Gdyby każdy miał to samo nikt nikomu nie byłby potrzebny Dziękuję Ci, że sprawiedliwość Twoja jest nierównością (...) jest noc, żeby był dzień ciemno, żeby świeciła gwiazda jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza modlimy się bo inni się nie modlą wierzymy bo inni nie wierzą umieramy za tych co nie chcą umierać kochamy bo innym serce wychłodło list przybliża bo inny oddala nierówni potrzebują siebie im najłatwiej zrozumieć, że każdy jest dla wszystkich i odczytywać całość.
Ks. J. Twardowski
Umiłowani Bracia i Siostry w Chrystusie Panu
Dzisiejsze rozważania rozpocząłem słowami wiersza wielkiego poety, ks. Jana Twardowskiego. Słowami, które ukazują nam sens odmienności, sens tego, że Bóg stworzył świat zróżnicowany, świat, w którym człowiek jest istotą obdarzoną wolną wolą, zdolną kształtować świat wokół siebie. Aby móc budować harmonijnie świat, trzeba poznać potrzeby innego człowieka, trzeba wiedzieć, czy go nie skrzywdzimy swoim postępowaniem. I dotyczy to zarówno krzywdy duchowej, jak i moralnej. Do poznania zaś drugiego człowieka potrzeba dialogu, dialogu między ludźmi, dialogu szczerego, otwartego, opartego na prawdzie. Musimy uczyć się harmonijnego dialogu z innymi, by dawać z siebie i przyjmować od innych dobro, by się wzajemnie ubogacać. Nie może być w tym przeszkodą fakt, że ci inni są właśnie "inni", to znaczy nie tacy jak my. Że inaczej myślą i czują, że czego innego pragną. Ta odmienność może stać się źródłem owego dialogu, wymiany dóbr.
Dialog jest czymś naturalnym i jest nam wszystkim potrzebny. Poznajemy też bardzo często, jak trudno prowadzić rozmowę, by ona nie była tylko "podwójnym monologiem", to znaczy mówieniem wyłącznie o sobie, lecz prawdziwym dialogiem - wymianą myśli, przeżyć i doświadczeń. Dzisiejsza nauka ewangeliczna pokazuje nam Jezusa rozmawiającego, Boga prowadzącego dialog z człowiekiem. Jezus, wypełniając swoją misję na ziemi, wchodzi pomiędzy prostych, zwykłych ludzi. Chce dotrzeć do każdego człowieka, najmniejszego, najbiedniejszego, sponiewieranego. Jezus dociera do najbiedniejszych, to znaczy do ludzi grzesznych, do tych, którzy pozbawieni są największego skarbu, szczęścia w zjednoczeniu z Bogiem, który wyzwala, uzdrawia. Kobieta z dzisiejszej Ewangelii reprezentuje właśnie tych najbiedniejszych, pozbawionych szczęścia - sensu życia. Jezus jej nie potępia, potępia jedynie grzech, nie przestając miłować człowieka. Rozmowę Jezusa z Samarytanką możemy uznać za wzór postępowania Boga względem każdego człowieka; nawet w najbardziej grzesznym dostrzega dobro, pokazuje, że w głębi serca pozostaje choćby odrobina dobra, pragnienie prawdy, życia w zgodzie z wolą Stwórcy. Przyjmuje człowieka takim, jakim jest, aby zaoferować mu swoją pomoc, przedstawia siebie jako mającego władzę dać nowe życie. Prosząc o pomoc, sam pomaga, oczekując wsparcia, obdarowuje pełnią darów, aby zaspokoić pragnienie miłości, którego człowiek sam z siebie ugasić nie może.
***
Jednak podstawowym wymogiem, aby taki dialog miał sens, jest wymóg prawdy. Prawdy, której tak bardzo nam brakuje właśnie w dialogu pomiędzy ludźmi. Prawdy, którą fałszują różni ideolodzy zła, słudzy antyludzkich systemów, prawdy, której odmawia się nam poprzez skandaliczne manipulacje komunistycznych zbrodniarzy. A sprawiedliwość Boża i ludzka domaga się prawdy, wykazania winy i wymierzania kary, ukazania w pełnym znaczeniu pojęcia sprawiedliwości jako przestrogi, jako zadośćuczynienia krzywd, poniżenia, a nawet zbrodni, bo tak wiele ich było. Dziś na wszelkie sposoby usiłuje się je pomniejszyć, zbagatelizować i odsunąć w czasie. Mówię o zbrodni z roku 1970. Wtedy tak bardzo boleśnie dla społeczeństwa Wybrzeża ujawniły się korzenie ludzkiej niesprawiedliwości i nieprawości, wynikające ze strachu i tchórzostwa niewielkiej grupy osób całkowicie wyobcowanych z polskiej, narodowej tradycji i ponad tysiącletniej chrześcijańskiej historii Polski i Polaków.
