Noc poœlubna Belli i Edwarda
Rozdzia³ wyciêty
Udostêpniono przez : Sinnead
Zabijê Alice.
S¹dz¹c po piêknej, staromodnej sukni œlubnej, któr¹ dla mnie wybra³a, za³o¿y³am, ¿e gdy b³aga³a mnie, by mog³a kupiæ mi koszulê nocn¹ na moj¹ noc poœlubn¹, skorzysta z podobnej rozwagi jak przy tej pierwszej. Nie pozwoli³a mi jej zobaczyæ i poda³a zapakowan¹ w pude³ku do wrzucenia do walizki zaraz przed tym jak przyszli zabraæ moje torby. ¯a³ujê teraz, ¿e nie wziê³am zapasowej koszuli nocnej. O czym ona myœla³a? Musia³a przewidzieæ, ¿e mi siê nie spodoba.
W œrodku pude³ka by³a karteczka:
Postaraj siê, ¿eby ciê nie po¿ar³, gdy ciê w tym zobaczy.
Strasznie bym za tob¹ têskni³a, gdyby to zrobi³.
Z mi³oœci¹,
Twoja nowa siostra
Pomimo zdenerwowania, nie mog³am nic na to poradziæ i uœmiechnê³am siê. Alice oczywiœcie mia³a dobre chêci, ale najwyraŸniej by³am bardziej wstydliwa, ni¿ nawet przypuszcza³a.
Zadr¿a³am w ch³odnej ³azience i ponownie zmarszczy³am nos patrz¹c na k³opotliw¹ kupkê satyny ozdobion¹ koronk¹, która spoczywa³a w pude³ku. Potrzebowa³am czegoœ do ubrania, ale nie potrafi³am zmusiæ siê, by to w³o¿yæ. Nie mia³am ¿adnego innego wyboru. Bezp³atny szlafrok k¹pielowy le¿a³ w szafie w sypialni, w której czeka³ Edward, wiêc to nawet nie wchodzi³o w rachubê...nie wspominaj¹c, ¿e by³oby to troszkê niedorzeczne. Nie mog³am wyjœæ tam w rêczniku, a nie zamierza³am z powrotem zak³adaæ sukni œlubnej. Zdo³a³am tê swêdz¹c¹ rzecz zdj¹æ piêæ minut temu.
Zerknê³am na ciuchy, których pozby³ siê Edward zostawiaj¹c je w ³azience zanim go z niej wypchnê³am i za¿¹da³am dla siebie. Jego koszula, nadal idealnie wyprasowana pomimo faktu, ¿e nosi³ j¹ ca³y dzieñ, wisia³a na drzwiach. Marynarka od garnituru tak¿e nieskazitelna. Krawat zawieszony wokó³ wieszaka.
Problem rozwi¹zany. Œci¹gnê³am koszulê z wieszaka i za³o¿y³am na siebie. Pachnia³a cudownie. Byæ mo¿e trochê za du¿a, ale by³a miliard razy lepsza ni¿ ta druga zatwierdzona przez Alice opcja.
Zadowolona odwróci³am siê do lustra, by zadbaæ o resztê swojego wygl¹du. Le¿a³a ju¿ tam ma³a góra wsuwek, któr¹ wczeœniej zd¹¿y³am wyci¹gn¹æ z w³osów. Alice naprawdê popad³a w przesadê, ale nawet ja musia³am przyznaæ, ¿e wygl¹da³o to ca³kiem ³adnie z welonem. Edward przynajmniej sprawia³ wra¿enie, ¿e mu siê podoba³o. Zaczerwieni³am siê, przypominaj¹c sobie wyraz jego twarzy pe³en czci i mi³oœci, gdy mnie zobaczy³. B³yszcza³ jakby sta³ w strumieniu œwiat³a. Ten moment sam na sam by³ wart bólu ca³ego tego œlubu.
