Fragment zdjęcia rentgenowskiego Zofii Namlik z obiektem w mózgu.
|
Właśnie tak wygląda znak...
Ta sprawa jest dla nas trudnym tematem. Od kiedy przekroczyliśmy liczbę 100 tysięcy osób regularnie odwiedzających nasze strony wiemy, jak bardzo staliśmy się opiniotwórczym medium w sprawach związanych ze zjawiskiem UFO. Przedstawiamy opisy różnych aspektów tego zjawiska, ale czas powiedzieć o jego mrocznej stronie. Przez wiele lat gromadziliśmy materiał dokumentujący sprawę tzw. „implantów” i - niestety - wiele wskazuje na to, że może to być prawda. „Może być, ale nie musi” - powtarzamy raz jeszcze. Teza jest prosta: podczas znacznej części Bliskich Spotkań III stopnia z załogami pojazdów UFO ludzie zostają bezwolnie wyposażeni podskórnie w urządzenia nadawczo-odbiorcze, których zadaniem jest monitorowanie życia danego człowieka. Nazywamy je w uproszczeniu implantami. Istnieją co prawda hipotezy, że za wszystkim stoi armia amerykańska, ale pierwsze informacje o implantach pochodzą z czasów, kiedy technika miniaturyzacji była jeszcze w powijakach... A więc jednak za tym zjawiskiem stoją raczej obcy - ta teza jest coraz bardziej prawdopodobna. W Fundacji NAUTILUS mamy zarejestrowanych kilka wiarygodnych przypadków ludzi, którzy mają w sobie te niezwykłe urządzenia. Były prowadzone dyskusje, czy spróbować je wyjąć metodami chirurgicznymi, ale ze względu na zdrowie osób posiadających implant zrezygnowaliśmy z tego. Historie te wyglądają podobnie, przedstawimy jedną z nich jako przykład tego niepokojącego zjawiska. Zaczniemy od publikacji maila:
Witam serdecznie Fundację NAUTILUS!
Po długim zastanawianiu się pisać czy nie postanowiłem jednak napisać. Mam na imię /do wiadomości redakcji/ mieszkam w M. koło Wodzisławia Śląskiego w woj. Śląskim. Jeśli chodzi o sprawy paranormalne i o Ufo to głęboko jestem przekonany o ich istnieniu, ponieważ sam doświadczyłem kilku niewyjaśnionych zajść, a kilka innych opowiadali mi bliscy znajomi i rodzina (są to ludzie co raczej nie wierzą w takie rzeczy i są bardzo wiarygodni) ale nie o tym chcę tu pisać. Jakiś miesiąc temu sąsiadka (także interesuje się UFO) w nocy około godziny 23:00 widziała na niebie obiekt w kształcie kuli emanujący żółtawym jaskrawym światłem poruszał się z dużą prędkością w kierunku północnym aż zniknął całkowicie. Jakieś pół godziny później wyszła na podwórze zamknąć psa i znowu zauważyła ten obiekt na niebie poczym zawołała jeszcze 17 letnią córkę, bo się bała iść sama. (niestety nie jestem w stanie podać dokładnie daty ani godziny bo ona sama nie spojrzała na zegarek a ja tylko przekazuje to zdarzenie). Całą sprawę potraktowałem raczej jako ciekawostkę (ponieważ niebyła w stanie podać szczegółów dodam że córka potwierdziła obserwację) aż do zeszłego tygodnia to było bodajże 28.10.2005 Kiedy żona powiedziała, że nasz półtorej roczny syn Kacper ma uczulenie bo na nodze ma dziwny liszaj w kształcie trójkąta. No i był faktycznie dziwny, jak się okazało ten liszaj mały ma już od jakiegoś czasu i żona już wcześniej go smarowała różnymi maściami, ale to nie schodzi. Teraz jest już mało widoczny, ale wtedy jak dotykało się go palcem to otoczka była wypukła względem środka i zewnętrznej strony tego trójkąta! A sam trójkąt przypomina w dotyku znak dla niewidomych, który jest na którymś z banknotów z tym, że ten na nóżce mego syna jest bardziej wyczuwalny tak jakby pod skórą była nić. Nie wiem jak wyglądał wcześniej, bo żona pokazała mi go dopiero po jakimś czasie ale od razu zrobiłem kilka zdjęć, które przesyłam szanownej Fundacji i jeśli jeszcze się coś takiego kiedyś pojawi, to niezwłocznie dam znaćWam. Trójkąt ten jest tylko w jednym miejscu i wykluczyłem możliwość, że syn sam sobie to zrobił podczas zabaw. Piszę ten list i przesyłam zdjęcia, bo mam podejrzenie że syn był ofiarą wzięcia. Może zwariowałem, ale to mi przyszło na myśl, kiedy zobaczyłem ten znak na nodze mojego syna.
