1. „A kiedy trzeba na śmierć idą po kolei
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec”
Juliusz Słowacki.
To przesłanie wielkiego poety romantycznego podjęły pokolenia, których czas życia przypada na lata II wojny światowej, lata straszne i ponure, o których historia ludzkości nigdy nie zapomni. Literatura podejmowała i podejmuje temat wojny w bardzo różnorodny sposób. Mówi o walce i śmierci żołnierskiej, rozpatruje problematykę moralną, polityczną z nią związaną, stara się też o „świadectwo prawdziwe”. Ostatnia wojna przyniosła wiedzę o człowieku do tej pory nieznaną, wywarła decydujący wpływ na sposób widzenia świata. Literatura pokazuje z bliska człowieka uwikłanego w swój tragiczny los, zmuszonego wobec swego czasu zająć konkretną postawę. Wojna uczyniła z jednych ludzi morderców, z innych bohaterów. Na podziw zasługują postawy, które reprezentowało pokolenie zaliczone przez historię do tzw. „Kolumbów”. Byli to młodzi Polacy urodzeni około roku1920, którzy tuż po zdaniu matury lub rozpoczęciu studiów zostali rzuceni w wir wojny, oderwani od normalnych warunków życia i rozwoju. To im przypadł w udziale września front 1939 r, później partyzanckie oddziały w lasach, a wreszcie Powstanie Warszawskie. Pokolenie to wzięło na siebie ten ciężar walki z okupantem i w konsekwencji wyszło z wojny najbardziej okaleczone. Wielu z tych młodych ludzi straciło życie mając dwadzieścia lat, wielu przeżyło śmierć najbliższych przyjaciół ze szkolnej ławy. Z dzieci grających na boisku w piłkę stali się nagle bardzo dorośli, dźwigali na swych barkach często potrójny ciężar - uczyli się, pracowali na utrzymanie rodziny, walczyli i ginęli.
Po wojnie ci, którzy przetrwali, tak bardzo chcieli zwyczajnie żyć, a uwikłani zostali w skomplikowaną sytuację polityczną Polski. Nigdy nie znaleźli miejsca w powojennym świecie, co potwierdza choćby Tadeusz Różewicz w „Kartotece”, czy w wierszu „Ocalony”. Bohater tego wiersza mówi:
„Mam dwadzieścia cztery lata
Ocalałem prowadzony na rzeź”.
Ocalał, ale na świat i życie będzie patrzył już zawsze przez pryzmat wojny, będzie szła, za nim pamięć tego, co przeżył, świadomość, że wojna zniszczyła dotychczasowe wartości. Dla niego nie ma już dobra i zła, różnicy między człowiekiem i zwierzęciem.
Bezpośrednio z przeżyciami tego pokolenia koresponduje życie i twórczość K.K Baczyńskiego, który zginął w Powstaniu Warszawskim, nie mając jeszcze dwudziestu czterech lat.
W jego wierszach nie ma bezpośrednich obrazów wojennych, wydarzeń, nie ma odgłosów walki, egzekucji. Większość jego twórczości charakteryzuje się niezwykłą powagą, niebywałą w tak młodym wieku dojrzałością w rozumowaniu własnego miejsca w świecie, przez który przewala się apokalipsa wojny. Przenikliwość widzenia, męstwo w przyjęciu losu jaki historia zgotowała jego pokoleniu, pełnego tragizmu, samoświadomości własnego losu, własnej godności i wielkości w historii, skłania do poważnych przemyśleń i refleksji, do zastanowienia się nad własnym czasem. Pamiętam kilka słów z wiersza Baczyńskiego. Utwór ten nie miał nawet tytułu, ale był niezwykle przejmujący, mówił o latach: „których nam nikt nie wynagrodzi i których nic nam nie zastąpi.”
