PIEŚŃ O JÓZEFIE PIŁSUDSKIM
Ani kontusz na nim aksamitny,
Ani pas go zdobi lity, słucki,
W szarej burce, lecz duchem błękitny,
Jedzie polem brygadier Piłsudski(1).
Ręce cicho na łęku oparte,
Patrzy twardo w wir śnieżnej zawiei,
Śród pustkowia sprawuje swą wartę,
Nieśmiertelnej brygadier nadziei.
Były lata zła, nędzy i głodu,
Aż się ozwał głos walki z barykad —
Zapomniano już krzywdy narodu,
Kto dziś mściwy — romantyk, unikat.
Niewolnictwo zmroczyło krwi tętno,
Przygłuszyło wolności głos ludzki.
Ten ci krwią ją miłuje namiętną,
Wartujący brygadier Piłsudski.
Poczerniały od mroków więzieni,
Kędy nie masz uśmiechów radości —
Termopilczyk, gdy inni znużeni,
Czuwa bacznie w serdecznej wierności.
I ołowiem tnie w ruskie okopy,
A strzał każdy wśród wrogów śmierć wznieca,
Stoi w mroku pod bokiem Europy
Niepodległej Ojczyzny forteca.
Sztandar z Orłem powiewa na wale —
Któż się zdobył na trud ten nadludzki?
Sztandar Polski wzniósł w niebo zuchwale
Rota Piłsudczyków (Józef Relidzyński)
Nie rzucim Ciebie, wodzu nasz,
Nie damy pogrześć Sprawy!
Sztandar, przy którym wiernie trwasz,
Oddamy Bogu krwawy!
Nie wyrwie nam go swój ni wróg -
Tak nam dopomóż Bóg!
Nie spoczniem, póki w proch i pył
nie legnie przemoc wraża!
Zaczedrpniem z ducha Twego sił,
z wiarą, co cuda stwarza.
Śmiało po złoty sięgniem róg -
Tak nam dopomóż Bóg!
Pójdziemy, gdy zapalisz wić,
na kule i na druty!
Choćby w katordze przyszło zgnić,
nie złożym szabli póty,
póki zhańbiony polski próg -
Tak nam dopomóż Bóg!
Nie straszne dla nas gromy burz
ani więzienia mury,
bo cóż dla ducha kraty, cóż
więzienia mrok ponury?
Nie zlękniem się podziemnych dróg -
Tak nam dopomóż Bóg!
Wszak na sumieniach polskich my
ołowiem dzisiaj legli...
Podłym zmącili słodkie sny -
jak grom z tatrzańskich regli...
Wolność, by tęczy błyśnie łuk -
Tak nam dopomóż Bóg!
O, niedaremny był Twój trud
i niedaremne znoje!
O, cześć Ci, sława, coś nas wiódł
na pierwsze z Moskwą boje!
Przeorze Polskę dziś twój pług -
Tak nam dopomóż Bóg!
Brygadier Piłsudski
Kto, jak on — nasz brygadier(1) Piłsudski,
Polskę w sercu, śmierć w tornistrze nosił,
Kto, jak on, tak u Boga wyprosił,
By stąd odszedł najeźdźca kałmucki?
Kto, jak on, tak się z Bogiem targował
Pod Łowczówkiem, z krzywą szablą w ręku,
O tę Polskę, pełną krwi i jęku,
O tę Polskę, którą wróg rabował?
Kto, jak on? Pamiętajcie to imię,
Co z tęsknoty do Polski wyrosło,
Gdy wróg deptał Ją z butą wyniosłą,
Całą w ogniu stojącą i w dymie.
Ten żołnierski wysiłek nadludzki
Wy swym dzieciom w kolebkach przekażcie,
Bo, jak w burzy kapitan na maszcie,
Pieśń Legionistów Polskich
Jeszcze Polska nie zginęła,
Póki my żyjemy,
Co nam obca przemoc wzięła,
Szablą odbierzemy.
Marsz, marsz, Piłsudski,
Prowadź na bój krwawy,
Pod twoim przewodem
Wejdziem do Warszawy.
