O ŚLADACH, KTÓRE NIE GINĄ
Daleko, gdzie lato trwa cały okrągły rok, leży wiecznie zielony Kraj Trawy. Piękna to kraina, tak piękna, że trudno to opisać nawet w najbardziej poetyckich słowach. Tam właśnie przed laty w małym domku wśród wysokich traw mieszkał ojciec z dwoma synami: Tambu i Rafiki. Kiedy synowie wyrośli już z dziecinnych łat, ojciec wezwał ich do siebie i powiedział mniej więcej tak:
- Moi kochani, przyszedł już czas, abyście poznali kraj, w którym żyjecie. Idźcie od wioski do wioski, ale zostawiajcie znaki na drodze, aby kiedyś można było znowu tam powrócić.
Chłopcy przyzwyczajeni do posłuszeństwa, wybrali się w drogę jeszcze tego samego dnia. Już po kilku krokach starszy Tambu rozpoczął znakowanie trasy. A to wiązał w supełki trawę, a to wbijał w ziemię ułamane gałązki - i tak przebytą drogę utykał znakami.
Młodszy Rafiki nie robił tymczasem nic. Rozglądał się tylko wkoło i sycił oczy nowymi krajobrazami, nowymi horyzontami. Na pytanie oburzonego brata, czemu zgodnie z rozkazem ojca nie stawia żadnych znaków na drodze, odpowiedział trochę z przekorą:
- Przecież ojciec nie kazał wcale motać trawy i łamać gałęzi. - Uśmiechnął się przy tym i poszedł dalej. Po pewnym czasie dotarli do pierwszej wioski. Trafili akurat na miejscowe święto. Kobiety i dzieci stały grupkami, a mężczyźni rozsiedli się przy suto zastawionych stołach. Śpiewy i wesołe krzyki rozchodziły się po całej okolicy. Tambu zabrał się oczywiście zaraz do znakowania terenu. a Rafiki poszedł prosto do ludzi. Pozdrowił ich z elegancją i przysiadł się do mężczyzn. Nie czekał na pytania, sam zaczął opowiadać: o ojcu, bracie, o swojej wiosce, o zwierzętach, które spotkał po drodze, o chmurach i roślinach. Mężczyźni słuchali jak zauroczeni. Tak sobie ich szybko ujął, że przyjęli go jak swego. Poczęstowali jadłem i piciem, a potem zaprosili na nocleg.
Tambu natomiast zmęczony znakowaniem nie miał sił i ochoty odzywać się do kogokolwiek. Gruchnął się na jakieś posłanie i nie chciał nic wiedzieć o świecie. Kiedy zbudził się rano, Rałiki już stał obok, trzymając miskę z jedzeniem: To dali mi ludzie dla ciebie - powiedział - abyś zaspokoił głód. Zjedz i chodźmy dalej! Musimy zobaczyć jeszcze parę wiosek. Tambu podziękował, zjadł z apetytem i wyruszył w drogę.
I znowu tak samo: on niestrudzenie ustawiał znaki, Rafiki nie robił nic. I tak szli od wioski do wioski. Rafiki szedł do ludzi. Tambu zajmował się w tym czasie swoimi znakami.
Kiedy po kilku miesiącach wrócili do domu, Tambu opowiedział najpierw o nieposłuszeństwie braciszka: On nie zostawił po sobie żadnego znaku - skarżył nie bez pochlebstwa.
- Pójdziemy i sprawdzimy - odpowiedział poważnie ojciec.
I wyruszyli w trójkę śladami tamtej pierwszej wyprawy. Przy każdej wbitej gałązce, przy każdej splątanej trawie Tambu nie omieszkał się pochwalić: - Popatrz ojcze, to znowu mój znak... i ten jest mojej roboty, i ten, i ten. A Rafiki - przypominał do znudzenia - nie tknął nawet palcem. Ojciec w odpowiedzi na to, uśmiechnął się tylko i szedł dalej.
Kiedy przyszli do pierwszej wioski, ludzie otoczyli ich kołem. Mężczyźni krzyczeli jeden przez drugiego: - Jakże się cieszymy, że zjawił się znowu ten pogodny młody człowiek, serdecznie witamy w naszych progach. I ugościli ich czym chata bogata. W czasie uczty ojcowską ambicję łechtały niezliczone słowa uznania: - Masz dobrego syna, umie patrzeć na kraj i ludzi, wie dużo o zwierzętach i chmurach, zna się na życiu i historii.
I tak było w każdej wiosce. Wszędzie witano ich z radością, częstowano gościnnie, wychwalano bez końca Rafiki, a o Tambu milczano.
W końcu Tambu nie wytrzymał i zagadnął z wyrzutem do ojca:
- Nie rozumiem, dlaczego nikt mnie tutaj nie zna, nikt nie wita, nikt nie poznaje. Wszędzie tylko Rafiki na ustach. Ten, który na swej drodze nie postawił ani jednego znaku. Ja, który byłem ci posłuszny, nie liczę się tutaj. Tylko on zbiera od wszystkich uśmiechy i uszanowanie.
Mądry ojciec odpowiedział na to:
- Widzisz dziecko, są także inne znaki niż te twoje węzełki na trawie. To są znaki, które człowiek zostawia w sercu drugiego człowieka. Znaki o wiele trwalsze od trawy, którą może już jutro zjedzą zwierzęta lub rozniesie wiatr. Takie właśnie znaki zostawił na swej drodze twój brat.
Nie każdy kto sieje, zbiera; nie każdy kto wędruje, staje u celu; nie każdy kto szuka, znajduje. (Al Ghazali)
Kto chce zdobyć ludzi, musi w zastaw dać własne serce. (Adolf Kolping)
Zabierz życzliwość a zabierzesz światu słońce i uczynisz stosunki między ludźmi nie do zniesienia (św. Grzegorz)
Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
Iść w toń za perłą o cudnej urodzie,
Ażeby po nas zostały, jedynie
Ślady na piasku i kręgi na wodzie. (Leopold Staff)