Z poważaniem wasz stały czytelnik
P. Sz..
Ta historia będzie miała swój ciąg dalszy. Aby w całej Polsce badać tego typu przypadki, musimy zorganizować kilka niezależnych ekip (jest po prostu tego za dużo), co w tej chwili robimy. Historia syna Pana P.SZ. jest o tyle niepokojąca, że ten sam trójkątny znak jest na nodze osoby, która praktycznie na 100% przeżyła Bliskie Spotkanie III stopnia. Dyskutując tę sprawę z badaczami amerykańskimi uzyskaliśmy ciekawą informację. Otóż ziemia może być podzielona na strefy wpływów różnych „ras obcych”. Ludzie zamieszkujący poszczególne strefy, którzy posiadają implant, mają na skórze podobne znaki. Może być to prawdą - ten „trójkąt” jest nam znakomicie znany... Jak się domyślacie to delikatna sprawa, wszelkie oficjalne zwracanie się do lekarzy nie ma sensu, choć od pewnego czasu nawiązaliśmy współpracę z kilkoma wybitnymi specjalistami Akademii Medycznej w Warszawie. Warto uporządkować wiedzę, którą posiadamy w sprawie implantów ze źródeł zachodnich (głównie amerykańskich).
|
Przypadek Pata Parrinello
Obywatel amerykański Pat Parrinello od dzieciństwa był prawdopodobnie uprowadzany przez UFO. Wszystko zaczęło się, kiedy miał sześć lat. Pewnej nocy, gdy się obudził, z przerażenie stwierdził, że nie może się poruszyć. Pokój zalany był jaskrawym światłem. Parrinello jest pewien, że to właśnie od tamtej nocy jest nieustannie obserwowany przez wielkogłowe istoty, znane jako „szaraki”. W przeciwieństwie do innych ludzi rzekomo uprowadzonych przez UFO, którzy potrafili odtworzyć szczegóły porwania jedynie pod wpływem hipnozy, Parrinello doskonale wszystko pamięta i nie musi sięgać do pokładów podświadomości. Pamięta nie tyko sam fakt porwania, ale również dziwne testy medyczne, którym poddawały go obce istoty. Po jednym z takich spotkań Parrinello odniósł wrażenie, że Obcy wszczepili mu coś pod skórę. Nie jest to jedyny taki przypadek - coraz więcej osób twierdzi, że padło ofiarą porwania przez UFO i że Obcy pozostawili w ich ciałach implanty. Od kilku lat wielu badaczy stara się udowodnić, że implanty te istotnie pochodzą spoza Ziemi. W większości przypadków próby spełzały na niczym. Inaczej było w przypadku Pata Parrinella. W sierpniu 1995 roku Parrinello, jako jeden z pierwszych w historii chirurgii został poddany operacji usunięcia przedmiotu, który w tajemniczy sposób znalazł się w jego ciele. Podobnej operacji poddała się mieszkająca w innej części USA kobieta o imieniu Janet. Zabieg przeprowadził doktor Roger Leir z Ventura w Kalifornii. Pacjentów skierował do niego DerreI Sims (badacz UFO, z którym jesteśmy w kontakcie) który zorganizował tę wyjątkową sesję. Zabieg usunięcia implantów przeprowadzano w ścisłej tajemnicy, bowiem doktor Leir obawiał się, że jego udział w tak niekonwencjonalnym przedsięwzięciu może spowodować utratę prawa wykonywania zawodu. Zgodził się jednak, aby operacja była filmowana kamerą wideo. Na początku Leir przeprowadził mały eksperyment. Tuż przed operacją, u dwójki znieczulonych już pacjentów lekko dotykał to miejsce, gdzie pod skórą znajdowały się implanty. Oboje pacjenci zareagowali okrzykami bólu. Leir był zdumiony ich reakcją, gdyż środki znieczulające powinny były całkowicie znieść odczuwanie bólu.
