Bohater budzi się ze snu. stoją nad nim: Malwina Korsakówna, jej brat Ildefons oraz partyzant. Bohater wrócił ze służbowej podróży (tak to określił partyzant), to znaczy próbował popełnić samobójstwo. Po jakimś czasie nadchodzi Romuś, torowy Dębicki oraz hrabia Pac. Partyzant nazywa głównego bohatera “synem partii”.
Korsakowie wynajęli mu pokój. Dowiadujemy się, że bohater ma na imię Paweł. Jedna z bohaterek mówi o nim: “ten taki ponury”. Pojawia się postać Huniadego, v\choć on sam w powieści nie występuje. Huniady to zbrodniarz, postać na poły legendarna, morderca komunistów i nie tylko. Paweł obserwuje Ildefonsa rąbiącego gałęzie suchych świerków. Ma wrażenie,jakby patrzył na zegar, którego wahadło traci siłę, zamiera. Między partyzantem Jasiem Krupą a Reginą nawiązuje się romans, niestety nie do końca szczęśliwy.
Bohaterowie wciąż wspominają o Huniadym. W dalszej części powieści poznajemy komisarza Szafira.
Pojawia się informacja o tym, że Bór Sołecki ma być wycięty, a jest w nim mnóstwo mogił, zarówno z czasów pierwszej, jak i drugiej wojny światowej. Paweł znajduje krzyż, na którym widnieje data 1863 i napis cyrylicą: “Gospodi spasi ludi twoja”. Nagle przezywa coś w rodzaju wizji, a może snu. Widzi wysokiego, czarnego mężczyznę, którego twarz jest mu bardzo dobrze znana. Chce mu powiedzieć, że go zna, pamięta, że nie może się od niego uwolnić, ale powstrzymuje się od tego.
Czas akcji obejmuje lata powojenne, ale narrator często wraca do przeżyć wojennych. Pojawia się informacja o wypuszczeniu sputników,która może wskazywać na czas trwania powieści. Partyzant nie ufa Pawłowi, pyta go,po co przyjechał w ich strony i kogo tu szuka.
Paweł poznaje Justynę. Jej twarz wydaje mu się twarzą uczennicy, skądś mu znaną, jakby pamiętał ją ze snu. Ta twarz nie pasuje do ciała dojrzałej kobiety. Justyna porusza się rozluźnionym krokiem, jakby tanecznym
Paweł wie, że tak poruszają się ludzie, którzy żyli w agresywnym i nieprzyjaznym środowisku. W miejscu, gdzie dzieje się akcja powieści, nie ma młodzieży, bo wszyscy uciekli do miasta, pozostali tylko starzy. Szafir mówi o nich “zbieranina z całego świata”, “bezdomni”.
Paweł ma poczucie, że w mroku, który go ogarnia, kryje się irracjonalny strach przed samotnością i niewolą. Idąc przez las po odprowadzeniu Justyny do domu zaczyna wzywać Korwina.
Teraz jest zima. Paweł, czekając na tramwaj, słyszy rozmowę paru mężczyzn o niedawnym wypadku.
Pojawia się narracja 2-osobowa. Narrator zwraca się do kogoś, jakby przypominając mu, co tamten robił pewnego wieczora: siedział przy stole, czytał “Popioły” Żeromskiego, przypominał godzinę, kiedy odebrano mu broń i wypędzono z oddziału. Okłamał matkę, że jego oddział został rozwiązany, a on otrzymał ważne zadanie konspiracyjne.
Wspomina, jak widział, jak szaulisi aresztują pewnego człowieka - jego wysoką, chudą postać, przygarbione plecy, czarne włosy, smagła twarz. Próbował ostrzec tego człowieka przed zbliżającymi się szaulisami, ale było za późno. Zabrali mu matkę, sąsiedzi wyrzucali mu, że naraża najbliższych na śmierć. Jego matkę wywieziono do Rzeszy. Potem wprowadził się do domu pani Malwiny. Wspomina też, jak był przesłuchiwany, pytano go o dowódcę bandy podziemnej, do której należał, o rozkaz zabicia człowieka, który otrzymał. Ten człowiek mieszkał w domu obok kolei, był wysoki, miał ciemne włosy, oliwkową cerę i wydatne usta. Okazuje się, że kobieta, która spisuje zeznania, jest żoną tego człowieka. Bohater przyznaje się, że strzelił, ale tak, żeby nie zabić.
Wracamy do wydarzeń teraźniejszych - mija niedziela, bohaterowi wydaje się, że była ona snem, “którego nie można zapomnieć”. Słyszy szlochania Reginy. Malwina i partyzant rozmawiają, że wczoraj w nocy ktoś wzywał pomocy w borze, snują przypuszczenia, że może był to Huniady.
Przyjeżdżają “oni”, żeby stawiać tamę. Paweł spotyka się z Justyną, ta opowiada mu o swoim dzieciństwie, że jest sierotą, teraz opiekuje się dziećmi z domu dziecka w Podjelniakach. Często przed mężem wykorzystuje ten pretekst, aby spotkać się z Pawłem.
Mąż Justyny zauważa, że ona i Paweł mają ze sobą coś wspólnego: “naiwną ufność i spryt bezdomności'. Podczas jednej ze schadzek z Justyną Paweł pyta ją, czy jej mąż ma na prawym boku bliznę od kuli.
