SZKODA, ŻE NIE PRZYSZŁAŚ WCZEŚNIEJ ...
Na oddziale dziecięcym miejskiego szpitala leżał bardzo chory chłopczyk. Pokój, w którym przebywał był duży i jasny, ale on bardzo cierpiał, z powodu chorej nogi. Nie mógł ani biegać, ani chodzić, ani nawet siadać, nawet nie wolno mu było się zbytnio ruszać. I tak całymi tygodniami leżał blady i smutny, wpatrując się w wiszący naprzeciw jego łóżka krzyż. Swoje cierpienie i ból cierpliwie znosił razem z Chrystusem. Gdy żyli Pawełka rodzice, przy domu był ogródek, w którym mamusia pielęgnowała piękne kwiaty. Czasem pomagał je plewić. O, jakby chętnie pracował teraz, gdy rozpoczyna się wiosna. Dobra siostra Agata, która się nim opiekowała, ustawiła wiele kwiatów wiosennych w dzbanuszkach na oknach i na stole, więc chłopiec patrzył na nie nieustannie, bo przypominały mu znajome zielone łąki, pola, łany zboża, później pełne chabrów i maków. Czy on je jeszcze zobaczy? - Niekiedy po bladej twarzy Pawła spływały ogromne łzy, a czasami przemknął radosny uśmiech... przecież to cierpienie kiedyś się skończy, życie też - rozmyślał - a potem będzie niebo, niebo, niebo... I to napełniało jego serce nadzieją.
Czas przebywania w szpitalu się przedłużał i coraz rzadziej ktoś do niego zaglądał... musiał przyzwyczaić się do samotności.
Pewnego razu przyszła do niego znajoma dziewczynka ze swoją mamą i przyniosła mu przepiękny bukiet polnych wiosennych kwiatów.
Cóż to była za radość! Przykładał je do nosa, do oczu, do ust, całował... tak bardzo się cieszył. Dziewczynka mieszkała na wsi, więc rozmawiali o ogródku, o lesie, gdzie pachnie żywicą i grzybami...
- Przyjdę tu znowu wkrótce - obiecywała dziewczynka - przyniosę ci fiołki i złote pierwiosnki. Czy chcesz?
- O, tak - szepnął Paweł. I nic więcej nie mógł powiedzieć, bo tak mu było tęskno do tych pól i ślicznych gajów; tak smutno... bo nawet nie może się poruszyć z miejsca.
- Do widzenia - powiedziała na pożegnanie - czekaj na mnie, przyjdę z kwiatami pachnącymi!
I odeszła uśmiechnięta, wesoła, a on patrzył wciąż na drzwi, gdzie zniknęła. Siostra włożyła kwiaty do wody i postawiła na stoliku przy jego łóżku.
Czuł ich zapach, mógł dotknąć. Wziął do ręki jeden kwiatek, zamknął oczy... i usnął.
Upłynęło kilka tygodni. Dziewczynka nie myślała o chorym Pawełku i o swojej obietnicy. Zapomniała...
Kiedyś przypadkiem spostrzegła więdnące już na łące pierwiosnki i przypomniała sobie wszystko. Serce jej mocno zabiło, przed oczyma stanęła blada twarz chłopca. Zaczęła rwać kwiaty pełnymi garściami: pierwiosnki i fiołki, zawilce i przylaszczki... zaniesie ogromny, piękny bukiet do szpitala.
Weszła do sali, gdzie stało łóżko chorego chłopca, ale nie było go na tym miejscu. Wypatrywała szukając go usilnie. Nagle podeszła to niej siostra i zapytała:
- To pewnie dla chorego chłopca? On biedny tak bardzo czekał na te kwiaty...
- A gdzież on jest? - zapytała zdziwiona.
- Umarł przed tygodniem. Szkoda, że nie przyszłaś wcześniej, miałby choć jedną jeszcze miłą chwilę na ziemi.
Ale dziewczynka już tego nie usłyszała. W uszach brzmiało jej tylko jedno słowo: "umarł". A ona nie dotrzymała obietnicy!.. Nie rozweseliła mu choć jednej chwilki... za późno sobie przypomniała, za późno!..
Pamiętaj o tym, że każdy dzień, każda chwila są darem miłującego Boga Ojca, który oczekuje odpowiedzi na swą miłość. Nie odkładaj na później modlitwy, podziękowania, prośby, dobrego czynu... Bądź słowny. Dotrzymuj obietnicy. Czyń dobrze innym z radością, bo radosnego dawcę Bóg miłuje.
"Śpieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą "...
(Ks. Jan Twardowski) "