To „coś”
Kolejnym odkryciem było spostrzeżenie, że metalowy element w ciele Parrinella jest namagnesowany. Czujnik mierzący natężenie pola elektromagnetycznego wskazywał bardzo wysoki poziom. Po wydobyciu implantu jego magnetyczne właściwości zniknęły. Ciemny kawałek metalu usunięty z dłoni Parrinella miał 2 mm szerokości i 4 mm długości. Pokryty był cienką warstwą hemoglobiny i keratyny, czyli białek wchodzących w skład ludzkiego organizmu. Powłoki takie pokrywają wszystkie obce tkanki tkwiące w organizmie, a także np. stanowią element wewnętrzny torbieli. Później okazało się, że DNA tych białek jest zgodne z DNA Parrinella. Leir jest jednak przekonany, że nie była to torbiel, twierdzi też, że nigdy wcześniej nie widział nic podobnego. Obiekt był niezwykle twardy; do tego stopnia, że nie można go było przeciąć nawet bardzo ostrym skalpelem. Miał też zakończenia nerwowe, których obecność wyjaśniałaby gwałtowną reakcję pacjentów na delikatny nawet nacisk. Dwa elementy o podobnym składzie chemicznym, z których jeden miał kształt trójkąta o wymiarach 1,5 mm na 1,5 mm, wydobyto z ciała Janet. Implanty te DerreI Sims przekazał naukowcom z Uniwersytetu w Houston, w celu przeprowadzenia dokładniejszych badań.
|
Czym są implanty?
Czy te niewielkie przedmioty, nie przekraczające centymetra długości dostały się do wnętrza ciała drogą naturalną, czy może zostały tam umieszczone przez obce, inteligentne istoty? Kiedy już udało je się wydobyć z ciała człowieka, zaczęto je dokładniej badać. Pod cienką warstwą białka te niewielkie elementy zbudowane były z czegoś, co wyglądało jak czarne paski błyszczącego metalu. Analiza chemiczna wskazywała na obecność boru - pierwiastka w sposób naturalny nie występującego w organizmie człowieka. W świetle ultrafioletowym badane obiekty lśniły na zielono. Twierdzi on dalej, iż podczas badań przeprowadzonych w 1995 r. z ciał ofiar tego rodzaju „odzyskał” kolejnych trzynaście implantów.
Dziwne blizny na ciele
Pierwsze udokumentowane przypadki implantów pojawiły się w 1966 r., a pierwszy wydobyty implant ujawniono w połowie lat 70. Przypuszczano, że najczęściej implant był wciskany przez nos; rzekome ofiary budziły się potem z zakrwawioną twarzą. Właśnie ten fakt stanowił dla badaczy pierwszą wskazówkę, że badana osoba mogła paść ofiarą porwania przez kosmitów. W latach 80. liczba takich przypadków zaczęła rosnąć, w końcu co czwarta ofiara»wzięcia» wspominała o takich doznaniach. Według powtarzających się relacji porwanych, coraz częściej implanty miały dostawać się do ich organizmów również inną drogą: równie często jak nos w ich opowieściach zaczęły pojawiać się głowa, uszy i usta. Implanty w innych częściach ciała - takich jak ręka czy stopa, jak w przypadkach badanych przez Leira i Simsa w 1995 roku - należą do rzadkości.
|
Rozmowa z Robertem Bernatowiczem, prezesem Fundacji NAUTILUS /rozmawia Łukasz Bartecki/
Ł - Czy to jest możliwe?
RB. - Obawiam się, że jest to możliwe. Trudno to zaakceptować, ale... materiały w tej sprawie po prostu są.
Ł -Kiedy pierwszy pojawiła się w Polsce sprawa implantów?
RB - Jak zwykle przez przypadek. Był 95 rok, kiedy do redakcji Radia Zet zadzwoniła kobieta ze Świebodzic, która powiedziała, że ma w głowie „coś” wszczepionego przez obcych. I że jest gotowa na wszystkie badania, aby to udowodnić.