Zajê³o mi dobre 20 minut, ¿eby wyczesaæ ca³y lakier z w³osów i opanowaæ powsta³e skrêcenie. W koñcu w³osy podda³y siê i pozwoli³y delikatnym fal¹ opadaæ w dó³ na ramiona i plecy. Bêdzie mu siê podoba³o. Uœmiechnê³am siê do swojego obcego odbicia w lustrze. Nie by³am wielk¹ fank¹ strojenia siê, ale by³o to mi³e pod pewnymi wzglêdami. Chocia¿ opiera³am siê z pocz¹tku, by³am zadowolona, ¿e pozwoli³am sobie cieszyæ siê tym dniem. Nadal nienawidzi³am ca³ego tego zainteresowania - a bycie pann¹ m³od¹ by³o najgorsz¹ rzecz¹ na œwiecie, jeœli nienawidzi³aœ byæ w centrum uwagi - ale zobaczenie wyrazu twarzy Edwarda, Charliego i Renee...przysz³o mi do g³owy, ¿e mo¿e w tym dniu nie chodzi³o w ogóle o mnie.
Ten dzieñ by³ zaskakuj¹c¹ bezbolesny. Nawet siê nie potknê³am, gdy sz³am w dó³ nawy. Ale to nie znaczy³o, ze nie by³am zadowolona, gdy to wszystko siê skoñczy³o. Edward œmia³ siê ze mnie w limuzynie, zrelaksowany i przystojny w garniturze, obserwuj¹c jak zrzucam buty by pomasowaæ obtarte stopy. - Ju¿ myœla³em, ¿e zamierza³aœ opaœæ na deski pod³ogowe podczas ceremonii.
-Prawie tak zrobi³am - przyzna³am. - Ca³e szczêœcie by³eœ tam, kurczowo mnie œciskaj¹c.
Uœmiechn¹³ siê, jego oczy na trwale utkwione w moich. - Tak, ca³e szczêœcie.
Z lotniska zostaliœmy zabrani do hotelu. Chocia¿ nasz lot by³ zaplanowany na nastêpny dzieñ, nadal nie wiedzia³am dok¹d lecimy w podró¿ poœlubn¹.
By³am...zamê¿na. To wydawa³o siê takie dziwne.
Edward nadal na mnie czeka³. Przypomnia³am sobie o fakcie, który spowodowa³, ¿e ¿o³¹dek podszed³ mi do gard³a. To naprawdê mia³o siê wydarzyæ. Nie wydawa³o mi siê to jeszcze rzeczywiste. Jego zapach otacza³ mnie, unosi³ siê z jego koszuli, nanosz¹c go na moje w³asne cia³o. Zanurzy³am twarz w tkaninie i wci¹gnê³am g³êboko powietrze. To spowodowa³o, ¿e zaczê³am za nim têskniæ, chocia¿ by³ w pokoju obok. Popêdzi³am siê w myœlach by szybciej skoñczyæ.
Kiedy wychodzi³am z ³azienki, natychmiast zaczê³am mówiæ by przygotowaæ go na zawód na mój widok. - Przykro mi Edward, - powiedzia³am zanim siê odezwa³. - Ale nie mog³am za³o¿yæ tej rzeczy, któr¹ Alice mi kupi³a. Nie gniewaj siê, okay?
Ale gdy spojrza³am w jego kierunku, mój m¹¿ nie wygl¹da³ nawet na trochê rozczarowanego. Nawet nic nie mówi³. Nie rusza³ siê, by³ zamro¿ony jak marmurowy pos¹g. Przygl¹da³ mi siê z krañca ³ó¿ka gdzie siedzia³. Jego skóra by³a g³adka i piêkna w delikatnym oœwietleniu pokoju.
To wszystko by³o trochê zbyt rozpraszaj¹ce. Zapomnia³am, o czym mówi³am, ale usta nadal mi siê porusza³y. I wtedy skupi³am siê na jego twarzy - jego oczach i jego spojrzeniu, przez które prawie siê odwróci³am i wróci³am do ³azienki. Wygl¹da³ na...g³odnego.
Nie rozumia³am, dlaczego robi³ z tego wielk¹ sprawê. Widzia³ mnie wczeœniej w moich nocnych ciuchach, a to prawie niczym siê nie ró¿ni³o. Ale widok mnie maj¹cej na sobie jego koszulê, co prawda z niczym pod spodem poza skromn¹ par¹ bawe³nianych majtek...nie zdawa³am sobie sprawy, ¿e uzna to za takie poci¹gaj¹ce.
