie ganiał za nią w taki deszcz? No tak, zwariowała zupełnie! Ruchem ręki przywołuje go do siebie!
Zły, że nie potrafi się oprzeć, ruszył w jej kierunku. W tym momencie znowu się odwróciła i zaczęła uciekać. Zaklął pod nosem i rzucił się za nią w pościg, mając nadzieję, że tyra razem wreszcie ją złapie. Rzeczywiście, po kilkunastu metrach udało mu się chwycić ją za rękę. Ciężko oddychając, Ewa odwróciła się do niego. W świetle błyskawicy dojrzał, jak ta szalona dziewczyna wtula się w jego ramię.
- Co ty, do diabła, wyprawiasz? - powiedział, przekrzykując grzmot burzy.
- Dobrze się bawię - powiedziała. - Wiesz chyba co to zabawa, Nick, prawda?
- Chcesz, żebym ci pokazał, jak ja się bawię? Proszę bardzo! - powiedział i przyciągnął ją gwałtownie do siebie, by w następnej chwili poczuć na wargach smak jej słodkich, wilgotnych od deszczu ust.
Rozdział czwarty
Kiedy Nick dotknął ust Ewy, był zaskoczony, że są tak zimne. Już po kilku sekundach jednak zdołał je rozgrzać. Ewa przysunęła się bliżej do niego i cicho westchnęła. Jedną rękę oparła na jego klatce piersiowej, a drugą trzymała go za ramię. Przez ostatni rok Nick nieustannie marzył o tym, żeby poczuć koło siebie jej bliskość i to się wreszcie spełniło.
Miała delikatne i miękkie usta, którymi mocno przywierała do jego warg. Jej pocałunek pozbawiony był pruderii i niepewności, zupełnie jak gdyby Ewa doskonale wiedziała, czego chce ona i jak lubi być całowany on. Kiedy po chwili ich języki zetknęły się, ciało Nicka przeszyła fala wzrastającego podniecenia. Oparł dłonie na jej pośladkach, przyciągnął ją bliżej siebie i z jeszcze większym zapamiętaniem zaczął rozkoszować się jej bliskością. Czuł, że gdzieś głęboko w nim zimna powłoka pancerza, który przywdział po tym, jak stracił Janet, i którego nie pozbywał się dotąd nawet na chwilę, zaczyna gwałtownie się topić.
Ewa cicho wzdychała, kiedy ręce Nicka delikatnie gładziły ją po całym ciele. Jeszcze godzinę temu była przekonana, że tego wieczoru nie zostanie z nim sam na sam. Z rezygnacją obserwowała przedłużające się spotkanie w restauracji i żałowała, że siedzi tak daleko. Tymczasem teraz Nick całował ją, pieścił czule, przyprawiał o uczucia, o jakich nie śmiała wcześniej nawet marzyć. Nie miała już żadnych wątpliwości, że nie pomyliła się w jego ocenie. Za chłodnym i opanowanym biznesmenem krył się prawdziwy mężczyzna z krwi i kości.
Dotknął jej piersi, z błogim westchnieniem rozkoszy wyczuwając przez cienką bluzkę ich jędrną twardość. Ewa jęknęła cicho i odchyliła mu koszulę, by poczuć pod palcami wilgotną, gorącą skórę spragnionego jej ciała mężczyzny. Kiedy niepewnym ruchem zsunęła rękę niżej, stężał cały w jednej sekundzie.
- Poczekaj - z trudnością wydobył z siebie głos i odsunął się nieco od niej. - Powinniśmy znaleźć bardziej ustronne miejsce.
- Ciekawa byłam, kiedy to zaproponujesz.
- A co by się stało, gdybym tego nie zrobił? - Uśmiechnął się do niej.
- Wtedy zaaresztowano by nas za nieobyczajność w miejscu publicznym.
Nick rozejrzał się wokół. Deszcz coraz bardziej przybierał na sile.
- Cała się trzęsiesz - powiedział, pocierając rękoma o jej nagie ramiona.
- Nie przypuszczałam, że tak szybko się oziębi. - Zaczęła przydeptywać w miejscu, aby choć trochę się rozgrzać. - Mógłbyś złapać gdzieś taksówkę?
- Postaram się, choć w taką pogodę wszyscy normalni ludzie chyba siedzą w domu. - Przyciągnął ją do siebie i przytulił. - Zaraz wrócę.
Ruszył w stronę najbliższego skrzyżowania. Zupełnie jak na zamówienie po drugiej stronie ulicy natychmiast pojawiła się taksówka. Nick szybko wbiegł na środek jezdni i zaczął dawać znaki taksówkarzowi. Kiedy ten zatrzymał się koło niego, Nick odwrócił się i krzyknął w stronę Ewy, która natychmiast podbiegła i wsiadła do środka.
- Widzę, że lubicie się kąpać - odezwał się taksówkarz, kiedy oboje usadowili się z tyłu auta. - Czy jedziemy gdzieś popływać?
- Raczej nie - powiedział Nick i podał taksówkarzowi nazwę hotelu. - Mógłby pan wyłączyć klimatyzację? Zimno tu.
Taksówkarz chciał chyba zaprotestować, ale kiedy zobaczył trzęsącą się Ewę, od razu zmienił zdanie.
- Załóż to - powiedział tymczasem Nick i okrył Ewę swoją koszulą. - Może będzie ci trochę cieplej.
Spojrzała na jego nagą klatkę piersiową.
- Jak wytłumaczysz swój strój, kiedy dojedziemy do hotelu?
- Czy w ogóle muszę coś mówić? Nie dbam o to, co myślą o mnie inni. Najważniejsze, abyś wzięła teraz gorącą kąpiel i jak najszybciej położyła się do łóżka.
Ewa zakasłała.
- Masz rację. Nie mogę pozwolić sobie na przeziębienie. Jutro czeka mnie przecież praca.
Nick uzmysłowił sobie naraz, że ich wspólny czas dobiega właśnie końca.
- To był wspaniały wieczór, Ewo - szepnął jej do ucha. - Nie martw się, że nie wszystko ułożyło się tak, jak to sobie zaplanowaliśmy. - Poprawił się w fotelu, a wtedy w butach zachlupotała mu woda.
- Zniszczyłeś buty - zauważyła Ewa.
- Warto było - odpowiedział bez chwili wahania. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak wspaniale się czułem.
- Ja też - wyznała. Wzięła go za rękę i lekko uścisnęła jego dłoń.
Nick przysunął ją do siebie i dotknął policzkiem wilgotnych włosów Ewy. Pomyślał, że to, co wydarzyło się właśnie między nimi - to dopiero początek.
Czerwone cyfry budzika wskazywały siedem po trzeciej w nocy. Ewa przewróciła się na brzuch i nakryła głowę poduszką. Na niewiele się to jednak zdało. Najsłabszy nawet dźwięk dochodzący z pokoju lub korytarza od razu ją budził. Zresztą kiedy było zupełnie cicho, wcale nie czuła się lepiej.
Pełna rezygnacji przekręciła się na plecy. Czuła się tak samo pobudzona jak trzy godziny temu, kiedy Nick pożegnał ją w holu. Ostatni pocałunek całkowicie ją przekonał, że ma do czynienia z mężczyzną, który jeszcze w niejednym ją zadziwi. Kiedy Nick spojrzał na nią, w jego ciemnych oczach wyczytała, że pragnie, aby wpuściła go do swego pokoju. Wystarczyło, żeby choć trochę go zachęciła i byliby teraz razem. Zamiast przewracać się niespokojnie z boku na bok, czułaby na sobie jego gorące usta, spragnione dotyku dłonie...
Ewa wyciągnęła rękę i zapaliła stojącą przy łóżku lampkę. Może zimny prysznic ostudzi trochę jej rozpaloną wyobraźnię? Nie, to i tak nic nie pomoże.
Nie mogła sobie darować, że wycofała się w ostatnim momencie. Dlaczego to zrobiła? Dlaczego zabrakło jej odwagi?
Usiadła na łóżku, splotła ręce wokół nóg i oparła głowę na kolanach. Przypomniała sobie, jak Nick zapowiedział, że pokaże jej, jak się bawi. Było to tuż przed pierwszym pocałunkiem, a zabrzmiało jak wyznanie przygodnego kochanka. Czy jednak rzeczywiście mogła się po nim spodziewać tylko tyle - przelotnej przygody bez dalszego ciągu?
Wyobraziła sobie Nicka, który po całym dniu ciężkiej pracy razem z nią odpoczywa w domowym zaciszu. Oczyma imaginacji zobaczyła ich wspólne dziecko. Nick uczyłby się, jak zmieniać pieluchy, jak trzymać na ręku kruchą istotę, będącą owocem ich miłości. Widziała również jego rozpromienioną szczęściem twarz...
Nie potrafiła natomiast wyobrazić go sobie w roli przygodnego kochanka. Ani tego, że zakochałaby się w nim, a później o wszystkim zapomniała. I to właśnie tłumaczyło jej zachowanie. Nie zaprosiła go do pokoju, ponieważ nie chciała sama siebie oszukiwać, ani się ranić. Mogła mieć tylko wszystko, albo nic.
Westchnęła, zagłębiając się jeszcze głębiej w swoje rozmyślania. Spojrzała na zegarek. Była trzecia trzynaście w nocy.
Nick zmienił program w telewizji. Obok niego na stoliku stały dwie malutkie, puste buteleczki po whisky oraz w połowie opróżniona puszka orzeszków. Po porcji lodów, które wmusiła w niego Ewa, nie miał wprawdzie ochoty na dodatkowe kalorie, ale nie chciał pić alkoholu na pusty żołądek.
