Robert Tekieli
POD ROZWAGĘ. Bioenergoterapia
Bioenergoterapia jest popularną odmianą medycyny niekonwencjonalnej. Według jej zwolenników uzdrawianie ma polegać na przekazywaniu choremu, nieznanej nauce energii, w którą ma być wyposażony bioenergoterapeuta. Energia ma być przekazywana poprzez dotyk, delikatny masaż lub zbliżenie ręki na pewną odległość od chorego organu. Często jednak uzdrowiciele tracą swą moc uzdrawiania po egzorcyzmach i nawróceniu.
Seanse uzdrowicielskie mogą trwać od ułamka sekundy do kilkudziesięciu minut. Możliwe są seanse indywidualne i zbiorowe, te ostatnie czasami gromadzą tysiące ludzi. Bioenergoterapeuci przeprowadzają też zabiegi na odległość. W trakcie zabiegów (lub bezpośrednio po nich) chorzy doświadczają uczuć mrowienia, zmian zimno-ciepło itp. Sami bioenergoterapeuci twierdzą, że oddziaływanie uzdrowiciela nie zawsze musi być z korzyścią dla chorego.
Biotroniczna Komisja Weryfikacyjna przy Stowarzyszeniu Radiestetów w Warszawie stwierdziła empirycznie w latach osiemdziesiątych, że bioenergoterapeuci czasami leczą, a czasami szkodzą. Znany polski bioenergoterapeuta Stanisław Nardelli twierdził, że bioprądy mogą być negatywnie wykorzystane. Badania Aleksandra Spirkina dowodzą, że bioenergoterapeuta może przekazywać choremu własne namiętności czy choroby. Zatem fakt oddziaływania biochemicznego czy fizykalnego nie oznacza sam przez się faktu leczenia.
W trakcie zabiegu bioenergoterapeutycznego i po nim chory często odczuwa ciepło i mrowienie. Odczucia te nie dowodzą jednak obecności jakiejkolwiek energii, jedynie jakiegoś rodzaju wpływu bioenergoterapeuty na chorego. W celu udowodnienia istnienia bioenergii stworzono wiele rozmaitych teorii; nie są one jednak z fizycznego punktu widzenia przekonujące. Od 1996 r. Fundacja Jamesa Randiego (CSICOP) oferuje wysoką nagrodę za udaną demonstrację zdolności wykrywania domniemanego ludzkiego pola energetycznego. Od tego czasu kwota nagrody wzrosła do ponad miliona dolarów i dalej jest na koncie Fundacji. W Polsce profesor Zbigniew Wronkowski, prezes Polskiego Komitetu Zwalczania Raka, założył specjalną księgę, do której miały być wpisywane przypadki pokonania raka przez uzdrowicieli. Przez blisko 20 lat nie znalazł się ani jeden uzdrowiony pacjent.
Zaczęło się od Harrisa
Bioenergoterapię w Polsce spopularyzował w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku Anglik Clive Harris. W jego zbiorowych seansach, najczęściej organizowanych w kościołach, wzięło udział (według niektórych szacunków) nawet kilka milionów osób. W ślad za Harrisem poszli liczni rodzimi uzdrowiciele. W 1985 r., wobec gwałtownego rozwoju ruchu bioenergoterapeutycznego, Ministerstwo Zdrowia wydało oficjalny zakaz prowadzenia praktyk bioenergoterapeutycznych na terenie placówek służby zdrowia. W Polsce rozpoznawanie, leczenie i zapobieganie chorobom przez osoby nie posiadające dyplomu lekarskiego jest ścigane prawnie.
Klientami bioenergoterapeutów są najczęściej chorzy, którym medycyna akademicka nie potrafi pomóc.
Związki z okultyzmem
Bioenergoterapeuci używają niejasnych i niezweryfikowanych naukowo terminów bardzo często pochodzących z obszaru wiedzy tajemnej (okultyzmu lub uproszczonych wersji religii Wschodu), takich jak „ciało astralne”, „ciało eteryczne” czy inne ciała subtelne, „myślokształty”, „wibracje”, „fluidy”, „ektoplazma” (jedno z typowych zjawisk seansów spirytystycznych), „sobowtór eteryczny”, „aura” itd. By wytłumaczyć znaczenie tych terminów używany jest język pseudonaukowy; mówi się np. o systemie energetycznym, nieharmonijnych stanach emocji czy potencjale energii. Wielu bioenergoterapeutów posługuje się wahadełkiem, uprawiając jasnowidzenie. Często w swych praktykach stosują ziołolecznictwo, metodę skuteczną i bezpieczną, jednak jej obecność często ma jedynie zasłaniać stosowane równolegle niebezpieczne duchowo praktyki.
Wielu bioenergoterapeutów używa chrześcijańskich pojęć, opisując swą działalność; bardzo często jest to tylko pozór chrześcijaństwa, ponieważ łączone jest ono z koncepcjami reinkarnacyjnymi czy okultystycznymi, które zmieniają zupełnie światopoglądowy sens tych idei.
