Teksty z serialu BrzydUla
Scenariusz:
Ewa Bulanda
Maria Czubaszek
Dariusz Foks
Piotr Jasek (główny scenarzysta)
Agnieszka Jelonek
Barbara Klicka
Monika Melanik
Wojciech Nerkowski
Diana Rogozińska
Iwona Siemieniuk
Cyprian Skała
Karolina Szymczyk
Bartek Świderski
Aleksandra Zielińska
Katarzyna Zielińska
Jakub Żulczyk
Nadzór scenariuszowy: Wojciech Wrzoskowicz
Nadzór literacki: Izabela Łopuch
Teksty Violetty:
Aaa, wczoraj... To masz nieświeże informacje.
Albo jest z nami, albo przeciwko nam, nie?
Co oni, z byka zeszli?
Otworzyłam tę kopertę, a tam... były same białe kartki. Jak to, czego nie rozumiesz? To był tylko taki pretekst, żeby mnie poznać. (Gdy Aleks przyniósł „przesyłkę”).
Brzydkie są zawsze fałszywe.
Bałam się, że pomyślisz, że jestem fałszywa jak brzydula, że gram na dwa ognie, a to nieprawda, nie.
Bo ja pilnuję twoich interesów i od razu wiedziałam, że z nią jest coś nie halo.
[Że ona tu pasuje] jak wół do karocy.
Coś Ty, Gośka, skozłowałaś?
Gośka, sama jesteś gejem!
Ty jesteś niewyjęta.
Na, na, na... (na melodię „Mazurka Dąbrowskiego”)
Ja to bym się zabiła z takim okiem, przecież żaden facet na nią nie spojrzy. Co to za życie...? (o Uli)
Widzisz, chodzi o to, żeby był wróbel w garści i gołąbki na dachu.
Mój organizm instynktownie wyczuwa zagrożenie. Jeżeli pojawia się jakiś problem, to mam takie parcie na pomidora, że nie jestem się w stanie powstrzymać.
A wiadomo - jak myszy nie ma, to kot harcuje.
Paulina, myśl logistycznie.
I jestem tym wstrząśnięta i zmieszana.
Dasz wiarę?
Przecież jesteś moją przyjaciółką, a przyjaciół się nie wybiera.
Przyjaciele naszych zdrajców są naszymi zdrajcami też.
Igrał, igrał, aż w końcu ma przeigrane.
Wystarczy, że zrobisz ładne oczy, przeprosisz i po śliwkach.
Jadę na dół, a ty? Hmm... też jedziesz na dół... Na górę pojechał ktoś inny. (do Aleksa - raz jej wyszło bardzo inteligentnie)
Grzebiecie się jak muchy w kompocie.
Człowiek się stara, wstaje rano i tylko wiatr w oczy.
Marek, Marek, rachu-ciachu, tylko nie rób nam obciachu.
No i po co się tak śpieszysz? Przecież teraz to i tak herbata po obiedzie.
Ja wcale nie uważam, że nasz związek jest karmiczny. Owszem zrobiłam mu kolację wczoraj, a dzisiaj śniadanie, ale przecież nie będę go tak karmiła cały czas.
Ale oliwa sprawiedliwa zawsze wygrywa.
Szczęka Ci zbieleje.
Jak dwie połówki chleba.
No co ty, Gośka! Z Marsa spadłaś?
Jedna pokraka wystarczy, co, mam sobie szyć bluzki z firanek jak ona?!
Moi rodzice zawsze mówili, żebym inwestowała w siebie, a mieszkanie zawsze zdążę...
(...) skoro jest brzydka i gruba, to na pewno ma jeszcze kuku mamuniu, no przecież nieszczęścia chodzą parami.
Trzeba tę ropuchę rozdeptać raz na zawsze. (o Uli)
Ja chyba popełnię kamikadze. I tylko mi nie mów, że kamikadze jest z Chin, a nie z Indii.
Jeszcze rozstroju pęcherza nabawię się od tych nerwów.
Czy ty nie możesz wyglądać jak człowiek?!
I obiecuję, że będzie się pan bawił przodnie.
Uroda dziś jest, jutro nie jest.
Im mniej się udzielasz, tym lepiej.
Myślisz, że tylko ty tu jesteś jakąś eminencją?
Już ja jej pokażę, gdzie raki nocują.
Tylko jej się nie da lubić. Nawet tolerować.
Skoro ci obiecałam, to obiecałam.
Chcesz, żebym wyglądała jak dziesiąte dziecko ciecia?
A jak już będę miała własne mieszkanko, to wtedy będę spała bez makijażu.
Ja już dziewiętnastu lat nie mam, pomimo że wyglądam.
Ale jej powiedziałaś! Aż jej w stopy poszło!
To jest moja firma! I będę o nią walczyć pazurami! Wyrzucają mnie drzwiami, to wracam oknem.
Violetta Kubasińska nigdy nie odpuszcza!
Ja tobie, a ty mnie.
Będę wszystkim mówiła, że jest bardzo fajna. W końcu od czego ma się wyobraźnię...? (o Uli)
Tak że wróciłam! No bo jak trzeba poświecić oczkami, no to kto to zrobi? No kto? Pewnie nie Brzydula z tymi swoimi binoklami!
Mam swoje sposoby. Takie, że nawet prezesi wymiękają.
No jak, jak, jak?! Na wznak!
Nie mogę wyglądać jak jakaś makrela.
No przecież nie mogę tam iść i wyglądać jak jakaś makrela...
Jak ktoś jest dla mnie miły, to ja mu vis a vis.
Jak ktoś jest dla mnie miły, to ja dla niego vis a vis.
Na pewno tak tego nie zostawię! Po moim martwym trupie.
Tłumaczyć jak chłop koniowi na roli.
Wejść z kimś w związek karmiczny.
Dzień dobry pani! Ja chciałabym zamówić biustonosz ze strony... 38, tak. Rozmiar 75D... Sama pani nosisz spadochrony! (przez telefon)
Violetta Kubasińska z tej strony. Chciałam zamówić model 335. Mhm... Tak i poproszę rozmiar 75D... Wiem, że zawsze było B, ale teraz jestem oświecona.
Violetta przez „v” i dwa „t”.
Hej, ho, cześć i czołem, zgadnijcie, skąd się wziąłem!
Aaa... chodzi ci o te ostrogi... świeże ostrogi...
Wywalić z pracy na zbity bruk...
Chciałam się u ciebie przenocować.
Biednemu to zawsze wiatr w plecy.
Veni. Vinci i da Vinci.
Dwie stówy za jakąś suterenę. Sutenerka!
Mistrz gry wstępnej. Nigdy nie wie, kiedy skończyć.
Gramolić się jak muchy w kompocie.
Przecież nie mogę się pokazać z kanapą odciśniętą na twarzy, tak?
Intymnie porozmawiać nie można!
Aż jej w stopy poszło.
Nie chcę wyglądać jak dziesiąte dziecko ciecia.
(...) zostałam Miss Pomiechówka. Prawie.
Violetta „Twarz Febo-Dobrzański Sportivo” Kubasińska.
O nie, nie… Nie wykręcaj się kota ogonem. Tym razem ci się nie uda.
Bawić się przodnie.
Jasne, serdelko. Serdeńko. (do Uli)
Wzięłam sobie jaśka do autobusu. No co? Nie można się już zdrzemnąć w autobusie?
Ten casting to jakiś handel ożywionym towarem!
Kotku, nie tłumacz się. We mnie jak w studnię. Plum, plum, plum…
Odpowiednia kobieta jest w stanie zmienić mężczyznę o 360 stopni.
Zamierzam doprowadzić tę sprawę do szczęśliwej finalizacji.
Pańskie oko konia tłucze.
Takie kobiety jak my, silne i niezależne, powinny grać do jednej bramki. Jedna za wszystkich. Wszystko za jednego.
Kubasińskiej się nie wystawia. Chyba że w teatrze.
Matka Ziemia jest tylko jedna.
Jakby mi ktoś w głowie siedział i kazał to zrobić.
Siedzieć jak miś pod miotłą.
Rysioland.
Wyczarować można wszystko, jeśli tylko zna się zaklęcie.
Paszczura.
Grzebać się jak muchy w kompocie.
A możesz to wykasować? Źle się uśmiechnęłam. Twarz mi się poszerza jak mam zaciśnięte szczęki.
Lepiej zjeść i odchorować niżby miało się zmarnować.
Jestem ustawiona na najbliższą pięciolatkę.
Biało na czarnym.
Dzicz, proszę ja ciebie, i swołota.
Co będziesz się tak wyrężać?
(...) a potem Domi, jakaś makrela wygrywa.
Zmolestować biustem.
(...) każdy facet zrobi wszystko, jak go taka Domi zmolestuje biustem.
Sraty taty. Dupa w kwiaty.
Baccaro? Tam mają najlepsze ostrógi.
Ci słoń ucho przydeptał?
Jak to? Ale tak na zbity bruk?!
Na instrukcji było napisane, że się samo wyłączy, ale się nie wyłączyło... i całe mieszkanie poszło jak w dym.
Wyrwać z gardzieli płomienia.
Ten pokój... nawet całe mieszkanie... jest brzydsze od niej...
Bidota, ciasnota, jedna łazienka... A pralka? Najwięksi górale takiej nie pamiętają.
Człowiek nie koń - wszystko zniesie. Oprócz jajka.
Ja to bym chyba oszalała. Jak to, mam wstawać rano razem z kurami i jeździć tymi szemrzącymi typami?
Szemrzące typy.
Wyobraź sobie, że prowadzę bujne życie towarzystkie z moim nowym chłopakiem.
Wszyscy faceci to świnie.
Wyjątek podkręca regułę.
I co się pan tak gapi? Żona biustu nie ma?
Te najważniejsze decyzje to zapadają nad talerzem, a nie w gabinetach, ot tam, superprezesów.
Najczarniejsze dno najczarniejszego oceanu.
Czas to pieniądze.
Po moim bladym trupie.
Będę siedziała cichutko jak miś pod miotłą.
Ale mnie wystrachałeś!
Chyba nie uważasz mnie za taką pierwszą lepszą i ostatnią.
Zgadnij, jaki mam widok z okna... Na jaki kurnik?! Chyba sama z grzędy spadłaś!
Jak Ci puszczę foty, to Ci szczęka zbieleje.
Ta dziewucha mnie kiedyś do grobu wciągnie.
Jak amen w popiele.
Nieszczęścia chodzą stadami.
Wyskoczyła jak z rakiety.
Nie gram na dwa ognie.
W miłości najważniejsza jest fizyka. Musi iskrzyć.
Bo my jesteśmy jak Romeo i Julia. Pamiętasz, taki film.
Nie umywasz mu się do pięt!
Ona mnie do grobu wciągnie.
Wychodzić na sucho.
Mieć na kogoś lot.
Przez nią wszyscy pójdziemy z torbami. Wspomnicie moje słowa.
Niech nam się mury pną w góry.
Teoretycznie to ja już pięć razy zdałam prawko, a praktycznie nigdy nie mieszczę się w łuku.
Proszę cię, daj wychodne sweterkowi i wskocz w jakiś porządny smoking.
Dać wychodne sweterkowi.
Ja to mam czasem problem, żeby zapamiętać numer stanika.
Ja tutaj mieszkam od kilku dni. (...) Czy mam to pani Braile'em napisać?
Nie, nie płaczę. Po prostu mam katar... Katar, nie kaca.
Rysiowiańczycy.
Wszyscy jesteście tacy sami. Z tego Rysiowa.
Przecież ja mu oddałam całą siebie, calusieńką. Tak, jak mnie mamusia stworzyła.
Idziesz tam? Skozłowałaś?! Przecież wiesz, że jest wściekły jak krowa!
Faceci zawsze chcą i zawsze ranią.
Mnie rzucają faceci, a Brzydula dostaje kolczyki... Świat się przekręca...
Casanowa z pomywaka.
Nie wiem, czego ona od ciebie chce, ale zachowuje się, jakby była niespełna z rozumu. Zresztą jak większość modelek. (do Marka o Klaudii)
Więdnę w oczach. Wstaję z kurami. Wracam z kurami.
Odwyk dla kłamczuchów.
Zaświadczenie od lekarza. (...) z odwyku dla kłamczuchów.
Szatanistka. (...) Słyszałam, że jak oni wsadzą twoje zdjęcie do lodówki, to tracisz siły. A ja ostatnio taka słabiutka jestem... (o Ani)
(...) z mężczyznami to trzeba tak bardziej z kulturą.
Jeszcze będziesz się śmiała baranim głosem. (o Ani)
Śmiać się baranim głosem.
Ten chudy czarny pająk... (...) Wziąć taką na szczotkę i wymieść ją! (...) straszydło kosmate. (o Ani)
Siurek! (o Sebastianie)
Joga z rana jak śmietana. Od razu poprawiłam sobie humor. Nie jogurt, tylko joga.
Sebastian i ja to już archeologia.
Jak koń z pęcherzem.
(...) ta czarna krowa w kropki bordo...
A ty co się tak lampisz? Lampa jedna...
Nie tragedyzuj!
Sprzątaczka? Jezu, matko, ten świat się kończy. Baby są głupsze niż ustawa przepisuje.
Nie dla psa kaszanka.
Tobie będzie zaraz potrzebny specjalista od tego strzelania oczkami na prawo i lewo. Będzie ci potrzebny okultysta!
Wepchnąć się między bułkę a zakąskę.
To ty się wepchnęłaś, moja droga, między
bułkę a zakąskę.
Gapić się jak sroka w granat.
