ENERGIA JĄDROWA
Energia jądrowa
Co to jest atom?
Już więcej niż 2000 lat temu mówiono o atomach. Demokryt, jeden z największych uczonych starożytnej Grecji, przyjmował, że wszelka materia składa się z najmniejszych, niepodzielnych dalej cząstek, które nazwał atomami. Był on zdumiewająco bliski prawdy. Wielu innych greckich filozofów i uczonych zajmowało się wtedy materią i kosmosem. Z dużą dokładnością wyznaczo no obwód Ziemi, znano odległość od Ziemi do Księżyca i wiedziano, że nasza planeta kręci się dookoła Słońca. Prawie wszystkie zdobycze poznawcze tego okresu dziwnym trafem popadły w zapomnienie. W kolejnych wiekach ludzie znacznie bardziej interesowali się imperiami, wojnami, katedrami i procesami czarownic. Dopiero koło roku 1800 podjęto ponownie prastarą ideę atomu. Wnioskowano, że muszą istnieć różne rodzaje atomów, by dało się wyjaśnić różnorodność wystepujących w naturze substancji i zjawisk. W 1803 r. angielski nauczyciel John Dalton odkrył, że istnieją substancje, składające się wyłącznie z jednego rodzaju atomów. Nazywano je pierwiastkami chemicznymi. Należą do nich złoto, żelazo, tlen. Czyste żelazo składa się wyłącznie z atomów żelaza, czyste złoto tylko z atomów złota. Atom żelaza jest najmniejszą możliwą cząstką żelaza. Można go wprawdzie rozbić, ale powstałe wtedy składniki nie są już żelazem. Podobnie ma się sprawa ze złotem i wszystkimi pozostałymi pierwiastkami chemicznymi. Stąd w wielu książkach chemicznych znajdujemy następujące wyjaśnienie pojęcia "atom": "Atom jest to najmniejszy składnik pierwiastka chemicznego, który bez utraty właściwości typowych dla danego pierwiastka nie da się dalej podzielić". Atomy mają różne masy. Najlżejszy jest atom wodoru, atomy żelaza są cięższe, a ważne dla naszych rozważań atomy uranu mają jeszcze większą masę. Atomy w porównaniu z przedmiotami codziennego użytku są znikomo małe. Gdyby człowiek miał rozmiary atomu, wtedy 100 milionów ludzi zmieściłoby się wygodnie na główce od szpilki. Z całej pięciomiliardowej ludności zamieszkującej współcześnie Ziemię można by w tym przypadku utworzyć szereg o długości ok. 50 cm.
Jak zbudowany jest atom?
W 1913 r. wielki duński fizyk Niels Bohr opublikował swój słynny model atomu wodoru, który jeszcze dziś jest bardzo bliski rzeczywistości. Według niego, atom jest zbudowany podobnie do pomniejszonego układu słonecznego. W układzie słonecznym planety takie, jak Merkury, Wenus, Ziemia czy Mars krążą w dużej odległości wokół obarczonego dużą masą Słońca. Podobnie jest w atomie. W jego centrum znajduje się jądro atomu, małe rozmiarami, ale o dużej masie. Wokół jądra krążą w "olbrzymich" odległościach znikomo małe i lekkie cząstki - elektrony. Jądro jest naładowane elektrycznie dodatnio, elektrony zaś ujemnie. Są one utrzymywane na swych torach siłami elektrostatycznego przyciągania jądra, podobnie jak planety związane są ze Słońcem siłami grawitacyjnymi. Jak małe są jądra atomowe ilustruje następujący przykład. Kropla wody składa się z ok. 6 x 1021 czyli 6 000 000 000 000 000 000 000 atomów. Choć atom jest mały, to jego jądro jest jeszcze znacznie mniejsze. Wypełnia ono zaledwie 1/1 000 000 000 000 objętości atomu. Gdyby jądro atomu było wielkości wiśni i leżało na środku stadionu piłkarskiego, wtedy tory elektronów przebiegałyby w górnych rejonach widowni. Choć jądro zajmuje zaledwie bilionową część objętości atomu, to jest w nim skoncentrowana prawie cała jego masa. Materia jądrowa jest niesłychanie mocno zagęszczona. Gdyby stworzyć opisane wyżej jądro wielkości wiśni, ważyłoby ono ok. 30 milionów ton i oczywiście nie pozostałoby na boisku lecz zagłębiłoby się w ziemię.
Z czego składają się jądra atomowe?
Jądra atomowe składają się z dwóch rodzajów cząstek - protonów i neutronów. Obydwie cząstki mają prawie równe masy i są około 2000 razy cięższe od elektronów. Proton posiada ładunek dodatni równy liczbowo ujemnemu ładunkowi elektronu, neutron - zgodnie z nazwą - jest neutralny, czyli pozbawiony ładunku elektrycznego. Wartość ładunku elektrycznego protonu czy elektronu nazywamy ładunkiem elementarnym. Protony i neutrony są często określane wspólną nazwą nukleonów i same składają się z jeszcze drobniejszych cząstek, zwanych kwarkami.
Jak rozróżniamy pierwiastki?
Liczba protonów w jądrze decyduje do jakiego pierwiastka dane jądro należy. Przykładowo atom wodoru ma w jądrze jeden proton, atom helu - dwa, atom węgla sześć, a atom uranu aż 92. Jeśli jądro atomu ma 6 dodatnich protonów, to jest ono okrążane przez 6 ujemnych elektronów, dzięki czemu cały atom jest elektrycznie obojętny. Jeśli taki atom utraci jeden elektron, wtedy sześciu protonom przeciwstawia się pięć elektronów. Atom posiada więc ładunek +1. Takie naładowane atomy nazywamy jonami.
Co to jest izotop?
Wszystkie atomy tego samego pierwiastka mają taką samą liczbę protonów i elektronów, mogą jednak różnić się między sobą liczbą neutronów. Najlżejszy najprostszy pierwiastek- wodór istnieje w trzech różnych odmianach, z O, 1 lub 2 neutronami w jądrach. Normalny wodór ma w jądrze jeden proton i ani jednego neutronu. Inny rodzaj wodoru, deuter, ma w jądrze proton i neutron, a jądro trylu zawiera prócz charakterystycznego dla wodoru pojedynczego protonu aż dwa neutrony. Powyższe trzy odmiany wodoru nazywamy izotopami pierwiastka wodoru. Ogólnie określa się atomy pierwiastka o identycznej liczbie protonów, ale różnej liczbie neutronów, jako izotopy danego pierwiastka. Dla przykładu uran występuje w przyrodzie w odmianach, które zawierają 234, 235 lub 238 nukleonów. Wiemy już, że wszystkie jądra uranu mają 92 protony. Stąd trzy izotopy uranu mają odpowiednio 142 (234-92), 143 i 146 neutronów w swoich jądrach atomowych. Oznaczamy je jako U-234, U-235 i U-238. Sumaryczna ilość nukleonów danego izotopu nazywana jest często liczbą masową, zaś liczba protonów - liczbą porządkową. U-235 ma więc liczbę masową 235 oraz liczbę porządkową 92, izotop wodoru deuter ma liczbę masową 2 i liczbę porządkową 1.
Dlaczego jądra atomowe nie rozpadają się?
Jak wiadomo, dwa dodatnie ładunki odpychają się wzajemnie. Podobnie jest z dwoma ładunkami ujemnymi, podczas gdy ładunek dodatni przyciąga ładunek ujemny. W taki to sposób elektrony utrzymywane są w ruchu wokół dodatnich jąder. Wiemy jednak, ze jądra atomowe składają się z neutronów i dodatnich protonów. Jądra te powinny się właściwie natychmiast rozpaść, gdyż ładunki dodatnie się wzajemnie odpychają. Jak to jest możliwe, by w jądrze atomu węgla sześć dodatnich protonów pozostało razem w tak ciasnej przestrzeni? Bierze się to stąd, że między składnikami jądra atomowego działają inne, znacznie większe siły, tzw. siły jądrowe, ale tylko wtedy, gdy nukleony są bardzo blisko siebie.
Co to jest promieniotwórczość?
Nie wszystkie jądra atomowe są tak niezmienne jak jądro atomu węgla. Wiele jąder rozpada się nagle, wyrzucając przy tym mniejsze z siebie cząstki. Zjawisko to nazywamy promieniotwórczością. Odkrył ją francuski fizyk Henri Becquerel, a badali małżonkowie Piotr i Maria Curie. Przez długi czas nikt właściwie dokładnie nie wiedział, na czym promieniotwórczość polega. Wprawdzie znajdywano wiele pierwiastków wysyłających tajemnicze promieniowanie, które np. zaczerniało płyty fotograficzne, ale długie lata musiały minąć, nim prawdziwa natura tego promieniowania została naukowo zbadana. Dziś wiemy, że istnieją trzy rodzaje radioaktywnego promieniowania: promieniowanie y. (alfa), składające się z jąder helu, promieniowanie /? (beta), złożone z elektronów oraz promieniowanie 7 (gamma) - pozbawione masy kwanty promieniowania, z jakimi spotykamy się także przy świetle czy promieniach Roentgena. Kwanty 7 są znacznie bogatsze w energię niż promieniowanie świetlne czy Roentgena.
Jak rozpadają się jądra atomowe?
Jądra atomowe, szczególnie te bardzo duże i ciężkie, są często nietrwałe i rozpadają się, podobnie jak rozpadłaby się się duża budowla, której ściany nośne byłyby zbyt wątłe. Jądro radu może np. wyrzucić z siebie cząstkę złożoną z dwóch protonów i dwóch neutronów, zwaną cząstką alfa. Po akcie emisji w jądrze brak teraz dwóch protonów, nie jest to więc już jądro radu. Przemieniło się ono w jądro innego pierwiastka, w tym przypadku w jądro radonu. Inne jądra rozpadają się przez wyrzucenie z siebie elektronu, czyli cząstki beta. Cząstka ta powstaje z przemiany neutronu w proton oraz elektron, który następnie zostaje wyemitowany z jądra. Jądro zawiera teraz o jeden proton więcej, zatem i tu mamy do czynienia z przemianą pierwiastka. Jądro powstałe po przemianie najczęściej też nie jest trwałe i rozpada się dalej. W ten sposób powstają szeregi promieniotwórcze, kończące się ostatecznie pierwiastkiem trwałym. Uran przykładowo po 13 przemianach pośrednich przekształca się w ołów.
Co to jest okres połowicznego zaniku?
Nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy określone jądro atomowe ulegnie rozpadowi. Rozpad określonego jądra radu może nastąpić np. za sekundę, jutro lub za 10 000 lat. Jedno jednak można z całą pewnością przepowiedzieć: ze 100000 jąder radu dokładnie po 1620 latach 50 000, czyli 50% ulegnie rozpadowi. Minie nawet 4,5 miliarda lat, nim połowa jąder bryły uranu U-238 ulegnie rozpadowi. Czas, po którym połowa jąder danego izotopu promieniotwórczego ulegnie rozpadowi, przyjęto nazywać okresem połowicznego zaniku. Jak wyżej podano, okres połowicznego zaniku ura-nu-238 wynosi 4,5 miliarda lat. Dla polonu jest on znacznie krótszy i wynosi ok. 138 dni, zaś dla fransu zaledwie 21 minut. Po upływie czasu równego dwom okresom połowicznego zaniku istnieje jeszcze tylko 1/2x1/2 = 1/4 pierwotnej liczby jąder, a po 10 okresach połowicznego zaniku pozostaje ich 1/2 x 1/2 x x 1/2 x 1/2 x 1/2 x 1/2 x 1/2 x 1/2 x x 1 /2 x 1 /2 = 1/1024. Z jednego kg radu przetrwa po 10 x 1620 latach zaledwie 0,98 g.
Co to jest aktywność i dawka?
Przez aktywność materiału promieniotwórczego rozumiemy liczbę jąder atomowych, które ulegają rozpadowi w czasie 1 sekundy. Jednostką aktywności jest bekerel (Bq), nazwana tak na cześć wspomnianego odkrywcy promieniotwórczości, Becquerela. Jeśli dla przykładu w określonej substancji rozpadają się 403 jądra na sekundę, to jej aktywność wynosi 403 Bq. Wcześniej używaną jednostką był curie (Ci): 1 Ci = 3,7 x 1010 Bq. Promieniowanie, występujące podczas przemian jądrowych, stanowi strumień energii całkowicie lub częściowo absorbowany, czyli pochłaniany przez materię. Ilość energii, wchłoniętej przez każdy kg napromieniowanej materii nazywamy dawką. Jej jednostką jest gray (Gy): 1 Gy = = 1 dżul/kg = 1 J/kg. Wcześniej używano jednostki rad (rd): 1 rd = 10'2 Gy = = 1/100 Gy. Choć dawka wielkości 1/100 Gy odpowiada wzrostowi temperatury ciała ludzkiego zaledwie o 0,0001 °C, to jednak u istot żywych może ona spowodować znaczne uszkodzenia radiacyjne. Wchłonięta w krótkim czasie może doprowadzić do zniszczenia ważnych dla życia komórek w naszym ciele. Biologiczne działanie promieniowania zależy nie tylko do energii pochłoniętej na każdy kg wagi ciała. 1 Gy promieniowania a jest, przykładowo, 20 razy bardziej niebezpieczny niż 1 Gy promieniowania beta lub gama. Dlatego wprowadzono tzw. dawkę równoważną, która uwzględnia zróżnicowane zagrożenie poszczególnego promieniowania dla organizmów żywych. Jednostką dawki równoważnej jest sievert (Sv). Do 1985 r. używano także jednostki rem równej 10-2 Sv. Spotykamy się z nią często w starszych książkach o energii jądrowej. 20 Sv promieniowania a odpowiada jednemu Gy promieniowania alfa, ale dwudziestu Gy promieniowania beta lub gama.
Czy jądra atomowe można rozszczepiać?
Dotąd poznaliśmy jedynie takie jądra atomowe, które rozpadają się samorzutnie. W roku 1938 dwaj niemieccy naukowcy Otto Hahn i Fritz Strassmann dokonali podniecającego odkrycia. Ostrzeliwując neutronami jądra atomowe uranu stwierdzili oni, że niektóre z tych jąder zostały rozszczepione na dwie prawie równe części. Nie wnikajmy w szczegóły; ważne, że w tym przypadku nie było samorzutnego rozpadu radioaktywnych jąder, natomiast neutrony, jak małe pociski przenikając w większe jądra rozbiły je.
Dlaczego neutrony są dobrymi pociskami atomowymi?
Neutrony nadają się dobrze jako pociski dla przemiany lub rozszczepiania jąder, gdyż są one elektrycznie obojętne. Dodatni proton nie jest do tego celu przydatny, byłby bowiem przez także dodatnie jądro odpychany i odchylany. Elektrony są z reguły za lekkie, by wywrzeć wpływ na ciężkie jądro i są ponadto odpychane przez powłokę elektronową atomu. Elektrycznie obojętny neutron nie posiada żadnej z tych wad. Nie jest on spychany ze swej drogi i ma wystarczającą masę, by rozszczepiać jądra atomowe. Szybko zwrócono uwagę na fakt, że powolne neutrony z reguły znacznie częś ciej wnikają do jądra niż prędkie. Kiedyś pewien fizyk skomentował to żartem, że neutrony prędkie najczęściej mijają jądro pędem "nawet dobrze mu się nie przyglądając". Natomiast powolne albo termiczne neutrony przebywają znacznie dłużej w pobliżu jądra i mają więcej czasu, by na nie oddziaływać. Jak na nasze wyobrażenia są one i tak jeszcze bardzo szybkie, ich prędkość wynosi ok. 2,2 km/s. Za pomocą neutronów można nie tylko rozszczepiać jądra, ale także je przemieniać. Zachodzi to wtedy, gdy pocisk neutronowy zostanie pochłonięty przez jądro.
Co się dzieje, gdy atom uranu ulega rozszczepieniu?
Naturalny uran zawiera trzy izotopy U-234, U-235 i U-238. Z każdego 1000 atomów uranu 993 ma jądra U-238, 7 zaś jądra U-235. Izotopu U-234 ze względu na znikomą zawartość w naturalnym uranie możemy w ogóle nie brać pod uwagę. Powolne neutrony rozszczepiają jedynie jądra U-235. W wyniku tego powstaje najpierw jądro przejściowe U-236. Nie jest ono jednak trwałe i rozpada się na kilka fragmentów, np. jądro baru-144, jądro kryptonu-90 oraz dwa nowe neutrony, l tu dochodzimy do odkrycia, które poprzez bomby atomowe i reaktory jądrowe odmieniło świat: powstałe podczas rozszczepienia odłamki mają mniejszą masę niż ostrzeliwane jądro wraz z pociskiem. Stwierdzamy więc ubytek masy, który zgodnie ze wzorem Einsteina E = mc2 odnajduje się w postaci potężnej porcji energii, tzw. energii jądrowej. Można też tak powiedzieć, że energia wiązania, która zespalała duże jądro, została częściowo uwolniona i umożliwiła teraz częściom rozpadu poruszać się z olbrzymią prędkością. Zderzenia z częściami rozpadu wywołują intensywne drgania sąsiednich atomów. W taki to sposób energia ruchu produktów rozpadu zamienia się w ciepło. Podsumujmy. Podczas rozszczepiania jąder uwalniana jest duża ilość energii. Z jednego grama U-235 można uzyskać 23 000 kWh. Często wynikiem rozszczepienia jądra jest pojawienie się trzech nowych neutronów. Przejściowe jądro U-236 może się rozpaść na jądro baru-144, jądro kryptonu-89 oraz trzy neutrony. Nowo powstałe, lżejsze jądra atomowe z zasady same są radioaktywne i wysyłają niebezpieczne promieniowanie. Natkniemy się na nie ponownie przy omawianiu podstawowego problemu elektrowni jądrowych, jakim jest usuwanie odpadów radioaktywnych. Aby rozszczepić jądro U-238, powinniśmy dysponować neutronami bardzo prędkimi. Powolne wnikają wprawdzie do tego jądra, ale zostają tam pochłonięte tworząc U-239. Ten ostatni podczas stanu przejściowego przemienia się w pluton-239, który już może być rozszczepiany powolnymi neutronami.
Co to jest reakcja łańcuchowa?
W dużej bryle U-235 lub plutonu po krótkim ostrzale neutronami odbyłby się następujący proces. Gdzieś w dowolnym miejscu następuje rozszczepienie pierwszego jądra. Wyrzuca ono z siebie 2 lub 3 neutrony. Niech te neutrony w naszym przykładzie rozbijają 2 dalsze jądra, z których przeciętnie uwolni się 5 neutronów. Jeśli cztery z nich trafią na jądra sąsiadów i je rozszczepią, wytworzy się 8 do 12 nowych neutronów. Te ostatnie - uwzględniając nawet pewne straty - rozbijają dalsze jądra, przy czym każdorazowo wydzielana jest olbrzymia energia. Gdy w kolejnym etapie powstanie okrągło 20 nowych neutronów, a te także trafią w jądra, to widać, że w ułamku sekundy liczba rozbitych jąder, a tym samym ilość wydzielanej energii, będzie wzrastać lawinowo. Proces ten nazywamy reakcją łańcuchową. Przedstawiona tu niekontrolowana reakcja łańcuchowa znajduje zastosowanie w bombie atomowej. Dla jej zapoczątkowania konieczna jest określona minimalna masa paliwa jądrowego, zwana masą krytyczną. Dla uranu-235 wynosi ona ok. 23 kg, co odpowiada kuli o średnicy 13 cm. Gdy ilość paliwa jądrowego jest mniejsza od masy krytycznej, tracimy zbyt wiele neutronów, które opuszczą bryłę uranu, nim zdążą trafić na jakieś jądro. Na szczęście reakcja łańcuchowa może przebiegać także w sposób kontrolowany, gdy dopuszczamy jedynie określoną ilość rozszczepień na sekundę. Tak właśnie dzieje się w reaktorach jądrowych, czemu poświęcony będzie następny rozdział.
Co to jest wzbogacanie?
W naturalnym uranie reakcja łańcuchowa nie może się samoistnie rozwinąć. Składa się ona bowiem w ponad 99% z U-238. Te dwa lub trzy neutrony, które powstają podczas rozszczepienia jądra, są z jednej strony najczęściej za prędkie, by rozbić jedno z nielicznych jąder U-235, a z drugiej strony są za wolne dla rozszczepienia jąder U-238. Zostają one jedynie przez nie wchłonięte. Pojedyncze rozszczepienie jądra nie może więc bez specjalnych zabiegów spowodować reakcji łańcuchowej. Aby do niej doprowadzić, można obrać dwie drogi: 1. należy podwyższyć zawartość U-235, by uzyskać więcej materiału rozszczepialnego; 2. uzyskane podczas rozszczepienia neutrony należy spowolnić. Na przykład, aby otrzymać paliwo użyteczne w typowej elektrowni jądrowej w RFN, należy zawartość U-235 podwyższyć z 0,7% do 3%. Proces taki nazywamy wzbogacaniem.
Co to jest moderator?
Samo wzbogacenie paliwa do 3% jeszcze nie wystarcza, gdyż neutrony powstałe podczas rozszczepienia są za szybkie. Zostałyby one pochłonięte przez jądra obecnego w znacznym stężeniu U-238 nie powodując ich rozszczepienia, a obok większości jąder U-235 potrzebujemy bowiem powolnych neutronów. Na szczęście istnieją materiały, które mogą neutrony wyhamowywać. Nazywamy je moderatorami. Węgiel dobrze się do tego nadaje. Jeśli umieścić go w postaci grafitu między bryłami czy blokami uranowymi, to zahamuje on przechodzące przezeń neutrony do tego stopnia, że przy ponownym spotkaniu z jądrem U-235 mogą już spowodować jego rozszczepienie. Także woda i beryl są dobrymi moderatorami.
Co nazywamy syntezą jądrową?
Istnieje jeszcze inna metoda uzyskiwania energii jądrowej. W wysokiej temperaturze i przy bardzo dużym ciśnieniu może dojść do połączenia jąder deuteru z trytem. Powstaje wtedy jądro helu oraz neutron. Obydwie nowo utworzone cząstki mają w sumie nieco mniejszą masę niż dwa jądra wyjściowe. Utracona masa przekształca się w sposób opisany wcześniej w olbrzymią ilość energii. Taki proces nazywamy syntezą jądrową. Wszystkie gwiazdy, nasze Słońce, ale także bomba wodorowa uzyskują swoją energię na tej drodze.
Jak Słońce uzyskuje swoją energię?
We wnętrzu Słońca - upraszczając - zachodzi następujący proces. Przy temperaturze 15 milionów stopni i niewyobrażalnym ciśnieniu 20 miliardów megapaskali tworzy się z każdych czterech jąder wodoru jedno jądro helu. To ostatnie jest nieco lżejsze niż jego 4 składniki wyjściowe. Ubyło masy, została ona zamieniona w duże ilości energii. W każdej sekundzie Słońce zużywa 564 miliony ton wodoru, by z niego otrzymać 560 milionów ton helu. Pozostałe 4 miliony ton, czyli 0,7% paliwa, zamienia się w energię słoneczną. Moc całkowita Słońca wynosi 383 000 000 000 000 000 000 000, czyli 3,83 x 1023 kW; metr kwadratowy Słońca wypromieniowuje 62 900 kW. Odpowiada to w przybliżeniu mocy 62 000 radiatorów elektrycznych, względnie 1 miliona żarówek.
Elektrownie atomowe
Rozwój techniki w drugiej połowie XIX wieku i powstanie ogromnej ilości urządzeń elektrycznych wymusił rozwój elektrowni, których zadaniem jest dostarczać prąd elektryczny do poszczególnych odbiorców. Elektrownie mogą pobierać energię potrzebną do wytworzenia prądu z różnych źródeł. Mogą być to elektrownie cieplne, które ciepło
wytworzone podczas spalania paliw kopalnych zamieniają na energię prądu; mogą być wiatrowe, słoneczne, geotermalne itd. W latach czterdziestych w związku z powstaniem pierwszych reaktorów powstał nowy typ elektrowni - elektrownie jądrowe. W elektrowni jądrowej enegię uzyskujemy nie ze spalania paliw kopalnych, lecz z rozszczepiania jąder atomowych. Kocioł zostaje tu zastąpiony reaktorem jądrowym, czyli urządzeniem, w którym wytwarzana jest energia jądrowa. W reaktorze przebiega kontrolowana reakcja łańcuchowa, podczas której rozszczepiane jest tyle jąder, ile potrzeba do wytworzenia energii elektrycznej.
Reaktor wodny wrzący
W reaktorze wodnym wrzącym zamieniamy wodę w parę za pomocą energii jądrowej. Następuje to w zbiorniku ciśnieniowym reaktora. Para pod ciśnieniem około 7MPa napędza turbinę, która dostarcza generatorowi energii potrzebną do wytworzenia prądu. We wspomnianym zbiorniku ciśnieniowym reaktora, który w omawianym przykładzie posiada ścianki o grubości 16 cm, znajduje się rdzeń reaktora, przez który przepływa woda doprowadzana do wrzenia. Rdzeń reaktora składa się z około 800 elementów paliwowych. Każdy element paliwowy znajduje się w blaszanym pojemniku, do którego woda dostaje sie przez otwór w spodzie. Woda wypełnia pojemnik i styka się z 64 prętami paliwowymi, czyli prętami wykonanymi np. z rozszczepialnego uranu. Pręty składają się zazwyczaj ze wzbogaconego uranu w postaci dwutlenku uranu (UO2). Podczas rozszczepiania jąder uranu wydziela się duża ilość energii, którą w formie ciepła odbiera woda chłodząca (chłodziwo). Woda służy też jednocześnie jako moderator (hamuje więc do tego stopnia prędkie neutrony, powstałe podczas każdego rozszczepienia jądra, że same mogą powodować dalsze rozszczepienia). Gdyby wszystkie powstałe w tej reakcji neutrony przyczyniały się do dalszego rozszczepiania, reaktor wyszedłby spod kontroli i wytwarzałby za dużo energii - stałby się wybuchającą bombą atomową. Aby temu zapobiec, każdy reaktor zawiera takie materiały, jak bor lub kadm, które absorbują (pochłaniają) neutrony, w takim stopniu, aby reakcja nie wymknęła się spod kontroli, ale też by nie "zgasła". Neutrony pochłaniane są przez wspomniane materiały, które tworzą pręty sterujące, które są wsuwane do reaktora mniej lub bardzej głęboko - w zależności od potrzeb. Bardziej wysunięte to mniejsze pochłanianie i większa ilość rozszczepień. Mniej wysunięte to spowolniona reakcja. Wsuwaniem i wysuwaniem prętów łatwo można kontrolować reakcję, a w razie potrzeby zadusić. Pręty, ze względu na znaczną szybkość reakcji jądrowych i konieczność jeszcze szybszego reagowania, posiadają sterowanie automatyczne. Podczas pierwszego uruchomienia reaktora trzeba dostarczyć neutronów z zewnętrznego źródła. Po chwilowym zatrzymaniu reakcji nie jest to konieczne. Elementy paliwowe dostarczają wtedy dostatecznej ilości neutrnów, aby uruchomić reakcję jądrową przez wysunięcie prętów sterujących.