Zajê³o mi to chwilê, ale odzyska³am g³os - Czeœæ - powiedzia³am, zaczynaj¹c od pocz¹tku.
Jego oczy mignê³y, ciemne pod grubymi rzêsami.
- Jesteœ z³y? - spyta³am. Moje rêce zaczê³y bawiæ siê jednym z guzików od koszuli. Chcia³am upewniæ siê, ze nadal tam by³. Sposób, w jaki na mnie patrzy³, powodowa³, ¿e czu³am siê jakbym niczego na sobie nie mia³a.
Jego brew zmarszczy³a siê w zagubieniu. - Co?
Zda³am sobie sprawê, ¿e nie s³ysza³ ani s³owa z tego, co powiedzia³am, gdy wysz³am z ³azienki. Powolny uœmiech rozla³ siê na mojej twarzy, podekscytowanie mnie pobudzi³o. To by³o ca³kiem zabawne. - Zgadujê, ¿e nie.
Edward nie odwzajemni³ mojego uœmiechu. Jego twarz mia³a kolor popio³u, mia³ niebieskie cienie pod nieufnymi oczami. - Bello? - ledwo s³ysza³am jego szept. - Nie wiem, czy potrafiê to zrobiæ.
Ale przygotowa³am siê ju¿ na jego opór. Ostrzega³ mnie przed tym tygodnie przed œlubem. - Niczego nie obiecujê - powiedzia³, gdy wyp³yn¹³ temat, g³ównie podczas szeptanej rozmowy w moim ³ó¿ku póŸno w nocy. - Twoje bezpieczeñstwo jest na pierwszym miejscu.
Edward by³ zbyt opiekuñczy, jeœli o mnie chodzi. Nawet sam to przyzna³. Nadszed³ czas, ¿eby trochê odpuœci³.
Ignoruj¹c go, upewni³am siê, ¿e utrzymujê kontakt wzrokowy, zsunê³am majtki, pozwalaj¹c im opaœæ w dó³ po nogach na ziemie. Ledwo us³ysza³am jego powolny wdech powietrza.
Jego spojrzenie opuœci³o siê na skrawek miêkkiej bawe³ny, która le¿a³a teraz na moich stopach. Napiêcie nap³ywa³o do niego falami. - Ja nie ¿artujê, Bello.
Spojrza³am siê na niego wilkiem. - Bo¿e drogi, Edward, to tylko bielizna.
Popatrzy³ na mnie i natychmiast zamknê³am usta. Jego oczy by³y bliskie dzikoœci. Mog³am zobaczyæ pojawiaj¹c¹ siê stanowcz¹ czerñ, która obszy³a jego piêkne oczy koloru irysów. To by³ wystarczaj¹cy powód, ¿eby przestaæ siê z nim dra¿niæ. Mog³am byæ czasem lekkomyœlna, ale nie by³am g³upia. Przynajmniej...nie tak czêsto. - Myœla³am, ¿e wczoraj razem z Emmetem polowaliœcie.
Zamruga³ i pokiwa³ g³ow¹, jakby moje s³owa wyrwa³y go z transu. Nastêpnie prze³kn¹³ œlinê, nadal z oczami utkwionymi we mnie. Mrok znikn¹³ z jego spojrzenia. - Polowaliœmy.
- W takim razie mo¿esz to kontrolowaæ, jeœli tylko spróbujesz. Po prostu...odczekaj minutê albo coœ. Chcesz, ¿ebym oderwa³a od tego twoj¹ uwagê?
- Bella to nie jest ¿art. - Teraz siê zdenerwowa³, podniós³ g³os, ¿eby mi przemówiæ do rozs¹dku. - Móg³bym ciê skrzywdziæ.
Oczywiœcie przechodziliœmy ju¿ przez to wszystko wczeœniej, wiêc nie wziê³am odmowy do siebie. Podesz³am do ³ó¿ka, nie przejmuj¹c siê rozgor¹czkowanym spojrzeniem, które we mnie kierowa³. Raz b³êdnie zinterpretowa³am to spojrzenie - ukry³am nawet przed nim moj¹ twarz, myœl¹c, ¿e wype³nione by³o nienawiœci¹, Ale nie...po prostu siê ba³.