Regina wyjeżdża do miasta. Po jakimś czasie przyjeżdża pewien zachodni dziennikarz, który interesuje się okolicą, jako że ma być ona wkrótce zatopiona. Pyta o Huniadego. Cudzoziemiec przygląda się Pawłowi, któremu wydaje się, że gdzieś widział jego twarz, tylko młodszą, jaśniejszą i czystszą. Romuś ostrzega Pawła, żeby wyjechał, bo go tu nie lubią, jest obcy. Partyzant wyjeżdża za Reginą, ale jej nie znajduje.
Paweł przychodzi do męża Justyny. Pyta go, dlaczego wybrał taką samą dolinę z rzeką na dnie, z taką samą linią toru kolejowego, biegnącą środkiem z dąbrową na drugim brzegu. ten odpowiada, że był to przypadek. Paweł mówi mu, że chciałby o nim zapomnieć, ale nie może. Znowu wraca do wspomnień wojennych, wspomina Korwina i Musię - łączniczkę, zwaną Jaskółką. Sam ma pseudonim Stary.
Jest Wigilia. Rozmawiają o człowieku, który wydał ludzi Kmicica. Pojawia się narracja 2-osobowa. Narrator zwraca się do bohatera, przypomina mu, że pobił oficera poza służbą i został skazany na trzy tygodnie aresztu. Potem trafił do oddziału Orkana. Dostaje broń. Zabija nieprzyjaciela. W czasie jednej z akcji ginie Pyzio - młody chłopiec, z którym Paweł się zaprzyjaźnił. Paweł ma wciąż przed oczami “szmatę, która jeszcze przed chwilą była człowiekiem”. Potem idzie do obozu niemieckiego, wrzuca granat do łaźni. Zabija człowieka podejrzanego o szpiegostwo. Wygląda tak samo, jak tamten człowiek. Jest z nim mała dziewczynka. Musia przypatrując się mu, nagle szepcze “O Boże” - kogoś jej przypomina. Teraz mąż Justyny przyznaje się, że to on był tym człowiekiem, opowiada, jak leżał ranny i jak znaleźli go ludzie, którzy wieźli partyzantów Kmicica. Potem jednak mówi mu, że to nie on jest tym człowiekiem. Uświadamia mu, że w każdym człowieku będzie widział tego, którego skrzywdził i w każdej twarzy zgryzotę, której przysporzył. Paweł przyznaje mu rację.
Justyna podejrzewa, że jest dzieckiem niemieckim. Odkrywa krzyż powstańczy, który Paweł nosi na szyi. Mija 17 lat, od kiedy państwo Korsakowie zostali przywiezieni do Polski. Malwina tęskni za swoją ojczyzną, chciałaby umrzeć na swojej ziemi. Okazuje się, że partyzant służył u Huniadego. Pac oskarża go, że jest Żydem. Zaczynają się bić. Józef Car rozsądza ten spór twierdząc, że polska ziemia była zawsze gościnna, że “nieszczęśliwi wszystkich krajów utworzyli jej naród”.
Do Pawła strzelano w nocy. Znajduje zimowisko Huniadego, nabiera pewności, że on ukrywa się w lasach.
Wraca Regina, która postanawia wyjść za torowego.
Paweł widzi za szybą głowę Szafira. Znów wraca do wspomnień wojennych. Wspomina ojca, który obumarł go, gdy Paweł był jeszcze dzieckiem i którego później poszukiwał w legendach rodzinnych.
Narrator przypomina mu jego dzieciństwo, wyprawę do szkoły, przekroczenie granic dzieciństwa, wyzwiska kolegów, którzy pozostali w domu. Na egzaminie po raz pierwszy poczuł, jak smakują łzy. Jeden z profesorów miał przygarbione plecy, czarną głowę i wydatne usta. Ma wrażenie, że połączyło go z nim coś nieuchwytnego.
Wspomina swoje wydalenie z oddziału Orkana za ciągłe łamanie dyscypliny, zabranie epoletów z dystynkcjami sierżanta. Wyrzuca blaszkę, na której jest wyryta data jego przystąpienia do oddziału - 12 XII 1942. Idzie “sam przeciw wszystkim”.
Odbywają się zaręczyny torowego i Reginy. Malwina opowiada, że w jej miejscowości, na wschodzie pod Ejszyszkami żyło dwóch braci - Lońka i Sewuś. Lońka był uzdolniony muzycznie, pięknie grał na harmonii, ale to Sewuś zrobił karierę.
Paweł przyznaje się do swojej samotności, bezdomności, do tego, że nikt nie rozumie jego mowy, że dla nikogo nie jest ważne jego życie. Chce zabrać Justynę “do swoich”. Umiera Szafir. Partyzant obiecuje zemścić się na Reginie. Paweł żegna się z mężem Justyny, jest pewien, że dziewczyna opuściła męża i czeka na niego na dworcu. Wsiada do pociągu sam, Justyna zostaje, spotykają się wzrokiem, Justyna błaga go, żeby jej nie ścigał. Bohater nie chce niczego zapamiętać z tej ziemi. Przychodzi mu do głowy, że za chwilę obudzi się ze snu “pełnego majaków i widziadeł” i zacznie się dla niego nowe życie, “z jego zwykłymi troskami, z jego potocznym trudem, z jego tak dobrze znaną, bliską znojnością”.
3