No to otwierasz czy będziesz się tak gapił jak sroka w granat?
Ruskie kakao.
To dlaczego zachowujesz się tak, jakby cię z krzyżem zdjęli?
Z krzyżem zdjąć.
A ty myślałaś, że co? Pierwszy kwietnia - Śmigus Dyngus?
Wyżej to już tylko Święci Anieli.
Na męskiej psychologii to ja zęby zjadłam.
Zapuścić korzonki.
Miałam zapuścić korzonki, czekając na Aleksa?
Dla mnie to jest postać tragiczna. No Brzydula, skaranie boskie z nią.
Człowiek haruje, orze jak noże...
Masz, masz... I wypchaj se go.
Różne. Kwadratowe i podróżne.
Jod23 znów nadaje.
Bardzo śmieszne. Normalnie ubaw pod pachy.
Nie pamiętam, kiedy tak dobrze bawiłam się w teatrze. Naprawdę. No tak, tak, tak, no w końcu sztuka wysoka. Przecież siedzieliśmy na balkonie.
Ten hotel takie kokosy rozbija na naszej firmie, że wypadałoby zrobić ukłon w naszą stronę.
Rozbijać kokosy.
Ja to firma, a firma to ja.
Rano najzdrowsza jest woda.
No przecież jak mówię, że zrobię, to chyba mówię.
Korektorować fakturę.
Fakturę trzeba będzie korektorować.
Umarł w butach... w szpilkach... znaczy umarła.
Wiesz, co ci dzisiaj zrobię? Loli mali - masaż polinezyjski.
Mam to gdzieś! Znaczy... zapisane mam to gdzieś...
Przecież ja sama własnoręcznie dzwoniłam. Znaczy ustami.
To jakaś fopa.
Jutro to będzie futro będzie.
Czarne chmury nade mną zawisły. Nie masz może parasolki?
Dajesz ludziom palec, a oni wejdą ci na głowę.
Matka twojego jednorodnego.
Jego noga już tutaj nie przyjdzie.
W głowie mi się kręci jak w młynku.
Ta, jasne, a mi tu czołg wyrośnie.
Pasować do siebie jak kula. Półkula i półkula.
Obiecanki, sasanki. A głupiemu? Stówa.
Nic nie jest dobrze. Wszystko się sypie, włącznie ze mną.
Iść z kimś na noże.
Dziecko jest od poczęcia.
Słowo honoru, że twoje. Tfu, tfu, tfu, czerwone.
Podobno to chłop w szpitalu umarł.
Jak on mnie traktuje? Jakbym była jakąś ladacą.
Jestem sama. Jak jakiś święty turecki.
Ciesz się, że w ogóle przyszłam. Tak to byś łaził za mną do końca świata. Albo jeszcze jeden dzień dłużej.
Gumowe usta. (o Uli)
Czy ja wyglądam na kogoś, kto potrzebuje pomocy?
Marek jest za dużego biznesu formatem. Formatu biznesem. Smenem. Jedyne, co mu możesz, to gabinet pozmywać.
Trutututu srutututu pęczek drutu.
Mega gulpa.
Przestańmy wreszcie drzeć te koce!
Mieć z kogoś podpórkę.
Cieszę się, że będę miała z ciebie podpórkę.
Był taki ścisk... no normalnie serdelki w puszce.
Harować o suchej twarzy.
Głupi wymyślił sobie, że chce postawić dziecku horoskop. Chiński, fiński, no żadna różnica.
Leczyć to wy będziecie... Konie będziecie leczyć! (do lekarki)
(...) ja się normalnie jakiegoś Eisenhowera nabawię!
Przyprawić o apokalipsę.
Wy, mężczyźni, musicie walczyć o byt, dlatego w domu czeka na was wasza kurka. I gorąca strawa.
Rozebrać się do samej zupy.
Jak chcesz, to rozbiorę się dla ciebie do samej zupy.
Intubator.
Nie musi mnie sprowadzać do roli jakiegoś intubatora!
A co ty jeszcze kalendarz będziesz mi sprawdzać? Nie masz bliższych krewnych?
Mój lew nigdy nie jest padnięty.
Małe tata teta.
Praca nie królik. Nie ucieknie.
Becząca trzydziestka.
Złej baletnicy przeszkadza nawet kapusta
Niech mu poduszka lekką będzie.
Radotwórczyni od siedmiu boleści.
Kodeks Murgrabiego. Oko za oko, sekret za sekret.
Wypaplaczka jedna.
Niedaleko sadzą jabłko od jabłoni.
Wilk w łowczej skórze
Gość niezgody.
Nawet jak mnie nie widzą, to coś we mnie widzą.
Nie wciskaj nosa między drzwi.
Rysiowiańczycy. Małomądralińscy. Zdrajcy.
Idź już! Poszła!
Obsługa w tym hotelu jest jakaś niegramotna.
Być zdrowym jak koń. Konik morski.
Morska decyzja.
Ogiery poszły w las.
Dobre chęci matką głupich.
Myśleć o niebieskich michałach.
Ja miałam wyglądać jak jakaś pierwsza ostatnia?
Nie wmawiaj mi dziecka w brzuch.
To nie są jakieś jabłka na wierzbie.
Nie interesuj się tak, bo ci ta tapeta odpadnie. (do Ani)
Przyjmą mnie z pocałowaniem palca. Ja w końcu złowiłam im tę złotą rybkę znoszącą złote jaja.
(...) ten kontrakt to ja.
Cała moja robota... właśnie... jak psem o budę.
Są jeszcze w tej firmie ludzie, którzy nie umyją sobie rąk. Którzy rzucą człowiekowi ostatnią deskę ratunku.
Co ty za andruty pleciesz?
Myślę, że Brzydula mu wciska te swoje stymulacje (...).
(...) Marek to jest porządny facet, nie da zginąć swoim ludziom.
Wszyscy na mnie patrzą jak jacyś wilcy.
Całe stado sępów krąży nade mną w Internecie i wszyscy tylko wołają: „Płać”, „Płać”!
O, Pauluś! Tu jesteś! Spadłaś mi prosto z chmur.
Dzwoni, ale nie w tym porcie.
W święta to człowiek człowiekowi Świętym Mikołajem.
Dla potrzebującego nic trudnego.
Jestem głodna jak lew.
Raz krowie śmierć.
Czardasz... taki taniec rosyjski...
Czego ci faceci we mnie nie widzą?!
Odejść do krainy błędów i wybaczeń… razem ze wszystkimi swoimi błędami.
Jak ty to robisz, masz stałego faceta i w ogóle. A ja w ogóle.
Święta, święta i po ptokach, jak to mówią.
Wszystko sobie przeanalityzowałam.
Zawsze, całe życie szłam na żywioł. Ale co ja, strażak jestem? Nie? Koniec z tym.
Teraz chłód, klasa i żelazne zasady. Ja wybieram, ja decyduję, ja strzelam.
Temu Lwu wpadłaś w oko.
Jeśli chcesz, żeby cię pokochał, musisz o niego walczyć drzwiami i oknami.
Trafiła kosa na płot.
Urodzona negocjatorka. A do tego w czepku.
Przecież wiesz, jak trudno w tej firmie o prawdziwego mężczyznę.
Odkręcać kota z ogonem.
Obiecywać śliwki na wierzbie.
„Gdy zadajesz mu pytanie w rodzaju: »Czy wiesz, że słoń to jedyny ssak, który nie umie skakać?«”„Albo: »Słyszałeś, że żyrafa potrafi sobie czyścić uszy językiem?«. Uzyskujesz na moment przewagę, którą warto wykorzystać, żeby osiągnąć swój cel…”
Zobaczysz, Marek będzie jak zegarek.
Adam to jest wypierdek mamuta. Przecież on wyżej słonia nie podskoczy.
Stęk bzdur.
Faceci to świnie. Gorzej! Bezmyślne świnie.
Żyć pod abażurem.
Klastrofobia.
Musi to Białorusi.
Ani tango, ano walec.
Violettów jest jak mrówków, a zwłaszcza Kubasińskich
Doją człowieka, jak jakąś dojną krowę. A czy ja wyglądam jak krowa, do tego dojna?!
Mam duże WI.
Tobie faceci kupują kwiaty, a mi... lasy płoną.
Pasują do niego jak kwiaty do karety.
Brzydulofil.
Złe wieści szybko się rozchodzą.
Przecież mi brakuje nawet na podstawowe podstawy życiowe.
Komunikacja perwersyjna.
Rany Boskie, kiedy ci się skończą te bluzki po babci?! (do Uli)
Mam do niego sprawę życia i śmierci.
Zły jak pies.
Jeden utopiłby drugiego w wiadrze wody.
Żadna praca nie hańbi.
Pączki nierozłączki. (...) Nierozłączki znaczy złączki.
Niskie człowiek i niskie instynkty. (o Pshemko)
Bryknięcie natury. (o niskim wzroście Pshemko)
Nogi schodzić za darmo.
Za chwilę się dowiem, czy wrócę wozem lub pod wozem.
Chodzi o to, żebyś zdemontował te plotki.
Wyssane z palcem matki.
Panie Boże, jak wielki jest twój ogród zoologiczny. A jakie małe są w nim zwierzątka.
Jak cyk bum bum.
Ja tylko chciałam, żeby Pshemko poparł tę moją kandydaturę na tego pijera.
On się jakoś tak dziwnie tak się marszczy tak... (o Pshemko)
Ja się pilnowałam jak oczko w głowie!
To odpostanów to!
Odpostanowić coś.
Prawdziwych nieprzyjaciół poznaje się w biedzie.
Rów Marsjański.
Mieć łeb jak durszlak.
Mieć ochotę na słonia z kopytami.
Spuchnąć jak królik.
Nic tylko się podciąć.
Bąki zbijać. W pozytywnym sensie.
Mieć żmiję w kieszeni.
Węzeł góralski.
Wpaść we własną siatkę.
Tylko tyle masz i do uśmiechnięcia?
Serca nie można oszukać.
Jestem znów jak ryba.
Niewolny związek.
Wielkie, przepuste łóżko.
Ostateczna ostateczność.
Nie rozumieć kobiecego fizis.
Elitarne towarzystwo. Śmietanka do kawy.
Por to najlepszy afrodyzjak.
Chodzi o tramwaj, co nie chodzi.
Wylecieć na zbitą twarz.
Udawać Niemca.
Grubianka.
Pies sadownika.
Czekać jak na wyrok w zawieszeniu.
Zamydlić głowę
Wysmażyć pasztet.
Brakować jak dziury w moście.
Rozbój w mroczny dzień.
Odesłać z kwiatkiem.
Wszyscy odesłali mnie z kwiatkiem.
Przyszła krowa do woza.
Pshemko najlepszym artystą jest.
Czarne chmury rozdmuchane.
Co za znieczuleni ludzie!
Gdzie diabeł mówi dobranoc, tam babę…
Gucio w zoo.
Czego oczy nie słyszą, tego sercu nie żal.
Lecę jak na złamanie nóg.
Od pomywacza do milionera.
(...) nie znam, znaczy tylko ze słyszenia. (o j. angielskim)
Mieć problemy gastronomiczne.
Czasami jest dobrze życiu dodać odrobinę szczypty z pieprzem.
Trafił pan jak kurą w płot.
Ani mi się waż! Znaczy, ani mi się pan nie waż!
Trzeba pić żelazo, póki gorące.
Korona panu z zęba nie spadła.
Przysłał drugi raz... Krejzol!
Zależy to chiński sprzedawca talerzy.
Krzyżyk na drogę, Mała.
Nasze włości… Dla specjalnych gości.
Jak cię widzą, tak cię piszą. Znaczy... kamerują.
Moje pięć minut. Skoro już nadeszło, wszystko musi być hip-hop.
(...) jestem tak jakby pierwszą damą reprezentacji.
Ale co mam zrobić? Serce nie sługa. On za mną szaleje, a żony nie kocha, to co? Ma już być nieszczęśliwy do końca życia? Wszyscy będziemy wtedy nieszczęśliwi.(...) czasami jest lepiej, jak sie ludzie rozstają. Wierz mi.
Niektórzy to mają parcie. Na szkło w sensie.
Co nas łączy z Borubarem? Najważniejsze, że stracił tylko głowę, a nie bramki.
Ajax Amsterdam. FC Pronto. Acze Milan.
Koniec i trąba. Dasz wiarę?
W związku potrzebne jest partnerstwo i prawdziwa relacja oparta na zaufaniu i zrozumieniu.
Horyzont mi się poszerza.
Mieć z kimś skazanie boskie.
Z nią jest coś nie teges.
Bliższe ciału kalosze.
Rozpączkować się.
Harować jak dzika mrówka.
Kto jest mistrzem, co przekonał mistrza, żeby wrócił?
Tak mnie stresujesz, że czuję jak mi się normalnie wolny rodnik wytwarza.
Wszystko się kiedyś kończy.
Koniec z solarium. Teraz opalam się tylko na plaży, ekologicznie.
Hasta la vista, baby. Co znaczy, żegnaj!
No to ile kończysz lat, co? Przyznaj się! Ćśś... Osiemnaście, nie? W końcu jesteś ten sam rocznik, co ja - dwutysięczny.
Jeden wychodził drzwiami, a drugi właził oknem, normalnie cyrk czeski!
Oni są normalnie jak dwie krople deszczu!
Ja jako była celebrytka postanowiłam nieść kaganiec oświaty pod strzechy.
Lepszy wróbel w garści niż gołąb.
Ale ty oschły jesteś. Jak podwawelska.
Jak nie barok, to sraczka.
