Henryk Sienkiewicz, Bartek Zwycięzca - treść
I
Na Bartka Słowika mówiono Wyłupiasty ze względu na oczy lub Głupi - ze względu na homerycką (wyolbrzymioną) naiwność. Przy spisach wojskowych Niemcy zapisali mu nazwisko Mensch (człowiek, Szloik od Słowik). Pochodził z Pognębina - wiele jest takich wsi w Ks. Poznańskim. Miał grunt, chałupę, krowy, konia, żonę Magdę i syna Franka.
Zmobilizowano go na wojnę francusko-pruską (1870-71, przegrali Francuzi). Bartek bał się, poza tym do Francuzów nic nie miał. Powołani z całej wioski szli na dworzec odprowadzani przez rodziny, które wyklinały tych, co wzniecili wojnę. Na stacji są już inne wioski: Krzywda Górna i Dolna, Wywłaszczyńce, Niedola i Mizerów. Ściany oblepione plakatami - ma to być wojna „w imię Boga i Ojczyzny”, w obronie staje „pospolite ruszenie”. Pognębin wypowiedział wojnę Francji, Francja zawzięła się na Pobnębin. Żołnierze formują zebranych i pakują ich do wagonów.
II
Wszyscy wpatrywali się w kaprala, od którego zależał ich los; on za nich odtąd myślał. Problem w tym, że on wie niewiele więcej. Chłopi nie wiedzą, co im wolno, a czego nie, ale boją się sądu wojennego. Wszyscy najchętniej by zdezerterowali, kapral też.
Wojtek Gwizdała tłumaczył Bartkowi, kim są Francuzi. Znał trzy narody - Polaków, Moskali i Niemców. Francuzi to „takie Niemcy, tylko jeszcze gorsze”. Bartek, oprócz strachu, poczuł do Francuzów patriotyczną niechęć. Wojtek opowiadał, że Francuzi nigdy wojny nie przegrali. Ta wybuchła, bo Francuzi chcieli wódkę z Królestwa przemycać, ale rząd nie daje. Bartek zaperzył się na wieść, że Francuzi są łakomi na kobiety - wydało mu się, że wszyscy będą bronić zagrożonej Magdy. Znienawidził Francuzów.
Bartkowi przyśniło się, że jego pies gryzie się z Wojtkowym (jak Francuzi z Niemcami), że Francuzi dobierają się do Magdy, a cała wieś zagrzewa go do walki. Obudził go krzyk podoficera, którego we śnie Bartek złapał za brodę.
III
Mijali piękne miasta. Dużo tam było ludzi, domów i fabryk, ale mało przestrzeni, brak pól. Chłopi zmówili poranne pacierze. na stacji czekają ich wieści o ostatnich zwycięstwach. Żołnierzom znoszą tytoń, piwo i cygara, ludzie śpiewają hymn Rzeszy. Tłum opowiada anegdoty o męstwie Polaków, ich obrońców.
Wojtek jest sceptyczny, mówi, że Francuzi jeszcze nie pokazali, na co ich stać. Podobnie myśli większość Europy - większość Europy myli się.
Jadą dalej. W sąsiednich pociągach wciąż wiele Polaków. Dobre usposobienie psuje dopiero pociąg z rannymi w Deutz. Bartek chodził na manewry i musztry, ale po raz pierwszy zobaczył krwawe owoce wojny.
W Kolonii zobaczyli za to jeńców francuskich, przyjmujących każdą jałmużnę. Bartek znów odzyskał wiarę. Dopiero widok starych żołnierzy, o marsowych twarzach, nieco go przestraszył. Przeraził go widok czarnego turkosa (z oddziału piechoty z kolonii).
IV
Bitwa pod Gravelotte (1870, Francuzi pod dowództwem marszałka Bazaine'a przegrali). Bartek przekonał się, że jest w bitwie na co patrzeć, ale nie ma co robić. Musieli stać nieruchomo w szeregu, gdy obok latały granaty i strzały z armat. Obok padają towarzysze. Bartek nie boi się bardzo, bo ma słabą wyobraźnię, wydaje mu się tylko, że zginie. Inne pułki się rozbiegają, tylko chłopi stoją zwarci. Ale i między nimi więcej już trupów, więc zaczynają się szemrania. Odmawiają „Pod twoją obronę...”.
Niemcy rzucili chłopów do ataku, a żeby się nie cofnęli, zaczęli im grać polski hymn. W zaślepieniu więc biegną i zdobywają kolejne chorągwie. Bartek nawet turkosów pobił, tym bardziej, że zdawało mu się, że wrogowie wołają imię Magdy. Zdobyli armaty, piechota francuska została rozbita, zwycięstwo było całkowite. Bartek zdobył 3 chorągwie.
Chłopi zaczęli patrzeć na Bartka z podziwem. Generał dał mu żelazny krzyż, a inni talary. Na pytanie, dlaczego bije Francuzów, Bartek odpowiedział: Bo to także Niemcy, tylko ścierwa gorsze!, a - kto wygrał bitwę: Ja, Celencyjo!. Wojtek chciał mu wieczorem wytłumaczyć, że nie można Niemcom źle mówić o Niemcach, ale sam się poplątał.
V
W liście do Magdy Bartek pisał o swoich zwycięstwach, o tym, że wytłukli w jednej wiosce i kobiety, i dzieci, że spalili kościół. Wojnę zaczął traktować jak rzemiosło, uwierzył w siebie. Dziczał coraz bardziej i stawał się coraz gorszym pruskim żołdakiem. Uwielbiał ślepo przywódców, a Francuzów nienawidził. Gdy zabito Wojtka, pisał o nim, że to był kiep, bo Francuzów uważał za Niemców. Magda mu wymyślała w odpowiedzi, ale stwierdził, że baba służby nie rozumie.
