PRZYJACIÓŁKA BOŻEGO SERCA
/modlitwy dziewczynki wypraszają nawrócenie dla pijaka/
Miesiąc czerwiec witał wszystkich zapachem kaliny; gorącym słońcem i śpiewem młodych ptaków. Ludzie również byli pełni życia i nadziei. Ale nie wszyscy; Byli i tacy; co ani do Boga, ani do człowieka nie znaleźli drogi, stając się ofiarami złego.
W pewnej wiosce mieszkała pobożna rodzina. Mama i tata ciężko pracowali, ale z dziećmi - Renatką i Małgosią - pamiętali o niedzielnej Mszy świętej i wszystkich świętach. Niestety; w ich miejscowości nie było kościoła, tylko mała kaplica. Ksiądz przyjeżdżał w niedziele z odległego miasta, by modlić się z wiernymi i pojednać ich z Panem Bogiem.
Małgosia, wzorem swojej świętej Patronki, bardzo bolała, że w tej małej wsi nie odprawia się nabożeństwo ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Tak bardzo chciała, aby wszyscy ludzie kochali to Serce i znaleźli w Nim ratunek oraz lekarstwo na swoje problemy; Ufała Bożemu Sercu i chciała, aby wszyscy pokochali i uwielbiali Serce Jezusa pełne miłosierdzia i hojne dla wszystkich, którzy Je wzywają.
Dziewczynka znalazła sposób, aby uwielbiać Boże Serce w imieniu mieszkańców całej wsi. Postanowiła, że codziennie wieczorem będzie przechodziła przez wieś i odmawiała Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Ufała, że Pan Jezus ześle mieszkańcom potrzebne im łaski. Przede wszystkim prosiła o nawrócenie grzeszników.
Mijały dni. Małgosia regularnie przechodziła całą wieś, zaczynając od krzyża ustawionego na samym końcu wsi - przy skrzyżowaniu dróg. Z jej ust dał się słyszeć miły; cichy śpiew Litanii do Serca Jezusa. Nie zawsze było łatwo, bo wiele przeszkód pojawiało się na drodze dziewczynki.
Nieraz chciano z nią rozmawiać, czymś zająć, albo wezwać do zabawy.
Małgosia grzecznie, ale stanowczo mówiła, że jest zajęta.
Najgorsze były spotkania z "chuliganami", którzy próbowali jej dokuczać. Szczególnie jeden z nich - Zygmunt - wyśmiewał się z jej cichej modlitwy. Od kilku lat spędzał dużo czasu z "kompanami od alkoholu" i widać było, że nie wyzwoli się z tego nałogu. Dla niego zachowanie Małgosi było czczą gadaniną, dobrą dla "kościelnych staruszek" - jak się wyrażał. Dziewczynka nie zrażała się pogróżkami i wyzwiskami. Zamierzała dotrzymać obietnicy danej kochanemu Panu Jezusowi, który był jeszcze bardziej obrażany i wyśmiewany; Nieraz łzy cisnęły się Małgosi do oczu na widok ludzkiej niewdzięczności i obrazy Serca Bożego. Z modlitwą na ustach, miłością swojego czystego i gorącego serduszka wynagradzała Najświętszemu Sercu Jezusowemu.
Już prawie wszyscy przyzwyczaili się do "procesji czerwcowej" małej Małgosi, gdy nadal Zygmunt i jego koledzy nie przestawali dręczyć dziewczynki śmiejąc się z jej "naiwności". Mała czcicielka Bożego Serca modliła się: "Serce Jezusa, cierpliwe i wielkiego miłosierdzia... przebłaganie za grzechy nasze... włócznią przebite... zmiłuj się nad nami!" I choć wydawało się to niemożliwe, te słowa docierały do Zygmunta i jego alkoholowych kumpli. Nie robiły one jednak żadnego wrażenia ani nie przynosiły skutku. Małgosia cieszyła się, że może złożyć Panu Jezusowi taką małą ofiarę z siebie.
Czerwiec zbliżał się do końca. Wszyscy planowali wakacje i nie zwracali uwagi na Małgosię i jej modlitwę. Mało też kto spostrzegł, że Zygmunt stawał się innym człowiekiem. Nie obrażał już dziewczynki, nie pociągał go już alkohol, a spotkania z kolegami stawały się nudne i bezsensowne. Jego serce zatęskniło za innym, lepszym życiem. Czuł, że jakaś niewidzialna siła zmienia go z dnia na dzień. Nie wiedział, że ogarnia go Boża moc i że dobry Bóg oczyszcza jego duszę, zmienia jego serce. Po tygodniu Zygmunt opuścił towarzyszy; mimo że go zatrzymywali. Zadawał sobie pytanie: "Jak ja tak mogłem żyć?"
W ostatnią niedzielę czerwca do kaplicy przybył kapłan. Wierni zaczęli modlitwę od Litanii do Serca Pana Jezusa, w czasie której ksiądz udał się do konfesjonału. Jakież było poruszenie, gdy pierwszy do spowiedzi przystąpił... Zygmunt. Długa to była spowiedź. I bardzo szczera. Tak wiele miał do powiedzenia Panu Jezusowi. Dzisiaj Serce Boże odnosiło w nim zwycięstwo, przyniosło mu pokój i pojednanie. Z zapałem powtarzał słowa modlitwy: "Królem bądź nam, o Panie, nie tylko wiernym... ale i synom marnotrawnym, którzy Cię opuścili".
Jakże wielką radość przeżywała Małgosia widząc jak Pan Jezus odnalazł zagubioną owieczkę i cieszy się jej powrotem. W dowód wdzięczności postanowiła jeszcze bardziej wielbić i czcić Najświętsze Serce Pana Jezusa, który bezgranicznie kocha każdego człowieka, zwłaszcza biednego grzesznika. I tak jak święta Małgorzata będzie mówić ludziom, aby kochali Boże Serce, które jest dla wszystkich otwarte.
RyM
Mały Rycerzyk Niepokalanej 6-7 2001