Od kiedy zerwałam z Sebą, oglądam tylko wschody słońca w Pomiechówku.
Mam do ciebie sprawę życia i śmierci. Mojej śmierci.
Raty, spłaty, chude klaty.
Jak będę głodna, to spadnie mi wydajność. A jak wydajność, to i cała reszta.
Nawet syn zmarnowany dostał drugą szansę.
Tyle co się wstydu nałykałam...
Pewnie, że spłacę, i to z nadwiązką.
Sprawy są w toku. Toczą się swoim tokiem.
To jest lepsze niż afera watagejt.
Tnę grzędę, na której siedzę.
Ten się śmieje, kto jest ostatni. Tym razem naprawdę złapałam byka za ogon i nie puszczę go.
A ty coś tak śnisz na dżawie?
Sprawa wagi kosmicznej.
A potem będzie płacz i zgrzytanie kości!
Jak na wojnie. Zawsze musisz wiedzieć, po czyjej jesteś stronie. Inaczej oba wojska mogą cię zasiepać. Takie życie, a szczególnie w biurze! (...) Chodzi o to, że zawsze mamy dobrych i złych, pięknych i… I trzeba koniecznie wiedzieć, za kim się jest. Zachować jakiś szkieletor moralny. Nawet jeśli się popełnia jakieś... drobne błędy, ostatecznie zawsze kibicujesz temu, komu kibicujesz.
Przecież on mnie normalnie zje bez mydła.
Dobro firmy od zawsze leży mi na wątrobie.
Marek, czy ty masz program ochrony świadków? Takich wiesz no... koronowanych.
Wiedziałam, że jak połknie haczyk, to wszystko wyśpiewa. Jak na tureckim kazaniu.
Trzęsę się jak nóżki w galarecie.
Prosto w paszczę żmij?
Ta też mi wygląda na poślubioną mafii. Czarna wdowa sycylijska.
Raz kobzie śmierć.
Wszystko było położone na jedną wagę.
Przysięgam, że będę się dobrze prowadzić jak najlepsze ferrari tylko błagam, niech mnie Marek nie wyrzuca.
Przecież ja bym dla ciebie dała sobie ostatnią nerkę pokroić.
Tylko strach i trzeszczenie zębów.
Przecież ja się czuję przed kamerą jak ryba w galarecie.
Ja tobie serce na widelcu.
Włoska mafia urządza na mnie polowanie na czarownice.
Każdy medal ma dwa końce.
W życiu trzeba działać strategicznie. Panu bogu świeczkę, a diabłu zegarek. Inaczej żywcem cię wykopią.
Czasem ludziom się już wydaje, że już wiedzą wszystko, a tymczasem prawda jest zupełnie inna.
(...) to ja w tej firmie pociągam za sznurki.
Teksty Uli:
Dobrze jak nie za dobrze, nie zaszkodzi niepolepszenie, jak tylko można wytrzymać na głupi sposób swój…To taki mój ulubiony wiersz, który powtarzam sobie, kiedy coś jest nie tak. Bo właściwie ciągle coś jest nie tak, ale… dobrze jak nie za dobrze…
Zawsze jak się muszę wyspać, to nie mogę zasnąć.
Kurde blaszka.
Marek to brzydal. Żartuję.
Wszędzie pani wisi... Znaczy pani zdjęcia.
Wypada z własnym szefem na koncert? No chyba lepiej niż z cudzym.
Zasada PWP-OWD - Pierwsza W Pracy, Ostatnia W Domu.
I tak całe życie: biednemu wiatr w oczy, nóż w plecy i kawa na mankiet.
Wiesz, co? To ja też ci zdradzę pewien sekret - masz krewetkę między zębami.
Skłamałam. Pierwszy raz. I ostatni.
Jak się tata dowie, to żaden psycholog mu nie pomoże.
Ciekawe, kto jest wilkiem, a kto owcą.
To chyba wszystko, co mogę zrobić. Bo gdybym mogła jeszcze coś zrobić… to na pewno dawno już bym to zrobiła.
Od tygodnia nie miałam krówki w ustach.
Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym…
To jednak ja jestem owcą.
Dlaczego ten świat jest cały taki... brudny... krzywy...
Damy radę, nie?
Na ogół wydaję pieniądze racjonalnie, zwłaszcza kiedy ich nie mam. Teraz znowu nic nie mam, więc z powrotem będę oszczędna.
Marek, Marka, Markowi, Marka... Ulka, wróć, siedem razy osiem.
Wychodzi na to, że wszyscy kogoś mają. Nawet chyba i Jasiek, bo kąpać się zaczął trzy razy dziennie.
Myślałam, że jak się kogoś kocha, to się go nie zdradza.
Jednak dobrze, jak dobrze.
Tato, proszę cię, bądź. (do nieprzytomnego ojca w szpitalu)
Zaraz coś jej zrobię i każdy sąd mnie uniewinni. (o Violi)
Jak ją zaraz uduszę, to co będzie? Nie. Nie uduszę, nie mam czasu. (o Violi)
O, kurza blaszka!
Czy ja pasuję do tego świata? Chyba nie...
Zadzieram kiece i lecę.
Chyba strzeliliśmy z kapiszonów. Albo w płot. Nie my - ja strzeliłam z kapiszonów w płot.
No i uniósł ją na rączym rumaku. Ciąg dalszy nastąpi.
No bo nigdy nie jest tak, że wszyscy cię od razu lubią. Trzeba sobie zapracować, żeby pozyskać sympatię.
Jak mam zdobywać szczyty, skoro potykam się o dwa kamyki?
Tylko się tu znowu nie rozbecz.
Ja już chyba wolałam mieć Violettę na karku niż na sumieniu.
Przykro mi, gdy ktoś płacze. Choć może w przypadku Violetty to nie takie złe rozwiązanie. Ach, niechaj się ta łza stoczy, niechaj obmyje sumienie!
Nic się nie spełni, co najpierw nie jest marzeniem.
Wolę brunetów. A przynajmniej jednego.
Telefon do przyjaciela? Może jeszcze za wcześnie na koło ratunkowe... Pytanie za milion: kiedy wreszcie przyjedzie Marek?
Muszę przestać o nim myśleć. Jeszcze trochę i będę go wszędzie widzieć... (o Marku)
Kłamstwo ma jednak długie nogi. Już depcze mi po piętach.
Nie ma czegoś takiego jak tani, a dobrej jakości materiał!
To trudne, kiedy jest się zakochanym bałwanem.
Ma być tanie, dobre i szybko. Normalnie Mission Impossible IV. Albo raczej Poszukiwacze zaginionych tkanin.
Co za kurnik! (o modelkach)
Mężczyzno, puchu marny...
Tylko że dziś zawiodłam się na człowieku, nie na ludziach.
Dorwać świnię czy być świnią? Oto jest pytanie.
Z każdych kłopotów można się jakoś wykaraskać.
Zespół pazerności maniakalnej. Wszędzie widzę pieniądze.
Maciek jest najlepszy. Marek też jest najlepszy tylko w inny sposób.
Najlepszość zobowiązuje.
Cieplak, ty wiecznie głupia istoto!
W miłości nie ma kretynów.
Kolczyków ci u nas dostatek, ale i te przyjmiemy jako wróżbę przymierza.
A takiemu gołębiowi nie przyjdzie do głowy zakochać się w czapli czy w orle, czy w dwóch gołębiach na raz.
On nie wije gniazda. On chce mieć cały kurnik.
Zależało jej głównie na kasie - za to cię lubiła.
Każdy ma taką miłość, na jaką zasługuje.
Wydaje się człowiekowi, że go nic nie ruszy. Że się tak dobrze zabezpieczył. A to i tak ukłuje i boli. Siedzi gdzieś tak głęboko i nie można się tego pozbyć.
Jak się kogoś kocha, to nie można tak po prostu przestać.
Aleksander Wredny Febo.
Gdyby wszyscy nosili takie krótkie ubrania, nie mielibyśmy problemu z materiałami. (na widok dziewczyn w minispódniczkach)
Viola też oszczędza materiały. Wszystko ostatnio jest krótsze - spódniczki, terminy... W ogóle czas nam się kurczy...
Ręce precz od Sportivo.
Jutro też będzie dzień. Podobno dobry.
Czasem dobrze mieć opinię trzepniętej.
Violetta to piecyk.
Przecież było do przewidzenia, że z tej firmy wyjdą wszyscy oprócz tego przelewu.
Lew kontra... Jakie zwierzę może być tak wredne...? (o Aleksie)
Urok osobisty to chyba nie jest moja najmocniejsza strona.
Ula, co się bała kredytu.
Na pewno coś wymyślił, a ja znowu martwię się na kredyt… znaczy, na zapas…
Wiedziałam! Modelka albo… jeszcze gorzej.
Ula nigdy, Ula nigdy… A jak coś trzeba, to Ula zawsze.
Ja kamień z serca, on serce z kamienia. (o Marku)
Nie, to nie ja jestem dziwna, to świat zwariował.
Premię? Tak nieromantycznie?
Spokojnie, Ulka, czeka cię tylko Armagedon.
(...) jak się czegoś nie powiedziało od razu, to po pewnym czasie bardzo ciężko jest to z siebie wyrzucić.
Najtrudniej jest wyrzucić z siebie rzeczy najbardziej osobiste.
Moje życie jest coraz ciaśniejsze.
Cała trójka świń. Bo świnie chodzą trójkami...
Marek to jest bardzo dobry materiał na bardzo dobrego człowieka. Po prostu elitarna tkanina. Tylko trochę się zagubił i utknął... w Zatoce Świń.
Violetta, ukaż się w końcu, bo zaraz będą wzywać policję i nie zdążę cię pocieszyć, wyjaśnić… I uratować.
Istnieje cała prawda, półprawda i gówno prawda.
(...) w księgowości nie ma miejsca na domysły. W księgowości trzeba wiedzieć na pewno.
Powiedzmy, że jeżeli w wieku czterdziestu lat sobie nikogo nie znajdziemy, to już sobie nie znajdziemy.
Lepiej być baranem niż świnią.
Jak powiedzieć komuś, że jest świnią...?
Przyjacielskie katharsis.
Wszystko można wybaczyć, tylko potrzeba czasu.
Świnia to przecież świnia, a nie kanarek.
Trudne przypadki to moja specjalność.
Jakby to powiedziała Violka, wyjdziemy z tego z twarzą, nie na twarzy.
Nigdy nie dam się zwariować.
Kobieta-bumerang i kobieta-przyssawka. (o Violetcie)
Kredyty są po to, żeby je brać.
Jest taka marka, w którą chcę zainwestować.
Jeszcze cię nie raz zaskoczy.
Tata i jego sny o zięciu.
Ciepłe kraje mogą bez ciebie wytrzymać. Ja nie.
Violka już po pięciu minutach ma z Lwem prywatne sprawy, a ja po pół roku z Markiem tylko statystyki, wykresy...
W miłości nie można oszukiwać. (a w myślach:) Chyba że się nie ma wyjścia.
Ja też, tak jak Jasiek, byłabym gotowa na pożegnanie z Afryką, tylko że nie mam żadnej Afryki, którą mogłabym poświęcić.
Dziś nic nie jest jasne. Nawet słońce.
Mam na imię Ula i jestem markoholiczką.
Czy miłości można zakazać...?
Krok pierwszy: uświadomić sobie, czym jest markoholizm. Krok drugi: pozbyć się używek. Krok trzeci: nie myśleć o Marku. Czwarty: nie myśleć o Marku. Piąty: nie myśleć o Ma...
Wszystko to brudne - pieniądze, weksle, udziały...
Urszula Cieplak versus weksel.
W mieście też może cię trafić strzała. Prosto w serce.
Czy przyjaciel przysyła ci bukiet kwiatów? Pisze listy o miłości?
Jestem Ulą Cieplak, której śniło się, że jest motylem, czy jestem motylem, któremu się śni, że jest Ulą Cieplak?
I po motylu. Sen okazał się snem, a ja jestem Ulą Cieplak.
Śnię dalej.
To już cały tor z przeszkodami.
No i masz, babo, kwiatek.
Ja nie mogę być tą trzecią. Nie dam rady.
To nie byłaby randka, tylko wyrób randkopodobny.
(...) nie warto zmieniać biegu wypadków, tak jak rzeki.
Idę z biegiem rzeki.
Najpierw uporządkujemy biurko, a potem życie.
W pracy z Brzydulą. Najlepsze alibi na świecie.
Nie chcę resztek ze stołu.
Chwile zapomnienia czasem dużo kosztują.
Bartek Dąbrowski - kochający syn i okropna świnia.
To, o czym najbardziej chcesz zapomnieć, najszybciej cię dogoni.
Nie każda miłość jest nierdzewna.
Na każdą namiętność znajdzie się paragraf.
Też bym tak chciała - położyć się do łóżka, wziąć jakieś lekarstwo i wyleczyć się z tej całej miłości.
Dla niego to nic wielkiego, a ja buduję na tym świat.
Jestem jak rozbite lustro, jak czarny kot, jak dziura pod słupem… Jeśli Marek też pisze pamiętnik, jego ostatni wpis brzmi: „Odwiezienie Uli grozi pobiciem i kradzieżą auta”.
Jestem jak piątek trzynastego… Punkt o trzynastej.
Sto procent Marka, sto procent Uli, sto procent prawdy.
Ciasto wyrośnie, a Marek mnie pokocha. Wszystko w swoim czasie.
W miłości trzeba być szczerym. Nie wolno grać.
Gorzka z wierzchu, słodka pod spodem - może taka jest miłość. Słodko-gorzki garb na ramionach.