Spojrzał na zegarek. Była trzecia trzynaście w nocy. Nie mógł spać, czytać ani pracować. Nie mógł nawet skoncentrować się na oglądaniu telewizji. Wreszcie podniósł się z fotela i zaczął chodzić po pokoju. Brał już gorący, a później zimny prysznic, zrobił imponującą ilość przysiadów, próbował również rozwiązywać krzyżówkę. W pewnej chwili zaczął się nawet ubierać, żeby pójść do kina na jakiś film. Próbował wszystkiego, byle tylko zapomnieć o Ewie James.
To idiotyczne, myślał. Jej pocałunki wprawiły go w stan, z którym zupełnie nie potrafił sobie poradzić. Zawsze mu się wydawało, że potrafi lepiej przewidzieć swoje reakcje.
Spojrzał na drzwi swojego pokoju. Ewa znajdowała się po drugiej stronie korytarza. Wyobraził sobie, jak wpół naga leży na łóżku. W głowie dźwięczały mu jej słowa.
Po co ty właściwie żyjesz?
To było ważne pytanie. Dlaczego żył? Nie zastanawiał się nad tym do tej pory. Chciał żyć, ponieważ tak jak każdy człowiek posiadał instynkt życia. Czasami jednak to życie kazało płacić sobie wysoką cenę. Pierwszy rok po śmierci żony i syna przetrwał tylko dzięki całkowitemu stłumieniu w sobie wszelkich uczuć. Były takie chwile, kiedy czuł, jak jego dusza zamienia się w wielki sopel lodu.
Dlaczego nigdy nie powiedział o tym Ewie? I dlaczego nie powiedział jej, że odczuwa strach przed zmianą tego stanu rzeczy?
Ponieważ wtedy musiałby się przyznać, co naprawdę do niej czuje. Przez sześć długich i samotnych lat nie odważył się na trwały związek. Dopiero z chwilą pojawienia się Ewy zaczął poważnie o tym myśleć. Była dla niego uosobieniem tych wszystkich cech, które kojarzyły mu się z kobiecością.
A jednak ona również się wycofała. Nie pozwoliła na więcej niż, wprawdzie szalone, ale jednak tylko - pocałunki. Czyżby powstrzymywało ją coś, o czym nie wiedział?
Trzema dużymi krokami przemierzył odległość dzielącą go od drzwi. Zdjął łańcuch i otworzył zasuwkę. Korytarz był słabo oświetlony i pod drzwiami Ewy dawało się zauważyć małą smugę światła. Na twarzy Nicka pojawił się uśmiech. A więc ona również nie może zasnąć.
Wyszedł na korytarz, ale po chwili przypomniał sobie, że ma na sobie tylko piżamę. Pospiesznie wrócił do pokoju i założył szlafrok. Zaczął się zastanawiać, czy powinien zapukać do drzwi Ewy, jednak wreszcie chwycił za słuchawkę telefonu i szybko wykręcił numer jej pokoju.
- Halo? - Odebrała już po pierwszym sygnale.
- Ewa?
- Tak. To ty, Nick? - zapytała zdziwiona.
- Zauważyłem światło pod drzwiami twojego pokoju. Pomyślałem, że może źle się czujesz.
- Nie, nic mi nie jest. Nie mogę tylko zasnąć. Nick uśmiechnął się do siebie.
- Ja też nie. Ciekawe dlaczego?
- Może to przez lody czekoladowe. Podobno zawierają trochę kofeiny.
- Może. Posłuchaj, Ewo. Zapytałaś mnie wczoraj, po co właściwie żyję. To bardzo trudne pytanie.
- Wiem - odpowiedziała lekko rozbawiona. - To pytanie filozoficzne.
- No właśnie. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego właściwie interesuje cię odpowiedź na nie.
- Bądź co bądź, jesteśmy przyjaciółmi.
- No dobrze, ale to jeszcze nie jest powód. Mam wielu przyjaciół, ale nigdy mi nawet do głowy nie przyszło, żeby pytać ich o takie rzeczy.
- Może dlatego cię o to zapytałam, bo uważam, że właśnie ty powinieneś się nad tym zastanowić.
- Dlaczego?
- Jesteś zupełnie sam. Gdybyś był zadowolony z tej samotności, pewnie nigdy nie zadałabym ci tego pytania.
- Uważasz zatem, że jestem nieszczęśliwy.
- A nie jest tak?
Nick nie odpowiedział.
- Dlaczego jednak w ogóle się nad tym zastanawiasz? Czy moja osoba jest tak ciekawa? - zapytał w końcu.
- Masz rację. Może to rzeczywiście nie moja sprawa.
- Ależ nie o to mi chodziło. - Nick zawiesił na chwilę głos. - Widzisz, między nami coś jest, nie od dzisiaj... Oboje o tym wiemy. Dochodzi wpół do czwartej rano, a my rozmawiamy przez telefon. Wystarczyłoby tylko przejść na drugą stronę korytarza i żadne z nas nie czułoby się samotne.
- Naprawdę tak myślisz? A może chodzi tylko o to, że obecność w moim łóżku pozwoliłaby ci zapomnieć o nudzie.
- Nie mam teraz serca do filozoficznych dyskusji, Ewo. Może najlepiej będzie, jeśli sami się o tym przekonamy.
- To brzmi zachęcająco, Nick, ale...
- Boisz się, że rano nie będziesz wiedziała, jak się wobec mnie zachować?
- Och, jakoś bym sobie poradziła - odparła pewnym siebie głosem. - Boję się tylko, że po czymś takim nie potrafiłabym cierpliwie czekać na następną okazję. A przecież ty nie wierzysz w trwały związek.
Ewa wstrzymała oddech, czekając na reakcję Nicka. Jednak cisza po drugiej stronie słuchawki zaczynała się niebezpiecznie przedłużać. Czyżbym powiedziała za dużo? - pomyślała.
- Przepraszam, jeśli cię uraziłam - odezwała się pojednawczym tonem. - Myślałam jednak, że to ma być szczera rozmowa. Boże, już prawie czwarta. Wracam do łóżka. Do zobaczenia rano, Nick.
Już miała odłożyć słuchawkę, kiedy usłyszała w niej swoje imię, wypowiedziane dramatycznym głosem.
- Ewo, nie zostawiaj mnie. Być może nie jestem tego wart, ale nie zostawiaj mnie. Rozumiesz?
- Rozumiem.
- Bardzo mi na tobie zależy. Przepraszam, jeśli działam trochę za szybko i jestem zbyt natrętny.
- Nic się nie stało, naprawdę. Zresztą, jak widzisz, ja też mam kłopoty ze snem.
- Gdybyś choć mogła wyobrazić sobie, co czuję, kiedy jesteś blisko mnie.
- Wierzę, że coś wspaniałego - powiedziała lekkim tonem. - Ale ja naprawdę muszę już spać. Nie chcesz chyba, żebym zasnęła za kierownicą.
- W twoich rękach zawsze czuję się bezpiecznie.
- Dobranoc, Nick.
Odłożyła słuchawkę z uśmiechem triumfu na ustach. Poczuła się nagle bardzo senna. Za kilka godzin będzie poranek i znowu spotka się z Nickiem.
Trzecia filiżanka kawy była równie mocna i gorzka co pierwsza. Ewa dodała trochę mleczka i w tym momencie zobaczyła Nicka, który wychodził właśnie z windy. Ubrany w lniane spodnie i jasną koszulę, w ciemnych okularach na nosie, mógłby być uosobieniem wypoczętego turysty. Ewa jednak od razu zauważyła, że Nick nie zmrużył oka przez całą noc. Ilekroć był zmęczony, powłóczył nieco lewą nogą.
Kocham go, pomyślała nagle. Teraz wydawało jej się to zupełnie oczywiste.
Zeszłej nocy zdołała zajrzeć w głąb jego duszy i dostrzegła tam wrażliwego i szczerego człowieka. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Jeden pocałunek Nicka miał w sobie więcej namiętności niż wszystkie pocałunki mężczyzn, których do tej pory znała. Nie to było wszakże najważniejsze. Nie tylko namiętność przecież mogła ich połączyć, teraz Ewa była już o tym święcie przekonana.
Podniosła do ust filiżankę. Nick rozglądał się wokół, nie mogąc jej dostrzec. Zazwyczaj zostawiała mu w recepcji informację, gdzie może ją znaleźć, tym razem jednak nie zrobiła tego.
Zauważyła, że Nick rozmawia z portierem. Mężczyzna wskazał ręką na hotelową kawiarnię, a kiedy Nick spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył Ewę, jego twarz rozpromieniła się radosnym uśmiechem.
Podszedł do niej bliżej ale, widząc, że Ewa ma na sobie uniform szofera, powoli przestawał się śmiać.
- Co to jest, Ewo?
Uśmiechnęła się lekko, ale zamiast odpowiedzieć na jego pytanie, powiedziała:
- Może kawy, panie Bauer? Nick pokręcił przecząco głową.
- Dziękuję, piłem już w pokoju. Dzwoniłem do ciebie o wpół do siódmej. Miałem nadzieję, że razem zjemy śniadanie. - Popatrzył na nią uważnie. - Nie podniosłaś słuchawki.
- O tej porze biegałam wzdłuż rzeki. Chciałam się jakoś rozbudzić. No a potem musiałam zająć się samochodem.
- Mogłaś mi przynajmniej zostawić jakąś wiadomość - odezwał się z dezaprobatą. - Obsługa hotelu szukała cię ponad godzinę.
- Przepraszam - powiedziała Ewa, spuszczając wzrok.
Nie spodziewała się tak oficjalnego tonu. Myślała, że po wczorajszym wieczorze Nick będzie traktował ją inaczej niż poprzednio. Złożyła znajdujące się na stole papiery i wręczyła je mu.
- Odebrałam pańskie faksy. Pani Roberts pisze, że ostateczną ocenę projektu Jansena otrzyma pan przed południem.
- Dziękuję - odparł krótko Nick.
- Płaci mi pan przecież za to - odezwała się lekko ironicznym głosem.