Reaktor wodny ciśnieniowy
W reaktorze wodnym ciśnieniowym woda stykająca się z rdzeniem reaktora nie gotuje się. Unie możliwia jej to ogromne ciśnienie - rzędu 15 MPa. Woda ta krąży w obiegu pierwotnym i w odpowiedniej wytwornicy pary ogrzewa wodę obiegu wtórnego, a zatem nie styka się z nią bezpośrednio. Woda obiegu pierwotnego schładza się przy tym z 330C do 290C. Podczas gdy woda obiegu wtórnego wrze i wytworzoną parą napędza turbinę i generator, to woda obiegu pierwotnego, ciągle w stanie ciekłym, jest pompowana do rdzenia, gdzie ponownie ogrzewa się do 330C. Odpowiedni regulator ciśnienia zapewni stałe ciśnienie tej wody. Typowy reaktor wodny ciśnieniowy o mocy 1300 MW ma rdzeń zawierający około 200 elementów paliwowych po 300 prętów paliwowych każdy. Sterowanie reaktorem odbywa się z jednej strony przez zmianę stężenia roztworu boru (pochłaniającego neutrony) w wodzie obiegu pierwotnego, z drugiej strony zaś przez pręty regulacyjne, zawierające kadm, które, jak już poprzednio jest wspomniane, można wsuwać i wysuwać. Woda także jest tu spowalniaczem. Gdy reaktor nadmiermie się nagrzewa, to gęstość wody maleje. Tym samym prędkie neutrony są słabiej wyhamowywane, liczba rozszczepień dostarczających energii maleje i cały układ się ochładza. Reaktor taki, podobnie jak i wrzący, nosi nazwę lekkiego ponieważ stosuje się w nim "zwykłą" wodę, a nie "ciężką".
Reaktor powielający
Jądra U-238 mogą wchłaniać neutrony, przemieniając się przy tym w jądra plutonu, które można łatwo rozszczepić i wykorzystać do produkcji energii. Reaktor powielając wykorzystuje tą własność. Jako materiał rozszczepialny jest w nim stosowany Pu-239, który podczas rozpadu produkuje 2 lub 3 neutrony. Jeden z nich jest potrzebny do podtrzymania reakcji łańcuchowej, podczas gdy pozostałe są przekazywane do jąder U-238, które przemieniają się w Pu-239. Tak powstaje nowe paliwo. Reaktor wytwarza w ten sposób nowe paliwo. W optymalnym przypadku może wytworzyć nawet więcej paliwa niż sam zużył. Ten proces zachodzi także w innnych typach reaktorów, ale w marginalnych ilościach. Zasoby U-238 są znaczne, więc powszechnie uważa się, że w przyszłości takie reaktory odegrają duża role w wytwarzaniu energii. Technika ta, dzięki wykorzystywaniu nierozszczepialnego U-238, jest sześćdziesięciokrotnie bardziej wydajna od tradycyjnej uranowej. Przemiana U-238 w Pu przebiega lepiej z neutronami prędkimi niż wolnymi. W reaktorze prędkim powielającym wykorzystuje się właśnie te prędkie neutrony do procesu powielania. Przy małej zawartości plutonu proces przebiegiałby ze zbyt małą wydajnością, stąd w owych reakcjach elementy paliwowe zajmują 20-30% plutonu i 70-80 % U-238. Jest prawie 10-krotnie więcej materiału rozszczepialnego niż we wcześniejszych typach reaktorów, więc istnieje wiele niebezpieczeństw i trudności technicznych związanych z budową i eksploatacją takich siłowni. Reaktor składa się z elementów paliwowych, w których wytwarzana jest energia oraz z elementów powielających, gdzie powstaje nowe paliwo. Z powodu obecności dużej ilości materiału rozszczepialnego wytwarzanie ciepła w elementach paliwowych jest bardziej intensywne. Dlatego ochładza się taki reaktor ciekłym sodem, który dobrze przewodzi ciepło, ale w przeciwieństwie do wody słabo hamuje neutrony. Są więc one ciągle prędkie. Obieg pierwotny ciekłego sodu ogrzewa ciekły sód w obiegu wtórnym. Ten doprowadza do wrzenia, a wytworzona para napędza urządzenia produkujące prąd.
Reaktor wysokotemperaturowy
Reaktor taki zużywa jako surowiec energetyczny obok uranu także tor-232, który w trakcie pracy reaktora pochłania neutrony i przemienia się z rozszczepialny U-233. Stosowane paliwo ma postać drobnych granulek, które następnie zasklepia się w kulach grafitowych wielkości piłki tenisowej. Grafit służy jako moderator hamujący neutrony. Wytworzone w reaktorze ciepło podgrzewa gaz - na przykład obojętny chemicznie hel - do około 900C. Gaz ten z kolei odparowywuje wodę, która napędza turbinę. Reaktor taki posiada wysoką sprawność.
Reaktor niejednorodny ze spowalniaczem stałym
Procesy reakcji jądrowych przeprowadza się w tzw. reaktorach jądrowych. Paliwem do reaktorów jądrowych są pręty, ruru, blachy uranowe lub plutonowe (92233U, 92235U, 94239Pu). Paliwo jądrowe w takich reaktorach rozmieszczone jest w masie ciekłego (np. wody lub ciężkiej) wody lub stałego spowalniacza, tworząc rdzeń lub strefę aktywną reaktora. Gdy paliwo tworzy ze spowalniaczem niejednorodną masę, wtedy taki reaktor nazywamy niejednorodnym (heterogenicznym). Rdzeń otoczony jest warstwą materiału odbijającego neutrony - tzw. zwierciadłem lub neutronem. Jako zwierciadło może służyć grafit, woda, woda ciężka, BeO). Zadaniem zwieciadła jest zmniejszenie masy paliwa jądrowego do wartości mniejszej od masy krytycznej, która byłaby potrzebna w reaktorze bez zwierciadła. Osłona wykonana z betonu ma chronić obsługę przed szkodliwym promieniowaniem. Ciepło wytwarzane w reaktorze jest odprowadzane za pośrednictwem cieczy chłodzącej (ciało ogrzewane w reaktorze to chłodziwo). Aby zapobiec przedostawania się produktów rozszczepiania do chłodziwa pręty paliwowe są umieszczone w osłonie wykonananej z materiałów możliwie jak najmniej pochłaniającej neutrony (magnez, cyrkon i stopy). Chłodziwo oddaje ciepło w wymienniku ciepła innej łatwo wrzącej substancji. Chłodziwem może być woda, powietrze, dwutlenek węgla, oraz ciekłe metale (sód, rzadziej potas i ich stopy). Do pompowania ciekłych metali stosowane są pompy elektromagnetyczne, działające na zasadzie oddziaływania magnetycznego na ciekły metal, przez który płynie prąd elektryczny. Zaletą tych pomp jest to, że nie posiadają częściruchomych, podatnych na uszkodzenia. Do kierowania pracą reaktora służą pręty sterujące. Są one wykonane z metali o dużym przekroju czynnym ( silnie pochłaniające neutrony), np. kadmu, baru lub hafnu. Mogą być wsuwane do wnętzra reaktora lub wysuwane. Gdy pręty są wsunięte, to wówczas na wskutek silnego pochłaniania neutronów reakcja zostaje zahamowana. Im bardziej są wysunięte tym szybsza i gwałtowniejsza reakcja jądrowa. Reakcje jądrowe zachodzą bardzo szybko, więc potrzebna jest automatyczna regulacja wysunięcia prętów w zależności od liczby powstałych neutronów. W każdym reaktorze są kanały do wytwarzania izotopów promieniotwórczych. W reaktorach, których głównym zadaniem jest wytwarzanie energii jest to uboczny produkt, ale niektóre reaktory (np. polskie Świerk i Ewa), służą głównie do tego.
Reaktor jednorodny
W tym przypadku rdzeń reaktora jest wypełniony roztworem wodnym jakiegoś pierwiastka, będącego paliwem jądrowym, np siarczanu uranylu UO2SO4, lub inną cieczą, a nawey proszkiem. Zaletami takiego reaktora uniknięcie trudnej i kosztownej produkcji prętów paliwowych i kłopotów związanych z wymianą prętów. We wszystkich tych reaktorach występują dwa obiehi, co ma chronić obsługę reaktora przed promieniowaniem: pierwotny-przechodzący przez reaktor i wtórny z turbiną parową
Obieg paliwowy - wydobywanie uranu, usuwanie odpadów radioaktywnych i przerób zużytego paliwa
Do elektrowni jądrowych trzeba dostarczyć paliwa, ale i także usuwać z nich jego wypalone pozostałości. Zawarte w tych pozostałościach rozszczepialne jądra należy odzyskać, a nieużyteczne i nebezpieczne odpady usunąć. Ten cykl procesów tworzy tzm. obieg paliwowy. Zaczyna się on od wydobywania rud uranu i toru w kopalniach lub w odkrywkach. Ruda jest następnie poddawana obróbce, przemianom i wzbogacaniu, zanim posłuży do wykonania prętów paliwowych, które w końcu trzeba dowieźć do reaktora. Równie ważny jak opisany tu proces zaopatrywania w paliwo jest proces usuwania odpadów z elektrowni jądrowych. Jego początkiem jest wyjęcie wysłużonych elementów paliwowych, które najpierw są składowane w chłodzonym wodą basenie, następnie w składzie pośrednim, a na koniec trafiają do zakładu odzysku. Tam oddziela się odpady od materiałów nadających się do ponownego zastosowania. Z odzyskanego paliwa jądrowego wykonuje się nowe elementy paliwowe, zaś promieniotwórcze odpady opakowuje się i składuje w bezpiecznych podziemnych składowiskach, zwanych mogilnikami.
Wydobywanie uranu
Uran jest metalem ciężkim, który otrzymujemy z rud uranowych. Najbardziej znaną z nich jest smółka uranowa, składająca się w 95% z tlenku uranu i występująca nieraz w postaci wielotonowych bloków. Większość pozostałych rud zawiera niestety znacznie mniej uranu. Wydobycie staje się opłacalne, gdy tona rudy zawiera co najmniej kilka kg uranu.
Ruda wydobyta w kopalniach lub odkrywkach musi najpierw zostać poddana obróbce. Polega ona na łamaniu, mieleniu i wyługowaniu. W rezultacie otrzymujemy ostatecznie ponad 70-procentowy koncentrat uranowy, tzw. "yellow cake", czyli "żółte ciasto". Jest to produkt wyjściowy do dalszej obróbki.'
Otrzymywanie uranu wzbogaconego
Czysty uran naturalny jest dla elektrowni jądrowych nieprzydatny. jako że tylko w 0,7% składa się z rozszczepialnego U-235, a pozostałe 99,3% stanowi nieco cięższy, nierozszczepialny U-238. Obydwa izotopy uranu nie różnią się między sobą pod względem chemicznym, stąd do wzbogacania wykorzystuje się różnicę w ich ciężarze.
Najpierw przemienia się uran za pomocą fluoru w gaz, sześciofluorek uranu (UF6), zatem w związek uranu i fluoru. Do rozdzielenia obydwu izotopów uranu można teraz wykorzystać jedną z następujących metod, W metodzie kanalikowej przepuszcza się UF6 z dużą prędkością przez drobne kanaliki o kształtach półkolistych. Występująca tu siła odśrodkowa wypycha składową gazu zawierającą U-238 ku obrzeżom toru, co umożliwia oddzielenie jej od składowej gazu zawierającej lżejszy U-235. Oczywiście w ten sposób nie jest możliwe całkowite rozdzielenie obydwu izotopów. Jeśli jednak połączy się wiele opisanych tu układów w tzw. kaskadę, to otrzyma się w rezultacie gaz zawierający wystarczającą koncentrację atomów U-235. W metodzie dyfuzyjnej przepuszcza się gaz UF6 przez przegrody półprzepuszczalne. Lżejsza składowa z U-235 przechodzi (dyfunduje) przez pory przegród szybciej niż cięższa z U-238. Prowadzi to także do częściowego rozdziału składowych. W metodzie wirówkowej wiruje się gaz w bardzo szybkiej centryfudze. Siła odśrodkowa przyciska składową cięższą silniej do ściany, wobec czego koncentracja lżejszego U-235 w środkowej części wirówki wzrasta. Również i tu osiągamy rozdział U-235 i U-238, choć konieczne jest połączenie wielu układów szeregowo, by uzyskać pożądane wzbogacenie. Inne metody, w których osiągano by wymagane wzbogacenie w pojedynczym procesie, są jeszcze w stadium opracowań.
Budowa elementów paliwowych
Widzieliśmy już, że pręty paliwowe elektrowni jądrowych zawierają pastylki wykonane z dwutlenku uranu (UO2). Ten ostatni uzyskujemy ze wzbogaconego gazu UF6 i prasując nadajemy mu postać pastylek o grubości ok. 1,5 cm i średnicy ok. 1 cm. Podane tu wymiary - jak prawie wszystkie dane liczbowe w tej książce - mogą dla różnych elektrowni, a także w różnych państwach nieco się różnić, stanowią jednak typowe wartości przeciętne. Surowe wypraski ogrzewa się do 1700°C, co daje im konieczną spoistość i wytrzymałość.
Następnie poddaje się je obróbce mechanicznej z dokładnością do 1/10000 mm i wprowadza w rurki, zwane koszulkami. Dla lepszej wymiany ciepła w koszulki wprowadza się hel. Koszulki ponadto nigdy nie są całkowicie wypełnione pastylkami, gdyż w wyniku rozpadu promieniotwórczego powstają gazy wymagające odpowiedniej przestrzeni, tzw. przestrzeni gazu porozpadowego. Wypełnione i szczelnie zamknięte koszulki stanowią pręty paliwowe; wraz z prętami regulacyjnymi tworzą one elementy paliwowe, których konstrukcja może być bardzo różna, l tak w reaktorze wrzącym znajdujemy często 7x7 prętów paliwowych w wiązce paliwowej, w reaktorze wodnym ciśnieniowym 15x15 lub 20 x 20. Także położenie prętów regulacyjnych może się w różnych reaktorach zasadniczo zmieniać.
Transport wypalonych prętów paliwowych
Wiemy już, że podczas rozszczepienia jąder powstają w reaktorze lżejsze jądra atomowe o wysokiej radioaktywności, emitujące niebezpieczne promieniowanie. Wysłużony element paliwowy zawiera wielkie ilości takich niebezpiecznych dla życia materiałów, ale także resztki U-235 oraz plutonu. Jeśli nie brać pod uwagę materiałów konstrukcyjnych, to wypalone elementy paliwowe zawierają około 3% wysoko aktywnych produktów rozpadu jądrowego, 95% U-238,
1% U-235 i prawie 1% plutonu, powstałego w procesie powielania z U-238. Niezbędne są najostrzejsze przedsięwzięcia zabezpieczające, aby te materiały nigdy nie przedostały się do środowiska naturalnego. W Republice Federalnej Niemiec postępuje się wtedy następująco. Po wyjęciu z reaktora składa się elementy paliwowe najpierw na pewien czas do wypełnionego wodą basenu, położonego wewnątrz budynku reaktora.
Tu ich promieniotwórczość powoli maleje, zmniejsza się także wydzielanie ciepła. Następny krok to transport elementów paliwowych. Do tego celu skonstruowano specjalne pojemniki ze ściankami zewnętrznymi o grubości prawie 50 cm. Zapewniają one całkowite ekranowanie niebezpiecznych materiałów od otoczenia, nawet w przypadku katastrofy. Pojemniki takie muszą m.in. być odporne na upadek z wysokości 9 m na twarde podłoże oraz wytrzymać pożar trwający 30 minut.
Nawet upadek z wysokości 1,2 m na stalowe ostrze lub też zderzenie z odrzutowcem nie może im zaszkodzić. W takim zbiorniku o wadze do 120 ton mieści się najwyżej dziewięć elementów paliwowych. Pojemniki te służą do składowania pośredniego albo do transportowania do zakładu przerobu. Obecnie opuszcza niemieckie elektrownie jądrowe corocznie około 250 ton zużytego paliwa jądrowego, co stawia gigantyczne wymagania wobec wszystkich firm, zaangażowanych w procesie usuwania odpadów radioaktywnych.
Składowanie elementów paliwowych
W elektrowni jądrowej wymienia się co roku prawie trzecią część elementów paliwowych na nowe. W dużej elektrowni jądrowej o mocy 1300 MW opuszcza reaktor rok w rok ok. 30 t uranu. Ten materiał jest wprawdzie skażony groźnymi dla życia produktami rozpadu promieniotwórczego, jednak z drugiej strony zawiera cenne, możliwe do odzyskania materiały rozszczepialne. Stąd usuwanie i obróbka wysłużonych elementów paliwowych jest niezmiernie istotnym czynikiem zarówno z punktu widzenia ochrony środowiska naturalnego, jak i opłacalności przedsięwzięcia. Postępuje się następująco.
Po trwającej około roku obecności elementów paliwowych w basenie z wodą w elektrowni jądrowej przenosi się je na tzw. składowiska pośrednie. Elementy paliwowe pozostają w tym czasie wewnątrz pojemników transportowych, zapewniających całkowicie bezpieczne składowanie i chroniących od promieniowania radioaktywnego. Następnie poddaje się pręty paliwowe przeróbce. Nadające się do wykorzystania paliwo zostaje odzyskane i przekazane do produkcji nowych elementów paliwowych. Niebezpieczne produkty rozpadu radioaktywnego są oddzielane i na zawsze składowane w mogilnikach. Istnieje oczywiście możliwość złożenia wypalonych elementów paliwowych w mogilnikach bez żadnej obróbki i odzysku.
Zakłady przerobu paliwa jądrowego
Zakładem przerobu paliwa jądrowego nazywamy taki zakład, w którym przeprowadza się rozdział poszczególnych składników wypalonych elementów paliwowych. W szczególności należy oddzielić odpady radioaktywne i odzyskać paliwo jądrowe, czyli uran i pluton. Pręty paliwowe zawierają bowiem obok jąder U-235, które nie uległy rozszczepieniu, także pluton-239, powstały w procesie powielenia i nadający się jako paliwo jądrowe. Po odpowiednim leżakowaniu w basenie elektrowni oraz w składowisku pośrednim pręty paliwowe przewozi się w ich pojemnikach transportowych do zakładu przerobu. Są one stale jeszcze wysoce promieniotwórcze, więc od personelu technicznego muszą je oddzielać grube mury betonowe lub szyby ze szkła ołowiowego, a proces przerobu musi być w pełni zautomatyzowany. Pręty paliwowe są najpierw rozdrabniane, a następnie rozpuszczane w kwasie azotowym. Uran, pluton oraz produkty rozpadu rozpuszczają się prawie całkowicie, pozostają natomiast rozdrobnione koszulki prętów paliwowych, które po zabetonowaniu składa się w bezpiecznym miejscu. W następstwie szeregu chemicznych procesów następuje rozdział uranu, plutonu i pozostałych produktów rozpadu. Uran i pluton, po oczyszczeniu, trafiają do fabryki produkującej pręty paliwowe, natomiast odpady radioaktywne są pakowane i przygotowywane do składowania w mogilniku.
Dalsza droga odpadów promieniotwórczych
Odpady pochodzące z urządzeń atomowych pracujących w instytutach badawczych, elektrowniach jądrowych czy zakładach przerobu wykazują różne stopnie zagrożenia. Słabo aktywne odpady w postaci stałej lub ciekłej są najpierw na drodze stężania, ściskania lub spalania redukowane do możliwie najmniejszej objętości. Następnie zostają zacementowane w beczkach. Średnio aktywne odpady, na przykład rozdrobnione koszulki prętów paliwowych, zacementowuje się także w beczkach. Szczególna ostrożność wymagana jest przy odpadach wysoko aktywnych. Są nimi przede wszystkim rozpuszczone w kwasie azotowym produkty rozpadu. Dają one 99% promieniowania wszystkich odpadów promieniotwórczych! Dla tych niebezpiecznych dla życia substancji opracowano specjalny proces zeszkliwiania. Te wysoko aktywne roztwory najpierw się zagęszcza i chemicznie przetwarza. Następnie w temperaturze 1150°C stapia się je z proszkiem szklanym, tworząc z nich nierozłączny składnik szkliwa, którym wypełnia się grubościenne beczki ze stali nierdzewnej. W zakładzie przerobu przypada na każdą tonę uranu około 130 l wysoko aktywnego odpadu w postaci bloku szkliwa, 5 beczek po 400 l odpadu średnio aktywnego raz 15 beczek słabo aktywnego. Te odpady trzeba zmagazynować w sposób bezpieczny "po wsze czasy", czyli bez ograniczeń czasowych, gdyż nawet po wielu pokoleniach będą one nadal stanowić duże zagrożenie.
Bezpieczne składowanie odpadów promieniotwórczych
Najlepszym sposobem bezpiecznego składowania odpadów promieniotwórczych na całe tysiąclecia jest złożenie tych niebezpiecznych materiałów w podziemnych pokładach solnych. Beczki z odpadami słabo aktywnymi umieszcza się w komorach wydrążonych w soli kamiennej i przekłada warstwami soli. Po wypełnieniu komory następuje jej uszczelnienie. Przy odpadach średnio aktywnych, przechowywanych także w beczkach, wymagana jest już większa ostrożność. Dla nich przeznaczona jest specjalna komora w pokładzie soli, niedostępna dla ludzi a kontrolowana kamerami telewizyjnymi. Wyrzuca się do niej beczki z zabetonowanymi odpadami. A oto jak składuje się odpady wysoko aktywne w pokładach solnych. Znajdujące się w beczkach ze stali nierdzewnej zeszkliwione odpady umieszcza się na głębokości 1000 m w otworach wiertniczych, które następnie są czopowane. Pokłady soli kamiennej nadają się szczególnie dobrze jako mogilniki. Sól w pokładach jest według obecnego stanu naszej wiedzy absolutnie szczelna, więc żadne zanieczyszczenie promieniotwórcze nie przedostanie się do środowiska, np. do wód gruntowych. Pokład solny w okolicach Gorleben (RFN) ma długość 15 km, szerokość 4 km i leży od 3000 m do 300 m pod powierzchnią ziemi. Przez 100 milionów lat pokład ten praktycznie są nie zmienił, można więc oczekiwać, że i w przyszłości pozostanie stabilny.
Czarnobyl
Czernobyl, miasto w północnej części Ukrainy, na północ od Kijowa, przy ujściu Prypeci do Zbiornika Kijowskiego, przy granicy z Białorusią. 14 tys. mieszkańców (1986), po awarii w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej ludność ewakuowano.
Historia: wzmiankowane 1193, wchodziło w skład Księstwa Kijowskiego. Od XIV w. należało do Litwy, 1569 wcielone do Korony, własność królewska. W XVI w. rozwijało się jako centrum handlowe, położone przy szlakach wodnych. Od 1566 należało do rotmistrza królewskiego i starosty orszańskiego Filona Kmity, zw. Czarnobylskim, następnie do rodu Sapiehów, od poł. XVIII w. do Chodkiewiczów. Podupadło w XVII w. podczas powstania B. Chmielnickiego. Od 1793 pod zaborem rosyjskim. 1922-1991 w Ukraińskiej SRR. Prawa miejskie 1941. Od 1991 w granicach niepodległej Ukrainy.
Czarnobyl jest często nazywany "największą katastrofą spowodowaną przez człowieka". Określenie to jest słuszne, jeżeli chodzi o powszechny lęk, jakiego w okresie pokoju nigdy jeszcze nie doświadczyliśmy. Jednak pod innymi względami ta katastrofa była daleka od "największej". Na przykład, emisja jodu-131 z czarnobylskiego reaktora była 180 razy mniejsza niż z wybuchów jądrowych przeprowadzonych w rekordowym 1962 roku, a liczba zgonów (41) i ciężkich obrażeń (203) blednie wobec innych katastrof w XX wieku. Warto zwrócić uwagę, że w czterech najsławniejszych katastrofach zapisanych trwale w pamięci społecznej (Windscale, Seveso, Three Mile Island i Czarnobyl) żniwo śmierci było najmniejsze.
Czarnobyl był z pewnością największą w historii katastrofą psychologiczną, która swym zasięgiem wielokrotnie przekroczyła nawet sławny strach przed końcem świata w czasie Pierwszego Millenium. W przeciwieństwie do irracjonalnych zachowań społecznych w latach, kiedy - jak pisze Słowacki -
Nadchodził wielki ów Rok Tysiącowy
Który narody jak gwiazdy odmienia,
lęk czarnobylski nie ograniczył się do krajów chrześcijańskich, lecz rozszedł się po całym świecie i opanował niemal każdego: publiczność, media, polityków, uczonych, a nawet profesjonalistów ochrony radiologicznej.
Ten współczesny strach nie był krótki, jak sprzed wieków. Po dziesięciu latach nadal wpływa na emocje, decyzje a nawet zdrowie wielkiej liczby ludzi. Jednym z czynników napędzającym czarnobylskie lęki, a nawet ogólnie radiofobię, jest - paradoksalnie - doskonałość współczesnej ochrony radiologicznej i systemów monitoringu promieniowania.
Budowa sarkofagu zamykającego stopiony reaktor RBMK-1000 w Czarnobylu
W roku 1986 wszyscy wierzyli, że nawet najmniejsza dawka promieniowania, bliska zerowej, powoduje powstawanie nowotworów. Paradygmat ten jest administracyjnym założeniem przyjętym w roku 1959 dla ochrony radiologicznej stosunkowo małej grupy ludzi zawodowo narażonych na promieniowanie jonizujące. Założenie to jest najważniejszym źródłem czarnobylskich obaw i ich trwałości. Obecnie jest ono poddawane krytyce, nagromadzono bowiem wiele danych epidemiologicznych i eksperymentalnych wskazujących na jego fałszywość. Hipotetyczne uratowanie jednego życia ludzkiego przez wprowadzenie do amerykańskiej energetyki jądrowej przepisów opartych na tym paradygmacie kosztuje 2.5 mld dolarów. Natomiast koszt szczepień ochronnych przeciw dyfterii, krztuścowi i odrze naprawdę ratujących życie wynosi w Trzecim Świecie 50-100 dolarów na osobę. Ale na takie szczepienia chronicznie brakuje pieniędzy.
Okazuje się, że małe dawki promieniowania, podobne do naturalnych, i większe niż czarnobylskie dawki w Polsce, przedłużają życie, poprawiają odporność na choroby zakaźne i zmniejszają śmiertelność nowotworową. Stwierdzono to m.in. wśród tej części ludności Hiroszimy i Nagasaki, która została napromieniona małymi dawkami w czasie ataku atomowego. Występowanie zjawiska dobroczynnych skutków małych dawek promieniowania potwierdził UNSCEAR - Komitet Naukowy Narodów Zjednoczonych ds. Skutków Promieniowania Atomowego, największy międzynarodowy autorytet w dziedzinie badań radiacyjnych. Przejdźmy wreszcie do przebiegu pierwszych dni w Polsce po katastrofie w Czarnobylu.
26 KWIETNIA 1986 ROKU
O godzinie 1:23 w nocy, 26 kwietnia 1986 roku, reaktor w Czarnobylu zaczął się topić. Przyczyną był błąd człowieka i wady konstrukcyjne reaktora tego typu. Tamtej fatalnej nocy pracownicy elektrowni przeprowadzali doświadczenie, które miało polegać na stopniowym zmniejszaniu mocy reaktora. Aby się powiodło, wyłączono większość automatycznych systemów zabezpieczeń. Reaktory typu czarnobylskiego RBMK-1000 mają jednak tę wielką wadę, że są niestabilne, gdy pracują z małą mocą. W pewnym momencie reakcja zachodząca w reaktorze wymknęła się spod kontroli, a na włączenie systemów zabezpieczających było już za późno. Ilość wytwarzanej energii była tak duża, że zaczęły się palić pewne elementy konstrukcyjne reaktora. I tutaj dały o sobie znać wady konstrukcyjne. Wewnątrz reaktora znajdowało się 1500 ton łatwo palnego grafitu. I to on wywołał pożar i wybuch chemiczny.