Czasem łatwiej porozumieć się z obcym dzieckiem niż z kimś bliskim.
Nawet jeśli o niej zapomnę, to ona nie zapomni o nas.
Jeżeli Adam coś węszy, to znaczy, że Aleks coś knuje.
Prawda cię wyzwoli. Albo raczej w oczy zakole.
Trzeba naprawić to, co się da.
Żadnych makijaży, żadnych drugich twarzy.
Co się odwlecze, to się upiecze, jak mówi Viola.
Idzie wiosna - wszystko się budzi do snu... Takie powiedzonko Violetty.
Kobieta musi z góry być przygotowana na każdą ewentualność.
Świństwo to zawsze świństwo (...).
Teksty Pshemko:
Raz, dwa, raz, dwa, trzy, przytyłaś.
Co osoba tu robi? Co robi?! Ciągnie po ziemi?!
Nie zdzierżę prowizorki w moim otoczeniu.
Czy osoba nie widzi, że ja tutaj tworzę?!
Przecież firma - to ja. A ja - to firma!
Wyobrażasz sobie, żeby dzieło sztuki wisiało obok stoiska z dresami?
Po moim martwym trupie.
Emo powie osobie, że to nie fabryka, a projekty będą, jak będą.
Jak będzie przeszkadzać, to nic nie zrobię! Nie umie czytać? (do Uli)
Lata mi oko!
Czy osoba nie rozumie, że ja nie mogę tworzyć, mając zegarek nad głową - tik tak, tik tak, tik tak! Może sobie podziękować! (do Uli)
Niech Izabela opuści to pomieszczenie!
No tak, to ja, nie wie, do kogo dzwoni? (do Eli przez telefon)
Szczury w Książęcej... Koniec świata...
Gdybyś u mnie pracowała, to byś już nie pracowała. (do Eli)
Do Pshemko mówimy per „Pshemko”. Ja pracuję tylko w atmosferze eleganckiej intymności.
W każdy czwartek mam zły dzień i proszę, żeby to było respektowane.
Moja pracownia to jest sanktuarium ciszy.
A dlaczego osoba zakłóca moją równowagę od rana?
Bóg zawsze pomaga pracowitym.
W tej pracowni osoba jest non grata.
A co to jest? Jakaś kolekcja dla mnichów?!
Ja nic nie muszę!
Izabela chyba nie myśli, że będę się przejmował każdą zmarszczką? Chyba że chodzi o moją twarz.
Ten nieprawdopodobny drenaż energii. Ale ja to rozumiem, ja to rozumiem, to jest kolekcja sportowa - szybciej, wyżej, dalej, chyżej.
Pshemko nie pracuje na takich szmatach!
Kim było to niezrównoważone dziewczę?
Przytyłaś. (do modelki)
To jest sztuka, a sztuka wymaga koncentracji.
Fala ma falować!
Czasami mam wrażenie, że tylko ja tutaj myślę.
Sekrety to można mieć przed żoną, a nie przed przyjaciółmi.
Czy można żyć bez twarzy?
Młodość lubi się wyspać.
Źle trzyma, bo gniecie (poprawił). Tak nie gniecie.
O Dio! Pshemko w jednej linijce z klapą. (o notce w gazetce)
A kogo obchodzi, co ta osoba ma do powiedzenia?! Jak ona tak wygląda, to się traci ochotę słuchać czegokolwiek!
To w tej firmie to bezguście znaczy więcej niż Pshemko?!
Brzydula w telewizji...! Brzydula na tle moich kreacji...! Toż to wstyd i sromota...!
Mówię jak medium...
Przytyło się tu i ówdzie. Musisz zrzucić trochę do wtorku, bo inaczej będę cię nazywał pączusiem...
Najpierw Izabela mi to wyjaśni, a potem będzie sobie mogła popłakać.
Internet to nie jest miejsce dla ludzi, którzy potrafią docenić prawdziwą wielkość.
Picassa nie licytuje się w dolarach. Inaczej każdy by pomyślał, że to falsyfikat.
(...) moje kreacje to są dzieła sztuki, a nie jakieś fasolki, groszki, ziemniaczki, buraczki, płody rolne...
Nie łyskaj mi tutaj! (do fotografa)
Zdejmie te koła, no! (...) No co? Ucho sobie urwie na nartach! (o kolczykach modelki)
Co to jest?! Co to jest?! To jest jakaś psia kupa! Na fiordzie. Zamarznięta w dodatku!
Pan z paczką? Pójdzie za mną.
Jak osoba idzie, no? (...) Lezie jak po... po... no jak po ziemniaki!
Co stoją jak żona Lota?! Niech lota!
Ja potrzebuję przestrzeni!
No w dodatku jest w spisku z tym swoim brat... tym bratorem, tym braciakiem, bratusem, który wbił mi nóż w plecy.
Pomysły tryskają u mnie jak woda z górskiego gejzera.
(...) jesteś najlepszym prezesem. (do Marka)
Nie idzie i niech jej będzie Alleluja. (do Izy)
Są święta, są święta - magiczny czas, nawet wy obaj mówicie do siebie ludzkim głosem. (do Aleksa i Marka)
Krzysiu, odbieżeli?
Osoba mnie wyrzuciła do kosza, a teraz sama będzie grzebać w śmieciach. (do Violetty)
Mont Everest bezczelności.
Ta osoba nie mówi, tylko wyrzuca z siebie stęk bzdur. Ja odbieram osobie głos. Przynajmniej w mojej obecności.
Ja mam pomóc osobie?
Ja mam do siebie odrobinę szacunku, w przeciwieństwie do niektórych.
Jestem artystą średniego wzrostu, średniego!
Nadszedł czas pożegnań, nic nie jest wieczne.
(Do Aleksa): Aleksie! (Do Adama): Osobo!
Niech mi osoba zejdzie z oczu.
Wybaczyłem. Mam gest.
Ja nie mam konfliktu z osobą Violettą.
Tylko nie „każdy”! Ja nie jestem „każdy”! Ja dostaję uczulenia na słowo „każdy”! Ja jestem twórcą! Jestem asrtystą! Ja nie jestem „każdy”!
Jakie to było młode, nieopierzone, ledwo umiało igłę w rączce utrzymać... (o Izie)
Dość już słów padło.
Może i jestem histerykiem, ale nie jestem zdrajcą.
To dopiero byłby tu kurnik.
Izabela ma niskie ciśnienie? To ja mogę zaraz podnieść Izabeli, też szybciutko.
My jesteśmy w wykańczalni! A dlaczego? Bo ja się zaraz wykończę!
Runę niczym berliński mur. I już się nie podźwignąć!
Prototypy?! Tutaj ludzie mdleją, zostają wynoszeni nogami do przodu, a ty prototypy, prototypy.
Przedstawienie musi trwać. Takie jest prawo w tym zawodzie. Wszystko się może walić, serce ci pęka, a ty pudrujesz twarz, uśmiechasz się i grasz dalej.
O dzięki ci Rejo. Bogini płodności. Udało się! Będziemy mieli dziecko! To znaczy Izabela będzie miała, Izabelątko. Małe pulchniutkie…
Ciąża nie ciąża, ale trzeba po ludzku wyglądać, prawda?
A jak się jeszcze następne dzieciątko przytrafi? Figura się posypie, mąż ją zostawi. I już się do końca życia z tych brudnych pieluch nie wygrzebie.
Jak mam tworzyć bez prawej ręki? Przecież nie jestem mańkutem!
Starość nie radość, dropsy nie tic-taki.
Mroczki... Mam mroczki przed oczami.
Moja pszczółka... Cicha, skromna, pracowita, oddana swojej królowej... Sama - pośród trutni!
Izabelo! Mam prośbę... Kiedy już wreszcie kiedyś umrę, to Izabela ma mi uszyć garnitur do trumny. Aha! Tylko koniecznie, żeby był biały. Albo ecru. Tylko nie czarny, bo ja tak fatalnie wyglądam w czerni.
Krawcowe jak sama nazwa wskazuje służą do szycia.
Albowiem tylko jeden z was jest godzien, żeby wejść do królestwa Pshemko.
Teksty Maćka:
Z deka ją depło.
Świat się przekręca.
Jesteśmy związani emocjonalnie. Razem od siedmiu lat. Pchniesz? (do Uli o samochodzie)
Ula, sentymenty na bok. To jest wolny rynek. Przetrwają najsilniejsi. Ula! Jak jesteś za miękka, to lepiej zostań w Rysiowie i uprawiaj... ogródek... albo te... jabłka.
Taki nasz Rysioland.
Cześć, maleńka! Violetta... Tak dzwonię, żeby pogadać... ale z sekretarką sobie nie pogadam, nie? Automatyczną, znaczy, wiesz... Nie chodziło mi o twój zawód. Co jeszcze mogę ci powiedzieć... No to... zadzwoń, jak skończysz ten casting. To mówiłem ja, Maciek. (do telefonu)
Cześć, stary! Pożyczysz trzy stówki?... A dwie?... Nie, nie, stówa mi nie wystarczy, potrzebuję trzy stówy... No do jutra, no... Na co, na co... Na jajco! Na jajeczko właściwie bardzo drogie...
Ula, ja cię normalnie uwielbiam za tę twoją niedzisiejszość.
Ula, ty pracujesz w modzie, już dawno powinnaś się nauczyć, że moralność jest passe.
Ona ze mną zrywa, tylko jeszcze od tym nie wie. (do Violetty)
Będę trzydzieści godzin dziennie śmigał na łopacie.
Jestem bałwanem. Jestem bałwanem, który zakochał się w piecyku.
(...) za głupotę trzeba płacić.
Zgłupiałem. Raz pierwszy. Raz ostatni.
Z deka ją chapło.
Przecież taki gość jak ja to może jej ewentualnie rano w sklepie bułki sprzedawać.
Do kitu z taką miłością!
Tak zawsze jest na początku - ludzie się stroją, udają... a potem i tak się wszystko kończy...
Jeżeli czegoś nie widać, to potem można udawać, że tego czegoś nie ma.
Ty masz nałóg (...) pomagania każdemu zawsze i wszędzie. Nawet tym, co nie potrzebują.
(...) wyszedłem z knajpy raz na zawsze.
Jak masz coś do mnie, powiedz to otwartym tekstem. (do Marka)
Lecę kosić te swoje kokosy.
Ula od Violi jest milion razy lepsza.
Takich jak Viola licho nie bierze.
Przyjaciołom się wybacza.
Ten gościu bardziej nadaje się na playboya niż na prezesa. (o Marku)
Miłości z tej twojej ofiarności to na pewno nie będzie, nie liczyłbym na to! (do Uli)
Przyszedłem przeprosić. To ma być koło ratunkowe dla naszej przyjaźni.
Antywalentynkowy dzień. W programie przewidziano między innymi rzucanie popcornem w zakochane pary. Wysokokaloryczną i pełną węglowodanów kolację z samych serc. Drobiowych.
Spadać na szczaw.
Dlaczego dobre dziewczyny zawsze wybierają tych złych facetów?
Jak się pracuje, to się zarabia. A jak się zarabia, to się ma.
Teksty Izy (Izabela Gajda):
Fala ma czoło. Krzywiznę (...). (...) grzbiet z morskiej piany.
W zeszłym roku zwolnił mnie dwadzieścia jeden razy, w tym roku zwolnił mnie już siedemnaście, ostatnio to było dwudziestego piątego, a ciągle tu jestem... (...) Jednego mi tylko żal a propos tych zwolnień - jeszcze nigdy nie dostałam odprawy.
To teraz czas na nasze święte pięć minut.
A może ona chce się z tobą zaprzyjaźnić...? Matko Boska! (do Uli o Violetcie)
A wiecie, że pan Przemysław zanim kogoś zatrudni, to sprawdza horoskopy?
Jak się chce zajść w ciążę, to się nie można odchudzać.
Modelki nie gryzą.
On te szmatki traktuje lepiej niż ludzi. (o Pshemko)
To jest świat mody. Tego się w ogóle nie da zrozumieć.
A Pshemko, słuchajcie, przyszedł dzisiaj do pracy w getrach...
No to jak Violetta maczała w tym palce, no to po prostu nic dobrego wyjść z tego nie może... Boże, chroń firmę i reprezentację...
Kobiety lubią zmiany.
Jak ją rano widziała, to aż mi się serducho krajało jak to sukno na stole.
Gdzie mistrz, tam i ja.
Pan jest częścią firmy, a firma jest częścią pana... nierozerwalną.
Teksty Adama:
Ja uważam, że wygrasz z Markiem z ręką w nocniku. (do Aleksa)
Moglibyśmy usiąść sobie w jakiejś... nie wiem... przytulnej kafejce, podumać nad finansami tego świata... Co ty na to? (do Uli)
Ten pokrak mi odmówił. (do Aleksa o Uli)
Zadanie wykonane, panie prezesie. (...) Umówiłem się... umówiłem się z brzydulą.
Wiadomo, że Violetta to jest idiotka. Marek nie dałby jej nawet koszuli do uprasowania.
Wielokrotnie, ale powtarzam ci, wielokrotnie poprawiałem po nim błędy ortograficzne. Nawet te podstawowe, bo robi ich mnóstwo. (o Aleksie)
Pomyśl - takich dwóch jak nas trzech.
Prezes Marek... no... prezes Marek... Żebyś się nie zdziwił, ty pasztecie...
Ja nie napieram, wiesz? Ale z tym nastawieniem to ty faceta nie znajdziesz! (do Uli oczywiście )
Jest człowiek, znajdzie się paragraf.
Co, może jeszcze na mnie naskarżysz? Carramba!