Dziś już ponad 30 lat mija od tragicznych wydarzeń w Gdańsku, na Wybrzeżu i na Śląsku, od tych najbardziej znanych. I tyle samo czasu trwa uśpienie, bezradność, ociężałość i przerażająca bezskuteczność wymiaru sprawiedliwości w Polsce, wolnej Ojczyźnie wolnych ludzi, gdy - jak się wydaje - prawda zwyciężyła, i poszukując jej, bez przeszkód można dochodzić krzywd i ujawnić wszelkie zbrodnie, wszelką niesprawiedliwość czasów nieludzkiego totalitaryzmu.
Lecz ja pytam dzisiaj: dlaczego zbrodniarze i złoczyńcy żyją dostatnio i spokojnie, korzystają z wolnej demokracji, wydaje się, że są pod ochroną? Część oskarżonych wykorzystała wciąż istniejący, kompromitujący naszą sprawiedliwość fatalny bubel kodeksowy. Powołując się na trzymiesięczną przerwę w procesie z powodu choroby przewodniczącego składu orzekającego, wykorzystali przepis umożliwiający zażądanie w tej sytuacji kolejnego rozpoczęcia procesu, ze względu na rzekomą potrzebę gruntownego zapoznania się z aktami. W ten sposób proces rozpocznie się po raz trzeci. Jak długo będzie trwała ta uparta, cyniczna gra na zwłokę z nadzieją na przedawnienie? Ci ludzie kpią z sądu, kpią z nas, kpią z rodzin ofiar i z ogółu robotników Wybrzeża. A Temida nadal jest ślepa, chroma i nieruchawa.
***
Jakże inaczej dzieje się w pobliskich Czechach, które umiały konsekwentnie przeprowadzić lustrację i dekomunizację. Tam się nie patyczkują z komunistycznymi zbrodniarzami. W grudniu ubiegłego roku rozpoczął się proces 77-letniego byłego premiera komunistycznego rządu Czech, przed obliczem sądu staną również niedługo sławetni czescy targowiczanie: były pierwszy sekretarz KC partii komunistycznej Jakes i były komunistyczny premier Lenart. Grozi im dożywocie za rolę odegraną w 1968 r., kiedy przez powołanie nielegalnego, tzw. robotniczo-chłopskiego rządu zamierzali zalegalizować wejście wojsk Paktu Warszawskiego do Czechosłowacji. Kiedy wreszcie weźmiemy przykład z Czech, i także u nas prawo będzie prawo znaczyć, a sprawiedliwość - sprawiedliwość?
U nas generałowie unikają odpowiedzialności za swe PRL-owskie zbrodnie, a w rozlicznych miejscowościach jeszcze sterczą różne obeliski upamiętniające tych, którzy niszczyli polską wolność po 1944 r. Na stanowiska w aparacie władzy wracają esbecy i coraz śmielej ujawniają swoje marzenia o powrocie do dawnych donosicielskich, zbrodniczych praktyk.
***
To niestety również nasza wina, wina wybranych przez nas polityków, wina odejścia społeczeństwa od tradycji, Boga i Kościoła i skierowanie się ku modelowi konsumpcyjnemu, lansowanemu przez kulturę Zachodu!