Postawa tego pokolenia wobec swego czasu, wobec losu podyktowanego przez dziejową chwilę budzi podziw i uznanie. Pokolenie to reprezentuje również takie wartości moralne, które nie ulegają przedawnieniu. O każdym czasie męstwo, szlachetność, odpowiedzialność, prawdziwa przyjaźń i bezinteresowność to wartości aktualne. One są po prostu trwałe, zawsze moralne.
Myślę, że postawa tego pokolenia jest niejako kontynuacją działań i dążeń młodych romantyków.
Przypomina mi się w tym miejscu inne dzieło o tematyce wojennej - powieść Romana Bratnego pt. „Kolumbowie rocznik 20.” Autor pokazuje, co przeżyło jego pokolenie, książka bowiem utrwaliła przeżycia młodzieży warszawskiej niezwykle wiernie. Pisarz spojrzał na wojnę z różnych punktów widzenia. Pokazał totalne i biologiczne unicestwienie ludzi w sposób okrutny, przerażający (tak ginie Basia, dziewczyna Kolumba), pokazał też bohaterstwo młodziutkich żołnierzy AK, podkreślił, że wojna jest szczególnie tragiczna dla ludzi młodych - to oni cierpią i giną, chociaż nie oni rozpętują piekła.
Jest w „Kolumbach” Bratnego taka scena, kiedy w zimową noc do domu Jerzego (jednego z bohaterów powieści) puka młody, niemiecki żołnierz Peter. Usłyszał dźwięki fortepianu i przypomniał mu się własny dom rodzinny. Młody Polak i młody Niemiec siedzą przy kuchennym stole i rozmawiają. Okazuje się, że jeden tak samo nienawidzi wojny jak drugi. Peter nawet czyta Jerzemu fragmenty swojego pamiętnika, w którym zanotował obraz egzekucji Żydów. Młodzi ludzie zostali postawieni przeciwko sobie, wbrew swojemu pojmowaniu świata i życia. Inny bohater tej powieści Zygmunt traci oko w czasie przesłuchań przez Niemców. Odbity przez kolegów staje do walki w powstaniu by być wśród towarzyszy - braci, jak siebie nazywali.
Nałkowska w „Medalionach, czy też Andrzejewski w powieści „Popiół i diament” okazali bardzo różne postawy człowieka wobec wojny, podkreślali jak wielkim złem jest taki czas.
W tomie Zofii Nałkowskiej pt. „Medaliony” znajduje się opowiadanie pt.” Dwojra Zielona”. Bohaterka, Żydówka mówi o swoich przeżyciach, jak strasznie cierpiała:
„Oka nie miałam, byłam głodna i chłodna - i chciałam żyć. Dlaczego? Niech świat o tym wie, co oni robili.”
Nieważne stały się nazwiska i imiona ludzi, ważne jedynie były głosy, wielki monolog prawdy, zawierający dowody ludzkiego upokorzenia i ludzkich tragedii, dowody unicestwienia jednostek, których los był losem milionów. Wiara w moralną naturę świata każe wystawić ten dokument, utrwalić prawdę o zbrodni i mechanizmie faszyzmu, o twarzy człowieka - kata i człowieka skazańca. Mówi też o solidarności między żywymi, którzy nie chcą więcej wojen, bo słyszą jeszcze głosy zmarłych i wyznania ocalonych.
Myślę, że wartość utworów mówiących o wojnie, o II wojnie światowej w szczególności, polega przede wszystkim na tym, iż one ostrzegają ludzkość przed doprowadzeniem do kolejnego podobnego kataklizmu. Utwory te uświadamiają też pewne prawdy o człowieku do tej pory nie znane, pokazują, że w nieludzkich warunkach egzystencji większość ludzi ulega „odczłowieczeniu” - takie warunki stwarzały obozy śmierci.