Co tam w Krainie Deszczowców?
O, Carramba! Yyy... Cara mia, no.
Kocham salsę! Naprawdę! Jak słyszę te rytmy, to się po prostu budzi we mnie wulkan.
„Rzeczy” przez „rz”... Phh...
Szefie, przecież ja go nie trawię tak jak tej całej Brzyduli, teraz na pewno gdzieś stoi i się szczerzy tymi… śrubami swoimi.
No to, kurde, gdzieś się walłem.
Mojej siostrze to wisi przed blokiem FD Sportivo. Znaczy bilboard taki.
Markowi tak zależało na tym pokazie, a co? Zapomniał zamknąć tego paszczura na kłódkę...
Pójdę se, zaksięgoruję...
Na kłopoty - Dobrzański.
U mnie to jak u księdza, nie? Jak kamień w wodę.
To jest sprzedaż z ostatniego miesiąca. Pikuje jak kamikadze, co?
Co za dzień, po prostu jak trzynasty trzynastego.
Czasem w tej robocie to się czuję, nie wiem, jakbym barany pasł na pustyni.
Podobno te brzydule były u ciebie na audiencji i Marek.
Twoje problemy to są moje problemy. (do Aleksa)
Marek, Marek i po Marku.
Każdy ma jakieś problemy.
Ech, jak wy byście miały szefa takiego jak Aleks, to wy byście chodziły jak w zegarku. Wszystkie.
Kropla drąży skałę, a ja drążę tę sprawę aż do skutku.
Coś takiego to ja bym nawet psu nie założył, panie!
Ta niewydarzona pokraka?! (...) Ta Dyzma w spódnicy?! (o Uli)
Teksty Ali:
Nie ma nic gorszego niż romans biurowy.
A to, że sztywny... to najważniejsze.
Ula jest fanką krówek.
Przebrała się miarka i nie ma już Marka.
Na szybko to się króliki rozmnażają.
(...) jest wredna, podła i tak dalej. A zwłaszcza i tak dalej! (o Violetcie)
Mam pięćdziesiątkę na karku. Już nie wierzę w romantyczną miłość. Czasami lepiej kierować się rozumem niż sercem.
Perły to łzy.
Miłość nie wybiera.
(...) gdzie się dwoje kocha, trzeci nie ma czego szukać.
Przyjaźń to przyjaźń, nie miłość.
Są takie rzeczy, o których czasami bardzo trudno jest mówić.
Marek nie jest twoim przyjacielem. Jest twoim szefem.
A jego problemy są twoimi problemami? (do Uli o Marku)
Nie będziesz mdlała, bo będziesz nam potrzebna. (do Izy)
Sebastian zawsze wie.
Nie przeżyje pan życia za dzieci. (do Józefa)
Teksty Pauliny:
To niedorobiona gwiazda. (o Mirabelli)
Proszę pana, w tym futrze przyszłam i w tym futrze wyjdę, tak? Dziękuję bardzo.
Dobrze, że się nie bijecie na przywitanie. (do Marka o nim i Aleksie)
Sebastian słynie z tego, że ma lepkie rączki.
Zęby mnie bolą, jak na nią patrzę. (o Uli)
Bez dobrej prasy leżymy.
Nie jesteś w ciąży z kim chcesz, tylko z kim jesteś!
Te modelki zawsze robią z igły widły.
Każdy mężczyzna powinien nosić kobietę na rękach od pierwszego do ostatniego dnia ciąży.
Tylko schowaj gdzieś Cieplak. W tym zielonym sweterku wygląda, jakby przyszła krowy pasać. (do Marka)
Zaproś panią Ingrid do... zu pracownia Pshemko.
Związki oparte na przyjaźni są trwalsze i szczęśliwsze.
Nie będę twoją wizytówką, żebyś mnie rozdawał na prawo i lewo.
Stres bywa złym doradcą.
Pójdę do łazienki, zaraz wracam i idziemy na truskawki. (do Marka)
Jak tam po imprezie w Brzydulolandii?
Albo masz kłopoty i dasz sobie pomóc, albo masz kochankę, a wtedy cię zabiję. I ją też przy okazji.
Teksty Eli:
Nikt tak cudownie nie prasował... Całował!
Jeżeli się czegoś bardzo chce, to trzeba walczyć!
Rzeczywiście, pisze jak rasowy lekarz. (o Pshemko)
Za darmo? Tego to nikt nie doceni...
Jest najfajniejszą dziewczyną w firmie. (...) Jest asystentką prezesa... tylko nie lubi o tym rozmawiać. (o Uli do Rafała)
Święte pięć minut to nie tylko wymiana plotek. Chodzi o to, żeby nie zwariować.
Mężczyźnie czasem trzeba dać taki wyraźny komunikat.
Zawsze jak coś nie gra, to dzwoni do jakiejś Mirabelli albo Arbuzelli... (o Marku)
Nie wierzę już w żadne zakochanie.
Co, mam płakać? Co to da?
Wszyscy faceci to świnie. Przepraszam, panie Władku. Tylko ja po prostu trafiam na samą trzodę chlewną.
Teksty Sebastiana:
Naprawdę chcesz ją trzymać na widoku? (do Marka o Uli)
Doktorze, tracimy go! Nie myślałem, że zaczniesz się zamieniać w drugiego Aleksa (...). (do Marka)
A ty co dzisiaj taki nie w humorze jesteś? Paulina skraca łańcuch (...)? (do Marka)
Te baby robią z tobą, co chcą, i to nawet te brzydkie. (do Marka)
Ja się zakochałem? To dobre!
Marek to poważny facet.
Przyjaźń jest na całe życie.
Na jelenia wyglądam? Nie wyglądam. I na frajera też nie wyglądam!
Nikt nie będzie ze mnie łosia, jelenia, frajera robił!
(...) dziewczyna kumpla to świętość. Świętość!
Gratuluję narzeczonego, w końcu będzie ci się zgadzał domowy budżet.
Szczerze mówiąc, dużo lepiej wyglądały na twoim biurku niż na niej. (o kolczykach, które Marek dał Uli)
Z ładną dziewczyną to mogę iść nawet do teatru.
Człowiek sobie spokojnie żyje i nawet nie wie, że w tym samym czasie panny się o niego zabijają. No... gdybym ich nie rozdzielił... Nic, tylko im kiślu dolać.
Zdrowie jest najważniejsze.
I proszę cię, nie używaj więcej powiedzeń! Ani przysłów! Ani cytatów! (do Violetty)
Dyzma i tulipan w jednym. (o Maćku)
Casanova-pomywacz. (o Maćku)
Kto ma serce Brzyduli, ma klucz do udziałów.
To jest wojna, a łupem jest firma. Potrzebne są ofiary.
Zostałeś zaatakowany, pocałowany przez potwora. (do Marka)
Zraniona kobieta to są zawsze problemy!
No, trafiona-zatopiona. (o Uli)
Najważniejsze, że wiesz, jak z nią grać.
Czasem najprostsze rozwiązania są najskuteczniejsze.
Każda potwora znajdzie swego amatora.
Przecież to musi chodzić o kasę. Przecież nikt normalny tak po prostu by się z nią nie umówił.
Kto ma Brzydulę, ten ma udziały.
Z kobietami źle, ale bez nich jeszcze gorzej.
W pewnych sprawach wszystkie kobiety są takie same.
Teksty Jaśka:
No i po co się pindrzyć. Co ona tam sobie tatuaż robi?
Plastikowa. (o Violetcie)
Człowiek jak się uczy, to cukru potrzebuje.
Poprzebierali mnie w jakieś ciuchy jak babę.
Freddy Krueger. (o Ingrid Kruger)
No jak ja bym się bił, to by tato miał problem, a jak prezes - to nie ma szczęścia.
Teksty Marka:
A czyja zaufana, bo na pewno nie moja?
Kochanie, zwolnij, bo dostaniesz mandat w przedpokoju. (do Pauliny ćwiczącej na rowerze stacjonarnym)
Postanowiłem chociaż raz zrobić coś z sensem.
Nie mogę pracować z ludźmi, którym nie ufam.
Powinienem się od ciebie uczyć. (do Uli)
Bez mojej sekretarki ja po prostu... no... wiecie...jestem nikim. (o Uli)
„Postaram się” to za mało.
Pshemko to jest urodzony aktor.
Dam ci trzecią... czwar... kolejną szansę, tak? (do Violetty)
Superman też nosi okulary, wiesz? (do Uli oczywiście )
Wszystko, co dobre, kosztuje.
Prześwietliliśmy faceta lepiej niż jego własna żona.
(...) na szczęście jesteś mi wierna i pozostaniesz.
Tobie bym nawet złotówki nie powierzył.
Chcę mieć narzeczoną, która mnie rozumie.
Jeśli zaczęłaś czytać ten list, to mam już na koncie pierwszy sukces. Jeśli doczytasz do końca, to drugi. A jeśli się ze mną zgodzisz... Nie, nie zamierzam żartować. Ja wiem, że Cię zraniłem i bardzo tego żałuję. Mógłbym wymienić listę Twoich osiągnięć albo moich błędów, ale ani na jedno, ani na drugie nie starczyłoby miejsca w tak małym pudełku. Dlatego chciałbym Cię prosić, żebyśmy nie wracali do tego, co było. Co powiesz na nowe otwarcie? Jeśli się zgodzisz, to przyjmij te kolczyki na znak naszego przymierza. (list do Uli)
Nie wszystkie zasługi mierzy się obwodem biustu.
Nie no jasne, na masce mi zaparkuj!
Wyspany pracownik to sprawny pracownik.
Chyba za dużo pracuję. Wszędzie widzę Violettę.
Desperaci nie mają uroku osobistego.
Dopóki po drugiej stronie jest człowiek, wszystko da się załatwić.
Asystentka nie może ratować prezesa pożyczką.
Niechcący to ty czasem mówisz prawdę.
Zaufania nie dostaje się z przydziału.
Efekt śnieżnej kuli. Ktoś nagłaśnia, a potem już samo się toczy.
Bez ryzyka nie ma biznesu.
Ty tu jesteś od zadań specjalnych. (do Uli)
(...) pewnie naukę niemieckiego skończyła na etapie Klossa. (o Violetcie)
Jeszcze żaden przyjaciel nie powiedział mi, że jestem... świnią. (do Uli)
Prawda nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem.
Nie każdy jest gotowy na prawdę.
Okazało się, że chyba rzeczywiście jestem straszną świnią.
To co, będziesz mnie teraz całe życie zaskakiwała?
(...) Aleks dokładnie mówi to, co ojciec chce usłyszeć (...).
On wykorzysta każdą szansę, żeby mnie pogrążyć przed ojcem.
Negocjacje polegają na tym, że obie strony mają coś do zaoferowania.
To jest uczciwa dziewczyna. Nie muszę jej kupować prezentami.
Co ja mogę zrobić? Dać na mszę, potem się upić.
(...) mam nadzieję, że tak, że moje słowo jeszcze coś dla nich znaczy.
Ludzie się zmieniają.
Owoc drzewa szampanowego.
Czar Świętego Walentego.
Dziecko nigdy Ciebie nie oszuka.
Marzeniom trzeba czasem pomagać.
Niespodzianki mają to do siebie, że mają być niespodziewane.
To jest więcej niż znajomość, to jest więcej niż przyjaźń...
Teksty Józefa:
Śniło mi się, że chrapałem.
Ty do nich z sercem, to oni do ciebie też.
Jak ktoś jest mądry, to wcześniej czy później go docenią.
Ja też kiedyś myślałem, że wolałbym nie być. Jak mama odeszła. Bałem się każdego dnia, że sobie nie poradzę... z wami, z tęsknotą... A dzisiaj... wiem, że wszystko da się przeżyć. I że warto.
Pamiętaj, że masz... że masz za sobą takich ludzi, jak ja, dzieciaki i Maciek.
Kiedyś i tak trzeba będzie wstać, a z mojego doświadczenia wynika, że lepiej zaraz.
Dobroczyńcy mają pierwszeństwo.
No podstawowym obowiązkiem pani domu jest zaprosić gości na herbatę.
Kiedyś szczerość była mocną stroną tej rodziny.
Problemy, jakie by nie były, prędzej czy później rozwiązują się.
Pójdzie na sernik i znowu nie wróci na noc. (o Jaśku)
Żeby sobie robić żarty z czyichś uczuć? No w głowie się to nie mieści!
Bo ja nie popieram bicia, ale jak nie ma wyjścia...
Przed ojcem nie da się nic udawać.
W pewnym wieku człowiek nie ma swojego życia.
A ty od razu o pieniądzach. To się liczy prestiż, zaufanie (...).
Teksty Władka, ochroniarza:
A za kogo pani teraz będzie? (do Uli, gdy przyszła pierwszego dnia do pracy)
Ździeń dobry.
Nie muszę być najważniejszy. Mogę być drugi. (do Eli)
Teksty Czarka:
No mówiłem, żebyś się nie uśmiechała, zęby ci blikują.
Teksty Heleny:
Mężczyznę trzeba stale uwodzić tajemniczością i wyrafinowaniem.
Musisz być trochę damą, a trochę... No wiesz.
Najważniejsze, żeby go nie stracić. (o Marku do Pauli)
Lubi śmiałe, odważne posunięcia. (o Krzysztofie)
Wszystko, co mamy, jest twoje. (do Marka)
Teksty Krzysztofa:
Jak są problemy, to nie wolno ich maskować, tylko trzeba rozwiązywać raz na zawsze.
Po co płakać?