-Edward...-szepnê³am, wyci¹gaj¹c rêkê, ¿eby dotkn¹æ ty³u jego szyi na linii w³osów. By³a jak jedwab pod moimi palcami.
Mój dotyk go uspokoi³. Westchn¹³ zrezygnowany. - Co jeœli bêdziesz krwawiæ? - zapyta³ cicho.
- Wtedy bêdê krwawiæ. Zdarza siê. I powstrzymasz siê, jeœli to ciê podekscytuje...poniewa¿ ty jesteœ Edwardem, a ja jestem Bell¹. - Chwyci³am jego rêk¹ i podnios³am j¹ do mojego policzka. - Czy naprawdê myœlisz, ¿e móg³byœ mnie kiedykolwiek skrzywdziæ? Myœlisz, ¿e by³byœ w stanie?
Jego mina wydawa³a siê mówiæ, wiem, ¿e jestem do tego zdolny. Ale na jego chlubê, nie powiedzia³ s³owa na g³os. Odbywaliœmy tê rozmowê wiele razy i koñczy³a siê zawsze tym ma³ym s³owem.
- Spróbujê.
By³am zadowolona, ¿e zdecydowa³ siê przeskoczyæ do tej czêœci. Mia³am jej doœæ.
Poca³owa³am go w w³osy i pozwoli³am mu wzi¹œæ siê w ramiona. Nadal siedzia³ na krañcu ³ó¿ka ze mn¹ stoj¹c¹ naprzeciwko. By³o mi³o, tak pochylaæ siê nad nim, zamiast patrzeæ na niego z do³u. Poniewa¿ by³ ode mnie wy¿szy, niezbyt czêsto mog³am obejmowaæ go w ten sposób. Po³o¿y³ g³owê pomiêdzy moimi piersiami, ocieraj¹c siê o mnie, wdychaj¹c mój zapach. Jego rêka zsunê³a siê pod brzeg mojej koszuli, rysuj¹c palcami wzory w górê a¿ do uda. Jego rêce w koñcu przesunê³y siê na moje nagie biodro, jego zimna skóra ch³odzi³a ¿ar, który promieniowa³ z mojego cia³a. Cieszy³am siê, ¿e móg³ s³yszeæ dŸwiêk wzrastaj¹cego tempa mojego serca. Myœla³am, ¿e zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej.
Spojrza³ ponownie na moje majtki, odrzucone, ale jak najwyraŸniej niezapomniane. Wtedy siê rozeœmia³...czystym, pogodnym œmiechem. - Ty ma³a figlarko - zamrucza³, gdy to powiedzia³.
Nastêpnie przyci¹gn¹³ moj¹ twarz do swojej i mnie poca³owa³.
Nie by³ to poca³unek podobny do ¿adnego innego, który kiedykolwiek dzieliliœmy, chocia¿ zauwa¿a³am wczeœniej œlady ukrytej namiêtnoœci. Ten by³...gor¹cy. Gor¹cy jak fale ¿aru bij¹ce z asfaltu w upalne popo³udnie w Phoenix. Ale jego usta by³o zimne, tak jak zawsze. To by³o to tempo, szaleñstwo, g³ód, które by³y œwiadkiem wulkanu eksploduj¹cego za moimi oczami. Rozchyli³ swoimi wargami moje, szukaj¹ jêzykiem korytarza. Poca³unek sta³ siê wolniejszy, ale zamieni³ siê w coœ niemo¿liwie namiêtnego. Palce wpl¹tane we w³osy, przyci¹gaj¹ce moj¹ g³owê by mieæ ³atwiejszy dostêp. Ca³owa³ g³êboko, powolnie.
Odsun¹³ siê zbyt wczeœnie, nie mia³am nawet czasu by zaprotestowaæ zanim poczu³am jego usta na szyi, podszczypuj¹ce i li¿¹ce skórê coraz ni¿ej wzd³u¿ mojego gard³a. Z trudem prze³yka³am œlinê, zamykaj¹c oczy w zachwycie. Moje usta z rana na pewno bêd¹ posiniaczone. A moja szyja. Nie mog³am zmusiæ siê, by siê tym teraz przejmowaæ
- Chcê ciê dotkn¹æ Bello - wyszepta³ przy mojej szyi, baz wdechu pomiêdzy poca³unkami. Nastêpnie spojrza³ i zawiesi³ na mnie swoje oczy. - Muszê ciê dotkn¹æ. Mogê?