Wtedy w Polsce nie istniała energetyka jądrowa ani żadne plany na wypadek takiej katastrofy. Nikt nie spodziewał się wówczas, aby awaria w cywilnym zakładzie jądrowym w jakimś kraju europejskim wymagała działań władz polskich dla ochrony ludności. Nawiasem mówiąc, jak się wiele lat później okazało, w żadnym z tych państw nie istniały plany przeciwdziałania skutkom podobnych katastrof. Lokalne plany awaryjne dla reaktorów w Świerku oraz plany obrony cywilnej na wypadek wojny jądrowej okazały się zupełnie nieprzydatne w sytuacji katastrofy czarnobylskiej.
Mieliśmy jednak dobrze zorganizowaną i wyszkoloną Służbę Pomiarów Skażeń Promieniotwórczych (SPSP), czyli krajowy system monitoringu radiacyjnego, koordynowaną przez Centralne Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR) w Warszawie. W jej skład wchodziło wtedy około 140 placówek pomiarowych rozmieszczonych mniej więcej równomiernie w całej Polsce. W CLOR były dwie stacje poboru wielkich mas powietrza do mierzenia śladowych zawartości pyłów promieniotwórczych w atmosferze, unikalne w Europie, umożliwiające szybką analizę składu izotopowego skażeń i określenie ich źródła. CLOR był jedyną w Europie placówką, która miała możliwość mierzenia skażeń przestrzeni powietrznej państwa, na wszystkich wysokościach troposferycznych i w dolnej stratosferze.
System SPSP stworzono z myślą o obronie cywilnej w przypadku ataku jądrowego. Jednak spełnił on dobrze swe najważniejsze zadanie: wcześnie wykrył i zidentyfikował zagrożenie czarnobylskie. Wykorzystaliśmy doświadczenie zdobyte w ciągu wielu lat monitorowania skażeń po próbach jądrowych, a także w czasie ćwiczeń i prac badawczych nad wojną jądrową prowadzonych przez Państwową Agencję Atomistyki i CLOR. Niedostatkiem SPSP był brak bezpośredniej łączności z centralnym ośrodkiem władzy politycznej i administracyjnej, która powinna podjąć szybkie decyzje dotyczące milionów ludzi w całym kraju.
Wojskowy system wykrywania skażeń promieniotwórczych, podobnie jak we wszystkich innych krajach, był dostosowany do znacznie większych poziomów radiacji po ataku jądrowym. Przyrządy radiometryczne służb wojskowych okazały się w sytuacji katastrofy czarnobylskiej zbyt mało czułe. Podczas nocnego spotkania 29 kwietnia w Komitecie Centralnym PZPR, szef Obrony Cywilnej Kraju, wiceminister obrony narodowej gen. Tadeusz Tuczapski stwierdził, że nie ma żadnych skażeń, bo gdyby były, to Obrona Cywilna by je wykryła. Jednak nie wykryła ani w Polsce, ani nigdzie w Europie. W ciągu następnych kilku tygodni Obrona Cywilna przedstawiała specjalnie powołanej Komisji Rządowej wyniki swoich pomiarów. Różniły się one całkowicie od wyników monitoringu SPSP i nie były wiarygodne. Z tego powodu nie zostały opublikowane w Raporcie Komisji Rządowej, wydanym w czerwcu 1986 roku.
Pierwsza fala skażonego powietrza dotarła nad Polskę prawdopodobnie około północy 27/28 kwietnia, a wykryto ją w kilka godzin później. W samym Czarnobylu, emisja z płonącego reaktora uległa już wtedy znacznemu zmniejszeniu. Emisja malała dalej aż do 3 maja, kiedy to zaczął się jej ponowny gwałtowny wzrost. Ta druga emisja, większa niż 27 kwietnia, nastąpiła wskutek przebicia się stopionego rdzenia reaktora do znajdujących się poniżej pomieszczeń wypełnionych wodą. Chmura z tej drugiej wielkiej emisji szczęśliwie ominęła Polskę i skierowała się na południe Europy. 1 maja w Polsce zaczął się gwałtowny spadek skażeń powietrza, lecz nie gruntu, paszy, mleka itd. O tym co działo się w czarnobylskim reaktorze, jakie były fluktuacje emisji radioizotopów (np. gwałtowny jej wzrost 3 maja) i lokalne kierunki rozchodzenia się, ani polskie władze ani specjaliści nie otrzymali ze Związku Radzieckiego żadnych informacji, tak więc wszystkie decyzje ochronne podejmowaliśmy na podstawie danych z naszej własnej sieci monitoringu. Pomimo obowiązujących od 1984 roku w krajach RWPG ustaleń Związek Radziecki nie zawiadomił polskich władz "w możliwie krótkim czasie" o katastrofie i jej przebiegu, co opóźniło nasze przygotowania ochronne o około półtora dnia.
28 KWIETNIA 1986 ROKU
O godz. 7:00, 28 kwietnia, placówka SPSP w Mikołajkach stwierdziła kilkakrotny wzrost mocy dawki promieniowania gamma i około siedmiusetkrotny wzrost ogólnej radioaktywności beta w powietrzu. Wiadomość o tym przekazano telefonicznie do CLOR o godz. 9:00. W tym samym czasie podobny wzrost mocy dawki promieniowania gamma - ponad 20 mR/h (mR/h = mikrorentgeny na godzinę, nieformalna obecnie jednostka mocy dawki promieniowania gamma) i silne skażenie powierzchni gruntu stwierdzono przed budynkiem CLOR. Wktrótce potem zaczęły docierać do CLOR z innych stacji SPSP meldunki o gwałtownym wzroście radioaktywności powietrza. O godz. 10:00 CLOR wprowadził alarmowy system pracy w dwudziestu czterech, a od 29 kwietnia we wszystkich placówkach SPSP.
W ciągu następnych dwóch godzin wpłynęło wiele raportów z sieci placówek SPSP, które wskazywały, że chmura radioaktywnego powietrza przesuwa się nad Polską od wschodu i pokrywa jej północno-wschodni obszar. W południe w Warszawie stężenie cezu-137 w powietrzu wynosiło 3300 mBq/m3 (Bq jest jednostką aktywności substancji promieniotwórczej wynoszącą jeden rozpad atomu na sekundę), tj. ponad 80 000 razy więcej niż średnio w poprzednim roku, stężenie jodu-131 około 100 000 mBq/m3 (przed awarią jod-131 był niewykrywalny), a moc dawki promieniowania gamma wynosiła około 30 mR/h.
Około godz. 12:00 przedstawiono sytuację Mieczysławowi Sowińskiemu, prezesowi PAA. W rozmowie tej podano, że niedługo będzie wiadomo, czy przyczyną skażenia jest wybuch broni jądrowej czy też awaria reaktora i nalegano, by o tak wielkim skażeniu kraju natychmiast poinformować rząd. Prezes stwierdził: Mierzcie dalej i informujcie mnie o wynikach.
Między godz. 10:10 - 13:15 zebrano w CLOR na filtrze pył promieniotwórczy z około 700 m3 powietrza. Analiza spektrometryczna wykazała, że jego skład izotopowy jest typowy dla procesów reaktorowych, a nie wybuchu jądrowego. Mimo licznych usiłowań, nie udało się skomunikować z prezesem PAA, więc około godz. 17:00 informację o zagrożeniu radiacyjnym kraju przekazałem sekretarzowi naukowemu PAN, prof. Janowi Kaczmarkowi, który zobowiązał się natychmiast zawiadomić premiera.
W godzinach popołudniowych stworzono w CLOR ad hoc grupę operacyjną, która analizowała sytuację i przygotowywała zalecenia ochronne. Niektóre meldunki zawierały nieprawdopodobe wyniki, np. instytuty w Świerku stwierdziły moce dawki gamma sięgające 2500 a nawet 10 000 mR/h. Po ich sprawdzeniu wykryto błędy w metodyce pomiaru i kalibracji przyrządów. Jednak zanim to wykonano, te zastraszające informacje wpływały na postępowanie specjalistów w CLOR, a także trafiły do publicznej wiadomości w Polsce i za granicą. Większość pomiarów mocy dawki wskazywała jednak, że nie ma bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia ludności od zewnętrznego promieniowania gamma, nawet jeżeli utrzyma się ono przez wiele miesięcy na poziomie bliskim obecnemu (ok. 30 mR/h). Była to bowiem moc dawki tylko nieco większa od poziomu naturalnego w Polsce i mniejsza niż w wielu innych krajach mających skały i gleby bogatsze w uran, tor i rad. Natomiast pomiary stężeń radionuklidów w powietrzu i analiza ich składu izotopowego wskazywały, że izotopy promieniotwórczego jodu, a zwłaszcza jod-131, wchłonięte do organizmu z powietrzem i żywnością, mogą ulec tak znacznej koncentracji w tarczycy dzieci, że staną się zagrożeniem ich zdrowia, powodując zwiększenie ryzyka powstania nowotworów złośliwych tego ważnego organu. Zawartość innych radioizotopów, np. cezu-137, była znacznie niższa.
Zmieniający się kierunek wiatru roznosił radioaktywną chmurę w różne strony
Przeprowadzone w godzinach popołudniowych i wieczornych obliczenia wskazywały, że dawka promieniowania od radiojodów w tarczycy dzieci może przekroczyć 50 mSv (Sv jest jednostką dawki promieniowania pochłoniętego przez organizm uwzględniającą różnice biologiczne rożnych rodzajów promieniowania i warunków napromienienia), a więc poziom powyżej którego Międzynarodowa Komisja Ochrony Radiologicznej zalecała blokowanie dostępu radiojodów do tarczycy jodem nieradioaktywnym. To zalecenie oparte było na wspomnianym już administracyjnym założeniu, że każda, nawet bliska zerowej dawka promieniowania jonizującego może wywołać nowotwory złośliwe. Nowe dane z Hiroshimy i Nagasaki wskazują jednak, że poniżej dawki 200 mSv nie zaobserwowano znaczącego wzrostu śmiertelności nowotworowej, a przy dawkach mniejszych od 100 mSv śmiertelność wskutek białaczek była w tych dwóch miastach niższa niż u mieszkańców nie napromienionych. Również w Szwecji wsród tysięcy osób, którym podawano jod-131 dla celów diagnostycznych (średnia dawka 500 mSv) stwierdzono mniejszą częstość zachorowań na raka tarczycy niż u ludzi, którzy z takiej diagnostyki nie korzystali.
Jednak wobec narastającego zagrożenia czarnobylskiego nie roztrząsano takich subtelności (przyszła na to pora dopiero teraz), lecz zastosowano się do zaleceń międzynarodowych i uznano, że najpilniejszą sprawą jest ochrona dzieci przed skażeniem jodem promieniotwórczym.
Około godz. 18:00 specjaliści w CLOR dowiedzieli się z radia BBC, że źródłem emisji radionuklidów jest awaria reaktora w Czarnobylu. Ta informacja umożliwiła nam tylko nieco bardziej realistyczne prognozowanie dalszego rozwoju sytuacji, bowiem to co działo się w samym Czarnobylu było ciągle okryte tajemnicą. Dziś wiemy, że wszelkie połączenia z Czarnobylem zostały wówczas odcięte przez KGB. Lakoniczne oświadczenie TASS informujące o awarii na Ukrainie, bez podania miejscowości i informacji potrzebnych do planowania działań ochronnych, dotarło do Warszawy późnym wieczorem.
O godz. 18:30 zwróciliśmy się do Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych współpracującego z CLOR z prośbą o codzienne pobieranie prób powietrza z wysokości 1, 3, 6, 9, 12 i 15 km wzdłuż północno-wschodniej części granicy. W następnych dniach wykonano 60 lotów, a zdobyte w ten sposób informacje wykorzystaliśmy do prognozy skażeń. W godzinach popołudniowych CLOR nawiązał kontakt ze specjalistami z innych krajów (Anglii, Francji, Finlandii, Szwecji), wymieniając informacje o skażeniach oraz planowanych przedsięwzięciach.
Do późnych godzin nocnych w CLOR pracowano nad propozycjami zaleceń ochronnych dla ludności Polski. O pomoc w przygotowaniu najważniejszego z nich, tj. użycia jodu nieradioaktywnego dla blokady tarczycy poproszono specjalistów z Ministerstwa Zdrowia oraz Szefostwa Służby Zdrowia MON.
29 KWIETNIA 1986 ROKU
29 kwietnia około godz. 1:00 w Komitecie Centralnym PZPR rozpoczęło się posiedzenie kilku członków Biura Politycznego, członków rządu i Komitetu Obrony Kraju. O godz. 4:00 do grupy tej zaproszono z CLOR prof. Zenona Bałtrukiewicza z Szefostwa Służby Zdrowia MON oraz prezesa PAA. Posiedzenie trwało do godz. 6:30 i przyjęto na nim główne kierunki ochrony ludności zaproponowane przez CLOR. Miała to być przede wszystkim ochrona dzieci przed wchłonięciem radiojodu. Ustalono, że dzieciom we wschodnich i północnych województwach należy podać nieradioaktywny jod, a także wstrzymać wypas bydła na łąkach i przejść na karmienie ich suchą paszą. Mleka od krów przebywających dotąd na pastwiskach nie należy kierować do sklepów, lecz przeznaczyć do przerobu. Dzieci i młodzież do lat 18 powinny konsumować mleko w proszku i skondensowane. Należy ograniczyć spożycie świeżych jarzyn oraz dokładnie je myć. Zakazano picia wody deszczowej i stopionego śniegu.
Prócz tego prof. Zenon Bałtrukiewicz zaproponował, by ze względu na możliwość napływu nad Polskę większych niż dotychczas skażeń przez kilka dni dzieci pozostawały w domu i nie chodziły do szkół. By zamykać okna, zmywać jezdnie i chodniki wodą oraz odwołać pochody 1-majowe. Okazało się później, że zalecenia te nie były potrzebne, bo radioaktywne skażenia miały niższy poziom niż prognozowano.
Tych dodatkowych zaleceń nie przyjęto. Zgodzono się, że zagrożenie od innych radioizotopów jest mniej istotne, toteż akcję przeciw nim należy rozpocząć w drugiej kolejności. Uczestnicy spotkania doszli do porozumienia, że o sytuacji i zaleceniach ochronnych należy poinformować społeczeństwo w porannych audycjach radiowych, a następnie w prasie i w telewizji. Rzecznik prasowy rządu Jerzy Urban rozpoczął pisanie komunikatu dla ludności.
Około godz. 6:00 sekretarz KC Marian Woźniak zatelefonował do swego odpowiednika w Moskwie, po czym stwierdził, że jego rozmówca nic nie wie o katastrofie w Czarnobylu. Wtedy nie wierzyliśmy w to, lecz dziś wiemy, że mogło to być prawdą.
Dla przygotowania akcji jodowej około godz. 6:00 zebrano w Ministerstwie Zdrowia grupę, która ustaliła (po raz pierwszy w świecie), że formą masowej profilaktyki jodowej będzie podanie tzw. płynu Lugola - wodnego roztworu jodku potasu i pierwiastkowego jodu oraz ustaliła jego dawki dla trzech grup wiekowych dzieci.
O godz. 6:30 do Komitetu Centralnego przybył gen. Wojciech Jaruzelski. Wkrótce, w ścisłym gronie członków Biura Politycznego i rządu, podjęto decyzję o stworzeniu tzw. Komisji Rządowej pod przewodnictwem wicepremiera Zbigniewa Szałajdy. Na zakończenie zebrania sekretarz KC Marian Woźniak oświadczył, że komunikatu dla społeczeństwa nie będzie. W Raporcie Komisji Rządowej nie ma wzmianki o tym nocnym posiedzeniu w Komitecie Centralnym, podczas którego podjęto wszystkie najważniejsze decyzje w sprawie działań ochronnych.
Pierwsze posiedzenie Komisji Rządowej rozpoczęło się o godz. 8:00 w Prezydium Rady Ministrów. Około godz. 11:00 Komisja oficjalnie zaleciła podjęcie akcji jodowej. Rozpoczęto ją w godzinach wieczornych i kontynuowano w nocy w jedenastu województwach północno-wschodnich. Akcja przebiegała niezwykle sprawnie. Podawanie płynu Lugola zorganizowano we wszystkich przedszkolach, szkołach, ośrodkach zdrowia i aptekach. Pomocy udzielili ochotnicy, którzy m.in. rozwozili roztwór jodu do małych wiosek. Około 75% populacji dzieci w 11 województwach przyjęło jod stabilny w ciągu pierwszych 24 godzin akcji. (Przed rozpoczęciem akcji, tj. 28 kwietnia wieczorem i 29 kwietnia rano, około 2% rodziców podało dzieciom jod w formie i dawkach nieustalonych).
Dla porównania warto dodać, że w Związku Radzieckim ograniczenia spożycia mleka wprowadzono dopiero 23 maja, a jod stabilny zaczęto podawać ludności około 25 maja. Z powodu trudności organizacyjnych objęto tą akcją tylko 1.6 mln dzieci.
30 KWIETNIA 1986 ROKU
Skażenia ogarnęły cały kraj. Przed południem utrzymywało się w Warszawie bardzo wysokie skażenie powietrza, które po południu i w nocy spadło blisko czterdziestokrotnie. Komisja Rządowa wprowadziła profilaktykę jodową na terenie całej Polski, biorąc pod uwagę przemieszczanie się skażeń, niepewność co do emisji z Czarnobyla oraz nastrój ludności.
Rozprzestrzenianie się chmury radioaktywnej
Na pozostałych terenach akcja przebiegała mniej sprawnie niż w województwach północno-wschodnich. Tam zaledwie 25% populacji dzieci otrzymało jod stabilny w ciągu pierwszych 24 godzin. W tych rejonach kraju akcję jodową w większości zakończono 2 maja, jednak w niektórych miejscowościach ciągnęła się ona jeszcze do 5 maja. Komisja Rządowa przewidując, że zabraknie mleka w proszku, poleciła ministrowi handlu wewnętrznego wprowadzenie 2 maja reglamentowanej jego sprzedaży dla dzieci do 12 miesiecy oraz dokonanie importu brakującej ilości.
Poczynając od 4 maja, w CLOR mierzono zawartość jodu-131 w tarczycach mieszkańców Warszawy i kilku województw. Łącznie zbadano około 1400 osób. Podobne badania prowadzono u kilkuset osób w Instytucie Energii Atomowej w Świerku, gdzie również badano zawartość cezu-137 i cezu-134 w całym ciele.
Od 6 maja dwie ekipy CLOR prowadziły zwiad radiacyjny w pobliżu wschodniej granicy kraju, korzystając z helikopterów MSW. Mierzono moc dawki promieniowania gamma, zbierano próby mleka, roślin i gleby, a także badano skażenie ludzi. Wykryto wtedy silne skażenia radiojodem tarczyc dzieci szkolnych w niektórych miejscowościach. Specjaliści CLOR zażądali od Komisji Rządowej, by skierować do tego rejonu samochodowe laboratorium CLOR, w celu dokładnego zbadania skażenia dzieci w rejonach przygranicznych. Przewodniczący Komisji zarządził przeprowadzenie tych badań przez CLOR, jednak zarówno prezes PAA, jak i minister zdrowia sabotowali to zarządzenie i w końcu nie dopuścili do jego realizacji. 31 maja dyżurny Ośrodka Dyspozycyjnego Służby Awaryjnej CLOR zapisał w raporcie nr 181/86, że został telefonicznie powiadomiony, aby na polecenie prezesa PAA wstrzymać wszelkie pomiary jodu-131 w tarczycy wykonywane w samym CLOR.
Pionowy rozkład cezu -134 i cezu -137 w atmosferze nad Polską w mBq/m3
Komisja Rządowa pracowała do 18 czerwca, analizując zmieniającą się sytuację, wprowadzając normy skażeń oraz modyfikując, a potem stopniowo ograniczając działania profilaktyczne. Na żądanie Komisji w pierwszych dniach maja sprowadzono z zagranicy 2000 ton mleka w proszku.
Średnia dawka promieniowania na całe ciało, jaką Polacy otrzymali w ciągu pierwszego roku od czarnobylskich radioizotopów wynosiła (według oceny UNSCEAR) 0.27 mSv. Stanowiło to 11% rocznej naturalnej dawki promieniowania. W ciągu całego życia Polacy otrzymają średnio od opadu czarnobylskiego dawkę na całe ciało wynoszącą około 0.9 mSv, czyli około 0.5% dawki, jaką w tym samym czasie zostaną napromienieni ze źródeł naturalnych, wynoszącej 168 mSv. Około 74% tej dawki na całe ciało pochodziło od cezu-137, 20% od cezu-134, 1% od jodu-131 i około 5% od innych izotopów. Tak mała dawka na całe ciało od skażenia czarnobylskiego nie będzie mogła dać żadnych, ani szkodliwych ani dobroczynnych, zauważalnych zmian zdrowia ludności w naszym kraju.
Dawka promieniowania na tarczycę od jodu-131 była natomiast znacznie wyższa. W zachodnich, mało skażonych województwach, sięgała ona od około 2 do 30 mSv u dzieci w wieku 1 roku. We wschodnich, silniej skażonych rejonach, dawka ta sięgała niekiedy około 10-90 mSv. U niemal 5% dzieci (u których zastosowano profilaktykę jodową) maksymalne dawki wynosiły niemal 200 mSv. Profilaktyka jodowa zmniejszyła dawki na tarczycę dzieci średnio o blisko połowę. Tam gdzie akcję rozpoczęto wcześniej zmniejszenie dawki mogło być nawet pięciokrotne. Około 70-80% radiojodu w tarczycy dzieci pochodziło z pożywienia (głównie z mleka). Tylko 20-30% radiojodu przedostało się do tarczycy drogą oddechową. Maksymalne stężenia jodu-131 w mleku pojawiły się w większości rejonów po 5 maja. Zatem nawet późno zastosowana profilaktyka dała korzystny efekt.
Akcja jodowa ocaliła około 5 000 polskich dzieci od zachorowania na raka tarczycy
Gdyby w Polsce nie przeprowadzono profilaktyki jodowej to u około 5% dzieci, tj. około 500 000, dawka promieniowania na tarczycę od jodu-131 przekroczyłaby 1000 mSv. Zachorowalność na raka tarczycy po takich i większych dawkach wynosi na Białorusi około 1%. Jeżeli u nas byłaby podobna, to można sądzić, że w wyniku akcji jodowej ocaliliśmy około 5000 polskich dzieci od tej choroby. Zgodnie z danymi Kliniki Mayo w Rochester, Minnesota, przy wystąpieniu raka tarczycy u dzieci pełne wyleczenie osiąga się niemal w 100% przypadków. Jest to dobra prognoza dla 682 dzieci na Białorusi, Ukrainie i w Rosji, które zachorowały na raka tarczycy. Wiele z nich leczy się w krajach zachodnich.
W wyniku akcji jodowej 18.5 mln ludzi przyjęło blokującą dawkę płynu Lugola, w tym ponad 95% dzieci i młodzieży. Była to pierwsza w historii medycyny tak wielka akcja profilaktyczna dokonana w ciągu kilku dni. Rozpoczęto ją po około 13 godzinach od powziętej decyzji. Akcja ta dowodzi wysokiej sprawności organizacyjnej i zdolności do improwizacji Polaków. Dla porównania należy przypomnieć, że po katastrofie elektrowni w Three Mile Island koło Harrisburga, w Pensylwanii w 1979 roku, rząd amerykański zaczął dostarczać wyprodukowane ad hoc tabletki jodu okolicznym mieszkańcom w cztery dni po wypadku. Świadczy to o trudnościach logistycznych takiej akcji, które w dużej mierze wpłynęły na niepodjęcie jej w krajach europejskich, poza Polską, mimo że niektóre z nich były skażone w stopniu wyższym niż my. W Europie po prostu nie było wystarczającego zapasu tabletek jodowych dla zagrożonej ludności, ani szans na ich natychmiastowe wyprodukowanie i dystrybucję. Nasz sukces był wynikiem śmiałej decyzji oraz nowatorskiej idei, która zrodziła się w Ministerstwie Zdrowia: postanowiono użyć nie tabletek jodowych, których też nie mieliśmy, lecz przygotować w każdej aptece dobrze znany farmaceutom płyn Lugola. Zapasy jodu i jodku potasu niezbędnych do wyprodukowania go w aptekach znacznie przekraczały potrzeby.
Skażenie gleby cezem-137 w Polsce po katastrofie w Czarnobylu
Badania epidemiologiczne (największe jakie kiedykolwiek przeprowadzono w Polsce) wykonane przez zespół prof. Janusza Naumana z Akademii Medycznej w Warszawie, złożony z najwybitniejszych polskich endokrynologów i radiologów wykazały, że łagodne "zewnątrztarczycowe" objawy uboczne po podaniu płynu Lugola (mdłości, bóle głowy i swędzenie skóry) pojawiły się w około 5% przypadków. U bardzo małych dzieci niekiedy występowały wymioty, prawie zawsze u tych którym zamiast płynu Lugola podano roztwór jodyny. W żadnej grupie wiekowej nie zaobserwowano ubocznego "wewnątrztarczycowego" działania profilaktycznych dawek jodu. W badaniach tych, przeprowadzonych w latach 1989-1990, nie stwierdzono zwiększonego występowania nowotworów tarczycy.
Badania Instytutu Onkologii nie wykazały do roku 1995 wzrostu nowotworów tarczycy i białaczek. Ubocznym, bardzo ważnym rezultatem badań grupy prof. Naumana było stwierdzenie obecności wola endemicznego u mieszkańców znacznych obszarów Polski, wywołanego głębokim niedoborem jodu w naszej diecie. Niedobór zaczął się około 1980 roku, gdy zaprzestano jodowania soli kuchennej. W efekcie tych badań powrócono do jodowania żywności w Polsce, co powinno przyczynić się do poprawy zdrowia ludności.
POLITYKA INFORMACYJNA
Polityka informacyjna, którą władze stosowały w pierwszych dwóch dniach była błędna. 28 kwietnia nie było jej wcale, ponieważ rząd dowiedział się o skażeniach w Polsce zbyt późno. Ostatnie dzienniki radiowe i telewizyjne przekazały jedynie krótką informację agencyjną o wypadku w Czarnobylu. Na spotkaniu władz naczelnych w Komitecie Centralnym PZPR wczesnym rankiem 29 kwietnia postanowiono, by wstępne zalecenia dla ludności podać w rannych i przedpołudniowych dziennikach radiowych, a następnie w prasie i telewizji. Pod koniec tego spotkania zdecydowano jednak nie publikować takiego komunikatu. W prasie popołudniowej ukazała się jedynie bałamutna informacja, że 28 kwietnia nad północnymi regionami Polski przeszedł na dużej wysokości radioaktywny obłok, że utworzono Komisję Rządową i nikomu nic nie grozi.
29 kwietnia wraz przygotowano rzeczową informację o skażeniach kraju, która miała być pierwszym oficjalnym komunikatem Komisji. Tekst ten przyjęto, jednak później został całkowicie zmieniony przez Wydział Prasy KC oraz rzecznika prasowego rządu. W efekcie 30 kwietnia publiczność znowu dowiedziała się, że radioaktywny jod "lata" w obłoku gdzieś wysoko nad Polską. Ponadto podano kłamliwą informację, że nastąpiło jedynie podwyższenie stężenia aktywnego jodu w powietrzu (...), stwierdza się spadkową tendencję poziomu stężenia i że nie stwierdzono podwyższenia stężenia innych pierwiastków. Na posiedzeniu Komisji 30 kwietnia prof. Zenon Bałturkiewicz z dr. Żarnowieckim zaprotestowali przeciwko wypaczaniu ich tekstu. Ostatnie kłamstwo - o braku innych pierwiastków - było tak kompromitujące, że przewodniczący Komisji oświadczył, iż takie manipulowanie tekstami specjalistów nie powtórzy się już więcej.