Nie będzie mi prezes taszczył walizek. (do Marka, który chciał wziąć od ojca walizkę)
(...) dobry biznesmen musi umieć rezygnować.
Krzysztof: W firmie modowej nie ma i nie może być ważniejszej sprawy od głównego projektanta, nawet jeśli jest chimerykiem, to twoim obowiązkiem jest jego chimery znosić.
Stres hartuje.
Teksty Aleksa:
Ta dziewczyna to totalne pudło. Ja dawno nie spotkałem takiej idiotki. (...) Moja siostra potrzebuje jej do kontrolowania narzeczonego. (do Adama o Violetcie)
Dobierzesz się do Brzyduli. (do Adama)
Oczywiście ty jesteś świetnym księgowym, więc umiesz liczyć. (do Adama)
Nawet głupiej Brzyduli nie potrafisz poderwać. (do Adama)
Zamiast się napinać, wystarczy podstawić nogę.
Pshemko powiedział, że ma nas w dupie. Tylko małym druczkiem.
Krzysztof to nie jest Paulina, nie wystarczy mu powiedzieć, że Marek ma kochankę.
Nie każesz mi chyba prowadzić kreatywnej księgowości.
Mam tylko rok na pogrążenie Marka. Właściwie nawet mnie, bo jeden dzień minął.
Jak będę żartował, to cię uprzedzę. (do Adama)
Mam zamiatać po twoim narzeczonym? (do Pauliny)
Jeżeli chcesz coś osiągnąć, to musisz o to zawalczyć. (do Klaudii)
Z całego superplanu ostał mi się ino... szal. Ale i z tego trzeba będzie coś uszyć. (do Adama)
Myśl jak księgowy, nie jak James Bond. (do Adama)
Kiedyś było kiedyś.
Może wydać się to dziwne, ale nie jestem z kamienia.
Jest niedobry dla Marka, czyli dobry dla nas. (o kontrakcie)
Ja jestem od cudów, ty od konkretów. (do Adama)
Skoro już wiesz, że nic nie wiesz, to udaj się do siebie i sporządź raport na moje spotkanie, o którym też nic nie wiesz.
Na twoim miejscu szukałbym inwestora, a nie mało błyskotliwych ripost.
Obaj wiemy, że bez Uli-Brzyduli daleko nie popłyniesz. Nie popłyniemy...
Ja jestem od cudów, ty od konkretów. (do Adama)
Niech zgadnę, przyszło do ciebie Koło Gospodyń Wiejskich i cię przekonało! (o Uli, Eli, Ali i Izie)
Sentymentalny knyp. (o Pshemko)
Kto nie ryzykuje, ten płaci długi.
Jakby miał czyste sumienie, to nic by ci nie dał po dobroci.
Lepsze jest wrogiem dobrego.
Pochwała prezesa - bezcenne.
Teksty Ani:
Co wy tu robicie? Gracie w coś? W podchody? (do Uli, Violi i Sebastiana podsłuchujących pod drzwiami)
A co, ja jestem strażniczką faksu?
Powrót Jedih. (o powrocie Violetty do firmy)
Teksty Dąbrowskiej
A miał! Jak kotek - miał, miał, miał, ale się nie po-ka-zał.
Zepsuł się! Nie zepsuł się, tylko sama zepsuła! No, żeby mieć pretekst. Ja już znam takie...
No na dzieci to może już za późno, ale wnuki to możemy mieć jeszcze wspólne.
Dla matki jej dziecko zawsze jest dzieckiem.
Teksty Gośki
Skozłowałaś?! (do Violetty)
Panie, w tym kapowniku mnie pan odznacz!
Człowiek ją z dobrego serca przyjmuje, bo jak ósme nieszczęście wygląda, a ta pyskuje. Nie będzie mi po pagonach skakać. (...) Jak dla mnie może być nawet na Alasce.
Teksty Beatki
Jak będą różne, to ludzie będą więcej kupować, żeby mieć kolekcję, prawda?
Każdy czasem na coś czeka.
A może Jasiek chce mieć dwie dziewczyny...?
Co ją gryzie? Sweter?
Dla kogo się tak będziesz pajacykował?
Pajacykować.
Teksty Ryśka, szefa Maćka
I znowu miałeś pięć dych. (do Maćka)
Witam pana prezesa. Ma pan za chwilę bardzo ważne spotkanie. Z mopem na zapleczu.
Jak bajerujesz panienkę, to najważniejszy jest umiar. Przesadzisz - to wyjdziesz na idiotę jak wczoraj.
Teksty Domi
Spalony jest wtedy, kiedy jestem z bramkarzem sam na sam, tak? (do Marka)
Teraz na piękne oczy to już nic nie dostaniesz. Trzeba mieć jeszcze piękne „wnętrze”.
Kontrakt mija, a ja niczyja...
Teksty Dariusza Terleckiego
Pani się nie nadaje nawet na sekretarkę w budce z piwem - tak jej wygarnąłem.
Mam bardzo mało czasu, od kawy wolałbym konkrety.
Oczywiście kibicuję im. Nam, znaczy. (o reprezentacji Polski)
Teksty Kingi Matysiak
On jest nierozmawialny. (o ojcu)
Jedyna nadzieja, że ją jakiś lew pożre. (o Magdzie w Afryce)
Teksty mamy Maćka
My, staruszkowie, nie obrażamy się o głupoty.
Pieniądze to raz są, potem ich nie ma, a potem znowu są... A prawdziwą przyjaźń jak się straci, to trudno ją później odzyskać.
Jakby to nie był mój syn, tylko pracownik, to już bym go dawno zwolniła.
Teksty Lwa Korzyńskiego
Petersburg to Wenecja Północy.
I zawsze dostał, co chce. (o sobie)
Walczyłem o ciebie jak lew.
Witajcie w jaskini lwa (Lwa).
Pani Paulina, pani jest piękna kobieta, ale niemnożka się przecenia, a narzeczonego mógł pobić czyjś zazdrosny mąż.
Teksty Bartka Dąbrowskiego
Uleńka to jest moje miękkie lądowanie w ojczyźnie. Lepiej, żeby się nikt koło niej nie kręci.
Straciłem płynność finansową. Roboty szukam.
Teksty innych postaci
Pani Kluczyk, klientka Pshemko: Dzieła sztuki nie potrzebują reklamy.
Bartek, asystent Pshemko: No to czółeczko!
Rafał: Prezes chyba nie może się mylić.
Modelka Pati: Słuchaj, kochana, jeżeli ty mi podłożysz watę szklaną w gacie, to wiesz... (do Domi)
Właściciel sklepu: Na pewno to Kopernik umarł, a w handlu nic nie jest na pewno. (do Maćka)
Michał Kamiński: W interesach sprawa jest prosta: albo w to grasz, albo nie grasz w ogóle.
Recepcjonistka w hotelu: Koniec balu, panno Lalu. (do Violetty)
Julia Sławińska: Wiem, wiem... Mam wszystko... Zrobiłam karierę... Tylko jak się tak rozejrzałam po tym szczycie marzeń, to... to zobaczyłam, że jestem... kompletnie sama...
Ingrid Kruger: Poczucie humoru i dystans do siebie to jest rzadka rzecz w naszej branży.
Bogdan Zarzycki, manager polskiej reprezentacji piłkarskiej: U mnie słowo ważniejsze jest niż umowa.
Magda: Moja sprawa na co tracę czas.
Głosy z telewizora
W walce o przetrwanie wszystkie chwyty są dozwolone.
Witamy państwa na meczu (...). Olaf Lubaszenko, czyli Legia Warszawa.
Dialogi
Pshemko do Klaudii: Odłoży to!!!
Klaudia: Odłożyło!
Ula: No zawołam ochronę, no!
Klaudia: Świetnie, niech po drodze przyniosą mi lodu.
Ula: Spokojnie, nic się nie pali.
Marek: Co?
Ula: Krówę?
Marek: Co to za okazja
Mama Marka: Po prostu chcieliśmy z wami porozmawiać, spotkać się...
Paulina: Ja też uważam, ze wspólne posiłki są bardzo ważne
Marek: Przecież ty nie gotujesz.
Paulina: No wiesz, nie szyję też butów, co nie znaczy, że mam chodzić boso.
Ula: Przepraszam, gdzie jest dział finansowy, bo mi się wydaje, ale nie jestem pewna...
Aleks: Na parterze.
Ula: Na parterze?
Aleks: Jest taka duża tablica z informacją.
Ula: Chciałabym pożyczyć raporty finansowe.
Adam: Jakie raporty?
Ula: Za ostatnie pięć lat, z Polski, z Włoch - ile dam radę unieść, hy, hy, hy.
Violetta: Ja osobiście uważam, że księgowość to coś dla prawdziwych mężczyzn. I jeszcze te podróże.
Aleks: Podróże... Oczywiście to bardzo męczące. Kiedyś nawet podliczyłem te wszystkie kilometry i okazało się, że dwadzieścia razy okrążyłem ziemię.
(...)
A myślałaś już coś o eksporcie, właśnie wziąłem to na warsztat.
Violetta: Oczywiście, eksport jest bardzo ważny... gdyż ostatnio zalewa nas fala tanich ubrań z Chin. Oczywiście nie mam nic przeciwko Azjatom, ale coś z tym trzeba zrobić, bo zaleje nas fala chińszczyzny.
Aleks: Masz na myśli import.
Violetta: Oczywiście, że import, jasne, no, tylko że to jest wszystko ze sobą połączone... jak... jak o, te naczynia połączone... Albo Flip i Flap, albo Bolek i Lolek... Tylko wiesz, eksport ma duży wpływ na import. Bo trzeba wziąć pod uwagę to, że jest ich miliard.
Aleks: ...
Violetta: Dwa miliardy? Tak się rozmnażają, że ja zupełnie straciłam rachubę.
(O „Lalce” Prusa)
Jasiek: Jednego nie łapię: ta Izabella była taka zepsuta, no to po co on się dla niej tak starał?
Ula: No przecież ci mówiłam, no kochał ją.
Jasiek: No ale ona go wykorzystywała...
Ula: Nie zauważał tego.
Jasiek: No to chyba nie był zbyt mądry, nie?
Ula: Jak się człowiek zakocha, to nie kalkuluje tak na zimno, czy... czy coś z tego wyjdzie... i jakie ta osoba ma wady. To się po prostu dzieje i tyle.
Jasiek: Hy?
Ula: Jak się zakochasz, to zrozumiesz.
Jasiek: Chyba ty.
Ula: Co ja?
Jasiek: Nie, nic.
Marek: Mirabella, mówi ci to coś?
Ula: Taka śliwka.
Marek: Nie. Piosenkarka.
Ula: To nie znam.
(Aleks zlecił Adamowi umówić się z Ulą, żeby wyciągnąć z niej informacje)
Aleks: Hej, hej, no i co?
Adam: Co? Nic.
Aleks: Jak to nic, umówiłeś się?
Adam: Nie, no... Ten pokrak mi odmówił.
Aleks: Co jest z tobą nie tak, chłopie?
Adam: No ale ja naprawdę nie wiem.
Aleks: Jak na to, ile ci płacę, nie wiesz stanowczo zbyt wiele rzeczy.
Adam: No ale próbowałem jakoś zagadać z tym pasztetem? Próbowałem?
Aleks: Z Ulą. Przyzwyczajaj się. Masz ją poderwać, pamiętasz? I dowiedzieć się, co Marek ma w prezentacji.
Adam: Ale ona w ogóle nie rozumie mojego klimatu, w ogóle go nie czuje, tak? Ja mam wrażenie, że w ogóle jej nikt nigdy nie podrywał.
Aleks: (...) Wyobraź sobie, że rwiesz Monikę Belucci. Jesteś kreatywnym księgowym czy nie?!
Adam: Ładnie wyglądasz, no, bardzo, bardzo. Bardzo mi się podoba. Bardzo ładnie.
Ula: Dziękuję.
Adam (z miną nr 7): No nie ma za co.
Aleks: Zabierz ją do jakiegoś drogiego lokalu...
Adam: „Niebezpieczny związek”...?
Aleks: Świetny wybór. Upij ją, oczaruj, wykorzystaj, możesz zrobić, co chcesz, firma stawia. Oczywiście weź fakturę.
Adam: A... A mogę nic nie robić? Proszę...
Ula: Jak się postarasz, to na pewno się uda. Znaczy moja mama tak mówiła.
Marek: A moja mówiła: „Nie garb się”.
Ula: Umówiłam się. Na randkę.
Marek: Serio???... Znaczy wiesz... Gratuluję.
Ula: I jak?
Józef: bardzo ładnie.
Jasiek: Gdzie on cię zaprosił? Do kościoła?
Ula: Ja się bardzo cieszę, że wychodzę.
Jasiek: Akurat. To ja się bardziej cieszę, jak wychodzę. Na klasówkę z matmy.
Violetta: Masz dziewczynę? Chłopaka?
Chłopak: Nie.
Violetta: Ale telefon chyba masz?
Ela: Łysieje... (o Adamie)
Ala: No przecież nie będzie go czesać!
(W restauracji)
Adam: A to ja jeszcze może bym... po tym wszystkim... o... to bym poprosił... hm...
Ula (w myślach): Chyba już tylko pogotowie.
Adam: Wiesz, bo gdybyś mi coś, kurczę, zdradziła, to... nie wiem... może udałoby mi się dorzucić jakąś, wiesz, taką swoją cegiełkę.
Ula (w myślach): Chyba pustaka...
Adam: No tak, wysłała mnie na drzewo.
Aleks: Czy coś jest z tobą nie tak?!
Adam: No ale, no ale co ma być nie tak?