Jestem pewna, ¿e mina, któr¹ zrobi³am w odpowiedzi nie by³a zbyt ³adna. Co on ¿artowa³ sobie? Jeœli nie skoñczy z t¹ staroœwieck¹ tkliwoœci¹, strzelê go w nos. Powstrzyma³am siê od tego, wiedz¹c, ¿e prawdopodobnie by³o by to bardziej bolesne doœwiadczenie dla mnie ni¿ dla niego.
-Duh - wysycza³am. Nie chcia³am brzmieæ tak niedojrzale. Ale przesta³ mnie ca³owaæ, ¿eby zapytaæ mnie o pozwolenie, a wcale mi siê to nie podoba³o. Wydawa³o mi siê, ¿e zrozumia³ moj¹ frustracjê i szelmowsko uœmiechn¹³ siê do mnie, podczas gdy jego rêce przesuwa³y siê pod moj¹ koszul¹.
Zacz¹³ od tali, koniuszkami palców przesuwa³ po jej linii...nastêpnie jedna z jego r¹k odnalaz³a mój krzy¿, a druga przyciœniêta zosta³a p³asko do g³adkiego brzucha. Ten nacisk wydawa³ siê niespodziewanie przyjemny. Zarumieni³am siê nieco le¿¹c nadal nieruchomo, pozwalaj¹c mu rysowaæ okrêgi wokó³ mego pêpka. Poca³owa³ mnie w to miejsce przez tkaninê, szepcz¹c coœ, gdy to robi³. Nie zrozumia³am z tego ani s³owa. By³am niezdolna do us³yszenia czegokolwiek. Dotyka³ ka¿dego cala moich pleców, tali i brzucha. Robi³ to z tak¹ czci¹, jakbym by³a zrobiona z cienkiego jak papier szk³a.
Nastêpnie, zaraz przed tym, gdy pomyœla³am, ¿e oszalejê z niecierpliwoœci, dotkn¹³ opuszkami palców mojego brzucha na linii ¿eber i wzi¹³ jedn¹ z moich piersi w rêkê, wyraz zdumienia i ciekawoœci przemkn¹³ po jego twarzy. Wpatrywa³am siê w niego, oceniaj¹c jego rekcje. Zawsze siê zastanawia³am czy robi³ to wczeœniej, mo¿e, podczas gdy spa³am albo, gdy by³am zbyt poch³oniêta ca³owaniem go, ¿eby zauwa¿yæ. Nie by³abym wœciek³a, gdyby to robi³...powierzy³am swoje cia³o jego opiece dawno temu. Ale nie, jego wyraz twarzy œwiadczy³, ¿e by³o to dla niego ca³kiem nowe. Przycisn¹³ kciuk do mojego sutka, wpatruj¹c siê twarz, byæ mo¿e, ¿eby sprawdziæ czy mi siê to spodoba. Podoba³o mi siê, ale i tak siê wierci³am. Chocia¿ bezcelowe by³y próby wyrwania siê z jego stalowego uœcisku. Zachichota³, poprawnie interpretuj¹c moj¹ reakcjê jako pozytywn¹ i nie pozwoli³ mi na ucieczkê. Jego usta ponownie odnalaz³y moje, i porwa³y mnie w swawolny poca³unek. Zrelaksowa³am siê, oddaj¹c siê pieszczocie, uko³ysana przez jego s³odki smak.
Zimne koniuszki palców, g³adkie jak szk³o, odnalaz³y czu³e miejsce na wnêtrzu mojego uda. Z jego wargami na moich z trudem ³apa³am powietrze, nogi zaczê³y mi dr¿eæ, gdy jego palce przesuwa³y siê w górê zamierzon¹ œcie¿k¹...ale nie dotkn¹³ mnie tam. Jeszcze nie. Chyba rozpadnê siê w oczekiwaniu.