Obozową rzeczywistość doskonale ilustruje opowiadanie Tadeusza Borowskiego pt. „Proszę państwa do gazu”. Wydarzenia na rampie kolejowej po przybyciu transportu więźniów, rozładowywanego także przez więźniów, to sceny ostatecznie apokaliptyczne. Na rampie dokonuje się wstępnej selekcji - jednych odsyła się prosto do gazu, innych do obozu, a więc jeszcze do życia. Niektórzy przybysze błyskawicznie orientują się, o co tutaj chodzi i za wszelką cenę chcą się dostać do grupy, która powędruje do obozu, chcą żyć. Tak jest z pewną młodą kobietą, która za cenę życia wyrzeka się własnego dziecka. Wie, że kobiety z dziećmi idą prosto do komory gazowej.
Tacy oto jesteśmy my - ludzie. Najstraszniejsze jest to, że tamci w obozie, są poddani nieludzkiemu prawu.
Czytając te straszne prawdy o ostatniej wojnie, o potwornościach faszystowskiego systemu, zadaję sobie ze strachem pytanie - jak ja jako człowiek zachowałabym się w takiej sytuacji? I czy „człowiek to brzmi dumnie”, czy też raczej „człowiek - człowiekowi wilkiem?” Czy to, że jesteśmy prawdziwymi ludźmi zależy tylko od czasu i miejsca, w którym żyjemy? Faszyzm potrafił zniszczyć nawet najlepsze charaktery. Argumentem uzasadniającym słuszność tego stwierdzenia jest chociażby życie profesora Sonnenbrucha, bohatera dramatu L. Kruczkowskiego pt. „Niemcy”. Na przykładzie profesora i jego rodziny przeprowadził pisarz wnikliwą analizę oddziaływania systemu hitlerowskiego na środowisko, które możemy uznać za reprezentatywne dla niemieckiej elity społecznej. Profesor Sonnenbruch to wybitny uczony, człowiek krytycznie myślący, prawdziwy humanista. System hitlerowski budził w nim sprzeciw i zdecydowany opór natury etycznej, cierpi jako uczony i człowiek. Mimo wewnętrznego sprzeciwu nie zdobywa się jednak na oficjalny, publiczny protest przeciwko hitleryzmowi, postanawia to piekło przeczekać, by po wojnie znów być porządnym człowiekiem, kontynuować badania dla dobra człowieka. Ale czy tak można? Przecież jego badania wykorzystywane są dla celów zbrodniczych, chociaż profesor stara się o tym nie wiedzieć. Czy wolno wielkiemu uczonemu i intelektualiście, człowiekowi wartościowemu milczeć, gdy w państwie jak w hitlerowskich Niemczech dochodzi do zbrodni zasad humanizmu? Czy wolno zasklepiać się w zaciszu własnego laboratorium, nie przeciwstawiać się złu, ale czekać na lepsze czasy? Bierna postawa profesora wobec wydarzeń, w których przyszło mu żyć, w praktyce przyczynia się do popierania zła, jest hańbą dla kogoś, kto uważał się za prawdziwego człowieka. Postawa ta nie budzi naszej aprobaty, ale skłania do głębokiej refleksji nad istotą człowieczeństwa.
Zupełnie inną postawę przyjął Joachim Peters asystent profesora. On reprezentuje te wartości moralne, które można uznać za pozytywne. Swoim ideałom chce pozostać wierny nawet za cenę życia, ale on z kolei naraża na śmierć za cenę przetrwania Ruth, córkę profesora. I tutaj znowu rodzi się pytanie natury moralnej - czy tak wolno? Czy rzeczywiście kieruje nim chęć ocalenia sprawy, o którą walczył, czy też raczej samego siebie? Doprawdy trudno mi odpowiedzieć na pytanie, czy ci bohaterowie reprezentują wartości moralne potrzebne współczesnemu człowiekowi.