...
Aleks: Co ty, nie umiesz jej uwieść? Miałeś kiedykolwiek dziewczynę?
Violetta (o swetrze Uli): Co to?
Paula: Czysta, żywa wełna.
Violetta: Uhm, żywa, jeszcze się rusza. Szare mydło - na bank Brzyduli.
Paula: Przyszła tu i go odpięła.
Violetta: Bezczelna! Co ona tu w ogóle robiła o tej porze?
Paula: Właśnie.
Violetta: Bo chyba raczej tu nie śpi, chyba że jej się karton na Centralnym spalił.
Sebastian: Witaj, piękna Heleno!
Violetta: Coś ci się pomyliło, Violetta jestem.
Sebastian: Wiem. Ale była kiedyś taka kobieta, bardzo piękna.
Violetta: Nie znam, pracuję tutaj od niedawna.
Adam: Ile chcą?
Aleks: Musiałbym czyjąś nerkę sprzedać... Wszystkie nerki w firmie... Naprawdę zostaje mi już tylko ten świr...
Adam: Pshemko?
Aleks: Taa... Jak on się właściwie nazywa?
Adam: Nie wiem. Pewnie Kowalski albo Nowak.
Violetta: Marek cię wzywał.
Ula: No to co nic nie mówisz!
Violetta: Przecież mówię.
(o przygotowaniach do ślubu)
Violetta: To na czym stanęłyśmy?
Paulina: Gołębie.
Violetta: Białe.
Marek: Poczytaj sobie to do poduszki, jutro pogadamy.
Sebastian: Do poduszki to ja robię coś całkiem innego.
Violetta: A gdzie teraz idziemy?
Aleks: Do taksówki.
Violetta: To jest jakiś... nowy lokal? ...Bo nie słyszałam...
(o Uli, która była w pracy o 7.00)
Adam: Co ona tutaj robi?!
Aleks: Nie wiem!
Adam: Nie wiem, może ona tu sypia, co?
Aleks: Gdzie?! Pod biurkiem?!
Adam: Nie wiem... Albo na suficie... wczepia się pazurami... wisi głową w dół jak nietoperz... W sumie do niej to jest podobne...
Ula: Wyglądasz, jakbyś była zakochana...
Violetta: No bo jestem, wiesz, jakie to uczucie, jak się ma takie mole w brzuchu.
Ula: Motyle.
Violetta: Co ty tam wiesz...
Adam: To jednak na coś się przydała ta Violetta.
Aleks: No i wystarczy. Jak tylko zostanę prezesem, pierwsza poleci.
Ula: Wioleta...
Violetta: TA. Vio- let-ta.
(o Violetcie)
Iza: A zobacz, na przykład TA.
Ela: Zero problemów.
Ala: Zero mózgu.
Adam (o Violetcie): Już się chyba z tobą nie umówi...
Aleks: Co za piękny dzień - nareszcie wszystko po mojej myśli.
Sebastian: Wiesz, co? Może byś sama pokazała Markowi ten projekt, w końcu to twój pomysł...
Violetta: Właściwie nie mój... ale Brzyduli...
Sebastian: Mówiłaś, że twój, a Brzydula robi ci tylko podkład.
Violetta: Kłamałam.
Sebastian: To jaki jest twój wkład w ten projekt?
Violetta: Taki sam jak twój.
Sebastian: O, cholera!
Violetta: Przestań mi z tym pomidorem tutaj, bo mi tapicerkę uświnisz mi!
Sebastian: Lepiej załatwmy sobie coś, co jest dobre na rozluźnienie.
Violetta: Seks!
Sebastian: Wyjątkowo miałem na myśli warzywo.
Aleks: Nie mogę uwierzyć, że ten dupek... Jak on to zrobił. Dwa dni przed terminem taki pomysł?
Adam: Nie wiem, no... może to jakieś takie głupoty... nie wiem... bzdury, co to się kupy nie trzymają... a eksperci i tak to zmieszają z błotem...?
Aleks: A jak nie?! (...) Adam, uruchamiamy plan B.
Adam: A-ale myśmy już uruchomili B...
Aleks: No to C, idioto!
Aleks: Cały zarząd już się rozpływa nad śmiałością wizji Marka Dobrzańskiego.
Adam: No a...twoja siostra też?
Aleks: Moja siostra szuka dla mnie pracy.
Kobieta w telefonie: Repasacja...?
(Violetta się rozłączyła)
Paulina: No i co?
Violetta: Nie wiem.
Paulina: Ale kto odebrał?
Violetta: To musiała być jakaś Włoszka.
Paulina: I co powiedziała?
Violetta: No przecież nie wiem, skąd mogę wiedzieć? Nie znam włoskiego!
Paulina: Ale przypomnij sobie, jak to brzmiało!
Violetta: Repasacja.
Paulina: Co?!
Violetta: Repasacja.
Paulina: Repasacja?
Violetta: O, dokładnie!
Paulina: Przecież to nie jest po włosku.
Violetta: Nie?
Paulina: Repasacja pończoch, kretynko...
Violetta: A co to znaczy?
Paulina: Że Brzydula ceruje sobie rajstopy.
Violetta: Ble.
Paulina: Już tu nie pracujesz.
Ula (w myślach): Znowu?
(Ula niosła kawałek ciasta dla Marka, a dobrał się do ciacha Sebastian)
Sebastian: Ekstra ciacho. Mogę?
Ula: Nnie...
Sebastian: Pycha! Sama piekłaś?
Ula (z roztargnieniem): Nie, nie, ku-kupiłam, znaczy się... znalazłam... znalazłam...
Sebastian: Dziewczyno, nie wygłupiaj się, przecież połowa ludzi w tej firmie dałaby sobie rękę obciąć za to zaproszenie.
Ania: W takim razie ja należę do drugiej połowy. Wolę mieć obie ręce.
Aleks: Violetta, z przyjemnością zaproszę cię znów do Baccaro. Zaraz... kiedy tam dają świeże ostrygi...? Wydaje mi się, że w piątek, ale jeszcze sprawdzę...
Violetta: Ale mogą być nawet nieświeże! Jak to mówiła moja babcia: „Lepiej zjeść i odchorować, niżby miało się zmarnować.”
Violetta: A co ja mam robić?
Marek: Viola... O! Zrób na początek Uli kawę.
Pshemko: Coś energetyzującego...
Emo: Może...
Pshemko: No wyduś to z siebie!
Emo: Trupie czaszki?
Violetta: Ale to już chyba będzie twoja ostateczna wpadka, bo jak się mówi, dopóki dzban wodę nosi.
Ula: Co?
Violetta: Tak się mówi.
Violetta: Myślę, że jesteśmy jak dwie połówki chleba.
Paulina: Jabłka.
Violetta: Podać? Nie no raczej jabłko nie pasuje do pomidora i ogórka. A ty co, denerwujesz się?
Paulina: Nie, czemu?
Violetta: No bo jesz pomidora, widocznie twój organizm domaga się bromu.
Paulina: Potasu. Violetta, i wszyscy je jedzą.
Violetta: Fakt. Ludzie są bardzo nerwowi.
Pshemko: Bartek powinien to znać na pamięć. Drugie ostrzeżenie.
Bartek: Przepraszam, strasznie przepraszam.
Pshemko: A Bartek wie, co będzie, jak dam trzecie?
Bartek: Chmurka?
Dariusz Terlecki: Violetta dzielnie dotrzymywała mi towarzystwa.
Violetta: I vis a vis.
Violetta: Na twoim wsparciu też mi zależy.
Sebastian: Tak? Prywatnym czy służbowym?
Marek (do informatyka, który w trakcie pracy gra w gry komputerowe): Piąty etap? No, ja dochodzę tylko do trzeciego.
Informatyk Sławek: Bo pod koniec trzeciego jest taki myk... mogę panu pokazać.
Józef: No przecież nie samą pracą człowiek żyje.
Ula (w myślach): Nie samą?
Adam: O! Co tam w Krainie Deszczowców?
Ula (w myślach): A może by go tak tą miskę? Tę miskę...? Albo nie, szkoda pierogów na tego pieroga...
Violetta: Ja go oczywiście przestrzegałam, ale on ślepo wierzy Brzyduli.
Aleks: Bo nie wie, że za plecami czai się urocza Mata Hari.
Violetta: Co? Już ma nową na oku?!
Violetta: W sumie... aż taka zła to ona nie jest... A gdyby tak ją odrzeć z tej fizyczności...?
Ania: Viola, odrzeć można z godności, z prywatności...
Violetta: O nie! Prywatnie to ona mnie nie interesuje!
Violetta: Kotku, przygotuj kieliszki!
Sebastian: A co to za okazja?
Violetta: Zgadnij!
Sebastian: Wygrałaś karnet na solarium?
Violetta: Nie, chociaż przydałby się.
Ula: Jakie zwierzę nogi za pas bierze?
Beatka: Jasiek!
Iza: Ula, a ty byś sobie nie chciała sobie czegoś wybrać? Zobacz, jakie mamy spodeneczki...
Ela: Każda będzie wyglądać jak gwiazda.
Ula: Nie, wystarczy Ula Cieplak.
Violetta: (...) muszę iść do domu, przygotować się, ubrać... No przecież nie mogę tam iść i wyglądać jak jakaś makrela...
Ula: Chyba flądra...?
Violetta: Przestań się tajniakować i wal prosto z mostu! Szczerość to jest podstawa udanego związku!
Sebastian: Naprawdę?
Violetta: Tak! I to drugie...
Sebastian: Seks?
Violetta: Nie, zaufanie!
Ula: Skąd przyjechaliście?
Rafał (burkliwie): Z hotelu.
Ula: A... Eee... A… w-wcześniej z Elbląga, tak?
Rafał: Jak wiesz, to po co się pytasz?
Ula: Jesteście tu służbowo?
Rafał: Chcesz rozmawiać o pracy, tak?
Ula: No to też jest jakiś temat. Wolisz o czymś innym?
Rafał: Nie, wolę popatrzeć.
Ula: No tak. No to... się nie martw, nie będę ci stać na drodze. Też miałam przyjść z kim innym.
Rafał: Niech zgadnę, hmm... wystawił cię.
Ula: Nie, zaraz tu będzie.
Rafał: To co tu jeszcze robisz?
Ula: No właśnie się zastanawiam.
Rafał: To zastanawiaj się po cichu i najlepiej gdzie indziej.
Ula: Rafał, chcesz już iść?
Rafał: Tak.
Ula: A nie możesz troszkę poczekać?
Rafał: Na co? Po północy wyglądasz jeszcze ładniej?
Beatka: Hello, z tyloma dziewczynami się umawiasz, że się można pogubić.
Jasiek: Żebym ja cię zaraz z kimś nie umówił! Z ropuchą!
Marek: Przed miłością nie uciekniesz!
Sebastian: Ale przed Violettą tak!
Ula: A ty będziesz mieć nauczkę, żeby zawsze już mówić prawdę.
Jasiek: Bo kłamstwo ma krótkie nogi, nie?
Ula (w myślach): Mam nadzieję... Może moje mnie nie dogoni...
Violetta: Gdzie są moje dobre zwyczaje... Violetta przez „v” i dwa „t”.
Maciek: Maciek. Normalnie przez jedno „m”.
Violetta: Hej, ho, cześć i czołem, zgadnijcie, skąd się wziąłem! No więc... No więc... wpadłam już tutaj z samego rana, bo musiałam już czytać po Uli te wszystkie materiały dla prasy i zdrzemnęłam chwilę... ale dosłownie... ale dosłownie na pięć minut. No i nie gniewasz się...?
Marek: Nie, Violetta, nie gniewam się, ale byłbym wdzięczny, gdybyś wysypiała się u siebie w domu.
Violetta: No ja też.
Marek: Słucham?
Violetta: A nie, nic, tylko mówię, że muszę pójść na kawę, bo niby się człowiek zdrzemnął, a i tak pada na plask.
Violetta: Może ja też bym się pośmiałą?
Domi: Może... A masz lusterko?
Violetta: A co, rozmazałam się?
Domi: Tobie żaden makijaż nie pomoże.
Aleks: Nie potrafisz odróżnić kochanki od sekretarki?!
Adam: Ale przecież to nie wyklucza jedno drugiego, a czasami wręcz przeciwnie.
Aleks: A co mnie obchodzi to, że spłonęło doszczętnie twoje mieszkanko?!
Violetta: No wiesz?! Myślałam, że wszyscy jesteśmy tutaj jak jedna wielka rodzina i powinniśmy sobie wszyscy pomagać.
Aleks: To pomyśl jeszcze raz.
Violetta: (...) ty mu się nawet do pięt nie umywasz!
Sebastian: Trudno, żebym mu jeszcze pięty umywał!
Violetta: Wyobraź sobie najczarniejsze dno najczarniejszego oceanu. I kogo tam widzisz?
Ula: Płaszczkę?
Violetta: Violettę Kubasińską.
Ula: Chociaż z drugiej strony - „głupi ten, co nie bierze”.
Józef: To my jesteśmy wszyscy głupi. Cała rodzina Cieplaków.
Violetta i Ula spotkały się w łazience.
Violetta: Ale ten świat mały!
Ula: Łazienka jest mała, to fakt.
Violetta: Na tym świecie pewne są dwie rzeczy.
Ula: Śmierć i podatki.
Violetta: No to trzy.
Ula: A ta trzecia to jaka?
Violetta: Kubasińskiej się nie wystawia. Chyba że w teatrze.
Violetta: Aleks? Jak dobrze, że jesteś.
Aleks: Przepraszam cię, spieszę się.