Jest znamienne, że współczesne systemy kłamstwa zwracają się w sposób mniej lub bardziej otwarty przeciw Kościołowi. Jak stwierdził Reinhold Jacobi z niemieckiego episkopatu - Kościoły są obecnie ulubionym przedmiotem złośliwości i szyderstwa. Sądzi się, iż właśnie społeczności religijne, a przez to samą religię, wolno ośmieszać i to po części metodami budzącymi zgrozę. W Polsce od kilku już lat taką nieustanną walkę z wiarą i Kościołem, przy przyzwoleniu elit politycznych, prowadzi jeden z najbardziej amoralnych pogrobowców systemu komunistycznego Jerzy Urban. Wiernie starają się sekundować mu bliscy ideologicznie dziennikarze takich gazet, jak "Trybuna", "Gazeta Wyborcza" czy ostatnio dołączająca do nich "Rzeczpospolita" i inne, już niepolskie media. Gdy nie ma faktów, trzeba je sprowokować i wymyślić. Gdy nie ma dowodów, trzeba je sfabrykować. Gdy padają słowa, trzeba nimi zamanipulować. I jest dla nas oczywiste, że poniżanie treści wiary chrześcijańskiej, ośmieszanie symboli kościelnych i przedstawicieli hierarchii kościelnej w mediach masowych stanowi niewątpliwy znak upadku kultury i cywilizacji. A niestety obawa przed atakiem mediów, haniebny strach przed posądzeniem o zacofanie, ciemnogród i brak tzw. europejskości rodzą postawy konformizmu i dwulicowości moralnej.
***
Rzeczywistość ostatnich miesięcy dowodzi, że realnym zagrożeniem stało się sterowanie człowiekiem przez dysponentów mediów, reklamę oraz zatrute ideologie. Musimy przestać się bać mówić prawdę, musimy wyraźnie i jednoznacznie nazywać kłamstwo kłamstwem, oszustwo - oszustwem, a niegodziwość - niegodziwością. Musimy pokazywać przyszłym pokoleniom strategie, metody i techniki manipulacji umożliwiające dysponentom mass mediów sterowanie świadomością społeczną. Ks. biskup Adam Lepa napisał swego czasu: Po 1989 r. propaganda stała się w Polsce ponownie, choć w zróżnicowanej formie, najpowszechniej stosowanym sposobem atakowania Kościoła katolickiego, spychania go na margines życia publicznego, a nawet antagonizowania odbiorców mediów masowych w stosunku do niego. Ta opinia znajduje swoje potwierdzenie, przykładów tego mamy aż nadto.
A wagę tego problemu, prawa do prawdy i wolności sumienia, dostrzegł już kilka lat temu największy nauczyciel naszych czasów Ojciec Święty Jan Paweł II w kazaniu wygłoszonym w Skoczowie w dniu 22 maja 1995 r.: Wbrew pozorom, praw sumienia trzeba bronić także dzisiaj. Pod hasłami tolerancji w życiu publicznym i w środkach masowego przekazu szerzy się bowiem coraz większa nietolerancja. Odczuwają to boleśnie ludzie wierzący. Zauważa się tendencje do spychania ich na margines życia społecznego, ośmiesza się i wyszydza to, co dla nich stanowi nieraz największą świętość. Te formy powracającej dyskryminacji budzą niepokój i dają wiele do myślenia. Bracia i Siostry! Czas próby polskich sumień trwa! Musicie być mocni w wierze!
***
Ukochani
Lecz powrót zła objawia się nie tylko w ataku na Kościół, w ataku na wiarę i ludzi wierzących. Zło powraca także w zwykłym, ludzkim wymiarze. Wracają buta, arogancja i całe zło komunistycznego systemu. Odradza się wśród dawnych towarzyszy chęć podziału ludzi na lepszych i gorszych, na "swoich" i resztę.
"Stare" wraca coraz śmielej różnymi drogami i ścieżkami. Nie tak dawno w jednej z dzielnic Poznania postanowiono pójść "na całość", w związku ze zwycięstwem SLD odpowiednio zmieniając nazwy ulic. Szczególnie znamienna była jedna taka zmiana. Przywrócono starą nazwę ulicy Róży Luksemburg w miejsce nadanego jej po 1989 r. imienia generała Leopolda Okulickiego. W miejsce jednego z bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego, zakatowanego przez Sowietów w Wigilię Bożego Narodzenia w 1946 r., pojawiła się zajadła przeciwniczka niepodległości Polski Róża Luksemburg. Ta przywódczyni prorosyjskich socjaldemokratów, Żydówka z Zamościa, znana była między innymi z szyderstwa na temat polskiego godła narodowego, które nazywała "białą gęsią". O jej antypolonizmie najwięcej pisał znany polski patriota pochodzenia żydowskiego Julian Unszlicht, później ksiądz katolicki. Poznawszy z bliska zwolenników Róży Luksemburg, Unszlicht nazywał ich współczesną Targowicą, stanowiącą śmiertelne zagrożenie dla Polski i Polaków. I taką to działaczkę postanowiono uhonorować dziś znowu w dawniej tak patriotycznej Wielkopolsce!