Dawki promieniowania na całe ciało w pierwszym roku po katastrofie w Czarnobylu
Na tym samym posiedzeniu odbyła się dłuższa dyskusja nad polityką informacyjną. Prof. Zenoen Bałturkiewicz twierdził, że władze muszą dawać publiczności pełną informację o średnich, maksymalnych i minimalnych poziomach skażeń. Starał się przekonywać, że wzbudzi to zaufanie ludności do postępowania i zaleceń Komisji. Kontrargumentem rzecznika rządu - głównego przeciwnika tej koncepcji, było niebezpieczeństwo wywołania paniki. Trudno jednak byłoby ją wywołać wiadomościami o skażeniach dających dawki promieniowania, na całe ciało, dziesiątki tysięcy razy niższe od zagrażających życiu. To co skłoniło go do podania prawdziwej informacji, to sugestia, że Polska poniesie setki milionów dolarów strat na eksporcie żywności, jeżeli przestaniemy być wiarygodni w oczach zachodnich kontrahentów i konsumentów.
Po tej dyskusji informacje w prasie były zgodne z rzeczywistością. I tak np. "Express Wieczorny" 5 maja opublikował komunikat Komisji Rządowej wraz z tabliczką szczegółowych średnich wartości skażeń kraju. Tego rodzaju informacja była unikatem w prasie światowej i została potem uznana przez ekspertów amerykańskiej Food and Drug Administration za najbardziej przejrzystą i pożyteczną spośród wielu. Amerykański Sekretarz Stanu George Schulz stwierdził, że Polska potraktowała ten wypadek w sposób zdecydowanie odmienny od ZSRR. Polska informowała ludność, przekazując wszystkie informacje jakimi dysponowała. Prasa zachodnioniemiecka wyrażała podobne opinie: Polskie media zwróciły od początku na siebie uwagę obszerną i rzeczową informacją ("Tages Anzeiger" - 2.05.86); Polacy w sposób najbardziej otwarty poinformowali własną opinię publiczną i zagranicę o skutkach awarii ("Volksblatt Berlin" - 3.05.86).
Pod tym względem różniliśmy się np. od Francji, gdzie po dwóch tygodniach milczenia, władze podały informację, że sytuacja wróciła do normy. W Anglii pojawiały się raczej enigmatyczne wiadomości, np. że większe skażenia występują na północy niż na południu, a 12 maja minister środowiska twierdził: można pić wodę, która wtedy w południowej Szkocji czterokrotnie przekraczała normy na wypadek awarii.
W roku 1986 specjaliści zachodnioniemieccy mówili do nas: Podziwiamy waszą sprawność i szybkość. U nas nie byłoby to możliwe. Tak widziano działania polskich specjalistów i władz za granicą, lecz nie w Polsce, gdzie spotkały się z powszechną krytyką.
Wielkie katastrofy przemysłowe w XX wieku
Rok |
Rodzaj katastrofy |
Miejsce |
Liczba zgonów |
1921 |
Wybuch w fabryce chemicznej |
Oppau, Niemcy |
561 |
1942 |
Wybuch pyłu węglowego |
Kopalnia Honkeiko, Chiny |
1572 |
1947 |
Wybuch nawozów sztucznych |
Texas City, USA |
562 |
1956 |
Wybuch dynamitu |
Cali, Kolumbia |
1100 |
1957 |
Pożar reaktora |
Windscale, Wielka Brytania |
0 |
1959 |
Zniszczenie zapory rzecznej |
Fréjus, Francja |
421 |
1961 |
Awaria reaktora |
Idaho Falls, USA |
3 |
1961 |
Awaria systemu kontr. radzieckiego okrętu podwodnego |
? |
8 |
1963 |
Przelanie się 108 m3 wody przez zaporę |
Vaiont, Włochy |
2600 |
1975 |
Wybuch w kopalni |
Chasnala, Indie |
431 |
1975 |
Pożar w zakładach, stopienie się reaktora |
Lubminie, NRD |
? |
1976 |
Przeciek chemiczny |
Seveso, Włochy |
0 |
1979 |
Wypadek w zakładach broni biol.-chemicznej |
Nowosybirsk, Rosja |
300 |
1979 |
Stopienie reaktora jądrowego |
Three Mile Island, USA |
0 |
1983 |
Spuszczenie odpadó promienotwórczych do Morza Irlandzkiego |
Sellafield, Wielka Brytania |
? |
1984 |
Wybuch gazu naturalnego |
Mexico City, Meksyk |
452 |
1984 |
Bhopal, Indie |
6954 |
|
1985 |
Wybuch w stoczni obsługującej radzieckie okręty podwodne |
Szkotowo-22 |
10 |
1986 |
Stopienie reaktora jądrowego |
Czarnobyl, Ukraina |
41 |
1992 |
Wejście pracowników do akceleratora bez odzieży ochronnej |
Forbach, Francja |
3 |
1999 |
Wywołanie niechcący reakcji jądrowej |
Tokaimura, Japonia |
51 |
Śledztwo wykazało, że odpowiedzialność za tę monstrualną tragedię spada na wiele osób, niekiedy zupełnie nie związanych z zespołem, który w nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 pełnił dyżur w elektrowni. Następstwa katastrofy również wykroczyły daleko poza przemysł jądrowy, zmuszając do stawiania podstawowych pytań dotyczących dalszego rozwoju cywilizacji technicznej. Czarnobyl (ros. Czernobyl, ukr. Czornobyl) jeszcze kilkanaście lat temu był małym miastem, prawie zupełnie nie znanym światu. Po wybuchu reaktora nazwa ta znalazła trwałe miejsce w kronice XX wieku, stając się synonimem największej tragedii technologicznej w dziejach ludzkości, symbolem równie nośnym jak Stalingrad czy Bhopal. Z perspektywy lat widać nawet, że polityczne reperkusje katastrofy na Ukrainie przyspieszyły rozpad rosyjskiego imperium. Ważne jest zatem, aby świat zrozumiał przyczyny i skutki tego kataklizmu.
Rozległe skutki
Nigdy nie będzie znana całkowita ilość uwolnionej radioaktywności. 90mln kiurów, oficjalnie zgłoszonych przez ZSRR, należy traktować jako dolną granicę rzeczywistej wartości, która - według innych oszacowań - może być nawet kilkakrotnie wyższa. Trzeba uczciwie powiedzieć, że spowodowany katastrofą opad promieniotwórczy był porównywalny z tym, jakiego można oczekiwać po "średniej" wojnie jądrowej. Na miejscu wypadku w wyniku eksplozji i pożaru 187 osób zapadło na ostrą chorobę popromienną, a 31 z nich zmarło. Większość spośród pierwszych ofiar stanowili strażacy. Zniszczony reaktor wyzwolił setki razy więcej promieniowania jonizującego niż zbombardowanie Hiroszimy i Nagasaki. Intensywność promieni gamma na terenie elektrowni przewyższała 100 R/h (rentgenów na godzinę), a to oznacza, że dawka, którą Międzynarodowa Komisja Ochrony Radiologicznej uznaje za maksymalną roczną, została tam przekroczona kilkaset razy w ciągu zaledwie godziny. Natomiast na dachu zniszczonego bloku energetycznego promieniowanie osiągnęło przerażający poziom 100 000 R/h.
Ludzki wymiar katastrofy sprzed 15 lat to odrębny, tragiczny i poruszający rozdział. Prof. Jurij Szczerbak pracował wówczas naukowo w kijowskim Instytucie Epidemiologii i Chorób Zakaźnych, około 100 km od Czarnobyla. 26 kwietnia dowiedział się od kolegi o poparzonych ludziach, których przywożono z elektrowni do szpitala. Nie miał wtedy pojęcia o rozmiarach wypadku. Przez kilka kolejnych dni napływały jedynie bardzo skąpe oficjalne komunikaty, w których dawano do zrozumienia, że skala zagrożenia jest niewielka. Władze zagłuszały większość zagranicznych radiostacji, zdołał jednak usłyszeć w radiu szwedzkim o wysokich poziomach radioaktywności w Skandynawii i innych rejonach Europy. Wraz z kilkoma lekarzami zdecydował się pojechać na miejsce katastrofy, aby poznać prawdę i służyć pomocą.
Wyruszyli w pogodnym nastroju, wkrótce jednak, w miarę zbliżania się do celu, zaczęli dostrzegać oznaki paniki. Ludzie ustosunkowani wykorzystywali swoje wpływy, aby zdobyć bilety lotnicze lub kolejowe dla dzieci. Inni, nie mający znajomości, stali w długich kolejkach do kas dworcowych lub szturmowali zatłoczone pociągi. Raz tylko, w czasie epidemii cholery, widział podobny popłoch wśród ludności. Wielu pracowników elektrowni było już wówczas hospitalizowanych. Terytorialny rozkład skażeń charakteryzował się wielką niejednorodnością. Jakiś fragment pola uprawnego mógł być bardzo niebezpieczny, podczas gdy zaledwie kilka metrów dalej rejestrowano niskie poziomy radioaktywności. Niemniej skażone zostały potężne obszary ziemi. Okres połowicznego rozpadu jodu 131 wynosi zaledwie 8 dni, bezpośrednio jednak po katastrofie izotop ten wyemitował ogromną dawkę promieniowania. Trwalsze są stront 90 i cez 137. Specjaliści twierdzą, że najbardziej szkodliwy w dłuższej skali czasu będzie właśnie cez. Ogółem na przeszło 260 000 km2 Ukrainy, Rosji i Białorusi nadal rejestruje się poziom radioaktywności cezu 137 przekraczający l Ci/km2. Ta wartość oznacza konieczność corocznych badań ludności. Na Ukrainie obszar, o którym mowa, zajmuje 35 000 km2, a więc ponad 5% terytorium państwa. Większość tych obszarów, bo aż 26 000 km2, to ziemie uprawne. W najdotkliwiej skażonych rejonach ograniczono wprawdzie produkcję rolną, jednak gleby o mniejszej radioaktywności ciągle się uprawia. Szczególnie dotknięte obszary to 13 regionów administracyjnych (obwodów) - 1300 miast i wsi, w których żyto 2.6 mln ludzi, w tym 700 tys. dzieci. 135 tys. mieszkańców tych terenów opuściło domy w ciągu pierwszych 10 dni po katastrofie; do dzisiaj 167 tys. osób. Należy stwierdzić, że próby wyciszenia sprawy i uspokojenia opinii publicznej przyczyniły się jedynie do pogorszenia sytuacji. Wielu ludzi otrzymałoby mniejsze dawki promieniowania, gdyby zorganizowano szybką ewakuację w ciągu pierwszych krytycznych dni. Obszar o promieniu 30 km wokół elektrowni czarnobylskiej jest dziś praktycznie nie zamieszkany. Przesiedlono również 60 osad spoza tej strefy. Tętniące niegdyś życiem miejscowości zmieniły się w miasta widma. Odpowiedzią rządu na tę bezprecedensową sytuację było nadanie skażonym terenom specjalnego statusu prawnego i za gwarantowanie pomocy materialnej dla osób szczególnie poszkodowanych. Następstwa katastrofy będą jednak odczuwane jeszcze przez wiele pokoleń.
Masowe zachorowania
Najpoważniejsze są rzecz jasna konsekwencje zdrowotne. Zachorowało około 30 tys. ludzi spośród 400 tys. "likwidatorów" - robotników zatrudnionych przy zakopywaniu najbardziej niebezpiecznych odpadów i budowie specjalnego budynku wokół zniszczonego reaktora ochrzczonego "sarkofagiem". Stan zdrowia 5 tys. osób nadal uniemożliwia im podjęcie pracy. Trudno określić, nawet w przybliżeniu, ile osób poniosło śmierć w wyniku katastrofy. Skupiska ludzkie uległy dezintegracji; z wielu rejonów masowo wysyłano dzieci. Ukraiński oddział Greenpeace porównywał śmiertelność w różnych społecznościach przed i po wypadku. Liczbę zmarłych oszacowano w ten sposób na 32 tys. Inne źródła podają liczby większe lub mniejsze, jednak ustalenia Greenpeace uważane są za najrzetelniejsze. Pewne, może nawet liczne zgony mogły być następstwem olbrzymiego stresu, którego doświadczyli mieszkańcy skażonych obszarów. W wyniku badań prowadzonych w ramach jednego z programów badawczych realizowanego przez kijowski zespół pod kierunkiem Siergieja Komissarienki stwierdzono u większości osób z licznej grupy likwidatorów pewne objawy, które występowały łącznie, co sugerowało, że mamy do czynienia z nowym zespołem chorobowym. Były to uczucie zmęczenia, apatia i zmniejszona liczba pewnego rodzaju limfocytów (tzw. natural killer cells) należących do białych ciałek krwi. Z uwagi na uderzające analogie niektórzy mówią nawet o "czarnobylskim AIDS". Limfocyty-zabójcy potrafią niszczyć komórki nowotworowe i zaatakowane przez wirusy. Zmniejszenie ich liczby jest zatem równaj znaczne z osłabieniem układu odpornościowego. Wśród chorych notuje się nie tylko więcej przypadków białaczki i złośliwych guzów, lecz także większą podatność na choroby układu krążenia oraz zwykłe infekcje: bronchit, zapalenie migdałków lub zapalenie płuc. Wdychanie rozproszonego w powietrzu jodu 131 spowodowało bezpośrednio po katastrofie napromieniowanie tarczycy dawkami równoważnymi ponad 200 R u 13 tys. dzieci. (Dopuszczalna dawka roczna dla pracowników przemysłu atomowego jest dwukrotnie mniejsza.) 4 tys. dzieci otrzymało dawki odpowiadające aż 2000 R i zapadło na chroniczne zapalenie tarczycy (jod gromadzi się selektywnie w tym gruczole). Zapalenie tarczycy przebiega wprawdzie bezobjawowo, można już jednak mówić o początku fali zachorowań na nowotwory.
Liczby mówią za siebie. Dane zebrane przez kijowskiego badacza Mikolę D. Tronkę i jego kolegów wskazują, że w latach 1981-1985 na skażonych później obszarach Ukrainy notowano około pięciu przypadków raka tarczycy rocznie. W ciągu 5 lat po katastrofie liczba ta wzrosła do 22, a w latach 1992-1993 notowano już średnio 43 przypadki rocznie. Oficjalne dane statystyczne mówią o 589 dzieciach z najdotkliwiej skażonych regionów, u których po 1986 roku stwierdzono nowotwór tarczycy. (Na Białorusi liczba zachorowań jest jeszcze większa.) Wśród dzieci ewakuowanych z bliskich okolic reaktora zachorowalność na raka tarczycy wzrosła dziesięciokrotnie w porównaniu z poziomem sprzed awarii i przekraczało 5 lat temu 4 przypadki na milion. Są to nowotwory łatwo dające przerzuty. Warunkiem wyleczenia jest szybkie wykrycie guza i usunięcie całego gruczołu. Pacjent musi później już do końca życia uzupełniać niedobór hormonów tarczycy.
Inne badania prowadzone przez naukowców ukraińskich i izraelskich wykazały, że co trzeci spośród likwidatorów -głównie mężczyzn po trzydziestce - ma zaburzenia aktywności seksualnej lub zdolności reprodukcyjnej. Problemem jest zwłaszcza impotencja oraz patologie składu nasienia. Na skażonych terenach wzrosła też liczba powikłań ciążowych, wśród młodzieży zaś szerzy się obezwładniający strach przed promieniowaniem.
Optymistyczne prognozy, które zakładały brak jakichkolwiek długofalowych skutków katastrofy, były więc całkowicie błędne. Formułowali je urzędnicy służby zdrowia byłego Związku Radzieckiego zgodnie ze specjalną instrukcją Biura Politycznego KPZR. Do "optymistów" należeli również niektórzy zachodni eksperci ds. pokojowego i militarnego wykorzystania energii atomowej.
Nie sprawdziły się też przepowiednie katastroficzne, choćby takie, w których dopuszczano wystąpienie ponad 100 tys. dodatkowych przypadków raka. Z dotychczasowych badań, przeprowadzonych głównie wśród ofiar bombardowania Hiroszimy i Nagasaki, wynika, że należy się liczyć z ciągłym wzrostem liczby zachorowań. Nowotwory wywołane promieniowaniem rozwijają się niekiedy przez długie lata. Dzieci z najdotkliwiej skażonych obszarów nie mają więc, niestety, zbyt dużych szans na zdrowe życie. Propagandowe próby tuszowania i bagatelizowania zagrożeń związanych z promieniowaniem przyniosły efekt przeciwny do zamierzonego. Ludzie żyją w ciągłym stresie i strachu przed chorobą; powszechne są zwłaszcza obawy o zdrowie dzieci. Ten uraz psychiczny przerodził się w pewien szczególny zespół objawów, który można rozpoznać także u weteranów wojen w Wietnamie i Afganistanie. Badania dzieci ewakuowanych z okolic reaktora wykazały dziesięcio- lub nawet piętnastokrotny wzrost liczby zaburzeń neuropsychiatrycznych.
Katastrofa w Czarnobylu wymusiła masowe przesiedlenia ludności. Wynikające stąd zniszczenie struktury etnicznej na skażonych terenach wydaje się nie do naprawienia. (Chodzi tu zwłaszcza o społeczności Drewlanów i Poleszuków.) Skazane na zapomnienie unikalne obiekty architektoniczne oraz inne przedmioty kultury duchowej i materialnej niszczeją w opuszczonych miastach i wioskach. Piękne krajobrazy są dziś często niebezpieczne dla zdrowia.
Rząd ukraiński pomimo głębokiego kryzysu gospodarczego corocznie przeznacza aż 5% budżetu na walkę ze skutkami katastrofy. Pieniądze te wydatkowane są m. in. na bezpłatne mieszkania dla ludzi, których oficjalnie uznano za najciężej dotkniętych tragedią. Jest wśród nich 356 tys. likwidatorów i 870 tys. dzieci. Nie wiadomo, jak długo władze zdołają utrzymać tę pomoc na obecnym poziomie, chociaż wprowadzono specjalny 12-procentowy podatek od wynagrodzeń.
Pod względem radioaktywności strefa Czarnobyla jest dziś jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc na świecie. Szczątki zrujnowanego reaktora kryją dziesiątki tysięcy ton paliwa jądrowego o łącznej radioaktywności sięgającej 20 mln kiurów. Emitowane w samym reaktorze promieniowanie, kilka tysięcy rentgenów na godzinę, jest zabójcze dla każdej formy życia. Zagrożenie sięga jednak dalej. W granicach 30-kilometrowej strefy otaczającej elektrownię znajduje się około 800 naprędce utworzonych składowisk. Grzebano w nich różne radioaktywne odpady, w tym drzewa, które zaabsorbowały z atmosfery wielkie ilości groźnych izotopów.
Owe składowiska to zwykłe gliniane doły. Właśnie one mogą być przyczyną silnego skażenia osadów dennych Dniepru i jego dopływu Prypeci, które dostarczają wodę dla 30 min ludzi. Szacuje się, że w pobliżu Czarnobyla osady Dniepru zawierają 10 tys. kiurów strontu 90, 12 tys. kiurów cezu 137 i 2 tys. kiurów plutonu. Aby zahamować zatruwanie wód przez rozpuszczalne radioaktywne związki chemiczne, należałoby zlikwidować prowizoryczne składowiska i zastąpić je innymi. Niestety, wciąż nie ma odpowiednio przygotowanych i wyposażonych magazynów odpadów promieniotwórczych.
Koszty sprzątania
Pozostałe dwa reaktory elektrowni w Czarnobylu również stanowią poważny problem (trzech wyłączono po pożarze w 1992 roku). Dostarczają one Ukrainie 5% energii elektrycznej; wszystkie siłownie jądrowe dają w sumie 40% energii. Ukraina podpisała jednak z państwami Grupy Siedmiu formalne porozumienie w sprawie wspólnych działań, których rezultatem powinno być całkowite zamknięcie tej elektrowni w 2000 roku. Unia Europejska i Stany Zjednoczone pomogą w tworzeniu specjalnego programu, który ma łagodzić społeczne skutki likwidacji wielkiego zakładu pracy. Ustalono też mechanizmy finansowania przez zagranicę wydatków na modernizację innych pracujących reaktorów jądrowych. Umowa przewiduje międzynarodowe współdziałanie nie tylko przy wyłączaniu czarnobylskiej elektrowni, lecz i przy najtrudniejszym zadaniu -stworzeniu nowej, trwałej i ekologicznie bezpiecznej konstrukcji w miejsce sarkofagu, który przykrywa ruiny czwartego bloku czarnobylskiego. Dziesięciopiętrowy sarkofag zbudowano z betonu i wielkich płyt metalowych. Grubość jego ścian przekracza 6 m, a trwałość całej tej konstrukcji oceniono na 30 lat. Wznoszono ją jednak w wielkim pośpiechu, w warunkach silnego promieniowania, co oznacza kiepską jakość wykonanych robót - już dzisiaj sarkofag pilnie wymaga naprawy. Stal skorodowała, popękało ponad 1000 m2 betonu. Do wnętrza może przenikać deszcz i śnieg. W przypadku zawalenia się budowli (choćby na skutek trzęsienia ziemi) gruzowisko stałoby się źródłem radioaktywnego pyłu.
W poszukiwaniu najlepszego długofalowego rozwiązania rozpisano w 1993 roku międzynarodowy konkurs. Do dalszej oceny wybrano 6 najbardziej obiecujących projektów spośród 94 nadesłanych. Rok później konkurs został rozstrzygnięty na korzyść francuskiego konsorcjum Alliance, któremu przewodzi Campenon Bernard. Zwycięski projekt zakłada budowę supersarkofagu wokół już istniejącego. W przedsięwzięciu tym mają uczestniczyć firmy francuskie, niemieckie, brytyjskie, rosyjskie i ukraińskie. Rozpoczęto już wspólne prace nad założeniami techniczno-ekonomicznymi. Jeśli projekt wejdzie w życie, materiały konstrukcyjne kosztować będą 20-30 min dolarów, same zaś prace budowlane, które zajmą 5 lat, ponad 300 min. Natomiast ostateczne zebranie radioaktywnych pozostałości po katastrofie zajmie 30 lat. Jeden z projektów przewiduje uwięzienie odpadów w specjalnym szkle.
Katastrofy w Czarnobylu nie można zaliczyć do takich kataklizmów, jak pożary, trzęsienia ziemi lub powodzie, które od wieków nękały ludzkość. Jest to globalne zjawisko ekologiczne zupełnie nowego typu. Mamy tu tysiące uchodźców, długotrwałe skażenie ziemi, wody i powietrza oraz głębokie, być może nieodwracalne zniszczenie ekosystemów. Czarnobyl to przykład wzrastającego zagrożenia ze strony oszalałej technologii, która potrafi wymknąć się spod kontroli. Projektanci, którzy nie zadbali o zgodność z międzynarodowymi standardami zabezpieczeń, ponoszą niewątpliwie nie mniejszą winę niż operatorzy elektrowni. RBMK-1000 jest adaptacją reaktora wojskowego, który niegdyś produkował materiał rozszczepialny do broni atomowej. Nie wyposażono go w odpowiednio wzmocnione osłony, by ograniczyć skutki ewentualnych awarii. Alarmujący jest fakt, że takie same reaktory wciąż eksploatuje się na Ukrainie, Litwie i w Rosji.
Katastrofa sprzed 10 lat to także przykład odpowiedzialności spoczywającej na barkach naukowców i innych ekspertów, którzy doradzają politykom w sprawach technologicznych. Co więcej, uważam, że część winy ponoszą komunistyczne władze byłego ZSRR. Głasnost, deklarowana przez ówczesnego prezydenta Michaiła S. Gorbaczowa, nie przeszkodziła reżimowi zewrzeć szyki w daremnych i szkodliwych próbach zatajenia ogromu tragedii. Katastrofa czarnobylska stanowi przykład błędów popełnianych przez zmonopolizowane środowiska polityczne i naukowe ZSRR. Nacisk na zachowanie tajemnicy i upraszczanie układów anty-awaryjnych, minimalizacja kosztów za wszelką cenę - to przejaw lekceważenia ogólnie przyjętych zasad konstrukcji bezpiecznych reaktorów.
Tragedia w Czarnobylu powinna stać się ostrzeżeniem przed budową elektrowni jądrowych w rejonach niestabilnych politycznie, zagrożonych wojnami. Trzeba również pamiętać, że wszystkie reaktory bez względu na lokalizację są potencjalnym celem dla terrorystów. Narody świata mają za sobą trudną lekcję. Wiemy, że musimy być odpowiednio przygotowani, aby polegać na technologii jądrowej. 26 kwietnia 1986 roku ludzkość w pewien sposób utraciła niewinność. Przeszliśmy do "ery poczarnobylskiej" i musimy wyciągnąć wnioski z tej katastrofy.
Ostatni działający blok elektrownii w Czarnobylu został zamknięty 15 grudnia 2000r. Cały świat odetchnął z ulgą. Miejmy nadzieję, że została na zawsze zamknięta ta niechlubna karta historii świata.
Kijów domagał się, by oprócz sfinansowania zamkniecia Czarnobyla Zachód zapłacił za budowę dwóch nowych blokow w elektrowniach atomowych w Rownem i Chmielnickim. Amerykanie dali na razie 78 mln dolarów na konserwację sarkofagu nad IV blokiem elektrowni, ktory wybuchł w kwietniu 1986 r., i dwa miliony na poprawę bezpieczenstwa w innych elektrowniach. Tymczasem premier Wiktor Juszczenko ogłosił, ze samo zamknięcie Czarnobyla będzie kosztować 500 mln dol. Niemal drugie tyle potrzeba na konserwację sarkofagu i 400 mln na utworzenie nowych miejsc pracy dla ponad 4 tys. pracowników elektrowni - w sumie prawie 1,5 mld dolarów.
W budżecie ukraińskim na rok 2000 rząd na zamknięcie Czarnobyla przeznaczył zaledwie 20 mln dol. Członkowie delegacji amerykańskiej mówili nieoficjalnie, że planowana na początek lipca konferencja donatorów z państw G7 w Berlinie zakończy się sukcesem, jeżeli uda się zebrać 750 mln dolarów, czyli połowe potrzebnej sumy. Budowa nowych bloków w Rownem i Chmielnickim ma kosztować kolejny miliard dolarów. Amerykanie proponują, by sfinansował ją Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Sprzeciwiają sie temu Niemcy, którzy nie zgadzają sie na rozbudowę energetyki jądrowej na Ukrainie.
Przyrządy do rozpoznawania skażeń promieniotwórczych i chemicznych
Skażenia promieniotwórcze nie mogą być wykryte za pomocą wzroku, smaku czy powonienia. Również wiele przemysłowych i bojowych środków trujących nie ma specyficznego zapachu. Poza tym rozpoznawanie ich na podstawie oznak zewnętrznych jest bardzo niebezpieczne. Ochrona zdrowia i życia ludzi przed skażeniami wymaga niezawodnego określenia wielkości szkodliwego promieniowania, rodzaju użytego środka trującego, jego stężenia w powietrzu i gęstości skażenia terenu, sprzętu, żywności, wody, paszy, ludzkiego ciała. Rozpoznanie skażeń dokonuje się za pomocą specjalnych przyrządów. Zakażenia biologiczne stwierdza się za pomocą specjalistycznego sprzętu służby zdrowia i służby weterynaryjnej.