Violetta: Na zaręczyny?
Aleks: Nie, na pogrzeb.
Violetta: No... Boże! Ktoś umarł?!
Aleks: ...
Violetta: Weź! Ale mnie przestraszyłeś! Właśnie... A może mógłbyś mnie...
Aleks: Przepraszam, taksówka czeka.
Violetta: No właśnie! I może mogłabym się z tobą zabrać, no bo po co mam tam jechać drugą? Ekologia... te sprawy... wiesz, spaliny... eee... W końcu Matka Ziemia jest tylko jedna!
Aleks: To jedź tramwajem.
Władek: Kserowałem sobie.
Violetta: Wow!
Violetta: Słuchaj, Artur...
Adam: Ten... Adam.
Paulina: Groteska...
Violetta: Co?
Paulina: Widziałaś Brzydulę?
Violetta: Co, znowu wygrzebała jakiś łach z kartonu?
Marek: Nie wszystkie zasługi mierzy się obwodem biustu.
Sebastian: Tak? A od kiedy?
Marek: Od kiedy pierwszy raz w życiu mam kompetentną asystentkę, rozumiesz?
Sebastian: I 175 wzrostu.
Marek: No domyśliłem się, że nie IQ.
Violetta: (...) mam już dość tych przypadkowych znajomości. Wieczorem książę, a rano...
Ula: Żebrak.
Violetta: No, no, a Sebastian Sebastianem.
Józef: Jesteś jak ta księżniczka.
Ula: Ta, co się ukłuła... i spała, dopóki książę jej nie obudził.
Józef: Nie, nie ta...
Ula: Nigdy bym się nie obudziła...
Józef: Ta co ją ziarnko grochu uraziło przez siedem pierzyn.
Ula w myślach: Takie ziarnko, jaka księżniczka.
Michał: Skąd się biorą tacy ludzie jak ty?
Ula: Z Rysiowa?
Ania: Zawsze mi się wydawało, że Sebastian to nie moja bajka...
Violetta: Półka.
Krzysztof na widok Uli w kasku: Co to było...?
Aleks: Jeździec bez głowy.
Sebastian: Co się stało?
Violetta: Ruskie kakao.
Ula: On naprawdę zrywa umowę...
Violetta: A ty myślałaś, że co? Pierwszy kwietnia - Śmigus Dyngus?
Maciek: Zobaczysz, Jaśkowi też przejdzie, prędzej czy później...
Beatka: Jaśkowi to raczej później.
Maciek: Później... Skąd wiesz?
Beatka: Bo zawsze się spóźnia.
Violetta: To może ci jeszcze inne sprawy załatwi, skoro jej tak dobrze idzie?
Sebastian: Jakie sprawy?
Violetta: Różne. Kwadratowe i podróżne.
Paulina: Taki test. Chcę sprawdzić, czy się nadajesz.
Violetta: Nadaję, nadaję. Przecież cały czas nadaję, gdzie jest i co robi.
Aleks: Najlepiej ubrana para w stolicy... (...)
Paulina: Wolałabym być najbardziej dobraną parą.
Violetta: A mogę sobie usiąść na chwilę? Na pewno zaraz mi się humor poprawi. Przez ciebie zawsze mi się poprawiał.
Sebastian: Dzięki tobie.
Violetta: Dzięki za co?
Ula: Mam jagodziankę, chcesz?
Violetta: A z czym?
Ula: Z jagodami.
Violetta: Nie, na słodko, jeszcze bardziej będzie mnie mdlić...
Ula: No bo Viola poszła do lekarza, bo ją głowa boli.
Iza: To ona ma głowę?
Józef Cieplak: Musimy poczekać do wiosny.
Beatka: Kiedy to będzie?
Józef: Na wiosnę.
Iza: Ula mówi o panu bardzo, bardzo dobre rzeczy.
Pshemko: Osoba... mówi o mnie...?
Sebastian: Violetta, ja się pytałem, czy jesteś pewna, że jesteś w ciąży...
Violetta: A ty mnie wysłałeś do lekarza czy do fryzjera?
Violetta: To jest jej kolega. Pasują do siebie jak kula.
Sebastian: Kula? Jak kula?
Violetta: No wiesz, półkula i półkula.
Sebastian: Sfera... znaczy się...?
Violetta: No tak, bo przecież my jesteśmy z wyższej sfery. Nie to co Brzydula i ten jej luzer. Ula-Kula, rozumiesz?
Kinga: Nie wiedziałam, że z ciebie taki kucharz...
Jasiek: Mów mi Pascal.
Matysiak, ojciec Kingi: W moim domu ma być porządek.
Kinga: No to siedź sobie w tym porządku sam.
Ula na temat ciąży: Viola, a... ty pewna jesteś, że to Sebastian.
Violetta: No a kto? No przecież nie duch święty.
Violetta: No zajadaj. Pory to jest najlepszy afrodyzjak.
Sebastian: Podobno wielbłądzie pośladki też.
Violetta: Wielbłądy to chyba mają garby.
Paulina: Sami przyjaciele.
Aleks: Ja się dwóch nie doliczę, zwłaszcza w tym gronie.
Cezary, fotograf: Włosy możemy jeszcze wyciągnąć w Photoshopie.
Pshemko: Żebym ja ci nie wyciągnął. W szopie.
Pshemko: Niech zaszczeka! No, niech zaszczeka!
Jasiek: Sam se zaszczekaj!
(Ula przypadkiem odkryła tajemnicę Pshemko - poznała jego prawdziwe nazwisko).
Pshemko: Dziś osoba była na korytarzu świadkiem wydarzenia. Prosiłbym, żeby nie powtarzała dalej tego, co usłyszała.
Ula: Za „osobę” nie mogę ręczyć. Ale za Ulę - to już bardziej.
Pshemko: Będę wdzięczny, jeśli to nie wypłynie nigdzie.
(Wszedł Marek).
Marek: Pshemko!
Pshemko: O, Marek! Właśnie przyniosłem wytyczne na pokaz. Osoba... Pani Urszula ci prezkaże.
Aleks: Chcę mieć szczegółowy budżet tej premiery.
Adam: (śmiech) Nie, no co ty, Aleks, skąd ja ci to wezmę...?
Aleks: Nie wiem. Zagadaj z Brzydulą.
Adam: No coś ty, no ja przecież jestem u niej spalony...
Aleks: No to się odrodź! Jak feniks z popiołów.
Izabela: Lepiej?
Pshemko: Lepiej. Lepiej to by było, gdyby ta osoba zeszła mi z oczu!
Julia: Marek, rozmawiałam z Aleksem.
Marek: No to współczuję.
Recepcjonistka: Dzwoni do pani pani Cieplak.
Violetta: Jak to zawsze! Nie w tym kościele!
Violetta: Ja myślałam, że to będzie malowany sukces.
Ula: Pisany. Patykiem po wodzie.
Ula: Violetta... Mam nadzieję, że to tylko deja vu.
Violetta: Co, mam coś z twarzą?
Violetta: Ludzie, którzy nie umyją sobie rąk, którzy zawsze rzucą ostatnią deskę ratunku.
Ula: Ja ci chyba kiedyś rzucę „Wielką Księgę Przysłów”.
Adam: Przecież to już nie będzie Febo&Dobrzański.
Aleks: Będzie - Febo, bez Dobrzański.
Marek: Ula, ty szczerze mówiłaś o...?
Ula: Ja zawsze mówię szczerze.
Marek: Na razie.
Violetta: A o co chodzi z tym szczerzeniem?
Sebastian: Kobieto, przejrzyj na oczy, ty nie jesteś w pozycji, żeby tutaj cokolwiek negocjować.
Violetta: Z tobą to już na pewno nie jestem w żadnej pozycji.
Aleks: Nie no... to jest niepojęte... Wpuszczasz ślepego z kulawym na pole, jest szansa jedna na tysiąc, że przejdą, a zanim się obejrzysz, to już są po drugiej stronie zadowoleni.
Adam: Chyba ślepą z kulawym...
Aleks: Co?
Adam: Co? No wiesz, Brzydula przecież jak denka od butelek te pingle ma...
Aleks: Słuchaj, ty się lepiej zastanów, skąd kulawy ma pieniądze, bo przecież Brzydula nie dała. (...) Ale jeżeli nie zrobił tego nikt przy zdrowych zmysłach, to znaczy, że...
Adam: To znaczy że... To znaczy że zrobił to ktoś...
Aleks: To znaczy, że zrobił to ktoś, kto go kocha.
Ula: A ona nikogo bliskiego nie ma. Jest sama.
Józef: Jak to nie ma? No przecież ma najbliższą przyjaciółkę i całą jej rodzinę!
Violetta: Jestem głodna jak lew.
Lew Korzyński: To tak jak ja. A ja dumał - po polsku mówi „głodny jak wilk”.
Violetta: No tak, ale wie pan, to zależy od stopnia zagłodzenia.
Lew Korzyński: Znaje pani Tołstoja?
Violetta: Nie osobiście.
Violetta: Dzwoni, ale nie w tym porcie.
Sebastian: Chyba w kościele.
Violetta: W kościele to już na pewno nie.
Marek: Ula mnie pocałowała.
Sebastian: Znaczy... Brzydula...?
Marek: Ula!
Sebastian: Jak to, wpiła się w ciebie z całym tym odrutowaniem...?!
Adam: To jak?
Violetta: Na wspak!
Violetta: Zobaczysz, jeszcze zajdziesz w tę ciążę. Z bliźniakami.
Iza: Super. Wolałabym z mężem.
Beatka: Umówiłaś się z Kingą?
Ula: Nie, czemu z Kingą?
Beatka: Bo jak Jasiek przymierza wszystko po kolei, to później zawsze spotyka się z Kingą.
Ula: Viola, nie obraź się, pomiędzy tobą a Pshemko jest subtelna różnica.
Violetta: Tak, bo kiedy rozdawali wzrost, on stał w kolejce...
Ula: Po talent! I właśnie dlatego ciebie można zastąpić, a jego nie!
Violetta o Pshemko: (...) niby dlaczego wszyscy mają go słuchać?
Aleks: Bo jest genialny?
Pshemko: Jestem artystą średniego wzrostu, średniego!
Paulina: Wielkiego formatu!
Aleks: Wszyscy teraz odnotowują spadek, nie zauważyłeś? Jest kryzys! Firmy mają pozamrażane budżety. Czy ty w ogóle nie oglądasz telewizji?
Adam: No... mecze...
Robson: Jak było?
Magda: Gdzie?
Robson: W Afryce.
Magda: Gorąco.
Pshemko: Ja nie wiem, to osoba coś proponuje.
Violetta: No przed kim, jak przed kim... Przed mistrzem to wielki zaszczyt... Już?
Ula: (...) nie wszystkie drzewa są takie same.
Marek: Co? Ula, jaśniej!
Ula: Ja - brzoza.
Marek: Ja - grab. Jak mnie słyszysz?
Ula: No właśnie. Ja - brzoza, ty - grab. Widziałeś kiedyś takie drzewo „grab”?
Marek: A nie wiem, nie pamiętam.
Ula: Jest piękne...
Marek: No to poszukam w Internecie.
Ula: A dwa graby... to już naprawdę coś.
Marek: Ula, mnie się wydaje, że najpiękniejsze są lasy mieszane. Graby, brzozy razem obok siebie, no.
Ula: Graby rosną bardzo blisko siebie. Ciężko je rozdzielić.
Marek: Jak się czegoś bardzo chce, to... Pamiętasz? Sama to mówiłaś.
Ula: Zostawiłbyś graba dla brzozy...?! Naprawdę?
Ela: Nie buduje się przyszłości na...
Ala: Na nagłym olśnieniu.
Ula o przezroczystej bieliźnie: Po co w ogóle zakładać coś takiego...?
Ekspedientka: Najczęściej po to, żeby to za chwilę zdjąć.
Lew: Ja to wytłumaczą, że coś ci wypadło.
Violetta: Chyba górna jedynka.
Bartek Dąbrowski: To mówisz, że Uleńka robi karierę.
Rysiek: Przynajmniej nie straszy w okolicy.
Rysiek: Jak ona ci da kasę, to ja jestem baletnica.
Bartek Dąbrowski: To szykuj się, Rysiu, wielka kariera przed tobą.
Violetta: Co jak co, ale kłócić to ty się potrafisz.
Sebastian: No i vis a vis.
Violetta: Chyba vice versa.
Maciek: Kto nie ryzykuje…
Adam: ...ten nie smaruje.
Ula: A widziałaś już... ten... „Don Juana de Marco”?
Violetta: Nie. A co, był umówiony?
Violetta: Marek, ty musisz coś z tym zrobić, przecież on się będzie na mnie mścił!
Marek: Spokojnie, Violetta. Weź kilka dni wolnego - odpoczniesz w domu, tak? A jak się wszystko uspokoi, to wrócisz do pracy
Violetta: A jak mnie dopadnie w domu? Albo ci jego... ci... Ziomale
Marek: Jacy ziomale?
Violetta: No ci, z tej Kałamarnicy! Przyjadą z włoskiej ziemi do Polski i zrobią ze mnie spaghetti… (...)
Marek: O czym ty mówisz w ogóle? Z jakiej Kałamarnicy?
Sebastian: Z włoskiej mafii.
Violetta: O właśnie. Z tej... Camforry, czy jak tam...
Ula: Dziwisz się? W końcu to jest jej brat.
Violetta: Dobrze, że nie ojciec... chrzestny.
Marek: Wszyscy siedzimy na tej minie.
Sebastian: Ale (...) tylko ona potrafi ją rozbroić.