Bioenergoterapia a uzdrowienia charyzmatyczne
Stwierdzono, że uzdrowiciel jest w stanie wpłynąć na symptomy cierpienia, stan choroby u ludzi, a nawet u zwierząt. Działać może tu płynąca z dobrej woli i życzliwości uzdrowiciela „pozytywna stymulacja” dla psychiki i organizmu chorego, uruchamiająca mechanizmy samoleczenia, jak też „negatywna psychomanipulacja” wypływająca z niekompetencji lub złej woli uzdrowiciela. Jedną z hipotez wyjaśniających ten fenomen jest wykorzystanie psychologicznej sugestii, której mechanizm, podobnie jak mechanizm powiązanej z nią hipnozy, nie jest do końca znany.
Uzdrowienia paranormalne, również typu bioenergoterapeutycznego, często mylone są z uzdrowieniami chrześcijańskimi. Są to jednak zupełnie różne zjawiska. W uzdrowieniu chrześcijańskim istotą jest nawrócenie się człowieka. To nakierowanie się na Boga, na zbawienie, jest warunkiem uzdrowienia. Dla uzdrowicieli paranormalnych najważniejsze jest uzdrowienie.
W przeciwieństwie do uzdrawiacza, charyzmatyk sam nie jest dawcą energii, korzysta z niewyczerpanego Bożego źródła, nie męczy się zatem, nie traci sił. Istotne jest też, że w przeciwieństwie do bioenergoterapeuty nie musi i nie może diagnozować. Uzdrowienia charyzmatyczne są trwałe, cechą pseudouzdrowień bioenergoterapeutycznych jest często nietrwałość, czyli nawrót objawów utajonych pod wpływem sugestii. Częste jest także przeniesienie objawów: w miejsce bólu fizycznego pojawia się lęk i cierpienia psychoduchowe, na przykład trudności w modlitwie, co jest bezpośrednim efektem działania mocy okultystycznych. Zdarza się też obecność nowej, śmiertelnej choroby.
Niektóre seanse bioenergoterapeutyczne kończą się dla osób w nich uczestniczących utratą przytomności, ich efektem bywa też ogólne osłabienie chorego; utrata sił może trwać miesiące czy nawet lata i skończyć się śmiercią; w środowisku bioenergoterapeutów funkcjonuje pojęcie „wampiryzmu energetycznego”.
Konsekwencje
Bioenergoterapia, jako zjawisko o zasięgu społecznym, pozostaje ponadto dziedziną działania wielu oszustów. Ludzi bezwzględnie wykorzystujących rozpacz osób nieuleczalnie chorych i ich rodzin, zbijających fortuny na dawaniu fałszywej nadziei. Ogłaszając swą wszechmoc w leczeniu każdej choroby, odciągają chorych od normalnych terapii, które mogłyby zakończyć się wyleczeniem.
Dziesiątki świadectw osób poszkodowanych przez nieznanego pochodzenia „bioenergię” pokazują, że poddanie się zabiegowi „energetycznemu”, szczególnie, gdy w trakcie zabiegu lub po nim wystąpiły jakieś somatyczne odczucia, owocuje groźnymi następstwami. Są to negatywne skutki psychoduchowe: między innymi nie dające się leczyć farmakologicznie depresje, skłonność do wchodzenia w okultyzm. Destrukcji ulegają więzi z rodziną i osobami bliskimi, wzmagają się niewytłumaczalne seryjne niepowodzenia życiowe, które, co najbardziej tajemnicze, mogą dotykać całej rodziny, nawet w kolejnych pokoleniach.
Clive Harris, który od lat 70. przyczynił się do rozpropagowania bioenergoterapii w Polsce zapytany przez swą tłumaczkę, w jaki sposób uzdrawia, odpowiedział wprost: „Przy pomocy duchów”. Nie był też w stanie oddziałać na nią, gdy usilnie modliła się na różańcu, w trakcie seansu bioenergoterapeutycznego.
Efektem Pierwszego Sympozjum Stowarzyszenia Radiestetów w Warszawie (we wrześniu 1981) była następująca definicja: bioenergia ma „własną inteligencję przewyższającą inteligencję człowieka”. Inteligencja jest cechą osób. Posługiwanie się taką terminologią wskazuje na doświadczenia bioenergoterapeutów, których nie da się wyjaśnić w porządku fizykalnym. Często uzdrowiciele tracą swą moc uzdrawiania po egzorcyzmach i nawróceniu. Nie była więc ona naturalna. Otwarcia mediumicznego nie da się kontrolować, może przeistoczyć się w otwarcie duchowe.
●●●
Dla człowieka chorego najistotniejszym pytaniem jest czy bioenergoterapia oparta jest na wykorzystaniu sił naturalnych czy ponadnaturalnych. Nie da się odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Wiadomo z pewnością, że przynajmniej część bioenergoterapeutów odwołuje się do sił nadnaturalnych. Konsekwencje ich oddziaływania są bardzo szkodliwe. Ponieważ chory nie jest w stanie stwierdzić czy dany bioenergoterapeuta jest uzdrawiaczem duchowym czy nie, idąc do bioenergoterapeuty może się narazić na poważne szkody somatyczne, psychiczne i duchowe.