- Tak, w istocie - powiedział nieco poirytowany. - Dobrze spałaś?
- Znośnie. Ale dziękuję, że pan pyta.
Nick był wyraźnie rozdrażniony jej oficjalnym tonem.
- Ja w ogóle nie spałem, Ewo.
Ewa zapragnęła nagle wziąć go za rękę i czym prędzej ruszyć z nim do pokoju. Nie miała wątpliwości, że Nick chciałby się teraz z nią kochać. Jednak zdrowy rozsądek ostrzegał ją przed takim krokiem. Miała większe ambicje niż tylko znaleźć się w jego łóżku. Chciała stać się częścią jego życia. Na zawsze. Nick ujął jej dłoń.
- Jeśli chodzi o dzisiejszą noc...
- Nie tutaj, Nick. - Powoli uwolniła rękę.
- Jak sobie życzysz - odparł chłodno i nasunął okulary na nos.
Kilka minut później oboje mrużyli oczy w świetle wschodzącego nad Potomakiem słońca. Zapowiadał się kolejny upalny dzień.
- Boże, co za pogoda! - stęknął Nick.
- To typowe dla Wschodniego Wybrzeża. Wczoraj ulewa, a dziś tropikalny skwar.
Ewa otworzyła tylne drzwi limuzyny, ale Nick skierował się w drugą stronę.
- Dziś usiądę z przodu.
- Przecież to wbrew ustalonym w firmie zwyczajom.
- Ja ustalałem te zwyczaje, więc i ja mogę je zmieniać.
Ewa zasalutowała mu jak żołnierz.
- Tak jest, panie Bauer.
Rozdział piąty
- Nie mogłem ich uratować. - Nick wypowiedział te słowa z ogromnym wysiłkiem. - Nic nie mogłem dla nich zrobić. - Wziął głęboki oddech. - Mężczyzna powinien chronić swoją żonę i dziecko. Zapewnić bezpieczeństwo. Ja ich zawiodłem.
Ewa patrzyła nieruchomo na autostradę. Nie spodziewała się takich zwierzeń ze strony Nicka. Najpierw wspomniał o koniach, które były pasją jego żony, potem zaczął mówić o swoim małżeństwie, a w końcu zdobył się na najbardziej bolesne zwierzenia. Nigdy wcześniej nie wspominał o wypadku swojej żony. Ewa od razu domyśliła się, że tamta tragedia tkwi w nim do dzisiaj jak zadra. Czuła, że powinna powiedzieć coś pocieszającego.
Spojrzała na Nicka. Siedział sztywno, wpatrując się uważnie przed siebie, zupełnie jakby to on prowadził samochód. Miał nienaturalnie ostry profil, każdy mięsień jego twarzy był napięty. Tak właśnie wyglądała owa maska, którą od lat szczelnie odgradzał się od świata. Ewa nie zdawała sobie wcześniej sprawy, że w Nicku tkwi aż tak głębokie poczucie winy.
- Mówisz, że ich zawiodłeś. Ale czy to przez ciebie doszło do katastrofy? Przecież to nie ty sprawiłeś, że do silników samolotu dostały się przelatujące ptaki.
Nick spojrzał na nią zdziwiony.
- Skąd wiesz?
- Interesowałam się tym wypadkiem. Spędziłam w bibliotece wiele czasu i przeczytałam chyba wszystkie dostępne na ten temat artykuły. Wytłumacz mi więc, gdzie w tym wszystkim twoja wina? Czy to przez ciebie doszło do katastrofy? Czy to ty zdecydowałeś, kto ma żyć, a kto umrzeć? Czy zabrakło ci odwagi? Nie rozumiem, skąd to poczucie winy.
- To wszystko nie jest takie proste - powiedział Nick ponuro.
- Czytałam przecież - mówiła dalej Ewa - że mimo zranionej nogi uratowałeś troje innych pasażerów. Byłeś dzielny, przypłaciłeś to własnym zdrowiem. Pani Roberts zdradziła, że przez pierwsze trzy dni pobytu w szpitalu w ogóle nie wiedziałeś, gdzie jesteś.
- Bo nie chciałem wiedzieć - powiedział Nick niskim, zachrypniętym głosem i odwrócił twarz do okna.
Ewa westchnęła. Choć bardzo współczuła Nickowi, wiedziała, że nie powinna tego okazywać.
- Nie uda ci się wszystkiego racjonalnie uzasadnić i zrozumieć, Nick. To, co się stało, nie było ani logiczne, ani słuszne. Był to po prostu jeden z potwornych wypadków, do których co jakiś czas dochodzi na całym świecie. Wiem, że kochałeś swoją rodzinę i że cierpiałeś, kiedy odeszli od ciebie, ale, Nick... - Zaczekała, aż mężczyzna zwróci głowę w jej kierunku. - Ich już nie ma, a ty ciągle jesteś wśród żywych. Czy gdyby twoja żona przeżyła ten wypadek, chciałbyś, żeby przez sześć lat żyła tak jak ty - nie kochana przez nikogo i odmawiająca sobie wszelkich uczuć?
- Oczywiście, że nie. Janet kochała życie. Na pewno chciałaby, żebym był szczęśliwy, choćby i bez niej.
- W takim razie nie odwracaj się od świata - powiedziała Ewa łagodnym tonem.
Na twarzy Nicka pojawił się nieśmiały uśmiech.
- Nie wiem, Ewo, czemu zawdzięczam, że pojawiłaś się w moim życiu.
- Z tego, co pamiętam, nie byłeś zachwycony, kiedy ubiegałam się o posadę u ciebie. Musiałam mocno się postarać, żebyś w ogóle zechciał zamienić ze mną parę słów.
- Ale w końcu ci się udało. - Dotknął dłonią jej policzka. - Potrzebuję cię, Ewo.
- Zastanów się dobrze, co mówisz. Mogę to poważnie potraktować.
- Właśnie o to mi chodzi.
Oparł wygodniej głowę o siedzenie i zamknął oczy.
- Naprawdę nie żartuję - dodał jeszcze raz.
Po kilku minutach zasnął. Ewa czuła, że wydarzyło się między nimi coś niezwykle ważnego. Coś, co mogło zaważyć na dalszym życiu każdego z nich.
- On nigdy tak naprawdę mnie nie kochał. Byłam tylko częścią jego planu. Zresztą, najbardziej kosztowną, jak się później okazało.
- Niczego wcześniej nie zauważyłaś?
Nick patrzył, jak Ewa połyka kolejny kęs sałatki. Znajdowali się w centrum handlowym niedaleko rezerwatu Cherokee w Północnej Karolinie. Niewielka kawiarenka miała indiański wystrój, a w sklepach można było kupić regionalne pamiątki. Zatrzymali się tutaj, ponieważ Ewa była już zmęczona całodzienną podróżą i głodna.
- Miałam wtedy dwadzieścia lat. Wychowałam się w niewielkim miasteczku w dość skromnej rodzinie. Bill Rawlston natomiast był chyba marzeniem każdej młodej dziewczyny. Przystojny, inteligentny, ze znakomitą posadą w firmie elektronicznej w Harford. Spotkaliśmy się na przyjęciu zorganizowanym przez wspólnych znajomych. Był kilka lat starszy ode mnie, a ja zbyt młoda, żeby dostrzec jego wady. Wydawał mi się uosobieniem męskiej dojrzałości. Zawsze uważnie mnie słuchał i sprawiał wrażenie, że mnie doskonale rozumie. No i zakochałam się w nim. Na moje nieszczęście.
Nick spojrzał jej głęboko w oczy.
- Opowiedz mi o tym.
Ewa odwzajemniła spojrzenie, wytrzymała uważny wzrok Nicka. Nagle uzmysłowiła sobie, że obaj, Bill i jej były szef, są do siebie nieco podobni - przystojni, inteligentni i bogaci. To jednak, co ich różniło, dotyczyło sfery uczuć. Bill nigdy ich nie okazywał, nie zastanawiał się nad nimi i nie był chyba zdolny do współczucia. Tymczasem Nick, który też przecież potrafił być twardy, stanowczy i zdecydowany, gdy zachodziła potrzeba, miał oczy, w których Ewa widziała smutek, delikatność, wrażliwość i czułość.
Nawet teraz wpatrywał się w nią z takim przejęciem, jak gdyby chodziło o podpisanie ważnej transakcji, a nie wysłuchanie opowieści o nieudanym małżeństwie.
Sięgnęła pamięcią wstecz do czasów, kiedy była młodą, nieszczęśliwą żoną. Teraz, po latach, wydawało się to tak odległe i nierzeczywiste.
- Poprosił mnie o rękę już po dwóch miesiącach znajomości - zaczęła opowiadać. - Czułam się jak księżniczka z bajki, która spotkała wreszcie swojego księcia. Nie zastanawiając się długo, rzuciłam college i wyszłam za Billa. Po ślubie dość szybko zorientowałam się, że dla mojego męża słowo „partnerstwo” jest tylko pustym, nic nie znaczącym terminem. Zależało mu tylko na jednym - uległej, posłusznej i pracowitej żonie.
- Jakoś nie bardzo mogę sobie wyobrazić ciebie w tej roli - wtrącił Nick, lekko się uśmiechając.
- Bill był egoistą i to pod każdym względem, również jeśli chodzi o seks. Ponieważ byłam zupełnie niedoświadczona, myślałam, że to moja wina, ale miałam też nadzieję, że z czasem wszystko się jakoś ułoży. Jednak pół roku po naszym ślubie Bill zakomunikował mi, iż podjęłam chyba niewłaściwą decyzję, wychodząc za niego za mąż. Powiedział, że gdybym kierowała się uczuciami, zrozumiałabym, że nie kocham go tak, jak on na to zasługuje.
- Co za drań! - mruknął Nick. Ewa kiwnęła tylko głową.
