DOBRA OSOBISTE Dziennikarz przeprasza konkretnie
Sąd nie może nakazać ogólnie przeproszenia za naruszenie dóbr osobistych. Musi być wskazane konkretne dobro, w które ugodził przepraszający
(c) PAWEŁ GAŁKA |
Kodeks Cywilny
art. 23
Dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach.
art. 24
§ 1. Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.
§ 2. Jeżeli wskutek naruszenia dobra osobistego została wyrządzona szkoda majątkowa, poszkodowany może żądać jej naprawienia na zasadach ogólnych.
§ 3. Przepisy powyższe nie uchybiają uprawnieniom przewidzianym w innych przepisach, w szczególności w prawie autorskim oraz w prawie wynalazczym.
CASUS
Stan faktyczny
W supermarkecie firmy L kupujący A zapłacił przy kasie banknotem 200 zł. Z badania przeprowadzonego dwoma testerami wynikło, iż banknot jest fałszywy. Pracownicy sklepu, w tym także pracownik ochrony głośno wyrażali swoje zdanie o fałszywce, co słyszały wyraźnie osoby stojące w kolejce do kasy. Dopiero po jakimś czasie A został zaprowadzony na zaplecze sklepu.
Dokładne badanie przeprowadzone przez eksperta NBP wykazało, że banknot 200 zł był jednak prawdziwy.
A domaga się od L zapłaty zadośćuczynienia za poniżenie go i upokorzenie w oczach innych klientów.
Pytanie: Czy jego roszczenie zasługuje na uwzględnienie?
Dla wykładowcy:
Hipermarket zapłaci za niedyskretną kontrolę
Robert Horbaczewski 29-09-2009, ostatnia aktualizacja 29-09-2009 06:54
W razie wątpliwości co do legalności banknotu personel sklepu musi przeprowadzić czynności sprawdzające dyskretnie, z poszanowaniem prywatności klienta
Podczas zakupów w hipermarkecie OBI w Lublinie Edward W. podał kasjerce 100 zł, które wyjął z bankomatu. Po włożeniu banknotu do testera okazało się, że jest fałszywy. Setkę sprawdziła także pracownica nadzoru przenośnym testerem. Swoją opinię głośno wyraził również ochroniarz sklepu. Zajściu przyglądali się klienci.
Po dziesięciu minutach ochroniarze zaprowadzili mężczyznę na zaplecze i wezwali policję. Został wyprowadzony w kajdankach bocznym wyjściem. Po dwóch godzinach pobytu w komisariacie zwolniono go do domu.
Późniejsza ekspertyza NBP wykazała, że banknot był prawdziwy.
Klient uznał, że kasjerka i pracownik ochrony wykazali się niekompetencją, bo ich zachowanie było niedyskretne i doprowadziło do upublicznienia zdarzenia. To go poniżyło i upokorzyło w oczach innych klientów oraz stało się źródłem plotek. Od hipermarketu domagał się przeprosin i zadośćuczynienia.
Spółka Superhobby Market Budowlany, właściciel marketu OBI, nie uznała roszczenia. Argumentowała, że pracownicy sklepu postępowali zgodnie z procedurą i przepisami prawa. Twierdziła, że nie może ponosić odpowiedzialności za działanie testera, którego nie jest producentem.
Sąd Okręgowy w Lublinie (sygn. I ACa 348/09) uznał, że roszczenie jest częściowo słuszne. To prawda, że samo podejrzenie o posługiwanie się fałszywym banknotem (jak się okazało - niesłuszne), zatrzymanie i przekazanie policji nie było bezprawne i nie może być źródłem odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych. Trafny jednak jest zarzut dotyczący niewłaściwego postępowania pracowników sklepu w związku z zaistniałą sytuacją.
Sąd wytknął, że banknot przy kasie badało kilka osób, w tym nieuprawniony do tego pracownik ochrony. Ponadto całe zdarzenie trwało około dziesięciu minut, tak więc wystarczająco długo, by wzbudzić zainteresowanie postronnych osób.
W ocenie sądu brak staranności i dbałości pracowników sklepu o zachowanie minimum dyskrecji podczas kontroli był sprzeczny z zasadą współżycia społecznego, a tym samym doprowadził do naruszenia dóbr osobistych klienta.
Sąd podkreślił, że najprostszym sposobem uwolnienia się sklepu od odpowiedzialności było zapytanie klienta już w chwili pojawienia się wątpliwości przy kasie, czy chce, aby dalszych czynności dokonywać przy kasie czy też w ustronnym miejscu.
Właściciel marketu ma zapłacić Edwardowi W. 5 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok jest już prawomocny. Rzeczpospolita