Opuszczaj¹c swoje miejsce na skraju ³ó¿ka, nagle ukucn¹³ przede mn¹ na kolanach, trzymaj¹c mnie w pasie, tak bym pozosta³a w miejscu stoj¹c przed nim. Jego oczy by³y powa¿ne, gdy spojrza³ siê na mnie, czerñ i bursztyn walczy³o o kontrolê. - Jesteœ pewna, ¿e chcesz to zrobiæ? Ostatnia szansa, Bello.
Kiwnê³am g³ow¹, nie bêd¹c w stanie czegokolwiek powiedzieæ. - Proszê - by³o jedynym, na co by³o mnie staæ.
Moje oczy pozosta³y zamkniête, gdy poczu³am, ¿e rozpina guziki mojej koszuli. Przysun¹³ moje cia³o tak blisko do siebie, ¿e musia³am chwyciæ go za ramiona by siê uspokoiæ. Jego oddech omiót³ moj¹ go³¹ skórê na brzuchu i odcisn¹³ gor¹cy poca³unek na wg³êbieniu mojej koœci biodrowej. Moje uda rozchyli³y siê, kierowane przez jego rêce. Obni¿y³ usta do tej czêœci mojego cia³a, której nikt na tej planecie nie widzia³ odk¹d by³am dzieckiem. Poca³owa³ mnie tam, miêkkie wargi, otwarte usta...potem poczu³am jego jêzyk, zimny jak lód i mokry na moim gor¹cym...i wtedy pomyœla³am, ¿e mog³abym ju¿ umrzeæ. Moje cia³o sta³o siê sztywne, chwyci³am garœæ jego w³osów w rêkê. Jêkn¹³ i przyci¹gn¹³ mnie bli¿ej, nadal z wargami przy mnie, przesy³aj¹c szarpniêcia pr¹du buzuj¹ce przez moje serce. Wydawa³ siê odnajdywaæ radoœæ w moim smaku, zachwyt w brutalnoœci odpowiedzi mojego cia³a.
Nigdy siê tak nie czu³am. To wszystko by³o dziwne i nowe. Tak naturalna, silna przyjemnoœæ gdzieœ g³êboko w dole mego brzucha. Ale zawsze, kiedy to uczucie wzmacnia³o siê, dochodz¹c do pewnego punktu, wiedzia³am, ¿e muszê to powstrzymaæ, wiedzia³am, ¿e muszê przed tym uciec. Musia³am, bo by³o to po prostu niedozniesienia...za wiele, za wiele...Nie wiedzia³am, co zrobiæ z tym wszystkim, co nagle czu³am, a nie by³o gdzie przed tym uciec. Chcia³am, ¿eby mnie puœci³, jego sprytny jêzyk pozosta³ w ustach tam gdzie jego miejsce. To by³o niebezpieczne. D³u¿ej siê ju¿ nie kontrolowa³am.
To by³ pierwszy raz, kiedy pomyœla³am, ¿e tak naprawdê mnie wystraszy³.
To by³ te¿ pierwszy raz, kiedy zignorowa³ moje proœby by przesta³. Nie ¿ebym w rzeczywistoœci go prosi³a.
- Spokojnie Bello - wyszepta³ przy moim ciele, jego usta mokre - Nie bój siê tego.
Czasami nie by³am do koñca pewna czy naprawdê nie potrafi czytaæ mi w myœlach.
- Daj siê ponieœæ.
I tak zrobi³am, chocia¿ by³am niechêtna. Œwiat wokó³ mnie ucich³ i nie by³am œwiadoma niczego poza moim cia³em...i sposobu, w jaki mnie dotyka³. Czu³am ucisk jego r¹k na sobie, jedn¹ spoczywaj¹c¹ na moim biodrze, a drug¹ delikatnie rozdzielaj¹c¹ moje uda by mieæ lepszy dostêp. By³y jedynymi rzeczami, które powstrzymywa³y mnie przed upadkiem na ziemie. Mia³am wra¿enie jakbym siê unosi³a i nie by³am pewna czy to uczucie mi siê podoba.