Tyś nas zbudził do oręża,
Tyś zbudził rycerzy,
Przekonałeś, że zwycięża
Tylko ten, kto wierzy.
Marsz, marsz, Piłsudski...
Wstali Strzelcy — Legioniści
Na twe zawołanie,
Dziś zwycięstwo nam się ziści,
Polska zmartwychwstanie!
Marsz, marsz, Piłsudski...
Skruszymy moskiewskie pęta
Będziem żyć w swobodzie,
Nasza sprawa — sprawa święta,
Słuchaj nas, narodzie.
Marsz, marsz, Piłsudski...
KOMENDANCIE
Komendancie, wieczna chwała
Twojej woli, która z mroku
Piorun z Polski wykrzesała
I stanęli bok przy boku.
Z Oleandrów spod Krakowa(1)
Ruszyła junacka, harda,
Do poświęceń z krwi gotowa,
Wolnej Polski awangarda.
Był to dziwnie piękny dzień, dzień, dzień,
Pośród piosnek szliśmy brzmień, brzmień, brzmień.
Winszujemy sobie szczerze
Lasek, Łowczówka, Czarkowy(2),
Gdzieśmy z Tobą, Brygadierze,
Szli w taniec śmierci „morowy”.
Takie bitwy godne miary:
Racławic, Dębów, Grochowa.
Moskala pierzchnęły chmary,
Dzika horda mongołowa.
Na Twój rozkaz poszlim w bój, w bój, w bój,
Dla Ojczyzny w krwawy znój, znój, znój.
Z tą młodością naszą w żyłach,
Z naszym szarym Brygadierem
Czujemy się...ach, na siłach
Stworzyć w Polsce nową erę.
Wytniem Moskala do szczętu,
A w Pitrze(3) powiesim cara,
Żeby już nie było smętu,
Naprzód, strzelcy, naprzód, wiara.
Niech zdycha moskiewski pies, pies, pies,
Wolność Polsce! dość już łez, łez, łez.
Nie stąpał w życiu swem po kwiatach
Nie stąpał w życiu swem po kwiatach,
Lecz dla idei tylko żył;
Miesiące długie w kazamatach,
O wolnej Polsce tylko śnił!
Jego zapał i praca szczera
Wydała dzisiaj wielki plon.
O, dobrze znamy Bohatera(1),
Każdemu sercu drogi On!
Marzenia cudne się spełniły,
Wysłuchał modlitw Jego Bóg,
I już zgnębione wrogie siły,
I zwyciężony podły wróg.
Czcimy więc Ciebie, Bohaterze,
Ty jeden tylko nami rządź,
Każdy krew swoją da w ofierze,
Umiłowanym Wodzem bądź!
O naszym naczelniku piłsudskim
Nie na godach, na weselu
Biegło Twoje życie.
Trud, a męka przyspieszały
Serca Twego bicie.
Nie komnaty malowane były
Twem schronieniem;
Jeno ciemny loch więzienny,
Wymoszczą kamieniem.
Nie na puchach spoczywało
Umęczone ciało,
Deskę twardą, ziemię czarną
Za podłoże miało.
Knut a sybir wzmocnił ducha,
Zahartował wolę,
Krok za krokiem wykuwałeś
Polski lepszą dolę.
Za tę wiarę w jasne jutro,
Naczelniku(1) drogi,
Pokochała cię ojczyzna,
Szanują cię wrogi.
Więc nas prowadź, naród wolny,
Ku chlubnej przyszłości,
Brać włościańską, lud roboczy,
Polski lud kość z kości.
PIEŚŃ O MARSZAŁKU PIŁSUDSKIM
Gdy w niewoli dniach kałmucki
Gnębił Polskę but,
Gdzieś w podziemiach
Ziuk Piłsudski(1)
Śnił wolności cud;
Patrzał nieraz śmierci w oczy,
Co szła za nim w krok,
Umiłował lud roboczy,
Znał kazamaty mrok.
Żyj więc, dziadku, długie lata,
Czyń nad Polską straż.
Niech Twe czoło laur oplata,
Komendancie nasz!
Niech Twe czoło laur oplata,
Komendancie nasz!