"Stare" wraca różnymi drogami, wprowadzając nową "poprawną politycznie cenzurę", szczególnie widoczną w radiu i telewizji, gdzie "wycina się" wszelkie programy rozliczeniowe ze zbrodniami komunizmu oraz usuwa nie-SLD-owskich, "niepoprawnych politycznie" redaktorów. Powracają dobrze wypróbowane w czasach PRL-u "zapisy" na pewne niewygodne tematy, pewnych autorów, pewne teksty. Jako przykład niechaj posłuży pieśń Żeby Polska była Polską Jana Pietrzaka, która jest zakazana w oficjalnej telewizji publicznej. Bo tam rządzą ci, którzy kilkanaście lat temu chcieli, żeby Polska była Mongolią! - jak to wyjaśnił sam artysta. Aby wesprzeć nową cenzurę, tym silniej chce się uciec - wzorem PRL-u do najgorszych metod administracyjnych, do policji.
***
Umiłowani Bracia i Siostry w Chrystusie Panu
Wielokrotnie chciano zamknąć nam usta, zakneblować je na trwałe, uniemożliwić występowanie tu, przed wami. Tak było przed 1989 r. i po nim. Czy pamiętacie, jak donośnie żądano dla mnie i tych, którzy głoszą prawdę, kary więzienia? To Wasz protest, to Wasza solidarność ze mną, Wasza obrona swobody słowa i swobody myślenia przekreśliły działania najgorliwszych cenzorów z kręgów postkomuny i ubecji. Raz jeszcze dziękuję Wam tutaj za wszystko to, co zrobiliście po tylekroć dla obrony prawdy, udaremniając zamiary niegodnych prześladowców. Postawa ludzi Kościoła uniemożliwiła również wiele innych zamachów na wolność słowa, na prawa duchownych do mówienia prawdy swemu Narodowi. Dziś przyszły nowe czasy, sławetna "era Millera", kiedy chce się usilnie zastraszyć policją, prokuraturą wszystkich, z którymi SLD jest "nie po drodze". I oto ostatnio mamy wiele wydarzeń świadczących, że chce się nas usilnie zaprowadzić do państwa policyjnego.
Nowe metody działania czy raczej zastraszania. Kilka dni temu z inspiracji urzędników w Tychach, jak wiadomo miasta rządzonego przez koalicję SLD i Unii Wolności, tamtejszy funkcjonariusz policji na wniosek urzędników skonfiskował trzy książki prof. dr. hab. Jerzego Roberta Nowaka: "Przemilczane zbrodnie", "Sto kłamstw J.T. Grossa" i "Kogo muszą przeprosić Żydzi". Skonfiskowano też książkę Henryka Pająka: "Bestie końca czasu". Usprawiedliwieniem tej bezprawnej, podjętej bez wyroku sądowego decyzji były zarzuty rzekomego antysemityzmu. Jednoznacznie o całej sprawie wyraził się prof. Ryszard Bender, stwierdzając: Jest to powrót do praktyk systemu policyjnego rodem z ciemnych lat PRL (...). W tej sprawie powinien zostać wystosowany protest do Rady Europy, gdyż naruszono wolność osobistą oraz wolność słowa. Warto zacytować również wypowiedź profesora Tomasza Strzembosza, który mówi o konfiskacie książek, że jest to w tym wypadku pójście daleko poza margines prawa.
Można się domyślić, dlaczego postanowiono uderzyć w profesora Nowaka. Jest to próba zakneblowania ust jednemu z najbardziej wymownych oponentów nowej władzy, nieugiętemu obrońcy polskiego patriotyzmu i polskich interesów narodowych, a także próba zastraszenia nas wszystkich, tych, którzy mówią prawdę i bronią prawdy, prawdy o Polsce, o Polakach, o tym, co złe i niemoralne. Myślę, że mogę w imieniu Was wszystkich także, moi mili, wyrazić pełną solidarność z prof. Jerzym Robertem Nowakiem. I zapewnić, że zrobimy wszystko, aby przeszkodzić temu kolejnemu zamachowi na wolność słowa, zamachowi na prawdę.