Ł: Uwierzyłeś jej?
RB: Nie. Namówiłem jednak mojego wydawcę, żeby zrobić taki luźny, wakacyjny temat... Moich audycji słuchało wtedy 7 milionów słuchaczy i pomyślałem, że zrobię im taki wakacyjny prezent, coś w stylu „jak bardzo chora może być ludzka fantazja i wyobraźnia”... No i pojechałem do Świebodzic.
Ł: Czy to było po tym, jak Zofia Namlik wystąpiła w „Na każdy temat” Polsatu?
RB: A skąd, to ja potem rok później poleciłem zrobienie programu właśnie z jej udziałem, a producent Witold Orzechowski zgodził się na to ochoczo. Oczywiście - nie wierzył jej za grosz.
Ł: A Ty wierzyłeś?
RB: Powiedziałem, że nie. To znaczy do czasu tego prześwietlenia, bo wtedy... zacząłem mieć wątpliwości.
Ł: Jakiego prześwietlenia?
RB: Acha, no tak... Musisz wiedzieć, że cała sprawa zaczęła się od tego, że ona pojechała do szpitala i zrobiła prześwietlenie głowy. Zleciało się tak z 10 lekarzy i debatowali, jak to możliwe, że ona w ogóle żyje... To był istny cyrk.
Ł: Dlaczego?
RB: W głowie miała „coś”. Dokładnie niedaleko szyszynki... miałem zresztą wszystkie zdjęcia rentgenowskie. Kiedy stworzyłem w 1996 roku program „Nie do Wiary” w jednym z pierwszych odcinków chcieliśmy pokazać te zdjęcia. Kolega je trochę uszkodził skanując, ale... nawet teraz widać, że w jej głowie był przedmiot. Całkiem spory.
Ł: Jak duży?
RB: 2.2 centymetra na 1.1 centymetra... coś koło tego, nie pamiętam dokładnie... Całość zdjęć rentgenowskich odesłałem wtedy do rodziny Namlików. Było to zdumiewające, powtarzam - zdumiewające!
Ł: Coś się działo dalej z tą sprawą?
RB: Smutne rzeczy, naprawdę smutne... Z panią Namlik nie mam już żadnego kontaktu, śledziłem tylko te wszystkie artykuły w gazetach, oskarżenia... Nie chcę tego komentować, ale fakt jest bezsporny - to był pierwszy raz, kiedy zetknąłem się z problem implantów w Polsce.
Ł: Sprawa jednak wróciła ostatnio, tych kilka przypadków...
RB: Owszem. Myślę, że jest to efekt gigantycznej popularności naszego serwisu. Docieramy do ponad 100 tysięcy osób i nie dziwne, że wśród nich zawsze znajdzie się ktoś, kto się zetknął z tym czy innym zjawiskiem. I tak pojawił się na nowo problem implantów.
Ł: Wierzyć, że to jest możliwe?
RB: Wierzyć nie, ale wiedzieć, że takie sygnały są. Bo są - temu da się zaprzeczyć.
Ł: Jeżeli to jest prawdą i obce cywilizacje przybywające na ziemię stosują takie metody, to... co to oznacza?
RB: Tak, tu jest pewien problem... To rzuca cień na ten idylliczny obraz obcych, wyższych istot przynoszących ziemi pokój i duchowość. Myślę, że do sprawy trzeba podchodzić bardzo ostrożnie. Podkreślę stanowczo: nie ma dowodów i sprawa jest oparta tylko i wyłącznie na poszlakach i domysłach. Tylko!
Ł: No ale jeżeli założymy, że to prawda... Jest pytanie: dlaczego to robią?
RB: Po pierwsze pamiętaj, że nie ma jednych „Onych”. Wszystko wskazuje na to, że ras jest wiele, powodów przybywania na ziemię jest wiele... A wracając do Twojego pytania odpowiem tak: ja w to nie wierzę, ale jeżeli okazało by się to prawdą, to wypada mi tylko z zadumą pokiwać głową...
Ł: To nie koniec tej sprawy?
RB: Nie. Będzie ciąg dalszy.
|
|
|
Źródło: Archiwum Fundacji NAUTILUS
|