Pułki odesłano w głąb Niemiec, ale on został i poszedł pod Paryż. Coraz bardziej lekceważył przeciwników. Uczył się niemieckiego, bo w czasie oblężenia dużo rozmawiali. Zaczął sam siebie nazywać Niemcem (w przeciwstawieniu do Francuza).
Rozbili oddział wolnych strzelców, który składał się z ochotników różnych narodowości. Ci bili się do upadłego i wzięło tylko 2 jeńców, których Bartek pilnował. Byli to Polacy. Bili Niemców, by Poznańczykom było lepiej. Bartek też miał taki cel, więc teraz zgłupiał. Zebrało mu się na płacz. Żal mu domu, żal młodego jeńca, który zaczyna się modlić przez łzy. Zmieniono wartę. Dwa kolejne dni Bartek chodził pijany.
Wkrótce mu przeszło. Bił się jeszcze zawzięciej. Częściej sięgał po butelkę.
VI
Bartek wrócił do domu w porze przednówka. Magda przywitała go wylewnie. Był wychudły, obszarpany, z szramą na twarzy, bo wracał ze szpitala. Do tego był pijany. Czuł się zwycięzcą, mówił na pół po niemiecku. Padł na tapczan i zbudził się dopiero wieczorem.
Tego dnia przewodził w karczmie. Szpanował, szkalował Francuzów, wrzucał pojedyncze francuskie słówka. Stary gospodarz, Maciej Kierz uważał, że teraz Niemcy będą Polakami bardziej pomiatać. Bartek zaprzeczał, mówił, że będzie lepiej. Sam uważał się za pana. Sposępniał tylko na wspomnienie wolnych strzelców, ale na chwilę. Przyszła po niego do karczmy Magda. Lamentowała, wolała go głupiego, ale dobrego. Teraz, gdy się zniemczył, chciałaby, żeby ją zabił, nie musiałaby wtedy patrzeć na swoją sromotę.
VII
Gospodarstwo chyliło się ku ruinie, bo Bartek nie pracował. Powoli się zadłużali u Niemca Justa. Bartek nie mógł pracować, bolały go krzyże i miał krótki oddech. Palił tylko przed chałupą fajkę z wizerunkiem Bismarcka.
Franka w szkole pan Boege wyzwał od polskich świń za to, że chłopiec powiedział, że największy na świecie jest Ojciec święty. Bartek postanowił wyjaśnić sprawę, ale gdy dostał policzek od Niemca, wrzucił go do beczki z pomyjami. Dwudziestu sąsiadów zaczęło go gonić. Kamieniami zwalili Bartka z nóg ale zdołał jeszcze dobiec do wioski.
VIII
Gazety niemieckie pisały o prześladowaniach ludności niemieckiej, Boege stał się bohaterem. Bartek pojechał z żandarmami bez oporu, bo był pewny, że wygra w sądzie. Łaskawie skazano go tylko na 3 miesiące więzienia i 150 marek grzywny.
Postępek nauczyciela też był potępiany w przemówieniu posła polskiego. Ale wszyscy ziewali słuchając go, bo było to jeszcze przed walką kulturalną (1873-83).
Bartek leżał w szpitalu, bo mu się rana wojenna odnowiła. Magda nie miała z czego spłacić długów. Magda zaciągnęła u Justa kolejny dług na 300 marek. Bartka skarg nikt nie przyjmował, Franek był prześladowany. Jedyna ich nadzieja w Bogu i panu Jarzyńskim, właścicielu wsi. Magda pocieszała Bartka, zapowiadał się urodzaj, Ziemia nie Niemiec, nie ukrzywdzi.
IX
Magda była do Bartka bardzo przywiązana. Ludziom mówiła, że on nie głupi, ale chytry. Ale tak naprawdę jego los zależał tylko od niej.
Jarzyński ożenił się bogato w Królestwie i wrócił. Magda poszła po prośbie i razem z nową panią płakały nad losem Polaków. Jarzyński na jej prośbę zgodził się pomóc chłopom - dał pieniądze i załatwił zwolnienie lekarskie z więzienia dla Bartka, by był przy żniwach.
Bartka zwolniono, ale oficer rozkazał mu głosować w zbliżających się wyborach za niemieckim posłem, a nie Jarzyńskim. Bartek znów bał się munduru jak przed wojną.
X
Maria Jarzyńska agitowała za swoim Józefem wśród chłopów, nie z ambicji, ale z poczucia misji - pomagała, odwiedzała chorych. Była zawzięta, ale rozbeczała się na wieść, że władze rozpędziły wiec wyborczy. Maria zaszła i do chaty Bartka. Magda zapewniała, że będą głosować za jej mężem, ale Bartek stał cicho ponury.
Wybór polskiego kandydata jest tym ważniejszy, że dotąd nigdy nie był tu posłem Niemiec. Ekonom przyniósł państwu wieść, że Jarzyński został wybrany. Zaraz po nim przyjeżdża proboszcz - jednak wybrano Szulberga. Wszyscy chłopi, którzy byli na wojnie za nim głosowali. Państwo wyjechali do Drezna zamiast do Berlina, a Bartek siedział w swojej chałupie, sponiewierany i znienawidzony przez wszystkich.
Just objął Bartkową ziemię i cieszył się z urodzaju. Rodzina Bartka szła do miasta, bo Zwycięzca miał jeszcze odsiedzieć w zimie dawną karę. Jarzyńscy nadal byli w Dreźnie.
THE END