Skąd się bierze zdrowie?
Jaka jest jego tajemnica?
Jedną z tych tajemnic jest stan naszej odporności.
Co kształtuje w takim razie naszą odporność?
Czy są znane jakieś sposoby stabilizowania jej na odpowiednim - czyli wysokim poziomie?
Czy możemy pójść jeszcze dalej, czy możemy kształtować, przywracać naturalną zdolność naszego organizmu do samouzdrawiania?
Oczywiście, że możemy. Jest takich sposobów wiele. Znamy je z zamierzchłych czasów. Znała je medycyna naturalna, zna ich sporo współczesna medycyna - choć wykorzystuje rzadziej niż kiedyś, z powodu nadmiernego zaufania pokładanego w lekach syntetycznych, w chirurgii i innych mniej, lub bardziej nowoczesnych metodach leczenia.
Spośród tych metod wybrałem tę, która w moim przekonaniu może dość szybko przywrócić i ustabilizować zdrowie na wysokim poziomie.
Mówię o zdrowym odżywianiu.
Co to jest zdrowe odżywianie?
By znacznie uprościć, by znacznie skrócić długość wywodów na ten temat, pokażę to na bardzo prostym przykładzie.
Weź do swojej dłoni jabłko.
Zastanów się, co powoduje, że to jabłko jest w stanie przetrwać bez specjalnych zabiegów kilka miesięcy? Co jest w nim takiego, że się nie psuje przez dłuższy czas, nie choruje?
Otóż to jabłko ma swój system odpornościowy. Są nim pewne bioaktywne związki w tym owocu zawarte, które go chronią przed niekorzystnymi wpływami środowiska zewnętrznego.
Weź do swojej dłoni cebulę. Odpowiedz sobie sam na powyżej zadane pytanie. Odpowiedź będzie identyczna.
I wyobraź sobie, że człowiek zjadając to jabłko, zjadając tę cebulę przejmuje ich system odpornościowy, kształtując w ten sposób swój własny. Takie są fakty. I są na to dowody. Dzikie zwierzęta i ludzie odżywiający się naturalnymi produktami w zasadzie nie chorują, przynajmniej na choroby trzebiące dzisiaj zachodnią cywilizację.
Ale jest w tym pewien problem.
Jaki problem?
No właśnie, znowu posłużmy się przykładem, zróbmy eksperyment. Wrzuć jabłko i cebulę do wrzątku i ugotuj je. Wyciągnij, połóż na talerzu obok surowego innego jabłka i cebuli. Poobserwuj przez kilka dni.
Co się stanie? Które z tych owoców i warzyw szybciej się zepsuje?
To ugotowane.
Dlaczego?
Ponieważ zniszczone zostały ich systemy obronne. Bioaktywne związki chroniące je przed środowiskiem zewnętrznym uległy degradacji. Takiej samej degradacji ulega każda przetworzona żywność: warzywa, owoce, pozostałe produkty. Niszczy je temperatura, czas przechowywania, zamrażanie, wiele innych czynników.
Ponieważ ich systemy odpornościowe nie są już aktywne, w związku z tym nic nie wnoszą one do naszych układów immunologicznych. Nasze organizmy potrzebują bioaktywnych (żywych) związków. Jeśli ich nie dostarczamy, ich brak je osłabia, a w ten sposób osłabia cały organizm. Słabiej jesteśmy chronieni, dopadają nas choroby, maleją nasze zdolności do samonaprawiania się, do samouzdrawiania.
Czyli, jesteśmy tym co jemy. Jeśli podstawą naszego wyżywienia są przetworzone produkty pozbawione bioaktywności, to nasze komórki są mniej bioaktywne, słabną, stają się podatne na choroby, gorzej się leczą.
Przemysł spożywczy pozbawia nas bioaktywności, pozbawia nas bioaktywnych związków. Pozbawiamy się ich sami gotując, smażąc, długo przechowując żywność.
Surowe jabłko, cebula, kapusta, marchewka, pomidor, truskawki są bioaktywne, natomiast dżem z jabłek, kompot z truskawek, ketchup, ugotowana marchewka, bigos, bioaktywne już nie są. Mają tylko wartość smakową, dostarczają kalorii, natomiast ich wartość dla naszego układu immunologicznego jest bardzo ograniczona.