Zbroił dusze polskie buntem,
Nim uzbroił dłoń,
Nim rozdźwiękła wdal Zygmuntem
Podwawelska błoń,
Zanim powiódł brać strzelecką
W krwawy z Moskwą tan,
Zanim splotło wolne dziecko
Z kwiatów polskich wian.
On wykrzesał polskie męstwo,
Szedł w Kościuszki ślad;
On Ojczyźnie dał zwycięstwo
Pierwsze od stu lat.
On buduje w znoju, w trudzie,
Dziś Ojczyznę nam,
Wiedzie ją po twardej grudzie
Do wolności bram.
Żyj więc, Dziadku, długie lata,
Czyń nad Polską straż;
Niech Twe czoło laur oplata,
Komendancie nasz
WARCZĄ KARABINY
Warczą karabiny,
I dzwonią pałasze,
Znów Piłsudski rusza w pole,
A z Nim chłopcy nasze.
Wodzu, Wodzu miły!
Przewodź świętej sprawie!
A każ trąbić trębaczowi,
Gdy staniem w Warszawie!
Wtedy wszystkie dzwony
Krakowskie zadzwonią,
A kolumnie Zygmuntowskiej
Tatry się pokłonią.
Gdy staniesz w Warszawie
Wodzu, Strzelcze szary,
Podepcz nogą z ostrogami
Butę carskiej mary!
Gdy staniesz w Warszawie,
Na królewskim dworze,
To poleci do rozprawy,
Co jest sił w narodzie.
A Wisła rozniesie
Falami jasnymi,
Że nie będzie już Moskali
Wisława Szymborska
Gawęda o miłości ziemi ojczystej
Bez tej miłości można żyć,
mieć serce puste jak orzeszek,
malutki los naparstkiem pić
z dala od zgryzot i pocieszeń,
na własną miarę znać nadzieję,
w mroku kryjówkę sobie wić,
o blasku próchna mówić „dnieje”,
o blasku słońca nic nie mówić.
Jakiej miłości brakło im,
że są jak okno wypalone,
rozbite szkło, rozwiany dym,
jak drzewo z nagła powalone,
które za płytko wrosło w ziemię,
któremu wyrwał wiatr korzenie
i jeszcze żyje cząstkę czasu,
ale już traci swe zielenie
i już nie szumi w chórze lasu?
Ziemio ojczysta, ziemio jasna,
nie będę powalonym drzewem.
Codziennie mocniej w ciebie wrastam
radością, smutkiem, dumą, gniewem.
Nie będę jak zerwana nić.
Odrzucam pustobrzmiące słowa.
Można nie kochać cię - i żyć,
ale nie można owocować.
Ta dawność jej w głębokich warstwach...
Czasem pośrodku drogi stanę:
może nieznanych pieśni garstka
w skrzyni żelazem nabijanej,
a może dzban, a może łuk
jeszcze się w łonie ziemi grzeje,
może pradawny domu próg
ten, którym wkroczyliśmy w dzieje?
Stąd idę myślą w przyszłe wieki,
wyobrażenia nowe składam.
Kamień leżący na dnie rzeki
oglądam i kształt jego badam.
Z tego kamienia rzeźbiarz przyszły
wyrzeźbi głowę rówieśnika.
Ten kamień leży w nurcie Wisły,
a w nim potomna twarz ukryta.
By na tej twarzy spokój był
i dobroć, i rozumny uśmiech,
naród mój nie żałuje sił,
walczy i tworzy, i nie uśnie.
Pierścienie świetlnych lat nad nami,
ziemia ojczysta pod stopami.
Nie będę ptakiem wypłoszonym
ani jak puste gniazdo po nim.
„Hymn do miłości ojczyzny”
Święta miłości kochanej ojczyzny,
Czują cię tylko umysły poczciwe!
Dla ciebie zjadłe smakują trucizny
Dla ciebie więzy, pęta niezelżywe.
Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny
Gnieździsz w umyśle rozkosze prawdziwe,
Byle cię można wspomóc, byle wspierać,
Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać.
Ignacy Krasicki