Jednostki pomiaru i metody wykrywania skażeń promieniotwórczych
Promieniowanie jonizujące emitowane z różnych źródeł (wybuchu jądrowego, izotopów promieniotwórczych, aparatów rentgenowskich itp.) daje się wykrywać i mierzyć. Ma ono bowiem określone właściwości i wywołuje na swej drodze różne zjawiska. Zostały one wykorzystane przy budowie przyrządów pomiarowych. W praktyce wykorzystuje się kilka metod.
Metoda fotograficzna opiera się na zjawisku zaczerniania się światłoczułej emulsji kliszy lub błony fotograficznej pod wpływem promieniowania jonizującego. Jest ona m.in. wykorzystana w zdjęciach rentgenowskich i przyrządach do kontroli napromieniowania.
W metodzie chemicznej korzysta się z faktu, iż niektóre substancje chemiczne zmieniają zabarwienie pod wpływem promieniowania. Ma ona zastosowanie w dozymetrach chemicznych używanych w wojsku i obronie cywilnej.
Metoda luminescencyjna (scyntylacyjna) polega na wykorzystaniu zjawiska świecenia pewnych substancji chemicznych w wyniku napromieniowania. Liczba błysków w określonym czasie pozwala określić moc dawki lub stopień skażenia promieniotwórczego. Metodę tę stosuje się w rentge-noradiometrach niektórych typów.
Metoda jonizacyjna jest związana z pomiarem stopnia jonizacji atomów substancji, będących pod działaniem promieniowania jonizacyjnego. Metoda ta jest stosowana w rentgenometrach (pomiar mocy dawki) oraz radiometrach (pomiar stopnia skażenia). W celu ujednolicenia miar stosowanych w poszczególnych państwach został wprowadzony Międzynarodowy Układ Jednostek Miar (w skrócie SI). Układ SI przewiduje również stosowanie nowych jednostek miar promieniowania jonizującego. Jednostki dotychczasowe są dopuszczone do przejściowego stosowania, szczególnie wtedy, gdy użytkowane jeszcze przyrządy są kalibrowane w starych jednostkach. Pomiary promieniowania dotyczą głównie dwóch zjawisk: napromieniowania oraz skażenia promieniotwórczego.
Napromienienie to poddanie działaniu promieniowania jonizującego np. obiektów, żywności, wody, a także organizmów żywych. Napromienienie może być zewnętrzne lub wewnętrzne w zależności od tego, gdzie znajduje się źródło promieniowania.
Skażeniem promieniotwórczym nazywamy zanieczyszczenie terenu, wody, powietrza, żywności, powierzchni różnego rodzaju przedmiotów i obiektów, a także ludzkiego ciała substancjami promieniotwórczymi. Skażenia osobiste mogą być zewnętrzne, gdy występują na zewnętrznych powierzchniach ciała, i wewnętrzne, gdy powstają wskutek przedostania się substancji promieniotwórczych do wnętrza organizmu. Do oceny wielkości promieniowania służą pojęcia: "dawka" i "moc dawki".
Dawka promieniowania jest zasadniczą ilościową charakterystyką rażącego działania promieniowania przenikliwego w warunkach przebywania i działania w strefie wybuchu jądrowego lub w terenie skażonym substancjami promieniotwórczymi.
Rozróżnia się dawkę ekspozycyjną i dawkę pochłoniętą, wyrażające fizyczne oddziaływanie promieniowania na materię, oraz równoważnik dawki, który uwzględnia także oddziaływanie promieniowania na organizm żywy.
Dawka ekspozycyjna jest miarą jonizacji powietrza pod wpływem promieniowania elektromagnetycznego X lub gamma. Jednostką dawki ekspozycyjnej w obecnie stosowanym układzie SI jest kulomb na kilogram (C/kg). W starszych typach przyrządów dozymetrycznych do określania dawki ekspozycyjnej służy jednostka zwana rentgenem (R). Zależność między rentgenem a kulombem wyraża się następująco:
l R =2,58 x l O-4 C/kg
Bardziej uniwersalne jest pojęcie dawki pochłoniętej, która jest miarą ilości energii przekazanej danej materii przez promieniowanie jonizujące w przeliczeniu na jednostkę masy tej materii. Jednostką dawki pochłoniętej jest rad (rd), a w układzie SI - grey (Gy) lub centygrey (cGy). Zależność między jednostką radu a jednostką greya wyraża się następująco:
l rd = 0,01 Gy =1 cGy
Wielkość dawki pochłoniętej przez organizmy żywe nie daje pełnego obrazu zjawisk chemicznych i biologicznych, jakie w nich zachodzą. Informacja ta musi być uzupełniona wiedzą o rodzaju promieniowania, wielkości napromieniowanego obszaru ciała, rodzaju narządu lub tkanki, a także o czasie, w jakim dawka została pochłonięta, czyli o mocy dawki.
Moc dawki promieniowania to dawka promieniowania w jednostce cza-su, czyli stosunek dawki do czasu, w którym została otrzymana.
W praktyce przy mniejszych przedziałach czasu używa się pojęcia "moc dawki", przy większych - pojęcia "dawka tygodniowa, miesięczna, roczna".
Układy jednostek, |
Wielkości promieniowania |
|||||
|
Dawka ekspozycyjna |
Moc dawki ekspozycyjnej |
Dawka pochłonięta |
Moc dawki pochloniętej |
Aktywność |
Równoważnik dawki |
1 |
2 |
3 |
4 |
5 |
6 |
7 |
Tradycyjny |
rentgen R |
rentgen na godzinę R/h |
rad rd |
red na godzinę rd/h |
kiur (curie) Ci |
rem |
SI |
kulomb na kilogram C/kg |
amper na kilogram A/kg |
grey Gy |
grey na sekundę(godzinę) Gy/s(h) |
bekerel Bq |
siwert Sv |
Zależności między jednostkami układów |
1 R = 2,58 x 10-4 C/kg |
1 R/h = 7,1666 x 108 A/kg |
1 rd = 1 cGy |
1 rd/h = 1,18 R/h = 10-2Gy/h |
1 Ci = 3,7 x 1010Bq = 37 GBq |
1 rem = 10 mSv |
Definicja |
miara jonizacji powietrza pod wpływem promieniowania X lub gamma |
przyrost dawki ekspozycyjnej w czasie |
miara pochłonięcia energii promieniowania przez różne materiały |
przyrost dawki pochłoniętej w czasie |
liczba rozpadów w ciągu jednej sekundy |
miara pochłaniania energii przez żywe organizmy (skutki biologiczne) |
Rozróżniamy moc dawki ekspozycyjnej, moc dawki pochłoniętej oraz moc równoważnika dawki. Jednostką mocy dawki ekspozycyjnej jest rentgen na godzinę (R/h) oraz jednostki pochodne, np. mikrorentgen na godzinę (mR/h). W układzie SI jednostką mocy dawki ekspozycyjnej jest amper na kilogram (A/kg). Jednostką mocy dawki pochłoniętej jest rad na godzinę (rd/h), a w układzie SI grey na sekundę (Gy/s) lub grey na godzinę (Gy/h) i centygrey na godzinę (cGy/h).
Do oceny skutków działania biologicznego promieni alfa, beta, X, delta oraz strumienia neutronów (przy kilku rodzajach promieniowania naraz sumuje się wszystkie dawki) służy jednostka zwana biologicznym równoważnikiem dawki. Jest nią rem, a w układzie SI siwert (Sv) i jego pochodne: mili- i mikrosiwert. Zależność między jednostką siwert a remem wyraża się: l Sv = 100 remów.
W odniesieniu do skażeń promieniotwórczych stosuje się pojęcia "gęstość skażenia" i "aktywność". Gęstość skażenia promieniotwórczego oznacza się na podstawie ilości substancji promieniotwórczej, przypadającej na jednostkę skażonej powierzchni. W praktyce skażenia promieniotwórcze terenu określa się za pomocą jednostek mocy dawki, a powietrza, wody i żywności oraz powierzchni przedmiotów aktywnością, czyli liczbą rozpadów zachodzących w jednostce czasu w określonej jednorodnej substancji promieniotwórczej.
Dotychczas używaną jednostką pomiaru aktywności jest curie lub kiur (Ci). Jest to aktywność ciała promieniotwórczego, w którym w czasie jednej sekundy zachodzi 37 miliardów przemian (rozpadów) jądrowych: l Ci = = 3,7 x 1010 rozpadów/s. Jest to jednostka bardzo duża, odpowiadająca aktywności l g radu, dlatego w praktyce używano pochodnych kiuru, np. mili-lub mikrokiur. W układzie SI jednostką aktywności jest bekerel (Bq). Aktywność jest równa jednemu bekerelowi, jeżeli w ciągu jednej sekundy zachodzi jedna przemiana (rozpad): l Bq = l rozpad/s. W praktyce pomiarowej, ze względu na to, że bekerel jest jednostką bardzo małą, operuje się jego wielokrotnością, np. kilo-, mega-, giga-, terabekerel. Zależność między jednostkami kiuru i bekerelem wyraża się następująco: l Ci = 3,7 x 1010 Bq = = 37 Gbq.
Aktywność substancji promieniotwórczej odniesiona do masy, objętości lub powierzchni jest aktywnością właściwą materiału (obiektu).
Dotychczas stosowaną jednostką aktywności właściwej w jednostce masy (np. materiału sypkiego) jest kiur na gram (l Ci/g), w jednostce objętości (np. cieczy) - kiur na centymetr sześcienny (l Ci/cm3), a w jednostce powierzchni - kiur na centymetr kwadratowy (l Ci/cm2). Analogicznie jednostkami aktywności właściwej w układzie SI są bekerel na kilogram (l Bq/kg), bekerel na metr sześcienny (l Bq/m3) i bekerel na metr kwadratowy (l Bq/m2). W wyniku samoczynnego rozpadu substancji promieniotwórczych stopień skażenia promieniotwórczego w rejonie wybuchu jądrowego i wzdłuż drogi przesuwania się obłoku zmniejsza się z upływem czasu. Orientacyjnie przyjmuje się, że stopień skażenia po upływie 7 godzin zmniejsza się dziesięciokrotnie, a po 49 godzinach stokrotnie.
Podział, ogólna budowa i zasady posługiwania się przyrządami dozymetrycznymi
Przyrządy dozymetryczne mają różne przeznaczenie. Do wykrywania i pomiaru mocy dawki stosuje się sygnalizatory i rentgenometry. Do określania stopnia skażenia powierzchni różnych przedmiotów używa się radiometrów, natomiast do określania wielkości dawek promieniowania pochłoniętych przez ludzi - indywidualnych, małowymiarowych dawkomierzy.
Sygnalizator promieniowania RS-70
Podstawowym przyrządem do wykrywania skażenia promieniotwórczego terenu, sprzętu, pomieszczeń jest sygnalizator promieniowania RS-70. Nie wskazuje on dokładnie mocy dawki promieniowania, lecz sygnalizuje optycznie (błyski czerwonej lampki) lub akustycznie (przerywany dźwięk brzęczyka) przekroczenie określonych progów mocy dawki: 0,5 R/h, 5 R/h i 30 R/h.
Jeżeli moc dawki w terenie przekroczy 0,5 R/h i sygnalizator zaczyna alarmować, należy przełączyć sygnalizator na próg 5 R/h, a gdy alarmowanie nie ustaje, należy włączyć próg 30 R/h. Częstotliwość sygnałów umożliwia uzyskanie przybliżonych informacji o mocy dawki. Gdy przy ustawieniu przełącznika progów na 0,5 R/h częstotliwość jest mała, moc dawki niewiele przekracza 0,5 R/h. Ze wzrostem mocy dawki rośnie częstotliwość sygnałów, które przechodzą w sygnał ciągły. Podobnie jest przy następnych progach sygnalizacji. Istnieje kilka innych typów sygnalizatorów promieniowania nowszej generacji produkowanych w Polsce.
Sygnalizator EKO-S/k
Przyrząd jest przeznaczony do wykrywania promieniowania jonizującego X, gamma i beta oraz sygnalizowania przekroczenia ustalonego progu mocy dawki. Wartość progowa alarmu mocy dawki tego przyrządu wynosi od 5 mSv/h (około 0,5 mR/h) do 5 mSv/h (około 0,5 R/h). Może on być stosowany przez służby graniczne, policyjne, straży pożarnej, ochrony radiologicznej, a także OC.
Rentgenoradiometr DP-66
Do wykrywania i dokładnych pomiarów stopnia skażenia różnych powierzchni substancjami beta promieniotwórczymi, do wykrywania i pomiaru mocy dawki promieniowania gamma oraz do ładowania dozymetrów DKP-50 służy rentgenoradiometr DP-66 lub nowsza wersja tego przyrządu DP-66 M. Pozwala on na dokonywanie pomiarów promieniowania beta od tysiąca do 10 milionów rozpadów na minutę z jednego centymetra sześciennego na podzakresach IV, V i VI przy otwartej osłonie sondy, a promieniowania gamma od poziomu 0,05 mR/h niewiele przekraczającego naturalne tło promieniowania do 200 R/h w sześciu podzakresach pomiarowych.
Przyrząd składa się z pulpitu pomiarowego, sondy z przedłużaczem, słuchawki, umożliwiającej odbiór akustycznej sygnalizacji promieniowania, przystawki do zasilania zewnętrznego i kontrolnego preparatu promieniotwórczego, zamontowanego w futerale przyrządu.
Ze względu na swą czułość rentgenoradiometr pozwala na pomiar mocy dawki, pochłoniętej od substancji promieniotwórczych znajdujących się na skażonej pyłem powierzchni (np. skóry) lub w próbkach różnych produktów i artykułów, co daje również informację o stopniu skażenia badanych powierzchni lub próbek.
Pomiary wykonuje się, zbliżając sondę pomiarową na odległość 1-1,5 cm do badanej powierzchni (skóry, odzieży, opakowania) lub do badanej próbki w pojemniku. Sondę można również zanurzyć w pojemniku z badaną cieczą lub sypkim materiałem. Wskazania przyrządu przy pomiarach skażeń w terenie skażonym są sumą mocy dawki substancji promieniotwórczych, znajdujących się w otoczeniu, czyli tzw. tła promieniowania, i mocy dawki promieniowania od substancji promieniotwórczych, skażających badaną próbkę. W celu określenia skażenia trzeba odjąć od wyniku pomiaru wartość tła promieniowania. Najlepiej jednak wykonywać pomiary skażenia próbek w pomieszczeniach o dużym współczynniku osłonności lub po wyjściu z terenu skażonego. Przyrząd DP-66 jest wyposażony w gniazdo do ładowania dozymetrów DKP-50.
Rentgenoradiometr DP-75
Przyrząd jest przeznaczony do pomiaru mocy dawki promieniowania gamma od 0,5 mR do 500 R/h. Ma 5 podzakresów z progami dźwiękowymi i sygnał akustyczny podawany do słuchawki. Do pomiarów promieniowania jonizującego służą również radiometry. Niektóre z nich, będące jeszcze w użyciu dla celów szkoleniowych, są przestarzałe, szczególnie ze względu na znaczny błąd pomiaru, sięgający około 30% i dodatkowe jeszcze błędy wywołane przez takie czynniki, jak zimno, wilgoć itp. Przemysł produkuje obecnie różnego typu radiometry nowej generacji. Są one używane w laboratoriach, przemyśle stosującym w produkcji izotopy promieniotwórcze, szpitalach i służbach dozymetrycznych. Takim radiometrem jest np. radiometr uniwersalny RUST-3. Umożliwia on za pomocą różnych sond dokonywanie pomiarów: mocy dawki promieniowania gamma, równoważnika mocy dawki pochodzącej od neutronów, aktywności próbek alfa, beta i gamma, skażeń powierzchni dużych i małych, skażeń cieczy. Zapewnia on również sygnalizację przekroczenia ustalonych wartości. Ma 8 podzakresów pomiarowych, a błąd pomiaru wynosi około 5%.
Dawkomierze
Do kontrolowania indywidualnego napromienienia ludzi służą dawkomierze. Przekroczenie dopuszczalnych dawek napromienienia ludzi może spowodować chorobę popromienną. Człowiek może być jednorazowo napromieniowany bez szczególnego zagrożenia dla zdrowia dawką 50 R (44 cGy). Dotyczy to dawki otrzymanej zarówno w jednej sekundzie, jak też w łącznym czasie czterech dni. Napromieniowanie dawką 60 R (52,8 cGy) bez szkody dla zdrowia może się dokonać wciągu tygodnia, a dawką 100 R (88 cGy) w ciągu miesiąca.
Dawkomierz chemiczny DP-70 M i kolorymetrPK-56
W działaniu dawkomierza DP-70 M wykorzystano zjawisko zabarwiania się roztworu zawartego w szklanej, zasklepionej ampułce. Czas zabarwiania się roztworu wskaźnikowego wynosi od 40 do 60 minut. Otrzymaną barwę porównuje się z kompletem barwnych filtrów, umieszczonych w dysku kolorymetru. Pozwala to odczytać wartość liczbową dawki w okienku pomiarowym przedniej ścianki kadłuba kolorymetru. Zarówno dawkomierz, jak i kolorymetr mogą działać w temperaturze od -20°C do +50°C. Za pomocą tego dawkomierza można mierzyć następujące dawki promieniowania gamma: 50, 75, 100, 150, 200, 250, 300, 450, 600 i 800 rentgenów przy mocy dawki w terenie od l do 25 000 R/h.
Dawkomierz indywidualny DKP-50 z bezpośrednim odczytem dawki i dawkomierz DS-50
Podstawową częścią dawkomierzy DKP-50 i DS-50 jest komora jonizacyjna połączona z kondensatorem naładowanym określonym ładunkiem. Pod wpływem promieniowania gaz wypełniający komorę jonizuje się i kondensator się stopniowo rozładowuje. Zakres pomiarowy obu dawkomierzy wynosi od O do 50 R. W dawkomierzach DKP-50 dawkę można bezpośrednio odczytać na skali elektrometru, a w dawkomierzach DS-50 w specjalnym urządzeniu, tzw. pulpicie załadowczo-pomiarowym Zestawu indywidualnej kontroli napromienienia DP-23. Dawkomierze ładuje się w pulpicie tego urządzenia lub gnieździe do ładowania w przyrządzie dozymetrycznym DP-66.
Dawkomierz indywidualny Dl-77
Jest to dawkomierz z pośrednim odczytem dawki. Rejestruje dawki w zakresie od 5 do 1500 cGy. Może być używany do wielokrotnego pomiaru dawki (przez jednego lub kilku użytkowników) bez "zerowania" aż do pełnego rozładowania. Poza wskazanymi dawkomierzami indywidualnymi istnieją dawkomierze termoluminescencyjne lub radiofbtoluminescencyjne, które pozwalają sumować dawki w ciągu dłuższego okresu. Mają m.in. postać małej tabletki lub płytki. Są przeznaczone dla pracowników służb narażonych na ciągły kontakt z promieniowaniem jonizującym. Wyniki pomiarów, dokonywanych za pomocą przyrządów dozymetrycznych, muszą być wiarygodne. Dlatego aparatura ta poddawana jest systematycznym przeglądom i kontroli zgodnie z instrukcjami ich obsługi.
Wykrywanie skażeń chemicznych oraz określanie wielkości ich stężenia i gęstości
Wykrywanie skażeń chemicznych ma na celu ustalenie przedsięwzięć zmniejszających niebezpieczeństwo porażenia ludzi i zwierząt środkami trującymi. Stopień skażenia środkami trującymi określa się wielkością stężenia lub wielkością gęstości środka trującego.
Stężenie jest to ilość ST zawarta w jednostce objętości powietrza w miligramach na jeden litr (mh/l) lub w gramach na jeden metr sześcienny (g/m3)
Stopień stężenia charakteryzuje siłę działania środka trującego. Zależnie od wartości rozróżnia się stężenie progowe (minimalnie wyczuwalne), dopuszczalne (nie powodujące ograniczenia zdolności do działania), napastliwe (wywierające szkodliwy wpływ na organizm) i bojowe (powodujące porażenia ludzi).
Gęstość skażenia jest to ilość ciekłego ST przypadająca, na określoną powierzchnię.
Gęstość skażenia powierzchni ciała ludzkiego określa się liczbą miligramów na jeden centymetr kwadratowy (mg/l cm2), a terenu i przedmiotów liczbą gramów na jeden metr kwadratowy (g/m2). Do wykrywania środków trujących w powietrzu i w terenie m.in. na przedmiotach służy przyrząd do rozpoznania chemicznego.
PChR-54 M
Działanie przyrządu do rozpoznania skażeń chemicznych jest oparte na reakcjach środków trujących z niektórymi związkami chemicznymi. Do wykrywania środków trujących w powietrzu oraz w produktach sypkich służą rurki wskaźnikowe. Są to rurki szklane, wewnątrz których znajduje się substancja wypełniająca lub szklana ampułka z odczynnikiem. Po obłamaniu końców rurek, a w niektórych rurkach po zgnieceniu ampułki w zależności od wykrywanego środka trującego, umieszcza się je w kolektorze i przepompowuje przez nie skażone powietrze za pomocą ręcznej pompki kolektorowej. W kolektorze można umieścić od jednej do pięciu rurek.
W komplecie przyrządu znajdują się 4 kasety, w których mieści się po 10 rurek wskaźnikowych o jednakowym oznakowaniu. Oznakowaniem rurki jest kolorowy pierścień umieszczony na jej górnej części. Do wykrywania sarinu używa się rurki oznaczonej jednym czerwonym pierścieniem, iperytu - rurki oznaczonej jednym żółtym pierścieniem, fosgenu, dwufosgenu, kwasu pruskiego i chlorocyjanu - rurki oznaczonej trzema zielonymi pierścieniami, a do wykrywania bardzo małych skażeń środkami trującymi typu soman i V-gazów - rurki oznaczonej jednym czerwonym pierścieniem i czerwoną kropką. W celu wykrycia ST w warunkach dużego zadymienia używa się filtra przeciwdymnego, w razie występowania w powietrzu substancji o odczynie kwaśnym kołpaczka ochronnego, przy niskich temperaturach ocieplacza z odczynnikami, a przy bezpośrednim zbliżeniu pompki do badanego obiektu bez obawy o jej skażenie - kapturka ochronnego.
Pobieranie próbek środków trujących
Próbki skażonych materiałów pobiera się wówczas, gdy nie wykryto środka trującego w stanie czystym. Po ustaleniu miejsc najbardziej skażonych na podstawie oznak zewnętrznych lub za pomocą rurek wskaźnikowych nakłada się do słoika ziemię lub inny skażony materiał, słoik się zamyka, a na etykiecie umieszcza informację o jego zawartości. Próbki płynów pobiera się bezpośrednio słoikiem lub pokrywką, a twardych przedmiotów - przez zeskrobywanie ostrzem łopatki wierzchniej warstwy. Analizy próbek dokonują laboratoria chemiczne. Wszystkie czynności związane z wykrywaniem środka trującego wykonuje się po założeniu maski przeciwgazowej i odzieży ochronnej.
Papierek wskaźnikowy chemiczny - PWCh-1
Papierek wskaźnikowy służy do szybkiego wykrycia ciekłego środka trującego. W książeczce znajduje się 40 takich papierków. Każdy z nich ma koszulkę ochronną. Papierek wydziera się z książeczki i wyjmuje z koszulki, a następnie rozmazuje się na nim kroplę środka trującego. Po kilku sekundach zmienia zabarwienie. Porównując je z wzorcem zamieszczonym na okładce książeczki, można szybko zidentyfikować rodzaj środka trującego, np. czy jest to sarin, soman, iperyt.
Czy Polska potrzebuje energetyki jądrowej?
Często wyrażana jest opinia, że w krajach wysoko rozwiniętych, dzięki wprowadzaniu nowych energooszczędnych technologii i różnym innym akcjom poszanowania energii, popyt na nią ustabilizował się, a nawet spada. Polska powinna więc wzorować się na nich i problem energetyki mielibyśmy rozwiązany. Ci, którzy tak twierdzą, zapominają jednak, że mowa jest o popycie na energię pierwotną, a nie finalną - dostarczaną konsumentom.
To, że energia elektryczna jest najcenniejszą postacią energii finalnej, że jest ekologicznie czysta, że łatwo ją przesyłać i przetwarzać w różne postacie energii użytkowej rozumie cały świat. Nic więc dziwnego, że zapotrzebowanie na nią wszędzie rośnie. W krajach rozwiniętych udział energii elektrycznej w energii finalnej wzrasta coraz szybciej. Wzrost produkcji energii elektrycznej w latach 1980-1990 wynosił średnio rocznie we Francji 5.0%, w Szwecji 4.3%, w Japonii 4.0%, w Norwegii 3.8%, w USA 2.8%, w Niemczech 1.6%, w Wielkiej Brytanii 1.1%. Średnio na świecie - 3.65%, przy czym średni roczny wzrost 3.4% w latach 1980-1984 zwiększył się w latach 1985-1990 do 3.9%.
Z przytoczonych danych wynika, że nawet przy ustabilizowanym wzroście zapotrzebowania na energię elektryczną na poziomie 3.5% rocznie wszystkie kraje świata w 2010 roku będą zużywały o 70% więcej energii elektrycznej niż obecnie.
Jak na tym tle wygląda sytuacja energetyczna Polski?
STAN POLSKIEJ ENERGETYKI
Całkowite roczne zużycie energii w przeliczeniu na jednego mieszkańca w Polsce nie różni się znacznie od krajów rozwiniętych. Tabela 1 pokazuje, jak wyglądamy na tle europejskich krajów OECD według danych z 1989 roku. Warto zauważyć, że od 1990 roku wielkości dotyczące Polski są niższe wskutek recesji gospodarczej.
Taka struktura jest dla Polski wyjątkowo niekorzystna; można ją nazwać kuriozalną w skali światowej. Ponad 37% energii dostarczanej do odbiorców stanowi węgiel. To znaczy, że oprócz węgla spalanego jako paliwo pierwotne w elektrowniach i elektrociepłowniach zawodowych (gdzie przy wysokich nakładach finansowych można ograniczyć emisję pyłów, SO2 i NOx, ale nie CO2), olbrzymie jego ilości są zużywane w różnych gałęziach przemysłu, spalane w ponad milionie małych rozproszonych kotłowni i w 15 milionach indywidualnych pieców i kuchni węglowych. W 1994 roku w przemyśle paliwowo-energetycznym redukcja emisji szkodliwych gazów wyniosła zaledwie 2.9%, a globalna redukcja w przemyśle nie przekroczyła 26%. W przypadku rozproszonych kotłowni i indywidualnych palenisk praktycznie nie sposób ograniczyć tej emisji. Tymczasem źródła te są odpowiedzialne za emisję 25% SO2. Zwalczyć tę tzw. niską emisję rozprzestrzeniającą się lokalnie, przede wszystkim w miastach, można jedynie przez zmianę struktury energii finalnej, przez zastąpienie węgla energią elektryczną i gazem ziemnym. Zwróćmy uwagę, że w krajach europejskich OECD węgiel stanowi tylko 8.7% energii finalnej i jego udział stale maleje.
ELEKTROENERGETYKA W POLSCE
Produkcja energii elektrycznej w Polsce jest na żenująco niskim poziomie. W 1993 roku wynosiła 3480 kWh na jednego mieszkańca, co plasuje nas niemal na końcu listy krajów naszego kontynentu. Z europejskich członków OECD gorsi są od nas pod tym względem tylko Grecy i Portugalczycy, ale tłumaczy ich inna strefa klimatyczna. Mniej od nas energii elektrycznej mają również mieszkańcy Chorwacji, Mołdawii, Rumunii i Węgier. Dla porównania warto podać, że produkcja energii elektrycznej na jednego mieszkańca w 1993 roku wyniosła w Niemczech 6670, we Francji 8060, w USA 11 170, w Kanadzie 18 320, a w Norwegii 27 430 kWh.