Te związki bioaktywne, które tak szybko ulegają degradacji w czasie przetwarzania, to przede wszystkim flawonoidy i karotenoidy, wiele witamin. Rozpadają się również w czasie dłuższego przechowywania. Ten proces niszczenia trwa maksymalnie cztery do ośmiu miesięcy. Już dawno temu ludzie byli tego świadomi przekonując do jedzenia świeżych - surowych warzyw i owoców.
Konsekwencją braku bioaktywności jest utrata zdolności profilaktyki zdrowia, utrata zdolności samonaprawczych w naszych organizmach, a w efekcie - choroby, degeneracja, ból, nadwaga, otyłość, itd. Im mniej bioaktywnej żywności spożywamy, tym szybciej się to dzieje, tym szybciej pojawiają się dolegliwości, tym szybciej dopadają nas choroby cywilizacyjne. Tam gdzie ludzie spożywają najbardziej przetworzoną żywność, tam gdzie ograniczane jest spożycie „żywej” żywności, tam te problemy są najszybciej widoczne. Dotyczy to coraz częściej dzieci.
Jaka jest na to rada?
O tym mówiłem już wielokrotnie, miedzy innymi tu:
Już od tysięcy lat doceniano rolę pożywienia w zachowaniu zdrowia, a ojciec medycyny Hipokrates mówił: „Niech żywność będzie Twoim lekarstwem, a lekarstwo Twoją żywnością”.
Na wiele stuleci jednak ludzkość odeszła od tych stwierdzeń. Rozwój medycyny sprawił, że uwierzono w magiczną moc leku, a zaprzestano przejmować się żywnością jako źródłem zdrowia. Ta tendencja postępowała wraz z rozwojem przetwarzania żywności, a później wraz z rozwojem przemysłu przetwarzającego żywność - przemysłu spożywczego.
Jednak masowe pogarszanie się kondycji zdrowotnej ludzi, szczególnie tych żyjących w najwyżej rozwiniętych społecznościach wymusiło konieczność rewizji obranego kierunku zarówno w medycynie jak i w sposobie odżywiania.
Medycyna obróciła się bardziej niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu w stronę natury. Dowodem na to jest fakt, iż prawie siedemdziesiąt procent składników leków jest dzisiaj pochodzenia naturalnego. Również w przemyśle spożywczym zaczęły pojawiać się tendencje do badania wpływu żywności na zdrowie, rozpoczęły się poszukiwania składników mających „korzystny efekt odżywczy”. Wielu badaczy zaczęło zauważać, iż w żywieniu mniejszą rolę odgrywa dostarczanie kalorii, składników budulcowych i energetycznych, które przecież są łatwo dostępne nawet w tzw. spożywczych śmieciach, a większą dostarczanie składników sprzyjających utrzymaniu lub poprawie stanu zdrowia oraz samopoczucia i zmniejszaniu ryzyka chorób.
Ten nowy kierunek w nauce, medycynie, w działaniach koncernów spożywczych przejawiał się między innymi na badaniach, ale również na definiowaniu roli jaką pełni żywność. Powstało wiele pojęć, pojawiły się związane z nimi regulacje prawne.
Zaczęto mówić o bioaktywności, o żywności funkcjonalnej, czyli takiej, która musi przypominać swoją postacią żywność tradycyjną, a oprócz tego powinna odznaczać się korzystnym wpływem na zdrowie, co oczywiście musi być udokumentowane naukowo.
Taka żywność nie może mieć jednak postaci tabletek, kapsułek.
I mógłbym na ten temat pisać znacznie więcej, krytykować lub zachwycać się tym, że wreszcie zaczęto doceniać wartość pożywienia dla zdrowia, ale …
No właśnie, ten cały ruch, te badania, artykuły, książki, programy, przymierzanie się do … masowej produkcji, … to wszystko pokazuje, że znowu chodzi o pieniądze. Bo gdyby nie chodziło o pieniądze, to …
Otóż taka żywność istnieje od początku świata, nikt jej nie musiał wymyślać, badać ani produkować. Nie musiał funkcjonować przemysł spożywczy, nie musiały pracować sztaby dietetyków, lekarzy, naukowców.