- Tydzień później dowiedziałam się, że odnowił romans z kobietą, którą porzucił krótko przed naszym ślubem. Była od niego osiem lat starsza i zajmowała znaczącą pozycję w firmie, a to mogło ułatwić mu awans. Wtedy postanowiłam odejść. - Przerwała na chwilę swą opowieść. Po chwili, dłubiąc widelcem resztki sałatki, dokończyła: - Na szczęście Bill przyjął tę decyzję ze zrozumieniem i bardzo szybko udało mi się uzyskać rozwód.
- Nie wystąpiłaś o odszkodowanie?
- Nie, choć prawnik zapewniał mnie, że miałam na nie duże szanse. Bill jednak przynajmniej w jednym miał rację: popełniłam błąd i pieniądze niczego by już nie zmieniły.
- Mężczyzna z klasą inaczej rozstaje się z żoną. Ewa popatrzyła mu prosto w oczy. Rozczulało ją, że Nick z takim przejęciem komentuje fakty z jej życia.
- Może. Pomyśl jednak, ile bym straciła, gdybym nie musiała iść do pracy. Teraz przynajmniej znam swoją wartość i nie pozwolę nikomu decydować o moim losie.
- Rzeczywiście, sprawiasz wrażenie kobiety niezależnej. Czy to dlatego w twoim życiu nie pojawił się później żaden mężczyzna?
- Może.
Nick spodziewał się takiej odpowiedzi.
- A teraz?
Nie odpowiedziała na to pytanie. Uśmiechnęła się tylko tajemniczo.
Za oknem panował nieznośny upał. Jakieś dzieciaki otoczyły limuzynę i próbowały zaglądać do środka. Ewa zazwyczaj odganiała je od auta, lecz teraz nie miała ochoty wychodzić na zewnątrz.
- Miałam nadzieję, że bliżej gór będzie chłodniej - odezwała się do kelnerki, która pojawiła się przy ich stoliku.
- Niestety, jest ponad trzydzieści stopni w cieniu - odparła młoda kobieta. - W taką pogodę najlepiej cały dzień siedzieć w wodzie.
- Macie tu gdzieś w pobliżu basen?
- Nie, ale niedaleko stąd jest przełęcz z naturalnymi źródłami. Wszyscy miejscowi tam jeżdżą.
- Jak tam dojechać?
- Jakieś pięć mil dość wąską i krętą drogą. Taką limuzyną nie będzie łatwo.
- Radziłam już sobie w gorszych warunkach - powiedziała optymistycznie Ewa.
- W takim razie narysuję pani drogę.
Kelnerka wyjęła długopis i naszkicowała plan na serwetce.
- Dziękuję - powiedziała Ewa.
- Miejscowi często tam chodzą, choć to zabronione. Jednak tutejszy szeryf przymyka na to oko. - Wzięła ze stołu rachunek z pieniędzmi.
- Proszę zatrzymać resztę - odezwał się Nick.
- Dziękuję - powiedziała zachwycona kobieta. - Będziecie tu zawsze mile widziani. W radiu zapowiadali na dzisiaj deszcz. Bądźcie ostrożni w górach. Burze są tam niebezpieczne.
- Zdaje się, że ona uważa nas za jakichś szaleńców, skoro pchamy się takim samochodem w góry - zauważył Nick, gdy kelnerka odeszła.
Ewa wstała z krzesła i sięgnęła po kurtkę.
- Może ma rację - powiedziała.
- Naprawdę chcesz tam jechać? Nie wziąłem kąpielówek.
- Nie przejmuj się. Ja również nie mam kostiumu kąpielowego - powiedziała, uśmiechając się znacząco.
Gdy zjechali z głównej szosy na drogę tak wąską, że mieścił się na niej tylko jeden samochód, krajobraz wokół zmienił się nie do poznania. Powietrze było tu znacznie chłodniejsze, zieleń głębsza i bardziej soczysta, wszędzie panowała absolutna cisza.
Ewa i Nick prawie jednocześnie opuścili szyby. Uderzył ich zapach dzikiej, nieskażonej cywilizacją przyrody. Po jakimś czasie droga stała się bardziej kręta, prawie zygzakowata. Z jednej strony znajdowała się olbrzymia ściana góry, po drugiej stroma przepaść. Tylko kilka minut zabrało im wjechanie powyżej poziomu drzew. Powietrze w dolinie stało się mgliste, choć tu w górze niebo było błękitne i czyste.
Kiedy wreszcie dotarli na szczyt, Ewa odwróciła się do Nicka z triumfalnym uśmiechem.
- Mówiłam, że sobie poradzę.
- Nie mów hop. - Spojrzał na nią sceptycznie. - Musimy stąd jeszcze zjechać, a to może okazać się trudniejsze.
Ewa obrzuciła go pewnym siebie spojrzeniem. Głowa Nicka wydawała się jaśniejsza niż zwykle. To zapewne za sprawą przyprószonych siwizną włosów, które odbijały światło z jakąś niezwykłą siłą.
- Podobno w tych górach jeszcze do niedawna nielegalnie pędzono bimber. Jednak kilka lat temu został wyparty przez marihuanę.
- Skąd wiesz? - zapytał Nick, choć odpowiedź na to pytanie wcale go nie interesowała. Zauważył, że Ewa jest zdenerwowana i kurczowo zaciska dłonie na kierownicy.
- Gdzieś o tym czytałam.
Wziął w palce jej włosy i zaczął się nimi bawić. Policzki Ewy oblały się rumieńcem.
- Co jeszcze wiesz na temat tej okolicy? - zapytał, chcąc rozładować nieco atmosferę.
- Wiem, że tutejszy Park Narodowy jest największym publicznym parkiem na wschód od Mississipi. Rocznie odwiedza go ponad trzysta tysięcy turystów. Latem można tu łowić okonie, a zimą jeździć na nartach. Starsi ludzie zamieszkujący te okolice mówią dialektem, który wywodzi się od języka angielskiego używanego w czasach królowej Elżbiety.
- Niebywałe. Jestem pod wrażeniem twojej erudycji - skomentował Nick.
- Zawsze mam czas, żeby dowiedzieć się czegoś nowego.
- Zauważyłem - odparł Nick, obserwując, jak Ewa ostrożnie zjeżdża po opadającej stromo w dół drodze.
Przypomniał sobie, że często zbierała informacje o jego klientach - różnych firmach i przedsiębiorstwach. Nie robiła tego z czystej ciekawości, ale z potrzeby uczenia się. Chciała wiedzieć więcej o rzeczach, które dotyczą Nicka. Stała się przez to częścią jego życia. Tak, to był fakt. Nie może pozwolić sobie na to, żeby ją teraz stracić.
Wsunął rękę pod jej włosy i zaczął gładzić ją po karku.
- Ewo, dlaczego jesteś taka spięta? Zmęczenie? A może to przeze mnie?
Spojrzała w jego ciemne oczy.
- Wiesz przecież, że nigdy bym cię nie okłamała.
- To twoja typowa odpowiedź - wymijająca i tajemnicza. Nadal nie wiem, co mam o tym myśleć.
W chwilę później minęli zakręt i wjechali na słoneczną polanę. Znajdował się tam jeszcze jeden samochód - półciężarówka pełna nastolatków. Kiedy Ewa zatrzymała się koło nich, młodzi ludzie zaczęli gwizdać i machać w jej kierunku.
- Co to za gwiazda? - zapytał Nicka któryś z nich.
- Nikt z branży muzycznej - odpowiedziała za niego- Co was tu sprowadza? - zainteresował się drugi z nastolatków.
- Szukamy świeżego powietrza.
- Dobrze trafiliście. Tylko nie zostańcie tu zbyt długo. Pogoda zaraz się zmieni.
Ewa spojrzała w górę, na niebie nie było jednak ani jednej chmurki. Kiedy w chwilę później samochód z rozkrzyczaną grupą ruszył w drogę powrotną, usłyszała daleki pomruk grzmotu. Nie wiedziała jednak, czy to odgłos burzy, czy też dźwięk wydobywający się z tłumika półciężarówki.
- Co ty na to? - zapytał Nick, lekko zaniepokojony.
- Myślę, że czas się wykąpać.
Ewa zdjęła kurtkę, wrzuciła ją do samochodu i skierowała się w stronę rozlewiska. Było to naturalne jeziorko utworzone z wody wpadającego z góry strumienia. Brzeg porośnięty był paprociami, a ziemię wokół pokrywał mech.
- Wspaniale - powiedziała Ewa, dochodząc do brzegu. - Czujesz? Od razu zrobiło się chłodniej.
- No właśnie - powiedział Nick, podążając za nią. Z podziwem przyglądał się jej ciału. - Może po prostu usiądziemy sobie na brzegu i będziemy podziwiać krajobraz? Po co się od razu kąpać?
Ewa odwróciła się do niego.
- Bo to będzie jeszcze przyjemniejsze.
Kiedy ich spojrzenia zetknęły się, Nick przypomniał sobie wydarzenia ostatniej nocy. Czuł, jak jego mięśnie stają się coraz bardziej naprężone. Zapragnął znowu ją pocałować, poczuć smak jej ust, dotknąć języka.
- Nie wiem, czy możemy sobie na to pozwolić, Ewo. Mamy mało czasu.
- Jest dopiero czwarta, a konferencja zaczyna się o szóstej.
- A jeśli ktoś nas zobaczy? Spojrzała na niego zdziwiona.
- Od kiedy to przejmujesz się tym, co pomyślą o tobie inni?
Nick bał się raczej o to, co pomyślą o Ewie.
- A co będzie, jeśli przyjedzie szeryf?
- Użyjesz swego wrodzonego wdzięku i wyjaśnisz mu, że nie wiedziałeś, iż kąpiel w tym miejscu jest zabroniona. Jesteśmy przecież z innego stanu, nie musimy znać lokalnych przepisów. Zresztą, kto może ucierpieć na tym, że raz się wykąpiemy w niedozwolonym miejscu? - zapytała, rozpinając pierwszy guzik swojej koszuli. Wcześniej zdjęła buty i stała teraz boso na zielonym mchu.