Moc zainstalowana w elektrowniach zawodowych w Polsce wynosiła w grudniu 1994 roku 29 980 MW(e), w tym moc elektrowni węglowych 93.3%, a wodnych zaledwie 6.7%. Oparcie produkcji energii elektrycznej na spalaniu węgla i olbrzymi jego udział w energii finalnej powoduje, że Polska jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych krajów świata. Emisja 4300 tys. ton SO2 w 1987 roku sytuowała nas na drugim po ZSRR miejscu na liście krajów europejskich. Obecnie zmalała do 2650 tys. ton, ale przyczyną tego jest recesja gospodarcza, a nie budowa instalacji oczyszczających gazy odlotowe. Jeżeli nie chcemy zostać jednym z najbardziej zacofanych i zanieczyszczonych krajów Europy, to węgiel jako postać energii finalnej musi być zastąpiony przez inne jej formy - najlepiej przez energię elektryczną.
Do 2010 roku zużycie energii elektrycznej w Polsce powinno wzrosnąć co najmniej dwukrotnie, czyli przynajmniej do 7000 kWh rocznie na jednego mieszkańca. Nawet gdyby udało się to osiagnąć, to i tak będziemy w ogonie rozwiniętych krajów europejskich, których mieszkańcy będą wtedy zużywać średnio 1.5 raza więcej.
Jeżeli przyjmiemy, że do tego czasu trzeba podwoić zaopatrzenie kraju w energię elektryczną, to moc zainstalowana w polskich elektrowniach powinna wzrosnąć o 30 000 MW(e). Należy przy tym wziąć pod uwagę smutny fakt, że znaczna część naszych elektrowni węglowych pilnie wymaga kapitalnych remontów. Bilans przedsięwzięć w polskiej elektroenergetyce prowadzi do wniosku, że zakończenie budowy elektrowni cieplnej "Opole" i szczytowo-pompowej elektrowni wodnej "Młoty" zaledwie skompensuje wycofywane moce i bez budowy nowych moc zainstalowana nie zmieni się do 2000 roku.
Już w najbliższych latach musimy wobec tego rozpocząć budowę nowych elektrowni, aby do 2010 roku osiągnąć zainstalowaną moc 60 000 MW(e). Jakie elektrownie budować? Jeśli pominiemy niepoważne projekty oparcia polskiej elektroenergetyki na bateriach słonecznych, wiatrakach lub spalaniu słomy i jeśli uwzględnimy fakt, że niestety nasze nizinne rzeki nie mogą stanowić znaczącego źródła energii elektrycznej, to jesteśmy skazani na elektrownie cieplne i trzy rodzaje paliw: węgiel, gaz ziemny i paliwo jądrowe.
WĘGIEL
Polska leży na węglu, to nasze "czarne złoto", jednak koszt jego wydobycia rośnie. Musimy eksploatować coraz głębsze pokłady ze wszystkimi tego konsekwencjami dla życia ludzkiego oraz środowiska naturalnego. Spalaniu węgla towarzyszy emisja pyłów i szkodliwych gazów. W przypadku braku urządzeń oczyszczających spalenie 1 mln ton węgla kamiennego średniej jakości powoduje emisję około 20 000 t pyłów, 35 000 t SO2, 6000 t NOx, a także 2 mln ton CO2, którego nie potrafimy się pozbyć. Poza tym na wysypiska trafia około 300 000 ton popiołów. W Polsce w 1994 roku spaliliśmy 108 mln ton węgla kamiennego, w tym 32 mln ton w piecach domowych oraz lokalnych kotłowniach; ponadto 66 mln ton węgla brunatnego, który jest źródłem kilkakrotnie większej ilości popiołów niż węgiel kamienny. O ile pyły usuwano w 97%, to całkowita redukcja szkodliwych gazów wynosiła tylko 25%, a w przypadku przemysłu paliwowo-energetycznego nie przekraczała 3%.
Największym zagrożeniem środowiska jest emisja dwutlenku siarki i tlenków azotu powodująca kwaśne deszcze, które niszczą życie w akwenach, dewastują olbrzymie obszary lasów i powodują korozję konstrukcji metalowych i niszczenie budynków. Roczne straty z tego powodu w Europie sięgają wielu miliardów dolarów. Nie do oszacowania są ogromne straty spuścizny kulturalnej - zniszczone pomniki, rzeźby i budowle, w szczególności z piaskowca oraz marmuru. A jak wycenić straty na zdrowiu?
Wydobycie 3 mln ton węgla spalanych rocznie w elektrowni o mocy 1000 MW(e) powoduje średnio śmierć 3 górników pod ziemią, a podczas jego transportu również zdarzają się wypadki śmiertelne. Można powiedzieć, że jest to ryzyko zawodowe. Ile jednak osób umiera rocznie z powodu zanieczyszczenia środowiska produktami spalania węgla? Według danych zebranych w różnych krajach szacuje się, że typowa elektrownia węglowa o mocy 1000 MW(e) powoduje przedwczesną śmierć 100-500 osób rocznie. Liczba zgonów zależy od wielu czynników, takich jak jakość spalanego węgla, stopień oczyszczania spalin, gęstość zaludnienia w pobliżu elektrowni i warunki meteorologiczne. W USA liczbę ofiar śmiertelnych energetyki węglowej ocenia się na 25 000, a w Wielkiej Brytanii na 2000 rocznie. Największe masowe zatrucia spalinami wydarzyły się w Dolinie Mozy (Belgia, 1952 r.), w Donora (Pensylwania, 1948 r.), w Londynie (1952 r.) oraz w Nowym Jorku (lata 1953, 1963, 1966). W Londynie w grudniu 1952 roku z powodu szczególnie niekorzystnych warunków meteorologicznych (inwersja temperatury), w ciągu kilku dni zmarło 3900 osób.
O szkodliwości tlenków azotu wiedziano od dawna. W szczególności znana była zależność między jego stężeniem a zachorowalnością na nowotwory złośliwe. Dopiero stwierdzenie rakotwórczych nitrozoamin w powietrzu miast o dużym ruchu samochodowym wyjaśniło tę zależność.
Elektrownia jądrowa wytwarza więcej ciepła odpadowego niż konwencjonalna, toteż zużywa więcej wody chłodzącej
Usuwanie pyłów, dwutlenku siarki i tlenków azotu ze spalin elektrowni węglowych jest koniecznym warunkiem ratowania ludzkiego zdrowia i środowiska naturalnego. Stanowi najważniejszy i najbardziej palący problem energetyki światowej. Do usuwania pyłów najczęściej stosuje się elektrofiltry. Technologia usuwania pyłów została opanowana i powinna być powszechnie stosowana. Odsiarczanie spalin jest trudniejsze i droższe. Szczególnie kosztowne jest instalowanie urządzeń usuwających szkodliwe gazy w starych, od lat pracujących elektrowniach oraz elektrociepłowniach. Koszty instalacji oczyszczających, ich eksploatacja i usuwanie ubocznych produktów, na przykład gipsu, trzeba uwzględnić porównując ceny energii elektrycznej otrzymywanej z różnych paliw. Warto przy tym pamiętać, że oczyszczanie gazów odlotowych nie dotyczy dwutlenku węgla, którego emisja grozi, jak powszechnie wiadomo, przykrymi konsekwencjami w skali globalnej.
Często mówi się i pisze o innych niż oczyszczanie spalin sposobach zmniejszania szkodliwości energetyki węglowej. Jednym z nich jest przedprocesowe oczyszczanie węgla. Można w tym celu stosować udoskonaloną flotację, oczyszczanie chemiczne lub mikrobiologiczne. Drugi sposób to zastosowanie nowoczesnych technologii spalania, do których należą spalanie fluidalne lub cyklonowe. Daleko jednak do tego, żeby je można było u nas wprowadzić.
Warto również przypomnieć, że spalony węgiel zawiera znaczne domieszki substancji radioaktywnych, w szczególności uranu i toru. W 1 mln ton węgla znajduje się około 1 t 238U i 2 t 232Th, które w procesie spalania wydostają się do atmosfery lub powodują skażenie otoczenia siłowni węglowej. Należy także pamiętać, że wydobyciu węgla towarzyszy wypompowywanie kolosalnych ilości wód kopalnianych zawierających sole różnych szkodliwych pierwiastków, między innymi radu. Z Górnośląskiego Zagłębia Węglowego do zlewni Wisły oraz Odry odprowadza się dziennie około 1 mln m3 tych wód.
GAZ ZIEMNY
Gaz ziemny jest paliwem znacznie droższym od węgla, ale równocześnie o wiele czystszym ekologicznie. Budowa elektrowni gazowych trwa krócej i wymaga mniejszych nakładów niż elektrowni węglowych. Sprawność elektrowni gazowo-parowych jest prawie o 20% wyższa i wobec tego mniejsze jest zużycie wody niezbędnej do chłodzenia. W porównaniu z elektrownią węglową emisja szkodliwych substancji przez elektrownię gazową - przy wytwarzaniu tej samej ilości energii elektrycznej - jest mniejsza: CO2 o 50%, SO2 o 99.9%, NOx o 75%, pyłów o 99.6%.
Oparcie rozwoju polskiej elektroenergetyki na gazie ziemnym wymagałoby kilkakrotnego zwiększenia jego importu
Niestety, krajowe zasoby gazu ziemnego są nieduże. Maksymalne wydobycie w 1970 roku wyniosło 7.5 mld m3. W 1994 roku wydobyliśmy 4.6 mld m3 gazu, w tej ilości gaz wysokometanowy stanowił tylko 42%. Z Rosji importowaliśmy 5.8 mld m3. Zużycie bezpośrednie wyniosło 9.3 mld m3, z czego połowę spaliliśmy w gospodarstwach domowych. Z liczb tych wynika, że oparcie rozwoju polskiej elektroenergetyki na gazie ziemnym wymagałoby kilkakrotnego zwiększenia jego importu. W tym kontekście należy zwrócić uwagę na problem energetycznego bezpieczeństwa kraju. Umowa z Rosją o budowie przez Polskę tranzytowego rurociągu z półwyspu Jamal do Europy Zachodniej stworzy możliwość otrzymywania rocznie 14 mld m3 gazu ziemnego. Cały polski import gazu będzie więc pochodził z Rosji, toteż rozbudowa polskiej elektroenergetyki opartej jedynie na elektrowniach gazowych uzależniłaby Polskę od władz na Kremlu. Możemy się pocieszać, że przez rurociąg gaz może płynąć w obie strony, ale w przypadku odcięcia dostaw z Rosji wątpię, czy Europa Zachodnia zechce dzielić się z nami gazem pochodzącym z innych źródeł.
PALIWO JĄDROWE
Paliwo jądrowe w postaci wzbogaconego 238U w uran 235 jest tanie i można je sprowadzać z kilkunastu źródeł na świecie. Energetyka jądrowa jest proekologiczna, gdyż nie wytwarza pyłów ani szkodliwych dla środowiska gazów, a drobne ilości substancji radioaktywnych uwalniane w czasie pracy reaktora są zaniedbywalnie małe w porównaniu z ilościami naturalnych pierwiastków promieniotwórczych rozsianych w naszym otoczeniu. Budowa elektrowni jądrowych to stosunkowo kosztowna inwestycja i trwa długo, a inwestor musi się liczyć z ryzykiem, że opór społeczeństwa może spowodować wstrzymanie budowy, a nawet rezygnację z wykorzystania gotowego obiektu, jak to się stało na przykład w Austrii.
Społeczna akceptacja to najważniejszy problem energetyki jądrowej. Wiążą się z nim dodatkowe koszty i przedłużająca się budowa elektrowni, co tym samym jeszcze bardziej je zwiększa. W krajach takich jak Francja, gdzie energetyka jądrowa jest powszechnie akceptowana, elektrownie jądrowe budowane są szybko, co sprawia, że wygrywają bez trudu konkurencję z elektrowniami innych typów.
Dalszą część artykułu poświęcę wyjaśnieniu najważniejszych spraw, które zdaniem przeciwników dyskwalifikują energetykę jądrową. Zacznę jednak od przedstawienia obecnego stanu energetyki jądrowej na świecie.
Dziś energetyka jądrowa pokrywa 5.5% światowego zapotrzebowania na energię, a 17% na energię elektryczną. W 31 krajach świata pracują 432 reaktory energetyczne o łącznej mocy 340 343 MW(e). W budowie jest 48 reaktorów o mocy 38 900 MW(e). Doświadczenie eksploatacyjne energetyki jądrowej wyraża się liczbą 7330 reaktorolat. Najwięcej reaktorów energetycznych pracuje w USA - 109 o mocy 99 GW(e). Na drugim miejscu jest Francja z 56 reaktorami o łącznej mocy 58.6 GW(e). Najwięcej nowych elektrowni jądrowych budują obecnie "tygrysy" gospodarcze Dalekiego Wschodu: Korea Południowa oraz Japonia.
Najbardziej rozpowszechnionymi reaktorami energetycznymi są reaktory typu PWR (Pressurized Water Reactor), w których woda pod ciśnieniem spełnia rolę moderatora neutronów i chłodziwa w obiegu pierwotnym. Zaprojektowane w ZSRR reaktory WWER (Wodno-Wodiannoj Energeticzeskij Reaktor), które miały być zainstalowane w Żarnowcu, są reaktorami tego typu. Ich parametry są bardzo zbliżone do reaktorów we Francji i w USA. Różnica polega na tym, że zachodnie reaktory PWR mają hermetyczną obudowę bezpieczeństwa, najczęściej w postaci charakterystycznej kopuły lub cylindra. W nowszych reaktorach WWER jako system przeciwawaryjny stosuje się wieżę likwidacji nadciśnienia. Oprócz reaktorów PWR, których udział w energetyce świata stanowi 60%, drugim najbardziej rozpowszechnionym typem reaktorów energetycznych są reaktory BWR (Boiling Water Reactor). Ich udział wynosi 24%.
Nasze środki masowego przekazu, a także liczni działacze ekologiczni, mylą reaktory wodne ciśnieniowe WWER z również zaprojektowanymi w byłym ZSRR grafitowymi reaktorami RBMK (Reaktor Bolszoj Moszcznosti Kanalnyj - reaktor kanałowy wielkiej mocy), które, jak wykazała katastrofa w Czarnobylu w 1986 roku, są reaktorami niebezpiecznymi. Reaktory tego typu nie były instalowane nigdzie poza byłym ZSRR, gdyż nie spełniają warunków bezpieczeństwa wymaganych w innych krajach (ramka w części trzeciej).
ENERGETYKA I BROŃ JĄDROWA
Bomby atomowe, które zniszczyły Hiroszimę i Nagasaki, próbne wybuchy bomb atomowych i wodorowych oraz poligony jądrowe są przez ludzi kojarzone z energetyką jądrową. Bardzo trudno jest to wykorzenić. Po pierwsze, ludzie nie zdają sobie sprawy z różnicy między paliwem jądrowym reaktorów energetycznych, którego wzbogacenie w rozszczepialny uran 235 jest rzędu kilku procent, a materiałem bomb jądrowych, gdzie to wzbogacenie wynosi powyżej 90%. W związku z tym paliwo reaktora nie może wybuchnąć jak bomba. Po drugie, za promieniotwórcze skażenia środowiska wywołane próbnymi wybuchami jądrowymi lub towarzyszące wydobywaniu plutonu z paliwa reaktorów wojskowych odpowiedzialne są militarne zastosowania energii jądrowej, które z energetyką cywilną mają tylko tyle wspólnego, że wykorzystują ten sam fizyczny proces rozszczepienia uranu lub plutonu.
Można powiedzieć, że całe zło przypisywane energetyce jądrowej wiąże się z bronią jądrową. W warunkach tajności, którą otoczone są działania wojskowe, w pośpiechu współzawodnictwa w produkcji głowic jądrowych, w totalitarnym imperium sowieckim (ale nie tylko) duże obszary kraju w okolicach poligonów jądrowych w Czelabińsku, Semipałatyńsku i na Nowej Ziemi oraz wód basenu Morza Północnego zostały skażone wskutek beztroskiego składowania, odprowadzania do rzek i jezior odpadów z zakładów jądrowych oraz pozbywania się zużytych reaktorów okrętów atomowych.
Należy również zdawać sobie sprawę z tego, że reaktory RBMK, a więc typu czarnobylskiego, w początkowym zamyśle były reaktorami do produkcji plutonu militarnego, choć nigdy do tego celu nie były wykorzystywane. Ich cechą jest możliwość ciągłej wymiany prętów paliwowych, co pozwala optymalizować stopień ich wypalenia tak, żeby uzyskać pluton najlepiej nadający się do produkcji broni jądrowej.
W świetle tych faktów przypisywanie energetyce jądrowej wszelkiego zła, będącego skutkiem wojskowych zastosowań nukleoniki, jest zwykłym nadużyciem. To tak, jakby ktoś domagał się całkowitej likwidacji przemysłu chemicznego na świecie, motywując to produkcją m.in. materiałów wybuchowych i trujących substancji.
AWARIE REAKTORÓW
W reaktorze energetycznym, o czym już wspominałem, nie może nastąpić wybuch jądrowy. Nie może rozwinąć się tak szybko przebiegająca łańcuchowa reakcja rozszczepienia, jak to ma miejsce w bombie atomowej. Przyczyną jest małe wzbogacenie paliwa jądrowego w rozszczepialny 235U. W naturalnym uranie jest go 0.7%, w paliwie reaktorowym rzadko więcej niż 4%, natomiast w bombie atomowej znacznie powyżej 90%. Żadne zmiany konfiguracji elementów paliwowych w reaktorze, żadna akcja terrorystyczna, żadna katastrofa niszcząca budynek reaktora nie może spowodować wybuchu jądrowego. Jest to po prostu sprzeczne z prawami fizyki. Zdarzają się jednak awarie reaktorów energetycznych, z których najgroźniejsze polegają na uszkodzeniu rdzenia reaktora, co może doprowadzić do wydostania się substancji promieniotwórczych do otoczenia.
Tylko dwie awarie w elektrowniach jądrowych doprowadziły do zniszczenia rdzenia reaktora. Nastąpiło to w elektrowni Three Mile Island w Pensylwanii w marcu 1979 roku i w Czarnobylu, w kwietniu 1986 roku. Warto powtórzyć, że reaktor RBMK w Czarnobylu miał być w swym założeniu reaktorem nie tylko energetycznym, ale również wytwarzać pluton dla celów wojskowych.
Porównanie obu awarii pokazuje, jak bezpieczna jest energetyka jądrowa oparta na reaktorach PWR. Mimo że w obu przypadkach, wskutek uszkodzenia pierwotnego obiegu chłodzenia, został stopiony rdzeń reaktora, w Three Mile Island reaktor typu PWR został zniszczony, ale awaria nie zagroziła okolicznym mieszkańcom. Nie doszło do rozerwania obudowy przez parę wodną, ani nie nastąpił wybuch wodoru, który wydzielił się w wyniku reakcji z wodą cyrkonowych koszulek paliwa rozgrzanych do wysokiej temperatury. Trzech operatorów otrzymało dawki w granicach 31-38 mSv, a 12 osób obsługi podwyższone dawki, ale nie przekraczające 10 mSv.
Zupełnie inny przebieg miała podobna awaria grafitowego reaktora RBMK w Czarnobylu. Pożar 1500 t grafitu i wybuch chemiczny spowodowały wyrzucenie do atmosfery ponad 1.9 x 1018 Bq (50 mln Ci)* substancji promieniotwórczych. Skażenie radioaktywne dużych terenów Ukrainy i Białorusi wymagało ewakuacji około 200 tys. mieszkańców, a skażenie atmosfery można było wykryć we wszystkich krajach Europy.
BEZPIECZNE REAKTORY JĄDROWE NOWYCH GENERACJI
Technologia reaktorów PWR jest uważana za jedno z najbezpieczniejszych rozwiązań przemysłowych na świecie, a elektrownie w nie wyposażone należą dziś do najbezpieczniejszych obiektów technicznych. Tej opinii nie zmienił, a raczej ją potwierdził, przebieg awarii w Three Mile Island. Mimo to stale prowadzone są prace nad obniżeniem ryzyka awarii. Powstają nowe generacje reaktorów, w których żadna awaria nie może doprowadzić do rozszczelnienia elementów paliwowych, a więc spowodować wydostanie się na zewnątrz substancji promieniotwórczych. System bezpieczeństwa reaktora powinien samoczynnie spełniać dwa zadania: niezawodnie wyłączać reaktor, gdy pojawiają się odstępstwa od normalnej pracy oraz niezawodnie schłodzić rdzeń po wyłączeniu reaktora. Opracowywane są różne systemy zabezpieczające, oparte na prawach fizyki dotyczących na przykład grawitacji lub konwekcji, które działają bezbłędnie bez potrzeby ingerencji człowieka.
Projektowaniem reaktorów inherentnie (naturalnie) bezpiecznych zajmowano się od dawna w Kanadzie, USA i w Niemczech. Ostatnio nowe projekty powstają w Wielkiej Brytanii, Japonii i Rosji. Nowe reaktory będą mieć również uproszczoną konstrukcję, co ma doprowadzić do obniżenia kosztów inwestycyjnych i skrócić czas budowy, a także przyspieszyć procesy legislacyjne. Nowa generacja inherentnie bezpiecznych reaktorów dużej mocy istnieje na razie na różnych etapach projektowania i konstrukcji.
ENERGETYKA JĄDROWA A ŚRODOWISKO
Normalnie pracująca elektrownia jądrowa nie produkuje popiołów ani pyłów i nie wydala gazów spalinowych. Wprowadza do środowiska mniejsze ilości substancji radioaktywnych niż elektrownia węglowa i to głównie w postaci nie reagujących chemicznie gazów szlachetnych 85Kr i 133Xe. Oprócz energii elektrycznej produkuje, jak każda elektrownia, ciepło odpadowe. Jest to czysta energetyka, prawie zupełnie nieszkodliwa dla środowiska. Elektrownia jądrowa o mocy 1000 MW(e) zużywa około 80 kg uranu dziennie, a rocznie produkuje około 30 t wysokoradioaktywnych odpadów w postaci zużytego paliwa, którego zabezpieczenie i przechowywanie wzbudza wiele emocji nie tylko wśród laików.
Sprawność przetwarzania energii cieplnej w elektryczną w elektrowniach węglowych dochodzi do 39%, podczas gdy w elektrowniach jądrowych jest niższa i wynosi około 30%. Zależy to przede wszystkim od temperatury i ciśnienia pary poruszającej turbiny. Różnica nie jest duża i w obu przypadkach, jeżeli siłownia wytwarza tylko energię elektryczną, około 2/3 przetwarzanej energii pierwotnej to ciepło odpadowe. Najlepiej zużyć je w innych procesach technologicznych lub do ogrzewania pomieszczeń. Dlatego budowane są elektrociepłownie, które są dużo bardziej ekonomiczne. Na przykładzie Francji widać najwyraźniej, że rozwój energetyki jądrowej sprzyja środowisku. Wzrostowi produkcji elektryczności towarzyszył związany z tym procesem spadek emisji dwutlenku siarki
Dotychczas elektrociepłownie są głównie domeną energetyki opartej na spalaniu konwencjonalnych paliw kopalnych, gdyż ciepło z elektrowni jądrowych, budowanych ze względów bezpieczeństwa dużo dalej od miast, trudniej wykorzystać w ciepłownictwie komunalnym. Projektowane i już realizowane w różnych krajach reaktory jądrowe inherentnie bezpieczne znajdą w niedalekiej przyszłości zastosowanie w ciepłownictwie. Reaktory małej mocy będą prawdopodobnie używane do ogrzewania poszczególnych dzielnic w miastach i skutecznie zastąpią, tak uciążliwe dla środowiska, dzielnicowe ciepłownie węglowe lub olejowe. Na razie, zanim to nastąpi, energetyka jądrowa wytwarza więcej ciepła odpadowego niż energetyka konwencjonalna. By je odprowadzić, elektrownia jądrowa zużywa wiecej wody chłodzącej niż konwencjonalna, ale różnica nie przekracza 50%.
Zagrożenie radiologiczne, spowodowane emisją do atmosfery substancji radioaktywnych, którym często szermują przeciwnicy energetyki jądrowej, jest mocno przesadzone. W reaktorach energetycznych typu PWR (z wodą pod ciśnieniem), takich które pracują w większości elektrowni jądrowych na świecie i które miały być zainstalowane w Polsce, istnieją 4 bariery zabezpieczające przed uwalnianiem się substancji radioaktywnych. Oszacowano, że normalnie pracująca elektrownia jądrowa o mocy 1000 MW(e) wprowadza rocznie do otoczenia nie więcej niż 5.9 x 1014 Bq (1.6 x 104 Ci) gazów szlachetnych (85Kr i 133Xe) oraz 5.6 x 109 Bq (0.15 Ci) jodu. Uwzględniając maksymalne dopuszczalne stężenie tych radionuklidów w powietrzu, objętość powietrza potrzebna do ich rozcieńczenia do poziomu dopuszczalnego wynosi 5.5 x 1010 m3. Warto podać dla porównania, że objętość powietrza potrzebna, by rozcieńczyć do dopuszczalnego poziomu stężenie dwutlenku siarki wydzielanego rocznie w gazach odlotowych elektrowni węglowej takiej samej mocy wynosi 4.3 x 1015 m3, a więc jest prawie 100 000 razy większa.
UNIESZKODLIWIANIE I SKŁADOWANIE ODPADÓW RADIOAKTYWNYCH
Głównym problemem związanym z ochroną środowiska, podnoszonym przez przeciwników energetyki jądrowej, jest unieszkodliwianie i składowanie odpadów promieniotwórczych.
Odpady towarzyszące produkcji przemysłowej stają się zmorą ludzkości. W Polsce stałych odpadów przemysłowych, uciążliwych dla środowiska, w 1995 roku było 123 mln ton, a nagromadzonych odpadów ponad 1.9 mld ton. Zawierają one wiele toksycznych (m.in. rakotwórczych) związków chemicznych i ciężkich metali. Szkodliwe substancje wymywane przez deszcze przedostają się do wód powierzchniowych i gruntowych, dewastują środowisko oraz zagrażają zdrowiu i życiu ludzi. Objętość nieoczyszczonych ścieków przemysłowych i komunalnych odprowadzonych w 1995 roku do wód powierzchniowych przekroczyła 1 mld m3. Większość tych odpadów jest traktowana beztrosko, bez żadnych zabezpieczeń. Na tym tle zestalone w betonie lub bitumie (asfalcie) i zamknięte w metalowych beczkach nisko i średnioaktywne odpady promieniotwórcze stanowią nieistotne zagrożenie. Ludzi jednak przeraża fakt, że są to odpady promieniotwórcze. Wielu osobom wydaje się, że energetyka jądrowa wprowadza do środowiska szczególnie groźny, nowy, poprzednio nie spotykany element. Jest to całkowicie błędne przekonanie.
