Życie pod psem


„Życie pod psem - znowu kolejka...”

Życie pod psem a może i nawet życie w kagańcu; znowu kolejka, tak kolejka. Miałem kolejkę bawiłem się nią mając lat dziesięć. Teraz mając lat cztery razy dziesięć została mi tylko ta kolejka przy barze. Został mi też Roman sprzed lat, też bawimy się razem, no tyle że inaczej. On stawia krótsze wagony niż ja, choć różnie to bywa, czasem czyste są te wagony, zdarzają się i pełne. Zazwyczaj to jemu udaje się prowadzić tę lokomotywę, pięknie puszcza dym z komina, ja tak nie potrafię, czasem mu zazdroszczę.

Zdarza się, że prowadzimy wojnę podjazdową, nie mówimy nic, po czym wybuchamy. Stajemy się głośni w duszy. Spijamy sobie pot z czoła, wywołujemy drgania własnych brwi, rzęs i oczu. Ssanie w pęcherzu jest naszą największą bronią i wadą, oznaką charakteru naszych czerwonych twarzy. Walczymy tylko o jedno, o naszą nietożsamość; z czasem nasze linie papilarne widać coraz słabiej. Gdzieś się rozmywają.

Wczoraj, przedwczoraj a dziś... Dziś zapomniałem wyprowadzić psa. Takie życie pod psem, bo gdzie by nie wyjść to wejść na łatę, i tak trzeba dziury łatać, to palta, to kieszeni. W padaniu trzeba cienia pośredniczyć, być liściem jesiennym, stworem bagiennym, niczym nachalnym, puchem pozawerbalnym. Potrafię tylko kosić koszary tych ostrych traw. Wojsko, tak wojsko zmieniło nasze życie. Nie poszło się na studia, pluło się w dmącą ogniem armatę. Wszystko dla Agnieszki, wszystko dla prezydenta, wszystko w mur, mur runął, życie. Pies.

Znowu kolejka?, Nienawidzę kolejek! Przejeżdżają tu od nastu lat. Kiedy tu mieszkam. Znowu kolejka? pyta Andrzej - tak! - odpowiadam nieszczerze z resztkami szumu w uszach. Dziwnie jest mieszkać przy stacji (to znaczy różnie). Wszystko zależy od pogody przeznaczenia, ale ona tutaj się nie zmienia jak godziny przyjazdów. Każdy z nas tęskni za swoim spóźnionym pociągiem, na który nie zdążył albo cały w głębi trzewia nie chce zdążyć jednak płacze, że się spóźnia.

Ja, co o mnie? Ja wyjechać nie mogę, przecież nie zostawię psa samego w domu, ktoś chyba musi go nie wyprowadzać. Mam obowiązki, mam stanie w kolejkach, stanie pod sklepem, kupowanie mu puszek dla kota, robienie ważnych prac, nie ważne jakich, ważne że aktywność, żywotność, na pewno nie wykolejony jeszcze, (jeszcze) byt. Słucham radio, oglądam telewizje, myję okno, tak sprzątam dom. Dywan trzepię, wynoszę śmieci, jem chleb-jestem. Byłem. Po kolei, po kolejce...

Do pośredniaka z aniołem stróżem. Jakiś szary ten anioł-podobny do ćmy polarnej wygłasza szeptem głuche monologi, których i tak nie zdolny jestem usłyszeć. Aniele polarny stróżu mój, ty długo przy mnie stój...I stoi ćma polarna, a nawet anioł polarny, szepcze głosem marny a głos jak kod binarny. Do pośrednika ze mną leci by mi pośredniczyć w sprawach, a celem jego tylko dążyć tylko do światła, tak światło. Kiedyś jechałem pociągiem i widziałem światełko. Światełko w tunelu było małe. W pośredniaku jest taka pani Halinka, w oczach ma ligninę i śmierdzący lizol; w pośredniaku są jeszcze inne panie Halinki, które tymi środkami leczą stygmaty licznie zgromadzonych tu Chrystusów. Dla mnie oczy pani Halinki nie śmierdzą wręcz pachną fiołkami, mają kolor fiołkowy. Myślę, że to Halina trojańska albo nawet wręcz Agnieszka gdańska. Jednak ja nie potrafię oczu otworzyć na oczy Ha linowe. Pięknie robi stempelki.