- Kto? Moja reputacja - odpowiedział, spuszczając nieco wzrok. - Pomyśl, co by się stało, gdyby prasa opublikowała zdjęcie, na którym kąpię się nago z moim szoferem. Z kobietą!
- Opinia publiczna na pewno zmieniłaby zdanie o tobie. Wyobrażam już sobie nagłówki: „Człowiek o kamiennym sercu - Nick Bauer - w towarzystwie nagiej partnerki!” Albo: „Nagi tors Bauera. Najświeższe doniesienia”. - Wybuchnęła śmiechem, ale Nick zupełnie nie podzielał jej rozbawienia. Był skrępowany, spięty, raz po raz zerkał na jej bose stopy i na samą myśl o tym, co będzie dalej, cierpła mu skóra. - No, czego pan się właściwie boi, panie Bauer? - zapytała Ewa, podpierając się z boku rękami.
Mojej reakcji na twoje nagie ciało, pomyślał Nick. Ewa zaczęła rozpinać swoją koszulę. Jeszcze nigdy w życiu nie kąpała się nago pod gołym niebem. Za chwilę miała rozebrać się przed mężczyzną, którego kochała, lecz z którym nigdy nie posunęła się dalej niż do pocałunków. Wszystko to ekscytowało ją i napełniało obawą jednocześnie. Było jednak za późno, by myśleć. Nadszedł czas działania. Przez jedenaście miesięcy i czternaście dni każde spojrzenie, uśmiech i słowo, jakie wymienili, zbliżało ich do tej chwili. Teraz nie mogła się wycofać. Nie darowałaby sobie tego do końca życia.
Odpięła ostatni guzik i szybko zdjęła koszulę, odsłaniając różowy, atłasowy stanik. Odwrócona tyłem do Nicka rozsunęła zamek spodni i zsunęła je w dół. Przez chwilę zdawało się jej, że słyszy za sobą jakiś dźwięk. Wolała się jednak nie odwracać. Gdyby Nick wrócił teraz do samochodu, czułaby się upokorzona.
Tymczasem mężczyzna zbliżył się do niej bezszelestnie i stanął tuż za jej plecami. Delikatnie rozpiął z tyłu stanik Ewy i patrzył z zachwytem, jak atłasowe ramiączka zsuwają się wzdłuż jej opalonych ramion. Po chwili Ewa wyciągnęła je do przodu i stanik opadł na trawę. Teraz z łatwością mógł dotknąć jej nagich pełnych piersi. Nakryć je dłońmi, napawać się ich delikatną gładkością... Nie chciał jednak zachowywać się jak niedoświadczony sztubak.
Ewa czuła na sobie jego przyspieszony oddech, ale nie miała odwagi się odwrócić. W pewnym momencie rzuciła się do przodu i, biegnąc w stronę wody, krzyknęła:
- Ścigajmy się!
Nick natychmiast zapomniał o szeryfie i swoich wcześniejszych rozterkach. Jedyne, o czym mógł teraz myśleć, to pościg za wpół nagą Ewą James. Błyskawicznie zrzucił z siebie ubranie i puścił się za nią biegiem.
Dotarła do stromego brzegu, zawahała się chwilę, po czym odbiła się od ziemi i skoczyła do wody głową w dół. Nick krzyknął jeszcze, przerażony, by ją powstrzymać, lecz było już za późno.
Po chwili z wody wynurzyła się jej głowa.
- Ale tu chłodno. Mówię ci. Coś wspaniałego! Nick nie podzielał jej entuzjazmu.
- Do diabła! Mogłaś się zabić. Nie wiesz, że nie wolno skakać na główkę, jeśli nie zna się dna?
Zdawał sobie sprawę, że to, co mówi, brzmi zapewne jak wymówki dobrego wujka, ale był ledwie żywy ze strachu. Taki skok naprawdę mógł się skończyć tragicznie.
- Wiem - krzyknęła do niego i podpłynęła bliżej brzegu. Woda sięgała jej do piersi. - Przepraszam, że cię wystraszyłam. Ale tu jest tak pięknie. Nie mogłam się oprzeć.
Nick stał na brzegu ubrany tylko w slipy i patrzył, jak Ewa, płynąc żabką, raz po raz zanurza i wynurza głowę z kryształowo-czystej wody. Widział półkule jej piersi zakończone twardymi, różowymi sutkami. Zachowywała się tak swobodnie, była szalona, nieprzewidywalna, a jednak czuł, że jej obecność stanowi dla niego jakieś naturalne dopełnienie. Chciał dzielić z nią wszystko - rzeczy mądre i głupie, poważne i nierozsądne. Kiedy ożenił się, był za młody i za bardzo skoncentrowany na robieniu kariery, aby w pełni zrozumieć, czym jest miłość. Później zaś tragiczny wypadek uniemożliwił mu zdobycie tej wiedzy.
- No i co, panie Bauer? - zawołała do niego Ewa, z wyraźną rozkoszą pluszcząc się w wodzie. - Wchodzi pan czy nie?
Spojrzał przez ramię w stronę, gdzie zostawili część swych ubrań.
- Zdaje się, że zapomniałaś, w jakim stroju wchodzi się tu do wody.
- Masz rację. - Ewa ściągnęła w wodzie resztę garderoby i rzuciła ją na brzeg. - Proszę bardzo! - krzyknęła zadowolona. - Tyle kosztuje wejściówka. Stać cię na to?
- Przy tobie na wszystko mnie stać - powiedział Nick i zsunął w dół slipy.
Ewa zdążyła jeszcze spojrzeć na jego nagą sylwetkę, a chwilę później Nick skoczył do wody i zniknął w jej głębinach.
Rozdział szósty
Kiedy Nick wynurzył się na powierzchnię, jego twarz zdradzała całkowite zaskoczenie.
- Jezu! - jęknął. - Tu jest lodowato. - Potrząsnął głową na boki, rozpryskując wokół kropelki wody. Po chwili przyczesał rękami włosy i uśmiechnął się do Ewy. - Jesteś kompletnie szalona, wiesz?
- Być może, ale zrobiłeś dokładnie to samo, co ja. To dosyć zabawne, nie sądzisz?
Nick szeroko się uśmiechnął. Ewa jeszcze nigdy nie widziała go tak odprężonego. Przez sekundę zatrzymała wzrok na jego klatce piersiowej, prawie całkowicie pokrytej ciemnymi włosami. Zaczęli płynąć obok siebie, powoli odgarniając wodę na boki.
- Za chwilę przestaniesz czuć zimno. Najgorzej jest na początku - powiedziała Ewa i przekręciła się na plecy.
Nick nie mógł oderwać oczu od jej piersi, które poruszały się w rytm ruchu jej rąk. Dolna część jej ciała była zanurzona i tylko czasami unosiła się ponad powierzchnię wody. Ewa wyglądała jak nimfa wodna - gibka, uwodzicielska i wzbudzająca pożądanie. Poczuł nagle, że pomimo zimnej wody zaczyna robić mu się gorąco.
Wyciągnął rękę i przyciągnął Ewę do siebie. Dotyk jej ciała jeszcze bardziej go rozpalił.
- Chodź do mnie - powiedział.
Kiedy Ewa zorientowała się, że Nick chce ją pocałować, natychmiast objęła go za szyję. Nie chciała udawać, że pragnie czego innego. Kochała tego mężczyznę i długo czekała na chwilę taką jak ta.
Usta Nicka były gorące. Ewa czuła, jak całe jej ciało przenika nieznana wcześniej fala błogiego, obezwładniającego ciepła. Musiała mocniej chwycić się silnych ramion mężczyzny, ponieważ nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Nick jedną ręką przytrzymywał ją za głowę, a drugą położył na jej plecach. Całował wolno, rozkoszując się smakiem malinowych ust dziewczyny. Nie zdawała sobie wcześniej sprawy, że zwykły pocałunek może dostarczyć tylu wrażeń, tylu wzruszeń. W pewnym momencie zachciało jej się nawet płakać.
Nie wahając się długo, Nick położył dłoń na jej piersi i zaczął ją delikatnie masować. Ewa cicho westchnęła i mocniej przylgnęła do twardego ciała partnera. Wyczuwając jego podniecenie, opuściła rękę i dotknęła go poniżej podbrzusza. Jęknął z rozkoszy, chwycił ją za pośladki i uniósł lekko w górę. Był gotowy zrobić to już, natychmiast, choćby i na środku górskiego jeziora; wiedział, że i ona nie zniesie dłużej czekania. Zmrużyła oczy, rozszerzyła nieco nogi i ze słodkim westchnieniem pozwoliła, aby jego męskość wniknęła między jej uda.
Ewa nie mogła złapać tchu. Czuła, że cała rozpływa się w środku, a każdy ruch Nicka jeszcze bardziej ją rozpalał. Jednak miejsce, które płonęło w niej najbardziej, było ciągle niezaspokojone.
- Nick... - jęknęła - proszę, zrób to.
- Zaraz, kochanie. Obejmij mnie mocniej.
Dno jednak było śliskie i raz po raz tracili równowagę. W pobliżu nie było żadnej skały, o którą mógłby ją oprzeć. Nick gorączkowo szukał w myśli jakiegoś rozwiązania, aż w końcu doszedł do wniosku, że w tych warunkach nie może kochać się z Ewą. Zniechęcony, puścił ją i zaczął płynąć w kierunku brzegu.
- Co się stało, Nick? - zawołała za nim zaskoczona i podpłynęła bliżej niego. - Nie chcesz mnie?
Fala gorąca rozeszła się po jego ciele.
- Oczywiście, że chcę - odpowiedział z przekonaniem i przygarnął ją do siebie. - Nasz pierwszy raz wyobrażałem sobie jednak inaczej. Zdaje się - zachichotał - że nie mam wyboru.