Rozpiętość dawek promieniowania jonizującego, jakie ludzie otrzymują od naturalnych źródeł radioaktywnych, jest bardzo duża. Na terenach o podłożu granitowym, a więc na przykład w Skandynawii, roczne dawki są kilkakrotnie wyższe niż w innych częściach Europy. W stanach Kerala i Madras, w Indiach, wskutek obecności skał monacytowych moce dawek są kilkadziesiąt razy większe niż gdzie indziej. Ludzie są zaskoczeni, jeżeli im uświadomić, że w skorupie ziemskiej występuje 61 naturalnych nuklidów promieniotwórczych, a ponad 20 dalszych jest wytwarzanych przez promieniowanie kosmiczne. Należą do nich 43 nuklidy szeregów promieniotwórczych 238U (18), 232Th (11) i 235U (14) oraz 18 innych naturalnych izotopów promieniotwórczych, z których najbardziej rozpowszechnionymi są 40K i 87Rb. W ciele każdego człowieka znajduje się promieniotwórczy 40K o aktywności około 3500 Bq, co znaczy, że w ciągu każdej sekundy w ciele ludzkim następuje 3500 rozpadów 40K. Coraz więcej jest doniesień naukowych skłaniających do przekonania, że małe dawki promieniowania jonizującego nie tylko nie są szkodliwe, ale wręcz korzystne dla organizmu. Jest to zjawisko zwane hormezą radiacyjną. (Wkrótce opublikujemy artykuł na ten temat - przyp. red.).
Największy udział w dawkach promieniowania, otrzymywanych z naturalnych źródeł, wnosi 226Ra i jego pochodne, m.in. 222Rn. 226Ra, którego aktywność właściwa jest 59 razy większa od aktywności właściwej osławionego 239Pu, występuje w różnych ilościach w skałach i gruntach. Średnio w 1 kg skorupy ziemskiej aktywność 226Ra wynosi 26 Bq. Łatwo obliczyć, że w Polsce, w warstwie powierzchniowej o grubości 500 m znajduje się około 300 ton czystego radu (7 x 1015 Bq) . Ten rozproszony rad nie jest niczym zabezpieczony, a ponieważ znajduje się w równowadze radioaktywnej z uranem jego ilość jest stała, nie ubywa w czasie. I jakoś nikt się tym nie przejmuje.
ELEKTROWNIE JĄDROWE W EUROPIE
Nikomu również nie spędzają snu z powiek ilości uranu i toru zawarte w spalanym w Polsce węglu. W spalanych rocznie około 170 mln ton węgla kamiennego i brunatnego znajduje się około 500 ton uranu i toru łącznie, które są usuwane na wysypiska w popiołach lub wydmuchiwane do atmosfery w postaci pyłu. Groźnym produktem rozpadu 226Ra jest radon 222Rn, gaz szlachetny o czasie połowicznego zaniku 3.82 doby, który wydostaje się z gleby i materiałów zawierających ślady uranu, a więc m.in. z materiałów budowlanych. Od rodzaju użytych materiałów i charakteru podłoża zależy stężenie radonu w naszych mieszkaniach. Brak wymiany powietrza z otoczeniem znacznie je zwiększa. Wdychane 222Rn i pyły zawierające promieniotwórcze produkty jego rozpadu stanowią główny udział w naturalnej dawce promieniowania otrzymywanego przez ludzi.
Warto zwrócić uwagę na inny aspekt zanieczyszczenia węgla pierwiastkami radioaktywnymi. Moc dawki otrzymywanej przez górników w kopalniach węgla jest tylko 10 razy mniejsza od dawki w kopalni rudy uranu. Ponieważ taki sam efekt energetyczny otrzymuje się z 50 razy mniejszej masy rudy uranu niż węgla, górnictwo węglowe niesie pięciokrotnie większe zagrożenie promieniotwórczością niż kopalnie rudy uranu.
Mało kto wie, że reaktor jądrowy działający na zasadzie rozszczepienia jąder uranu 235 przez neutrony, jest nie tylko wynalazkiem człowieka. W 1972 roku stwierdzono, że w odkrywkowej kopalni uranu Oklo w Gabonie są szczątki naturalnych reaktorów sprzed 2 mld lat. Zawartość uranu 235 w naturalnym uranie była wówczas o wiele wyższa niż obecnie ze względu na różnicę czasów rozpadu 238U (4.5 mld lat) oraz 235U (0.7 mld lat), toteż w bogatej rudzie uranowej, w odpowiednich warunkach geologicznych mogła być zainicjowana łańcuchowa reakcja rozszczepienia. Ocenia się, że naturalnych reaktorów w Oklo było co najmniej sześć, działały w ciągu kilkuset tysięcy lat i wyprodukowały w tym czasie około 15 GWlat energii, zużywając 6 ton 235U. Fakt, że po 2 mld lat znaleziono szczątki naturalnych reaktorów, a więc produkty rozszczepienia nie rozproszyły się, mimo działania różnych naturalnych procesów, jest przekonującym dowodem, że przez całe epoki geologiczne zużyte paliwo jądrowe pozostaje w tym samym miejscu, mimo braku jakichkolwiek zabezpieczeń. To szczególnie ważna obserwacja, gdyż dotychczasowe doświadczenia z przechowywaniem przez kilkadziesiąt lat wyeksploatowanego paliwa reaktorowego trudno ekstrapolować na okresy geologiczne.
Wypalone paliwo jądrowe jest przechowywane przez około 10 lat w basenach wodnych na terenie elektrowni. W tym czasie znacznie maleje aktywność produktów rozszczepienia i ilość wydzielanego ciepła. Następnie zużyte paliwo może ulec przeróbce polegającej na odzyskaniu pozostałego w nim uranu oraz wytworzonego plutonu. Obecnie, wobec niskich cen uranu i wielkich zapasów broni jądrowej, taka przeróbka się nie opłaca, toteż paliwo jest składowane w suchych przechowalnikach w celu uniknięcia korozji, gdzie czeka na ewentualne zmiany na rynku paliw jądrowych. Dotychczas tylko w Szwecji, Kanadzie i w Szwajcarii podjęto decyzje o ostatecznym zagospodarowaniu wypalonego paliwa.
Najlepszym zabezpieczeniem wysokoaktywnych produktów rozszczepienia jest ich zeszklenie i umieszczenie w pojemnikach z nieoddziałujących chemicznie materiałów, które z kolei, otoczone warstwą gliny nie przepuszczającej wody są składowane na dużych głębokościach pod ziemią lub wewnątrz gór. Taka procedura sprowadza praktycznie do zera prawdopodobieństwo przedostania się substancji radioaktywnych do biosfery.
Należy pamiętać, że aktywność odpadów z energetyki jądrowej maleje stukrotnie w ciągu 600 lat, podczas gdy naturalne pierwiastki promieniotwórcze mają czas połowicznego rozpadu rzędu miliardów lat. Można powiedzieć, że w skali tysięcy lat energetyka jądrowa, zużywając uran, a w przyszłości również tor, będzie obniżać, a nie zwiększać zagrożenie ludzkości promieniowaniem jonizującym. Warto w tym miejscu jeszcze raz przypomnieć, że w popiołach usuwanych rocznie na wysypiska z elektrowni węglowej o mocy 1000 MW(e) znajduje się średnio ponad 3 tony uranu oraz około 7 ton toru i substancje te nie są w żaden sposób zabezpieczone.
WNIOSKI
Przedstawiona sytuacja energetyczna Polski prowadzi do wniosku, że pilnym problemem jest zastępowanie węgla, jako źródła energii finalnej, energią elektryczną i gazem ziemnym, co oznacza, że do 2010 roku należy co najmniej podwoić wytwarzanie energii elektrycznej oraz znacznie zwiększyć dostawy gazu ziemnego. Do tego czasu należy przeprowadzić modernizację elektrowni i elektrociepłowni węglowych, a przede wszystkim zainstalować systemy oczyszczania gazów odlotowych. Sprawność usuwania szkodliwych gazów powinna przy tym wzrosnąć z obecnych 3% do 80-90%. W przeciwnym razie presja sąsiednich krajów europejskich wynikająca z umów międzynarodowych dotyczących poszanowania środowiska naturalnego będzie tak wielka, że zostaniemy zmuszeni do rezygnacji z elektrowni węglowych.
Musimy budować elektrownie gazowe, a także gazowo-parowe, które są o wiele bardziej proekologiczne od węglowych. Niestety, ich funkcjonowanie zależeć będzie od importu gazu, co uzależni naszą energetykę od Rosji, jeżeli nie zapewnimy jego dostaw z innych rejonów świata.
Trzeba więc podjąć działania w sprawie budowy w Polsce pierwszej elektrowni jądrowej i opracować program dalszego rozwoju energetyki jądrowej.
W moim przekonaniu rozwój energetyki jądrowej i stopniowa likwidacja siłowni węglowych jest wariantem nie tylko najlepszym ze względów ekologicznych, ale również opłacalnym ekonomicznie. Te względy, jak również wyczerpywanie się zasobów paliw organicznych, spowodują, że XXI wiek będzie wiekiem energetyki jądrowej.
Jednak żaden z wariantów rozwoju energetyki nie może być wprowadzany w atmosferze nieufności do ekspertów i lęku sianego przez nieodpowiedzialne wystąpienia w środkach masowej informacji. Ludzie mający wpływ na politykę gospodarczą kraju muszą być w pełni świadomi konsekwencji podejmowanych decyzji i odpowiedzialności za błędy popełnione w tej sprawie. Dlatego niezbędna jest szeroka akcja uświadamiania społeczeństwa prowadzona przez najlepszych specjalistów w dziedzinach związanych z energetyką, z udziałem psychologów i socjologów oraz z uwzględnieniem strony etycznej zagadnienia.
Energia pierwotna, finalna i użytkowa
Użytkowymi formami energii, wykorzystywanymi przez konsumentów, są ruch mechaniczny, ciepło i światło. Można je uzyskać, przetwarzając nośniki energii pierwotnej, którymi są konwencjonalne paliwa energetyczne, często zwane kopalnymi paliwami organicznymi, paliwo jądrowe, energia geotermalna i odnawialne źródła energii.
Kopalne paliwa organiczne to węgiel kamienny i brunatny, ropa naftowa i gaz ziemny. Odnawialne źródła energii pierwotnej to energia promieniowania słonecznego i jej pochodne: energia wodna, wiatru, pływów i fal morskich, maretermalna i biomasy. W odróżnieniu od pierwotnej, energię dostarczaną konsumentowi nazywamy energią finalną, która na ogół jest inną postacią przetworzonej energii pierwotnej. Ale nie zawsze. Na przykład gaz ziemny może być zarówno pierwotnym, jak i finalnym nośnikiem energii, gdyż bywa dostarczany odbiorcom bez przetwarzania. Węgiel kamienny zaś przetwarza się na energię elektryczną lub koks i gaz koksowniczy, ale także używa jako nośnika energii finalnej, spalanego przez konsumentów w piecach i w paleniskach kuchennych.
Nie ulega wątpliwości, że energia elektryczna jest najcenniejszą postacią energii finalnej. Można ją przesyłać na znaczne odległości, a łatwość i sprawność jej przemian na różne formy energii użytkowej jest powszechnie znana. Żeby tę postać energii finalnej porównać z węglem kamiennym wystarczy zdać sobie sprawę z różnicy między toną węgla zsypanego do piwnicy a równoważną jej energią elektryczną 6500 kWh zaczerpniętą z gniazdka sieciowego. Proszę także porównać ilość wody, którą udaje się zagotować w ciągu 20 godzin za pomocą grzałki elektrycznej o mocy 500 W z ilością wody, którą zagotujemy, spalając pod płytą kuchenną 1.5 kg węgla.
Tab. 1. Roczne zużycie energii na jednego mieszkańca w Polsce i w europejskich krajach OECD w 1989 r. (tpu)
|
Energia pierwotna |
Energia finalna |
Polska |
4.61 |
3.13 |
OECD-Europa |
4.67 |
3.27 |
Tab. 2. Struktura zużycia energii finalnej [%]
|
Polska |
OECD-Europa |
Węgiel |
37.5 |
8.7 |
Ropa naftowa |
18.3 |
52.1 |
Gaz ziemny |
10.1 |
17.4 |
Energia elektryczna |
10.8 |
15.8 |
Energia cieplna |
23.3 |
1.8 |
Inne źródła |
|
4.2 |
Jednostki energii i mocy
W fizyce podstawową jednostką energii jest 1 J (dżul), a jednostką mocy, czyli energii wytwarzanej lub zużywanej w ciągu jednostki czasu, jest 1 W (wat):
1 W = 1 J/s.
Jednostkami mocy większymi niż W lub kW (1000 W) są:
1 MW (megawat) = 106 W,
1 GW (gigawat) = 109 W,
1 TW (terawat) = 1012 W.
Powszechnie znaną nam jednostką energii jest 1 kWh (kilowatogodzina), gdyż w tych jednostkach podawane jest zużycie energii elektrycznej na rachunkach otrzymywanych przez każde gospodarstwo domowe.
1 kWh = 1000 W x 3600 s = 3.6 x 106 J.
Jest to energia jaką zużywa 100-watowa żarówka świecąca przez 10 godzin. Większymi jednostkami są np. MWh, GWrok lub TWrok. Łatwo na przykład obliczyć, że:
1 GWrok = 109 W x 365 x 24 godz. = 8.76 x 1012 kWh = 3.15 x 1019 J.
Podając jednostki mocy lub energii, często odróżniamy energię elektryczną od energii cieplnej, dodając odpowiednio wskaźniki e lub t. I tak np. 1 GW(e) oznacza moc elektryczną, 1 GW(t) zaś moc cieplną. Jest to ważne, gdyż elektrownia przetwarza energię cieplną węgla, gazu lub paliwa jądrowego w energię elektryczną ze sprawnością mniejszą niż 100%. W przypadku węgla kamiennego ta sprawność wynosi 35-40%, w przypadku gazu ziemnego natomiast, w siłowniach gazowo-parowych może przekroczyć 50%. W elektrowniach jądrowych sprawność jest niższa i wynosi około 30%. Reszta energii cieplnej, jeżeli nie jest wykorzystywana w ciepłownictwie, musi być odprowadzana do otoczenia.
Porównanie paliw
Wartości energetyczne różnych typów węgla, ropy i gazu ziemnego znacznie się różnią. Na przykład węgiel kamienny jest pod tym względem kilkakrotnie wartościowszy niż węgiel brunatny. Żeby porównywać różne paliwa, wyraża się ich wartość w tonach paliwa umownego (tpu) , tj. w tonach paliwa o określonej wartości ciepła spalania. Za paliwo umowne przyjmuje się najlepszy węgiel energetyczny o wartości opałowej 7000 kcal/kg.
1 tpu = 7 Gcal = 2.93 x 1010 J = 8.14 MWh.
1 tpu jest w przybliżeniu równoważna:
* 1.40 t węgla kamiennego średniej jakości,
* 3.45 t węgla brunatnego,
* 0.74 t ropy,
* 750 m3 gazu ziemnego.
Obecnie roczna produkcja energii elektrycznej w Polsce wynosi około 15 GWlat(e). Taką ilość można uzyskać spalając:
* 60 mln t węgla kamiennego, przy 37% sprawności przetwarzania energii cieplnej w energię elektryczną,
* 180 mln t węgla brunatnego (przy sprawności 30%),
* 30 mln t ropy naftowej (przy sprawności przetwarzania 40%),
* 24 mld m3 gazu ziemnego (przy sprawności 50% w elektrowniach gazowo-parowych).
* W przypadku energii jądrowej 1 tpu odpowiada 0.416 g 235U, a wytworzenie 15 GWlat energii elektrycznej wymaga zużycia 22.3 t 235U przy sprawności 30%.
Tab. 3. Kraje, w których ponad 10% energii elektrycznej pochodzi z elektrowni jądrowych
|
|
Procent |
Liczba bloków |
Moc elektrowni |
Liczba bloków |
Moc elektrowni |
||||
Litwa |
|
76.4 |
|
2 |
|
2370 |
|
- |
|
- |
Francja |
|
76.1 |
|
56 |
|
58 573 |
|
4 |
|
5810 |
Belgia |
|
55.5 |
|
7 |
|
5527 |
|
- |
|
- |
Szwecja |
|
51.5 |
|
12 |
|
10 002 |
|
- |
|
- |
Bułgaria |
|
45.6 |
|
6 |
|
3538 |
|
- |
|
- |
Węgry |
|
39.0 |
|
4 |
|
1729 |
|
- |
|
- |
Szwajcaria |
|
38.0 |
|
5 |
|
2985 |
|
- |
|
- |
Korea Płd. |
|
35.5 |
|
10 |
|
8170 |
|
6 |
|
4820 |
Hiszpania |
|
35.0 |
|
9 |
|
7105 |
|
- |
|
- |
Ukraina |
|
34.2 |
|
15 |
|
12 679 |
|
6 |
|
5700 |
Tajwan |
|
33.5 |
|
6 |
|
4890 |
|
- |
|
- |
Japonia |
|
30.7 |
|
49 |
|
38 750 |
|
5 |
|
4799 |
Finlandia |
|
29.9 |
|
4 |
|
1632 |
|
- |
|
- |
Niemcy |
|
29.0 |
|
20 |
|
22 731 |
|
- |
|
- |
Słowacja |
|
24.7 |
|
4 |
|
1624 |
|
4 |
|
1552 |
Słowenia |
|
24.7 |
|
1 |
|
632 |
|
- |
|
- |
Wlk. Brytania |
|
24.6 |
|
34 |
|
11 720 |
|
1 |
|
1188 |
USA |
|
22.0 |
|
109 |
|
98 784 |
|
1 |
|
1165 |
Czechy |
|
20.2 |
|
4 |
|
1632 |
|
2 |
|
1962 |
Kanada |
|
19.1 |
|
22 |
|
15 775 |
|
- |
|
- |
Argentyna |
|
13.8 |
|
2 |
|
935 |
|
1 |
|
692 |
Rosja |
|
11.4 |
|
29 |
|
19 843 |
|
4 |
|
3375 |
Reaktory energetyczne w byłym ZSRR i w krajach Europy Środkowo-Wschodniej
W Związku Radzieckim projektowano i budowano trzy kolejne generacje reaktorów WWER, które należą do typu PWR, a więc takich, na jakich w głównej mierze jest oparta "zachodnia" energetyka jądrowa. Oprócz tego, na terenie byłego Związku Radzieckiego do dziś budowane są reaktory RBMK zupełnie innego typu, w których moderatorem neutronów jest grafit. Ich zaletą jest prosta konstrukcja i niskie wzbogacenie uranu, a więc stosunkowo niski koszt budowy. Jednak już sam fakt, że w reaktorach RBMK moderatorem jest grafit, który może się palić, a jego masa w jednym reaktorze wynosi 1500 ton, stwarza poważne zagrożenie. Największe jednak niebezpieczeństwo awarii wynika z dodatniego współczynnika reaktywności. W uproszczeniu polega to na tym, że w pewnych warunkach eksploatacyjnych, przy obniżonej mocy reaktora i znacznym wypaleniu paliwa, wzrost temperatury i odparowanie wody z kanałów rdzenia powoduje szybki wzrost mocy, którego opanowanie wymaga sprawnego i skutecznego układu zabezpieczeń. Jeżeli ten układ zawiedzie, to następuje pożar i wybuch chemiczny powodujący wyrzucenie do atmosfery części radioaktywnych substancji rdzenia reaktora.
Reaktory pierwszej generacji WWER-440/230 zostały zaprojektowane w latach 1956-1970. Są to reaktory bez hermetycznej obudowy bezpieczeństwa, a ich systemy kontroli, regulacji i zabezpieczeń pozostawiają wiele do życzenia w porównaniu z odpowiednimi systemami w krajach zachodnich. Uruchomiono szesnaście reaktorów tej generacji: w Rosji (4), Armenii (2), Bułgarii (4), Czechosłowacji (2) i NRD (4). Reaktory w Armenii zostały czasowo zatrzymane, a w byłym NRD (w Greifswaldzie) są likwidowane.
Reaktory drugiej generacji WWER-440/213 zaprojektowano w latach 1970-1980. Zostały z nich wyeliminowane podstawowe wady reaktorów WWER-440/230, w szczególności zastosowano hermetyczną obudowę połączoną z tzw. wieżą likwidacji nadciśnienia, które mogłoby powstać w przypadku awarii układu chłodzenia rdzenia reaktora. Reaktory tej generacji wymagają jednak dalszych ulepszeń, co może i powinno być zrobione. Na przykład w Finlandii, która zakupiła dwa bloki tego typu, zastosowano zachodnie urządzenia pomiarowe i kontrolne oraz zbudowano kopułę zabezpieczającą. Szesnaście reaktorów WWER-440/213 pracuje w Rosji (2), na Ukrainie (2), w Czechosłowacji (6), na Węgrzech (4) i w Finlandii (2). Z budowy jednego reaktora tego typu w Greifswaldzie (b. NRD) zrezygnowano. W Słowacji budowa 4 bloków w Mochovcach została zatrzymana z powodu braku funduszy, a w Polsce zaniechano budowy dwóch bloków w Żarnowcu.
Trzecią generacją reaktorów WWER są reaktory WWER 1000, które powstały w latach 1975-1985, a od 1987 r. są dalej udoskonalane we współpracy z Finlandią, która jest zainteresowana ich instalacją. Reaktory te są zaopatrzone w pełną obudowę bezpieczeństwa, a ich systemy automatyki, kontroli i zabezpieczeń, po wprowadzeniu ulepszeń, będą odpowiadać standardom światowym określonym dla reaktorów PWR. Takich reaktorów pracuje obecnie 18: w Rosji 6, na Ukrainie 10 i w Bułgarii 2, a budowa 23 jest kontynuowana.
Z tego zestawienia widać, że w Europie Środkowo-Wschodniej pracuje 50 reaktorów typu WWER. Mimo że żaden z nich nie uległ awarii zagrażającej okolicznym mieszkańcom czy obsłudze, ich oprzyrządowanie i zabezpieczenia są i powinny być w dalszym ciągu ulepszane. Warto dodać, że o ile reaktory WWER pierwszej generacji były budowane przez Atomenergoexport (AEE) w Związku Radzieckim, to większość reaktorów typu WWER-440/213, w tym reaktory w Mochovcach i dla Żarnowca, budowano w Zakładach .koda w Czechosłowacji. Reaktory najstarszej generacji WWER-440/230 powinny być stopniowo likwidowane, co według zapewnień rządu Słowacji ma nastąpić w Jaslovskich Bochunicach po uruchomieniu reaktorów WWER-440/213 w Mochovcach.
Reaktory RBMK za naszą wschodnią granicą
|
Pracujące |
W budowie |
Odległość [w km] |
|||
|
|
|
|
|
od granic Polski |
|
Czarnobyl |
|
już żaden |
|
- |
|
435 |
Ignalina |
|
2 |
|
- |
|
216 |
Kursk |
|
4 |
|
2 |
|
850 |
St. Petersburg |
|
4 |
|
- |
|
725 |
(Sosnowy Bór) |
|
|
|
|
|
|
Smoleńsk |
|
3 |
|
1 |
|
563 |
RAZEM: |
|
13 |
|
3 |
|
|
* Bq (bekerel) jest jednostką aktywności substancji promieniotwórczej zdefiniowaną jako
1 rozpad promieniotwórczy na sekundę. Poprzednio stosowaną jednostką aktywności był Ci (kiur). 1Ci = 3.7 x 1010 Bq.
Przyszłość
Opłacalność energii jądrowej
Jeśli brać pod uwagę pełny obieg paliwowy, a ponadto także dalsze koszty, wynikające z unieruchomiania starych elektrowni jądrowych, to można łatwo odnieść wrażenie, że koszt energii jądrowych jest olbrzymi. Badania przeprowadzone przez Uniwersytet w Essen wykazały jednak, że 1 kWh prądu "jądrowego" jest prawie tak droga jak uzyskana z węgla brunatnego, ale tańsza niż węgla kamiennego. Z tych badań jedno wynika jasno, mianowicie to, że energia jądrowa może konkurować z energią uzyskiwaną w innych typach elektrowni. Podobnie jest w Anglii, gdzie stosunek kosztu prądu "jądrowego" do "węglowego" wynosi 16,5 : 18,5 oraz w Japonii, gdzie mamy 11 : 15. Francja ma szczególnie wiele elektrowni jądrowych, tam stosunek ten wynosi 19 : 31 (dane z elektrowni oraz źródeł państwowych). W opozycji do powyższych stwierdzeń stoją pesymistyczne wypowiedzi instytutów ekologicznych, które za punkt wyjścia obierają wysokie koszty unieruchomienia elektrowni jądrowych oraz przerobu zużytego paliwa. Według nich koszt prądu "jądrowego" jest o dwie trzecie większy niż z elektrowni węglowych. Ten wynik jest jednak sprzeczny z wypowiedziami niezależnych instytutów uniwersyteckich. A ponieważ nasze doświadczenie z przerobem paliwa, ze składowaniem w mogilnikach oraz z demontażem elektrowni jądrowych jest mizerne, chyba dopiero historycy po kilku wiekach będą w stanie poznać prawdziwy koszt 1 kilowatogodziny prądu "jądrowego", tym bardziej, że nie jesteśmy w stanie wycenić skutków ewentualnej katastrofy. Według dzisiejszych rozeznań cena ta powinna najprawdopodobniej odpowiadać cenie prądu "węglowego".
Inne źródła energii
Wiatr
Wiatr to właściwie rodzaj energii słonecznej, efekt nierównego nagrzewania powierzchni Ziemi oraz jej obrotu wokół osi. Także wiatr sam w sobie jest źródłem energii.
Najwcześniejszą próbę wykorzystania siły wiatru do obracania skrzydeł wiatraka zanotowano w VII wieku w Persji. Przed XIII wiekiem technologia ta dotarta do Europy, gdzie ostatecznie wykształciły się dwa rodzaje wiatraków: palowe, których skrzydła, przymocowane do poziomej belki, kręciły się na centralnym, pionowym słupie, oraz wieżowe, mające skrzydła przymocowane do obrotowej "czapki". Te dwa modele przeniesiono na teren Ameryki Północnej. Pod koniec XIX wieku w USA pracowało 6,5 miliona wiatraków, używanych najczęściej do mielenia ziarna lub pompowania wody.
Ostatnio wiatrak, przemieniający energię wiatru w siłę mechaniczną, przyjął formę turbiny wiatrowej, używanej do produkcji energii elektrycznej. W niektórych regionach Danii, zwłaszcza w Jutlandii, turbiny wiatrowe wytwarzają od 40 do 95 proc. energii elektrycznej. W 1998 r. w Kalifornii działało około 13 tyś. turbin wiatrowych. "Farmy wiatrowe" w tym stanie zapewniają dość mocy, by pokryć zapotrzebowanie gospodarstw domowych w mieście dwa razy większym niż San Francisco. Jest to ponadto energia tania i bezpieczna dla środowiska.
Naukowcy, którzy na początku lat 80. XX wieku poszukiwali sposobów wykorzystania energii wiatru, uznali przełęcz Altamont w Kalifornii za znakomitą lokalizację dla zespołu turbin wiatrowych. Obecnie jest to ich największe skupisko na świecie.
Około 50 kilometrów na wschód od San Francisco przez siodło między górami wiatr wpada do upalnej Doliny Centralnej. Na przełęczy zwiększa prędkość.
Jest to ważny czynnik w wyborze lokalizacji turbin, bowiem niewielki nawet wzrost siły wiatru przekłada się na wyraźne zwiększenie jego mocy. Moc wiatru rośnie w sześcianie w stosunku do jego szybkości. A zatem podwojenie prędkości wiatru oznacza ośmiokrotne zwiększenie mocy. Pierwsze próby wykorzystania energii wiatru na przełęczy Altamont nie byty zachęcające. Zdarzało się, że skrzydła źle zaprojektowanych i mato wydajnych turbin odpadały od głowicy, a generatory przepalały się.
Naukowcy uczyli się na własnych błędach. Obecnie na obszarze Altamont stoi ponad 7000 turbin wiatrowych różnych kształtów i rozmiarów, a każda ma moc od 40 do 750 kilowatów.