To doznanie trwa³o znacznie d³u¿ej, ni¿ tego chcia³am. Mia³am ochotê krzyczeæ, zrobiæ cokolwiek by wydostaæ na zewn¹trz to, co wewn¹trz mnie tak narasta³o. ¯ebym mog³a powróciæ do w³asnego cia³a. Ale to nie nadchodzi³o. By³o doprowadzaj¹ce do sza³u, jak czajnik gotuj¹cej siê wody, który nie chce siê zagotowaæ. Potrzebowa³am czegoœ, czego mog³abym siê podtrzymaæ, ale nic nie by³o w stanie mnie podeprzeæ. Chwyci³am jego koszulê, jego w³osy, uszy, ci¹gn¹c mocniej ni¿ bym to robi³a, gdyby by³ to ktoœ inny. Oczywiœcie nie sprawi³am mu bólu. Jedynie st³umi³ uœmiech i kontynuowa³ tê torturê.
W³aœnie wtedy, gdy mia³am go odepchn¹æ i b³agaæ o to ¿eby przesta³, poniewa¿ nie by³am ju¿ w stanie d³u¿ej tego znieœæ, coœ wewn¹trz mnie siê wydarzy³o, coœ czego nie potrafi³am wyjaœniæ. Mój brzuch niespodziewanie œcisn¹³ siê...a potem uniós³. Moje cia³o temu uleg³o, a usta uformowa³y idealne O. Nie krzycza³am, chocia¿ tego chcia³am. Prawd¹ by³o, ¿e nie mog³am z³apaæ oddechu.
O wszystkim zapomnia³am.
Jego imiê. Swoje w³asne.
W mojej g³owie, w jakiœ sposób siê po³¹czyliœmy.
Jedna osoba, jeden umys³, jedno cia³o.
W pewnym momencie moje nogi musia³y nie wytrzymaæ, poniewa¿ d³u¿ej ju¿ nie sta³am. Przypuszczam, ¿e jakoœ zsunê³am siê w dó³ na niego, wspomagana w dobrym kierunku przez jego rêce. Znalaz³am siê na jego kolanach, ostro¿nie przez niego tulona. Czu³am siê jak szmaciana lalka - trzês¹ca siê, pijana od nieznanych wra¿eñ.
Podniós³ mi podbródek i obsypa³ poca³unkami moje zaspane oczy. - Có¿ za œliczna ma³a....przepiêkna. - wyszepta³ w mich w³osach. - Moglibyœmy tu przerwaæ, Bello. Podoba³o ci siê, prawda? Móg³bym zrobiæ to znowu. Ca³¹ noc, jeœli tylko chcesz. Nie musimy posuwaæ siê dalej.
By³ okropnie s³odki - w koñcu zrobi³ to dla mnie, tylko na moje w³asne ¿yczenie - a ja czu³am siê winna, kiedy nasz³a mnie chêæ ¿eby siê schowaæ. Odnalezienie si³ zajê³o mi chwilê, ale zdo³a³am stan¹æ, chocia¿ nogi mia³am jak z galarety. Dosyæ spokojnie poci¹gnê³am koszulê w dó³, ¿eby zas³oniæ nagoœæ i uciek³am do ³azienki nie odzywaj¹c siê s³owem.
Pozwoli³ mi odejœæ, ale czu³am na sobie jego wzrok.
W ³azience, gapi³am siê na siebie w lustrze z otwartymi ustami, nastêpnie trzês¹cymi d³oñmi pochlapa³am wod¹ twarz. Mój makija¿ rozmaza³ siê, czarne stró¿ki sp³ywa³y z moich oczu. Œlepo siêgnê³am po myd³o, ¿eby to wszystko zmyæ z twarzy. Zimna woda by³a rozpraszaj¹ca, ale dzwoni³o mi w uszach i musia³am usi¹œæ na skraju wanny i po³o¿yæ g³owê miêdzy kolanami, ¿eby przesta³o.
A niech mnie do cholery. To by³a dopiero gra wstêpna.
To by³ pierwszy raz, gdy go tak naprawdê zrozumia³am. Sex z Edwardem nigdy nie bêdzie bezpiecznym, niewinnym aktem, który wiêkszoœæ ludzi jest w stanie dzieliæ. Ca³e to doznanie wystraszy³o mnie, a nie by³am zastraszonym kotkiem. Mo¿e mia³ racjê. Mo¿e powinniœmy na tym zakoñczyæ?
Zagryz³am wargi zastanawiaj¹c siê, w jaki sposób do licha wyjdê tam i spojrzê mu znowu w twarz.