Kiedy wyszli na brzeg i trochę się ogrzali, Nick przytulił Ewę mocno i szepnął jej do ucha:
- Tutaj? Chcesz tego?
Jej twarz nie zdradzała najmniejszych wątpliwości.
- Jeśli czujesz to samo co ja, nie powinieneś pytać.
Wziął ją z radością w ramiona i delikatnie ułożył na zielonej trawie. Sycił dłonie dotykiem jej ciała, ustami pieścił brwi, oczy, aż wreszcie wspaniałe, bujne piersi Ewy. Posuwając się coraz niżej, dotarł do miejsca, które zadrgało z rozkoszy, gdy tylko je dotknął przelotnym muśnięciem.
- Tak, Ewo... Tak. Jesteś wspaniała - szepnął jej do ucha i nim zdążyła ochłonąć, uklęknął między rozchylonymi udami dziewczyny.
Spojrzała w jego twarz. Coś jeszcze do niej mówił, ale nie rozumiała teraz ani słowa. Poczuła tylko, jak wnika w nią swoim gorącym, niecierpliwym podnieceniem, a potem zaczyna poruszać się w niej, zrazu powoli, ostrożnie, potem coraz gwałtowniej i bardziej zdecydowanie. Krzyknął z rozkoszy, sam chyba zaskoczony tak silnym doznaniem. Ewa wygięła się w łuk, pragnąc być jak najbliżej niego i wtedy poczuła wreszcie uderzenie gorących, spazmatycznych fal, wypełniających całą przestrzeń jej kobiecości.
- Tak, tak... - jęknął Nick, wciskając głowę między jej ramię i szyję. Nie poruszał się teraz, choć jego ciało ciągle jeszcze było naprężone. - Myślałem... straciłem poczucie czasu - wydyszał jej do ucha.
Ewa zaczęła głaskać go po plecach. Była nasycona i szczęśliwa, chciało jej się śmiać z radości. Stało się tak, jak myślała - miłość z Nickiem przyćmiła wszystkie wcześniejsze doświadczenia. Teraz liczył się tylko on.
Nagle na niebie pojawiła się błyskawica, a potem dał się słyszeć potężny grzmot. Ewa odruchowo przytuliła się do Nicka. Na zachodzie zbierały się ciemne chmury, zakrywając wierzchołki gór. Po chwili znowu błysnęło, a od strony doliny powiał silny wiatr, niosąc ze sobą pierwsze krople deszczu.
Nick szybko się podniósł i podał rękę Ewie.
- Musimy się zbierać. Szybko.
Biegiem ruszyli w stronę samochodu w strugach coraz bardziej ulewnego deszczu. Kiedy dotarli na miejsce, Nick szybko otworzył tylne drzwi i puścił przodem Ewę.
Wskoczyli do środka i przemarznięci usiedli koło siebie. Gdy tylko spojrzeli na swoje ociekające wodą twarze, oboje wybuchnęli gromkim śmiechem. Szum deszczu na zewnątrz znów przerwał hałaśliwy grzmot. Instynktownie przytulili się do siebie.
- Boże, ależ ty jesteś piękna - powiedział Nick. - Piękna. Cudowna. I trochę... szalona. - Po każdym słowie przerywał i całował ją w usta.
Ewa była wzruszona tą delikatną, prawie chłopięcą pieszczotą. Miłość do Nicka, skrywana tak długo w sercu, wybuchnęła teraz z olbrzymią intensywnością. Dziewczyna zaszlochała, z jej oczu popłynęły łzy.
- Ty płaczesz? - Nick mocniej ją objął. - Chyba nie zrobiłem ci nic złego.
- Ależ nie. Od dawna tego pragnęłam. - Spojrzała na niego wzrokiem przepełnionym miłością.
- To dlaczego nie zrobiliśmy tego wcześniej?
- Ponieważ... i tak wiedziałam, że to się kiedyś musi stać. - Położyła głowę na jego ramieniu. - Obejmij mnie.
- Dlaczego nigdy nie pomyślałem, żeby zrobić to w samochodzie? - powiedział, tuląc ją do siebie.
- Zawsze miałeś na głowie zupełnie inne sprawy. - Poklepała go lekko po brzuchu. - Nie mamy się w co ubrać. Nasze ubrania zostały na deszczu.
- Tak, wiem - powiedział, wzdychając. - Już po raz drugi tracę w twoim towarzystwie garnitur. Powinienem chyba kupić coś nieprzemakalnego.
- Myślę, że nie masz czego żałować - powiedziała, opuszczając rękę coraz niżej.
- Ewo, nie igraj z ogniem.
Puściła mimo uszu to ostrzeżenie. Objęła go i zaczęła całować gorąco. Kiedy wreszcie przestała, żeby zaczerpnąć trochę tchu, powiedziała:
- Kocham cię, Nick.
- Boże, nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mnie to cieszy. Wiesz przecież, co ja czuję do ciebie.
- Ależ skąd! - Spojrzała na niego niewinnie. - Nigdy nie mówiłeś mi o swoich uczuciach.
- Czy chciałabyś jeszcze raz zobaczyć, co się ze mną dzieje, kiedy jesteś obok?
- Nie w tym rzecz, Nick. Podejrzewam, jak się w tej chwili czujesz. Pytanie dotyczy czego innego.
- Przy tobie czuję się wspaniale, cudownie, młodo. Przez ostatnie sześć lat z nikim nie Było mi tak dobrze. - Spojrzał na nią tak, jak gdyby chciał pożreć ją wzrokiem. - Czy to na razie zaspokaja twoją ciekawość odnośnie moich uczuć?
Zamiast odpowiedzieć, przyciągnęła do siebie jego głowę i przytuliła ją do piersi. Tak wiele jeszcze miała mu do powiedzenia. Chciała, aby usłyszał od niej słowa: „Kocham cię, chcę za ciebie wyjść, mieć z tobą dzieci, razem z tobą stworzyć rodzinę...” Na razie jednak musiała zaakceptować to, co ofiarował jej Nick - cudowny nastrój obecnej chwili.
Usiadła mu na kolanach i przywarła do jego ust, całując go długo i namiętnie. Przycisnął ją do siebie mocniej, a ona rozchyliła nogi, pozwalając, aby Nick ponownie w nią wtargnął. Z jej ust wydobył się jęk rozkoszy, która z każdą chwilą przybierała na intensywności. Zamknęła oczy, całkowicie poddając się ekstazie. Wreszcie przyszło ukojenie i, gdy doszli do siebie po radości spełnienia, wszystko wokół znowu nabrało realnych kształtów.
Wtuleni w siebie przysłuchiwali się, jak porywisty wiatr uderza w samochód kroplami deszczu. Ewa czuła, jak bije serce Nicka. Wiedziała, że tego popołudnia zrzucił przed nią swoją maskę. Teraz nie miał już odwrotu. Musiał albo zaakceptować jej miłość, albo ją odrzucić.
A jak się czuł on? Miał w głowie zupełny mętlik. Niczego bardziej nie pragnął niż spędzić ten weekend z Ewą. Kiedy trzymał ją w ramionach, czuł się jak człowiek, któremu po raz drugi ofiaruje się życie. A jednak wciąż nie był gotowy, by odpowiedzieć na jej wyznanie tak, jakby tego chciała. Bał się, że nie sprosta pokładanym w nim nadziejom, że zawiedzie Ewę, że złamie jej serce.
- Zostań ze mną przez cały weekend - odezwał się wreszcie.
Podniosła głowę z jego ramienia i spojrzała na niego.
- Masz na myśli również konferencję? Jak wytłumaczysz innym moją obecność?
- A po co mam im cokolwiek wyjaśniać?
Ewa wyobraziła sobie te uśmieszki i spojrzenia. Wszyscy wzięliby ją za kochankę Nicka Bauera. Pal sześć, mogłaby się nawet i z tym pogodzić, gdyby tylko Nick miał odwagę powiedzieć jej wcześniej prawdę o swoich uczuciach. Może popełniłam kolejny błąd? - zadźwięczało jej w głowie.
- Posłuchaj, Nick. Nie chodzi mi tylko o przelotny romans.
Zaczerwienił się.
- A kto mówi o romansie? Przecież dopiero teraz coś się między nami naprawdę zaczęło. Nie mogę pozwolić, żebyś w takiej chwili odeszła.
- Gdybym teraz została, Nick, byłby to romans, nie oszukujmy się. A mi zupełnie nie o to chodzi.
- No dobrze. Zróbmy, jak chcesz. Wracaj do Albany, tylko obiecaj mi, że następny weekend spędzimy razem. Poczekaj... - Spojrzał na siedzenie, na którym znajdował się jego kalendarz. Już miał wyciągnąć po niego rękę, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. - Zresztą to nie ma znaczenia. Nawet jeśli mam jakieś spotkania, po prostu je odwołam. Zarezerwuję ci lot na piątek, żebyś nie traciła czasu na podróż. - Uśmiechnął się dumnie. - Jak widzisz, jestem przygotowany na daleko posunięty kompromis. Co ty na to?
- Co ja na to? Widzę, że seks ze mną sprawia ci tyle przyjemności, że jesteś gotów poświęcić dla niego dobre stosunki z klientami - powiedziała z goryczą Ewa.
Nick zrobił się biały jak ściana.
- Wiesz, że nie tylko o to mi chodzi. To niesprawiedliwe!
- Masz rację. Przepraszam. - Pogłaskała go po policzku. - Pamiętasz, kiedyś mówiłam ci, że połowa kobiet w Nowym Jorku jest w tobie zakochana, a połowa chce iść z tobą do łóżka... - Nick skinął głową. - Otóż ja należę do tych, które chcą wyjść za ciebie za mąż.