Większość tych turbin ma formę wiatraków o poziomej osi, zwanych HAWT (od pierwszych liter angielskiego określenia Horizontal-Axis Wind Turbines). Są to wysokie wieże, na których szczycie umieszczono połączone z generatorami turbiny, zaopatrzone w dwa lub trzy obracające się skrzydła z włókna szklanego, zakreślające krąg o średnicy do 45,5 metra. Skrzydła wiatraków działają podobnie jak skrzydła samolotu: powietrze przechodzące nad ich powierzchnią powoduje ciąg, który wywołuje ruch skrzydeł, obracających oś i napędzających generator. Kable przesyłowe prowadzą od generatora do transformatora u podstawy wieży, następnie do podstacji, a w końcu do sieci energetycznej.
Przy budowie ponad 150 turbin stojących w Altamont wykorzystano pomysł francuskiego inżyniera Georges'a Darrieus, który w 1931 r. wynalazł turbinę "mikser" o pionowej osi, czyli VAWT (Vertical-Axis Wind Turbines). Inaczej niż HAWT, w której mechanizm skrzydeł jest komputerowo ustawiany w kierunku wiatru, turbina Darrieus o długich, zakrzywionych skrzydłach może chwytać wiatr z dowolnego kierunku.
Nowe technologie, zastosowane w mechanizmie przekładniowym i systemie kontroli, pozwalają obecnie turbinom o osi poziomej na działanie ze zmienną prędkością, dzięki czemu wyzyskują one 10 proc. więcej siły wiatru i redukują napięcia w układzie kontrolnym. Nowe, skuteczniejsze i bardziej niezawodne urządzenia sprawiają, że koszty energii wytwarzanej w technologii wiatrowej stają się konkurencyjne wobec kosztów energii produkowanej w elektrowniach na węgiel. Niektórzy eksperci przewidują, że w ciągu najbliższych 30 lat nawet 25 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną w USA będzie pokrywane przez elektrownie wiatrowe.
W Polsce budowa takich elektrowni jest nierealna ze względów na koszty (grunty na których mają stanąć turbiny, urządzenia pozwalającą na stałe oddawanie energii ze stałą jakością) ponoszone przy uruchomieniu takich elektrownii, a także ze względów ukształtowania terenów oraz warunków 'wiatrowych'.
Woda
Zapora Itaipu w Ameryce Południowej, o wysokości 196 metrów, jest - w ocenie prezesa koncernu, który ją zbudował - "dziełem stulecia".
Niewielu nie zgodziłoby się z tym stwierdzeniem. Itaipu, przedzielająca rzekę Parane na granicy Paragwaju i Brazylii, to jedno z największych przedsięwzięć hydroenergetycznych na świecie. Ma 8 kilometrów szerokości, zużyto na nią 28 milionów ton betonu, a w chwili najbardziej intensywnych prac budowało ją 40 tyś. robotników. 18 generatorów jest w stanie produkować 12 600 megawatów mocy. Nic dziwnego, że budowa zapory była niezwykle kosztowna - pochłonęła 18,3 miliarda dolarów.
Prace rozpoczęto w 1974 r. po stronie brazylijskiej. Najpierw wykopano kanał roboczy, którym popłynęła Parana, omijając wyznaczony teren budowy zapory. By zbudować dwukilometrowy, biegnący równolegle do rzeki kanał, robotnicy w ciągu czterech lat musieli usunąć około 50 milionów ton skał. Następnie przy wejściu do nowego kanału i przy jego ujściu zbudowano powstrzymujące wodę grodzę, aby między nimi wznieść pierwszy odcinek głównej zapory. Ukończono go pod koniec 1978 roku. Wówczas zburzono grodzę, pozwalając rzece przepływać przez kanał roboczy. By podczas budowy głównego odcinka zapory utrzymać rzekę w kanale roboczym, również i tu, w górze i w dole terenu budowy, wzniesiono grodzę.
Z przestrzeni między nimi wypompowano wodę, a następnie oczyszczono teren aż do litej skaty. Na skałę wylano beton i powoli wznoszono zaporę główną wraz z elektrownią. Równocześnie rozpoczęto konstrukcję przelewu spływowego oraz zapory pomocniczej, łączącej przelew z zaporą główną. Podczas wznoszenia konstrukcji Itaipu, ukończonej w 1984 r., zapotrzebowanie na beton było tak wielkie (zużyto go ponad pięciokrotnie więcej niż w zaporze Hoovera, zbudowanej na granicy Arizony i Newady), że na miejscu wzniesiono trzy betoniarnie. Inaczej niż w tukowo-grawitacyjnej zaporze Hoovera, główną zaporę itaipu zbudowano ze scementowanych pustych betonowych segmentów, tworzących kolosalny mur, w którego wnętrzu zmieściłby się ogromny hangar lotniczy. Ponadto Itaipu składa się głównie z dwóch innych rodzajów zapór, wykorzystujących niewiele betonu. To niemal pięć kilometrów grobli wykonanej z milionów ton ziemi i kamieni, łączącej się z zaporą, wypełnioną kamieniami strukturą podpartą masywnymi przyporami betonowymi.
Konstrukcyjnej wielkości Itaipu odpowiada jej hydroenergetyczna moc. Każdy z 18 generatorów, umieszczonych w gigantycznej sali elektrowni, zasilany jest 142-metrowm rurociągiem. Generatory - są jednymi z największych w swoim rodzaju -każdy z nich ma 15,8 metra średnicy, wysokość 13 pięter i imponującą wagę 7000 ton. Razem produkują one dość energii elektrycznej, by pokryć pełne zapotrzebowanie Paragwaju i jedną trzecią potrzeb Brazylii.
Istnieje jescze jeden rodzaj elektrowni wodnej. Są to elektrownie, w których zbiornik wody znajduje się na szczycie góry. Przykładem może być elektrownia na górze Żar w Beskidzie Żywieckim (woj. śląskie). Została ona wybudowana ponad dwadzieścia lat temu przekraczając przy tym planowane koszty budowy dziesięciokrotnie. Obecnie pracuje tylko w nadzwyczajnych wypadkach, gdyż nasz kraj i tak sprzedaje energię elektryczną. Sama elektrownia na górze Żar byłaby nie opłacalna gdyby nie istniały różne taryfy opłat za energię. Otóż woda jest pompowana do zbiornika na górze w nocy, gdy prąd jest tańszy, a spuszczana, przez wielki lej zwężający się na dole, w dzień. W ten sposób bilans elektrownii jest dodatnii.
Na powyższych przykładach widać, że budowa elektrowni wodnej pochłania ogromne środki. Jest nadzieja, że będzie powstawać więcej elektrowni wodnych ze względów bezpieczeństwo ludzi. Chodzi mi tutaj o zbiorniki retencyjne, przy okazji budowy których można budować elektrownie wodne.
W Polsce istnieje wiele elektrownii wodnych w postaci zalewów lub też służących jako zbiorniki retencyjne. Działają one tylko w sytuacjach wyjątkowych i nie produkują zbyt dużo energii elektrycznej. Gdyby zmienić politykę energetyczną w Polsce możliwa byłaby tańsza produkcja energii, ale wtedy elektrownie węglowe nie spalałyby takich ilości węgla i tym samym kopalnie, już mające ciężką sytuację, straciłyby dużych klientów, co doprowadziłoby je do bankructwa.
Słońce
Chociaż Słońce jest odległe od Ziemi o 150 000 000 kilometrów, stanowi dla nas najważniejsze źródło energii. Co więcej, w ciągu jednej minuty dociera na Ziemię więcej energii słonecznej, niż cała ludzkość zużywa w ciągu roku. Konieczne jest oczywiście gromadzenie energii słonecznej, jej koncentrowanie, przechowywanie i przekształcanie w inne, bardziej użyteczne formy.
Gromadzenie i koncentracja promieni słonecznych są stosunkowo proste - wystarczy ustawić w stronę słońca soczewkę skupiającą. Znacznie trudniejsze jest przekształcenie tego promieniowania w inne formy energii. Dopiero pod koniec XIX wieku europejskim naukowcom udało się przetworzyć słoneczną energię świetlną na energię elektryczną. W XX wieku te wczesne doświadczenia doprowadziły do odkrycia dwóch sposobów wykorzystania energii słonecznej: systemu, w którym promienie słoneczne zostają przekształcone bezpośrednio w energię elektryczną za pośrednictwem fotoogniw, oraz systemu termicznego, w którym energia świetlna zostaje przekształcona w energię cieplną.
Efekt fotoelektryczny po raz pierwszy dostrzeżono w 1839 roku. Pewien francuski fizyk odkrył, że niektóre półprzewodniki po naświetleniu produkują prąd elektryczny. To z kolei doprowadziło do opracowania fotoogniw, czyli ogniw słonecznych.
Ogniwa słoneczne wykonuje się z oczyszczonego krzemu i innych półprzewodników. Mają one różne właściwości elektryczne i w miejscach styku wytwarzają różne napięcia. Gdy ogniwo pochłania światło, uwalniane są elektrony w półprzewodnikach. Następnie pole elektryczne kieruje je do obwodu zewnętrznego, tworząc prąd.
Pierwsze ogniwa, dość prymitywne, przekształcały światło w energię elektryczną ze sprawnością zaledwie jednego procenta. Obecnie komercyjnie stosowane ogniwa mają stopień efektywności rzędu 14 procent. W laboratorium uzyskuje się dwukrotnie lepsze efekty.
Ogniwa zazwyczaj grupuje się w moduły, a te z kolei w większe układy. Najprostszy układ wykorzystuje moduły płaskie. Najczęściej mają one przezroczystą osłonę, podpory konstrukcyjne z przodu lub z tyłu oraz warstwy laminatów, obejmujących ogniwa słoneczne.
Systemy fotoelektryczne pracują cicho, nie wymagają paliw i nie produkują zanieczyszczeń. Są lekkie i przenośne. Amerykański program kosmiczny po raz pierwszy wykorzystał energię słoneczną w 1958 r. do zasilania radia satelity. Obecnie niewielkie systemy zasilają kalkulatory i zegarki, natomiast duże - oświetlają drogi i domy.
Niektóre instalacje słoneczne dostarczają energię do sieci komunalnych. W 1984 r. na równinie Carrizo w Kalifornii zbudowano największą (w owym czasie) elektrownię słoneczną. Chociaż już jest nieczynna, dostarczyła danych wykorzystanych w projektowaniu następnej generacji wielkich systemów komunalnych, działających teraz w wielu miejscach Stanów Zjednoczonych.
Z kolei słoneczne systemy termiczne nie produkują bezpośrednio energii elektrycznej. Przekształcają światło słoneczne w energię cieplną, która może służyć do produkcji pary, napędzającej generatory. Jednak ciepła nie zawsze używa się do tego celu. Większość instalacji termicznych służy do podgrzewania wody.
Systemy termiczne wykorzystują dwa podstawowe typy kolektorów słonecznych. Najprostsze, zwane płaskimi, służą głównie do podgrzewania wody w basenach. Woda przepływa przez rury przymocowane do czarnych płyt (paneli) wykonanych z metalu lub związków syntetycznych.
Typ drugi to kolektor skupiający, najczęściej wykorzystywany na skalę przemysłową. Opiera się na różnie ukształtowanych reflektorach, zwiększających konwersję cieplną. Są to paraboliczne rynny o przekroju w kształcie litery U, wklęsłe paraboliczne talerze oraz duże, płaskie lustra, zwane heliostatami. Wszystkie one kierują odbite światło słoneczne na odbiorniki, najczęściej wypełnione wodą, olejem lub solanką.
W urządzeniach wykorzystujących odbiorniki centralne, heliostaty kierują promienie słoneczne na usytuowaną pośrodku wieżę. Ciecz w odbiorniku na szczycie wieży zostaje ogrzana i przesłana do konwertora energii w podstawie wieży. W kalifornijskiej Solar One, jednej z największych tego typu elektrowni na świecie, 1818 heliostatów kieruje promienie słoneczne na 76-metrową "wieżę energii". Co najmniej pięć elektrowni słonecznych w południowej Kalifornii wykorzystuje technologię parabolicznej rynny. Światło słoneczne kierowane jest na wypełnioną cieczą (wodą, olejem, solanką) rurę, biegnącą wzdłuż osi każdej rynny.
Talerze paraboliczne odbijają promienie słoneczne na odbiornik zamontowany nad środkiem każdego talerza. Talerze obracają się za słońcem, a ciecz w odbiornikach zostaje podgrzana do temperatury ponad 2222°C. Ten system może działać autonomicznie lub jako część większego układu. Najwyższe temperatury uzyskuje się w piecu słonecznym. Jeden z największych pieców zbudowano w latach 60. XX wieku w Odeillo we Francji. Testowano w nim żaroodporne płytki ceramiczne, stosowane w amerykańskich wahadłowcach kosmicznych.
Najnowszej generacji piec słoneczny w Krajowym Laboratorium Energii Odnawialnej w Kolorado skupia energię słoneczną do 21 000 razy. Przy szybkości nagrzewania rzędu milionów stopni na sekundę pieca można używać do produkcji nowych, twardych stopów; może też być wykorzystywany jako środek do niszczenia odpadów wytwarzanych przez starsze technologie.
W Polsce, ze względu na klimat i środki finansowe na energetykę ten sposób otrzymywania energii wydaje szczególnie odległy.
Bezpieczeństwo elektrowni jądrowych
W trakcie eksploatacji elektrowni jądrowej powstaje w prętach paliwowych coraz więcej promieniotwórczych produktów rozpadu oraz jąder plutonu, które to materiały w żaden sposób nie powinny przedostać się do środowiska naturalnego. W zachodnioniemieckich elektrowniach jądrowych stworzono sześć barier, które w warunkach normalnych są dla tych śmiercionośnych jąder atomowych nie do pokonania:
1. Produkty rozpadu pozostają we wnętrzu pastylek paliwowych.
2. Szczelnie zamknięte koszulki prętów paliwowych nie przepuszczają żadnego niebezpiecznego materiału.
3. Kolejną barierę stanowi zbiornik ciśnieniowy reaktora.
4. Wszelkie pomieszczenia, w których mieszczą się źródła zagrożeń promieniotwórczych, są otoczone grubymi ścianami betonowymi.
5. Wszystkie dotychczas wymienione urządzenia otacza stalowy pojemnik zabezpieczający.
6. Ostatnią barierę stanowi osłona betonowa ponad metrowej grubości, która nie powinna ulec zniszczeniu nawet przez spadający samolot.
Materiały promieniotwórcze w dużych ilościach mogą się przedostać do otoczenia tylko wtedy, gdy pokonają wszystkie wymienione bariery. Byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby zawiodły wszystkie systemy chłodzenia. Wprawdzie nastąpiłoby wtedy natychmiastowe przerwanie reakcji łańcuchowej, ale nie odprowadzane ciepło powyłączeniowe mogłoby doprowadzić do stopienia pojemnika ciśnieniowego reaktora. Aby temu zapobiec, stosuje się w niemieckich elektrowniach jądrowych cztery niezależne systemy chłodzenia. Największą z możliwych awarii w elektrowni jądrowej byłoby nagłe pęknięcie pierwotnego obiegu chłodzenia. Zbiornik zabezpieczający wypełniłby się wtedy natychmiast gorącą parą, ale w tym samym momencie nastąpiłoby automatyczne włączenie odpowiednich procesów zapobiegawczych. Pręty sterujące spadają gwałtownie do reaktora i przerywają reakcję łańcuchową. Wodę w zbiorniku ciśnieniowym reaktora uzupełnia najpierw zasobnik ciśnieniowy, a następnie pojemnik zalewowy. Gdyby się nawet zdarzyło, że zbiornik ciśnieniowy reaktora ulegnie stopieniu, to niebezpieczna stopiona masa zetknie się najpierw z grubym na metr fundamentem z betonu i stali. Wierzchnie warstwy betonu stopiłyby się tworząc szkliwo, które działa jak warstwa izolacyjna między stopioną masą a głębszymi pokładami fundamentu. Budowle reaktorowe muszą prócz wspomnianych uderzeń spadających samolotów być odporne na trzęsienia ziemi, powodzie oraz określone ciśnienia eksplozyjne. Oczywiście nie ma skutecznego sposobu zabezpieczenia elektrowni jądrowych przed skutkami działań wojennych, przede wszystkim przed bezpośrednim ostrzałem rakietowym czy bombardowaniem. Do elektrowni jądrowej mogą się także wedrzeć uzbrojeni terroryści i wyrządzić niepowetowane szkody, choć w czasie pokoju zapobiega się temu stosując wiele środków zabezpieczających. Podsumowując, można powiedzieć, że solidnie zabezpieczone elektrownie jądrowe - jeśli założyć stabilne czasy - nie stanowią istotnego zagrożenia. Wprawdzie gdyby zbombardowano czy wysadzono w powietrze elektrownię jądrową o mocy 1300 MW, która już pewien czas pracowała, to ilość uwolnionego materiału promieniotwórczego byłaby równa tej, jaka powstałaby przy eksplozji 1000 bomb zrzuconych na Hiroszimę. Olbrzymie obszary byłyby przez stulecia niezdatne do zamieszkania. Znacznie większe źródło zagrożenia leży w tych państwach, w których zasady bezpieczeństwa nie są tak ostre jak w Niemieckiej Republice Federalnej. Czarnobyl jest dowodnym tego przykładem.
Zanieczyszczenie środowiska naturalnego
Choć stosowane są wszelkie środki ostrożności, to jednak z elektrowni jądrowych przedostaje się do atmosfery i wody pewna ilość materiałów promieniotwórczych. Znikoma część ich promieniowania jest wchłaniana przez człowieka, a dawka, którą z tego powodu otrzymuje ludność wynosi średnio 0,0005 milisieverta (mSv) rocznie. Jest to niewiele w porównaniu z dawką 2 mSv, którą człowiek wchłania rocznie z naturalnych źródeł promieniowania, np. promieni kosmicznych. Porównywalnie duża jest dawka, jaką otrzymujemy średnio rocznie podczas badań rentgenowskich (ok. 0,5 - 1 mSv). Nieco mniej korzystnie wygląda sprawa u pracowników elektrowni jądrowych. Oni wchłaniają dawkę, wynoszącą średnio 4,4 mSv rocznie. W bezpośrednim sąsiedztwie zakładów atomowych może też wzrosnąć średni roczny poziom dawki do ok. 0,02 mSv, co stanowi zaledwie jeden procent tego, co człowiek i tak wchłania. Podane tu wartości zmieniają się od pomiaru do pomiaru, niemniej leżą zawsze daleko poniżej wartości dawki szkodliwej dla zdrowia. Z drugiej strony elektrownie jądrowe odciążają także środowisko naturalne. Obecnie prawie co trzecia kilowatogodzina energii elektrycznej w RFN pochodzi z elektrowni jądrowej. Tym samym do tej pory zaoszczędzono środowisku naturalnemu - szacując ostrożnie - ok. 2,7 milionów dwutlenku siarki, 1,4 miliona ton tlenków azotu i 300 000 ton pyłu, które to zanieczyszczenia, istotnie przyczyniające się do obumierania lasów, wyemitowałyby elektrownie opalane kopalinami.
Zakłady przerobu paliwa jądrowego a bezpieczeństwo
Zakłady przerobu paliwa jądrowego, podobnie jak elektrownie jądrowe, podlegają przepisom ochrony radiologicznej, według których dawka wchłaniana przez ludność ze ścieków i emitowanych gazów nie może przekroczyć po 0,3 mSv rocznie. Obecnie, np. w RFN istnieje tylko jeden niewielki zakład przerobu w Karlsruhe; jego promieniotwórcze obciążenie środowiska jest, jak dotąd, daleko poniżej dopuszczalnych wartości. Niemniej należy pamiętać o zagrożeniu ze strony dużych zakładów przerobu. Pręty paliwowe są bowiem rozpuszczane w kwasie azotowym, podczas czego wydzielają się lotne produkty rozpadu. Wprawdzie wyłapuje się te produkty wydajnymi filtrami, jednak ich całkowite zatrzymanie nie jest możliwe. Zawsze przedostają się do atmosfery promieniotwórcze gazy, np. niebezpieczny jod-129, uszkadzający u ludzi szczególnie tarczycę, oraz krypton-85. Zakłady przerobu paliwa jądrowego nawet w trakcie normalnej pracy uwalniają znacznie więcej materiału promieniotwórczego niż elektrownie jądrowe. Znacznie gorsze byłyby jednak przypadki awarii czy sabotażu. Jeżeli przykładowo przestanie działać chłodzenie basenu składowiska pośredniego odpadów promieniotwórczych, wtedy do otoczenia może się przedostać znaczna ilość zagrażających życiu materiałów i uczynić całe połacie ziemi niezdatne do zamieszkania. Jest oczywiste, że w państwie o tak rozwiniętej świadomości bezpieczeństwa i ochrony zdrowia jak RFN czyni się wszystko co w ludzkiej mocy, by do takich wypadków nie dopuścić. Prawdopodobieństwo katastrofy jest więc znikome. Przy powyższych rozważaniach nie należy stracić z oczu faktu, że prawidłowo funkcjonujące urządzenia atomowe zapobiegają znacznym szkodom w środowisku naturalnym, które powstałyby przez spalanie paliw kopalnych.
Mogilniki
Pokłady solne, przewidziane na mogilniki odpadów promieniotwórczych, gwarantują według obecnego stanu wiedzy znaczne bezpieczeństwo. Dzięki swojej odkształcalności sól kamienna jest pozbawiona pęknięć, przez które mogłaby przepływać woda. Nowo powstałe pustki i rysy zamykają się dość szybko. Pokłady solne są także bardzo trwałe i stabilne. Te, które w RFN przeznaczono na mogilniki, od 100 milionów lat nie mają połączenia z warstwami wodonośnymi, a dramatyczne zmiany, które zachodziły w ich otoczeniu, jak np. ruchy górotwórcze, nie wywarły na nie istotnego wpływu. Sól kamienna ma ponadto wysokie przewodnictwo cieplne, co w okresie pierwszych stuleci składowania jest bardzo ważne. Jak już opisywaliśmy, wysoko aktywne odpady promieniotwórcze stapia się ze szkłem tak, że stanowią one składnik szkliwa i nie mogą zostać z niego wypłukane. Szkliwo zamyka się w pojemnikach odpornych na korozję. Widzimy więc, że nic promieniotwórczego nie może się pojawić nawet wtedy, gdyby wbrew oczekiwaniom jednak woda do pokładów soli przeniknęła. Środowisko naturalne byłoby zagrożone wówczas, gdyby zanieczyszczona promieniotwórczo woda wzniosła się o setki metrów poprzez leżące nad pokładem solnym góry i zmieszała z wodami gruntowymi. A to według naszej współczesnej wiedzy jest nie do pomyślenia. Dodajmy jeszcze, że zarówno radioaktywność, jak i produkcja ciepła odpadów promieniotwórczych po tysiącleciu znacznie się obniża.
Wieże chłodnicze a pogoda
Wieża chłodnicza elektrowni jądrowej o mocy 1500 MW dostarcza do atmosfery około jednej tony pary na sekundę. W roku daje to około 30 milionów ton wody. Jest to prawie 16% tego, co odparowuje z Jeziora Bodeńskiego. To ostatnie ma jednak sporą powierzchnię, podczas gdy wypływ pary wodnej z wieży chłodniczej jest ograniczony do małej powierzchni. Przy określonym stanie pogody może to spowodować ujemne zmiany w lokalnym klimacie, objawiające się tworzeniem mgieł i chmur, zmniejszeniem napromieniowania słonecznego i częstszymi opadami. Szczególnie problematyczna staje się sytuacja w jesieni, gdy wilgotność powietrza z natury rzeczy jest wysoka. Przy suchym powietrzu nie zauważa się ujemnego wpływu na lokalny klimat. Wieże chłodnicze nie mają wpływu na ogólny stan pogody. Opisane wyżej zjawiska zachodzą także we wszystkich typach elektrowni, które stosują wodne wieże chłodnicze, nie stanowią one więc problemu charakterystycznego dla elektrowni jądrowych.
Elektrownie atomowe w innych państwach
Z promieniotwórczością obchodzono się w wielu państwach jeszcze do niedawna niezmiernie lekkomyślnie. Po części zdarza się to jeszcze i dziś. Bez ograniczeń odpalano wszelkiego rodzaju bomby atomowe nad powierzchnią Ziemi, nieprawidłowo zakopywano, czy topiono w morzu odpady radioaktywne. l tak w Związku Radzieckim - jak podaje futurolog R. Jungk-jeszcze przed katastrofą w Czarnobylu ewakuowano całe osady, skażone promieniotwórcze. We francuskim zakładzie przerobu paliwa jądrowego La Hague zdarzyło się szereg drobnych wypadków, których skutkiem było mniejsze lub większe skażenie środowiska naturalnego. Po zaprzestaniu nadziemnych wybuchów jądrowych maleje na szczęście skażenie naszego globu substancjami radioaktywnymi. Niemniej może niepokoić, że w wielu państwach poczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo i ekologię nie osiągnęło jeszcze poziomu obowiązującego np. w Niemczech. Awaria reaktora w Czarnobylu w Związku Radzieckim uświadomiła nam, jakie zagrożenie może się wiązać z instalacjami atomowymi. A przed działaniami przestępczymi, terroryzmem czy też skutkami działań wojennych nie ma stuprocentowej ochrony.
Czy elektrownia nuklearna może stać się bombą atomową?
Eksplozja nuklearna w elektrowni jądrowej jest niemożliwa, nawet gdyby zawiodły wszystkie zabezpieczenia czy zawładnęliby nią terroryści. Paliwo, używane w reaktorach, składa się zaledwie w 3% z rozszczepialnego U-235. Do wywołania eksplozji jądrowej konieczny jest uran znacznie bardziej wzbogacony. Nawet prędki reaktor powielający ma za mały stopień wzbogacenia, by eksplodować jak bomba atomowa, choć tak stale twierdzą przeciwnicy tego urządzenia. Jego elementy paliwowe zawierają tylko 20% - 30% materiału rozszczepialnego, podczas gdy bomba atomowa prawie 100%.
PODSUMOWANIE
Elektrownie jądrowe w normalnych warunkach nie szkodzą środowisku i zużywają takie materiały, jak uran i pluton, nieprzydatne do innych celów. Ponadto uzyskujemy ze względnie małych ilości uranu bardzo duże ilości energii. Można więc bez nadmiernych kosztów składowania zgromadzić zapasy paliwa jądrowego na wiele lat. Podsumowując, możemy powiedzieć, że znacznym korzyściom współczesnych form uzyskiwania energii jądrowej jest przeciwstawiana możliwość olbrzymich promieniotwórczych skażeń. Prawdopodobieństwo zaistnienia takich nieszczęśliwych wypadków będzie znikome, gdy wszystkie państwa dostosują się do niemieckich standardów bezpieczeństwa, do czego po sygnale ostrzegawczym z Czarnobyla bezwzględnie należy dążyć. Dalsze spalanie paliw kopalnych doprowadzi ostatecznie do wielkich szkód w środowisku naturalnym. Dlatego ropa naftowa, jak i węgiel, ale również uran i pluton powinny w przyszłym stuleciu ustąpić miejsca nieszkodliwym dla środowiska technikom uzyskiwania energii. Dla ich rozwoju musimy poświęcić wszystkie nasze siły.
9
Szukasz gotowej pracy ?
To pewna droga do poważnych kłopotów.
Plagiat jest przestępstwem !
Nie ryzykuj ! Nie warto !
Powierz swoje sprawy profesjonalistom.
Szukasz gotowej pracy ?
To pewna droga do poważnych kłopotów.
Plagiat jest przestępstwem !
Nie ryzykuj ! Nie warto !
Powierz swoje sprawy profesjonalistom.