Zrobimy to, bo nauczanie Papieskie w kwestii ósmego przykazania Bożego jest zdecydowane i nie pozostawiające żadnych wątpliwości. Zacytujmy jego obszerny fragment: Ósme przykazanie Dekalogu w szczególny sposób wiąże się z prawdą, która obowiązuje człowieka w obcowaniu z innymi ludźmi i w całym życiu społecznym. Tym przykazaniem Bóg Przymierza szczególnie daje poznać, że człowiek jest stworzony na Jego obraz i podobieństwo. Dlatego właśnie całe ludzkie postępowanie poddane jest wymogom PRAWDY. Prawda jest DOBREM, a kłamstwo, fałsz, zakłamanie jest ZŁEM. doświadczamy tego w różnych wymiarach i w różnych układach. Przypatrzmy się znaczeniu prawdy w naszym życiu publicznym. W odnowionej Polsce nie ma już urzędu cenzury, różne stanowiska i poglądy mogą być przedstawiane publicznie. Została przywrócona - jak by powiedział Cyprian Kamil Norwid - "wolność mowy" (Rzecz o wolności słowa I. "Co znaczyłaby Ludzkość", w. 53). Wolność wyrażenia swoich poglądów jest wielkim dobrem społecznym, ale nie zapewnia ona wolności słowa.
Niewiele daje wolność mówienia, jeśli słowo wypowiadane nie jest wolne. Niewielki będzie pożytek z mówienia i pisania, jeśli słowo będzie używane nie po to, by zwyciężać w dyskusji i obronić swoje - może właśnie błędne - stanowisko.
***
Ukochani
Dzisiejsza nauka odnosiła się bardzo mocno do otaczającej nas rzeczywistości, do spraw nam bliskich, do spraw społecznych i politycznych. Tak bardzo często różnego typu animatorzy, eksperci, specjaliści i politycy tłumaczą nam w tzw. mediach, głównie w telewizji, iż nie można odnosić zasad moralnych i etycznych do dziedziny polityki. Tę bowiem traktują jako operację, która ma przekonać przeciwnika lub drugą stronę dialogu o ich bezwzględnej racji, racji prezentowanego stanowiska, a tak często niestety narzucenia rozwiązań silniejszego. Nie bez znaczenia też jest tu fakt, jakich używa się argumentów i sposobów owego przekonywania. Niejednokrotnie stosowane są tu fałsz, zakłamanie, zaprzeczenie prawdy. I tak powstają konflikty, rodzą się dramaty, wybuchają wojny, szerzy się terroryzm i fanatyczne rewolucje.
A przecież polityka, jeśli jest cząstką życia społecznego, państwowego i międzynarodowego, to z natury rzeczy winna uwzględniać elementarny pierwiastek tego życia, jego podstawową zasadę moralną, regulującą normalne, prawidłowe i konstruktywne funkcjonowanie człowieka, rodziny, społeczeństwa, całej ludzkości. A tą właśnie podstawową zasadą jest PRAWDA. Z niej wypływa ład społeczny, rzetelność, uczciwość, życzliwość wobec bliźniego, ona świadczy o odpowiedzialności człowieka, a ta jest fundamentalną zasadą chrześcijaństwa. Jestem odpowiedzialny, jestem narzędziem w ręku Boga, wypełniam wolę Ojca.
Oczywiście można zarzucić, że znowu kazanie jest uprawianiem polityki i politykierstwem na ambonie. Ale, jak już poprzednio mówiłem: polityka w moim rozumieniu to dbanie o dobro wspólne i kto ją inaczej pojmuje, niegodzien się nią zajmować. A jeśli jest to dążenie do dobra, dobra wspólnego wszystkich ludzi, to właśnie rolą kapłana jest takie działanie. Trwajmy w modlitwie i pamiętajmy o tym w nadchodzących dniach, które na pewno przyniosą wiele nowych zaskakujących faktów i obrazów z pola walki dobra ze złem.
Amen.
Gdańsk, 3 marca 2002 r.
ks. prałat Henryk Jankowski,
Nasza Polska Nr 11(332), 2002-03-14
|