Po tych słowach zaległa grobowa cisza. Ewa czuła, jak pod wpływem kamiennego wzroku Nicka robi się jej coraz zimniej. Patrzył na nią teraz zupełnie inny mężczyzna niż ten, z którym przed chwilą się kochała. Uwolniła się z jego objęć.
- Zdaje się, że za dużo powiedziałam.
- Ależ nie. - Nick ujął ją za brodę i odwrócił w swoją stronę. Na jej twarzy malował się ból. - Podziwiam twoją szczerość, Ewo. Tylko, że... to wszystko dzieje się tak szybko.
Ewa nie mogła powstrzymać wybuchu śmiechu.
- Zabrzmiało to jak cytat z dziewiętnastowiecznego romansu!
- Na litość boską, Ewo, nie komplikuj jeszcze bardziej naszej sytuacji. - Nick zaczerwienił się. Wziął głęboki oddech, starając się dojść do siebie. - Dla ciebie wszystko jest łatwe i oczywiste. Dla mnie niestety nie. Chcę być z tobą - wziął ją za rękę - ponieważ jeszcze nigdy w życiu nie byłem z nikim tak szczęśliwy. Ale nie wiem, czy to, co do ciebie czuję, mogę nazwać miłością. - Jego twarz posmutniała nagle. - Nie chcę cię oszukiwać i obiecywać rzeczy, których być może nie będę w stanie ci dać.
Ewa wsunęła rękę w jego włosy i spojrzała mu głęboko w oczy.
- Posłuchaj, Nick - powiedziała spokojnie. - W tej chwili twoje uczucia powinny być absolutnie przejrzyste. Nie możesz analizować tego, co czujesz. Albo czujesz, albo nie. Posłuchaj serca.
- Łatwo ci mówić - powiedział z goryczą Nick. - Ale niech mnie diabli, jeśli teraz pozwolę ci odejść.
W jego oczach widziała rozpaczliwą determinacje i równie intensywny lęk przed odtrąceniem. Czy mogła go zostawić w takiej chwili?
- No dobrze, Nick. Niech będzie, jak ty chcesz. Nie musimy się spieszyć. Ale na konferencji z tobą nie zostanę. Muszę jechać do Albany. Porozmawiamy, kiedy wrócisz do Nowego Jorku.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - Ewa spojrzała na zegarek. - A teraz, jeśli się nie pospieszymy, spóźnisz się na spotkanie.
Otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Deszcz ciągle padał, choć nie tak intensywnie jak wcześniej. Ewa wyciągnęła z bagażnika dwa nesesery, w których znajdowały się zapasowe ubrania. Nick również wysiadł z samochodu i stanął obok niej. Przez chwilę oboje patrzyli na swoje nagie ciała, po których gdzieniegdzie spływały kropelki deszczu. Gdyby któreś z nich uczyniło teraz drobny gest, po chwili znowu znaleźliby się w samochodzie, zapominając o całym świecie.
- Przebiorę się na przednim siedzeniu - powiedziała Ewa.
Nick chwycił ją za łokieć.
- Wiem, że jesteś zła.
- Nie jestem zła, Nick. - Pocałowała go lekko w usta. - Nie żałuję tego popołudnia. Od dawna o tym marzyłam. Ale nawet marzenia kiedyś się kończą - powiedziała i odwróciła się, by nie widział łez w kącikach jej oczu.
- Dlaczego tak wiele oczekujemy od życia? - szepnął Nick. - Dlaczego nie możemy zadowolić się tym, co mamy?
Rozdział siódmy
Podróż z powrotem okazała się bardzo powolna. Pokryta kamieniami droga była mokra, co znacznie utrudniało manewrowanie samochodem. Co gorsza Ewa dopiero teraz zauważyła znaki informujące o niebezpieczeństwie ze strony spadających odłamków skalnych. Z jednej strony miała przepaść, a z drugiej prawie pionową skałę, z której w każdej chwili mogły na nią posypać się kamienie. Nie chciała nawet myśleć, co by się stało, gdyby w którymś miejscu droga okazało się nieprzejezdna.
Było dopiero popołudnie, ale słońce przysłaniały niskie, ciemne chmury, panował więc chłód i półmrok. Ewa ubrana była tylko w dżinsy i koszulkę z krótkim rękawem, jej skórę pokrywała gęsia skórka. Nie martwiła się tym, że deszcz zupełnie przemoczył jej mundur. I tak nigdy go już nie będzie potrzebować.
Spojrzała w lusterku na Nicka. Ubrany równie niedbale co ona, patrzył gdzieś przed siebie. Trudno było odgadnąć, o czym myśli. Ciemne okulary czyniły z niego jakąś enigmatyczną postać. Teraz wydawał się jej całkowicie obcą osobą.
Ewa zwróciła wzrok na drogę, ale po jakimś czasie znowu spojrzała na Nicka. To, co zobaczyła, absolutnie ją zaskoczyło. Na jego prawym policzku dojrzała łzę!
Nie była przygotowana na taki widok. Nie przypuszczała, że ten twardy mężczyzna zdolny jest do takich wzruszeń. Jeśli tak silnie przeżywał rozstanie, w jego sercu na pewno było miejsce na radość, nadzieję i miłość.
Droga robiła się coraz szersza. Widok rozciągającej się poniżej doliny zapierał dech w piersi. Ewa po raz ostatni spojrzała w tamtą stronę, a potem przerzuciła bieg i dodała gazu. Kiedy zbliżała się do zakrętu, nie przeczuwała żadnego niebezpieczeństwa. Na drodze nie spotkali dotychczas ani jednego samochodu i to uśpiło jej czujność.
Nadjeżdżający z przeciwka wóz terenowy jechał zbyt szybko i musiał ściąć zakręt. Ewa spostrzegła go w ostatniej chwili, zdążyła jeszcze krzyknąć i z całej siły nacisnąć na hamulce. Uniknęła czołowego zderzenia, lecz samochód wpadł w poślizg, przekręcił się na dach i, sunąc po mokrej nawierzchni, wypadł z drogi. Po chwili dał się słyszeć zgrzyt gniecionego metalu. Ewa usłyszała jeszcze wybuch poduszki powietrznej, która z hukiem rozwinęła się przed jej twarzą, i straciła przytomność.
Nick czuł w ustach smak krwi. Wokół roznosił się zapach palonej gumy i benzyny.
Boże, to niemożliwe! To tylko zły sen, pomyślał.
Otworzył oczy i tuż nad głową zobaczył dach samochodu. Leżał w jakiejś nienaturalnej pozycji, czując na klatce piersiowej silny ucisk pasa bezpieczeństwa.
- Ewa! - krzyknął. - Ewa! Odezwij się! Przy oknie pojawił się cień mężczyzny.
- Nic się panu nie stało? - zapytał ktoś przerażonym głosem. - Jezu, Bóg mi świadkiem, że was nie zauważyłem!
- Z przodu jest jeszcze kobieta - odezwał się Nick. - Widzi ją pan?
- Tak, widzę. Leży bez ruchu.
Nick wiedział, że teraz nie wolno mu wpaść w panikę. Uwolnił się z pasów i usiadł wygodniej.
- Musi pan natychmiast sprowadzić pomoc - zakomenderował.
- Jasne. - Kierowca samochodu terenowego miał nie więcej niż dwadzieścia pięć lat. - Mam radio CB. Zadzwonię do szeryfa.
Nick wystawił głowę na zewnątrz.
- Tylko stąd nie odjeżdżaj! I tak widziałem twoją twarz. Jeśli zostawisz nas tu, odnajdę cię choćby na końcu świata!
Chłopak najwyraźniej przestraszył się groźby Nicka.
- Proszę się nie obawiać. Zadzwonię tylko do szeryfa i zaraz wracam. To naprawdę nie była moja wina. Nie mogłem zjechać na bok, nie było już miejsca...
Z przodu samochodu dobiegł cichy jęk. Nick zaczął przesuwać się w tamtym kierunku.
- Jestem tu, Ewo! - zawołał w jej stronę z nadzieją w głosie.
- Nick, to ty? - zapytała ledwo słyszalnie.
- Żyjesz, dzięki Bogu, żyjesz... - Nick chciał na nią spojrzeć, ale zbita szyba oddzielająca przednie siedzenia od tylnych pokruszyła się w drobne kawałeczki, które, trzymając się razem, tworzyły białą, nieprzeniknioną zasłonę. - Musimy się stąd jakoś wydostać.
- Nie mogę - powiedziała Ewa. - Mam zablokowaną nogę.
Nick zaczynał bać się coraz bardziej.
- Leci ci krew? Ewo, możesz mi odpowiedzieć? - zapytał podniesionym głosem.
- Nie, chyba nie. Uderzyłam się tylko w głowę. - Dotknęła ręką twarzy. Całe szczęście nie wyczuła nigdzie krwi. Pomimo pulsującego bólu w czaszce rozglądała się wokół, starając się ocenić swoje położenie. - Obsunął się układ kierowniczy. Mogę poruszać rękoma, ale... nie, nie mogę uwolnić nóg. Boli...
Serce Nicka waliło jak oszalałe.
- Nie przejmuj się tym. Spróbuję ci jakoś pomóc, dobrze?
- Nick?
- Tak, Ewo?
- Nie zostawiaj mnie.
- Co ty mówisz! Oczywiście, że cię nie zostawię.
- Nie o to mi chodzi. Stąd i tak musisz wyjść. Możemy w każdej chwili stoczyć się w przepaść.
- O nic się nie martw. Wpadliśmy na drzewo. Samochód nie ruszy się nawet o centymetr.
Nick miał nadzieję, że zabrzmiało to przekonująco.
W rzeczywistości sytuacja nie wyglądała tak dobrze. Przy każdym silniejszym podmuchu wiatru rozbity wóz zaczynał się lekko kołysać.
- Masz szczęście, że jesteś ubezpieczony - próbowała zażartować Ewa.