Dzisiaj te właśnie sztaby odkryły obraz idealnej diety, którą okazała się … dieta „zbieracza - myśliwego” z paleolitu. Dlaczego? Bo właśnie do takiej diety jesteśmy najlepiej przystosowani. I genetycznie, i pod każdym innym względem.
Korzystają z takiej żywności dzikie zwierzęta, nie posługując się przy tym radami lekarzy, dietetyków, naukowców. Właściwie w ogóle nie przejmują się tym co jedzą, po prostu jedzą to, co na co mają ochotę, to co jest dostępne.
Żywność funkcjonalna nie stanie się jedynym rozwiązaniem, bo takie rozwiązania istnieją od dawna, wystarczy je tylko uświadomić ludziom.
Trzeba uświadomić ludziom wartość naturalnego, intuicyjnego odżywiania, uświadomić czym jest bioaktywność, jaką wartość dla naszego zdrowia, jakości i długości naszego życia ma nieprzetworzona, a więc bioaktywna żywność. Dzisiejsze błędy żywieniowe człowieka polegają bowiem na zamieszaniu jakie wprowadziła po części też nauka, ale i styl życia propagowany przez cywilizację.
W zakresie odżywiania trzeba wrócić do natury, bo tylko naturalna, nieprzetworzona żywność ma bioaktywną wartość. Wszelkie zaś wynalazki człowieka nie mogą się okazać trwałym remedium na podstawowe błędy jakie popełnia współczesny człowiek w zakresie odżywiania, otumaniony fałszywą wiedzą naukową i atakowany reklamami produktów, których jedynym celem jest dobrze się sprzedać. Doszło do tego, że dzisiaj ludzie jedzą znacznie więcej niż potrzebują. Przy okazji manipulowania ludzkimi emocjami, ukształtowano w ludzkich umysłach wiele fałszywych przekonań.
Najbardziej zafałszowanym pojęciem uczyniono dzisiaj termin - ZDROWE ODŻYWIANIE. Każdy producent żywności twierdzi, że żywność, którą produkuje jest zdrowa. Skoro tak, to dlaczego ludzie chorują.
W tym wszystkim jedna prawda jest niezaprzeczalna:
Człowiek nie jest w stanie wymyślić, ani wyprodukować niczego lepszego, niczego zdrowszego niż wymyśliła to natura. Żaden z wynalazków spożywczych człowieka nie może się równać z jabłkiem, mandarynką, marchewką, brokułami, burakami, orzechami, noni. Żaden. I nigdy nie będzie.
Istnieją oczywiście pokarmy naturalne, które są znacznie bardziej bioaktywne od tych przeciętnych, tych najłatwiej dostępnych. Od tysięcy lat ludzie je wykorzystywali, najczęściej jako rośliny lecznicze. Ich bioaktywność, ich siła, jest tak wielka, że w znaczny sposób wzmacnia - stabilizuje naturalną odporność, podnosi naturalne zdolności samouzdrawiające. Przy okazji badań stwierdzono, że składniki, które te rośliny zawierają mają zdolność do przetrwania procesu przetwarzania i długiego przechowywania. Zapakowano je więc w butelki i dzisiaj robią zawrotną karierę, nie tylko uzupełniając dietę, ale również w dużej mierze naprawiając szkody wyrządzone odżywianiem pozbawionym bioaktywnych składników.
Niniejszym felietonem zaczynamy serię poświęconą bioaktywności. Termin ten chyba najlepiej, najpełniej tłumaczy, wyjaśnia co to jest zdrowe odżywianie.
Zagadnieniu samouzdrawiania poprzez bioaktywność poświęcimy osobny tekst.
Ponieważ bioaktywność sprzyja również stabilizowaniu wagi, czyli odchudzaniu, jeden z felietonów będzie traktował o bioaktywnym odchudzaniu, bioaktywnym stabilizowaniu wagi.
Zapraszam!
Piotr Kiewra