Natomiast na pewno takie wartości reprezentują: Andrzej Kossecki, Maciej Chełmicki i Stefan Szczuka, bohaterowie powieści J. Andrzejewskiego pt. „Popiół i diament”. Andrzej i Maciek to pokolenie Kolumbów, walczyli w Powstaniu Warszawskim, po wojnie zostali uwikłani w walkę polityczną. Andrzej obiera drogę zgodną z jego poczuciem honoru, wierności grupie, solidarności z tymi, z którymi dzielił piekło wojny. Maciek chce być w zgodzie z własnym sumieniem, nie chce zabijać wbrew sobie, nie chce, bo nie rozumie, że porządny Polak i patriota może być wrogiem.
Stefan Szczuka to z kolei postać wartościowa ze względu na stałość swoich przekonań, na siłę wewnętrzną, którą podziwiamy, to jeden z pierwszych tzw. „czystych komunistów”, którzy za sprawę gotowi byli położyć życie.
Przypomina mi się tutaj też książka Melchiora Wańkowicza pt. „Ziele na kraterze” opowiadająca o koleżankach i kolegach Krysi Wańkowiczówny, która zginęła w Powstaniu Warszawskim. Jest w tej powieści taka scena, kiedy 24 lipca 1944 roku w domu Wańkowiczów jest wieczór imieninowy, właśnie Krystyny. Wańkowicz pokazuje 8 par tańczących ostatniego mazura. Wszyscy za kilka dni pójdą w bój i wszyscy zginą. Matka Krystyny patrzy na te jeszcze dzieci i podziwia, wie jak ciężkie mają życie, jak ocierają się codziennie o śmierć i nędzę. Ciężko pracują, uczą się, konspirują i walczą.
Myślę, że ci ludzie to w naszej historii, te brylanty, o których mówił Stanisław Pigoń. Oni będą żyli w świadomości Polaków tak długo jak długo będzie istnieć nasz naród. Ich męstwo, prawość i szlachetność budzą podziw i uznanie, są dla nas „kartami Iliady” naszej polskiej, napisanej przez nich samych i własną krwią.
To te „Kamienie na szaniec” z książki A. Kamińskiego, o których nie można mówić bez wzruszenia.
Myślę, że warto wspomnieć tutaj również o powieści Alberta Camusa pt. „Dżuma”. Autor świetnie analizuje ludzkie postawy w świecie, którego porządek został zakłócony. Pisarz przedstawiając wojnę użył metafory - pokazał ją jako epidemię dżumy, która wybuchła w Oranie. Większość mieszkańców poddaje się przerażeniu i „godzi się” na dżumę ulegając śmierci biernie. Tylko nieliczni podejmują decyzję przeciwstawienia się dżumie: doktor Rieux, Tarrou, dziennikarz Rambert, urzędnik Grand, ojciec Paneloux. Ich „ruch oporu” przyjmuje formy zorganizowanego wspólnego działania, upartego poświęcenia, ich opór ma wszelkie odzienie heroizmu w imię człowieka, który nie ulegnie złu. Etyka bohaterów Camusa jest zbudowana na tradycyjnych zasadach klasycznego humanizmu. Zakończenie powieści niesie ze sobą przestrogę - skoro raz zdarzyło się ostateczne zło to człowiek musi być w ciągłej gotowości, aby to najgorsze niepojęte, absurdalne i nieludzkie nie zaskoczyło go, nie odebrało mu społeczeństwa.
Zło, niestety istnieje zawsze i to jest absurd, ale moją postawą wobec zła to powinien być bunt, który nada życiu człowieka sens. Przecież nie muszę godzić się na zło. Wybierając sprzeciw, jednostka wybiera trudną drogę, ale jest to jedyna droga dla kogoś, kto czuje się człowiekiem.
„Czy to co twoje, ma być zatracone?
Czy popiół tylko zostanie i zamęt
Czy idzie w przepaść z burzą?
czy zostanie.
Na dnie popiołu rozgwiaździsty dyjament,
Wiekuistego zwycięstwa zaranie...”
C. K Norwid