- Aha. Dobrze, że dostrzegasz pozytywne strony. - Wyjrzał przez okno, szukając wzrokiem kierowcy, który miał sprowadzić pomoc. Jednak ten gdzieś przepadł. - Sprawdzę, czy mój telefon działa.
Odnalazł aparat na podłodze i czym prędzej wystukał numer.
- Halo! Chciałbym zgłosić wypadek samochodowy. Proszę połączyć mnie z policją stanu Północna Karolina.
- Po chwili nastąpiło połączenie. - Dzwonię z miejsca wypadku. Mój samochód znajduje się... - zawiesił głos.
- Ewo, gdzie my właściwie jesteśmy?
- Nie pamiętam nazwy tej miejscowości. Powiedz, że jesteśmy na Gorge Road, która odchodzi od Blue Ridge Parkway.
Nick powtórzył te informacje swojemu rozmówcy. Po chwili zaczął krzyczeć do słuchawki:
- Co mnie obchodzi burza! Jest tutaj kobieta, która zaklinowała się w samochodzie. Przyślijcie kogoś natychmiast. I niech weźmie narzędzia do cięcia metalu. Nie możemy tu zostać po zmroku, bo wtedy nikt nas nie znajdzie!
Wiatr uderzył mocniej w samochód. Auto zakołysało się lekko i obsunęło nieznacznie w dół.
- Ewo - odezwał się Nick. Mówił spokojnie, choć czuł, jak ze strachu cierpnie mu skóra. - Musisz jeszcze raz spróbować sama się wyswobodzić.
- Już próbowałam. Bez pomocy nie dam rady. Potrzebne są narzędzia. Ale ty powinieneś wyjść, Nick. Nie musimy razem tu siedzieć.
- Dobrze. Poczekaj, może z zewnątrz uda mi się otworzyć twoje drzwi.
Ewa czuła, jak pot spływa jej po plecach. To nerwy, tylko nerwy, pocieszała się. Usłyszała, że Nick wyszedł na zewnątrz i zaczął oglądać rozbity wóz. Po chwili dobiegł ją głos innego mężczyzny i serce żywiej jej zabiło. Może nadeszła już pomoc!
- Nick! Nick! - krzyknęła podniecona.
W tym samym momencie drzwi obok niej odskoczyły z trzaskiem, a w ich miejscu ukazała się głowa Nicka.
- W porządku, kochanie, to ja. Właśnie rozmawiałem z kierowcą, z którym się zderzyliśmy. On również zadzwonił po pomoc. Musimy uzbroić się w cierpliwość i czekać. Posiedzę przy tobie.
- Nie, nie - zaprotestowała, ale Nick wcisnął się już do samochodu i usiadł w fotelu obok niej. - Nie powinieneś tego robić. Po co tak ryzykować?
- Nie pamiętasz już, o czym rozmawialiśmy ostatniej nocy? Zapytałaś mnie, po co ja właściwie żyję. Wtedy nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Teraz już znam. Chcę żyć, żeby być z tobą.
- Nick, przestań, proszę.
- Dlaczego mam przestać? - Nick dotknął jej ramienia. - Wiem, myślisz pewnie, że mówię to tylko po to, żeby zająć cię rozmową. Ale nie, nie jestem aż tak głupi, a ty naiwna, Ewo. Mówię szczerze. Widzisz, jakiś czas temu doszedłem do przekonania, że jeśli nie chcę cierpieć po raz drugi, nie mogę się od nikogo uzależnić. Teraz widzę, że to był błąd. Człowiek planuje swoje życie, stara się unikać niebezpieczeństw, rozważa za i przeciw, a często nie widzi tego, co najważniejsze: W swoich kalkulacjach nie uwzględniłem ciebie, Ewo. Mój plan nie zakładał, że pojawisz się w mym życiu.
- Wiem o tym. - Spojrzała na niego. - Przepraszam.
- Zburzyłaś mój cały, misternie układany plan, cały mój pomysł na życie - powiedział i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Nie wiem, czy zdołam się po tym wszystkim pozbierać.
Samochód ponownie lekko się osunął, a spod kół potoczyły się w przepaść drobne kamyki. Ewa krzyknęła ze strachu, pobladła gwałtownie, jakby znów miała stracić przytomność. Na jej czole pojawiły się krople potu. Wysiłkiem woli próbowała zachować świadomość, dotrzymać towarzystwa Nickowi, który widząc, że jej stan nagle się pogorszył, wziął ją za rękę i zaczął głaskać.
- Nie bój się - mówił do niej łagodnie. - Wkrótce nadejdzie pomoc. Słyszysz mnie? Ewo, potrzebuję cię. Nie możesz mnie teraz opuścić.
Wolno odwróciła wzrok w jego stronę.
- Nie zostawię cię, Nick. - Na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. - Zostanę z tobą, nie dam się... Chcę wyjść za ciebie za mąż, urodzić ci dzieci, sprawić, żebyś był szczęśliwy...
- Przy tobie zawsze jestem szczęśliwy - odparł, z trudnością panując nad głosem.
- A potem zostaniesz dziadkiem, ale nigdy się nie zestarzejesz. Zawsze będziesz czarującym mężczyzną, za którym oglądają się kobiety.
- Chcę być tylko twój, Ewo. Jeśli nadal mnie kochasz...
- Oczywiście, że kocham. - Ewa zacisnęła rękę na jego dłoni. - Trzymaj mnie, Nick. Nie puszczaj...
Uniósł jej dłoń i przytulił do policzka.
- Jesteś taka zimna. Szkoda, że nie mogę cię ogrzać. Kiedy to wszystko się skończy, obejmiemy się mocno i będziemy się kochać do upadłego.
- Cii, Nick... Nie wiesz, że ranna osoba nie powinna się niczym ekscytować?
Nick uśmiechnął się do niej.
- Bardzo cię boli, kochanie?
- Nie, już nie. To nawet trochę dziwne, teraz w ogóle nie czuję bólu. Swędzi mnie tylko prawa noga, ale nie mogę dosięgnąć, żeby się podrapać.
- Jeśli cię swędzi, to znaczy, że nie straciłaś czucia. Ewa znów ścisnęła jego rękę.
- Cieszę się, że jesteś przy mnie, Nick.
- Zawsze będę tam, gdzie ty. - Pogładził ją po policzku. - Kocham cię.
- Wiem. I wiem, że boisz się tej miłości. Ale nie rozczarujesz się. Obiecuję.
- Zamierzam na stałe zatrudnić cię w mojej firmie i dzielić z tobą moje łóżko.
- Nasze łóżko.
Nick wybuchnął śmiechem.
- Jak zwykle przekorna.
- Taka już moja natura.
Kolejne dwadzieścia minut spędzili, rozmawiając o zupełnie błahych sprawach. Jak gdyby za obopólną zgodą dyskusje o wzajemnych uczuciach odłożyli na lepsze chwile.
Kiedy wreszcie w oddali usłyszeli dźwięk policyjnych syren, Nick zakrzyknął ucieszony:
- Nareszcie!
Okazało się, że na długim odcinku droga jest nieprzejezdna i ratownicy musieli pokonać ją pieszo. Na wyżej położonym płaskim terenie wylądował helikopter, z którego wybiegli ludzie w białych kitlach.
Ewa zupełnie straciła poczucie czasu. Cierpliwie czekała, aż ratownicy uwolnią ja z samochodu. Później spokojnie odpowiadała na pytania lekarzy, nie patrząc na igłę, którą wbijali jej w ramię. Po kolei przypominała sobie wszystkie chwile spędzone z Nickiem, smak jego gorących ust, dotyk rozpalonego ciała, szepty, westchnienia...
Lekarze usztywnili jej szyję, kręgosłup i nogi. Tak zabezpieczoną ułożyli na noszach.
- W jakim ona jest stanie? - zapytał Nick.
- Chyba nie odniosła poważnych obrażeń. Oczywiście w szpitalu zrobimy jeszcze dokładne badania.
- Nic mi nie będzie - odezwała się Ewa. - Ale jak dojedziemy do szpitala?
- Oczywiście pierwszą klasą - odpowiedział lekarz, uśmiechając się do niej. - Mam nadzieję, że lubi pani latać. Przylecieliśmy helikopterem.
- Polecę razem z nią - powiedział Nick bez chwili wahania.
Ewa spojrzała na niego zdziwiona. Wiedziała, że od czasu wypadku nie wsiadł do samolotu ani razu.
- Wiesz, że nie musisz tego robić...
- Owszem, muszę - odparł z determinacją, a ona nawet nie próbowała odwieść go od tego zamiaru.
Ruszyli wolno w stronę helikoptera. Nick podtrzymywał nosze i przez cały czas trzymał Ewę za rękę. Kiedy wreszcie znaleźli się wewnątrz maszyny, powiedział:
- Niedługo będzie po wszystkim, kochanie, zobaczysz.
- Tak, wiem. Chcę tylko jeszcze jednej rzeczy. - Nick pochylił się niżej. - Pocałuj mnie. Na szczęście.
Odgarnął włosy z jej czoła i przywarł ustami do jej ust. Kiedy skończył delikatny pocałunek, Ewa dojrzała w jego ciemnych oczach ogień namiętności.
- Jesteś niebezpieczną kobietą - powiedział.
- Tylko przy tobie - odparła ze śmiechem.
- Musisz szybko wyzdrowieć, Ewo. Jeszcze tyle przed nami!
Uśmiechnęła się, szczęśliwa, że to słyszy. Lekarz dał znak pilotowi i powiedział.
- Startujemy.
Dźwięk obracających się śmigieł był dla Ewy niczym najpiękniejsza pieśń miłości. Obok niej siedział mężczyzna, który mimo strachu, obaw i ponurych wspomnień zdecydował się na wspólne szczęście. W imię miłości pokonał sam siebie.
Od tej chwili cały świat należał już do nich.