Mój pies. Bo jednak go wyprowadzam a co mówiłem, że nie wyprowadzam? Tak chodzę ulicami, uliczkami spaceruje. Mój pies. Niby wydawałoby się nic wspólnego z moim życiem, a jednak. Kupiłem mu kość. Mój pies. Jest ze mną przypadkiem, jak ja się toczy tymi ślepymi torami ciągnąc wagony. Mój pies. Wyprowadzam go bez smyczy i kagańca. Mój pies. Przynieśli mi go w torbie, i co miałem nie wziąć?. Wziąłem. Jest dobry szczeka na ludzi. To kundel. Mój pies. Jej pies. Znowu kolejka. Trzeba czekać.

Drzewo i tylko drzewo osikane przez Łatka. Mam takie sito, przez które łapie promienie słoneczne, siatkówka oka, sieć na motyle, sieć na anioła polarnego. Bystry jestem, mam jasne oczy. Ten człowiek, który właśnie idzie, pyta mnie o godzinę. Jest dwunasta. Jest południe. Jest czas.

Znów siedzimy nad barem, znów bawimy się kolejką. Tym razem Romek ustawia wagony. Ruszamy pośpiesznym, widoki zza szyby rozmywają nam się przed oczyma. Tracimy czas. Miałem czas. Potrząsam jak opętany blaszanym kalejdoskopem i nie wiadomo, czemu nagle klaruje mi się z niego kształt kobiecy. Wenus. Trzeba przyznać gorąca planeta, byłem dobry z astronomii. Zmieniamy się z Romanem w komety. Ruszamy.

Ulice są puste jak przestrzeń miedzy planetarna, wypełnia je próżnia ludzi. Tak, kierujemy się w kierunku Wenus, chcemy spłonąć, zwęglić się, wybuchnąć-jak zwycięzcy! Przypadkowy człowiek pyta mnie o godzinę. Panowie, która jest godzina? - ostatnia - mówimy bez sprzeciwu. Rozkazy anioła polarnego gdzieś dyszą bezwładnie. Idziemy dalej pod prąd tej rzeki, do której nie wchodzi się dwa razy, pod prąd tych torów, gdzie nadjeżdża pociąg. Jest światło, światło pociągu to jej okno. Halina.

Klatka zamknięta. Jednak my nieustraszeni wspinamy się po pnączach rynny. Roman spada. Nie żyje. Zostaje w końcu ja sam na balkonie budynku, stare budownictwo. Teraz sam przed wrotami przeznaczenia. Pukam. Wychodzi gruby jegomać!
- Synu jak ty wyglądasz! - mówi zbolały
- jezu, ale ile to już lat?!
- synku...

Życie pod psem a może i życie z psem, życie po jednej kolejce, albo po dwóch kolejkach...Sam już nie wiem. Jednak wiem na pewno, że życie zaskakuje, nie jest takie jakbyśmy chcieli.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Makuszynski Kornel Wyprawa pod psem(1)
Kornel Makuszynski Wyprawa Pod Psem
Życie pod wodą
życie pod wodą
K Makuszyński Wyprawa pod psem
Jan Kaczkowski Życie pod prąd Biografia Wilczyński Przemysław
Makuszyński Kornel Wyprawa pod psem
Baza w Dulce wygodne życie obcych pod ziemią
Badania potwierdzają, że życie może znajdować się głęboko pod powierzchnią chłodnych, odległych plan
Summers Judith Moje życie z psem imieniem George
Broniewski Władysław Bar pod zdechłym psem
Życie polityczne pod zaborami w II poł

więcej podobnych podstron